R O C Z N I K I H U M A N I S T Y C Z N E T o m X X V I I . z e s z y t i — 1979
ANNA SURDACKA
GALICYJSKA NAFTA I... NOWOCZESNA TKANINA O ELEONORZE PLU TY Ń SK IE J
Nazwisko Eleonory P lu ty ń sk iej n iknie w śród p lejady arty stów , k tórzy w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych zasłynęli dzięki swoim tkaninom . Nadal nie jest ona doceniana pomimo oczyw istych jej zasług dla rozw oju tzw. polskiej szkoły tkackiej. Jeżeli jest znana, to przede w szystkim jako w spółautorka podw ójnych dyw anów sokolskich; znacznie rzadziej pam ięta się ją jako autorkę kilim ów i tk an in podw ójnych oraz jako pedagoga, p ro fesora Pracow ni Tkactw a Ręcznego w w arszaw skiej ASP.
Terenem jej działalności była W arszaw a i wsie daw nego pow iatu so kolskiego w Białostockiem. Nie tam jednak należy szukać początku i w y jaśnienia tej działalności, ale w regionie odległym o kilkaset kilom etrów : we wschodniej Galicji. Ze Lwowem i jego okolicam i w iązały się lata m ło dości Eleonory P lutyńskiej, k tó re przy pad ły na ostatnie dziesięciolecie X IX w.
Tędy, przez Lwów biegł szlak handlow y W schód-Zachód i przez w iele stuleci przenikała w tym k ieru n k u k u ltu ra orientalna. A n ty k w a ria ty lwowskie przepełnione były egzotycznym i tow aram i, a w ysoki poziom tej sztuki dyktow ały zasoby licznych m uzeów i skarbców kościelnych, zaś na Wydziale A rch itek tu ry w ykładano ... ry su n ek orien talny. B roń w schodniej roboty, kobierce i porcelana były ozdobą w ielu w n ę trz m ieszkalnych i chlubą p ryw atn ych kolekcjonerów . P aw eł Sapieha np. użyczył części swo jej kolekcji na lw ow ską w ystaw ę przedm iotów codziennego u ży tk u i sztuki Chin i Japonii w 1892 r. Ten n u rt zbieractw a osiągnął szczytow y poziom na początku naszego stulecia. W łodzimierz K u lc z y ck i1 m ógł zadowolić n a j w ybredniejszych znawców im ponującym zespołem kobierców i m ak at ze św iata m ahom etańskiego. A n ty k w ariaty lw ow skie przepełnione b y ły egzo tycznym i tow aram i, a na W ydziale A rc h ite k tu ry jedn ym z przedm iotów był rysunek o rientaln y 2.
1 Z. K o s i e k K u l c z y c k i W ło dzim ierz. W: Polski s ło w n ik biograficzny. T. 16. W rocław 1971 s. 136-137.
2 Polskie życie k u ltu ra ln e 1890-1914. P od red. A. W ojciechow skiego. W rocław 1967 (cz. 1: C hronologiczny przegląd w ażniejszych w y d arzeń . L a ta 1890-1914 s. 9-137).
40 A N N A S U R D A C K A
U w agę k u ltu ra ln e j socjety Lw owa przykuw ała także k u ltu ra ludowa. S ztuka lu d u polskiego stała się przedm iotem nasilonego zainteresow ania w X IX w., w okresie gdy osiągnęła szczyt swego rozw oju. Do m iasta do cierały najczęściej w y ro by tzw . przem ysłu ludowego, w tórnego w stosun k u do praw dziw ego, ludowego rzem iosła. Dom inował on w Galicji, dla której m iał być szansą gospodarczą (nienowoczesność takiego m yślenia, już choćby biorąc pod uw agę ty lk o względy ekonomiczne, udow odnił Szczepa- nowśki, o k tó ry m za chwilę). Ow „przem ysł” nie tylko nie spełnił pokła danych w n im nadziei, ale ingerencja w n a tu ra ln y rozwój sztuki ludowej p rzyczyniła się do jej zaniku i spopularyzow ania w yrobów pseudoludo- wych. Próby „uszlach etniania” tego przem ysłu dopełniły dzieła zniszczenia. P o kątn i dom okrążcy rozprow adzali po w siach surow ce (wełnę, barw niki) nie najlepszej jakości, jak też tan d e tn e p ro d u k ty fabryczne. Te z kolei do starczały w zorów, w y p ierając trad ycy jn e, m iejscowe. W iejscy rzem ieślni cy usiłow ali efek ty m aszyn osiągnąć za pom ocą ręcznych narzędzi. N arzu cano im w y ró b przedm iotów określonego typu, zgodnie z gustem m iejskie go odbiorcy. Poparcie dla tej akcji rządu wiedeńskiego w yraziło się zakła daniem szkół, w k tó ry ch „uczono” wzorów obcych, rzemiosło utożsam iano ze zdobnictw em ; w ydaw ano w zorniki elem entów dekoracyjnych, np. posła L udw ika W ierzbickiego W zory p rzem y słu domowego (Lwów 1880) 3.
W porę zadziałały dla przechow ania i przekazania autentycznej k u ltu ry ludow ej osoby w jej pięknie, kunszcie i prostocie rozm iłow ane. Taką rolę spełniły zbierackie pasje O skara Kolberga, W acław a M ichała Zaleskiego oraz Żegoty Paulego ok. połowy X IX w., K azim ierza M okłowskiego, a także W łodzim ierza Dzieduszyckiego, k tó ry utw orzył dział etnograficzny M u zeum im. D zieduszyckich i organizow ał działy etnograficzne w ielu w ystaw , czy też F eliksa Jasieńskiego, k tó ry zgrom adził znaczną liczbę kilimów ukraińskich i wT r. 1911 zbiór oceniony przez znawców jako najpiękniejszy w Polsce p rzekazał to w arzy stw u Polska Sztuka Stosowana.
Tkactw o, a zwłaszcza kilim , sw oiste piękno „tej może najch arak tery s- tyczniejszej i najdoskonalej rozw iniętej gałęzi słow iańskiej sztuki ludo w ej” 4 odkryto pośród in nych rzem iosł jako jedno z pierw szych. O pierając się na w zorcach trad y cyjny ch , podejm ow ano też próby stw orzenia wzorów now ych o ch arak terze narodow ym , a narodow e w ślad za N orw idem 5 łą
3 T. S e w e r y n . N ieb e zp iec zeń s tw o pseudolu dowości w adaptacji s z tu k i lu
dowej. „P rze m y sł L udow y i A rty sty c z n y ” 1:1956 n r 1 s. 11-16.
4 S. S z u m a n. D a w n e k i lim y w Polsce i na Ukrainie. P oznań 1929 (z przedm o w y a u to ra , por. przyp. 56).
5 C. K N o r w i d . Prom ethidion. Rzecz w dwóch dialogach z epilogiem. Przez
A u to r a Pieśrti Sp o łe czn e j czterech stron. W yd. 1. P a ry ż 1851. W Polsce po raz p ie rw
szy za p re z e n to w a ł Z. P rz esm y c k i („C h im era” 8:1904 (recte 1905) s. 7-54) te k st o k a leczony przez ce n zu rę ro sy jsk ą a w całości w Pismach zebranych (T. 1 1913 s. 130- 179).
O E L E O N O R Z E P L U T Y N S K IE J 41
czono z ludowym . Zakładano p ry w a tn e w ytw órnie rękodzielnicze kilim ów dworskich, bliskich ludow ym (jedną z pierw szych — A ntoniny Sikorskiej w Czernichowie pod K rakowem ). W iele z nich było n astaw ionych na kopiowanie starych kilim ów (np. pracow nia W ładysław a Fedorow icza w O k n ie 6), w ierne ich rek o n stru k cje pow stały w w arsztatach A nny P a w likowskiej w K om arnie, prow adzonych później w spólnie z Ireną P et- zoldówną.
W ielu m iłośników n ajstarszych tk an in, pozostając pod ich urokiem , pracowało nad zapew nieniem w spółczesnym tkaninom podobnej doskonało ści artystycznej i technicznej. N iepow tarzalność starych kom pozycji, zachw ycających h arm o n ijn ą gam ą żyw ych kolorów, przypisyw ano fa r bow aniu w ełny barw nikam i natu raln y m i.
