S T U D IA P O L O N I J N E T . 7. L u b l i n 1983
TADEUSZ KRU K O W SK I K A N AD A
KATOLICKIE SZKOLNICTWO POLONIJNE W KANADZIE PRZESZŁOŚĆ — WSPÓŁCZESNOŚĆ — PRZYSZŁOŚĆ
Pom im o tak sprecyzow anego tem atu , zam iast oczekiw anego m edias res będzie to dość obszerne, nieodzow ne dla krajow ego odbiorcy w p ro wadzenie, um ożliw iające lepsze uchw ycenie całokształtu skom plikow anej problem atyki działalności szkółek katolickich polskiej em igracji w K a n a dzie, zm agających się z piętrzącym i się tru d no ściam i w swoich usiłow a niach utrzy m an ia języka i k u ltu ry polskiej. P ow stanie, rozw ój i p e ry petie tych szkół są w ypadkow ym i realiów sy tu acji g ru p m niejszościo wych, w ysepek otoczonych m orzem niechęci k u ltu ry d om inującej, w yse pek żyjących w społeczno-ekonom iczo-kulturalnej stru k tu rz e w zniesio nej na przesłankach i etosie p ro te sta n ty zm u przesiąkniętego i dziś w y czuw alnym antykatolicyzm em .
Zacznijm y od przypom nienia kilk u cen traln y ch history cznych faktów . H istoria rozw oju szkolnictw a, pow stałego na gruzach im p eriu m rzym sk ie go, to bardzo w ażna i in te g raln a część h isto rii Kościoła, jego zasług oraz wysiłków zm ierzających do u trzy m an ia kontroli. N aw et rozbicie śred n io wiecznego m onolitu nie w prow adziło isto tn y ch zmian; było w ręcz od w rotnie. P ro testan ty zm był rów nież in ten sy w n ie zaangażow any w szkol nictw o odziedziczone po Kościele katolickim . D opiero X IX w. usuw a szkolnictw o spod k u rate li Kościoła, zm uszając je do form ow ania w łasnej stru k tu ry , sieci szkolnej, co doprow adziło do w spółistnienia tzw . szkół publicznych i religijn ych praw ie w e w szystkich p aństw ach dem ok ra
tycznych.
Szkoły katolickie pow stały w raz z białą kolonizacją am ery kań skich kontynentów . Ich m odel w A m eryce hiszp ańsko-portug alskiej odpow ia dał na ogół m odelom europejskich ojczyzn. W A m eryce anglosaskiej, po początkow ym okresie rów ności szkół w szystkich denom inacji, szkoły k a tolickie zostały p raw n ie zabronione w e w szystkich stanach — oprócz kw akrow skiej P ennsylw anii. D opiero k o n sty tu c ja nowego p ań stw a po now nie w prow adziła rów ność praw ną, ale za bardzo w ysoką cenę: za cenę pozbaw ienia dostępu do funduszów publicznych, czyli do podatków . Od tego m o m en tu rozw ój szkolnictw a katolickiego m ożna ro zp atry w ać pod kątem ciągłej w alki o rów n o u p raw nien ie fisk alne — w alk i dotąd
a k tu a ln ej, pom im o pow ażnych zm ian na korzyść szkół denom inacyjnych. W dobie obecnej daw ny, o tw a rty antykatolicyzm utrzy m y w an y przez szereg sekt p ro testan ck ich u stąpił, a jego m iejsce zajął w ielokroć nie bezpieczniejszy w róg w szelkiej religii — laicki hum anizm .
Rozwój szkolnictw a katolickiego w K anadzie szedł zasadniczo śla dam i am ery k ań sk im i w angielskiej części k raju . Do lat sześćdziesiątych naszego w iek u fran k ofońsk a pro w in cja Q uebec zachow ała szkolnictwo niem al całkow icie k o ntrolow ane przez Kościół. F a k t istn ien ia k atoli cyzm u francuskiego w prow adził do pro blem atyk i kanad yjskiej jej dwa ce n traln e elem enty: kw estię szkół katolickich, szkół w yznaniow ych w ogóle, oraz kw estię nauczania języka francuskiego poza te ry to riu m fra n cuskojęzycznego Quebec. Do dnia dzisiejszego te dwie spraw y pozostają p u n k tam i new ralgicznym i K anady, k tó re zadecydują w dużej m ierze 0 przyszłości tego k raju .
