• Nie Znaleziono Wyników

Mixer magazyn studentów nr 18, listopad 2006

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Mixer magazyn studentów nr 18, listopad 2006"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

m iX e r

m ag azyn s tu d e n tó w K ra k o w s k ie j S zko ły W y ż s z e j im . A n d rze ja Frycza M o d rz e w s k ie g o

w numerze:

r e d a k t o r n a c z e ln y z a s t ę p c a r e d a k t o r a n a c z e ln e g o r e d a k c ja z d ię c ia p r o je k t g r a f i c z n y / p r z y g o t o w a n i e d o d r u k u a d r e s a o k o r e s p o n d e n c ji d r u k n a k ła d o p e k o r e d a k t o r s k a Bartłomiej Misiniec Grzegorz M akuch Arkadiusz Drygaś| Crzegorz Lewandowski loanna Mysińska Agnieszka Prostak Anna Pycińska Roksana Rumińska Karolina Świerad Katarzyna Skorupa Szymon Wróbell Kinga Zielińska; M ichał Pawłowski loanna Sroka mixer@kte.p Drukarnia Leyko tel. 0 1 2 6 5 6 4 4 87 2 0 0 0 egzemplarzy M aciej Malinowski (W ydział Politologii i Komunikacji Społecznej)

Aperitif

PoWaGa:

Politycznie Ważne Gadanie

■ P ta k o s z a to n n a d k lo a k ą ■ To nie kino, to życie

StuDnla:

Studencki Drogowskaz Intelektualny

■ T a ś m ia r s tw o ■ Jeśli im p r e z o , to p o d s z y ld e m S a m o r z ą d u

Kraków od spodu:

■ G a le r ia „ K r a k o w s k a " , czyli... sukces n a t y c h m ia s t o w y ■ I love N o w a H u ta ■ N o w y k r a k o w .p l

Temat z okładki

■ N a łó g - g r a k o m p u t e r o w a

KUMuius:

Kulturalny Uzupełniacz Młodzieży

Granie na plaży od zachodu do wschodu słońca to rzecz niepowtarzalna... - m ó w i Dj A d a m u s

■ N o w y ... R o b e rt L u d lu m

Piętek 13

FeLieTon:

Fobia Ludzi Trudnych

■ Ł a tw ie j z m ie n ić re lig ię niż k aw ę

CB: Czarno-Białe

■ C z y d z ie n n ik a r s tw o m a przyszłos'ć?

Redakcja zastrzega sobie p raw o do re da g o w a n ia te kstó w o raz zm ian y ty tu łó w . Redakcja nie zw raca te kstó w niezam ów ionych.

Zdjęcie na okładce M ic h a ł Pcwłowski; o bróbka cyfrowo: Jo anna Sroka

(3)

Aperitif

Z ogromną satysfakcją oddajemy w wasze ręce kolejnego „Mixera". Jako tem at numeru przedstawiamy artykuł Piotra Dzika „Nałóg - gra kompute­ rowa" (str. 12-15). Poruszony tam problem dotykać może również studentów „Frycza". Wywołujący zrazu politowanie tem at uzależnienia od gier kompute­ rowych okazał się na tyle poważny, że poświęca mu się kolejne naukowe ana­ lizy.

Chodzi bowiem nie tyle o skutki, co o przyczynę sięgania po, nazwijmy to umownie, „używkę" w postaci gry. A najczęściej jest to właśnie - zupełnie jak w przypadku narkotyków czy alkoholu - rozpaczliwa chęć oderwania się od szarej, smutnej rzeczywistości. Tracąc czas na błądzeniu po alternatywnej rze­ czywistości - pisze autor artykułu - nie zauważamy przemijającego, naszego prawdziwego życia.

Na str. 16-19 znajdziecie zaś wywiad z Dj Adamusem, znanym z programu Kuba Wojewódzki. Nasz redakcyjny kolega Szymon Wróbel przeprowadził tę rozmowę przy okazji występu Adamusa w jednym z krakowskich klubów. W KUMulusie tradycyjnie czeka na was kilka recenzji, a FeLieTon poświęcony jest „preludium nowego dnia", czyli rytuałowi picia kawy. Ileż to razy po wyłą­

czeniu budzika przecieramy rano oczy, ziewając szeroko, i próbujemy usiąść. Zaczyna się kolejny dzień... Jak zwykle za wcześnie. Spoglądamy tęsknie na ciepłe łóżko ze świadomością, iż zaraz trzeba będzie wstać. Ten przykry obo­ wiązek rozjaśnić może jedynie myśl o przyjemności, która na nas czeka... Kawa... I już w arto wstawać! Prawda? Roksana Rumińska przedstawia włas­ ne spojrzenie na ceremoniał picia kawy w artykule o dużo mówiącym tytule: „Łatwiej zmienić religię niż kawę" (str. 22).

Życzę więc udanej lektury i dziękuję za nadesłane przez was teksty. Ich liczba okazała się na tyle duża, że nie zdołaliśmy pomieścić wszystkich w tym nume­ rze, ale z pewnością ukażą się one w grudniowym „Mixerze". Ponieważ od przybytku głowa nie boli, w dalszym ciągu gorąco zachęcam do zadebiutowa­ nia na naszych łamach i przesyłania literackich próbek na mixer@ kte.pl

Bartłomiej Misiniec

redaktor naczelny

(4)

i PoWaGa

M a tu rz y ś c i nie d o s ta n ą pły ty zespołu „ N o r m a l s i " z f r a g m e n t e m

Piekła

H ie r o n im a Boscha

Ptako

B

osch nie będzie już kojarzony w yłącznie z m arką sprzętu AGD. Decyzją (przed kil­ kom a m iesiącam i) kilku k u ra to ró w ośw ia­ ty najbardziej wyrazisty surrealista renesansu został okrzyknięty... pornografem . Z ich p u n k tu w idze­ nia należy chronić dziewiczą niew inność m atu rz y ­ stów przed dem oralizującym w pływ em twórczości H ieronim a Boscha (1454-1516). Z m ian a na stan o w i­ sku m inistra edukacji narodow ej na nic się w tej kw e­ stii zdała: lokalni urzędnicy państw ow i są nieugięci.

O co chodzi? O tóż o to, że m e n e d ż e r rockowej grupy „N orm alsi” Arkadiusz Pachulski postanow ił sprawić prezent najlepszym m atu rz y sto m w kraju. Mieli oni otrzym ać płytę zespołu z okładką, na k tó ­

H ie ro rrm Bosch, Sqd O state czny (prawe skrzydło tryptyku)

rej widnieje frag m en t Piekła H ieronim a Boscha. U tw ory nawiązują do kolejnych przykazań Dekalogu. A bstrahując od m arketingow ego p o d tek stu w y p o ­ wiedzi Pachulskiego, że dzięki m uzycznej in te rp re ­ tacji m łodzież zastanow i się n ad fundam entalnym i zasadam i chrześcijaństwa, reprodukcja dzieła ideal­ nie w spółgra z tem atyką utw o ró w „N orm alsów ”.

P rezentu jednak nie będzie. M im o że M inisterstw o Edukacji i Nauki wcześniej p oparło ów projekt, k u ra ­ torzy nie zgodzili się ostatecznie na dystrybucję płyt w szkołach. Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku pom ysł spotkał się z szeroką aprobatą, ale pod koniec m arca stwierdzono, że okładka jest obsce­ niczna i m oże obrażać uczucia religijne uczniów.

(5)

i PoWaGa

Niew ykluczone, że zm ianę stanow iska w rz ecz o ­ nej sprawie należy łączyć z odw ołaniem przez nowy rząd „starych” kuratorów i m ianow aniem „nowych”.

N a lekcjach historii lub języka polskiego m ożna nieraz usłyszeć o tym, jak to w ciągu lat zm ieniało się poczucie m oralności. P onoć akty m alow ane przez M ichała A nioła były zam alowywane, a najlepsze fre­ ski pow stały na sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej, poza zasięgiem stróżów m oralności. Niezwykle estetycz­ nie musiały wyglądać w tym okresie renesansow e posągi przyodziane w ta n d e tn e przepaski na bio­ d rach i biustach... Czyżbyśmy wracali do czasów, kiedy to w ładze publiczne mają na now o in te rp re to ­ wać blisko pięćsetletnie dzieła sztuki?

Na okładce płyty w y k o rzystano fra g m e n t t r y p ­ tyku Ogród rozkoszy ziem skich. N a lew ym sk rzyd­ le Raj ziem ski, na śro d k u Ogród rozkoszy. Z p r a ­ wej stro n y dzieło zam yka to, co otw iera usta k u ra ­ torom : po p ro stu Piekło. O b ra z to wizja k o sz m a ­ rów i obaw d rę czących m alarza. W ce n traln y m p u nkcie zasiada p o tw ó r o ptasiej głowie, połykają­ cy dusze grzeszników. W ydala ich do klozetu znaj­ dującego się p o d jego tro n em . W o k ó ł kloaki sk u ­ p iono sceny sym bolizujące ludzkie grzechy i sła­ bości. P ró żn a kobieta przegląda się w lustrze, które w rzeczyw istości jest tyłkiem diabła. M ęż czyzna p o akcie wielkiego o bżarstw a w y m iotuje do s z a m ­ ba, gdzie spoczyw ają dusze w ydalone przez

ptako-szatana. W tle zjawy zakłócają leniow ie bezczynne gnicie w łóżku.

Poza p ro sty m i skojarzeniam i B osch o p eru je bogatą symboliką. M ężczyzna rozszarpyw any przez psy trzy m a w odgryzanej dłoni kielich. Pokutuje za grzech gniew u lub świętokradztw a. N achalna m aciora przekonuje tow arzysza uciech, by podpisał d o k u m e n t leżący na jej kolanach. P raw dopodobnie jest to akt ślubu. W ieprz m a na sum ieniu seks p rz e d ­ małżeński i naruszenie celibatu. Świadczy o tym zakonny czepek zwisający nad jego ryjem.

