Piotr Sobolczyk
GayRL czy QueeRL?
Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (138), 119-128
2012
Roztrząsania
i rozbiory
GayRL czy QueeRL?
Gejerel, p o d o b n ie jak w cześniejsze Homobiografie1 K rzysztofa T om asika, od
których w ydaje się zresztą książką tyleż lepszą, co i w ażniejszą (pierwsza książka b ardziej zbierała w jedno znane rzeczy, niż faktycznie odkryw ała zapom niane te k sty), m a zasadniczą zaletę na poziom ie m akro i szereg uchybień na poziom ie m ikro. Owym poziom em m akro jest prekursorska realizacja tem atu , który od daw na czekał na autora, a zatem w ypełnienie lu k i czy zapisanie białej plam y, a także dążenie do całościującego ujęcia. N a poziom ie m ikro zarówno Homobiografie, jak i Gejerel budzą szereg w ątpliw ości w arsztatow o-m etodologicznych. K rótko m ówiąc, o obu książ kach m ożna pow iedzieć, iż to w spaniale, że (wreszcie) powstały, ale szkoda, że nie zostały w ykonane z w iększą św iadom ością w arsztatu. W tym m om encie m oże ktoś replikow ać, że obie k siążki przynależą do publicystyki, a nie do działalności n a ukowej. Jed n ak , po pierw sze, nie m ożna kreow ać obrazu, w którym g atu n ek „p u blicystyka” nie stosuje w yraźnych p ro ced u r określonych przez jakieś dyscypliny (choćby i dziennikarstw o), a autor m a praw o być n iekonsekw entny czy w ręcz n ie chlujny; po drugie, obie książki p osługują się pew ną w ersją tzw. „a p aratu n a u k o w ego” w postaci bib lio g rafii chociażby. Uważam , niestety, że „p rzeciętny b ad a cz” nie p o p ełn iłb y błędów, któ re w skażę, in n a rzecz, czy p o trafiłb y skonstruow ać rów
K. T om asik Homobiografie. Pisarki i pisarze polscy X I X i X X wieku, Wyd. K rytyki P olitycznej, W arszaw a 2008. Swoje zastrzeżenia m etodologiczne zdecydow ałem się zawrzeć nie w g a tu n k u recenzji, a w szkicu Homobiografia: Miron Białoszewski, „Pogranicza” 2008 n r 6, s. 15-31, którego o sta tn ia część nazyw ała się „zam iast recen zji’ i dotyczyła w łaśnie książki Tom asika. Oczywiście m oją in te n c ją było p rzed staw ien ie biografii B iałoszew skiego zgodnie z p ro c ed u ra m i profesjonalnego literatu ro zn aw stw a w celu pokazania, jak takie „hom obiografie” m ogą - i pow inny - wyglądać.
61
12
0
n ie ciekaw ą (bo tego odm ów ić Tom asikow i nie m ożna) opowieść; n ie jed e n z pew nością tak.
M oim zad a n ie m było p o zb ierać „ o k ru ch y ” o h o m o sek su alizm ie, któ re p ojaw iały się w PR L -u, nie u kładając się wówczas w żad n ą całość. [...] O kazuje się wówczas, że św ia dectw z epoki jest całkiem sporo, nienorm atyw ność płciow a istn ia ła zawsze, a p ro b le m em jest raczej sposób k o nstruow ania pam ięci historycznej, tego, co jest „w ażne” i w a r te zap a m ię ta n ia.2
Czy to się powiodło? Tak. Powstał spójny, bogaty i „całościowy” obraz n ienorm a- tyw ności seksualnej w P R L -u. To b ardzo dużo. A utor d o tarł do szeregu tekstów (literackich, film ow ych, telew izyjnych, prasow ych, rep o rtersk ich ) niecytow anych w żadnych znanych m i p rac ach na te m at polskiej lite ra tu ry i k u ltu ry LGBT. To rów nież ogrom na zaleta. R ozdziały A ID S , którego nie było oraz Transpłciowość:farsa
lub dramat w ydają m i się niem al bezbłędne, być m oże dlatego, że m oje k o m p e ten
cje w tych te m atac h są m niejsze i nie pozw alają m i na postaw ę krytyczną. Ż yczyłbym jed n ak sobie, aby część k siążki dotycząca akcji H iacynt była rów n ie dobra i rozbudow ana, co rozdział na te m at A ID S. Tym czasem m a ona 7 stron. A kcja H iacynt - tu jestem z T om asikiem zgodny - m ogłaby stać się rew indykow a nym polsk im gejow skim m item założycielskim , ta k jak am erykańskie Stonewall. Jest też doskonałym m a teria łem na queerow ą powieść h istoryczną o P R L -u w i dzianym z krytycznej, a „niepraw icow ej”, jeśli m ożna ta k pow iedzieć, p ersp ek ty wy (IP N te m a tu nie podejm uje, o akcji n ie m ów ią też politycy wywodzący się z So lidarności; T om asik pisze o 11 000 akt), to znaczy z „now ej” perspektyw y, jeszcze nieobecnej w p olskim pisarstw ie (PR L-ow ski hom oseksualista z lat 80. był podw ój n ie wykluczony, o czym pisał także G erm an R itz3). Q ueerow e spojrzenie na stan