• Nie Znaleziono Wyników

Poemat epicedialny Mikołaja Fatowicza "Odmiana żalu w pociechę synowi" - w rocznicę śmierci księcia Janusza Wiśniowieckiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Poemat epicedialny Mikołaja Fatowicza "Odmiana żalu w pociechę synowi" - w rocznicę śmierci księcia Janusza Wiśniowieckiego"

Copied!
44
0
0

Pełen tekst

(1)

Michał Kuran

Poemat epicedialny Mikołaja

Fatowicza "Odmiana żalu w pociechę

synowi" - w rocznicę śmierci księcia

Janusza Wiśniowieckiego

Acta Universitatis Lodziensis. Folia Litteraria Polonica 8, 37-79

(2)

FO L IA L IT T E R A R IA P O L O N IC A 8, 2006

M ic h a l K u ra n

P O E M A T E P IC E D IA L N Y M IK O Ł A JA F A T O W IC Z A O D M IA N A Ż A L U

W P O C IE C H Ę S Y N O W I - W R O C Z N IC Ę Ś M IE R C I

K S IĘ C IA JA N U S Z A W IŚ N IO W IE C K IE G O

W szystko, co żyje, powstaje z tego, co nie żyje

(P laton, Fedon, 7 7C -D )

U ro d zo n y w 1598 r. książę Janusz W iśniow iecki był najstarszym synem K o n stan teg o W iśniow ieckiego (1564-1641), w ojew ody bełskiego, następnie ruskiego, i A n n y z Z ahorow skich. M iał cztery siostry, dw ie rodzone, M a ­ riannę i H elenę, dw ie przyrodnie, Teofilę i A n n ę (M a ria n n a zo stała żoną Ja k u b a Sobieskiego) o raz dw óch przyrodnich braci, Jerzego i A le k sa n d ra 1. U zyskaw szy w ykształcenie w k raju , najpewniej w ro k u 1613 w yruszył książę w sw ą pierw szą edukacyjną p o d ró ż zagraniczną. Ja k u b Sobieski o d notow ał jego obecność w W iedniu2 latem tegoż ro k u 3. K olejne etapy podróży to G raz, Padw a, W enecja (tu oglądał słynny arsenał oraz Bibliotekę św. M arka), Trew ir, W ero n a, M u ra ń i wreszcie P arm a, w której zatrzym ał się n a dłużej4. Z a granicą przebyw ał w latach 1614—1618. W ykształcenie zdobyw ał właśnie w P arm ie5, w pisał się p o n a d to do ksiąg im m atrykulacyjnych uniw ersytetów w Padw ie (1614) i w Bolonii (1618)6. Po pow rocie do k raju w ziął udział

1 K . N i e s i e c k i , H erbarz polski, t. 9, W ilno 1842, s. 358-359.

2 O roli W iednia ja k o o środka elitarnych studiów młodzieży m agnackiej zob. H . B a r y c z , Z dziejów polskich wędrówek naukowych za granicę, W rocław 1969, s. 97-100.

3 J. S o b i e s k i , Peregrynacja po Europie [1607-1613] i Droga do Baden [1638], oprać. J. D ługosz, W rocław 1991, s. 217: „Zostawiłem tam zacnych p a n ią t w W idniu, ja k o to: JM P an a M ikołaja O stro ro g a wojewodzica poznańskiego, panów Sieniawskich trzech, książęcia Janusza W iśniowieckiego, k tó ry był potem koniuszym koronnym , p anów G rudzińskich, wojewodziców raw skich i inszych wiele” .

4 Por. S. T w a r d o w s k i , Książę Wiśniowiecki Janusz, Leszno 1646, s. 10-11. 5 Ibidem , s. 12.

6 Z ob. Archiwum nacji polskiej w Uniwersytecie Padewskim, t. 1: M e tryk a nacji polskiej

w Uniwersytecie Padewskim (1592-1745), przyg. H . Barycz, indeks osób oprać. K . Targosz,

W rocław 1971, s. 417.

(3)

38 M ichał K u ran

w sejmie, k tó ry ro zpoczął o b rad y w W arszaw ie 22 stycznia 1619 r.7, jak o przedstaw iciel w ojew ództw a łuckiego. K ilk a la t później, w latach 1624-1625, znów był zagranicą. O dwiedził m .in. Paryż, M a d ry t i B arcelonę, w drodze pow rotnej sp o tk a ł się z królewiczem W ładysław em podążającym d o Rzym u. W k ra ju pełnił funkcje starosty krzem ienieckiego, koniuszego koronnego, zaś p od koniec życia k ró l W ładysław IV przekazał m u buław ę hetm ana polnego k o ro n n eg o , ale książę nie zdołał podjąć ju ż now ych obow iązków . Jan u sz W iśniow iecki b rał udział w w ojnie chocim skiej (1621) u b o k u kró le­ wicza W ładysław a, w ystąpił podczas zbrojnej dem onstracji przeciw Szwedom w ro k u 1626, walczył przez pew ien czas p o d Sm oleńskiem w 1633 г., by u dać się przed zakończeniem kam panii n a południe R zeczypospolitej w celu w sparcia h e tm a n a Stanisław a K oniecpolskiego, zm agającego się w okolicach K am ień c a P odolskiego z A bazy paszą. R o k później znalazł się w wielkiej arm ii w ystaw ionej przeciw w ojskom su łtan a M u ra d a IV. Jeszcze przed Jerem im W iśniow ieckim zasłynął ja k o o b ro ń ca południow o-w schodnich gra­ nic R zeczypospolitej8. Pełnił też funkcję p osła na sejmie elekcyjnym , podczas k tórego reprezentow ał w obec stanów k an d y d a tu rę królew icza W ładysław a. O żenił się w ro k u 1627 z E ugenią K a ta rz y n ą Tyszkiew iczów ną, có rk ą w ojew ody trockiego, następnie wileńskiego, Jan u sza Tyszkiew icza, w dow ą po Jan ie R a k o w sk im 9, z k tó r ą m ia ł dw óch synów , D y m itra Jerzego (1631-1683) i K o n stan teg o K rzysztofa (1633-1686) o raz córki. K siążę zm arł, m ając 38 lat, 9 listo p ad a 1636 r. w W iśniowcu. P ochow any został w now o zbudow anym kościele ojców bernardynów w Z b arażu . Jego pogrzeb nastąpił 13 styczna 1637 r. i był pierw szą uroczystością, ja k a o d b y ła się w tam tejszej św iątyni10.

T e d a n e biograficzne przyw ołano, by p okazać, że Jan u sz W iśniow iecki był adresatem godnym w szechstronnej pochw ały, zasłużonym o b ro ń cą oj­ czyzny, odnoszącym sukcesy uczestnikiem życia politycznego, że lam ent po jego śm ierci, p o d y k to w an y stra tą m ęża i ojca był w pełni uzasadniony, nie stanow ił zaś li tylko w yrazu panegirycznej przesady.

Śmierć księcia upam iętniło czterech tw órców : o. B o n aw en tu ra C zarliński w kazaniu pogrzebow ym W izerunek książęcia katolickiego, ks. Stefan Giżycki w k azan iu w ygłoszonym w rocznicę śm ierci m a g n a ta pt. M itra honor praw ­

dziwego książęcia..., a także uczony i p o eta, M ikołaj F atow icz, a u to r Głosu

7 H . W i s n e r , Władysław ГУ Waza, W rocław 1995, s. 26.

8 L. P o d h o r o d e c k i , Stanisław Koniecpolski ok. 1592-1646, W arszaw a 1978, s. 280-294. 9 Z ob. A . S. R a d z i w i ł ł , Pam iętnik o dziejach w Polsce, t. 2: 1637-1646, przeł. i oprać. A . Przyboś, R . Żelewski, W arszaw a 1980, s. 314; R. R y b a , ,.Książę W iśniowiecki Janusz"

Sam uela Twardowskiego na tle bohaterskiej epiki biograficznej siedemnastego wieku, K atow ice

2000, s. 99.

10 J. K a c h e l O F M , Dzieje kościoła i klasztoru ojców bernardynów w Zbarażu (1628-1946), K alw aria Z ebrzydow ska 2001.

(4)

lamentującego, ogłoszonego dla w spom nienia zgonu księcia, oraz rocznicowej Odmiany żalu tv pociechę synowi. Z espół d o p ełn ia epos biograficzny Książę W iśniowiecki Janusz p ió ra Sam uela T w ardow skiego11. W szystkie w ym ienione

u tw ory ukazały się d ru k iem 12.

Stanow iąca przedm iot obecnego om ów ienia Odmiana żalu... to niewielkich rozm iarów p o e m a t epicedialny (liczy 320 w ersów ) pisany o k taw ą z rym am i abababcc. U tw ó r został w ydany w 1638 r. w K rak o w ie u F ranciszka Cezarego (fo rm at 4°). B roszura liczy 2 arkusze, czyli 8 k a rt. N a karcie tytułow ej verso znajduje się herb W iśniow ieckich o raz wiersz stanow iący okolicznościow y k o m en tarz do sym boliki heraldycznej, k tó ry n ap isan o trzy- nastozgłoskow cem z rym am i aa, bb itd.