W Piekle pojawia się też w ątek m uzycz­ ny. W ędrujący grajkowie byli wówczas oskarżani 0 szerzenie rozpusty. Nie dość, że ściągali ludzi do tawern, to jeszcze zabawiali ich sprośnymi tekstami. Synonimem rozpusty była muzyka ciała, a w niektó­ rych niderlandzkich dialektach (Bosch sporą część życia spędził w okolicach dzisiejszej Belgii) gra na lutni 1 gra miłosna oznaczały to samo. Wówczas symbolem męskich narządów płciowych nie był żaden flet czy fujara, ale kobza. W nabrzmiały worek z kilkoma ust- nikami ochoczo dmie na obrazie wiele postaci. Jedna z nich, opętana zgubnym pożądaniem, została uwię­ ziona w bębnie. Naga kobieta pręży się między struna­ mi harfy w pozycji, w której ukrzyżowano Jezusa.

Cały tryptyk robi o g ro m n e wrażenie. Po ro z ło ­ żeniu skrzydeł miałby długość około 7 m. Dzieło poraża wielością elem entów i barw. Postaci na każ­ dej z tablic jest tak wiele, że nie m o żn a ich zliczyć. Wyglądają tak, jakby ledwo mieściły się na obrazie i m iały zaraz rozbiec się po po d ło d ze jak człe­ k o kształtne mrówki. M u szę rozczarow ać m iło ś­ ników pornografii: p rz e d e w szystkim p o stacie - z p u n k tu widzenia dzisiejszej estetyki - są zw y­ czajnie nieatrakcyjne. W dodatku z p o w o d u sporej liczby szczegółów i mikroskopijnych rozm iarów n ie­ których elem entów po p ro stu zbyt wiele nie widać. W dodatku dzieło wym aga napraw dę specyficznych upodobań...

Jest jednak aspekt rozbudzający nadzieję w tej zgoła beznadziejnej i kom prom itującej kuratorów sytuacji. A lb u m ó w z tw órczością Boscha w ydano w Polsce stosunkow o niewiele. M a m nadzieję, że po takiej „reklamie” wszystko się zmieni, a n ie d o ­ inform ow ani wydawcy licznych m agazynów p e w ­ nie zainwestują w tw órczość tego zboczonego od

Piekła artysty, który zawstydza, obrzydza i p ro p a g u ­

je obsceniczne obrazki.

Iga Bałoś H ie ro n im Bosch, Sqd O stateczny

(częśc centralna)

(6)

i PoWaGa

O n

le

l i n o

TO ŻYCI

Polskie f i l m y p o k a z u ją

prZeiT10C

W

ro d z in ie

I

p r o b l e m

Kadr z film u Jana K id a w y -B ło ń s k ie g o 5 to z a /y no 6/i/esa

a lk o h o liz m u w s p o s ó b t a k

b e z p o ś re d n i, że aż szokują.

Ż

yjąc w ciągłym pośpiechu, zapom inam y często o tym, co ,w życiu najważniejsze: dzieci, rodzina. Błędy w ych ow a w ­ cze lub bierna postawa wobec innych może doprowadzić do tragedii, choćby tej sprzed miesiąca w Gdańsku. W ostat­ nich latach polscy reżyserzy, poprzez filmy, starają się zwró­ cić naszą uwagę na ważne społeczne problemy.

Po 1989 roku sporo się w Polsce zmieniło. Ten czas, zwany okresem transform acji, przyniósł wiele zmian, na które ludzie tak bardzo czekali. Choćby to, że dziś na łam ach „M ix e ra" m ogę bez obaw wyrażać swe poglądy i przekonania. Zmiany przyniosły sporo dobrego, ale przyczyniły się również do wielu negatywnych zjawisk w naszym społeczeństwie.

Dziś, patrząc z perspektywy 16 lat od tam tych w yda­ rzeń, widać, że najstraszniejszy jest wyścig. Można go nazy­ wać „ wyścigiem szczurów", lub inaczej, ale zawsze będzie to wyścig o lepsze stanowisko, wyższą pensję... Czasami się udaje, a czasami nie. Ale bardzo często wyścig ów niesie ze sobą patologie.

Zapom ina się o dzieciach, które pozostawione samym sobie, sięgają po używki albo dla rozrywki stosują przemoc wobec kolegów, koleżanek. Zapom ina się o bliskich, na któ­ rych wyładowuje się nagrom adzone emocje, bo np. coś nam w pracy nie wyszło.

Pogadanki i film iki w szkole na te m a ty przemocy, alko­ holu oraz innych używek nie działają ju ż na młodych ludzi. Traktują je oni raczej jako luźną lekcję niż przestrogę przed czymś, co może zrujnow ać ich przyszłe życie. A problem y są i w idać je gołym okiem na ulicy, w ja d ło d a jn ia c h czy tra m w a ­ jach. Tutaj nie trzeba przytaczać czarnych statystyk, wystar­ czy się rozejrzeć.

Z tego właśnie powodu w ostatnich latach polscy reży­ serzy sięgnęli po te m a t patologii. Tak oto w 2004 r. powsta­ ły Pręgi M ag da len y Piekorz, a w tym roku na ekrany wszedł kolejny z cyklu film ó w M arka Koterskiego Wszyscy je s te ­

śm y Chrystusam i. Owe dwa bardzo mocne film y powstały

z potrzeby chwili. Bo właśnie teraz jest na nie pora, dziś, kiedy wszystko zmierza ku szeroko pojętej liberalizacji, a wychowanie bezstresowe staje się podstawowym sposo­ bem postępowania z dzieckiem. Filmy te pokazują przemoc

w rodzinie i problem alkoholizmu w sposób ta k bezpośred­ ni, że aż szokują. Ale kino, jeśli chce się stać nauczycielem i wychowywać ludzi, musi pokazywać to w taki, a nie inny sposób, inaczej nie dotrze to do ludzi, głównie młodych ludzi, i będzie to kolejna »luźna lekcja".

Z astanaw iam się, ja k i film dorzuciłbym do tych dwóch, żeby stworzyć w kinie „m araton-przestrogę", i przychodzi mi do głowy film Jana Kidawy-Błońskiego z zeszłego roku

Skazany na bluesa. Film o życiu legendarnego Ryszarda

Riedla z „Dżem u", w którym ukazana została patologia z perspektywy kogoś sławnego. Choć tak naprawdę takie­ go samego człowieka ja k my, który nie może sobie poradzić z sobą samym.

Ten film m om e ntam i ukazał człowieka, którego nałóg zezwierzęca. W te d y w kinie nie mogłem ju ż na to patrzyć i ja k dziecko zamykałem oczy. M ając jeszcze w głowie myśli i emocje, po wyjściu z tych trzech seansów myślę, że stworze­ nie takiego m aratonu byłoby ciekawe. Bo wiem, że tego typu film y są trudne i nie wszyscy po tra fią zrozum ieć ich ukry­ te, ale jakże ważne i poważne przesłanie. Patrząc je dn ak na to, ilu ludzi było na tych film ach w kinie, widzę, że nie jest z nam i aż tak źle. Chcemy się uczyć, patrząc na czyjeś błędy, na zm arnow ane życie bohaterów, bo taka nauka nic nas nie kosztuje.

Teraz, kiedy do głosu zaczyna dochodzić ju ż nowe poko­ lenie, niepam iętające lat 60., 70., 80., może czas najwyż­ szy zwolnić tem po. Spróbować coś zmienić, nie m ów ić „m nie to nie dotyczy", tylko spojrzeć na sąsiadów, znajomych, a może najbliższych, zobaczyć, czy nie potrzebują pomocy. W ypow iedzieć wojnę patologiom .

Reżyserzy walczą, pokazując owe proble m y w filmach, poprzez kulturę i sztukę zwracając na to uwagę. M y nato­ m iast musimy się starać zmienić swoje myślenie o tych spra­ wach i zacząć działać. Bo odpowiedź na pytanie: „Czy d a l­ sze pogłębianie się w tym egoistycznym bagnie znieczulenia i celowym om ijaniu proble m u prowadzi do czegoś dobrego?", wydaje się oczywista.

Szymon „SZYM O n" W róbel

(7)

a ś m i a r s t w o

; StuDnla

Do czego

służy telefon

komórkowy

w czasie

wykładów?

