• Nie Znaleziono Wyników

Nowoczesność i polityka - dyskusja w zaborze rosyjskim połowy XIX w.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nowoczesność i polityka - dyskusja w zaborze rosyjskim połowy XIX w."

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

TOM ASZ K IZW A LTER

Nowoczesność i polityka —

dyskusja w zaborze rosyjskim połowy XIX w.

„Skoro dla rycerstw a szranki zamknięto, skoro nowe potrzeby społecz­ ne nowe stw orzyły obowiązki, przodkujcie narodowi pracą, przemysłem, wykształceniem”, pisał Ludw ik Górski w rozpraw ie opublikowanej w Po­ znaniu w 1853 r.1 Paskiewiczowska cenzura nie pozwalała poruszać pub­ licznie takiej tem atyki, ale podjęty przez Górskiego m otyw silnie nurtow ał umysły klemensowczyków. A ndrzej Zamoyski notował w swym pam iętni­ ku: „Szlachta w inna dziś stanąć na czele ulepszeń interesujących k raj, skoro ją pozbawiono innego zajęcia” (zapiska z 1851 r . ) 2. Tym uwagom 0 społecznym powołaniu „rycerstw a” czy też „szlachty” nadaw ał Zamoyski wyraźniejszy sens polityczny w liście do brata Stanisława. „A rystokracja ma posłannictwo święte — im więcej jej Opatrzność użycza środków, za­ sobów, tym usilniej w inna się starać przodkować czynem, radą, przykła­ dem na drodze zasad zdrowych, pęrządku i użyteczności. W dawniejszych wiekach była ona w poszanowaniu, bo się czuła do obowiązków, pierwsza była w polu, piersi nadstaw iała za w iarę i ojczyznę — później zbłaźniała 1 za to cięgi bierze. Dziś m niej coraz i m niej będzie sposobności do odzna­ czenia się na polu bitwy. Nauka praktyczna do rządu i rozw ijania pomyśl­ ności w k raju przedstawia jej obszerne pole, pole nowe do chwały i za­ sługi — — A rystokracja powinna się więc o to starać, żeby nowym obowiązkom sprostała” 8.

W wypowiedziach tych pojaw iają się dwa podstawowe problemy, okre­ ślające zmiany położenia w arstw y tradycyjnie uprzyw ilejow anej: prze­ miany cywilizacyjne, owe „ulepszenia” i „nowe potrzeby” oraz to, co nawet na pryw atny użytek sygnalizowano tylko ostrożnie — u tra ta w łas­ nego państwa. Oba zagadnienia stanowiły p u nkt wyjścia politycznych koncepcji klemensowczyków.

Zamoyski cenił wysoko system instytucji i organizację życia społeczne­ go Wielkiej Brytanii; studia w Edynburgu i podróże pozwoliły m u dobrze poznać tam tejsze realia. Nie był wszakże zwolennikiem bezpośredniego przenoszenia brytyjskich wzorów politycznych na kontynent — zwłaszcza

1 L. G ó r s k i , O ko n serw a to rstw ie w Polsce, [w:] t e n ż e , "Wybór pism . W y ­

dawnictwo jubileu szo w e, W arszaw a 1908, s. 179. Zob. M. K r ó l , K o n serw a tyśc i a n ie ­ podległość. S tu d ia na d polską m y ślą k o n se rw a ty w n ą X I X w ieku , W arszaw a 1985,

s. 149—153.

2 A. Z a m o y s k i , M oje p rze p ra w y t. I, K ra k ó w 1906, s. 36. Zob. S. K i e n i e ­ wi c z , M iądzy ugodą a rew o lu cją (A n d rze j Z a m o y sk i w latach 1861—62), W arszaw a 1962. s. 17.

3 BOss., rk p s 5700/11, s. 331: A. Z am oyski do S. Z am oyskiego, K raków , 30 w rz e­ śnia 1850.

(3)

po doświadczeniach Wiosny Ludów. W 1852 r., pod wrażeniem zamachu stanu Ludw ika Bonapartego, pisał: „Nie form y parlam entarne angielskie ' małpować, ale duchem instytucji angielskich się przejąć należy; i starać się o to, żeby takie instytucje, z um iarkow aniem wprowadzane, pod silnym rzą­ dem, w obyczajach krajow ych korzenie zapuszczać zdołały” 4. W strząsy re­ w olucyjne połowy w ieku w yrabiały w nim przekonanie, że parlamentaryzm typu brytyjskiego nie jest najstosowniejszy dla krajów tak niestabilnych w ew nętrznie — dlatego też z sym patią patrzył na poczynania Bonapartego („łebsko się wziął do rzeczy...”) *. Choć jednak sądził, że konkretne wzorce politycznego działania czerpać należało raczej z F rancji II Cesarstwa, Wielka B rytania pozostwała dla niego ideałem instytucjonalno-społecz- nym. Zarówno F rancja, jak Polska dalekie były jeszcze, w przekonaniu Zamoyskiego, od osiągnięcia brytyjskiego poziomu rozwoju społecznego, a owo zapóźnienie stało u źródeł nie tylko „zdrożnych głupstw 1848 r.”, lecz również system u II Cesarstwa. Wiosna Ludów ujaw niła w pełni, pisał, fałszyw y charakter tego, co we F rancji uważano za postęp, co zaś w istocie opierało się na niem oralnych i wrogich religii podstawach; Anglia wolna była od takiego skażenia®. Ludw ik Bonaparte m usiał zdecydowanie prze­ ciwstawić się rewolucji, stąd przydatność jego doświadczeń dla polityków z innych, w rozm aitym stopniu narażonych na niepokoje społeczne krajów kontynentu. Ale wzorem, którym należało inspirować się patrząc w przy­ szłość, była Wielka B rytania, niezależnie od doraźnych zmian koniunktury p o lity czn ej7.

Cenił Zamoyski angielski „postęp wolny, ale pew ny”, dokonujący się w sposób, jaki w ym arzył sobie dla Polski: bez „skoków”, przy czynnym udziale i politycznej kontroli a ry sto k rac ji8. Ta w arstw a bowiem jest po­ wołana, aby pokierować procesami postępu cywilizacyjnego; m a po temu środki m aterialne, ma, co ważniejsze, kw alifikacje polityczne i moralne, owoc pracy pokoleń uczestniczących w życiu publicznym. „Narody coraz się bardziej przekonują, że do steru rządu potrzebni są mężowie światli, niezależni, a przez to rękojm ię dający; że burzyciele rządzić nie umieją, tylko niszczyć i przewracać, a nic na to miejsce zbudować trw ałego nie zdolni; że się tylko za k arierą i m ajątkiem ubiegają” 9.

W swych rozważaniach o polityce Zamoyski niejednokrotnie ekspono­ w ał znaczenie czynnika ekonomicznego, podkreślając, że „w p o l i t y c z ­ n y c h s t o s u n k a c h o tyle tylko p o s t ę p na to nazwisko zasługuje, o ile we w z g l ę d z i e e k o n o m i c z n y m k raj coś zyszcze; boć o to idzie, aby ludziom w ogóle lepiej było, a nie gorzej”. Kiedy zatem potępiał zaburzenia Wiosny Ludów, pow tarzał, że „zamachy na własność nic do­ brego nie rokują, tylko ubóstwem ogólnym grożą” — „zniewaga własno­ ści” to „licha zasada postępu” 10.

Jeśli w całej Europie istniały istotne powody, aby arystokracja anga­

4 S . K i e n i e w i c z , op. cit., s. 38—39.

5 BOss., rk p s 5700ΛΙ, s. 394: A. Z am oyski do L. S apiehy, W arszaw a, 20 grudnia 1851.

* Tam że, s. 263: te n że do W. Z am oyskiego, W arszaw a, 14 lutego 1849.

7 T am że, s. 187—188: te n że do tegoż, K lem ensów , 23 p aź d ziern ik a 1847; tamże, s. 295: te n ż e do F. Żółtow skiego, W arszaw a, 5 g ru d n ia 1849.

8 S. K i e n i e w i c z , op. cit., s. 38.

9 BOss., rk p s 5700/11 s. 331: A. Z am oyski do S. Zam oyskiego, K raków , 30 wrześ­ n ia 1850.

(4)

N O W O C Z E S N O Ś Ć I P O L I T Y K A W P O Ł O W IE X I X W . 109

żowała się w życie gospodarcze, na ziemiach polskich dochodził do tego element dodatkowy — tu przecież pozbawiono ją „innego zajęcia”. Dla ludzi form atu Zamoyskiego rzecz m iała zatem charakter po części przy­ musowy: skoro nie wolno było upraw iać polityki, pozostawała gospodarka. Chętnie mówiącemu o zależnościach między tym i dwiema dziedzinami twórcy „Roczników Gospodarstwa K rajow ego” przypisywano aforyzm, żd niepodległość można będzie osiągnąć tylko „przez tak silne rozwinięcie organizmu wewnętrznego, iżby kiedyś Polska własnym ciężarem, jak owoc dojrzały, od wielkiego drzewa rosyjskiego odpadła”. Czy rzeczywiście tak mawiał, nie wiadomo; być może jednak w ten właśnie sposób wyobrażał sobie ostateczne konsekwencje swych poczynań, choć wraz ze zmianą koniunktury politycznej pod koniec la t pięćdziesiątych zaczął chyba w pierwszym rzędzie liczyć na w pływ okoliczności zew n ętrzn y ch u. W sprzyjających, jak się wydawało, w arunkach działalność o charakterze politycznym zaczynała rokować szanse powodzenia, ale przez długi czas Zamoyski musiał koncentrować się na pracy w sferze gospodarki, starając się nadawać jej w ym iar publiczny. O patriotycznym aspekcie tych wysił­ ków wspominano wówczas rzecz jasna z odpowiednią ostrożnością, lecz wystarczająco wymownie.