U w agę zw raca budow a poem atu. Składa się o n z kilk u zebranych razem w ypowiedzi poety skierow anych do dw óch adresatów - najpierw m ow a k o m ploracyjna do Eugenii K atarzy n y , p o tem po ch w ała czynów zm arłego w obec m łodego D y m itra {laudatio). Słowa te p o ch o d zą od F atow icza, to on zw raca się w pierwszej kolejności do adresatów . D o p iero w końcow ej części (iconsolatio) przyw ołuje inne autorytety spoza św iata (prozopopeja), operując barw nym sztafażem m itologicznym , k tó ry w p lata d o chrześcijańskiej wizji Boga, w ładcy wszechrzeczy, szukał u Stw órcy inform acji o przyszłych losach m łodzieńca. Celem jest uw iarygodnienie w yw odu, podniesienie jeg o rangi. W tle istnieją, nie zabierając głosu, inne jeszcze postaci upersonifikow ane: Sława, F o rtu n a i bogow ie św iata m itologicznego. K oncepcja całości została o p a rta n a „teo lo g ii” neoplatońskiej, w myśl p rzek o n ań M arsilia Ficina, który pojm ow ał filozofię p lato ń sk ą ja k o n au k ę o bóstw ie, „p o zo stającą w pełnej h arm o n ii z chrystianizm em ” 13.

Odmiana żalu... to epicedium , ja k ujął rzecz Juliusz C aesar Scaliger

w Poetices libri septem w trzeciej księdze dzieła, anniversarium, czyli doroczne, w rocznicę śm ierci14. A u to r odw ołał się do stru k tu ry epicedium . Pierwsze dwie oktaw y pełnią funkcję exordium. F atow icz, naw iązując do w ydarzeń sprzed ro k u , n a pierwszy plan w ysunął boleść, k tó ra trw ała w sercu, m im o upływ u czasu. Ból w człowieku pozostał, choć dni odsunęły w czasie d oznaną tragedię i pozornie uleczyły ranę. P o eta podjął zatem dyskusję z wyznawanym przez renesansow ych zw olenników stoicyzm u przekonaniem , że czas leczy

11 S. T w a r d o w s k i , op. cii.

12 Zob. M . K u г a n , Utwory funeratne ku czci księcia Janusza Wiśniowieckiego (Czarliński, Giżycki, Fatow icz). U genezy eposu biograficznego Samuela Twardowskiego, „N ap is” 2003,

s. 47-78.

13 T . K l a n i c z a y , N eoplatońska filo zo fia piękna i miłości w literaturze renesansowej, [w:] i d e m , Renesans. M anieryzm . Barok, wyb. i posłowie J. Śląski, przeł. E. Cygielska, W arszaw a 1986, s. 68.

14 Zob. S. Z a b ł o c k i , Epitafium, [w:] Słownik literatury staropolskiej, red. T. M ichałow ska i in., W rocław 1998, s. 216.

(5)

40 M ichał K u ran

ra n y 15. P o su n ął się tym sam ym dalej niż Ja n K o ch an o w sk i w Trenach. T w ó rca czarnoleski odrzucił apatię, czyli beznam iętność, ja k a pow inna ch arak tery zo w ać w yznawcę tej filozofii. D opuścił ujaw nienie uczuć (afek­ tó w )16 w postaci żalu po stracie ukochanej osoby, uznając to przeżycie za słuszny żal. W trenie X IX znalazł jed n ak d ro g ę p o w ro tu do harm onii w ew nętrznej dzięki sile czasu, który przynosi zapom nienie, tym sam ym uzdraw iając serce („C zas d o k tó r k ażdem u”) 11. F ato w icz nie uznaw ał u zd ra­ wiającej roli czasu, choć dostrzegł jego kojące działanie. B ólu nie d a się uśpić, poniew aż nie m o żn a uleczyć ran y , k tó ra żalem przejm uje serce. P ojm ow ał żal ja k o więzy krępujące człow ieka nieodw racalnie. W ielkość bólu zależy od ro zm iarów rany. Im bardziej bolesna, im głębsza jest ran a, tym ból trw a dłużej, jest dotkliw szy, nie m o żn a się go pozbyć, gdyż je st n atrętny, ja k m ól. P o d o b n ie ja k m ól ubranie, ból niszczy w nętrze człow ieka - dow odził Fatow icz. P o eta podkreślił uniw ersalność tych doznań. Z ró w n u ją one ludzi b o gatych i biednych, stanow ią w spólny m ianow nik człow ieczeństw a. W m yśl p rzek o n ań n eoplatońskich, śm ierć ukochanego człow ieka p ow oduje nieod­ w racalne zm iany w m ikrośw iecie, zorganizow anym n a w zór kosm icznego m ak ro św iata . W m ałżeństw ie m ą ż jest słońcem , a żo n a księżycem 18. Jeśli u m iera m ąż, gaśnie słońce, zniszczeniu ulega p o rząd ek ow ego m ikrośw iata, k tó ry opanow uje ciem ność19. W tych ciem nościach p o zo staw ała K a ta rz y n a E ugenia. Stąd ta k silna polem ika z koncepcjam i stoickim i.

R ozw ażania F ato w icza o naturze bólu, m ające c h a ra k te r filozoficzny, stanow ią w stępne założenie poem atu. P o eta sta ra ł się n a d a ć doznaniom zbolałej duszy ludzkiej c h arak ter uniw ersalny. W rocznicę śm ierci Jan u sza W iśniow ieckiego przypom inał najpierw o bezow ocności ludzkich zm agań

15 Por. też: T. B a n a s i o w a, Konsolacyjne i laudacyjne wiersze żałobne autorów polskich

z pienvszej połow y X V I I wieku - wybrane zagadnienia z zakresu genologii i topiki, „ N ap is”

2003, s. 37. A u to rk a zapewnia, że Scaliger zalecał wręcz posługiwanie się m yślami zapożyczonymi od filozofów.

16 Por. W . T a t a r k i e w i c z , Historia filozofii, t. 1: Filozofia starożytna i średniowieczna, W arszaw a 1990, s. 134.

17 J. K o c h a n o w s k i , Treny, oprać. J. Pelc, wyd. 16 p o p r., B N I 1, W rocław 1997, s. 48. 18 „Ju ż Em pedokles m ówi o ostrych strzałach H eliosa, w przeciwieństwie d o łagodnego, przyjem nego św iatła Selene. O n a przechw ytuje palące prom ienie słońca i złagodzone przekazuje dalej. N ie m a własnego światła, co już, choć z niejaką niepewnością, stwierdzali starożytni, lecz w kobiecym od d an iu przyjm uje je od H eliosa, aby uczynić je p ło d n y m ” . D . F o rstn er OSB,

Św iat sym boliki chrześcijańskiej, przet. i oprać. W. Zakrzew ska, P. Pachciarek, R. Turzyński,

W arszaw a 1990, s. 97.

19 Z ob. B. O t w i n o w s k a , E. S a r n o w s k a - T e m e r i u s z , Platonizm , [w:] Słownik

literatury staropolskiej, red. T . M ichałow ska i in., W rocław 1998, s. 663; por. P. S t ę p i e ń , ,,N a niebie wszystkie rzeczy dobrze są zrządzone” — harmonia wszechświata a mikrokosmos fo lw a rku . O ,.Żeńcach” Szym ona Szym onowica i ich związkach z m yślą neoplatońską, [w:] Inspiracje platońskie literatury staropolskiej, red. A. N ow icka-Jeżow a, P. Stępień, W arszaw a

(6)

z bólem i żalem , by odm alow ać stan du ch a rodziny zm arłego, odm alow ać wyniszczenie w nętrza, spustoszenie, ja k ie spow odow ała śm ierć.

R o zp o czy n ając com ploratio (w. 17), F ato w icz zw rócił się w p ro st do księżnej Eugenii K atarzy n y , wdowy po księciu Januszu. Stało się tak , m im o że podanym w tytule adresatem utw oru był syn zm arłego, siedm ioletni książę D y m itr W iśniow iecki. W form ie m ow y skierow anej bezpośrednio do córki w ojew ody w ileńskiego Fatow icz przystąpił do opisu stan u jej ducha. Była to m ow a o charak terze doradczym (genus deliberativum). J a k o żo n a zm arłego (sym bolizow ało go w systemie neoplatońskim słońce) u o sab iała E ugenia K a ta rz y n a księżyc. Z w iązek pom iędzy planetam i określił M arsilio Ficino w Liber de Sole, gdzie napisał: „Słońce to król, K siężyc zaś, będący jego i siostrą, i m ałżo n k ą, to królow a niebios” 20, d o d a ł p o n a d to w traktacie

0 miłości, „iż m oże być o n a «zw ana nieustającą, w ieczną w ięzią i spójnią

św iata, nieruchom ym filarem jego części i całości i m ocnym fundam entem całej stru k tu ry » ” 21. Z atem m iłość m ałżonków - Słońca i K siężyca - tw orzą­ cych m ik ro św iat więzi w arunkujących szczęśliwą egzystencję d o m u W iś- niow ieckich została brutalnie rozerw ana. K siężyc u tracił źródło ożywczego św iatła. E ugenia K a ta rz y n a p o zo stała ze sw ą m iłością w ciemnej pustce p o za egzystencją.