W o s ta tn im c z a s ie o b s e rw u je m y b a rd z o c ie k a w e z ja w is k o , ja k im je s t ta ś m ia rs tw o . K ażdy, k to d y s p o n u je k a m e rq , n ie w a ż n e , czy w w ie lo fu n k c y jn y m te le fo n ie k o m ó rk o w y m , czy m in ia tu ro w ą , u k ry tą w s p in c e do k ra w a ta , ch ce z ro b ić z n iej u ży te k . G dy ju ż s ię z a p o z n a z in s tru k c ją o b s łu g i u rz ą d z e n ia , ro zp o c zy n a re je s tro w a n ie w s zy s tk ie g o , co w a r te je s t z a re je s tro w a n ia . P io n ie ra m i o w e g o z ja w is k a są o c zyw iście a g e n c i ra d z ie c k ie g o k o n trw y w ia d u . W p ó źn ie js zy m c z a s ie m e to d a t a ro z p o w s z e c h n iła się w ś ró d p ro fe s jo n a ln y c h d z ie n n ik a rz y . O n i je d n a k m a ją dość o k ro jo n y o b s z a r d z ia ła n ia . Z a p is u ją n a ta ś m a c h ty lk o ta k ie z d a rz e n ia , k tó ry c h w ż a d e n in n y sp osó b u ja w n ić n ie m o ż n a . N a s tę p n ie b ie g n ą z ta k im n a g ra n ie m d o re d a k c ji, po czym u ja w n ia ją c a łą z a p is a n ą p ra w d ę . Po o b e jrz e n iu św ieżych niczym b u łe c zk i z p ie c a m a te ria łó w ,

s p o łe c z e ń s tw o w p a d a z w y k le w s ta n n eu ro tyczn y, bo z a z w y c z a j u k ry ty m i k a m e ra m i n ie n a g ry w a się rz e c z y m iłych i p rzy je m n y c h . N a s tę p n ie lu d z ie w y ra ż ą z a d o w o le n ie z u czciw ości d z ie n n ik a rs k ie j i je ż e li m e d ia p o z w o lą , p o s ta ra ją się z a p o m n ie ć o s p ra w ie . I n ic w ty m z łe g o . W s p o łe c z e ń s tw ie w y s tę p u ją ró w n ie ż ta ś m ia rs c y a m a to rz y . Ci, w z a le ż n o ś c i o d w ie k u , m a ją in n y o b s z a r z a in te re s o w a ń : ■ 1 3 -1 6 LAT TO TZW . G IM N A Z J A L IŚ C I - z a b a w y w g ro n ie k la s o w y m , od cza s u do cza s u d o z a b a w p rz y łą c z a się b e lfe r p ro w a d z ą c y z a ję c ia . Film iki m o ż n a zo b a c z y ć w In te rn e c ie . Z a b a w y b a rd z ie j d o c e n ia n e p u b lik o w a n e są w e w szy s tk ic h m e d ia c h . M ło d e ta le n ty . N a jle p s z e p ra c e zn a m y .

■ 1 6 -1 9 LAT TO TZW . LICEALIŚCI - m a s o w e im p re zy , n a k tó ry c h p o ja w ia ją s ię h e k to litry k ry s ta lic z n ie czystej w ody, o c zyw iście n ie g a z o w a n e j. M u z y k a , ra z g o rs z a , ra z le p s za - w za le ż n o ś c i od te g o , co k to lu b i. N ie d o c e n ia n e . - 1 9 LAT (BRAK G R A N IC Y G Ó R N E J) TZW . S TU D E N C I, EM ERYCI, R E N C IŚ C I - je d n i n a g r y w a ją p ro fe s o ró w , a d o k ła d n ie j w y k ła d y p rz e z nich p ro w a d z o n e (o czyw iście d la c e ló w e d u k a c y jn y ch ). A g d yb y ja k iś w y k ła d z o s ta ł d o cen ion y, ta k o w y s tu d e n t m o że liczyć n a s w o je p ięć m in u t s ła w y .

W e w szystkich p rz y p a d k a c h ta ś m ia rs tw o p rzyn osi s k u tk i p o zy ty w n e lu b c a łk o w ic ie o b o ję tn e . A u to rz y u zn an y c h film ó w m a ją s w o je p ię ć m in u t s ła w y i w szystko je s t w p o rz ą d k u . T rz e b a je d y n ie p a m ię ta ć o ty m , a b y p rz y p a d k ie m s ła w ą n ie z o s ta ł o w ia n y n ie o d p o w ie d n i film , w p rze c iw n y m w y p a d k u m o żn a z a m ie n ić „c h w ile s ła w y " n a trz y d z ie ś c i s e k u n d w te le w iz ji, a ty m s a m y m na o ś ro d e k re s o c ja liz a c y jn y b ą d ź p o g a rd ę s p o łe c z n ą .

deEr

(8)

i StuDnla

jakiegoś czasu w naszej uczelni pojawiają się ogłoszenia zwiastujące im prezy pod szyldem Krakowskiej Szkoły Wyższej. Są rów nież inform acje 0 w ydarzeniach kulturalnych rzekom o organizow a­ nych przy w spółpracy S am orządu Studenckiego KSW z innymi uczelniam i (zarów no tymi państw ow ym i, jak 1 niepaństw ow ym i). D o tego wszystkiego d o ch o d z ą ulotki, które „ktoś” rozdaje stu d e n to m KSW.

Niestety, żaden z w ym ienionych przykładów nie jest p o tw ierd z en iem rzeczywistej działalności S am orządu S tudentów naszej szkoły, jeśli chodzi o organizow anie imprez. Nie wiadom o, kto podszyw a się p o d jego dzia­ łalność, ale chcielibyśmy pow iadom ić was, że jest to działalność całkowicie nielegalna i nie m a nic w spól­ nego z naszym Sam orządem .

S am orząd S tudentów K SW jako jedyny u p o w a ż­ niony został do organizow ania życia studenckiego pod postacią m asow ych im prez zamkniętych. Należą do nich przede wszystkim im prezy okolicznościo­ we, takie jak chociażby „O trzęsiny”, andrzejki, m iko­ łajki czy zabawy organizow ane podczas juwenaliów. To o tyle w ażna uwaga, że są one legalne, a pieniądze

Jeśli impreza,

to_pod szyldem ^

Samorządu

Coraz więcej akwizytorów pojawia

się w gmachu przy ul. Herlinga-

-Grudzińskiego

z nich przeznacza się na zapew nienie w am bezpie­ czeństw a oraz na opłacenie lokalu. D o chody z im prez K SW służą także zakupow i sprzętu (np. sof i sto ­ łów w Klubie Studenckim ) oraz celom ch a rytatyw ­ nym (np. finansowe w sparcie D o m u Małego Dziecka w Krakowie).

Jak ro z p o z n a ć , kiedy rz ecz y w iście na zabaw ę za prasza was S am o rzą d S tudencki KSW, a kiedy p ró b u je to robić ktoś inny? O d p o w ie d ź jest prosta: wszystkie im p rez y o rg a n iz o w an e p rz ez S am o rzą d m ają o d p o w ie d n io p o d p isa n e plakaty, które jasno m ów ią, kto je st o d p o w ie d z ia ln y za p r z y g o to w a ­ nie np. dyskoteki. P o n ad to bilety zawsze o d b iera się w pokoju S a m o rz ą d u S tudenckiego 043 b udynek A. W p rz y p a d k u im p rez o rg a n izow anych gdzie indziej po d ajem y n u m e r telefonu, na k tó ry należy e w e n tu ­ alnie dzw onić, by się dow iedzieć czegoś więcej na te m a t im prezy (np. nie m o ż n a kupić biletu na te r e ­ nie szkoły).

Inform ujem y was o ty m przede wszystkim dlate­ go, że chodzi n a m o w asze bezpieczeństw o oraz o to, byście byli świadom i tego, co się dzieje w naszej uczel­ ni. Chcielibyśm y rów nież zapew nić, że S am orząd nie jest prz eciw n ik iem inicjatyw studenckich, co dotyczy także organizow ania im prez wydziałowych. Jednak żeby były one legalne, m uszą być konsultow ane z S am o rzą d em Studenckim KSW'.

Cabriela Kózka

Fot. M o nika Zaw adzko

(9)

W

c e n tru m Krakowa otw arto im ponującą gale­rię handlow ą o pow ierzchni 123 tys. m kw. Najnow sze trendy i style, które p rezentow ane są w 270 m arkow ych sklepach, specjalnie przeszkolona obsługa, a także w ygodny dojazd mają przyciągnąć klientów do now o powstałej Galerii „Krakowskiej” Powstające w pobliżu D w orca Głów nego c e n tru m handlow o-kom ercyjne było ostatnio najgłośniejszą inwestycją w Krakowie. N a jego otwarcie ściągnę­ ły tłu m y O d tego czasu Galeria „Krakowska” z d ą­ żyła u g runtow ać sobie miejsce na mapie rozrywek Krakowa.

Im ponuje rozm achem , z jakim ją zbudow ano. N ow oczesne, świetnie oświetlone w n ę trz a klim a­ tyzow anych pasaży przenoszą nas do m iasta mody, gdzie znaleźć m o żn a największe polskie i św iato­ we marki. N iektóre z tych ostatnich w naszym kraju pojawiły się dopiero po raz pierwszy.

W stu sklepach z odzieżą na pew n o uda się wybrać coś dla siebie. P rezentow ana jest zarów no odzież klasyczna, w eekendow a, jak i m łodzieżowa. Nie zabrakło również galanterii skórzanej i szerokie­ go w yboru obuwia, kosm etyków czy biżuterii.

N a aktywnych czeka 11 sklepów z artykuła­ mi sportow ym i. Prawdziwi sm akosze docenią zaś su p e r m a rk e ty ze sta ra n n ie w y sele k cjo n o w an y ­ m i artykułam i delikatesow ym i oraz 25 kawiarni

i Kraków od spodu

Galeria

„Krakowska"

CZY LI...

S U K C E S

N A T Y C H M IA S T O W Y !

i restauracji, gdzie po sm ak o w a ć m o ż n a kuchni z różnych stro n świata. W Galerii „Krakowskiej” znajdziem y też nowości wydawnicze, za rów no jeśli chodzi o książki i prasę, jak też m ultim edia.

Sklepy z tak rozm aitych branż (od butików, przez kawiarnie i restauracje, aż po superm arkety i skle­ py z elektroniką) umożliwiają kom pleksowe za k u ­ py bez konieczności biegania po całym mieście. O p ró c z kum ulacji branż m ag n e se m przyciągającym klientów jest też bardzo do b ry dojazd, gdyż Galeria „Krakowska" znajduje się zasadniczo w c e n tru m węzła kom unikacji miejskiej (dojeżdżają tu za ró w ­ no autobusy, jak i tramwaje), a dodatkow o ulokow a­ na jest tuż obok dw orców PKS i PKP.

Należy w spom nieć też o 1400 m iejscach p ar­ kingowych przy Galerii (z pierw szą godziną p a r­ kow ania gratis!), co w tak zatłoczonym mieście jak Kraków jest nie lada gratką. W reszcie na koniec dyrekcja Galerii zapewnia, iż dołożono wszelkich starań, aby zakupy przebiegały w miłej atm osferze i - uwaga - BEZ POŚPIECHU! W tym celu p rz e p ro ­ w adzono specjalne szkolenia obsługi.

