• Nie Znaleziono Wyników

Swoje i obce

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Swoje i obce"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Andrzej Jagodziński

Swoje i obce

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4 (16), 155-160

(2)

Swoje 1 obce

S w o j s k o ś ć i c u d z o z i e m s z c z y z n a w d z i e ja c h k u lt u r y po ls k ie j. Pod red. Zofii Stef ano wskiej. W arszawa 1973 Państw ow e W ydawnictwo Naukowe, ss. 411. IBL PAN.

W listop ad zie 1971 r. In sty tu t B adań L itera­ ck ich zorganizow ał sesję naukow ą na tem at „W alki z cu d zoziem sz­ czyzną w k u ltu rze p o lsk iej”. M ateriały tej sesji — n ieco zm ienione i rozszerzone — op ub likow an e zosta ły w PW N i zło ży ły się na jedną z n ajciek aw szych i n a jw a żn iejszy ch k siążek o statn ich k ilk u lat. Jest to b ow iem rozpisana na g ło sy op ow ieść o h istory czn ych k olejach k sen ofob ii w P olsce. B ez p rzesady p ow ied zieć m ożna, że składają się na nią prace na n a jw y ższ y m p oziom ie n au k ow ym i in sp iru jące do r e fle k sji ogóln iejszej. A u torzy są tak zn ak om itym i znaw cam i przedm iotu, że ew en tu aln a polem ik a m ożliw a b y ła b y jed yn ie na ty m sam ym pozliomie źródłow ej erudycji, do czego autor n in iejszej recen zji b ynajm n iej n ie aspiruje. Spróbuję p rzyn ajm niej w yd ob yć n iek tóre z p rob lem ów poruszanydh w k siążce i w sw o isty sposób je u szeregow ać.

B. Z ientara cy tu je na w stę p ie sw eg o referatu w czesn ośred n iow ieczn y zbiór porad p o lity czn y ch dla w ładcy: „ K rólestw o jed n ego języka i jedn ego ob yczaju je st słabe i k ru ch e” (s. 9). B adając p ierw ocin y p o staw k sen o fo b iczn ych autor odróżnia tra fn ie „sk rystalizow an ą k sen ofob ię od n atu ralnego u w szy stk ich lu d ó w stosu nk u do obcych, łączącego w sobie zaciek aw ien ie i n ieu fn ość” (s. 15). „U czucie obcości ła tw o p rzekształcić w n iech ęć lub n a w et n ien aw iść, o ile p ojaw ią się inne p rzesłan k i tej n ien a w iści lub też h asła tę n ien a w iść p otę­ g u ją ce” (s. 16). Jest to — jak się zdaje — p roces sto p n io w y i stop­ n iow aln y. N iech ęć do cu d zoziem szczyzn y w y stę p o w a ła w różnym n asilen iu w różn ym k on tek ście i niepodobna ok reślić tego n a sta w ie­ n ia u czu ciow ego jako szk od liw ego n iezależn ie od czasu, m ie jsc a i s y ­

tuacji.

A u torzy W ielokrotnie p rzytaczają d ow od y tej w ielozn aczn ości. I tak: uczucia- b lisk ie ksen ofob ii odnajduje Jerzy K łoczow sk i w pism ach Jana Ostroroga, sły n n ego zw olen n ik a reform X V -w ieczn ej P olski, propagatora silnej w ła d zy m onarszej i u sa m od zieln ien ia p o lity k i p ań stw a od papiestw a. E m anuel R ostw orow sk i u k azu je interesującą e w o lu cję obozu reform epoki stan isław ow sk iej od o ste n ta c y jn ej po­ zy n a europejskość do n iech ęci w ob ec „francusk ich fra czk ów ” .

rycerskim ” (s. 121), ale jak to przekonywająco pokazał Jurij Striedter (w „Zeitschrdft fur Slavische F hilologie” z ,1960 r.), ethos jego to ethos m iesz­ czański W ielbiciel talentu Szym anowica Thomas Seghet nie b ył A nglikiem (s. 371). Zaw inił tu bodajże 'niżej podpisany, który swoją niegdysiejszą rozprawkę na tem at tego szkockiego obieżyśw iata zatytułow ał A n g li k — p r z y ja c ie l S z y - m o n o w i c z a .