Barw ienie substancjam i w ydobytym i z pew nych roślin i m ałych organizm ów zw ierzęcych było' pow szechne i w yłączne w Polsce do lat 1870— 1880, do chw ili zastąpienia ich b arw n ik am i sz tu c z n y m i7. K ilka dziesiąt lat masowego stosow ania barw ników anilinow ych doprow adziło do niekorzystnych i nieodw racalnych przeobrażeń kolorystyki tk an in ludowych i wrażliwości ich tw órców . M iłośnicy k unsztu daw nych tk a nin pierw si zwrócili uw agę na ujem ne sk u tk i upow szechnienia b a rw n i ków anilinow ych przy produkcji dyw anów w schodnich zwłaszcza. W Polsce jednym z pierw szych obrońców trad y cyjnego b arw ienia n a tu ra l nego był lw ow ianin W łodzimierz Kulczycki. Znając fachow ą lite ra tu rę
niem iecką, uw rażliw iał polskich czytelników n a specyficzne cechy
wschodnich dyw anów , jak np. „m ienienie się b a rw ”, ich zm ienność w zależności od k ieru n k u i siły padającego na nie św iatła (podobnych w ła ściwości dopatrzono się w rodzim ych kilim ach ludowych). Ze środow is kiem lwowskim był też zw iązany P aw eł G ajew ski, profesor Szkoły Zdobniczej im. Stanisław a Szczepanowskiego, potem In sty tu tu Sztuk Plastycznych, m alarz pasjonu jący się tkactw em i jeden z najzagorzal
szych zwolenników roślinnego farbiarstw a. P rzepisy barw ien ia znał m. in. dzięki kontaktom z działem etnograficznym M uzeum im. D zieduszyckich w e Lwowie. W 1913 r. A ntoni B u sz e k 8, Z ygm unt Lorec, K arol M łodzia
0 K. H a n k i e w i c z . Fedorow icz W ładysław. W: Polski s ło w n ik biograficzny. T. 6. K ra k ó w 1948 s. 390 n. K ilim w e b e r s c h u le des W ła d ysła w R. v. Fedorow ic z in
Okno. W ien 1894.
7 W 1856 r. o d kryto b a rw n ik i an ilinow e; zostały ope w p ro w a d zo n e do u ży tk u w tej pierw szej, n iedoskonałej postaci, za n im w ypróbow ano re c e p tu ry b a rw ie n ia i były n ie trw a łe, m iały m ałą skalę odcieni; an ilin a m i w k ró tce n azw an o , nie bez p o gardy, w szystkie b arw n ik i sztuczne. Z b arw ie n iem ro ślin n y m n a w si sp o tk a ł się S zum an (jw.) jeszcze po I w ojn ie św iatow ej.
8 A. Buszek (1889-1954) m alarz, pedagog. Po pow rocie z P ary ża , gdzie p rze b y w a ł przed I w o jn ą w k ręg u polskich a rty stó w skupionych w okół M ichała B ojczuka, w prow adził rew elacy jn e m etody m. in. tk a n ia , n a jp ie rw w W a rsz ta ta c h K ra k o w sk ich ,
42 A N N A S U R D A C K A
now ski i N o rb ert Okołowicz utw orzyli w K rakow ie „pierw szą katedrę zm ierzającą do odrodzenia barw ienia w ełny barw nikam i naturalny m i, re k o n stru u jąc około 100 recept daw nych” 9. B arw ienie w ełny kilimowej w y ciągam i n a tu ra ln y m i w prow adzono z początkiem naszego stulecia w nie licznych pracow niach, m. in. w „Tarkosie” w Z akopanem 1922 r., a także w e w spom nianym K om arnie. Podsum ow aniem pierw szych prób, które przeprow adzono z batikam i, była książka N. Ofcołowicza O farbow aniu
batiku 10.
Dom rodzinny P lu tyńsk iej odzw ierciedlał specyficzną atm osferę
Lwowa, zapew niając jej obcowanie z tym , co było dla niego najbardziej ch arak tery sty czn e i najw artościow sze. Ojciec — Stanisław Prus-Szcze- panow ski 1846— 1900 11 — b ył posłem do Sejm u Krajow ego i pionierem p rzem ysłu naftow ego, a członkowie „w ielkiej” rodziny, obejm ującej rody spokrew nione i spow inow acone (Pawlikowscy, Wolscy, Smoluchowscy, J a reccy), rep rezentow ali rozm aite dziedziny sztuki i nauki.
Ton życiu rodzinnem u Szczepanow skich nadaw ał ojciec (il. 1). Zanim osiadł w G alicji i związał się z H eleną W olską12, odbył studia inżynieryj ne na politechnice w iedeńskiej, już wówczas działając w studenckiej kom isji ekonom icznej; pasjonow ał się geologią. W latach 1868— 1879 jeździł po E uropie i przez dłuższy czas będąc sekretarzem dyrektora angielskiej sekcji handlow ej India Office, poznał m etody spraw nej or ganizacji przem ysłu. Pow rócił w rodzinne stron y ojca swego Ja n a W ła dysław a Szczepanowskiego, aby następnie pogłębić studia w Instytucie n a s tę p n ie w Szkole In stru k to ró w T k ac tw a na T am ce w W arszaw ie (S. I. W i t k i e w i c z . Teoria A nto n ie g o B u szk a i p e w n e w ą tpliw ości co do niej w kw estii odrodze
nia s z t u k i czyste j. W: S zk ic e estetyczne. K ra k ó w 1922 s. 112-137. •
9 L. K i n t o p f . Wstęp. W: S z t u k a tk a c k a w Polsce da w n a i współczesna (dział
now oczesny) V l l - X 193S W arsza w a I n s t y t u t Propagandy S ztu k i. Wyd. 2. W arszaw a
1938.
10 W arszaw a 1925. K siążka była re a k c ją na a rty k u ł J. D olińskiego (Barw nik i
sztuczne czy natu ralne. „Rzeczy P ię k n e ” 5:1925 z. 6-8 s. 151-152), gdzie a u to r w y
stą p ił z fa n a ty c z n ą g lo ry fik a c ją b arw n ik ó w sztucznych.
D ek o racje „w oskiem pisane** w Polsce w y konyw ano n a ja jk a c h w ielkanocnych i w y ro b a ch z d rew n a. Na zastosow anie tej te c h n ik i do d ek o ra cji tk a n in m ogła mieć w p ły w k sią ż k a M. Siedleckiego (1873-1940, p ro fe so ra zoologii, b r a t m a larza F ra n ciszka) Jawa. Przyroda i sztuka. Uwagi z podróży (K raków 1913), w k tó rej po raz p ierw szy w P olsce opisano te ch n ik ę b atik u . W ybór b ibliografii p o d aje I. H um l (W ar sz ta ty kr a k o w s k ie . W rocław 1973).
11 S. S zczepanow ski syn J a n a W ładysław a, in ż y n iera m elioracyjnego, uczestni k a spisków g alicy jsk ich , i W andy z P oplińskich, có rk i prof. A ntoniego Poplińskiego, pedagoga z k ręg u m arcinkow szczyków — S zczepanow scy, a zw łaszcza Poplińscy. Por. M. M o t t y . Prze ch a d zk i po mieście. P o zn ań 1888-1891 (wyd. 2. W arszaw a 1957). 12 H. z W olskich S zczepanow ska (1858-1920), córka F ra n cisz k a, n o tariu sza, i Flo- re n ty n y z S chatzlów , po ukończen iu se m in a riu m nauczycielskiego uczyła w e lw ow sk iej szkole pp. b en e d y k ty n e k do 1881 r., w k tó ry m p o ślubiła S. Szczepanow skiego.
