• Nie Znaleziono Wyników

View of „Solidarność” wołaniem o ethos w polityce

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of „Solidarność” wołaniem o ethos w polityce"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

TADEUSZ STYCZEN´ SDS Lublin

„SOLIDARNOS´C´” WOŁANIEM O ETHOS W POLITYCE*

Temat: „Etyka a polityka” jest zawsze niezmiernie waz˙ny. Zagadnienie to nabiera szczególnego znaczenia zwłaszcza dzis´, w chwili podje˛cia bezprece-densowej w dziejach próby dokonania przełomu w polityce: próby odrzucenia priorytetu siły nad tym, co słuszne (Plus vis quam ratio), na rzecz pierwszen´stwa tego, co słuszne nad sił ˛a (Plus ratio quam vis), odrzucenia raz na zawsze prawa dz˙ungli w stosunkach wewn ˛atrzpan´stwowych i mie˛dzypan´stwowych na rzecz zasa-dy budowania wspólnego domu dla wszystkich, a wie˛c próby postawienia na prawde˛ o człowieku − czyli na samego człowieka i prawa z prawdy o nim wprost wyrastaj ˛ace − w samym centrum polityki, postawienia tym samym na jego rozum jako tejz˙e prawdy lektora, czyli na prawos´c´ jego sumienia, w sumie, próby definitywnego przezwycie˛z˙enia totalitaryzmu po same jego korzenie i we wszelkich moz˙liwych jego postaciach.

Gratuluje˛ wie˛c Kołu Filozoficznemu KUL, organizatorowi Tygodnia Filozo-ficznego, wyboru tak waz˙nego i aktualnego tematu do jego refleksji i obrad. Włas´nie dlatego nie umiałem sie˛ oprzec´ pros´bie wzie˛cia w nim udziału i przy-j ˛ałem oferte˛ wygłoszenia w przy-jego ramach ninieprzy-jszego wykładu. Przyprzy-jmuprzy-j ˛ac za-proszenie i dzie˛kuj ˛ac za nie, chce˛ zaraz na wste˛pie wyjas´nic´, dlaczego sam zaproponowałem ten oto tytuł dla swej prelekcji: „Solidarnos´c´” wołaniem o ethos

w polityce, przy czym poprzez ethos rozumiem − wedle definicji Jana Pawła II

− WOLNOS´C´ KIEROWAN ˛A I KIERUJ ˛AC ˛A SIE˛ PRAWD ˛A.

Oto potrójne „dlatego z˙e” mej tematycznej oferty. Po pierwsze: dlatego, z˙e interesuje mnie polityka nie tyle jako aktywnos´c´ maj ˛aca na celu zdobywanie władzy w pan´stwie, lecz jako aktywnos´c´ zmierzaj ˛aca do nadania pan´stwu roli ministra, czyli sługi wszystkich ludzi wobec wszystkich ludzi zamieszkałych na

*Niniejszy tekst stanowi tres´c´ prelekcji wygłoszonej w ramach „Tygodnia Filozoficznego KUL”:

(2)

obszarze obje˛tym jego jurysdykcj ˛a. Interesuje mnie − innymi słowy − polityka wył ˛acznie jako ramie˛ wspomagaj ˛ace etyke˛ w jej społecznym, obywatelskim wy-miarze. Po drugie: dlatego, z˙e interesuje mnie tak etycznie rozumiana polityka dzis´, teraz, a wie˛c w jej obecnej postaci. Dzis´ zas´ − i to jest moje trzecie „dlatego z˙e”, a zarazem teza główna mojego wykładu − włas´nie „Solidarnos´c´” zdaje sie˛ byc´ par excellence wołaniem o etyke˛ w polityce, włas´nie ona zdaje sie˛ obecnie najgłe˛biej i najkonsekwentniej wyraz˙ac´ i ucieles´niac´ ow ˛a sollicitudo rei

socialis, troske˛ o etyczny kształt polityki, przynajmniej w tej cze˛s´ci Europy i

s´wiata, w jakiej przypadło nam z˙yc´ i działac´, czyli tu w Polsce. Oczywis´cie, Europa i s´wiat to nie tylko Polska, jak z kolei Polska to nie tylko „Soli-darnos´c´”, ale Europa i s´wiat dzis´, to takz˙e Polska i jej „Solidarnos´c´”. Oblicze „Solidarnos´ci” wie˛c współdecyduje dzis´ nie tylko o obliczu Polski, lecz takz˙e o obliczu i Europy i s´wiata. Juz˙ samo to stanowi dostateczny powód, by sie˛ z cał ˛a uwag ˛a raz jeszcze przyjrzec´ temu jej obliczu, a moz˙e nawet wie˛cej niz˙ to: by go wci ˛az˙ szukac´ i wci ˛az˙ je na nowo odnajdywac´... I wci ˛az˙ na nowo ukazywac´. Jest co! I jest po co! Wszak „Solidarnos´c´” musi sama kaz˙dego ranka na nowo gl ˛adac´ sie˛ idei, z której sie˛ zrodziła, wci ˛az˙ na nowo musi sie˛ do niej przy-mierzac´ i do niej doci ˛agac´, o ile w ogóle ma pozostac´ tym oz˙ywiaj ˛acym s´wiat zaczynem, którym sie˛ dla niego stała. I o ile w ogóle ma przetrwac´, nie przejs´c´ obok samej siebie nie poznaj ˛ac do kon´ca „czasu nawiedzenia swego”... Alter-natyw ˛a jest zdrada.

Uprzedzaj ˛ac rozwaz˙ania, które zaraz podejme˛, z góry zapowiem ich wynik. Pomoz˙e to zaostrzyc´ krytyczn ˛a uwage˛ Pan´stwa i ułatwi krytyczne s´ledzenie mych wywodów. Otóz˙ głos „Solidarnos´ci” w sprawie etyki w polityce sprowadza sie˛ w mym przekonaniu zasadniczo do dwu bardzo prostych i samooczywistych choc´ zarazem kapitalnie doniosłych tez:

1. Aby człowiek mógł spełnic´ swe własne człowieczen´stwo na miare˛ prawdy o samym sobie, musi sam stac´ sie˛, moc ˛a własnego wyboru, człowiekiem dla kaz˙-dego drugiego człowieka, musi solidarnie stan ˛ac´ obok kaz˙kaz˙-dego bez wyj ˛atku człowieka traktuj ˛ac go jako rzecz s´wie˛t ˛a.

2. Aby pan´stwo mogło osi ˛agn ˛ac´ poziom swej toz˙samos´ci, musi stac´ sie˛ mi-nistrem, czyli sług ˛a ludzi dla ludzi, na miare˛ prawdy o człowieku, czyli musi solidarnie stan ˛ac´ w słuz˙bie kaz˙dego z ludzi, staj ˛ac sie˛ dla kaz˙dego z nich ojczyzn ˛a, a wie˛c pan´stwem, które instytucjonalnie wyklucza moz˙liwos´c´ promo-wania jednych kosztem dyskryminopromo-wania drugich (nie mówi ˛ac juz˙ o ich ekster-minacji) z powołaniem sie˛ na swój autorytet i autorytet swego prawa.

