• Nie Znaleziono Wyników

View of Między Leśmianem i Kantorem (O teorii teatru S. I. Witkiewicza)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Między Leśmianem i Kantorem (O teorii teatru S. I. Witkiewicza)"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

R O C Z N I K I H U M A N IS T Y C Z N E T o m X I I I , z e s z y t 1 — 1965

S T E F A N KR UK

MIĘDZY LEŚMIANEM I KANTOREM

(O T E O R I I T E A T R U S . I . W IT K I E W IC Z A )

O teorii S., I. W itkiewicza pisano niejednokrotnie. W ym ieńm y dia przykładu nazwiska: K arola I r z y k o w s k i e g o J a n a Nepomucena Mil­ le ra 2, Jana* K łossow icza3, Konstantego P u z y n y 4. Poruszono obszerny w achlarz tem atyczny. Dotyczy on jednak w głównej m ierze teorii dra­ m atu, nie zaś teorii teatru. Ta orientacja zaważyła również na doborze tła. W yjątek stanowi artyk u ł A ndrzeja Falkiewicza 5 om aw iający zbież­ ność poglądów autora Teatru z teorią Antoniego A rtaud.

^ Nie siposób omówić w tym miiejsdu całej dotychczasowej problem atyki

badawczej. Wspomnieć należy tylko o jednym. W dotychczasowych opracowaniach u ta rł się pogląd, że o ile dram at W itkiewicza zdobywa bez tru d u szeroki krąg oddziaływania, o tyle teoria nie może stać się inspiracją dla nikogo. Jakże często padało słowo — utopia. Czy słusznie? Czy pod maską skrajnych haseł nie da się wyłuskać w yraźnie zarysowa­ nego, zdolnego do twórczej inspiracji, modelu?

W szkicu tym przywołano nazwiska Bolesława Leśm iana oraz Tade­ usza Kantora. W pierwszym w ypadku chodziło nie tyle o wskazanie źródła inspiracji, bo tkwiło ono gdzie indziej, konkretnie — w nowym m alarstw ie (co zresztą, jak zobaczymy poniżej, miało doniosłe konsek­ wencje), lecz raczej o zwrócenie uwagi na „stan posiadania” w chwili w ystąpienia W itkiew icza-teoretyka. Nazwisko Leśm iana przydatne jest również jz tego powodu, że wiąże się z nim twórcza odm iana m yśli jteo- retycznej późniejszego okresu Młodeij Polski, że Wreszcie jego „ teatf stylizow any” posiada wiele punktów stycznych z witkiewiczowską te

-, 1 K. I r z y k o w s k i , W a l k a o tr eść, W arszaw a 1929. 2 J. M i l l e r , T e o ria c z y s t e j f o r m y w t e a t r z e , [W:] S, I. W i t k i e w i c z — c z ł o ­ w i e k i tw ó r c a , W arszaw a 1957, s. 55— 69. 3 J. K ł o s s o w i c z , T e o ria i d r a m a t u r g i a W i tk a c e g o , „D ia lo g ” 1959, nr 12, s. 81—93, 1960, nr 1, s. 99— 107. 4 K. P u z y n a , W i t k a c y , „D ialog” 1961, nr 8, s. 109— 120. 5 A. F a l k i e w i c z , W i tk a c y , A r ta u d , a w a n g a r d a , „D ia lo g ” 1960, n r 6, s. 121— 129.

(2)

orią teatru. W poglądach K antora natom iast próbowano odnaleźć konty­ nuację m yśli W itkiewicza, co z kolei może rzucić nowe światło na teorię Czystej Form y,

I

Bolesław Leśm ian sławę swoją zawdzięcza głównie twórczości poe­ tyckiej, jego działalność teatraln a zarówno inscenizacyjna, jak też teore­ tyczna jest m niej znana. A przecież i tu taj w ybitna indywidualność poety odcisnęła niezatarte piętno. Działalność tę rozpoczął Leśmian w roku 1911 w Warszawie, zakładając w raz z Wroczyńskim i Orlińskim T eatr A rtystyczny, k tó ry niebawem m iał zwrócić na siebie uwagę ory­ ginalnością swoich koncepcji. Stało się to głównie dzięki Leśmianowi, do którego należały obowiązki reżysera. Na inaugurację działalności te a tru Leśm ian opracował sztukę C hristiana Grabbego: Żart, satyra,

ironia i głębsze znaczenie. Polski przekład komedii późnego rom antyka

niemieckiego, dokonany przez Berenta, a ogłoszony w „Chimerze” (1901), zapewne nie przypadkowo dostał się do rąk autora Łąki. Inscenizacja- uderzyła krytyków oryginalnością i konsekw encją ujęcia. Na m arginesie spraw ozdań teatralnych rodziła się dyskusja nad problem em s t y l i ­ z a c j i .

Spośród publicystyki te atraln ej Leśmiana w yróżniają się trzy szkice niejako ‘programowe: Tajemnica widza i widoioiska 8 (1909), O sztuce

te a tra ln e j7 (1911), wreszcie — K ilka słów o teatrze 8 (1913). W ażny jest

zwłaszcza drugi, w którym Leśmian użył podtytułu: Teatr stylizow any, przyłączając się tym sam ym do wspom nianej powyżej dyskusji.

K ierow nik T eatru A rtystycznego wyraźnie odcinał się w swych szki­ cach od konw encji pokutujących dotąd w teatrze polskim. Najpierw uderzał w zasadę w eryzm u teatralnego, pisaił więc: „[...] stylizacja jest sztuką pom ijania szczegółów dla ujaw nienia całości, a więc sztuką uogól­ nia n ia” — Leśm ian nie ukryw ał faktu, że problem stylizacji nie jest nowy, jednakże teraz pojęcie to nabierało nowego, donioślejszego zna­ czenia.

Zdanie cytowane powyżej ujm uje w prawdzie ważny aspekt styli­ zacji, lecz zagadnienia nie w yczerpuje. Zawiera bowiem jedynie nega­ tyw ną treść — odrzucenie realistycznej dbałości o szczegół, tendencji

6 B. L e ś m i a n , T a j e m n i c a w i d z a i w i d o w i s k a , [W:] S z k i c e li te r a c k ie , W ar­ sza w a 1959, s. 141— 146.

7 B . L e ś m i a n , Ó s z tu c e t e a t r a l n e j, tam że, s. 177— 185. (w szy stk ie cy ta ty L eśm ia n a p och od zą z te g o artyk u łu ).

(3)

T E O R I A T E A T R U S . I . W IT K I E W IC Z A 111

prowadzącej do limitowania rzeczywistości mas otaczającej. T eatr styli­ zowany posiada także program pozytyw ny i jem u głównie zawdzięcza swoją nazwę. Aby ten program zilustrować, naw iązuje Leśm ian do wspomnień dotyczących pracy nad komedią Grabbego. Opracowując egzemplarz reżyserski natknął się poeta na epizod, jak sam o k reśla,— „wybuchu brutalnego życia w scenie pijackiej bójki”. Zdarzenie to kłóciło się z ogólnym charakterem tego „czystego ideowego” utw oru. Należało w jakiś sposób dostroić go do ogólnego tonu.