O E L E O N O R Z E P L U T Y & S K IE J 43
Geologicznym w W iedniu. W łasne badania geologiczne przeprow adził na Podkarpaciu, pieszo w ędrując przez znaczny obszar. Podczas poszukiw ań ropy naftow ej, zakończonych sukcesem , potw ierdziły się także pierw sze jego spostrzeżenia z r. 1873, gdy odwiedził na krótko ojca, o k a ta stro fal nych w arunkach życia ludności galicyjskiej. Sku tkim ty ch obserw acji było napisanie i opublikow anie kilkanaście lat później książki Nędza
Galicji w cyfrach (Lwów 1888), k tó ra stanow iła w strząsający, bo udo
kum entow any faktam i i liczbami, bilans gospodarki regionu. W podsu m ow aniu można było odnaleźć m yśli n apełniające otuchą, w skazane bowiem zostały drogi przezw yciężenia bardzo tru d n e j sy tuacji ekono micznej. Szansą dla G alicji m iały być m. in. bogate złoża ropy naftow ej odkryte przez au tora i spraw nie przy jego udziale zorganizow ane w ydo bycie oraz częściowa przeróbka surow ca. Pierw sze szyby w ydobyw cze stanęły w Słobodzie R ungurskiej, potem w Peczeniżynie i w Schodnicy. O dkrywcza działalność Szczepanowskiego (przy zastosow aniu najnow o cześniejszej m etody w iercenia, tzw. k anadyjskiej, z polskim i udoskonale niami) „przyspieszyła rozwój stosunków k apitalistycznych w Galicji, przezwyciężyła dziką spekulację, a torow ała drogę w ielkim przedsiębior
stwom ” . Okolice Kołom yi zm ieniły się w „polsiką K aliforn ię” , a gdy „wielka ropa” try sn ęła niedaleko Drohobycza, m ówiono: „zanim Szcze- panowski odkrył Słobodę Rungurską, m ierzyło się u nas ropę na garnce, od czasu zaś gdy Szczepanowski o dkrył Schodnicę, liczy się już tylko
na w agony” Nieocenionymi w spółpracow nikam i — i w sp ó łentu zjasła
mi — byli jego dwaj przyjaciele inżynierow ie, którzy w r. 1883 na te renach im przez m istrza powierzonych założyli spółkę n afto w ą: W acław W o lsk i14 (fizyk, w y bitny znawca urządzeń w iertniczych i w ynalazca-kon- struktor) oraz K azim ierz O d rzy w o lsk i13 (św ietny i dośw iadczony facho wiec w zakresie w ydobycia ciekłego surow ca; w iele lat przepracow ał przy w ierceniach w A rgentynie). Spółka „związała te dw a nazw iska potrójnym węzłem : w spólnych dążeń, w spólnych interesów i bliskiego pow inow actw a” 16. Szczepanow ski w ielokrotnie daw ał dowody, że nie w ła sna fortuna, lecz dobro k ra ju było naczelnym jego celem. B ezskutecznie zwracał się do w iedeńskich m inisterstw o pomoc w ochronie galicyjskiego górnictw a przed k onkurencją rosyjską. P rzypadkow o udało m u się zde
maskować nadużycia celne jugosłow iańskich nafciarzy, co też godziło w 13 S. K i e n i e w i c z. S tanisław S zc zep a n o w ski. W : D ram at tr z e ź w y c h e n tu z ja s
tów. O ludziach pracy organicznej. W arszaw a 1964 s. 189.
14 W. W olski (1865-1922), syn L u d w ik a, re je n ta lw ow skiego (p rz y jac ie la M ie czysław a P aw likow skiego), i A nieli z P o k u ty ń sk ic h , a w n u k F ra n c isz k a ; S. S z c z e
p a now ski był jego w ujem .
15 K. O drzyw olski, zm. 1900 w e Lw ow ie, jego żona Zofia, z dom u W olska, by ła ciotką W acław a, a sio strą H eleny, żony S. S zczepanow skiego.
44 A N N A S U R D A C K A
in teresy galicyjskich przem ysłow ców , a ci okrzyknęli go niem al bohate rem narodow ym . W 1889 r. Szczepanowski p rzy jął m andat do parlam en tu w iedeńskiego (12 listopada tegoż roku przyszła na św iat w W iedniu jego córka Eleonora), co spraw y n a fty odsunęło na plan drugi. W parla m encie przydzielony do sekcji m orskiej, jako niekom petentny, niew iele mógł zdziałać, ale zasłynął jako m ówca „jeden z najśw ietniejszych, jakich p a rla m e n t słyszał” 17. Dowodem popularności Szczepanowskiego było to, że w 1889 r. otrzym ał m an dat poselski rów nież do Sejm u Krajowego, którym od 1897 r. w yłącznie się legitym ow ał. W ty m też roku we Lwowie dziennik „Słowo Polskie” założyli „w ielkim nakładem W acław Wolski i K azim ierz O drzyw olski głównie w ty m celu, aby ich duchowy wódz S tanisław Szczepanow ski mógł swoje idee narodow e skrystalizow ać i roz pow szechnić” 18. W ystępując pod pseudonim em P iast ogłosił w nim m. in.
A fo r y z m y o w ych o w a n iu i Ideę p o ls k ą 19. Odw ołania do litera tu ry ro
m antycznej, w a rty k u łach ogłaszanych na łam ach tego dziennika, były echem le k tu ry m łodości Piasta. W żądaniach staw ianych literatu rze był on w iern y ideałom wieszczów polskich: pow inna ona być „natchnioną, mieć cechę praw d y koniecznej, k tó ra m a się objaw ić w życiu i przeistoczyć cały system stosunków tow arzyskich, społecznych i politycznych” 20. Poezja, jak też w szelka sztuka była dla niego „źródłem siły i otuchy, pobudki do w ytrw ałego działania [...], niezachw ianej w iary, zwycięskiej nadziei” 21. Szczepanowskiego oburzał b rak „tonu narodow ego” u w arst
17 K i e n i e w i c z , iw . s. 195.
18 A. P 1 u t y ń s k i. Ze w s p o m n ie ń stu d e n ta (1898-1904). (mps B J sygn. akc. 35/62). In te re s u ją c e szczegóły b ibliograficzne a u to r p o d aje ta k że w innych m aszyno pisach ta m złożonych: Co m a ły Polak spamiętał? (sygn. akc. 34/62); Szkice ze w s p o m
nień (sygn. akc. 36/62).
19 N ajw a żn ie jsz e p u b lik a cje S. S zczepanow skiego: Pism a i przem ów ienia S.
Szczepanow skiego. T. 1: M yśli o odrodzeniu n a ro d o w em (Wyd. 1. Lw ów 1903; Wyd. 2.
L w ów 1907). U k azały się n a k ła d e m T o w arzy stw a W ydaw niczego dzięki in icjaty w ie i s ta ra n ie m w dow y po au to rz e w o p rac o w a n iu A. P lutyńskiego. P rz ed I w o jn ą u k az ał się ta k ż e t. II Pism: O sa modzieln ości k r a ju (Lw ów 1912). W ydanie P ism p o d jęła n a stę p n ie K sią żn ic a-A tla s n a p o cz ątek w zn a w iają c (1923) t. I ja k o III w y d an ie przygo to w an e i za o p atrz o n e w stę p em przez in ż y n iera S tan isław a W ik to ra Szc^epanow skie- go (syna). D alsze tom y Pism, m .in. O rozw ój sp ołeczeństw a, nie zostały w ydane, ich ręk o p isy uległy zniszczeniu w e L w ow ie w 1940 r. W la ta c h 1942 i 1943 u k a zały się w L o n d y n ie ko lejn o dw a w y d an ia : IV i V (tzw. obozowe) Myśli o odro
d ze n iu n a ro d o w y m , w now ej re d a k c ji S. W. S zczepanow skiego p rzy pomocy
P olaków w A nglii, pt.: W a lk a narodu polskiego o byt. Osobno, poza Pismami: O pol
skich tradycjach w w y c how aniu. L w ów 1912. Je d y n y ocalony przez K. S zczepanow -
sk ą ręk o p is N ę d z y Galicji z n a jd u je się w zbiorach O ssolineum (sygn. 12810/III). 29 S. S z c z e p a n o w s k i . O potrzebie sw ojskiego kie ru n k u . W: Pisma t. 1 (Lwów 1907) s. 191.
. 21 S. S z c z e p a n o w s k i . M yśli z p o w o d u p o e m a tu „Sen J a r m a k a ”. Tam że s. 158. P o em a t te n n a p isa n y został w 1895 r. p raw dopodobnie przez M arylę W olską, u k ry w a ją c ą się pod p seu d o n im em J a n a Saw y.