Dziejow ˛a role˛ „Solidarnos´ci” upatruje˛ w ponownym odkryciu tych dwu pro-stych lecz fundamentalnie waz˙nych spraw oraz na podje˛ciu nieugie˛tej walki z przemoc ˛a marksistowskiego systemu totalitarnego o ich urzeczywistnienie, walki z przemoc ˛a lecz walki programowo odrzucaj ˛acej uz˙ycie przemocy. Dzis´ chodzi

(3)

o to, by walke˛ te˛, podje˛t ˛a przed dziesie˛ciu laty, doprowadzic´ do zwycie˛skiego kon´ca. Chodzi o postawienie przysłowiowej kropki nad „i”, która stanowi ka-mien´ probierczy całego dotychczasowego przedsie˛wzie˛cia, ostateczny test rzetelnos´ci jego racji i motywów. Tyle program. A teraz do rzeczy.

I. ABY CZŁOWIEK BYŁ CZŁOWIEKIEM DLA CZŁOWIEKA

Trzeba nam naprzód zapytac´, czym „Solidarnos´c´” jest. Ale tez˙ trzeba samej „Solidarnos´ci” zostawic´ trud i honor udzielenia odpowiedzi na to pytanie. Oto jak wygl ˛ada jej autoportret, którego rozpowszechnienie poprzedziło i przygoto-wało wydarzenie z 4 VI 1989 r.

„Z˙eby Polska była Polsk ˛a

2 + 2 musi byc´ z a w s z e cztery”

Te˛ włas´nie − frapuj ˛ac ˛a nie tylko poprzez sw ˛a lapidarn ˛a zwie˛złos´c´ − formułe˛ dla swej autoprezentacji „Solidarnos´c´” wybiera sama, sama sie˛ jej tres´ci ˛a okres´la, z ni ˛a utoz˙samia. I czyni to w nader diagnostycznym dla tego rodzaju aktu momencie: w chwili przyst ˛apienia − po dziewie˛ciu latach dramatycznych zmagan´ z przemoc ˛a marksistowskiego totalitaryzmu − do swych pierwszych, wy-negocjowanych przy „okr ˛agłym stole”, wyborów.

Włas´nie wtedy pojawia sie˛ w miastach i wsiach całej Polski ów biały plakat z tym jednym jedynym napisem − jakby re˛k ˛a dziecka pierwszej klasy uczynionym − z wyeksponowanym na czarno pos´rodku: „2 + 2 musi byc´ z a w s z e cztery”, z „zawsze” w kolorze czerwonym, podkres´lonym na dodatek równie czerwon ˛a kresk ˛a. Jak by trzeba było to sobie tak dobrze zapamie˛tac´, by nigdy juz˙ nie powtórzyc´ raz popełnionego tragicznego błe˛du. By nigdy wie˛cej nie udzielic´ han´bi ˛acej odpowiedzi, gdyby znów jeszcze pas´c´ miało kiedys´ bezczelnie niewol ˛ace, pogardliwe pytanie: „Malinowski! Ile to daje nam 2 + 2?”

Polscy wyborcy z roku 1989 maj ˛a przeciez˙ wci ˛az˙ jeszcze w gorzkiej pamie˛ci niewolniczo usłuz˙ne pytanie Malinowskiego: „A ile sobie Pan Dyrektor z˙yczy?” Pamie˛taj ˛a dobrze swe poprzednie egzaminy z prawd równie oczywistych. Pamie˛-taj ˛a złego doradce˛ tych egzaminów, strach: „Kto by sie˛ dzis´ naraz˙ał?” I nie tylko strach: „Jak sie˛ nie da, to sie˛ nie da, jak sie˛ da, to sie˛ da”. Pamie˛taj ˛a tych, którzy w drodze do urn złorzeczyli ludziom, na których zaraz potem głosowali. Czy wie˛c musieli pójs´c´ głosowac´, a jes´li nie musieli, to czy byli wolni wybieraj ˛ac to, co jednak wybrali? A jes´li nie, to dlaczego nimi nie byli? Czy nie mogli nie

(4)

wybrac´ z˙ycia w samozakłamaniu? Czy nie mogli nie zgodzic´ sie˛ na „zniewolenie umysłu”?

Polscy wyborcy pamie˛taj ˛a jednak takz˙e tych, którzy decydowali sie˛ nie pójs´c´ do urn, którzy zostawali w domu, i potem zamykały sie˛ przed nimi niejedno-krotnie bramy zakładów pracy, a niekiedy nawet bramy wie˛zienia... tyle z˙e za nimi. Czy ci ostatni byli wolni? A jes´li tak, to dlaczego? Co znaczyły w ustach ludzi takich jak Kardynał Wyszyn´ski: „Nie moz˙emy!” Non possumus!? Czy nie znaczyły one włas´nie: „Moz˙emy!”? Moz˙emy pozostac´ wolni, choc´by w niewoli wie˛zienia, moz˙emy wybrac´ prawde˛, moz˙emy wybrac´ wolnos´c´ w prawdzie, moz˙emy pozostac´ samymi sob ˛a. Moz˙emy to, co kategorycznie powinnis´my...

Całym sob ˛a płacisz za wolnos´c´ − wie˛c to wolnos´ci ˛a nazywaj, z˙e moz˙esz płac ˛ac ci ˛agle na nowo siebie posiadac´.

(Karol Wojtyła, Mys´l ˛ac Ojczyzna)

Tak wie˛c i jedni i drudzy płacili wolnos´ci ˛a za wolnos´c´. Tylko jak ˛a wolnos´ci ˛a i za jak ˛a wolnos´c´? I co było ich zniewolenia lub wyzwolenia miar ˛a i cen ˛a? Czy tylko zreszt ˛a co? Czy nie trzeba zaraz inaczej pytac´: Kto?

„Solidarnos´c´” wie zatem doskonale, jaki napis wybrac´ dla swej autopre-zentacji. I nie pomyli sie˛. Sens tego autogramu be˛dzie mówił sam za siebie. Be˛dzie ostatecznym rozrachunkiem z totalitarnym systemem − az˙ po same jego korzenie. Lecz nie tylko to. Be˛dzie takz˙e wezwaniem do obrachunku z własnym sumieniem, równiez˙ po same jego korzenie. I powie zarazem najdokładniej to włas´nie, co ona sama, „Solidarnos´c´”, chce o sobie samej powiedziec´, i co chce zaproponowac´ wszystkim! jako jedyn ˛a droge˛ do wyzwalaj ˛acej wolnos´ci i powrotu do samego siebie.

