• Nie Znaleziono Wyników

View of Galicyjska nafta i ... nowoczesna tkanina. O Eleonorze Plutyńskiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Galicyjska nafta i ... nowoczesna tkanina. O Eleonorze Plutyńskiej"

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)

R O C Z N I K I H U M A N I S T Y C Z N E T o m X X V I I . z e s z y t i 1979

ANNA SURDACKA

GALICYJSKA NAFTA I... NOWOCZESNA TKANINA O ELEONORZE PLU TY Ń SK IE J

Nazwisko Eleonory P lu ty ń sk iej n iknie w śród p lejady arty stów , k tórzy w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych zasłynęli dzięki swoim tkaninom . Nadal nie jest ona doceniana pomimo oczyw istych jej zasług dla rozw oju tzw. polskiej szkoły tkackiej. Jeżeli jest znana, to przede w szystkim jako w spółautorka podw ójnych dyw anów sokolskich; znacznie rzadziej pam ięta się ją jako autorkę kilim ów i tk an in podw ójnych oraz jako pedagoga, p ro ­ fesora Pracow ni Tkactw a Ręcznego w w arszaw skiej ASP.

Terenem jej działalności była W arszaw a i wsie daw nego pow iatu so­ kolskiego w Białostockiem. Nie tam jednak należy szukać początku i w y ­ jaśnienia tej działalności, ale w regionie odległym o kilkaset kilom etrów : we wschodniej Galicji. Ze Lwowem i jego okolicam i w iązały się lata m ło­ dości Eleonory P lutyńskiej, k tó re przy pad ły na ostatnie dziesięciolecie X IX w.

Tędy, przez Lwów biegł szlak handlow y W schód-Zachód i przez w iele stuleci przenikała w tym k ieru n k u k u ltu ra orientalna. A n ty k w a ria ty lwowskie przepełnione były egzotycznym i tow aram i, a w ysoki poziom tej sztuki dyktow ały zasoby licznych m uzeów i skarbców kościelnych, zaś na Wydziale A rch itek tu ry w ykładano ... ry su n ek orien talny. B roń w schodniej roboty, kobierce i porcelana były ozdobą w ielu w n ę trz m ieszkalnych i chlubą p ryw atn ych kolekcjonerów . P aw eł Sapieha np. użyczył części swo­ jej kolekcji na lw ow ską w ystaw ę przedm iotów codziennego u ży tk u i sztuki Chin i Japonii w 1892 r. Ten n u rt zbieractw a osiągnął szczytow y poziom na początku naszego stulecia. W łodzimierz K u lc z y ck i1 m ógł zadowolić n a j­ w ybredniejszych znawców im ponującym zespołem kobierców i m ak at ze św iata m ahom etańskiego. A n ty k w ariaty lw ow skie przepełnione b y ły egzo­ tycznym i tow aram i, a na W ydziale A rc h ite k tu ry jedn ym z przedm iotów był rysunek o rientaln y 2.

1 Z. K o s i e k K u l c z y c k i W ło dzim ierz. W: Polski s ło w n ik biograficzny. T. 16. W rocław 1971 s. 136-137.

2 Polskie życie k u ltu ra ln e 1890-1914. P od red. A. W ojciechow skiego. W rocław 1967 (cz. 1: C hronologiczny przegląd w ażniejszych w y d arzeń . L a ta 1890-1914 s. 9-137).

(2)

40 A N N A S U R D A C K A

U w agę k u ltu ra ln e j socjety Lw owa przykuw ała także k u ltu ra ludowa. S ztuka lu d u polskiego stała się przedm iotem nasilonego zainteresow ania w X IX w., w okresie gdy osiągnęła szczyt swego rozw oju. Do m iasta do­ cierały najczęściej w y ro by tzw . przem ysłu ludowego, w tórnego w stosun­ k u do praw dziw ego, ludowego rzem iosła. Dom inował on w Galicji, dla której m iał być szansą gospodarczą (nienowoczesność takiego m yślenia, już choćby biorąc pod uw agę ty lk o względy ekonomiczne, udow odnił Szczepa- nowśki, o k tó ry m za chwilę). Ow „przem ysł” nie tylko nie spełnił pokła­ danych w n im nadziei, ale ingerencja w n a tu ra ln y rozwój sztuki ludowej p rzyczyniła się do jej zaniku i spopularyzow ania w yrobów pseudoludo- wych. Próby „uszlach etniania” tego przem ysłu dopełniły dzieła zniszczenia. P o kątn i dom okrążcy rozprow adzali po w siach surow ce (wełnę, barw niki) nie najlepszej jakości, jak też tan d e tn e p ro d u k ty fabryczne. Te z kolei do­ starczały w zorów, w y p ierając trad ycy jn e, m iejscowe. W iejscy rzem ieślni­ cy usiłow ali efek ty m aszyn osiągnąć za pom ocą ręcznych narzędzi. N arzu­ cano im w y ró b przedm iotów określonego typu, zgodnie z gustem m iejskie­ go odbiorcy. Poparcie dla tej akcji rządu wiedeńskiego w yraziło się zakła­ daniem szkół, w k tó ry ch „uczono” wzorów obcych, rzemiosło utożsam iano ze zdobnictw em ; w ydaw ano w zorniki elem entów dekoracyjnych, np. posła L udw ika W ierzbickiego W zory p rzem y słu domowego (Lwów 1880) 3.

W porę zadziałały dla przechow ania i przekazania autentycznej k u ltu ry ludow ej osoby w jej pięknie, kunszcie i prostocie rozm iłow ane. Taką rolę spełniły zbierackie pasje O skara Kolberga, W acław a M ichała Zaleskiego oraz Żegoty Paulego ok. połowy X IX w., K azim ierza M okłowskiego, a także W łodzim ierza Dzieduszyckiego, k tó ry utw orzył dział etnograficzny M u­ zeum im. D zieduszyckich i organizow ał działy etnograficzne w ielu w ystaw , czy też F eliksa Jasieńskiego, k tó ry zgrom adził znaczną liczbę kilimów ukraińskich i wT r. 1911 zbiór oceniony przez znawców jako najpiękniejszy w Polsce p rzekazał to w arzy stw u Polska Sztuka Stosowana.

Tkactw o, a zwłaszcza kilim , sw oiste piękno „tej może najch arak tery s- tyczniejszej i najdoskonalej rozw iniętej gałęzi słow iańskiej sztuki ludo­ w ej” 4 odkryto pośród in nych rzem iosł jako jedno z pierw szych. O pierając się na w zorcach trad y cyjny ch , podejm ow ano też próby stw orzenia wzorów now ych o ch arak terze narodow ym , a narodow e w ślad za N orw idem 5 łą­

3 T. S e w e r y n . N ieb e zp iec zeń s tw o pseudolu dowości w adaptacji s z tu k i lu­

dowej. „P rze m y sł L udow y i A rty sty c z n y ” 1:1956 n r 1 s. 11-16.

4 S. S z u m a n. D a w n e k i lim y w Polsce i na Ukrainie. P oznań 1929 (z przedm o­ w y a u to ra , por. przyp. 56).

5 C. K N o r w i d . Prom ethidion. Rzecz w dwóch dialogach z epilogiem. Przez

A u to r a Pieśrti Sp o łe czn e j czterech stron. W yd. 1. P a ry ż 1851. W Polsce po raz p ie rw ­

szy za p re z e n to w a ł Z. P rz esm y c k i („C h im era” 8:1904 (recte 1905) s. 7-54) te k st o k a­ leczony przez ce n zu rę ro sy jsk ą a w całości w Pismach zebranych (T. 1 1913 s. 130- 179).

(3)

O E L E O N O R Z E P L U T Y N S K IE J 41

czono z ludowym . Zakładano p ry w a tn e w ytw órnie rękodzielnicze kilim ów dworskich, bliskich ludow ym (jedną z pierw szych — A ntoniny Sikorskiej w Czernichowie pod K rakowem ). W iele z nich było n astaw ionych na kopiowanie starych kilim ów (np. pracow nia W ładysław a Fedorow icza w O k n ie 6), w ierne ich rek o n stru k cje pow stały w w arsztatach A nny P a w ­ likowskiej w K om arnie, prow adzonych później w spólnie z Ireną P et- zoldówną.

W ielu m iłośników n ajstarszych tk an in, pozostając pod ich urokiem , pracowało nad zapew nieniem w spółczesnym tkaninom podobnej doskonało­ ści artystycznej i technicznej. N iepow tarzalność starych kom pozycji, zachw ycających h arm o n ijn ą gam ą żyw ych kolorów, przypisyw ano fa r­ bow aniu w ełny barw nikam i natu raln y m i.