O E L E O N O R Z E P L U T Y N S K T E J 45
wy tzw. wykształconej, podczas gdy naczelnym przykazaniem Polaka powinno być „stanie na straży trad y cy j rodzim ych” 22. I w ty m duchu powinno być prow adzone w ychow anie m łodego pokolenia. Ponad p rzy gotowanie zawodowe, szkolne m łodzieży staw iał Szczepanow ski w ycho wanie obyw atelskie, pisząc, że „podstaw ą całego w ykształcenia jest w ykształcenie życiowe” 23. W w ystąpieniach sejm ow ych, odczytach i p ub licystyce dowodził, że nau ka w szkole m usi znaleźć oparcie w „ch arak te rze czynnym ” , sam odzielnym , a spraw dzianem dojrzałości człow ieka jest um iejętność współżycia z ludźm i i znalezienia swego m iejsca w społeczeń stwie. Zdobyw ana w iedza pow inna um acniać więź narodow ą, w pajać szacu nek dla trad y cji rodzim ych. Oczekując w yzw olenia Polski, Szczepanow ski akcentow ał konieczność przygotow ania do tej dziejow ej chw ili całego narodu, n ik t bowiem nie jest w olny od odpow iedzialności społecznej 24 W raz z rozw ojem m yśli pedagogicznej doceniono podstaw ow ą rolę w y chowawczą kobiet. Szczepanowski, pow ołując się na Jo h a n n a H einricha Pestalozziego Buch fü r M ü tte r (Lipsk 1803) pisał: „w szystkie zasoby um ysłu i c h arak teru tw orzą się w w ieku przed szkołą, w pływ m atki zaszczepia zasady szlachetności i c h a ra k te ru ” i dalej: „Jeżeli tra d y c y a polska zachow ała się w narodzie polskim [...], to jest zasługą naszych m atek, pow ołajm y m atki do w spółudziału w dziele w ychow ania narodo wego [...], a znajdziem y siłę, której inne narod y nie m ogły znaleźć” 25. Realizacji tych idei miało służyć m. in. założenie w r. 1891 T ow arzystw a Szkoły Ludowej przy współudziale Szczepanowskiego. O rganizacja ta skupiała grono pełnych poświęcenia zapaleńców , którzy przyczynili się do zakładania now ych szkół, burs, ochronek, domów ludow ych i organi zowali pomoc w ich utrzym aniu, w ydaw ali i upow szechniali litera tu rę . W spaniale przez Szczepanowskiego rozw inięta działalność społeczna i publiczna nieoczekiw anie została przerw ana. Od 1896 r. pow iększały się kłopoty finansow e w zw iązku ze śm iałym i jego przedsięw zięciam i: budową kopalni w ęgla brunatnego i rozbudow ą zagłębia naftow ego.
22 W. F e l d m a n . P iśm ie n n ictw o polskie 1880-1904. T. 2. L w ów 1905 s. 139. 23 S. S z c z e p a n o w s k i . W y c h o w a n ie charakteru. W: O polskich tr adycjach
to w y c h o w a n iu s. 313.
24 D ziałalności pedagogicznej S. S zczepanow skiego pośw ięcona je s t ob fita lite ra tu ra , m.in.: M. B i e n e n s t o c k . S. Szc zep a n o w ski ja k o pedagog społeczny. „R o dzina i S zkoła” 17:1912 n r 9-12 s. 136-144, n r 13-16 s. 182-189; L. C h m a j. S ta n is ła w
Prus-Szczepanow ski. W: K i e r u n k i i prądy pedagogiki współczesnej. W yd. 1. W a rsz a
w a—W ilno 1938 s. 259-265 (Wyd. 2. W arszaw a 1964); J. M i r s k i . S. Szc zep a n o w ski.
Zycie i działalność. W arszaw a 1935; t e n ż e . S ta n is ła w S z c z e p a n o w s k i (Piast) jako apostoł edukacji narodowej. „P rz y ja c ie l Szkoły” 5:1926 z. 1 s. 2-9, z. 2 s. 26-35, z. 5
s. 103-115, z. 7 s. 179-183, z. 9 s. 223-229, z. 10 s. 255-264.
23 S. S z c z e p a n o w s k i. A u to n o m ic z n a Rada S z k o ln a i zadania m a t e k (z m o w y kan d y d ack iej w ygłoszonej w e Lwmwie 1 8 I I 1891). W: O polskich tradycjach w
A N N A S U R D A C K A
P okłady okazały się p ły tk ie i nierentow ne. Z pom ocą chciał przyjść za przyjaźn io n y od poprzedniego pokolenia Franciszek Zima: uczestnik pow stania listopadow ego i spisków galicyjskich, obok ojca Stanisław a — przem ysłow ca, J a n a W ładysław a Szczepanowskiego i stry ja — też Sta nisław a, później znanego gitarzysty. Zim a jako pracow nik Galicyjskiej K asy Oszczędności rozszerzał k red y ty naftow e ponad dopuszczalną norm ę i bez w iedzy zainteresow anego, co przyniosło skutek odw rotny do dob rych intencji. Do uregulow ania zadłużeń nie w ystarczyło sprzedanie szybów (które ich nabyw com przyniosły m ilionow e zyski) ani publiczna g w aran cja Wolskiego i Odrzywolskiego. Rosło zadłużenie w kasie Zimy. N iespodziew ana k ontrola w 1898 r. w y k ryła fikcyjne pokrycie długów, ja k też przekroczenie lim itów . Spraw ę tę konserw atyw ny nam iestnik P in iń sk i w ykorzystał do osłabienia dem okratów skupionych przy kasie, zaś Zim ę aresztow ano i postaw iono przed sądem. Szczepanowski złożyw szy m an d at poselski i fu n k cje społeczne postaw ił się w roli oskarżonego, obw iniając głów nie siebie. Zim a zm arł nagle w tajem niczych okoliczno ściach nie doczekaw szy się w yroku, k tó ry przyniósł Szczepanowskiemu uniew innienie. Ciężko chory n a serce ju ż w trakcie rozpraw y nigdy nie m iał pow rócić do zdrow ia. W 1900 r. zm arł na atak serca w Neuheim. Odniósł jed n ak m oralne zw ycięstw o nad nieufnie w większości nastaw io nym społeczeństw em , k tó re podburzano także falą oszczerstw i plotek. Sam mógł z du m ą stw ierdzić, że przyczynił się do rozw oju wiedzy tech nicznej, um ożliw ił w ielu ludziom k arierę zaw odow ą i wzbogacenie, a tym sam ym dopomógł gospodarce Galicji. P otw ierdzili to w ystępujący jako św iadkow ie W olski i O drzy wolski, dając publiczne świadectwo, że był w zorow ym obyw atelem , którego nie doceniono. Dowiodły tego dalsze losy zagłębia, k tó re opanow ane przez obcy k ap itał po 1900 r. doczekało się realizacji zalecanej przez Szczepanowskiego polityki inw estycyjnej, komu innem u jed n a k przyznano za nią zasługi. Nie zaw ahano by się zapew ne obwinić go za uboczne skutki, jakie przynosi każdorazowo rozwój prze m ysłu, ... gdyby je w porę dostrzeżono! Sam jednak in icjator wydobycia ropy n aftow ej m usiał sobie z nich zdawać spraw ę. W Anglii był św iad kiem , „jak kraj podbity byw a u trzy m an y w zastoju przez zaborcę (tanie p erkalik i angielskie w y p arły rękodziały indyjskie) bez perspektyw roz w o ju przem ysłu n a m iejscu zniszczonego rzem iosła” 26. Przestroga ta na b ra ła aktualności z chwilą, gdy odkryw szy ropę naftow ą Szczepanowski
: «
26 K i e n i e w i c z , jw . s. 183. B ibliografię, k tó rą p o d aje a u to r, m ożna uzupełnić o n a s tę p u ją c e pozycje: S. P i g o ń . L is ty Ignacego M acie jo wskie go (Sewera) do T a
deusza M icinskiego oraz M arii i W acław a W olskich. W rocław 1957 s. 281-423.
A rc h iw u m lite ra c k ie . T. 2; S. S i e r o t w i ń s k i. Korespondencja Ignacego Macie
jow skiego (Sewera) z M ie c z y s ła w e m P a w li k o w s k im . W rocław 1957 s. 5-280. A rch i
w um lite ra c k ie . T. 2.; M. W o l s k a . L isty. W: E. O r z e s z k o w a. L isty. T. 2. Cz. 2. W arszaw a 1938.
O E L E O N O R Z E P L U T Y Ń S K IE J 47
ściągnął zastęp inżynierów , techników i robotników na tere n y żywej, nieskażonej k u ltu ry Hucułów.