w ojenny zaoferował w swoim d zien n ik u G rzegorz M u siał4 i queerowość tę pogłę bia odcięcie się od zarówno ówczesnej, jak i obecnej „lewicowości”, co iry tu je w ie lu z badaczy czy działaczy teoretycznie id entyfikujących się z queer. Parę lat tem u tak ą powieść p raw dopodobnie byłby w stanie napisać M ichał W itkow ski, pisarz, k tóry n ie jed n o k ro tn ie zdrad zał przy jaźń ze starym i d o k u m e n tam i b ib lio teczn y m i. T om asik nie p odjął próby dotarcia do jakichkolw iek akt i nie m ożna m u z te go robić z a rz u tu - p o w inni tym zajm ow ać się historycy (IP N w 2007 ro k u w ofi cjalnej w ypow iedzi u zn a ł, że akcja była leg aln a i w zw iązku z ty m n ie p o d ją ł żadnych czynności badaw czych). Rzecz w tym , że przez dekadę lat 90. m iesięcz n ik „Inaczej”5 reg u la rn ie publikow ał teksty i bloki dotyczące akcji H iacynt, z k tó
2 K. T om asik Homobiografie, s. 11.
3 G. R itz Solidarność a seksualny outsider, przeł. M. L ukasiew icz, w: N ić w labiryncie
pożądania. Gender i płeć w literaturze polskiej od romantyzmu do postmodernizmu,
W iedza Pow szechna, W arszaw a 2002, s. 232-245.
4 G. M u siał Dziennik wojny jaruzelskiej, Prószyński i S-ka, Poznań 2006.
5 N ie znam w szystkich num erów „In aczej” i nie potrafię stworzyć kom pletnej listy takich pu b lik acji. Z n an e m i są: n u m er specjalny „In aczej” 10/1999 z rozm ow am i
Sobolczyk
GayRL czy Q ueeRL?rych T om asik skom ponow ałby więcej niż 7 stron. Tym czasem powołał się tylko na jeden wywiad z W aldem arem Z boralskim , działaczem , k tó ry m iał „założoną tecz kę h om oseksualisty”, opublikow any w tym piśm ie. N iekonsekw encją jest zatem głosić potrzebę w ykreow ania m itu założycielskiego, rów nocześnie ustępując pola z pow odu niedoczytania.
P rzechodzę do bardziej zasadniczych - bo m etodologicznych - niekonsekw en cji. Tom asikow i zdarza się k ilk a k ro tn ie rzucić dyskusyjne - i, jak sądzę, raczej nieprzem yślane czy „pospieszne” - sądy. W rozdziale Homoseksualiści przed sądem, skonstruow anym głównie na podstaw ie rep o rtaży sądowych, autor pow iada: „Po niew aż scenariusze tych tekstów pisało życie, h o m oseksualizm pojaw iał się czę ściej niż w w ypadku fabuł w ym yślonych, skonstruow anych z w yobrażeń sięgają cych p e rc e p c ji p isz ą c e g o ”6 . B ardzo d o c e n ia m p rz e k o p a n ie się p rz e z z b io ry rep o rtaży i w yszukanie tekstów, o których nie m iałem pojęcia, ale naw et liczba k ilk u n a stu rep o rtaży nie dorów nuje liczbie polskich utw orów poetyckich, pro za to rsk ic h i dram atycznych „ho m o tek stu aln y ch ”, pow stałych i/lu b opublikow anych w PR L -u. Choć oczywiście zależy także, jak ów „hom oseksualizm ” rozum ieć, jeśli odrzucić właściwe lite ra tu rz e sposoby kodow ania i figury dyskursyw ne, które nie m ów ią „w prost”, to być m oże liczba tekstów w obu try b ac h w ypow iedzi byłaby rów na. Ta kw estia prow adzi jednak do pow ażniejszego p ro b lem u - T om asik po p ro stu p referu je owo „w prost”, jego czytelnicza w rażliwość jest bliższa „przeko dow aniu” eksplicytnych tekstów niż „dekodow aniu” tekstów im plicytnych; teksty w ym agające bard ziej złożonych p ro ce d u r in te rp re tac y jn y ch , któ ry m i posługują się p ro fesjo n aln i literaturoznaw cy, są dla niego drug o rzęd n e w przyjętej optyce tro p ie n ia hom oseksualności. Co w ięcej, w ydaje m i się, że T om asik podziela tra d y cyjne p rze k o n an ia , że rep o rtaże i lite ra tu ra niefik cjo n aln a (wywiady, dzienniki) dają dostęp do „praw dziw ych faktów ”, podczas gdy lite ra tu ra fikcjonalna, k re acyjna - nie, dlatego na tych pierw szych m ożna opierać n arrac ję historyczną, a na tych dru g ich n ie 7 . P rzekonanie takie jest już dość rzadkie w śród literaturoznaw - ców czy kulturoznaw ców (przynajm niej z pokolenia Tom asika i m łodszych), a n a
ze Z bigniew em Siem iątkow skim i W aldem arem Z boralskim , a także obszernym rap o rtem Sergiusza W róblew skiego Upiory z archiwum milicji. Czy poznamy prawdę
o akcji „Hiacynt”, a także arty k u łem W lo d zim ira [pseudonim ] Niniejszym, oświadczam... o nalo tach m ilicji na p ik iety o raz tech n ik ach w ydobyw ania zeznań.
