• Nie Znaleziono Wyników

Szkice ze sprawozdań z lektoratu Daugavpils (1993-1997)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szkice ze sprawozdań z lektoratu Daugavpils (1993-1997)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Janusz Bomanowski

Szkice ze sprawozdań z lektoratu

Daugavpils (1993-1997)

Acta Universitatis Lodziensis. Kształcenie Polonistyczne Cudzoziemców 14,

121-127

(2)

A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S

K S Z T A Ł C E N IE P O L O N IS T Y C Z N E C U D Z O Z IE M C Ó W 14, 2005

Janusz Bomanowski

S Z K IC E ZE S P R A W O Z D A Ń Z LEK T O R A T U W D A U G A V PILS (1993-1997)*

T ru d n o w kilkudziesięciu w ersach zam knąć znaczną część swojego d o ro s­ łego życia.

Latem 1993 r. w W arszawie w M E N podpisałem stosow ną um owę i odebrałem parę zdawkowych inform aq'i n a tem at miejsca, w którym miałem pracow ać przez najbliższe trzy, a m oże naw et cztery lata.

M ój pop rzed n ik z W SR Siedlce rozw iązał nieoczekiwanie k o n tra k t i nie zostaw ił żadnego spraw ozdania. Poznałem jedynie w ysokość „ry czałtu ” i dowiedziałem się, że chyba otrzym am n a m iejscu służbowe m ieszkanie o raz ,ja k ie ś m iejscow e grosze” . K o g o będę uczył i w edług jakich będę pracow ał program ów , m iałem dowiedzieć się sam n a m iejscu. W zaufaniu dostałem num er dom ow ego telefonu poprzednika z Siedlec - m im o wielu pró b nigdy nie u d ało m i się z nim porozm aw iać. Lokalne przepisy m iałem testow ać n a sobie ju ż n a miejscu.

P o przybyciu zajęli się m n ą ofkjalni przedstawiciele miejscowych Polaków. Byli bardzo spraw ną, doskonale zgraną grupą dośw iadczonych, wieloletnich działaczy politycznych, społecznych i adm inistracyjnych. W spom niany Zarząd O ddziału D yneburskiego Z w iązku Polaków n a Łotw ie „P ro m ień ” całkiem niedaw no przejął stery w tejże organizacji.

D w a la ta wcześniej - tj. w ro k u 1991 - w w yniku sta rań garstki m iejscow ych p atrio tó w , reprezentujących ówczesny wielotysięczny ruch P o ­ laków Ł atgalii (daw nych tzw. In flan t polskich), pow stała pierwsza, k ilk u ­ nastoosobow a, g ru p a studentów , którzy mieli studiow ać „polonistykę” na U niw ersytecie Pedagogicznym w D augavpils (inaczej w D yneburgu lub w D źw ińsku). N a ro k u zerowym uczyła ich najpierw miejscow a nauczycielka (język polski poznała w dom u rodzinnym ), zastąpiła ją później w olontariuszka

* Z a przed staw io n e w tym arty k u le fak ty i ich interp retację w yłączną odpow iedzialność p o n o si A u to r (przyp. red.)·

(3)

122 Ja n u sz Bom anow ski

z Polski, k tó ra przybyła n a Łotw ę, by pracow ać z dziećmi polskim i w tw o­ rzonej właśnie szkole polskiej. Słuchacze opanow ali podstaw y języka.

Jesienią 1992 r. rozpoczął zajęcia w spom niany w ykładow ca z Siedlec (skierow anie M E N ), który próbow ał przez jakiś czas realizow ać zm oder­ nizow any przez siebie program języka polskiego z polskiego liceum, by z czasem poprzestać na referatach n a tzw. wolne tem aty.

W e wrześniu 1993 r. rozpocząłem zajęcia z ocalałą p iątką studentów drugiego ro k u „polonistyki” , co w tam tejszych realiach przekładało się na filologię rosyjską z rozbudow anym lektoratem języka polskiego. U niw ersytet Pedagogiczny w D augavpils (D P U ) oferow ał bowiem swoim studentom gotow e „zestaw y” trzech kierunków , np. w naszym przypadku były to język rosyjski (1), litera tu ra rosyjska (2) i język polski (3). K ażdej specjalności gw arantow ano program ow e 10 godzin zajęć tygodniow o, tj. około 320 rocznie. Czteroletnie stu d ia to w przybliżeniu 1500 godzin do otrzym ania tytułu b ak ałarza (licencjata) z danej specjalności. Je d n a z m oich studentek wybierała się właśnie n a urlop m acierzyński, co oznaczało, że przez najbliższe z a k o n trak to w an e la ta będę pracow ał jedynie z czteroosobow ym zespołem, gdyż w latach 1992 i 1993, w rezultacie starań w spom nianego ju ż „zrefor­ m ow anego aktyw u” Z P Ł „P rom ień” , nie udało się zebrać now ych grup - ja k o pow ód p o d an o m i „b rak chętnych” .