N ajsilniejszym w spom nieniem Eleonory P lu tyńskiej z dom u rodzin nego, którego „siedziby” w ędrow ały w ślad za m iejscem n ajin ten sy w niejszej pracy ojca (Wiedeń, Lwów, Słoboda R ungurska), były „praw dzi we” kilim y ludow e i dworskie, stare m ak aty polskie, tureckie, pasy polskie i dyw any wschodnie, a także szal kaszm irow y z Indii, przyw iezio ny przez ojca. Z najdow ały się one także w dom ach „spokrew nionych”, jak też w an tyk w ariatach lwowskich. N ajliczniejsze były w yroby ory ginalne sztuki m iejscow ej. Dzieci Szczepanow skich fotografow ano w strojach huculskich (il. 2), na ścianach m ieszkań w isiały kilim y z chaty chłopskiej, nieodłączną pam iątk ą była dla rodzeństw a P lu tyń skiej szeroka k rajk a huculska zdjęta ze ściany pokoju dziecięcego. Z dom u w yniosła P lutyńska więcej niż sen ty m en t do rekw izytów z dzieciństw a; n a trw ałe pozostał w niej rozbudzony tu niedosyt rzeczy praw dziw ych, szlachet nych, pięknych.
Dzieciństwo w ybroniło ją od nap iętej atm o sfery lat zw iązanych z w y tężoną pracą ojca (jeżeli nie liczyć szoku w yw ołanego k a ta stro fą w 1898 r.). Nie znała go właściwie, gdy um arł, m iała czternaście lat. Żyw a była w środow isku rodzinnym pam ięć jego idei. W ychow ana w ich po szanow aniu i duchu P lu ty ń sk a przejęła entuzjazm i w iarę w skuteczność działania jednostki dla dobra ogółu, zapał do podejm ow ania in icjaty w — „ten św ięty ogień, przy k tó rym obecne pokolenie w yd aje się p rz y gasłe” 27.
Eleonora P lu tyń sk a (il. 3) dość wcześnie się usam odzielniła. W 1902 r. ukończyła (z ocenami celującym i z w ielu przedm iotów ) naukę w szkole W iktorii Niedziałkowskiej w e Lwowie 28 i już w następ n y m roku, m ając lat siedemnaście, poślubiła Antoniego Plutyńskiego. M ałżeństw o nie p rze szkodziło jej w zdobyw aniu w ykształcenia, co nie należało do zw yczaj nych sytuacji.
Jeszcze niedaw no, bo dla pokolenia Skłodowskiej, do którego należała m atka Plutyńskiej, nie było żadnej szansy n au k i w k ra ju poza sem ina rium nauczycielskim . P rzy końcu X IX w., pom im o zam kniętego w stęp u na uczelnie p a ń stw o w e 29, kobiety zyskały możliwość kształcenia się w
27 K. M o r a w s k i . Glos czyte ln ik a. „T ygodnik P ow szechny” 23:1969 n r 42 s. 4 (w ru b ry c e Do redakcji).
28 W yciąg z cen zu r W yższego Z a k ła d u W ychow aw czo-N aukow ego W ik to rii N ie działkow skiej p a n n y E leonory Szczepam ow skiej, u czennicy k la sy V III, w ciągu ro k u szkolnego 1901/1902, obecnie w łączony do teczki stu d e n ck iej P lu ty ń sk ie j w A S P w W arszaw ie.
29 K azim iera z K lim ontow iczów B ujw id o w a (1867-1932), p io n ie rk a ru c h u k o b ie cego w G alicji (nauczycielka), w znacznej m ierze p rzy czy n iła się do u d o stę p n ie n ia kobietom w r. 1897 k sz tałcen ia w szkołach ludow ych i u n iw e rsy te ta c h G a lic ji —
48 A N N A S U H D A C K A
szkołach p ry w atn y ch , k tó ry ch najw ięcej pow stało w K rakow ie i Lwowie. Pow szechnie jed n ak nie doceniano społecznego znaczenia dokształcania poten cjaln ych m atek : słuchaczki „często w trak cie kursów wychodziły za m ąż i ju ż więcej nie uczęszczały” 30.
P lu ty ń sk a postanow iła rozw ijać zdolność i zainteresow ania plastycz ne, któ ry m i w ykazyw ały się rów nież jej siostry W anda i Zofia. Ośmielały ją do tego k ro k u p rzykłady m alujących kobiet w rodzinie i z najbliższego k ręg u tow arzyskiego.
S tarsza o trzyn aście lat M aryla W olska m iała w y bitne zdolności m a larskie, ja k w spom ina J a n G w albert H enry k P a w lik o w sk i31, i doskonaliła
je początkowo pod okiem o jc a 32, a n astęp n ie n a studiach w M onachium i P a ry żu u A lfonsa M uchy. Zgodnie z m odernistycznym i upodobaniam i p o rtre to w an e przez nią postacie staw ały się typam i-sym bolam i o pięknych tw a rz a c h i te a tra ln y c h gestach. D okładne studia z n a tu ry uniem ożliw iał k ró tk i w zrok i to zadecydow ało o porzuceniu, mimo powodzenia, tej drogi arty sty c z n e j. N ajlepsze b yły jej k a ry k a tu ry czy p o rtre ty rysow ane z pa m ięci — dzięki dogłębnej obserw acji połączonej z darem syntezy. Gro m adziła też z upodobaniem „stare kilim y, stare kryształy, m akaty, obrazy, w yk op aliska” 33 żartobliw ie nazyw ając się „szczątkiem ukochanej dawno- ści” 34. J. G. H. Paw likow ski za najsilniejszy z czynników kształtujących jej w yobraźnię uznał „w czesne zam iłow anie do stary ch klechd, opowieści luclowych, do obiektów ludow ej sztuki” 3S. Sam a o sobie pisała w liście do Elizy O rzeszk o w ej36: „ja w łaściw ie jestem niedoszły m alarz religij n y ” 37. Częściowym spełnieniem ty ch tęsknot była twórczość córki Anieli cyt. za: S. K i e n i e w i c z . Galicja w dobie au to n o m ic zn ej 1850-1914. W rocław 1952 s. 310-311.
30 J. R o s t a f i ń s k i . Głos w sprawie K u r s ó w [...] [K raków ] 1898 s. 153 — cyt. za: J. K r a s . W y ż s z e K u r s y dla K obiet im. A. Baranieckiego w K r a k o w ie 1868-1924. K ra k ó w 1972 s. 33.
31 M aryla W olska. W rocław 1957 s. 432-442. A rch iw u m literac k ie. T. 2. M. M ł o d- n i c k a ilu s tro w a ła P o w ró t ta ty (W: A. M i c k i e w i c z . B allady i romanse. Sonety.
S o n e t y k r y m s k i e i p o m n ie js z e poezje. L w ów 1891).
32 K aro l M łodnicki (1837-1900), m alarz, k sz tałcił się w e Lw ow ie, M onachium , P ary żu , D reźnie. M ieszkając w e L w ow ie u trz y m y w a ł ro dzinę u d ziela ją c le k cji ry su n k u .
33 O b e r t y ń s k a , W o l s k a , jw . s. 565.
84 L. K. K o n i ń s k i. Poeci m edy cc y. W: P ism a w ybrane. W arszaw a 1955 s. 222. 85 Jw . s. 436.
33 L ist z 1901 r. — cyt. za: S. S i e r o t w i ń s k i . M aryla Wolska. Środowisko,
życie, twórczość. W rocław 1963 s. 27.
37 R y su n ek je j p rz e d sta w ia ją c y M atkę B oską zam ieszczono trz y k ro tn ie w „Ty g o d n ik u P o lsk im ” 2:1898 n r 167, 3:1899 n r 61 i 221. In n e ilu s tra c je rep ro d u k o w ały ta k że : „B iesiad a L ite ra c k a ”, „G azeta D om ow a”, „ Ś w ia t” i „W ędrow iec” L. G r a j e w s k i . Bibliografia ilustracji w cz asopismach polskich X I X i X X w. (do
i
2. H elen a S zczepanow ska z dziećm i w stro ja c h h uculskich: S tan isław em , E leonorą i F lo rą
4. E leonora P lu ty ń s k a w p rac o w n i J. C zajkow skiego i W. Jastrzębow skiego w W SSP w r. 1927/28
O E L E O N O R Z E P L U T Y Ń S K IE J 49
(Leli) z W olskich Paw likow skiej 38, np. tek a grafik ilu stru jący ch dziesięć św iąt M atki Boskiej, k tó re stylistycznie naw iązują do ludow ych obrazów na szkle 39.