Oto słupy milowe tej drogi: suwerennos´c´ i niepodległos´c´, niezalez˙nos´c´ i samorz ˛adnos´c´, podmiotowos´c´ i samostanowienie − to tylko inne imiona wol-nos´ci. Lecz sam od siebie zalez˙y, i sam sob ˛a rz ˛adzi − czyli jest wolny − ten tylko, kto prawd ˛a sie˛ rz ˛adzi, kto sam siebie poznan ˛a (przez siebie) prawd ˛a wi ˛az˙e, kto wie˛c z˙adnej sprzecznej z ni ˛a sile ani nie podlega ani nie ulega. I dotyczy to prawdy o pracy ludzkiej − jej podmiocie i jej godnos´ci − dlatego tak niewzruszenie, z˙e dotyczy to jej jako prawdy włas´nie, prawdy, która po prostu jako prawda jest niewzruszona, absolutna, godna respektu dla niej samej. Sob ˛a tedy pomiata, kto prawd ˛a pomiata, rezygnuj ˛ac z godnos´ci samorz ˛adnego podmiotu i godz ˛ac sie˛ na role˛ uległego wobec nacisków swych władców lub swych własnych kaprysów samomiotu. Oto dlaczego prawda musi byc´ uszanowana, jes´li człowiek − w swej godnos´ci wolnego rz ˛adcy samego siebie − ma byc´ uszanowany. Oto dlaczego: 2 + 2 musi byc´ zawsze cztery!

(5)

Oto takz˙e na co w człowieku stawia „Solidarnos´c´” znaj ˛ac z tak bliska jego dos´wiadczenie z totalitarn ˛a przemoc ˛a. Wierzy, z˙e jej autogram zostanie bez-błe˛dnie przez wszystkich odczytany, jako przesłanie o człowieku i jego wolnos´ci, jako o kims´, kto sam sie˛ wyzwala jako człowiek tylko, gdy uz˙ywa swej wolnos´ci dla zakorzenienia sie˛ w prawdzie. Wierzy, z˙e przesłaniem tym trafi nie tylko do swych bezpos´rednich adresatów, do wyborców w Polsce. Wierzy, z˙e znajdzie ich takz˙e poza jej granicami, z˙e znajdzie ich wsze˛dzie, gdzie tylko totalitaryzm nakłada pe˛ta na wolnos´c´ nakładaj ˛ac je na prawde˛. Wierzy, z˙e znajdzie ich nie tylko ws´ród niewolonych. Wierzy, z˙e znajdzie ich takz˙e ws´ród niewol ˛acych. Czyz˙ ci ostatni nie zdecydowali sie˛ sami najpierw na samozakłamanie i samoznie-wolenie, zanim stane˛li w słuz˙bie systemu niewolenia innych? Wszak „zniewolony umysł” to katorga w swym własnym przede wszystkim domu, w swym − pohan´-bionym przez siebie − sumieniu. Któz˙ głe˛biej od „zniewolonego umysłu” czuje pal ˛ac ˛a potrzebe˛ odkłamania, zmycia han´by, oczyszczaj ˛acego zanurzenia sie˛ w wyzwalaj ˛acej prawdzie?

I znowu „Solidarnos´c´” sie˛ nie pomyli. To, co dokonało sie˛ 4 VI 1989 r. w Polsce, to nie pocz ˛atek dopiero zmierzchu ery komunistycznego totalitaryzmu w s´wiecie. To prawdziwy jego koniec. Juz˙ nazajutrz runie on na obszarze całego Starego Kontynentu. Runie mur w Berlinie − symbol rozdartej przez przemoc Europy. Zawsze gospodarni Niemcy szybko go rozbior ˛a i be˛d ˛a sprzedawac´ kawa-łek po kawałku innym na pami ˛atke˛. Ale burzy go „Solidarnos´c´”: jej pełna de-terminacji wiara w to, co ludzkie w człowieku. Komunizm runie od ciosu − rozbrojonej z przemocy − prawdy, jedynej siły i mocy, której wolnos´c´ moz˙e sie˛ poddac´ nie niewol ˛ac samej siebie; owszem, jedynej siły, dzie˛ki której − jes´li człowiek sie˛ jej podda − wyzwala i spełnia samego siebie, wyzwala i potwierdza najgłe˛biej sw ˛a godnos´c´ jako autonomicznego rz ˛adcy samego siebie.

Konkluzja tego wszystkiego czy nie jawi sie˛ sama? Bronic´ człowieka jako człowieka i wyzwolic´ go jako człowieka to podj ˛ac´ bezkompromisow ˛a obrone˛ prawdy i prawa człowieka do prawdy − w imie˛ jego wolnos´ci. To bronic´ wol-nos´ci, która na swego jedynego suwerena − i gwaranta − wybiera prawde˛. Byc´ obron´c ˛a prawa człowieka do prawdy i jego prawa do wolnos´ci to bronic´ tego, co nierozdzielne w człowieku i nieoddzielne od człowieka, tego, c o człowieka czyni człowiekiem, i bronic´ dlatego, z˙ e to włas´nie czyni go człowiekiem, to byc´ po prostu z człowiekiem i dla człowieka, dlatego z˙e jest... c z ł o -w i e k i e m. Homo homini RES SACRA. To byc´ dlatego włas´nie z nim − jako

człowiekiem − moc ˛a własnego wolnego wyboru s o l i d a r n y m. To uczynic´ prawde˛ o nim − przez siebie odkryt ˛a − prawd ˛a swych czynów. Homo

homini HOMO.

Ktos´ juz˙ wczes´niej powiedział: „Poznacie prawde˛ i prawda was wyzwoli”. Potem zas´ dał najwyz˙szy dowód swej solidarnos´ci z człowiekiem, os´wiadczaj ˛ac

(6)

w obliczu groz˙ ˛acego Mu za to wyroku s´mierci: „Jam po to sie˛ narodził i po to przyszedłem na s´wiat, aby dac´ s´wiadectwo prawdzie”. Jakiej prawdzie? Czy nie prawdzie o człowieku, prawdzie o nim samym, dla objawienia której On sam − be˛d ˛ac równym Bogu − Człowiekiem sie˛ staje? Dziwne. Nawet ten, który Go za to s´wiadectwo o człowieku skazuje na s´mierc´, nie umie sie˛ oprzec´ wymowie Jego wyznania na temat tej prawdy. To on przeciez˙ − wbrew swemu „Czymz˙e jest prawda?” − wypowie juz˙ wkrótce potem swe nies´miertelne: „Ecce homo! Oto człowiek!”

A na podstawie jakiego dos´wiadczenia została ponownie odkryta nierozł ˛aczna wie˛z´ wolnos´ci i prawdy w człowieku jako prawda, która definiuje człowieka jako człowieka? Opieraj ˛ac sie˛ na jakich dos´wiadczeniach odkryto, iz˙ respektowanie tego zwi ˛azku stanowi kamien´ probierczy solidarnos´ci człowieka z człowiekiem? Odpowiedzi ˛a na to pytanie staj ˛a sie˛ wisz ˛ace w całej Polsce plakaty z tym banalnym napisem: 2 + 2 musi byc´ zawsze cztery! Czy trzeba było az˙ tak zorga-nizowanej machiny gwałtu na godnos´ci człowieka, by ponownie j ˛a odkryc´ i s´wia-tu całemu na nowo odsłonic´?

