Jerzy Jarzębski
Arkadia i ideologia
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 3 (9), 164-168
A r k a d i a i i d e o l o g i a
Umberto Eco: Pejzaż semiotyczny. Przełożył Adam Weini&berg. Warszawa 1972 PIW, &s. 403.
Moda na sem iotykę w ytw orzyła w Polsce sytu ację parad o k saln ą: po pierw sze — o sem iotyce należy coś wiedzieć; po d ru g ie — s-ettniotyki nigdzie nie uczą, nie m ożna jej więc system aty czn ie stu d io w ać na u n iw ersy tecie. S tud enci w ydziałów h u m an isty czny ch , zagłębieni w sw ydh specjalnościach, słyszą ty lk o n iek ied y , że istn ieje ta k a w spaniała dyscyplina in te gru jąca, r a js k i ogród, w k tó ry m lin gw ista dogada się z etnolo giem, socjolog z estety k iem , psycholog z h isto ry k iem k u ltu ry . M ało tego — każdy z n ich będzie mógł zw eryfikow ać w yniki w łas n ych badań. T aki to już m it ark ad y jsk i naszej h u m an isty k i —
p rzy n ajm n iej w je j u n iw ersy teck o -k u rso w y m w ydaniu.
Tem u jed nak , kto znęcony persp ek tyw am i zechce przedzierać się sam otnie do ow ej szczęśliw ej 'krainy, w y b ierając le k tu rę na chy bił tra fił, w y da się z początku, że m iast odnaleźć u pragnione esp eran to k u ltu ry , d o sta ł się n a wieżę Babel. K ażdy tu bowiem mówi o czym innym , innego używ a języka, term inologii, notacji. Pod szyldem sem iotyki zn ajd u jem y rozw ażania logiczne, lingw is tyczne, estetyczne, podszyw a się pod nią h erm e n eu ty k a i ogólna
teoria k u ltu ry . W w y d am ü logistycznym w yda się sem io tyk a suchą i zdyscyplinow aną w e w n ętrzn ie s ta rą panną. W bad aniach n ad k u ltu rą poznam y w n iej uroczego, rozw ichrzonego podlotka, k tó ry z m łodzieńczą łapczyw ością oświadcza: Św iat cały do m nie należy!
'Nie ma w ty m zresztą nic dziw nego. Sem iotyka — jakkolw iek św iadom ość sw ej w łasnej -odrębności zyskała dopiero w XX w ie k u — p ręd k o w sem an ty ce logicznej znalazła sobie tra d y c ję się gającą staro żytno ści. I ta k w dobie w spółczesnej obok siebie i pod je d n ą e ty k ie tą — choć obrzucając się w zajem nie spojrzeniam i pełnym i niesm aku — ro zw ijają się: stateczna i ścisła gałąź logiki oraz żarłoczny m oloch, k tó ry coraz to now e obszary a n e k tu je i przerabia na system y znaków, choć sam jeszcze nie zdołał upo rządkow ać zasad, n a k tórych podstaw ie to czyni. Z akres tej in w azji ok reśla w yczerpu jąco Bogdan Suchodolski w e w stępie do w yd an y ch n ied aw n o S tu d ió w z historii sem io tyki.
O ile je d n a k nasz zapaleniec, o ikltórym n a początku mowa, sto sunkow o łatw iej znajdzie podstaw ow ą le k tu rę z zakresu sem an ty k i logicznej, o ty le m łodszy, w spółczesny n u rt sem iologiczny z a a ta k u je go jedyn ie dhm arą w zajem nie sprzecznych koncepcji. W polskojęzycznej lite ra tu rz e p rzed m io tu będą one m iały zresztą w w iększości w ypadków c h a ra k te r przyczynków do d y sku sji to
czących się gdzie indziej. B rak było u nas, n iestety, do niedaw na książki, będącej z jednej strony w m iarę pop u larn y m w ykładem podstaw ow ych pojęć i kategorii sem iotyki, z drugiej — p rezen tacją p roblem aty ki tej d y scy p lin y w jej ak tu aln y m przek roju . Lukę tę zapełnia w pew nym stopniu P ejzaż sem io tyczn y włoskiego badacza U m berto Eco. C ztery tysiące egzem plarzy tej książki rozkupiono błyskaw icznie, niczym Trędowatą; należały one n a stępnie przez czas jakiś do żelaznego wyposażenia stoliczków nocnych na m łodzieżow ych sym pozjach polonistycznych.
