• Nie Znaleziono Wyników

1945-1948: "Młodzi Idą", "Przegląd Sportowy", "Kurier Popularny" : wspomnienia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "1945-1948: "Młodzi Idą", "Przegląd Sportowy", "Kurier Popularny" : wspomnienia"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Kosicki, Stanisław

1945-1948: "Młodzi Idą", "Przegląd

Sportowy", "Kurier Popularny" :

wspomnienia

Kwartalnik Historii Prasy Polskiej 29/3-4, 103-125

(2)

W

S

P

O

M

N

I

E

N

I

A

K w a rta ln ik H isto rii P rasy P o lsk iej X X I X 3— 4 P L IS S N 0137-2998

ST A N IS Ł A W K O SIC K I (W arszaw a)

1945— 1948: „MŁODZI ID Ą ”,

„PRZEGLĄD SPO R TO W Y ”, „K U R IER P O P U L A R N Y ” W SPO M N IE N IA

N a początk u sty czn ia 1946 r. A n to n i P ok orsk i, w ó w cza s sek retarz red a k cji „K uriera P o p u la rn eg o ”, zap rop on ow ał m i n a p isa n ie ok o liczn o ścio w eg o artyk u łu d o n u m eru z 19 styczn ia, d n ia p ierw szej roczn icy w y z w o le n ia Łodzi. T a k d oszło do p ierw szej m ej p u b lik a cji w gazecie, z której red ak cją m ia łem się w k ró tce ow ią za ć eta to w o na b lisk o trzy lata.

C h ętn ie p o d ją łem się tego zadania. P u b lik a cji sw ej n a d a łem form ę osob istego ■wspomnienia o w y d a rzen ia ch teg o w ażn ego, ró w n ież dla m n ie osob iście, dnia. O kupację, n ie licząc d ziesięcio ty g o d n io w eg o okresu sp ęd zon ego na k op an iu r o w ó w p rzeciw czo łg o w y ch i ok op ów nad Wrartą w ok olicach B u rzen in a, m ięd zy 'S ie r a ­ dzem i W ielu n iem , przeżyłem w Ł odzi i tu d oczek ałem k ońca w o jn y . W praw dzie na p olach b ite w n a stą p ił on dopiero w m aju, a le d la m n ie „czas po w o jn ie ” zaczął się liczy ć · od o w ego p a m iętn eg o m roźn ego styczniow ego' dnia.

W p a m ięci m ej u trw a lił się po dziś obraz u lic y Z ielon ej, którą, k ryjąc się pod m u ram i k a m ien ic, c h y łk iem p rzem yk ali o sta tn i n iem ieccy żołnierze. D och o­ d ziły odgłosy p o jed y n czy ch strza łó w k arab in ow ych . N a sk rzy żo w a n iu z jed n ą z p rzecznic m ign ął p o ło w y sam ochód. U sp ok oiło się i z w o ln a od P io trk o w sk iej zaczął dochodzić szum w ie lo ty się c z n y c h lu d zk ich g ło só w . G dy p o b ieg łem tam , zn a la złem się w tłu m ie ciasn o o b legającym stojące p ośrod k u u lic y czołgi. Ł zy n a tw arzach w y n ę d z n ia ły c h ludzi, okrzyki, śp iew . P rzem a w ia ja k iś oficer, a le trudno g o zrozum ieć.

P od ob n a atm osfera rad ości i en tu zjazm u p a n o w a ła 22 sty czn ia w H ali S p or­ to w e j p ołożonej na skraju P arku im . P o n ia to w sk ieg o . P ełn o ludzi. W ezw ały ich tu na Z grom ad zen ie P o la k ó w p la k a ty ro zw ieszo n e w ciągu p rzed p ołu d n ia n a m ieście. P rzem a w ia pełnom ocnik' R ządu T ym czasow ego. Z w y p o w ie d z i jego w y n ik a , że je s t to łod zian in , łód zk i robotnik... P o n im p rzem a w ia ją p rzed sta w iciele W ojska P olsk iego, A rm ii R ad zieck iej. K o lejn i m ó w cy w y stę p u ją m .in. w im ien iu P PR , P P S , SL, Z w ią zk ó w Z a w o d o w y ch . P óźn iej, po u p ły w ie p ew n eg o czasu, zorien tu ję się, że to czło n k o w ie p rzyb yłej z L u b lin a grupy o p eracyjn ej. T eraz w raz z ty s ią ­ c a m i zeb ran ych ż y w o rea g u ję n a ich słow a. W szyscy śp ie w a ją „Jeszcze P olsk a n ie zgin ęła...”, R o tę — „n ie b ęd zie N iem iec p lu ł nam w tw a r z ”. R ozlegają się sło w a M i ę d z y n a r o d ó w k i i C z e r w o n e g o szta n d a ru .

T uż po 19 sty czn ia zaczęła się organ izow ać p olsk a w ład za w m ieście . N a u li­ ca ch ro zp lak atow an o za w ia d o m ien ia o p rzyb yciu do Ł odzi p ełn o m o cn ik a R ządu T ym czasow ego. W krótce w e sz ły od d ziały W ojska P olsk iego, za częły p o w sta w a ć różne fo rm a cje M ilicji O b y w a telsk iej. M yślałem , pob u d zon y p rzyk ład em jed n ego

(3)

104

S T A N I S Ł A W K O Š IC K Í

z k o leg ó w , o w stą p ie n iu w jej szeregi. P rzez jed n ą noc p ełn iłem n a w e t słu żb ę w d a w n y m k o m isa ria cie h itle r o w sk ie j p o lic ji przy ul. R o o sev elta (w ów czas jeszcze P iera ck ieg o , a k ilk a la t przed w o jn ą — E w a n g elick iej). D y żu ro w a łem w se k r e ­ ta ria cie k o m en d an ta, w y stu k iw a łe m na m a szy n ie p rzep u stk i, p óźn iej z k arab in em n a ra m ien iu p iln o w a łe m jeń có w , w z ię ty c h w Ł odzi do n ie w o li żołn ierzy W ehr­

m achtu.

U k a za ły się z a w ia d o m ien ia o u k o n sty tu o w a n iu się p o lsk ieg o m agistratu . Z a­ częła w y ch o d zić p olsk a gazeta „W olna Ł ód ź”, p o ja w iły się różn e k o m u n ik a ty organ izu jących się p artii p o lity czn y ch . J ed en z n ich g ło sił, że w lo k a lu przy ul. A n d rzeja 46 r e je str u je się c zło n k ó w P P S z teren u d z ie ln ic y P raw a.

B y ł sia rczy sty m róz w o w o sty czn io w e pop ołu d n ie, gd y u d a łem się ta m w to ­ w a r z y stw ie ojca. S p ie sz y ł o n d o sw e j partii, z k tórą w w ie k u ok oło trzy d ziestu la t zw ią za ł się w cza sie I w o jn y św ia to w e j. P rzez ca ły czas d o 1939 r. b y ł jej c z ło n ­ k iem , z b ie g ie m la t zaczął zaliczać się do jej rob otn iczego a k ty w u . P e łn ił ró żn e fu n k cje w k la so w y m ru chu za w o d o w y m — w la ta ch trzy d ziesty ch b y ł w ic e p r z e ­ w o d n iczą cy m O kręgow ej K o m isji Z w ią zk ó w Z a w o d o w y ch w Ł odzi, czło n k iem Za­ rządu Z w ią zk u P ra co w n ik ó w K om u n aln ych i In sty tu c ji U ży teczn o ści P u b liczn ej. B y ł za w sz e d o d y sp o zy cji partii, za sia d a ł w k o m isja ch w y b o rczy ch w c za sie w y b o ró w d o S e jm u czy R ady M iejsk iej, b y ł ła w n ik ie m w S ą d zie P racy, g d y trzeb a b yło, ro zd a w a ł na u lic y u lo tk i a lb o ro zn o sił je p o m ieszk a n ia ch — ta k ich sa m y ch ja k n asze, rob otn icze, jed n o izb o w e, w b rzyd k iej k a m ien icy p rzy u l. Z ielon ej. W c z a sie w o jn y n ie u s ta n n ie szu k a ł k on tak tu z rw ą cą się w c ią ż w Ł odzi k on sp iracją p e p e so w - ską; sz c z ę ś liw ie u n ik a ł a resztow ań , gd y w ręce gestap o w p a d a li k o le jn i zn an i nam organ izatorzy p od ziem n ych szereg ó w P P S — M ater, C obel, C yrul. K ied y w tych m ro czn y ch cza sa ch ich sp o ty k a łem — gd y p rzych od zili do naszego m ieszk a n ia alb o gd y ja u n ich b y w a łe m , coś d o n ich przen osząc czy od n ich od b ierając, n a jczęściej n a p o le c e n ie m eg o sta rszeg o o d ziew ięć la t brata Jana, przed w o jn ą czło n k a W y­ d zia łu M łod zieży P P S w Ł od zi — n ie m y ś la łe m o tym , że k ied y ś p o la ta c h b ęd ą c zy ta ł ic h n a zw isk a w op racow an iach o łód zk im p o d ziem iu a n ty fa sz y sto w sk im .

N ic w ię c d ziw n ego, że w te d y w sty czn iu o jciec m ój in te r e so w a ł się o d n o w ie­ n ie m sw e j p rzy n a leżn o ści do tej w ła śn ie p artii. Zrazu b y ł zd ezorien tow an y. N a ­ z w isk o m ó w c y p rzem a w ia ją ceg o w P a ła cu S p ortu w im ien iu P P S n ic m u n ie m ó w iło . P ie r w sz y m i organ izatoram i P P S b y li też lu d z ie n iezn an i. Z rozu m iałe. B y li to c zło n k o w ie p rzy b y łej z L u b lin a g ru p y op era cy jn ej, a le to d ezo rien to w a ło , b u d ziło n ieu fn o ść. S tarzy czło n k o w ie P P S n a w ią z y w a li w ty c h d n ia ch z e so b ą k o n ta k ty , o d w ied za li się, w sp ó ln ie się narad zali, w y r a ż a li sw e w ą tp liw o śc i. N ie ­ k tórzy w stę p o w a li do P PR . Co to za partia? — p y ta li ci, k tórzy o n ie j jeszcze n ie sły sz e li. K o leja rz M a zu rk iew icz zw ią za ł się z p ep ero w ca m i w c za sie ok u p acji, gd y ja k o p om ocn ik m a sz y n isty jeźd ził d o W arszaw y. T eraz z o sta ł sek reta rzem kom órk i p ep ero w sk iej w sw o im m iejscu pracy. O jciec się za sta n a w ia ł, c z y n ie iść śla d em n iek tó ry ch jeg o p rzed w o jen n y ch tow arzyszy. Z d ecy d o w a ł się, gd y n a m ie śc ie u k azały się za w ia d o m ien ia o rejestra cji c zło n k ó w P P S , p od p isan e p rzez H en ry k a W achow icza.

