• Nie Znaleziono Wyników

Mixer magazyn studentów nr 17, październik 2006

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Mixer magazyn studentów nr 17, październik 2006"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

miXer

m ag azyn s tu d e n tó w K ra k o w s k ie j S zk o ły W y ż s z e j im . A n d rze ja cn /c z a M o d rz e w s k ie g o r e d a k t o r n a c z e ln y z a s tę p c a r e d a k to r a n a c z e ln e g o re d a k c ja z d ję c ia p r o je k t g r a f ic z n y p r z y g o to w a n ie d o d ru k u a d re s d o k o re s p o n d e n c ji d ru k : n a k ła d : o p ie k a r e d a k to r s k a : Bartłomiej Misiniec Crzegorz Makuch Crzegorz Lewandowski Joanna Mysińska Agnieszka Prostak Anna Pycińska Roksana Rumińska Karolina Świerad Katarzyna Skorupa Kinga Zielińska M ichał Pawłowski Joanna Sroka mixer@kte.pl Drukarnia Leyko Tel. 0 1 2 6 5 6 4 4 87 2000 egzemplarzy M aciej Malinowski (Wydział Politologii i Komunikacji Społecznej)

w numerze:

Aperitif

PoWaGa:

Politycznie Ważne Gadanie

■ W s z y s tk ie c h w y ty d o z w o lo n e ? ■ T alo n e d u k a c y jn y d la s tu d e n ta

StuDnla:

Studencki Drogowskaz Intelektualny

■ B u n t p r z e c iw a u t o r y t e t o m ■ Socrates Erasmus 2 0 0 6 2 0 0 7 ■ Pierwszy Polak w F o rm u le l!

Temat z okładki

■ , Piwnica pod B a ra n a m i" - legenda, która ciągle żyje

N a jle p s z y m d o w o d e m n a to, ż e „ P i w n i c a " j e s t p o t r z e b n a , s q c iq g łe t ł u m y n a w i d o w n i - w y w ia d z J o a n n ą G ie m z o w s k g -P ilc h

Kraków od spodu:

■ M a r e k G re ch u ta : O d sze d ł do swego .Ś w ia ta w o błokach"

KUMulus:

Kulturalny Uzupełniacz Młodzieży ■ Książka o książce i życiu

H o ł d o d d a n y n u d z ie i „ M u z a ” n a j e s i e n n ą d e p r e s ję ■ Jego książki są... palone

FeLieTon:

■ Seks w y la ł się na ulicę

KSW w obrazie:

■ Przede w s z y s tk im s a m o d y s c y p lin a

- M ic h a ł Skocz, s t u d e n t IV roku N a u k o p o lity c e

4

5

6

7

9

10

13

16

18

19

20

21

23

Redakcja zastrzega sobie p raw o do re da g o w a n ia te kstó w oraz zm ian y tytu łó w . Redakcja nie zw raca te kstó w nie zam ów ionych.

(3)

Aperitif

M iło mi pow itać Czytelników Mixera po wakacyjnej przerwie! Bardzo gorąco kłaniam się przede wszystkim pierwszym roczni­ kom świeżo upieczonych studentów! To do was głównie chciałbym skierować zaproszenie do w spółpracy przy tworzeniu uczelniane­ go pisma. M ix e r \est bowiem pismem tw orzonym w pełni i wyłącz­ nie przez studentów Krakowskiej Szkoły Wyższej. M y piszemy teks­ ty, robim y zdjęcia, wreszcie my w ybieram y tem aty. Dlatego właś­ nie pismo nosi p o d t y t u ł, M agazyn studentów ".

Ponieważ sami w ybieram y tematy, nie narzucam y ich i wam. Piszcie o tym , co was boli, co was cieszy, albo o tym , co was po prostu interesuje. W gruncie rzeczy - piszcie o wszystkim! Bo M ixer ma być nierzadko polem do debiutu i upiększenia własnego dzien­ nikarskiego CV. Teksty wystarczy przesłać na m ixer@ kte.pl. Tam też kierujcie ewentualne pytania. Dla bardziej zaangażowanych w działalność publicystyczną istnieje możliwość zaliczenia pra kty­ ki zawodowej na ła m ach naszego pisma!

W tym numerze chcielibyśmy przybliżyć historię „ Piwnicy pod B aranam i". W a rto ją poznać, zwłaszcza że arty k u ł wzbogacony został w yw iadem z artystką »Piwnicy" Joanną Giemzowską-Pilch, który znajdziecie na stronach 1 3 -1 5 .

17 października pożegnaliśm y na cm entarzu Rakowickim innego wielkiego artystę związanego z „Piw nicą" M arka Grechutę, muzyka i poetę, autora wielu niezapom nianych utworów. Relację z pogrze­ bu i kilka słów ku pamięci przedstaw iam y na stronach 1 6 -1 7 . Jak zawsze chcemy zaprezentować wam kolejną część galerii z cyklu KSW w obrazie, gdzie przedstaw iam y nietuzinkowych stu­ dentów Krakowskiej Szkoły Wyższej. Po mistrzu karate Andrzeju Pierzchale (7 DAN) i żonie skoczka olim pijskiego Izabeli Małysz będzie to studiujący na kierunku N a u k i polityczne M ic h a ł Skocz, m istrz Polski i rekordzista świata w podnoszeniu ciężarów. Pragnę przypom nieć nowym Czytelnikom, że każdy może zgła­ szać k andydatury do galerii. Jeżeli zatem ktoś z waszego otocze­ nia jest dla was z jakiegoś powodu niezwykły i zasługuje na miej­ sce wśród innych nietuzinkowych postaci z naszej uczelni, piszcie niezwłocznie!

Raz jeszcze zachęcam do współpracy, a tymczasem życzę miłej lek­ tu r y nowego M ixeral

Bartłom iej M isiniec red aktor naczelny

(4)

i PoWaGa

w s z y s t k i e

/

c h w y t y

7

dozwolone

ID b e c n e wydarzenia

I na rodzimej sc en ie

politycznej nie

tylko zaskakują, ale

i bulwersują

Polaków

akiś czas t e m u p o s ł a n ­ ka „ S a m o o b r o n y ” R e n a ta B eger w ra z z d z ie n n ik a r z a m i T V N A n d r z e je m M r o z o w s k im i T o m a s z e m Sekielskim p o k a z a ła Polsce, w jaki s p o s ó b ludzie, k t ó ­

ry c h w y b ra liśm y d o r e p r e z e n t o ­ w a n ia n a s z y c h interesó w , dzielą < 4 się m in is te rs k im i fotelam i. P r z e d s p o t k a n i e m z p o s ł a m i „P ra w a i S p r a w i e d l i w o ś c i ” A d a m e m L ip iń sk im i W o jc ie c h e m M o j- z e s o w ic z e m p a n i B eger z g o ­ d z iła się n a u m i e s z c z e ­ nie p r z e z d z ie n n ik a rz y T V N m i n i a t u r o w e j k a m e r y w s w o im p o k o ju . Politycy n i e z d a j ą c y s o b ie s p r a w y z faktu, iż całe z d a rz e n ie je st p r o w o - k ac ją i ich s ło w a są r e j e s t r o w a ­ ne, b e z o b a w y p rz e d s ta w ili w d o ś ć n i e ty p o w y s p o s ó b ko rzy ści dla p o s łó w „ S a m o o b r o n y ” jeżeli tylko p o p r ą r z ą d Jarosław a K aczyńskiego. Lipiński z M o j z e s o w i c z e m w y m ie n ia li listę m in is te rs tw , k tó r e p r z y p a d n ą „ S a m o o b r o n i e ” p o p o n o w n y m p r z y s tą p ie n iu d o r o z m ó w k oalicyjnych i p ó ź n ie j­ sz y m p o p ie r a n iu w sz y stk ic h u s ta w PIS w Sejmie.

Po em isji n a g r a n ia w telew izji T V N p r z e d s t a w i ­ ciele „P raw a i S p ra w ie d liw o śc i” nie kryli o b u rz e n ia . - P rz e c ie ż ta k w yglądają z w y czajn e n eg o cjacje - m ów ili. T w ierdzili ró w n ie ż , że je st to je sz c z e je d e n b e z p o d s ta w n y ata k n a p a rtię b ra c i K aczyńskich.

C zy j e d n a k n a p r a w d ę są to o s k a rż e n ia b e z p o d ­ sta w n e ? C zy c h o d z i w y łą c z n ie o n a g o n k ę na PiS?

C h y b a nie. O p o zy cja m a niew ątpliw ie rację, kiedy m ów i, że jest niego d ziw o ścią p o s tę p o w a n ie w b re w p r a w u p artii rządzącej, k tó ra sta n o w i w ładzę, a p r z y ­ najm niej p ró b u je ją stanow ić, i d ąży d o jej z a c h o w a ­ nia za wszelką cenę. PiS o d p ie ra zarzuty, tw ierdząc, że n ik t nie n a ru s z y ł p raw a, że w taki s p o só b ro z d z ie ­ lane są m in iste ria ln e fotele w Sejmie. To były po p r o ­ stu negocjacje, tylko że bezczelnie sfilm ow ane p rzez dzie n n ik a rz y T V N . O co w ięc ta cała afera?