Bardzo m nie to zdziwiło, bo według najskrom niejszych (niepolskich) statystyk w tym stutysięcznym przeszło mieście m ieszkało m inim um 12% Polaków , k tórych jeszcze więcej zamieszkiwało cały region. Ale co tam statystyki - co k ro k słyszałem nasz język. W okół ludzie m ów ili po polsku! Skąd więc ten „ b ra k chętnych” ? M oi opiekunow ie zależnie od sytuacji zrzucali odpow iedzialność (za b ra k n ab o ru n a „p o lo n isty k ę” ) bądź na błędy swoich poprzedników w kierow aniu Z PŁ , bądź n a niechęć rządzących Łotyszy.

Jeśli z pierw szą wersją trzeba było się pogodzić - stało się... - to d ruga m ogła spędzać sen z oczu. Ale nie n a długo. T ak ciepłego, miłego i serdecz­ nego przyjęcia, jak ie zgotowali m i łotewscy zwierzchnicy - koledzy, przyja­ ciele - m ogę sobie życzyć do końca swoich dni. Szczególnie przychylny naszym polskim spraw om był rek to r D P U B runo Janson, którego m arzenia, plany, propozycje rozw oju w spółpracy Łotw y z Polską mile m nie zaskaki­ wały. A ni śladu niechęci.

N ależało w ykorzystać ta k sprzyjający klim at wzajemnej życzliwości do szybkiego rozpropagow ania w całym regionie nauki języka polskiego na miejscowej uczelni oraz takiego zm odyfikow ania program u tych studiów , by stały się one bardziej atrakcyjne i przez to konkurencyjne dla pozostałych propozycji. Szukałem więc możliwości stałej obecności tem atów polskich w lokalnych m ediach. O dkrycia, jakich dokonałem , zszokowały mnie. We wszystkich miejscowych redakcjach zostałem przyjęty entuzjastycznie. P o d ­

(4)

Szkice ze sp raw o zd ań z lek to ratu w D au g av pils (1993-1997) 123 kreślano zarów no w radiu, telewizji i prasie, że od miesięcy czekają one na zainteresow anie swoimi m edialnym i „okienkam i” ze strony działającego ZPŁ „P ro m ie ń ” . N ik t tym się jed n ak nie interesował...

N a p o czątku października zostałem wezwany, za pośrednictw em dyrek­ to ra Szkoły Polskiej w D yneburgu (nie byłem jej pracow nikiem ), do am ­ basady R P w Rydze. Chociaż już przy pierwszej wizycie w Sekcji K ultury tej am basady zostawiłem num ery swoich telefonów służbowych - uniw er­ syteckich - to i tak przez następne trzy la ta o telefonach z Rygi do m nie dow iadyw ałem się od pani dyrektor dyneburskiej podstaw ów ki (?!). W czasie trzygodzinnej podróży ekspresem do stolicy Łotw y szkicowałem p lan m oich działań na miejscowej uczelni i w środow isku polskim .

O piekujący się polską kulturą, nau k ą i polskim lektorem pracow nik am basady w pierwszej m inucie naszej rozm owy podzielił się ze m n ą troską o przyszłość polskości na Łotw ie i natychm iast zastrzegł, że am b asad a nie jest w stanie pom óc w żadnej z ew entualnie zgłaszanych spraw.