Barw ienie substancjam i w ydobytym i z pew nych roślin i m ałych organizm ów zw ierzęcych było' pow szechne i w yłączne w Polsce do lat 1870— 1880, do chw ili zastąpienia ich b arw n ik am i sz tu c z n y m i7. K ilka­ dziesiąt lat masowego stosow ania barw ników anilinow ych doprow adziło do niekorzystnych i nieodw racalnych przeobrażeń kolorystyki tk an in ludowych i wrażliwości ich tw órców . M iłośnicy k unsztu daw nych tk a ­ nin pierw si zwrócili uw agę na ujem ne sk u tk i upow szechnienia b a rw n i­ ków anilinow ych przy produkcji dyw anów w schodnich zwłaszcza. W Polsce jednym z pierw szych obrońców trad y cyjnego b arw ienia n a tu ra l­ nego był lw ow ianin W łodzimierz Kulczycki. Znając fachow ą lite ra tu rę

niem iecką, uw rażliw iał polskich czytelników n a specyficzne cechy

wschodnich dyw anów , jak np. „m ienienie się b a rw ”, ich zm ienność w zależności od k ieru n k u i siły padającego na nie św iatła (podobnych w ła­ ściwości dopatrzono się w rodzim ych kilim ach ludowych). Ze środow is­ kiem lwowskim był też zw iązany P aw eł G ajew ski, profesor Szkoły Zdobniczej im. Stanisław a Szczepanowskiego, potem In sty tu tu Sztuk Plastycznych, m alarz pasjonu jący się tkactw em i jeden z najzagorzal­

szych zwolenników roślinnego farbiarstw a. P rzepisy barw ien ia znał m. in. dzięki kontaktom z działem etnograficznym M uzeum im. D zieduszyckich w e Lwowie. W 1913 r. A ntoni B u sz e k 8, Z ygm unt Lorec, K arol M łodzia­

0 K. H a n k i e w i c z . Fedorow icz W ładysław. W: Polski s ło w n ik biograficzny. T. 6. K ra k ó w 1948 s. 390 n. K ilim w e b e r s c h u le des W ła d ysła w R. v. Fedorow ic z in

Okno. W ien 1894.

7 W 1856 r. o d kryto b a rw n ik i an ilinow e; zostały ope w p ro w a d zo n e do u ży tk u w tej pierw szej, n iedoskonałej postaci, za n im w ypróbow ano re c e p tu ry b a rw ie n ia i były n ie trw a łe, m iały m ałą skalę odcieni; an ilin a m i w k ró tce n azw an o , nie bez p o ­ gardy, w szystkie b arw n ik i sztuczne. Z b arw ie n iem ro ślin n y m n a w si sp o tk a ł się S zum an (jw.) jeszcze po I w ojn ie św iatow ej.

8 A. Buszek (1889-1954) m alarz, pedagog. Po pow rocie z P ary ża , gdzie p rze b y w a ł przed I w o jn ą w k ręg u polskich a rty stó w skupionych w okół M ichała B ojczuka, w prow adził rew elacy jn e m etody m. in. tk a n ia , n a jp ie rw w W a rsz ta ta c h K ra k o w sk ich ,

(4)

42 A N N A S U R D A C K A

now ski i N o rb ert Okołowicz utw orzyli w K rakow ie „pierw szą katedrę zm ierzającą do odrodzenia barw ienia w ełny barw nikam i naturalny m i, re ­ k o n stru u jąc około 100 recept daw nych” 9. B arw ienie w ełny kilimowej w y­ ciągam i n a tu ra ln y m i w prow adzono z początkiem naszego stulecia w nie­ licznych pracow niach, m. in. w „Tarkosie” w Z akopanem 1922 r., a także w e w spom nianym K om arnie. Podsum ow aniem pierw szych prób, które przeprow adzono z batikam i, była książka N. Ofcołowicza O farbow aniu

batiku 10.

Dom rodzinny P lu tyńsk iej odzw ierciedlał specyficzną atm osferę

Lwowa, zapew niając jej obcowanie z tym , co było dla niego najbardziej ch arak tery sty czn e i najw artościow sze. Ojciec — Stanisław Prus-Szcze- panow ski 1846— 1900 11 — b ył posłem do Sejm u Krajow ego i pionierem p rzem ysłu naftow ego, a członkowie „w ielkiej” rodziny, obejm ującej rody spokrew nione i spow inow acone (Pawlikowscy, Wolscy, Smoluchowscy, J a ­ reccy), rep rezentow ali rozm aite dziedziny sztuki i nauki.

Ton życiu rodzinnem u Szczepanow skich nadaw ał ojciec (il. 1). Zanim osiadł w G alicji i związał się z H eleną W olską12, odbył studia inżynieryj­ ne na politechnice w iedeńskiej, już wówczas działając w studenckiej kom isji ekonom icznej; pasjonow ał się geologią. W latach 1868— 1879 jeździł po E uropie i przez dłuższy czas będąc sekretarzem dyrektora angielskiej sekcji handlow ej India Office, poznał m etody spraw nej or­ ganizacji przem ysłu. Pow rócił w rodzinne stron y ojca swego Ja n a W ła­ dysław a Szczepanowskiego, aby następnie pogłębić studia w Instytucie n a s tę p n ie w Szkole In stru k to ró w T k ac tw a na T am ce w W arszaw ie (S. I. W i t k i e ­ w i c z . Teoria A nto n ie g o B u szk a i p e w n e w ą tpliw ości co do niej w kw estii odrodze­

nia s z t u k i czyste j. W: S zk ic e estetyczne. K ra k ó w 1922 s. 112-137. •

9 L. K i n t o p f . Wstęp. W: S z t u k a tk a c k a w Polsce da w n a i współczesna (dział

now oczesny) V l l - X 193S W arsza w a I n s t y t u t Propagandy S ztu k i. Wyd. 2. W arszaw a

1938.

10 W arszaw a 1925. K siążka była re a k c ją na a rty k u ł J. D olińskiego (Barw nik i

sztuczne czy natu ralne. „Rzeczy P ię k n e ” 5:1925 z. 6-8 s. 151-152), gdzie a u to r w y ­

stą p ił z fa n a ty c z n ą g lo ry fik a c ją b arw n ik ó w sztucznych.

D ek o racje „w oskiem pisane** w Polsce w y konyw ano n a ja jk a c h w ielkanocnych i w y ro b a ch z d rew n a. Na zastosow anie tej te c h n ik i do d ek o ra cji tk a n in m ogła mieć w p ły w k sią ż k a M. Siedleckiego (1873-1940, p ro fe so ra zoologii, b r a t m a larza F ra n ­ ciszka) Jawa. Przyroda i sztuka. Uwagi z podróży (K raków 1913), w k tó rej po raz p ierw szy w P olsce opisano te ch n ik ę b atik u . W ybór b ibliografii p o d aje I. H um l (W ar­ sz ta ty kr a k o w s k ie . W rocław 1973).

11 S. S zczepanow ski syn J a n a W ładysław a, in ż y n iera m elioracyjnego, uczestni­ k a spisków g alicy jsk ich , i W andy z P oplińskich, có rk i prof. A ntoniego Poplińskiego, pedagoga z k ręg u m arcinkow szczyków — S zczepanow scy, a zw łaszcza Poplińscy. Por. M. M o t t y . Prze ch a d zk i po mieście. P o zn ań 1888-1891 (wyd. 2. W arszaw a 1957). 12 H. z W olskich S zczepanow ska (1858-1920), córka F ra n cisz k a, n o tariu sza, i Flo- re n ty n y z S chatzlów , po ukończen iu se m in a riu m nauczycielskiego uczyła w e lw ow ­ sk iej szkole pp. b en e d y k ty n e k do 1881 r., w k tó ry m p o ślubiła S. Szczepanow skiego.