J a k ie pow inow actw a istn ieją m iędzy k o n frontacją angielsko-fran- cuską, a pro b lem aty k ą szkół polonijnych, szkół parafialnych? Pomimo pozornej nieprzystosow alności pow inow actw a istnieją, i to w ysokiej wagi g atun ko w ej. Nie ulega bow iem w ątpliw ości, że obecność katolicyzm u w podbitym przez A nglików Q uebecu w y w arła silny w pływ na uzyska nie w 1841 r. przez Kościół katolicki w prow incjach angielskich praw a u trz y m an ia w łasnych w yznaniow ych szkół, z u niw ersy tetam i włącznie. K w estia obecności języka francuskiego w p rogram ach szkolnych angiel skiej K an ad y pozostaje dotychczas w c en tru m b atalii praw nopolitycznej 1 nie jest ona bez znaczenia dla nauczania języków m acierzystych in nych K anadyjczyków . P rzy k ład em te j współzależności może być libe ra ln a p o lityk a w dziedzinie nauczania języków w szkołach publicznych m łodej w ów czas M anitoby. W ty m okresie — m iędzy 1890 a 1916 r. — doszło do nieoczekiw anego ro zkw itu m .in. nau ki języka polskiego w szko łach publicznych, co w edług pew nych badaczy też w yw arło pew ien w pływ na praw odaw stw o u suw ające w szystkie języki, poza angielskim , ze szkół publicznych. Zabezpieczenie ro zw ijającem u się k rajo w i jednolitości ję zykow ej i k u ltu ra ln e j było wówczas dla anglosaskiej K anady swego ro d zaju problem em „być albo nie b y ć ”. To stanow isko n ietoleran cji wzglę dem in n y ch k u ltu r i języków było szczególnie silnie i m etodycznie prze prow adzane w stosun k u do S łow ian-em igrantów , k tórzy stali się obie k tem polityk i silnej anglicyzacji. K ilkanaście la t tem u M anitoba po w róciła do e k sp ery m en tu lib eraln ej polityki sprzed pięćdziesięciu lat, p rzy w racając językow i fran cuskiem u utraco ną pozycję w szkolnictwie. Inne g ru p y m niejszościow e w te j prow incji, gdzie niem al połowa lu d ności jest pochodzenia nieangielskiego, nie skorzystały z możliwości w pro w adzenia języków poszczególnych g ru p etnicznych do szkół publicznych, przede w szystkim z b ra k u zainteresow ania. Pięćdziesiąt lat anglosaskie
go „D rang und S tu rm ” znieczuliło urodzone w K anadzie pokolenia na problem atykę utrzy m an ia języków i k u ltu ry praojców .
Pom im o zalegalizow anej nierów ności fiskalnej, system katolickich szkół w yznaniow ych rozw ijał się, potężniał, udoskonalał dzięki zw iększa jącej się fali em igrantów z katolickich k rajó w E uropy — z Włoch, P o l ski itp., który ch dzieci w ty ch w łaśnie szkołach poddane zostały dobrze zaprogram ow anem u procesow i anglicyzacji. J e st to chyba n ajsm u tn iejsza k a rta z historii Kościoła katolickiego, k tó ry pod przew odnictw em Irla n d czyków, tych samych, k tó ry ch ojcow ie przeszli gehennę z rą k zw y cięskiej Anglii, nie stosow ał bard ziej ludzkiej polityki odpow iadającej pluralizm ow i rzeszy katolików . I te n n iep rzy jazn y sto sunek K ościoła do nieangielskojęzycznych w ierny ch zm usił ich do zakładania szkół p a ra fia l nych, do długotrw ałej, p e ry fe ry jn e j egzystencji, często w bardzo tru d nych i ciężkich w arun k ach. N ikt z tzw. sfer oficjalnych nie in tereso w ał się setkam i szkółek, do k tó ry ch uczęszczały tysiące m łodych K an ad y jczy ków. Gdy w 1964 r. K om isja K rólew ska D w ukulturow ości i D w ujęzycz- ności przy stąp iła do badania te j nieoficjalnej sieci szkolnictw a k a n a d y j skiego, nie było żadnego źródła, żadnych, choćby najb ard ziej podstaw o wych inform acji o szkołach etnicznych. Oczywiście, w oczach w ielu stan ten był św iadectw em dem okratycznego, b ry ty jsk ieg o laissez-faire; dla piszącego te słowa było to św iadectw o nieto lerancji, nierów ności i raso w ych uprzedzeń.
SZKOŁY PARAFIALNE — SZKIC HISTORYCZNY
Pierw sze szkoły polonijne pow stały p rzy parafiach, k tó re przez wiele dziesięcioleci były niem alże jedynym prom otorem , organizatorem , k ie row nikiem , źródłem k a d ry i finansów szkół uczących języka i częściowo k u ltu ry polskiej — i oczywiście religii. W edług Radeckiego, pierw sza szkółka pow stała w 1894 r., w m iasteczku K itch e n e r (do 1917 r. Nowy Berlin) w południow ym O ntario. Inne źródła odnotow ują funkcjo no w a nie kilku szkół przed 1914 r. w p ro w in cjach zachodniej K anady, w Ma- nitobie, S askatchew an i A lbercie — oprócz ty ch w e w schodniej, szybko rozw ijającej się prow incji w c e n traln e j K anadzie, tzn. w O ntario, do kąd udają się coraz większe rzesze em ig ran tó w z rozbiorow ej oraz w olnej i niepodległej Polski. N iektóre z ty ch n ajstarszy ch szkól, np. szkoła p a rafialna w W innipegu, fu n k cjo n u ją do dnia dzisiejszego.