M iesiąc później robiłem korektę mojego artykułu - pierwszej od lat trzydziestych X X w. miejscowej publikacji napisanej po polsku, k tó ra swoim zasięgiem obejm ow ała praw ie połow ę R epubliki Łotewskiej i m iała nakład p o nad 10 tys. egzemplarzy. T ekst ten ukazał się w powstałej ju ż w wolnej Ł otw ie gazecie „L atgales L aiks” , k tó ra wychodziła w dw óch wersjach językow ych - po łotew sku (z łatgalskim i w staw kam i) i po rosyjsku. U piera­ łem się, by zaplanow ane w spólnie z gościnną redakcją „L atgales L aiks” regularne - cotygodniow e - polskojęzyczne artykuły były publikow ane w obu w ersjach tej gazety, poniew aż m ieszkający w Ł atgalii Polacy, zależnie od skom plikow anych kolei ich życia, czytali chętniej w jednym z tych dw óch p ro ponow anych języków. Żadnej ze w spom nianych grup rodaków nie chcia­ łem pom ijać czy wyróżniać.

W środę 10 listopada 1993 r. m ożna było kupić w Ł atgalii num er największej regionalnej gazety „L atgales L aiks” z naszą stronicą zatytułow aną „L atgales Laiks po polsku” , n a k tó rą składała się św iąteczna szata graficzna, inform acja o rozpoczęciu w spom nianej akcji wydawniczej (w raz z zaprosze­ niem d o zgłaszania swoich propozycji redakcyjnych) oraz artykuł „ M o st” , k tó ry ukazał się nie tylko po polsku, ale i w tłum aczeniu n a łotewski lub rosyjski, zależnie od rodzaju wydania. Tego sam ego dnia, wspólnie z ekipą miejscowej telewizji (D Tv), rejestrow ałem przygotow ania do naszego święta narodow ego polskich ośrodków w D augavpils: przedszkola, szkoły p o d ­ stawowej, biblioteki oraz chóru Z PŁ „P ro m ień ” , a także m ojej grupki studentów . Z ebrany m ateriał posłużył do przygotow ania polskojęzycznego felietonu, k tó ry zostal w yem itowany wieczorem 11 X I 1993 przez Telewizję Daugavpils.

W spom niany program został uzupełniony przeze m nie o k o m unikat dotyczący m ożliw ości o d b io ru n ad D źw iną p ro g ram ó w satelitarnej TV

(5)

124 Ja n u sz B om anowskj

P olonia. N a poparcie tych słów widzowie zobaczyli bezpośrednią transm isję z uroczystej akadem ii w Sali Kongresow ej w W arszawie - właśnie m ówił A dam Hanuszkiew icz. W studio D T v rozdzwoniły się telefony. D la nie­ których - szczególnie tych najstarszych, którym historia nie pozw oliła nigdy n a wizytę w Polsce - byl to pierwszy telewizyjny program wyłącznie w ich ojczystym języku, bez natrętnego tłum aczenia. Były też protesty tych, którzy nie rozum ieli nowej sytuacji i nie godzili się z nią. Były naw et pogróżki...

T ę pierwszą transm isję zakończyłem apelem o telefoniczne i k o respon­ dencyjne wspieranie nowych źródeł polszczyzny na łotewskiej ziemi - polskich publikacji w lokalnej telewizji i gazecie. W spom niałem rów nież o polskim przedszkolu, szkole polskiej o raz możliwości nauki polskiego n a miejscowej uczelni, a także o studiach w Polsce dla najlepszych.

C o środę ukazyw ały się kolejne num ery „Latgales Laiks po polsku” , a co czw artek telewizyjna k ro n ik a „D T v po polsku” , uzupełniana codzien­ nym i transm isjam i TV Polonia. W pracy beziteresownie pom agali mi m iejs­ cowi koledzy - dziennikarze i realizatorzy kilku narodow ości. R edakcje nie stawiały żadnych (poza technicznym i) ograniczeń.

M ój p rogram telewizyjny, którego celem było wywalczenie czasu an­ tenowego dla program ów TV Polonia, spełnił swoje zadanie - przez następne kilka lat m ieszkańcy D augavpils mogli odbierać polskie program y - w nie­ których okresach naw et całodobow o. Niestety nikt z miejscowych działaczy nie podjął się kontynuacji tej polskiej kroniki telewizyjnej, a ja w nowym ro k u akadem ickim m iałem (dzięki swojej akcji propagandow ej) zdecydowanie więcej obow iązków na uczelni.