Zob. też J. S uw art Akcja „H iacynt”, „In aczej” 1999 n r 11. O sto su n k u m ilicji i policji po tran sfo rm acji we W rocław iu, a także o w rocław skich p ik ietach pisał w osobistej relacji Jan Snarski Od milicji do policji. Stosunek do gejów, „In aczej” 2000 n r 2, s. 24. Jest to arty k u ł in teresu jąc y tyleż dla prob lem aty k i Tom asika, co jako k o m en tarz do
Lubiewa. G dyby T om asik bardziej ufał w moce reprezentacyjne literatu ry , m ógłby
także posłużyć się pow ieścią Ból istnienia (Softpress, P oznań 1992, pisan a w latach 80.) M arcin a Krzeszow ca (także red ak to ra „In aczej”), m om entam i niem al do k u m en taln ą .
6 K. T om asik Gejerel, s. 49.
A nalogiczny z arz u t postaw iłem w swoim om ów ieniu Homobiografiom.
12
2
wet w śród części historyków , stą d kw estie m im esis i rep rez en ta cji historycznej w idzą oni nieco inaczej niż au to r - gdyby zatem chcieli skorzystać z jego propozy cji jako m a t e r i a ł u, w najlepszym w ypadku m usieliby „przekodow ać” z tzw. „na iw nego” na „skom plikow ane” (tym sam ym Gejerel m iałby dla n ic h w artość głów nie jako b ibliografia kom entow ana, poniew aż „analizom d y sk u rsu ” upraw ianym przez T om asika zbyt często m ożna postaw ić zarzu t, że są streszczeniam i). Zresztą T om asik nie zawsze jest konsekw entny, np. gdy w om ów ieniu sztuki Ciepły brat Ryszarda M arka G rońskiego wypow iedź jednego z b ohaterów (afirm ującą hom o- seksualność) uznaje za ostateczny sens ideowy dzieła, co jest n ie m al szkolnym błędem , ale „tak autorow i pasow ało” 8 . In n y m p rzykładem d ziałania tej w yobraź n i - właściwej raczej wczesnym , rew indykacyjnym i b u d u ją cy m tożsam ość zbio row ą gay studies niż idiosy n k raty czn y m queer studies - jest stosow anie licznych uproszczeń w system ie niem al zero-jedynkow ym . Podam przy k ład p isarza, który in te resu je m n ie szczególnie, M irona Białoszewskiego. C ytując am erykański frag m en t Tajnego Dziennika, T om asik pow iada, że przyczyną p rzesuw ania daty jego p u b lik a cji była w łaśnie eksplicytność te m a tu hom oseksualnego. N a szczęście opa tru je to zdanie m odalnością „p ra w dopodobnie”9 . W ygląda to jak przytyk pod ad resem w łaścicieli praw i edytorów (tj. A nny i Tadeusza Sobolew skich). B rakuje n ato m iast zdania, że Białoszew ski w testam en cie w prow adził zapis, że d zien n ik m a się ukazać w 2010 roku, zatem jego pu b lik acja nie była „wciąż przesu w an a”, tylko p rzesu n ięta o dwa lata. Oczywiście T om asik m ógłby argum entow ać, że B ia łoszew ski odsunął pu b lik ację dzien n ik a w czasie w yłącznie ze w zględu na h o m o seksualizm (to jest w łaśnie ów upraszczający klucz segregowania wszystkiego, na który się n ie go d zę)10 . Jest to jed n ak spraw a dużo b ardziej skom plikow ana i w grę 8 Zob. wywód na s. 124. N ie kw estionuję oczywiście tego, że w ydźw ięk sztuki isto tn ie
może być pozytyw ny i m niej więcej taki, jak T om asik go rek o n stru u je. 9 Tam że, s. 349-350.
