• Nie Znaleziono Wyników

O przedmiocie psychologii humanistycznej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O przedmiocie psychologii humanistycznej"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

A C T A U N I V E R S I T A T I S N I C O L A I C O P E R N I C l

F I L O Z O F I A X V I — N A U K I H U M A N IS T Y C Z N O -S P O Ł E C Z N E — Z E S Z Y T 279 — 1994

I n s ty tu t F ilozofii U M K

M ałgorzata Derc

O PRZEDM IOCIE PSYCHOLOGII H U M AN ISTYCZNEJ

W lite ra tu rz e nauk o w ej term in „psychologia h u m an isty czn a” zaistniał oficjalnie w ro k u 1961; w ted y to czołowy re p re z e n ta n t „T rzeciej siły ” , A braham M aslow, założył w raz z S utichem pism o „ Jo u rn a l of H u m a n i­ stic Psychology” . M ianem „Trzeciej siły ” określano wówczas środow isko am ery kań sk ich psychologów, k tó rzy stw orzyli opozycję wobec dw óch n a j ­ bardziej w pływ ow ych szkół psychologicznych — behavioryzm u i p sy ­ choanalizy. W ro k u 1963 pow stało A m erykańskie T ow arzystw o P sy ch o­ logii H um anistycznej (AHP), k tó re w sześć la t potem przekształciło się w Tow arzystw o M iędzynarodow e. P ierw szy m i członkam i A m ery k ań sk ie­ go T ow arzystw a Psychologii H um anistycznej byli m iędzy innym i: G o r­ don A llport, Jam es B ugental, C h arlo tte B ühler, G eorge K elly, A braham Maslow, Floyd M atson, H e n ry M urray, G o rd n er M urphy, C arl Rogers, Rollo May. F ra g m e n t w ystąpienia Floyda M atsona określa k lim at ideow y owej tak zw anej „Trzeciej siły ” :

Idea Trzeciej Siły [...] w yrosła [...] jako protest przeciwko m inim alistycznem u i fragm entarycznemu sposobowi patrzenia na człowieka, który przeważał zarówno w uczelniach (tj. w nauczaniu psychologii), jak i w klinikach (tj. w praktykowaniu psychologii). To m inim alistyczne w idzenie, ta niska ocena ludzkiej kondycji w y ­ dawały się nie budzić sprzeciwu w obrębie całej dyscypliny, gdziekolw iek nie spojrzeć. B yły one jednakowo oczyw iste dla obu stron w sporze „natura—środo­ w isk o”. Zarówno dla psychogenetycznego determinizmu ortodoksyjnych freudystów, czyniących z człow ieka w ytw ór instynktów , jak i dla środowiskowego determ inizm u behaviorystôw, traktujących człowieka jako produkt warunkowania [...]. Mini­ m alistycznem u, skurczonemu obrazowi człowieka, redukującemu go do tego, co Gordon Allport określił jako „ofiarę—w idza” (v ic tim —spectator) ślepych sił działa­ jących niezależnie od niego, przeciwstawiano obraz m aksym alistyczny — podejście afirm ujące, w którym odważono się m ówić o ludzkich zasobach sił i m ożliwości, o radości, m iłości i po prostu o rozwoju — naw et [...] o aktyw nym „ja”, „ja” jako podmiocie. Było to nie tylko nowe na ówczesnej scenie, było to głęboko w yw ro­ tow e 1.

1 F. W. Matson, W h a t E ve r B ecom e o f th e T h ird Force?, [in:] S a ta n is L e ft

H anded, Association for Humanistic Psychology, San Francisco 1976, s. 17. (Ten

(3)

38 M ałgorzata D erc

Psychologia h um an isty czn a zaproponow ała zatem odw rócenie dotych­ czasowego podejścia, zrehabilitow anie „ ja ” w jego subiektyw ności, a przez to w jego godności, w ym ianę m echanom orficznego m odelu robota n a an- tropom orficzny m odel osoby. Pozw alało to przenieść uw agę z d eterm i- nim zu n a sam ookreślenie, z przyczynow ości n a celowość, z zachow ania n a przeżyw anie, z m an ip u lacji n a spełnienie. Z hum anizow ano w ten spo­ sób p rzedm iot psychologii i to sam o stało się z m etodą badania. W szcze­ gólności psy cho terap ia — zwłaszcza ludzie tacy jak C arl R ogers i Rollo M ay — d a ła w y raz uznaniu dla efektyw nego znaczenia tro sk i i zaan ­ gażow ania, w spółczującej in tro sp ekcji i opartego na w spółodczuw aniu spotkania. W skrócie: przypisano znaczenie raczej zm niejszaniu d y s ta n ­ su m iędzy ob serw atorem a obserw ow anym niż pow iększaniu go.

Celem nowej nauki o człowieku stało się n ie przew idyw anie i kontrola, ale zrozum ienie i oswobodzenie. W laboratoriach hum anistów analiza ustąpiła miejsca, jeżeli chodzi o ważność, syntezie. W ich klinikach porzucano diagnozę na rzecz dialogu. W tym w szystkim — w ygnańczy status uczuć i „tendencyjności” (to znaczy w artości) został uznany i doceniony. Być hum anistycznym psychologiem, znaczyło między innym i być psychologiem holistycznym : w idzieć człow ieka jako całość, nie jako czysty rozum lub w yłącznie mechanizm, ale jako jedność serca, umysłu, w oli i naw et śledziony 2.

C y ta t te n pozw ala w nioskow ać o podstaw ow ych założeniach psycho­ logii h um an isty cznej ukazując:

1) an ty d eterm in isty czn ą, p erson alistyczną koncepcję człowieka, 2) a n ty m a n ip u la cy jn y k sz ta łt terapii, przeciw staw ian y te ra p ii beh a- v io ralnej i au to ry tary zm o w i in te rp re tu ją c e j te ra p ii psychoanalitycznej,

3) sy stem w arto ści p o d k reślający w agę autonom ii osoby ludzkiej i a u ten ty czn y ch m iędzyludzkich relacji.

Założenia te nie zostały je d n a k p rzy ję te a priori w postaci określo ­ nego system u aksjologicznego. Podłożem ich b yła w ieloletnia p ra k ty k a terap eu ty czn a. Psychologia h u m an isty czna po dziś nie je s t n a u k ą jed no­ rodną, o p a rtą n a w y raźn ie sprecyzow anych p rzesłan k ach m etodologicz­ nych. K sz tałtu je się ona dość żywiołowo, będąc raczej określonym m o­ delem działania, k tó ry stopniow o w yłania sam ow iedzę m etodologiczną, o d n ajd u jąc pokrew ieństw o z filozoficznym i n u rta m i reflek sji n a d czło­ w iekiem .