Fatow icz podkreślił okrucieństw o Parek, k tó re nie chciały przeciąć ró w ­ nież nici jej żyw ota, by po siad ać pew ność cierpienia. Przełożył tym sam ym zasadę sfo rm u ło w an ą ja k o teorię etyczną, a przedstaw ioną we w stępie, na k on k retn y przypadek. R olę czasu, k tó ry m a przynosić ukojenie, postrzegał negatyw nie. M ik ro św iat został bezpow rotnie zburzony, zerw aniu uległy d o ­ tychczasowe relacje łączące m ałżonków , m iłość straciła swój fizyczny w ymiar. Czas nie m ó g ł uleczyć bólu pow stałego w skutek zgaśnięcia centrum wszech­ św iata, n a k tó re zo rien to w an a była cała n atu ra. Czas daw ał jedynie złudne uspokojenie, serce człow ieka było jed n ak ja k m orze zm ęczone burzą. P o z o r­ nie d o zn ało spokoju, ale w ystarczyłoby najm niejsze przypom nienie bliskiej osoby, by żal i ból pow róciły ze zw iększoną siłą, by pow róciło rozchw ianie em ocjonalne, by n a sta ła burza w ew nętrzna targ ająca duszę. Porów nanie serca księżnej do uspokojonego pozornie m o rza p o burzy (w. 25-32) stanow i w prow adzenie do przypom nienia dośw iadczeń sprzed ro k u , kiedy to oczy Eugenii K a ta rz y n y patrzyły n a śm ierć m ęża (w. 33-40). P o eta odśw ieżał w pam ięci dośw iadczenie opustoszałego dom u, w którym w szystko p rzypo­ m inało zm arłego, w któ ry m pan o w ała atm osfera w szechogarniających żalu 1 sm utku. Jego wizja („Ciężkie to fale były sercu T w em u, / G dy kąty w szytkie żaliły dotkliw ym / Płaczem ” i ponow nie dalej: „ Z każdego k ą ta wielki żal zejm uje / N ow e do płaczu w idoki znajduje” - w. 63-64) wizja

20 Cyt. za: P. S t ę p i e ń , op. cit., s. 181. 21 Ibidem, s. 182.

(7)

42 M ichał K u ran

budzenia w spom nień poprzez oglądanie przedm iotów zw iązanych ze zm arłym p rzy p o m in a koncepcję sform ułow aną w Fedonie P lato n a: „T y wiesz, że człow iek zakochany, kiedy zobaczy lirę albo płaszcz, albo coś innego, czego zw ykł używ ać jego kochanek, doznaje takiego stanu: po zn ał lirę, a w myśli m u staje p o sta ć chłopca, d o którego lira należy: to jest przypom nienie” 22. T ak że w dow ie opustoszały zam ek, w szystkie m iejsca przypom inały zm arłego przyjaciela - m ęża23. P o eta wzywał la ta i godziny, by złagodziły boleść - zatem liczył m im o w szystko na uzdraw iające działanie czasu24-. Zapew niał je d n a k , że trag ed ia pozostaw iła trw ałe ślady w sercach, choć nie była obecna bezpośrednio przed oczym a uczestników . P o k azan ie w ielkości bó lu i rozleg­ łości porażki życiowej, jakiej doznała w dow a, w yrastają z filozofii neoplatoń- skiej, z jej koncepcji postrzegania człowieka. O to odszedł ten, który posiadał zdolność autoprzekształcania, zdolność u d o sk o n alan ia św iata. Był „ziem skim bogiem ” , obd arzo n y m dużym zapasem energii życiowej. Zginęło centrum m ik ro św iata25, zgasło słońce d o m u W iśniow ieckich, zniszczeniu uległa n a tu ­ ra ln a h arm o n ia, to żsam a z doskonałym kosm icznym ładem . W koncepcji n eoplatońskiej to człowiek był ośrodkiem , w okół k tó reg o organizow ało się życie. T ym w iększa jest stra ta , gdy zabrakło owego cen tru m , gdy zgasło jego słońce. P o w stała p u stk a, której nie było czym zapełnić. P o zo stał tylko

duch, p n eu m a („d u sza św iata” - spiritus mundi).

O roli d o b reg o zw ierzchnika (króla i książęcia) w świecie i jeg o zw iązku z Bogiem ta k m .in. pisał Ł ukasz G órnicki w swoim Dworzaninie (słowa p a n a W apow skiego):

A tak ja k o n a niebie słońce, miesiąc i ine gwiazdy p o kazują światu ja k o w źwierciedle jakieś podobieństw o a w yobrażenie Boże, ta k tu n a ziemi dobrze podobniejszy k o n trafet je st wszech­ m ocnego B oga owi cnotliwi książęta abo królowie, którzy się go b o ją i m iłują a k tórzy o ną jego p o ch o d n ią sprawiedliwości ludziom świecą, przy k tórych je st cień jak iś niebieskiej m ądrości” 26.

P o e ta sta ra ł się po k azać Jan u sza W iśniow ieckiego w łaśnie w roli sp ra ­ wiedliwego, cnotliw ego nam iestnika Boga n a ziemi, g w a ra n ta ład u w m ik ro - świecie. Rzeczywistość okazała się jed n ak trudniejsza niż założenia. H arm o n ia uległa destrukcji.

22 P l a t o n , Fedon, [w:] i d e m , Dialogi, przeł. W . W itwicki, wyb. i oprać. A. Lam , W arszaw a 1993, s. 245 (73 D ).

23 N azyw anie m ałżonka przyjacielem m a nobilitow ać związek księżnej i księcia oraz ich uczucia. S tarożytni G recy opiewali bowiem w literaturze tylko m iłość pom iędzy osobam i tej samej płci. Fatow icz nobilituje Eugenię K atarzynę, określając intelektualne relacje w tym m ałżeństw ie ja k o przyjaźń, k tó ra oznacza rów ność. K siężna po śmierci m ęża kontynuow ała tradycję m ecenatu artystycznego n a dw orze Wiśniowieckich, być m oże to stanow i przyczynę jej nobilitacji w oczach uczonego poety.

24 Por. P l a t o n , Timajos, [w:] i d e m , Dialogi, s. 316 (37 D -3 9 E). 25 B. O t w i n o w s k a , E. S a r n o w s k a - T e m e r i u s z , op. cit., s. 664.

26 Ł. G ó r n i c k i , Dworzanin polski, oprać. R . Poliak, BN I 109, K rak ó w 1928, ks. IV,

(8)

O pisu chw iejnego spokoju d ucha księżnej d o k o n ał F atow icz, odw ołując się d o unaoczniających p orów nań. Serce księżnej to ra z usp o k o jo n e po burzy m orze (w. 25-32), drugi raz o p atrzo n a, ale nie zag o jo n a ran a. Zdaje się nie spraw iać bólu, ale dotknięcie chorego m iejsca p onow nie pow oduje cierpienie.

Isto tę tej części w ywodu, przeplecionej obrazow ym i egzem plam i, stanow i w spom nienie o zm arłym , który pokazyw any jest ja k o k to ś odległy, k to stał się rów nież w sensie m aterialnym częścią innego św iata. C iało - to dla neoplatończyków m aterialn a, nietrw ała część św iata. W m yśl tej koncepcji ważny je st duch, k tó ry zm ierza ku Bogu. D latego d o m en ą „księcia p a n a ” - jego ciała - stał się zim ny grób (w. 35), k ra in a ciem ności („zaw alony m ro k iem ” - w. 59). Po zm arłym p o zo stała p u stk a , k tó ra skłaniała do płaczu21. Z gasło słońce, n astała noc, św iat ogarnęły ciem ności, nie widać piękna, n a now o trzeb a szukać skarbu boskiego św iatła p o przez m iłość28.

O płakiw anie bezpośrednio wyraził p o eta w form ie retrospekcji (w. 33-48), gdy referow ał bolesne przeżycia księżnej sprzed ro k u . T e dośw iadczenia stanow ią p u n k t kulm inacyjny comploratio i dopełniają przem ow ę podm iotu. Śmierć Ja n u sz a W iśniowieckiego nie stanow iła dla a u to ra tab u . C hoć sp ra ­ w iała ból, należało o niej n ap o m k n ąć choćby dlatego, żeby zyskać w dalszej części tek stu k o n trastu jący p u n k t wyjściowy d la pocieszania pogrążonej w żałobie w dow y i m ałoletniego D ym itra, uw ydatnić różnicę pom iędzy poprzednim stanem duszy przepełnionej tragedią, pozbaw ionej centrum m ik- rośw iata i sytuacją now ą, gdy ów m ro k rozpraszać poczęła n ow a jutrzenka, zapow iadająca dzień, now ą jasność W iśniowieckich.

Pełen w yrzutu po n o w n y zw rot d o o krutnych P arek (w. 67) m iał uśw ia­ dom ić niespraw iedliw ość i nienaturalność przedwcześnie w ykonanego w yroku śmierci. Z gon księcia w pełni lat pozostaw ał w niezgodzie z n a tu rą 29. P oeta podkreślił, że Janusz W iśniow iecki dojrzał do zgonu w ielkością swych zasług (form a skondensow anej laudatio personae), je d n a k stosunkow o m łody wiek nie potw ierdzał w szechstronnej gotow ości do śmierci, sugerow ał raczej dalszy w zrost w cnocie. D u sza była ju ż gotow a na m istyczne zjednoczenie z b ó st­ wem przez sw ą doskonałość, uzyskaną dzięki cnotliw em u życiu. M ogła połączyć się z A bsolutem , gdyż W iśniow iecki należał do tych „[...] którzy się dzielnością obyw atelską odznaczali i oddaw ali pracy społecznej, [byli] rozsądnie p anujący nad sobą i spraw iedliw i” , p o n a d to zasłużyła n a nagrodę, spełniwszy jeszcze jeden w arunek: książę Janusz u k o ch ał m ąd ro ść oraz był

21 Por. w Fedonie ostatnie chwile Sokratesa (LX 3V-LX V II). 28 Por. T . K l a n i c z a y , op. cit., s. 69.

29 Przy założeniu, że pojm ujem y tę śmierć ja k o n ienaturalną, bo przedw czesną. „K iedy zabija się siłą, nie je st to kres natu raln y ” (B. L a t i n i , Skarbiec wiedzy, przeł. i oprać. M . Frankow ska-T erlecka, T . G ierm ak-Z ielińska, W arszaw a 1992, s. 120). K siążę Janusz został zabity przez o k ru tn e Parki.