„Zamierzył więc reżyser — pisze Leśm ian — dodać do tego utw oru drugi utw ór złożony z ruchów , a właściwie z całej syntezy ruchów, kojarzących się w konsekw entną całość i stanowiących w swej istocie zatajony taniec, rodzaj ironicznego k a d r y la 9, ta k aby sytuacje były poszczególnymi figuram i owego ogólnego tańca” — a następnie w taki oto sposób w yjaśnia cel przedsięwzięcia — „Taniec ów m iał nieustannie napomykać o całości rozw ijającej się na tle ironicznego poj­ mowania życia i śmierci”. Teraz charak ter te a tru stylizowanego rozumiemy znacznie lepiej. To nie tylko zaprzeczenie w eryzm u, nie tylko selekcja środków teatralnego wyrazu, prowadząca do w yboru najbardziej funkcjonalnych a zarazem najpełniej duchem poetyckim przenikniętych, to przede wszystkim sięgnięcie po taniec i pantomim ę.

Truizmem jest tw ierdzenie mówiące, że Leśm ian-poeta przejął zdo­ bycze poezji modernistycznej, a następnie twórczo je w yzyskał dla własnych celów. Podobnie rzecz się ma na terenie teatru . Znane są metafizyczne obsesje m odem y. Dodajmy do tego słabość do sztuk pozasłownych, takich jak taniec i pantomim a. Za przykład posłużyć może w tym w ypadku pełen entuzjazm u szkic J. A. Kisielewskiego O sztuce m im icznej 10, poświęcony Japończykom — Sadzie Yacco i Oto- iro Kawakamiemu oraz A m erykance Isadorze Duncan. N ikt jednak na gruncie polskim nie potrafił z takim pożytkiem w ykorzystać dla teatru tąńca i pantomimy, jak Leśmian. Dobrze rozumiał on, że w ielki ładunek poezji i uogólnienia zdolne są unieść jedynie wspom niane sztuki. Sięga więc po nie w inscenizacji komedii Grabbego dla rato ­ wania jej przed zalewem „brutalnego życia”. P rzy czym, inscenizacja oparta na pantomimie, przem yślana została w najdrobniejszym szcze­

8 N ie om ów ion o w ty m a rty k u le p rob lem u sty liz a c ji g ro tesk o w ej w id o czn ej zarów no w „ p a n to m im iczn y m ” tea trze L eśm ian a, ja k te ż w „ p la sty czn y m ” teatrze K antora, p o n iew a ż je s t on ob cy te o r ii W itk iew icza . A u tor T e a t r u n ie ­ jed n ok rotn ie w y p o w ia d a s ię p o g a rd liw ie n a te m a t g ro tesk i, oo w c a le n ie p rze­ szkadza, aby te n w ła śn ie sposób k sz ta łto w a n ia św ia ta p rzed sta w io n eg o zd o ła ł u zysk ać dom in u jące zn aczen ie w jeg o tw ó rczo ści d ram atyczn ej.

10 J. A. K i s i e l e w s k i , O s z t u c e m i m i c z n e j , [W:] P a n m u sa io n , L w ó w 1906, s. 178—206.

(4)

góle — „Sytuacje były poszczególnymi figuram i owego ogólnego tańca”. Tu znać już rękę w ytraw nego reżysera, k tóry umie opracować zarówno każdą sytuację, jak też ruch sceniczny aktorów.

Zasada stylizacji rzu tu je z kolei na poszczególne elem enty .teatru. W pierw szym rzędzie dotyczy to gry aktorskiej: „Aktorowi-realiście chodzi [...] o to, aby się łudząco rozgniewać. A ktor-stylizator dba nie tylko o złudzenie gniewu, lecz o oddanie innych jeszcze — poza uczu­ ciem gniewu — zamiarów artystycznych, np.: piękna gniewu, kary­ k atu ry gniewu, słowem — naw iązania istoty gniewu z ogólną kon­ cepcją u tw o ru ”. Uwagi Leśmiana zm ierzają do podkreślenia kreacyj­ nego ch arakteru twórczości aktorskiej. A ktor nie buduje indyw idu­ alnej psychiki i charakteru postaci, on w inien się troszczyć o to, aby możliwie najpełniej przekazać zawartość problemową utw oru. Nawią­ zując do poprzedniego przykładu w taki oto sposób opisuję Leśmian ch ara k ter gry aktorskiej (ma to, rzecz jasna, związek z pantomimicz- nym charakterem inscenizacji): „Wymawiając zdanie powyższe, aktor- -sty lizato r w ykona ruch jeden, zdobyty pozasłownie, i przeniesie go potem na zdanie pozornie do tego ruchu nie należące. Jest to więc ruch przedłużony w czasie, od słów niezależny, samodzielny, dla któ­ rego same słowa są jakoby dodatkiem tylko — stąd, pomimo karbów artyzm u, przepych wyzwoleńczy i swoboda ruchów stylizowanych w porów naniu z odrucham i realistycznym i, stąd ich dążenie do ry ­ sunku, syntezy, do plastycznego sensu”.

W ywód Leśm iana nie spraw ia kłopotu w odczytaniu myśli w nim zaw artej. Taniec — suponuje on — zaciera naturalistyczny charakter zdarzeń a zarazem jest najbardziej prędystynow any do przekazywania ogólnoludzkiej problem atyki, wreszcie w nim samym tkw i piękno nie spotykane gdzie indziej. Leśm ian zna bogactwo plastycznych wa­ lorów tańca, graniczącego niejednokrotnie z baletem : „Ruchy [aktora] częstokroć byw ają jednocześnie wzmocnione tonem chóralnym ”. My­ liłby się jednak ten, kto by sądził, że autor T ajem nicy widza i w i­

dow iska zm ierza do m onum entalizacji i widowiskowości. Jego teatr,

w którym w idać tyle troski o przekazanie problem atyki, ma kam e­ ra ln y charakter: „Małość sceny nie była [...] przeszkodą ani ciężarem. Przeciw nie podniecała pomysłowość artystyczną” — pisze Leśmian zam ykając w ten sposób tok swego rozumowania.

Na ty m można by poprzestać referow anie teorii „teatru stylizo­ w anego”. W arto może tylko zebrać jego główne cechy: poetyckość, staran n a selekcja środków, dbałość o plastyczny w alor sytuacji sce­ nicznej, w ykorzystanie tańca w celu uwolnienia zdarzeń od balastu dosłowności, wreszcie troska o nadanie najdrobniejszej rzeczy większe­ go, uogólnionego w ym iaru. W szystko to jednak nie w yczerpuje

(5)

re-T E O R I A re-T E A re-T R U S . I . . W I re-T K I E W IC Z A 113

jestru cech te a tru Leśmiana. Zabrakło najważniejsze], zresztą w yni­ kającej z poprzednio wymienionych, mianowicie — metafizycznych aspiracji tego teatru. To one stanowią o jego odrębności i doniosłości zarazem. „Istnieje sztuka — pisze Leśmian — której nie chodzi o złu­ dzenie, lecz o bezpośrednie przenikanie rzeczy, o ujm owanie żywego piękna w żywe ramiona, które nie łudzić, ale wzruszać pragną i w y­ pełniać dreszczem uroczystym nagłego zespolenia się z tajem nicą ży­ d a ”. Tą sztuką jest bezsprzecznie taniec. Wiedział o ty m Gotrdon Craig, gdy mówił, że źródła te atru poszukiwać należy w ry tu aln y m tańcu nie zaś w literaturze, wiedział o ty m również Leśmian. Po wielu stuleciach dominowania słowa te a tr m iał n a pow rót odzyskać dawne piękno i daw ną sugestywność.