H istorycznie rzecz biorąc, „początków ” te j n a u k i należałoby szukać w lata ch czterdziestych. P o w stały w te d y g ru p y tren ing ow e c h a ra k te ry ­ zujące się an ty b e h a v io ra ln y m sty lem psychoterapii. O rganizow ane b yły przez C arla R ogersa i jego uczniów .

In n y n u r t tre n in g u w rażliw ości rozw inął się w lata ch 1946— 1947; zapoczątkow ał go rów nież C arl R ogers n a u n iw ersytecie w Chicago tw o ­ rząc „ g ru p y spo tk an io w e” (enco u n ter groups). G ru p y te b y ły fo rm ą szko­

(4)

O przedm iocie psychologii hum an isty czn ej 39

len ia przyszłych terap eu tó w . Celem sp o tk ań b y ła pomoc osobom uczestni­ czącym w głębszym ro zum ieniu siebie, pom oc w uczeniu się lepszego rozum ienia innych.

W rozw ijający m się obecnie w S tan ach Z jednoczonych ru c h u sp o tk ań treningo w ych w y ró żnia się dw a n u rty : w yw odzący się z in sp irac ji gru p „T ” oraz z en co un ter grups Rogersa. R uch pierw szy, zw iązany z działal­ nością K rajow ego L ab o rato riu m Szkoleniowego dla Rozw oju G ru p (N a­ tional T rainin g L ab o rato ry fo r G roup D evelopm ent — NTL), n astaw io n y je s t głów nie n a procesy grupow e, n a uczenie uczestników lepszego w spół­ działania z in n y m i (np. u sp ra w n ie n ia działań określonych in stytu cji). D rugi, k tó ry w yrósł z tra d y c ji „g ru p sp otkaniow ych” C. Rogersa, obecnie zw iązany z działalnością E salen I n s titu t w K alifornii, n a sta w io n y jest przede w szystkim n a rozw ój osobisty i kształcenie in d y w id u aln ej w rażli­ wości uczestników .

T erapia anty b eh av io raln a, zainicjow ana rów nież przez Rogersa, m iała swój początek w lata ch czterdziestych. R ogers po w ieloletnich dośw iad­ czeniach doszedł do w niosku, że skuteczność pom ocy psychologicznej jest w yznaczona c h a ra k te re m rela cji m iędzy te ra p e u tą a pacjentem , nie zależy w ięc od takiego czy innego zestaw u tech n ik terap eu ty czn y ch . E fek tyw ­ ność te ra p ii zależy bow iem od sto p n ia osobistego zaangażow ania te ra ­ p e u ty i pacjen ta. R elacje nie m ogą być oficjalne; im bard ziej te ra p e u ta p o tra fi zapew nić pacjen to w i poczucie bezpieczeństw a i wolności, im a u ten ty czn iej może go zaakceptow ać, u n ik ając ocen i dyrektyw ności, ty m efektyw niejsze będą w yniki pracy. S tąd p o stu lat szacunku dla a u to ­ nom ii p acjen ta, pełnej ak cep tacji p acje n ta jako osoby, p o trak to w an ia relacji tera p eu ty c z n ej ja k o autentyczn eg o sp o tkan ia (w znaczeniu, jakie o kreśleniu tem u n ad ał M artin B uber) — czyli odrzucenia technik m an i­ pulacyjn y ch, ocen, a u to ry taty w n e j in te rp re ta c ji przeżyć pacjen ta. T aka te ra p ia w edle R ogersa m iała dopiero uruchom ić n a tu ra ln y proces roz­ w ojow y człowieka.

S tanow isko te ra p e u tó w hu m an isty czn y ch m ożna określić n astęp ująco : Celem tera p ii nie jest przystosow anie zachow ań p acje n ta do w ym agań społecznej rzeczyw istości przez o p a rty n a w aru n k o w an iu system uczenia zachow ań pożądanych. Celem ty m nie je s t rów nież p rzystosow anie do rzeczyw istości przez uzysk an ie w glądu w stłum ione m echanizm y popę­ dowe. Celem tera p ii jest uw olnienie p o tencjalnych m ożliwości rozw ojo­ w ych człow ieka przez ud zielenie m u w sparcia w procesie u su w an ia w e w n ętrzn y ch przeszkód, uniem ożliw iających m u dotąd sw obodne reag o ­ w anie n a św iat, tzn. celem ty m są autonom iczne w yb o ry i decyzje, nie obarczone p rojekcją, lękiem bądź jakim kolw iek zniekształceniem . P od­ sum ow ując — te ra p ia po w inn a być n a staw io n a n a rozum ienie i uw ol­ nienie, a nie n a p rzew id y w an ie i kontrolow anie.

Do in n y ch szkół psychologii h u m an isty cznej należą: te ra p ia G estalt F ry d e ry k a P erlsa, analiza tra n sa k c y jn a E ry k a B em a, zespolona te ra p ia

(5)

40 M ałgorzata Derc

rodzinna V irginii S atir, psyehosynteza R oberta Assagiolego, b io en erg ety ­ ka A leksan d ra Low ena.

Obok w ielu szkół p sy ch o terap ii pro fesjon alnej u sy tuo w any ch w n u rcie psychologii h um an isty cznej, d ziałają liczne g ru p y nieprofesjonalne, k tó ­ re uzasadnienie dla sw ojego istn ien ia czerpią z założenia, że pomoc d r u ­ giem u m oże dać każdy, kto w yróżnia się otw artością, zdolnością do em patii, szacunkiem dla au tonom ii człow ieka jako osoby. Te n iep ro fe ­ sjonalne terap eu ty czn e k o n ta k ty b y ły źródłem pom ysłu H arriego Jack in - sona, k tó ry zainicjow ał tzw. „R— C” (R eevolu tion C ounseling) 3.

Istnien ie psychologii h u m an isty czn ej nie sprow adza się do działalności g ru p treningow ych, spotkaniow ych czy też n ieprofesjonalnej pom ocy psychologicznej. N ależy uw zględnić rów nież k o n tek st m etodologiczny, aksjologiczno-filozoficzny tego zjaw iska.