Ecce homo! Per opposita cognoscitur! Czy musi byc´ zawsze płacona az˙ tak

wysoka cena za to odkrycie? B. Brecht powiada w swym Galileuszu: „Nieszcze˛-s´liwy kraj, który musi miec´ bohaterów” („Ungluecklich das Land, das Helden noetig hat”). Czy rzeczywis´cie nieszcze˛s´liwy? Nieszcze˛s´ciem byłoby dla niego co innego. Byłoby nim, gdyby swych bohaterów juz˙ za ich z˙ycia musiał nazwac´ by-łymi bohaterami. Zaufajmy wolnos´ci bohaterów! Zaufajmy wolnos´ci tych, którzy z wyborem prawdy, iz˙ kaz˙dy z ludzi jest „rzecz ˛a s´wie˛t ˛a”, zwi ˛azali nieodwołalnie wybór samych siebie, którzy w tym wyborze nie widz ˛a miejsca na z˙aden kompro-mis, bo nie widz ˛a moz˙liwos´ci ocalenia kogokolwiek z osobna i wszystkich ł ˛acz-nie w ich człowieczen´stwie za cene˛ pos´wie˛cenia bodaj jednego „sprawiedliwego”. Oto nieprzekraczalna granica dla kompromisu. Jest dos´c´ miejsca dla niego w obszarach przed t ˛a granic ˛a.

Ruch, który te˛ nierozł ˛aczaln ˛a wie˛z´ wolnos´ci i prawdy w człowieku w wa-runkach zadawania mu gwałtu odkrył, ruch, który na podstawie tego odkrycia zadeklarował z nim sw ˛a solidarnos´c´, wyraziwszy j ˛a formuł ˛a, która stała sie˛ symbolem przełomowych dla dziejów nie tylko Polski wyborów, ruch, który w imie˛ tej formuły dokonał − rezygnuj ˛ac z uz˙ycia siły − rewolucyjnej wre˛cz przemiany oblicza Europy i s´wiata, dał rzetelne dowody, iz˙ nie naduz˙ył słowa „solidarnos´c´”, czyni ˛ac z tego słowa swe imie˛ własne: „Solidarnos´c´”.

(7)

II. ABY PAN´STWO LUDZI BYŁO OJCZYZN ˛A LUDZI

Istota dokonanego przełomu nie polega na tym, z˙e wraz z obaleniem tota-litarnego systemu sprawowania władzy nad ludz´mi problem ich samorz ˛adnos´ci został niejako automatycznie rozwi ˛azany. Rzecz w tym, z˙e problem samorz ˛ad-nos´ci został oddany na powrót d o r o z w i ˛a z a n i a tym, którym został przemoc ˛a wydarty: społeczen´stwu ludzi, jedynemu podmiotowi, który nie tylko moz˙e − ale i musi go − rozwi ˛azywac´. Zasług ˛a dziejow ˛a „Solidarnos´ci” jest to, z˙e społeczen´stwa Europy S´rodkowowschodniej, rz ˛adzone dot ˛ad „odgórnie”, m o g ˛a − ale i musz ˛a odt ˛ad − s a m e s i e˛ r z ˛a d z i c´ . Odt ˛ad one same − we wzajemnej wspólnocie − staj ˛a sie˛ gospodarzami u siebie i gospoda-rzami samych siebie, w pełni odpowiedzialnymi za gospodarowanie sw ˛a wolno-s´ci ˛a. A wolnowolno-s´ci ˛a moz˙na i samemu z´le gospodarowac´, moz˙na j ˛a samemu wyko-rzeniac´ z prawdy i w ten sposób samemu j ˛a skazywac´ na wynaturzenie. Mówi ˛a o tym alarmuj ˛ace sygnały na temat schorzen´ demokracji krajów tzw. cywilizacji atlantyckiej. Diagnozy tak wybitnych jego przedstawicieli, jak Norberto Bobbio czy Michel Schooyans, musz ˛a napawac´ najgłe˛bszym niepokojem.

Oto dlaczego problem samorz ˛adnos´ci, jako problem wolnos´ci kieruj ˛acej sie˛ prawd ˛a, stawia obecnie nasze społeczen´stwo i inne społeczen´stwa Europy S´rod-kowowschodniej − systematycznie dot ˛ad oduczane odpowiedzialnos´ci za siebie − w obliczu koniecznos´ci samodzielnego podje˛cia zupełnie nowych dla nich zadan´. Chodzi tu o wyci ˛agnie˛cie do kon´ca wszystkich − a nie niektórych tylko − wniosków z lekcji totalitaryzmu, jakiej nam w tym miejscu Europy udzieliła okrutna historia. Wniosków i dla nas samych i dla tych, którym nie było dane tak głe˛boko wejs´c´ w sedno wolnos´ci, gdyz˙ nie musieli oni za wolnos´c´ płacic´ az˙ tak wielkiej ceny. Czy jednak solidarnos´c´ nie kaz˙e dzielic´ sie˛ ze wszystkimi darem poznania ludzkiego sumienia, darem tak drogo okupionym? Czy nie dzie-lic´ sie˛ nim, nie znaczyło by zdradzic´ brata? Oto dlaczego naszym obowi ˛azkiem staje sie˛ dzis´ złoz˙enie wobec s´wiata „raportu z oble˛z˙onego miasta”.

Totalitaryzm pozwolił nam całkiem z bliska zobaczyc´ wewne˛trzn ˛a logike˛ gwałtu zadawanego człowiekowi bezsilnemu przez silnego. Zobaczylis´my, iz˙ ofiar ˛a gwałtu nieporównanie wie˛ksz ˛a od tego, kto go doznaje, jest ten, kto go zadaje. Poznalis´my takz˙e, kim staje sie˛ ten, kto be˛d ˛ac s´wiadkiem zadawanego gwałtu, zachowuje sie˛ biernie, nie broni ofiary, kto milczy, nie protestuje.

Nade wszystko jednak poznalis´my, czym jest gwałt zadawany człowiekowi bez-silnemu na poczet autorytetu pan´stwa i prawa. Zobaczylis´my, iz˙ takz˙e w tym wypadku pierwsz ˛a ofiar ˛a gwałtu zadanego przez pan´stwo − z powołaniem sie˛ na własny autorytet i autorytet jego prawa − jest ono samo i jego prawo. Pan´stwo staje sie˛ upiorem pan´stwa, jego totalitarn ˛a karykatur ˛a, jego prawo zas´

(8)

bezprawiem w masce prawa. Dos´wiadczylis´my tez˙, kim sie˛ staje ten, kto w obliczu aktów przemocy totalitarnego pan´stwa zachowuje sie˛ dyspozycyjnie b ˛adz´ potulnie. Zobaczylis´my do dna moralne koszty kolaboracji, kompromisu, uniku. Zaznalis´my az˙ nadto gorzkiego smaku słów takich, jak przywołany juz˙ wyz˙ej „zniewolony umysł” czy „han´ba domowa”. Dlatego powiedzielis´my „Dos´c´!” I mo-c ˛a tego wyzwalaj ˛amo-cego protestu samymo-ch siebie na nowo zrodzilis´my, wyzwolilis´my jako ludzie s(S)olidarnos´ci...

Protest ten nie był jednak skierowany przeciw komukolwiek. Był sprzeciwem wobec przemocy, wychodz ˛acym z dwu nierozdzielnie ze sob ˛a zwi ˛azanych trosk: z troski o człowieka i z troski o pan´stwo dla człowieka, z troski etycznej i z troski etyczno-politycznej.