(3)

Z k olei Janusz Tazbir zw raca u w agę na zw iązek narastającej n ie ­ chęci do cu d zoziem szczyzn y w dobie baroku z n eg a ty w n y m sto su n ­ kiem E uropy Zachodniej do P olski. N ie w y d a je m u się jedn ak ta okoliczność n ajistotn iejsza, b ow iem pisze:

„Jeśli jednak w drugiej połow ie X VII stulecia polska m egalom ania narodowa ulegała wyraźnemu zwielokrotnieniu, a sw oisty m esjanizm spotęgowaniu, to nasuwa się m yśl, że za pomocą takiego w łaśnie opium —i to dozowanego w końskich niem al dawkach — próbowano zagłuszać coraz bardziej dający o sobie znać niepokój i narastające poczucie niższości. Ponadto m egalom ania, a jeszcze bardziej ksenofobia, stanow iła poniekąd odpowiedź na narastającą od lat «potopu» krytykę ustroju Rzeczypospolitej oraz jej obywateli, krytykę, o której istnieniu szlachta dobrze w iedziała” (s. 109).

P rocesom tym sp rzy ja ło istn ien ie trzech dogm atów w m y śli p ol­ skiej: „Spichrza (czyli Europa nas p otrzeb uje ze w zg lę d ó w gospo­ darczych), przedm urza (jesteśm y jej niezb ęd ni jako osłona m ilita r­ na) i u stroju (nasza stru k tu ra p olityczn a je st doskonała, poniew aż stan ow i p rzeciw w a gę sąsied n ich tyran ii)” (s. 112).

O dm ienne, k ry ty c zn e g ło sy p o ja w iły się w XV III w ., k ied y zdano sobie sp raw ę z ogrom u zapóżnienia. U ogóln ił te k ry ty k i S ta n isła w Staszic, którego p ogląd em k oń czy Tazbir sw ój referat: „P olska d o­ p iero w w iek u X V , cała Europa już w iek X V III k o ń czy ”. T ym że cytatem otw iera sw ój referat J erzy Jed lick i, którego am bicją jest p rezentacja polskiej m y śli p olity czn ej lat 1790— 1963 poprzez u s y ­ tu ow an ie jej w ob ec cu d zoziem szczyzn y — w ielo zn a czn ie rozum ia­ n ej. A u tor k on fron tu je z tej p ersp ek ty w y rozm aite m od ele w zrostu gospodarczego i ich id eologiczn e uzasadnienia. W yzn aw cy sarm a- tyzm u, w ciąż w ier n i dogm atow i „spichrza”, nie w id zieli potrzeby podjęcia tej p rob lem atyk i, u w ażając polską rzeczyw isto ść za daleko bardziej atrakcyjn ą od ob cych w zorów . Ich an tagoniści, zw o le n n i­ c y o św iecen io w y ch id ea łó w postępu, b y li zdania, że Polska jest w sy tu a cji k ryzysow ej i doścignąć m u si E uropę Zachodnią. Jak to jednak osiągnąć? J ed lick i zw raca u w agę na in teresu ją cy paradoks, k tóry p rzyp isu je w szy stk im narodom zacofanym gospodarczo: „kon­ sek w en cją agraryzm u je st n a p ły w cudzoziem skich rzeczy i prohi­ bicja na cud zoziem skie w zory, św iad om ym i k o n sek w en tn ym zało­ żeniem w czesn eg o ind u strializm u jest recepcja w zorów i prohibicja na rzeczy ” (s. 192). S nu jąc sw e rozw ażania fo rm u łu je autor jeszcze jeden paradoks w ła śc iw y krajom zacofanym gospodarczo: paradoks recepcji, jaką ma w tak ich krajach socjalistyczn a k ry ty k a k ap i­ talizm u form u łow ana w sp ołeczeń stw ach w ysok o rozw in iętych . N e ­ g a ty w n e e fe k ty p rocesów ind u strializacji (nędza k la sy robotniczej) sta ły się argu m entem a n ty in d u strialn ym zarów no dla k o n serw a ty ­ stów , jak i dla u top ijn ych socjalistów . Zarazem sta w a ły się im p u l­ sem d la p rzeróżn ych k oncep tów , k tórych istotą b yło w y m in ięcie te ­ go etapu rozw oju cy w iliza c ji — stąd się b rały rozm aite w arian ty słow ian ofilstw a .