L ok al P P S d zieln icy P ra w a m ie śc ił się przy u l. Ż erom skiego, róg A n d rzeja. T o w a rzy szy łem tam ojcu . U w a ż a łe m b o w iem , że ró w n ie ż m o je m ie jsc e je s t w p a rtii m o jeg o ojca.

Z resztą n ie p ierw szy raz zn a la złem się w te d y w p ep eso w sk im lo k a lu . J u ż przed w o jn ą b y w a łe m w p o m ieszczen ia ch d zieln icy P raw a, w m a ły m d om k u przy ul. P o d leśn ej. M ieścił się ta m ta k że od d ział k la so w eg o zw ią zk u b u d o w la n y ch . P óźn iej K o m itet D z ie ln ic o w y P P S p rzep row ad ził się d o d w u p o k o jo w eg o lo k a lu p rzy ul. L ip o w ej. O jciec za b iera ł m n ie n a n iek tó re m a só w k i czy o k o liczn o ścio w e

(4)

W S P O M N IE N I A

105

akadem ie, czasem d o sta w a łem do ro zn iesien ia w śród c zło n k ó w p lik za w iad om ień , a gdy b y łe m ju ż u czn iem gim n azju m , p orząd k ow ałem n iek ied y w raz z b ratem w n ie d z ie le lu b w cza sie fe r ii k sią żk i w b ib lio tece.

P o d p isa łem w te d y w sty czn iu 1945 r. d ek larację czło n k o w sk ą P P S , a ta k że O rganizacji M łodzieży TUR . W ręczył n am ty m c z a so w e le g ity m a c je P P S sek retarz Edm und S ta n k iew icz. Pod jeg o to k ie r o w n ic tw e m zo rgan izow ał się w k ońcu sty c z ­ nia 1945 r. T y m cza so w y K o m itet D zieln icy P ra w a P P S .

O jciec zn ó w w y p e łn ia ł różne zad an ia p artyjn e. Jeszcze w tra k cie zim y został sk iero w a n y do p o w ia tu sk iern iew ick ieg o jak o g m in n y p ełn o m o cn ik do sp ra w św iad czeń rzeczo w y ch w si. P rzeb y w a ł tam p rzez k ilk a m iesięc y . B y ło to, n ie s te ty , już o sta tn ie jeg o za d a n ie p artyjne...

W ty c h p ierw szy ch ty god n iach p o w y z w o le n iu szyb k o w zra sta ły szereg i OMTUR, pod ob n ie jak i in n y c h m ło d zieżo w y ch organ izacji w Łodzi, zw ła szcza ZWM. P otrzeb a d ziałan ia w o rgan izacji sta w ia ją cej przed sobą so cja listy czn e c e le m ob ilizow ała lic z n e za stęp y m łod zieży, g łó w n ie rob otn iczej, d o w stę p o w a n ia do OMTUR. P ierw szy m p o czy n a n io m o rgan izacyjn ym to w a rzy szy ło w ie le zap ału i e n ­ tuzjazm u. W d zieln icy P raw a p rzew o d ził im H en iek P a w ło w sk i, sy n p rzed w o jen ­ nego rob otn iczego d ziałacza P P S , za k ilk a m iesięc y oficer L u d ow ego W ojska P o l­ skiego. U boku jeg o Z ofia Sm ak, w k ró tce jego żona, p o k ilk u la ta c h p ra co w n ik n a u k o w y U n iw e r sy te tu Ł ódzkiego. Ja k o a k ty w ista d zieln ico w ej organ izacji zo­ sta łem w y b ra n y n a d elegata na o d b yw ającą się 17 lu te g o 1945 r. w p ofab ryk an ck im p ałacyk u w pob liżu W odnego R ynku w o jew ó d zk ą k o n feren cję OM TUR, która p o ­ w ołała p ierw szy W ojew ód zk i K o m itet tej organizacji, na czele z J ó zefem M achno jako p rzew od n iczącym i W iesła w em K aczm ark iem — sek retarzem .

O ni to obaj, m ło d zieżo w i i p a rty jn i d ziałacze, w k ró tce sta li się za ło ży c iela m i prasy OM TUR w Łodzi, M achno b y ł m oim sta rszy m k olegą z gim n azju m , do k tó ­ rego u częszcza łem przed w ojną. Z K aczm ark iem p o łą czy ły m n ie w k ró tce w ię z i przyjaźni.

D ecy zję o w y d a w a n iu „M łodzi id ą ” w Ł odzi p od jęły w ła d ze cen tra ln e OM TUR, w k ró tce po u k o n sty tu o w a n iu się K o m itetu W ojew ódzkiego. P ism o to u k a zy w a ło się przez w ie le la t przed w ojn ą, pod red a k cją S ta n isła w a D ubois, a za w ie sz o n e zo sta ło przez CKW P P S za p rop agow an ie jed n o liteg o fro n tu so c ja listó w i k om u n istów . Po w z n o w ien iu w 1944 r. w w y z w o lo n y m L u b lin ie, u k a za ły się d w a jeg o num ery,, n a stęp n e u jrzały św ia tło d zien n e n a w io sn ę ju ż w Ł odzi, dokąd jed n a k p ism o to nie z o sta ło p rzen iesio n e w tak i sposób, ja k b y ły p rzen oszon e in n e ty tu ły p ra so w e. R edakcję „M łodzi id ą ” trzeba b yło zorgan izow ać d o sło w n ie od p oczątku.

K tóregoś d n ia w lu ty m 1945 r. K o m itet D z ieln ico w y OM TU R P raw a w y d e le ­ g o w a ł m n ie n a p o sied zen ie o rgan izacyjn e zesp ołu red ak cyjn ego, k tóre o d b y ło się w lo k a lu „R ob otn ik a”. W n arad zie w z ię li u d zia ł J. M achno, W. K aczm arek, r e ­ daktor n a czeln y „R obotnika” Jan D ąb row sk i oraz grupa działaczy d eleg o w a n y ch przez OM TUR z p oszczególn ych d zieln ic Łodzi. N a ty m p o sied zen iu u k o n sty ­ tu o w a ła się redak cja. N a jej czele sta n ą ł W. K aczm arek. P od ob n ie ja k on zo sta łem eta to w y m p ra co w n ik iem red a k cji na sta n o w isk u sek retarza red ak cji. Etatow ym , o czy w iście fo rm a ln ie, p o n iew a ż w y n a g ro d zen ia zrazu n ie o trzy m y w a liśm y . J e śli dobrze p am iętam , p ierw szą p en sję o trzy m a łem dop iero n a p rzełom ie k w ie tn ia i m aja, gdy w p ły n ę ły p ien ią d ze z kolp ortażu po rozp row ad zen iu p ierw szeg o n u ­ m eru. K o rzy sta łem za to b ezp ła tn ie z ob iad ów w sto łó w ce „R obotnika”, na św ię ta w ielk a n o cn e d ostałem paczk ę, z a w iera ją cą parę k ilo g ra m ó w m ięsa, cukru, m ąki. To b y ło coś!

Z n aczen ie ob ia d ó w w tej sto łó w c e n ie ogran iczało się w y łą c z n ie do ich w a r ­ tości od żyw czej d la w y g ło d zo n eg o organizm u. P rzy d łu gim sto le, p rzy k tórym za sia d a li red ak torzy i w sp ó łp ra co w n icy „R obotnika”, czasem ja cy ś g o ście z W

(5)

ar-112

S T A N I S Ł A W K O Š IC K Í

o p in ie o n im . W n o w y ch w a ru n k ach , gd y P P S sta ła się partią w sp ółrząd zącą, in ic ja ty w a i rozm ach w d ziałan iu , ja k ie c e ch o w a ły W achow icza, za p ew n e o b ja w ia ły się jeszcze p ełn iej n iż przed w o jn ą . S ty k a łe m sią z n im i w in n y ch ok oliczn ościach a n iżeli .ty lk o p osied zen ia, n arad y czy w ie c e . Z W ach ow iczem sp o w in o w a co n y b y ł W iesła w K a czm a rek — je g o siostra b y ła żoną D om in ik a W achow icza, brata H en ­ ryka, ta k że d ziałacza P P S . H en ry k na g ru n cie p ry w a tn y m o k a zy w a ł się czło w ie­ k iem b ły s k o tliw y m w rozm ow ie, d ow cip n ym , a le jed n o cześn ie jak b y za m k n ięty m w sob ie, czasam i ja k b y n ieob ecn ym . N ie w ą tp liw ie czu ł się zw iązan y b ardzo śc iśle z ru ch em rob otn iczym , z socjalizm em , a le je d n o cześn ie w id zia ło się, że sy tu a c ja z a w o d o w eg o d ziałacza p o lity czn eg o , b ard zo p rzy ty m am b itn ego, o k reślała w sw o ­ is ty sposób jeg o za ch o w a n ie się i p o stęp o w a n ie. A le to zacząłem dostrzegać w n a ­ stę p n y c h la ta ch , k ied y W ach ow icz w y stę p o w a ł jeszcze a k ty w n iej n a p o lity czn ej scen ie, a ja m ia łem ok azję sp otyk ać się z n im częściej w różn ych ok oliczn ościach .