Był sprzeciwem rodz ˛acym sie˛ z solidarnos´ci z człowiekiem doznaj ˛acym gwałtu, ale i z człowiekiem, który gwałt zadaje. Z solidarnos´ci z tym pierwszym, by go ochronic´ przed zadaniem mu gwałtu: aby był przez kaz˙dego drugiego respekto-wany jako rzecz s´wie˛ta. Homo homini res sacra! − by znowu przywołac´ słowa rzymskiego me˛drca Seneki. Ale i z solidarnos´ci z tym drugim, tym, który zadaje gwałt, aby go ocalic´ przed tragedi ˛a dla człowieka najwie˛ksz ˛a z moz˙liwych: przed moralnym samobójstwem, które jest nieuchronnym naste˛pstwem zadania gwałtu komukolwiek z ludzi. Aby wie˛c oszcze˛dził siebie oszcze˛dzaj ˛ac sw ˛a ofiare˛, aby pozostał sob ˛a be˛d ˛ac człowiekiem dla człowieka − Homo homini homo!

Skoro jednak tak sprawa wygl ˛ada mie˛dzy człowiekiem, a człowiekiem, to nie moz˙e byc´ innej zasady organizuj ˛acej zbiorowos´c´ ludzi we wspólnote˛ okres´lan ˛a mianem pan´stwa, jes´li ma ono w ogóle byc´ pan´stwem dla ludzi. Moz˙e to byc´ tylko zasada: Homo homini res sacra − dopełniona zasad ˛a: Homo homini homo.

Pan´stwo, w którego rdzeniu słownym wyczuwamy panowanie, władanie, jest władaniem, lecz władaniem słuz˙ebnym, ministerialnym. Pan´stwo w swej rdzennej istocie to nic innego, jak ministerium, czyli słuz˙ba sprawowana z wyboru, w sposób wolny, przez wszystkich wobec wszystkich w imie˛ prawdy o człowieczen´-stwie kaz˙dego z osobna, słuz˙ba sprawowana z pozycji troski kaz˙dego z osobna o dobro kaz˙dego z osobna bez wyj ˛atku: aby było zagwarantowane kaz˙demu przez kaz˙dego to, co mu jako człowiekowi nalez˙ne, suum cuique, tak aby kaz˙dy mógł (miec´ warunki ku temu, by) sie˛ rozwin ˛ac´ i spełnic´ samego siebie: by poznac´ prawde˛ o sobie i utoz˙samic´ sie˛ z ni ˛a poprzez jej wolny wybór. Najoczywistszym zas´ i nieodzownym tego fundamentem jest, aby człowiek zaistniawszy − z˙ył. Aby bowiem człowiek mógł sie˛ rozwijac´ i spełnic´, musi przede wszystkim z˙yc´. St ˛ad prawo człowieka do z˙ycia − zarówno jako uprawnienie: ius jak i jako ustawa chroni ˛aca to uprawnienie: lex − stanowi fundament, czyli prawo wszelkich innych praw człowieka, jest matk ˛a rodzicielk ˛a wszystkich pozostałych. Suum cuique ma sw ˛a absolutnie nienaruszaln ˛a podstawe˛ w primum vivere. A przeciez˙ vivere viventibus est esse! Dla istot z˙yj ˛acych z˙yc´ to byc´, istniec´. St ˛ad nie ma

(9)

„tak” dla człowieka jako człowieka, bez „tak” dla jego z˙ycia. Suum cuique zacz ˛ac´ sie˛ musi od ut homo vivat, aby człowiek z˙ył.

Oto takz˙e absolutnie nienaruszalne ramy dla pan´stwa ethosu − pan´stwa wol-nos´ci kierowanej i kieruj ˛acej sie˛ prawd ˛a o człowieku, pan´stwa PRAWO-RZ ˛ AD-NEGO, BO PRAWDO-RZ ˛ADNEGO, pan´stwa, które ma uzyskac´ poziom pan´stwa ludzi dla ludzi, pan´stwa jako wspólnej ich wszystkich sprawy, ich Pospolitej Rzeczy, ich wspólnego dobra, ich ojczyzny jako „zbiorowego obowi ˛azku” − ramy po-niek ˛ad na nowo przez nas odkryte w „solidarnos´ciowym” par excellence do-s´wiadczeniu człowieka gwałconego przez pan´stwo totalitarnej przemocy. Taka Rzeczpospolita uzyskuje wie˛c poziom swej toz˙samos´ci wtedy dopiero, gdy z˙aden z jej mieszkan´ców, nawet najsłabszy i najbardziej upos´ledzony (por. J. Rawls,

Theory of Justice), nie musi sie˛ le˛kac´ o to, by nie był jej prawem chroniony. Nie

musi sie˛ wcale le˛kac´ o siebie tylko dlatego, z˙e sam nie ma dos´c´ siły, by sie˛ bronic´. On nie potrzebuje w tym pan´stwie z˙ywic´ z˙adnej w tym wzgle˛dzie obawy. Nie potrzebuje jej z˙ywic´ wiedz ˛ac lub nie wiedz ˛ac, iz˙ broni go dostatecznie PRAWDA, IZ˙ ISTNIEJ ˛AC JEST CZŁOWIEKIEM. JEGO MOC ˛A I SIŁ ˛A JEST, Z˙E JEST. ECCE HOMO! Oto co konieczne i co zarazem wystarcza. St ˛ad włas´nie stosunek do naj-słabszych pos´ród wszystkich innych, do mniejszos´ci, czy to rasowych czy wy-znaniowych, a zwłaszcza mniejszos´ci najmniejszych ws´ród najmniejszych, staje sie˛ dla wszystkich obywateli danego pan´stwa „kamieniem probierczym” ich soli-darnos´ciowej, czyli autentycznie obywatelskiej postawy, a zarazem testem prawdy tego, czy ich pan´stwo jest pan´stwem z ducha solidarnos´ci, czy tez˙ z ducha − czytaj upiora − totalitaryzmu. Dlatego wie˛c dopiero wówczas, gdy najsłabszy ze wszystkich mieszkan´ców pan´stwa uwaz˙aj ˛acego sie˛ za demokratyczne nie be˛dzie sie˛ musiał le˛kac´ jego praw, gdy be˛dzie mógł je uznac´ za swoje pan´stwo, za sw ˛a ojczyzne˛, my nie be˛dziemy sie˛ musieli le˛kac´ o kształt jego demokracji. Tak oto autentycznie praworz ˛adna Rzeczpospolita pretenduj ˛aca do tytułu obywatelskiego pan´stwa prawa stoi tym, z˙e jest solidarna z najsłabszym ze swych mieszkan´ców. I upada od samobójczego ciosu, gdy wycofuje − bodaj w jednym wypadku − te˛ z nim solidarnos´c´. Owszem staje sie˛ bliz´niaczo podobna do totalitarnego sy-stemu, który przemocy jednych nad drugimi usiłował nadac´ znamie˛ woli pan´stwa i jego prawa, do systemu, który sam siebie okres´lał mianem ludowej demokracji, a o którym chcielibys´my wierzyc´, z˙e odszedł na zawsze w bezpowrotn ˛a prze-szłos´c´. Oto wobec jakiego problemu postawiła nas wszystkich „Solidarnos´c´” zwracaj ˛ac nam na powrót zabran ˛a nam przez totalitaryzm samorz ˛adnos´c´.