Programy pracy organicznej zakładały konieczność wzmocnienia sił narodu poprzez różnorodne działania legalne, w znacznej m ierze m ające charakter m odernizacyjny12. Duża część zabierających głos w dyskusjach o nowoczesności sądziła jednak, że modernizacja wiedzie prostą drogą do upadku w artości narodowych. W polemikach drugiej połowy la t pięćdzie­ siątych moralistyczna argum entacja odnosiła się z reguły, w m niej lub bardziej widoczny sposób, do problem atyki patriotycznej. Kraszewski, który dw ukrotnie — najpierw jako autor „Chorób w ieku”, później zaś redaktor „Gazety Codziennej” — przyczynił się do rozbudzenia nam ięt­ nych sporów, starał się, przy wszystkich ograniczeniach cenzuralnych, możliwie w yraźnie sygnalizować w swych w ystąpieniach m otyw y na­ rodowe.

W przekonaniu klemensowczyków odpowiednio przem yślana i rozważ­ na, wyzbyta wszelkich skrajności modernizacja była nieodzownym w arun­ kiem odrodzenia narodowego. K rytyka modernizacji, prowadzona przez Kraszewskiego w okresie wołyńskim, opierała się na założeniach patrio­ tycznego tradycjonalizm u: nowoczesność, niszcząca szlachecki partykularz, zagrażała wspólnocie narodowej, bowiem podstawową tkankę polskiego życia zbiorowego stanowił właśnie ów swojski zaścianek. Ten styl myśle­ nia zdobył sobie znaczną popularność, opinie przeciwników modernizacji były wszakże znacznie bardziej zróżnicowane.

Henryk Rzewuski stał się ulubieńcem czytelników po ogłoszeniu w 1839 r. „Pam iątek Soplicy” ; kiedy w dw a lata później opublikował „Mie­ szaniny obyczajowe”, wśród niem ałej konsternacji liczne anatem y spa­ dły na tek st pełen prowokująco krytycznych, często brutalnych sądów o kresowej społeczności postszlacheckiej (takie sformułowanie zgodne bę­

11 S. K i e n i e w i c z , op. cit., s. 46—47.

12 T. K i z w a l t e r , J. S k o w r o n e k , W stęp, [w:] Droga do niepodległości czy

program, d efen sy w n y ? Praca organiczna — p rogram y i m o ty w y , w ybór, w stęp i p rzy ­

pisy T. K i z w a l t e r , J. S k o w r o n e k , W arszaw a 1988, s. 7—8. Zob. S. K i e n i e ­ wi c z , P roblem pracy organicznej 1840—1890, [w:] t e n ż e , H isto ry k a św iadom ość

(5)

dzie chyba z intencją autora), zwieńczonych tezą o nieodwracalnym upad­ ku narodu polskiego, skazanego na rozpłynięcie się w „potężnym stowa­ rzyszeniu Rosjan” ie. Polska um iera w raz z całą cywilizacją Zachodu, dis którego nie m a już ratunku. W „W ędrówkach umysłowych” (1851) na­ pisze Rzewuski, że industrializm jest „drganiem społeczeństw u schyłki; będących”. To, co entuzjaści nowoczesności uważali za świadectwo sił ży. w otnych cywilizacji zachodniej, autor „W ędrówek” uznał za przejaw roz­ kładu 14. Czytelników wydawanego przez siebie „Dziennika Warszawskie­ go” tak przekonywał o znikomości m aterialnych osiągnięć krajów uprze­ m ysławiających się: „Te nowe wynalazki, które od la t kilkadziesiąt szerzs się w Europie, staw ią na dowód postępu ludzkości; w czym widzę tylko dowód, że kiedy przewodnicy ludzkości odwrócone m ają myśli od wiecz­ ności, tym samym czas musi u nich nabywać wygórowanego znaczenia, a więc wszystkie zdolności umysłowe zw racają ku temu, co może uprzy­ jemnić te chwil kilka, w których się rozpoczyna i dokonywa zawód jed­ nostki nie pojm ującej szczęścia poza krańcam i świata dotykalnego. W tym względzie konająca cywilizacja rzym ska nie miała nic do zazdroszczenia naszej” 18. Nie sposób wyobrazić sobie pojednania między „teraźniejszą cywilizacją” a chrześcijaństwem. „Chrystianizm i cywilizacja Europy w stanie, w jakim dziś pozostaje ta ostatnia, są w tak odwrotnym ze sobą stosunku, że chrześcijanin nie może z nią umysłem się zespolić bez jakiejś apostazji”. Jeden z wniosków: ekonomia polityczna powinna być „wyko­ rzenioną z prawdziwego, a nie rzekomego nauczania chrześcijańskiego” “ Jeśli Kraszewski atakował w „Chorobach w ieku” modernizację w imie zachowania tożsamości narodowej, Rzewuski głosił, że tożsamość ta zanika nieuchronnie. K raszew ski ostrzegał przed niebezpieczeństwem, Rzewuski obwieszczał, że zniszczenie już się dokonało. Potem autor „Mieszanin oby­ czajowych” wyciągał już tylko wnioski z tego stwierdzenia, szukając opar­ cia w niezepsutej cywilizacji Rosji. Dla Polski wszelkie alarm y były już jego zdaniem, darem ne. W „Mieszaninach obyczajowych” Rzewuski pisał: „Wolałbym cukier cokolwiek większym kosztem nabywać, podróże odby­ wać m niej szybko, mieć m niejszy w ydatek w gorzelni i widzieć dzieci m niej biegłymi w chronologii świata niż te niezaprzeczone korzyści oku­ pować ciągłą bojaźnią, co ją we mnie obudzą ten duch nowości ciągle za­ grażający społeczeństwu” 17.

Nie można wszakże powiedzieć, aby konserw atyzm polityczny i spo­ łeczny szedł zawsze w parze z tradycjonalistycznym odrzucaniem moder­ nizacji. Niezbędne jest tu w yraźne rozróżnienie pojęć „tradycjonalizmu i „konserw atyzm u”. Tradycjonalista chce bronić tradycji przed zagrażają; cymi jej zmianami — na tym stw ierdzeniu możemy teraz poprzestać, choć problem należy do złożonychw. Celem konserw atysty jest natom iast za­ chowanie społecznego i moralnego ładu; często oznacza to obronę tradycji nie jest jednak wcale tożsame z tradycjonalizmem. W imię utrzymanis

13 A. S 1 i s z, H e n ry k R ze w u sk i. Z ycie i poglądy, W arszaw a 1986, s. 192— 196. 14 J. J e d l i c k i , J a k ie j cy w iliza c ji Polacy potrzebują. S tu d ia z d zie jó w №

i w y o b ra źn i X I X w ie k u , W arszaw a 1988, s. 191—195.

13 [H. R z e w u s k i ] , C y w iliza cja i religia, „D ziennik W arszaw sk i”, n r 2-

z 24 k w ietn ia 1851, s. 2.

13 Tam że, n r 25 z 26 k w ie tn ia 1851, s. 1; n r 34 z 5 m a ja 1851, s. 1.

17 [H. R z e w u s k i ] J. B e j l a , M ieszaniny obyczajow e t. I, W ilno 1841, s. 21' 13 Zob. J. S z a c k i , T ra d ycja . P rzegląd p ro b le m a ty k i, W arszaw a 1971; E. S b i 1f ■

(6)

N O W O C Z E S N O Ś Ć I P O L I T Y K A W P O Ł O W IE X I X W . l i t

lub odtworzenia właściwego, według konserw atysty, porządku rzeczy, trzeba czasem poświęcić niemało z tradycji m iłej być może sercu, lecz uznanej już za anachroniczną. Z konserwatyzm em stykam y się częściej u członków elit politycznych, tradycjonalizm łączył się przeważnie z m niej eksponowaną pozycją w obrębie w arstw uprzywilejowanych. Emocjonalne· i moralistyczne wyznanie w iary tradycjonalizm u kontrastow ało z progra­ mowo pragmatycznym i, choć również znajdującym i się pod ciśnieniem tradycji koncepcjami konserwatystów. Ekonomiczne i polityczne koniecz­ ności wpływały na poglądy klemensowczyków, kształtując, mimo licznych wątpliwości tego ziemiańsko-inteligenckiego środowiska, aprobujący sto­ sunek do modernizacji. Podobnie rzecz się miała w przypadku Aleksandra Wielopolskiego — osobisty konflikt m argrabiego z Zamoyskim, różnice osobowości i odmienność spojrzenia na sposoby rozwiązania kw estii naro­ dowej nie mogą zatrzeć zasadniczego podobieństwa światopoglądowego. Otwarty spór obu polityków wybuchł zresztą wraz z utworzeniem Towa­ rzystwa Rolniczego; do tego czasu Wielopolski, choć trzym ał się na uboczu, nie chcąc ulegać autorytetow i „Pana A ndrzeja”, pozostawał jednak w k rę­ gu oddziaływania prac klemensowczyków (pamiętajmy, że należał do spółki w ydającej „Roczniki Gospodarstwa K rajow ego”) 19.

Jeśli zaś mowa o postawach elit politycznych: zachowawczy reżim carski, widzący w ideach zachodniej prow eniencji poważne zagrożenie dla ustalonego porządku, nie chciał i nie mógł wyrzec się — choćby ze wzglę­ dów polityczno-m ilitarnych — dorobku cywilizacji m aterialnej Zachodu.· Nie miejsce tu na rozpatryw anie paradoksów związanych z prowadzoną w skali całego im perium tego rodzaju selektyw ną modernizacją. W ystar­ czy powiedzieć, że konserw atyw ni politycy rosyjscy dopatryw ali się w roz­ woju gospodarczym — naturalnie odpowiednio kontrolowanym — czyn­ nika stabilizującego ustrój społeczny. Stąd też w obrębie wielorako krępo­ wanego system u edukacyjnego znaczną wagę przywiązywano do rozwoju szkolnictwa zawodowego *°.