(9)

44 M ichał K u ran

przyjacielem n a u k i30. C eną tego zjednoczenia było zburzenie harm onijnego ład u m ik ro k o sm o su . F rag m en t ten m a c h arak ter kom em oracyjny, służy przypom nieniu zasług księcia W iśniowieckiego. T o m o m en t w ażny dla stru k ­ tury F atow iczow ego w yw odu przede wszystkim dlatego, że stanow i k o n tra ­ p u n k t d la końcow ych konstatacji, pośw ięconych osobie syna, D ym itra, dziedzica cnoty zm arłego. Zgasło bow iem słońce m ik ro św iata, doszedłszy swej pełni, ale po nocy żałoby rozbłyśnie n ow a ju trz e n k a , k tó ra m usi podążyć tym sam ym torem , co poprzednik, ożyw iona jego duchem . D y m itr staje się dziedzicem przede wszystkim w artości duchow ych, kultyw ow anych przez ojca. D la Eugenii K atarzy n y rozbłyska now e św iatło, ale reprezentuje ju ż in n ą jak o ść. Jest to n ad al Słońce chw ały ro d u W iśniow ieckich, jed n ak m iłosny związek m iędzy nim a Księżycem uległ zasadniczej przem ianie. T o syn księżnej rozbłysnął now ym blaskiem . Zatem m oże otaczać m atk ę Księżyc i pozostaw ać z nią w relacji tylko ja k o brat, w zw iązku platonicznym . M łody książę - now e Słońce - w ypełnia pu stk ę w yłącznie ja k o spadkobierca nadrzędnych, ponadczasow ych idei, tożsam ych z egzystencją ro d u W iśnio- wieckich w sensie zachow ania ciągłości dziedzictw a niezm iennych wartości. N ie daje m ożliw ości zachow ania sensualnego zw iązku m iędzy m ałżonkam i.

K ończąc comploratio, sform ułow ał p o eta pytanie o pow ód przypom inania tru d n y ch dośw iadczeń życiowych, obciążających zbolałe serce Eugenii K a ta ­ rzyny, ja k też serca w szystkich, którym bliski był książę Jan u sz. P o e ta m iał św iadom ość, że swymi słow am i niepotrzebnie n a now o w zniecał płom ień bólu. O dw ołanie d o ujętej w sentencjonalną form ę m aksym y o tym , że ogień słabnie, gdy nie m a pożyw ienia, lecz w zm aga się, gdy p o k a rm u jest więcej, silnym akcentem dopełnia rozw ażania pośw ięcone w spom nieniu żalu, ja k i og arn iał serce w dow y. Strofa zam ykająca comploratio (w. 73-80) m a c h a ra k te r au totem atyczny, bowiem tw órca d o k o n ał oceny artystycznego postępow ania, podejm ując problem koncepcji b u d o w an ia tej wypowiedzi. F ato w icz nie w prow adził w opłakiw aniu now ych treści faktograficznych, ograniczając się do opisu stan u ducha księżnej z czasu p ogrzebu i do myśli o w zm aganiu się żalu w sytuacji p o w ro tu w spom nień.

Strofa ta pośw iadcza znajom ość stru k tu ry epicedium , w któ ry m w inien pojaw ić się żal {luctus). T en żal zm niejsza się, gdy człow iek zapom ina o doznanej krzyw dzie, zaś przypom inanie o bólu nie służy sercom , które zostały zranione. Z tego względu F atow icz p o m in ął luctus. T o pierwszy p rzypadek, w k tó ry m inform ow ał o rezygnacji z jakiejś części epicedium .

M im o że wyszczególnionym w tytule adresatem utw oru jest książę D ym itr (po ojcu Jan u sz, a właściwie D ym itr Jerzy W iśniow iecki)31, to p o e ta kieruje k o m u n ik at, przynajm niej pierw szą jego część, do w dow y p o księciu Januszu.

30 Por. P l a t o n , Fedon, s. 256 (XXXI B -X X X II C). 31 K . N i e s i e с к i, op. cit., s. 360.

(10)

Świat jej w ew nętrznych przeżyć stanow i kluczow y o bszar dla k o n stru o w an ia koncepcyjnej płaszczyzny comploratio. K siężna jest tą osobą, k tó ra w pełni św iadom ie przeżyła śm ierć m ęża, przeżyła ją w sposób godny literackiej prezentacji. P o e ta w ybiera ja k o m aterię opisu jej d o z n a n ia , poniew aż przedstaw ienie uczuć wdowy wydaje się łatwiejsze literacko i w iarygodniej- sze, niż relacja o żalu m łodego dziecka po stracie ojca. B rakow ało zresztą, ja k się w ydaje, literackiej tradycji tego rodzaju w ypowiedzi. E ugenia K a ta ­ rzyna p o zo staw ała w pełni św iadom ym zdarzeń św iadkiem , obserw atorem , ale nie biernym , bo je d n a k w pełni zaangażow anym uczuciow o uczest­ nikiem . W idziała ja k gaśnie je d n o słońce (śm ierć Jan u sza) i św iat pogrążał się w m ro k u - tem u a u to r poświęcił pierw szą część epicedium - n a jej oczach rodzi się też now y blask, który zastąpi p o przednie św iatło. D latego a u to r podzielił u tw ó r n a dwie części - pierw szą pośw ięcił starem u słońcu, Januszow i W iśniow ieckiem u - d ru g ą jego synow i D ym itrow i, k tó ry m iał stać się z czasem pełnopraw nym centrum m ikrośw iata, now ym słońcem dom u W iśniow ieckich. E ugenia K a ta rz y n a stała się św iadkiem odm iany w owym m ikrośw iecie.

Część kolejna m a c h arak ter laudacyjny (od w. 81). F atow icz rozpoczyna ją od w prow adzenia (16 wersów) pośw ięconego jutrzence, k tó ra rozbija ciemność w łaściwą dla czasu żałoby, pozw ala rozpocząć now y dzień. Podm iot m ów iący posłużył się obrazow ym , dynam icznym p o ró w n an iem , którego siła w yrazu w ynika stąd, że opisyw ane zjaw isko rozw ija się w czasie. Prze­ chodzenie od nocy d o d n ia charakteryzuje d y nam ika, je st to rad y k aln a zm iana o b ra z u św iata, środow iska egzystencji ludzkiej. P oró w n an ie owo oddaje d o sk o n ale sposób postrzegania św iata przez ludzi b a ro k u , którzy uw ypuklali n ieu stan n ą zm ienność rzeczywistości, podkreślali niestałość nie tylko by tu człow ieka, lecz także całego w szechśw iata. P u n k tem stałym w tej niepewnej czasoprzestrzeni je st Bóg. D o niego zwróci się Fatow icz pod koniec u tw o ru . U w ypuklenie owej zmienności św iata, k tó r a spycha człow ieka w przepaść p o p rzez dośw iadczenia w yniszczające jego w nętrze, to sygnał p odobieństw a O dm iany żalu... d o poezji M ik o łaja Sępa Szarzyńskiego. T ak sam o gw ałtow ane ja k ew olucja od nocy do d n ia m a być przejście od czasu żałoby d o now ego, dalszego życia. Ju trzen k ą, k tó ra przynosi now e św iatło, m otyw uje d o dalszej egzystencji, jest syn księżnej, D y m itr W iśniowiecki.

P o eta stopniow o w zbogaca o b raz pojaw iającej się ju trz e n k i o kolejne elementy, chcąc unaocznić odbiorcy proces w staw ania now ego dnia. N ajpierw rozryw ała o n a ciem ność nocy, potem ujaw niły się jej prom ienie, któ re pokonyw ały czy rozpędzały stopniow o m ro k . W kolejnej stroFie (w. 89-96) św iatło ju trzen k i jest ju ż niezwyciężone. Prom ieniam i, blaskiem są budzące nadzieję przym ioty, cechy ch arak teru dziecka. N astąpiło utożsam ienie w łaś­ ciwości gwiazdy po ran n ej z osobą D ym itra W iśniow ieckiego. Św iatła, jakie pochodziły z n a tu ry książęcego syna i przedzierały się n a św iat w form ie

(11)

46 M ichal K u ran

c n ó t, nie m ogły zasłonić naw et przepow iednie odm iennego losu. P odobnie ja k zachm urzenie nie m oże p o k o n ać dnia, ta k sam o śm ierć księcia przysłoniła jedynie blask wstającej jutrzenki.

