• Nie Znaleziono Wyników

View of The Word as an Object. (The Study on the Generic Theory of “the Colloquial Tale”)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of The Word as an Object. (The Study on the Generic Theory of “the Colloquial Tale”)"

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)

M A RIAN M ACIEJEW SKI

GAWĘDA JA K O SŁOWO PRZEDSTAW IONE

Z Z A G A D N I E Ń T E O R I I G A T U N K U

28 m arca 1841 r., w dwa lata po ukazaniu się w P ary żu P am iątek

Soplicy, pisał z A leksandrów ki M ichał G rabow ski do H en ryka Rzew u­

skiego :

N a m alarza Staropolski trzeba było k on ieczn ie nabożnych i n ielib era ln y ch . Jak chcieć, żeby M agnuszew ski, żeby C zajkow ski m a lo w a li w ie r n ie n aszą p rzeszłość, oni, co zerw ali z nią zup ełn ie w polityczn ych i relig ijn y ch w y o b ra żen ia ch ? S o p lica p rzeciw nie, n ie przestąpił ani krok za r. 1788. N ie w a h a łb y m się p o w ied zieć, że to rozum nie, choćby m nie tysiąc w rzask ów ogłu szyło, ale przyn ajm n iej n ik t n ie za­ przeczy, że to n a jszczęśliw iej a rtystyczn ie 1.

Tem u chyba rzeczywiście n ikt n ie zaprzeczył, a chodzi przecież o sp ra ­ wę najw ażniejszą. K rytykom „lib eraln ym ” i nie przez cały okres sw ojej działalności „nabożnym ” w rodzaju S tanisław a R opelew skiego 2 i Sew e­ ry n a G oszczyńskiego3, w ypow iadającym się w ty m sam ym 1841 r., tru d ­ no było zaaprobow ać „czerep ru b aszn y ” * Imć P. Sew eryna Soplicy, cześ- nika parnaw skiego, k tórem u hr. H en ry k oddał beztrosko na w ieczną arendę poetyckie włości Pam iątek.

1 Mich ała G r a b o w s k ie g o listy literackie . W yd. A. Bar. K rak ów 1934 s. 210. 2 P r z e d m o w a . W: P a m i ą tk i JPana S e w e r y n a So plicy. W yd. 2. P aryż 1841; przedr. w : P a m i ą tk i Pana S e w e r y n a S o p li c y c ze ś n ik a p a r n a w s k i e g o . W yd. n ow e, pom nożone, Lipsk 1868 s. X X IV nn.

3 P a m i ą tk i JPana S e w e r y n a S o p lic y cześnik a p a r n a w s k i e g o . „D em okrata P o l­ sk i” T. 4:1841; przedr. w : D zie ła z b i o r o w e [...] T. 3: P o d r ó ż e i r o z p r a w y lite rackie . Wyd. Z. W asilew ski. L w ó w [1911] s. 268-286.

4 N ie zaaprobuje go tym bardziej w w ie le la t po uk azan iu się P a m i ą t e k S o ­ p li c y Józef Ignacy K raszew ski, m ając ju ż do dyspozycji gatu n ek w m ak sym aln ym sk on w en cjon alizow an iu : „S zlachecka P olsk a w tych p ow iastk ach so p lico w sk ich , w gaw ędach od śp iew yw an ych zam aszyście, [jak] za panią m atką pacierz, w y gląd a n ajp ocieszn iejszą karykaturą: w ąsy ju ż tu do kolan spadają, a z czu p ryn y kurzy się gdyby z kom ina, a z ust jak ie p łyn ą p ojęcia i w yrazy! A ! B oże, odpuść tym , co nie m yślą, a p iszą!” (O b ra zy przeszłości. „D zien n ik L iterack i” 1856 nr 13-16; przedr. w : K r a s z e w s k i o p o w ie śc io p is a rza c h i pow ieści. Z b ió r w y p o w i e d z i t e o r e ­ ty c z n y c h i k r y t y c z n y c h . Opr. S. Burkot. W arszaw a 1962 s. 140).

(2)

102 M A R I A N M A C I E J E W S K I

P am iątki Soplicy ukazały się w m om encie rozkw itu polskiej powieści

historycznej, zaczepionej z jednej strony o „w alterskotacje”, z drugiej zaś o fran cu sk ą „powieść szaloną”, przy wciąż żyw ym zainteresow aniu stylizacjam i n a a u te n ty k p am iętn ik arsk i w ty p ie Dwóch panów Siecie­

chów i D ziennika Franciszki K rasińskiej. Nie uw zględniając generalnych

założeń gatunku, tru d n o n aw et dojrzeć w Pam iątkach innowacje, które nie p o jaw iały by się w e w cześniejszej historycznej produkcji rom ansow ej czy „pow ieściow ej”, w yczulonej n a różne postacie kolorytu i „au ten ­ tyczne d y k cje”. P am iątki odbierano bow iem bardziej w początkach jako pow ieści h istoryczne (w daw nym rozum ieniu term inu) niż jako gaw ę­ dę *, a jeżeli naw et chodzi o k on ek sje gawędowe, to przedież M ichał G ra­ bow ski znał ju ż nie opublikow ane w całości W ieczory badeńskie czyli

poiaieści o strachach i upiorach Józefa M axym iliana H rabi z Tenczyna

O ssolińskiego6, któ re — być może —• zapow iadają gatunek „gawędy szlacheckiej” 7.

„D obrze się te u tw o ry nazw ały s z l a c h e c k i m i , bo szlacheckimi w istocie są, ale n ie polskim i” — powie z przekąsem Józef Ignacy K ra­ szew ski 8 po 15 latach od chw ili w y stąpien ia Grabowskiego w cytow anym liście. Pow ieściopisarz k o n sta tu je fa k t konw encjonalizow ania się gatunku. W gaw ędow ej pow ielarni pracow ali już bow iem w ted y nadzwyczaj w y­ dajn ie Ignacy Chodźko i Z ygm unt Kaczkowski, nie m ówiąc o w ytw órni prod uku jącej bardziej ozdobnie, tj. o gaw ędzie w ierszow anej. W ytw ór­ nie zbliżone do zakładów chałupniczych masowo produkujących ikony. „Dziś już ten sposób pojm ow ania i m alow ania przeszłości tak się stał niew olniczo jed n y m i ciągle się pow tarza, że z góry zobaczywszy ledw ie końca wąsów, m ożna odgadnąć, do kogo n ależą” 9. K raszew ski ogarniając k ry ty czn ą reflek sją cykl gaw ędow y Kaczkowskiego, zauw aży jednak w dokonaniu Rzew uskiego (na które dalej rów nież posypią się gromy) system zależności izom orficznych m iędzy rozm iarem a s tru k tu rą gatu n­ kow ą zbojkotow aną przez a u to ra Ostatniego z N ieczujów . Z Pam iątek

Soplicy w yw odzi bow iem rów nież K raszew ski stru k tu rę gatunkow ą ga­

w ędy:

P rzy tak im sam ym przebraniu za dziad u n ia N ieczu ję, w tej sam ej kom edii lite ­ rackiej K aczk ow sk i stw orzyć zap ragn ął ca łk o w itą epopeję, z kunsztem , którego 5 Zob. A. B a r t o s z e w i c z . Z d z i e j ó w p o ls k ie j te rm inolo gii lite r a c k ie j p i e r w ­ s z e j p o ł o w y X I X w ie ku. „P am iętn ik L iteracki” 1963 z. 3 s. 161 n.

6 Zob. M . G r a b o w s k i . L it e r a tu r a ro m a n su w Polsce. Cz. 2. W : Litera tu ra i k r y t y k a . P ism a . T. 2. W ilno 1840 s. 96.

7 Por. M. J a s i ń s k a . N a r r a t o r tu p o w ie ś c i p r z e d r o m a n i y c z n e j (1776-1831). W arszaw a 1965 s. 62 n.

8 O b r a z y p r z e s z ł o ś c i s. 140; podkr. autora. 9 T am że s. 131.

(3)

w ow ych w iekach, na jakich stan ow isk o przenosi, n ie znano. W yd osk on alen ie w ięc jego m an iery sop licow sk iej jest ju ż pon iek ąd jej sk rzy w ien iem ; in n y m pędzlem robi się m ały szkic, inaczej — obraz w i e l k i 10.

T w órca sanockiej sagi stał się ofiarą am bicji epopeicznych zawsze silnie w ikłanych w kontekst aksjologiczny; am bicji, k tó re zdaniem K raszew ­ skiego nie mogły być zrealizow ane w ram ach reguł rządzących stru k ­ tu rą gatunkow ą gawędy, a może n aw et pow iedzm y szerzej — „ k u ltu rą gaw ędow ą” tego okresu. P o stu lat krótkości, au to ra długich powieści, tylko n a pozór może w ydaw ać się czymś błahym . Jak o tru izm został on p rzyjęty w opisie w ypow iedzi lirycznej. A w y d aje się — o czym jeszcze później •—• że pew ne k o n sty tu ty w n e cechy rodzajow e liry k i i d ram atu (nie tylko krótkość) nie b ędą obce stru k tu rz e gaw ędy, g a tu n k u w szakże epickiego. Ju ż to może dlatego, że — jak sądził G oethe — s tru k tu ry ro ­ dzajow e należą do n a tu raln y ch form w ypow iedzi n , ju ż to ze w zględu na trójżywiołow ość lite ra tu ry rom antycznej m anifestow an ą nieraz w n a j­ bardziej niespodziew anych w ydaniach.