Teraz juz˙ jednak jestes´my sami gospodarzami naszego własnego domu. Teraz my sami jestes´my wył ˛acznie odpowiedzialni za kształt naszego pan´stwa. Dlatego tez˙ teraz nadeszła dziejowa godzina ostatecznego egzaminu dojrzałos´ci z naszej wolnos´ci i solidarnos´ci, z naszej wolnos´ci w prawdzie. Chodzi o postawienie kropki nad „i”, o danie naszej solidarnos´ci z człowiekiem s´wiadectwa w miejscu,

(10)

które staje sie˛ sprawdzianem całego naszego dotychczasowego dos´wiadczenia i konfrontacji z totalitaryzmem. T ˛a kropk ˛a nad „i”, a zarazem kryterium prawdy naszej konsekwentnie solidarnos´ciowej postawy i antytotalitarnej opcji, staje sie˛ w tym momencie stosunek kaz˙dego z nas oraz stosunek pan´stwa, budowanego dzis´ juz˙ tylko przez nas samych w sposób całkowicie suwerenny, do z˙ycia czło-wieka pocze˛tego. W imie˛ troski o człoczło-wieka i w imie˛ solidarnos´ci z człowiekiem trzeba nam dzis´ obj ˛ac´ solidarnos´ci ˛a i trosk ˛a nasz ˛a oraz budowanego przez nas pan´stwa przede wszystkim człowieka nienarodzonego, jako człowieka najbardziej bezsilnego ws´ród bezsilnych i najbardziej bezbronnego ws´ród bezbronnych, człowieka tym samym najbardziej naraz˙onego na gwałt ze strony silnych, naj-bardziej tez˙ z tej jeszcze racji upos´ledzonego, iz˙ do pokusy odebrania mu z˙ycia szczególnie łatwo doł ˛acza sie˛ pokusa uwierzenia, iz˙ nie jest on wcale czło-wiekiem. Kto w tej sprawie domaga sie˛ pan´stwa neutralnego, ten − czy zdaje sobie z tego sprawe˛ czy nie − opowiada sie˛ za pan´stwem totalitarnym. Jes´li zatem w obecnym momencie antytotalitarnego przełomu tej kropki nad „i” nie postawimy, przekres´limy wszystko to, cos´my dot ˛ad nazywali solidarnos´ci ˛a z człowiekiem i wrócimy na pozycje totalitaryzmu. Dodajmy, totalitaryzmu naj-bardziej groz´nego, nieporównanie groz´niejszego od totalitaryzmu sowieckiego, gdyz˙ zawoalowanego pozorami ideologii wolnos´ci. Ideologii, która jednak − w kon´cu tak samo jak czyni to wszelki totalitaryzm − usiłuje na poczet miraz˙ów wolnos´ci człowieka poddac´ prawde˛ jego wolnos´ci, ogłosic´ go jej kreatorem, czyni ˛ac to tylko w sposób bardziej wyrafinowany i subtelny. Nie wolnos´ci ˛a jednak, lecz jej karykatur ˛a jest wolnos´c´ gwałc ˛aca prawde˛. Dokładnie tego punktu i kryj ˛acej sie˛ w nim opcji totalitarnej dotyczy sedno wołania znad Bałtyku i cała głe˛bia lez˙ ˛acego u jego podstaw gorzkiego dos´wiadczenia ludz-kiego:

„Z˙eby Polska była Polsk ˛a 2 + 2 musi byc´ zawsze cztery”.

Czy rzeczywis´cie wynik 2 + 2 ma zalez˙ec´ od wolnos´ci, by wolnos´c´ była wol-nos´ci ˛a, czy tez˙ by wolnos´c´ była wolwol-nos´ci ˛a, musi on absolutnie od wolwol-nos´ci nie zalez˙ec´? Czy prawda ma zalez˙ec´ od wolnos´ci, by wolnos´c´ była wolnos´ci ˛a, czy tez˙ − dokładnie na odwrót − musi ona byc´ absolutnie przez wolnos´c´ respektowana, by wolnos´c´ człowieka pozostała ludzk ˛a wolnos´ci ˛a? Czy wolnos´c´ to moc decydo-wania o prawdzie, czy tez˙ moc kierodecydo-wania sie˛ prawd ˛a? Oto pytanie.

Krzyk znad Bałtyku jest nie tylko na nie odpowiedzi ˛a. Jest takz˙e wielk ˛a przestrog ˛a. Jest wskazaniem s´wiatu jedynej drogi. St ˛ad:

Z˙eby Europa była Europ ˛a 2 + 2 musi byc´ zawsze cztery

(11)

Z˙eby s´wiat pozostał ludzkim s´wiatem 2 + 2 musi byc´ zawsze cztery Z˙eby człowiek pozostał człowiekiem

musi dlan´ kaz˙dy z ludzi pozostac´ zawsze człowiekiem

Oto etyczno-polityczne ABC „Solidarnos´ci” wiernej idei, z której sie˛ sama pocze˛ła...

Biada temu człowiekowi, który dla swej wolnos´ci uzurpuje moc decydowania o tym, kto z ludzi be˛dzie dla niego − a kto nie − człowiekiem!

Siebie i sw ˛a człowiecz ˛a wolnos´c´, swe ludzkie oblicze ocalimy tylko, jes´li ocalimy nienarodzonego. W jego ocaleniu przez nas lez˙y jedyna szansa dla nas. Nie tyle my jego, ile on nas ocala, gdy my jego ocalamy!

Podobnie Rzeczpospolit ˛a, jako autentycznie demokratyczne obywatelskie pan´stwo prawa, ocalimy tylko, jes´li a limine wykluczymy przypadek, by w jej majestacie i na poczet jej prawa mógł zostac´ pozbawiony z˙ycia człowiek cał-kowicie bezbronny i przy tym zupełnie niewinny, gdyz˙ absolutnie niezdolny do aktu agresji.

Oto dlaczego nie ma w obecnej dobie sprawy dla nas wszystkich równie waz˙-nej i równie pilwaz˙-nej, aniz˙eli sprawa prawnego zabezpieczenia przez reprezentuj ˛ace nas wszystkich ciała przedstawicielskie Rzeczypospolitej Polskiej z˙ycia naj-mniejszego z najmniejszych w naszym pan´stwie. Chodzi o byc´ albo nie byc´ nas jako ludzi oraz o byc´ albo nie byc´ naszego pan´stwa jako pan´stwa dla ludzi.

Homo homini res sacra − Homo homini homo, to dzis´ Rei Publicae Polonorum sollicitudo maxima. Oby ta najwie˛ksza z naszych trosk chwili obecnej znalazła

swój jednoznaczny wyraz w prawie, od którego zalez˙y ocalenie Rzeczypospolitej Polskiej. Homo homini res sacra − Homo homini homo to Rei Publicae

Polono-rum suprema lex et salus!