Preferencje takie nabierały dodatkowego sensu na ziemiach polskich. W Królestwie Paskiewicz przekonany był, że skierowanie edukacji na tory praktyczne ułatw i odciągnięcie młodzieży od działalności konspiracyjnej; opinię nam iestnika w spierały głosy polskich urzędników 21. Tytułem k ró t­ kiej egzemplifikacji: dyrektor warszawskiego gim nazjum realnego pod­ kreślał w swym publicznym przemówieniu, że szkoły tego typu „dążą także do zaprowadzenia racjonalnej ekonomiki w młodych rozumach, które skierowane mylnie, roztrwonione byw ają m arnie”. Konkluzja: „Porządek umysłowy, tak — on to będzie plonem niechybnym wychowania realnego ucznia...” **. Nie można zapominać, że szybki rozwój sieci szkół realnych w Królestwie oparty został w latach czterdziestych na zasadniczych re­ dukcjach przedmiotów hum anistycznych, szkoły te nie daw ały możności

19 A. S k a ł k o w s k i , A le k sa n d e r W ielo p o lski w św ietle archiw ów ro d zin n ych t. II, P oznań 1947, s. 178; Z. S t a n k i e w i c z , D zieje w ielk o ści i u p a d k u A le ksa n d ra

Wielopolskiego, W arszaw a 1967, s. 53—66, 103—115.

20 Zob. R. O k e y , E astern E urope 1740—1980. F eu d a lism to C o m m u n ism , M in n ea­ polis 1983, s. 64; M. R a e f f , C om prendre l ’A n c ie n R égim e russz. É ta t et société en

Russie im périale, essai d ’in te rp ré ta tio n , w stę p A. B e s a n ç o n , P a ris 1982, s. 153—158.

81 J. M i ą s o, S zk o ln ic tw o zaw odow e w K ró lestw ie P o lsk im w latach 1815—1915, Wrocław 1966, s. 56—64.

88 K. F r a n k o w s k i , Spraw ozdanie u rzęd o w e d yrek to ra G im n a zju m R ealnego

(--- ) z u p ly n io n yc h trzech lat szk o ln yc h , czyta n e na akcie p u b lic zn y m dnia 26 czer­ wca 1844 roku, „B iblioteka W a rsza w sk a” 1844, t. 3, s. 375.

(7)

kontynuow ania nauki na szczeblu wyższym, a skuteczność otrzymywanego w nich przygotowania zawodowego uznawana jest za w ątp liw ą23. Upo­ wszechnienie tego typu edukacji miało także, oprócz w pajania „porządku umysłowego”, w stosowny sposób kanalizować światowe aspiracje warstw niższych i zapobiegać „mieszaniu się stanów ” ы. Pragnąca się kształcić młodzież skromniejszego pochodzenia otrzym ywać mogła w szkołach real­ nych — zacytujm y rap o rt k uratora Muchanowa — „choć nieobszerne, to jednak pożyteczne nauki”, później zaś w inna „pozostawać w swej war­ stwie i swoim kręgu rodzinnym ” 26. Casus szkolnictwa realnego zasługuje na uwagę, dobrze wskazuje bowiem na charakterystyczne cechy owej im perialnej modernizacji, mającej wspomagać konserwację.

W prasie w arszawskiej niewiele było odwołań do cywilizacyjnych przeobrażeń Rosji. Lukę tę starał się wypełnić „Tygodnik Petersburski", periodyk podniesiony do rangi „Gazety Urzędowej K rólestw a Polskiego” 8. Za pośrednictwem „Tygodnika” dochodziły do k raju głosy, starające się propagować modernizację inspirowaną przykładam i rosyjskimi. Wydawca pisma tak zwracał się zatem do czytelników: „Więc zawsze jeszcze cięży nad naszą ziemią tum an śmiesznych i szkodliwych przesądów i kiedy cały św iat cywilizowany wielkimi postępuje krokami, my jesteśm y zawsze na tym samym stopniu, na którym K rasicki tak słusznie ojców naszych wy­ szydzał, a przez usta Podstolego uleczyć usiłował. Jakaż nieżyczliwa wróż­ ba trzym a nas pod oponą wiecznej stagnacji, każe się obruszać na każdą nowość, choćby pożyteczną, i sąd nasz o rzeczach sprowadza do zasad ja­ kichś osowiałych względów i przyzwoitości; czego wszystkiego wypadkiem, nie mówiąc już o szkodach niem aterialnych, jest sm utny stan fo rtu n wśród tego k raju we wszystko obfitującego. Każdy jaśniej widzący wie, że tego stanu jedyną jest przyczyną niedostatek przemysłu, a jakże ten się miałby rozwinąć, kiedy w nas sam ych tak i znajduje opór, takie prześladowanie”. Tu stawiano za wzór Rosjan z w arstw wyższych, garnących się do działal­ ności przemysłowej: „W całej Rosji mnóstwo jest fabryk wszelkiego ro­ dzaju, założonych i utrzym yw anych przez najznakom itszą szlachtę i oby­ wateli. W ystawy płodów przem ysłu w P etersburgu dały nam widzieć imiona książąt i hrabiów obok imion kupców i właścicieli rękodzielni. Naj- pierw si dygnitarze państw a nie w zdrygają się kłaść imion swoich na czele stowarzyszeń przem ysłowych” 27.

Znajdujem y w „Tygodniku” sporo motywów typowych dla ówczesnej publicystyki prom odernizacyjnej. Romuald Podbereski, pisząc w 1842 τ­ ο konieczności przezwyciężenia niechęci Słowian do handlu i „przemysłu”, zauważał: „Gdy na Zachodzie powstała obawa stłum ienia wszelkiego ideal­ nego pierw iastku przesytem industrialności, dążeniem wyłącznie utylitar­ nym, zbyt w kom fort ponurzającym nowe pokolenie, u nas jeszcze to skie­ rowanie, od którego jedynie nasz b y t m aterialny polepszyć się może, nawet

88 R. C z e p u l i s - R a s t e n i s , S zk o ln ic tw o , [w:] P rze m ia n y społeczne w Króle-'

stw ie P o lsk im 1815— 1864, p ra c a zespołow a w y k o n an a pod k ie ru n k ie m W. K u l i

i J. L e s k i e w i c z o w e j, W ro cław 1979, s. 175—176; zob. J . M i ą s o , op. cit- s. 71—92.

24 R. C z e p u l i s - R a s t e n i s , op. cit., s. 189. 25 C yt. za: J. M i ą s o , op. cit., s. 88.

26 Zob. L. В a z y 1 o w , Polacy w P etersb u rg u , W rocław 1984, s. 185—188. 27 [J. P r z e c ł a w s k i ] , W ydaw ca T y godnika P ete rsb u rsk ie g o . T ra fn e u w agi ne»

w y o b ra że n ia m i o o b y w a te lstw ie i p rzzm y sło w o ści, „T ygodnik Rolniczo-Technologicz-1

(8)

N O W O C Z E S N O Ś Ć I P O L I T Y K A W P O Ł O W IE X I X W . 113

do średniej, nie tylko proporcjonalnej .m iary nie doszło”. I dalej: „Praca zarobkowa jest głównym źródłem narodowego bogactwa, od którego szczęśliwość ogółu zawisła, bo ona zarazem jest podporą moralnego i spo- łeczeńskiego bytu. Takim sposobem przem ysł w społecznym stanowisku, pozyskawszy sobie praw o obywatelstwa, w sparty pojęciami wieku, z po­ stępu oświaty wynikającymi, stał się głównym motorem ducha naszego czasu” и. Zamożność sprzyja rozwojowi ku ltu ry i uczuć wyższych. „Wia­ dome są krzyki purytanów moralnych, którym i nieraz wyrażano bojaźń, aby rozwinięcie przemysłowe, przechodząc w utylitarne zapamiętanie się, nie działo się kosztem przymiotów m oralnych i nie zasiewało w umysłach zbytecznej żądzy zysku”. Lecz dla „większości rodu ludzkiego nic tak nie przyczynia się do poniżenia uczuć szlachetnych, jak nędza”. Podobny w tym do wielu innych propagatorów modernizacji, obawiał się Podbere- ski niezrozumienia przez czytelników: „Osobliwie w narodzie jak nasze strony, gdzie śród tłuszczy poetyzującej młodzi, unoszącej się śród tum an- nych sfer marzycielskiej poezji, śród tego naw ała nieszczęsnych a urojo­ nych żeglarzy po lądzie, chm urach i wodach — aby mię za hołdującego złotemu cielcowi nie okrzyczano”. K rytykow ał też bierność i krótko­ wzroczność kresowego ziemiaństwa, nawiązując tu do wywodów Rzewu­ skiego z „Mieszanin obyczajowych”. D eklarow ał się jednocześnie jako przeciwnik wszelkiej jednostronności i tendencji skrajnych, obszernie cy­ tując i przychylnie oceniając rozpraw ę A leksandra K urtza „O przem yśle”. Podkreślał, iż „rozumne tylko połączenie korzyści m aterialnych z widoka­ mi moralnymi może doprowadzić narody do tak dawno pożądanej, i od tak dawna szukanej ogólnej szczęśliwości” й.

Spójrzmy jeszcze na próbę definicji — z w yraźnym akcentem politycz­ nym: „Przemysł, jak go nasz wiek pojm uje, jest to swobodne rozwinięcie i użycie darów od Opatrzności nam udzielonych, on zbliża do siebie narody i strony, w jedną wiązkę kojarzy najróżnorodniejsze intéressa osobiste; przemysł jest to porządek, praca, posłuszeństwo zarazem i przewaga, po­ myślność narodów, siła państw i podpora rządów” w.

Naczelną tezą praktyczną arty k u łu Podbereskiego było stwierdzenie, iż Polacy i Rosjanie zbliżyć się mogą poprzez działalność handlową i prze­ mysłową M. Kilka miesięcy wcześniej zagrzmiał w „Tygodniku P etersb u r­ skim” Kraszewski — w tonie mocno odmiennym. „Tak, przyszedł czas na Słowian, przyszedł na nich czas pochwycenia oświaty, nauk, cywilizacji steru w ręce silne i zdrowe, w piersi gorące, w um ysły jasne i silne prosto­ tą swoją — przejdą do nas nauki, przejdzie do nas życie umysłowe, a na Zachodzie zostaną p r z e m y s ł [podkr. — Т.К.] i gw ary dogasającego żywota na sporach o m ydlane bańki reform socjalnych” 32. Jeśli w tekście Podbereskiego bliskie sobie k raje słowiańskie są częścią szerszej wspól- n°ty cywilizacyjnej — w spólnoty krajów m odernizujących się, zrodzonej w Europie Zachodniej — to w ujęciu Kraszewskiego pełna siły, młoda Sło­

28 R. P o d b e r e s k i , O M iń sk ie j H and lo w ej K o m p a n ii i k ilk a słów o p otrzebie « nas i w ażności p rze m y słu pod m a te r ia ln y m i m o ra ln y m w zglądem , „T ygodnik P e ­ tersburski” n r 8 z 30 sty c z n ia /l 1 lutego 1842, s. 42— 43.