O to, że Polacy zobaczyli n a w ła s n e oczy, co się dzieje n a s z c z y ta c h władzy. I nie m ają w ą tp liw o ­ ści, że s p o s ó b p r o w a d z e n ia negocjacji u k a z a n y na tzw. t a ś m a c h p ra w d y b e z w ą tp ie n ia był n i e m o r a l ­ ny. W y sz ło n a jaw, że politycy, k tó r y c h w y b ra liśm y w d e m o k r a ty c z n y c h w y b o ra c h , k tó rz y m ają d b a ć o in te re s y ludzi, sw o ich w y b o rcó w , o in te re sy n a r o ­ du, w k t ó r y m w szy scy żyjemy, dbają g łó w n ie o n a j­ w ażn ie jsz e fotele w p ań stw ie, o p o z o s ta n ie p rz y w ła d z y za w szelką cenę. W m yśl zasa d y „wszystkie c h w y ty d o z w o lo n e ”. C zy na p e w n o ?

deEr

(5)

i PoWaGa

Do pełnego rozwoju systemu szkolnictwa

wyższego warto by było także wprowadzić

zwolnienia podatkowe dla rodziców z racji

inwestycji w kształcenie dziecka

Talon edukacyjny

dlci studenta

Truizm em je s t stw ierdzenie, że m o n o p o l oznacza s tra tę dla klienta. Także m o n o p o l w dziedzinie edukacji. D la te g o w in n i się cieszyć studenci

- z a ró w n o uczelni p aństw ow ych, ja k i niepublicznych - że w Polsce przybyw a nowych placówek. Danie b o w iem człowiekowi w y b o ru je s t jed y n y m sposobem p o p ra w ie n ia konkurencyjności, a co się z ty m wiąże - także poziom u edukacji.

Ale żeby każdy m ó g ł doko n yw a ć w y b o r ó w między uczelnią „X " a uczelnią „Y" w sposób kom fortow y, nie w ystarczy różnorodność o fe rty edukacyjnej na rynku. N a le ż a ło b y w p ro w a d z ić na przykład system ta lo n ó w edukacyjnych, które by były przydzielane każdemu stu d e n to w i. W skrócie rzecz p o le g a ła b y na ty m , by p rzydzielić ta lo n o p ie w a ją c y na całość lub część kwoty, którą rząd i ta k w ydaje na kształcenie studenta. Z owym ta lo n e m przyszły s tu d e n t poszedłby na uczelnię przez siebie w y b ra n ą i po pozytyw nym przejściu e g z a m in ó w w stępnych zd e p o n o w a łb y go ta m . Taki system ma, m o im zdaniem , rozliczne zalety, na przykład:

1. Unika się p o d w ó jn e g o płacenia za studia, bo płaci się w pisow e (czesne), o p ła tę e g z a m in a c y jn ą i płaci się na edukację, poprzez podatek, z którego rząd w y da tku je pieniądze na uczelnie.

2. G ra tyfiku je się najlepsze uczelni, bo ta m idzie najw ięcej s tudentów , a w ra z z nim talony, które są pieniądzem.

3. Powinno to - p rzyn a jm n ie j teoretycznie

- sp o w o d o w a ć myślenie w kategoriach „N a s z klient, nasz pan".

Do pełnego rozwoju systemu edukacji w a r to by było także w p r o w a d z ić z w olnienia p o datkow e dla rodziców z racji inwestycji w kształcenie dziecka. Podobnie ja k ta lo n y p o zw o liło b y to na swobodniejszy w y b ó r między uczelniami. Ludziom n ie m a ją cym dzieci można by dać m ożliw ość o d p isa n ia od pod a tku kwoty, którą w yda d zą na w spieranie studenta m niej zasobnego. Ponadto, co ciekawe, na s tu d ia z reguły idą ludzie, których

w ja k im ś sto p n iu stać na sfin a n so w a n ie s tu d ió w przy w spa rciu rodziny - a płacą wszyscy, także ci, których i w p ią ty m pokoleniu w przód latorośl nie będzie stu d io w a ć. Dziw na to fo rm a so lid a ryzm u społecznego. Cóż... przy ty m postępie reform w Polsce nasi p o to m n i nieszybko doczekają się p ro p o n o w a n e g o przeze mnie sposobu w s pie ra n ia systemu edukacji. A szkoda...

Crzesiek M akuch

(6)

iStuDnla

i azis me DraKuje mioaycn gmewnycn

autorytetom

Równo 50 lat tem u, na początku października 1 9 5 6 roku, na przekór

wszystkim i wszystkiemu paru licealistów założyło grupę literacką

„W spółczesność". I\ie mieli środków ani poparcia, ale jedynie zapał i wiarę.

To wystarczyło, by przeszli do historii jako „pokolenie w spółczesności".

O

tym , jak w ty c h tru d n y c h cz asac h m ło d y m lu d z io m udało się stw orzyć sa m o d zieln e pism o, Jerzy Stanisław Czajkowski, je d e n z założycieli „W spółczesności” tak m ó w ił w w yw iadzie D a n u ty Błaszak:

Leszek Szym ański podszedł na wiecu do Gomułki, zagro­ d ził m u drogę. Poprosił o wyrażenie zgody na pism o dla młodych, na p rzy d zia ł papieru. G om ułka napisał na kart­ ce, że się zgadza. I Leszek sam z tą kartką pobiegł do pre­ zesa cenzury. I ta k p o w sta ł dwutygodnik „W spółczesność”, pierwsze w Polsce pism o m łodzieży twórczej (proza, wier­ sze, krytyka literacka).

Po o tr z y m a n iu zgody na d ziała ln o ść w y p iętrz y ły się n o w e tru d n o ś c i, ty m ra z e m n a tu ry finansow ej. N ie m ieli pieniędzy, k o lp o rta ż o rg an iz o w ali sam i, a za p ap ier i d r u k płacili z w łasn y ch osz cz ęd n o śc i. N ie o tr z y m y w a ­ li h o n o ra rió w , bo nie było wydawcy. „W sp ó łc ze sn o ść”, ich „W sp ó łc ze sn o ść”, była p o p ro s tu g azetą p r y w a t­ ną. P a trz ą c z boku, m o g ło b y się w ydaw ać, że ci m ł o ­ d zi c h ło p c y p o rw a li się z m o ty k ą na słońce, gdyż - jak w sp o m in a ł A ndrzej Chąciński: Żadna z osób zakładających „Współczesność" nie miała w tym okresie na swym koncie wię­ cej niż kilku opublikowanych opowiadań lub wierszy Podobnie daleko było im do debiutu w postaci wydania książki.

Poświęcali je d n a k w szystko, by za d ebiutow ać i u tr z y ­ m ać się, a z a raz em stw orzyć forum dla m łodych, gdzie znalazłby ujście b u n t w o b ec u zn a n y ch a u to ry te tó w i k o n ­ wencji; gdzie m ło d zi gniew ni mogliby śm iało m ów ić, co dla nic h jest piękne i w ażne, a nie tylko słuchać w kółko o tym , co piękne i w aż n e dla wąskiej g ru p y u zn a n y ch pisarzy. Jak grzyby po deszczu pojawiły się pam lfety na z n a n e osobistości z ów czesnej sceny literackiej.

Z bigniew Irzyk, krytyk w sp ó łp rac u jąc y ze „W spół­ c z e sn o śc ią ”, stw ierdził: Pismo spontanicznie pow stało w opozycji do socrealizmu i do literatury produkcyj­ nej. M łodzi chcieli pisać o sobie, a nie o p a rtii czy cięż­ kiej pracy.

Pragnęli ro zbudzić sp o łe cz n e za interesow anie s p r a ­ w am i literatury. Zachłystyw ali się tw órczością św ia to ­

wą, do której d o stę p w ow ych czasach był ograniczony. W yrażali siebie, sp ragnieni tylko jednego: by zobaczyć w łasny u tw ó r drukiem . Tym za p ałem zarazili też innych, apelując o n ad sy łan ie p rac p rz e z m ło d y c h tw órców , w efekcie czego n a terenie kraju zaw iązało się kilkanaście klu b ó w i g ru p literackich.

Niekiedy, chytrze za m a sk o w an a p o d płaszczykiem troski o socjalizm , u k ry ta była polem ika p odw ażająca w ąsk o p łasz cz y zn o w ą d o k try n ę socrealistyczną i o śm ie ­ szająca o b szary jej płytkiej tw órczości. N ac ze ln y m hasłem „W spółczesności” była przecież no w o cz esn o ść , ro z u m ia ­ na jako niem ieszczenie się w tej doktrynie.

G d y t r u d n o ś c i ze z g r o m a d z e n ie m ś r o d k ó w na d r u k stały się nie d o p o k o n a n ia , za p rzy ja źn io n y z W y d a w n ictw e m PAX r e d a k to r S zym ański zdecydow ał p o p ro sić o swego rodzaju azyl. I ta k o d 28 lutego 1958 r. „W spółczesność” w ychodziła p o d egidą PAX-u jako d w u ­ tygodnik. Jednakże w ładza nie m iała z a m ia ru p o z w o ­ lić, by m ło d zi b u n to w n ic y znaleźli się w zasięgu w p ły ­ w ów stow arzyszenia religijnego. Przez w zgląd n a ó w czes­ ne n astro je społeczne, obawiając się, iż p o n o w n e o d e b ra ­ nie zezw olenia m ogłoby w yw ołać n ie p o trz e b n e in c y d e n ­ ty, p o sta n o w io n o że „W spółczesność” w cz erw cu 1958 roku uzyska partyjnego w ydaw cę - Biuro W ydaw nicze „Ruch”. O statecznie, p o wielu rotacjach kadrow ych, z m ia ­ nach siedzib i polityki redakcyjnej, „W spółczesność” zli­ k w id o w an o w roku 1971.

N ajw iększym chyba osiągnięciem pism a było u k sz ta ł­ tow anie generacji ludzi pióra, k tó ry ch m ło d o ść p rz y ­ padła n a p ołow ę lat 50. Teksty za m ieszczane na łam ach „W spółczesności” je d n y ch zachwycały, innych o b u r z a ­ ły, ale dyskusja n ad nim i dow odziła, że je d n y ch i drugich m o c n o obchodziły.

Tak to niegdyś g ru p a licealistów w strzą sn ęła lite­ rackim św iatem Polski. C zy jeszcze kiedyś n astąp i taki zryw? C zy b u n t przeciw a u to ry te to m w y b u ch n ie znów? Kiedy?