D ążen ia łó d zk ieg o k iero w n ictw a do zb u d ow an ia w ła sn e j b a zy p rasow ej n ie ogran iczały się ty lk o do d zien n ik a. W e w rześn iu 1945 r. zaczęła się u k azyw ać „P obudka”. P rzetrw a ła d o k o ń ca gru d n ia 1948 r., do czasu p ołączen ia się p ra sy P P S z prasą PPR . P rzez ja k iś czas p o d p isy w a ł ją H en ry k W achow icz. J e d n a k fa k ty c z ­ n y m red a k to rem b y ł S ta n isła w Ju szczyk , z k tó ry m p óźn iej przez k ilk a la t p ra ­ c o w a łe m w „G łosie R o b o tn iczy m ”, org a n ie K o m itetu Ł ódzkiego i W ojew ód zk iego PZPR .

R edakcja teg o tyg o d n ik a m ieściła się zrazu przy ul. Jaracza, w b u d yn k u W o­ jew ó d zk ieg o K o m itetu P P S , w p ofab ryk an ck im , oto czo n y m ogrod em p ałacyk u , jak ich w ie le b y ło w e w łó k ien n iczej Łodzi. P óźn iej red ak cja ta za jm o w a ła pokój w lo k a lu „K uriera P o p u la rn eg o ”. Ta ok oliczn ość sp rzyjała m ej w sp ó łp ra cy z „P o­ b u d k ą” — p rzez ja k iś czas p isy w a łe m do n iej ty g o d n io w e fe lie to n y , rzadziej a rty ­ k u ły n a różne tem aty.

T ak w ię c „P obudka” w y p rzed ziła o m iesią c „K urier P o p u la rn y ”. W jeg o n a zw ie ch cia n o n aw iązać do tra d y cji p rzed w o jen n eg o jed n o lito fro n to w eg o „D ziennika P o ­ p u la rn eg o ”, k tóry u k a z y w a ł się w W arszaw ie w la ta ch 1937— 1938, red a g o w a n y p rzez jed n o lito fro n to w có w z P P S i d ziałaczy K P P . R ed ak torem n a czeln y m b y ł N orb ert B arlick i, w y b ra n y w 1938 r. na p rezyd en ta Ł odzi, lecz n ie za tw ierd zo n y na ty m sta n o w isk u przez sa n a cy jn e w ła d ze. M yślę, że w ty m już ok resie, a n a stęp ­ n ie w czasie w o jn y n a w ią za ła się g łęb ok a w ię ź m ięd zy W ach ow iczem a B arlick im . P a m ięć o ty m jed n o lito fro n to w y m działaczu P P S , za m ord ow an ym w h itlero w sk im o b o zie k o n cen tra cy jn y m , zapadła w W ach ow iczu ta k głęboko, że im ię N orbert n a d a ł sy n o w i, k tóry u rodził m u się w k ró tce po w o jn ie.

O rganizow ana w Ł od zi n o w a gazeta P P S n osiła w p rojek tach n a zw ę „D zien­ n ik P o p u la rn y ”. P rzygotow an o ju ż n a w e t p ieczą tk i red a k cy jn e z ty m ty tu łem . N a krótko przed u k a za n iem się p ierw szeg o n u m eru u le g ł o n zm ia n ie n a „K urier P o p u la rn y ”. J a k w ó w cza s m ów ion o, sta ło się to pod w p ły w e m p e r sw a z ji b y ły c h w sp ó łp ra co w n ik ó w „ D zien n ik a”, w te d y — w 1945 r. — czło n k ó w P PR . Ich k ry ­ ty c z n y pogląd n a sp raw ę p rzejęcia przez P P S teg o ty tu łu p o d zieliły ta k że w ła d ze PPR . W rezu lta cie p o w sta ł „K urier P o p u la rn y ”, k tóry — jak o ty m p isa ł w e w s tę p ­ n ym a rty k u le w p ierw szy m n u m erze A rtur K a ra czew sk i — n a w ią zy w a ć m ia ł do tr a d y c ji p rasy p ep eso w sk iej i jed n o lito fro n to w y ch tra d y cji „D ziennika P o p u la rn eg o ”. To n a w ią za n ie d o jed n o lito fro n to w y ch trad ycji, o p ow iad an ie się za jed n o lity m fro n tem p o lsk iej k la sy ro b otn iczej ta k że w n o w y ch p o w o jen n y ch w aru n k ach , za w sp ó łp ra cą odrodzonej P P S i P P R często m ożna b y ło w y czy ta ć w a rty k u ła ch p u b lik o w a n y ch w „K u rierze”. J ed n o cześn ie m ocn o b y ły ek sp o n o w a n e trad ycje P P S , u k szta łto w a n e w ponad p ię ć d z ie się c io le tn im ok resie jej istn ien ia , trad ycje w a lk i o n iep o d leg ło ść i socjalizm . D ziś, po la ta ch , n ie sięgając n a w e t p o z szy w k ę tej g azety, m ogę z ca łą sta n o w czo ścią stw ierd zić, że n ieza leżn ie od treści z w ią ­ z a n y c h z a k tu a ln y m i w y d a rzen ia m i i ok oliczn ościam i, do teg o sp row ad zała się

(6)

W S P O M N IE N I A 107

do K R N . N o w e o b o w ią zk i zm u szały go do ogran iczenia sw o jej p racy w red ak cji, choć fu n k c ję redaktora n a czeln eg o p e łn ił nadal, w n osząc is to tn y w k ła d w r ed a ­ go w a n ie p ism a. P od ob n ie b y ło z J. D ąbrow sk im , który oprócz fu n k c ji red ak tora n a c z e ln e g o d zia ła ł ró w n ież w R adzie N a czeln ej P P S i b y ł p o słem do K R N . P rzez ja k iś czas pom oc w co d zien n ej p racy red ak cji, zw ła szcza w a d iu sto w a n iu m a te ­ ria łó w , p la n o w a n iu k olu m n i ła m a n iu z a p e w n ia ł nam w red a k cji „M łodzi id ą ”, p o czą w szy od d rugiego alb o trzecieg o num eru , p rzed w o jen n y d zien n ik arz K azim ierz R ozm ysłow icz. B y ł to d zien n ik arz sp ortow y, z w ią za n y przed w o jn ą z łód zk im „G łosem P o ra n n y m ”. W krótce p od jął sta łą pracę jako k iero w n ik d ziału sp orto­ w e g o w r e a k ty w o w a n y m łód zk im „E kspresie Ilu str o w a n y m ”.

„M łodzi id ą ” poprzez osobę sw o je g o redaktora n aczeln ego m iało zap ew n ion ą łączn ość z C en traln ym K o m itetem OM TU R w W arszaw ie. W. K aczm arek b rał .udział w p o sied zen ia ch C en traln ego K om itetu , często b y w a ł w W arszaw ie. P o z w a ­

lało m u to za p ew n e w p ły w a ć n a treść p ism a zgod n ie z zad an iam i organizacji, •w ytyczan ym i przez k ie r o w n ic tw o OM TUR. W p ierw szy m ok resie w y d a w a n ia p ism a b y ły to n iem a l je d y n e k o n ta k ty red a k cji z CK. D op iero la te m 1945 r., k ied y p o­ w o ła n o w CK w y d z ia ł propagandy, m ożna m ów ić o zap oczątk ow an iu p ew n ej zorga­ n izow an ej in sp ira cji tygod n ik a ze stron y w ła d z OM TUR. P ierw szy m p rzeja w em ■.takiej in sp ir a c ji b yło, przek azan e na p iśm ie przez k iero w n ik a W ydziału P ro p a ­

gan d y W łodzim ierza D zięcio ło w sk ieg o , za lec en ie p od jęcia p rzez „M łodzi id ą ” t e ­ m a ty k i prac żn iw n y ch na ziem iach zach od n ich , ze szczeg ó ln y m u w zg lęd n ien iem ud ziału w n iej m łod zieży z ca łeg o kraju.

N a p ra w d ę realn a sta ła się tak a in sp iracja ch yb a dop iero p o p rzen iesien iu red a k cji do W arszaw y. O dległość m ięd zy sto licą a Ł odzią b y ła w 1945 r. duża, d o ja zd y i łączn ość telefo n ic zn a u trudnione.

Ś c iśle jsz e | w ię z y łą c z y ły red ak cję z łód zk im W ojew ód zk im K o m itetem OM TUR. W sp om n iałem ju ż o fu n k cja ch orga n iza cy jn y ch W ieśka K aczm arka. M n ie w y b ra n o w k rótce na p rzew od n iczącego W ojew ód zk iej K o m isji R ew izy jn ej OMTUR. Z tej racji u czestn iczy łem w pracach K o m itetu W ojew ód zk iego OM TU R i jego p rezy ­ dium . T ak w ię c często tem a ty k a p ism a b y ła o m aw ian a na p o sied zen ia ch p rezy ­ dium , k tórego człon k am i b y li n iek tó rzy czło n k o w ie red a k cy jn eg o k olegiu m (W. K a cz­ m arek, B. S a lo n i, S. N eu m ark , od la ta 1945 r. S ergiu sz Ja śk iew icz, k iero w n ik W y­ d ziału P ropagandy W K OM TUR).

Spośród d ziałaczy o rgan izacji w o jew ó d zk iej i organ izacji n iższy ch szczeb li OM TUR rek ru to w a ła się część k ad ry a u to rsk iej. K o rzy sta liśm y też z dużej pom ocy d zien n ik arzy „R obotnika”; m ięd zy in n y m i p is a li u nas: E dw ard C sato, k tóry z a ­ m ie śc ił szereg a rty k u łó w na tem a ty id eologiczn e, R u d olf L essel, A rtur K a ra cz ew -. sk i, Irena T om ska, A n to n i P ok orsk i. R ed ak torzy „R ob otn ik a” z dużą ży czliw o ścią o d n o sili się do nas i d o n a szy ch poczyn ań . Z am ieszczali w „M łodzi id ą ” sw e prace W ła d y sła w Ż elazko i K azim ierz W ojciech ow sk i, przed w o jn ą d ziałacze T o w a rzy ­ stw a U n iw e r sy te tó w R ob otn iczych i C zerw on ego H arcerstw a. K. W o jciech o w sk ieg o p o zn a łem o so b iście — m ieszk a ł w Ł odzi, o d b ierałem od n ieg o p isa n e d la „M łodzi id ą ” tek sty .