P lutyńska zapew ne w idyw ała obrazy A nieli P a ją k ó w n y 40, k tó ra w r. 1890 nam alow ała p o rtre t jej m a tk i41. Jego au to rk a b y ła wówczas nie znaną poza najbliższym kręgiem przyjaciół, początkującą m alarką. W r. 1895 zyskała rozgłos w ystaw ą swych obrazów w e Lw owie i tu przez następn e trzy lata, najpłodniejsze w jej twórczości, pracow ała w e w łasnej pracow ni
w dom u Pawlikowskich.
Nie sposób pom inąć arty stó w m uzyków w rodzinie. Poczet ich roz poczyna Stanisław Szczepanowski, stry jeczn y dziadek Eleonory, g itarzy sta w irtuoz i zdolny kom pozytor, choć bez m uzycznego w ykształcenia, także pedagog. A dam Mickiewicz pozostaw ał pod silnym w rażeniem jego gry w ysłuehaw szy jego w ariacji na tem a t M azurka D ąbrow skiego, k tó ra poecie przypom inała koncert Jankiela. W Anglii m uzyk dostąpił zaszczytu gry na dworze królow ej W iktorii. O w acyjne przyjęcie zgotow ał m u K ra ków w r. 184 8 42, jak też w 1851. B enigna Szczepanow ska-W olska, sio stra ojca Eleonory („ciocia B enia”, 1850— 1930), była utalen to w an a m u zycznie i kształciła głos w W iedniu. M aryla W olska w liście do Elizy Orzeszkowej przedstaw iła ją jako „osobę niezm iernych zalet serca i um y słu, obdarzoną niew ysłow ionym czarem osobistym i odczuw aniem w szel kich przejaw ów piękna w sztuce” 43 P o trafiła rozbudzić zam iłow anie do m uzyki u swoich bratanic. W jej ślady poszło starsza — Flora. Eleonora, która w pam ięci bliskich zapisała się podobnie jak ciotka, najch ętn iej powracała do utw orów Bacha, H aendla, H aydna, B eethovena, Szym a nowskiego. Żyw e i stale podsycane obcowanie z m uzyką zaczęło się dla młodej Szczepanowskiej jeszcze w e Lwowie, nie bez znaczenia było to, że d y rygentem o p ery lwowskiej był H en ry k Ja re c k i (kompozytor), mąż M arii, siostry „W ielkiego” Szczepanowskiego. Spośród sześciorga ich
38 A niela P aw lik o w sk a (ur. 1901), żona M ichała P aw likow skiego, ilu s tro w a ła książki u k azu jące się w serii B iblioteka M edycka.
39 K o n i ń s k i , jw . s. 215.
40 A niela P ają k ó w n a (1864-1912), w y ch o w an k a M ieczysław a P aw lik o w sk ieg o i jego żony H eleny, m a tk a S tan isław y P rzybyszew skiej. S tu d ia m a la rsk ie odbyła w M onachium i w P ary żu u C aro lu sa D u ra n ta i H en n e ra , m a lo w ała głów nie p o r trety.
41 C z te ro le tn ia L eonka asy sto w ała p rzy m alo w an iu , cho w ając się za c z arn ą suknię pozującej m a tk i, a dorósłszy p am ię ta ła i w spom inała tę sw oją p ie rw sz ą a r tystyczną przygodę.
42 W. W a s y 1 e w s k i. Zycie polskie w X I X w ie k u . K ra k ó w 1962 s. 320, 567, 630. Por. M. J a s t r u n . M ickiew ic z. W arszaw a 1949 rozdz.: „U czta u Ja n u sz k ie w ic z a ” s. 240-241.
43 K o n i ń s k i , jw . s. 209 (list z lutego 1901 r.).
50 A N N A S U R D A C K A
dzieci, w yb itn ie u talen tow an y ch m uzycznie, tro je zostało zawodowymi m uzykam i.
W czasach gdy częste spotkania w szerokim gronie rodziny i przy jaciół należały do w ażnych czynników w ychow ania i stanow iły nieod łączny elem ent życia k u lturalnego, oddziaływ anie na młodzież było silniejsze i bezpośrednie. N atu raln ą konsekw encją stałego kon taktu ze sztuką, wzbogaconego dyskusjam i estetycznym i, była chęć kontynuow a n ia zaszczepionego za m łodu zainteresow ania sztukam i pięknym i. Rów nolegle, choć uśw iadom ione znacznie później, dojrzewało jej powołanie pedagogiczne: „najszczytniejszym zawodem jest zawód nauczyciela, który pozw ala dzielić się swoim i najcenniejszym i skarbam i — użyczać hojnie, obdarzać bez m iary i g ranic” 44 — to jej w łasne słowa.
N auczycielkam i o pełnym w ykształceniu zawodowym były: m atka P lu tyńskiej — H elena Szczepanow ska i siostra tej ostatniej- — Zofia O d rz y w o lsk a 4S. Lekcji języków obcych udzielała studentom , artystom i literato m w ym ieniona ju ż w szeregu „m uzyków rodzinnych” Benigną W olska, w łaścicielka pięknej biblioteki klasycznych dzieł lite ra tu ry euro pejskiej w oryginalnych w ersjach językow ych. W problem atykę wycho w ania b y ł głęboko zaangażow any, ro zp atrując zagadnienie od strony te oretycznej, ojciec P lutyń sk iej, w n u k A ntoniego Poplińskiego, znanego w W ielkim K sięstw ie Poznańskim nauczyciela, gram atyka, wydaw cy książek i red a k to ra pism (wspólnie z b rate m bliźniakiem Janem ) tudzież a u to ra podręczników : języka polskiego i lite ra tu ry polskiej (w języku niem ieckim ), gram aty k i łacińskiej, h istorii pow szechnej, a na okrasę bogatej działalności — kustosza biblioteki na zam ku w K órniku. Pracę pedagogiczną podjęły rów nież dw ie siostry P lu ty ń s k ie j: Flora — jako profesor konserw ato riu m lwowskiego i poznańskiego oraz W anda — w w arszaw skiej A kadem ii S ztuk Pięknych.
P rzed r. 1904 P lu ty ń sk a podjęła nau kę na wydziale artystj^cznym W yższych K ursów dla K obiet im. A. B aranieckiego w K rakow ie, który to w ydział po refo rm ie w 1896 r. realizow ał jeden z trzech kierunków nauczania. Z ajęcia dla słuchaczek zw yczajnych rozplanow ano na dw u letn ie studium . P rzyjm ow ane n a k u rs I bez egzam inu w stępnego m usiały pom yślnie zdać egzam iny ze w szystkich przedm iotów , aby zapisać się na k u rs wyższy. N a w łasne żądanie m ogły otrzym ać św iadectw o ukończenia
44 S fo rm u ło w an ie pochodzi z czasu, gdy P lu ty ń sk a była p ro feso rem A SP w W arszaw ie, je s t to luźn y jej zap isek z n a jd u ją c y się w zbiorach b ra ta n ic y P lu ty ń sk ie j — K ry s ty n y S zczep an o w sk iej-M ik laszew sk iej (dalej: w zb. K. Sz.). J e j zaw dzięczam w iele cen n y ch in fo rm a c ji, życzliw ych uw ag i w skazów ek.
45 Z ofia uczyła w szkole w Schodnicy, ta m poznała i p o ślubiła K azim ierza O drzyw olskiego. Z rod zin y jej m a tk i F lo re n ty n y z S chatzlów W olskiej w yw odziła się M a ria S chatzel, z n a n a w św iecie pedagogicznym L w ow a.
O E L E O N O R Z E P L U T Y N S K IE J 51
kursów po zdaniu odpow iednich egzam inów. Słuchaczki nadzw yczajne, zapisane na niektóre, w yb ran e zajęcia, m ogły rów nież zdawać egzam iny i otrzym ać podobne św iadectw o opłacając każdorazowo odpow iednią taksę za egzamin.
Prow adzone n a wydziale arty sty czn ym w ykłady z persp ekty w y, an a tom ii i historii sztuki uzupełniały zajęcia p rak tyczn e z ry su n k u i m alar stwa. Program I ku rsu przew idyw ał np. ćwiczenia linearne, m. in. linia jako środek form y, ćwiczenia linearn e z n a tu ry , np. rysow anie i m alow a nie liści, kw iatów oraz składanie z nich ornam entów , a także kom pozycję
afiszów, rysow anie perspektyw iczne przedm iotów z n a tu ry , głów
i figur 46.