B artłom iej M isiniec

(7)

L U

s l ^ l i

m

Socrates

Edukacja i Kultura Erasmus S O C R A T E S / E R A S M U S 2006/2007 W Y J A Z D Y Z A G R A N I C Z N E S T U D E N T Ó W K R A K O W S K I E J S Z K O Ł Y W Y Ż S Z E J IM. A N D R Z E J A F R Y C Z A M O D R Z E W S K I E G O

(dodatkowa rekrutacja na semestr w losenny)

W roku akademickim 2006/2007 Krakowska Szkoła Wyższa uczestniczy w kolejnej edycji programu Socrates/Erasmus. Studenci mogą wyjechać do zagraniczn> ch uczelni partnerskich i tam podjąć studia trwające od 3 miesięcy do 1 roku akademickiego.

Studenci po pierwszym roku. chcąc\ wziąć udział w programie, powinni złożyć w Dziale Współprac) Międzynarodowej (ul. Kanonicza 9. pokój 305) Kwestionariusz Zgłoszeniowy z dołączonym do niego Oświadczeniem (dostępny na strome internetowej w części poświęconej współprac} międzynarodowej http:/,ksw.edu.pl/files/File/wspolpraca_miedzynarodowa/erasmus3.pdf). Po d cza s w yboru uczelni zagranicznych, w których kan d yd aci planują podjąć studia, z listy partnerów w ramach program u Socrates/E rasm us należy uw zględnić dziedzinę w sp ółp racy oraz ję z y k w ykładow y.

Harmonogram procesu kw arnika»..,

8 listopada 2006 r. (środa) godz. 12:10 - spotkanie informacyjne (Kampus KSW - Aula 130, budynek A; ul. G. H. Grudzińskiego 1)

20 listopada 2006 r. - ostateczny termin składania Kwestionariusz) Zgłoszeniowych i Oświadczeń

11 grudnia 2006 r. - ogłoszenie list) osób zakwalifikowanych

11 grudnia 2006 r. - 8 stycznia 2007 r. - składanie dokumentów wy maganych przez uczelnie zagraniczne

ok. 20 lutego2007 r. - potwierdzenie akceptacji przez uczelnie zagraniczne Komisja kwalifikacyjna:

Prorektor Krakow skiej Szkoły Wyższej - prof. KSW dr hab. Barbara Stoczewska Dziekan/Prodziekan kierunku/specjalności

Koordynator Uczelniany Programu Socrates/Erasmus - mgr Jerz> Marcinkowski Sekretarz Komisji - mgr Joanna Skrzy piec

Km c n a kw alifikaui obeimuia:

- spełnienie wymogów formalnych - znajomość języków obcych - średnią ocen

- uzasadnienie wyjazdu (opisane w Kwestionariuszu Zgłoszeniowym)

- pomoc w inicjatywach realizowanych przez Dział Współprac) Międz) narodów ej - działalność na rzecz uczelni n p.: w kołach naukowych

- uczestnictwo w wy kładach w językach obcych w KSW (do Kwestionariusza Zgłoszeniow ego należ) dołączyć potw ierdzenie uczestnictw a podpisane przez prow adzącego)

Uczelnian) Koordynator Programu Socrates/Erasmus

(-)mgr Jerzy Marcinków ski Kraków, dnia 7 w rześnia 2007 r.

(8)

i StuDnla

Uczelnie partn erskie, z k tórym i K r a k o w s k a Szkoła W y ż s z a w s p ó łp r a cu je i w których m o żna studiow ać w ram ach p rogram u S O C R A T E S / E R A S M U S

(d od atk ow a rekrutacja na sem estr w iosen n y 200 6/2007) L.P. Uczelnia Dziedziny

w sp ó łpracy

Jęz y k w y k ła d o w y

1.

Hochschule Harz - Hochschule für angewandte Wissenschaften. Niemcv E D WERNIGE01 administracja publiczna, zarządzanie i marketing, turystyka między narodowa niemiecki 2.

Faclihochschule Ludwigshafen am Rhein­ Hochschule für Wirtschaft. Niemes E D LUDWIGHO 1 zarządzanie i marketing niemiecki. angielski 3.

Evangelische Faclihochschule Berlin. Niemcv E D BERLIN10 praca socjalna, zarządzanie i marketing niemiecki 5.

Kvmenlaakson Ammattikorkeakoulu. Finlandia E

SF KOTKAO6

nauki o rodzinie fiński. angielski

8.

Kodolänvi Janos Föiskola. Szekesfehen ar. Wegrl E HU SZVAR01 turystyka komunikacja społeczna stosunki międzynarodowe w ęgierski. angielski 9.

I Inń ersite .TeanMonnet. Saint -Etienne. Francia E F ST-ETIE01 zarządzanie i marketing francuski 10.

IJni\ ersite de la Mediterranee. Marseille. Francia E F MARSEIL02 administracja publiczna, zarządzanie i marketing francuski 11.

Umversitv o f Plovdiv Paisii Hilendarski. Bułgaria E

BG PLOVDIVO-t

prawo bułgarski

(9)

T rze c ie m ie js c e p o d czas G ra n d P rix W ło c h F o rm u ły 1 w yw a lc zy ł m ło d y s p o rto w ie c z K ra k o w a - R o b e rt K u b ic a

StuDnla i

Robert Kubica

zaczynał od gokartów

Pierwszy Polak

i

y

m

3 . • j

:

a

u l ' i ü

u

O s ta tn io n azw isko R o b e rta K u b icy c o ra z częściej p rze w ija się w s erw isac h in fo rm acyjn ych . O ty m , że za s ia d a za k ie ­ ro w n ic ą najszybszych b o lid ó w ś w ia ta , w ie ju ż p ra w ie każdy. S o cjo lo g o w ie w ieszczą n a ro d zin y „ k u b ic o m a n ii" — n a s tę p ­ czyni „m a ły s zo m a n ii". N a w e t tr a k tu ją c t e a n a lizy ja k o zbyt p o c h o p n e , n ie sposób zaprzeczyć fe n o m e n o w i m ło d eg o k ra k o w ia n in a , k tó ry ja k o p ierw szy P o la k w t a k egzotycznej d la nas d yscyp lin ie p o s ta n o w ił w alczyć o sukces.

C z ło n e k zespołu B M W -S a u b e r u ko ń czył w ło s k ie G ra n d P rix n a trz e c ie j pozycji. Jest to n ie la d a w yczyn, zw ażyw szy na to , że w w yścigach te j klasy s ta rto w a ł d o p ie ro p o ra z tr z e ­ c i. N azw iska k ie ro w c ó w , k tó rz y go w y p rze d zili, ró w n ie ż n ie p rzynoszą ujm y. W y g ra ł c zło w ie k -le g e n d a Form uły 1 M ic h a e l S c h u m a c h e r, a z a ra z po n im u p la s o w a ł się Fin K im i R a ik k o n e n .

IMim o że K u b ic a ścigał się ju ż od n ajm ło d szych la t (za c zą ł od g o k a rtó w w c zw a rty m ro k u życia) i sto p n io w o p rz e s ia d a ł się na c o ra z szybsze pojazdy, to aw an s na k ie ro w c ę w yścigo­ w ego Form uły 1 był d la n ieg o szczytow ym o s ią g n ię c ie m . Jak często p o w ta rz a , o d zaw sze o ty m m a rzy ł.

Aby z ro zu m ie ć fe n o m e n K ubicy, w a rto p rze jrze ć k a rty życio­ rysu te g o d w u d z ie s to d w u la tk a z K ra k o w a , a w te d y sukces na to rz e w M o n za ja w i się ju ż n ie ja k o c u d , a le e fe k t w y trw a ­ łe j i system atycznej p racy. S ze ś c io k ro tn ie R o b e rt zd o b yw ał ty tu ł m is trz a P o lski w w yścigach g o k a rtó w . W y g ra ł m is trzo ­ stw o W ło c h ja k o pierw szy c u d zo zie m ie c (sukces o ty le n ie ­ byw ały, że k r a j te n szczyci się n a js iln ie js zą lig ą k a rtin g o - w ą ś w ia ta ). D o te g o zo s ta ł w ic e m is trz e m Europy i zw yciężył w w yścigu M o n a c o K a r t C u p . A to jeszcze n ie w szystko! Ś w ia to w a p ra s a , a zw łaszcza a n g ie ls k a i w ło s k a , ju ż dziś w ró ży m ło d e m u k ie ro w c y w ie le sukcesów i o c ze k u je co ra z wyższego m ie js c a na p o d iu m . P o c h le b n e re c e n z je K u b ica z e b ra ł ta k ż e o d innych k ie ro w c ó w o ra z k o m e n ta to ró w teg o s p o rtu . M ie jm y za te m n a d z ie ję , że m u się p o w ie d zie .

Bartłom iej M isiniec

(10)

B a r a n a m i »

« P i w n i c a

Wchodzi się ja k zaw sze do D o m u Kultury; jed n a k­ że p o wejściu na dziedziniec, za m ia st iść prosto i na lewo, trzeba za ra z skręcić na prawo. Potem zobaczysz u kry­ te, wąskie schodki, d u że żelazne d rzw i - lekko uchylo­ ne, znow u schodki, znacznie szersze i kręte; zapom niane, solidnie zakurzone, ogromne gipsowe popiersie; stłu m io ­ ne glosy i tow arzyszące im uderzenia żelaznych narzędzi.

To właśnie tu!

G rom ada um orusanych, ociekających p o tem chłop­ ców i jedna dziew czyna. Blondynka. C hwila p rzerw y i:

- To wy? - Tak, my, a co?

Podobno zakładacie klub? N ie...!

Organizacja, stowarzyszenie? N ie!

Egzystencjaliści? Skądże!

Teatr, kabaret, nocny lokal? Ach, nie, nie!

N o więc?