Takimi m yślam i ożywiony był T eatr A rtystyczny.

II

„Sztuka jest w yrazem tego, co nazyw am faute de m ieux m etafi­ zycznym uczuciem, czyli w yrazem bezpośrednio danej jedności oso­ bowości w konstrukcjach form alnych jakichkolw iek elementów (złożo­ nych lub prostych) i konstrukcjach działających bezpośrednio a nie przez rozumowe ich poznanie” u . Ta definicja rzu tu je na całą w itkie­ wiczowską teorię teatru. Jest tu taj bowiem mowa zarówno o uczuciach metafizycznych, jak też o konstrukcji form alnej, a to są podstawowe problem y tej teorii.

Przez uczucie metafizyczne au to r Teatru rozumie poczucie dziw­ ności istnienia, jakie — jego zdaniem — we współczesnych cza­ sach może wzbudzić jedynie Sztuka Czysta, tan. zbudowana w myśl zasad konstrukcji form alnej. Tej ostatniej W itkiewicz nie definiuje. Możemy ją poznać jedynie przez cechy jej przypisyw ane. Naczelnym atrybutem konstrukcji form alnej m iała być „jedność w wielości”, „scałkowanie wielkości elementów w jedność”. T eatr dysponujący prócz słowa „istnieniam i poszczególnymi”, czyli aktoram i oraz ich „działaniem” ((takie czynniki, jak: mimika, gest, ru ch sceniczny akto­ rów — mieszczą się w tych określeniach), wreszcie zabudową sceny i muzyką, w chwili „staw ania się w czasie” tzn. w widowisku te a tra l­ nym ma stwarzać wrażenie jedności.

W jaki sposób cel ten można osiągnąć? Podstaw owym środkiem umożliwiającym jego realizację będzie pozbycie się intrygi. . F akt ten ma doniosłe znaczenie. Usuwając bowiem z te a tru konsekw entnie

11 S t. I. W i t k i e w i c z, T e a tr , K ra k ó w 1923, s. 109.

(6)

budow aną anegdotę na rzecz mozaikowego układu pozostających w luź­ nym stosunku względem siebie zdarzeń, Witkiewicz zaciera równo­ cześnie drugie dno fabuły — ten p unkt odniesienia, k tó ry na kan­ wie zdarzeniowości pozwala widzowi nadbudować drugą, ważniejszą płaszczyznę z n a c z e ń , składającą się na makrokosmos widowiska. W teorii Czystej Form y nie ma m iejsca dla intelektualnej płaszczyzny utw oru — wszystko zostało tu taj ściągnięte do jednej z m y s ł o w e j warstw y.

K ostanty Puzyna szukając źródeł inspiracji autora Teatru wskazy­ w ał na m alarstw o. Słuszność tego stw ierdzenia należy mocno pod­ kreślić. W itkiewicz będąc w Rosji, tej kuźni wielu prekursorskich kierunków w szutce XX wieku, zapewne miał możność oglądania dzieł konstruktyw izm u teatralnego w Wydaniu Meyerholda czy Tairo- wa. Ale w jego pism ach nie znajdziemy ani jednej wzmianki na tein tem at. N atom iast stosunkowo obszernie opisuje on wrażenia, jakie w y­ w arł na nim petersburski Erm itaż oraz moskiewska galeria Szczukina. Tam po raz pierw szy zobaczył w obfitej ilości obrazy impresjonistów (m. in. Gauguina) oraz kubistów z Picassem na czele. Echo tych doś­ wiadczeń miało w twórczości W itkiewicza odezwać się niejednokrot­ nie i ono zaświadcza, jak silne w rażenie na tym praktykującym ma­ larzu m usiały w ywrzeć nowości we wspomnianych galeriach prezen­ towane. Nie można się tem u dziwić, wiem y dzisiaj bowiem, jak ogromną i przełomową rolę odegrały w rozwoju m alarstw a, sztuki niew ątpliw ie przodującej w gronie Muz na drodze uwolnienia się od zrutynizow anego realizm u operującego anegdotą literacką, przedmio­ tem i perspektyw ą takie kierunki, jak impresjonizm i kubizm. P er­ spektyw ę m iała teraz zastąpić płaskość obrazu, jako że obraz z na­ tu ry swojej jest płaski, przedm iot — plam a barwna, anegdotę — kompozycja. Był to proces nieodzowny, ponieważ oczyszczał m alarstwo z więzów obcej m u literatu ry . A zarazem otw ierał przed artystą nie­ spotykane dotąd możliwości wydobycia tych w artości estetycznych, na jakie m alarstw o pozwala. Dodajmy, że „konstrukcja”, „kompo­ zycja” to naczelne hasła artystycznych awangard,- zwłaszcza m alar­ skich. Znikła anegdota, która niejednokrotnie rozgrzeszyć miała usterki kompozycyjne, pozostawała masa plam barw nych, którą należało jakoś zorganizować i ożywić — dokonać tego mogła tylko „konstrukcja”. Ten m alarski p un k t widzenia przenosi Witkiewicz do teatru. Uwi­ docznia się to na każdym kroku — „napięcia dynam iczne” m ają swego protoplastę w „napięciach kierunkow ych”, bezprzedmiotowość obrazu m alarskiego konstruktywlistów m a swój odpowiednik w pano­ ram icznej kompozycji teatraln ej Witkiewicza, z której usunięto in try ­ gę oraz akcję problem ową — odpowiedniki perspektywy- i głębi

(7)

T E O R I A T E A T R U S . I. W I T K I E W IC Z A 115

obrazu. Wreszcie praca intelektu w percepcji obrazów niefigura- tyw nych nastawiona jest przede w szystkim na ogląd „form y”, w w y­ niku którego drogą asocjacji w yrasta filozoficzna nadbudowa, po­ dobnie tu taj — zmysłowa stru k tu ra widowiska m a wywołać u widza w strząs metafizyczny.

III

Wszechstronność Witkiewicza nie pozwoliła m u zapomnieć o pod­ stawowych tw órcach te a tru — aktorze, reżyserze i scenografie. Do­ strzega on w alkę o suprem ację pomiędzy artystam i teatru. A są to przecież czasy, w których św iątyni Melpomeny, wyzwolonej spod jarzm a literata, groziło nowe niebezpieczeństwo, tym razem ze stro n y inscenizatora. P raca takich artystów teatru, jak: Gordon Craig, Adol­ phe Appia, w Polsce zaś Leon Schiller, stanow i przełom w historii teatru. Dzięki ich reform om zdołano przełamać iluzjonizm i literac- kość te atru naturalistycznego. Z czasem jednak daleko posunięta samodzielność inscenizatora zaczęła spychać w cień akto ra (mario- n ety Craiga) — z jednej ostateczności wpadano w drugą.