B ardziej inten sy w n y rozw ój szkół m a m iejsce w okresie m iędzy w ojennym , idąc w parze z rozw ojem sieci polskich parafii, p rze de w szystkim w uprzem ysław iającym się O ntario. L a ta o statn iej w ojny stanow ią jak gdyby m ały początek przed now ym okresem najb ardziej
in te n sy w n e j działalności w dziedzinie polonijnego szkolnictw a. Je st to już dzieło potężnej fali w ychodźstw a o ta k odm iennym od poprzednich ch arak terze. W lata ch pięćdziesiątych nie tylko rośnie liczba szkół, ale — co jest niezm iernie w ażne — u jednolica się s tru k tu ra form alna, ulepsza p ro g ra m y szkolne, fo rm u je się bardzo ak ty w n y Zw iązek Na uczycielstw a, m nożą się sym pozja nauczycielskie, k u rsy dokształcające, wzbogaca się m a te ria ł szkolny, polepszają się w aru n k i m aterialne, po m ieszczenia itp . Tem u w ysiłkow i pom aga rozw ój polonistyki na kan a d y jsk ich uczelniach, a już w latach sześćdziesiątych owocują w yniki b a d a ń i reko m end acje K om isji K rólew skiej Dw ujęzyczności i D w u ku lturo- wości, to ru ją c drogę do program ów szkół regularnych, przede w szyst kim szkół publicznych. P raw o daw stw a w ielu prow incji udostępniają ję zykom m niejszości etnicznych jakiś akces do funduszów podatkow ych; politycy, re p re z e n tu ją c y okręgi w yborcze o w ielkim nasileniu etnicz n ych m niejszości, prześcigają się w obietnicach, częściowo tylko realizo w anych. N aw et tak ie tw ierd zen ie anglosaskiego establishm entu, jak p ra sa, telew izja i radio, przy jęły , jakkolw iek bez entuzjazm u, przynajm niej teo rety czn y p lu ralizm K anady. Istnienie i rola nieanglosaskich i niefran- cuskich g ru p em ig rantó w sta ły się przedm iotem form alnych studiów u n i w ersyteckich, w zm ian k uje się o nich n aw et w podręcznikach szkolnych. W yłom y w ty ch dziedzinach życia K anady, które b y ły do niedaw na eksklu zyw n ym klu bem anglosaksonów z m ałą dom ieszką Francuzów , ofi cjalne zach ęty i „błogosław ieństw a”, gen eralne odegzotycznianie grup m niejszościow ych, liczbow y ich w zrost — te w szystkie osiągnięcia i ten dencje n ap aw ały w ielu Polaków zaangażow anych w polskim szkolnic tw ie zupełnie zrozum iałym optym izm em i w iarą w możność u trzym ania języka i pielęgnow ania w yselekcjonow anych elem entów polskiej k u ltu ry
w śród urodzonych w K anadzie pokoleń.
Stało się jed n ak inaczej. S praw ozdania z la t siedem dziesiątych w ska zują na w y raźn e ku rczenie się językow ego sta n u posiadania, potw ierdzo ne stra ta m i w polskim szkolnictw ie. In sty tu cje i organizacje polskie za częły bić na a la rm doszukując się przyczyn tam , gdzie ich nie było, p ro p o nując często m ało skuteczne lek arstw a i zabiegi. D la baczniejszych obserw ato rów te j dziedziny realiów k anadyjskich, s tra ty ponoszone przez m niejszości etniczne b y ły do przew idzenia i nic nie w skazuje na zatrzy m anie tego procesu. G łów ną przyczyną jest przyśpieszona asym ilacja (politycy i n iek tó rzy naukow cy wolą te rm in in tegracja) w spom agana, a nie opóźniana, przez oficjalny p lu ralizm k u lturow y, k tó ry od 1972 r. stał się oficjalną, jednogłośnie p rz y ję tą przez p a rla m e n t fed eraln y zasadą polity k i w ew n ętrzn ej w zględem g ru p etnicznych. P lu ralizm pow ierzchow ny, p e ry fe ry jn y i sztan d aro w y — tak i, jakim w dużej m ierze jest p lu ralizm k an ad y jsk i w epoce bardzo szybkich i g runtow nych zm ian spo
łecznych — stał się i pozostanie fak to rem asym ilacyjnym , a nie za chowawczym, jak przew idyw ała elita polonijna. M u ry etnicznego g e tta obniżyły się ta k drastycznie i nagle, że n iek tó rzy m ów ią n a w e t o całko w itym ich zniesieniu.