(4)

W yw od y Jed lick iego bez w ą tp ien ia p osu w ają naprzód naszą w ied zę o polskiej m y śli p olityczn ej X IX w. N ie są on e w oln e jednak od m an k am en tów w ła ściw y ch w szy stk im u jęciom m o d elow ym . Od­ d zielen ie op tyk i em igracyjn ej od k rajow ej p ozw ala u jaw n ić ty lk o n iektóre a sp ek ty in teresu jącej Jed lick iego p rob lem atyk i. W ydaje się, że różn icy p om iędzy k rajem a em igracją n ie da się utożsam ić iz różnicą m ięd zy n astaw ien iem o k cyd en taln ym a etn ocen tryczn ym . S praw a b yła chyba bardziej złożona. S ytu a cja em igranta m ogła po­ głęb iać uczucia k sen ofob iczn e (dow odzi tego m .in. w in teresu ­ jącym stu d iu m Ewa M oraw ska 1). Z drugiej str o n y sy tu a cja ta u ła ­ tw ia ła k on tak ty ze środ ow isk am i rew o lu cy jn ej d em okracji E uropy Z achodniej i p ogłębiała id eę w alk i „za naszą i w a szą w o ln o ść” . E m i­ gran tow i łatw iej b yło zdobyć się na p o sta w ę k onfron tu jącą Zachód z k rajow ą rzeczyw istością niż in te lig e n to w i z W arszaw y. Ł a tw iej­ szy m iał ró w n ież kontakt z n ow ink am i ideow ym i: nieprzyp adk ow o w ła śn ie na em igracji p o w sta ły zalążki polsk iego socjalizm u (co ilu ­ strują Lidia i A dam C iołkoszow ie w sw y m Z a r y s ie d z i e j ó w so c ­

ja liz m u polskiego), na em igracji radyk alizow ało się p olskie w id zen ie

społecznej p rob lem atyk i i p olsk ie rozu m ien ie zw iązku sp ra w y naro­ dow ej z in teresem eu rop ejskiej dem okracji.

M etoda zastosow ana przez Jed lick iego n ie w y ja śn ia w ielu p rob le­ m ów , m .in. p om inięcie elem en tu geo p o lity k i u n iem o żliw ia ro zszy ­ frow an ie k oncep cji W ielop olsk iego (na co zw raca u w a gę w d ysk u sji Barbara Skarga). Trudno m i rów n ież całk o w icie p odzielić pogląd autora, że n asta w ien ie o k cyd en taln e zrodziło zasad n iczy kom p leks p olsk iej kultury: k om p leks n ieorygin aln ości, n aślad ow n ictw a. H istorię oskarżeń o „ n aślad ow n ictw ie cu d zych n au k ” po 1863 r. p rzedstaw ia Barbara Skarga. P ok azu je w sw y m refera cie jak tzw. stara prasa oskarżała p o zy ty w istó w o cu d zoziem szczyzn ę i p a rty ­ k ularyzm , c i zaś zrew an żow ali się zarzutam i p ara fiań szczy zn y i ko­ sm op olityzm u pod adresem sw y ch antagon istów . O cóż chodziło? Ś w ięto ch o w sk i zżym ał się na zain teresow an ie „starej p ra sy” tym , co się d zieje w P aryżu c z y Japonii, na jej pogoń za cu d zoziem skim i ciek aw ostkam i, n a śk u p ian ie u w a g i cz y teln ik ó w na p o lity ce m ięd zy ­ narodow ej. W iązało się to z n iedop ow iad aną (z u w a g i na cenzurę) nadzieją na w p ły w p o lity k i m ięd zyn arod ow ej na sp raw ę polską.