Interesująco na tym tle rysują się poglądy Witkiewicza. Jego teoria gry aktorskiej w yrosła ze sprzeciwu wobec te a tru Stanisław ­ skiego. W Teatrze (1923), podstawowej książce z zakresu teatru , w yznaje że „nic” na ten tem at nie czytał poza książką Komisarżewskiego T w ór­

czość aktora i teatr Stanisławskiego. U derzają go zwłaszcza dwie

podstawowe zasady gry w niej podane. W myśl pierwszej aktorowi każe się p r z e ż y w a ć treść swojej roli; jego słowa i ru chy m ają być n a t u r a l n y m w yrazem przeżyć w ew nętrznych. Stąd u ta rły się dwa zasadnicze term iny: „pierieżyw anije” (przeżywanie) oraz „wo- płaszezenije” (wcielenie się). A ktor w inien ta k wczuć się w odtw a­ rzaną postać, aby widz zapomniał całkowicie, że obserw uje tego oto pana X, a widział wyłącznie Horodniczego czy też pątnika Łukę. Druga zasada polega na dążeniu do stworzenia absolutnej jedności zespołu, w którym nie wyróżniałby się żaden tenor spychający innych akto­ rów do roli statystów.

Kampania przeciw grze solowej rozpoczęta przez te a tr księcia Je ­ rzego von Meiningen rozpowszechniła się dzięki teatrow i Stanisław ­ skiego i A ntoine’a, do finezji dochodząc w inscenizacjach R einhardta. Witkiewicz odrzucał stanowczo pierw szą zasadę te a tru Stanisław skie­ go żądającą od aktora przeżywania, wcielenia się w kreow aną postać, podobnie jak odrzucali ją ńa gruncie polskim i Leśmian i Schiller, na­ tom iast drugą — domagającą się gry zespołowej — uznał za poważne

(8)

osiągnięcie. W opozycji do pierw szej a z aprobatą do drugiej tezy Stanisławskiego zrodziła się witkiewiczowska teoria gry aktorskiej. A ktor zdaniem W itkiewicza — nie może opierać swej gry na prze­ żywaniu. To założenie obowiązuje zarówno gest, mimikę, ruch scenicz­ ny, jak też dykcję. W itkiewicz postuluje „zimne”, niekiedy wręcz — „lodow ate” w ypowiadanie zdań, w których aktor „raz uw ydatni dźwię­ kową, to znów znaczeniową (w znaczeniu artystycznym ) wartość

s łó w 12. Dykcja w te atrze W itkiewicza celowo zmierza do deklamacji i retoryki.

Zasada ta obejm uje swym zasięgiem także ruch sceniczny. A utor

Teatru kładzie nacisk na płynność, harm onijność działań aktorów w ią­

żącą je w logiczną całość. Dlatego ważna będzie sprawa rozmieszcze­ nia aktorów na scenie w każdej sytuacji dram atycznej — „[...] grupo­ w anie figur powinno nie być życiowo przypadkowe, tylko w związ­ ku z dekoracją takie, aby całość obrazu możliwie w każdym momencie przedstaw iała pew ną k o m p o z y c j ę m a l a r s k ą 13. A ktor Wit­ kiewicza nié może zapomnieć, jak trafn ie zauważył Jan K łossowicz14, że je st „plam ą w kompozycji barw nej” i odpowiednio do wymagań tej kompozycji powinien kierować swoim ruchem. Jest to zadanie trudne, niem niej konieczne. Witkiewicz postuluje ruch sceniczny zbli­ żony przez swój taneczny w alor do pantomim y. Dostrzega równocześ­ nie złożoność p racy aktorskiej, jej w izualny (ruch sceniczny, mimika, gest) i słuchowy (słowo) charakter. Pójście w pierwszym kierunku da­ je w efekcie pantomim ę, w drugim zaś — deklamację. Wybór wyłącz­ nie jednego lub drugiego jest dla te a tru niewłaściwy. Dlatego W itkie­ wicz pragnie zachować równowagę pomiędzy tym i dwoma biegunami.. Zdecydowanie zwalczał przerost dialogu, charakterystyczny dla teatru literackiego. Wysoka ranga słowa w ypływ a w teatrze Witkiewicza je­ dynie dzięki jego w artości fonicznej. Znaczenie potrzebne jest o tyle, o ile dostarcza niezbędnych napięć dynamicznych. Doskonałe — zda­ niem W itkiewicza — rezu ltaty daje w ty m zakresie dysonans, polega­ jący na wypowiedzeniu rzeczy wesołej — ponuro, smutno, zaś zdania smutnego, może naw et tragicznego — beztrosko i wesoło.

Kolejność pracy aktora nad rolą jest następująca: Najpierw aktor zaznajom iwszy się z treścią, sztuki pozna ideę „form alną” autora. Na­ stępnie będzie pracow ał nad w yborem odpowiedniego sposobu gry. Oczywiście w ybór te n dotyczy jedynie możliwości formalnych, gra uczuciowa nie wchodzi tu w rachubę. Z chwilą wyjścia na scenę pozo­

12 W itk iew icz, op. cit. 18 T am że, s. 181.

(9)

T E O R I A T E A T R U S . I . W IT K I E W IC Z A 117

staje aktorowi rzetelne wykonanie tego, co uprzednio przygotował. W tym jednak, że może on w ybrać odpowiednią interpretację, tkw i prawdziwie twórczy charakter sztuki aktorskiej. A ktor nie jest już — jak humorystycznie to Witkiewicz określa — „udawaczem ”, m echa­ nicznym robotem odtw arzającym życiowe sytuacje, lecz istotnym tw ór­ cą kreującym najdrobniejszy szczegół swojej roli.

Podobnie twórczy charakter posiada praca reżysera. Jego pozycja w teatrze jest szczególna. Od niego bowiem zależy w ybór in terp retacji danej sztuki. Każdy utw ór dostarcza przynajm niej kilku możliwości odczytania i wystawienia. Jednakże swoboda w yboru niiie może pójść za daleko — „Szekspir wystawiony z realizm em Stanisławskiego przestaje być Szekspirem, zaś sentym entalnie grany Beethoven — Beethovenem ” . „Chodzi tu taj o granicę tożsamości danego utw oru samego ze sobą” 15. Jednakże przed przekroczeniem tej granicy istnieje jeszcze możność wyboru. Witkiewicz dopuszcza w ybór in terp reta cji form alnej. Reżyser winien zapomnieć o życiu i jego konsekwencjach, dla niego liczy się tylko konstrukcja, w ypływ ająca ze „splotu działań i wypowiedzeń” przy współudziale oprawy plastycznej i muzyki. Ten ostatni czynnik użyty świadomie oddaje widowisku dużą usługę przez w ytw orzenie odpowiedniego nastroju.

W zakresie scenografii Witkiewicz jest bardziej zachowawczy. Co praw da jego scenograf nie jest już daw nym dekoratorem fab ry ku ją­ cym na płótnie pejzaże, które następnie byłyby naciągane na blejtram y i kulisy po to tylko, by imitować miejsce akcji. Jego kompozycja m a­ larska niczego nie udaje, sama w sobie posiada estetyczną w artość, ■ jednakże nadał pozostaje dekoracją malowaną. Rozwiązań architekto­ nicznych Witkiewicz nie zna.

Natomiast uwagi autora K u rki wodnej o funkcji tekstu literackiego w teatrze do dziś nie straciły aktualności. W itkiewicz wrogo ustosunko­ w any do teatru literackiego stwierdza, że hegemonia dram atopisarza musi ustąpić i w tej postawie nie ma żadnej nowości, natom iast ujęcie funkcji tekstu oraz term inologia są już świeże — „A utor wcale nie jest [...] główną osobą a reżyser i aktorzy odtwórcam i jego pomysłu. On daje coś podobnego do libretta, które literat daje końipozytoro- w i” 16. Powinien się liczyć z faktem, że w spraw ach te a tru jedynie

re-“ W i t k i e w i c z , op. cit., s. 73.