P o ró w n an ie D y m itra do ju trzen k i służy w prow adzeniu m ow y uperso- nifikow anej C noty, k tó rą p o e ta relacjonow ał adresatow i, skierow anej do starszego syna księcia Jan u sza (w. 97-232). Tego ro d zaju postaci (tw ory fantazji, „now e q u asi realne istnienia” 32) m ogli tw órcy pow ołać d o życia z pneum y pośredniczącej m iędzy ciałem a duszą. W ram ach exordium oracji C n o ty pojaw ia się inw okacja zaw ierająca pytanie o ow oce w form ie czynów , jak ie przyniesie wiek późniejszy. M łodość p o ró w n a n a zo stała do w iosny, k tó ra zap o w iad a kw itnieniem kw iatów jesien n ą ob fito ść plonów . M ów czyni podkreśliła zw iązek m łodości, dającej siłę pierw szym cnotom , z późniejszym i latam i, kiedy człowiek w zrasta w zasługach poprzez d o k o ­ n an ia, zyskuje sławę (w. 97-112). P o d m io t m ów iący n astęp n ie sch arak ­ teryzow ał, odw ołując się do reguł prezentacji przym iotów b o h a te ra god­ nego sławy, p o żąd an e cechy, k tó re pojaw iły się u m ło d eg o W iśniow iec- kiego. R ozw ijał się książę, osiągając m ęstw o i m ąd ro ść {fortitudo et sapien­

tia). T a k więc d o sk o n alił ciało i duszę, co pozw alało m u zachow ać h a r­

m onię by tu pom iędzy dw om a sprzecznym i tendencjam i pociągającym i czło­ w ieka33, św iatem ciała o raz du ch a. Jego postępy spraw iały, że m o ż n a było porzucić żałobę, rozbłyskało bow iem now e św iatło c n ó t, k tó re m łodzieniec odziedziczył po ojcu (w. 113-128). T eza poety, że w ielkość dziedziczy się ja k płom ień, k tó ry raz drzem ie w iskrze, to znów w y b u ch a w ielkim og­ niem w p o to m k u , znaleźć m ia ła potw ierdzenie w p rz y p a d k u D y m itra , oczywiście nie bez w ym agającego tru d u d o sk o n alen ia duszy i ciała. P o eta p o zo stał w zgodzie z definicją człow ieka cnotliw ego, sfo rm u ło w an ą przez Ł ukasza G órnickiego, dotyczącą k a n d y d a ta d o pełnienia roli nam iestnika Boga n a ziemi:

A cnotliw ego i m ądrego tego j a chcę rozum ieć, k tóryby godzien był być królem , to jest: starożytnego dom u p an a, skłonnego ku cnocie z przyrodzenia i ze sławnej pam ięci p rzodków swoich, w ypraw ionego i wyćwiczonego w dobrych a pobożnych n au k ac h i obyczajach. O tóż chocia ten nie będzie wyższego rodzaju, niż je st rodzaj człowieczy [...], je d n a k m ając on do p rzyrodzenia d obrego swego tę pom oc: dobre wychowanie, а к tem u rozm aw iając często z takim dw orzaninem , jak ieg o ci panow ie form ow ali, i rozum em jego będąc nieco po d p arty , stanie się sprawiedliwym , powściągliwym, miernym , mężnym , m ądrym , h ojnym , pow ażnym , nabożnym i dobrotliw ym . Prze k tó re wysokie cnoty wielkiej sławy i m iłości d ostanie u ludzi a u Boga znacznej łaski, za k tó rą łaską n atu rę człowieczą swą w niebieską n atu rę przem ieni, iż go ludzie rychlej będą mogli zwać ziemskim bogiem niźli człowiekiem śm iertelnym 34.

32 B. O t w i n o w s k a , E. S a r n o w s k a - T e m e r i u s z , op. cit., s. 663. 33 Por. P l a t o n , Fedon, 77 B-81 E.

(12)

M ło d y D y m itr spełniał w arunek pierwszy - w ysokie urodzenie, cnotliw i przodkow ie, stanow iący przykład do naśladow ania. T ro sk ą poety pozostała edukacja m łodzieńca, k tóry dopiero stał u pro g u „dorosłej” szkoły, czekającej n a m łodego m a g n a ta . Tym czasem w sposób poetycki przedstaw ił Fatow icz to , co było dziedzictw em i m iało się stać udziałem m łodzieńca.

W narratio przyw ołano kilka sytuacji rodem ze św iata m itologicznego, w k tó ry ch następ o w ać m iał analogiczny rozw ój m łodego b o h a te ra . Pojaw iło się porów nanie D y m itra do lw a nemejskiego, pokonującego coraz silniejszych w rogów , o raz do H erkulesa, duszącego węże jeszcze w kolebce i zabijającego w krótce A nteusza poprzez oderw anie go od ziemi (w. 129-144). Poeta w prow adził, znany z Carmina H oracego i Pieśni K ochanow skiego, m otyw lotu ku niebu, w stępow ania p o stopniach w ślad za p rzo d k am i dzięki m ocy, ja k ą daje Sława. T en w stęp poprzedzać by m ógł wyliczenie sław nych p rz o d ­ ków oraz opisowi zasług. Fatow icz jednak, porów nując się do Ik a ra , którem u nie u d ało się zrealizow ać zam iaru, gdyż wzbił się zbyt w ysoko, zrezygnow ał, ze w zględu n a rozległość zam ierzenia, z planow anego opisu zasług członków rodu (w. 145-160). Stw ierdzając, że W iśniow ieckich nie interesow ało n a d ­ m ierne bogactw o, ale że cenili wyżej pośw ięcenie dla ojczyzny, C n o ta zsum ow ała rozległość d o k o n ań i oddanie dla spraw publicznych w szystkich przedstaw icieli ro d u (w. 161-169). N astępujące dalej p odsum ow anie narratio to p o ró w n an ie relacji D y m itra i ran g i d o k o n ań jeg o p rzo d k ó w d o sytuacji Tem istoklesa, k tó re m u nie dały spać zasługi M iltiadesa spod M a ra to n u . P orów nanie to służy zbudow aniu analogii pom iędzy pragnieniem wielkich czynów, ja k ie m otyw uje zasłużonego m ęża i pragnieniem dziecka, któ re dopiero o d n ajd u je sw oje m iejsce w społeczeństwie. W ychow anie D y m itra dokonuje się p o p rzez staw ianie m u w zorów d o n aślad o w an ia, stym ulowanie' um ysłu zaw artym i w egzem plach bodźcam i. R ezultatem m a być obudzenie pragnienia w ielkich czynów , p o d ążan ia d ro g ą przodków .

P o ró w n an ie d o naszkicow anego węglem p o rtre tu , k tó ry d o p iero zostanie w ypełniony k o lo ro w ą farb ą, to poetyckie skojarzenie, w prow adzające do

argumentatio. F ato w icz w prow adził bliską sam em u P lato n o w i i n eoplatoń-

czykom korespondencję sztuk. N aw iązał d o m alarstw a , choć M arsilio F icino i jego m istrz bardziej kochali m uzykę. W niej szukali w ytłum aczenia d la harm onii św iata35. Celem C noty jest naszkicow anie zasług D ym itrow ego ojca. F atow icz rezygnuje je d n a k z tego zam ysłu. W sp o m in a jedynie o tym , co opisałby, gdyby posiadł pióro M aronow e, a więc gdyby p o d jął się prezentacji czynów Jan u sza W iśniowieckiego, realizując epos. W słowach o randze zasług b o h a te ra godnych p o em atu heroicznego, i zarazem w u w a ­ gach ty lk o o d o k o n a n ia c h zw iązanych z p o k o n a n ie m A bazego baszy

35 J. J a m e s , M u zy ka sfer. O muzyce, nauce i naturalnym porządku wszechświata, przeł. M . G odyń, K rak ó w 1996, s. 48-58; 128-130.

(13)

48 M ichaí K u ran

(w. 201-208), posłużył się Fatow icz figurą zw aną praeteritio, polegającą na w spom nieniu o jakiejś spraw ie w yłącznie po to , by oznajm ić, że się ją p o m ija36. Z aznaczył zarazem , że w mniejszej form ie literackiej to on, m ów ca, je st m istrzem , k tó rem u W ergiliusz nie jest w stanie d o ró w n ać (w. 185-192). By podkreślić rangę treści, jak ie przekazałby p o d m io t w ypow iadający w p o ­ m ijanej części epicedium , zastosow ał Fatow icz an afo rę37, rozpoczynając dwie kolejne strofy orzeczeniem „w spom niałbym ” (w. 193 i 201). D ru g i z obrazów , dotyczący d o k o n ań Jan u sza W iśniowieckiego w zm aganiach z A bazym baszą, dopełnił porów naniem . P okazał w ilka, który usiłow ał przedostać się do ow czarni, zo stał je d n a k przegnany przez pasterza i m u siał głodny pow rócić do lasu (w. 209-216). T o aluzja do nieudanej w ypraw y su łta n a M u ra d a IV z la ta 1634 r.

W conclusio m ow y (w. 217-232) szukał F ato w icz poety godnego, by opiew ać zasługi zm arłego h etm an a z ro d u W iśniow ieckich. Posłużył się przy tym e p an afo rą, rozpoczynając kolejne k o m m ata od pytajnego zaim k a oso­ bow ego „ k to ” , „ k o m u ” (w. 217-219). N aw et sam H o m er nie byłby w stanie opow iedzieć zasług b o h atera. T o stwierdzenie pełni funkcję panegirycznej am plifikacji. Z arazem też pod k reśla po n e o p lato ń sk u rolę sam ego poety, k tó ry p o przez artystyczne działanie uczestniczy w ekstatycznym akcie bliskim m istycznem u uniesieniu, dośw iadczając zjednoczenia duszy z najwyższą praw ­ d ą, d obrem i pięknem 38. U wznioślenie czynów ojca to sposób podniesienia poprzeczki synowi. C n o ta, a u to rk a p o rtre tu ojca, będzie uczyła m łodzieńca w ypełniać b arw ą szkic ob razu , przedstaw iającego sławę D y m itra. T o kolejny przy p ad ek p o ró w n an ia unaoczniającego. C n o ta stanie się nauczycielką god­ nych czynów. D latego w dalszej części zakończenia odw ołał się m ów ca do tradycji ro d u Z b arask ich , postrzeganej ja k o filar g w arantujący solidność ko nstrukcji d o k o n a ń przodków , wzorowej służby ojczyźnie. B ezpośrednim w zorem do n aśladow ania, najbliższym dorastającem u m łodzieńcow i, p o zo ­ stanie stryj A leksander oraz daleki krew ny, Jerem i W iśniow iecki. T a k z ak o ń ­ czył F ato w icz orację C noty.