„Dla redaktorów «Przeglądu» — pisze Barbara Skarga — los ten był za­ leżny w yłącznie od spraw wew nętrznych, krajowych, od tej hodowli jed w ab ­ ników raczej aniżeli bitew nych zmagań. W gruncie rzeczy zatem nie o cudzo­ ziem szczyznę i parafiańisizczyznę dyskutantom chodziło, lecz o dwa różne pro­ gram y polityczne, opierające się na dwu różnych koncepcjach procesu h isto­ rycznego” (s. 280).

1 5 7 R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B IO R Y

1 E. Morawska: Potępieńcze sw ary. O polskiej „ksenofobii o b ro to w e j”. „Znak” nr 225, s. 247—287.

(5)

R O Z T R Z Ą S A N IA I R O Z B IO R Y 158

D laczego zarzut k osm opolityzm u b y ł tak często u ży w a n y n a łam ach pracy i tak sk w ap liw ie p o d ch w y ty w a n y p rzez rzeszę czy teln iczą? W zgodzie z zasadniczym tokiem w y w o d ó w au tork i m y ślę tak oto: społeczność zagrożona w sw y m n arod ow ym b y cie coraz bardziej izo­ low ała się od tego, co pozaplem ienne, b y p rzechow ać sw ą odręb­ ność w m ow ie, m y śli i obyczaju. Ideę P olsk i w ielon arod ow ej p rze­ chow ać m o g ły e lity (tak w kraju, jak i na em igracji), n atom iast w co ­ d zien nym b ytow an iu u stęp ow ać m usiała ta idea k u lty w o w a n iu te ­ go, co sw o jsk ie dla P olak ów i odrębne dla obcych (n iezależn ie od tego, czy ty m obcym b ył R osjanin, Rusin czy Żyd). N e g a ty w n e sk utki tego n ieuchronnego procesu b y ły oczyw iste.

P roblem ten, problem w ie lo - czy m onoetniczn ości n arodu p olsk iego pojaw ia się w ielok rotn ie w tej książce. Zofia S tefa n o w sk a podkre­ śla w sw y m referacie jednoznaczną aprobatę M ickiew icza dla w ie lo ­ etnicznego k ształtu naszego narodu. P olsk ie opinie na ten tem at są przedm iotem kom unikatu T adeusza Ł epkow śkiego, k tóry w d y sk u ­ sji zw rócił u w agę na rzecz fundam entalną: „naród p olsk i nie sty k a się bezpośrednio z narodem ro sy jsk im ”, sąsiadu je natom iast z na­ rodami: ukraińskim , litew sk im i białoruskim . N iec h ę tn ie p rzy jm o­ w ała ten fa k t do w iadom ości polska opinia, co w p ły w a ło na d y n a - m izację k on flik tó w i u n iem ożliw iało p orozu m ien ie P olak ów z ich w sch od n im i sąsiadam i. Ten brak porozum ienia — obok czyn n ik ów o b ie k ty w n y ch — przekreślił m ożliw ość k ontyn u acji P olsk i w ie lo ­ narodow ej. Idea tak iej P olsk i n ie straciła jednak sw y ch fu n k cji k ultu rotw órczych . Zabierając głos w d ysk u sji Zofia S tefan o w sk a w y ­ pow ied ziała tak i oto pogląd: „dom inujący w n a szych czasach id eał p aństw a jednonarodow ego w y d a je m i się ideałem nieco w ą tp li­ w y m ”. J est to opinia analogiczna do sform ułow an ego 30 lat w c z e ­ śn iej sądu K saw erego P ru szyń sk iego, k tó ry p isa ł ch arak teryzu jąc sw o je w yob ra żen ie o polskości:

„(...) gdyby nam powiedziano, że nasza ojczyzna jest jednolita narodowo, ob­ siada dorzecze Wiisły od Karpat do morza, że nie ma w niej m iejsca ani dla ruskich chłopów, ani dla oerkwi, ani dla starej Szom steinowej, to byśm y się zapewne zdziwili najwięcej, my, którzyśmy jednak w yrośli jeszcze, ostat­ ni zapewne Polacy, w św iecie idei powstania styczniowego, P olsk i-L itw y- Husi, którym opowiadano, że przedstaw iciele w szystkich trzech wyznań kro­ czyli na przedpowstaruiowym pogrzebie pięciu poległych... Św iaty nowe, k la ­ sy idące, będą zawsze miały setki sposobności do opisania sw oich kolebek. Mój — nie. A jednak isądzę, że w miarę w yżyw ania się nacjonalistycznych szałów ludzkości (...) myśl młodych Polaków podążać będzie, rad szukając, ku owej dalekiej i niedalekiej przeszłości. Będzie starała się odkryć z gru ­ zów i w ykopalisk historii, jak wzniesiono gmach tak w ielki, który dał ty le w ieków spokoju i tylu pokoleniom zapew nił wolność?” 2.

2 K. Pruszyński: Na czarnym szlaku. W: W ybór pism publicystycznych. Tom II. Kraków 1966 W ydawnictwo Literackie, s. 54— 56.

(6)

Tak Zofia S tefanow sk a, jak i K sa w ery P ru szyń sk i d otk n ęli nader w ażn ego problem u. W ychodząc poza op is h istoryczn ych zaszłości p od jęli w y siłe k spojrzenia n a m on o- i w ielo etn iczn o ść jak n a spo­ sob y w artościow an ia — p rzeszłości i teraźn iejszości — a ta k że jak na tech n ik ę m y ślen ia o procesach sp ołeczn ych i id eotw órczych . W ty m sen sie są to p rob lem y w ciąż aktualne, żyjące bez porów na­ nia dłużej n iż sytu a cje sp ołeczn e, k tóre je zrodziły. Co jest w a rto­ ścią w ed u kacji narodow ej, czy lech ick a rdzenność je st bardziej w artościotw órcza od sy n tez y w ie lu kultur? C zy naród m a b y ć jedn o­ lity m polem , czy w ielob arw n ą łąką? O to n iek tóre z p ytań w ciąż fu n k cjon u jących . Rozważa tę sp raw ę także Jan Józef L ipski, autor szk icu o recep cji i poezji K asprow icza, a w ła ściw ie o w y siłk a ch en ­ decji, b y u czyn ić z autora H y m n ó w program ow ego p oetę p olsk iego n acjonalizm u i odnaleźć w je g o u tw orach czystą rasow o i narodowo rdzenność. U kazując ca ły b ezsen s tych zab iegów — z pozoru k ry­ tyczn oliterack ich , a w isto cie p olity czn y ch — opow iada się Lipski, tak jak au torzy w szy stk ich in n y ch referatów , po stronie ideału p o l­ sk ości toleran cyjn ej, w ielo k u ltu ro w ej, w ielob arw n ej...