Kraszew ski, w yklinając „w iekuiste gaw ędy szlacheckie, [...] z p osta­ ciami coraz inaczej chrzczonymi, a p rzedstaw ianym i zawsze jednako w o ” 12, zachow uje się jak k ry ty k ze „szkoły fo rm a ln e j” opisujący proces kon- w encjonalizacji. Oczywiście, chodzi m u nie tylko o uw olnienie prozy epickiej z więzów gawędowej petry fikacji. Jak o Polak urodzony w n ie ­ woli i rom antyk, choć w ypow iada się w p rzededniu pozytyw izm u, spo­ gląda na P a m ią tki w aspekcie „przek lęty ch problem ów ” ty ch czasów, w y ­ znaczających różnorakie p ersp ek ty w y in te rp re ta c y jn e. Boć synonim icz- nym i odm iankam i narodowości, generalnej idei rom antyzm u, będ ą h i- storyzm , tradycjonalizm i... konserw atyzm . A m aska pastiszu, k tó rą p rzy ­ brały Pam iątki, kłam liw ie zasłania ostatn ie ogniwo szeregu. T rzeba więc przepędzić cześnika parnaw skiego Soplicę, ostoję tego zakłam anego po­ rządku. K raszew ski p o d ejm u je w ty m zakresie nieśm iały p ro g ram G o­ szczyńskiego 13 :

10 Tam że s. 130.

11 Por. S. S k w a r c z y ń s k a . U n p r o b l è m e f o n d a m e n ta l in éconnu d e la g e - nologie. „Z agadnienia R odzajów L iterackich ” 1966 z. 2 (15) ; przekład p olsk i z drob­ nym i u zu p ełn ien iam i i zm ianam i pt. N ie d o s t r z e ż o n y p r o b l e m p o d s t a w o w y genolo gii przedr. w : P r o b l e m y te o r ii li ter atu ry. W yboru prac dokonał H. M arkiew icz. W roc­ ła w —W arszaw a—K raków 1967 s. 152.

12 Jw . s. 134.

13 „K iedy starzec ch w ali nam ogóln ie sw o je czasy, sw o je p ok olenie, w głęb i tych p och w ał w id zim y m iłość, i przez w zgląd n a serce przeb aczam y g ło w ie ; a le k ied y ten starzec podnosi przeszłość k osztem obecności, z o sta w ia całą m iłość dla um arłych, a żyjących raczy ty lk o p rzekąsam i n iech ęci, n a ó w cza s p o w in n iśm y w y jść z m ilczen ia pobłażających słu ch aczy i za w o ła ć do n iego: Stój staruszku! M ilczeliśm y, dopóki grzeszyłeś szla ch etn ą sła b o ścią serca — m u sim y ci przerw ać, skoro zaczynasz błądzić tak sercem , jak rozsąd k iem ” ( G o s z c z y ń s k i , jw . s. 279 n.).

(4)

104 M A R I A N M A C I E J E W S K I

Przez utw ór, m ający odtw arzać bodajby n ajw iern iej przeszłość, m usi m ów ić ten, co go k reśli, m u si b yć w id a ć autora i czło w ie k a ; zapierając się siebie, niknie pisarz, a le n iep o d o b ień stw em jest p raw ie, b y op u ściw szy ciało w ła sn e, znalazł inne, k tóre b y m u p osłu szn e n a za w o ła n ie, ob lec się dało 14.

I dalej rozw ija K raszew ski tenże w ątek dew aluacji produkcji gawę­ dow ej przy pom ocy nekro filnej stylistyki, potępiając przede w szystkim pastiszow y chw y t w kładania m aski autorskiej człowieka z epoki m inio­ nej, a więc m aski śm ie rte ln e j:

S za leje, k to d la m iło ści zm arłego zak op u je się z nim w jed n ym grobie, ch y- b ab y sam ch cia ł um rzeć, bo grób m ieszk a n iem u m arłych. Inna jest op łak iw ać na m ogile, a in n a — do niej zstęp o w a ć z zim n ym i trupam i; m yśm y w ła śn ie tego ro­ dzaju sa m o b ó jstw a d op u ścili się w lite r a tu r z e 15.

A przecież ta m aska to rów nocześnie istotna szansa gatunku, który m oże zaowocować i w naszych czasach, o czym pow iadam ia M aria Żmi­

grodzka, kończąc szkic w prow adzający w poetykę Pam iątek w w ydaniu przeznaczonym dla współczesnego czytelnika: „Tak to książka zachw y­ cająca, ale groźna i niezb y t w esoła. Nie jest chyba przypadkiem , że w T ra n s-A tla n ty ku Gom browicz, b o rykając się z upioram i polskości, ka­ zał im często przem aw iać językiem Soplicowej gaw ędy” 16.

W w ypow iedziach pisarzy i k ry ty k ó w rom antycznych, którzy widzieli

w P am ią tkach Soplicy o ile już nie pierw sze, to przy n ajm n iej najbardziej

w ykrystalizow an e egzem plarze gaw ędy szlacheckiej — przew ijał się ideo­ w y p ro test, ale i niekłam any zachw yt dla osiągnięcia artystycznego zam kniętego w ram ach d y rek ty w tego w yłącznie polskiego gatu n k u 17.

W alka polskich rom antyków o au te n ty k historyczny była równocześ­ nie w alką o zachow anie narodow ości, choćby trzeba było naw et „zstępo­ w ać z zim nym i tru p a m i” do m ogiły. G aw ęda szlachecka rodząca się w specyficznie polskiej sy tuacji politycznej ujaw ni w sobie skrajn e kon­ sekw encje scottow skiego histo ry zm u : zechce być nie tylko literackim od­ biciem przeszłości, ale i jej pom nikiem 18, niejako m aterialn ym zabytkiem . Słowo zechce stać się ciałem.

14 K r a s z e w s k i , jw . s. 136. 15 T am że s. 138.

ie K a r m a z y n , p a le s tr a n t i w i e k X I X . W: H. R z e w u s k i . P a m i ą tk i Soplicy. Opr. Z. L ew in ó w n a . W stęp M. Ż m igrodzka. W arszaw a 1961 s. 32. Z tego w yd an ia pochodzić będą cyta ty gaw ęd R zew u sk iego.

17 N a sp e c y fic z n ie p olsk i ch arak ter tego gatunku w sk azu je Józef B achórz (P o s z u k iw a n ie re a l iz m u . S tu d i u m o p o ls k ic h ob ra z k a ch pro z ą w o kresie m i ę d z y - p o w s t a n i o w y m 1831-1863. G dańsk 1972 s. 228).

58 P a m i ą t k i S o p li c y sta n o w ią znakom itą, poszerzającą egzem p lifik ację dla tezy Iren eu sza O packiego (P o m n i k i w ie r s z . P a m i ą tk a i p o e z j a na p r z e ło m i e O św ie cenia i r o m a n t y z m u . „R oczniki H u m a n isty czn e” T. 18:1970 z. 1; przedr. w : I. O p a c k i .

(5)

1

Chodzi w łaśnie o uchw ycenie nadrzędnej zasady s tru k tu ra ln e j w ypo­ wiedzi gawędowej, aktyw izow anej przez d y rek ty w y tak sk ra jn ie pojm o­ wanego historyzm u. Teorie gaw ędy szlacheckiej Z ygm unta Szw eykow ­ skiego 19 i Zofii Szm ydtow ej 20 sprow adzają się do uchw ycenia — zresz­ tą trafnego — istotnych w skaźników tego g a tu n k u zarów no w odniesie­ niu do w arstw y fabularnej, jak i językow ej. To staty styczne raczej u ję ­ cie w ym agałoby u stru k tu ro w an ia ujaw niającego w yraźniej relacje m ię­ dzy elem entam i oraz fu nk cje elem entów dyktow ane przez nadrzędne za­ łożenia system u.

Zadania te w ujęciu aspektow ym spełnia studium K azim ierza B arto- szyńskiego, zm ierzające poprzez „w yjaśnienie stru k tu ry czasowej Sopli­ cowskiego cyklu (zwłaszcza spraw y jego chronologii) oraz rozpatrzenie jego »informatywności« do dania odpowiedzi na daw no postaw ione py­ tanie dotyczące »luźności kom pozycyjnej« lub »niew ykończoności« czy »przypadkowości« form y P a m ią te k 2t. Na postaw ione py tan ie z zakresu am orfizm u gaw ędy udziela B artoszyński dwóch odpow iedzi m ających ch arak ter opisu strukturalnego, jak rów nież fo rm u łu je w ynik ającą z tych odpowiedzi konkluzję tyczącą percepcji gaw ędy:

P oezja r o m a n ty c z n y c h p r z e ło m ó w . Szk ice. W rocław —W arszaw a— K rak ów —G dańsk 1972 s. 67-105), o zastąp ien iu w okresie rom antyzm u tek stem p o ety ck im (konkret­ nie — w ierszem sztam buchow ym ) m aterialnej, „p om n ik ow ej” p am iątk i o św ie c e ­ n iow ej. G aw ęda — jak w yk ażą dalsze rozw ażan ia — m oże w sposób szczególn y pretendow ać do roli rom antycznej p am iątki. R zew u sk i zd aw ał sob ie ch yb a sp raw ę z tego faktu, m ianując sw ój g a w ęd o w y cy k l P a m i ą t k a m i Soplicy.

19 P o w i e ś c i h is to rycz n e H e n r y k a R z e w u s k ie g o . W arszaw a 1922 s. 105 n. oraz tegoż "Wstąp. W: H. R z e w u s k i . P a m i ą tk i Soplicy. K raków 1928 s. X X X I-X X X II. BN I, 112.

20 C zyn n ik i g a w ę d o w e w p o e z j i M i c k ie w ic z a , „P am iętn ik L itera c k i” 1948; przedr. w : Z. S z m y d t o w a, R o u s s e a u - M ic k i e w i c z i in ne stu dia. W arszaw a 1961 s. 261-264 oraz tejże P o e ty k a g a w ę d y . W : Z p o ls k ic h s t u d i ó w s l a w i s t y c z n y c h . Seria 3: N au ka o lite ratu rze. Prace na VI M i ę d z y n a r o d o w y K o n g r e s S l a w i s t ó w w P ra d ze 1968. W arszaw a 1968; przedr. w : Z. S z m y d t o w a , S tu d i a i p o r t r e ty . W arszaw a 1969 s. 337-358.