18 T am że, s. 17. W praw dzie d zisiaj n a o k reślen ie d ram atu częściej p ad a s ło ­ w o — „scen ariu sz”, za czerp n ięte z te o r ii sztu k i film o w e j, to p rzecież se n s obu ty c h term in ów je s t n iem a l id en ty czn y . W arto dodać, że term in „ lib retto ” sp o ­ tyk am y na gru n cie p o lsk im już w roku 1913 w ro zp ra w ie L. S c h i l l e r a pt. M y ś li o o d r o d z e n iu te a t r u , zam ieszczon ej w K a t a l o g u W y s t a w y N o w o c z e s n e j M a l a r s t w a Scen icznego.

(10)

żyser posiada dostateczne kompetencje. Jak już powiedziano, w tym przekonaniu nie jest W itkiewicz odosobniony. W końcu XIX wieku kam pania przeciw grze solowej została uwieńczona niemal pełnym sukcesem. Niebawem los solisty-aktora miał podzielić dramatopisarz, który dotąd, zwłaszcza w kw estii problemowej zawartości inscenizacji, posiadał głos decydujący.

Dokonajm y podsumowania.

T eatr W itkiewicza odbiera się wizualnie (walor plastyczny, wido­ wiskowy) i akustycznie (dźwięk słowa, muzyka). Rozbita na atomy drobnych scen fabuła nie ma już tego spoiwa, jakim była w trad y cy j­ nym dram acie intryga. Nowym spoiwem są napięcia dynamiczne, z in­ try g ą — nosicielką ideologii — nie mające nic wspólnego. Z tego teatru usunięto n ie tylko tendencję, lecz , także jakąkolwiek „treść” 17. Celem zrealizowania swego ideału W itkiewicz m usiał wyrzec się niejednego: obok intrygi i problem atyki — takich kategorii estetycznych, jak ko­ mizm i tragizm. W artości m oralne z u w a g i'n a rezygnację z problema­ ty k i również nie odgryw ają tu taj żadnej roli. By wyrównać ubytek, należało w ty m ascetycznym teatrze zaakcentować te czynniki, które m iały się ostać: grą aktorską, zabudowę sceny i muzykę.

Jak widzieliśm y powyżej, Witkiewicz kładł duży nacisk na roz­ mieszczenie aktorów w ogólnej kompozycji obrazu scenicznego. Gra aktorów, ich ruch, gest i mimika, m ają być „form alne” tzn. pozosta­ jące w ścisłym związku z tym jednopłaszczyznowym, podniosłym „mi­ sterium ”. T eatr form istyczny miał być panoram ą kształtów i barw bę­ dących w nieustannym ruchu, n a k tó rą polifonicznie nakładałaby się w arstw a dźwiękowa i em ocjonalna (napięcia dynamiczne), panoram ą — opracowaną przez artystę te atru w każdym szczególe.

IV

Działalność teatraln a Tadeusza K antora jest na ogół znana zarówno z przed- jak też z powojennego Cricot, wreszcie z pkupacyjnego Teatru Niezależnego. Przedw ojenny Cricot II-założony przez krakowskich pla­ styków skupiał głównie artystów m alarzy i rzeźbiarzy. Tak jest zresz­ tą i dzisiaj. K antor w tym teatrze od razu w ysunął się na czoło jako świadomy inscenizator.

W okresie w ojny T eatr Niezależny pod kierunkiem K antora dał dwie prem iery — B alladyny Słowackiego (1942) oraz Powrotu Odysa W yspiańskiego (1944). Natom iast po wojnie już jako Cricot II w ystawił

(11)

T E O R I A T E A T R U S . I . W IT K I E W IC Z A 119

M ątwę S. I. Witkiewicza oraz C yrk Mikulskiego. T eatr K antora nigdy

nie miał stałego charakteru, lata dzielą kolejne prem iery. A jednak nie można go pominąć w polskim życiu teatralnym . Rzuca się bowiem w oczy odrębnością koncepcji.

Wobec braku m ateriałów dokum entacyjnych należy w yrazić w dzię­ czność redakcji „Pam iętnika Teatralnego”, która w tom ie poświęco­ nym ' historii teatru polskiego w okresie okupacji zamieściła arty k u ł Tadeusza K antora Teatr N iezależny w latach 1942— 1945 18, będący nie ty le szkicem historycznym, co raczej wypowiedzią program ow ą popar­ tą .materiałem dokum entacyjnym w postaci ośmiu zdjęć z konspiracyj­ nej inscenizacji Balladyny. Już te szczupłe m ateriały pozw alają prze­ cież, dla celów porównawczych, skreślić model te a tru K antora.

Jak dla Leśmiana p u nkt w yjścia a zarazem m otyw przewodni stano­ w iła stylizacja, tak dla K antora rolę tę spełnia a u t o n o m i a : 19 „Wszystkie elem enty te atru muszą uzyskać pełną autonomię, tzn. taki stopień ekspresji własnej, że stają się w artością niezależną, samą dla siebie”. — To stw ierdzenie wywołałoby niem ałe zdziwienie w oczach Witkiewicza. W rażenie jedności organicznej było dla autora Teatru spraw ą niezmiernie ważną. K antor natom iast żąda pełnej niezależ­ ności (czytaj: samoistności) w szystkich środków teatralnego w yrazu: „Elem enty teatru: aktor, czyli organizm żywy w ruchu fizycznym, emocjonalnym, psychologicznym — kształt, kolor, światło, dźwięk, ruch, element znaczeniowy ty p u filozoficznego, politycznego, psycho­ logicznego, religijnego — wszystkie te elem enty w momencie, gdy w y­ padną ze swych stosunków logiki życia i egzystencji naturalistycznej wyzwalają się, zyskując ogromną energię i ekspresję --- stają się form am i”. Witkiewicz w ym ieniając środki teatralnego w yrazu, uwzględ­ nił: dźwięk, znaczenie, aktora oraz jego „działanie”. K antor ty m się nie zadowolił, dorzuca więc — światło, kształt i kolor. Natomiast, podobnie jak Witkiewicz, podkreśla on samoistność ontologiczną sztuki teatralnej, przy czym, co należy podkreślić, używ a już precyzyjniej­ szego określenia; to, co dzieje się na scenie podczas widowiska te a tra l­ nego nazwie: „autonomiczną rzeczywistością sceniczną”. A nieco dalej, przechodząc już na własne podwórko, drogą elim inacji w yjaśnia, jaki ch arak ter winna posiadać owa rzeczywistość. — „Zdecydowanie odróż­

18 T. K a n t o r , T e a t r N ie z a l e ż n y w latach 1942— 1945, „ P a m iętn ik T e a tr a ln y ” 1963, s. 165— 168 (w szy stk ie c y ta ty K an tora p och od zą z teg o artyk u łu ).

18 N a leży zw ró cić u w agę n a fa k t, że co in n eg o zn a czy sło w o „a u to n o m ia ” u L eśm iana, co in n eg o zaś u K antora. L eśm ia n o w i ch od ziło o u w o ln ie n ie te a tr u spod h eg em o n ii litera tu r y . K antor n a to m ia st u ży w a ją c teg o term in u m a n a m y ś li sam od zieln ość w e w n ą tr z tea tra ln y ch śro d k ó w a rty sty czn eg o w y ra zu .