Po prostu „Piwnica” - o z n a jm ił je d e n z n ich Chcem y sobie otw orzyć piw nicę (...)

pisał P io tr S k rzynecki w p ie r w s z y m a rty k u le

(11)

o „ P iw n icy ” , k tó ry u k a z a ł się w „ D z ie n n ik u P olskim ” w m a ju 1956 roku.

To w ła śn ie w te d y w K rakow ie, w p o d z ie m ia c h „P a ła c u p o d B a r a n a m i" p r z y R y n k u G łó w n y m , p o w s ta w a ła w dużej rozciąg ło ści czasow ej k u ltu ra , ta k n ie p r a w d o p o d o b n a w s w y m istn ien iu , b o m ie s z ­ c z ą c a tylu n a jro z m a its z y c h ludzi, o ró ż n y c h z a w o ­ d a c h i te m p e r a m e n t a c h . A w s z y s tk ie m u p r z e w o d z ił tylko j e d e n człow iek, w c z a r n y m k a p e lu s z u z p ió r ­ kiem , w p elery n ie, z n i e o d łą c z n y m d z w o n e c z k ie m : „Etatow y sz k o d n ik , d o d a ją c y życiu u r o k u ”...

Bez Piotra

nie byłoby „P iw nicy"

Na zdjęciu: Piotr S krzynecki w czasie ju b ile u szow eg o ko n ce rtu „P iw nicy". Na sąsiedniej stronie: w y s tę p kabaretu w 1 9 9 2 r. O d lewej: M aryna Barfus, Joanna G iem zow ska- -Pilch, Jacek W ó jc ic k i, C rze go rz Turnau.

- A rtysta i twórca w najszerszym tego słowa zn a cze­

niu. Bo choć nie malował, nie pisał, nie kom ponował, nie śpiewał, to jed n a k tw o rzył aurę, w której rozkw itło i dalej rozkw ita tyle talentów i w której w ydarzyło się tyle w a ż­ nych dla sztu ki spraw - m ó w ił Jerzy T urow icz.

- To właśnie dzięki Piotrowi wszystko się zaczęło.

Przejm ując stery, doprow adził do ogromnego rozkw itu ..Piwnicy’’ i jej wielkiej popularności.

C z y m P io tr S krzy n eck i z a s k a rb ił sobie s y m p a ­ tię lu d zi i co spraw iło, że chcieli o n i w ty m p r z e d s ię ­ w z ię c iu u czestn iczy ć?

Z d a n i e m D o r o ty Terakow skiej Piotr lu b ił kolek­

cjonować ludzi, skupiać ich w okół siebie, podkreślać ich szczególne cechy ja k gdyby chwalić się nim i. P e w n ie d la ­

te g o w „ P iw n icy ” p a n o w a ł k lim at s n o b iz m u i

eksklu-zyw ności, k tó r y p rz y c ią g n ą ł u w ag ę c ie k a w ­ skich. L u d zie tw o r z ą c y tę „w spólnotę" mieli b a rd z o wielkie p o c z u c ie swojej „ in n o śc i” tw o r z ą c to ta ln ą d e z o rie n ta c ję w św iecie salonów , nie m ając p o jęcia o m a n ie r a c h i ro b ie n iu d o b re g o w ra ż e n ia (nie m u s ia ­

ła m ie ć p o jęcia, b o i ta k ro b iła o g r o m n e w rażen ie, w z b u d z a ją c sw ego ro d z a ju sensację). J e d n a k ó w s n o ­ b iz m nigdy nie spraw ił, że „P iw nica” p o d d a ła się p r a ­ sie, telewizji, k ry ty ce czy m o d z ie artystycznej.

P io tr p rzy c ią g a ł „ p o d B a ra n y ” o so b y r ó ż n y c h p o k r o jó w i o ró ż n y c h z d o ln o śc ia c h . A o tw a r to ś ć teg o m iejsca spraw iała, że lu d z ie d o b ro w o ln ie , w rę c z b a r d z o ch ę tn ie , p rz y b y w ali ta m , n a w e t co d zień, z p o c z u c ie m , że a n u ż z d a rz y się t a m coś w y ją tk o w e ­ go, coś w ażnego! J e d n a k w so b o ty tu ż p r z e d w y s tę ­ p a m i p a n o w a ł rygor, trz e b a się było zjaw iać p u n k ­ tualnie. C o s o b o ta p r z y c h o d z ił cały skład k a b a r e ­ t u i to p u n k tu a ln ie . A o p r ó c z tej a rty sty czn ej aury, „ m i m o c h o d e m ”, o r g a n iz o w a n o w „P iw n icy ” w e r n i ­ saże, w ie c z o ry a u to rsk ie czy c h o ć b y p r o m o c je k sią ­ żek. P io tr zaw sze był c h ę tn y n a w szelką d z iałaln o ść a rty sty czn ą.

Wszystko, co nie było bytem

urzędowym i uzależnionym,

nie miało prawa bytu

K a b a r e t z c z a s e m w s p i n a ł się c o r a z w yżej i wyżej p o szc z e b la c h kariery. D o teg o s to p n ia , że o „P iw n icy ” było g ło ś n o w całej Polsce. M ię d z y in n y m i dzięki ó w c z e s n e m u n a c z e ln e m u „ P rz e k ro ju ” M a r ia n o w i Eile, k tó r y w k a ż d y m n u m e r z e z a m ie s z ­ c z a ł coś o „P iw n ic y ”. W p o d o b n y s p o s ó b sław ę i r o z ­ głos zyskał P io tr Skrzynecki, p o o p u b lik o w a n iu b a r ­ d z o z a b a w n e g o w y w iad u , jakiego u d zielił Janow i B łazeń sk iem u . M i m o r o z g ł o s u „ P i w n i c a ” c ią g le z a m k n i ę t a b y ła w s w o i m g r o n i e i z a p r a s z a ł a j e d y n i e p r z y j a ­ c ió ł o r a z z n a jo m y c h . D la te g o s w e g o c z a s u p o s ą ­ d z a n o „ w s p ó l n o t ę ” o o r g a n i z o w a n i e o rg ii t u d z i e ż u p r a w i a n i e „ c z a r n y c h m s z y ”. Bo t a k n a p r a w d ę n ik t n ie m i a ł p o j ę c i a o ty m , co się t a m w r z e c z y w i s t o ­ ści o d b y w a ło . W ł a d z e c iąg le n a p o m i n a ł y , o s k a r ż a ­ ły, a n a w e t groziły. N i k t n ie d a w a ł „ P iw n ic y ” s z a n s n a p r z e ż y c ie . S ą d z o n o , że u m r z e o n a ś m i e r c i ą n a t u r a l n ą , le c z los o k a z a ł się ła s k a w y i ją o s z c z ę ­ dził.

D o d a tk o w y m p ro b le m e m , na k tó r y n a tk n ę ła się „P iw nica”, był fakt, iż w Polsce L u d o w ej wszystko, co nie było „ b y te m u r z ę d o w y m i u z a le ż n io n y m ”, nie m ia ło p ra w a istnieć, co m ó w i s a m o za siebie. Ale w ła śn ie to, że „P iw n ic z n ie ” nie chcieli być zależni o d n ik o g o (okazując sw o je lek cew ażenie), n a d a w a ­

(12)

i Temat z okładki

ło „P iw n icy ” sp ecy ficzn y charak ter. C h o d z iło j e d y ­ nie o to, żeby ż a d n a ze s t r o n nie p rz e s z k a d z a ła sobie n aw z a je m . Tak czy inaczej z c z a s e m p r o b le m y n a r a ­ stały: a to ściąg an ie p o d a tk ó w , a to o p ła ty za św iatło czy n a k az d a r m o w y c h w s tę p ó w n a kab aret.

I ta k o to s k o ń c z y ł się czas b e z p a ń sk o śc i, bo w k o ń c u trz e b a było z n aleźć ju ż istn iejącą o r g a n i­ zację, p o d k tó r ą z resztą, „Piw nica” s p r y tn ie się p o d ­ czepiła. A była nią F ed eracja K lu b ó w S tu d e n c k ic h Z rz e s z e n ia S tu d e n tó w Polskich. T y m s a m y m z a c z ę ­ ła się k o n tro la całej działalności. Je d n a k „P iw nica” p o z o s ta ła n ie w z r u s z o n a , z a c h o w u ją c sw oją d o t y c h ­ c z a s o w ą to ż s a m o ś ć i n ie z a le ż n o ś ć („Piw nica” zaw sze robiła, co c h ciała i jak chciała).

„Ten kabaret, funkcjonujący tyle la t w Polsce k o m u ­ nistycznej, b ył niepolityczny, choć na p ew no antyreżim o- wy, ale w bardzo szczególny sposób. N ie upraw iano ta m nigdy agresywnej, zjadliw ej satyry. Śm iano się z oficjal­ nych przem ów ień m ężó w sta n u , z propagandow ych p u b ­ likacji, z w yw iadów z w a żn ym i osobistościami, z tw ór­ ców po m n ikó w radzieckich bohaterów, z w yroku kolegium w sprawie Piotra Skrzyneckiego, w końcu naw et z dekretu o stanie wojennym (...), w którym , na pew ien czas zresztą, została wydelegowana z „Piwnicy p o d Baranami", je d n a k dotrw ała czasów pow rotu na »stare śmieci«, jeszcze bar­ dziej wzm ocniona.