Cotygodniow y d o d atek do miejscowej gazety „Latgales Laiks po polsku" funkcjonow ał kilkanaście miesięcy, by przerodzić się w samodzielny miesięcz­ nik polski. Jego nazw a była tłum aczeniem łotewskiego tytułu regionalnej gazety, k tó ra bezinteresow nie gościła polskie słowo - „C zas Ł atgalii” . U kazyw ał się o n przez kilka lat, mniej lub bardziej regularnie, w nakładach od kilkuset do kilku tysięcy egzemplarzy. Z czasem udało m i się pismem tym zainteresow ać część miejscowych działaczy Z PŁ , a potem pozostałe oddziały Związku, am basadę R P w Rydze, TV Polonię oraz Światowe F o ru m M ediów Polonijnych w Tarnow ie. Dzięki tym dwóm ostatnim „Czas Ł atgalii” m ógł dotrzeć n a wszystkie kontynenty zamieszkałe przez rodaków . W najlepszych latach m iesięcznik ten redagow ałem ju ż nie sam , ale ze swoimi studentam i. P om agała nam polska am b asad a w Rydze (osobiście am b asad o r Jarosław L indenberg, a następnie konsul M ed ard M asłow ski) o raz niem al cały odnow iony ZPŁ.

Ju ż po pierwszym ro k u opisanych tu działań w zakresie m edialnej prom ocji k ultury polskiej nad D źw iną, pojawiły się jej efekty. C oraz więcej osób dopytyw ało o m ożliwość nauki polskiego. Po dw óch latach „posuchy” (ów „ b ra k chętnych” ) n a przyśpieszoną, n a m oją prośbę, rozm ow ę

(6)

kwalifï-Szkice ze sp raw o zd ań z lek to ratu w D au g av p ils (1993-1997) 125 kacyjną (odbyła się jeszcze przed m oim wyjazdem n a letnie wakacje), k tó ra z oczywistych pow odów m usiała zastąpić egzamin wstępny, zgłosiło się ponad 30 (!) osób. U stalony wcześniej przez uczelnię limit m ów ił o grupie dw unastu studentów . N ie m ogłem zm arnow ać takiej okazji. Poprosiłem o utw orzenie d odatkow ej grupy. Z asugerow ałem , by tym razem poza językiem polskim studenci studiow ali (zam iast - ja k dotychczas - języka rosyjskiego i literatury rosyjskiej) język łotewski i literaturę łotewską. Był to strzał w dziesiątkę - łotewskie władze uczelni były zachwycone, że nie trzymam(-y) się kurczowo rodziny języków słowiańskich i daję szansę młodzieży łotewskiej, k tó ra chce uczyć się naszego języka, ale nie kosztem studiow ania przy okazji rusycystyki. R e k to r i dziekan obaw iali się jedynie w zrostu kosztów - nie zaplanow ali w budżecie n a najbliższy rok akadem icki pieniędzy n a dodatkow e zajęcia nowej grupy. U spokoiłem ich tym , że nie będę staw iał żadnych żądań płacow ych i owe 10 godzin zajęć tygodniow o p o trak tu ję ja k o dalszą akcję pro m u ją cą polszczyznę nad Dźwiną. C hyba wszyscy byli zadowoleni.

M ój drugi rok pracy w D augavpils zaczął się dużo lepiej niż pierwszy. M iałem dużo zajęć, ale właśnie tego chciałem. N a pierwszym ro k u były aż dwie grupy. Z k ażd ą z nich miałem po dziesięć godzin zajęć tygodniow o i jeszcze 10 z czteroosobow ym trzecim rokiem. Łącznie tygodniow o trzy­ dzieści godzin d la 29 studentów . Zgłaszali się następni - najczęściej dorośli, którzy chcieli uczyć się w trybie zajęć intensyw nych. Zgłaszałem te fakty am basadzie R P w Rydze i M E N w W arszawie, uprzedzając, że w n a ­ stępnym ro k u akadem ickim (liczba chętnych m oże się zwiększyć - już wtedy całkow icie pewny był n a b ó r d o nowej grupy 1 roku). W takiej sytuacji konieczne było podjęcie odpow iednich działań, by (wzorem le­ k to ra tu w W ilnie) skierow ać tu co najm niej jeszcze jednego wykładowcę z Polski. Żywe zainteresow anie losami języka polskiego w D P U przejawiał am b asad o r J. Lindenberg.

W spom inałem rów nież o dokuczliw ych kom plikacjach zw iązanych z b ra ­ kiem specjalnej wizy, k tó ra była w ym agana przy podejm ow aniu pracy oraz b rak u polisy ubezpieczeniowej (KL). W obu spraw ach byłem w ielokrotnie zapew niany, że w krótce problem y zostaną rozw iązane. T ak się jed n ak nie stało... O sta tn ią rozm ow ę w tej spraw ie odbyłem w M E N w W arszawie 20 VI 1996. W spom niane m inisterstw o zgłosiło wówczas m oje problem y do M SZ, prosząc o wyjaśnienia.