(12)

i—

niam od niej wszelkiego rodzaju symbolizowanie, skłonność do m eta­ fory, interpretacji, naiw nych dziwactw, które są jedynie stylizowaniem na nowoczesność i nie posiadają walorów r e a l n o ś c i ” (podkr. mo­ je - S. K ).

To jakby kam ień w ym ierzony w koncepcję Leśmiana — w jego fi­ lozoficznym teatrze symbol i m etafora były podstawowymi środkami ekspresji. N atom iast w tym miejscu niewątpliwie uzyskałby K antor poklask W itkiewicza — on również występował przeciw symbolice, obojętnie w jakiej postaci, jak też przeciw metaforyce teatralnej. Gdy jednak W itkiewicz staw ia postulat dosłowności teatralnego dziania się, nie zapomina dodać, że czyni to w imię konstrukcji formalnej, która z kolei swym kształtem m a wzbudzać w widzu poczucie dziwności ist­ nienia. To w łaśnie obok predylekcji do sztuk pozasłownych, takich jak taniec i pantom im a — stanow i czynnik łączący te a tr stylizowany Leś­ m iana z form istycznym teatrem W itkiewicza. K antor natom iast wy­ raźnie odcina się od metafizycznej orientacji, żąda „realności” — ni­ czego więcej.

Należy przyznać, że w tej postaci rozumowanie K antora nie jest w pełni zrozumiałe, jeśli pragnie się w iernie odczytać charakter owej „realności”, trzeba sięgnąć do przykładów. Z pomocą przychodzą tutaj zdjęcia ilustrujące inscenizację Balladyny.

P ro jek t zabudowy sceny, jaki odnajdujem y w albumie Słowacki na

scenach p o lsk ic h 20 niczym się nie wyróżnia, jeśli porówna się go

z przedw ojennym i rozwiązaniam i scenograficznymi Frycza, Drabika czy Pronaszki, Należy tylko podkreślić jego architektoniczny nie zaś m alarski charakter. P ro jek t ten przedstaw ia konstrukcję składającą się z podstaw y w kształcie tuż przy „ziemi” ściętego stożka, w którą wpisano bryłę przypom inającą ścięty graniastosłup trójkątny. W niej zaś tkw i pionowa płaszczyzna ustaw iona niemal frontalnie, przypo­ m inająca sw ym kształtem w ydłużony but, zwrócony czubem do środka. To w szystko rzucone jest n a ciemne tło.

A oto opis kolorystyki samej k o n stru k c ji21. Podstaw a utrzym ana jest w szarej tonacji, natom iast graniastosłup trójkątny, szczególnie jego ściany boczne, posiada zdecydowanie ciemną barwę. Płaszczyzna pionowa — biała. Można więc mówić zarówno o starannej kompozycji bryły, jak też o przem yślanej grze kontrastów kolorystycznych.

Na zdjęciach z inscenizacji najw yraźniej widać ową białą płaszczyznę pionową, ciemne tło kotar egzystuje jakby na praw ach nieobecności —

20 S ł o w a c k i n a scen a ch p o ls k ic h , W arszaw a 1963 (oprać. T adeusz P a cew icz). 21 C za rn o -b ia łe zd jęcia p o zw a la ją m ó w ić je d y n ie o k on traście k o lo ry sty cz­ nym .

(13)

T E O R I A T E A T R U S . I , W IT K I E W IC Z A 121

jest jednolite, jak gładko zamalowana płaszczyzna obrazu. Na plan pierwszy wysuwa się zdecydowanie aktor, on uzyskuje w tej m aksy­ malnie zredukowanej przestrzeni pełny głos, a w nim — kostium . Oto kilka przykładów:

Sługa Kirkora. Obcisłe, przylegające do nóg spodnie, na korpusie — bluza. Jedno i drugie utrzym ane jest w ciemnej tonacji kolorystycznej. Ale na tym nie koniec. Paź na tw arz nałożoną ma płaską formę, przy­ pominającą wydłużony ku górze trapez. W talii opasany jest owalną, posiadającą znaczną grubość tarczą, na tyle szeroką, że może na niej ułożyć swobodnie ręce w pozie rzeźbiarskiej. Z podstaw y tarczy w y­ rasta do wysokości piersi aktora inna płaszczyzna kontrastująca swym falistym zarysem z „kanciastą” form ą nałożoną na głowę. (Twarz a k ­ tora widoczna jest przez wycięcie). Całość natom iast (mam na myśli jedynie „dodatki” plastyczne) stanowi starannie przem yślaną kompo­ zycję. Pionowy akcent płaszczyzny nałożonej na głowę otrzym uje prze­ dłużenie w owej faliście obrysowanej formie, która wtopiona została w szeroką, poziomą płaszczyznę tarczy opasującej aktora. Przypom nij­ my, że wszystkie te białe przedm ioty nałożone są na ciemny kostium. W arto zwrócić jeszcze uwagę na pozę sługi K irkora — głowę pochylił on lekko w lewą stronę, praw ą nogę w ysunął nieco ku przodowi, na­ tomiast ręce ułożył na tarczy z praw ej strony w ten sposób, aby ich kierunek pokryw ał się z linią głowy.

Grabiec. Tu ¡już ¡mamy do czynienia z całą k on strukcją Iplastycz- ną! Zdjęcie przedstawia sytuację z aktu czwartego. A ktor siedzi na stylizowanym tronie, którego dolna część (jakaś jednolita bryła) jest niemal niedostrzegalna. Za to górna sama rzuca się w oczy. N ajpierw wysoka, gładka płaszczyzna o trapezow ym kształcie, koloru szarego. W celu zniwelowania w rażenia monotonii w środek jej górnej części wkomponowano czteroram ienną gwiazdę ciemnego koloru, zaś po bo­ kach umocowano dwa białe wycinki koła wypukłością zwrócone na zewnątrz. Wolne miejsca pomiędzy pionowymi konturam i wycinków a poziomem wierzchu oparcia zapełniono barw ną m aterią. Grabiec, podobnie jak sługa Kirkora, na głowę m a nałożoną tarczę prostokątną, u góry ściętą w ten sposób, że przypom ina koronę. W lewej ręce opar­ tej na w ysuniętym kolanie trzym a on berło — kij zakończony słomia­ nym zgrubieniem. Berło zajm uje nieprzypadkow ą pozycję, jest bowiem przedłużeniem kompozycyjnym linii, jaką tw orzy dolna część lewej no­ gi, głowa oraz praw y wycinek koła umieszczony na sk raju oparcia. Głowa aktora zajm uje w tej kompozycji miejsce centralne, znajduje się bowiem na przecięciu głównych w ektorów kompozycyjnych. Jeden już wymieniono. Drugi biegnie od lewego w ycinka koła przez głowę aktora następnie poprzez rodzaj stylizowanego szala upiętego pod szyją w trz y

(14)

pionowe fałdy do pogiętej lekko, ale raczej utrzym anej w pionie nogi praw ej.

Opiszmy wreszcie „praw dziw y” kostium Grabca. Jakieś zwykłe, jasne, spięte u dołu spodnie. K orpus k ry je biała bluza w ciemne gro­ chy. Ta „uroczysta” szata posiada jeszcze bufiaste rękaw y w biało- czarne pasy sięgające jednakże tylko do łokci.