P rzyczyn kurczenia się stan u posiadania szkół polonijnych jest w iele i różnej prow eniencji, a dane statystyczn e p o tw ierdzają nieu nik nio ne tendencje w yw ierające najpow ażniejszy w pływ na stan liczbow y szkol nictw a „p ryw atnego ” — jak często określa się szkółki g ru p etnicznych. I tak, już w latach sześćdziesiątych gw ałtow nie obniża się dopływ pol skiej em igracji, k tó ra w o statnim dziesięcioleciu ustabilizow ała się po niżej jednego tysiąca rocznie, ludzi przew ażnie starszych. Z m niejszanie się i starzenie te j k ategorii pow iększa procent pokoleń urodzonych w Kanadzie, w śród których, co zupełnie zrozum iałe, znajom ość języka pol skiego jest najsłabsza. Z in n ych przyczyn w ym ienić należy słabsze za interesow anie u trzy m an iem języka m acierzystego w śród pow ojennej em i gracji, a rzekom o jeszcze słabsze w śród najm łodszych przybyszów . W r e zultacie ty ch ten d en cji i rosnącego n acisku asym ilacyjnego w społe czeństwie, pod silnym naporem w szechobecnych m ass m edia w y ra ż a ją cych k u ltu rę i etos angielsko-protestancki, zm niejsza się obecność języ ka ojczystego tam , gdzie dotąd panow ał niepodzielnie, czyli w rodzinie em igranta polskiego. R ezultatem ty ch pochodnych sił, nacisków i te n dencji było drastyczne obniżenie liczby dzieci uczęszczających do szkółek polonijnych.
P rz y p atrzm y się danym z ostatnich lat.
Tab. 1. Liczba szkół n a u czy cieli i u czn ió w w szk ołach p o lo n ijn y ch w K an ad zie w la ta ch 1968-1975
Rok L iczba u czn iów L iczba szk ół L iczba
n a u czy cieli
1968 ok. 5000 ok. 200
1972-1973 3600 180
1974-1975 3442 ok. 58
W przeciągu siedm iu lat s tra ty poniesione przez szkoły polonijne do chodzą do 30%, czyli z 5 tys, w 1968 r. do około 3,5 tys. w lata ch 1974-
1975. O statnie dane w skazują na ustabilizow anie się liczby uczniów wokół 3 tys. Dalsze, pow ażniejsze obniżenie się liczebności uczniów b ę dzie zależało przede w szystkim od reak cji i pozytyw nych działań ze stro ny Polonii.
Ja k i potencjał językow y p rzed staw iają te i podobne dane? W p ie rw szym rzędzie uderza to, że tylko około 4% dzieci w w ieku szkolnym uczęszcza do szkół polskich, tzn. że od trzech do czterech godzin przez
m aksym alnie 30 tygodni w ro k u zn ajd u ją się w ram ach s tru k tu ry szkol nej i poddane są fo rm alnem u n auczaniu języka z pew ną dom ieszką in fo r m acji o polskiej k u ltu rze. W iemy, że n aw et w optym alnych w arunkach, w bardzo dobrze opracow anym oraz doskonale realizow anym pro g ra m ie szkolnym , nie jest to in ten sy w n e nauczanie; że tylko dodatkow e, re g u la rn e „zan u rzen ie” w języku polskim w ciągu kilkuletniego okresu pow inno przynieść pożądane skutki. J a k i p ro cen t dzieci uczęszczających na lekcje języka polskiego m a tak ie w aru nki? R ezultaty kilku badań oraz znajom ość tych zagadnień pozw ala na stw ierdzenie, że tylko m ała część posiada w a ru n k i nieodzow ne dla u g ru n to w an ia znajom ości języ ka. Tę konieczną fu nkcję może w ypełnić obecność języka polskiego w ro dzinie jako jedynego, albo p rzy n a jm n ie j głównego środka m iędzypo koleniow ego porozum iew ania się.
B adania sy tu acji języków gru p etnicznych w skazują na ich szybkie zanik an ie w p ierw szym i dru gim pokoleniu urodzonych w Kanadzie. I tak, wg Je ffre y Reitz, pew ną znajom ość języków ojców w ykazuje ok. 80% pierw szego pokolenia, a ok. 11% tegoż pokolenia legitym uje się biegłą znajom ością języka. W dru gim pokoleniu znajom ość języka pol skiego opada do 40% i do niem al sta n u zerowego, jeśli chodzi o biegłą znajom ość. B adania te zostały przeprow adzone w czterech grup ach etnicz nych: W łochów, U kraińców , Polaków i Niemców, i w ykazują bardzo nie znaczne odchylenia od p rzeciętnej. Można więc śmiało postulow ać — i to nie ty lk o na podstaw ie cytow anego tu badania — że język ojczysty em ig ran tó w p rze staje funkcjonow ać już w drug im pokoleniu urodzonych w K anadzie. Zawsze istn ieją w y jątk i, gdzie płynna znajom ość języka jest w yn ik iem św iadom ego pro g ram u , p o bytu w Polsce — a nie szkółek po lonijnych.
Bez w zględu na to, do jakich sięgniem y źródeł i badań, i bez wzglę du na to, jak je będziem y in terp reto w ać, konkluzja będzie zawsze ta sam a: dalsze, przyśpieszone zanikanie języka polskiego jest nieuniknio ne p rzy jm u jąc, że sy tu acja ogólna nie ulegnie g runtow n ej zm ianie. D ru gi w niosek: akcję zm ierzającą do zw olnienia procesu należy skierow ać przede w szystkim na pierw sze, urodzone w K anadzie pokolenie. I o stat ni nieodzow ny w niosek: tylko wielopoziomowy, dobrze opracow any i re alizow any p ro gram , którego szkoła jest jednym ze składników , może dać pożądany skutek.