M im o tych trudności planow ałem dalszy rozwój mojego lektoratu. K o ­ niecznie chciałem zwiększyć liczbę zajęć z języka polskiego dla następnych roczników studentów , którzy przecież w przyszłości mieli legitym ować się tytułem „ b a k a ła rz a ” ze specjalnością: język polski. Mieli być przyszłą k a d rą kilku polskich szkół n a Łotwie.

Napisałem projekt program u, który m iał zrewolucjonizować tradycję miej­ scowej uczelni. Z am iast trzech specjalności (kierunków ) w mojej planow anej

(7)

126 Ja n u sz B oraanow ski

grupie m iały być tylko dwie, ale za to k ażda z nich zyskiwała 50% godzin zajęć tej trzeciej - likwidowanej. Poza tym zaproponow ałem połączenie „ p o ­ lonistyki” z którym ś z atrakcyjnych języków zachodnich - niemieckim lub angielskim . K a n d y d atam i do tej grupy byliby najlepsi zdający te języki na egzam inach w stępnych n a uczelnię. T acy właśnie - uzdolnieni językow o i pracowici studenci - mieli rozpocząć naukę języka polskiego w następnym roku akadem ickim . I ta k się stało. Rocznie student zyskiwał około 160 godzin zajęć języka, w czasie całych studiów - 740 godzin. P ostarałem się też o Pracow nię Języka Polskiego w raz z m ałym gabinetem.

M oje związki z K a te d rą Językoznaw stw a O gólnego i Języka Rosyjskiego rozluźniły się, poniew aż miałem w krótce pracow ać z g rupą studentów , dla których nie przew idziano w planie - żadnych zajęć z pracow nikam i tej katedry.

M im o m oich próśb i ponagleń spraw a drugiego w ykładowcy z Polski oraz wizy nie została rozw iązana.

Trzeci ro k pracy to realizacja w spom nianych zamierzeń. R ekrutacja przebiegła zgodnie z oczekiwaniami - polskiego uczyli się teraz też studenci anglistyki - była to g rupa kilkunastoosobow a.

D rugi w ykładow ca z Polski nie przyjechał... Wieczorem przed rozpo­ częciem ro k u akadem ickiego odpow iedzialny za naukę i lektoraty pracow nik am basady R P zwerbował telefonicznie świeżo upieczoną absolw entkę polonis­ tyki w rocławskiej, k tó ra w róciła właśnie z Polski do rodzinnego D augavpils. Ju ż w pierwszej rozm owie oświadczyła, że stara się o wizę do Niemiec, d o kąd zam ierza ja k najszybciej wyjechać. Podzieliliśmy więc tymczasowe obow iązki... Mieliśmy ju ż trzy roczniki: I ro k polski + angielski, II rok g ru p a a) polski + łotewski i grupa b) polski + rosyjski o raz rok IV polski + rosyjski. Brakujący III rok utworzyłem ze studentów pow tarzających k urs roczny, studentki po urlopie o raz studenta, który przerw ał polonistykę w W arszaw ie i w rócił do D augavpils.

Studenci IV ro k u pow inni odbyć praktyki zawodowe — nauczycielskie - a ich wiedza o polskim szkolnictwie sprow adzała się do dośw iadczeń miejscowej Szkoły Polskiej, k tó ra m iała ch arak ter eksperym entu. U dało mi się p rzekonać władze D P U o konieczności wym iany z polską uczelnią.

Jeszcze w grudniu 1993 r. próbow ałem zainteresow ać p ro re k to ra U Ł ds. k o n tak tó w z zagranicą m oim łotewskim ośrodkiem , ale tę sugestię odrzucił. Skierowałem się więc w inną stronę - W SP Kielce. T am przyjęcie było zupełnie inne. P oza letnią w ym ianą studentów geografii obu uczelni — grupy ok. 40 osób - wymieniliśmy się małym i grupam i hum anistów . W lutym 1996 r. n a dw a tygodnie do Kielc pojechali wspomnieni studenci IV roku D P U , a latem tegoż roku do D augavpils przyjechało 4 studentów bib­ liotekoznaw stw a z opiekunem z W SP Kielce. N a m oją prośbę dokonali fachow ego skontrum zbiorów bibliotecznych Z PŁ „P ro m ień ” .