29 Tam że, n r 11 z 10/22 lu teg o 1842, s. 59—60; naw ią za n ie do ro zp raw y A. K u r t ­ za. Zob. tam że, n r 9 z 3/15 lu teg o 1842, s. 48.

39 Tam że, n r 8 z 30 sty c z n ia /l 1 lu teg o 1842, s. 43. 31 Tam że, s. 42—43.

82 J. I. K r a s z e w s k i , R ozm aitości. L itera ck ie w ieści, „T ygodnik P e te rs b u rs k i” nr 26 z 8/20 k w ietn ia 1841, s. 143.

(9)

wiańszczyzna staje się antytezą zgrzybiałego Zachodu. Nowa, zdrowa, sło­ wiańska cywilizacja odrzuci „przem ysł” — pozostanie on na Zachodzie, skazany w raz z nim na upadek. Tradycjonalistyczne słowianofilstwo solid­ nie splatało się tu z niechęcią do nowych form gospodarki.

Zwróćmy jednak uwagę na inny jeszcze kontekst wymierzonych w modernizację wypowiedzi Kraszewskiego. Pod koniec 1856 r., niedługo po ukazaniu się „Chorób w ieku”, pisarz donosił b ratu Kajetanow i, że war­ szawska „Kronika Wiadomości K rajow ych i Zagranicznych” stała się „wyrazem arystokracji i industrializm u zarazem ”, gazetą powiązaną z Ży­ dam i i „pankam i” M. Jeszcze ostrzej w yrażał podobne zapatryw ania jeden z korespondentów Kraszewskiego, A leksander Groza (nawiasem mówiąc, właściciel dziedzicznego m ajątku na Ukrainie): „Najwyższa klasa to paso- żytna jemioła, w upadku k raju czepiała się ona cudzoziemców i cudzo­ ziemszczyzną k raj zaraziła; teraz gw ałtem chce się przerobić w speku­ lantów, fabrykantów i za złotym cielcem nic widzieć nie chce” 84.

A ntyarystokratyczne opinie nie są w tym czasie niczym osobliwym. Bez tru d u znaleźć je przecież można nie tylko w wypowiedziach prywat­ nych, ale i w piśmiennictwie rozmaitych orientacji ideowych, poczynając od samego Kraszewskiego, lubiącego w ytykać grzechy i grzeszki „najwyż­ szej klasy”. Oddziaływanie ideologii dem okratycznej sprzęgało się w tym przypadku z tradycyjnym i szlacheckimi resen ty m en tam i3S. Na uwagę za­ sługuje natom iast z pewnością łączenie k ry ty k i arystokracji z wyraźnie niechętnym stosunkiem do modernizacji; widać, iż przynajm niej w części utożsamiano polski „industrializm ” z „arystokratyzm em ”. Były po temu realne powody: arystokratyczno-ziem iańska elita angażowała się przecież znacznie silniej w unowocześnianie gospodarki niż przeciętni hreczkosieje. Pojaw ienie się wspom nianej zbitki pojęciowej uznać możemy za jedno ze świadectw kryzysu w arstw y ziemiańskiej. Trudności gospodarcze przyczy­ niały się do dezintegracji ziemiaństwa, którego zamożniejsza i aktywniej­ sza część zdolna była podejmować próby zaradzenia złemu poprzez moder­ nizację, zaś m niej zasobni i zaradni, w poczuciu bezradności, przygnieceni kłopotami, reagowali z widocznym rozdrażnieniem na poczynania owych „spekulantów ” i „fabrykantów ” 86. Tego rodzaju podziały ostro zarysowa! Kraszewski w „Chorobach w ieku”, które w ydają się najbardziej bodaj su­ gestyw ną z literackich m anifestacji kompleksów i fobii ziemiańskich out­ siderów.

Motyw k ry ty k i arystokracji prowadzi nas w stronę ' orientacji demo-. kratycznej. Jeśli idzie o spraw y modernizacji, na plan pierwszy wśród m ateriałów źródłowych wysuwa się tu „Przegląd Naukowy”, który przez kilka lat swego istnienia przyciągał ludzi o poglądach m niej lub bardziej radykalnych, bliskich jednak na ogół zasadom demokracji.

88 J. I. K r a s z e w s k i , L is ty do ro d zin y 1820— 1863, oprać. W. D a n e k , cz. t W kr a ju , K ra k ó w 1982, s. 344: J . I. K ra sze w sk i do K. K raszew skiego, Żytomierz, 8/20 g ru d n ia 1856.

84 B Jag., rk p s 6465/IV, k. 491: A. G roza do J . I. K raszew skiego, Ż ytom ierz, 22 lu­ tego 1859.

85 Zob. R. C z e p u l i s , U w a rstw ien ie społeczne K ró lestw a w św iadom ości współ­

czesnych, [w:] S p o łeczeń stw o K ró lestw a Polskiego. S tu d ia o u w a r stw ie n iu i ruchli­ w ości społecznej pod red. W. K u l i , W arszaw a 1963, s. 338—343.

88 W szczególnie d ram a ty cz n y sposób m a n ifesto w a ł się kryzys ziem iań stw a poi- skiego n a zachodnich ziem iach ce sa rstw a , zob.: D. B e a u v o i s , Polacy na Ukrainie

1831— 1863. S zla c h ta polska na W o łyn iu , P odolu i K ijo w szczy źn ie, p rze k ła d E. i K· i

(10)

N O W O C Z E S N O Ś Ć I P O L I T Y K A W P O Ł O W IE X I X W . 115

W publikacjach „Przeglądu” łatwo odnajdziem y w ątki doskonale pa­ sujące do obiegowych w prasie K rólestw a apologii postępu cywilizacyj­ nego. W 1842 r. Benedykt Aleksandrowicz przypominał, że „z potrzebą czasu, popędem w ieku i dążnością teraźniejszej epoki napiętnow anej wy­ obrażeniami postępu i udoskonalenia wszelkich wynalazków, w zrasta duch przemysłowy między narodam i”. Rezultaty są budujące: „To, czego świat stary nie znał, nie pojmował lub w niepamięci zagrzebał, wszystko obecnie świat nowy odkrywa oraz pod niezliczonymi kształtam i doskonali i upo­ wszechnia. Tym sposobem pow stają niezliczone cudowne pomniki potęgi przemysłowej w pośrodku krajów i narodów całej kuli ziemskiej”. Ludz­ kość zaprzestaje wojen, narody zbliżają się do siebie i wspólnie pracują, „idąc za popędem najdroższych interesów zobopólnych polepszenia swoje­

go bytu i coraz pożądańszej m aterialnej k o rz y śc i Żądza polepszenia

indywidualnego bytu coraz więcej ogarnia całą społeczność; każdy jej czło­ nek szuka dla siebie środków podźwignienia się z mierności, w yczerpują­ cej zasoby rodziny i pomnożenia w sposób zaszczytny dalszego mienia, celem zapewnienia sobie na przyszłość niezależności od wypadków zmien­ nego losu”. W Polsce te zbawienne procesy nie nasiliły się jeszcze w ystar­ czająco. „L iteratura piękna i sztuki wyzwolone stanęły już od daw na u nas na wysokim szczeblu wykształcenia, kiedy przeciwnie wydoskonalenie przemysłu za mało postąpiło. Duchowi nagromadzono pożywienia za wiele, ciału zaś za mało”. Wielbiciele lite ra tu ry nie powinni lekceważyć kw estii materialnych. „Filozofia teoretyczna i rom anse podobają się tylko przy dobrym bycie, którego właśnie większej części społeczności skąpo los udziela. Pierw ej zatem postarajm y się o chleb, nim się uniesiemy słodką ponętą nadziemskich m arzeń”.

Podkreślał Aleksandrowicz, że w k ra ju jest „wiele dobrego” — talen­ tów, pomysłów — brak jednak dostatecznych możliwości w ym iany in­ formacji z dziedziny gospodarki. Postulował zatem założenie pisma odpo­ wiadającego tym potrzebom i mogącego służyć jako „podręczny przewod­ nik n a j c z y n n i e j s z e j k l a s i e ś r e d n i e j , d o w y ż s z y c h p r z e d s i ę w z i ę ć u z d o l n i o n e j ” [podkr. — Т.К.]. Choć zakres użytego tu pojęcia jest trudny do precyzyjnego określenia, to propono­ wany wzorzec modernizacji w oparciu o „klasę średnią” dość wymownie kontrastuje z koncepcjami klemensowczyków. Mielibyśmy więc w tym przypadku akcent wskazujący nieco kierunek ideowego zaangażowania pisma (redakcja „Przeglądu” opatrzyła tekst Aleksandrowicza przychyl­ nym kom entarzem )S7.

Przeważała w „Przeglądzie N aukowym” tem atyka filozoficzna i lite­ racka, sporo było wszakże również inform acji o naukach ścisłych i tech­ nice; zgodnie z powszechną tonacją ówczesnej prasy powtarzano stereo­ typowe zwroty o nieustannym rozwoju cywilizacji europejskiej. „Któż potrafi dziś oznaczyć stanowczo kres ostateczny ludzkich wynalazków i ulepszeń” ; „produkcja, rolnictwo, jak wszystko ludzkie, coraz dalej idą i postępują nieskończenie...” *®.

Wzmianka o rolnictwie nie jest tu przypadkowa. Znów w zgodzie z głównym nurtem opinii podkreślano w „Przeglądzie”, że Polska jest

S7B. A l e k s a n d r o w i c z , Z am iar w y d a w a n ia p ism a czasow ego pod nazw ą

„Kronika P rzem yslo w o ści S ło w ia ń sk ie j”, „P rzegląd N au k o w y ” 1842, t. 1, s. 328—334.