(5)

O E L E O N O R Z E P L U T Y & S K IE J 43

Geologicznym w W iedniu. W łasne badania geologiczne przeprow adził na Podkarpaciu, pieszo w ędrując przez znaczny obszar. Podczas poszukiw ań ropy naftow ej, zakończonych sukcesem , potw ierdziły się także pierw sze jego spostrzeżenia z r. 1873, gdy odwiedził na krótko ojca, o k a ta stro fal­ nych w arunkach życia ludności galicyjskiej. Sku tkim ty ch obserw acji było napisanie i opublikow anie kilkanaście lat później książki Nędza

Galicji w cyfrach (Lwów 1888), k tó ra stanow iła w strząsający, bo udo­

kum entow any faktam i i liczbami, bilans gospodarki regionu. W podsu­ m ow aniu można było odnaleźć m yśli n apełniające otuchą, w skazane bowiem zostały drogi przezw yciężenia bardzo tru d n e j sy tuacji ekono­ micznej. Szansą dla G alicji m iały być m. in. bogate złoża ropy naftow ej odkryte przez au tora i spraw nie przy jego udziale zorganizow ane w ydo­ bycie oraz częściowa przeróbka surow ca. Pierw sze szyby w ydobyw cze stanęły w Słobodzie R ungurskiej, potem w Peczeniżynie i w Schodnicy. O dkrywcza działalność Szczepanowskiego (przy zastosow aniu najnow o­ cześniejszej m etody w iercenia, tzw. k anadyjskiej, z polskim i udoskonale­ niami) „przyspieszyła rozwój stosunków k apitalistycznych w Galicji, przezwyciężyła dziką spekulację, a torow ała drogę w ielkim przedsiębior­

stwom ” . Okolice Kołom yi zm ieniły się w „polsiką K aliforn ię” , a gdy „wielka ropa” try sn ęła niedaleko Drohobycza, m ówiono: „zanim Szcze- panowski odkrył Słobodę Rungurską, m ierzyło się u nas ropę na garnce, od czasu zaś gdy Szczepanowski o dkrył Schodnicę, liczy się już tylko

na w agony” Nieocenionymi w spółpracow nikam i — i w sp ó łentu zjasła­

mi — byli jego dwaj przyjaciele inżynierow ie, którzy w r. 1883 na te­ renach im przez m istrza powierzonych założyli spółkę n afto w ą: W acław W o lsk i14 (fizyk, w y bitny znawca urządzeń w iertniczych i w ynalazca-kon- struktor) oraz K azim ierz O d rzy w o lsk i13 (św ietny i dośw iadczony facho­ wiec w zakresie w ydobycia ciekłego surow ca; w iele lat przepracow ał przy w ierceniach w A rgentynie). Spółka „związała te dw a nazw iska potrójnym węzłem : w spólnych dążeń, w spólnych interesów i bliskiego pow inow actw a” 16. Szczepanow ski w ielokrotnie daw ał dowody, że nie w ła­ sna fortuna, lecz dobro k ra ju było naczelnym jego celem. B ezskutecznie zwracał się do w iedeńskich m inisterstw o pomoc w ochronie galicyjskiego górnictw a przed k onkurencją rosyjską. P rzypadkow o udało m u się zde­

maskować nadużycia celne jugosłow iańskich nafciarzy, co też godziło w 13 S. K i e n i e w i c z. S tanisław S zc zep a n o w ski. W : D ram at tr z e ź w y c h e n tu z ja s ­

tów. O ludziach pracy organicznej. W arszaw a 1964 s. 189.

14 W. W olski (1865-1922), syn L u d w ik a, re je n ta lw ow skiego (p rz y jac ie la M ie­ czysław a P aw likow skiego), i A nieli z P o k u ty ń sk ic h , a w n u k F ra n c isz k a ; S. S z c z e ­

p a now ski był jego w ujem .

15 K. O drzyw olski, zm. 1900 w e Lw ow ie, jego żona Zofia, z dom u W olska, by ła ciotką W acław a, a sio strą H eleny, żony S. S zczepanow skiego.

(6)

44 A N N A S U R D A C K A

in teresy galicyjskich przem ysłow ców , a ci okrzyknęli go niem al bohate­ rem narodow ym . W 1889 r. Szczepanowski p rzy jął m andat do parlam en­ tu w iedeńskiego (12 listopada tegoż roku przyszła na św iat w W iedniu jego córka Eleonora), co spraw y n a fty odsunęło na plan drugi. W parla­ m encie przydzielony do sekcji m orskiej, jako niekom petentny, niew iele mógł zdziałać, ale zasłynął jako m ówca „jeden z najśw ietniejszych, jakich p a rla m e n t słyszał” 17. Dowodem popularności Szczepanowskiego było to, że w 1889 r. otrzym ał m an dat poselski rów nież do Sejm u Krajowego, którym od 1897 r. w yłącznie się legitym ow ał. W ty m też roku we Lwowie dziennik „Słowo Polskie” założyli „w ielkim nakładem W acław Wolski i K azim ierz O drzyw olski głównie w ty m celu, aby ich duchowy wódz S tanisław Szczepanow ski mógł swoje idee narodow e skrystalizow ać i roz­ pow szechnić” 18. W ystępując pod pseudonim em P iast ogłosił w nim m. in.

A fo r y z m y o w ych o w a n iu i Ideę p o ls k ą 19. Odw ołania do litera tu ry ro­

m antycznej, w a rty k u łach ogłaszanych na łam ach tego dziennika, były echem le k tu ry m łodości Piasta. W żądaniach staw ianych literatu rze był on w iern y ideałom wieszczów polskich: pow inna ona być „natchnioną, mieć cechę praw d y koniecznej, k tó ra m a się objaw ić w życiu i przeistoczyć cały system stosunków tow arzyskich, społecznych i politycznych” 20. Poezja, jak też w szelka sztuka była dla niego „źródłem siły i otuchy, pobudki do w ytrw ałego działania [...], niezachw ianej w iary, zwycięskiej nadziei” 21. Szczepanowskiego oburzał b rak „tonu narodow ego” u w arst­

17 K i e n i e w i c z , iw . s. 195.

18 A. P 1 u t y ń s k i. Ze w s p o m n ie ń stu d e n ta (1898-1904). (mps B J sygn. akc. 35/62). In te re s u ją c e szczegóły b ibliograficzne a u to r p o d aje ta k że w innych m aszyno­ pisach ta m złożonych: Co m a ły Polak spamiętał? (sygn. akc. 34/62); Szkice ze w s p o m ­

nień (sygn. akc. 36/62).

19 N ajw a żn ie jsz e p u b lik a cje S. S zczepanow skiego: Pism a i przem ów ienia S.

Szczepanow skiego. T. 1: M yśli o odrodzeniu n a ro d o w em (Wyd. 1. Lw ów 1903; Wyd. 2.

L w ów 1907). U k azały się n a k ła d e m T o w arzy stw a W ydaw niczego dzięki in icjaty w ie i s ta ra n ie m w dow y po au to rz e w o p rac o w a n iu A. P lutyńskiego. P rz ed I w o jn ą u k az ał się ta k ż e t. II Pism: O sa modzieln ości k r a ju (Lw ów 1912). W ydanie P ism p o d jęła n a ­ stę p n ie K sią żn ic a-A tla s n a p o cz ątek w zn a w iają c (1923) t. I ja k o III w y d an ie przygo­ to w an e i za o p atrz o n e w stę p em przez in ż y n iera S tan isław a W ik to ra Szc^epanow skie- go (syna). D alsze tom y Pism, m .in. O rozw ój sp ołeczeństw a, nie zostały w ydane, ich ręk o p isy uległy zniszczeniu w e L w ow ie w 1940 r. W la ta c h 1942 i 1943 u k a ­ zały się w L o n d y n ie ko lejn o dw a w y d an ia : IV i V (tzw. obozowe) Myśli o odro­

d ze n iu n a ro d o w y m , w now ej re d a k c ji S. W. S zczepanow skiego p rzy pomocy

P olaków w A nglii, pt.: W a lk a narodu polskiego o byt. Osobno, poza Pismami: O pol­

skich tradycjach w w y c how aniu. L w ów 1912. Je d y n y ocalony przez K. S zczepanow -

sk ą ręk o p is N ę d z y Galicji z n a jd u je się w zbiorach O ssolineum (sygn. 12810/III). 29 S. S z c z e p a n o w s k i . O potrzebie sw ojskiego kie ru n k u . W: Pisma t. 1 (Lwów 1907) s. 191.

. 21 S. S z c z e p a n o w s k i . M yśli z p o w o d u p o e m a tu „Sen J a r m a k a ”. Tam że s. 158. P o em a t te n n a p isa n y został w 1895 r. p raw dopodobnie przez M arylę W olską, u k ry w a ją c ą się pod p seu d o n im em J a n a Saw y.