Z aw artość tek sto w a „M łodzi id ą ” śc iśle k o resp o n d o w a ła z tym , czy m za jm o ­ w a ła się organizacja, a w ię c tem a ty k ą organ izacyjn ą, z b o g a ty m i e lem en ta m i w y ­ ch ow an ia, d zia ła ln o ści o św ia to w ej i sp o rto w ej. T roską red a k cji b yło, ab y z a m iesz­ czan e w ty g o d n ik u arty k u ły p isa n e b y ły w p op u larn ej fo rm ie. O m a w ia ły ak tu aln e w y d a rzen ia , n a w ią z y w a ły ta k że do różn ych w yd arzeń z h isto rii ru ch u so c ja li­ sty czn eg o .

K oła i k o m itety OM TUR o rgan izow ały w ó w cza s, na m iarę sw y c h m o żliw o ści, ■zresztą sk rom n ych , m .in. k lu b y d y sk u sy jn e i k u rsy d o k ształcające, zesp o ły a rty ­

sty czn e, b ib lio tek i, zesp o ły i k lu b y sp ortow e. W szystko to sta n o w iło fo ru m k rze­ w ie n ia w ied zy o so cja lizm ie, o n o w y m u stroju, do k tórego b u d o w a n ia w te n spo­

(7)

108

S T A N I S Ł A W K O Š IC K Í

sób sta ra ły się p rzyciągn ąć m ło d y ch lu d zi, k szta łtu ją c w n ich p o sta w y św ia d o ­ m y ch , w sp ó ło d p o w ied zia ln y ch za lo s y sw e g o n o w eg o p a ń stw a o b y w a teli. W szystko· to z n a jd o w a ło te ż od b icie na ła m a ch „M łodzi id ą ”.

P ism o m ia ło p oczątk ow o ob jęto ść czterech , p óźn iej sześciu k o lu m n b e r liń sk ie g o form atu . N a jp ie r w u k a zy w a ło się w od stęp ach d w u ty g o d n io w y ch , a od k ońca m a ja jak o tygod n ik . P ie r w sz a k o lu m n a za w iera ła ak tu a lia o rg a n iza cy jn e i polityczn e,, druga i trzecia — a rty k u ły p o św ięco n e ty m dziedzinom , k tóre b y ły p rzed m io tem d zia ła ln o ści organizacji. K olu m n a osta tn ia m iała ch arak ter kronikarski; w y p ełn io n a b y ła in fo rm a cja m i od k o resp o n d en tó w z k ół i k o m ite tó w OMTUR.

Oprócz w sp ó łp ra cy d zien n ik a rsk iej z red ak cją „R obotnika” is tn ia ła w ię ź ad m i­ n istra cy jn a m ięd zy ob iem a red ak cjam i. W szy stk ie sp ra w y a d m in istra cy jn o -fin a n ­ s o w e i k o lp o rta żo w e z a ła tw ia n e b y ły p rzez a d m in istra cję „R ob otn ik a”. N ie d zia ła ła jeszcze w ty m c z a sie ta k ja k dziś cen tra ln a in sty tu c ja zajm u jąca się kolportażem .. B y ł on o rgan izow an y w części p rzez sie ć „ C zyteln ik a”, w części p rzez sp ó łd z ie ln ię w y d a w n ic z ą „K siążk a”, n ie c o p óźn iej, g d y p o w sta ła , p rzez „W iedzę” — sp ó łd zieln ię w y d a w n iczą z w ią za n ą z P P S . Jed n a k p o d sta w o w e zn a czen ie m ia ł w ty m o k r e sie k olp ortaż o rgan izow an y przez p rzed sięb io rstw a p ry w a tn e. C zęść n a k ła d u „M łodzi id ą ” rozprow adzana b yła p rzez a d m in istra cję „R obotnika” tak że d o p o szczeg ó ln y ch k ó ł i k o m ite tó w organizacji. W Ł odzi urządzana b y ła cza sem sp rzedaż u liczn a p rzez c z ło n k ó w OM TUR. B y ło to form ą p rop agow an ia p ism a w śród szerszego ogółu.

Raz zd arzyła się ku tem u szczególn a okazja. G dy w sob otę ła m a liśm y n u m er, „P olp ress” n a d a ł k o m u n ik a t o zak oń czen iu ro zm ó w m o sk iew sk ich i p o w sta n iu R ządu J ed n o ści N arod ow ej. Z am ieściliśm y tę in fo rm a cję na c zo łó w ce p ie r w s z e j stron y, z w ię k sz y liśm y nak ład i w k ró tce o m tu ro w cy sp rzed a w a li te n n u m er na u li­ ca ch Łodzi. Z rozu m iałe, że w te n sposób, d zięk i zb ieg o w i ok oliczn ości, n asz ty g o d ­ n ik w y p rzed ził g a zety codzienne.

S ied zib a red a k cji „M łodzi id ą ” m ieściła się p o czą tk o w o przy P io trk o w sk iej 68 w lo k a lu „R obotnika”, w m a ły m p rzejścio w y m pok oju m ięd zy sek reta ria tem a po­ k ojem Jana D ąb row sk iego, n a to m ia st a d m in istracja obu p ism w n a stęp n y m d om u , przy P io trk o w sk iej 70, w d a w n y m lo k a lu red a k cji p rzed w o jen n eg o „G łosu P o ra n ­ n eg o ”. P o p ew n y m c za sie nasza red ak cja zn a la zła sied zib ę w ła śn ie w ty m lo k a lu , zajm u jąc w y łą c z n ie do sw e j d y sp o zy cji jed en pokój. P a m ięta m , że prócz b iu r k a i paru k rzeseł sta ło w n im p ian in o. C zasem k toś spośród p rzych od zących d o r e ­ d a k cji p rób ow ał na n im grać. W m a ju 1945 r. red ak cja „M łodzi id ą ” z o sta ła p rzen iesion a do m a leń k ieg o p o m ieszczen ia w b u d yn k u z a jm o w a n y m przez W oje­ w ó d zk i K o m itet OM TU R p rzy ul. K op ern ik a 8. T en sa m p ok oik w k ró tce sta ł s ię sied zib ą red a k cji „Przeglądu S p o rto w eg o ”.

„P rzegląd S p o rto w y ”, jako jeszcze jed n o p ism o zw ią za n e z łód zk ą organ izacją OM TU R, p o w sta ł w p odobny co i „M łodzi id ą ” sposób. Z ałożon y zo sta ł g łó w n ie z in ic ja ty w y W iesła w a K aczm arka, który b y ł en tu zja stą sportu. W d zia ła ln o ści k ie ­ ro w a n ej przez n ieg o łód zk iej o rgan izacji OM TUR sp ort — ró w n ież d zięk i ta k im en tu zja sto m , ja k W acław Z adke i Z en on C h m ieliń sk i — za jm o w a ł p o czesn e m iejsce. P rzez sport W. K aczm arek d och od ził d o d zien n ik a rstw a . Jeszcze przed w o jn ą , jak o u czeń jed n eg o z łód zk ich gim n azjów , p rzy n o sił in fo rm a cje z b o isk do d ziału spor­ to w eg o „G łosu P o ra n n eg o ”.

S tąd jeg o zn ajom ość z K a zim ierzem R o zm y sło w iczem . Jak o p iln y c z y te ln ik „Przeglądu S p o rto w eg o ”, zn a ł o c z y w iśc ie n a zw isk a czo ło w y ch p o lsk ich d zien n ik arzy sp ortow ych . C zęść z n ich w 1945 r. zn a la zła się w Ł odzi, m .in. T ad eu sz M a liszew ­ ski. P ra co w a ł w O k ręgow ym U rzęd zie L ik w id a cy jn y m , k tóry sp ra w o w a ł p ieczę nad p o n iem ieck im m ie n ie m w Łodzi, i ja k to się w ó w cza s zdarzało, n ie ty lk o ta m p racow ał, ale i m ieszk a ł, zajm u jąc w raz z żoną jed en pokój w b iu rze m ieszczą cy m się w jed n ej z k a m ien ic przy u l. P io trk o w sk iej. N ie w iem , k ie d y K aczm arek i M a­ lis z e w s k i sp o tk a li się p o raz p ierw szy i k ied y zrod ziła się m y ś l o r e a k ty w o w a n iu

(8)

W S P O M N IE N I A 109

„ P r z e g lą d u S p o rto w eg o ” p rzy łó d zk im OM TUR. A le k ie d y w n ied zielą na początk u czerw ca 1945 r. n a sta d io n ie d a w n eg o fa b ry czn eg o k lu b u „ Z jed n oczen ie” od b y w a ło s ię p ierw sze po w o jn ie św ię to sp ortu o m tu ro w có w z Ł odzi i w o je w ó d z tw a , K acz­ m a rek i M a liszew sk i p rzez c a ły czas trw a n ia różn orod n ych zaw od ów , p o św ięca ją c im n ie w ie le u w a g i, o m a w ia li zam iar p rzy w ró cen ia do ży cia tego najb ard ziej p op u ­ la r n e g o p ism a sp ortow ego, p rop on ow an y sk ła d red a k cji, jej organ izację, k w e stię

d ru k u i w ie le in n y ch sp ra w zw ią za n y ch z o d ro d zen iem „ P rzegląd u ” w Ł odzi. P o ­ n iew a ż, choć b y ł to czerw iec, b y ło te g o d nia dość chłodno, to ta za ło ży c ielsk a k o n ­ fe r e n c ja o d b yw ała się w n ie u sta n n y m ruchu. N ie w iem , ile razy sp aceru jąc o k rąży­ liś m y stad ion , a le n a p e w n o b y ł to rekord u sta n o w io n y przy za k ład an iu pism a.