(11)

krajem rolniczym: „Głównym naszym bogactwem są płody roli, a jedy. nym i praw ie pracownikami włościanie” 89. W dobie ogólnego postępu cy­ wilizacyjnego także rolnictwo zaczyna podlegać głębokim przemianom, „Wyszliśmy już z owych czasów, kiedy rolnictwo ślepem u doświadczeniu bywało zostawione; dziś przem ysł i produkcje stały się przedm iotem nauki i byw ają ujęte w teorie stanowcze, przyświecające naturalnem u ich rozwi­ nięciu, aby ich postęp nie odbywał się już po ciemku i omackiem. Głów­ nym zaś przem ysłem chlebodawczego k raju jest rolnictwo; m usi przeto stawać się nauką, obejm ującą interes żyw otny”. Rolnictwo polskie stoi niżej od niemieckiego, a także rolnictw a wielu innych krajów . Trzeba pracować nad podniesieniem jego poziomu, wystrzegać się wszakże należy „ślepego naśladow nictw a”, bowiem „to, co w pewnych okolicznościach jest dobrym i korzystnym , w innych być może nieprzydatnym i szkodliwym”. S tąd konieczność uchwycenia „punktu głównego i stanowczego miejsco­ wości, do której ma się stosować” dane ulepszenie 40.

Jak dotąd, brzm ią te rozważania o rolnictwie niemal jak przedruk z „Roczników Gospodarstwa Krajow ego”. Choć jednak organ klemensow­ czyków traktow any był na ogół przez „Przegląd Naukowy” z przychylnoś­ cią, stanowiącą dobre świadectwo siły oddziaływania kręgu Zamoyskiego na społeczeństwo 41, w pewnych kw estiach różnica opinii zaznaczała się wy­ raźnie.

R ozpatrując na łamach „Przeglądu” problem zacofania polskiego rol­ nictwa, wskazywano w pierwszym rzędzie na niską jakość pracy: w Polsce „praca [jest] m niej um iejętna i skuteczna” niż w innych krajach, zaś przy­ czyna tego leży w utrzym yw aniu się system u pańszczyźnianego 42. W „Rocz­ nikach” także krytykow ano pańszczyznę, czyniono to wszakże znacznie powściągliwiej, na czoło w ysuw ając postulat upowszechniania „gospodar­ stw a rachunkow ego”. Zniesienie pańszczyzny uważano za jeden z istotnych elementów modernizacji stosunków wiejskich, ale spraw y tej nie ekspo­ nowano nadm iernie — zbyt była kłopotliwa.

W „Przeglądzie Naukow ym ” problem pańszczyzny przedstawiano jako kw estię fundam entalną, w zasadniczy sposób w arunkującą perspektywy rozwoju kraju. „Jakże ma pracować chętnie człowiek, którego w y p ę ­ d z a j ą na pańszczyznę? K tóry za nagrodę krwawego potu cierpi zwykle brak żywności na przednów ku?” W ydajna może być tylko „ta praca, która pociąga za sobą dobry byt i dostatek” №. Polska to „kraj z n atu ry przezna­ czony być bogatym i kw itnącym ”, niszczy go jednak system pańszczyźnia­ ny, szkodliwy gospodarczo i głęboko niem oralny u. Pańszczyzna podtrzy­ m uje wśród chłopów stan ciemnoty i bierności, ciemnota i bierność przy­ czyniają się do trw ania pańszczyzny. Tylko nadanie własności przełamać

może ów impas „Dopóki istnieć będzie taki stan pracy wiejskiej, darem­

30 U wagi nad sta n e m w łościan i p ro d u k c ji kra jo w e j, „P rzegląd N auk o w y ” 1843, J t. 3, s. 41. Zob. A. W i 1 к o ń s к i, O potrzeb ie założenia u nas b ib lio tek i zestow arzy-,

szeń a gronom icznych w k a ż d y m pow iecie, „P rzegląd N aukow y” 1844, t. 2, s. 136:

P o lsk a to „k raj, którego najg łó w n iejszy m bogactw em je st ro ln ic tw o ”.

40 [J.] K [ a p l i ń s k i ] , M yślące sta n o w isk o kszta łcen ia i p o stęp u ro ln ictw a kra­

jow ego, „P rzegląd N auk o w y ” 1843, t. 1, s. 278—279.

41 R. С z e p u 1 i s, M yśl społeczna, s. 15—16; A. W i l k o ń s k i , op. cit., s. 134—135· 42 [J.] K fapliński], M yślące stanow isko, s. 279—280.

43 Tam że, s. 280.

44 U w agi nad sta n e m w łościan, s. 42—58. 45 [J.] K fapliński], O m a łe j w łasności, s. 222.

(12)

N O W O C Z E S N O Ś Ć I P O L IT Y K A W P O Ł O W IE X I X W . 117

nie myśleć nad wprowadzaniem obcych ulepszeń, dopokąd ostateczny wy­ konawca, robotnik nie będzie miał bodźca do um iejętnej pracy w interesie własnym. A dość będzie ten bodziec stworzyć, który niczym innym zastą­ piony być nie może, aby się praca sama z siebie naturalnie wykształcała i stworzyła produkcję obfitą, wyrodziła stan kw itnący...” 4a.

Reforma społeczna staje się w takim ujęciu nie tylko w arunkiem ko­ niecznym powodzenia wszelkich dalszych poczynań modernizacyjnych, ale na dobrą sprawę i w arunkiem dostatecznym. Przeprow adzenie jej gw aran­ tować ma zapoczątkowanie w zrostu gospodarczego, niosącego ze sobą do­ broczynne dla k raju konsekwencje. „Ten byt samodzielny dla włościan tworzyć jest to podnieść na przyszłość produkcję do stopnia, który dziś za idealny i niepodobny poczytujemy, jest to wywyższyć całą tę klasę do stanu myślącego doskonalenia swojej pracy i przemysłu, jest to nędzę i ciemnotę z g ru n tu wyleczyć. Jest to stworzyć ogromną masę bogactw, coraz powiększyć się dążącą” 47.

Podstawą rozwoju k raju stać się m iał zatem „samodzielny b y t” chłop­ stwa, oparty na upowszechnieniu własności. „Przegląd” zachęcał do tw o­ rzenia „klasy małych właścicieli ziemskich, klasy, która jest najsilniejszą podporą w ykształcenia rolnictwa; towarzyszyć jej zwykły niem al cuda produkcji” ". Przekonywano czytelników, że „stan kw itnący rolnictw a i uprawa ziemi są w stosunku prostym do jej rozdrobnienia” ; choć w m a­ łych gospodarstwach nie można stosować niektórych maszyn, drobną w łas­ ność cechuje wysoka wydajność, o czym świadczą przykłady Niemiec i Szw ajcarii49. Ziemiaństwo oceniali publicyści „Przeglądu” z niem ałą dozą krytycyzmu, zarzucając m u niedostatki wykształcenia, lenistwo, roz­ rzutność, a w ostatecznym rozrachunku — złe w ypełnianie obowiązków wobec ogółu и. W wypowiedziach klemensowczyków także nie brakło za­ rzutów wobec ziemiaństwa, była to jednak k ry ty k a odmienna w swej istocie; piętnow ano w tedy grzechy jednostek, niechlubne przypadki sprzeniewierzania się powołaniu swej w arstw y. Jeśli naw et te nega­ tywne zjawiska przybierały szersze rozmiary, kry ty k a nie zwracała się — co nie może oczywiście dziwić — przeciwko sam ej grupie społecznej. W „Przeglądzie” natom iast sugerowano nieraz dość przejrzyście, że zie­ miaństwo nie jest w arstw ą użyteczną. Karcono je zatem, apelując, aby przełamało swój egoizm, bowiem „potrzeba dalej patrzeć i widzieć, jak swoje stodoły, folw arki i łany” 51. Wezwanie znam ienne — form ułowane przez ludzi próbujących odrzucać, nie bez w pływ u własnego położenia ży­ ciowego, zasadę ulegania m niej lub bardziej doraźnym koniecznościom ekonomicznym (akcent należałoby tu postawić na słowie „próbujących”).

W latach 1843—1844 „Przegląd Naukow y” uczestniczył w prasowej dyskusji na tem at czynszow ania52, opowiadając się za nim zdecydowanie

46 T e n ż e , M yślące sta n o w isko , s. 280. 47 Uwagi na d sta n e m w łościan, s. 59.

48 [J.] K [a p 1 i ń s к i], Przegląd ro zp ra w o o czyn szo w a n iu za m ie szcza n ych w „Ga­

zecie H andlow ej i P rze m y sło w e j”, „P rze g ląd N auk o w y ” 1843, t. 1, s. 324.

49 T e n ż e , O m a łe j w łasności, s. 219—220.

50 T e n ż e , J a k i je s t m o ra ln y p o w ó d w s tr z y m u ją c y w zro st śred n ich gospodarstw ? „Przegląd N aukow y” 1842, t. 2, s. 499—505; t e n ż e , O p rzy czy n a ch u p a d k u gospo­

darstw rolnych, „P rzegląd N auk o w y ” 1842, t. 3, s. 789—795; O obow iązkach w łaścicieli ziemskich, „P rzegląd N au k o w y ” 1844, t. 2, s. 1—3.

51 Tam że, s. 7.

62 Zob.: „G azeta H an d lo w a i P rz em y sło w a” o raz „K o resp o n d en t H andlow y, P rz e ­ mysłowy i R olniczy” 1843—1844; [J.] K [ a p l i ń s k i ] , P rzegląd rozpraw , passim .

(13)

i zarzucając „Rocznikom Gospodarstwa K rajow ego” obojętność wobec tego zagadnienia M. W czynszowaniu widziano jednak tylko etap na drodze pro­ wadzącej do uwłaszczenia M.