Stanow isko m etodologiczne psychologów hu m an isty czn y ch m ożna określić jako przeciw staw ienie o b iektyw nem u, „zew n ętrzn em u ” podejściu do bad an ia człow ieka (które re p re z e n tu je behavio ry zm i a u to ry ta ty w n e podejście psychoanalityczne) — subiektyw nego, „w ew nętrznego u k ład u odniesienia”, dającego m ożliwość zrozum ienia człow ieka n ie z p u n k tu w idzenia „zew nętrznego” in te rp re ta to ra , ale z p u n k tu w idzenia sam ej osoby „zachow ującej się” . Celem je s t więc dotarcie do niepow tarzalnego, osobistego sposobu p rzeży w ania w łasnego istn ien ia i św iata. T en uk ład n a z y w an y je s t często fenom enologicznym u k ład em odniesienia. P ozn a­ w anie człow ieka w iąże się zaw sze z polem znaczeń, k tó re u k a z u ją się przed n am i w określonej sy tu acji. H u sserl pow iada: „adekw atnie do­ św iadczam y tego, że sam i istniejem y, chociaż nie bardzo w iem y jak ie są granice naszego ) j a ( ” 4. N iead ek w atne dośw iadczenie drugiego je s t szczególnie zniew alające. N asze ja zaczyna n ab ierać k sz ta łtu ze w zględu n a drugiego. T en d ru g i w yznacza g ranice naszej wolności. Znam ienne, że ucieczka od ludzi je s t często zapow iedzią patologii. U stępow anie choroby wiąże się z pow rotem do ludzi. To dialog z ludźm i, bycie z nim i u św iada­ m ia ją n a m g ranice i sam o istn ien ie naszej wolności. P rz y ję c ie fen o ­ m enologicznego u k ład u odniesienia przyniosło konieczność zm iany m etod badaw czych, stw o rzen ia tak ich w aru n k ów , k tó re g w aranto w ałyby m aksy ­ m aln ą o tw artość osoby badanej, odsłonięcie je j in dyw idualnego pola zna­ czeń. Fenom enologiczne opisy przeżyć, doznań i uczuć są więc p o d sta­ w ow ym m ateriałem źródłow ym do form uło w ania w iedzy o człowieku. Isto tn ą k w estią o dróżniającą psychologię h um an isty czn ą od in nych kieru n k ó w w psychologii jest sto su n ek do w artości. Psychologow ie h u m a ­ nistyczni o drzu cają postaw ę bezosobowego o bserw ato ra z „ z ew n ątrz” jak o n ie a d e k w a tn ą wobec specyficznego przed m io tu poznania, jak im je s t człowiek. O drzucają rów nież pozyty w isty czn y dogm at n eu traln o ści aksjo­

3 H. Jackins, T he H u m a n Sid e of H u m a n B eings in T h e T h eo ry o f R éé va ­

luation C ounseling, Seattle 1965, s. 23.

(6)

O przedm iocie psychologii h u m an isty czn ej 41

logicznej badacza, jako postaw ę niem ożliw ą do osiągnięcia, a w sw ych konsekw encjach niebezpieczną dla ludzkiego g atu n k u . „K lasyczną filo­ zofia n au k i jak o m oraln ie n e u tra ln a , o b o jętna n a w artości, n e u tra ln a w obec w artości je s t nie ty lko błędna, ale b ardzo niebezpieczna. J e s t nie tylk o am oralna, p o tra fi być tak że n iem o raln a” 5. M aslow odrzuca tak zw any „obiektyw izm n o rm y sta ty c z n e j”. Człowiek „d o bry” — to taki, k tó ry osiąga dostępn y m u p u łap ludzkich możliwości, a w ięc sposób istnienia, k tó ry M aslow nazyw a „pełn ią człow ieczeństw a” , a R ogers „w pełn i fu n k cjo n u jącą osobą” . „N orm a statystyczn a, n o rm a opisowa, tzw . p rzeciętn a je s t często obrazem pew nego ro d zaju schorzenia, k a ­ lectw a czy skarłow acenia, k tó re podzielam y z in n y m i i którego dlatego często nie zau w ażam y” e. Przeciętność, średniość u k azu je n a m zafałszo­ w an y obraz człowieka. S tąd u M aslow a „obiektyw ność” o p a rta n a śre d ­ niej staty sty czn ej zostaje zastąpiona „obiektyw nością” o p a rtą n a tzw . „staty sty ce w zrastającego w ierzchołka”, k tó ra u k azu je p o ten cje ludzkie przez b ad an ie możliwości, jak ie posiadają n a jb a rd zie j „doborow i przed­ staw iciele g a tu n k u ”.

W o sta tn im czasie jed n a k coraz pow szechniej podnosi się kw estię kom plem entarności różnych m etod i sposobów p oznania człowieka.

Psychologia hum anistyczna próbuje stworzyć jedną filozofię dla różnych, cząstkow ych podejść w psychologii [...], aby ją opisać ukułem termin „epibehavio- rystyczna”, „epifreudowska” (epi — bazująca na czymś). Pozwala to uniknąć n ie­ dojrzałego, dwuw artościowego, dychotomicznego nastaw ienia, na przykład pro- freudowskiego czy antyfreudowskiego. Jestem behaviorystą i freudystą, opowiadam się także za psychologią hum anistyczną, w rzeczyw istości zaś tworzę czwartą p sy­ chologię, psychologię transcendencji. Mówię tutaj w sw oim imieniu. N aw et bowiem wśród psychologów hum anistycznych są tacy, którzy uważają, że znajdują się w opozycji do behavioryzmu i psychoanalizy, nie próbując w łączyć tych system ów w większą nadrzędną strukturę. Sądzę, że część z nich balansuje na krawędzi po­ staw y antynaukow ej 7.

In n a w ypow iedź sugeruje, że psychologia h um an isty czn a n ie określa się ju ż jak o k ieru n e k opozycyjny w obec b eh avioryzm u czy psychoanalizy, lecz p ró b u je integrow ać m ożliw e sposoby pozn ania człowieka, u siłu jąc ty m sam ym odpow iedzieć n a n ajisto tn iejsze p y tan ia.

...najpoważniejsze psychologiczno-filozoficzne w yzw anie wobec hum anistycznej psychologii w ydaje m i się polegać na znalezieniu sposobów uwzględnienia obu: fenom enologicznej i przyczynowo-funkcjonalnej perspektyw y bycia człowiekiem . M etaforyczna relacja między tym i perspektyw am i w ydaje się taka jak między kom plem entarnością formuł falow ej i kwantowej w fizyce...8

P y ta n ia psychologów h um an isty czn y ch są podstaw ow e: Czy m ożem y

5 A. H. M aslow, T h e F a rth er Reaches of H u m a n N ature, N ew York 1971, s. 114. « Ibid., s. 112.

7 Ibid., s. 4—5.

(7)

42 M ałgorzata D erc

poznać siebie? Do czego w a rto dążyć? Dlaczego b yw a n am źle? J a k m ożem y pom óc sobie i innym , b y w y korzystać m aksym alnie swój po­ tencjał? Są to p y tan ia staw iane od tysięcy lat, wciąż żywe i pulsujące. Czy psychologia h u m an istyczn a pozwoli n a m ujrzeć św iat n a now o? Czy stanow i ona jak ąś n o w ą w ersję filozofii człow ieka? Czy byłoby p raw o ­ m ocne trak to w an ie jej jako nowego k ieru n k u filozofii w spółczesnej? K w estie te będą tem atem dalszych m oich refleksji.

