W aldem ar Kuligowski
Piotr Zwierzchowski
okażę ci, jak się umiera
N a w e t nieuw ażne spojrzenie na w izje człow ieka i jeg o życia, które p o w s ta ją w łonie teraźniejszych nauk społecznych, prow adzi do n ie u ch ro n n e g o w n io sku : oto nadeszły czasy m aso w e j ko nsum pcji, używania, szukania w ciąż n ow ych podniet, n ow ych e m o cji, kolejnych, nieznanych jeszcze w rażeń. Także do w ied zy poto czne j p rze do sta ły się p ow ażne diagnozy m ów iące o zniew alającym w s zystkich kulcie ciała,
0 h eg e m o n ii p ublicznego w izerunku, b iegłości w dziedzinie public rela
tions, is to tn o ś c i m o w y ciała, najlepiej jak najm łodszego. W d o m o w y c h zaciszach rozm aw ia się na te m a t przypadłości w rodzaju anoreksji 1 b ulim ii, któ re łączy to , że obie są reakcjam i na k o n flik t w yn ika ją cy ze zderzenia ide olo gii nie skrę p ow an e go ko nsum ow ania z ide olo gią atrak cyjn e g o w yg lą d u .
W n ikliw sza analiza ra p o rtó w naukow ych zdaje się te intuicje w pełni p otw ierd zać. Z yg m u n t Bauman tw ie rd zi przecież, że najbar dziej rozp ow sze chn io n ym ty p e m o s o b o w y m je s t obe cnie poszukiw acz doznań, c h c iw y ko le kcjon er czekających gdzieś na niego przeżyć. S tephen B ertm an dodaje, że życie w „hyp erkultu rze" polega na tym , iż w ię kszo ść z nas dała się opętać teraźniejszości; żądam y natych m ia s to w y c h sa tysfa kcji i n a tych m ia sto w e g o d ostę pu do całego wachlarza usług (c o ko lw ie k m ia łob y to w tym kontekście znaczyć), nie bacząc zu- f
pełnie na m o ż liw e skutki naszych działań, porzucając ca łko w icie d łu go - »
te rm in o w ą p e rs p e k ty w ę zysków lub strat. Ten stan skłania b rytyjskieg o 5
<u
so cjo log a do nazwania dzisiejszej fo rm y społecznego w sp ó tb ycia m ia- j
nem nowist society. 1
o
W ty m sa m ym to n ie przem aw ia od lat także Jean Baudrillard. J Jego zdaniem , zostaliśm y bez reszty p och ło nię ci przez czarną dziurę ? m ed ió w . W p a trze ni w pulsujące ekrany, uśpieni niekończącym się J
W a ld e m a r K u li g o w s k i, P io tr Z w ie rz c h o w s k i
znikaniem ja k ic h k o lw ie k znaczeń, a jed no cześn ie pobudzani skrajną obsce niczno ścią m ediów , przem ieniam y się w apatyczne masy, nie zdolne już do żadnej fo rm y rzeczyw istej reakcji. D latego - prow okująca logika Baudrillarda odzyw a się w ty m m iejscu z catą m ocą - w s p ó łc z e sn ość je s t zrealizow anym już rajem, D isneylandem dla każdego. Czy zgota inaczej m yślat Francis Fukuyama, któ ry w s w o im g ło śnym eseju z początku lat 90. w ieszczył „koniec h istorii", ta b o w ie m dotarła już do s w e g o zw ieńczenia, jakim miała być dem okracja liberalna?
Nie c h ce m y p rze dsta w iać ko n tra rg u m e n tó w natury politycznej, jakich ze brało by się całkiem sporo, p rze ciw p og lą do m m ó w ią cym 0 ka tegorycznym końcu historii czy kultury. Istnieje naszym zdaniem inny, znacznie p ro stszy sp osó b obalenia te g o rodzaju sądów. Jak to w szak m ożliw e , by kończyła się nasza historia lub nasza kultura, skoro codziennie ktoś się rodzi i codziennie ktoś umiera? Każdego dnia rozpo czyna się now y, o dręb ny św iat, każdego dnia jakiś odrębny, pryw atny, skończony ś w ia t dochodzi do s w o je g o kresu. Są to - bezsprzecznie - truizm y, m a m y jed na k w rażenie, że coraz p ow szech nie j i skuteczniej zapom inane. Któż jed na k w ty m nęcącym h iperm arkecie teraźniejszo ści, w ś ró d ko ro w o d u p ro m o cji, rynkow ych d e b iu tó w , coraz d osko nalszych o fe rt, któż zaw racałby sobie g ło w ę spraw ą tak przyziem ną 1 sta ro św ie cką , jaką je s t śm ierć?