Laudatio p o em atu zostało znacznie zredukow ane p o przez usunięcie opisu

zasług p rzodków o raz d o k o n ań ojca b o h a te ra u tw oru.

K o lejn ą część, consolatio, rozpoczął F atow icz o d n a rra to rsk im w prow a­ dzeniem , k tó re w niosło au rę niezwykłości, pojawiły się koncepcje i w ątki neoplatońskie. Pojaw ił się szmer, p o d o b n y do odgłosu w ydaw anego przez rój pszczeli (w. 233-240). O dbiorca słyszy następnie m odlitw ę skierow aną do Boga (w. 241-264), w której podkreśla się w szechm oc Stw órcy, przeja­ w iającą się zdolnością przeniknięcia w najtajniejsze zak ątk i d u ch a ludzkiego.

36 Por. H . L a u s b e r g , Retoryka literacka. Podstawy wiedzy o literaturze, przeł. A. G orz-

kow ski, Bydgoszcz 2002, § 882. 37 Ibidem, § 629.

(14)

Bóg, p o siad ając w ładzę n a d czasem , zna przyszłość człow ieka. T o O n m a przysposobić D y m itra d o w ypełniania zadań, w ynikających z e to su m ag n ata, rycerza i sen ato ra. M łodzieniec m a zabłysnąć m ąd ro ścią, zdolnościam i o ra- torskim i, ra d ą służącą zgodzie i pokojow i (sapientia) o ra z m a posiąść zdolność skutecznej w alki za w iarę i ojczyznę (fortitudo). P o d m io t m ów iący kończy apel, p o w ra c a ją c d o m o ty w u zieleniejącej w io sn ą roślinności (w. 257-264), k tó ra , by m o g ła w yrosnąć, p o trzeb u je w ilgoci i zdrow ego w iatru. N a g ro d ą d la o g ro d n ik a są m łode liście i stały, coroczny w zrost. Podkreśla się zapow iedź użyteczności m łodego szczepu.

P o d m io t w ypow iadający przeniósł „akcję” epicedium , p o d ą ż a ją c w ślad za głosem m o d łó w przed tro n Stw órcy, podkreślił niepojętość tajem nicy T rójcy Świętej (w. 265-272). W wizji nieba zintegrow ał p o e ta zaśw iaty chrześcijańskie z pogańskim i. U jaw niło się p onow nie neo p lato ń sk ie podłoże koncepcji p o em atu . P o e ta u tożsam ił w szechm ocnego B oga chrześcijańskiego z Jow iszem , sadzając u Jego p o d n ó żk a boginię, szafarkę ro zu m u , sławy, spraw ującą pieczę n ad kołem F o rtu n y . O w a bogini N a tu ra p odlegała stale rozkazom B oga, w ypełniając Jego polecenia39. U k azan ie p a n o w a n ia Stwórcy n ad ciałam i niebieskim i, n a d n a tu rą i w rogiem (szatanem ), czyli bytam i, któ re w prow adzały chaos obecny w świecie Sonetów Szarzyńskiego, służyło opisowi w szechm ocy B oga. T o O n je st ostateczn ą in stan cją, określającą porządek św iata, je st źródłem ładu. T en niebiański ład, ja k należy sądzić, m iał źródła renesansow e. Bóg je st tym , k tó ry pow strzym uje chaos św iata. O n rozkazał, ja k chce F atow icz, by życie D y m itra było harm onijne. Bóg znał przyszłe losy dziecka, ale p o e ta o nich n a wszelki w ypadek nie w spo­ m inał. Ł a d niebiański, znajom ość przyszłości nie były d o m en ą poety. P o d ­ m io t m ów iący sugerow ał jedynie, że losy D y m itra b ęd ą pom yślne, że nie dotknie go chaos św iata, k tó ry pozbaw ił przedw cześnie życia jego ojca. Z ro zk azu Stw órcy dziecko zrodziło się n a now o d o Sławy, M o jry zaczęły prząść nić jego żyw ota.

G ratulacje czy życzenia pom yślności, kończące zwykle panegiryczne utw o­ ry staropolskie, zastąpił p o e ta przyw ołaniem słów sam ego Stw órcy, roz­ kazującego p lan eto m i innym bytom posłusznym Jego w oli, by pozw oliły m łodzieńcow i doczekać złotych lat, by służyły m u o b ro ty k o ła F o rtu n y 40, by zrekom pensow ano m u tragedię ojca, n ag rad zając zasługi siwizną. T o

39 Zob. B. L a t i n i , Skarbiec wiedzy, s. 49: „D zięki czw artem u sposobow i w idać działanie N atury, k tó ra je st odbiciem swego praw dziw ego O jca. O n je st Stworzycielem , o n a - stw orze­ niem. O n n ie m a p o czątk u , o n a pow stała. On rozkazuje, o na je st posłuszna. O n nie będzie m iał końca, a o n a skończy się w raz z całym swoim działaniem . O n jest wszechm ogący, o n a m a tylko tyle w ładzy, ile B óg jej dał. O n wie o wszystkim, co było, je st i będzie, o n a zna tylko to, co O n jej pokazuje. O n urządził świat, o n a d ziała w edług Jego p o rz ą d k u ” .

40 T o znow u naw iązanie d o koncepcji czasu przedstaw ionej przez P l a t o n a w Timajosie, według którego św iat się „m iarow o o braca i tylko naśladuje w ieczność" (s. 316, 38 A).

(15)

50 M ichal Киган

wezwanie dopełnia stwierdzenie, któ re padło w wersie 72 n a tem at dojrzałości d o śm ierci Ja n u sz a W iśniow ieckiego poprzez cnotę: „N ie chcieliście mieć laty osiw iałe” . Syn lokow any jest opozycyjnie. M a posiąść cn o tę dzięki zasługom o raz doczekać siwizny, a więc osiągnąć pełnię życia, k tó ra nie p rzy p ad ła w udziale ojcu.

Poszczególnych zdolności m a ją nauczyć D y m itra planety-bogow ie: M ars m ęstw a, S a tu rn m ądrości, Z iem ia cnoty, W enus pobożności, Jow isz zwycięs­ tw a, M erk u ry sławy. P od opieką Feba-S łońca znajdow ały się upersonifiko- w ane m iary czasu41. Bóg przekaże m łodzieńcow i odziedziczoną buław ę cnoty, by w ynagrodził szkody pow stałe poprzez śm ierć ojca. Ojciec jest gw arantem przyszłych zasług syna. D ziedziczy się bowiem nie tylko d o b ra m aterialne, ale przede w szystkim cechy ch arak teru , osobow ości, k tó re p redestynują do p o stęp o w an ia śladem przodków . W aleczność ojca m a się o d ro d zić w synu, ja k głosi zapow iedź, m a on być hetm anem , k tó ry p o k o n a w rogów krzyża, m a h o m e ta n z najodleglejszych zakątków cesarstw a otom ańskiego.

W prow adzenie w funkcji gratulacji albo życzeń dek retu sam ego Stwórcy m a w zm ocnić w iarygodność literackiego przekazu. N ad aje bow iem niebiańską rangę słow om poety. Fatow icz czyni się pośrednikiem pom iędzy Bogiem a osieroconą rodziną. Jego poezja m a pocieszać, daw ać nadzieję lepszej przyszłości. Z aw arcie w conclusio konsolacyjnej przem ow y Stw órcy, dopeł­ niającej s tru k tu r ę epicedium , p o zw ala silnym , w iarygodnym retorycznie akcentem po d su m o w ać utw ór.

Po zakończeniu przepow iedni w szczyna się m iły d la u c h a szum , znow u zbliżony brzm ieniem d o odgłosów rodem ze św iata p rzyrody, znam ionujący oddalenie się niebiańskiego w ozu. Tym czasem pom yślny w yrok został p o ­ tw ierdzony.

Łacińskie m o tto -p o d su m o w an ie, zaczerpnięte z listu P liniusza M łodszego do cesarza T ra ja n a , zaw ierającego życzenia szczęśliwego panow ania: „Błagam zatem , abyś i ty, i ró d ludzki przez ciebie d o zn ał wszelkiej szczęśliwości, godnej tw oich czasów ” 42, dopełnia stru k tu rę tego konsolacyjnego epicedium i do sk o n ale podsum ow uje myśli, zaw arte w utw orze, p odsum ow uje jego

41 W edług B ru n etto L ali niego, planety pow iązane zostały z odm iennym i cechami: Saturn z okrucieństwem , zd rad ą, Jowisz z łagodnością, współczuciem, M ars z wojow nicznością i złoś­ liwością, słońce to królew ska planeta, W enus łączy się z pięknem i łagodnością, M erkury „przejm uje łatw o d o b re lub złe cechy p lan et” (B. L a t i n i , op. cit., s. 123-124). Por. też P. S t ę p i e ń , op. cit., s. 184.

42 Tak pisał Pliniusz do Trajana: „Miłość Twa synowska, Cesarzu najlepszy, kazała Ci wprawdzie życzyć ja k najpóźniejszego rządów objęcia po ojcu; lecz bogowie nieśmiertelni przy­ spieszyli zbliżyć cnoty Twoje do steru rządu, który ju ż dawniej objąłeś. Błagam więc, ażeby się Tobie, a przez Ciebie rodzajowi ludzkiemu wszystko działo pomyślnie, to jest tak, ja k na panowanie Twoje przystoi. Sił i wesołości życzęć, najlepszy Cesarzu, i ja k o pryw atny człowiek, i w imieniu rzeczypospolitęj” . K. Pliniusza Cecyliusza Sekunda (Młodszego) Listy, przeł. R. Ziołecki, „Biblioteka K lasyków Łacińskich” , t. 3, Wrocław 1837, wyd. E. Raczyński, s. 3.