10 Jeszcze in n y przykład takiego m yślenia: T om asik om aw ia książkę M irosław a P ra n d o ty N a czarno, o p isu jącą pobyt P ra n d o ty w Szwecji. N a rra to r kreuje się na postać h etero sek su aln ą, która zetk n ęła się z hom oseksualnością. Je d n a k T om asik w przypisie pow ołuje się na ujaw nione przez A ndrzeja C zum ę d o k u m en ty z IP N -u nt. donoszących na niego osób, w tym nt. Prandoty, o którym C zu m a pisze: „in teresu jący się polity k ą i m u sk u larn y m i, m ęskim i cia łam i”. W m odalności „nie m ożna w ykluczyć” T om asik sugeruje hom oseksualność Prandoty. Isto tn ie, „nie m ożna w ykluczyć” - nie m ożna też w ykluczyć, że z n an y raczej z b rak u subtelności A ndrzej C zu m a chciał to w gniew ie zasugerow ać; jed n ą rzecz n a to m iast m ożna było spraw dzić i dopisać: P ran d o ta zajm ow ał się propagow aniem kultu ry sty k i
i publikow ał na ten tem a t książki. Rzecz zatem jest nieco bardziej skom plikow ana. Zob. K. T om asik Gejerel, s. 328. W rozdziale o kinie T om asik in teresu jąc o sugeruje m ożliw ą fascynację erotyczną film owego M oryca K arolem Borow ieckim w Ziemi
obiecanej. Tezy tej próbuje dow odzić n astęp u jącą k o n stru k cją myślową: „Sytuację
uw iarygodnia obsadzony w roli K arola B orow ieckiego D an iel O lbrychski, który w tym sam ym czasie zagrał A ndrzeja K m icica w Potopie, stając się idolem uw ielbianym przez kobiety, ale z pew nością skrycie kochali się w nim także
Sobolczyk
GayRL czy QueeRL?m ogły w chodzić in n e czynniki - choć te n oczywiście rów nież - choćby p rag n ien ie odśw ieżenia pam ięci o sobie, na w ypadek gdyby ta w yblakła 30 lat po śm ierci p i sarza. In n y w ątpliw y m om ent dotyczący Białoszewskiego to krytyka T adeusza So bolew skiego za zdanie, że w S tanach Białoszew ski poczuł wolność seksualną, k tó rej nie m ógł doznać w PRL-ow skiej W arszawie. (M niejsza o to, że k ilkaset stron dalej T om asik sam na podstaw ie Tajnego dziennika opisuje tę swobodę doznaw aną przez Białoszewskiego). „P aradoksalnie, Białoszew ski urodzony w 1922 ro k u mógł się poczuć swojsko w N ow ym Jo rk u w 1982 roku, ale w latach 50. czy 60. XX w ie k u m ógłby się ta m spotkać z rep resjam i o wiele pow ażniejszym i niż w szelkie n ie dogodności, jakie dotykały go w «peerelowskiej W arszawie»” 11. A rg u m en tem za tym m a być sytuacja praw na osób LG B T w S tanach, która została rozw iązana b a r dzo późno. W istocie jeśli przyjąć to zadziw iające k ry te riu m - pow szechna depe- nalizacja h o m oseksualizm u n astąp iła w S tanach Z jednoczonych w 2003 roku. A więc po pobycie Białoszew skiego w tym kraju. Je d n ak w ystarczy powołać się nie tylko na „historię m ów ioną”, czyli w ypow iedzi bohaterów film u Before Stonewall G rety Schiller i R oberta R osenberga (1984) czy wyw iady zgrom adzone w książce
M aking Gay History12, a w dziedzinie lite ra tu ry na h istorię beat generation, by upew
nić się, że m im o licznych tru d n o ści w S tanach osobom LG B T p od pew nym i w zglę d am i żyło się lepiej. W skazuje się na przełom ow ą rolę ra p o rtu K inseya, a także na pojaw ienie się pierw szych organizacji: th e M attach in e Society (gejowska), th e D au g hters of B ilitis (lesbijska), O N E, k tóra w ydawała w łasny m agazyn. P om ijam już, że w innych p a rtia c h k siążki T om asik sam stosuje figurę, k tó rą k ry tykuje u in nych, czyli przedstaw ia polską św iadom ość i dyskurs jako „zapóźnione” w stosun k u do Z achodu. Jego teza o w zględnym kom forcie w P R L -u m oże chyba oznaczać tylko jedno - stw ierdzenie, że tylko życie w ukryciu, w szafie g w arantuje ta k i spo kój; ale to n ie jest w yróżnik ak u ra t P R L -u. W ypowiedź T om asika jest kom pletnie n ie fo rtu n n a także z tego w zględu, że to w łaśnie w la tac h 50. i 60. Białoszew ski był ofiarą prześladow ań UB za hom oseksualność w łaśnie, k onkretnie w 1952 ro k u został aresztow any i przesłuchiw any, zaś w 1967 ro k u był przesłu ch iw an y w śledztw ie o k ry p to n im ie „wątek h o m o se k su aln y ” . Z tych powodów uw ażał, że to w łaśnie w la tac h 70. i 80. k o m u n iz m stał się „znośniejszy” 13. Tym czasem w Stanach, pisze
m ężczyźni”. Tamże, s. 145 (przypis). Albo jest to n iefo rtu n n y skrót myślowy, albo w niosek nonsensowny. N ie sposób „em pirycznie” przeprow adzić linię dem arkacyjną pom iędzy aktoram i „uw iarygodniającym i” (interpretacje Tom asika), poniew aż kochali się w nich geje, a tym i, którzy „nie uw iarygodniają”, bo nie sposób stwierdzić, w kim podkochiw ali się - czy raczej: w kim n i e podkochiw ali się - geje.