21 O a m o r fiz m i e g a w ę d y . U w a g i na m a r g in esie „ P a m i ą te k S o p li c y ”. W : P race o literaturze i teatrze ofiarow an e Z ygm u n tow i S zw eyk ow sk iem u . W rocław — W ar­ szaw a—K raków 1966 s. 94. S u gestie teoretyczn e B artoszyń sk iego p od ejm ie w cy to ­ w anej już książce „o polskich obrazkach prozą w okresie m ięd zy p o w sta n io w y m ” Józef B achórz (rozdz. IV: „Na p ograniczu z g a w ęd ą ” s. 226-265) oraz także ok azjo­ n a ln ie E lżbieta K ościu k iew icz w rozpraw ie O c z y n n i k a c h g a w ę d o w y c h w p ro z ie K s a w e r e g o P ru sz yń sk ieg o („Ruch L iterack i” 1972 z. 2 (71) s. 75-91), in terp retu jąc gaw ęd ę W kategoriach „sytuacji k o m u n ik a cy jn ej”. „In teresu ją n as przede 'w szyst­ kim — pisze autorka — w p isa n e w ich narrację u kłady nad aw czo-od b iorcze, które w skazują zarów no na gaw ęd o w ą p ro w en ien cję prozy P ru szyń sk iego, jak i ok reślają charakterystyczny dla tego typu sytu acji k om u n ik acyjn ej — sposób m ó w ien ia o św ie c ie ” (s. 75).

(6)

106 M A R I A N M A C I E J E W S K I

1. O gran iczen ie roli p o w ią za ń su k cesy w n y ch na rzecz n iesu k cesyw n ej od m ien ­ n ości ele m e n tó w d zieła oraz syn ch ron izu jącej, panoram icznej kom pozycji cyklu i p oszczególn ych gaw ęd.

2. N ieró w n o m iern a in form atyw n ość tek stu zw iązan a z w y stęp o w a n iem w nim faz o dużym nagrom ad zen iu p rzypadkow ych inform acji, których p rzekazyw alność n ie je s t u gru n tow an a drogą w łą c z e n ia w sy stem gw aran tu jący prekorektyw ność.

3. U tru d n ien ie odbioru, a w szczególn ości orien tacji w rzeczyw istości przed­ sta w io n ej w d ziele, w y n ik a ją ce z obu poprzednich w ła ściw o ści tek stu gaw ędow ego. W z w ią zk u z ty m p rzew aga w recep cji d zieła roli jego w ygląd u ostatecznego, e w e n ­ tu a ln ie w y g lą d ó w , w jakich p rzeja w ia się ono w p ow tórnych lekturach

B artoszyński tw orzy dow odną teorię gawędy, przyjm ując jako n a d ­ rzędn ą do m inantę specyficzny am orfizm . K o n stru u je typologiczne poję­ cie g atu n k u, k tó re z jednej stro n y ustosunkow ane zostało opozycyjnie w obec pojęć pow ieści osiem nastow iecznej oraz powieści przynależącej ,,do dziew iętnastow iecznych odm ian realizm u ” 23, z drugiej zaś strony pojęcie to a n e k tu je w pew nej m ierze „prozę psychologiczną” X X w ie­ k u 24. T ak w yznaczone bieg un y opozycji i analogii dow artościow ują jako przedm iot opisu głów nie — o ile n aw et nie w yłącznie —- stru k tu rę fabu­ larną, sondow aną zresztą now ocześnie w kategoriach teorii inform acji.

Mimo że rozpraw a udziela w y czerpujących odpowiedzi na postaw io­ ne p y tan ia n a tu ry teoretycznej i historycznoliterackiej, n adal jednak od­ czuw a się niedosyt co do teo rii sam ej gaw ędy szlacheckiej, zwłaszcza z pow odu połowicznego (Szweykowski, Szm ydtowa), bądź św iadom ie w y­ elim inow anego (Bartoszyński) opisu stru k tu ry językow ej. A może tak jak przy opisie liryki, a n a w e t d ram a tu dow artościow ać czy w ręcz zdomino­ w ać należałoby rolę w arstw y językow ej? Może to w łaśnie ona jest przede w szystkim aktyw izow ana arty sty czn ie w stru k tu rz e gaw ędy? I p y tanie dalsze, czy ta k o rien to w an a teo ria u trzy m a prześw iadczenie o am orfizm ie tego g a tu n k u ? Może trz e b a będzie je obw arow ać zastrzeżeniem — im pli­ cite zresztą zaw arty m w reflek sji B artoszyńskiego — że tyczy ono tylko w arstw y tem atycznej, a rzecz objaw i odm ienne oblicze, gdy podda się gru n to w n ej obserw acji kom pozycję językow ą gawędy, sytuację gawę­ dowego pow iadam iania i autok reo w an e podm ioty gawędowe.

2

S tefan ia Skw arczyńska p rzyp isu je dużą w artość inform acyjn ą i po­ znaw czą nazw om genologicznym legitym ującym się ludow ym pocho­ dzeniem :

22 Jw . s. U l . 33 T a m że s. 100. 24 T am że s. 113.

(7)

Uderza to — p isze Skw arczyńska — że m ają one ch arak ter tzw . »im ion w y ­ m ow nych«. O znacza to, że odbijają one w sw ej w artości sem an tyczn ej p e w n e w ła ­ ściw o ści tych przedm iotów gen ologiczn ych , które w sk azu ją, a św ia d czy to zarazem 0 tym , że są nosicielk am i p ojęć gen ologiczn ych , od b ijających m y ślo w o te przed­ m ioty 25.

K onstatacja ta adekw atnie określa genezę i ko n stru k cję pojęciow ą interesującej nas nazw y gatunkow ej. „G aw ęda” dopiero w o statnim dzie­ sięcioleciu pierwszej połowy X IX w. — jak in fo rm u je A ntonina B arto­ szewicz 26 — a więc tuż po ukazaniu się P am iątek Soplicy, zaczęła fu n k ­ cjonować w świadomości zbiorowej jako nazw a gatunkow a. P ierw o tnie term in ten — jak podaje Linde — uw ikłany by ł przede w szystkim w n a ­ zewnictwo z zakresu m edycyny ludow ej, a dopiero w dalszej kolejności stanow ił nom en agentis, określenie „p ap li”, „gaduły” 27. D opiero później zaczął stopniowo w skazyw ać •— oczywiście, początkowo przy dając sens p ejoraty w ny — w ytw ór m ów ienia 2S.

„G aw ęda”, w skazując na gaw ędziarza i na jego m ow ny produkt, w sposób m aksym alnie adekw atny odbija p ry m a rn e w łaściw ości in te re ­ sującego nas przedm iotu genologicznego. Rola gaw ędow ego n a rra to ra była w dotychczasow ych badaniach ośw ietlona m ożliw ie w szechstronnie. Gorzej z gaw ędow ym opow iadaniem . A przecież w m omencie, gdy osta­ tecznie zaczął się ustalać term in gatunkow y, owo „im ię c h rzestn e”, k tó re eksplikuje i K ra sze w sk i29, i G ra b o w sk i30, w skazuje przede w szystkim na specyfikę tekstu, na jego właściwości stylistyczne S1.

Rzecz znam ienna, że sam tek st gaw ędow y —• oczywiście, w w ersji mówionej — jest rów nież eksponow any — jak in fo rm u je K azim ierz W ła­ dysław W ójcicki — w pozaliterackiej, szlacheckiej k u ltu rz e obyczajow ej tych czasów:

W reszcie szły na stół rozm ow y w a żn iejsze o dobru R zeczp osp olitej, a ta k m ło ­ d zien iaszek gaw ęd ą w y k szta łcił się na człow ieka. B y ła taka ga w ęd a szk ołą i aka- dem iją, zw ła szcza przy ow ym życiu p rzyjacielskim z iem ia n ó w n aszych [...]. W g a ­ w ęd zie m ia łeś dokładne d zieje każdej rodziny i w y p a d k ó w n a w et w narodzie, 1 gdyby kto b ył spisał, co się g aw ęd ziło od la t m łodych, czytałb yś rzeczy w a ż n ie j­ sze i ciek aw sze, niż k ied y su ch e p rzew ertu jesz k r o n ik i32.

25 Jw . s. 161. 26 Jw . s. 161. 27 T am że s. 159 oraz S z m y d t o w a . P o e t y k a g a w ę d y s. 337. 28 Por. S z m y d t o w a . P o e t y k a g a w ę d y s. 337. 28 Jw . s. 134. 30 Zob. B a r t o s z e w i c z , jw . s. 160. 31 Zob. T am że s. 161 n.

32 Sta re g a w ę d y i o brazy. T. 1. W arszaw a 1840. Cyt. za: B a r t o s z e w i c z , Jw . s. 161.

(8)

108 M A R I A N M A C I E J E W S K I

C ytat z W ójcickiego w skazuje głów nie na pozałiteracką genezę gaw ę­ dy. M etagaw ędow e wypowiedzi, k tó re Rzew uski włącza w tok n a rra ­ cy jny Pam iątek, o dbijając pew ną sy tuację społeczno-kulturow ą, pozwa­ lają ujaw nić hom ologiczne odpow iedniości m iędzy gaw ędą literacką jako tekstem o sprecyzow anych w ew n ętrzn y ch i zew nętrznych relacjach ko­ m un ikacy jny ch a tek stam i gaw ędow ym i funkcjonującym i w obyczajo­ w ych zachow aniach k u ltu ro w y ch 33:

[...] g a w ęd k a całą naszą rozryw ką w c h w ila ch w oln ych od zatrudnień (S ta n isła w R z e w u s k i s. 260).

U gaszcza się ła sk a w cy , oprow adza się go do stajni, p opisuje się przed nim pra­ cą sw oją, w y p ija się z nim , a n agaw ęd zi się, że led w o n ie p lącze przy pożegna­ n iu (tam że s. 263).

T ekst gaw ędy literackiej analogiczny do pozaliterackiej gaw ędy szla­ checkiej jest kom unikatem , k tó ry „zna siebie” (obecność m etaw ypow ie- dzi), n ad aw anym jednokierunkow o w swoiście zdem okratyzow anej sytu a­ cji dialogowej o w yrazisty m nacechow aniu socjologiczno-kulturow ym (społeczność szlachecka z „sąsiedztw a”).