K siążka Eco sk ład a się z czterech części, k tóre p re z e n tu ją po kolei ogólne założenia semiologicznego system u autora, semiologię 'kom unikatów w zrokow ych, sem iologię a rc h ite k tu ry •(obejmują cej też w ujęciu au to ra Pejźażu u rbanistyk ę i w zornictw o p rze m ysłowe) o raz rozw ażania na tem at przedm iotu badań i granic sem iologii.
J a k widać, m am y tu solidną, ciężką ram ę do n iezb y t w ielkiego obrazka. Eco p rz y z n a je zresztą, że św iadom ie ograniczył się do w y bran y ch zagadnień, szkicując jednocześnie zary s system u, w k tó ry rozw ażania te można wpisać. System to .przestronny, jak przystało na współczesną fazę rozw oju sem iotyki. Sięga do kodów u jm u jący ch najpro stsze doznania zm ysłowe, poprzez kody zacho w ań, języki — n a tu ra ln e i sform alizow ane, szyfrow ane — kody w zrokow e, m uzyczne, fab u larn e, aż po coraz b ard ziej skom pli kow ane system y estetyczne, k u ltu row e, retoryczne i ideologiczne. G dybyśm y chcieli streścić najk rócej kilka podstaw ow ych założeń ogólnych książki Eco, m ożna by je ująć w p u n k ty n astępujące. 1. Semiologia w badaniach swych nie może ograniczać się do fo rm aln ej analizy k om unikatów i re k o n stru k c ji kodów. K ażdy k o m u n ik at funkcjonuje w obszernym kontekście k ultu row y m , a zatem należy w jak najszerszym stopniu odw oływ ać się do ideologii n adaw cy i odbiorcy przekazu. K onotacja jest tu często w ażniejsza od denotacji.
2. N ależy zerw ać radykalnie z m item o podobieństwie wszelkich kodów do języka n aturalnego. S tru k tu ra języka nie m oże być uznaw an a za u n iw ersaln y m odel kodu, je s t jedynie przypadkiem szczególnym .
3. Kody są strk tu ra m i dynam icznym i: podlegają starzen iu i roz licznym m odyfikacjcm . W pływ anie n a kody, zwłaszcza kody od bioru, jest w ażkim in stru m en tem stra te g ii społecznej.
M amy tu więc do czynienia z system em z jednej stro ny szerokim , z d ru giej — św iadom ym swych ograniczeń. P rz y jrz y jm y się za tem , czy te słuszne niew ątpliw ie założenia w yjściow e dadzą się w całej rozciągłości u trzy m ać przy p rak ty czn ej realizacji.
Otóż część p rak ty czn ą rozw ażań Eco poświęcił w całości analizie kodów w zrckow ych. Z ajm ując się n a jp ie rw przekazem ikonicz- nym , a zatem odsyłającym poza siebie, przeszedł następnie do
a rc h ite k tu ry (w szerokim rozum ieniu), aby określić ją jako sys- tełn k o m uniko w an ia fun k cji. P rzed m io t-zn ak nie odsyła tu więc do żadnego innego przedm iotu, ale do k onw encjon alnie u sta lo nego zbioru m ożliw ych sw ych zastosow ań. Pozornie to rozd ziele nie d w u pow yższych obszarów b a d a ń je s t uzasadnione, ty m cza sem... W arto p am ię ta ć s ta le o fakcie z lekka tylko p rzez Eco zasygnalizow anym , a m ianow icie o tym , że m y w ogóle nigdy nie o d b ieram y w p ercep cji przedm iotów , » 'je d y n ie w yglądy. D ro ga od w yglądu do trójw y m iarow eg o przed m io tu w iedzie przez p ew ną n a tu ra ln ą w praw dzie, ale zaw sze jed n ak — konw encję. P a m ię ta ją c o kod ach postrzegaw czych i rozpoznaw czych w p ierw - 'szej części rozw ażań, Eco zjdaje się o nich zapom inać w drugiej. P ow staje stą d cały galim atias. W edług au to ra Pejzażu, np. okno (dirzwi, ulica, łyżka itd.) d e n o tu je sw oją funkcję. A przecież to ‘jest złudzenie, w yw ołane użyciem języka, tłum aczącego w szelkie in d yw idu a n a pojęcia. W rzeczyw istości to pew ien w ygląd deno tu je b ry łę , b ry ła z kolei — poprzez sw e cechy re le w a n tn e — d e n o tu je pojęcie, k tó re g o fu n k cja je s t in te g ra ln ą częścią. A z a te m nie: „schody d e n o tu ją w chodzenie” , a raczej: pew ien uk ład p rostopadłościanów d e n o tu je — za p ośred nictw em zespołu cech re le w a n tn y c h — sw ą p rzynależność do k lasy przedm iotów -desyg- n ató w pojęcia „schody” . Ale to nie w szystko: id en ty c zn a z pozoru b elk a m oże służyć ra z jak o fila r, in n y m razem ja k a b elka s tro powa. Z teg o w y n ik a , iż d ecyd u jącą d la je j „znaczenia” rolę posiada m iejsce, jak ie zajm u je ona w złożonej „syntagm ie a rc h i tek to n ic z n e j” .