Drzwi na świat

P r z e ło m lat 1975-76 to b a r d z o w a ż n a d a ta w d z ie ­ ja c h „P iw nicy p o d B a r a n a m i”, gdyż k o ń c z y ła raz n a zaw sze e p o k ę „starej „ P iw n icy ” trw ającej d w a ­

dzieścia lat - epokę, z której w ielu a r ty s tó w d o tej p o r y z w ią z a n y c h z „P iw nicą” z a częło o d c h o d z ić z z esp o łu , a n a ich m ie jsc u pojaw ili się n o w i w y k o ­ nawcy, ta c y jak np. A lo sza A w diejew, Jan K a n ty P aw luśkiew icz, A n n a Szałapak, Z b ig n ie w Preisner, Leszek W o jto w icz, A n d rz e j M aj czy P io tr Ferster. W y s tę p y w „ P iw n ic y ” r o z p o c z ą ł r ó w n ie ż M a r e k G r e c h u ta . Później przyszli m .in. G rz e g o r z T u r n a u i Jacek W ójcicki.

Po r o k u 1984 „P iw n ica” w yszła z p o d z ie m ia i o tw o rz y ła sw oje d rz w i n a świat, p o raz p ie rw sz y stając się dla n o w y c h a r ty s tó w ź r ó d ł e m u t r z y m a ­ nia. W p r a w d z ie niew ielkie było o w o w y n a g r o d z e ­ nie, ale z a g ra n ic z n e p o d r ó ż e a rty s tó w i ich to u r n e e p o Polsce o z n a c z a ły zw ię k sz a ło staw kę. Być m o ż e w iększe p ie n ią d z e zabiły s p o n ta n ic z n o ś ć i n a t u r a l ­ n o ś ć „ P iw n icy ”, j e d n a k m i m o w szy stk o p o dziś d z ie ń w owej fo rm ie o n a fu n k cjo n u je. To c h y b a najlepszy d o w ó d n a jej u n iw e rs a ln o ś ć (p o n a d c z a so w o ść ).

Po blisko p ię ć d z ie się c iu la ta c h istn ie n ia „P iw nica” o b ro s ła le g e n d ą jej e k s c e n try c z n y c h w y k o n a w c ó w i m ie jm y nadzieję, że b ę d z ie m o ż n a d o p is y w a ć w ciąż n o w e k a rty jej historii, b o p rz e c ie ż to m iejsce c ią ­ gle żyje...

Kinga Zielińska

W artykule w ykorzystałam fra g m en ty książki Joanny O lczak-Ronikier pt. „Piwnica p o d B a ra n a m i”; niektó­ re cytaty pochodzą z film u dokum entalnego Tomasza Zygadły pt. „Przewodnik”, o kabarecie z okresu stanu wojennego

Opłatek w „Piwnicy pod Baranami"

(13)

Rozmowa z

Joanną Giemzowską-Pilch,

muzykiem, artystką „Piwnicy pod Baranami",

a wcześniej skrzypkiem w zespole Marka Grechuty „A naw a" i w Orkiestrze

Symfonicznej w Bari we W łoszech

Jak to się s ta ło , ż e z n a la z ła s ię p a n i w „ P iw n ic y p o d B a ra n a m i" ?

■ D o „Piwnicy p o d B a ra n a m i” tra fiła m w m o m e n ­ cie, kiedy k ończyła się m oja w sp ó łp ra c a z z e s p o ­ łe m M a r k a G re c h u ty „A naw a”; był to m niej więcej ro k 1985. W ó w c z a s d o s ta ła m propozycję o d sk rz y p ­ ka M ic h a ła P ółtoraka, k tó ry z n a m i w sp ó łp raco w ał. W ty m s a m y m czasie zo stał b o w ie m z a p ro sz o n y do w y s tę p ó w w „Piw nicy” G rz e g o rz T u rn a u , k tó ry zdobył p ierw sze m iejsce n a Festiwalu P iosenki Studenckiej, gdzie p r z e w o d n ic z ą c y m był M a r e k G re c h u ta , oraz z a d e b iu to w a ł w O p o lu . P o tr z e b o w a n o z a te m do

z e sp o łu m uzyków , z w ró c o n o się do m nie, o cz y w i­ ście zg o d z iła m się. M oje wejście d o „Piw nicy” było w ięc bezbolesne, ale tylko dzięki ty m okolicznościom . W p rz e c iw n y m razie byłoby o wiele trudniejsze, b o do „Piw nicy” nie było się ta k łatw o dostać.

P an i tr a f iła ju ż d o n o w e j „ P iw n ic y " , c zy li w m o m e n c ie , gdy m u zy c y z a c z ę li na ty m z a ra b ia ć . Z te g o , c o w ie m , w c z e ś n ie j w y g lą ­ d a ło to in a c z e j...

■ Z g a d z a się, je d n a k n ik t nie z w ra c a ł u w ag i n a to, czy t a m się zarabia, czy nie, gdyż s a m o bycie, p rz e b y w a ­

(14)

Tam człowiek wchodził i zostawiał wszystkie problemy bytu

nie w ty m m iejscu, o b c o w a n ie z lu d ź m i z „ P iw n icy ” w y d a w a ło się rz e c z ą w sp a n ia łą , w r ę c z m a g ic z n ą .

Jacy lu d zie p a n ią o ta c za li? Jak p a n i p o w ie d z ia ­ ła , „ P iw n ic a " b y ła m ag ią. M o g li się ta m d o s ta ć je d y n ie c i, k tó rz y w ja k iś sp o só b im p o n o w a li P io tro w i S k rz y n e c k ie m u . Jakie c e c h y c h a ra k ­ te ru , p an i z d a n ie m , m ia ł te n c z ło w ie k , że w s z y ­ scy c h c ie li u c ze s tn ic zy ć w tw o rz e n iu o w eg o „ c h a ra k te ry s ty c z n e g o k lim a tu "? ■ Każdy, k to m ia ł c o k o lw ie k w s p ó ln e g o z teg o t y p u sztu k ą: p o e z ją ś p ie w a n ą b ą d ź k a b a r e te m , był w „ P iw n ic y ” w ita n y z o t w a r t y m i r a m i o n a m i . Je d n a k selekcja z a w sz e is tn ia ła i to d e c y d o w a ło o ty m , k to w e jd z ie d o „ r o d z i n y ”. T a m w s z y s tk o m u s ia ło grać. M o ż e n a z e w n ą t r z w y d a w a ło się, że w „ P iw n ic y ” p a n o w a ł b a ła g a n i n ik t n ie wie, o co c h o d z i, ale P io tr S k rz y n e c k i zaw sz e t r z y m a ł ręk ę n a pulsie. Był re ż y s e r e m , w z w ią z k u z t y m w ie d z ia ł, ko g o „ p r z y g a r n ą ć ”. A lu d zie, k tó r z y d o n a s p r z y c h o ­ dzili, fa k ty c z n ie m ieli p o c z u c ie p r e s tiż u , nie tylko w K ra k o w ie , ale i p o z a n a s z y m m ia s te m .

J e d n y m z c ie k a w s z y c h e p iz o d ó w ż y c ia „ P iw n ic z a n " b y ło u c z e s tn ic z e n ie w e w s p ó l­

n y c h w ig ilijn y c h o p ła tk a c h z o k a z ji ś w ią t B o ż e g o N a r o d z e n ia c z y w ie lk a n o c n y c h ja je c z k a c h . W „ P iw n ic y " o d b y w a ły s ię n a w e t p r z y ję c ia w e s e ln e c z y c h r z c ie ln e , n a k tó r y c h „ p ic ie z a w s z e b y ło " ja k m a w ia ł S k r z y n e c k i. Jak w y g lą d a ły o w e „ ja je c z k a " , o p ła tk i? ■ C u d o w n ie . P rz y w e jś c iu d o „ P iw n ic y ” s ta ł j e d e n z c z ło n k ó w „ r o d z i n y ”, z w ielkim , c z a r n y m k a p e ­ lu sz e m , w p r a w d z ie nie P io tr o w y m , ale z r o b i o n y m n a t e n styl, i t a m się w r z u c a ł o p a r ę g ro s z y n a tzw. w c h o d n e . P o te m s c h o d z iło się do p o d z i e m i i ta m s z o k o w a ł g o śc i b o g a to z a s ta w io n y w s z e lk im j a d ­ łem , t r u n k a m i stół, p r z e p ię k n ie u d e k o r o w a n y p r z e z u k o c h a n ą P io tra , J an in ę G a ry c k ą , k t ó r a zaw sze p r z y g o to w y w a ła sce n o g ra fię , b o in aczej się te g o nie d a n a z w a ć , d o ja je c z e k i o p ła tk ó w . Pó źn iej n a s t ę ­ p o w a ła c zęść oficjalna, b a r d z o p o d n i o s ł a z r e s z ­ tą. N a p r z y k ła d c z ę s to z a s z c z y c a ł n a s o b e c n o ś c ią ó w c z e s n y m e t r o p o l i t a k ra k o w s k i k s ią d z k a r d y n a ł F ra n c is z e k M a c h a r s k i. P o z a ty m p r z y c h o d z i ł a m a s a lu d zi, tylko p o to, żeby c h o ć n a c h w ilę p o w ą c h a ć o w e g o p iw n ic z n e g o św iata. S k ła d a n ie ż y c z e ń t r w a ­ ło n ie r a z i p ię ć g o d z in , a s a m e w ie c z o r y k o ń c z y ły się b la d y m ś w ite m ...

(15)

iTemat z okładki

R o z u m ie m , ż e w w ig ilii a lb o w ś n ia d a ­ n iu w ie lk a n o c n y m u c z e s tn ic z y li n ie ty lk o „ P iw n ic z n ie " , a le i ic h b lis c y , z n a jo m i...

■ Tak, oczyw iście.

W r ó ć m y d o s p r a w a rty s ty c z n y c h . C zy to p ra w d a , ż e P io tr S k rz y n e c k i b y ł z a z d ro s n y o s w o ic h a rty s tó w ?