(8)

Szkice ze sp raw o zd ań z lek to ratu w D augavpils (1993-1997) 127 K olejny ro k m ojej pracy w D augavpils - czw arty - rozpoczął się tak, ja k m ożna było przewidzieć. M oja w spółpracow nica wyjechała do Niemiec. N a jej miejsce przyjęto miejscow ą em erytow aną nauczycielkę niemieckiego, k tó ra skończyła onegdaj kilka klas w jakiejś polskiej szkole n a Białorusi lub Litwie... Pociechą był kolejny rocznik studentów , którzy poza polskim studiow ali niemiecki. N a czterech latach mieliśmy więc pełne grupy - tj. studiow ało ok. 40 osób. D zięki now em u składow i am basady R P w Rydze otrzym aliśm y z rządowej fundacji zbiór kilkuset nowości wydawniczych. Z anim książki te trafiły n a półki biblioteki D P U , m ożna było zobaczyć je n a zorganizow anej przeze m nie wystawie.

W iosną 1997 r. rozpocząłem emisje radiow ego ty g o d n ik a (program 30-40-m inutow y) w pryw atnej rozgłośni radiowej Alice Plus. Polskojęzyczny p rogram rozpoczynałem znanym wszystkim Polakom sygnałem - hejnałem m ariackim . Chociaż nie rozbrzm iew ał on w południe (Polskie R adio za­ niem ówiło n a kilka lat po upadku m asztu nadaw czego), tylko ok. 18.30 lokalnego czasu, to jed n ak polskie słowo i m uzyka przenosiła słuchaczy nad Wisłę.

W tym sam ym okresie zorganizow ałem wycieczkę a u to k aro w ą dla m oich studentów do Polski. Zwiedziliśmy W arszawę, R ad o m , G óry Świętokrzyskie i Kielce.

M oi studenci nie żałowali swojego w yboru kierunku studiów. Absolwenci dw óch najstarszych roczników , n a których losy m ogłem m ieć jeszcze jakiś wpływ, znaleźli pracę, o k tó rą ta k tru d n o w Ł atgalii (ok. 30% b ezrobot­ nych). T rzy dziewczyny (Inga, N atasza i A lina) pracow ały w Polskim P rzedszkolu, H alin a i M a ru ta w Polskiej Szkole, dwaj chłopcy - Andrzej i W łodek - zostali n a uczelni - D P U , trzeci - Ryszard jak iś czas pom agał W łodkow i w redagow aniu pozostaw ionym im przeze m nie „C zasie Ł atgalii” . D o redakcji czasam i zaglądała Bożena, k tó ra później wyjechała z Ew ą na stu d ia uzupełniające d o Polski. Losy młodszych roczników były m i już m niej znane. Przew ażnie przez Polskę trafili oni n a Zachód.

Cytaty

Powiązane dokumenty

besprekingen dat aan plan D de voorkeur boven A en C moest worden gegeven, Er werd dus nog een vergelijkende studie gemaakt voor d e plannen C en D, waarbij niet alleen

SZULC Jolanta: Protokół nr 2 z zebrania Zarządu Federacji Bibliotek Kościelnych FIDES w dniu 12.06.2001 r... SZULC Jolanta: Protokół nr 3 z zebrania Zarządu Federacji

Oferta kształcenia przez bibliotekę skierowana jest jednak głównie do pracowników instytutu i przybiera różne formy w zależności od potrzeb i możliwości?. środki do

Трудно однозначно определить степень владения вершининцами русским языком, но учитывая факт, что некоторые еще до переезда в Сибирь могли ходить

grupa pod względem zapachowym jednorodna, a różna od grupy, z której pochodzi osoba podejrza- na; konieczne jest też sporządzenie takiej dokumentacji czynności pobrania

Także i w komentowanym frag- mencie uzasadnienia, kluczowym dla ostatecznego wniosku Sądu Najwyższego, wyraźne jest postrzeganie całego zagadnienia z fałszywej perspektywy

Infatti, dato che la specifica socialità ecclesiale non nasce da un dinamismo naturale ma dalla grazia (Parola di Dio, Sacramento e Carisma), da una parte la communio rappresenta

Coordination of the process of construction based on the primary building permit was related to maintaining a single site logbook and putting all the responsibility for the