A uto r szlacheckiej gaw ędy literack iej, k tó ra osiąga świadomość ga­ tunk ow ą w k o n k retn y m m om encie historycznym (po r. 1840), ew okując św iat „ k u ltu ry gaw ędow ej”, należący z zasady do przeszłości, nie może utożsam iać się z opowiadaczem i tw órcą tekstu gawędowego. Trzeba po­ służyć się pastiszem i oddać głos socjologicznie określonem u człowieko­ w i epoki m inionej, k tó ry naw et, gdy będzie tak jak cześnik parnaw ski przem aw iać z pew nej p ersp ek ty w y czasowej, mówić tylko może do od­ biorcy sobie rów nem u. O perując kategoriam i z zakresu teorii tekstu, m ożna powiedzieć, że a u to r po ty tu le swego cyklu staw ia dw ukropek, p rzytaczając w ypow iedź w prow adzonego gaw ędziarza. Takim przytocze­ niem z „m odalną ram ą św iata realn ego ” były gaw ędy nieliterackie.

W skazane okoliczności spraw iają, że au to r gaw ędy szlacheckiej pod­ porządkow uje się sw oistem u weryzm ow i, analogicznem u do naiwnego racjonalizm u en cy klo p edysty-eru d y ty czasów saskich w rodzaju Bene­ d y k ta Chm ielowskiego, k tó ry każdą w prow adzoną inform ację do N ow ych

A te n m usiał uw ierzytelniać zachow anym i przekazam i, nie pesząc się

by-33 P od ob n ie p rob lem atyk ę tę sta w ia K ościu k iew icz (jw. s. 81), czyniąc ze w sk a za n y ch od p ow ied n iości istotn y w sk a źn ik „dla sp ecyficzn ego charakteru k o ­ m u n ik acji litera ck iej w w y p o w ied zia ch typu ga w ęd o w eg o ” : „U kład n adaw czo- -od b iorczy w p isa n y w tek st jest stru k tu raln ie h om ologiczny w stosunku do okreś­ lon ej sytu acji sp o łeczn o -o b y cza jo w ej, której w y tw o rem w ram ach rzeczyw istej i p otocznej k om u n ik acji m ięd zylu d zk iej jest określony typ język ow ej w yp ow ied zi. O znacza to jed n ocześn ie, że w y p o w ied zi litera ck ie typu g aw ęd ow ego utrw alają w sw ej p oetyce p ew n ą sy tu a cję sp o łeczn o -o b y cza jo w ą ”.

(9)

najm niej niezgodnością z e m p irią 34. Tw órca P am iątek Soplicy każe w prow adzonem u „autorow i”, opow iadaczow i i bohaterow i w jednej oso­ bie w prost w ypow iadać program pisarski z ad m iracją dla subiekty w n ych prześw iadczeń naocznego św iadka:

N iech każdy stary su m ien n ie p isze to, czego sam b ył św ia d k iem , n iech p isze po sw ojem u rzeczy u w ażając z w ła sn eg o , a n ie u czon ego sta n o w isk a , a dopiero, jak b ędzie potrzeba, znajdzie się taki, którego O patrzność w zb u d zi, ab y z teg o w s z y s t­ kiego pożyteczn ą u łożył h istorię (K ró l S ta n i s ł a w s. 329).

Oczywiście, wierności wobec tej zasady tw órczej m usi dochow ać au to r faktyczny a nie nom inalny, k tó rem u Rzew uski pozw ala rezygno­ wać z postaw y krytycznej. Sew eryn Soplica, p atro n kon iu n k tu ralistó w w innej gawędzie m anifestow ać będzie pogląd w ręcz odm ienny, a Rze­ w uski uw ierzytelni go w łaśnie w gaw ędow ym przytoczeniu:

[...] jakaż pew ność, że ten co je op ow iad a [dzieje], zach ow ał czy stą p raw d ę bez n a d w ą tlen ia jej ozdobam i. Czy raz byw ało, że z k ilk u n aoczn ych n a w et św ia d k ó w jednego zdarzenia każdy je po sw o jem u op ow ie: jed en w sp o m in a o ok oliczn ości takiej, drugi o innej, która p ierw szą zabija? — dom yśl się w ted y , czyja praw da! (Z am ek k a n io w s k i s. 353).

Soplica, podporządkow ując się zastanym stru k tu ro m sp o łe c z n y m 35, uw alnia się z obowiązku sam odzielnego m yślenia. Swój konform izm po­ suw a tak daleko, że w yraża zgodę n a n ajb ard ziej a rb itra ln ie w yznaczone zasady postępow ania, widząc w nich, a nie w zm iennych realiach życia, odbicie „praw dziw ej h isto rii” n arodow ej: „[...] w praw ach n ie m a obłudy; z nich jak oliw a z wody n a w ierzch w ychodzą obyczaje narodów i to jest w łaśnie praw dziw a h isto ria ” (tam że s. 352). Być może, iż ów konserw a­ tyw ny historyzm Soplicy — pokrew ny zapatry w an iom E dm unda B u rk e ’a i rom antyków n iem ie c k ich 36 — sygnalizuje rów nież pośrednio zacho­ wawcze poglądy au tora nadrzędnego.

A utor gaw ędy nie może jed nak zasadniczo w p ro st ingerow ać w tekst wprowadzonego opowiadacza, k tó ry w swej całości zawsze będzie b a r­ dziej pastiszem niż stylizacją. A utor gaw ęd szlacheckich ty p u P am iątek 3i Por. J. J. L i p s k i . P r z e d m o w a . W : N o w e A t e n y . W ybór i opr. tek stu M. i J. J. L ipscy. W arszaw a 1966 s. 7 n.

35 O w ię z i społecznej w św ie c ie p rzed staw ion ym i w sytu acji narracyjnej gaw ędy obszernie pisze S zw ey k o w sk i (P ow ie ści h is to ry c z n e H e n r y k a R z e w u s k i e g o s. 63 nn.) i K ościu k iew iez (jw . s. 78 nn.).

88 Zob, T. K r o ń s k i . H egel i je g o filozofia d z i e j ó w . W : G. W. F. H e g e 1. W y k ł a d y z filo zofii d z i e jó w . Przekł. J. G rabow skiego i A. L andm ana. T. 1. W ar­ szaw a 1958; przedr. w : T. K r o ń s k i . R o z w a ż a n ia w o k ó ł Hegla. W arszaw a 1960 s. 112 nn. O statnio pisał przek on yw ająco o k o n sek w en cja ch k o n serw a ty zm u R ze­ w u sk iego W ojciech K arpiński, p rzyw ołu jąc poglądy B u rk e’a i d e M aistre’a (J a k o b in p ra w ic y . „T w órczość” 1973 nr 12 s. 54-68 oraz t e n ż e . W krę g u m y ś l i za p r z e c z n e j. „Znak” 1973 nr 233-234 (11-12) s. 1474-1488).

(10)

110 M A R I A N M A C I E J E W S K I

; ' a ś f j

-Soplicy sy tu u je się ty lko jako podm iot czynności tw órczych pastiszow e­

go dzieła, nie ujaw n iając się w sposób stem atyzow any n a poziomie tek­ stu. O dbiorca w irtu a ln y nato m iast „atak o w any ” jest z pozycji teksto­ w ych, gdyż czyha n a niego ciasna, p ry m ity w n a m atryca gawędowego od­ biorcy 37. T aką bow iem perspek ty w ę odbioru w yznacza podm iot i rów ­ nocześnie „ a u to r” gawędowego tekstu-przytoczenia.

S karlałe w ym ogi m oralne i św iatopoglądow e staw iane przed odbior­ cą, którego p ro je k tu je gaw ędziarz, k rzy żu ją się z nastaw ieniem w irtu a l­ nego czytelnika o szerokich persp ekty w ach in telektu alny ch i estetycz­ nych w yznaczanych przez podm iot tw órczy w yrafinow anego pastiszu. Z tego zw arcia niew spółm iernych p ersp ek ty w nadaw czo-percepcyjnych w yzw alają się głów ne złoża kom izm u, istotnej kategorii estetycznej w y ­ pow iedzi gaw ędow ej.

S tru k tu ra językow a gaw ędy trak to w an a w całości w kategoriach przytoczenia, jako analogiczna do bezpośredniej m owy bohatera, w spo­ sób zam askow any cytow anej przez autora, stanow i drugi typ słowa Bach- tinow skiego, będąc tzw. słow em uprzedm iotow ionym 3S. Mowa taka „nie tylko w y raża swój przedm iot, ale też sam a stanow i przedm iot u k ieru n ­ kow ania jako słowo charakterystyczne, typow e, m alow nicze” 39. Podob­ nie sta tu s p rzytoczenia w tzw. m owie w prost — gdyż o takie przez cały czas chodzi — w y jaśn ia Rom an Ingarden, w łączając w ypow iedź postaci do św iata p rz e d staw io n e g o 40. Tzvetan Todorov, pozostając w zgodzie z ty m i ujęciam i, po dkreśla w unaocznionym akcie w ypow iadania tek stu czynność isto tn ie c h a rak tery zu jącą p o s ta ć 41. To liryczno-dram atyczne w y rażan ie postaci przez ak t m ów ienia w łączyć bodaj należy do podsta­ w ow ych m etod k ształtow ania s tru k tu r osobowych w gawędzie.

37 R ela cje o sob ow e w g a w ęd zie ad ek w a tn ie określa B achórz w p rzy w o ły w a ­ nej ju ż k sią żce (jw. s. 231 n.) : „P odobnie jak p om iędzy gaw ęd ow ym autorem a n arratorem istn ie je ok reślon y dystans, tak i p om iędzy czyteln ik iem kreow anym przez g a w ęd o w eg o narratora a czy teln ik iem „rzeczyw istym ” (tzn. tw orzonym przez autora) is tn ie je rów n ież d y sta n s”.