J a k w iadom o, w tra d y c ji k u ltu ry eu ropejskiej odpow iedź n a p y tan ie o możliwość poznania człow ieka w skazuje n a n a stę p u jąc ą a lte rn a ty w ę : albo ob iek ty w ny i fra g m en ta ry c z n y sch em at człowieka, albo n ieo biek tyw ­ n a i niejasn a, ale głęboka w izja człow ieka. P ierw sza p ersp ek ty w a po ­ znaw cza dom inow ała dotąd w socjologii, psychologii, pedagogice, m edy­ cynie i p sy ch iatrii. D ruga p ersp ek ty w a b y ła dom eną lite ra tu ry i in d y ­ w idualn y ch filozoficznych prób k o n stru o w an ia obrazu człow ieka.

W zw iązku z tym , że „siebie” p oznajem y bezpośrednio, nasza w iedza o „sobie” w y d a je n a m się często oczyw ista i in tu icy jn ie tra fn a, a n aw et praw d ziw a do chwili, k iedy pojaw i się te n d e n c ja do racjon alizacji naszego zachow ania, k ry ty c z n a reflek sja o m echanizm ach obronnych, em otyw nej idealizacji lub dep recjacji obrazu w łasnej osoby. Chęć głębszego zrozu­ m ienia „siebie” w yk racza poza n aw y kow y stereoty p, pow oduje chaos in form acy jny , chaos ocen i am b iw alen tn y ch uczuć. K olejne p ró b y w e r­ balizacji tego chaosu w y d a ją się niepełne, zniekształcone głów nie dla­ tego, że p rz y b ie ra ją postać statycznego o brazu tego, co z n a tu ry rzeczy je s t zm iennym procesem . T ak więc n a w e t poznanie sam ego „siebie” w y ­ d a je się n ieu c h w y tn e i niekom unikow alne.

W tej p ersp ek ty w ie rozw ażań szansa p oznania in n y ch w y d aje się n ie­ osiągalna. Nie m ożem y bow iem dośw iadczyć su b iekty w n y ch przeżyć in ­ n y ch ludzi. Co p raw d a obserw ując „in n y c h ” w m niejszym sto pniu sto­ sujem y idealizację czy racjonalizację, lecz nasze obserw acje b y w a ją znie­ kształcone przez m echanizm p ro jek cji i inne schem aty postrzegania. T ak zw ane ob iek ty w n e m eto d y b a d ań : testy, kw estion ariusze osobowości u jm u ją zaledw ie kilk a aspektów osobowości. O braz człow ieka budow an y n a podstaw ie tzw. obiek ty w n ych narzędzi p o m iaru m ożna porów nać do czystego ark u sza p apieru, n a k tó ry m zaznaczono jed y n ie k ilk a w zajem nie skorelow anych punktów .

Z tra d y c y jn y c h k ieru n k ó w psychologii (behavioryzm u i p sychoana­ lizy) w y łan ia się uproszczony obraz człowieka, odpow iadający p rzy ję ty m schem atom pojęciow ym . B ehavioryzm ogranicza się w ięc do opisu ko re­ lacji m iędzy zachow aniam i, k tó re m ożna obserw ow ać i m ierzyć. W psychoanalizie w izja człow ieka w yprow adzona je s t z k ilk u schem atów in te rp re ta c y jn y ch , k tó ry c h w alo r poznaw czy b y ł n iejed n o k ro tn ie kw estio­ now any. O bydw a te k ieru n k i opisując i w y jaśn iając zachow anie człow ieka odw ołują się w yłącznie do k o n flik tu m iędzy potrzebam i a m ożliw ościam i

(8)

O p rzedm iocie psychologii hum an isty czn ej 43

ich zaspokojenia — om ijając problem w artości i celów ludzkiego p o stę­ pow ania. P ro b lem św iadom ości jest w psychoanalizie rów nież zreduko­ w a n y do k ilk u schem atów in te rp re ta c y jn y c h . W obu ty ch p ersp ek ty w ach poznaw czych i tera p eu ty c z n y ch człow iek jest analizow any, obserw ow any, opisyw any i pod daw an y m anipulacji.

Uboga to w izja wobec rzeczyw istych ludzkich problem ów . P sycho­ logia h u m an isty czn a k o n sta tu je te n fa k t u w zględniając w sw ojej p ersp ek ­ ty w ie poznaw czej to, co zaw ierało się w a p a ra tu rz e pojęciow ej ta k zw a­ nej psychologii akadem ickiej i filozoficznej zarazem , a co zostało ra d y ­ k aln ie odrzucone w połow ie X IX w iek u przez tzw. „psychologię n au k o ­ w ą ” . Chodzi m ianow icie o w p ły w w arto ści n a postępow anie człowieka. Psychologia hum anistyczn a, w zbogacona o reflek sję fenom enologiczną i egzystencjalistyczną, nie pow iela sta ry c h schem atów poznaw czych psy ­ chologii akadem ickiej czy filozoficznej, n ie odw ołuje się też do tra d y c y j­ nej h iera rc h ii w artości. W spólną cechą o rien tacji teo rety czn y ch psycho­ logii h u m an isty czn ej je s t podkreślanie roli sam oświadom ości. Człowiek je s t a u to rem procesu sam opoznania. Psycholog nie je st ju ż „posiadaczem ” p ra w d y o człowieku, dostępnej tylko w tajem niczonym . J e st on p a rtn e re m w e w spólnym w y siłk u rozum ienia osoby, k tó ra zachow uje sw ą au to ­ nom ię n a w e t w procesie terap ii. P oznanie człow ieka u Rogersa, M aslowa, F ran k la, P e rlsa je s t procesem o d kryw ania, dośw iadczania i dążenia do zrozum ienia zm ienn y ch s tr u k tu r znaczeniow ych k o n k retn e j osoby. Nie m a prób b u d ow an ia jednolitego o brazu n a tu ry ludzkiej. T ak a refleksja, odrzucając trw a ły i jed n o lity opis i pom iar, zm ierza do uśw iadom ienia procesów przeb iegających w różnych sferach funk cjon ow an ia człow ieka: biologicznej, em ocjonalnej i in te le k tu a ln e j.