G rabiec K antora jest błaznem, ale nie zanurzonym — według tra ­ dycyjnego ujęcia — w historię baśniowego średniowiecza, jest błaznem na w skroś współczesnym. A ktor nie śmieje się, „ńie robi” min, może ty l­ ko spod okularów w yglądają zbyt natarczyw e oczy. Komiczna natom iast jest poza aktora — skrzywienie postaci, całkowicie zresztą wtopionej w ową pieczołowicie zbudowaną kompozycję plastyczną.

K ostium y kobiece nie posiadają tej różnorodności. Są to długie, białe suknie, przypom inające chitony. Jasne p e r u k i22 wzmacniają wraże­ nie stylizacji na rzeźby greckie. W kostium ach nie ma jednolitego sty­ lu. Spotykam y postaci ubrane zwyczajnie.

Do opisu w ybrano przykłady najbardziej typowe. Jednakże nie fał­ szuje to obrazu, a tylko go uwypukla.

Niezm iernie ważne jest także usytuow anie aktorów. Wszystkie zbio­ row e fotosy mogą służyć doskonałym przykładem, w ybieram y jeden obrazujący sytuację ze sc. 1 aktu II. A ktorka grająca Alinę, ustawiona

profilem do widowni, jest głęboko pochylona ku przodowi. Praw ą

rękę o dłoni w yprostow anej wyciągnęła w dół, natom iast lewa całko­ wicie podgięta przylega do tułowia przedłużając w ten sposób linię głowy. Głowa i tułów tw orzą poziomą płaszczyznę równoległą do pod-, łogi. A lina przypom ina solistkę baletową a nade wszystko — rzeźbę grecką. Za jej plecam i stoi B alladyna ustaw iona frontalnie. Jakiż kon­ tra s t w stosunku do tam tej aktorki. Na tle poziomych akcentów w po­ staci siostry B alladyna gra pionami: posągowa, usztywniona postać, lewa ręka o dłoni zaciśniętej, opuszczona w dół, szczelnie przylega do ciała, praw a natom iast zgięta jest w łokciu w ten sposób, że tylko jej dolna część wznosi się ku górze, górna akcentem poziomym w prowa­ dza urozm aicenie nieodzowne dla kompozycji postaci. W yciągnięta zaś w dół ręka A liny nakłada się na linię w alca-wierzby, stojącej za tą po­ stacią. Żadna ak torka nie ma przy sobie kosza, Balladyna nie trzym a w ręce noża. Bo nie o imitowanie, naw et nie o sugerowanie tu taj idzie, lecz o wydobycie wszystkich możliwości kompozycyjnych, jakie tekst może podsunąć.

A ktor K antora jest m ateriałem , k tóry obok papieru, dykty, drewna, te k tu ry i m aterii kraw ieckiej będzie w yzyskany do ukształtow ania kom­

(15)

T E O R I A T E A T R U S . I. W I T K I E W IC Z A 1 2 3

pozycji m alarsko-rzeźbiarskiej. Służą tem u celowi ręce, nogi, głowa, korpus. Tło sceny mniej się liczy, bo nie gra ono większej roli w m a­ larstw ie współczesnym, wtopione zostało w jedną, w ierzchnią w arstw ę. T eatr K antora rezygnuje z symbolu i m etafory zm ierzając do „re­ alności”. Jeśli jednak m a to być realność (czytaj: dosłowność), to jej cha­ rak te r jest nade wszystko n atu ry plastycznej — m alarsko-rzeźbiar- skiiej. Całkowita autonomia środków, oczywiście, z ty m jednak koniecz­ nym uzupełnieniem, że plastyka odgrywa wśród nich rolę dominującą. No a tekst? I o nim K antor pamięta,- ale ograniczy jego rolę. „Tekst nie jest formą, lecz czymś, co w szystkie elem enty te a tru skleja razem ”. Tak więc dram at doznaje w teatrze K antora znacznej degradacji. W os­ tatecznym rezultacie pełni jednak funkcję pożyteczną, ponieważ, przy jakże daleko posuniętej samodzielności środków teatralnego w yrazu, stanowi niezbędne spoiwo. K antor sprzeciwia się dekoracjom lokalizu­ jącym miejsce akcji, jak również symbolizującym cokolwiek. Jego te a tr jest skrajnym przykładem teatru plastycznego — całkowicie od­

danego na usługi m alarstw a i rzeźby.

V

Teatr Leśmiana to staranna selekcja środków, stylizacja, chętnie korzystająca z usług tańca i pantomimy, ale nade wszystko to ontolo- gia. T eatr ten podchw ytuje m etafizyczne aspiracje modernizmu, dając im zarazem głębszy, szlachetniejszy wyraz.

Witkiewicz podziela je, pragnie budzić u widza uczucie metafizyczne, w strząs metafizyczny, pragnie dać widzowi możność przeżycia dziwności istnienia. Czy stworzy jednak w arunki niezbędne do realizacji tych po­ stulatów? Odciął się zdecydowanie od m etafory i symbolu, co Leśmian tak szczęśliwie potrafił wyzyskać. W zamian proponuje podporządko­ w anie wszystkich elementów konstrukcji form alnej. W ten sposób wołając o metafizykę sam podcinał jej korzenie. Dla kontynuatorów nie było w yboru — należało przejąć jeszcze to, co dało się ocalić — model te a tru plastycznego. K antor dobrze zrozumiał Witkiewicza. On jeden rozwiązał gordyjski węzeł teorii Czystej Formy. Nie żądał bez­ sensu, pozbawienia słów ich znaczeń, pragnął tylko poprzez rozluźnie­ nie więzów, jakie łączą poszczególne elem enty te a tru uzyskać tak ą ich samodzielność, która umożliwi zaakcentowanie tych środków, na któ­ rych Kantorowi zależało najbardziej — światła, kształtu i barwy. Tek­ stowi powierzył funkcję spoiwa, co praktycznie degradowało go, lecz nie unicestwiało. Z metafizycznych naw oływ ań W itkiewicza nie po­ zostało tu taj najmniejszego śladu.

(16)

Mimo różnic omówionych powyżej, wszystkie trzy teatry łączą jednak niebagatelne więzy. W yrastają one z tej samej antynaturalisty- cznej tendencji, ze sprzeciwu wobec te atru literackiego. Wszystkim, na­ w et Leśmianowi, drogi jest plastyczny kształt teatru (różnica tkw i tu ­ taj jedynie w sile akcentu), wszyscy wreszcie realizują ideę teatru kam eralnego. Na szczególne wyróżnienie zasługuje oczywiście te a tr Leśm iana staw iający na poezję i ontologię, te a tr śmiały, nowatorski.