38 Por. M. B a c h t i n. P r o b l e m y p o e t y k i D o s to je w s k ie g o . P rzeł. N. M odze­ lew sk a . W arszaw a 1970 s. 301. C zynionym tu rozw ażan iom często b ędzie to w arzy­ szy ć B a ch tin o w sk a „socjologia sło w a ”. 36 T am że s. 283.

40 Zob. R. I n g a r d e n . O d zie le liter a ck im . P rzekładu dokonała M. Turow icz. W arszaw a 1960 s. 246; por. tak że ap lik ację k on cep cji Ingardenow skich w p o le­ m iczn ej rozp raw ie T. B rajersk iego pt. „ P r z y t o c z e n i e ” nie j e s t kate gorią sk ł a d n io w ą („R oczniki H u m a n isty czn e” T. 14:1966 z. 4 s. 79 nn.).

41 „M ow a postaci w d ziele litera ck im p osiada szczególny status. Jak każde sło w o , odnosi się ona do oznaczanej rzeczyw istości, rów n ocześn ie jednak przed­ sta w ia p e w n e d ziałan ie, a m ia n o w icie akt w y p o w ia d a n ia tego w ła śn ie zd an ia” (Les C atégories du r é c it littéraire, „C om m unications” 1966 nr 8; przedr. pt. K a t e g o ­ rie o p o w ia d a n i a lite rackie go. P rzeł. W. B łońska. „P am iętn ik L iterack i” 1968 z. 4 s. 316).

(11)

A zatem stw ierdzić należy, iż form otw órczą s tru k tu rą g atunko w ą ga­ w ędy jest przytoczenie, stanow iące rów nocześnie specyficzny przedm iot św iata przedstaw ionego, m. in. jako działanie polegające n a w ypow iada­ n iu tw orów s ło w n y c h 42. U jęcie tak ie trzeb a jed n a k zaraz obw arow ać pew nym i zastrzeżeniam i. Słusznie zauw aża M ichał B achtin, że „słowo opow iadacza nigdy nie może być w pełni uprzedm iotow ione, n a w e t gdy jest nim jeden z bohaterów , k tó ry opow iada tylko o części zd arzeń ” 43.

3

Z oczywistym przypadkiem słowa przedstaw ionego (Bachtinow skie „słowo zobrazow ane”), zabarw ionego retory cznie bądź kolokw ialnie — obie odm ianki chętnie apro b uje estety k a gaw ędy — m am y do czynienia wówczas, gdy gaw ędziarz rep ro d u k u je swój lub cudzy przed m io t m ow - ny: auto p rzy to czen ia44 lub „dram atyczn e” przytoczenia słów cudzych, nieraz piętrow e, ta k ch arak tery sty czn e np. dla Kazania konfederackie-

go, Paw lika czy dla Siczy zaporoskiej.

Kazanie konfederackie ze w zględu n a obecność w s tru k tu rz e tek stu

cząstek w ybitnie retorycznych, ow ych dw óch kazań księdza M arka p rzy ­ toczonych przez Soplicę, w ydaw ać b y się mogło u tw orem o m ałym n a ­ syceniu gawędowym . Ja k już jed n ak sugerow ano, znam ię retory czn e nie jest sprzeczne z p ry m a rn ą w łaściw ością gaw ędy jako te k stu p rzy to ­ czonego; pierw iastkow a bow iem stru k tu ra reto ryczn a: m owa, z zasady jest tekstem przytaczanym , k tó ry leg ity m u je się w ysokim stopniem przedmiotowości.

Ponadto nie m ożna zapom inać o tym , iż teoria w ym ow y była isto t­ nym składnikiem szkolnej edukacji o znam ieniu obyw atelskim przyszłe­ go gaw ędziarza rzutującym rów nież na w ykształcenie i w ychow anie b a r­ dziej u ty lita rn e zdobyw ane n a dw orze pańskim i to często p rzy w y d a t­ nej pomocy tekstów gawędowych.

Dla rom antyków konglom erat stylow y reto ry k i i gaw ędy ew okow ał niew ątpliw ie m entalność sarm acką b aro k u i czasów saskich. H istoryzm skojarzony z H um boldtow ską teo rią język a jako W eltanschaung 45 uśw ia­

42 O czyw iście, tak rozum iane „działanie sło w n e ” n ie sie z sobą dod atk ow e zn a ­ czenia, b yn ajm n iej n iesp row ad zaln e do sen su tek stu p rzytaczanego.

43 Jw . s. 288.

44 „A ja na to: — Mój Stasiu, jeżeli k on cep t fran cu sk i, cóż on zysk u je, że w y ­ chodzi z ust czło w ie k a ubranego w zaw ój i szaraw ary?” (P a n A z u l e w i c z s. 57).

M ogą to być także „au top rzytoczen ia” w p row ad zon ych postaci, jak np. cy to ­ w a n ie sieb ie przez starostę P otock iego w Z a m k u k a n i o w s k i m (s. 371): „A ja m u na to: »U w a! A sczo to ja soroci spod ch w osta w y liż, szczob y m en e P o n ia to w sk i m eżdu senatory posad yw ? [...]«”.

45 Por. M. I v i ć. K i e r u n k i w lin g w isty c e . P rzeł. A. W ierzbicka. W rocław — W arszaw a—K raków 1966 s. 40 oraz Z. K o p c z y ń s k a . „ P o e zja j e s t s z t u k ą p r z e z

(12)

112 M A R I A N M A C I E J E W S K I

dom ił rom antykom fakt, że m ożna przybliżyć rzeczywistość historyczną (dla Polaków ponadto niepodległą) n ajefek ty w niej poprzez odwołanie się do jej słownego ekw iw alentu, a ten jaw i się najpełniej w „żyw ym sło­ w ie”, tj. takim , k tó re najpełniej w yraża podm ioty m ówiące, będąc „sło­ wem p rzedstaw ion ym ” bądź to „z przew agą określoności społecznie ty­ pow ej”, bądź to „z przew agą określoności indyw idualnie c h arak tery ­ sty cznej” 46. Sądzić należy, że pierw szy ty p uprzedm iotow ienia w yzna­ czyła „ed u kacja re to ry cz n a ”, drugi zaś — „gaw ędow a”. W spólną cechą obu typów jest przedm iotow ość, a w ięc rów nież przekorne uobecnienie w słow ie historycznej pam iątki m a te ria ln e j47.

W gaw ędzie i niegaw ędzie nie chodzi także bynajm niej o opozycję: język m ów iony — język pisany, choć język m ów iony rzeczywiście sprzy­ ja przedm iotow ości, lecz o opozycję słow a przedstaw ionego, konatyw no- em otyw nego i słow a narracyjno-opisow ego, bezpośrednio denotującego rzeczyw istość. W ty m aspekcie gaw ęda bliższa jest liryce a n aw et dra­ m atow i niż epice, choć żywioł epicki w pływ a w ielkim i szczelinami, a na­ w et zdaje się dom inować, co po tw ierd zają ówczesne w ypow iedzi k ry ­ tyczne i dotychczasow a p rak ty k a badawcza. Szczelinam i tym i są: jedno­ stro n n a dialogiczność, stosunkow o długi tek st (w porów naniu z w ypo­ w iedzią liryczną) oraz fa k t w łaśnie długiego w y rażan ia — a więc prze­ chodzenie w opow iadanie — nie teraźniejszości jak w liryce, lecz prze­ szłości, gdyż ona m a głów nie w alor narodow y w ówczesnej sytuacji po­ litycznej, a narodow ość to podskórny, lecz silny n u rt gawędy. Choć m ożna by rów nież powiedzieć, że niezm ieniona przeszłość przeżyw ana jest współcześnie.

S tanisław Ropelew ski spojrzał n a K azanie konfederackie jako na bosko-narodow y dram at, ak centując rolę wprow adzonego bohatera, księ­ dza M arka, w prow adzonego jed n ak — ja k się okaże — nie na sposób ty ­ powo epicki i ostatecznie nie dram atyczny:

Jak że p ięk n ie w K a z a n iu k o n fe d e r a c k im o tw iera szereg tych ludzi zeszłych, już sta ro św ieck ich typ ów . K siądz M arek, k arm elita, rubaszny prorok i cudotw órca! N ie ­ p orów n an y k azn od zieja! co aby zatrząsnąć słu ch aczam i, sta w ia ich lic e w lice z n ie ­ bem i p iek łem . Z am bony im p row izu je dram at, gdzie k ojarzy w pou fałym dialogu p rzen a jśw iętszą rodzinę, św ięty ch pańskich i p u b liczn ość k ościeln ą. M usi to jed ­ nak n arod ow ość z b osk iego być u stan ow ien ia, m u si to ciężkim być grzechem , czy ją w y d ziera ć drugim , czy zbyć się w ła sn ej rozm yśln ie, skoro sam P an B óg n a sw ych w yb ran ych z o sta w ia zu p ełn e jej piętno. F igura ś. M arka po raz p ierw szy w y ­ j ę z y k ”. W: J ę z y k i p o ezja . Z d z i e j ó w ś w ia d o m o ś c i X V I I I w ie k u . W rocław —W ar­ sza w a —K rak ów 1970 s. 79 n.

48 B a c h t i n, jw . s. 301.

47 N a leża ło b y zatem p o w ied zieć — n aw iązu jąc do rozw ażań Ireneusza Opac­ k iego — że w ok resie rom antyzm u d latego m . in. poezja m oże zastąpić o św iece­ n io w ą p am iątk ę m aterialną, p o n iew a ż sło w o sta je się przedm iotem . Zob. przyp. 18.

(13)

stęp u je przed nam i w sw em św ie tle . N ie m ógł jej pojąć, ch ociaż w ie lk i artysta, przecie że filo zo f ośm nastego w iek u , R u lh iere: a le k siąd z M arek p ana S o p licy od ­ dany z tak m iłosną szczerotą, jak gdyby ob y cza jem ch rześciań sk ich (l) m alarzy, k reślił go autor, klęcząc i m odląc, i na id ea ł przez pryzm ę łe z p o z ie r a ją c 4S.