POLSKIE SZKOŁY KATOLICKIE
W ym ienne używ anie term inów : szkoła „polonijna”, „katolicka”, „pol sk a” i „ p a ra fia ln a ”, w skazuje na tru dn o ść w w yłączeniu, choćby tylko statystycznym , szkół p arafialn y ch , szkół w yznaniow ych z kom pleksu
szkół polonijnych. Trudności te w y n ik ają nie tylko z b ra k u odpow ied nich badań, ale też z samego znaczenia term in u ; na przykład, jaka b y ła by zasadnicza różnica m iędzy szkółką prow adzoną p rzy parafii, a szkółką prow adzoną przez jakąś św iecką organizację? Nieobecność sióstr albo księdza nie może być k ry te riu m podziału; jedynym k ry te riu m może być obecność albo nieobecność elem entu religijnego w program ie szkolnym . Rozgraniczenia i podziały m ożna było łatw o przeprow adzić w szkołach przedw ojennych, gdy w szystkie niem al b y ły organicznie zw iązane z p a rafią, a kler i siostry stanow iły ich ciało nauczycielskie. P ro g ra m ty ch szkół składał się z nauki religii oraz nau k i czytania i pisania po polsku. F a k t zintegrow ania z parafią nadaw ał szkołom c h a ra k te r niezaprzeczal
nie katolicki.
Ju ż w okresie m iędzyw ojennym pow staje kilka szkół poza w pływ em Kościoła, ale takich o program ow ej an ty relig ijn ości jest jeszcze m niej. Pow ojenna em igracja przyspiesza zeświecczenie szkół polonijnych, w y n i kające też z coraz dotkliw szego b ra k u księży i sióstr zakonnych, k tó re u trzy m u ją dziś tylko kilka szkół p rzy w iększych i starszych parafiach. Zakon sióstr dom inikanek, k tó ry zaczął pracow ać na tere n ie k a n a d y j skim już w 1903 r. (w W innipegu, M anitoba), w sp a rty przez później przybyłe sio stry felicjanki, położył najw iększe zasługi w dziedzinie ro zw oju szkół parafialnych. P rzeobrażenia w posoborow ym K ościele w K a nadzie jeszcze bardziej usu w ają Kościół ze szkolnictw a. Szkoły nieza przeczalnie katolickie, polonijne, gdzie uczy się dzieci katechizm u po angielsku, i to w ram ach przedpołudniow ego p ro g ram u w soboty, nie są w yjątkam i; a przecież nie ulega w ątpliw ości, że z p u n k tu w idzenia utrzym an ia języka polskiego jest to sy tu acja absurdaln a. W tak ich w y padkach w ysiłki i re z u lta ty dru giej części tego samego p ro g ra m u są n a j
praw dopodobniej częściowo niw elow ane.
J a k ostatecznie przedstaw ia się sy tu acja statystyczna szkół p a ra fia l nych? W edług danych z la t 1975-1976, i ty lko na podstaw ie nazw sa m ych szkół lub inform acji dodatkow ych, z 61 szkół p rzy n a jm n ie j połowa jest związana ze s tru k tu rą p arafialn ą. Na pew no jest ich znacznie w ię cej; m ożna b y też uparcie tw ierdzić, że jest ich m niej. D opóty, dopóki nie dysponujem y szerzej opracow anym badaniem , tu podane cyfry mogą mieć li tylko orien tacyjne znaczenie. Takiego badania, któ re objęłoby wszystko to, co stanow i o katolickim ch ara k te rz e szkół polonijnych, do tychczas nie przeprow adzono. A pora już nie tylko na dokładne spene trow anie tej dziedziny, ale jakiekolw iek, n aw et częściowe, w yryw kow e akcje popraw cze, k tó re pow inny opierać się na m iarod ajnych i pew nych danych i założeniach.
W podsum ow aniu, naw et na podstaw ie bardzo ogólnych i h ip otety cz nych danych i wniosków, stw ierdzić należy, że Kościół i religia zajm u ją
pozycję p e ry fe ry jn ą w szkołach polonijnych, n aw et w ty ch otw arcie zde klaro w an y ch jako szkoły katolickie. F unk cjon ow an ie kilk u — i to n a w e t w iększych — szkół prow adzonych jeszcze przez k ler i siostry nie zm ienia ogólnej oceny; w y ją tk i nie stanow ią reguły. S y tuacja szkół po lo nijn y ch nie jest jak im ś w y jątk iem ; w ręcz odw rotnie — jest kalk ą sy tu a c ji szkół katolickich, szkół w yznaniow ych na kontynencie am ery k ań skim . Jed n ak że system szkół katolickich w S tanach Zjednoczonych znacznie lepiej p rze trw a ł posoborow e w strząsy i burze, niż szkoły k ato
lickie w angielskiej K anadzie.
CO ROBIĆ ?