C h a ra k te ry sty c zn a dla psychologów h u m anistyczn ych p ersp e k ty w a poznaw cza została w yznaczona przez praw idłow ości, cele i po trzeb y p ro ­ cesu terapii, a n ie p rzez w izję poznania, k tó ra je s t celem sam ym w sobie. P y ta n ie , k tó re w y d aje się zasadne b rzm i: czy w tej p ersp ek ty w ie poznaw ­ czej m ożna dostrzec szansę n a zbudow anie całościowej, tra fn e j i ad e­ k w a tn e j koncepcji człow ieka? Czy m ożliw e je s t k o n stru o w an ie ogólnej w izji człow ieka tam , gdzie za każdym razem poznanie m a n a celu zrozu­ m ienie tej oto k o n k retn ej osoby? O kazuje się, że psychologow ie h u m a ­ n istyczn i p o d ejm u ją p rób y stw orzenia tak ie j syntezy. Cechą szczególną ty ch propozycji je s t to, że nie a b s tra h u ją one od w artości i nie zak ładają n a ogół żadnej określonej ich h ierarch ii. Człowiek sta je się autonom icz­ n y m podm iotem sam opoznania, a tak że autonom icznym tw ó rcą sensu w łasnego życia, tj. tw ó rcą w łasnej h iera rc h ii celów.

O kazuje się więc, że w spo m n ian a n a w stępie tra d y c y jn a a lte rn a ty w a : subiektyw izm czy obiektyw izm p oznania — w p ersp ek ty w ie psychologii h um an istyczn ej w p ew n ym stopniu d ew a lu u je się. Poznanie osoby w jej najgłębszej subiektyw ności sta je się drogą do pozyskania o biektyw nej p raw d y o istocie ludzkiej. Ów „su b iek ty w n y u k ład odniesienia” z p ew ­

(9)

44 M ałgorzata Derc

nością nie m ieści się w ram ach pozytyw istycznego m odelu nauki, w ska­ zuje, że scjen ty sty czn y p a ra d y g m a t m etodologiczny je s t za ciasny wobec złożoności problem ów , k tó re p ró b u je rozw iązać człowiek.

N astęp ny obszar dociekań odnosi się do hum an isty cznej koncepcji człow ieka i poszukiw ania odpow iedzi n a p y tan ie : jacy jesteśm y? Czy n a to p y tan ie m ożna znaleźć odpow iedź w p racach psychologów h u m a ­ n istycznych?

B ehavioryści zarzu cają psychologom h u m anistyczn ym , że ich p ro­ pozycje są przedw czesne, nienaukow e, że ich obraz człow ieka je s t zbyt su biek tyw isty czn y i n ap ię tn o w a n y aksjologicznym zaangażow aniem . N a z a rz u t te n psychologow ie h u m an isty czn i odpow iadają, że w b ad an iach em pirycznych, k tó ry ch przedm iotem je s t człowiek, nie m ożna u n ik n ąć w cześniejszych, tran scen d en tn y ch , a więc aksjologicznie zaangażow anych założeń dotyczących koncepcji człow ieka (np. Rollo May). Podobnie jest z p ra k ty k ą tera p eu ty c z n ą — w każdej odpow iedzialnie prow adzonej te ­ rap ii te ra p e u ta w k ontakcie z p acjen tem zakłada jak ąś n ieo bo jętną aksjologicznie w izję ludzkiej n a tu ry . J a k dotąd nie udało się stw orzyć naukow ego, spójnego obrazu człow ieka w yw iedzionego z dorobku poszcze­ gólnych n a u k o człow ieku i tw orzonej przez niego k u ltu ry . Z kolei w scjentystycznie zo rientow anych n u rta c h h u m an isty k i z a w arte są

im plicite różnorodne koncepcje n a tu ry ludzkiej jakże sprzeczne z r z e ­

czyw istym dośw iadczeniem ludzi. P od staw ą koncepcji człow ieka w p sy ­ chologii h u m an istycznej je s t w łaśnie rzeczyw iste dośw iadczenie ludzi, m yślących i czujących podm iotów , afirm u jący ch św ia t i obaw iających się go, dośw iadczenie ludzi zaangażow anych w e w łasne istnienie.

K oncepcja dośw iadczenia w yw odzi siię z p ra k ty k i terap eu ty czn ej i r o ­ zum ienia tego pojęcia wywodzącego się od Jam esa i D ew eya. W edług J a ­ m esa w bezpośrednim ch ara k te rz e ludzkiego dośw iadczenia z a w a rty je s t elem en t „chcenia”, decyzji, jak o w stępnego w a ru n k u odkrycia p raw dy . W tra d y c ji filozoficznej m yśli am eryk ańskiej ta k rozum iane dośw iadcze­ nie jest źródłem w iedzy o w artościach. K oncepcja dośw iadczenia p rz y ję ta przez psychologię h u m an isty czn ą sp okrew niona je s t rów nież z tra d y c ją ru c h u fenom enologicznego, z H usserlow skim po stu latem „po w rotu do rzeczy”, rozu m ianym jako dążenie do odsłaniania, bezpośredniego uobec­ n ian ia św iata.

Jak iż to św iat odsłania się w dośw iadczeniu terap eu tyczn ym , w „spot­ k a n iu ” człow ieka z człow iekiem ? P rz ed e w szystkim w św iecie ty m nie m a rozdziału n a podm iot p o znający i podm iot poznania. Isto tą a u te n ty cz ­ nego sp o tk an ia je s t dośw iadczenie w łasnej podm iotow ości p rzy jed n o ­ czesnym o tw arciu się n a podm iotow ość „drugiego”. W sp o tk aniu te r a ­ p euty czn y m uczestniczą ludzie, z k tó ry ch k ażdy dośw iadcza siebie i św iata, w obrębie którego z n a jd u je się „ te n d ru g i”. T ak rozum iane spotkan ie m usi być u g ru n to w an e n a jak iejś zasadzie organizującej je d ­ ność, całość i odrębność osób biorących udział w spotkaniu, n a jak iejś

(10)

O przedm iocie psychologii hum an isty czn ej 45

w spólnej koncepcji św iata. T aki sposób rozum ienia problem u bliski jest H eideggerow skiej koncepcji pierw o tn ej zdolności człow ieka do „bycia w św iecie” i „w spółbycia” z in n y m i ludźm i.