Opinii współczesnego czytelnika przyznać należy rang ę probierczą, gdyż wyznacza ona historyczne persp ek ty w y percepcyjne. W zm ianko­ w ana w powyższym cytacie naiw ność literackiego obrazu księdza M arka koresponduje z istotnym rysem gaw ędy jako tekstu przytoczonego, nie­ rzadko w ielokrotnie. Owa pokora gaw ędziarza, o której w spom ina Rope- lewski, polega przede w szystkim n a tym , że Soplica „ u stę p u je ”, oddając głos nieporów nanem u kaznodziei. Specyficzne to jednak, iście szlachec­ kie „ustąpienie m iejsca”. Czytelnik słyszy głos rubasznego kaznodziei odtw arzany przez Soplicę. T rzeba bow iem ustąpić — pozostając, by móc skojarzyć „w poufałym dialogu” „przenajśw iętszą rodzinę” z rodziną sar­ m acką: braci szlachty, urzędników i panów.

M etoda przytaczania w ypow iedzi odzw ierciedla szlachecki dem okra­ ty zm przy rów noczesnym zachow aniu feudalnej d rab in y społecznej. Soplica przytacza kazanie księdza M arka, z którego „przy świeżej (pa­ mięci)” zapisał sobie to, co go „najw ięcej obchodziło w jego kazan iu ” . Ksiądz M arek realizując retoryczn ą figurę captatio benevolentiae, p rzy ta ­ cza w ypow iedzi „anioła P olskiej” :

W iele on rzeczy m n ie p ow ied ział, których ob jaw ić m i n ie w o ln o ; a le to, co m i się godzi, to w a m p ow iem bez ogródki, a an io ła rzecz ani szlach cica, ani pana, ani króla n a w et obrazić n ie m oże, bo każden z nich jest k m ieciem przed n im (s. 40). I dopiero „anioł Polskiej” z niebieskiego piedestału cytow ać może pa­ nów... ironicznie, deprecjonująco, w ten sposób kojarząc ich znów dem o­ kratycznie ze szlachtą. „Anioł Polskiej” p rzy p raw iając sobie „gaw ędow ą gębę”, by parodiować, zniża się tym sam ym do poziom u cześnika p a r- nawskiego i znów m am y „poufały dialog”. Dialog rozpięty m iędzy ojczy­ stą ziem ią a niebem . T ubą szlachty jest Soplica, ksiądz M arek to m e­ dium „ducha Bożego” („A więcej w am nie powiem, bo nareszcie i duch Boży znużył się w piersiach m oich” — s. 38). Przedm iotem tego p a te - tyczno-kom icznego dialogu „zm aterializow anego” w gaw ędow ym słow ie są panowie („[...] choć m y szczerze do panów byli przyw iązani, nie b y ­ liśm y od tego, żeby nie słuchać, jak też im verba veritatis p ra w ią ” — s. 39). Dialog ów — „od b ity ” z różnym i stopniam i k ry stalizacji w m ono­ logu gawędowym Soplicy — stanow i coś, jak b y B achtinow ską k arn aw a­ łową zem stę 49 —- w tym w y p ad k u nie ludu, lecz szlacheckiego pospól­

48 Jw . s. X IV -X V .

(14)

114 M A R I A N M A C I E J E W S K I

stw a — za śm iech panów , którzy podjudziw szy lubelczyków do krw a­ wej w alki na kordy, zabaw iali się przelew aniem krw i szlacheckiej.

M ając n a uw adze „przytoczenia w ew n ętrzn e”, nie m ożna zapominać o założeniu ogólnym. F a k ty językow e (kazania księdza Marka) oraz fak­ ty i procesy pozajęzykow e (zw ycięstw o pod Lanckoroną, bójka „dwóch szlachciców zw iązku lubelskiego”, im ieniny i urodziny księcia K arola Radziwiłła) a u to r g eneraln ie rep ro d u k u je w języku Soplicy, przytaczając jego tekst.

4

Przytoczeniow ość g en eralna: „od ty tu łu ” — jak zaznaczono — w spo­ sób oczyw isty nie fu n d u je jed n ak przedm iotowości, któ ra jest właściwa przytoczeniom w ew nętrznym , m anifestujący m sobą ak t m ówienia. Cześ- n ik parnaw ski, „ w y n a ję ty ” przez Rzewuskiego do spełniania gawędo­ wego dzieła, rep ro d u k u je bow iem także przedm ioty pozasłowne i wów­ czas fak ty czne uprzedm iotow ienie, w yrażające rów nież podm iot m ówią­ cy, traci sw oją „m oc” estetyczną, k tó rą — by pozostać w ram ach ga­ w ędy —■ trzeb a w zm acniać dodatkow ym i zabiegam i artystycznym i. Mo­ w ę w gaw ędzie naśladow ać łatw o — jak w ykazyw ała in terp retacja K a­

zania konfederackiego w kategoriach poetyki przytoczeń — ale jak uda­

w ać m ów ieniem rzeczyw istość pozajęzykow ą? Nie w szystkie przedm ioty tak ja k postaci m ożna „łatw o” przełożyć na „język przytoczeń” skon­ stru o w an y z „idiom ów ” charak tery zu jący ch poszczególnych bohaterów w typ ie np. sak ram entalnego: „P an ie ko chanku” K arola Radziwiłła, „bała, b a ła ” — M niszcha, „Tego to, Pan ie Boże jed y n y ” — pana krakow ­ skiego (Jan K lem ens Branicki), „m opanie” — księcia Sanguszki (przy­ kłady z Kazania konfederackiego s. 40n.), czy „quinqué diabłów ” — „po­ rzekadło” p ana Janikow skiego, którego ty m sygnałem uobecnia Soplica, „ogaw ędzając” — jak b y pow iedział Ju lia n Klaczko 50 — swoją rozmowę ze staro stą kaniow skim (Zam ek kanio w ski s. 364).

Sam M ikołaj Potocki, staro sta kaniow ski, znany z historii, poezji lu­ dowej i lite ra tu ry „ c h ara k te rn ik ” jaw i się „naocznie” nadzw yczaj w y­ raźnie dzięki innojęzykow ej indyw idualizacji mowy, będąc kreow any przez przytoczenia i cy ta ty w ypow iadane w języku ukraińskim . Rzecz oczywista, że dw ujęzyczność w zm aga nasilenie operacji m etajęzykow ych su b stan ty w izujący ch tekst.

S ew eryn Soplica, choć nie bvl poliglotą („Toż i inny Francuz, którego nazw iska n ie um iem wym ówić ani napisać [...]” . Pan W olodkowicz s. 147), często przytacza tek sty obcojęzyczne, zwłaszcza łacińskie, gdyż

50 Por. M. M a c i e j e w s k i . O d e r u d y c j i do pozn ania. Z d z i e j ó w r o m a n t y c z ­ n e j l i r y k i o p is o w e j . „R oczniki H u m a n isty czn e” T. 14:1966 z. 1 s. 7.

(15)

w kontekście „przezroczystej” polszczyzny, są one w praw dzie także „oknem ” w rzeczywistość pozasłowną, ale m an ifestu ją rów nież sw oją odm ienność językową, w skazując ponadto n a użytkow nika obcojęzycznych

operacji.

S krajnie w ten sposób fu nkcjonalizuje R zew uski cy tat z psalm u po­ kutnego (50), który odm aw iał n a krótko przed śm iercią S aw a-C aliń sk i: K ażde ruszen ie ciasnego w oza, k tórego cw a łem k on ie ciągn ęły, b yło dla m n ie istn ą torturą, a cóż d op iero pana m arszałka, który całą drogę o d p ra w ia ł p salm y pokutne i taką m nie głos jego im p resją zrobił, że ch ociaż ju ż p ięćd ziesią t la t i w ię ­ cej m inęło, ile razy m ó w ię lub słyszę: M iserer e mei, D om in e, s e c u n d u m m a g n a m m iserico rd ia m tu am , zaraz m i sta je przed oczym a m arszałek zak roczym ski i łzam i się zalew am . I teraz to pisząc, p łaczę (S aw a s. 189).

W świadomości językow ej Soplicy — w ty m w ypad k u ,,n ad aw anie' zsynchronizow ane jest z „odbiorem ” — cy ta t ów praw ie całkow icie po­ przez uw ikłanie w kontekst, zwłaszcza dzięki ram ie gawędowego w p ro ­ w adzenia przekazującego inform acje m etajęzykow e, pozbaw iony został „znaczenia” n a rzecz „inform acji”, że posłużym y się rozróżnieniem M arii R enaty M a y en o w ej51. Inform acja to m .in. n astęp u jąca: w ygłoszony in- cipit psalm u 50 hipostazuje Sawę, un ieśm iertelnia go w świadom ości gaw ędziarza i gawędowego odbiorcy. Postać ożywa dla potom nych w w y ­ głaszanym słowie, słowie przedm iocie; „słowo s ta je się ciałem ” .

Tekst przytaczany lub cytow any może rów nież hipostazow ać św iat pozaosobowy: zdarzenia (zob. K siądz M arek s. 250 n.), sy tuację (Pan

Czapski s. 204), doznania psychofizyczne. Np. przysłów ek „tro ch ę” w y ­

jęty z w ypow iedzi księdza M arka i pow tórzony ironicznie z cudzysło­ wow ym w yeksponow aniem przez poszkodowanego, JW . S tanisław a Rze­ wuskiego, chorążego litew skiego stanow i słow ny su b sty tu t cierpień tego bohatera: „[...] jak dobrze w yszedłeś n a tym , żeś się trochę nam ęczył.

—• Oj, trochę! Nie daj ci, Boże, tego „tro ch ę” doświadczyć, co ciebie ni kula, ni kartacz nie chw yta [...]” (Stanisław R ze w u sk i s. 264 n.).