N aciski cyw ilizacji konsu m p cy jnej, laicyzacji, integ ryzm u i ofensy w a ateistyczno-gnostycznego h u m an izm u na tra d y c y jn ą rodzinę, na szczątki w ysepek k u ltu ra ln y c h m niejszościow ych, na Kościół — i te inne skład nik i stanow iące rea lia życia na naszym kontynencie załam ują naw et jedn o stk i silne, zaangażow ane w dziedzinie szkolnictw a. W tak iej sy tu a c ji tylk o jedn o stki w p ełn i św iadom e potrzeby utrzy m an ia sw ojej tożsam ości, jed n ostk i w yjątk ow o silne oprą się naporow i m asow ej k ul tu ry , te j p rzerażającej jednostajności i szarzyzny, jaką niesie ona ze sobą. Ż yjem y w epoce paradoksów , gdzie pluralizm , taki, jaki w yznaje się w K anadzie, jest n ajw iększym niebezpieczeństw em zagrażającym indyw idualizm om k u ltu r g ru p m niejszościow ych; gdzie toczące się od w iek u boje o wolność człow ieka ow ocują s tru k tu ra m i zaprzeczającym i istocie tego ideału. Z resztą, jest to fenom en uniw ersaln y, dostrzegalny na w szystkich kon ty n en tach , we w szystkich k u ltu rach . P rzeto nie na leży dziw ić się, że w śród em igrantów Polaków coraz częściej m ożna spotkać się z pytan iem : „czy w a rto ” ?. Czy w ysiłki, poświęcenia i fu n d u sze łożone na szkoły polonijne nie idą na m arne? Czy nie byłoby lepiej skierow ać je na pole, k tó re m a lepsze szanse zaowocowania w jakieś b a r dziej k o n k retn e korzyści dla m łodszego pokolenia. W reszcie, czy nie le piej wycofać się i pielęgnow ać w łasn y ogródek, dbać o zbaw ienie w łasnej duszy; u p raw iać coś w ro d zaju „spryw atyzow anego”, ostatnio szerzącego się katolicyzm u?
O dpow iedź na te p y tan ia i w ątpliw ości, odpowiedź świadomego Po- lak a-k ato lik a m oże być tylko jed n a: tak! Tak, w arto i nie tylko warto, ale trz e b a i to za w szelką cenę. P ójście drogą łatw iejszą, jakoby odpowia d ającą zdrow em u rozsądkow i, prow adzi do przyśpieszonej asym ilacji z m orzem an glop ro testan ty zm u ; do dalszego kurczenia się religii i p raw dziwego h um anizm u. Bo, jak pisał T. S. Eliot: „H um anizm bez religii jest narażo n y na w yjałow ienie; a religia bez hum anizm u naraża się na zw ulgaryzow anie”.
Opuszczenie przez katolików szkolnictw a w łasnego na korzyść su p er- system u szkolnictw a tzw. publicznego, k tó ry ostatnio podlega coraz sil niejszej k ry ty ce ze stro n y rodziców, w skazyw ałoby na b ra k znajom ości nauk i Kościoła dotyczącej edukacji m łodych. Kościół przez swoich p a pieży zawsze p odkreślał centralność form alnego nauczania w w ychow a niu katolickim . Pod ty m w zględem nie m a żadnych, isto tn y ch zm ian ani w ahań. Jeśli p rzestudiow alibyśm y to stanow isko choćby w o statn im s tu leciu, to jednom yślność w ypow iedzi w szystkich papieży jest w p ro st u d e rzająca. Leon X III w M ilitantis Ecclesiae z 1897 r. stw ierdza, że religia nie może być ograniczona ,,[...] do k ilk u godzin, ale że pozostały program oddycha [...] katolicyzm em ”. P iu s X I w D ivini Illiu s M agistri pisał, że w łaściwym celem chrześcijańskiego w y kształcenia jest „[...] w spółpraca z działaniem łaski bożej [...]”, że tak ie w ykształcenie „[...] obejm uje życie ludzkie w e w szystkich jego form ach [...]”. P iu s X II pow tórzył w 1958 r. niem alże w ty ch sam ych słow ach integraln ość kształcenia m łodych; po dobnie P aw eł VI i nasz J a n P aw eł II. W w ypow iedziach Kościoła pod kreśla się nie ty lko integralność, ale rów nież i chrześcijański obow iązek utrzym ania, udostępnienia m łodem u pokoleniu katolickiej szkoły. T en c en traln y aspekt w ypow iedzi i żądań Kościoła nie w y d aje się zajm ow ać cen traln ej pozycji w rozw ażaniach pośw ięconych szkolnictw u p o lo n ijn e m u — chociaż silnie podkreśla się naszą przynależność do katolicyzm u, naszą z katolicyzm em zw iązaną historię itp. W ięc jest pew n a n iek on sekw encja, jak rów nież i niew ątp liw a płytkość w pojm ow aniu roli fo r m alnego szkolnictw a w przekazyw aniu polskiej k u ltu ry , w w ychow aniu młodego pokolenia katolików . W ynika stąd, że w szelkie poczynania i de cyzje w dziedzinie szkolnictw a, przede w szystkim dotyczące jego p rzy szłości, należałoby poprzedzić jasno sform ułow aną bazą ideow ą w y n ik a jącą z pełnego i świadomego katolicyzm u, k tó ra będzie służyła za uk ład odniesienia p rzy w artościow aniu i rozpracow yw aniu konsekw entnego p rogram u szkolnego, pro g ram u kształtow an ia dzieci.