D la psychologów hu m an isty czn y ch człow iek to m yślący, czujący orga­ nizm , to jedność procesów biologicznych i duchow ych — tw orzenie sen­ su, dążenie do w artości, bycie św iadom ym w łasnej osoby, bycie w olnym . O tw ieranie się n a w łasne dośw iadczenia, dośw iadczanie innych wiąże się z ryzy k iem różnorodnych zniekształceń: projekcji, in trojek cji. W do­ św iadczaniu w łasn y ch uczuć, w odsłan ian iu sw ych a u ten ty czn y ch dążeń ograniczają człow ieka m aski i fasady, k tó ry c h on sam je s t w pew nym sto p n iu św iadom ym tw ó rcą (Rogers). Z niekształcenie p o jaw ia się w ów ­ czas, gdy w człow ieku przew aża lęk przed dążeniem do rozw oju. P o ­ trz e b a poczucia bezpieczeństw a staje się w te d y m ocniejsza niż satysfak cja w y n ik ająca z rozw oju (Maslow). Ta M aslow ow ska koncepcja ko n flik tu m iędzy dw iem a przeciw staw ny m i ten d en cjam i — dążeniem do bezpie­ czeństw a i dążeniem do rozw oju, nie je s t tożsam a z F reu do w ską kon­ cepcją n a tu ry będącej teren em bezosobowej g ry popędów. U M aslowa człow iek może w ybrać. Je śli w y b ó r dokonany je s t zgodnie z naszym i pragnieniam i, zgodnie z n a tu ra ln y m i po trzebam i organizm u — je s t w yborem dobrym . „W szystkie w y b o ry są dobre, istn ieje bow iem m ądrość rozw oju i m ądrość o b ro n y ” (Maslow). Z ły w ybór to podporządkow anie się p ragnieniom innych, w ybór, w k tó ry m osoba w yzbyw a się swego „ ja ” — pozbaw iając się autonom ii i podm iotowości. W ybór dokonuje się w ięc za pośrednictw em spontanicznie, sam o rzu tnie reagującego o rga­ nizm u. W tedy to uśw iad am iam y sobie w łasne p refe re n c je i rea liz u je ­ m y je.

R ealizując w łasn y rozw ój, zaspokajam y coraz wyższe i zróżnicow ane potrzeby, a w śród n ich uczucia altru isty czn e i prospołeczne. S tąd M aslo­ w ow ska „osoba ro zw ijająca się” je s t zaw sze procesem , nigdy u stalonym b y tem (Rogers). Oznacza to w ejście w ży w y k o n ta k t z rzeczyw istością („tu i te ra z ”) m ożliw ie w szystkim i „k anałam i percep cy jn y m i” (Perls). Będąc procesem , każdorozow ą sum ą dośw iadczeń dokonujących się „ tu i te ra z ”, osoba lu d zk a je s t zarazem całością, jednością skupioną w okół „w ew nętrzn ego ośrodka” (May), osobą dokonującą w yborów , za k tó re tylko ona je s t odpow iedzialna. Pro b lem w yboru, wolności i odpow iedzial­ ności częstokroć podejm ow ano w e w spółczesnej filozofii, zwłaszcza filo­ zofii egzysten cjalnej. Podobnie m a się rzecz z reh a b ilita c ją podm ioto­ wości ludzkiej. Psychologia h u m an isty czn a nie fo rm u łu je now ej definicji człow ieka. U kazuje drogę, n a k tórej psychologow ie p ró b u ją odnaleźć no­ w y p a ra d y g m a t um ożliw iający zrozum ienie m yślących, czujących, dzia­ łających, zorien tow an y ch n a w arto ści ludzi.

N astęp n a k w estia dotyczy problem u, co w psychologii hum an isty czn ej ok reśla się słow em „dobro” . Otóż „do b re” je s t to w szystko, czego rze­ czyw iście chcą ludzie. Może to oczyw iście prow adzić do sk rajn ego subiek­

(11)

46 M ałgorzata D erc

ty w izm u o tw ierającego drogę aksjologicznem u relatyw izm ow i. O kazuje się jednak, że From m , Maslow, Rogers, Szasz nie stoją n.a stanow isku an i subiektyw izm u, an i też aksjologicznego relaty w izm u. Czy jest jed n a k możliwe, aby odw ołując się — za F rom m em — do p rotagorejskiego zda­ n ia o człowieku, k tó ry je s t m ia rą wszechrzeczy, tw ierdzić, że w artości nie m ają c h a ra k te ru subiektyw nego i że dobro m oralne n ie je s t w zględne?

Psychologow ie h u m an isty czn i uw ażają, że człowiek w yposażony je s t przez n a tu rę w zdolność dokonyw ania „ tra fn y c h w yb orów ” — ty c h w y ­ borów, k tó re służą rozw ojow i, a nie destruk cji. Co to jest „ tra fn y w y ­ b ó r” ? To ta k i w ybór, k tó ry je s t podyk tow an y przez au te n ty cz n e „chcę” osoby ludzkiej. Z gubienie au tentycznego „chcę” — to w yb o ry chybione, zagubione, bądź lęk przed dośw iadczeniem ich. W k ażdym au te n ty cz n y m „chcę” z a w arte jest p rag n ien ie istn ien ia i w spółistnienia, a w ięc w ięzi z innym i; p ragn ien ie realizacji p o ten cjaln y ch możliwości zaw arty ch w oso­ bie i w „in n y c h ”. A u ten ty czn e „chcę” człow ieka je s t tre śc ią jego św ia­ domości, o ile nie jest to świadomość zafałszow ana lękiem , p resją lu b uległością wobec a u to ry tetu . F rom m n azy w a tę a u te n ty cz n ą świadom ość św iadom ością h um an isty czn ą (w p rzeciw ieństw ie do św iadom ości a u to ­ ry ta rn ej). N ajau ten ty czn iejszą świadomość sam ych siebie m ają, zdaniem M aslowa, „n ajlep si”, n a jb a rd zie j autonom iczni. B ud ują oni sw oje życie zgodnie z a u te n ty cz n y m „chcę”, nie są m anipulow ani ani stero w an i od zew nątrz.

Em pirycznie stwierdzoną cechą charakterystyczną osób sam orealizujących się jest posiadanie dużo m niejszych w ątpliw ości na tem at dobra i zła, niż to się u lu ­ dzi przeciętnych zdarza. Nie zbija ich z tropu fakt, że 95% populacji nie zgadza się z nimi. Mogę wspom nieć, że przynajmniej w badanej przeze mnie grupie osoby takie zgadzały się w k w estii tego, co dobre i złe, jak gdyby postrzegały coś rze­ czyw istego, nie zaś jakby porów nyw ały gusty, które są w zględne i osobiste. Jednym słow em użyłem ich jako probierzy wartości, czy też m ówiąc inaczej — dowiedzia­ łem się od nich, czym są wartości ostateczne 9.

P alącym p roblem em sta je się zatem odnalezienie dróg prow adzących do tego, by m aksym alnie duża liczba ludzi m ogła osiągnąć ową w e w n ętrz ­ n ą niezależność pozw alającą n a rozw ój niezafałszow anej św iadom ości sa­ m ego siebie, b y m ogła kreow ać w łasne życie zgodnie z w ew n ętrzn y m głosem „chcę”.