■ A leż nie, nig d y w życiu nie p ro te s to w a ł, kiedy k to ś o tr z y m y w a ł jak ąś p ro p o z y c ję a rty s ty c z n ą m a ją ­ cą w p ły w n a jego karierę. P io tr d a w a ł n a m s k r z y d ­ ła, a na ty c h sk rz y d ła c h m ieliśm y so b ie lecieć dalej. P o d a m tutaj p rz y k ła d Jacka W ójcickiego, k tó r y z o s ta ł z a u w a ż o n y n a scen ie „P iw n ic z n e j” p rz e z S tevena Spielberga, k tó r y w k r ó tc e p o t e m z a p r o p o n o w a ł m u rolę w filmie „Lista S c h in d le ra ”. I w te d y P io tr p o w ie ­ dział: „O czyw iście, leć! N a s k rz y d ła c h ”. Jeśli P io tr S k rz y n e c k i z n a la z ł ro d z y n k a , to b y ł t y m w rę c z zachw ycony, że m ia ł rację, iż go p rz y ją ł do „Piwnicy, że go te ra z c h c ą i w W a rszaw ie, i w A m e ry c e ... Był d u m n y , że m o ż e sw o ic h a rty s tó w z o b aczy ć n a innej scen ie niż swoja.

Ż e b y d o s ta ć się d o ja k ie jś g ru p y , trz e b a s p e ł­ n ia ć o k re ś lo n e w a r u n k i. C zy w „ P iw n ic y " ró w n ie ż o b o w ią z y w a ły ja k ie ś z a s a d y , ry g o ­ ry? C o d e c y d o w a ło o p rz y ję c iu d o g ro n a „ P iw n ic y p o d B a ra n a m i" ?

■ Z a s a d a istniała je d n a : jeśli ju ż k to ś z o sta ł p rz e z P io tra S k rzy n eck ieg o przyjęty, to m u s ia ł się a b s o ­ lu tn ie p u n k tu a ln ie staw iać n a k a ż d ą p ró b ę , n a k ażdy k o n c e r t i być u b r a n y w e d le tego, jak sobie M is tr z zażyczył. P io tr w y m a g a ł je d y n ie k o n s e k w e n c ji w działan iu .

n ie w ie m ” a o n n a to: „N o b o w ie sz ... »A« je s t n ie b ie ­ skie”! A lbo: „No, nie czujesz, że »F« je s t fioletow e?” R o z m a w ia ło się abstrak cy jn ie. N ie p rz y n o s iło się do „ P iw n icy ” c o d z ie n n y c h p ro b le m ó w , o n e u n a s nie istniały. S tąd w ła śn ie b ra ła się o w a magia! T a m c z ło ­ w iek w c h o d z i ł i z o sta w ia ł w szystkie p r o b le m y bytu, d n ia c o d z ie n n e g o n a b o k u , b o o d ra z u z n a jd o w a ł się w in n y m świecie, k tó r y tw o r z y ł Piotr. Była poezja, była sztuka, były kolory, p o c z y m Piotr, b a r d z o tr z e ź ­ w o w y c h o d z ą c z „P iw nicy”, pytał, w c z y m je st p r o b ­ lem , i rozm yślał, jak by go tu ro zw iązać.

C zy u w a ż a P a n i, że tr w a n ie „ P iw n ic y p o d B a ra n a m i" b e z P io tra S k rz y n e c k ie g o b y ło i je s t d o b ry m p o m y s łe m ?

■ Tak, to d e cy zja jak n a jb ard ziej słuszna! Dlatego, że p o p ie rw s z e - zostaje jego dzieło, k tó re je s t k o n t y ­ n u o w a n e i d o b rz e , że m o ż n a je k o n ty n u o w a ć w takiej form ie, w jakiej je st d o dzisiaj. Jak ś p ie w a m y s y m b o ­ liczn ą „Tę n a s z ą m ł o d o ś ć ” Z y g m u n ta K o n ie c z n e g o , to k ażdy z p u b lic z n o ś c i wie, że P io tr gdzieś jest! A n a jle p sz y m d o w o d e m n a to, że „Piw nica” jest p o tr z e b n a , są ciągle t ł u m y n a w id o w n i.

A je d n a k z n a jd u ją s ię o s o b y , k tó r e tw ie r d z ą , ż e „d z is ie js z a » P iw n ic a « to s m u tn a k a r y k a tu ­ ra te g o , c o s tw o rz y ł P io tr S k rz y n e c k i" ...

■ „ K a ry k a tu ra ” j e s t s ło w e m z b y t o s t r y m , w r ę c z n i e ­ p r z y je m n y m . Ja b y m to u ję ła inaczej: „Jest to s m u t ­ n a k o n ty n u a c ja , b o b r a k u je d u c h a o s o b y P io tra S k rz y n e c k ie g o ”. P r z e c ie ż a rty ści, k t ó r z y z n im p r z e z d łu g ie la ta w y s tę p o w a li, d z iś śp ie w a ją ta k s a m o jak w ted y , k ie d y P io tr żył. C zy je s t to p a n L eszek W o jto w ic z , czy p a n i E w a W n u k , czy ja, zaw sz e g r a m y ta k sam o! O c z y w iś c ie b r a k u je n a m P io tra , k t ó r y w k a p e lu s z u , z p i ó r e m i w p e le r y n ie c z a s e m n a n a s krzy czał. Bo j e m u zaw sz e się co ś nie p o d o ­ bało: b o źle s ta n ą łe ś , b o źle z a ś p ie w a łe ś , b o to, b o ta m to . Ale d u c h k rą ż y i m y r o b im y to ta k sa m o . M ł o d z i w y k o n a w c y p r z e z n ie g o „ n ie u s ta w ie n i” to ju ż j e d n a k nie to s a m o . M o ż e s t ą d się b io r ą o w e złośliw e o p in ie o o b e c n y c h n a s z y c h w y s tę p a c h , że to „ k a r y k a tu r a »P iw n icy « , ale ja się z ty m a b s o l u t ­ nie nie z g ad zam !

Rozmawiała Kinga Zielińska O c zy m ro z m a w ia ło s ię w „P iw n ic y " ?

■ N a p e w n o nie o ty m , ile na R ynku k osztuje jajko i jak się ciężko żyje. R o z m a w ia ło się na

p rz y k ła d o ... kolorach.

O k o lo ra c h ?

■ Tak! U w ie lb ia ła m siadać z P io tr e m w „ P iw n icy ” p rz y okazji w y s t ę p u k a b a r e tu , gdy m ów ił: „P o p a trz n a tę literę »A«. Jakiż o n a m a p ię k ­ ny k o lo r ”? Ja o d p o w ia d a m : „No,

(16)

W wieku 61 lat zmarł wielki poeta i kompozytor

Marek Grechuta. Pozostawił po sobie wiele magicznych dźwięków,

w których zaklęta jego dusza pozostanie z nami na zawsze

Był

jednym z bardzo niewielu twórców, któ­

rzy potrafili bawić m łode pokolenia zarów ­

no kiedyś, jak i dziś. Zresztą jego u tw o ra­

mi zachwycać będą się zapewne i kolejne

generacje. Tworzył muzykę jedyną w swoim

rodzaju, niepow tarzalną do tego stopnia, że

nawet tru d n ą do zdefiniowania. Bo m uzy­

ki Grechuty, jak i jego samego, nie dało się

łatwo zaszufladkować.

Był ściśle związany z Krakowem, gdzie

blisko dziesięć lat współpracował z „Piwnicą

pod Baranami”. To w tym mieście przeżył

debiut sceniczny, jeszcze podczas studiów

na Politechnice Krakowskiej, kiedy to wraz

z Janem Kantym Pawluśkiewiczem założy­

li kabaret „Anawa”. Pierwszym poważnym

sukcesem było zwycięstwo na VI Festiwalu

Piosenki Studenckiej, gdzie w k ateg o ­

(17)

i Kraków od spodu

rii wokalistów zajął II miejsce (za Marylą

Rodowicz).

Jego wielkie przeboje, jak choćby „Dni,

których nie z n a m y ”, „Nie dokazuj” czy

„N iepew ność” weszły już na dobre do kan o ­

nu polskiej piosenki. Są chętnie słuchane

i równie chętnie śpiewane w całym kraju.

G rechuta lubił pozostawać w cieniu. Nie

pchał się przed reflektory. Nie dbał o sławę,

a m im o to był uwielbiany i ceniony. Kiedy

tworzył, zwykle oddalał się do swojej

intym-Koncert odbył się pod nazwą „Świat w obło­

kach”. Jednakże poeta ze względu na ciężki

stan zdrowia nie m ógł przyjechać, a nagro­

dę odebrała żona.

W ielu k o m e n ta to r ó w p rzew id u je, że

M a rek G re c h u ta jeszcze p o p u larn iejszy

stanie się teraz, po śmierci, jak to już

nieraz działo się na p rz e strz e n i wieków

z n ietu zin k o w y m i talentam i. Piosenkarz

o d sz ed ł do swego „Świata w ob ło k ach ”

p o d czas sm utnej, jesiennej szarugi. Ale

Msza żałobna w Bazylice Mariackiej (fot. Bartłomiej Misiniec)

nej, artystycznej alkowy. W tedy powstawały

najlepsze utwory, zarówno teksty, jak i m elo­

die, bo jedno i drugie opanow ał do perfekcji.

Jego ostatnia płyta, zatytułowana „Niezwykłe

miejsca”, ukazała się w 2003 roku.

Podczas tegorocznego festiwalu w O polu

polscy artyści śpiewali przeboje M arka

Grechuty, którego u h o n o ro w a n o w ó w ­

czas G rand Prix za całokształt twórczości.

ta p o ra sprzyjać będzie zad u m ie i w s p o ­

m n ie n io m , kiedy w w ie trz n e dni przy

lam pce w ina z a n u rzy m y się po raz kolejny

w m agiczny wir jego muzyki. M oże z d a ­

rzy n am się wtedy, parafrazu jąc słowa

księdza JanaTw ardow skiego, w estch n ąć:

„Śpieszmy się kochać artystów, tak szyb­

ko odchodzą...”