(16)

neoplatońskie przesłanie. Jest form ą m odlitw y, p rośby o pom yślność m ło ­ dzieńca, k tó ry budzi nadzieję, ale jeszcze nie d o k o n ał niczego wielkiego. Z danie przynosi apel o szczęście życiowe d la D y m itra, ale zaw iera także w ołanie do niego o d o b re czyny. Tylko życie w cnocie m oże przynieść szczęście jed n o stce i zbiorow ości, w której ta funkcjonuje. C złow iek jest zobow iązany d o służby społeczności. W yłącznie p ra c a n a jej rzecz d a jem u sam em u pom yślność. Słow a Pliniusza M łodszego jeszcze raz silnym akcentem osadzają rzeczyw istość przedstaw ioną w utw orze w kontekście filozofii neo- platońskiej i stoickiej. M im o że czas nie uleczy ran , trzeb a je d n a k dalej szukać szczęścia poprzez cnotliw e życie. F ato w icz p ro p o n u je więc swego rodzaju „ucieczkę d o p rz o d u ” przed nieszczęściem, k tó re nie pozw ala za­ chow ać rów now agi wewnętrznej. D alsze życie m a po zo stać dążeniem do szczęścia. J a k o now e słońce, centrum m ikrośw iata, D y m itr m a stać się gw arantem stabilności bytow ania swoich po d d an y ch , zapew nić im poprzez m ądre rząd y szczęśliwość n a ziemi. Jakość egzystencji ludzkiej zależy jed n a k od sta ra ń całej społeczności, od poziom u jej sam ośw iadom ości. D latego szczęśliwość m a być ty lk o - albo m oże aż - g odna czasów , w których przyszło żyć D ym itrow i. W świetle zbiorow ych dośw iadczeń tego pok o le­ nia, k tó re m usiało wziąć udział w w ojnach kozackich, oglądać upadek ideałów sarm ack ich i uczestniczyć w p ożodze w ojny d om ow ej, zdanie z P liniusza M łodszego traci, w brew zam iarom F atow icza, siłę w yrazu. T o p o d d an i zburzyli później ów harm onijny ład m ikrośw iata. P o eta tego nie m ógł przew idzieć. T rzeba je d n a k pam iętać, że słow a starożytnego m ę­ drca zostały przyw ołane, by ostrożnie budzić nadzieję. T ę udało się twórcy na pew no wskrzesić, po n eo p lato ń sk u przyw racając zachw ianą harm onię ładu. T w ó rca m usiał spraw ić, by to, co nie żyło, ożyło n a now o dzięki pieśni n atch n io n eg o wieszcza. D usza urodziła się więc n a now o „ze śmierci i z m artw y ch ” 43.

W iersz n a herb utrzym any został w nieco innej konw encji sym boliki niż pozostała część O dm iany żalu... Sposób o b razow ania zo stał n arzucony przez treści u trw alo n e n a tarczy herbow ej W iśniow ieckich. W yzyskanym znacze­ niowo sym bolem stał się księżyc i krzyż. W iersz przynosi niezbędne uzupeł­ nienie n akreślonych dalej idei neoplatońskich. U jaw nia się w nim praw dziw e św iatło A b so lu tu , konstytuujące m akrośw iat, którego cząstk ą są W iśniowiec- cy. O glądam y więc ró d z perspektyw y, w której A b so lu t je st tożsam y ze Słońcem , a kolejni przedstaw iciele - uo sab ian i przez księżyc - przejm ują Jego blask. M ożliw ość oglądania m iesiąca oraz obserw acji gw iazd, k tó re go otaczają, u w aru n k o w an a została oddziaływ aniem Słońca-A bsolutu. Z nak herbow y, w edług koncepcji Fatow icza, odbijając, przekazuje sw oje św iatło

(17)

52 M ichał K uran

gw iazdom -cnotom . P o eta podkreślił nierozdzielność księżyca od gwiazd przez analogię do nieba, n a którym ob o k m iesiąca nie m oże zab ra k n ą ć rozśw iet­ lonych p u n k tó w . N ad księżycem góruje krzyż, d la k tó reg o W iśniowieccy m ają ponosić tru d y i w zrastać w cnocie. O braz dotyczy osiągnięć w szystkich przedstaw icieli książęcego ro d u . W języku sym bolicznym „K siężyc rządzi w szystkim , co w kosm osie je st p o d d an e p raw u cyklicznej zm iany. [...] D zięki swej zm ienności księżyc w ydaje się żywą istotą. G d y przez trzy dni nie pojaw ia się n a niebie, zdaje się, jak b y um arł. Potem pow staje do now ego życia i rośnie aż do osiągnięcia pełni [...j” 44. W iersz m a pok azać niezachw ianą ciągłość pradaw nej tradycji postępow ania. Śmierć księcia Ja n u s z a to jedynie zaćm ienie tego sym bolicznego księżyca, ja k pisał dalej p o eta, je d n a z form odm iany, u w arunkow anej rolą czasu we wszechświecie (por. w. 37-40).

W o b razo w an iu konsolacyjnego epicedium zw raca uw agę pow racanie m otyw ów zw iązanych ze św iatem przyrody. P ojaw ia się poró w n an ie m ło­ dzieńca d o w zrastającej sadzonki, k tó ra w stosow nym czasie przyniesie ow oce, tow arzyszące tem u odw ołania do czasu w iosny, gdy św iat przy­ w dziew a n a siebie zieloną szatę radości, rozw oju now ego życia, gdy drzew a kw itną, zapow iadając n a jesień obfite plony. D o tego sam ego o b szaru należy rów nież o b raz ju trzen k i, k tó ra przebije się naw et przez najbardziej za­ chm urzone niebo. P o e ta odw ołuje się do sym boliki św iatła, kojarząc je z blaskiem cn ó t ojca, a także syna, który jest iskierką p o zo stałą w popiele. D opełnieniem wizji artystycznej, istotnym p u n k tem kreacji w izerunku literac­ kiego jest szukanie analogii w przestrzeni działalności artystycznej. Tw orzenie w izerunku m oże przybrać dw ojaką formę: m alow anie pędzlem lub m alow anie słowem. P o ró w n an ie cn ó t zapow iadanych przez dzieciństw o do szkicu p o rt­ retu w ykonanego węglem, k tó ry trzeba dopiero z czasem uzupełnić barw am i, w ydaje się d o sk o n ale oddającym istotę rzeczy sposobem opisu m łodości b o h atera.

Stałe szukanie analogii w świecie przyrody, ja k też w realiach przeniesio­ nych ze sztuki m alarskiej, to cecha wypowiedzi F atow icza, b ęd ąca wyrazem ciągłego u n ao czn ian ia odbiorcy (evidentia), p o d aw an ia w sposób ja k n a jb a r­ dziej przystępny, opisyw anych zjawisk. O dw ołania do św iata przyrody i do m alarstw a pełnią funkcję ornam entacyjną, jednocześnie p o dnosząc k o m uni­ katyw ność tek stu , czynią też atrakcyjniejszym cały przekaz. D ążenie do unaocznienia to ty p o w a cecha poetyki baroku.

R ezygnacja ze standardow ych elem entów epicedium , tj. opisu do k o n ań p rzodków , ja k też relacjonow ania zasług zm arłego pozw ala w ysunąć na p lan pierwszy świeże sarm ackie obrazow anie, o p arte na dośw iadczeniach w yniesionych z obcow ania z p rzyrodą. P o eta m a św iadom ość, że k ró tk a

(18)

form a, ja k ą je s t epicedium , nie m oże pom ieścić zbyt wielu inform acji o sa­ m ym zm arłym i jeg o rodzinie. M iejscem d la pełnej prezentacji zasług tych, którzy m ają być w zorem d la m łodego D y m itra je st epos. T w ó rc a pozostaw ia to zadanie innym p o eto m . M a zarazem św iadom ość, że ja k o a u to r m ałej form y m oże z pow odzeniem kon k u ro w ać zaró w n o z H o m erem , ja k i z W er- giliuszem. B rak u F ato w icza zatem kom pleksu niem ożności zrealizow ania form y epickiej. N ie tęskni za tak im przedsięwzięciem, więcej, odżegnuje się od niego. W ystarcza m u m ała form a. Z w raca więc uw agę d u ż a św iadom ość genologiczna a u to r a O dm iany żalu...

Porzucenie typow o panegirycznych cząstek epicedialnej w ypowiedzi p o ­ chwalnej w ynikać m o że rów nież z pom ieszczenia ich w p racy ogłoszonej ro k wcześniej, czyli Głosie lam entującym . T o epicedium było zw iązane bezpo­ średnio ze śm iercią Ja n u sz a W iśniowieckiego. A u to r chciał być m oże, pisząc w rocznicę zgonu m a g n a ta d rugi u tw ó r, u n ik n ąć p o w tarzan ia tych sam ych toposów funeralno-laudacyjnych.

S tru k tu ra w ypow iedzi O dm iany żalu... je st do sk o n ale p rzem yślana nie tylko w aspekcie posługiw ania się s tru k tu rą epicedium . A u to r w ykazał się spraw nym operow aniem k o n stru k cją zd an ia w ram ach oktaw y. W znacz­ nej liczbie w ypadków sk ład a się o n a z trzech zdań. Pierw sze d w a obe­ jm u ją po trzy w ersy, m ają c h arak ter opisow y, przedstaw iają pew ną p raw ­ dę obrazow o, n a przykładzie. O statnie dw a w ersy to p ró b a ujęcia ilust­ row anej m yśli w form ę sentencji, czy przysłow ia, k tó ra silnym akcentem dom yka stru k tu rę w ypow iedzenia. Jest to fraza podsum ow ująca, puen­ tująca oktaw ę. P o d o b n ie często um ieszcza F ato w icz to k w yw odu, prze­ prow adzając je d n ą myśl przez dwie oktaw y. U zyskuje w ów czas silne dzia­ ły sem antyczne w stru k tu rze całego utw oru. Są to przejaw y dążenia do m aksym alnej kondensacji w yw odu, jasności m yśli i precyzji retorycznej sform ułow ań.

