• Nie Znaleziono Wyników

O tak zwanym autoryzowanym odpisie "Rozmowy z matką Makryną Mieczysławską" Juliusza Słowackiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O tak zwanym autoryzowanym odpisie "Rozmowy z matką Makryną Mieczysławską" Juliusza Słowackiego"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Władysław Floryan

O tak zwanym autoryzowanym

odpisie "Rozmowy z matką Makryną

Mieczysławską" Juliusza Słowackiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 48/4, 393-407

(2)

W ŁADYSŁAW FLORYAN

O TAK ZWANYM AUTORYZOWANYM ODPISIE „ROZMOWY Z MATKĄ MAKRYNĄ M IECZYSŁAW SKĄ“

JU LIU SZA SŁOWACKIEGO

Bronisław Gubrynowicz, ufając bez należytej ostrożności in fo r­ m acjom ustnym , m im o woli w prow adził do wiedzy o Słowackim m istyfikację. W uw agach krytycznych do tekstu R ozm ow y z m atką

M akryną w lw ow skim w ydaniu jubileuszow ym tak napisał:

Tekst według wydania w Pismach pośm iertnych J. Słowackiego (Lwów 1866. T. I, str. 185—215), opierającego się na odpisie Szcz. Felińskiego, poprawionym przez poetę [...] *.

A u to ry tet G ubrynow icza w edytorstw ie dzieł Słowackiego sp ra­ wił, że tekst poem atu w opracow aniu Małeckiego — opatrzony tak wysoką kw alifikacją autentyczności — pow tarzali bez w ahania do r. 1952 2 wszyscy późniejsi wydaw cy Rozm ow y. Rzecz przy tym zastanaw iająca, że nikogo nie „poniosła ciekawość“, nik t bowiem dotychczas nie podjął się spraw dzenia inform acji pochodzącej nie­ w ątpliw ie od Małeckiego, n ik t wspomnianego odpisu nie odszukał, nie opisał, nie u stalił zakresu owej autoryzacji. Tak więc „odpis Szcz. Felińskiego popraw iony przez poetę“, k tó ry poprzez Pisma

pośm iertne i lwowskie w ydanie jubileuszow e stał się jedyną pod­

staw ą źródłow ą przedruków utw oru dla kilku generacji badaczy, istniał tylko jako ak t świadomości oparty na zaufaniu. Przez blisko 90 lat obrastał w trad y cję jako fak t autentyczny, chociaż nie był dostępny badaniom i nigdy nie został poddany doświadczeniom filologicznym.

K iedy w 1950 r. Stanisław Pigoń szczęśliwą ręk ą — nie po raz pierw szy zresztą, gdy chodzi o rozproszoną spuściznę rękopiśm ienną

1 J. S ł o w a c k i , Dzieła. Pierwsze krytyczne wydanie zbiorowe. Wydał Bronisław G u b r y n o w i c z i Wiktor H a h n . T. 3. Lwów 1909, s. 463.

2 To znaczy do czasu ogłoszenia przez Stanisława P i g o n i a ( P a m i ę t ­ n i k L i t e r a c k i , XLIII, 1952, z. 3/4, s. 1059—1088) wersji utworu opartej na kopii F e l i ń s k i e g o .

(3)

poety — w ydobył z papierów archiw um H otelu L am bert, przecho­ w yw anych w M uzeum Czartoryskich, kopię utw oru, któ rą z pew ­ nym i tylko w ątpliw ościam i przypisał Szczęsnem u F e liń sk ie m u â, stało się od razu jasne, że nie ten odpis mógł być w r. 1866 pod­ staw ą u stalen ia tek stu R o zm o w y w Pism ach pośm iertnych, trudno bowiem przypuścić, aby w ty m czasie mogło być dostępne p rzeby ­ w ającem u we Lw ow ie M ałeckiem u archiw um em igracyjnej kw a­ tery głów nej księcia A dam a Czartoryskiego. Na kopii tej nie do­ strzega się zresztą żadnych popraw ek Słowackiego, żadnych do­ wodów autoryzacji. N ietkn ięte w odpisie, źle przez Felińskiego odczytane w yrazy dowodzą, że Słowacki kopii tej nie popraw iał; b rak jakichkolw iek śladów jego ręki pozwala przypuszczenie po­ sunąć jeszcze dalej: Słowacki kopii tej z pew nością nie czytał.