P rzed m io t-zn ak m a więc odniesienie dw ojakie. W skazuje n a sw o je m iejsce w p arad y gm acie — i w syntagm ie. „M ówi” : jestem try b ik iem , a więc p rzed staw icielem k la sy w szystkich trybików , m am w ięc cechy i fu n k cje w łaściw e dla w szystkich indyw iduuów do tej k lasy należących. Ale „m ów i” też: jeste m try b ik ie m w tej w łaśn ie m aszynie, spełniam w niej ściśle określoną ro,lę, k tó rą przeznaczył m i k o n stru k to r. Oczywiście m aszyna może się roz lecieć, a try b ik — zaplątać się m iędzy rupiecie, należące do m ało letn ie g o k o n stru k to ra . Wówczas zapew ne zm ieni się syntag m a, a więc i odn iesienie d rugiego typu. Z m ianie m ogą też ulec kono tacje. T ry b ik u ż y ty w m aszynie komutować może p recy zję i ce lowość; w budow any w k o n stru k cję, stw orzoną w p ry m ity w n y ch w a ru n k a ch przez m ałego chłopca, konotow ać będzie coś w ręcz przeciw nego. A je d n a k o d n iesien ie pierw szego ty p u pozostanie bez zm iany.
Może więc d o sem iotyki, b ad ającej procesy n a linii: zn ak — zn a czenie — desyg n at, należałoby dopisać sem iotykę, zajm ującą się przebiegiem odw rotnym : od in d yw iduum rozum ianego ja k o zn ak — do znaczenia, k tó ry m b y ło b y w istocie w pisanie indyw iduum w p lan ’ u n iw ersalny ? Zalążki tej drugiej sem iotyki istn ie ją w
książce Eco, autor jed n a k zdaje się nie spostrzegać, jak a to fu rtk a w o tch łań m etafizyki się przed nim otw iera. A przecież n ie tru d no stw ierdzić, że nie tylko przedm ioty k u ltu ry m aterialn ej kom u n ik u ją n am sw ą funkcję. Czyni to k ażd y przedm iot przez, daną k u ltu rę w yodrębniony i nazw any: kam ień, drzew o, koń itd. Po staw m y teraz na m iejscu nadaw cy k o m un ikatu Boga — a o trz y m am y religię: p ostaw m y niew zruszone „praw o n a tu ra ln e ” — a zastąpi ją fizyka, c'hemia, biologia itd. K ażda k u ltu ra tw orzy sobie pew ien obraz św iata, pewien system pojęć; przedm ioty n a
tu ra ln e w pisane są w eń na rów ni z artefaktam i. Obraz św iata rozum iem tu jak najszerzej, a więc w raz z całą ideologią b y to w ania w ty m świecie, zaspokajania potrzeb indyw idualnych i spo- łecznydh. W szystkie przed m io ty „znaczą” więc coś ze względu na ten sy stem ogólnych pojęć. Semiologia indyw iduów , niebacz nie zapoczątkow ana p rzez a u to ra Pejzażu, może się zatem łatw o rozrość, opanow ując obszary, na których Eco pew nie n iera d by ją w idział.
W yjście sem iotyki poza obręb ludzkich czynności i w ytw orów nie je st czym ś now ym . Eco z tej uchylonej fu rtk i nie kcjrzysta; przechodzą p rzez nią śm iało C assirer i chyba — na swój sposób — B achelard. N atu ra także zostaje podporządkow ana k u ltu rze i jej kodom. Sem iologia p rze ra sta w fizjologię i staje się epistem ologią. N asuw a się jed n a k p y tan ie, czy triu m f ten nie je s t raczej zaląż kiem klęski: obarczona zbyt w ielką odpowiedzialnością semiologia ugiąć się może pod ciężarem w łasnych zadań.