Choć optując za reform am i agrarnym i, silny nacisk kładziono na ich korzystne następstw a gospodarcze, nie był to najważniejszy sposób argu­ m entacji. Mocniej jeszcze akcentowano, że reform y te m ają na celu wy­ pełnienie zasad sprawiedliwości społecznej. Upowszechnienie drobnej własności to z jednej strony sposób podniesienia wydajności rolnictwa, ale przede wszystkim metoda em ancypacji chłopstwa. Pisał o tym dobitnie Jan Kapliński, omawiając stosunek ziemiaństwa do reform: „Tu nie tyle 0 więcej lub m niej trafn y sposób użytkowania z dóbr swoich idzie, lecz chodzi rzecz o los całej masy Ludu pogrążonego w nędzy” S5. W ujęciu autorów „Przeglądu” chłopi to nie tylko bierna, zniewolona przez system pańszczyźniany masa — na wsi kryć się m iały autentyczne, nie spotykane gdzie indziej wartości. Dowodzono, że „lud, pomimo swojej biedy, zacho­ w ał przecież w ogólności charakter szlachetny, poczciwy, otw arty ”; wska­ zywano na „cnotę, wzniosłość i chłopski rozum naszego ukochanego L udu” 5e.

Przychylnej wzmianki Edw arda Dembowskiego doczekał się w „Prze­ glądzie Naukowym” arty k u ł Adama Goltza o wsi i mieście 57. Opublikowa­ no także jego obszerniejszą recenzję, również w tonie aprobującym, lecz z silnymi akcentam i polemicznymi. Tekst Goltza uznano za jedną z naj­ lepszych pozycji nie rozpieszczanej przez „Przegląd” „Biblioteki Warszaw­ skiej”, chwalono „pomysły prawdziwe i postępowe”, żywo zaprotestowano jednak przeciwko idealizowaniu aktualnych stosunków agrarnych: „Co najboleśniejszym, autor sądzi, iż postać feudalna wsi (s. 110) jest narzę­ dziem postępu!! Bo panowie, rozsiewając między ludem postęp, łączą w swej istocie zalety mieszkańców i wsi, i miasta! Ten wielki błąd zbijać

byłoby rzeczą zbyteczną” Odmienność tendencji ideowych „Przeglądu'1

1 „Roczników” uwidacznia się tu w sposób szczególnie wyrazisty.

Jednym z podstawowych problemów klemensowczyków było pogodze­ nie zasad „rachunkowego” gospodarowania z zachowaniem ku rateli dworu nad wsią. Jeśli ziemiaństwu przypisywano szczególną misję w życiu pub­ licznym, chłopstwo zaś uważano za niezdolne do samodzielnej i zgodnej

58 Tam że, s. 316: „Ten przed m io t ta k w ażny, opuszczony zu pełnie przez „Rocz­ n ik i G ospodarstw a K ra jo w eg o ”, co ich w arto ść zupełnie niszczy”.

84 H. S kim borow icz w p rzypisie do jednego z a rty k u łó w o czynszow aniu zazna­ czał, iż stan o w i ono „dopiero p ierw szy k ro k do zupełnego poczciw ych w łościan' pol­ skich usam o w o ln ien ia” (N., U rządzeni? w łościan p r y w a tn y c h czyli ich oczynszowanie, „P rzegląd N aukow y” 1843, t. 3, s. 100). Zob. też [J.] K f a p l i ń s k i ] , O m a le j własno­

ści, s. 225.

56 T e n ż e , Przegląd rozpraw , s. 317.

88 O obow iązkach w łaścicieli, s. 6; [J.] K [a p 1 i ń s к i], P rzegląd rozpraw , s. 323. 87 E. D e m b o w s k i , R y s r o z w in ię c ia się pojęć f ilo z o f ic z n y c h w Niemczech- „P rzegląd N auk o w y ” 1842, t. 3, s. 1007: „To o sta tn ie pism o, poniew aż je s t głęboko po­ m yślane, w w ysłow ieniu dzielne, w d ążeniu now e i sam oistne, oburzyło n a siebie całą n ie m al W arszaw ę”.

83 N. W r ó b l e w s k i , „ Biblioteka W a rsza w ska ” z ro k u 1841 i 1842 (rozbióń „P rzegląd N au k o w y ” 1843, t. 1, s. 189— 191. W ty m sam ym tekście u w agi o artykule A. K u r t z a , O p rze m y śle — też przy ch y ln e w to n a c ji i m om entam i k ry ty cz n e (,№' ty k u ł postępow y i ozdoba n ajce ln ie jsza pism zam ieszczonych w „B ibliotece” w ty81 oddziale. Z najom ość p rze d m io tu i pojęcie go filozoficzne z wyższego stanowiska’ > s. 116).

(14)

N O W O C Z E S N O Ś Ć I P O L IT Y K A W P O Ł O W IE X I X W . 119

z oczekiwaniami w arstw wyższych eg zystencji69, trzeba było kryterium efektywności ekonomicznej korygować zgodnie z wymogami sytuacji spo­ łecznej i politycznymi aspiracjam i w łasnej grupy. Dla ludzi skupionych wokół redakcji „Przeglądu Naukowego” względy ekonomiczne schodziły na plan jeszcze odleglejszy: kw estią zasadniczą była reorganizacja życia zbiorowego według ideałów dem okratycznych. Racje gospodarcze, choć brane pod uwagę, podporządkowywano tem u nadrzędnem u celowi.

Główny anim ator „Przeglądu Naukowego” nie miał szczególnego zro­ zumienia dla spraw ekonomii. Pasjonow ała go polityka i filozofia, intere­ sował się poważnie literatu rą i sztuką. Na W ielką B rytanię patrzył bez

entuzjazmu: „W Anglii zapomniano dawno, co jest filo zo fia Lud tak

pochłonięty praktycznym dążeniem, zajęty jedynie przem ysłem i pieniędz­ mi, nie może wydać Mędrca ani Piew cy” so. „M aterializm em ” Dembowski gardził, skarbnicą w artości była dla niego „ludowość”, a kw estia rozwoju cywilizacyjnego nie zajmowała go zbytnio. N iektórzy współpracownicy „Przeglądu” w ykazyw ali wszakże większe zainteresow anie spraw am i mo­ dernizacji.

Zagadnieniem, które w szczególny sposób musiało absorbować inte­ lektualistów o sym patiach dem okratycznych, był w pływ postępu techniki i wzrostu gospodarczego na położenie uboższych w arstw społeczeństwa. Patrzono więc na Zachód i dochodzono do wniosku, że tam tejszy

„indu-stryjny b la s k zwodniczym płaszczykiem” pokryw a „wstydliwe ran y ”.

W krajach bogatych i rozwiniętych istnieją rozległe obszary nędzy — two­ rzy się „praw ie oddzielny naród proletariuszów ”. W raz z postępem cywili­ zacji sytuacja zachodniego proletariatu pogarsza się: na skutek coraz szer­ szego stosowania maszyn rośnie bezrobocie. W Polsce trudno mówić o ta­ kim niebezpieczeństwie — pracy jest pod dostatkiem ". Porów nanie z An­ glią wypada na korzyść rodzimych stosunków: „W k ra ju naszym znajdzie się także nędza, może naw et powszechniejsza, ale nigdy taka straszna”. Polski wieśniak bieduje, nie grozi m u jednak śmierć głodowa. „Praca musi być nieumiejętna, a tym samym mało skuteczna, jeśli przy wysokim jej żądaniu nie jest sowicie nagrodzoną” **. Główna przyczyna niskiej w ydaj­ ności tkwi w braku zainteresow ania rolnika pracą. Polska bieda nie wy­ pływa zatem z „natury rzeczy”, daje się usunąć; można sądzić, że z upły­ wem czasu będzie się zmniejszać — aż do zupełnego zniknięcia. Na Za­ chodzie zaś grozi rozszerzaniem się, w ynika bowiem z istoty panującego tam systemu gospodarczego °*. Tu leży wyższość krajów rolniczych nad „fabrycznymi”: tylko w tych pierwszych wzrost gospodarczy w ywołuje pożądane następstw a społeczne. Choć bowiem „niedorzecznością byłoby chcieć cofać lub w strzym yw ać postęp przem ysłu”, problem w tym , aby „dzielności jego nie ham ując, nie dać m u szkodzić nikom u” M. Na perspek­ tywy rozwoju rolniczej Polski patrzeć można optymistycznie. „W obcych krajach postęp przem ysłu w nędzę w trąca, u nas z nędzy wydobywa ostat­ nią warstwę społeczeństwa, a to jest główna różnica, k tó rą odmienne po­

59 R. С z e p u l i s , M yśl społeczna tw ó rc ó w T o w a rzy stw a R olniczego (1842— 1861), Wrocław 1964, s. 38—98, 137—153; J. J e d l i c k i , op. cit., s. 217—219.

90 E. D e m b o w s k i , op. cit., s. 1003.

" [H. K a m i e ń s k i ] , O braz p o ró w n a w czy p a u p e ry zm u , „P rzeg ląd N au k o w y ” 1843, t. 3, s. 131— 135.

92 Tam że, s. 140— 142. 93 Tam że, s. 143— 144. 91 Tam że, s. 138.

(15)

łożenie w stosunkach proletaryzm u i postępu produkcji w ydatną czyni pomiędzy narodam i fabrycznym i a rolniczym i” 65.

Cytowany powyżej tek st napisał H enryk Kamieński, autor „Filozofii ekonomii m aterialnej ludzkiego społeczeństwa”, dzieła będącego niemal entuzjastycznym hym nem ku czci w zrostu cywilizacyjnego. Powtarzał tam K am iesńki z naciskiem, że „rozwój m aterialny społeczeństwa jest to postęp ludzkiego ducha w walce z m aterią” 66 i rysował perspektywę nieuchronnego przeobrażenia się ludzkości, wyzwolonej od konieczności nieustannej troski o byt. Problem y modernizacji przedstaw iał w kontekście możliwie najszerszym — wpisane w uniw ersalistyczną historiozofię. Po- stęp cywilizacyjny nabierał w ten sposób sensu w ykraczającego daleko po- za doraźne uw arunkow ania społeczne i gospodarcze; staw ał się kluczowym czynnikiem procesu w ypełniania ostatecznego przeznaczenia człowieka *7.