Z m oich w yw odów i propozycji w ynika prześw iadczenie, że szkoły polonijne m ają sens i szanse pożytecznego funkcjonow ania, jeśli spełnio ne będą następ ujące postulaty:
1. przyw rócenie religii centralności i wszechobecności w p ro gram ie szkolnym;
2. uznanie form alnego pro g ram u nauczania jako jednego z elem en tów ogólnowychowawczych, tzn. opracow anie takiego program u, k tó ry obejm ow ałby różne dziedziny życia rodziny, p arafii i P olonii k a n a d y j skiej jako całości.
Mówię o program ie organicznym , pozw alającym na h a rm o n ijn y ro zwój dziecka, czymś oczyw istym dla teo rety k ó w w ychow ania różnych szkół; tak oczywistym , że często pom ijającym w p rak ty k a ch szkolnych,
i to nie ty lk o polonijnych. Żaden program , nie w ypełniający m inim um w yżej sprecyzow anych postulatów , nie spełni zadania; w ręcz odw rotnie, szczątkow y p rog ram w ychow ania religijnego i polskiego nie m a szans zrealizow ania n aw et m ałej części swego zadania. Przeciw nie, spow odu je zw ichnięcia, odchodzenie od k u ltu ry i w ia ry ojców, alienację i kon sek w en tn e spustoszenie duchow e. O ty m m ówią coraz częstsze badania i jest to zresztą oczyw iste dla każdego baczniejszego obserw atora życia polonijnego.
A jed n a k są to pew niki, k tó re na pew no w yw ołują sprzeciw wśród polskiej in telig en cji — i to in telig en cji katolickiej. P rzeciw nicy szkół praw d ziw ie katolickich, szkół w yznaniow ych — aby użyć term in u k an a dyjskiego, posiadającego pew ien n eg aty w n y pod tek st — w skażą na nie bezpieczeństw o n a w ro tu do g e tta etnicznego, do w yalienow ania m łodych ze stru m ie n ia kanadyjskiego, a więc i tak ich dziedzin życia k raju , które tra d y c y jn ie należały do A nglosasów i ich bliskich sprzym ierzeńców ; że w reszcie ekum enizm , w ypow iedzi Kościoła, że jedna rodzina ludzka itd., a więc szereg znanych, naw et i w yśw iechtanych argum entów , po pu lar nych przekonań, k tó re nie zgadzają się z p o stulatam i wychowawczym i. Tym oponentom m ożna oczywiście zaproponow ać szkołę polonijną czysto laicką — bo tak ie też istn ieją i m ogą funkcjonow ać obok szkół polonij n ych katolickich. In n e arg u m en ty , w skazujące na ekum enizm , alienację, pozbaw ienie dzieci rów n y ch szans życiowych, „gettow ość” katolickich szkół, należą do obiegow ych praw d, ale bezpodstaw nych, zubożają w ia rę katolicką, w skazują na ignorację i ubóstw o m yśli relig ijn ej wśród Polaków — i to w śród in telig en cji polskiej. Bo to, co legło u podstaw ideow ych p ostu lu jący ch konieczność katolickiego w ychow ania, z for m alny m nauczaniem włącznie, dotyczy przekazyw ania m łodym praw d ew angelicznych; dotyczy stosunku człow ieka do Boga oraz — co zawsze się po d k reśla — w spółpracy kato lik a z rodziną ludzką w celu tw orze n ia praw d ziw ie człowieczego społeczeństw a, nacechow anego miłością, spraw iedliw ością i pokojem . I tylko osoba harm onizująca w sobie różne elem en ty św iata w ew nętrznego i zew nętrznego, p rzenik nięta miłością bliźniego i stosująca p raw d y C h ry stu sa jest odpowiednio przygotow ana do pełnego życia w naszym tru d n y m w ieku.
Na zakończenie kilka uw ag i propozycji dotyczących ch a ra k te ru sa m ego p ro gram u. Integralność osobowości i pełniejsza form acja dziecka nie może być osiągnięta w system ie, gdzie nie m a religii. Szkoła więc po w inna uczestniczyć w procesie form acji, a nie ograniczać się tylko do p rzekazy w ania inform acji. P ro g ra m pow inien być u k ieru nk ow an y na rozw ój m oralny, w y n ik a ją c y rów nież z organicznie spoistego m ateriału przekazanego p rzez w ysoce w ykw alifikow anego nauczyciela. P rogram k an ad y jsk i dla dzieci polskiego pochodzenia m usi u m iejętnie uw rażli
wiać relig ijn ie i k u ltu ra ln ie p lu ralisty czn y c h a ra k te r K a n a d y /M o tto : „Unitas in d iv ersitate”, pow inno przyśw iecać w ielu przedsięw zięciom , przesiąkać prog ram szkolny, bow iem od realizacji te j idei jest w dużej m ierze uzależniony proces h a rm o n ijn e j in teg racji. Religia w e w szystkich aspektach pow inna być przekazana w łaśnie w w ieku szkolnym . F o rm u jący się wówczas kato lik pow inien być zapoznany nie tylko z podstaw o wymi kategoriam i w iary, ale pow inien też rozum ieć istotę litu rg ii, znać historię Kościoła, być w prow adzony do Biblii, do życia społeczności p a rafialnej i etnicznej. Do tej tk an k i program ow ej dopiero 'należy w platać włókna k u ltu ry polskiej, k u ltu ry przodków . Tak p o jęty program , sze roko i dokładnie rozpracow any, odpowiednio w yposażony m usi być p rze kazyw any przez w ykw alifikow anych nauczycieli o pożądanych w a r tościach m oralnych. Ale n aw et n ajlep iej p rzygotow any i realizow any program katolickich szkół polonijnych nie osiągnie oczekiwanego celu, jeżeli nie stanie się jedną z części składow ych życia rodzinnego, życia w spólnoty i społeczeństwa.