Oto dlaczego po przełomie czerwcowym, którego symbolem stała sie˛ formuła: „2 + 2 musi byc´ zawsze cztery”, owa krótka uchwała nr 14 podje˛ta przez „Soli-darnos´c´” w Gdan´sku 23 IV 1990 r.:

„Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ Solidarnos´c´ opowiada sie˛ za prawn ˛a ochro-n ˛a z˙ycia ludzkiego od momeochro-ntu pocze˛cia” −

staje sie˛ kolejnym, godnym najwyz˙szej uwagi i najwyz˙szego uznania aktem „Solidarnos´ci” na trudnych drogach prowadzenia Polski do Rzeczypospolitej, która jest Ojczyzn ˛a Ludzi dla Ludzi, a zarazem na trudnych drogach przywra-cania Europy tej Europie, do której Polsce warto w ogóle wracac´.

Nie s ˛adze˛, z˙e przesadzi ten, kto akt ten nazwie WIEKOPOMNYM. Wiernos´c´ tej sprawie pozostanie probierzem „Solidarnos´ci”.

(12)

III. W PERSPEKTYWIE DZIEJÓW...

W charakterze post dictum pragne˛ wypowiedziec´ dwie jeszcze uwagi:

Post dictum primum.

Uz˙yłem co dopiero słowa „wieko-pomny” w odniesieniu do gdan´skiego aktu „Solidarnos´ci”. Uz˙yłem go celowo, z cał ˛a s´wiadomos´ci ˛a kryj ˛acego sie˛ w nim znaczenia. Celowo, chodzi bowiem o to, by pamie˛tac´ o całym dalszym biegu dziejów, o którego kierunku rozstrzygamy jednak dzis´, odpowiadaj ˛ac teraz na wyzwanie dziejowej chwili. St ˛ad jest to odpowiedzialnos´c´ za te˛ chwile˛, za te˛ godzine˛ na tarczy zegara historii, lecz zarazem za cał ˛a historie˛, która nadchodzi, za cał ˛a nasz ˛a przyszłos´c´. Przył ˛acza sie˛ do odpowiedzialnos´ci za chwile˛ takz˙e odpowiedzialnos´c´ za miejsce, dodajmy: za miejsca, poprzez które wypowiadaj ˛a sie˛ dokonania − res gestae − naszych przodków, ze skarbca których czerpiemy teraz i tu, z dziedzictwa których z˙yjemy, miejsc, które z tej racji dodatkowo zobowi ˛azuj ˛a. S ˛a jak z˙ywe i oz˙ywiaj ˛ace pomniki historii.

Powiedziałem na samym wste˛pie, z˙e interesuje mnie tu dzis´ współczesny kształt polityki, polityka teraz. Nie znaczy to wcale, bym bodaj na moment zapomniał, z˙e

P r z e s z ł o s´ c´ − jest to d z i s´, tylko cokolwiek dalej: Za kołami to wies´,

Nie jakies´ tam c o s´, g d z i e s´,

G d z i e n i g d y l u d z i e n i e b y w a l i ! (Norwid, Przeszłos´c´)

Trudno dlatego nie wi ˛azac´ dzis´ naszej wspólnej troski o kształt ethosu Rzeczypospolitej z trosk ˛a o wiernos´c´ temu całemu wielkiemu kulturowemu dziedzictwu i politycznemu ethosowi, którego symbolem jest miejsce, w jakim podejmujemy dzis´ ten tak doniosły dla nas wszystkich temat: sprawe˛ wołania o ethos w polityce. Trudno dlatego nie mówic´ tez˙ o jakiejs´ dodatkowej odpowie-dzialnos´ci za cał ˛a te˛ sprawe˛ w wymiarze miejsca, skoro troska o ni ˛a gromadzi nas w miejscu, jakim jest Miasto Unii Lubelskiej. Lublin to przeciez˙ miejsce, w którym dla tematu naszych rozwaz˙an´ wydarzyło sie˛ cos´ niezwykłego. Nie-zwykłego włas´nie przez to, z˙e w momencie głe˛bokiego kryzysu kultury Starego Kontynentu zapisało ono jedn ˛a z najwspanialszych kart dziejów Europy w jej zmaganiach o to, by kluczem do wszelkich decyzji i poczynan´ ludzi w polityce była zawsze i tylko siła racji, nigdy racja siły. Plus ratio quam vis! To włas´nie LUBLIN dzie˛ki aktowi UNII z roku 1569 stał sie˛ SYMBOLEM INNEJ EUROPY, aniz˙eli ta, któr ˛a nam chcieli wówczas narzucic´ sygnatariusze pokoju w AUGSBURGU z roku 1555 z jego totalitarn ˛a zasad ˛a CUIUS REGIO EIUS RELIGIO. Lublin stał sie˛ symbolem alternatywy, symbolem Europy, która proklamuj ˛ac respekt dla ludzkiego sumienia, stała sie˛ głosem przestrogi i wielkiego

(13)

ostrzez˙enia − juz˙ w 14 lat po pax augustiana! − dla pozornos´ci wszelkich prób budowania pokoju na zasadzie, która oznacza usankcjonowanie gwałtu na ludz-kim sumieniu. To włas´nie st ˛ad, z Polski, w odpowiedzi na augsburskie: „Be˛-dziesz wyznawał religie˛ twego władcy” pada z ust polskiego me˛z˙a stanu, króla Zygmunta Augusta, architekta Unii Lubelskiej, os´wiadczenie: NIE JESTEM KRÓLEM LUDZKICH SUMIEN´. I cóz˙ z tego, z˙e całe wieki potem znów oddawano priorytet sile w polityce, skoro po wyczerpaniu wszystkich jej moz˙liwos´ci, staje sie˛ dzis´ oczywistos´ci ˛a dla s´wiata, iz˙ JEDYNIE ÓWCZESNA LUBELSKA PROPOZYCJA STANOWI ROZWI ˛AZANIE JEGO PROBLEMÓW?

S´WIADECTWO RAZ PRAWDZIE ZŁOZ˙ONE WAZ˙NE JEST ZAWSZE!

A przeciez˙ Lublin to takz˙e miasto, które w pamie˛tnym roku 1918, w roku narodzin Drugiej Rzeczypospolitej, otwiera swe gos´cinne podwoje dla tej oto naszej Alma Mater, w której sie˛ obecnie znajdujemy obraduj ˛ac w auli, która nosi imie˛ kardynała Stefana Wyszyn´skiego, byłego Ordynariusza Diecezji Lubelskiej i Wielkiego Kanclerza tej Uczelni, Prymasa Tysi ˛aclecia, człowieka, który jest symbolem troski, jaka nas dzis´ tu gromadzi, troski o etyczny profil naszego pan´stwa.

Kaz˙dy z nas tu obecnych wie takz˙e i czuje, iz˙ chlub ˛a tej Alma Mater pozo-stanie na zawsze autor pytania, które − jak wolno s ˛adzic´ − stane˛ło u z´ródeł całego obecnego przełomu, o którym tu cały czas mówimy, stało sie˛ zaczynem owego zrywu milionów sumien´, pocz ˛atkiem „nowego”, które sie˛ w nas wci ˛az˙ jeszcze dokonuje:

„Czyz˙ moz˙e historia popłyn ˛ac´ przeciwko pr ˛adowi sumien´?”