Jest ta książka lek tu rą krzepiącą, dow odzi bow iem , iż in telig en cja p olska św iad om a b yła grożących k u ltu rze narodow ej n ieb ezp ie­ cz eń stw i sygn alizu jąc je sp ełn iała sw oją p ow inność m oralną i za­ w od ow ą. T rafna diagnoza je st d oniosłym elem en tem sk utecznej te ­ rapii. W szelak o całk ow ita solidarność z p ięk n y m m arzen iem o P o l­ sce toleran cyjn ej i w ielo b arw n ej n ie sto i w sprzeczności z do­ strzeżen iem istotn ego braku S w o js k o śc i i c u d z o z i e m s z c z y z n y . Cho­ dzi m i o drugi czło n ty tu łu . D la w y ja śn ien ia sw ojej m y śli przytoczę u w agę P aw ła H ertza z jego k siążki Ł a d i nieład:

„Zdaje mi się w każdym razie — pisał Hertz — że żadna nowoczesność nie może polegać na im porcie form i treści. Muszą one w ytw orzyć się tu ­ taj, zgodnie z miarą naszych tradycji. Najbardziej rewolucyjne, jeśli chce­ cie, są te zjaw iska w kulturze, które powstają w sposób organiczny. W szystkie inne są nietrwałe, a w ięc nie mają szansy działania” (s. 276).

J eśli n a w et u zn am y, że H ertza n iepok oi w y łą czn ie m ałp ow an ie Za­ chodu, je śli nam n aw et n iepok ojącą się w y d a jednostronność jego n iepok ojów , to n ie zm ieni to przecież isto ty opisanego przezeń scho­ rzenia. R ozłożenie ak cen tów w S w o jsk o śc i i cu d g o z ie m szc z y źn ie jest dla m n ie zrozum iałe. A le w y strzeg a ć się n a leży sytu acji, w której p rzeciw k sen ofob ii będą przestrzegali jedni, a p rzeciw organ izo­ w an iu p olsk iego życia u m y sło w eg o w ok ół g iełd p arysk ich — d ru ­ dzy. J est to b ow iem początek tragicznego rozszczepienia tak p rze­ k on yw ająco opisanego w om aw ianej książce. W ty m k on tek ście na p rzyp om n ien ie zasłu gu je u w aga autora P r y w a t n y c h o b o w ią zk ó w . W liście do p rzyjaciela p isał on: „ U św iad om iłem sobie jak siln ie je­ stem antyzachodni i jak bardzo d zisiejsze zad an ie przypom ina w alk ę Obozu R eform w X V III w iek u na dw a fr o n ty — p rzeciw k o sar- m aty zm ow i i p rzeciw k o m ałp ow an iu p arysk ich w y k w in tó w ” .

(7)

S ch orzeniem n ie je st w ięc tylk o — jak ch ce Jed lick i — k o m p lek s n aślad ow n ictw a, ale i n aśladow anie (tak W schodu, jak Zachodu). Skąd się bierze te n k u lt cudzoziem szczyzny? K ied y naród je st p o ­ zbaw iony au ten tyczn ego życia, to n atu raln ym dążeniem in te lig e n c ji je st w y d ob y cie się z k le szcz y zaścianka. P o d jęcie p ro b lem atyk i eu ro­ p ejsk iej, k tóra je st przecież zaw sze w jakim ś stopniu p rob lem atyk ą polską, dokon u je się w te d y n ie poprzez u n iw ersa liza cję w ła sn eg o dośw iadczenia, ale poprzez sztu czn e p rzenoszen ie ob cych d y le m a ­ tów i prob lem atów na od m ien n y grunt, zu p ełn ie do te g o n ie p rzy sta ­ jący. N astęp u je sw o iste odw rócenie: rzeczy w istość polska zaczyna b yć w id zian a z p ersp ek ty w y in n ych sto lic eu rop ejskich (przypo­ m n ijm y opinię prof. M anteuffla, który prace p olsk ich h isto ry k ó w określił jako pisane przez cudzoziem ców , w dodatku n ie ży cz liw y ch ). K on sek w en cją tego odw rócenia jest z jednej stro n y p la giato w y ch a ­ rakter d zieł k ultu ry, a z drugiej oderw anie od zaplecza, w yo b cow an ie e lity in telek tu a ln ej z w ła sn eg o narodu, jej rezygn acja z n a tu ra l­ nej fu n k cji organizatora św iad om ości zbiorow ej. Z k o lei sk u tk iem tego w yob cow an ia b yw a n iech ęć do rod zim ych — rzekom o p row in ­ cjon aln ych — p rob lem ów (tak jakby p row in cjon alizm tożsam y b y ł z szerokością geograficzną, a n ie oznaczał po p rostu typ u m y ślen ia tak sam o ob ecn ego w K ielcach, jak w G renoble). I w ten sposób p o­ w sta je zaścianek a rebours, gdzie przeżuw a się papkę z parysk ich k aw iarni i gazet oraz gdzie nazw an ie po im ien iu teg o stanu rzeczy w y w o łu je zaw sze oskarżenia o w steczn ictw o i k onserw atyzm . Słow em : czekam na sesję p ośw ięcon ą om ów ieniu schorzenia cudzo­ ziem szczyzn y. A le b yłb ym p rzecież n ieszczery, gd y b y m n ie napisał, że bardziej lękam się ksenofobii...