(7)

O E L E O N O R Z E P L U T Y N S K T E J 45

wy tzw. wykształconej, podczas gdy naczelnym przykazaniem Polaka powinno być „stanie na straży trad y cy j rodzim ych” 22. I w ty m duchu powinno być prow adzone w ychow anie m łodego pokolenia. Ponad p rzy ­ gotowanie zawodowe, szkolne m łodzieży staw iał Szczepanow ski w ycho­ wanie obyw atelskie, pisząc, że „podstaw ą całego w ykształcenia jest w ykształcenie życiowe” 23. W w ystąpieniach sejm ow ych, odczytach i p ub ­ licystyce dowodził, że nau ka w szkole m usi znaleźć oparcie w „ch arak te­ rze czynnym ” , sam odzielnym , a spraw dzianem dojrzałości człow ieka jest um iejętność współżycia z ludźm i i znalezienia swego m iejsca w społeczeń­ stwie. Zdobyw ana w iedza pow inna um acniać więź narodow ą, w pajać szacu­ nek dla trad y cji rodzim ych. Oczekując w yzw olenia Polski, Szczepanow ski akcentow ał konieczność przygotow ania do tej dziejow ej chw ili całego narodu, n ik t bowiem nie jest w olny od odpow iedzialności społecznej 24 W raz z rozw ojem m yśli pedagogicznej doceniono podstaw ow ą rolę w y ­ chowawczą kobiet. Szczepanowski, pow ołując się na Jo h a n n a H einricha Pestalozziego Buch fü r M ü tte r (Lipsk 1803) pisał: „w szystkie zasoby um ysłu i c h arak teru tw orzą się w w ieku przed szkołą, w pływ m atki zaszczepia zasady szlachetności i c h a ra k te ru ” i dalej: „Jeżeli tra d y c y a polska zachow ała się w narodzie polskim [...], to jest zasługą naszych m atek, pow ołajm y m atki do w spółudziału w dziele w ychow ania narodo­ wego [...], a znajdziem y siłę, której inne narod y nie m ogły znaleźć” 25. Realizacji tych idei miało służyć m. in. założenie w r. 1891 T ow arzystw a Szkoły Ludowej przy współudziale Szczepanowskiego. O rganizacja ta skupiała grono pełnych poświęcenia zapaleńców , którzy przyczynili się do zakładania now ych szkół, burs, ochronek, domów ludow ych i organi­ zowali pomoc w ich utrzym aniu, w ydaw ali i upow szechniali litera tu rę . W spaniale przez Szczepanowskiego rozw inięta działalność społeczna i publiczna nieoczekiw anie została przerw ana. Od 1896 r. pow iększały się kłopoty finansow e w zw iązku ze śm iałym i jego przedsięw zięciam i: budową kopalni w ęgla brunatnego i rozbudow ą zagłębia naftow ego.

22 W. F e l d m a n . P iśm ie n n ictw o polskie 1880-1904. T. 2. L w ów 1905 s. 139. 23 S. S z c z e p a n o w s k i . W y c h o w a n ie charakteru. W: O polskich tr adycjach

to w y c h o w a n iu s. 313.

24 D ziałalności pedagogicznej S. S zczepanow skiego pośw ięcona je s t ob fita lite ­ ra tu ra , m.in.: M. B i e n e n s t o c k . S. Szc zep a n o w ski ja k o pedagog społeczny. „R o­ dzina i S zkoła” 17:1912 n r 9-12 s. 136-144, n r 13-16 s. 182-189; L. C h m a j. S ta n is ła w

Prus-Szczepanow ski. W: K i e r u n k i i prądy pedagogiki współczesnej. W yd. 1. W a rsz a ­

w a—W ilno 1938 s. 259-265 (Wyd. 2. W arszaw a 1964); J. M i r s k i . S. Szc zep a n o w ski.

Zycie i działalność. W arszaw a 1935; t e n ż e . S ta n is ła w S z c z e p a n o w s k i (Piast) jako apostoł edukacji narodowej. „P rz y ja c ie l Szkoły” 5:1926 z. 1 s. 2-9, z. 2 s. 26-35, z. 5

s. 103-115, z. 7 s. 179-183, z. 9 s. 223-229, z. 10 s. 255-264.

23 S. S z c z e p a n o w s k i. A u to n o m ic z n a Rada S z k o ln a i zadania m a t e k (z m o­ w y kan d y d ack iej w ygłoszonej w e Lwmwie 1 8 I I 1891). W: O polskich tradycjach w

(8)

A N N A S U R D A C K A

P okłady okazały się p ły tk ie i nierentow ne. Z pom ocą chciał przyjść za­ przyjaźn io n y od poprzedniego pokolenia Franciszek Zima: uczestnik pow stania listopadow ego i spisków galicyjskich, obok ojca Stanisław a — przem ysłow ca, J a n a W ładysław a Szczepanowskiego i stry ja — też Sta­ nisław a, później znanego gitarzysty. Zim a jako pracow nik Galicyjskiej K asy Oszczędności rozszerzał k red y ty naftow e ponad dopuszczalną norm ę i bez w iedzy zainteresow anego, co przyniosło skutek odw rotny do dob­ rych intencji. Do uregulow ania zadłużeń nie w ystarczyło sprzedanie szybów (które ich nabyw com przyniosły m ilionow e zyski) ani publiczna g w aran cja Wolskiego i Odrzywolskiego. Rosło zadłużenie w kasie Zimy. N iespodziew ana k ontrola w 1898 r. w y k ryła fikcyjne pokrycie długów, ja k też przekroczenie lim itów . Spraw ę tę konserw atyw ny nam iestnik P in iń sk i w ykorzystał do osłabienia dem okratów skupionych przy kasie, zaś Zim ę aresztow ano i postaw iono przed sądem. Szczepanowski złożyw­ szy m an d at poselski i fu n k cje społeczne postaw ił się w roli oskarżonego, obw iniając głów nie siebie. Zim a zm arł nagle w tajem niczych okoliczno­ ściach nie doczekaw szy się w yroku, k tó ry przyniósł Szczepanowskiemu uniew innienie. Ciężko chory n a serce ju ż w trakcie rozpraw y nigdy nie m iał pow rócić do zdrow ia. W 1900 r. zm arł na atak serca w Neuheim. Odniósł jed n ak m oralne zw ycięstw o nad nieufnie w większości nastaw io­ nym społeczeństw em , k tó re podburzano także falą oszczerstw i plotek. Sam mógł z du m ą stw ierdzić, że przyczynił się do rozw oju wiedzy tech­ nicznej, um ożliw ił w ielu ludziom k arierę zaw odow ą i wzbogacenie, a tym sam ym dopomógł gospodarce Galicji. P otw ierdzili to w ystępujący jako św iadkow ie W olski i O drzy wolski, dając publiczne świadectwo, że był w zorow ym obyw atelem , którego nie doceniono. Dowiodły tego dalsze losy zagłębia, k tó re opanow ane przez obcy k ap itał po 1900 r. doczekało się realizacji zalecanej przez Szczepanowskiego polityki inw estycyjnej, komu innem u jed n a k przyznano za nią zasługi. Nie zaw ahano by się zapew ne obwinić go za uboczne skutki, jakie przynosi każdorazowo rozwój prze­ m ysłu, ... gdyby je w porę dostrzeżono! Sam jednak in icjator wydobycia ropy n aftow ej m usiał sobie z nich zdawać spraw ę. W Anglii był św iad­ kiem , „jak kraj podbity byw a u trzy m an y w zastoju przez zaborcę (tanie p erkalik i angielskie w y p arły rękodziały indyjskie) bez perspektyw roz­ w o ju przem ysłu n a m iejscu zniszczonego rzem iosła” 26. Przestroga ta na b ra ła aktualności z chwilą, gdy odkryw szy ropę naftow ą Szczepanowski

: «

26 K i e n i e w i c z , jw . s. 183. B ibliografię, k tó rą p o d aje a u to r, m ożna uzupełnić o n a s tę p u ją c e pozycje: S. P i g o ń . L is ty Ignacego M acie jo wskie go (Sewera) do T a­

deusza M icinskiego oraz M arii i W acław a W olskich. W rocław 1957 s. 281-423.

A rc h iw u m lite ra c k ie . T. 2; S. S i e r o t w i ń s k i. Korespondencja Ignacego Macie­

jow skiego (Sewera) z M ie c z y s ła w e m P a w li k o w s k im . W rocław 1957 s. 5-280. A rch i­

w um lite ra c k ie . T. 2.; M. W o l s k a . L isty. W: E. O r z e s z k o w a. L isty. T. 2. Cz. 2. W arszaw a 1938.

(9)

O E L E O N O R Z E P L U T Y Ń S K IE J 47

ściągnął zastęp inżynierów , techników i robotników na tere n y żywej, nieskażonej k u ltu ry Hucułów.

N ajsilniejszym w spom nieniem Eleonory P lu tyńskiej z dom u rodzin­ nego, którego „siedziby” w ędrow ały w ślad za m iejscem n ajin ten sy w ­ niejszej pracy ojca (Wiedeń, Lwów, Słoboda R ungurska), były „praw dzi­ we” kilim y ludow e i dworskie, stare m ak aty polskie, tureckie, pasy polskie i dyw any wschodnie, a także szal kaszm irow y z Indii, przyw iezio­ ny przez ojca. Z najdow ały się one także w dom ach „spokrew nionych”, jak też w an tyk w ariatach lwowskich. N ajliczniejsze były w yroby ory ­ ginalne sztuki m iejscow ej. Dzieci Szczepanow skich fotografow ano w strojach huculskich (il. 2), na ścianach m ieszkań w isiały kilim y z chaty chłopskiej, nieodłączną pam iątk ą była dla rodzeństw a P lu tyń skiej szeroka k rajk a huculska zdjęta ze ściany pokoju dziecięcego. Z dom u w yniosła P lutyńska więcej niż sen ty m en t do rekw izytów z dzieciństw a; n a trw ałe pozostał w niej rozbudzony tu niedosyt rzeczy praw dziw ych, szlachet­ nych, pięknych.