Czy zatem ów „odpis popraw iony przez p oetę“, k tó ry m iał być dla M ałeckiego podstaw ą ustalen ia tek stu R ozm o w y w Pismach

p ośm iertnych, należy trak tow ać jako w ym ysł G ubrynow icza? Nie!

O d p i s t e n i s t n i e j e .

Wobec zachow ania autografu, opracow ana przez Felińskiego ko­ pia K róla-D ucha (tzw. rękopis poturzycki) nie była dotychczas w całości dokładnie zbadana. W zaw artości treściow ej kopia ta nie jest jednolita, nie je st n aw et uporządkow ana zew nętrznie, chociaż pom yślana była od razu jako odrębny korpus rękopiśm ienny. P o ­ czątkow ych k a rt Feliński w ogóle nie ponum erow ał, dalszą część paginow ał kapryśnie w obrębie poszczególnych skład ek lub w ięk­ szych fragm en tów tekstow ych. Z p ew nych względów w arto jesz­ cze dodać, że kopista zachow ał p rak tyk ow an y przez Słowackiego w brulionow ej red ak cji Króla-D ucha zwyczaj oznaczania poszcze­ gólnych składek rękopisu dużym i literam i w porządku alfabetycz­ nym. Przypuszczalnie w Bibliotece Ossolińskich kopia otrzym ała prow izoryczną paginację ciągłą w ram ach stron 1— 570.

L e k tu ra tek stu K róla-D ucha w odpisie, zasadniczo rów noległym do au to grafu redak cji brulionow ej, uryw a się nagle z końcem składki „M “, tzn. na s. 382 paginacji jednolitej. Umieszczone u dołu tej sam ej stro n y dopiski ręk ą Małeckiego: „F ragm enty innych opra­ cowań. F rag m ent pierw szy “ — zapow iadają w dalszej części m anu ­

3 Już dawniej kopię tę m iał w ręku Józef K a l l e n b a c h , ale stw ier­ dziwszy w dopisku na s. 1 rękopisu, zresztą błędnie, że jest to autograf S ł o ­ w a c k i e g o , odłożył ją z powrotem do aktów i na długie lata ukrył przed okiem badaczy dorobku poety manuskrypt o nieprzeczuwanej przez siebie wartości.

(4)

O TZW . A U T O R Y Z O W A N Y M O D P ISIE „ROZMOWY*

395 sk ry p tu treści nowe. Istotnie 44 następne strony (s. 383— 426) nie rozw ijają już w ciągu dalszym w ątku Króla-Ducha. Oznaczone przez Felińskiego nu m eracją 25— 68 stanow ią najw yraźniej kontynuację jakiegoś innego kopiariusza. Jakiego, wskazać nietrudno.

Opraw iona w Bibliotece Ossolińskich w osobny tom (sygn. 4735 II), przepisana przez Felińskiego kopia D ziejów Sofos i Heliona (tzw. Teogonia) u ry w a się na stronie 24. Już daw niej w skazał G u­ brynowicz, że ciąg dalszy utw oru został wm ieszany w odpis Króla-

Ducha 4. Istotnie, pierw sza strona fragm entu m anuskryptu, zaw ie­

rającego — zgodnie z zapowiedzią Małeckiego — „F ragm enty in­ nych opracow ań“, jest w łaśnie kontynuacją D ziejów Sofos i Heliona. Związki organiczne potw ierdzają zarów no elem enty treściowe, jak i ciągłość paginacyjna; postaw iona ręką Felińskiego na pierwszej stronie „fragm entu innego opracow ania“ liczba 25 łączy tę część rękopisu Króla-D ucha bezpośrednio z błędnie zestawionym przed opraw ą m anuskryptem D ziejów Sofos i Heliona, uryw ającym się, jak w spom niano poprzednio, na paginie 24.