C hcem y te g o czy nie, m usim y jednak przyznać rację w y w o ła nem u już B a um a no w i: „życie dostaje się tylko w dzierżaw ę i w szelkie ż ycio w e zajęcia, c h o ć b y najw iększej dostarczały radości, niechybnie kiedyś ustaną. O to najbardziej odrażająca i porażająca p e rs p e k ty w a "1. Je d yn ym p ocieszeniem w tej sytuacji pozostaje - niech tym czase m zabrzm i to paradoksalnie - kultura. Dlaczego?, gdyż „kultura, w ie l ki w ynalazek człow ieka (być m oże najw iększy ze w szystkich ) - je s t s ko m p lik o w a n y m m echanizm em , który sprawia, że życie ludzkie, życie ś w ia d o m e w ła sn e j śm ie rteln ości, staje się do zniesienia"2. S prób ujm y zatem przyjrzeć się, jakich narzędzi używa kultura w obliczu aktu w y g a śnięcia życia.
Tytuł te g o zbioru sugeruje, że um ieranie i zw iązane z ty m praktyki oraz w yob ra że nia społeczne fu nkcjo nu ją , w naszym przekonaniu, na d w ó c h p oziom ach. W e dług U m b erto Eco jed nym z u lu bio nych s łó w
1 Z. B a u m a n : Riizem, osolmo, przel. T, Kunz, K ra kó w 2003, s. 77. 2 Ibid.
a m erykańskiej ku ltury popularnej je s t more. W ko nse kw e ncji takiej po s ta w y następuje przede w szystkim zw ielokro tnie nie ko nsu m p cji, bez zastanaw iania się nad przydatnością te go , czego p ra gn iem y more.Towa- rzyszy te m u tw o rz e n ie w rażenia realności, zacierającego relacje m iędzy oryginałem i kopią. D otyczy to rów nież śm ierci i śm ie rci w yobrażonej. M im o że w e w s p ó łcze sn o ści lęk przed śm iercią nie zaniknął, osw ajam y ją przez z w ie lo kro tn ie n ie ; w yda je się, że p otrzeb u je m y jej w ię c e j i w ię cej. O czyw iście, to śm ierć, której nie tra ktu je m y pow ażnie. O glądam y ją bądź sam i zadajem y ją w w yobrażonym św iecie te lew izyjn ych i kino w y c h spektakli lub podczas m orderczych g ier k o m p u te ro w y c h .
Ś m ierć je s t norm ą, kiedy zam ieniona zostaje w spektakl (najbar dziej w y s ta w n y m jego aktem na razie okazał się bodaj Tarantinow ski Kill Bill), kiedy dzieje się na niby w u m o w n y m śro d o w isku telew izji, w id e o , ringów , stadionów , sieci in te rn e to w e j, gier RPG. W yraźny rys w id o w is k o w o ś c i, p om ysło w a w ys ta w n o ś ć , osadzenie w konkretnej ko nw en cji, p ow od ują , że skłonni je s te ś m y kupić b ile t do kina, aby oglą dać śm ierć, że ch ętn ie p ośw ięca m y w o ln y czas na śledzenie kolejnych
d ra m a tó w spod znaku real TV. M am y tutaj do czynienia z przestrzenią
rozryw ki, stąd kategoria normy. Ale przecież śm ie rć nie ulega uniew aż nieniu. Tyle że granica m iędzy kopią a oryginałem , śm ie rcią a śm iercią, czasam i zb ytnio się zaciera.
Drugi poziom fu nkcjo no w a n ia śm ierci w kulturze nazw aliśm y skandalem . Skandalem je s t przecież próba w ciąg nięcia znajom ych w ro z m o w ę o śm ierci kogoś bliskiego, skandalem stało się obnosze nie z w ła sn ym sm u tk ie m , okazyw anie żałoby. D otykająca nas realnie śm ierć, czyni nas ludźm i sa m o tnym i, naszą tragedią zajm ują się eks perci i w ysp e cja lizo w a n e firm y, starając się ze w szystkich sił, by nie zakłócić trw a ją c e g o dookoła karnawału. Śm ierć uznana za część życia p ryw a tn e g o , w y p c h n ię ta została tym sam ym z teatru życia p ubliczne go, stała się małą, w s ty d liw ą , nic nieznaczącą ta jem nicą pojedynczego człow ieka albo m ałego kręgu rodzinnego. A kt um ierania je s t skanda lem i( z te g o p o w o d u , że o tw arcie zaprzecza zaklęciom obiecującym w ieczną m ło do ść, w ieczn ie m ło de ciało, a w końcu i klon ow a nie aż do nie śm ie rtelno ści.
Ś m ierć je s t skandalem , bo tylko skandalem m ożna nazwać ze rw anie zasłony znad łoża um ierającego człow ieka. Rzecz nie w tym naw et, że ujrzy on znow u św iat, który je s t już dla niego zam knięty,
Ś m ie rć ja ko n o rm a , ś m ie rć ja ko s k a n d a l
W a ld e m a r K u li g o w s k i, P io tr Z w ie rz c h o w s k i
ale że ś w ia t zobaczy człow ieka, zakłócającego jego spokój. To śm ierć, której nie m ożna pod ro bić, poniew aż zbyt d ługo tow arzyszy ludzkiem u g atu nko w i. Okazuje się, że to, czego - jak m yśle liśm y - nie ma, albo istn ie je tylko w w yobrażeniu, stoi obok nas. P odejm ujem y różne w y b ie gi, by ukryć absurdalność ludzkiej kondycji, lecz w s zystkie są pozorne i nieskuteczne3.