Tyle o słow nych hipostazach osób i rzeczyw istości pozaosobowej. Język może „udaw ać” osoby i rzeczy nie tylko w kategoriach takiej n ie ­ m al m agicznej ekw iw alentyzacji, ale i poprzez podobieństw o m iędzy w ygłaszanym tekstem a rzeczyw istością desygnow aną. Chodzi, oczywiście, o w ykorzystanie w gaw ędzie — co zresztą już odnotow yw ano 52 — dźw ię- konaśladowczych figur stylistycznych, przede w szystkim onom atopei. Na przykład:

51 O p o tr z e b ie roz różn ien ia z n a c z e n ia i in form acji. W : R o z p r a w y filozoficzn e (Księga pośw ię c o n a P ro fes o ro w i T a d e u s z o w i C z e ż o w s k i e m u w o sie m d z i e s i ą tą r o c z ­ nicę urodzin). Toruń 1969 s. 239-245.

(16)

116 M A R I A N M A C I E J E W S K I

A tu przy pod w ojach pan S cyp ion k w aczk iem b r y z g , b r y z g po butach, że aż zrob iły się p strokate (Pan R y ś s. 319; podkr. m oje — M. M.).

Szlach cic zajm u je się gospodarstw em , bo taki P an Bóg przykazał, aby o d zie­ ciach p am iętać, żeb y boso n ie chodziły. A le jak się n am ozoli, n a t u p t a , n a- d r y p c i — czym że się rozerw ie? (S tan isław R z e w u s k i s. 260; podkr. m oje — M. M.).

Pozorną onom atopeiczność m ożna uzyskać przez w yznaczniki po­ etyckiej fu n k cji języ ka aktyw izujące brzm ieniow ą w arstw ę wypowiedzi. C ytat z gaw ędy Stanisław R zeiouski egzem plifikuje przypadek pow sta­ w ania pozornej onom atopei w w yn ik u łączenia w szereg form m orfolo­ gicznie podobnych. Przyległość spraw ia, że form y nieonom atopeiczne upodobniają się do tropów dźw iękonaśladow czych. Chodzi o czasownik „nam ozoli”, n a ślad u jący przez analogię z dwom a pozostałym i „mozolenie”, choć desygnat nie jest przecież zjaw iskiem dźwiękowym .

O czyw ista jest przedm iotow ość tzw. przytoczeń w ew nętrznych. Wzmoc­ nień n atom iast w ym aga nad rzęd n a n a rra c ja gawędowa, gdy intensyw ­ niej objaw ia się żyw ioł epicki. W śród różnorakich chw ytów uprzedm io- taw iających w ypow iedź głównego gaw ędziarza pierw szeństw o należy przyznać aktyw izow aniu intonacji, z czym wiąże się szeroko już om a­ w iana w litera tu rz e przedm iotu p roblem atyka n arracji mówionej („skaz”) 53.

W ykorzystyw anie intonacji zaobserw ow ać m ożna i n a poziomie lek­ sykalnym , i w zakresie składni. In ton acja w yrazow a połączona z od­ pow iednim doborem m orfologicznym w yrazów służyć może krystalizacji tzw. „gestu fonicznego” 34 („Od przym ów ek do w ym ów ek” — Kazanie

konjederackie s. 38), in to nacja zdaniow a z kolei ściśle zespolona jest ze

zm ianą tem p a w ypow iedzi usiłującego naśladow ać zm ienny ry tm przed­ staw ian ych w ydarzeń (zob. np. w K azaniu konfederackim opis kłótni i bójki lubelczyków ).

Odpow iednio w reszcie m odulow ana in tonacja w połączeniu z okreś­ loną b arw ą głosu doprow adza do ujaw nien ia się „gawędowej gęby”. A u to r każe gaw ędziarzow i „udaw ać głosy”, nierzadko parodystycznie, boć on i jego pośrednik są swego rod zaju naśladow cam i i parodystam i:

53 M. in.: B. M. E j c h e n b a u m . Ilu zja narr acji m ó w i o n e j. Przeł. H. C ieśla- k o w a i M. C zerm ińska. W : R o s y js k a sz k o ła s t y li s ty k i . W ybór i opr. M. R. M aye- n ow a, Z. Salon i. W arszaw a 1970 s. 487-490; t e n ż e . J a k je s t z r o b io n y „P ła szcz” G ogola. P rzeł. M. C zerm ińska. T am że s. 491-513; M. G ł o w i ń s k i . N arra cja jako m on o lo g w y p o w i e d z i a n y . (Z p r o b l e m ó w d y n a m i k i o d m ia n g a tu n k o w y c h ). W: Z te o r ii i h is to rii li te r a tu ry . Pra ce p o ś w ię c o n e V M i ę d z y n a r o d o w e m u K o n g r e s o w i Sla- w i s t ó w w Sofii. P od redakcją K. B udzyka. W rocław —W arszaw a— K raków 1963 s. 227-257.

54 Zob. J. M a y e n . R adio a lite ratu ra . W arszaw a 1965 s. 102-106 oraz t e n ż e . O s t y l i s t y c e u t w o r ó w m ó w i o n y c h . W rocław —W arszaw a—K raków —G dańsk s. 97-111.

(17)

siebie i innych 55 w ram ach szeroko rozum ianej poetyki przytoczeń. Nie trzeba dodawać, że tekst parodystyczny jest bardziej uprzedm iotow iony, niż n a rra c ja epicka nakierow ana tylko n a swój przedm iot.

To samo m ożna powiedzieć o stylizow anych p artiach n a rra c ji gaw ę­ dowej, zwłaszcza gdy m am y do czynienia ze stylizacją biblijną. Pismo

św ięte „odbite” w tekście gaw ędy n a praw ach w zorca stylizacji, sa k ra -

lizując tekst, swoiście go uprzedm iotaw ia. Rzewuski, chcąc „gaw ędow e pam iątk i” związane z barsk ą epopeją przenieść w w y m iar m itu, sty li­ zuje w Panu R ew ieńskim Soplicę na w zór św. P aw ła z drugiego Listu do K o ryn tian (11, 23-33). Cześnik parn aw sk i doznaje plag analogicznych do Pawiowych, o czym pow iadam ia językiem patetyczny m przy użyciu parataktycznych ko nstrukcji składniow ych z w y raźnym naw iązaniem do wzorca W ujkowego p rz e k ła d u 56:

55 S ew eryn S op lica z w ie lk im u k o n ten to w a n iem op ow iad ać b ęd zie o n a śla ­ dow cach i parodystach, o sw eg o rodzaju „teatrze” z ob ecn ym w p ra w d zie „akto- rem -p ośred n ik iem ”, a le z „w izją scen iczn ą ” tw orzon ą g łó w n ie przez sło w o przed ­ staw ion e: „Prócz tego, że żaden jurysta gęb ą tak w p ra w n ie się n ie w y tło m a czy jak on kuglarz brzuchem . I in n e podobne rzeczy opow iad ał, czym n as w szy stk ich zadziw iał, a do tego m ial sw o je kon cep ta w op ow iad an iu , że za b oki od śm iech u trzeba b yło się trzym ać. P otem jak zaczął ud aw ać Żyda śp iew a ją ceg o m aju fes, ale tak zabaw nie, że chorąży R d u łtow sk i aż grę p rześlep ił i d u b lę d ostał, a przecie się n ie zasępił, taki m u b ył śm iech ; on to i k oty u m ia ł u d aw ać, i ja k się dziady z babam i k ościeln ym i p osw arzą; a któż b y to w szy stk ie jego k ro to file sp a m ię ta ł” (Pan R e w i e ń s k i s. 64).

K iedy z kolei w K r ó lu S ta n i s ł a w i e m ó w i S op lica o g lo sie k ró lew sk im „tak m iłym , że jakby w d zięczn ą m u zyk ą w szy stk ich serca w a b ił ku so b ie” (s. 337), choć w innych gaw ęd ach zbioru w y k lin a się zn ien a w id zo n eg o przez „Sarm atów ” C iołka — zn ów m u sim y m y śleć o randze sło w a p rzed staw ion ego w ga w ęd zie, g a ­ tunku, który „dobrze zna sie b ie ”, „podpow iadając” czy teln ik o w i i b ad aczow i uk rytą w sobie teorię.

56 „Słudzy C hrystusow i są, (jako m niej m ądry m ó w ię), w ię c e j ja: w pracach rozlicznych, w ciem nicach ob ficiej, w raziech nad m iarę, w śm ierciach częstokroć. Od Ż ydów w zią łem po p ięć kroć, po czterd zieści p lag bez jednej. T rzykroć b y łem bit rózgam i, razem b ył u k am ien ow an , trzykrociem się z ok rętem rozbił, przez d zień i przez noc b y łem w głębi m orskiej. W drogach częstokroć, w n ieb ezp ieczeń stw a ch rzek, w n ieb ezp ieczeń stw ach rozbójników , w n ieb ezp ieczeń stw a ch od rodziny, w n ieb ezp ieczeń stw ach od poganów , w n ieb ezp ieczeń stw a ch w m ieście, w n ie b e z p ie ­ czeństw ach na pu styn iej, w n ieb ezp ieczeń stw ach n a m orzu, w n ieb ezp ieczeń stw a ch m iędzy fa łszy w ą bracią. W pracy i w k łopocie, w n iesp an iu częstem , w głodzie i w pragnieniu, w pościech częstych, w zim n ie i nagości. Oprócz tych rzeczy, które zew nątrz są: n a leg a n ie n a m ię co dzień, staran ie o w sz y stk ie k ościoły. K tóż ch o ­ ruje, a ja n ie choruję? któż się zgarsza, a ja n ie b y w a m u p alon ? J e ż e li się p o­ trzeba p rzechw alać, z tego, co k rew k ości m ojej jest, p rzech w a la ć się będę. Bóg i O jciec P ana naszego Jezu sa C hrystusa, który jest n a w ie k i b ło g o sła w io n y , w ie, iż nie kłam am . W D am aszku, narodu starosta króla A rety strzegł m ia sta D a m a s­ ceńskiego, aby m ię poim ał, I b y łem przez okno w koszu z m uru spuszczon, i ta - kem uszedł rąk jeg o ” (2 K or 11, 23-33).