Aby przekonać się, jak jest faktycznie, najle­ piej odw iedzić Galerię „Krakowską” już dziś! W dni pow szednie o tw arta jest od godz. 9.00 do 22.00, a w niedziele od 10.00 do 21.00.

Bartłomiej Misiniec Fot. M icha) Pawłowski

(10)

i Kraków od spodu

NOW A HUTA

Przez wiele lat

„pierwszym

socjalistycznym

miastem" pod

Kra kowem

nikt się nie

interesował,

było swego

rodzaju piętnem,

wyrokiem

Plac C en tra lny

/ ^ \ J pew n eg o czasu coraz bardziej atrakcyj­ n y \ J . n y m i pod ejm o w a n y m przez wielu te m a ­ tem stała się N ow a H uta, „pierwsze socjalistycz­ ne m iasto Polski”. Powoli w drażane są w życie p r o ­ jekty mające na celu p rom ow anie tego tak odle­ głego kulturalnie miejsca w podw aw elskim g ro ­ dzie. Odległego... bo dla sporej części osób, nie­ stety, Kraków istnieje wyłącznie gdzieś pom iędzy B arbakanem a Wawelem.

A jednak N ow a H uta, dla rodow itych k ra k u ­ sów wciąż szara i zam knięta, staje się powoli jedną

z atrakcji turystycznych naszego miasta. Dzieje się tak za spraw ą Towarzystwa M iłośników i Rozwoju Nowej Huty, które z coraz w iększym zapałem p o d ej­ m uje się walki ze stereotypow ym postrzeganiem tego właśnie „zakątka” Krakowa. Wszystkie ich p o m y ­ sły m ożna śledzić na łam ach czasopism a „N O W A H U TA ” które ukazuje się w praw dzie nieregularnie i d o stępne jest wszędzie z wyjątkiem kiosków, ale w którym zostaje podjętych sporo ważkich tematów.

C zło n k o m T P N H ch odzi o to, by uzupełnić wreszcie „lukę kulturalno-społeczną”. Przez wiele lat N ow ą H utą nikt się nie interesował, była ona swego rodzaju piętnem , wyrokiem. Już rozpoczęła się akcja p o d hasłem „Nowa H uta N o n Stop”, która m a za zadanie prom ocję najważniejszych miejsc dzielni­ cy. Istnieją naw et plany, aby dzielnica stała się je d ­ nym z głównych pro g ram ó w szlaków turystycznych po Krakowie dla gości przybywających do naszego miasta.

Teatr Ludowy

(11)

i Kraków od spodu

A do z a p ro p o n o w a n ia jest n a p raw d ę wiele, np. Szlak K om binatu czy choćby Szlak Twierdzy „Kraków” czyli austriackie forty pow stałe w latach 80. i 90. XIX w. jako część fortyfikacji tw o rz o ­ nego w tedy ze w nętrznego pierścienia obronnego Twierdzy „Kraków”, które w listopadzie i g ru d n iu 1914 r. brały udział w w alkach podczas tzw. bitwy o Kraków, stoczonej na p ółnoc i w sch ó d od miasta.

Dla niektórych N ow a H uta, a właściwie jej archi­ tektura, m oże się okazać św ietnym studium socre­ alizmu, który w naszym kraju do m in o w ał w latach 1949-1956 i który w targ n ął w zasadzie we wszystkie dziedziny sztuki. Kino „Sfinks” Teatr Ludowy, kopiec W andy to tylko kilka miejsc w artych poznania. Jedną z bardziej poruszających stała się inicjatywa A dam a Gryczyńskiego „Nowa H u ta - czas z a tr z y ­

m a n y - p r z e d i p o lokacji 1949 r. - d o k u m e n ta c ja ”,

m ająca na celu g ro m ad z en ie fotografii ukazujących ludzi, ich życie codzienne, architekturę, przem ysł i w y darzenia w Nowej H ucie oraz na terenach, k tó re w ch ło n ęła p o 1949 r.

Dla w szystkich c h c ą c y c h w ziąć b e z p o ś re d n i u d zia ł w prom ocji, przy g o to w an o serię gadżetów : koszulek, bluz i czapeczek z napisam i „I love N H ” czy po p ro s tu „N ow a H u ta ”. Pom ysłów jest bez liku. G ratulacje dla pom ysłodaw ców . W a rto im życzyć w y trw ałości w realizacji całego przedsięw zięcia. W k o ń c u o d tego zależy w ize ru n ek całego naszego „now ego” Krakowa.

Kinga Zielińska Zdjęcia N ow ej H uty: w ww .nh.pl O siedla: W a n d y i W illo w e

n o w y k r a k o w

.

p l

---W n o c y z 2 9 n a 3 0 p a ź d z ie r n ik a , z in ic ja t y w y s t u d e n t ó w i a b s o lw e n t ó w U n iw e r s y t e t u J a g ie llo ń s k ie g o o r a z K r a k o w s k ie j S z k o ły W y ż s z e j, p o d p a t r o n a t e m S t o w a r z y s z e n ia G m in i P o w ia t ó w M a ło p o ls k i, z o s t a ł u r u c h o m io n y n o w y k r a k o w s k i p o r t a l in t e r n e t o w y w w w .n o w y k r a k o w .p l

Jako pierwsze tego typu forum wymiany opinii, zarów­ no o starym, jak i nowym Krakowie, portal opisuje wszystko, co ważne, unowocześnione, innowacyjne i nie­ powtarzalne.

Nowykrakow.pl jest interaktywną platform ą wymia­ ny opinii młodych, energicznych, gotowych na zmiany, zdolnych i otwartych, pełnych pomysłów ludzi nieboją- cych się patrzyć w przyszłość, czekających na rozbudo­ wę i rozwój miasta.

Głównym celem portalu jest zintegrowanie wszystkich zainteresowanych dynamicznym unowocześnieniem Krakowa, dostrzeganiem w nim nowych niepowtarzal­ nych technologii, ciekawych i oryginalnych osobowości, szaleńczego nocnego życia i centrum biznesu. W ten sposób inicjatorzy chcą pokazać, że Kraków jest mia­ stem przyszłości; wysokiego poziomu rozrywki, inwesty­ cji, dynamicznego postępu technologicznego, ale także najbardziej odpowiednim miejscem na fizyczny i inte­ lektualny wypoczynek. Portal ma pokazać, że Kraków to nie tylko historyczne miasto, ale także dysponujące ogromnym potencjałem dla nowych przedsięwzięć.

Karolina Świerad

(12)

Temat z okładki

Gry przestały być infantylną zabawą. Obecnie poruszają poważne

problemy życia codziennego. Do tego stały się tak bardzo złożone, że

możemy mówić o tworzeniu prawdziwej alternatywnej rzeczywistości

Oprócz nałogów palenia tytoniu, picia

nadmiernych ilości alkoholu czy bra­

nia narkotyków istnieją inne, mniej

popularne uzależnienia. N ierzad ko sq

one je d n a k równie poważne w skut­

kach. U tra ta poczucia rzeczywistości,

ro zp a d a ją c e się związki małżeńskie,

poważne naruszenie systemu wartości,

a naw et śmierć - ta k dla niektórych

kończy się przygoda z grą kompute­

rową. Co takiego potrafi przyciągnąć

gracza do monitora aż do tego stop­

nia, że przestaje mu zależeć na czym­

kolwiek innym niezwiązanym z grą?

(13)

Temat z okładki

I

dea gier k o m p u te ro w y c h zrodziła się w raz z p o w s ta n ie m p ie rw s z y c h k o m p u te ró w . Początkowo pisali je program iści amatorzy. Były to proste aplikacje z raczej sym boliczną grafiką i banalnym i zasadami. Mijały lata. K om putery poja­ wiły się w wielu m ieszkaniach i popyt na gry w zrósł gwałtownie. Powstawały coraz to nowe, lepsze p ro ­ dukcje.

O lbrzym i p o stęp w d ziedzinie k o m p u te ró w zaow ocow ał w spaniałym i m aszy n a m i o wielkiej m ocy obliczeniowej. G ry z prym ityw nego zbioru punkcików na ekranie m o n ito ra stały się interaktyw ­ nym i filmami, w których m am y możliwość u czestn i­ czenia. N a d now ym i tytułam i ciężko pracują latami całe sztaby wysoko wykwalifikowanych p ro g ra m i­ stów. Przestała to już być zabawa w pisanie zabaw ­ nego program iku. Rynek gier k o m puterow ych stał się wielką kom ercyjną m achiną, niewiele mniejszą od rynku fonograficznego i nierzadko p rz ynoszące­ go niewiele mniejsze zyski. Nic więc dziwnego, że pow stały wielkie firmy zajmujące się produkcją i dys­ trybucją. Każda, nastaw iona na jak największy zysk, dba o swoich klientów, tw orząc niesam owicie gry- w alne programy.

O b e cn e technologie stosow ane w sprzęcie nowej generacji pozwalają na tw orzenie wielkich in ter­ aktywnych światów, które żyją w łasnym życiem. Graficznie now e tytuły niewiele już się różnią od tego, co widzim y na co dzień. Za świetny p rzy­ kład m oże posłużyć tu druga część gry „Half Life”. Świat HL obserw ujem y z perspektyw y pierwszej osoby, czyli oczam i bohatera, którego losami k ieru ­ jemy. P oruszam y się n im po fikcyjnym m ieście p rzy­ szłości, w k tó ry m realizm w idoczny jest na każdym kroku.