W ielkie problem y, jak ie sto ją obecnie przed nauką, to p y ta n ie ja k stw orzyć Dobrego Człowieka i D obre Społeczeństw o. R ozw iązanie W iel­ kich P roblem ów w y m ag a — zdaniem M aslow a — o drzucenia scjenty sty cz- nego przesądu na tem a t n eu traln o ści aksjologicznej uczonych. A by ro z ­ w iązyw ać W ielkie Problem y, trz e b a p rzy ją ć postaw ę aksjologicznego zaangażow ania, opow iadając się jednocześnie za takim i w artościam i, ja k bezpieczeństw o i rozw ój człowieka, ja k podm iotowość, wolność, sam o­

(12)

O przedm iocie psychologii h u m an isty czn ej 47

realizacja i więź ze w spólnotą. W artości te m ają w alo r obiektyw ności, o dpow iadają w ew n ętrzn em u głosowi niezafałszow anej św iadom ości każ­ dego człow ieka, jego auten tycznem u , nie zniekształconem u „chcę”. Są to w artości, k tó ry ch pew ni są najzdrow si, n ajb ard ziej rozw inięci p rze d sta ­ w iciele g atun k u, k tó re głosili od w ieków m ędrcy, prorocy i święci róż­ n y ch religii, a k tó ry c h chcem y wszyscy, o ile ty lko zdolni jesteśm y do tego, b y dotrzeć do swego najgłębszego, n ajb ard ziej au tentycznego „chcę” , by bez lęk u zaw ierzyć prag n ien iom swego organizm u i intuicji.

A b rah am M aslow w sw ojej p racy T h e F arther Reaches of H um an

N ature pisze, iż p ierw szy m i koniecznym W ielkim Pro blem em je s t stw o­

rzenie Dobrego Człowieka. K im jest D obry Człowiek? J e s t to człowiek odpow iedzialny za w łasn y rozw ój, to je st: człowiek oświecony, rozbudzo­ n y i obdarzony sam ośw iadom ością, osoba sam orealizująca się. D la M aslo­ w a jest oczyw iste, iż najw znioślejsze k o n sty tu cje, program y, praw a nie odniosą sk u tk u do czasu, k ied y człow iek nie osiągnie takiego stopnia dojrzałości, siły, dobroci i zrozum ienia by w prow adzić je w życie. Rów­ n ie W ielkim Pro b lem em je s t dla M aslowa stw orzenie D obrego Społe­ czeństw a. Zauw aża on istn ien ie sprzężenia zw rotnego m iędzy D obrym Społeczeństw em a D obrym Człowiekiem. K ażde z nich jest w arun kiem n iezbęd nym dla drugiego, są one sobie w zajem nie niezbędne. P rzez D obre Społeczeństw o rozum ie M aslow jed en gatunek, jed en św iat. Jeżeli p rz y j­ m ie się dobroć człow ieka jako coś stałego, m ożna stw orzyć w a ru n k i spo­ łeczne, k tó re u k ie ru n k u ją lud zi n a dobro lub zło. N ajw ażniejsze je st jed n a k b y odróżnić w a ru n k i in sty tu cjo n a ln e od zdrow ia psychicznego jed no stki i być św iadom ym , że dobro i zło jed no stek zależy od in sty tu cji społecznych. M aslow odw ołuje się do podstaw ow ego założenia teo rii synerg ii społecznej stw ierdzającego, że w określonych w a ru n k a ch spo­ łecznych jed n o stk i w sposób n ieu n ik n io n y zw racają się przeciw ko sobie. W in n y ch w a ru n k a ch n ato m ia st ludzie egoistycznie poszukujący dobra pom agają innym , bez w zględu n a to, czy m ają tak ie in tencje; z d ru g iej stro ny , ktoś k to k ie ru je się przesłankam i altru isty czn y m i uzyskuje ko­ rzyści osobiste. Je d n y m z p rzy k ład ó w p o daw anych przez M aslowa je st tu po d atek dochodowy, k tó ry um ożliw ia społeczeństw u czerpanie korzyści z sukcesów poszczególnych jednostek. W iększość dób r i osiągnięć tech n o ­ logicznych należy zdaniem M aslowa przekazać w ręce dobrych ludzi — inaczej b ęd ą one bezużyteczne lu b w ręcz niebezpieczne. K to pragnie, żeby zły człow iek m iał w ładzę? O czyw istym p rzy kład em je s t tu ta j w y ­ ko rzystanie energii atom ow ej. P ro d u k te m ubocznym po stępu technicz­ nego jest więc sytu acja, w k tó re j źli ludzie stan ow ią w iększe niebezpie­ czeństw o i zagrożenie niż w całej dotychczasow ej h isto rii ludzkości, gdyż w ysoko ro zw in ięta te c h n ik a o fiarow ała im potężne siły. Z daniem M aslo­ w a całkow icie bezw zględny człowiek, za k tó ry m stałoby ró w n ie b ez­ w zględne społeczeństw o, b y łb y nie do pokonania.

(13)

48 M ałgorzata D erc

wobec w artości, je s t b ardzo niebezpieczna i może sprow adzić w ielkie za­ grożenie. N auk a m oże też poszukiw ać w artości i znajdow ać je w ew n ątrz n a tu ry lud zk iej. Są to w arto ści w a ru n k u ją c e p rz e trw a n ie oraz w artości zw iązane z rozw ojem , tj. w artości sty m u lu jące zdrow ie, m ądrość, cnoty m oralne, szczęście i poczucie zaspokojenia. Z akłada to potrzebę u k ie ru n ­ kow ania przyszłych b adań biologicznych, k tó re znajd o w ały b y oparcie w e w spółdziałającym sprzężeniu zw ro tn y m m iędzy dążeniem do zdrow ia psychicznego a dążeniem do zdrow ia fizycznego. O kazuje się bowiem , że jeżeli p rzeb ad am y jak ąk o lw iek „som atyczną” chorobę dokładnie, to od­ n a jd ą się w n iej psychiczne, w ew nątrzosobow e, społeczne zm ienne sta­ nowiące o rozw oju choroby. Nie chodzi tu o „uduchow ienie” gruźlicy czy złam ań kości. G ruźlica je s t efek tem ubóstw a. N iem niej w p rzy p ad k u złam ań M aslow odw ołuje się do b a d ań przeprow adzonych przez D u n b ar

(Psychosom atic Diagnosis, N ew Y ork 1969), k tó ra stw ierdza istnienie oso­

bowości ze skłonnościam i do ulegania w ypadkom oraz „środow isk sp rz y ­ jający ch w ypad k om ” . W ynika stąd, że n a w e t złam anie kości m oże m ieć podłoże „socjosom atyczne” czy „psychosom atyczne” . Istn ie ją więc w skaź­ n iki — k tó re są raczej ekstrap o lacją, nie zaś niezaprzeczalnym i dan y m i — sug eru jące, że k ształtow anie d o bry ch ludzi jest skorelow ane z u m acn ia­ niem zdrow ia psychicznego, np. przez terapię, co z kolei zw iększy d łu ­ gowieczność i zm niejszy podatność n a choroby.