A n drze j Jagodziński

R O Z T R Z Ą S A N IA I R O Z B IO R Y J g Q

Slawizm i slawistyka

Endre Angyal: Ś w iat słowiańskiego baroku. Przełożył Jerzy Prokopiuk. Słow o wstępne: Jadwiga Sokołow ­ ska. W arszawa 1972 PIW, ss. 498+2 nlb.

W roku 19(61 w L ipsku ukazała się książka w ę ­ giersk iego u czon ego Endre A n g yala za ty tu ło w a n a Die slaw isc h e B a ­

r o c k w e ll. K siążka zysk ała życzliw ą o p in ię w śród sla w istó w , k tórych

uradow ało obszerne i >ze sw ad ą n apisan e d zieło ukazujące bogactw o k u ltu ry słow iań sk iej w iek u X V II, k u ltu ry często nie, dość znanej z racji barier języ k ow y ch . S a m iśm y sob ie trochę w in n i — za m ało p u b lik u jem y w język ach k on gresow ych . I g d y nas w y ręcza w tym cudzoziem iec, do tego z n iesłow iań sk iego narodu, czu jem y głęboką w d zięczn ość. W dzięczność n ie jest jednak dobrym doradcą, szczeg ó l­ nie w ocenach n auk ow ych.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dzięki rozgłosowi i uznaniu, jakie już w czasie pierwszej warszaw­ skiej wystawy zdobyli sobie twórcy zrzeszeni w WTAP, Towarzystwo stało się nie tylko

ku to ja na 469 stronic druku popc'ni’cni ih kilka (wskazałem je na początku obecnej repliki), a tymczasem krytyka licząca 4 i pół str.. posiada też kilka błędów. Oto wykaz

Ponad ogniskiem i wokół niego, w warstwie wierzchniej czarnoziemu, znalazłem mnóstwo narzędzi krzemiennych łupanych, nieco wyrobów z kości, dużo skorup od naczyń

Udzia³ wirusa brodawczaka ludzkiego HPV w etiopatogenezie nowotworów g³owy i szyi The role of human papillomavirus HPV in etiopathogenesis of head and neck squamous cell carcinoma

Takiej natomiast wspólnoty – coinonia nie można nawet sobie wyobrazić bez tego kryterium, jakim jest Prawda – najgłęb- sza prawda o człowieku, który realizuje się we

Sądzę przy tym, że popularyzacja historii naszych salin wśród szerokiego 'kręgu czytelników musi opierać się na dobrej znajo­ mości przyrodniczych własności

W modelo- waniu wektorowo-autoregresyjnym w przeciwieństwie do modeli strukturalnych nie zakłada się podziału na zmienne endo- i egzogeniczne oraz nie trzeba martwić się

• określenia górnych stawek opłat ponoszonych przez właścicieli nieruchomości, którzy pozbywają się z terenu nieruchomości nieczystości ciekłych oraz