11 Tam że, s. 18.
12 E. M arcu s M aking Gay History. The H a lf Century Fight fo r Lesbian and Gay Equal
Rights, P erennial, N ew York 2002.
13 Pisałem o tym w tekście Homobiografia: Miron Białoszewski o raz szkicu na tem at
Tajnego Dziennika: Dokładka - pogorszenie? Na(d)dawanie?, „K w artalnik
12
4
h istoryk am erykańskiego ru c h u wyzwoleńczego LGBT, „d u rin g th e 1950s gay p e ople also began usin g courts to fight for th e ir rig h ts to congregate in b ars w ith o u t fear of arrest or police h arassm ent an d to send th e ir m agazines th ro u g h th e m a il” 14. G dy T om asik om awia film y polskie, w ypow iada kontrow ersyjną ocenę, że Po
żegnanie jesieni, choć udane, nie stanow iło kro k u n ap rz ó d w sto su n k u do Zygfryda
czy Magnata. Dlaczego? Bo była to adap tacja i akcja nie działa się w spółcześnie15. P om ijam już oczywistą nielogiczność - M agnat i Zygfryd rów nież nie dzieją się „w spółcześnie”, a Zygfryd jest adaptacją. Uważam , że ocena taka potw ierdza m oje przypuszczenie, iż w yobraźnia T om asika rep rez en tu je raczej gay niż queer studies.
Pożegnanie jesieni M ariusza T relińskiego doczekało się określenia „pierw szy p olski
film p o stm o d ern isty czn y ” i nie bez kozery, ale jest to także film queerowy16, tak jak W itkacy jest raczej p isa rz em queerowym niż, pow iedzm y, b isk esu aln y m , co oznacza m .in. zatarcie ról płciow ych i płynność seksualności. N ic takiego n ie zn aj dziem y w w yraźnie „m odernistycznych” Zygfrydzie i Magnacie. Jeżeli ktoś, ta k jak ja, przyjm uje pew ną „konieczność histo ry czn ą” trajek to rii em ancypacji tzw. m n ie j szości seksualnych (w przeciw ieństw ie do T om asika nie lu b ię tego określenia), pociągającą konieczną fazę budow ania tożsam ości zbiorow ej, p o lityki rep re z e n ta cji, rew indykacji i agresywnego aktyw izm u - której kulturow ym , akadem ickim przejaw em są gay studies - po to, by przejść ku ironicznej i idiosynkratycznej stra tegii queer, oczywiście powie odw rotnie niż Tom asik: Pożegnanie jesieni T reliń sk ie go jest ogrom nym kro k iem n ap rz ó d w całej h isto rii kina polskiego w ogóle. Pozo staję p rzy tem acie k in em ato g rafii polskiej. Zawsze p rzy tego ty p u opracow aniach uogólniających m ożna tworzyć listy istotnych przykładów , które au to r pom inął. M am jed n ak dobre powody, poniew aż przykłady, o które chcę się upom nieć, kwe stio n u ją założenia T om asika, p rezentującego polskie kino od strony m otyw u ko m ediow ej p rze b ieran k i oraz baletow o-szaletow ych p ostaci gejów. Teza ta jest jako uogólnienie słuszna, nie potrzeb u je jed n ak uw ypuklenia poprzez p o m inięcie fil mów, które jej zaprzeczają. U pom inam się o Nadzór W iesława Saniewskiego (1983), który zaprzecza kreow anej sugestii, że najb ard ziej lesbijskim „polskim ” film em było w ęgierskie Inne spojrzenie. Oczywiście, zapew ne dla T om asika nie jest to k o rzy stn y p rzy k ład , poniew aż le sb ia n izm u k azan y tym film ie prak ty k o w an y jest w w ięzieniu, co z perspektyw y „obrońców pozytywnej rep re z e n ta c ji” jawi się jako stereotyp i w prow adzanie tzw. „hom oseksualizm u zastępczego”, a także kojarze nie hom oseksualności z przestępczością, co do spółki jest bardzo niewłaściwe; ale
Nadzór j e s t film em o w ięzieniu żeńskim i chyba n ie byłoby lepiej, gdyby p rze
14 E. M arcu s M aking Gay History..., s. 21. H isto ry k podaje dalej, że w San F rancisco już w 1959 roku b u rm is trz George C h risto p h e r część swojej k a m p an ii wyborczej adresow ał do gejów. Był to także czas w alki o uczynienie hom oseksualności w idoczną.