M aslow w sk azu je n a choroby zw iązane z niedoborem o ch arak terze duchow ym , filozoficznym czy eg zy stencjaln ym i ok reśla to zjaw isko „m etapatologią” · N iezaspokojenie w ięc p od staw ow ych p o trzeb: bezpie­ czeństw a, opieki, miłości, tożsam ości, sam orealizacji w yw ołuje „choroby zw iązane z n iedoborem ”. Są to nerw ice i psychozy. M aslow w yróżnia poza ty m ludzi, k tó rz y m a ją zaspokojone podstaw ow e p o trzeb y i chcą się rozw ijać poprzez praw dę, dobro, piękno, spraw iedliw ość, porządek, praw o itd. T acy ludzie m ogą być niezaspokojeni n a poziom ie m etam o ty w acy j- nym . M aslowow ska teoria m etam otyw acji opiera się na w y nik ach b a d a ­ n ia w y b ra n y c h niepospolitych osób, m ają cy c h w iększą zdolność po strze­ gania nie tylko faktów , lecz i w artości, i odniesieniu ich w yboru w artości ostatecznych do całego g a tu n k u ludzkiego. M aslow przytacza słow a A ry ­ stotelesa: „To, co niepospolity człow iek uw aża za dobre je s t praw dziw ie d o b re” 10. U ak tu a ln ia ty m sam ym sta re filozoficzne p y tan ie : K im je st m ędrzec? Co czyni kogoś m ędrcem ?

Człowiek jest odpow iedzialny za sw ój rozw ój. Rozwój zw iązany jest z w y b o ram i i z decyzjam i, a w ięc z w artościow aniem . M aslow odw o­ łu ją c się do sw ojego dośw iadczenia, popartego badaniam i, tw ierdzi, że n ajzd ro w si ludzie — tj. n ajb ard ziej tw órczy, najm ąd rzejsi, n ajb ard ziej święci — m ogą być u w ażani za n ajb ard ziej zaaw ansow anych w rozw oju. Mogą oni zatem pow iedzieć ty m m niej w rażliw ym , czym jest to, co ceni­

(14)

-O przedm iocie psychologii hum an isty czn ej 49

m y. Na przykład, em pirycznie stw ierdzoną cechą osób sam orealizujących się jest posiadanie dużo m niejszych w ątpliw ości n a tem a t d ob ra i zła niż to zdarza się u ludzi przeciętnych.

Człowiek m oraln y to, w edług Szasza, człow iek zdolny do dokon y w a­ nia sam odzielnych w yborów , do sam okontroli, do sam ostanow ienia. To, co sp rzy ja sam orealizacji, u zn an e jest za dobre, co ją h a m u je — tra k to ­ w ane je s t jako zło. Z akreślony został ty m sam ym cel, do któ reg o w arto zm ierzać. Pojęciem sam orealizacji, będącym kluczem do działalności tw órczej, chciałabym zam knąć m oje rozw ażania. J e s t to u lubione pojęcie psychologów hum anisty czn y ch. M aslow w ym ienia w g ru p ie pojęć syno- nim icznych, obok sam orealizacji, sam oaktualizację, sam orozw ój, in d y ­ w idualizację i sam ourzeczyw istnienie. Sam o realizacja je s t staw aniem się tym , k im się p o ten cjaln ie jest, bo człow iek z n a tu ry w yposażony je st w cały szereg uzdolnień, zain tereso w ań i potrzeb, k tó re jed y n ie przez działanie u ja w n ia ją się w pełni.

BIBLIOGRAFIA

1. E. Fromm, M an fo r H im self, London 1971.

2. K. Jankowski, P rzeło m w psychologii, Czytelnik, Warszawa 1979.

3. A. Maslow, T h e F a rth er R eaches of H u m a n N ature, Viking Press, N ew York 1971.

4. C. Rogers, On B ecom ing a P erson, Houghton M ifflin, Boston 1961.

ON THE SUBJECT OF HUMANISTIC PSYCHOLOGY

S u m m a r y

The authoress of the paper presents basic rules of the line called „humanistic psychology”, taking into account m ethodological and axiological-and-philosophical aspect. She presents ethic view s of one of the most famous representatives of the „Third Force”, Abraham H. Maslow, a psychologist, optimist, philosopher. In his research on the developm ent of a higher le v el of hum an consciousness Maslow reached a conclusion that em pirical scientific methods should not be separated from philosophical reflection. „The experience is m erely an origin of cognition”, M aslow says, „necessary — but insufficient”. M aslow’s reflection on hum anistic biology, creativeness, cognition, hierarchy of needs, m otivation and role of science gives a profound study on a hum an nature.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W wielu krajach wprowadza się podział terenów zalewowych na strefy zasięgu powodzi i uruchamia różne mechanizmy ograniczania zabudowy na tych terenach. Ograniczenia zabudowy

“intellectual emptiness” – almost total lack of knowledge on the topics of Central Europe among students of sociology. As far as I am concerned, the most impor- tant are two reasons:

By cieszyć się nim jak najdłużej, musimy się regularnie badać i nie bać się lekarzy – podkreśla.. W latach 2004-2010 z organizowanych przez Bogusławę Majcherczak

Hormon ten, ściśle związany z innym peptydem o nazwie wazopresy- na argininowa (AVP), syntetyzowany jest przez specjalną grupę neuronów wielko- mórkowych, których ciała

nienie czterech działów aktywności twórczej współczesnego człowieka. Dzięki nim można uporządkować rezultaty działalności twórczej. Ze względu na intu- icyjność

Psychologia humanistyczna wskazuje terapeutom mowy nowy wskaźnik skuteczności terapii, a mianowicie osiągnięty przez jednostkę etap rozwoju zgodnie z przedstawioną

W odróżnieniu od odbiornika sygnału analogowego, który musi z określoną dokładnością odtworzyć w zadanym zakresie wszystkie wartości wielkości

„Z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany ” 25 List do Hebrajczyków skomentuje to lapidarne wyrażenie: „Słowo stało się ciałem”, wiążąc je z tajemnicą