Kiedy jednak od takich uniw ersalnych wizji przechodził Kamieński — tak, jak w rozpatryw anym studium o pauperyzm ie — do kw estii cokol­ wiek konkretniejszych, w rozważaniach jego pojawiały się m otywy częste w publicystyce ziemiańskiej różnych orientacji: rozróżnienie między kra­ jam i rolniczymi i „fabrycznym i” wraz z uznaniem zasadniczej odmienności społeczno-gospodarczego położenia obu tych stref oraz „natu raln ej” wyż­ szości rolnictw a jako podstawy ekonomiki. Entuzjasta „rozwoju material­ nego” stw ierdzał teraz, że właściwie pojętemu, korzystnem u społecznie wzrostowi gospodarczemu najbardziej sprzyja tradycyjny profil gospo­ darki — teza dobrze pasująca do koncepcji klemensowczyków. Widzimy, że oryginalnie filozofujący na tem at podstaw „ekonomii m aterialnej” Ka­ m ieński o problem ach krajow ej gospodarki m yślał w sty lu podobnym do tego, który uformował się w kręgu Zamoyskiego. Choć m am y tu do czy­ nienia z odmiennymi tendencjam i ideowymi i sposobami traktow ania kwe­ stii społecznych, to zasób podstawowych pojęć i schematów interpretacyj­ nych dzielił K am ieński z klemensowczykami. Podobnie rzecz się miała z innym współpracownikiem „Przeglądu Naukowego”, A ugustem Wilkoń- skim — przy całej odmienności jego pisarstw a. W mocno krytycznych wobec ziemiaństwa „Ramotach i ram otkach literackich” jest przecież kilka obrazków dworów, w których znaleźć można „nader piękny księgozbiór, gospodarstwo wzorowe i wszystko umysłowymi postępam i X IX wieku tchnące i nacechowane”, z konkluzją: „Oto, jak przez postępy wynalazków i zamiłowanie przem ysłu i porządnego gospodarstwa dojdziemy do tego stopnia, że nasze potrzeby na drodze uczciwych zysków, a nie na uciemię­ żeniu i nie n a pijaństw ie chłopów ugruntujem y, że stan w iejski pracę swo­ ją sprawiedliwie wynagrodzoną mieć będzie” e8. Jak o konkretyzacja tych

66 T am że, s. 142.

96 T e n ż e , Filozofia ek o n o m ii m a te ria ln e j lu d zk ie g o spo łeczeń stw a z dodaniem,

m n ie jszy c h p ism filo zo fic zn yc h , o p rac o w a ł oraz w stę p em i posłow iem opatrzył

В. В а с z к o, W a rsza w a 1959, s. 55—56. 97 J. J e d l i c k i , op. cit., s. 180— 188.

98 A. W i l k o ń s k i , R a m o ty i ra m o tk i litera c kie t. I, W arszaw a 1845, s. 123—124. „R ozpow szechnia się w reszcie i u n as t a zasada, że w łaściciel d ó b r ziem skich, wy­ w ie ra ją c y w p ły w n a szczęście k ilk u d z ie siąt, częstokroć i k ilk u s e t rodzin, g d y od jego w y o b ra źn i p a d a o d b lask n a n ajlic zn ie jsz ą część społeczeństw a — w in ie n posiadać w iadom ości w ielo stro n n e, w yższe usposobienie, zasadniczą, a n ie in sty n k to w n ą, za la d a w ietrz y k iem zm ieniać się d a ją c ą m o ra ln ą dążność i tę szlac h etn ą godność, która · głów nie z p ra w d z iw e j o św iaty w y p ły w a” (tam że t. IV, W arszaw a 1846, s. 93).

(16)

N O W O C Z E S N O Ś Ć I P O L IT Y K A W P O Ł O W IE X I X W . 121

wywodów — szereg zaleceń praktycznych w duchu klemensowskim: pilna potrzeba zakładania bibliotek i stowarzyszeń agronomicznych, szkół, wzo­ rowych gospodarstw M.

Nie może na dobrą spraw ę dziwić, że w środowisku „Przeglądu Nauko­ wego” ludzie o zapatryw aniach bardziej radykalnych odnosili się do prob­ lemów modernizacji z zaprawioną niechęcią obojętnością: oczekując „star­ cia się sprzecznych żywiołów”, trudno przychylnym okiem spoglądać na poczynania zm ierzające do ewolucyjnego przeobrażania społeczno-gospo­ darczego status quo. Co do um iarkow anych natom iast, to mimo prezentacji własnych propozycji reform ow ania rolnictw a, pozostawali pod silnym wpływem ziemiańskiego stylu myślenia o spraw ach gospodarki.

Spośród współpracowników „Przeglądu Naukowego” zainteresowania­ mi nowoczesnością wyróżniła się Zofia Węgierska, ale już w innych oko­ licznościach, nadsyłając z P aryża w latach 1853—1869 korespondencje dla „Biblioteki W arszawskiej” 70. „Biblioteka”, miesięcznik naukow o-literacki, pismo programowo neutralne ideologicznie, w praktyce najbliższa była umiarkowanemu liberalizmowi. Za jej swego rodzaju deklarację ideową w dziedzinie modernizacji uznać można arty k u ł K urtza „O przem yśle” 71 — oczywisty to związek z kręgiem klemensowczyków. Znajdziem y jednak w „Bibliotece” bardzo szeroki w achlarz opinii, w pełni niemal odbijający stan dyskusji w prasie K rólestwa: od apologii ziemiańskiej tradycji do apeli o zdecydowane przyspieszenie tem pa p rzem ian 7Ź.

Paryskie korespondencje W ęgierskiej, choć w ybijały się poziomem lite­ rackim, były dobrze osadzone w popularnej prasowej konwencji, zgodnie z którą powstawały owe pochwalne wizje nowoczesności, co rusz to po­ jawiające się w dziennikach warszawskich. „Któż odgadnąć potrafi św iat przyszły, narodzony z pary i kolei żelaznych? Dzisiejsze w ynalazki usu­

69 Tam że t. I, s. 205—213. Zob. t e n ż e , O po trzeb ie założenia, s. 131—137. 70 Zob. A. K ł o s k o w s k a , Z h isto rii i socjologii k u ltu r y , W arszaw a 1969, s. 69— 140.

71 Tam że, s. 24—29.

72 „Ziem ia je s t w p ra w d zie w arto śc ią do zam iany zdolną, n ie m ożna je j przecież uważać za to w a r pospolity i zaliczać bez rozróżnienia do ogółu przed m io tó w h a n d lu . Jako posada naro d o w ej d ru ży n y kład zie n a sw ych posiedzicielach obow iązek d źw i­ gania ciężaru rów nie p o trze b zw yczajnych, ja k k lęsk p rzechodnich; dlatego też m usi ich uprzyw ilejow ać p ew nym rów now ażącym w ynagrodzeniem . K ap ita lista , uk ry w szy ruchome m ienie, u su w a się przed w szelkim i szkodliw ym i ciosam i, u la tu je ja k p ta k powietrzny p rzed b u rz ą w spokojne schronienie, a n a w e t z n iedoli k r a ju k o rzystać umie i w śród w strz ą śn ie n ia łow i zdobycze; p rzeciw nie w łaściciel ziem i do je j łona przywiązany przechodzi z n ią w szystkie koleje losu; d b ały m też być m usi o dobry byt tego siedliska narodow ego. (--- ) Z iem ia w szędzie zgoła g ó ru je n a d in n ą w ła s­ nością w o cenieniu p ra w o b y w ate lstw a i W o trzy m y w a n iu n ależn ej opieki rządu. (— —) M ając zaś p raw o w ym agać, a b y je j posiadacze zachow ali się poczciwie ja k Stróże w służbie naro d u , bądźm y p o błażliw ym i w k łopotliw ych ich in te resa ch , nie przestając w szakże pow tarzać, że p ra c ą i oszczędnością zach o w ają zaszczytne m iejsce w służbie o b y w ate lsk iej” (A. M o r z y c k i , K ilk a uw ag n a d a r ty k u łe m pana M athiasa

Rosen o lich w ie i kred y cie , „B iblioteka W a rsza w sk a” 1860, t. 3, s. 377—378). „Na

przeszkodzie postępow i sto ją staroszlacheckie p rze sąd y przeszło stuleciow e, poko­ nywane pow oli n ie u b łag a n ą lo giką i w y trw a ło śc ią now ego pokolenia, w ad y organicz­ ne naszego społeczeństw a i b ra k św iatła; im zaś w tó rzą na rom an ty czn o -id y lliczn ą nutę niektórzy z pisarzy b eletry sty c zn y c h ”; pien iąd z w niczym nie szkodzi „ c h a ra k ­ terowi i godności n a ro d o w e j”, w y rz e k a n ia n a „przem ysł” b io rą się z rozczarow ań spowodowanych b ra k ie m k o m p e ten c ji i nieudolnością, k ra j n a to m ia st ru jn o w a n y jest przez „teraźn iejszy chłopsko-szlachecki sofizm at przeciw n o w ato ro m w gospo­ darstwie ro ln y m ” (M. W r o ń s k i , Do R e d a k c ji B ib lio te k i W a rsza w skie j, K am ieniec Podolski 1862, „B iblioteka W a rsza w sk a” 1862, t. 1, s. 608—611).