Pytanie to stało sie˛ wyzwaniem, rzuconym st ˛ad, z Polski, do całej Europy, do s´wiata, wyzwaniem rzuconym w twarz całemu systemowi totalitarnej przemocy i jego ideologii, wyzwaniem, które z pozycji prawa człowieka do prawdy i do wiernos´ci prawdzie, a wie˛c z pozycji moralnos´ci i kultury, czyli z POZYCJI ETHOSU, Z POZYCJI WOLNOS´CI KIEROWANEJ I KIERUJ ˛ACEJ SIE˛ PRAWD ˛A, zakwe-stionowało cały oparty na zasadzie siły i mocarstwowos´ci porz ˛adek jałtan´ski po same jego korzenie. Autorem tego pytania jest Kardynał Karol Wojtyła, Arcy-biskup Krakowa, wieloletni profesor etyki na Wydziale Filozofii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, a od 16 X 1978 r. papiez˙ Jan Paweł II. Autorem tego pytania jest człowiek, który nie dysponuj ˛ac z˙adn ˛a dywizj ˛a, a jedynie sił ˛a prawdy tego pytania, zmienia oblicze współczesnego s´wiata. W pytaniu tym uj ˛ał w zwie˛zł ˛a formułe˛ to wszystko, co z cał ˛a głe˛bi ˛a i precyzj ˛a wyłoz˙ył w Osobie i

(14)

w imie˛ prawdy; o dialogu, czyli o uczestnictwie jako jedynym, bo etycznym włas´nie, fundamencie politycznego ładu. Mys´le˛ wie˛c, z˙e mamy jakis´ szczególny tytuł do tego, by włas´nie tu w Lublinie, mies´cie Unii, na Katolickim Uni-wersytecie Lubelskim, gdzie wykładał Karol Wojtyła, mówic´ o roli, jaka dla tematu „Etyka a polityka” przypada do odegrania ruchowi zainicjowanemu na polskim Wybrzez˙u, którego symbolem stał sie˛ Lech Wałe˛sa i Miasto Gdan´sk, a u którego z´ródeł trudno nie widziec´ tego wszystkiego, co niesie ze sob ˛a to włas´nie pytanie-symbol naszego czasu i naszego dojrzewania: „Czyz˙ moz˙e historia popłyn ˛ac´ przeciwko pr ˛adowi sumien´?”

Oto co składa sie˛ takz˙e na genius loci miasta Lublina i jego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, i co dopełnia miary naszej odpowiedzialnos´ci za kształt naszych dokonan´ dzis´, genius temporis, za nasze res gestae teraz, w tym miejscu Polski, Europy i s´wiata.

Post dictum secundum

W całym mym wywodzie nie padło dot ˛ad ni razu słowo „religia”, czy słowo „Bóg”. Nie została tu w ogóle przywołana perspektywa Objawienia. Przytoczenia z Ewangelii miały charakter przykładu, słuz˙ ˛acego ilustracji ukazywanej tezy, nie argumentu na jej rzecz. Wybrałem te˛ optyke˛ dlatego, aby pokazac´, z˙e podstaw ˛a prawomocnos´ci wszystkiego, co tu powiedziano na temat człowieka, jest juz˙ samo dos´wiadczenie... człowieka w człowieku, zwłaszcza zas´ DOS´WIADCZENIE CZŁOWIEKA UZYSKANE W WARUNKACH ZADAWANEGO MU GWAŁTU. Per opposita

cognoscitur...

Nie moge˛ jednak na zakon´czenie nie przywołac´ naste˛puj ˛acych słów Jezusa Chrystusa: „Cokolwiek uczynilis´cie jednemu z moich najmniejszych, Mnies´cie uczynili... Czego nie uczynilis´cie jednemu z moich najmniejszych, nie uczynilis´cie Mnie”, i tego dodatku, który nalez˙y bodaj do najbardziej dramatycznych miejsc w Ewangelii, zwaz˙ywszy, z˙e pochodzi on z ust najmiłosierniejszego Boga:

„Idz´cie precz ode Mnie! Nie znam was”.

Czy wolno uczniom Jezusa Chrystusa zapomniec´ kiedykolwiek o prawdzie tych słów?

Lublin 8 III 1991 r.

(15)

„SOLIDARNOS´C´” ALS RUF NACH ETHOS IN DER POLITIK Z u s a m m e n f a s s u n g

„Solidarität” als Stimme der Ethik in der Politik − so lautet der Titel − wird in dem Aufsatz auf zwei einfache aber zugleich entscheidend wichtige Thesen zurückgeführt:

1. Der Mensch erreicht das Niveau seiner eigenen Identität erst dann, wenn er solidarisch jedem anderen Menschen beisteht, d.h. wenn er den anderen um seiner selbst willen bejaht;

2. Der Staat erreicht das Niveau seiner eigenen Identität erst dann, wenn er ein Staat der Menschen für die Menschen wird, indem er ein Zuhause für jeden einzelnen Menschen sichert und institutionel eine Möglichkeit der Beförderung der einen auf Kosten der Diskriminierung von anderen in Berufung auf seine Autorität und seine Gesetze ausschliesst.

Eine historische Rolle der „Solidarität” wird in der Neuentdeckung von diesen zwei Grundwahrheiten und in dem Versuch ihrer Verwirklichung im Non-violence-Kampf gegen die Übermacht des marxistisch totalitären Systems gesehen. Der Author sieht den „Prüfstein” eines erfolgreichen Abschlusses von diesem Kampf der „Solidarität” in einer Künftigen neuen Grundverfassung des „Solidaritätsstaates”, die das Grundrecht aufs Leben der Ungeborenen auf vollständige Weise gesetzlich gewährleistet. Wird die „Solidarität” die Probe auf die Solidarität mit dem schwächsten und dem wehrlosesten Menschen bestehen? Die Antwort auf diese Frage macht der Author zur Schicksalsfrage der „Solidarnos´c´”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

The TFTs were fabricated on single Si grains from the liquid-Si solution by the µ-Czochralski excimer laser crystallization, with the manufacturing process discussed in Chapter

Osjaków znalazł się w województwie kaliskim, obwodzie i powiecie wieluńskim, był też siedzibą gminy patrymonialnej.. należał do guberni kaliskiej, powiatu i okręgu

Prawo do wystąpienia do Rzecznika Praw Obywatelskich o pomoc w ochronie swoich wolności lub praw naruszonych przez organy władzy publicznej.. Prawo do wynagrodzenia za szkodę

Jeżeli w czasie stanu wojennego Sejm nie może zebrać się na posiedzenie, Prezydent Rzeczypospolitej na wniosek Rady Ministrów wydaje rozporządzenia z mocą ustawy w zakresie i

Chociaż Karta Praw Podstawowych jako prawo pierwotne jest częścią porządku prawnego Unii Europejskiej, zarzut naruszenia jej postanowień może być podnoszony tylko w sytuacji, gdy

Trybunał może przyjmować skargi każdej osoby, organizacji pozarządowej lub grupy jednostek, która uważa, że stała się ofiarą naruszenia przez jedną z Wysokich Układających

Z tego względu Trybunał jest zdania, że w odniesieniu do kwestii końca życia, podobnie jak w przypadku początku życia, państwom przysługiwać musi margines oceny, nie tylko

międzynarodowego - spory lub sytuacje mogące prowadzić do naruszenie pokoju. Rozwijać przyjazne stosunki między narodami, oparte na poszanowaniu zasady równouprawnienia