Dzieciństwo w ybroniło ją od nap iętej atm o sfery lat zw iązanych z w y­ tężoną pracą ojca (jeżeli nie liczyć szoku w yw ołanego k a ta stro fą w 1898 r.). Nie znała go właściwie, gdy um arł, m iała czternaście lat. Żyw a była w środow isku rodzinnym pam ięć jego idei. W ychow ana w ich po­ szanow aniu i duchu P lu ty ń sk a przejęła entuzjazm i w iarę w skuteczność działania jednostki dla dobra ogółu, zapał do podejm ow ania in icjaty w — „ten św ięty ogień, przy k tó rym obecne pokolenie w yd aje się p rz y ­ gasłe” 27.

Eleonora P lu tyń sk a (il. 3) dość wcześnie się usam odzielniła. W 1902 r. ukończyła (z ocenami celującym i z w ielu przedm iotów ) naukę w szkole W iktorii Niedziałkowskiej w e Lwowie 28 i już w następ n y m roku, m ając lat siedemnaście, poślubiła Antoniego Plutyńskiego. M ałżeństw o nie p rze­ szkodziło jej w zdobyw aniu w ykształcenia, co nie należało do zw yczaj­ nych sytuacji.

Jeszcze niedaw no, bo dla pokolenia Skłodowskiej, do którego należała m atka Plutyńskiej, nie było żadnej szansy n au k i w k ra ju poza sem ina­ rium nauczycielskim . P rzy końcu X IX w., pom im o zam kniętego w stęp u na uczelnie p a ń stw o w e 29, kobiety zyskały możliwość kształcenia się w

27 K. M o r a w s k i . Glos czyte ln ik a. „T ygodnik P ow szechny” 23:1969 n r 42 s. 4 (w ru b ry c e Do redakcji).

28 W yciąg z cen zu r W yższego Z a k ła d u W ychow aw czo-N aukow ego W ik to rii N ie­ działkow skiej p a n n y E leonory Szczepam ow skiej, u czennicy k la sy V III, w ciągu ro k u szkolnego 1901/1902, obecnie w łączony do teczki stu d e n ck iej P lu ty ń sk ie j w A S P w W arszaw ie.

29 K azim iera z K lim ontow iczów B ujw id o w a (1867-1932), p io n ie rk a ru c h u k o b ie­ cego w G alicji (nauczycielka), w znacznej m ierze p rzy czy n iła się do u d o stę p n ie n ia kobietom w r. 1897 k sz tałcen ia w szkołach ludow ych i u n iw e rsy te ta c h G a lic ji —

(10)

48 A N N A S U H D A C K A

szkołach p ry w atn y ch , k tó ry ch najw ięcej pow stało w K rakow ie i Lwowie. Pow szechnie jed n ak nie doceniano społecznego znaczenia dokształcania poten cjaln ych m atek : słuchaczki „często w trak cie kursów wychodziły za m ąż i ju ż więcej nie uczęszczały” 30.

P lu ty ń sk a postanow iła rozw ijać zdolność i zainteresow ania plastycz­ ne, któ ry m i w ykazyw ały się rów nież jej siostry W anda i Zofia. Ośmielały ją do tego k ro k u p rzykłady m alujących kobiet w rodzinie i z najbliższego k ręg u tow arzyskiego.

S tarsza o trzyn aście lat M aryla W olska m iała w y bitne zdolności m a­ larskie, ja k w spom ina J a n G w albert H enry k P a w lik o w sk i31, i doskonaliła

je początkowo pod okiem o jc a 32, a n astęp n ie n a studiach w M onachium i P a ry żu u A lfonsa M uchy. Zgodnie z m odernistycznym i upodobaniam i p o rtre to w an e przez nią postacie staw ały się typam i-sym bolam i o pięknych tw a rz a c h i te a tra ln y c h gestach. D okładne studia z n a tu ry uniem ożliw iał k ró tk i w zrok i to zadecydow ało o porzuceniu, mimo powodzenia, tej drogi arty sty c z n e j. N ajlepsze b yły jej k a ry k a tu ry czy p o rtre ty rysow ane z pa­ m ięci — dzięki dogłębnej obserw acji połączonej z darem syntezy. Gro­ m adziła też z upodobaniem „stare kilim y, stare kryształy, m akaty, obrazy, w yk op aliska” 33 żartobliw ie nazyw ając się „szczątkiem ukochanej dawno- ści” 34. J. G. H. Paw likow ski za najsilniejszy z czynników kształtujących jej w yobraźnię uznał „w czesne zam iłow anie do stary ch klechd, opowieści luclowych, do obiektów ludow ej sztuki” 3S. Sam a o sobie pisała w liście do Elizy O rzeszk o w ej36: „ja w łaściw ie jestem niedoszły m alarz religij­ n y ” 37. Częściowym spełnieniem ty ch tęsknot była twórczość córki Anieli cyt. za: S. K i e n i e w i c z . Galicja w dobie au to n o m ic zn ej 1850-1914. W rocław 1952 s. 310-311.

30 J. R o s t a f i ń s k i . Głos w sprawie K u r s ó w [...] [K raków ] 1898 s. 153 — cyt. za: J. K r a s . W y ż s z e K u r s y dla K obiet im. A. Baranieckiego w K r a k o w ie 1868-1924. K ra k ó w 1972 s. 33.

31 M aryla W olska. W rocław 1957 s. 432-442. A rch iw u m literac k ie. T. 2. M. M ł o d- n i c k a ilu s tro w a ła P o w ró t ta ty (W: A. M i c k i e w i c z . B allady i romanse. Sonety.

S o n e t y k r y m s k i e i p o m n ie js z e poezje. L w ów 1891).

32 K aro l M łodnicki (1837-1900), m alarz, k sz tałcił się w e Lw ow ie, M onachium , P ary żu , D reźnie. M ieszkając w e L w ow ie u trz y m y w a ł ro dzinę u d ziela ją c le k cji ry ­ su n k u .

33 O b e r t y ń s k a , W o l s k a , jw . s. 565.

84 L. K. K o n i ń s k i. Poeci m edy cc y. W: P ism a w ybrane. W arszaw a 1955 s. 222. 85 Jw . s. 436.

33 L ist z 1901 r. — cyt. za: S. S i e r o t w i ń s k i . M aryla Wolska. Środowisko,

życie, twórczość. W rocław 1963 s. 27.

37 R y su n ek je j p rz e d sta w ia ją c y M atkę B oską zam ieszczono trz y k ro tn ie w „Ty­ g o d n ik u P o lsk im ” 2:1898 n r 167, 3:1899 n r 61 i 221. In n e ilu s tra c je rep ro d u k o w ały ta k że : „B iesiad a L ite ra c k a ”, „G azeta D om ow a”, „ Ś w ia t” i „W ędrow iec” L. G r a j e w s k i . Bibliografia ilustracji w cz asopismach polskich X I X i X X w. (do

(11)
(12)

i

2. H elen a S zczepanow ska z dziećm i w stro ja c h h uculskich: S tan isław em , E leonorą i F lo rą

(13)
(14)

4. E leonora P lu ty ń s k a w p rac o w n i J. C zajkow skiego i W. Jastrzębow skiego w W SSP w r. 1927/28

(15)

O E L E O N O R Z E P L U T Y Ń S K IE J 49

(Leli) z W olskich Paw likow skiej 38, np. tek a grafik ilu stru jący ch dziesięć św iąt M atki Boskiej, k tó re stylistycznie naw iązują do ludow ych obrazów na szkle 39.

P lutyńska zapew ne w idyw ała obrazy A nieli P a ją k ó w n y 40, k tó ra w r. 1890 nam alow ała p o rtre t jej m a tk i41. Jego au to rk a b y ła wówczas nie znaną poza najbliższym kręgiem przyjaciół, początkującą m alarką. W r. 1895 zyskała rozgłos w ystaw ą swych obrazów w e Lw owie i tu przez następn e trzy lata, najpłodniejsze w jej twórczości, pracow ała w e w łasnej pracow ni

w dom u Pawlikowskich.