15 K. T om asik Gejerel, s. 181-182.
16 U w ażam jednak, że nie „pierw szym ”. Palm ę pierw szeństw a przyznałbym Akademii
Sobolczyk
GayRL czy QueeRL?m ilczał kw estię m iłości i seksualności lesbijskiej. U p o m in am się o Kornblumen
blau Leszka W osiewicza (1988), film niezw ykły n ie tylko ze w zględu na użytą ko n
w encję groteskow ą i o dm ienne od „tradycyjnego” polskiego spojrzenie na obozy, ale także na n iejed n o zn aczn ą relację m iędzy - upraszczając nieco owe n ie je d n o znaczności - kapo i jego „p ip ele m ”; film stanow iący kro k n ap rz ó d w sto su n k u do znakom itej Pasażerki M unka, k tó rą T om asik szczęśliwie zauw ażył. U p o m in am się o d eb iu t M ariusza Trelińskiego, telew izyjny Z ad wielkiego wieloryba (1987), w k tó rym hom oseksualność jest dom yślna, a k tó ry stanow i oryginalny p o rtre t „pokole nia stan u w ojennego” i lat 80. U po m in am się w reszcie o kom edię Co lubią tygrysy K rzysztofa N ow aka (1989), film , k tó ry potocznie cieszy się o p in ią p rzeciętnej „że nującej polskiej kom edii z lat 80.” (opieram ową „potoczną o p in ię ” na podstaw ie notek i gw iazdek przyznaw anych film ow i w p ro g ram ach TV). Tym czasem film ten jest godny queerowego odczytania „w p o p rze k ”. Tym b ardziej, że pojawia się w nim krytycznie opisyw any przez T om asika typ b o h atera - p rzegięty transw estyta, k tó rego dzieci obrzucają w yzw iskam i („parów a”) i kam ien iam i, sugestyw nie grany przez M ichała Juszczakiew icza, w spółscenarzystę i drugiego reżysera film u. Co ciekawe, w obsadzie nazw ano tego b o h atera „B isex” (tru d n o ustalić jego seksual ność, w ydaje się, że najbliżej m u do geja-transw estyty). Je d n ak ciekaw szym b o h a te re m dla takiej analizy będzie P iotr Suwacz, g rany przez W ojciecha Pokorę, akto ra m ającego dośw iad czen ie w n ie je d n o z n a c z n y c h płciow o ro lach . G dy P io tra opuszcza żona, wyrusza on z przyjacielem M a rk ie m do S opotu w celu znalezienia nowej kobiety. N ie jest to łatw e, bo P iotr m a bardzo szczególne oczekiw ania wobec kobiet i jest dość nieśm iały, a kobiety, które są o m zainteresow ane, okazują się p ro sty tu tk a m i. W reszcie spotyka na plaży postać „B isex”, k tó rą bierze za atak o w aną przez w yrostków kobietę i naw iązuje z n ią znajom ość - jest to jedyna z k o biet, któ ra b u d z i w n im szczere zainteresow anie. W h o te lu jed n ak odkrywa, że ma do czynienia z m ężczyzną, więc go w yrzuca i na całą noc przerażo n y z a m y k a s i ę w s z a f i e . P rzypuszczam , że scenarzyści film u m usieli w iedzieć, co w za ch o d n im d y sk u rsie oznacza „szafa”, n a to m ia st an i ów czesna p u b lic zn o ść, an i praw dopodobnie ekipa n ie w iedziała, co jest tu kodow ane. Jeśli odczytać te n film z perspektyw y k o n stru k cji neurotycznej „now ej” m ęskości, graniczącej z nienor- m atyw nością seksualną, w dobie p rze m ian kulturow ych i ustrojow ych (ku cyni zm owi i konsum pcjonizm ow i) - otrzym ujem y tekst oryginalny, n ie żenujący (choć poziom n iektórych żartów jest niew ybredny).