Pod w zględem stylistyki pozostaje Odmiana żalu... doskonałym przy­ kładem barokow ej poezji. Liczne przerzutnie, elipsy, szyk inw ersyjny zacie­ m niają m yśli poety. Z udziałem dyscypliny myśli tw o rzą je d n a k interesującą artystycznie całość, w której znaczącą rolę odgryw ają zasady brevitas i va­

rietas. K ró tk o ści służy w spom niana ju ż kondensacja w yw odu, różnorodności

zaś częste zm iany adresatów wypowiedzi, unaoczniające bogactw o obrazów poetyckich. F atow icz łączy lapidarność myśli z b aro k o w ą, zaciem niającą stylistyką lipsjańską, której cechy to m . in. częste stosow anie elips, szyku inw ersyjnego, używ anie m etafor, przesycanie wypowiedzi p u en tam i i an ty ­ tezam i, w prow adzanie przysłów 4·5.

(19)

54 M ichal K u ran

M o ż n a rów nież odnaleźć w Odmianie żalu... naw iązania do tw órczości o raz filozofii J a n a K ochanow skiego. Jest tu d e b a ta ze stoicyzm em , szczegól­ nie silnie obecna w comploratio. F atow icz d o k o n u je znaczących przew artoś­ ciow ań w tym zakresie. Czas nie leczy ran. O bó lu p o stracie najbliższych pozw alają zapom nieć dopiero czyny potom ków . Słońce now ej sławy, ro z­ błyskając w m iejscu pozostającym w ciem ności, m oże zastąpić poprzednika i k o n ty n u o w ać sztafetę sławy rodow ej. Z naw iązań stylistycznych w arto przyw ołać choćby aluzję do zdania z tren u X I: „N ieznajom y w róg jakiś m iesza ludzkie rzeczy” . U F atow icza ten w róg konkretyzuje się. S tają się nim P a rk i, k tó re zbyt szybkim i zm ianam i „w ielkie rzeczy m ieszają” (w. 68-69). P o e ta przyw dziew a także u b ió r H oraceg o i K ochanow skiego, podejm ując lo t ku niebu poetyckiej sławy, k tó ra zapew nia pam ięć pokoleń. L o t p o za granice św iata antycznego, a więc za słupy H eraklesa.

Szczegóły koncepcji poetyckiej, nakreślonej przez F atow icza, pozostają zasadniczo w zgodzie z wizją poem atów epicedialnych pierwszej połow y X V II w., n a k re ślo n ą przez Teresę B anasiow ą46. D o innow acji, mieszczącej się w szakże w regułach g a tu n k u , należy rezygnacja z w prow adzenia w ra ­ m a c h consolatio m ow y zm arłego do rodziny. Z naczącym osiągnięciem i w łaściwością p o d n o szącą artystyczną rangę epicedium F ato w icza wydaje się postaw ienie w centrum uwagi syna zm arłego. P ozw ala to w jego przy­ szłości szukać trw ałego pocieszenia całem u rodow i. W praw dzie na bardzo odległy p lan zeszła o so b a zm arłego i w centrum uw agi p o zo stają uczucia żywych, ale należy to uspraw iedliw iać pow tórnym podjęciem przez au to ra te m a tu śmierci Ja n u sz a W iśniow ieckiego. Odmiana żalu... to sw oista k o n ­ ty n u acja Glosu lamentującego. P o eta m usiał w prow adzić now e w ątki, chcąc u niknąć p ow tórzeń epicedialnych toposów . U tw ó r w rocznicę śm ierci prze­ ra d z a się zarazem także w kolejny podręcznik cnoty d la m łodego D ym itra, tym razem utrzym any w d uchu neoplatońskim . P oprzednim była Pobudka

cnoty... Sam uela Tw ardow skiego, w ydana niespełna k ilk a la t wcześniej47. Odmiana żalu... należy więc rów nież do literatu ry parenetycznej. Służy

przypom nieniu m łodzieńcow i zasług ojca i w skazuje drogę naśladow ania jego czynów w postępow aniu przez całe życie, jest sarm ackim testam entem cnoty i sławy.

46 Zob. T . B a n a s i ó w a, Tren polityczny i funeralny w p o ezji polskiej lat 1580-1630,

K atow ice 1997; e a d e m , Konsolacyjne i laudacyjne wiersze żałobne autorów polskich z pierwszej

połow y X V I I wieku - wybrane zagadnienia genologii i topiki, „ N ap is” 2003, s. 31-45.

41 S. T w a r d o w s k i , Pobudka cnoty w Jerzym Dymitrze, [w:] i d e m , M iscellanea selecta, K alisz 1681, s. 57-72.

(20)

N O T A ED Y TORSK A

P odstaw ę w y d an ia Odmiany żalu w pociechę synow i [...] księcia Janusza

W iśniewieckiego M ik o łaja F atow icza stanow i jed y n a edycja u tw oru, k tó ra

u k azała się w K ra k o w ie u F ra n c isz k a C ezarego w ro k u 1638 (por. K . Estreicher, Bibliografia polska, t. 16, K ra k ó w 1898, s. 176). Niniejsze w ydanie p rzygotow ano, w ykorzystując unikatow y w skali k raju egzem plarz tekstu (jedyny znany E streicherow i) przechow yw any w zbiorach Biblioteki U niw ersytetu W arszaw skiego, oznaczony sy g n atu rą SD 713.1345, k tó ry liczy 10 k a rt w form acie 4° (stanow i on p odstaw ę rep ro d u k cji fototypicznej). D rugi znajduje się w Bibliotece Z ak o n u P ijarów w słowackiej N itrze.

T ekst o p raco w an o dla edycji popularn o n au k o w ej ty p u B, naw iązując zasadniczo d o reguł określonych w Zasadach wydawania tekstów staropolskich (W rocław 1955). P rzeprow adzając m odernizację pisow ni, w prow adzono n a ­ stępujące rozstrzygnięcia szczegółowe: interpunkcję uw spółcześniono tak , by m aksym alnie ułatw ić czytelnikow i odbiór tekstu, n ad ają c jej c h a ra k te r syn- taktyczno-logiczny, z uw zględnieniem je d n a k specyficznych właściwości d aw ­ nego system u retoryczno-intonacyjnego; zm odernizow ano pisow nię wielkich liter zgodnie ze w spółczesnym systemem ortograficznym ; p ozostaw iono ze względów em fatycznych pisow nię w ielką literą w yrazu O jczyzna o raz postaci upersonifikow anych, np. Sława; zachow ano w ahanie form na- o b o k naj- dla p rzym iotników i przysłów ków w stopniu najw yższym , np. w. 169 naswobod-

niejszy (3 p rzypadki) o b o k np. w. 20 najżyczliw szy (7 przypadków ); pozo­

staw iono bez zm ian form ę m iedzy, nie m odernizow ano końców ek przym iot­ nikow ych typu -em i n a -ym i, np. zmylnemi; form y ty p u takci, teci zapisano bez dywizu; w tran sk ry p cji tekstu nie respektow ano now ych zasad pisowni

nie z różnym i częściam i m ow y. N ie m odernizow ano form w skazujących na

dialektalne w łaściwości języka au to ra, np. liczenie - leczenie. T rzeb a n a d ­ m ienić jeszcze, że w języku a u to ra często B iernik w ystępuje w funkcji Celow nika, np. „N ić nie rozstrzygną - Nici nie ro zstrzy g n ą” .

W yrazy w dzięczności kieruję do P an i Elżbiety Bylinowej z O ddziału Starych D ru k ó w B iblioteki U niw ersytetu W arszaw skiego, m . in. za pom oc w uzyskaniu odpow iedniej jakości kopii m ikrofilm u d la celów obecnej reprodukcji.

(21)
(22)
(23)
(24)
(25)
(26)
(27)
(28)
(29)
(30)
(31)
(32)
(33)
(34)
(35)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Prawdopodobnie już w roku 1533 Kopernik ukończył swoje dzieło O obro- tach sfer niebieskich (De revolutionibus orbium coelestium), jednak zwlekał z jego

• Przedstawiciel odwiedzających powinien bardzo dobrze znać teorie uczenia się, w tym opracowaną przez Kolba teorię typów uczenia się, a ponadto powinien mieć doświadczenie

Małgorzaty do Oświęcimia przyczyniło się do wzmożenia jej obecności w świadomości członkiń Zgromadzeniu Sióstr Serafitek i otworzyło kolejny etap w jego

Analysis of the basic equations b¥ means of the method of characteristics showed that with increasing concentration wave celerities alter, and showed that critical flow occurs at

Kiedy rodzice przenieśli się do Lublina.. Gdzieś w 1925 czy

Nelson cites two particularly important positions with regard to nourishing life – strengthening one’s own body and life through forms of growth and techniques of oneself (both on

The sedimentary envi- The sedimentary envi- ronment was a confined braided channel, with as the most typical lithofacies (a) thick massive gravels, both clast- and

In the previous section, several time- and frequency-domain specifications have been expressed as LMI constraints on the closed-loop state-space matrices and Lyapunov functions.