Bartłomiej Misiniec

(18)

iKUMulus

KSIĄŻKA

o książce i życiu

Cień wiatru

Cień wiatru hiszpańskiego pisarza

Carlosa RuizaZafóna

to h istoria o tajem niczej książce i zagadkach, które za sobą niesie. A u to r s tw o rz y ł o p ow ieść z m agią, je d n a k d o stę p n ą tylko tym , którzy szybko się nie zniechęcają i u m ieją „czytać"...

Daniel Sempere, dziesięciolatek z Barcelony, w dniu swoich urodzin udaje się z ojcem, księgarzem i a ntykw ariuszem , na C m e n ta rz Z a p o m n ia n ych

Książek. Spośród setek pozycji w ybie ra je d n ą , która później zm ieni je g o życie. O w ą książką je s t w łaśnie Cień w ia tru niejakiego Ju lia n a Caraksa. Po ja k im ś czasie, kiedy ktoś zaciekle szuka te g o egzem plarza, aby móc go spalić, p o d o b n ie j a k resztę książek C araksa, zaczynają się problemy. B ohater przekonuje się, że z osobą a u to ra w iąże się niejedna ta je m n ic a , a książka, którą on ma, to e g ze m p la rz unikatowy. Taki rozwój w ydarzeń i dalsze info rm a cje , które zd o b yw a Daniel, jeszcze bardziej go ekscytują i p chają w n ie b e z p ie c z e ń s tw o ...M im o to ch łopiec chce się zm ierzyć z u k ry ty m i ta je m n ic a m i.

Książka, m a ją ca przeszło 5 0 0 stron, ukazuje nam całą m łodość Daniela. Z a g łę b ia ją c się w kolejne karty, w ch o d z im y z nim w dorosłość i ro zw ikływ anie kolejnych zagadek. Czujemy je g o szybsze bicie serca na w id o k ukochanych dziew cząt oraz przeżyw am y miłosne uniesienia. Z biegiem la t Daniel, na początku powieści chłopiec b łąkający się po

uliczkach starej Barcelony, przem ienia się w doro słe g o mężczyznę. Jest dociekliwy, odw a żn y i nie odpuszcza m im o wszelkich przeciwności, s taw ianych mu na drodze. Dzięki ty m cechom oraz ca łko w ite m u o d d a n iu się spraw ie, krok po kroku, o d k ry w a zagadkę, a my, p o d ą ż a ją c za nim, p o znajem y finał, którego n ikt by się nie spodziew ał... Przyznaję, że lektura

C ienia w ia tru je s t d łu g a i m o m e n ta m i usypiająca, jed n a kże go d n a uwagi.

A u to r rew elacyjnie oscyluje m iędzy m rożącym i k rw a w y m krym in a łem , tra g ic z n ą opowieścią, skłonną d o p ro w a d z ić do łez, a rom ansem , k tó ry ma z a interesow ać czytającego. Każdy może o dnaleźć w niej cząstkę siebie, u to żs a m ia ją c się z g łó w n ym b ohaterem . Poza ty m opisy uliczek starej Barcelony d o d a ją powieści m rocznego uroku i u trz y m u ją m g lis ty klim at. Z dradzę na koniec, że sam a od d a w n a prze ch o d ziła m w księgarniach obok e g ze m p la rzy tej powieści i p a trz y ła m na nią tro ch ę przez p ry z m a t ro z rek la m o w a n ia . W końcu je d n a k się na nią zd e cyd o w a ła m , kupiłam i przeczytałam . C hoć w czasie czytania nieraz sen mnie nużył, to je d n a k d o tr w a ła m do finiszu i wcale te g o nie żałuję. G orąco polecam w a m Cień

w ia tru , książkę o... książce i życiu.

Karolina Świerad

(19)

iKUMulus

li!^ n u d zie

Film „ P o lic ja n c i z M ia m i" w re ży s e rii M ic h a e la M a n n a I znowu ta sama, niestrawna bajka...

Nieustraszeni, szalenie lojalni i popraw ­ ni, a w dodatku zabójczo przystojni członkowie FBI demaskujący konstrukcje narkotykowego świata. Oczywiście do tego apetycznego obrazka trzeba dory­ sować szybkie fury i piękne kobiety, dla których zawsze znajdzie się do zagrania jakiś epizod. No bo jakżeby inaczej?

Na takie nienaganne atrap y męskie­ go ideału niew ątpliw ie polecą tabuny przedstawicielek płci pięknej. Ó w obraz zaserwow any po raz setny do potęgi „x" byłby całkiem zjadliwy, gdyby nie to, że tym razem Policjanci z M ia m i są bez jaj.

Film je st kinową wersją święcącego nie­ gdyś szczyty popularności serialu o tym samym tytule. Niestety, ani policjanci nie sq ju ż tacy przystojni, ani akcje aż takie porywające (jeżeli w ogóle można tu m ów ić o jakiejś akcji; może mi ucie­ kła, a może nie była ta k inteligentnie i gładko przeprowadzona, skoro jej nie dostrzegłam).

W edług m nie na film ie P olicjanci z M ia m i daje się wysiedzieć jedynie

wtedy, gdy wcześniej zapali się jo inta , bo w takiej sytuacji nie ma różnicy, czy patrzy się w sufit czy w ekran. W innym wypadku nachodzi człowieka ochota na

to, żeby pogryźć poszycie fotela albo uderzyć sąsiada (tak po prostu). Film z założenia m ia ł być hołdem złożonym

M ia m i Voice la t 80., czyli estetycznym

obrazkom , am erykań skiem u stylow i życia i dobrej muzyce, idealnie kompo­ nującej się z obrazem. Ta ostatnia zasa­ da została spełniona, pozostałe raczej też. Ale chce się powiedzieć, że ów film je st raczej hołdem złożonym nudzie. M ichael M ann jako scenarzysta i reży­ ser m ia ł ju ż 11 nom inacji do Oscara. Tym razem, jeśli dostanie takową, to chyba za... zgrabne nogi albo ła dn y

tyłek. R o k s a n a

± L

O tfu z a

/ /

„T h e O p e n D o o r", now y a lb u m

a m e ry k a ń s k ie g o zesp o łu ro ck o w e g o „Evanescence"

JE

N A

s i e n

­

n a

Po udanym debiucie Fallen i całkiem niezłym DVD koncertowym amerykański zespół rockowy Evanescence (nazwa znaczy 'efemeryczność, przelotność, zanikanie') raczy nas dru gim longplayem. Na The Open D o o r przyszło czekać słuchaczom ponad trzy lata, podczas których wielu z nich zdążyło ju ż zaliczyć zespół do jednosezono­ wych odkryć muzycznych o naturze czysto komercyjnej. Czy O tw a rte d rz w i zdoła­ ją zm ienić ich opinię? Zdecydowanie tak! Album przebija poprzedni krążek pod każ­ dym względem.

Już pierwszy utw ó r pozytywnie zaskakuje, a radość słuchania nie ustępuje aż do końca. Co w The Open D o o r tak urzeka? Przede wszystkim złożoność kompozycji. Każdy utw ó r nagrany został z rozmachem, je st pełen różnego rodzaju smaczków wokalnych i instrum entalnych. Nie n a tra fia m y ju ż na jedną melodię, na której opie­ rają się zwrotka i refren następujące po sobie. Co prawda, wokal nadal d o m inu­ je, je d n a k pa rtie instrum entalne są znacznie bardziej wzbogacone. Godny podziwu jest fakt, że grupa zdecydowała się na mniej komercyjny m ateriał. M im o to nowy

Evanescence z pewnością nie straci starych fanów, a dzięki tej płycie powinien zjed­

nać sobie nowych słuchaczy.

W a rto również wspom nieć o brzmieniu, które je st niemalże perfekcyjne. Prawie cały m ateriał został napisany przez wokalistkę Am y Lee i nowego gitarzystę, Terry'ego Balsamo, który znakomicie sprawdza się w swojej roli. Podobnie ja k w debiucie, tak i w tym albumie, oprócz ciężkich, neorockowych utworów, znajduje się kilka lekkich, klimatycznych kompozycji. Całość utrzym ana została w dość ponurym , mrocznym nastroju, choć znajduje się na płycie parę pozytywnych dźwięków. Całość nie jest, niestety, pozbawiona minusów, na przykład wolne kompozycje ustępują jakością tym z pierwszego album u. Przede wszystkim brakuje w nich polotu, a wielu może przeszkadzać także piskliwy głos Am y Lee.

Podsumowując, The Open D o o r to kawał solidnie wykonanej, przemyślanej „m uzy", która szybko się nie znudzi. M ocne kompozycje z pewnością będą pomocne w zw al­ czaniu jesiennej depresji...

Piotr Dzik

(20)

i KUMulus

Jego książki są...

W tam tym roku laureatowi literackiego Nobla

Orhanowi Pamukowi

wytyczono proces

o „obrazę narodu tureckiego"

Laureatem

te g o ro c z n e j literackiej N a g r o d y N o b la z o s ta ł tu re c k i p isarz O r h a n P a m u k . N ie było to dla n ikogo z a s k o c z e n ie m , p o n ie w a ż n a le ż a ł o n do f a w o r y tó w p r z e d n o b lo w s k ic h ran k in g ó w , o b o k ... R yszarda K apuścińskiego.

Książki O r h a n a P a m u k a (u ro d z ił się w 1952 r.) w y d a n e z o stały w c z te r d z ie s tu krajach, a p r z e t ł u m a ­ c z o n o je n a p o n a d trz y d z ie śc i języków. W ty m ro k u po jaw iła się jego p ie rw s z a książka w języ k u p o ls k im

„ Śnieg, w y d a n a p r z e z k ra k o w sk ie W y d a w n ic tw o

Literackie. P isarz określa ją jako „p ierw szą i o s ta tn ią p o w ie ś ć p o lity c z n ą , ja k ą n a p is a ł”.