Nie sposób pom inąć arty stó w m uzyków w rodzinie. Poczet ich roz­ poczyna Stanisław Szczepanowski, stry jeczn y dziadek Eleonory, g itarzy ­ sta w irtuoz i zdolny kom pozytor, choć bez m uzycznego w ykształcenia, także pedagog. A dam Mickiewicz pozostaw ał pod silnym w rażeniem jego gry w ysłuehaw szy jego w ariacji na tem a t M azurka D ąbrow skiego, k tó ra poecie przypom inała koncert Jankiela. W Anglii m uzyk dostąpił zaszczytu gry na dworze królow ej W iktorii. O w acyjne przyjęcie zgotow ał m u K ra ­ ków w r. 184 8 42, jak też w 1851. B enigna Szczepanow ska-W olska, sio­ stra ojca Eleonory („ciocia B enia”, 1850— 1930), była utalen to w an a m u­ zycznie i kształciła głos w W iedniu. M aryla W olska w liście do Elizy Orzeszkowej przedstaw iła ją jako „osobę niezm iernych zalet serca i um y­ słu, obdarzoną niew ysłow ionym czarem osobistym i odczuw aniem w szel­ kich przejaw ów piękna w sztuce” 43 P o trafiła rozbudzić zam iłow anie do m uzyki u swoich bratanic. W jej ślady poszło starsza — Flora. Eleonora, która w pam ięci bliskich zapisała się podobnie jak ciotka, najch ętn iej powracała do utw orów Bacha, H aendla, H aydna, B eethovena, Szym a­ nowskiego. Żyw e i stale podsycane obcowanie z m uzyką zaczęło się dla młodej Szczepanowskiej jeszcze w e Lwowie, nie bez znaczenia było to, że d y rygentem o p ery lwowskiej był H en ry k Ja re c k i (kompozytor), mąż M arii, siostry „W ielkiego” Szczepanowskiego. Spośród sześciorga ich

38 A niela P aw lik o w sk a (ur. 1901), żona M ichała P aw likow skiego, ilu s tro w a ła książki u k azu jące się w serii B iblioteka M edycka.

39 K o n i ń s k i , jw . s. 215.

40 A niela P ają k ó w n a (1864-1912), w y ch o w an k a M ieczysław a P aw lik o w sk ieg o i jego żony H eleny, m a tk a S tan isław y P rzybyszew skiej. S tu d ia m a la rsk ie odbyła w M onachium i w P ary żu u C aro lu sa D u ra n ta i H en n e ra , m a lo w ała głów nie p o r­ trety.

41 C z te ro le tn ia L eonka asy sto w ała p rzy m alo w an iu , cho w ając się za c z arn ą suknię pozującej m a tk i, a dorósłszy p am ię ta ła i w spom inała tę sw oją p ie rw sz ą a r ­ tystyczną przygodę.

42 W. W a s y 1 e w s k i. Zycie polskie w X I X w ie k u . K ra k ó w 1962 s. 320, 567, 630. Por. M. J a s t r u n . M ickiew ic z. W arszaw a 1949 rozdz.: „U czta u Ja n u sz k ie w ic z a ” s. 240-241.

43 K o n i ń s k i , jw . s. 209 (list z lutego 1901 r.).

(16)

50 A N N A S U R D A C K A

dzieci, w yb itn ie u talen tow an y ch m uzycznie, tro je zostało zawodowymi m uzykam i.

W czasach gdy częste spotkania w szerokim gronie rodziny i przy­ jaciół należały do w ażnych czynników w ychow ania i stanow iły nieod­ łączny elem ent życia k u lturalnego, oddziaływ anie na młodzież było silniejsze i bezpośrednie. N atu raln ą konsekw encją stałego kon taktu ze sztuką, wzbogaconego dyskusjam i estetycznym i, była chęć kontynuow a­ n ia zaszczepionego za m łodu zainteresow ania sztukam i pięknym i. Rów­ nolegle, choć uśw iadom ione znacznie później, dojrzewało jej powołanie pedagogiczne: „najszczytniejszym zawodem jest zawód nauczyciela, który pozw ala dzielić się swoim i najcenniejszym i skarbam i — użyczać hojnie, obdarzać bez m iary i g ranic” 44 — to jej w łasne słowa.

N auczycielkam i o pełnym w ykształceniu zawodowym były: m atka P lu tyńskiej — H elena Szczepanow ska i siostra tej ostatniej- — Zofia O d rz y w o lsk a 4S. Lekcji języków obcych udzielała studentom , artystom i literato m w ym ieniona ju ż w szeregu „m uzyków rodzinnych” Benigną W olska, w łaścicielka pięknej biblioteki klasycznych dzieł lite ra tu ry euro­ pejskiej w oryginalnych w ersjach językow ych. W problem atykę wycho­ w ania b y ł głęboko zaangażow any, ro zp atrując zagadnienie od strony te­ oretycznej, ojciec P lutyń sk iej, w n u k A ntoniego Poplińskiego, znanego w W ielkim K sięstw ie Poznańskim nauczyciela, gram atyka, wydaw cy książek i red a k to ra pism (wspólnie z b rate m bliźniakiem Janem ) tudzież a u to ra podręczników : języka polskiego i lite ra tu ry polskiej (w języku niem ieckim ), gram aty k i łacińskiej, h istorii pow szechnej, a na okrasę bogatej działalności — kustosza biblioteki na zam ku w K órniku. Pracę pedagogiczną podjęły rów nież dw ie siostry P lu ty ń s k ie j: Flora — jako profesor konserw ato riu m lwowskiego i poznańskiego oraz W anda — w w arszaw skiej A kadem ii S ztuk Pięknych.

P rzed r. 1904 P lu ty ń sk a podjęła nau kę na wydziale artystj^cznym W yższych K ursów dla K obiet im. A. B aranieckiego w K rakow ie, który to w ydział po refo rm ie w 1896 r. realizow ał jeden z trzech kierunków nauczania. Z ajęcia dla słuchaczek zw yczajnych rozplanow ano na dw u­ letn ie studium . P rzyjm ow ane n a k u rs I bez egzam inu w stępnego m usiały pom yślnie zdać egzam iny ze w szystkich przedm iotów , aby zapisać się na k u rs wyższy. N a w łasne żądanie m ogły otrzym ać św iadectw o ukończenia

44 S fo rm u ło w an ie pochodzi z czasu, gdy P lu ty ń sk a była p ro feso rem A SP w W arszaw ie, je s t to luźn y jej zap isek z n a jd u ją c y się w zbiorach b ra ta n ic y P lu ty ń sk ie j — K ry s ty n y S zczep an o w sk iej-M ik laszew sk iej (dalej: w zb. K. Sz.). J e j zaw dzięczam w iele cen n y ch in fo rm a c ji, życzliw ych uw ag i w skazów ek.

45 Z ofia uczyła w szkole w Schodnicy, ta m poznała i p o ślubiła K azim ierza O drzyw olskiego. Z rod zin y jej m a tk i F lo re n ty n y z S chatzlów W olskiej w yw odziła się M a ria S chatzel, z n a n a w św iecie pedagogicznym L w ow a.

(17)

O E L E O N O R Z E P L U T Y N S K IE J 51

kursów po zdaniu odpow iednich egzam inów. Słuchaczki nadzw yczajne, zapisane na niektóre, w yb ran e zajęcia, m ogły rów nież zdawać egzam iny i otrzym ać podobne św iadectw o opłacając każdorazowo odpow iednią taksę za egzamin.

Prow adzone n a wydziale arty sty czn ym w ykłady z persp ekty w y, an a­ tom ii i historii sztuki uzupełniały zajęcia p rak tyczn e z ry su n k u i m alar­ stwa. Program I ku rsu przew idyw ał np. ćwiczenia linearne, m. in. linia jako środek form y, ćwiczenia linearn e z n a tu ry , np. rysow anie i m alow a­ nie liści, kw iatów oraz składanie z nich ornam entów , a także kom pozycję

afiszów, rysow anie perspektyw iczne przedm iotów z n a tu ry , głów

i figur 46.

P lutyńska, praw dopodobnie jako słuchaczka nadzw yczajna, zapisała się n a kurs ry su nku Józefa Siedleckiego 47. N auka polegała głów nie n a kopio­ w aniu reprodukcji dzieł ze zbiorów m istrza lub rysow an iu odlew ów gipso­ wych. Za rysu nek en grisaille gipsowego odlew u ręki otrzym ała w p ierw ­ szym roku nauki nagrodę w wysokości 5 z ł 48.

Lekcje p raktyczne ry su n k u łączył Siedlecki z rozw ijaniem w uczenni­ cach w rażliwości estetycznej. Pokazując im reprodukcje, odczytując cieka­ we wypowiedzi krytyków , np. a rty k u ł W itkiew icza o BoCklinie, k tó ry „w y­ w arł niezm ierne, nadzw yczajne w rażen ie” 49, dzielił się sw oją „najgłębszą miłością do sztuki [...] w jej m o ż l i w i e n a j d o s k o n a l s z y m poja­ w ieniu się” 50.