K a rie ra sem iotyki tłum aczy się chyba nie tylko, poprzez sy tu ację n au k i dw udziestow iecznej. Być może leży też u jej podłoża m is tyczna w iara w u n iw ersaln y sens św iata, m anifestu jący się na każdym poziom ie znaczeń, k tó ry m ożem y w nim wyodrębnić. M arzenia o jednym , pow szechnie stosow alnym kodzie k u ltu ro w ym , dążenie do w zajem nej przekładalności w szelkich system ów semicitycznycih — a z d ru g iej stro n y aneks ja coraz to nowych obszarów pod panow anie semiologii, pozwala widzieć w tej dys cyplinie wiedzy jakąś współczesną characteristica universalis. Sem iologia — coś w rod zaju świeckiego Boga hum anistów — m ia łab y więc gw arantow ać jedność ludzkiego św iata, jedność n au k i — podzielonej dotychczas beznadziejnie na w ąskie poletka specja listów. W ydaje się czasem, że szczęście jest nap raw d ę blisko, że ju ż, już — za lat p a rę u p adn ą o statn ie przegrody, a nowe, u n iw er salne w y try ch y otw orzą w szy stk ie zamki.
A u to r P ejzażu sem iotycznego śm iało w rzuca kam ień w te rajsk ie ogrody. N ajw iększą zapew ne jego zasługą pozostanie konsekw ent ne odrzucanie statystycznych modeli kom unikacji znakowej, pod k re śla n ie n ieustannego procesu re in te rp re ta c ji kodów, w reszcie co chyba najw ażniejsze — ideologicznego c h arak teru kom uni
R O Z T R Z Ą S A N I A I R O Z B I O R Y 168
kacji znak ow ej. O tw ie ra jąc semiolo-gii fu rtk ę w najd alsze obszary ludzkiego św ia ta , Eco jednocześnie nak ład a jej kaganiec. K lasy fik acja kodów i opisi procesów k o m u nikacji nigdy n ie doprow adzą do un iw ersaln ej, ponadczasow ej w iedzy o k u ltu rze. O statn ie sło wo należeć będzie zawsze do działających podm iotów: nadaw ców i odbiorców kom unikatów .
„W w alce z techniką komunikatywną, silącą się na kom unikaty jak naj bardziej redundantne, by zapewnić .ich odbiór według z góry ustalonych planów, zarysowiuje się m ożliwość taktyki stwarzania nowych okoliczności dla spowodowania nowych dekodowań. Komunikat jako forma-oznacznik zostaje przy tym nie zmieniony. Nie powinno to jednak napawać optym iz mem. To samo postępowanie może służyć zarówno do protestu przeciw da nej władzy, jak i do jej utwierdzenia” — pisze Eco w zakończeniu swej książki.
K raina znaczeń nie je st A rkadią, w k tó rej k u ltu ra rozpoznaje swój sens i u n iw e rsa ln y schem at stru k tu ra ln y , a w pro st p rze ciw nie — k rain ą bezpard o n o w ej w alki, w któ rej w ygryw a ten, k to lepiej p o tra fi m anipu lo w ać kcdam i, m odyfikow ać k o n tek sty i konotacje kom unikatów w zależności od zm iennej sy tu acji spo łecznej i ak tu a ln ej strateg ii.
Eco p o d k reśla więc p rze d e w szystkim apodyktyczny c h a ra k te r znaku, te rro r system ów k o m u n ikacji, któ re sta ją się rów nocześ n ie sy stem am i persw azji i nacisku. O czywiście — i a u to r książki wie o tym z pew nością — nie jest to cała' p raw d a. T rudn o byłoby diabolizow ać w ten sposób k u ltu rę w ogóle, a ona cała przecież — jak chce sam Eco — jest system em kom unikacji. K siążka stanow i więc raczej ostrzeżenie dlla tych, k tórzy — uw iedzeni pozorną niefrasobliw ością, p an u jącą w królestw ie znaczenia — zbyt łatw o dają się krępow ać u k ry ty m tam jedw abnym sznurom .
Jerzy Jarząbski
„ R e k o l e k c j e ” I n g a r d e n a
Roman Ingarden: Książeczka o człowieku. Kraków 1972 W ydawnictwo Literackie, ss. 190.
C e n tra ln y tem at całości to eksplikacja do św iadczenia ozłowieka jako tw órcy (lub niszczyciela), który za swe czyny pow inien być odpow iedzialny. Podstaw ow e p y tan ia to: 1) co jest n a tu rą człowieka? 2. co on tw orzy? 3) Dlaczego może być od pow iedzialny?