Książka u z n a n a je st p r z e z k ry ty k ó w za analizę t e r ­ r o r y z m u , a z n a w c z y n i lite ra tu ry tureck iej D a n u ta C h m ie lo w s k a u w aża, że N o b e l dla P a m u k a s p o p u l a ­ ry zu je tu r e c k ą kulturę.

I m p u l s e m d o n a p is a n ia p o w ie ś c i były p o g a r s z a ­ jące się s to s u n k i m ię d z y m u z u ł m a ń s k i m W s c h o d e m a Z a c h o d e m p o a ta k u n a W T C . K siążka o p o w i a ­ d a o m ł o d y m p o e c ie , k t ó r y p o d w u n a s t u la ta c h e m ig ra c ji p o w r a c a d o ojczystej T u rcji n a p o g r z e b m a tk i. W sw ojej m ie js c o w o ś c i s ta r a się o d z y s k a ć m ł o d z i e ń c z ą m iło ść , pisze ta k ż e a r ty k u ł o s a m o ­ b ó js tw a c h w ś r ó d n a s to la te k , k t ó r y m z a b r o n i o n o n o s z e n ia m u z u ł m a ń s k i c h c h u s t. P o d c z a s g d y p r o ­ w a d z i sw o je d z ie n n ik a r s k ie d o c h o d z e n i e , p o z n a ją c p r z y ty m m ie js c o w e w ła d z e , k a n d y d a t a n a b u r m i ­ s t r z a w z b liż a ją c y c h się w y b o r a c h , n a d c ią g a p o t ę ż ­

n a z a m ie ć ś n ie ż n a i o d c in a m ia s te c z k o n a jakiś c zas o d re s z ty św iata. M ie js c o w o ś ć ta staje się o b r a ­ z e m tr a g ic z n e g o k o n flik tu p o lity c z n e g o , w k t ó r y m u d z i a ł b io r ą w ła d z e św ieckie, w y z n a w c y isla m u i K u rd o w ie .

W t a m t y m r o k u w y ty c z o n o P a m u k o w i p ro c e s o „o b ra z ę n a r o d u tu re c k ie g o ”, a je d n y m z p o w o d ó w o s k a rż e n ia były w y p o w ie d z ia n e p rz e z niego słowa: „30 tysięcy K u r d ó w i m ilio n O r m i a n z o sta ło z a m o r ­ d o w a n y c h w XX w. w Turcji, ale n ik t p o z a m n ą nie m a o d w a g i o ty m m ó w ić ”.

N iestety, P a m u k nie cieszy się ta k ż e szcze g ó ln ą s y m p a tią sw o ic h rodaków , gdyż b ez o g r ó d e k m ó w i o s p r a w a c h n i e w y g o d n y c h i k o n tr o w e r s y jn y c h . P o w o d u je to żyw ą reakcję w ś r ó d tureck iej s p o łe c z ­ ności, czego w y r a z e m je st o s te n ta c y jn e p alen ie jego książek.

O p in ie na t e m a t p rz y z n a n ia te g o r o c z n e g o N o b la są w ś r ó d k o m e n t a t o r ó w je d n a k o w e , u z n a n y je st b o w ie m za najw ięk szeg o e u ro p e jsk ie g o pisarza, k o n ­ t r o w e rs y jn e g o i o d w a ż n e g o w p o g lą d a c h , ale tak ż e b a r d z o c e n io n e g o p rz e z t a m te js z ą inteligencję. N ie b r a k u je te ż o p in ii z a w ie d z io n y c h m iło ś n ik ó w t w ó r c z o ś c i R y sz a rd a K a p u ś c iń s k ie g o , a w ś r ó d n ic h je d n e g o z i n te r n a u tó w , k t ó r y pisze: K a p u ś c iń s k i w ygra tę n a g ro d ę d o p ie ro w tedy, j a k n a p is z e o to ta ­ lita r n e j K a c z k o la n d ii. Z a p r a s z a m d o k sięg arń .

Katarzyna Skorupa

(21)

Ś w ia t m e d ió w p rzyzw yczaił nas, że seks to te ż p ro d u k t, c a łk o w ic ie zd e h u m a n izo w a n y i o d a rty z u czu ć. To, co kie d y ś m ia ło w a rto ś ć d la d w o jg a k o c h ającyc h się lu d zi, o b e c n ie la n s o w a n e je s t ja k o p rzy je m n o ś ć , ta k a ja k choćby zje d z e n ie p o w s ze c h n ie d o s tę p n e j cze k o la d y .

Tak, w ylał się. M ogę nawet stwierdzić, że zalał wszystko, co napotkał na swojej drodze, prowadzącej z alkowy oddanych sobie kochanków, prosto do świata film u, reklamy, teledysków, nie pom ija jqc gazet, dow cipów itd. Różni panowie, którzy znają się na tym biznesie, w prow adzili elementy ludzkiej seksualności w niemal wszystko, co się dało. Nie trzeba być zatem geniuszem, by odkryć, że co ja k co, ale seks to obecnie najlepiej sprzeda­ ją cy się .p ro d u k t", który wystarczy odpow iednio ubrać...

Pornografia to WIELKI przemysł. Trudno sobie nawet w yobrazić sumy, jakie wchodzą w grę w tym biznesie (patrz chociażby przemysł po rno gra­ ficzny w Niemczech). Filmy, gazety, zwane potocznie świerszczykami, ale i Internet to główne nośniki treści związanych z seksem i erotyką. Polska jest także im p orterem tego typu film ów. Przykład niech stanowi telewizja J ze słoneczkiem w tle, która próbow ała swoich sił na tym gruncie. W szak

f

pole do popisu m iała napraw dę wielkie, ale nie wiem, na ile to była udana próba. Różowe landrynki oraz takie programy, dzięki którym Frytka i Ken stali się popularni, karm iły od czasu do czasu zmysły oglądających. Ale cukierki w kolorze róż były nieco zjełczałe, a parka z jacuzzi chyba chcia­ ła po prostu zaistnieć w wielkim świecie. Ot, taka potrzeba poczucia się gw iazdam i, o których rozpisuje się prasa, ściślej - plotkarskie brukowce... Spece od reklam też odkryli, że seks, czy raczej skojarzenia z nim zwią­ zane, działa na ludzką podświadomość. W id a ć to prawie w każdej rekla­ mie. Prawie, bo te skierowane do dzieci pozbawione są na szczęście pla­ stikowego erotyzmu. Co innego reklamy żeli pod prysznic, szam ponów do włosów, dezodorantów i innych środków związanych z higieną ludzkiego ciała. W tych spotach w mniejszym lub większym stopniu gości erotyzm. Czasami z astanaw iam się, czy rzeczywiście nie ma innego sposobu, by reklam ow ać na przykład dezodorant? Tego typu reklamy posiadają pod­ tekst często powiązanyz naszą seksualnością. Pisząc o tym , mam przed oczyma reklamę jednej z firm produkującej prezerwatywy. N iby zwykła reklama, tak przynajm niej w ydaw ało mi się, kiedy og lą dałam ją po raz pierwszy. Poszłabym wtedy o zakład, że to reklama spodni...

Jednak porno grafia czuje się ja k w dom u dopiero w Internecie. Naukowcy z Carnegie M ellon University w ciągu osiemnastu miesięcy badań związa­ nych z publikacją m ateriałów : „Rynek porno grafii na infostradzie" odna­ leźli 917 4 1 0 zdjęć, opisów, opow iadań i film ó w pornograficznych. Ich zdaniem 83,5 proc. wszystkich binarnych gru p dyskusyjnych zawiera tre ­ ści pornograficzne. W atah a żałosnych i nieskażonych em pirią nastolat­ ków to główni tw órcy internetowych pogadanek o seksie. Liczba ta je d ­ nak może się okazać zaniżona. Tylko pod hasłem „Sex" wyszukiwarka Ali The W eb posiada zindeksowanych 2 260 838 zdjęć oraz 221 49 4 film y dostępne przez Internet. Statystyce tej umykają setki tysięcy film ó w i zdjęć dostępnych przez sieci bezpośredniej w ym iany plików typu peer to peer. Dziś dw unastolatek ogląda pornograficzne zdjęcia w swoim pokoju bez podaw ania fałszywych danych albo w ykradania świerszczyków swojemu tacie. Rozwój technologii Internetu d o pro w ad z ił do tego, że dziecko przez

Cytaty

Powiązane dokumenty

From the macroeconomic point of view, such supple- mentary source of money creation could help the central bank to stabilize money supply and inflation, if the supply of money

Wartość wskaźnika Cash w roku zainicjowania dywidendy jest niemal taka sama, jak w roku trzecim przed zdarzeniem, przy czym test Wil- coxona nie potwierdza istotnych różnic

Modele dyskryminacyjne charakteryzują się wyższą trafnością prawidłowych diagnoz w przypadku oceny populacji przedsiębiorstw o niezagrożonej kondycji finansowej. Znacznie

Dochody gospodarstw domowych i ich determinanty – zróżnicowanie regionalne w UE Celem niniejszego opracowania jest ustalenie skali regionalnego zróżnicowania dochodów gospo-

Mając na uwadze konstrukcję swapów i rolę nierezydentów w kształtowaniu ich cen, sanacja portfeli frankowych ma i będzie miała znaczenie dla wyceny instrumentów

To określenie wydaje się też bardziej wła- ściwe w przypadku instrumentów dłużnych niż „indeksowanie fundamentalne”, gdyż przy ustalaniu wag uwzględniane są nie

(19) Jest wyraźnie widoczne, że w rozważanym przypadku oczekiwana stopa zwrotu wyznaczona w tym opracowaniu jest niemal równa oczekiwanej stopie zwrotu wy- znaczonej za pomocą

Cechą zastosowanej metody jest analiza zależności między wielkością udzielanej przez państwa członkowskie pomocy publicznej na rozwój regionalny a wielkością