P rzechodzę do n iedoróbek w arsztatow ych17. Tom asik pisze o film ow ych B ra
mach raju i cytuje wypow iedź Wajdy, jed n ak nie sposób ustalić, co to za w ypo
w iedź (jakie jest źródło cytatu), ponieważ w bibliografii do rozdziału nie m a w ogóle nazw iska W ajdy. W rozdziale na te m at rep o rtaży n iestety daje się m ocno we znaki
17 Tylko przypisow o odnotow uję błędy w pisow ni. O m aw iając Gates to paradise W ajdy T om asik posługuje się form ą „Alexis” (u A ndrzejew skiego: A leksy), ale też
„B lanka” (w film ie: B lanche) i Jak u b (w film ie: Jacques). K. Tom asik, Gejerel, s. 148.
N a s. 161 n apotykam y form ę „H enryka W orcellego” (praw idłowo: „W orcella”).
12
12
6
b ra k przypisów z od n o śn ik am i bibliograficznym i, chw ilam i nie w iadom o, co au to r cytuje. P onadto w b ib lio g rafii tego rozd ziału w ym ieniono sześć rep o rtaży B ar b ary Seidler z różnych książek. Ze względów literaturoznaw czych najb ard ziej za interesow ał m n ie te n dotyczący Jerzego N asierow skiego - niestety, nie sposób ustalić, k tóry to. Być m oże „naukow e p rzypisy” odstraszają „przeciętnych czytel n ików ” . Jako naw ykły do b ib lio tek badacz zlokalizow ałem odpow iedni reportaż.
Tu przechodzę do ostatniej w ątpliw ości i dyskusji (raczej niż za rzu tu ), istotnej dla literaturoznaw cy, a dotyczącej w łaśnie Jerzego N asierow skiego, którego syl w etkę słusznie T om asik eksponuje; uw ażam , że jest to pisarstw o osobne i zasłu g u jące na w iększą uwagę badaw czą (na pew no n ie na kw itow anie „grafom an”). To m asik relacjonuje głośny w la tac h 70. „proces aktorów ” - M ieczysława G ajdy i jego p a rtn e ra Jerzego N asierow skiego - na podstaw ie dw óch rep o rtaż y B arbary Se id le r18 . C ytaty z tych reportaży znalazły się także w Zbrodni i... N asierow skiego19, gdzie p isarz przedstaw ia przebieg w ydarzeń z własnej perspektyw y, czego jednak T om asik w ogóle n ie opisuje. M oże nie dowierza w faktograficzną w artość n a rra cji N asierow skiego (choć przecież jasne jest, że chodzi o jedną z perspektyw ), a m o że chce utrzym ać w rażenie b ezstronności. S ym patia B arbary Seidler jest w yraźnie po stronie M ieczysława G ajdy20. Gejerel w ypełnia kilkanaście fotografii „z pryw at nego archiw um Jerzego N asierow skiego”, przedstaw iających jego sam ego i inne postaci. N asierow ski uczestniczył w k ilk u odsłonach prom ocji książki. M am w ra żenie, że to on zw rócił Tom asikow i uwagę na rep o rtaże S eidler i jakieś jego ustne sugestie m iały wpływ na kształt k siążki - choć oczywiście nie jestem w stanie tego udow odnić. N ie jest to z m ojej strony zresztą zarzut. Uw ażam , że dobrze b y się stało, gdyby T om asik spróbow ał poznać w ersję M ieczysława G ajdy od niego sam e go, łam iąc swoją zasadę p isan ia na podstaw ie p u b lik a cji, któ rą i ta k złam ał w wy p a d k u N asierow skiego. P otraktow ał rep o rtaż sądowy S eidler dość bezkrytycznie
18 B. S eidler Plamy na honorze oraz Anatom ia zbrodni, w: Schody do raju czy rozpacz?, C zytelnik, W arszaw a 1977, s. 101-111 i 112-121.
19 J. N asierow ski Zbrodnia i ..., t. 1, K orporacja Ha!A rt, K raków 2006, np. s. 144. N ie kolacjonow alem tej edycji, w ydanej pod nazw iskiem , z ocenzurow anym
p ierw odrukiem w ydanym pod pseu d o n im em Jerzy T rem bicki w 1988 roku. 20 T om asik tym czasem pow iada jednym zdaniem : „Czy jednym z powodów, dla
których N asierow ski został złodziejem , nie było to, że już w cześniej jako
h o m oseksualista został n iejako w ykluczony ze społeczeństw a?”, K. T om asik Gejerel, s. 104-107. M ożna je p otraktow ać jako sym patyzow anie z N asierow skim , ale także (niesprzecznie) jako przejaw w yobraźni Tom asika, sprow adzającej wszystko do kw estii hom oseksualności i hom ofobii. N ie potrafię stw ierdzić, czy tak było z N asierow skim , ale z czystej przekory przyw ołałbym na to G enetow skie pytanie odpow iedź Jea n a Paula S a rtre ’a, k tóry stw ierdził, że jest do k ład n ie odw rotnie - urodziw szy się złodziejem , G en et został hom oseksualistą: „D zisiaj, być m oże, G enet jest złodziejem , poniew aż jest p ederastą. Ale stał się pederastą, poniew aż był zło d ziejem ”. J.P. S artre Św ięty Genet. A ktor i męczennik, przeł. K. Jarosz, słow o/obraz terytoria, G d ań sk 2010, s. 83.