P lutyńska, praw dopodobnie jako słuchaczka nadzw yczajna, zapisała się n a kurs ry su nku Józefa Siedleckiego 47. N auka polegała głów nie n a kopio w aniu reprodukcji dzieł ze zbiorów m istrza lub rysow an iu odlew ów gipso wych. Za rysu nek en grisaille gipsowego odlew u ręki otrzym ała w p ierw szym roku nauki nagrodę w wysokości 5 z ł 48.
Lekcje p raktyczne ry su n k u łączył Siedlecki z rozw ijaniem w uczenni cach w rażliwości estetycznej. Pokazując im reprodukcje, odczytując cieka we wypowiedzi krytyków , np. a rty k u ł W itkiew icza o BoCklinie, k tó ry „w y w arł niezm ierne, nadzw yczajne w rażen ie” 49, dzielił się sw oją „najgłębszą miłością do sztuki [...] w jej m o ż l i w i e n a j d o s k o n a l s z y m poja w ieniu się” 50.
»
Postępow anie Siedleckiego odbiegało od akadem ickich m etod nauczania, bazujących na w zorcach klasycznej sztuki i narzuconych kanonach form y, których — jak W itkiewicz pisze — stał się ofiarą. N ie był stereo typo w y m profesorem ry su n k u — oprócz podstaw p rzedstaw iania przedm iotów na płaszczyźnie przekazał znacznie w ię c e j: sam „doszczętnie opanow any przez
46 Z program ów poszczególnych p rzed m io tó w w y d ziału a rty sty cz n eg o zachow ał się te n jeden, p odaję za cy to w a n ą k siążk ą J. K ras, z k tó re j pochodzą in fo rm a c je o kursach. A u to rk a p o d aje cenną bibliografię, w k tó re j w yszczególnia a k ta i ręk o p isy dotyczące kursów , zn a jd u ją c e się w A rc h iw u m P a ń stw o w y m m. K ra k o w a i A rc h i w u m U J, oraz p o d aje duży zestaw m a te ria łó w i p ra c p u b lik o w an y ch .
47 Józef S iedlecki (1841-1915), m alarz, stu d ia ukończył w k ra k o w sk ie j A SP, gdzie słu ch ał w ykładów z h isto rii sztuki Jó zefa K re m e ra w la ta c h 1875/76-1899/1900. W ro k u szkolnym 1901/1902 i 1910/11 w y k ła d a ł ry su n e k n a W yższych K u rsach dla K o b iet oraz w Szkole S ztu k P ięk n y c h w K rak o w ie. K o lek c jo n e r re p ro d u k c ji d zieł sz tu k i w w y d aw n ictw ach i z salonów euro p ejsk ich , k atalo g ó w ilu stro w a n y c h . Z biory, k tó re od 1901 r. p okazyw ał na w y staw ach problem ow ych, z n a jd u ją się obeonie w M uzeum N arodow ym w K rakow ie.
48 K w estio n ariu sz ew iden cy jn y członka Z P A P P lu ty ń sk ie j w zb io ra ch K. Sz. W h ie ra rc h ii n agród najw yższą był tzw. list pochw alny.
49 J. S iedlecki w liście z 1 1 I V 1903 do S. W itkiew icza (ze zbiorów M uzeum T atrzańskiego w Z akopanem , w tece dotyczącej W itkiew icza).
52 A N N A S U R D A C K A
dem ona sztuk i” 51 dał p rzyk ład bezgranicznego oddania w służbie tej idei. T ru d n y do u stalen ia jest przebieg oraz czas trw an ia nauki Plutyńskiej w B araneum . Od 1904 do 1907 r. była jed n ą z organizatorek szkół Towa rzystw a Szkoły Ludow ej, np. w B orysław iu, zakładanych w spólnie z b ra tem Stanisław em Szczepanow skim (inżynierem ) dla dzieci pracow ników kopalni. Tow arzysząc m ężow i w jego w yjazdach do Europy Zachodniej m iała możliwość podziw iania ju ż nie reprodukcji, lecz oryginałów św iato w ych arcydzieł w m uzeach Niemiec, A ustrii, Włoch, Belgii, Holandii, F ra n cji i Anglii. W paryskm M usée C luny zachw ycił ją cykl XV I-w iecznych go belinów przedstaw iających Damę z jednorożcem na tle fantastycznych ogro dów 52. N ie m niejsze w rażenie w y w arły n a niej tk anin y koptyjskie z m u zeów londyńskich.
P lu ty ń sk a w ty m w łaśnie czasie zapisała się do pracow ni m alarstw a Olgi Boznańskiej p*zy A cadém ie de la G rande C haum ière w P a r y ż u 53. B oznańska była wów czas znaną p o rtrecistk ą w stolicy m alarstw a europej skiego, a echo zagranicznych sukcesów dotarło rów nież do jej ojczystego k raju . Z ty m nazw iskiem m ogła się P lu ty ń sk a zetknąć jeszcze w 1898 r., w zw iązku z w ystaw ą obrazów Boznańskiej w e Lwowie (z okazji Powszech nej W ystaw y K rajow ej). W 1910 r. ponownie, ty m razem osobiście, odwie dziła B oznańska to m iasto, zasiadając jako członek ju ry na Powszechnej W ystaw ie S ztuki Polskiej.
P o w rót P lu ty ń sk ich do Lw owa przyspieszyła m obilizacja w ojsk w prze ded n iu I w ojny św iatow ej. W okresie czynnego udziału m ałżonków w w al ce w yzw oleńczej w e Lw owie i L ublinie na plan dalszy zostały odsunięte farb y i płótno. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości P lutyńska na stałe zam ieszkała w W arszaw ie i postanow iła kontynuow ać studia a rty styczne, rozpoczynając w 1922 r. n aukę w Szkole Sztuk Pięknych n a Po w iślu (il. 4).
Trzon grona profesorskiego tej uczelni stanow ili daw ni członkowie k ra kowskiego T ow arzystw a „Polska S ztuka Stosow ana” (Karol Tichy, Józef Czajkowski, E dw ard Trojanow ski) oraz W arsztatów K rakow skich 54 (Woj ciech Jastrzębow ski, K arol S tryjeń sk i, B onaw entura Lenart). Poprzez kurs teo retyczn y o polskiej sztuce ludow ej oraz k ultyw ow anie rzem iosł rodzi m ych podkreślono łączność z k u ltu rą ludową. Dzięki tem u w niezawisłej Polsce podjęto, bez ogniw pośrednich, przez pokolenia tw orzony na podsta
51 S. W i t k i e w i c z . D ziw n y czło wie k. W: P ism a zebrane. T. 2. Cz. 2. K raków 1974 s. 9, 8.
53 R epr.: P. V e r l e t . La da m e a la Licorne. P a ris 1960; w e rsja ang.: T h e Lady
and th e U n ico m . L ondon 1964.
58 H. B lu m n a w e t w n ajn o w sze j m o n o g rafii O. B oznańskiej (Olga Boznańska. W a rsza w a 1974) n ic n ie w sp o m in a o p ra c y pedagogicznej a rty sty k i.
O E L E O N O R Z E P L U T Y Ń S K I E J 53
wie sztuki ludowej „styl naro d ow y ”. W m iarę jak krzepła niepodległość kraju, akcent z „narodow y” przeniesiono na „techniczny” . Eleonora P lu tyńska jako jed n a z najbardziej żyw otnych z pokolenia, któ re chłonęło „polskość” w latach niew oli narodow ej, z racji odziedziczonych pasji dzie lenia się, przekazyw ania swojej w iedzy i dośw iadczenia następcom , stała się łącznikiem m iędzy rzeteln ą sztuką tkacką, jak ą w ypracow ał lud, a a rty stycznym tkactw em współczesnym.
K ontynuow anie tradycji, tw orzenie „dalszych ciągów” sztuki tkackiej uważała P luty ńska za sw oje pow ołanie i powinność. P rzejaw em tro ski „aby się ciągłość nie przerw ała w ku ltu rze ludzkości” 55, była działalność całego życia artystyki.