Jakże wielkie było moje zaskoczenie, gdy zauw a­ żyłem, że w połyskującej stali lufy mojej b roni dostrzec m ogę zniekształcone odbicie otoczenia. Było to lustrzane odbicie miejsc tak bardzo w ier­ ne rzeczywistości, z którą stykam się na co dzień. Z niszczone kamienice, ulice, za ch m u rz o n e niebo, traw a i drzew a uginające się p o d n a p o re m w iatru - wszystko ta m było takie prawdziwe. H ory z o n t i niebo w raz z oślepiającym słońcem odbijały się w tafli jeziora, obraz pod w odą n atom iast optycz­ nie załam yw ał się. Prawa fizyki o d tw o rz o n o ta m tak doskonale, że gra niewiele ustępuje rzeczywistości.

N im spojrzałem na zegarek, m inęły dwie godziny, a ja zachw ycałem się tylko interaktyw nością świata gry. G dy zacząłem w nikać w fabułę, już zupełnie nie m iałem ochoty odryw ać się o d ekranu. Spotkałem w irtualne postacie, które zachowywały się i wyglą­

dały tak naturalnie. Za m im ikę postaci o d p o w ia­ dało 40 wirtualnych mięśni. Przy użyciu o d ro b i­ ny w yobraźni czułem się, jakbym obcow ał z p ra w ­ dziwymi ludźmi. Przez tych parę godzin czułem, że jestem kimś innym, że jestem sam ym G o rd o n e m Freem anem , pracow nikiem kom pleksu badaw cze­ go. Realizm rozgrywki sprawił, że pocz u łem się tak, jakbym napraw dę ta m był, jakby przyszłość n a p o t­ kanych w irtualnych b o h ate ró w zależała ode mnie. A byli oni tak bardzo ludzcy. Mieli swoje usposobie­ nie, uczucia. Czułem , że robię coś wielkiego.

W styd się przyznać, ale przygoda z „Half Life 2” wciągnęła m nie do tego stopnia, że zawaliłem sesję i nie obyło się bez egzam inów poprawkowych. Ja po p ro stu nie potrafiłem usiedzieć nad książką, gdy wiedziałem , że w parę m in u t mogę się przenieść do pełnego w yzw ań świata gry. Świata, w którym m ogę robić wszystko bez konsekwencji w rzeczywistości.

G raczem jestem o d dziecka i zawsze potrafi­ łem znaleźć czas na pracę i rozrywkę. Tym bardziej przeraża m nie fakt, iż właśnie mnie, dośw iadczo­ nego gracza, gra potrafiła zająć do tego stopnia, iż zawaliłem parę w ażnych spraw. Jak bardzo wobec tego m usi ona działać na osobę mniej dośw iadczoną w w irtualnych bojach? Jak m usi działać na m łodego osobnika bez zbytniego poczucia o d p ow iedzialno­ ści? N a przykład na dziecko, którego system w a rto ­ ści dopiero się kształtuje. W zeszłe wakacje niepeł­ noletni Japończyk u m a rł z wykończenia organizm u przy pierwszej części gry „Half Life”. G rał n o n stop po n a d pięć dni, żywiąc się pizzą i kawą. U snął na klawiaturze i już się nie obudził. Nie była to p ie rw ­ sza i ostatnia śm iertelna ofiara uzależnienia od gry kom puterow ej.

Pół roku te m u w p a d ł mi w ręce tytuł, który sp ra ­ wił, że sam na wiele godzin nie m o g łem odejść od kom putera. Był to „World of W a rcraft”, gra, która w dobę po prem ierze sprzedała się już w liczbie 240 tys. sztuk. D w a lata te m u liczba graczy p rz e ­ kroczyła 6,5 m iliona i wciąż rośnie. W raz z nią ro ś ­ nie liczba przypadków uzależnienia od gry. Powstały specjalne grupy w sparcia dla żon, których m ę ż o ­ wie wpadli w sidła nałogu. Sam przez długi czas obserw ow ałem sensacje, jakie w ywoływał „W oW” z dystansu. Bałem się tro c h ę instalować ten tytuł na sw oim dysku tw ardym , gdyż nie chciałem być je d ­ nym z uzależnionych i spędzać noce p rzed m o n ito ­ rem. W końcu jednak stwierdziłem , że skoro jestem św iadom y zagrożenia, to nie dam się porw ać. Że będę się um iał o d erw ać od kom putera, kiedy zechcę. Po długim procesie instalacji w końcu sam stałem się jed n y m z bo h ate ró w gry „WoW”.

(14)

i Temat z okładki

nego p łó tn a uszyć b a n d a ż e w s p o m a g a ją ­ ce gojenie się ra n po walce. N a u c z y łe m się gotow ać. U m ia łe m tak ż e z u z b ie r a ­ nych ziół p rz y g o to w a ć wywar, p o k tó r e ­ go w ypiciu zyskiw ałem sp ec ja ln e z d o l­ ności.

Któregoś w ieczoru jedna Polka za p ro ­ ponow ała mi wstąpienie do gildii, czyli swego rodzaju zam kniętej społeczności, partii. Jako „Szlachta” bo tak n azyw a­ ła się nasza gildia, mieliśmy swój regu­ lamin, obyczaje, logo, styl ubierania się, swoją stronę internetow ą, a naw et forum. W p ew n y ch kręgach byliśmy p o z n a ­

Pierwsze w rażenie było piorunujące. Z nalazłem się w olbrzym im lesie. O taczały m nie wiekowe d rz e ­ wa. Gdzieniegdzie prom yki słoneczne przem yka­ ły na połacie gęstej traw y m agicznie połyskującej od kropel rosy. Słyszałem szum liści, świergot ptaków, napotykałem dzikie zwierzęta. Jak się później dow ie­ działem, las był tylko m alutką częścią świata tak gigantycznego, że p o trzebow ałbym kilku dni, żeby go całego zwiedzić. Dosłownie. Co więcej, świat ten istnieje w Internecie i swoją postać m a w nim każdy posiadacz gry. Przekonałem się o ty m szybko, gdy p odbiegłem do siedzącej w zamyśleniu dziewczyny. Okazało się, że była to Turczynka, która właśnie stu ­ diowała m apę lasu.

Chwilę później dołączył do nas jej przyjaciel n arodow ości włoskiej. Pomogli m i zdobyć kilka skór z niedźw iedzi i zaprowadzili do miasta, w k tó ­ rym owe skóry sprzedałem , a za o trz y m a ­

ne pieniądze po d n io słem stan d ard swoje­ go wyposażenia. M iasto roiło się od graczy załatwiających tu wiele spraw. W sam ym rynku było tłu m n ie i głośno. G ru p y ro z­ m aw iały ze sobą, p rz ekazyw ano sobie inform acje „ze świata”, żartow ano, flirto­ wano, pro w ad zo n o zaciekłe dyskusje. Na targu rozkw itał handel.

To m iejsce żyło. P o c z u łe m się n ie ­ m alże jak na ry n k u w Krakowie. Szybko sa m d o łą c z y łe m do jednej z gru p . To było n ie sa m o w ite prz eży c ie w s p ó łp r a ­ c o w a ć z o s o b a m i innej n a r o d o w o ś c i i kultury. W p ra w d z iw y m życiu nigdy nie m ia łe m ku te m u okazji. Świat „W oW ” p ełn y je st g ra czy z całego świata, a m o ż ­ liwość interakcji z n im i n iem alż e n ie ­ o g ra n ic z o n a . Szybko n a u c z y łe m się ta m w ielu zdolności. P o trafiłem z o d n ale zio

-w ani i trakto-w ani z szacunkiem . M ieliśmy także swoich wrogów. Przyjaciele ze „Szlachty” nauczy­ li m nie wielu rzeczy, ra zem ruszaliśm y walczyć z w rogiem , eksplorow ać obfitujący w bogactwa, ale i pełny niebezpieczeństw świat. To było niesam ow i­ cie ekscytujące.

Pam iętam , że po przystąpieniu do tej sp o łecz n o ­ ści w p a d łe m już po uszy w nałóg. Był taki tydzień, kiedy zupełnie przestałem w ychodzić z d o m u i g ra­ łem wciąż z krótkim i tylko p rz erw a m i na sen i jed z e­ nie. Im pulsem do udanej próby w yrw ania się z tego tra n su stała się rozm ow a z n ap o tk a n y m w świe- cie „WoW” p o n a d 40-letnim mężczyzną, który o p o ­ wiedział mi, jak jest teraz szczęśliwy, gdyż p o k łó ­ cił się z żoną i ta zabrała dzieci i sam a pojechała z nim i na narty. C złowiek te n był tak z a m ro ­ czony m agią gry, że w zaistniałej sytuacji widział

(15)

i Temat z okładki

tylko te n plus, że teraz siedząc w sam o tn o ści w dom u, m a m n ó stw o czasu, aby w spokoju grać. To zdarzenie uśw iadom iło mi, iż sam z coraz to więk­ szą obojętnością p o d c h o d z ę do rzeczywistości. Jak wielka m usi być siła tej gry, skoro dorosły człowiek, który pracuje i założył rodzinę, potrafi to wszystko zignorow ać dla czasu spędzonego przed k o m p u te ­ rem?

Po przeanalizow aniu m oich dośw iadczeń jako gracza m ogę sform ułow ać odpow iedź na pytanie zadane przeze m nie we wstępie. G ry k o m p u te ro ­ we nie są już niew inną zabawą dla dzieci. Owszem , nadal pro d u k o w a n e tytuły adresuje się do n ajm ło d ­ szych użytkow ników kom puterów , jednak p o w sta ­ je całe m n ó stw o produkcji, których odbiorcam i pow inni być tylko dorośli. Ich przekaz nierzadko jest brutalny, pozbaw iony zasad m oralnych. Jednak

nie to akurat jest p ro b lem e m najważniejszym, gdyż z brutalnością spotykam y się obecnie w m ediach wszelkiego rodzaju. W edług m nie problem tkwi w uzależniających właściwościach gier k o m p u te ro ­ wych. Dlaczego taki p ro b lem w ogóle istnieje?