O statnim zagadnieniem , któ re chciałbym poruszyć, jest spraw a udzia łu k raju , pomocy, jakiej może udzielić szkolnictw u polonijnem u ta k a katolicka in sty tu cja, jak KUL. Uw ażam , że nie tylko może pomóc, ale że m a tak i obowiązek, będąc uczelnią dysponującą odpow iednim i ludźm i i doświadczeniem .
G łów nym p o stu latem jest konieczność opracow ania zarysów ścisłej współpracy, nie m ówiąc o rów nie w ażnych szczegółach. Ż y jem y bow iem w innych stru k tu ra c h psychicznych, ideow ych i prak tycznych , często bardzo konfliktow ych, gdzie m ałe, w ydaw ałoby się błah e przeoczenie, niedociągnięcie czy nieodpow iednie słowo może zniweczyć p ro d u k t w ie lu w ysiłków i w ydatków . M usim y p rzy jąć założenie, że p ro g ram i m a teriał szkolny jest przeznaczony dla dziecka katolickiego, dla k an ad yjczy- ka polskiego pochodzenia, a zam iarem jest w ychow anie człowieka, chrze ścijanina, kanadyjczyka uczulonego na w y b ran e elem en ty k u ltu r y ojców. Nie jest to przedsięw zięcie łatw e, w ym aga bow iem od polskich w spół pracow ników , n aw et specjalistów , przestaw ien ia się na obce tere n y , p rze organizow ania i innego ustaw ien ia p rio ry tetó w , w ym aga dużego ta k tu , zrozum ienia i elastyczności. KU L już odgryw a pow ażną rolę w w ycho w aniu młodego pokolenia em igrantów , w p rzy sp arzan iu polskiej k u ltu rze przyjaciół. Pozostaje jeszcze jedno ostrzeżenie i prośba — czasu dużo nie zostało, poniew aż społeczność polonijna k urczy się i asym iluje. W K a nadzie, k o n iu n k tu ra na szkoły katolickie w zrasta, czego św iadectw em są ostatnie dane statystyczne w skazujące na znaczny i ciągły w zrost szkół katolickich, np. w m etropolii Toronto. Osobowość i działalność J a n a Paw ła II, burzliw e polskie lato 1980 r., n aw et ostatn ia n agroda Nobla ofiarow ana Cz. Miłoszowi stw arzają p rzy jazn y k lim at dla działalności
zm ierzającej do zachow ania naszej tożsam ości k u ltu ra ln e j w Kanadzie. Z abierzm y się zatem do tego dzieła; zabierzm y się św iadom i jego w iel kości i ważności, k o rzy stając z dośw iadczeń innych, z osiągnięć nauko w ych w ielu dyscyplin i z gotowości do p rac y ludzi dobrej woli.
CATHOLIC P O L ISH -C A N A D IA N EDUCATION. P A S T -P R E S E N T -F U T U R E
S u m m a r y
T h e a r tic le is b o th a h is to ric a n d p ro b le m a tic d e s c r ip tio n o f th e P o lis h e d u c a tio n in C a n a d a . I t p r e s e n ts th e p ro b le m s a n d d iffic u ltie s th e sy s te m o f th e P o lis h e d u c a tio n h a s s u f fe re d f r o m a n d h e c h a n g e s it u n d e rg o e s . T h e n u m b e r of sch o o ls a n d p u p ils g r a d u a lly d e c re a s e s. T h e a u th o r a n a ly s e s th e re a s o n s fo r su c h c h a n g e s. H e p o in ts to th e p r e s s u r e o f a s s im ila tio n a n d th e e m a s c u la tin g in flu e n c e o f m a s s c u ltu re . T h e a r t ic l e s tro n g ly e m p h a s iz e s th e n e e d fo r th e C a th o lic a n d P o lis h e d u c a tio n . T h e a u t h o r a ls o s p e c ifie s d e fin ite c o n d itio n s fo r t h e f u tu r e of th e P o lis h e d u c a tio n . I n g e n e ra l, it is a n e w a n d c r e a tiv e lo o k a t th e p ro b le m o f P o lis h sch o o ls a b ro a d .