Pierw szym etapem tego dzieła — i dla niej n ajw ażniejszym — była p ra ca na wsi z tkaczkam i. P lu ty ń sk a jako jed n a z nielicznych w y stępujący ch w tej.ro li artystów plastyków nadzorow ała ośrodki tk actw a: kilim ów 56 koło Wyszogródka, perebor i perety kó w na P o le siu 37 oraz dyw anów podw ój nych w B iałostockiem 3S. W przeciw ieństw ie do dotychczasow ych prób reaktyw ow ania sztuki ludow ej, w któ ry ch trzym ano się sztyw no m otyw ów dekoracyjnych — ornam entyki, P lu ty ń sk a postaw iła na rato w an ie um ie jętności i technik, przyw racanie sm aku artystycznego oraz kształtow anie um iejętności kom ponowania, a na ich podstaw ie oraz najlepszych w zor ców trad y cyjny ch — tw orzenie nowych. B yła też to dla niej praw dziw a szkoła tkactw a, np. technikę tk an in y podw ójnej, k tó re j nie um ieli rozszyf rować profesorow ie tkactw a, poznała u tkacza Adolfa Jaroszew icza w e w si Janów Sokolski.
Od 1946 r„ prow adząc rów nolegle z p racą na w si P racow nię T kactw a 55 M yśli o sztuce św ia ta ja k o o w spólnym dziedzictw ie lu dzkości ro d ziły się w rozm ow ach P lu ty ń sk ie j z J. K ulczyckim , arch eo lo g iem k u ltu ry m a te ria ln e j, synem w spom nianego (przyp. 1) W. K ulczyckiego.
56 N iektóre w skazów ki zaw dzięczała P lu ty ń s k a sw em u szw agrow i S. Szu- m anow i (1889-1972, lekarz, filozof, psycholog, p ro fe so r U J, p asjo n o w a ł się estety k ą), k tó ry poznał nieźle w ojew ództw a w schodnie w p o sz u k iw an iu m a te ria łó w do cy to w anej książki o k ilim ach, a w hołdzie „p ra k ty cz n y m p oczynaniom [P lu ty ń sk iej], aby zgłębić ta jem n ice techniki, fa rb ia rs tw a i o rn a m e n ty k i [...] w szelkiego k ilim k a rstw a , k tó re m a w ydać dobre ow oce”, zaded y k o w ał jej to dzieło.
57 Szczegóły techniczne p odaje E. P lu ty ń sk a ([wst. kat.]. S z t u k a t k a c k a na wsi,
d y w a n y grodzieńskie i perebory poleskie. W arszaw ą 1938 s. 8-9) oraz H. S ch ra m -
m ów na (S z tu k a ludowa i jej znaczenie dla k u l t u r y a rty sty czn e j. W ilno 1939 s. 57-62). 58 Z. S t a r o n k o w a . T ech n ika tk a n ia d y w a n ó w d w u o s n o w o w y c h . „P olska S ztuka L udow a” 9:1955 n r 4 s. 206-216. W czasopiśm ie ty m u k az ało się w iele a r ty kułów pośw ięconych tej u n ik a ln e j technice i je j w ykonaw com , m .in.: A. W o j c i e c h o w s k i . D w u o sn o w o w e t k a n in y białostockie. (4:1950 n r 7-12 s. 107-121), w k tó rym zam ieszczono z e b ra n ą przez T. M odzelew ską bibliografię. I n te re s u ją c e też są w ypow iedzi p r a k ty k a i zn aw cy E. P lu ty ń sk ie j m .in.: O starych p o d w ó j n y c h t k a n i
nach Sokółki, A u g u sto w a i B ia łe gosto ku i o p o d w ó j n y c h tk a n in a c h współczesnych.
54 A N N A S U R D A C K A
Ręcznego w w arszaw skiej ASP, P lu ty ń sk a w prow adzała podobne m etody dydaktyczne, k tó ry ch celem było „w ychow anie pokolenia artystów tkaczy o b e j m u j ą c y c h p e ł n y z a k r e s z a g a d n i e n i a o d s a m y c h p o d s t a w r z e m i o s ł a a ż k u o g ó l n y m ś w i a d o m o ś c i o m w r z e c z a c h s z t u k i ” 59. Za w ażny d la obu grup w ychow anków uznała k o n tak t uczennic z tkaczkam i w iejskim i, to „w zajem ne uczenie się”, siebie też staw iając w rzędzie ty ch „uczących się”.
Ideały, k tó re staw iała za w zór w ychow ankom , przyśw iecały jej w łasnej tkackiej tw órczości: sztuka ludow a i nie m niej przez nią ukochana sztuka W schodu. Um ieszczała je na rów ni w e w łasnej w izji rozw oju sztuki. Za praw o a rty s ty — i obowiązek, w ram ach budow ania „dalszych ciągów” — poczytyw ała czerpanie z dziedzictw a sztuki. U m iejętnie p otrafiła z jej dzieł w yczytać i przysw oić techniczną w irtu o zerię twórców , rzetelne re guły kształtow ania zgodnego z tw orzyw em i tec h n ik ą poprzez w yekspono w anie ich specyfiki w najdoskonalszy sposób. Na ich podstaw ie uczyła się spojrzenia na n a tu rę i sposobów in terp retacji, przetransponow ania w tw o rzyw ie tkackim .. Pozostaw ała pod urokiem m otyw ów dekoracyjnych, kom pozycji i h arm onii kolorystycznej sta ry c h tkanin, tw orząc we w łasnych ich p rzetw o rzen ia — w ariacje. Praw o do tak iej in terp retacji dzieł, k tóre pow stały p rzy jej udziale, dała P lu ty ń sk a także w swoich artykułach, któ ry ch dopełnieniem i rozszerzeniem są nie publikow ane, luźne zapiski.
S w oją kilkudziesięcioletnią działalnością na przestrzeni trzech etapów rozw oju k u ltu ry polskiej — począw szy od przełom u w ieków, a na podsta w ie dorobku pokolenia jej rodziców — d ała św iadectw o, że „praca nad w iązaniem p orw an y ch nici tra d y c ji b y ła jej [parafrazując słowa W ojciecha Jastrzębow skiego o ulubionym jej profesorze, K arolu Tichym] n ieu stają cą tro sk ą ” 60. Będąc silnie zw iązana z trad y cją, stała się jed n ą z w ybitn ych rep re z en ta n te k naszej epoki. W atm osferze jej pracow ni zaczęły dokony w ać się przem ian y w tkaninie, k tó ra od pierw otnie płaskiej stopniowo n abrzm iew ała w swej m aterialności, by otrzym aw szy trzeci w y m iar o d e r w ać się od ściany i w ystąpić w postaci przestrzennego u tw o ru tkackiego.
G A LIC IA N O IL AND ... MODERN W EAVING ABOUT ELEON ORA PLU TY Ń SK A
S u m m a r y
E leo n o ra P lu ty ń s k a (born 12 Nov. 1886 in V ienna) sp en t h e r e a rly y ears in L w ów . A c h a ra c te ristic elem e n t of th is reg io n ’s c u ltu re w as its in te re s t in folklore an d in o rie n ta l a rt. T h e re w e re m a n y collectors of both, and th e re existed a te n
58 E. P l u t y ń s k a . Ogólne p ro b le m y t k a c t w a (rk p s w zbio rach K. Sz.). 60 W. J a s t r z ę b o w s k i . K aro l TicKy (1871-1939). W : S tra ty k u ltu ry polskiej. P o d red. A. O rdęgi, T. T erleckiego. G lasgow 1945 s. 420-436 (przedr.: W ojciech J a
O E L E O N O R Z E P L U T Y N S K IE J 55
dency to oppose ’’in d u stria l h a n d ic r a it” by fo ste rin g tr a d itio n a l cra fts, am ong th e m w eaving (and dyeing wool w ith n a tu ra l dyes). S ta n is la w P ru s-S z cz ep a n o w sk i, a p io neer of oil in d u stry , an in d e fa tig a b le social th in k e r an d re fo rm e r, com bined th e above m entioned a rtis tic in te re sts w ith th e id eals of p o sitiv ist ’’o rganic w o rk ”. H is dau g h ter, E leonora Szczepanow ska (who la te r m a rrie d A n to n i P lu ty n sk i), w as grow ing up am ong people w hose a rtistic , lite ra ty a n d m u sical ta le n ts w e n t h an d in h an d w ith pedagogical ones. By h e r d id a ctic an d a rtis tic w o rk , w h ic h w as guided by th e id ea of a n evolving tra d itio n , P lu ty n s k a g re a tly c o n trib u te d to a s h ift in em phasis in a rtis tic w eaving from a ’’n a tio n a l” to a ’’te c h n ic a l” a p p ro a ch , a n d she helped to develop th e polish school of w eav in g in th e sixties.