Jak pisałem wcześniej, gry przestały być infan­ tylną zabawą. O becnie poruszają pow ażne p roble­ m y życia codziennego. D o tego stały się tak bardzo złożone, że m ożem y m ów ić o tw orzeniu prawdziwej alternatywnej rzeczywistości. Stały się interaktyw ­ nymi filmami; filmami, o których przebiegu d ec y d u ­ jem y m y sami i to od nas zależy ciąg dalszy i z a k o ń ­ czenie. Gracze to już nie tylko dzieci, ale ludzie w każdym wieku. Dlaczego gramy? T łum aczym y to zwykłą chęcią zbadania nowości, która w ychodzi na rynek. Jednak myślę, że tym, co każe n a m siedzieć inam i p rzed k o m puterem , jest chęć ucieczki od szarej rzeczywistości dnia codziennego, od p roblem ów nas nękających.

Nie prz y p o m in a w a m to w yznań alkoho­ lika, czy nark o m a n a uciekających w nałóg, by zapom nieć? O ni także zaczynali ze św ia­ dom ością, że m ała ilość nie szkodzi, że będą umieli we właściw ym m o m en cie pow iedzieć sobie „stop” P otężnym m ag n e se m przycią­ gającym graczy do ko m p u tera jest też brak konsekwencji w działaniach. W grze m o ż e ­ m y kraść, niszczyć, wykorzystywać seksualnie, zabić, um rzeć, a p o te m zacząć o d nowa. Czy aby jednak na pew no, grając, nie ponosim y żadnych konsekwencji? B ezpow rotnie trac i­ m y przecież czas na błądzenie po alternatyw ­ nej rzeczywistości, podczas gdy w ciągu tych kilkunastu, kilkudziesięciu czy kilkuset godzin spęd z o n y ch p rz ed m o n ito r e m moglibyśm y sprawić, by nasze praw dziw e życie stało się piękniejsze.

P o d su m o w u ją c, sądzę że u zależnienie od gier kom puterow ych stanie się jednym z p ro b lem ó w XXI w. I to p ro b lem e m global­ nym o pow ażnych konsekwencjach. Myślę, że rodzice pow inni się zainteresow ać tym, czym się zajmują ich pociechy, siedząc przy m o n i­ torach, a w w ypadku sy m p to m ó w uzależnie­ nia reagować delikatnie, ze zrozum ieniem , tak by dziecko nie potraktow ało ich jako kogoś, kto chce m u odebrać coś, bez czego taki u z a ­ leżniony m łody osobnik nie w yobraża sobie życia.

Piotr Dzik Fot. M ic h a ł Pawłowski; o bróbka cyfrow a: Joanna Sroka

(16)

iKUMulus

Qmme

h c l

plaży od zachodu

da wschodu słońca, ta rzecz

♦ ♦ ♦

Dj Adamus

remixer, kom pozytor, p ro d u c e n t muzyczny, dzien nika rz, muzyk, ale przede wszystkim Dj z n a n y z p r o g r a m u K ub a W oje w ód zki. U ro d z ił się w 1 9 7 5 r. w O p o lu , do 2 0 0 1 roku m ieszkał ta m , p r a c o w a ł i uczył się, od 20 01 m ieszka w W a rs z a w ie . O d 1 9 9 3 r. z w ią z a n y z o p olskim i, lo kaln ym i ro z g ło ś n ia m i r a d io w y ­ mi ta k im i ja k Radio Park, Radio Prokolor, Radio Plus, Radio O le. W s p ó łp r a c o w a ł z lo k aln ą prasą opolską, a także m iesięczni­ kiem BRUM i PLASTYK, do czasu z a m k n ię c ia ty tu łó w . O d 2 0 0 0 roku z a c z ą ł być ro z p o z n a w a ln y ja k o DJ i ja k o Sound System P O ZYTYW KA w kraju i zo g ra n ic ą . O b e c n ie je s t chyba n a jb a r­ dziej z n a n y m polskim Dj. G ra we wszystkich najlepszych k lubach w Polsce.

Z A d a m u s e m u d a ło mi się s po tkać podczas je g o w y s tęp u w je d ­ nym z krakow skich klu bów. Zobaczcie, co p o w ie d z ia ł w w y w ia ­ dzie tylko dla M ix e ra \

(17)

KUMulus

S z y m o n W ró b e l: A dam ie, sp o ty k a m y s ię d ziś w w yjątk ow y dzień: p iątek trzy n a steg o , w ię c m u szę o to zapytać: j e s t e ś przesądny?

A d a m u s-. P ow iem tak: jeżeli zsum ujesz n u m e ry na mojej tablicy sam ochodow ej, to wyjdzie 13; jeżelibyś zobaczył dzień u ro d z in m oich i mojej mamy, to w ychodzi 13, p o n a d ­ to mieszkanie, które wynajmuję, nosi n u m e r 13... W ięc w piątek, trzynastego, czuję się jak ryba w wodzie.

S tu d io w a łeś p olitologię. Jak w sp o m i­ n a sz ta m ten ok res?

To było tro ch ę zabawne, bo zaraz, jak tylko m ogłem , przeszedłem na tzw. indywidualny tok nauczania. Już w tedy w głowie m iałem granie, poza tym pracow ałem w radiu. W ięc ze studiów w sp o m in a m jedynie sam o życie studenckie, te n pierwszy rok jako bardzo imprezowy. P otem było tylko zdawanie egza­ minów. Ta nauka po prostu przyszła i poszła naw et nie w iem kiedy...

C h cesz p o w ied zie ć, ż e p rześlizgn ąłeś s ię przez studia?

M o żn a tak to określić, bo naw et nie o d c z u ­ wałem, że studiuję.

Trochę u p rzed ziłeś m oje p ytanie, bo ch cia łem c ię sp y ta ć o p o czą tek tw o je ­ go grania. P od ob n o za c z ę ło s ię od LO i gitary?

L O to był p o c z ą te k . Z ałożyliśm y z m o im

p rzy jacielem ze sp ó ł na dw ie gitary a k u ­ styczne, żeby p o d ry w a ć dziewczyny. Ale, tak serio, to ta m u zy k a zaw sze m n ie k rę ­ ciła. P ierw sza była gitara, bo nikt w te d y nie w iedział, kto to je st Dj albo Dj k o ja­ rzył się z fa cete m z dyskoteki, a w z w ią z ­ ku z tym , że b yłem m o c n o z a a n g a ż o w a ­ n y m u n d e r g ra n d o w c e m , d y skoteka źle mi się kojarzyła.

P o w ie d z ia łe ś k ied y ś: „H ou se z a w s z e w y d a w a ł mi s ię d o ś ć p rym ityw ny, d o m o m en tu , k ied y n ie p rzegryzłem s ię

przez w s z y s tk ie s to p n ie w tej m uzy­ ce" . Co t o za sto p n ie ?

H ouse w ydawał mi się prymitywny, bo koja­ rzył mi się z m uzyką dyskotekową z disco- h o u s e e m w tem pie 125, 126, 127. Człowiek nie odczuwa, co m ożna w n im zrobić, że m o ż n a przyspieszyć, zwolnić, ro z p o czą ć spokojnie, a cały czas siedzi się w jednym m atem atycznym tempie, i to jest genialne w tej muzyce.

j e s t e ś Dj, dziennikarzem , k o m p o zy to ­ rem , rem ixerem , jak rów nież produ­ c en tem m uzycznym . W raz z M adam e Tinto z a ło ż y łe ś w y tw ó rn ię „Topless Rekord", jak s ię d ziś m iew a tw oja w ytw órnia?

W y tw ó r n ia m iew a się d o brze. P ro d u k cja W e t F ingers „Hi fi s u p e r s t a r ” o d n io s ła sukces, m o ż n a p o w ie d z ie ć p o p k u ltu ro w y w Polsce. Teraz w łaśnie k o ń c z y m y te le ­ dysk. W inyl sp rz ed aje się d o b rz e jak na polskie w a ru n k i. Pojawiało się z a in te re s o ­ w a n ie ty m u tw o re m z Z a c h o d u , w ięc je s te ­ śm y za d ow oleni. Ale to n ie z a le ż n a w y tw ó r­ nia, k tó ra nigdy nie b ę d z ie p rz y n o sić k o k o ­ sów, bardziej zaś służy p ro m o c ji arty stó w zw ią zan y c h z tą w y tw ó rn ią . U w a żam , że w iąz an ie się z d u ż y m i w y tw ó rn ia m i nie m a sensu, lepiej jest zrobić coś m ałego, s w o ­ jego, a później sp rz e d a w a ć już tylko g o to ­ we p ro d u k ty - utw ory, teledyski, i w ted y to m a sens.

C h cesz p o w ied zie ć, że m uzyka k lubo­ w a m oże s ię s ta ć m uzyką kom ercyj­ ną?

Myślę, że ona już się poniekąd stała m u zy ­ ką kom ercyjną. Kom ercja bow iem oznacza coś, co m a swoich nabywców, naśladowców. M uzyka klubowa, bez wglądu na to, czy jest spokojna, lekka, przyjem na, czy ostro „poje- ch a n a”, dziw na, to tak nap raw d ę p o w in ­ na m ieć szerokiego odbiorcę, i to p o w o d u ­ je, że jest już p o pkulturow a - oczywiście w d o b ry m tego słowa znaczeniu.

(18)

iKUMullIS

„Rom eo i Julia" w reżyserii Janusza Józefowicza. Już w iesz, o co ch cę spy­ tać...?

Jeszcze nie do końca. Czyżby o mój stosunek do Janusza Stokłosy...?

...ta k , tw o rzy łe ś z nim m uzykę d o te g o spektaklu!