»

Postępow anie Siedleckiego odbiegało od akadem ickich m etod nauczania, bazujących na w zorcach klasycznej sztuki i narzuconych kanonach form y, których — jak W itkiewicz pisze — stał się ofiarą. N ie był stereo typo w y m profesorem ry su n k u — oprócz podstaw p rzedstaw iania przedm iotów na płaszczyźnie przekazał znacznie w ię c e j: sam „doszczętnie opanow any przez

46 Z program ów poszczególnych p rzed m io tó w w y d ziału a rty sty cz n eg o zachow ał się te n jeden, p odaję za cy to w a n ą k siążk ą J. K ras, z k tó re j pochodzą in fo rm a c je o kursach. A u to rk a p o d aje cenną bibliografię, w k tó re j w yszczególnia a k ta i ręk o p isy dotyczące kursów , zn a jd u ją c e się w A rc h iw u m P a ń stw o w y m m. K ra k o w a i A rc h i­ w u m U J, oraz p o d aje duży zestaw m a te ria łó w i p ra c p u b lik o w an y ch .

47 Józef S iedlecki (1841-1915), m alarz, stu d ia ukończył w k ra k o w sk ie j A SP, gdzie słu ch ał w ykładów z h isto rii sztuki Jó zefa K re m e ra w la ta c h 1875/76-1899/1900. W ro ­ k u szkolnym 1901/1902 i 1910/11 w y k ła d a ł ry su n e k n a W yższych K u rsach dla K o b iet oraz w Szkole S ztu k P ięk n y c h w K rak o w ie. K o lek c jo n e r re p ro d u k c ji d zieł sz tu k i w w y d aw n ictw ach i z salonów euro p ejsk ich , k atalo g ó w ilu stro w a n y c h . Z biory, k tó re od 1901 r. p okazyw ał na w y staw ach problem ow ych, z n a jd u ją się obeonie w M uzeum N arodow ym w K rakow ie.

48 K w estio n ariu sz ew iden cy jn y członka Z P A P P lu ty ń sk ie j w zb io ra ch K. Sz. W h ie ra rc h ii n agród najw yższą był tzw. list pochw alny.

49 J. S iedlecki w liście z 1 1 I V 1903 do S. W itkiew icza (ze zbiorów M uzeum T atrzańskiego w Z akopanem , w tece dotyczącej W itkiew icza).

(18)

52 A N N A S U R D A C K A

dem ona sztuk i” 51 dał p rzyk ład bezgranicznego oddania w służbie tej idei. T ru d n y do u stalen ia jest przebieg oraz czas trw an ia nauki Plutyńskiej w B araneum . Od 1904 do 1907 r. była jed n ą z organizatorek szkół Towa­ rzystw a Szkoły Ludow ej, np. w B orysław iu, zakładanych w spólnie z b ra ­ tem Stanisław em Szczepanow skim (inżynierem ) dla dzieci pracow ników kopalni. Tow arzysząc m ężow i w jego w yjazdach do Europy Zachodniej m iała możliwość podziw iania ju ż nie reprodukcji, lecz oryginałów św iato­ w ych arcydzieł w m uzeach Niemiec, A ustrii, Włoch, Belgii, Holandii, F ra n ­ cji i Anglii. W paryskm M usée C luny zachw ycił ją cykl XV I-w iecznych go­ belinów przedstaw iających Damę z jednorożcem na tle fantastycznych ogro­ dów 52. N ie m niejsze w rażenie w y w arły n a niej tk anin y koptyjskie z m u­ zeów londyńskich.

P lu ty ń sk a w ty m w łaśnie czasie zapisała się do pracow ni m alarstw a Olgi Boznańskiej p*zy A cadém ie de la G rande C haum ière w P a r y ż u 53. B oznańska była wów czas znaną p o rtrecistk ą w stolicy m alarstw a europej­ skiego, a echo zagranicznych sukcesów dotarło rów nież do jej ojczystego k raju . Z ty m nazw iskiem m ogła się P lu ty ń sk a zetknąć jeszcze w 1898 r., w zw iązku z w ystaw ą obrazów Boznańskiej w e Lwowie (z okazji Powszech­ nej W ystaw y K rajow ej). W 1910 r. ponownie, ty m razem osobiście, odwie­ dziła B oznańska to m iasto, zasiadając jako członek ju ry na Powszechnej W ystaw ie S ztuki Polskiej.

P o w rót P lu ty ń sk ich do Lw owa przyspieszyła m obilizacja w ojsk w prze­ ded n iu I w ojny św iatow ej. W okresie czynnego udziału m ałżonków w w al­ ce w yzw oleńczej w e Lw owie i L ublinie na plan dalszy zostały odsunięte farb y i płótno. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości P lutyńska na stałe zam ieszkała w W arszaw ie i postanow iła kontynuow ać studia a rty ­ styczne, rozpoczynając w 1922 r. n aukę w Szkole Sztuk Pięknych n a Po­ w iślu (il. 4).

Trzon grona profesorskiego tej uczelni stanow ili daw ni członkowie k ra ­ kowskiego T ow arzystw a „Polska S ztuka Stosow ana” (Karol Tichy, Józef Czajkowski, E dw ard Trojanow ski) oraz W arsztatów K rakow skich 54 (Woj­ ciech Jastrzębow ski, K arol S tryjeń sk i, B onaw entura Lenart). Poprzez kurs teo retyczn y o polskiej sztuce ludow ej oraz k ultyw ow anie rzem iosł rodzi­ m ych podkreślono łączność z k u ltu rą ludową. Dzięki tem u w niezawisłej Polsce podjęto, bez ogniw pośrednich, przez pokolenia tw orzony na podsta­

51 S. W i t k i e w i c z . D ziw n y czło wie k. W: P ism a zebrane. T. 2. Cz. 2. K raków 1974 s. 9, 8.

53 R epr.: P. V e r l e t . La da m e a la Licorne. P a ris 1960; w e rsja ang.: T h e Lady

and th e U n ico m . L ondon 1964.

58 H. B lu m n a w e t w n ajn o w sze j m o n o g rafii O. B oznańskiej (Olga Boznańska. W a rsza w a 1974) n ic n ie w sp o m in a o p ra c y pedagogicznej a rty sty k i.

(19)

O E L E O N O R Z E P L U T Y Ń S K I E J 53

wie sztuki ludowej „styl naro d ow y ”. W m iarę jak krzepła niepodległość kraju, akcent z „narodow y” przeniesiono na „techniczny” . Eleonora P lu ­ tyńska jako jed n a z najbardziej żyw otnych z pokolenia, któ re chłonęło „polskość” w latach niew oli narodow ej, z racji odziedziczonych pasji dzie­ lenia się, przekazyw ania swojej w iedzy i dośw iadczenia następcom , stała się łącznikiem m iędzy rzeteln ą sztuką tkacką, jak ą w ypracow ał lud, a a rty ­ stycznym tkactw em współczesnym.

K ontynuow anie tradycji, tw orzenie „dalszych ciągów” sztuki tkackiej uważała P luty ńska za sw oje pow ołanie i powinność. P rzejaw em tro ski „aby się ciągłość nie przerw ała w ku ltu rze ludzkości” 55, była działalność całego życia artystyki.

Pierw szym etapem tego dzieła — i dla niej n ajw ażniejszym — była p ra ­ ca na wsi z tkaczkam i. P lu ty ń sk a jako jed n a z nielicznych w y stępujący ch w tej.ro li artystów plastyków nadzorow ała ośrodki tk actw a: kilim ów 56 koło Wyszogródka, perebor i perety kó w na P o le siu 37 oraz dyw anów podw ój­ nych w B iałostockiem 3S. W przeciw ieństw ie do dotychczasow ych prób reaktyw ow ania sztuki ludow ej, w któ ry ch trzym ano się sztyw no m otyw ów dekoracyjnych — ornam entyki, P lu ty ń sk a postaw iła na rato w an ie um ie­ jętności i technik, przyw racanie sm aku artystycznego oraz kształtow anie um iejętności kom ponowania, a na ich podstaw ie oraz najlepszych w zor­ ców trad y cyjny ch — tw orzenie nowych. B yła też to dla niej praw dziw a szkoła tkactw a, np. technikę tk an in y podw ójnej, k tó re j nie um ieli rozszyf­ rować profesorow ie tkactw a, poznała u tkacza Adolfa Jaroszew icza w e w si Janów Sokolski.

Od 1946 r„ prow adząc rów nolegle z p racą na w si P racow nię T kactw a 55 M yśli o sztuce św ia ta ja k o o w spólnym dziedzictw ie lu dzkości ro d ziły się w rozm ow ach P lu ty ń sk ie j z J. K ulczyckim , arch eo lo g iem k u ltu ry m a te ria ln e j, synem w spom nianego (przyp. 1) W. K ulczyckiego.