(18)

118 M A R I A N M A C I E J E W S K I

I ja, dzięk i B ogu, w cierpien iach d oczek ałem się zgrzybiałości i ran k ilka od­ n iosłem , i zrab ow an y d w a razy zo sta łem do szczętu. P om ijam , że jak to było w obyczaju, za w szem o jczy źn ie słu ży ł o sw oim , bez zapłaty, n ie ta k jak dziś, co u słu ­ gi na tan d et w y sta w ia ją jak stare pludry. I na Sybir porw any b y łem od żony i dzieci, gd zie d w a la ta z górą b ied ow ałem , i w w o ln y m narodzie, w o ln y szlachcic uro­ dzony, na m n iem an ych ich in k w izy cja ch w S m oleń sk u k ilk a razy b atogam i do o m d len ia obitym został: a p rzecie żadna m oja łza na ziem ię n ie padła; każdą z nich n a łon o B oga m ego u p u ściłem , błagając Go, aby te k rzyw dy m oje na korzyść m ojej ojczyzn y obrócił [...] (Pon R e w i e ń s k i s. 64).

S ew eryn Soplica sta je w rzędzie rom antycznych m ęczenników n aro ­ dowych, a in fo rm u je o ty m p rzede w szystkim tekst przez sw oje „pogru­ b ien ie” stylizacyjne. Dwugłosowości tej rów nież zawdzięczać należy idee m esjańskie, gdyż w yraża ona dzięki sugerow anej analogii założenie, by historię Polski in terp reto w ać w kategoriach historii świętej

U przedm iotow ieniu n a rra c ji gawędowej służy odw oływ anie się do odbiorcy za pom ocą odpow iedniej gospodarki zaim kam i osobow ym i57. N a rzecz słow a przedstaw ionego p rac u ją liczne p aran tezy rozbijające tok n a rra c ji rep ro du kującej f a k t y 58 oraz częste tranzyeje, tj., wypowiedzi m etajęzykow e i m e ta n a rra c y jn e sp ajające tekst. Te ostatnie są konieczne ze w zględu na dygresyjność gaw ędy jako w ypow iedzi redagow anej w „żyw ym słow ie”.

„Osobnik, form u łu jący sw o ją m y śl w ż y w y m sło w ie — pisze H. D elacroix — m a n ew ru je jed n o cześn ie naprzód i w stecz. K ieru je się ku tem u, co p ow ie i przy­ p om ina so b ie to, co p ow ied ział. R uch w przód i u jęcie retrosp ek tyw n e przecinają się w za jem n ie, d ziałają in terferen cy jn ie. C ierpi n a tym ciągłość w yp ow ied zi. W bra­ ku d ostateczn ej koordynacji tych dw óch ten d en cji p ow stają w p rzem ów ieniu n ie ­

57 P rzesy cen ie np. narracji gaw ęd o w ej p iętn em osob ow ym przez inkrustację tek stu zaim k am i w p ierw szej osobie liczb y p ojedynczej i m nogiej oraz ak tyw izo­ w a n ie „ty” g a w ęd o w eg o u w yraźn ia sam ą rela cję k osztem in form acji o faktach. W ydaje się, że n ie zaw sze przy op erow an iu w prozie epick iej p ierw szą osobą „przede w szy stk im chodzi — jak p isze M ich el B utor (L ’Usage des pro n o m s p ers o n ­ nels dans le ro m an. „Les T em ps M od ern es” T. 16:1961 n o 178; przedr. w prze­ k ład zie p olsk im pt. U ży c ie z a i m k ó w o so b o w y c h w pow ieści. W : M. B u t o r . Po- luieść ja k o p o s z u k iw a n ie . W y b ó r e s e j ó w . T łum . J. Guze. W arszaw a 1971 s. 65) — o w y ższy stop ień realizm u , który daje za m a n ifesto w a n y punkt w id zen ia ”.

58 P aren teza jest tek stem istn ieją cy m n a in n y m poziom ie niż narracja w io ­ dąca, z czym w ią ż e się zm ian a tonu u w id aczn iająca d la odbiorcy oba poziom y: „P an ten a c z w i e l k i c h cnót, w id n o, że z p ierw iastk ow ego luterskiego w y ­ c h o w a n ia przyn iósł ( B o ż e m u p r z e b a c z ! ) i w łon o K ościoła św iętego nieco sk łon n ości do rozw iązłego ży c ia ” (Pan B ielecki s. 48). „Co tu było robić? A mój W ołod k ow icz d w a fo lw a rk i sw o je w ła sn e za sta w ił i zagodził K otow icza ( t u s ł y ­ c h a ć b y ł o , j a k k s i ą ż ę z a s z l o c h a ł ) . I czy to jed en raz za m n ie się p o­ ś w ię c ił” (K siążę R a d z i w i ł ł Panie K o c h a n k u s. 85). Podkr. m oje — M. M.

(19)

zgodności, przerw y, nierów n ości, pęk n ięcia. R uch w przód i obrót w ste c z oraz ich ścisła koordynacja są dla w y p o w ied zi n iezb ęd n e” 59.

M etajęzyk na ten chaos w skazuje, a rów nocześnie u siłu je w prow adzić w eń porządek. I tu dochodzim y do bardzo istotnego ry su gaw ędy, tj. do ujm ow ania jej w kategoriach dialek ty ki chaosu i rygoru. M ając na w zglę­ dzie biegun pierw szy — być może pozorny — m ożna zaobserw ow ać za­ powiedź „przejść n a rra c y jn y c h ”, k tó re M ichał G ło w iń sk i60 k o n sta tu je w antypow ieści R o b b e-G rilleta: „P rzejścia owe [...] nie m o ty w u ją się roz­ wojem zjaw isk w świecie przedstaw ionym , zależą w yłącznie od porządku narracyjnego, czyli od aktualnego stan u świadom ości n a rra to ra ”.

5

Gawęda jako przytoczenie, w m om entach gdy traci sw oją przedm io- towość, intensyw niej w skazując na przedm iot rzeczyw istości desygnow a­ nej, daje się opisyw ać w trad y cy jn y ch k ategoriach epiki i w ów czas ce­ chuje ją amorficzność i synchronizacja elem entów czasowych.

O tw ierają się jednak różnorakie m ożliwości w zakresie kom pozycji językow ej, w dziedzinie kom ponow ania w ą tk u gawędowego z dużym i analogiam i do w ątku lirycznego. W ty m zakresie odnotow ać należy prze­ de w szystkim tendencje zm ierzające do utożsam ienia czasu zdarzeń z cza­ sem gawędowej w ypow iedzi — n a w e t tej bardziej n a rra c y jn e j — do w ykorzystyw ania n a sposób S te rn e ’owski fizykalnego czasu lek tu ry jako m aterialnego s u b sty tu tu czasu zdarzeń. W K azaniu kon fed era ckim np. czas potrzebny do w ygłoszenia gawędowej n a rra c ji o zachow aniach oby- czajow o-liturgicznych w kościele k alw ary jskim i o zdarzeniach, k tó re za­ licza się trad y cy jn ie do Vorgeschichte, je s t w przybliżeniu tożsam y — a przynajm niej tak fu n kcjon u je — z czasem odśpiew yw anych pieśni: Te

D eum laudamus i Przed oczy tw oje, Panie. Takie zabiegi pom agają w a l­

nie uprzedm iotaw iać w ypow iedź w stru k tu rz e lin earn ej.

Zasady kom ponow ania w ątk u gawędowego bynajm n iej n ie w y czerpu ­ ją się naw et w celowym am orfizm ie. Z jednej stro n y biegun pozornego chaosu (tak jak w dzisiejszej powieści psychologicznej), z drugiej zaś strony — rygoryzm , czasem iście retoryczny. W K azaniu konfederackim

\

58 H. D e l a c r o i x . Le langage e t la pensée, Paris 1924; cyt. za: M a y e n . Radio s. 92 n.

60 P o w i e ś ć ja k o m e t o d o lo g ia pow ieści. W : W kręgu z a g a d n i e ń te o r ii po w ie śc i. Pod red. J. S ław iń sk iego. W rocław —W arszaw a—K raków 1967; przedr. w : M. G ł o ­ w i ń s k i . P orządek, chaos, znaczenie . S zk ice o p o w ie ś c i w s p ó łc z e s n e j. W arszaw a 1968 s. 116.

Cytaty

Powiązane dokumenty

czteroma ścianami wieży, na wysokości około 60 m od ziemi (patrz szkic). We właściwym magazynie, przypominajcym kształtem przedpokój - została zainstalowana instalacja

Ważnym obszarem zainte- resowania politologii powinny stać się pogra- nicza ujmowane jako przedmiot polityki, przede wszystkim w kontekście funkcji państwa.. W tym

Celem pracy jest przedstawienie zróżnico- wania roślinności spontanicznej zwałowisk kar- bońskiej skały płonnej z dominującym udziałem roślin zielnych i traw,

Jeżeli transfer dokonywany jest w postaci odsetek, to pomniejszają one podstawę opodatkowania podatkiem dochodowym od osób prawnych, przy transferze za granicę jest pobierany

Nauczanie równoległe (parallel co-teaching) ma miejsce, kiedy dwóch lub więcej nauczycieli pracuje z różnymi grupami uczniów w różnych punktach tej samej sali. Grupy mogą

Akta nie k³ami¹, to wszystko mia³o miejsce, ale permanentny nadzór pracy cenzorów œwiadczy przede wszystkim o doskonaleniu pracy same- go urzêdu, wskazuje na specyfikê jego

„Nowe Tendencje w Zarządzaniu”, zorganizowana przez Katedrę Zarządzania Przedsiębiorstwem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II oraz Stowarzyszenie

badawcza geografii historycznej i dziedzictwa kulturowego w Polsce: sprawozdanie z konferencji, Łódź 19-20 września 2007 r. Echa Przeszłości