Jestem bardzo zadow olony z tego, że Janusz Józefowicz zaprosił m nie do owego projek­ tu. M ogłem stanąć oko w oko z praw dziw ym k om p o zy to re m po szkole, z du ży m dośw iad­ czeniem. M a m dla niego wielki szacunek, w m uzyce musicalowej jest niedościgniony. Praca z nim była niesam ow itym dośw iad­ czeniem, dała m i bardzo dużo do myślenia, jeżeli chodzi o k o m ponow anie muzyki. M a m nadzieję, że on rów nież nauczył się czegoś ode mnie, bo w p ro st m i powiedział: „Adam, ja się nie z n a m na m uzyce klubowej, zale­

ży m i na tym, żebyś ty to robił”. Bardzo miło w sp o m in am ta m to wydarzenie. Do mojej muzyki coś z tego na pew no przeniknęło.

W każdym w y w iad zie pytany je s te ś 0 zw iązek z Kubą W ojew ód zk im ...

Tak, ale przyzw yczaiłem się do tych pytań. Po czterech latach są tendencyjne i nic nie w noszą do rozmowy.

W ięc p ozw olisz, że ja nie b ę d ę już o to pytał...

...bardzo m nie to cieszy.

O sta tn io p an uje u n a s m od a na h iszp ań sk i. Twierdzisz, że je s t e ś za k o ­ chany w tym kraju. Jak w ygląd a m uzy­ ka klubow a w Hiszpanii w porów naniu z Polską?

H iszp a n ie mają p o d o b n y te m p e r a m e n t 1 m entalność do Polaków, są rodzinni, cie­ pli, przyjacielscy w o d różnieniu od zim nych Anglików, dlatego dobrze odnajdujem y się w ty m kraju. M uzycznie znajdują się ok. 2-3 lat p rzed nami, co nie znaczy, że to lepiej, bo ta m m uzyka klubowa już się m o cn o p o d z ie ­

liła na różne nurty. Jest disco-house, latino- -house, m uzyka niezależna, elektro. A u nas d om inuje ciągle jed e n n u rt i na jednej im p re­ zie m ożna spotykać Dj grających mocniej, lżej. Ale w edług m nie to jest m im o wszystko fajniejsze, niż to, co się tam dzieje.

Cranie na czte rech gram ofon ach na plaży w Łebie z KaMilem n azyw ane je s t tw oim spektakularnym su k c e se m . Jak to w sp o m in a sz?

To było coś niesam owitego, bo w tedy d ebiu­ towaliśm y z KaMilem. Tego nie da się opi­ sać, byliśmy wów czas m łodym i ludźmi, zafa­ scynow anym i muzyką. Jechaliśmy na plażę, gdzie byliśmy zaproszeni, nie wiedząc, że przyjdzie 3,5 tysięcy osób i zderzym y się z taką rzeszą ludzi, którzy chłoną tę m u z y ­ kę. W ogóle granie na plaży od zach o d u do w schodu słońca to rzecz niepow tarzalna.

S y lw e s te r 2 0 0 2 r., R ynek C łów ny w K rakow ie, 9 0 ty s ię c y ludzi pod s c e n ą , a na niej Ty. Co s ię w te d y czuje?

Nie m ogłem wów czas grać z gram ofonu, tylko posiłkow ałem się CD, bo tak mi się ręce trzęsły. Byłem m o c n o zestresowany. G ranie dla olbrzymiej rzeszy ludzi, którzy tak napraw dę przyszli dla Kasi Kowalskiej, albo dlatego, że jest po p ro stu sylwester, m obili­ zuje, a zarazem ułatwia, bo lepiej gra się taki k oncert dla ludzi oczekujących dobrej zaba­ wy niż dla 90 tysięcy kibiców przez m eczem . Takiego w ystępu nie p o w tórzyłem do tej pory, niesłychanie miło go w spom inam .

C hciałbyś zrobić to k ied y ś raz je sz ­ cze?

C hętnie bym spróbował.

Już nie trzęsły b y ci s ię ta k ręce?

To jest tak, że każda im p rez a niesie ze sobą trem ę, m niejszą czy większą. Ale ja u w a ­ żam , że po to są w yzw ania, żeby je brać i... wygrywać.

(19)

i KUMulus

Na k o n iec zm ien ię te m a t. Znany ci p ew n ie kom pozytor T om asz S tań k o p o w ied zia ł k ied yś: „M uzycy z a w sz e podryw ają na sw o je instrum enty", jak to je s t u c ie b ie . P od ryw asz na k o n so ­ lę?

Bardzo się cieszę, że w spom niałeś o T om aszu Stańce. W łaśnie jadąc tutaj, słuchałem jego najnowszej płyty, już chyba 4. czy 5. raz, i dopiero teraz zaczynam się przez nią p rz e ­ gryzać. Stańko to świetny kom pozytor, jego filozofia życiowa jest bardzo kontrow ersyj­ na, bo wiele w życiu przeszedł. Ale coś jest w tym, co powiedział. M uzyk zawsze d o m i­ nuje nad tłum em , a m uzyka niesie za sobą falę m istycyzm u, więc dziewczyny ciągnie do gitarzystów, „sexopolistów”... Teraz jest m o d a na Dj, ja jestem n im od po n ad 10 lat, ale nie wiem, czy idę z tą m odą. Cieszę się jednak na pew no, że ten zaw ód staje się popularny, w ychodzi z cienia i ludzie dostrzegają, iż Dj to nie jest tylko człowiek, który puszcza płyty, ale też ktoś, kto m usi się odznaczać p oczuciem rytm u, znać m uzykę i mieć jej świadom ość.

W s p o m n ia łe ś , ż e lu b isz T om asza S ta ń k ę. On sam o s o b ie m ów i, ż e je st ta k trudnym czło w iek iem , iż b ęd ą c w zw iązku, nie je s t w sta n ie m ieszk a ć z k ob ietą w jednym m ieszk an iu ...

Wiesz, myślę, że z artystami jest duży p ro b ­ lem, bo oni po tych szaleńczych w eeken­ dach potrzebują spokoju. Różnie to bywa, m ożna go znaleźć w do m u albo w sam o tn o ­ ści. M uzycy to dziwni ludzie. M nie tru d n o mówić za innych, ale i ja dostrzegam u siebie, że po powrocie do d o m u cały czas szukam spokoju, wyciszenia. Chcę się wtedy zam knąć z muzyką i szukać jej now ych obszarów. Sam otność sprzyja kreacji, twórczości p o d o b ­ nie jak cierpienie, ale to właśnie w sam otności m ożna odnaleźć trochę cierpienia, w ytchnie­ nia i dystansu do rzeczywistości.

Ty cierpisz?

C zasam i oczywiście tak, choć ostatnio jest bardzo pozytywnie. Za chwilę nastanie je d ­ nak zim a i na pew no będę cierpiał.

Rozmawiał

Szymon W róbel

/

(20)

iKUMulus

Książka

Harlana

Cobena „Nie

mów nikomu"

bije rekordy

popularności

Nowy... Robert Ludlum!

S~~1 Jciedykolwiek czytaliście książkę, która

L u V tak w am i zawładnęła, że nie potrafiliście się od ni^i oderwać? Jeśli odpow iedź jest negatywna, zachęcam do lektury książek współczesnego m istrza thrillera, H arlana C obena.

Ten porów nyw any zarów no do Agaty Christie, jak i R oberta Ludlum a pisarz to now a megagwiaz- da literatury krym inalnej, a jego powieści p o dbija­ ją światowe listy bestsellerów. Nieoczekiw ane z w ro ­ ty akcji, doskonale zawikłana intryga, fałszywe tropy, m istrzow sko stopniow ane napięcie i apogeum , czyli zaskakujące zakończenie, którego nie domyśliłby się najbardziej naw et przenikliwy czytelnik, to p o d s ta ­ w ow e cechy jego pisarskiego stylu. I wcale nie tr z e ­ ba być „m olem książkow ym ” i m ieć na koncie setki przeczytanych książek, żeby zabrać się do czytania thrillerów C o bena i pozwolić, by zahipnotyzow ały nas bez reszty.

H arlan C o b e n zdobył u zn a n ie opublikow aną w 1995 roku powieścią sensacyjną „Bez sk ru p u łó w ”. Niedługo p o te m o trzym ał trzy najbardziej p re sti­

żowe nagrody literackie dla współczesnego autora w kategorii „Powieść krym inalna”, w tym najważniej­ szą - Edgar Poe Awards. W 2001 roku wydał thriller pt. „Nie m ów n ik o m u ”, który natychm iast zachwiał listą bestsellerów w wielu krajach, czyniąc z C obena najchętniej czytanego pisarza owego gatunku litera­ ckiego w Polsce i na świecie.

W ysokobudżetow y film oparty na książce znaj­ duje się w fazie produkcyjnej. Kolejne powieści Cobena: „Bez pożegnania”, „Jedyna szansa”, „Krótka piłka”, „Jeden fałszywy ru c h ”, „Tylko jedno spoj­ rzenie” czy „N iew inny”, cieszyły się nie m niejszą popularnością. Jego najnowszy thriller nosi nazwę „Błękitna k re w ” i znika z księgarń w równie szyb­ kim tempie.

Zdecydow anie największe wrażenie, w sto su n ­ ku do pozostałych, robi na większości czytelników thriller pt. „Nie m ó w n ik o m u ”. Już sam tytuł suge­ ruje p ew n ą intrygę i konspirację. G łów nym b o h a ­ tere m jest m łody lekarz, David Beck, którego żona, Elizabeth, zginęła z rąk seryjnego mordercy. O d jej

(21)

KUMulus

śmierci mija osiem lat, gdy nagle Dawid otrzym uje pocztą elektroniczną w iadom ość zawierającą niezbi­ ty dow ód na to, że ona żyje. W ydaje się to n iem o ż­ liwe, ale Beck rozpoczyna śledztwo na w łasną rękę, ignorując ty m sam ym ostrzeżenie „Nie m ów niko­ m u ”. Ślady sedna tej zagadki w iodą w daleką p rz e ­ szłość...