W krótce W iesła w p rzy w ió zł z W arszaw y zez w o le n ie dla K o m itetu W ojew ód zk ie­ g o OM TUR na w y d a w a n ie „P rzeglądu S p o rto w eg o ”. Ja jeźd ziłem d o S te fa n a M atu­ sz ew sk ieg o , m in istra in fo rm a cji i propagandy, p o p rzyd ział pap ieru . D op ad łem g o na sch o d a ch — bez w ię k sz y c h c e r e g ie li pod p isał w y m a g a n y papierek . T a k ie to b y ły w te d y czasy... *

W ciągu paru tygod n i „P rzegląd S p o r to w y ” zaczął się u k azyw ać. J eg o n a c z e l­ n y m red ak torem z o sta ł W. K aczm arek , fa k ty c z n ie k iero w n ik iem red a k cji b y ł T. M a­ lis z e w s k i. W red a k cji r e a k ty w o w a n e g o „P rzegląd u ” p ra co w a li ta k że K azim ierz

■Gryżewski (boks i ten is) i E dm und T rojan ow sk i (lek k a a tlety k a ) oraz W acław F a jg e (k olarstw o), k tóry za jm o w a ł się jed n o cześn ie ad m in istra cją p ism a („Przegląd ■Sportowy” n ie m ia ł w sp ó ln ej z „R ob otn ik iem ” aď tainistracji). M nie przyp ad ła w tej r e d a k c ji fu n k c ja sek retarza, p ełn io n a w raz z fu n k cją sek retarza „M łodzi id ą ”. P o za sek reta rzo w a n iem p isa łe m o zap asach , czasem ja k ieś o k o liczn o ścio w e (rocz­ n ic o w e ) te k sty i tek ścik i.

„P rzegląd S p o rto w y ” u k a z y w a ł się w Ł od zi c o tyd zień , w p on ied ziałek . N ie ­ z a le ż n ie od tego, od je s ie n i 1945 u k a z y w a ło się d ru gie w ty g o d n iu w y d a n ie „P rzeglą­ d u S p o rto w eg o ”, ja k o d od atek d o „M łodzi id ą ”. P o p rzen iesien iu się „M łodzi id ą ” do W arszaw y red a k cję dod atk u p rzeją ł E dw ard S trzeleck i, p rzed w o jen n y red ak tor „P rzeglądu S p o rto w eg o ”, za m ieszk a ły w o k o lica ch W arszaw y. W Ł odzi pod r e ­ d a k c ją T. M a liszew sk ieg o „P rzegląd S p o rto w y ” u k a z y w a ł się do la ta 1946 roku. P ra cy w „P rzegląd zie S p o rto w y m ” za w d zięcza m w zb o g a cen ie m oich sk rom n ych u m ie ję tn o śc i d zien n ik arsk ich , ja k że p rzyd atn ych , g d y w 1946 r. p o d ją łem pracę w d zien n ik u — w „K urierze P o p u la rn y m ”. P onad p o ło w ę n u m eru „P rzeglądu” ro b iło się n a bieżąco. K o rzy sta liśm y z p racy k o resp o n d en tó w teren o w y ch , w y k o ­ r zy stu ją c ap araty W ojew ód zk iego K o m itetu OM TUR do te le fo n ic z n e g o odbioru in fo r m a c ji spoza Ł odzi. M ięd zy in n y m i w sp ó łp ra co w a ł z n a m i red ak tor Jerzy Z m arzlik, d zia ła ją cy w te d y w K a to w ica ch . W B yd goszczy łą c z y liś m y się z F e lik se m S ta m m em , którego zn a jd o w a liśm y w red a k cji „Ilu strow an ego K u riera P o lsk ie g o ”. W iad om ości zagran iczne za w d zięcza liśm y g łó w n ie red a k cji sp ortow ej Č TK w P ra­ d ze, do której w y k o rzy stu ją c sw e p rzed w o jen n e zn ajom ości d zw o n ił w n ied zieln e "wieczory K azim ierz G ryżew sk i.

Z ebrany w te n sposób w n ie d z ie lę w ieczó r m a teria ł p rzesy ła n y b y ł do d ru ­ k a r n i przy u l. Żwirki,· gd zie zn a jd o w a ły się ju ż te k s ty w ięk sze, z r eg u ły p u b licy ­ sty c z n e , sk ie r o w a n e do drukarni w ciągu tygod n ia. P o p ółn ocy jed en z w y m ie n io ­ n y c h red ak torów , n a jczęściej b y ł to M a liszew sk i, u d a w a ł się do zecern i, gd zie po za k o ń czen iu p racy przy d zien n ik a ch b rano się pod jego k ie r o w n ic tw e m d o ła m a n ia . P rócz M a liszew sk ieg o zad an ie to w y k o n y w a li i in n i; p o paru m iesią ca c h p ow ierzon o j e ró w n ież 'mnie. O koło g o d zin y 8—9 rano cztero -, a p óźn iej sześcio stro n ico w y „P rzegląd ” b y ł w y d ru k o w a n y , do p ołu d n ia p o ja w ia ł się w łó d zk ich k iosk ach , b y ł e k sp e d io w a n y do in n y ch m ia st. W p o łu d n ie w pok oik u p rzy ul. K op ern ik a sp o­ ty k a ła się red ak cja, zb iorow o ogląd an o n u m er, p la n o w a n o n a stęp n y . T am p rze­ glą d a n o jeszcze se r w is P A P , w y b iera n o z n ieg o in fo rm a cje do druku.

(9)

110

S T A N I S Ł A W K O Š I C K Í

O padła n ieco fa la en tu zjazm u , ja k i to w a rzy szy ł p ie r w sz y m tygod n iom po w y z w o ­ le n iu , n a jlep sze kadry p o szły d o w o jsk a , w y je c h a ły n a ziem ie zach od n ie. N owym · im p u lsem do d ziałan ia sta ł się K ra jo w y Z lot A k ty w istó w OM TU R w K a to w ic a c h w p o ło w ie w rześn ia i od b yta parę dni p óźn iej O góln ok rajow a K o n feren cja P rzo­ d o w n ik ó w OM TUR w K o szęcin ie.

R ó w n ież w „M łodzi id ą ” d a ły się w te d y odczuć te ozn ak i p rzejścio w eg o za­ stoju: n a k ła d p ism a n ie ty lk o n ie w zrastał, lecz n a w e t zaczął m aleć. W tej sytu acji, w ła śn ie zrod ziła się in ic ja ty w a d ru k o w a n ia d rugiego w ty g o d n iu w y d a n ia „Prze­ g ląd u S p o rto w eg o ”, jak o d o d atk u do „M łodzi id ą ”. W sa m y m p iśm ie c zy n io n e b y ły ró w n ież staran ia o je g o u lep szen ie i u c z y n ie n ie g o b ard ziej a tra k cy jn y m d la c z y ­ teln ik a . P o k o n fe r e n c ji w K oszęcin ie przy red agow an iu p ism a w ię c e j n iż p op rzed n io zw ra ca n o u w a g ę n a p ro b lem a ty k ę id e o w o -w y c h o w a w c z ą . K o n feren cja b o w iem u w y p u k liła zn a czen ie tej p ro b lem a ty k i w p racy OM TUR.

J esien ią 1945 r. w sp ó łp ra cę z „M łodzi id ą ” rozpoczął R a fa ł P raga i w ty m c za sie on w y k o n y w a ł o b o w ią zk i red ak tora prow ad zącego. P racę tę (n ieeta to w o zresztą) łą c z y ł z p racą w „R ob otn ik u ”. P o d ją ł się teg o z w ła sn ej in ic ja ty w y , roz­ p ierała go en ergia, która n ie zn a jd o w a ła d o sta teczn eg o u jścia w „R ob otn ik u ”.. C hodził w w o jsk o w y m p łaszczu a n g ielsk im , w k tó ry m w ró cił z n iem ieck iej n ie ­ w o li, b y ł bardzo r u c h liw y — często tru d n o go b y ło złapać w celu u zg o d n ien ia b ieżą cy c h sp ra w red ak cyjn ych . G dy groziło to sp ó źn ien iem num eru , s p ie sz y łe m w ok o lice W odnego R yn k u (dziś p lac Z w y cięstw a ), g d z ie R a fa ł w raz z żoną m ie sz ­ k a ł w m a leń k im , jed n o izb o w y m m ieszk a n iu b ez tzw . w ygód , w ta k im sa m y m , w ja k im m ieszk a li w ó w cza s łó d zcy rob otn icy. M ożna go b y ło tam zastać, gdy od sy p ia ł n o cn y dyżur p rzy ła m a n iu „R obotnika”. N ocn e d yżu ry n a le ż a ły w ted y d o ob o w ią zk ó w w sz y stk ic h p ra co w n ik ó w red ak cji, a le R afał w „R ob otn ik u ” b y ł n a jm ło d szy (i w ie k ie m , i stażem , b o w Ł odzi p o ja w ił się dopiero pod k on iec la ta ) i d yżu ry n o cn e p e łn ił n a jczęściej. D y sp o n o w a ł już w te d y d u żym d o św ia d czen iem , a przed e w sz y stk im cech o w a ła go w ie lk a in w e n c ja . W prow adził w ie le k o rzy stn y ch zm ian , szczeg ó ln ie w szacie graficzn ej p ism a. M ięd zy in n y m i z m ie n ił w in ie tę na now ą, p ro jek tu E ryka L ip iń sk iego. O prócz teg o p o ja w iły się n o w e d zia ły i ' kąciki; P ism o ożyło, sta ło się bardziej atrak cyjn e. W ła ściw ie dopiero w te d y k toś, a b y ł nim w ła śn ie R afał, zaczął m i u d ziela ć w sk a zó w ek , ja k p isać, z a le c a ł p rostotę, a jed n o cześn ie k on k retn ość w y p o w ied zi. B y ł w y m a g a ją cy . N iek ied y , b y go zad o­ w olić, trzeba b y ło o p ra co w y w a ć parę k o lejn y ch w e r sji artyk u łu . A le p ism o za częło w te d y zw racać na sie b ie uw agę; sa ty sfa k cję b u d ziło c y to w a n ie go w p rzegląd ach p rasy w d zien n ik ach czy w in n y c h tygod n ik ach .