(17)

w ają wczorajsze, już interes każdego w interesie wszystkich; znikła od. ległość, koła są skrzydłam i, góry korytarzam i, ocean stawem. Jeżeli dale św iat pójdzie tym trybem , każde niepodobieństwo przypuścić możni w przyszłości, śnić apokaliptycznych cudów urzeczywistnienie. Dzieci na- sze nowy św iat stw orzą na świecie. Czemuż nie jesteśm y dziećmi!!”« Sugestywność stylu ponad przeciętną, treść obraca się wśród obiegowych wyobrażeń, łącznie z trafiającym i się nieraz obiekcjami, szybko łagodzo­ nym i przez autorkę. „W biegłości mechanicznej nieskończenie jesteśmy wyżsi od poprzednich pokoleń, ale pod względem godności duszy i

charak-te ru bodaj nic wcale albo bardzo małośmy p o stą p ili Gdzież są poeci.

gdzie wieszcze, gdzie myśliciele, którym kiedyś tak szczodrze sypała [Natura] natchnienia? Są jeszcze tu i ówdzie kochankowie prawdziwego piękna, ale ich głos zagłuszył świst lokomotyw i tartas maszyn stojących dziś na pierwszym planie świata. Sprowadźmy je na drugi, a na pierw­ szym postawmy człowieka, nieśm iertelne dzieła jego nieśmiertelnego-du­ cha, a wszystko ku dobrem u zmierzać zacznie i zam iast na nie narzekać, będziemy błogosławić maszyny jako posłuszne i pracowite służebnice1'. Choć procesy rozwojowe naruszać mogą równowagę życia ludzkiego, istotą modernizacji jest emancypowanie się człowieka spod ciążących nać nim mocy n atu ry i stopniowe opanowywanie ich. „Wszystko, co zmniejsza zmęczenie ciała, powiększa siłę umysłu. Oto, co zdaniem naszym stanów; ważność maszyn nowoczesnych. Dawniej maszyną był człowiek; dziś czło­ w iek dyryguje m aszyną i w tym sensie przemysł, wyzwalając ciało, wy­ zwala ducha” u. Pow tarzają się m otyw y znane z ówczesnej prasy. „Ze wszech stron i przez wszelkie sposoby jedność m aterialna ludzkości sie organizuje, wszystko ku tem u zmierza, wszystko się na to składa: nauka, przemysł, para, elektryczność, polityka, ambicja, pragnienie złota. Rzec by można, że wszystkie, złe i dobre nam iętności dostały jedno h a s ło ---Narody zbliżone z sobą przez parę i elektryczność nie tylko tow ary ze soba zamieniać będą, ale sprawiedliwsze pojęcia wspólnych obowiązków. Cala

ludzkość, biali, czarni i m ie d zia n i nabędą poczucia w łasnej godności

i dostroją się wspólnie n a całej klaw iaturze ludzkiej harm onii”. I wreszcie: „Niech kto chce, narzeka na wiek X IX i ubolewa nad jego poziomością; co do nas, dziękujem y Bogu, iż żyjem y w tak wielkiej epoce, że możemy po­ dziwiać całą jej wielkość i wszystkiego się po niej spodziewać” 7S.

73 [Z. W ę g i e r s k a ] , K ro n ika zagraniczna literacka, n a u ko w a i artystyczna.

„B ib lio tek a W arszaw sk a” 1854, t. 3, s. 541—542.

71 T a m ż e , K ro n ika p a ry sk a litera cka , n a u ko w a i a rty sty czn a , „B iblioteka War­ sz aw sk a” 1859, t. 3, s. 673—674. N a m a rg in esie rów n ież dość ty p o w y ch rozw ażań fu­ turolo g iczn y ch : „Z aiste w dziw n ej żyjem y epoce. D o tąd m y śl zaw sze czyn wyprze·!

dzała, u m y sł lu d z k i w ied ział nap rzó d , gdzie św ia t dąży; te ra z przyszłość jego na m a teria liź m ie spoczyw a. N au k a w szystko p o chłonęła i w szystkie p o konyw a prze­ szkody. Je że li ro zu m (jak się n a to zanosi) n a d w szystkim górę w eźm ie, za k № w iek ó w nie będzie b ardzo zab aw n ie n a ziem i; ty m b ard z iej, że człow iek rzeczywiście | o k aż e się n iepotrzebny, skoro globem rządzić będzie p aro w y kocioł. T y m trybeir. p o su w ając się coraz d alej, coraz to u p roszczając w ynalazk i, ła tw o przew idzieć me­ c h a n iz m pow szechny, k tó r y za stą p i w szystko, w szystko przew idzi, obm yśli — tak, *e w k o ń cu je d n a m aszyna będzie w ru c h w p ro w a d za ła w szystkie, a w szelkie działanie lu d z k ie zre d u k o w a n e zostanie do jednego naciśn ięcia je d y n e j sp ręż y n y ” (t a ż e, Kro­

n ik a z P aryża litera cka , n a u k o w a i a rty sty czn a , „B iblioteka W arszaw sk a” 1854, t. Ł

S. 146).

75 T a ż e, K ro n ika p a ry sk a litera cka , n a u ko w a i a rty sty c zn a , „B iblioteka War­ sz aw sk a” 1859, t. 1, s. 431.

(18)

N O W O C Z E S N O Ś Ć I P O L I T Y K A W P O Ł O W IE X I X W . 123

Także u schyłku 1863 r. czytelnicy „Biblioteki” dowiadywali się 0 „wspaniałych wynalazkach, którym i um ysł ludzki odwiecznych wrogów dzieł ręki swojej żywioły zwycięża i ujarzm ia” i o tym , że w czasach im­ ponujących osiągnięć cywilizacji „niczemu przeczyć nie można” ” . Opty­ mistyczne przesłanie unosić się miało ponad burzam i dziejowymi, choć Węgierskiej nie zbywało na zainteresowaniu spraw am i bieżącymi ani tem ­ peramencie polemicznym. Kiedy Kraszewski uwikłał się w polemiki wy­ wołane objęciem przez niego redakcji „Gazety Codziennej”, dodawała m u listownie otuchy, pisząc, że stał się ofiarą kam panii obskurantów, przeko-j nanyeh, iż ten, kto wzywa do pracy, „ten Polskę tę ich idealną bez butów 1 bez sensu demoralizuje, m aterializuje, pcha w Zachodu zgniliznę” . Do­ patrywała się w podobnych opiniach głosów „nowej Targowicy” 77 — sfor­ mułowanie interesujące, pozwala bowiem domyślać się pasji politycznej, towarzyszącej modernizacyjnym rozważaniom Węgierskiej. W korespon­ dencjach do „Biblioteki W arszawskiej” mamy jednak do czynienia z wizją, która o sferę polityki ocierała się jedynie za pośrednictwem ostrożnych ogólników. To oczywiście rezu ltat presji cenzury, lecz także kw estia de­ cyzji autorki, postanaw iającej przekazywać czytelnikowi taki właśnie, zdominowany przez m aterialny sztafaż, obraz modernizacji.

Kiedy pod koniec lat pięćdziesiątych uformowała się w Warszawie inteligencka grupa millenerów, jej członkowie zaczęli przedstawiać w inny sposób problem atykę modernizacyjną. W wypowiedziach N arcyzy Zmi- chowskiej i K arola R uprechta nie znajdziemy śladów zafascynowania per­ spektywami postępu gospodarczo-technicznego, ani też, z drugiej strony,

idealizacji ludowej p ro sto ty 78. U schyłku 1863 r. Żmichowska tak pisała o swym rozumieniu pojęcia „postępu ludzkości” : „Postęp religijny zowie się zbawieniem. Nie zależy na instytucjach, naukach, wynalazkach, sztu­ kach pięknych, ale przez to i przy pomocy tego wszystkiego w yraża się ostatecznie ulepszeniem rasy ludzkiej, zbogaceniem, rozwinięciem, uszla­

chetnieniem zdolności czło w iek a. To, co zowią cywilizacją, jest je­

dynie przygotowaniem takich okoliczności dla żyjących dzisiaj i jutrzej­ szych generacji, takich, w jakich najłatw iej mogą dobrych nabywać, a złe przytępiać w sobie usposobienie” 79. W analogiczny sposób rozumował Ruprecht: „Postęp, to dziecko nieśm iertelnego ducha ludzkiego, twórczą swą siłę nie gdzie indziej znajduje, jak w siedlisku tego ducha, tj. w oso­ bistości człowieka”. Zatem „naprzód reformować, podnieść należy c z ł o ­ w i e k a , a podniesienie się s p o ł e c z e ń s t w a naturalnym , koniecz­ nym reform y te j będzie następstw em ” *·.

Przy takich założeniach kw estią cen tralną staw ała się spraw a szeroko pojmowanej edukacji, urastającej do roli głównego czynnika modernizacji. Nowoczesność ma tu ta j sprecyzowany w ym iar polityczny: dla Żmichow- skiej „cywilizacja najwyższa” tożsama jest z „oświatą, rów noupraw nie­

78 T a ż e, K ro n ika p a ryska , „B iblioteka W arszaw sk a” 1863, t. 4, s. 122.

77 BJag., rk p s 6483/IV, k. 236: ta że do J. K raszew skiego, P ary ż , 29 stycznia (I860?).

78 J. J e d l i c k i , O bozy ideow e, [w:] P rze m ia n y społeczne, s. 488.

70 N. Ż m i c h o w s k a , L isty , oprać. M. R o m a n k ó w n a , t. III: M iodogórze,

Wroclaw 1967, s. 164: N. Ż m ichow ska do M. N ata n so n o w ej-G o d eb sk iej, Olszowa, 7 i 8 g ru d n ia 1863.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W taki sam sposób w ten uogólniony i symboliczny obraz wpisują się wypad- ki glanowskie, w jakimś sensie obecne w kartonie IV, zatytułowanym Schronisko –

Najbliższy tradycyj rycerskich, bo wywodzący się — po­ średnio — z romanc hiszpańskich „Cyd“ Corneille’a przecina nierozwikłany węzeł tragiczny

Szkolenia pracownicze są nierozłącznym, integralnym elementem efektyw­ nej polityki szkoleniowej i mają znaczący wpływ nie tylko na rozwój i niepodwa­ żalną konkurencyjność

Okazują się być skuteczne u pacjentów, u któ- rych wcześniejsze leczenie CPA i SSRIs nie przyniosło efektu terapeutycznego (Schober i wsp., 2005; Rosler i Witztum, 1998; Briken

Warto tu zwrócić uwagę na najciekawszy chyba filozoficznie aspekt omawia- nych zagadnień — mianowicie na ontologiczny status czynności unieważniania ja- kiegoś aktu

Ogranicza­ nie dzietności podnosi również koszty wychowywania potomstwa przez kobiety w następnym pokoleniu, zmniejsza się bowiem liczba rodzeństwa, a zatem osób z

The maximum adsorption capacity of neutral OMPs at high equilibrium concentrations by high-silica zeolites are higher compared to same species of charged OMPs, since the surface