T eatr W itkiewicza był w yrazem swego czasu, pojawił się na fali eksplozji nowych kierunków artystycznych, jaka nie przem inęła jesz­ cze po pierw szej w ojnie światowej. Dzieli z nimi te same w ady (skraj­ ność głoszonych poglądów) i te same zalety (ambicja oczyszczenia sztuk z obcych naleciałości23). Jeśli będziemy pamiętali, że czas, w k tórym witkiewiczowska teoria te a tru ujrzała światło dzienne, był okresem wielkiego zam ętu w sztuce; stare konwencje działały jesz­ cze siłą inercji, nowe zaś głosiły niejednokrotnie poglądy przeciw­ stawne; (tego ustabilizowania i względnego spokoju, jaki dziś obser­ w ujem y, wówczas nie było i być nie mogło, były to bowiem czasy przełomu) — jeśli o ty m wszystkim nie zapomnimy, wówczas życzli­ wiej spojrzym y na osiągnięcia autora Teatru. Droga, jaką zainicjowała ' jego teoria, nie wiodła daleko — to praw da, jednakże przykład K an­ to ra zaświadcza, że możliwa była do kontynuacji i że, co ważniejsze, pozwalała osiągać dodatnie rezultaty. Jej rola historyczna, polega­ jąca na oczyszczeniu teren u ze skam ielin poprzedniej epoki dla dzia­ łalności innych, bardziej um iarkow anych programów (m. in. Leona Schillera), nigdy nie była kwestionowana.

Szerszy i donioślejszy wpływ w yw arł dram at witkiewiczowski oraz koncepcja te a tru w nim zaw arta (groteska), ale to już jest tem at odrębny.

E N T R E L E Ś M I A N E T K A N T O R

(R em arques sur la th éo rie du th éâ tre de S. I. W itk iew icz)

L a th éo rie du th éâtre, fo r m u lé e par S. I. W itk iew icz dans son liv r e L e T h é â t r e (1923), n e p eu t être p le in e m e n t co m p rise san s fa ire appel, d ’une part, à la p en sée th é â tr a le du m o u v em en t J eu n e P o lo g n e et, d’a u tre part, a u x ten d a n ­ ces, en m a tière d e p ein tu re surtout, q u i se so n t fa it jour dans l ’art au cours du p rem ier quart du X X e s. W itk iew icz a h érité des asp iration s m éta p h y siq u es du p rem ier (d’où év o ca tio n de L eśm ian ); d es seco n d es lu i v ie n n e n t le souci de la

23 Jed n ak że dążąc do u w o ln ie n ia tea tru spod jarzm a litera tu r y od d ał go W itk ie w ic z pod w ła d zę in n ej sztu k i, ró w n ież sta n o w ią cej ty lk o część skład ow ą tea tru , sztu k i p rzecież n ie „ tea tra ln ej” w w ą sk im ro zu m ien iu te g o sło w a — m ia n o w icie n a u słu g i m a la r stw a i sztu k p lastyczn ych .

(17)

*

T E O R I A T E A T R U S . I . W I T K I E W IC Z A 125 form e, de l ’ex p ressio n n eu v e, ce q u i le con d u it, par v o ie de co n séq u en ce, à élab orer « n ty p e o rgin al d e th éâ tre, d iffé r e n t du r e ste d e c e lu i q u e n o u s tro u v o n s dans son abondante p roduction dram atiq u e dont l ’in flu e n c e a é té fo r t gran d e, su rto u t d e p u is la secon d e gu erre ¡m ondiale.

L es lien s de p a ren té en tre la th éo rie du th éâ tre de W itk ie w ic z e t la p ein tu re (transposition sur le terra in du th éâ tre d es canons e sth é tiq u e s de la p ein tu re m oderne) fo n t que l ’au teu r n ie le b e so in d ’ex p rim er un „co n ten u ” q u elco n q u e dans là p ièce th éâ tra le (in flu en ce de l ’ab straction n ism e), ten d a n t a in s i à créer dans l e . th éâtre l ’A rt P ur. N iv e lle m e n t d e l ’in trig u e e t du lie n ca u sa l e n tre les év é n e m e n ts, con stru ction de p erso n n a g es scén iq u es q u i n ’o n t r ie n du „ ca ra ctère” ou de la p lein e p erso n n a lité, v o ilà le s p rin cip es que p rop ose l ’au teu r du T h é â tr e pour le dram e n o u veau . En m a tière de th éâ tre, W itk ie w ic z e s t le p o r te -p a r o le de i ’a n ti-illu sio n ism e et de l ’a n ti-litté r a tu r e . S on th é â tr e r e str e in t l ’actio n du d ia lo ­ gue en fa v eu r d ’élém en ts e x tr a -v e r b a u x , su rto u t v is u e ls (danse, p an tom im e, décor) ou acou stiq u es (d éclam ation , m u siq u e). S on th é â tr e v is e e s s e n tie lle m e n t à produire le choc m éta p h y siq u e chez le sp ecta teu r, à le fo rcer à pren d re co n s­ c ie n c e de l ’étra n g eté d e sa propre e x is te n c e .

A r e n co n tre d e l ’o p in ion co m m u n ém en t reçu e su r le ca ra ctère u to p iq u e des v u e s de W itk iew icz il fa u t c o n sta ter q u ’e lle s o n t tro u v é un co n tin u a teu r é m in e n t en la person n e de T adeusz K antor, d irecteu r du th é â tr e cracovien ■Cricot II. K antor, fid è le au te sta m e n t de W itk iew icz co n çu t un m o d èle de th éâ tre p lastiq u e, u tilisa n t a van t to u t d es m o y en s d ’e x p r e ssio n te ls que lu m ière, fo rm e •et couleur. E n fin su iv a n t p lu tô t l ’e x e m p le fo u r n i par l ’o eu v re d ra m a tiq u e de W itk iew icz, il fa it v o lo n tie r s a p p el à la sty lis a tio n g rotesq u e, rep ren a n t de la sorte le s p rop osition s du p réd écesseu r d e W itk iew icz, L eśm ian .

Tous trois, m algré certa in es d ifféren ces, so n t d ’accord pour reco n n a ître à l ’art th éâ tra l une r é a lité autonom e; ils on t a u ssi en com m u n le s a sp ira tio n s m éta p h y siq u es (les d e u x p rem iers, du m oin s), la p r éd ilectio n pour le s m o y en s d ’e x p ressio n e x tr a -v e r b a u x , dan se, p an tom im e, scén o g ra p h ie et to u t ce q u i se d istin g u e par la v a le u r p la stiq u e; to u s tro is e n fin créen t p ou r le th é â tr e de p e tite s d im en sion s, th éâ tre d e cham bre.

Cytaty

Powiązane dokumenty

wie˛c dziwnego, z˙e według Hersch, to mys´l Sokratesa zasadniczo rozpoczyna dzieje filozofii; czytaj ˛ ac zawarty w Dziejach rozdział pos´wie˛cony aten´skiemu me˛drcowi, od-

W dniach 25-26 paUdziernika 2012 r. w Lublinie odbyWa siG MiGdzynarodowa Konferencja Naukowa „Niematerialne dziedzictwo kulturowe: UródWa – wartoXci – ochrona”,

Była bowiem przedmiotem gruntownych debat w pa Ĕstwach Europy Południowo-Zachodniej (Włochy, Hiszpania) – na etapie przechodzenia od modelu paĔstwa wyznaniowego do modelu paĔstwa

W dwa dni po pierwszej wiadomos´ci mówiono u nas, z˙e w Dudni ˛ acej Studni [...] od Matki Boz˙ej, któr ˛ a trzymał w re˛ku starosta cerkiewny, był znak: z˙ołnierska kula

kluczową rolę chrztu w procesie darowania win; posiadanie cnoty zapominania o doznanej krzywdzie (a/rmaM/m/da) jako warunku otrzymania przebaczenia za własne grzechy; wewnętrzny