A u to rzy pom ieszczonych w ty m zbiorze a rty k u łó w są ś w ia d o m i te g o sch izo fren iczne go fu nkcjo no w a n ia śm ierci. A le nie tylko ten fa kt zasługuje na p odkreślenie: poniżej zaprezentow ane te k s ty w yszły spod pióra stu d e n tó w , a w ię c ludzi m łodych, których tak drapieżnie i uparcie nęci konsum encka ekum ena. Oni potrafili jednak, w b re w p o w sze ch n e mu k o m fo rto w i, zdobyć się na refleksję dotyczącą nie gw iazd i m g ła w ic popkultury, ale te g o w ydarzenia w życiu, które tak często, zbyt często, zw ykliśm y uważać za skandal.
Znaczące je s t i to, że dostrzegli obe cno ść śm ierci w sytuacjach, m iejscach i rzeczach zw ykle z nią niełączonych. Barbara Pąkowska pokazuje oto, jak śm ie rć m ości sobie w y g o d n e gniazdko na kartach rodzinnych album ów , które przyw ykliśm y tra k to w a ć jako strażnice pam ię ci4. Ja ro s ła w Jankow ski d ob itnie pisze o rzeczyw istej śm ierci S tarachow ic, którą to o p o w ie ś ć można jednak czytać w kategoriach ś w ia d e c tw a zb io ro w e g o losu, i z b io ro w eg o um ierania, w ie lu innych polskich m iast. Nie m o g ło w takim zbiorze zabraknąć trop ien ia śm ierci i jej znaczeń w ś ró d popularnych p ro d u k tó w k u ltu ro w ych : M arcin W y- lan go w ski nam aw ia do p o n o w n e g o przyjrzenia się film o w i Stanisław a
Różewicza Piekb i niebo, krytycznej lektury jednej z p o w ie ści Jonathana
Carrolla d oko nu je Kinga Puchowska.
M agdalena Dyrga i Paweł M ajchrzak w s p ó ln ie zdają się pam ię tać w y m o w n y w y im e k z Kundery, który pisał o przeczuciach sw ej boha te rki: „Śm ierć ma d w ie postaci: Po pierw sze, oznacza niebyt. Po drugie zaś, oznacza przerażający m aterialny byt trupa [...] Bycie tru p e m w y d a w a ło się jej strasznie hańbiące. Jeszcze przed ch w ilą b ro nił człow ieka w s ty d , ś w ię to ś ć nagości i życia pryw atnego, a pote m w ys ta rc z y se kunda i o to po śm ie rci jeg o ciało w ydane zostaje na łaskę ko go kolw ie k, m ogą je obnażać, oglądać je g o w nę trzno ści, zatykać z obrzydzenia nos
3 Z o b . Z. B a u m a n : Śmierć i nieśmiertelność. O wielości strategii życia, przet. N. L e śn ie w ski, W a rsza w a 1998, s. 32 i n.
4 W a rto m o że przy te j okazji w s p o m n ie ć p ie rw s z e lata fo to g ra fii, czy raczej d a g e ro ty p ii, k ie d y najczę ściej kie ro w a n o o b ie k ty w na m a rtw e dzieci, za pisu jąc w ten p rz e d z iw n y s p o s ó b za s ty g ły czas.
przed je g o s m ro d e m , w rzucać do lod ów ki albo do o gn ia "6. Dzięki tej d w ó jc e a u to ró w d o w ia d u je m y się, jak śm ierć, ludzie umarli i w szelkie b y ty „p o d z ie m n e " w yobrażali sobie tw ó rc y film o w i (śm ierć grana przez Brada Pitta, śm ie rć w ed tu g M o n th y Pytona...).
Na te m a t najbardziej rozpow szechnionych strategii, jakie w o b e c n ie u ch ro n n o ści śm ierci przyjm ujem y w ż y c iu codziennym dyw a gu je Ka rolina Sydow. N atom ia st o tym , że nadejście śm ierci m oże być efektem naszych reakcji psychicznych, rezultatem naszego strachu i zw ątpienia, skutecznie przekonuje w s w o im artykule M agdalena Ż elichow ska.
„Pokażę ci, jak się um iera", w ydają się m ó w ić autorzy poszcze g ólnych te k s tó w . Nie b ójm y się ich wiedzy, nie unikajm y ich spojrzeń i refleksji - jeżeli praw dą jest, że nie m ożem y przeżyć w tasnej śm ierci, to s p ró b u jm y ch o ćb y w petni, czyli ze ś w ia d o m o ścią te go , że przesta n ie m y istnieć, d ośw iad czyć w łasn eg o życia. N aw e t jeśli rację m iał stary Lao-Tsy m aw iając, że um rzeć, to znaczy w ejść, a narodzić się to w yjść.
5 M . K u ndera: Księga śmiechu i zapomnienia, przel. R G o d le w ski, A. Ja g o d ziń ski, W a rsza w a 1993, s. 175. Śm
ie rć ja ko n o rm a , ś m ie rć ja ko s k a n d a l