Sobolczyk
GayRL czy QueeRL?we w szystkim poza kw estią hom oseksualności, a więc nie postaw ił p y tan ia o p o li tyczne tło k o n stru k cji m edialnej całej sprawy, do której rep o rterk a dodała swoją cegiełkę, a z czego robi jej i in n y m d zien n ik arzo m za rzu t N asierow ski. M am y za tem dwie k o n k u ren cy jn e n arracje, i co do obu m ożna m ieć zastrzeżenia, że „znie k ształcają” obraz, do którego zresztą n igdy nie dotrzem y z powodów ideologicz nych b ąd ź autokreacyjnych. Relacja G ajdy byłaby cenna także dlatego, że jego postać w n a rrac jac h N asierow skiego zm ienia się. W Zbrodni i..., gdzie początkow o G ajda w ystępuje jako „R obaczek”, a potem jego im ię i nazw isko zostaje ujaw nio ne, N asierow ski przedstaw ia go w zględnie n e u tra ln ie i dość p odobnie jak Seidler w rep o rtażu , choć oprotestow uje robienie z niego ofiary. W poincie wywodu dodaje:
- M ieczysław G ajda, proszę W ysokiego Sądu, to człow iek uczciwy, skrzyw dzony przez spraw iedliw ość - o znajm iłem na jego procesie przed zab ran iem m nie z sali rozpraw. Czy łudziłem się, że prędzej zwróci cenne obrazy, rzeźby i tkaniny, które zw yczajnie u k rad ł z m ojego do m u rok p rzed m oim aresztow aniem ?21
W późniejszej książce Nasierowski, ty pedale, ty żydzie! au to r p aro k ro tn ie w raca do swojego procesu, o G ajdzie w ypow iadając się znacznie m niej subteln ie w poetyce obsesyjnych nawrotów: „Ten mój późniejszy zakup u k rad n ie m i p rze d procesem stary ekskochanek, aktor M ieczysław G ajda, z zazdrości o tego 18-letniego”22; „Zaś śliczny M iecio w krótce m n ie o k rad n ie na setki tysięcy dolarów ... Ech, m łodo ś c i...”23. O raz in n e w ypow iedzi na jego tem at. Oczywiście m ożna, a w ręcz należy podkreślić szczególny (stylistyczny) sta tu s tych w ypow iedzi w książce, która n ie je d n o k ro tn ie p o dkreśla swój statu s pastiszu sensacyjnej „pow ieści b rukow ej” . L i teraturoznaw cy w ystarczą autokreacje N asierow skiego, poniew aż nie jest jego za d an iem ustalić „jak było n ap ra w d ę” . Takie zadanie postaw ił sobie Tom asik, ale potraktow ał je zbyt jednostronnie.
Piotr SOBOLCZYK
21 J. N asierow ski Zbrodnia i..., t. 1, s. 148-149. A resztow anie dokonało się, dodajm y, na podstaw ie donosu Gajdy. N ap o ty k am y tu rozbieżność z relacją Seidler, która obecność N asierow skiego w sądzie na procesie G ajdy zrelacjonow ała następująco: „N asierow ski i R ukuszew icz nie odpow iedzieli na żadne z pytań sądu. M ilcząc stali za b a rie rk ą dla świadków. N asierow ski pow iedział tylko na w stępie jedno zdanie, którego treść sprow adza się do stw ierdzenia, że nic nie powie i dziw i się, że w ogóle go tu przyw ieźli i że chce w rócić do w ięzienia, w którym podjął w ażną pracę filozoficzno-krytyczną”. B. S eidler Anatom ia zbrodni, s. 119.
22 J. N asierow ski Nasierowski, ty pedale, ty żydzie!, R eporter, W arszaw a 1992, s. 32.
23 Tam że, s. 131.
12
12
8
Abstract
Piotr SOBOLCZYK
The Institute of Literary Research of the Polish Academy of Sciences (Warszawa)
GayRL or QueeRL?
Review: Krzysztof Tomasik Gejerel. Mniejszości seksualne w PRL-u [‘Gejerel. Sexual Minorities in People's Republic of Poland'], Wyd. Krytyki Politycznej, Warszawa 2012.