R a fa ł p ro w a d ził „M łodzi id ą ” do m o m en tu przep row ad zk i do W arszaw y w gru d ­ n iu 1945 r., k ied y to o b ją ł sta n o w isk o red ak tora n a czeln eg o — na krótko w p r a w ­ dzie, b o w k ró tce b ez reszty p o ch ło n ęła g o organizacja S o cja listy czn ej A g en cji P ra so w ej i „E kspressu W ieczorn ego”.

W tedy w ła śn ie , w sty czn iu 1946 r., gd y ju ż red a k cji „M łodzi id ą ” n ie b y ło w W arszaw ie, P ok orsk i, ó w czesn y sek retarz red a k cji „K uriera”, zap rop on ow ał m i n a p isa n ie o k o liczn o ścio w eg o te k stu do roczn icow ego n u m eru . ·

„K urier P o p u la rn y ” w y ch o d ził w ó w cza s ju ż od b ez m ała trzech m iesięc y . P ie r w sz y jeg o nu m er n o sił datę 27 p aźd ziern ik a 1945 r. A le p rzygotow an ia do w y d a n ia co d zien n eg o organu p ra so w eg o W ojew ód zk iego K o m itetu P P S tr w a ły od początk u lata.

W Ł odzi u k a z y w a ł się „R obotnik”, a le w ia d o m e b yło, że je s t to ty lk o d o czasu, że p od ob n ie ja k in n e cen tra ln e p ism a d ru k o w a n e w ó w cza s w Ł od zi p r z e n ie sie się do W arszaw y, g d y ty lk o stw orzon e zo sta n ą ku tem u od p o w ied n ie w aru n k i. Z ab iegał o to m .in. Jan D ąb row sk i, red ak tor n a czeln y „R obotnika”. J eźd ził w ty m c e lu n a z ie m ie zach od n ie, skąd p och od ziła za in sta lo w a n a w od b u d o w a n y ch p o ­ m ieszczen ia ch w A le ja c h J ero zo lim sk ich w W arszaw ie m a szy n a ro ta ey jn a . W g r u d

(10)

-W S P O M N IE N I A ш

n iu 1945 r. zaczęto na n iej dru k ow ać „R obotnika”. Jego red ak cja p rzen iosła się· do W arszaw y, ale paru red a k to ró w pozostało w Łodzi, ju ż od p ew n eg o czasu tw orząc trzon red a k cji „K uriera P o p u la rn eg o ”. B y li to: A rtu r K a ra czew sk i — n a ­ czeln y red ak tor p o w sta łeg o w p aźd ziern ik u n o w eg o d zien n ik a P P S , je g o zastęp ca R u d olf L e sse l i sek retarz red a k cji A n to n i P okorski.

P rzy g o to w a n ia do w y d a w a n ia „K uriera P o p u la rn eg o ” za częły się zn aczn ie w cześn iej — już w c z e sn y m la te m 1945 r. B y łe m n im i ró w n ież o so b iście za in te r e so ­ w an y. N a le ż a ło p rzecież sp o d ziew a ć się o d ejścia z Ł odzi d o W arszaw y p ism , z k tó ­ ry m i b y łem zw ią za n y — zarów n o „M łodzi id ą ”, ja k i „P rzeglądu S p o rto w eg o ” — lecz n ie m y ś la łe m o o p u szczen iu ro d zin n eg o m iasta. Ja k o m łod y d zien n ik arz prasy o m tu ro w ej b y łe m w p o d jęty ch w p o ło w ie roku staran iach o p o w o ła n ie w o je w ó d z ­ k ieg o organu P P S w Ł odzi te ż n ie ź le zo rie n to w a n y , tk w iłe m ju ż b o w ie m dość m ocno w ó w czesn y m łód zk im śro d o w isk u d zien n ik arzy p ep eso w sk ich , a m ój p rzy ­ ja ciel, w te d y red ak tor n a czeln y „M łodzi id ą ” i „P rzeglądu S p o rto w eg o ”, W iesła w K aczm arek b y ł — ja k ju ż w sp o m n ia łem — czło n k iem W ojew ód zk iego K om itetu P P S . W d zia ła ln o ści OM TUR sp o ty k a łem się n iem a l co d zien n ie z B ro n isła w em K araczew sk im , sk arb n ik iem W ojew ód zk iego K o m itetu OM TUR, b ratem A rtura, który b y ł p rzew id zia n y n a n a czeln eg o red ak tora p o w sta ją ceg o dzien n ik a. Z apew ne- d la teg o A rtur, w te d y jeszcze jed en z red a k to ró w „R obotnika”, na c z e rw co w ej Ł ódzkiej K o n feren cji P P S zo sta ł w y b ra n y na w icep rzew o d n iczą ceg o W ojew ód zk iego K o m itetu P P S . B y ł także d eleg a tem na X X V I K on gres P P S , który go p o w a ła ł do R ady N a czeln ej P P S . K a ra czew sk i p rzy b y ł do Ł odzi z G arw olin a, gdzie przeżył, k ilk a w o jen n y ch lat. Sprzed w o jn y zn an y b y ł z d zia ła ln o ści d zien n ik arsk iej i par­ ty jn ej w szeregach lw o w sk ie j organizacji P P S , zaliczan y do jej jed n o lito fro n to -

w eg o nurtu. '

P ó źn iejsze w y d a rzen ia i la ta ro zd zie liły nas. A le z teg o okresu, a z w ła szcza w sp ó ln ej z n im p racy w „K u rierze”, za ch o w a łem o ty m czło w ie k u cie p łe w sp o m ­ n ien ie żarliw ego, oddanego sp ra w ie działacza, p ełn eg o ż y czliw o ści dla lu d zi w ogóle i d la tych , z k tórym i się sp o ty k a ł i z k tó ry m i p racow ał. T ak d łu go ja k p ra co w a ­ liśm y razem , n iejed n o k ro tn ie sp o ty k a łem się z p rzeja w a m i jeg o za in tereso w a n ia m oją osobą i sy m p a tii do p oczątk u jącego dziennikarza. T ak i sto su n ek K a ra cz ew - sk iego do m n ie już w ów czas, w p ierw szy m ok resie n aszej zn ajom ości, b y ł zap o­ w ied zią, że m oje n a d zieje na p od jęcie pracy w „K u rierze” p o jeg o p o w sta n iu są b y ć m oże rea ln e. A n ad zieje te ży w iłem , b o w ie m ju ż w te d y , p o k ilk u m ie sią ­ cach p racy w red a k cji „M łodzi id ą ”, po zasm ak ow an iu jej w „P rzegląd zie S p o rto ­ w y m ”, zacząłem trak tow ać d zien n ik a rstw o jak o sw ój ż y cio w y zaw ód.

W ydaje m i się, że w ted y , w 1945 r., ó w czesn y I sek retarz W ojew ód zk iego K om itetu H en ry k W achow icz za b ieg a ł szczeg ó ln ie o zo rg a n izo w a n ie w ła sn ej bazy p rasow ej łód zk iej' P P S . W e w ła sn ej p ra sie d o p a try w a ł się czyn n ik a m ogącego sk u teczn ie od d zia ły w a ć na zw a rto ść szeregów p a rty jn y ch i szerok ich k ręg ó w sy m ­ p a ty k ó w P PS. M ó w ił o ty m n a . W ojew ód zk iej K o n feren cji P P S . W achow icz b y ł zn an ym na teren ie Ł odzi ju ż przed w o jn ą d ziałaczem P P S . W k oń cu la t trzy ­ d ziesty ch b y ł sek retarzem łód zk iego O kręgow ego K o m itetu R ob otn iczego P P S . P a m ięta m z rozm ów w dom u, z w y p o w ie d z i ojca i brata, k tórzy z W ach ow iczem sp o ty k a li się n a zeb ran iach , w ie c a c h i m asów k ach , że ju ż w te d y u w a ża n y b y ł za dobrego m ó w cę i organizatora. W d o ło w y ch szeregach p ep eso w sk ich , a w nich przecież d z ia ła li ojciec i brat, w ią za n o z osobą W ach ow icza n a d zieje, w y p o w ia d a n e także u nas w dom u, że p o k ieru je on dobrze łód zk ą organ izacją P PS; p rzeciw sta ­ w ia n o go sta ry m działaczom , k tórzy u n ik a li śm ia ły ch w y stą p ień , m a so w y ch akcji, w sp ó łd zia ła n ia z k om u n istam i. Z nając p ó źn iejszy sto su n ek W achow icza d o ro li p ra sy , m y ślę, ż e w z n o w ie n ie „Ł odzianina” w p o sta ci m u ta cji „R obotnika” w ostat-·

nich la ta c h przed w o jn ą n a stą p iło ró w n ież za jeg o spraw ą.

(11)

e-1 e-1 2 S T A N I S Ł A W K O Š IC K Í

o p in ie o n im . W n o w y ch w a ru n k ach , gd y P P S sta ła się partią w sp ółrząd zącą, in ic ja ty w a i rozm ach w d ziałan iu , ja k ie c e ch o w a ły W achow icza, za p ew n e o b ja w ia ły się jeszcze p ełn iej n iż przed w o jn ą . S ty k a łe m sią z n im i w in n y ch ok oliczn ościach a n iżeli .ty lk o p osied zen ia, n arad y czy w ie c e . Z W ach ow iczem sp o w in o w a co n y b y ł W iesła w K a czm a rek — je g o siostra b y ła żoną D om in ik a W achow icza, brata H en ­ ryka, ta k że d ziałacza P P S . H en ry k na g ru n cie p ry w a tn y m o k a zy w a ł sią czło w ie­ k iem b ły s k o tliw y m w rozm ow ie, d ow cip n ym , a le jed n o cześn ie jak b y zam k n iątym w sob ie, czasam i ja k b y n ieob ecn ym . N ie w ą tp liw ie czu ł sią zw iązan y b ardzo śc iśle z ru ch em rob otn iczym , z socjalizm em , a le je d n o cześn ie w id zia ło sią, że sy tu a c ja z a w o d o w eg o d ziałacza p o lity czn eg o , b ard zo p rzy ty m am b itn ego, o k reślała w sw o ­ is ty sposób jeg o za ch o w a n ie sią i p o stęp o w a n ie. A le to zacząłem dostrzegać w n a ­ stę p n y c h la ta ch , k ied y W ach ow icz w y stę p o w a ł jeszcze a k ty w n iej n a p o lity czn ej scen ie, a ja m ia łem okazją sp otyk ać się z n im częściej w różn ych ok oliczn ościach .