C oben ukazuje w swych powieściach, jak d ra ­ stycznie, w jed n y m m om encie, nasze życie m oże się w yw rócić do góry nogami. Jego b o h ate ram i są zwykli, prości ludzie, którzy w iodą niczym niewy- różniające się i mewychylające się od n o rm y życie. Czytając jego książki, odnosim y wrażenie, jakby był to całkiem inny świat i w ydarzenia całkowicie nas niedotyczące, gdy ty m czasem naw et w naszej szarej rzeczywistości zdarzają się dokładnie takie rzeczy, o jakich pisze C oben...

Często, czytając jego thrillery, za sta n aw ia m się, jak bym się zachow ała na miejscu bohaterów C obena. Najczęściej biorą oni sprawy w swoje ręce i dążą do całkowitego ich wyjaśnienia. M uszę p rz y ­ znać, że choć są to zwykli ludzie, cechuje ich o g ro m ­ na odwaga, cierpliwość i trzeźw e myślenie. Wydaje m i się, że niejeden z nas już daw no by się p o d d ał i pozwolił życiu toczyć w łasnym torem .

Z a c h ę c a m z a te m do sięgnięcia po książkę H a rlan a C o b e n a przy n a stę p n y m dylem acie typu: „Co by tu ciekawego przecz y tać?”, i sk o n fro n to w a ­ nia jej z w łasn y m życiem, z w łasnym i refleksjami oraz z w łasną rzeczyw istością. U ru c h o m c ie w y o b ­ raźnię i... do dzieła!

Karolina Świerad

Tłuste bity, dobre rymy, czyli polski hip-hop z najwyższej półki

„piątek 13”

Fisz i Em ade wydali now y album. „Piątek 13” to trzynaście u tw orów plus bonus. N a tej płycie bracia W aglewscy w rewelacyjnym stylu pow racają do gatunku, od którego rozpoczęli swą przygodę z muzyką. Tłuste bity, dobre rymy, czyli polski h ip-hop z najwyższej półki. W arstw a m uzyczna p rz y rządzona została wyśmienicie. B rzm i surowo n iczym n a sz d e b iu t

„Polepione d ź w ię k i” czy p ły ta „Na w ylo t”. Tekstowo to ironiczno-sarkastyczna gra skojarzeń, cza sa m i bardzo trzeźw o stą pająca p o zie m i - opow iada o płycie Fisz. N a żadnej

z dotychczasow ych płyt gość nie rym ow ał tak dużo. Teksty dotykają jego samego.

W pierw szym utw orze zastanawia się: Co b ym robił, gdyby nie m oje bla bla bla, dalej m ow a jest o narkotykach, a w innym kawałku o tragicznej historii „Nielegalnego to w a ru ”, czyli kobietach. „Imitacje” z kolei to przytyk p o d adresem płci pięknej, dla której najważniejsze są m etki przyszyte do ubrań: O na m a złote serce, tr z y m a je w p o rtm onetce, im ita cji nie

zechce.

Płytę ubarwiają Envee, Jurek Zagórski, Bunio, Iza Kowalewska, Pablo Hudini, Ada i A ntek oraz w bo n u so w y m tracku O.S.T.R. Zagorzali fani „Pana wielkie b rw i” z pew nością będą zachwyceni „Piątkiem 13”. Pozostali, lubiący a m b itn ą muzykę, też się raczej nie rozczarują.

deEr

(22)

i FeLieTon

Owej używce zadedykował swą

kantatę... Jan Sebastian Bach

Łatwiej zm

religię niż

uorąca

dobrze przyrządzona, elegancko podana, najlepiej w miłym towarzystw ie i nastrojowej, klimatycznej aranżacji pomieszczenia... Relaksuje, daje chwilę wytchnienia, rozkoszy, odpoczynku. Rozluźnia. Często je st na jm il­ szym m om entem dnia. Myśl o niej sprawia nam radość i popraw ia humor, a jej spożywanie to niezwykła przyjem­ ność. Może je s t to dziwne, a może nie, ale takie stany i skojarzenia często przywołuje... kawa. Zwykły trunek? A je d ­ nak inny niż wszystkie...

Słowo kawa pochodzi od arabskiego wyrazu kahwe ('siła podnosząca'). Kawa ma burzliw ą i in tryg ują cą histo­ rię. Była produktem pożądanym i rozpowszechnianym przez kolonizatorów w XVIII w., bo zapew niała duże zyski. Dzisiaj jej produkcja wynosi rocznie 6,9 min ton, a ona sama stanowi jeden z najważniejszych to w a ró w na świa­ towym rynku.

Spożywanie kawy było początkowo m uzułm anom zabronione, ze względu na właściwości pobudzające. Porównywano ją do wina i innych napojów wysokoprocentowych, podnoszących ciśnienie. Również chrześcijanie długo nazywali kawę napojem szatańskim. Ponoć A rc h a n io ł Gabriel zaserwow ał ją osłabionem u i przemęczone­ mu M ahom etowi, a ten uraczony smakiem i niezwykłymi właściw ościam i, nazwał ją kawhe lub gavah, co - ja k już w sp om niała m - oznacza 'siłę podnoszącą'; napój odurzający'.

Do dzisiaj kawa jest napojem topowym . Ma niezliczone rzesze zagorzałych wielbicieli. Ale czyż można się jej oprzeć? Po co? Czasami wydaje mi się, że jest jedyną rzeczą, która trzym a mnie przy życiu (tutaj mała i intym na dygresja). Często kawa jest dla nas niczym sacrum, a jej spożywanie ma wręcz charakter obrzędu. Jest celebro­ wane, stanowi nierozerwalny komponent naszego życia, a właściw ie jego stylu i jakości. Kultura picia kawy wiele potrafi powiedzieć o naszej osobowości, postrzeganiu świata, otoczenia. Ponoć nasz stosunek do niej, a konkretnie to, w jaki sposób ją opisujemy i kojarzymy, odzwierciedla nasze libido (taaak... teraz każdy powinien szybko szukać w głowie najb ardziej wyszukanych i nietuzinkowych peryfraz, połechtać swoje zachłanne ego).

Przyrządzanie kawy i jej receptura to niezwykle cenione umiejętności. D eterm inują jej jakość, stanowią o reno­ mie kawiarni. A te napraw dę profesjonalne i fachowe są ja k książkowe bestsellery na rynku. Bo dobrze zaparzona i podana kawa to niczym dzieło sztuki.

W arabskiej tradycji picia kawy nierozerwalnym elementem jej spożywania było palenie fajki wodnej (tzw. nargile). W kawiarniach m iały zwyczaj wisieć obrazki z wykaligrafow anym i cytatam i z poezji (to zdaje się podtrzym ywać

Cafe Philo w Krakowie). W Etiopii natom iast, kolebce kawowca, przyjęcie gościa kawą trw a ło kilka godzin! Był to

iście uroczysty ceremoniał. O wą nalewkę przyrządzała odświętnie ubrana gospodyni wraz z całym blichtrem O tym, że kawa znaczy dla nas więcej niż inne napoje, świadczą coraz częstsze imprezy, np. Festiwal Kawy w Starym Browarze w Poznaniu, La Marzocco Espresso Show czy I Ogólnopolskie Spotkanie M iłośników Kawy, Łódź 2006.

H onory oddaw ali jej je dn ak ju ż artyści minionych epok. Na płótnie uwiecznili ją m.in. tacy wybitni malarze, ja k Cezanne, van Gogh, Picasso i Monet. Swą kantatę zadedykował jej Jan Sebastian Bach. W o lte r stwierdził, ze ła tw ie j z m ie n ić religie niż kawę. A w rodzimej literaturze jej zwyczaj picia znalazł opis na łam ach kart Pana

Tadeusza. Bohema a rtystów M łodej Polski nam iętnie oddaw ała jej cześć w najsłynniejszej krakowskiej kawiarni, Jam ie M ichalika, do dzisiaj istniejącej przy ul. Floriańskiej. W tej dekadenckiej epoce kawa była najpopularniejszym

i najgorętszym, bo „codziennym hedonizmem".

A jaką rolę odgryw a kawa dla was dziś? Czy sprowadza się jedynie do poziomu kolejnej używki, czy uważacie, że należy celebrować jej picie?

Roksana Rumińska

Cytaty

Powiązane dokumenty

Rozwiązanie to ma fundamentalne znaczenie, ponieważ wynik budżetu operacyjnego stanowi jeden z najistotniejszych wskaźników służących do oceny kondycji finansowej

Poza wspomnianymi ju¿ dotacjami z Komitetu Krajowego IBP oraz Narodowych Instytutów Zdrowia USA, które przyczyni³y siê do ze- brania bardzo powa¿nych materia³ów naukowych, Zak³ad

Wykres rozrzutu pomiędzy wskaźnikiem Giniego a stawką podatku dochodowego od osób fizycznych (PIT) w krajach stosujących progresywne opodatkowanie dochodów osobistych..

Celem artykułu jest przedstawienie cech płatności kartowych i płatności mobil- nych oraz ustalenie, czy rozwijające się płatności mobilne stanowią alternatywę czy

Celem opracowania jest zaprezentowanie istoty prowadzenia komercyjnej działalności gospodarczej, źródeł jej finansowania (ze szczególnym uwzględnieniem specyfiki

Wartość zewnętrzna (tzw. rynkowa) ma charakter obiektywny. Jej poziom wynika z relacji między podażą a popytem na pieniądz. Wartość ta określa cenę, po której można

Rola kapitału zagranicznego w sektorze bankowym dla stabilności finansowej i rozwoju gospodarczego krajów postkomunistycznych * 1 The Role of Foreign Capital in the Banking Sector

Reversal of financial market integration in Europe during the global financial crisis requires tools to measure and monitor banking sector stability. Banking sectors in