56 N iektóre w skazów ki zaw dzięczała P lu ty ń s k a sw em u szw agrow i S. Szu- m anow i (1889-1972, lekarz, filozof, psycholog, p ro fe so r U J, p asjo n o w a ł się estety k ą), k tó ry poznał nieźle w ojew ództw a w schodnie w p o sz u k iw an iu m a te ria łó w do cy to ­ w anej książki o k ilim ach, a w hołdzie „p ra k ty cz n y m p oczynaniom [P lu ty ń sk iej], aby zgłębić ta jem n ice techniki, fa rb ia rs tw a i o rn a m e n ty k i [...] w szelkiego k ilim k a rstw a , k tó re m a w ydać dobre ow oce”, zaded y k o w ał jej to dzieło.

57 Szczegóły techniczne p odaje E. P lu ty ń sk a ([wst. kat.]. S z t u k a t k a c k a na wsi,

d y w a n y grodzieńskie i perebory poleskie. W arszaw ą 1938 s. 8-9) oraz H. S ch ra m -

m ów na (S z tu k a ludowa i jej znaczenie dla k u l t u r y a rty sty czn e j. W ilno 1939 s. 57-62). 58 Z. S t a r o n k o w a . T ech n ika tk a n ia d y w a n ó w d w u o s n o w o w y c h . „P olska S ztuka L udow a” 9:1955 n r 4 s. 206-216. W czasopiśm ie ty m u k az ało się w iele a r ty ­ kułów pośw ięconych tej u n ik a ln e j technice i je j w ykonaw com , m .in.: A. W o j c i e ­ c h o w s k i . D w u o sn o w o w e t k a n in y białostockie. (4:1950 n r 7-12 s. 107-121), w k tó ­ rym zam ieszczono z e b ra n ą przez T. M odzelew ską bibliografię. I n te re s u ją c e też są w ypow iedzi p r a k ty k a i zn aw cy E. P lu ty ń sk ie j m .in.: O starych p o d w ó j n y c h t k a n i­

nach Sokółki, A u g u sto w a i B ia łe gosto ku i o p o d w ó j n y c h tk a n in a c h współczesnych.

(20)

54 A N N A S U R D A C K A

Ręcznego w w arszaw skiej ASP, P lu ty ń sk a w prow adzała podobne m etody dydaktyczne, k tó ry ch celem było „w ychow anie pokolenia artystów tkaczy o b e j m u j ą c y c h p e ł n y z a k r e s z a g a d n i e n i a o d s a m y c h p o d s t a w r z e m i o s ł a a ż k u o g ó l n y m ś w i a d o m o ś c i o m w r z e c z a c h s z t u k i ” 59. Za w ażny d la obu grup w ychow anków uznała k o n tak t uczennic z tkaczkam i w iejskim i, to „w zajem ne uczenie się”, siebie też staw iając w rzędzie ty ch „uczących się”.

Ideały, k tó re staw iała za w zór w ychow ankom , przyśw iecały jej w łasnej tkackiej tw órczości: sztuka ludow a i nie m niej przez nią ukochana sztuka W schodu. Um ieszczała je na rów ni w e w łasnej w izji rozw oju sztuki. Za praw o a rty s ty — i obowiązek, w ram ach budow ania „dalszych ciągów” — poczytyw ała czerpanie z dziedzictw a sztuki. U m iejętnie p otrafiła z jej dzieł w yczytać i przysw oić techniczną w irtu o zerię twórców , rzetelne re ­ guły kształtow ania zgodnego z tw orzyw em i tec h n ik ą poprzez w yekspono­ w anie ich specyfiki w najdoskonalszy sposób. Na ich podstaw ie uczyła się spojrzenia na n a tu rę i sposobów in terp retacji, przetransponow ania w tw o ­ rzyw ie tkackim .. Pozostaw ała pod urokiem m otyw ów dekoracyjnych, kom ­ pozycji i h arm onii kolorystycznej sta ry c h tkanin, tw orząc we w łasnych ich p rzetw o rzen ia — w ariacje. Praw o do tak iej in terp retacji dzieł, k tóre pow stały p rzy jej udziale, dała P lu ty ń sk a także w swoich artykułach, któ­ ry ch dopełnieniem i rozszerzeniem są nie publikow ane, luźne zapiski.

S w oją kilkudziesięcioletnią działalnością na przestrzeni trzech etapów rozw oju k u ltu ry polskiej — począw szy od przełom u w ieków, a na podsta­ w ie dorobku pokolenia jej rodziców — d ała św iadectw o, że „praca nad w iązaniem p orw an y ch nici tra d y c ji b y ła jej [parafrazując słowa W ojciecha Jastrzębow skiego o ulubionym jej profesorze, K arolu Tichym] n ieu stają­ cą tro sk ą ” 60. Będąc silnie zw iązana z trad y cją, stała się jed n ą z w ybitn ych rep re z en ta n te k naszej epoki. W atm osferze jej pracow ni zaczęły dokony­ w ać się przem ian y w tkaninie, k tó ra od pierw otnie płaskiej stopniowo n abrzm iew ała w swej m aterialności, by otrzym aw szy trzeci w y m iar o d e r­ w ać się od ściany i w ystąpić w postaci przestrzennego u tw o ru tkackiego.

G A LIC IA N O IL AND ... MODERN W EAVING ABOUT ELEON ORA PLU TY Ń SK A

S u m m a r y

E leo n o ra P lu ty ń s k a (born 12 Nov. 1886 in V ienna) sp en t h e r e a rly y ears in L w ów . A c h a ra c te ristic elem e n t of th is reg io n ’s c u ltu re w as its in te re s t in folklore an d in o rie n ta l a rt. T h e re w e re m a n y collectors of both, and th e re existed a te n ­

58 E. P l u t y ń s k a . Ogólne p ro b le m y t k a c t w a (rk p s w zbio rach K. Sz.). 60 W. J a s t r z ę b o w s k i . K aro l TicKy (1871-1939). W : S tra ty k u ltu ry polskiej. P o d red. A. O rdęgi, T. T erleckiego. G lasgow 1945 s. 420-436 (przedr.: W ojciech J a ­

(21)

O E L E O N O R Z E P L U T Y N S K IE J 55

dency to oppose ’’in d u stria l h a n d ic r a it” by fo ste rin g tr a d itio n a l cra fts, am ong th e m w eaving (and dyeing wool w ith n a tu ra l dyes). S ta n is la w P ru s-S z cz ep a n o w sk i, a p io ­ neer of oil in d u stry , an in d e fa tig a b le social th in k e r an d re fo rm e r, com bined th e above m entioned a rtis tic in te re sts w ith th e id eals of p o sitiv ist ’’o rganic w o rk ”. H is dau g h ter, E leonora Szczepanow ska (who la te r m a rrie d A n to n i P lu ty n sk i), w as grow ing up am ong people w hose a rtistic , lite ra ty a n d m u sical ta le n ts w e n t h an d in h an d w ith pedagogical ones. By h e r d id a ctic an d a rtis tic w o rk , w h ic h w as guided by th e id ea of a n evolving tra d itio n , P lu ty n s k a g re a tly c o n trib u te d to a s h ift in em phasis in a rtis tic w eaving from a ’’n a tio n a l” to a ’’te c h n ic a l” a p p ro a ch , a n d she helped to develop th e polish school of w eav in g in th e sixties.

Cytaty

Powiązane dokumenty

7, 16 (für eine gründliche Analyse der 4 quaestiones der kürzeren Version siehe ibidem SS. 30: Utrum generatio sit aeterna. 31: Utrum redeuntibus corporibus ad eundem situm

Alians ten miał decydująco zaważyć na dalszych losach Centrum Państwowego, idea zaś budowy niepodległości Ukrainy wspartej na Rzeczypospolitej stała się bazą

Drugie podejście, nauczanie kultury poprzez język jest realizowane, gdy treści kulturowe wprowadzamy na wyższym poziomie nauki języka, kiedy to uczą- cy się są w stanie

Wykorzystując środowisko MATLAB oraz kołową wersję transformaty Hougha, opracowano aplikację rozpoznającą i zliczającą monety NBP w obrazie statycznym lub w strumieniu

Celem takich wyjazdów edukacyjnych jest poznanie cech krajobrazu Pomorza oraz czynny wypoczynek na łonie przyrody w klimacie sprzyjającym zdrowiu wszystkich

Początkowo, kiedy ilość członków jest mała, suma funduszu zakładowego bardzo nie wielka, spółdzielnia spożywców musi ograniczyć się do sprowadzania i

Jeżeli do tego dodamy, że nasz podchorąży jest raczej typem mało refleksyjnym (niski lub co najwyżej przeciętny poziom samoświadomości refleksyjnej), to tym bardziej proces

Statistical properties o f the proposed projection depth classification rule in comparison to linear and quadratic discriminant function was investigated using