D ążen ia łó d zk ieg o k iero w n ictw a do zb u d ow an ia w ła sn e j b a zy p rasow ej n ie ogran iczały się ty lk o do d zien n ik a. W e w rześn iu 1945 r. zaczęła sią u k azyw ać „P obudka”. P rzetrw a ła d o k o ń ca gru d n ia 1948 r., do czasu p ołączen ia sią p ra sy P P S z prasą PPR . P rzez ja k iś czas p o d p isy w a ł ją H en ry k W achow icz. J e d n a k fa k ty c z ­ n y m red a k to rem b y ł S ta n isła w Ju szczyk , z k tó ry m p óźn iej przez k ilk a la t p ra ­ c o w a łe m w „G łosie R o b o tn iczy m ”, org a n ie K o m itetu Ł ódzkiego i W ojew ód zk iego PZPR .

R edakcja teg o tyg o d n ik a m ieściła się zrazu przy ul. Jaracza, w b u d yn k u W o­ jew ó d zk ieg o K o m itetu P P S , w p ofab ryk an ck im , oto czo n y m ogrod em p ałacyk u , jak ich w ie le b y ło w e w łó k ien n iczej Łodzi. P óźn iej red ak cja ta za jm o w a ła pokój w lo k a lu „K uriera P o p u la rn eg o ”. Ta ok oliczn ość sp rzyjała m ej w sp ó łp ra cy z „P o­ b u d k ą” — p rzez ja k iś czas p isy w a łe m do n iej ty g o d n io w e fe lie to n y , rzadziej a rty ­ k u ły n a różne tem aty.

T ak w ię c „P obudka” w y p rzed ziła o m iesią c „K urier P o p u la rn y ”. W jeg o n a zw ie ch cia n o n aw iązać do tra d y cji p rzed w o jen n eg o jed n o lito fro n to w eg o „D ziennika P o ­ p u la rn eg o ”, k tóry u k a z y w a ł się w W arszaw ie w la ta ch 1937— 1938, red a g o w a n y p rzez jed n o lito fro n to w có w z P P S i d ziałaczy K P P . R ed ak torem n a czeln y m b y ł N orb ert B arlick i, w y b ra n y w 1938 r. na p rezyd en ta Ł odzi, lecz n ie za tw ierd zo n y na ty m sta n o w isk u przez sa n a cy jn e w ła d ze. M yślę, że w ty m już ok resie, a n a stęp ­ n ie w czasie w o jn y n a w ią za ła sią g łęb ok a w ię ź m ięd zy W ach ow iczem a B arlick im . P a m ięć o ty m jed n o lito fro n to w y m działaczu P P S , za m ord ow an ym w h itlero w sk im o b o zie k o n cen tra cy jn y m , zapadła w W ach ow iczu ta k głęboko, że im ię N orbert n a d a ł sy n o w i, k tóry u rodził m u się w k ró tce po w o jn ie.

O rganizow ana w Ł od zi n o w a gazeta P P S n osiła w p rojek tach n a zw ę „D zien­ n ik P o p u la rn y ”. P rzygotow an o ju ż n a w e t p ieczą tk i red a k cy jn e z ty m ty tu łem . N a krótko przed u k a za n iem sią p ierw szeg o n u m eru u le g ł o n zm ia n ie n a „K urier P o p u la rn y ”. J a k w ó w cza s m ów ion o, sta ło się to pod w p ły w e m p e r sw a z ji b y ły c h w sp ó łp ra co w n ik ó w „ D zien n ik a”, w te d y — w 1945 r. — czło n k ó w P PR . Ich k ry ­ ty c z n y pogląd n a sp raw ę p rzejęcia przez P P S teg o ty tu łu p o d zieliły ta k że w ła d ze PPR . W rezu lta cie p o w sta ł „K urier P o p u la rn y ”, k tóry — jak o ty m p isa ł w e w s tę p ­ n ym a rty k u le w p ierw szy m n u m erze A rtur K a ra czew sk i — n a w ią zy w a ć m ia ł do tr a d y c ji p rasy p ep eso w sk iej i jed n o lito fro n to w y ch tra d y cji „D ziennika P o p u la rn eg o ”. To n a w ią za n ie d o jed n o lito fro n to w y ch trad ycji, o p ow iad an ie się za jed n o lity m fro n tem p o lsk iej k la sy ro b otn iczej ta k że w n o w y ch p o w o jen n y ch w aru n k ach , za w sp ó łp ra cą odrodzonej P P S i P P R często m ożna b y ło w y czy ta ć w a rty k u ła ch p u b lik o w a n y ch w „K u rierze”. J ed n o cześn ie m ocn o b y ły ek sp o n o w a n e trad ycje P P S , u k szta łto w a n e w ponad p ię ć d z ie się c io le tn im ok resie jej istn ien ia , trad ycje w a lk i o n iep o d leg ło ść i socjalizm . D ziś, po la ta ch , n ie sięgając n a w e t p o z szy w k ę tej g azety, m ogę z ca łą sta n o w czo ścią stw ierd zić, że n ieza leżn ie od treści z w ią ­ z a n y c h z a k tu a ln y m i w y d a rzen ia m i i ok oliczn ościam i, do teg o sp row ad zała się

(12)

W S P O M N IE N I A 113

lin ia p rzew od n ia w ie lu p u b licy sty czn y ch w y stą p ie ń n a ła m a ch „K uriera”, a przede w szy stk im a r ty k u łó w A rtura K araczew sk iego, n a czeln eg o redaktora do w io sn y 1948 r.

J ego zastęp cą b y ł R u d olf L essel, a y to r a rty k u łó w n a tem a ty gosp od arcze i m ięd zyn arod ow e. S ek reta rzo w a ł red a k cji A n to n i P okorski. I on, p od ob n ie jak L essel, przed p o w sta n iem „K u riera” p racow ał w „R ob otn ik u ”, a p is y w a ł na tem a ty p o lity czn o -id eo w e. N ie u p ły n ą ł rok i L e sse l p rzen ió sł się do W arszaw y. D o d a w ­ n y ch p r a co w n ik ó w „R obotnika” za licza ła się także Irena T om sk a, ale i ona szyb k o p ociągn ęła do sto licy . W sk ład zesp o łu w m o m en cie jeg o p o w sta n ia w ch o d ził je sz ­ cze S ta n isła w W ojn a-G w iaźd ziń sk i, przed w o jn ą d yrek tor gim n a zju m i lic e u m w R adom sku, p isu ją cy w ta m tejszej p ra sie lo k a ln ej. N a jsta rszy w ty m gronie, d y sty n g o w a n y , staran n ie u b ran y pan, bardzo eleg a n ck i w k on tak tach z in n y m i ludźm i, p rzez w sp ó łp ra co w n ik ó w p o w a ża n y i łu b ia n y . P o w o jn ie z o sta ł człon k iem P P S , jej leg ity m a c ja o tw o rzy ła m u drogę do redakcji; p isy w a ł ch ętn ie, i pod w zg lęd em sty listy c z n y m bardzo staran n ie, n a jczęściej r ecen zje tea tra ln e i m u zy cz­ ne, litera ck ie. P on ad to b y ł au torem stałego, za m ieszcza n eg o w ru b ryce „B itki na go rą co ” p rzy n a jm n iej raz w tygodniu, felieto n u , k tórego b oh ateram i b y li c zło n ­ k ow ie łód zk iej robotniczej ro d zin y z p rzed m ieścia. W ich p rzeżyciach , o p isy w a n y ch przez W ojn ę-G w iaźd ziń sk iego, o d b ija ły się b ieżą ce sy tu a cje i w yd arzen ia. C ykl ty ch fe lie to n ó w , za ty tu ło w a n y p óźn iej „T ow arzysz L u fa m a g ło s” (notabene tow . L u fa b y ł czło n k iem P P S ), p rzyp om in a m oże p o w sta łą p óźn iej rad iow ą h isto rię M atysiak ów . S p ra w a m i m ie jsk im i z a jm o w a ł s ię S te fa n G elbard (G elbert), p rzed ­ w o jen n y dzien n ik arz, który tą sam ą p ro b lem a ty k ą za jm o w a ł s ię ró w n ież w u k a ­ zu ją cy m się w Ł odzi do w rześn ia 1939 r. „G łosie P o ra n n y m ”. P isa ł dużo, w ie le n o ta tek i czołów k i na p rzed ostatn ią stron ę „K uriera”. B y ła to ty p o w o m iejsk a reporterka. G elbard b y ł bardzo w y d a jn y , m ia ł ro zb u d ow an e k o n ta k ty , p racow ał g łó w n ie w redakcji, przez te le fo n zb ierając in fo rm a cje i n a ty ch m ia st w y stu k u ją c je n a m a s z y n ie .. M iał am b icję, aby w n ied zieln y m num erze za m ieścić coś w ię k sz e g o poza k olu m n ą m iejsk ą , ja k iś reportaż, jak iś artyk u ł. N ie b y ł czło n k iem P P S , lecz P o a le -S y jo n L ew icy.

P ra co w a ł w re sz c ie w red a k cji od jej p o w sta n ia m ój ró w ieśn ik , szk o ln y k olega przed w o jn ą i tow arzysz z OM TUR S ergiu sz Ja śk iew icz. W gim n azju m zą p rzy - ja źn iliśm y się — zb liży ło nas do sieb ie za m iło w a n ie do sp o łeczn eg o d ziałan ia, w sp ó ln e red a g o w a n ie g a zetk i k la so w ej (n ajp ierw ścien n ej, a p óźn iej p ra co w icie od b ijan ej przez n as na h ek tografie), podobne za in tereso w a n ia p o lity czn e i am b icje. Te o sta tn ie d o ty czy ły g łó w n ie p isan ia. W cza sie w o jn y zn a la zł się w obozie k o n ­ cen tr a c y jn y m N eu en -G a m m e, do Ł odzi w ró cił na w io sn ę 1945 r, i w k ró tce z o sta ł k iero w n ik iem W ydziału P rop agan d y W K OM TUR. O kazał się d obrym organ iza­ torem , p e łn y m p o m y słó w i zap ału do pracy. G dy za n o sił do „R obotnika” p isan e przez sieb ie in fo rm a cje o d zia ła ln o ści OM TUR, p ozn ał go K a ra czew sk i jako n ieźle w ła d a ją ceg o p iórem i gd y p o w sta ł „K urier”, w zią ł do red ak cji. W „K u rierze” S ergiu sz za jm o w a ł się p r o b le m a ty k ą , sp ołeczn ą i d zia ła ln o ścią o rgan izacyjn ą P P S .

D o tego n ie z b y t liczn eg o zesp ołu zaliczyć trzeba tak że T. M aliszew sk iego, k tóry do czasu p rzen iesien ia „P rzeglądu S p o rto w eg o ” do W arszaw y (stało się to la tem

1946 r.) red agow ał dział sp ortow y. W spom agał go W iesiek K aczm arek.

N ie w ie lk a to w ię c b yła redak cja. W 1946 r. p rzew in ą ł się p rzez n ią jeszcze Jan D ąbrow ski, k tóry rozstał się z „R ob otn ik iem ” i p rzez k ilk a m iesięc y pracow ał w „K urierze”, zam ieszk u jąc w .jed n y m z pokoi red a k cy jn y ch (w ty m sam ym , w k tórym p óźn iej p o m ieściła się red ak cja „P ob u d k i”). B y ła tak że K ry sty n a J u ch ­ n iew icz, a le gdy D ą b ro w sk i w y je c h a ł zn ó w do W arszaw y, od eszła i ona. P rzy czy n a o czyw ista: zo sta ła żoną D ąb row sk iego. J a k czło n ek red a k cji tra k to w a n y b y ł A lb in K ęp a-R óżyck i, przed w o jn ą działacz P P S -L e w ic y , po w y z w o le n iu jed en z d y rek to ró w „ S p ołem ”, zd aje się i czło n ek R ad y N a czeln ej P P S . W „ K u rierze”

(13)

114 S T A N I S Ł A W K O Š IC K Í

o d p o w ia d a ł za p ro b lem a ty k ę gospodarczą, przynosząc co k ilk a dni p isa n e g łó w n ie p rzez sie b ie a rty k u ły i k om entarze.

W ty m n ie w ie lk im zesp o le z n a la zło się i dla m n ie m iejsce. J e sie n ią 1945 r', u stalon o, że p o d ejm ę w n im pracę po p rzen iesien iu red a k cji „M łodzi id ą ” d o W ar­ sza w y . Gdy to n astąp iło, u p rosiłem jeszcze o zw ło k ę: w lu ty m m ia łem p rzystąp ić d o egzam in u m atu raln ego. Z d ałem go p o m y śln ie, a le w ó w cza s w e z w a ł m n ie do W arszaw y p rzew od n iczący C en traln ego K o m itetu OM TUR R yszard O brączka. R oz­ ch o ro w a ł się k ieru ją cy w ty m cza sie p ism em W. D zięcio ło w sk i. P ragę p och łon ęły w te d y c a łk o w icie p rzy g o to w a n ia do w y d a w a n ia „E xpressu W ieczorn ego”; w lu ty m rozpoczęła d ziałaln ość zorgan izow an a przez n ieg o S o cja listy czn a A g en cja P rasow a. W szczu p łej k ad row o red a k cji n ie m ia ł kto zastąp ić D zięcio ło w sk ieg o , a n a P ragę n ie m ożna ju ż b y ło liczy ć. N ie m ogłem odm ów ić O brączce — b y łe m zresztą nadal e ta to w y m p ra co w n ik iem red a k cji „M łodzi id ą ”, .jej łó d zk im p rzed sta w icielem . P o ­ jech a łem w ię c do W arszaw y i ta m w lok alu przy ul. M ok otow sk iej 3 „zrob iłem ” parę n u m erów . M ieszk ałem w ty m sa m y m b u d yn k u , w pokoju o d stą p io n y m m i p rzez K a zim ierę Ś w ięto ch o w sk ą , ja d a łem w tam też zn ajd u jącej się sto łó w ce К С OMTUR.

P o b y t m ój w W arszaw ie trw a ł do p o ło w y k w ietn ia . C h ciałem w racać w cześn iej do Łodzi. C iągn ęło m n ie d o dom u, k tóry z a p ew n ia ł m i lep sze w a ru n k i b y to w a n ia a n iżeli h o te lik przy C en traln ym K o m itec ie OM TUR. P r z y w ią z y w a łe m do teg o w agę, g d y ż n o siłem się z zam iarem p od jęcia z n o w y m ro k iem a k a d em ick im stu d ió w na U n iw e r sy te c ie Ł ódzkim . C h ciałem stu d io w a ć i pracow ać. P raca zaś czek a ła na m n ie w „K urierze P o p u la rn y m ”. A w W arszaw ie n ie ła tw o się żyło. N a m a w ia ł m n ie do pozostan ia w sto lic y R afał Praga. W idział m n ie w S A P lub „E x p ressie”. C hcia­ łem jed n a k w racać do Ł odzi, ty lk o n ie b y ło to m o żliw e, p o n iew a ż choroba D zię­ cio ło w sk ieg o się p rzesiągała. Sp raw a rozstrzygn ęła się d op iero w k u lu arach p o sie ­ dzen ia R ady N a czeln ej P P S na początk u k w ietn ia 1946 r., w k tórym u c z e stn ic z y ­ łem w raz z in n y m i to w a rzy sza m i z cen tra ln eg o a k ty w u OM TUR.

P o sied zen ie od b y w a ło się w D om u P o selsk im na W iejsk iej. M iałem w ted y okazję przyjrzeć się z b lisk a czo ło w y m d ziałaczom P P S . W iększość z n ich zn ałem ty lk o z gazet. D y sk u sja b y ła żyw a. P o lem ik i w y w o ła ło w y stą p ie n ie Z ygm unta Ż u ław sk iego, od n ied a w n a człon k a odrodzonej P P S i człon k a R ady N a czeln ej. D o ty czy ło on o r o li P P S w ó w czesn y ch w aru n k ach , jej stosu n k u do P P R i P SL , u d ziału w zb liża ją cy ch się w yb orach do S ejm u . Z a p a m ięta łem zw ła szcza p ełn e p a sji w y stą p ie n ie J u lia n a H och feld a. C h arak teryzow ał je n ie sk r y w a n y sza cu n ek w ob ec ad w ersarza, a le jed n o cześn ie sta n o w cza p ersw azja. Ż u ła w sk i p o zo sta ł je d ­ n ak przy sw o im sta n o w isk u . Za n iesp ełn a rok w w y b o ra ch do S ejm u U sta w o d a w ­ czego k a n d y d o w a ł z lis ty P SL .

W p o sied zen iu u c zestn iczy li łód zcy czło n k o w ie R ady N a czeln ej. W cza sie p rze­ r w y za in tereso w a ł się m ną W achow icz. P rzyp om n iał sobie, że m ia łem rozpocząć pracę w „K urierze”; p o tw ierd ził to K araczew sk i, który p osk arżył się żartob liw ie, że n ie sta w iłe m się do p racy w red ak cji. Za c h w ilę doszło do w y m ia n y zd a ń m ięd zy W ach ow iczem i O brączką. Coś teg o d nia m ie li d o sieb ie, a m oja sp ra w a sta ła się d ogod n ym p retek stem . W ach ow icz c zy n ił w y rzu ty o to, że b ez jeg o w ied zy , I sekretarza W K, zn a la złem się w W arszaw ie. N ie b y ło to zu p ełn ie ścisłe. K ilk a d n i w cześn iej W achow icz, p racu jący w ó w cza s w sto lic y na sta n o w isk u w icem in istra b ezp iecz eń stw a pu b liczn ego, w raz z K aczm ark iem o d w ied ził m n ie w ie c z o r e m w m oim ty m cza so w y m m ieszk a n iu przy ul. M ok otow sk iej. N ie b y ło w te d y m o w y o m oim p ow rocie d o Ł odzi. T eraz zażąd ał teg o od O brączki. O brączka się zgod ził, a le z k o lei on zażąd ał od K aczm arka — jak o w icep rzew o d n iczą ceg o К С OM TUR, od p o w ied zia ln eg o m .in. za p rasę OM TUR — za p ew n ien ia , że „M łodzi id ą ” b ęd ą się n ad al u k azyw ać. S ta n ęło n a tym , że ja w ra ca m do Ł odzi, a m oje m ie jsc e w W arszaw ie za jm ie K aczm arek d o czasu z a ła tw ie n ia sp ra w zw ią za n y ch z obsadą

Cytaty

Powiązane dokumenty

Częstymi gośćmi w pyrzańskiej parafii byli: ksiądz Józef Ferensowicz, brat Antoniny Lesiuk, która osiedliła się w Pyrzanach.. Drugi kapłan

Monitoring gleb na terenach działalności górnictwa naftowego i gazownictwa wykazał, że jedynym metalem ciężkim, którego stężenie w glebie lokalnie przekracza war-

mnażanie się laseczników motylico- wych w wodach; laseczniki dostają się przez nozdrza do płuc młodych zwierząt, rozwijają się przez zimę, a pod koniec

W ramach niniejszego artykułu zamierzam zwrócić uwagę na aktualność zagadnienia dziewictwa M aryi w sposób trochę niety­ powy, a mianowicie poprzez odwołanie

W czasie, gdy autor wygłaszał swoje przesłania, Europejczycy bądź sposobili się do dyskusji, bądź właśnie uczestniczyli w dyskusji nad obecnością w preambule konstytucji Unii

The most studied crystallization modifier in porous building materials is ferrocyanide, a well-known nucleation and growth inhibitor and habit modifier of

Keywords: De Stijl, Schröder House, Rietveld, Dutch experience, Historical architecture, Heritage