Ukończywszy m niej więcej n a wysokości 1/3 s. 29 kopiowanie tekstu D ziejów z nieznanego już dziś autografu, Feliński bezpo­ średnio pod ostatnim w ierszem położył kreskę poziomą i tuż pod nią, bez odstępu, na środku, dał ty tu ł innego utw oru, którego autografy były dla kopisty, naw et spoufalonego z pism em poety nielada zadaniem : Rozmowa z m atką M akryną. W dalszym ciągu na tej samej stronie w ciasnvm układzie napisał z kolei jedynkę rzym ską i pod nią rozpoczął przepisyw anie tekstu. Po w yczerpaniu pierw szej, dw unastokartkow ej składki, obliczając w przybliżeniu pozostałą jeszcze część poem atu, Feliński przygotow ał drugą z kolei, już ty l­ ko ośm iokartkow ą składkę, a ponieważ obliczenie okazało się nie­ dokładne, dodał jeszcze arkusz dw ukartkow y i tu dopiero poniżej połowy s. 4 dokończył przepasywania. Dolna część ostatniej strony pozostała czysta. Z daw kow ania p apieru wnosić można, że w zamyśle Felińskiego odpisy D ziejów Sofos i Heliona oraz R ozm ow y z m atką

M akryną stanow ić m iały osobny zespół rękopiśm ienny.

Nie jest tru d n o ustalić, w jakich okolicznościach doszło do ro­ zerw ania tak pom yślanej całości. W okresie, kiedy całym dorobkiem rękopiśm iennym Słowackiego gospodarował M ałecki, kopia Króla-

Ducha oraz drugiego zespołu, obejm ującego — jak to zostało p o ­

przednio ustalone — Dzieje Sofos i Rozmową, leżały w luźnych

(5)

składkach, oznaczonych dla odróżnienia literam i alfabetu. Ten sam fo rm at i ty p pap ieru stosow any w obydw u zespołach — przy po­ rządkow aniu luźnych składek m ógłby zm ylić każdego, kto nie był zorientow any dokładnie w treści rękopisów. G dyby przeto w adliw e zestaw ienie obydw u zespołów spowodował bibliotekarz, nie byłoby potrzeby w ytaczać o to preten sji. Zjaw isko zaczyna zastanaw iać dopiero w tedy, gdy się stw ierdziło, że sam M ałecki zaw inił te nieporządki.

Z n o tatk i podanej na w yklejce przy w ierzchniej okładce w kopii

Króla-D ucha w ynika, że w r. 1866, po ukończeniu d ru k u pierw sze­

go w ydania P ism p ośm iertnych, rękopis ten M ałecki ofiarow ał „Bi­ bliotece h r. Włodz*. Dzieduszyckiego“. Odcisk na grzbiecie tom u inicjałów nowego posiadacza, „W. D .“ , w skazuje, że rękopis został o praw iony w tom osobny dopiero po akcie donacyjnym . Nie kto inny zatem , ale sam M ałecki m usiał skom pletow ać luźne składki rękopiśm ienne, nim je przekazał do zbiorów w P oturzycy. U pew ­ n iają zaś o ty m w spom niane ju ż poprzednio n o tatk i jego ręką na s. 382, zapow iadające, że następne k a rtk i zaw ierać będą „Fragm en­ ty innych opracow ań“ . M iał więc wydaw ca P ism p ośm iertnych peł­ ną świadomość, że do K róla-D ucha włącza składniki tem atycznie mu obce.

J a k ju ż w spom niano poprzednio, Feliński poszczególne składki rękopisu znaczył kolejny m i literam i alfabetu. M ałecki najw idocz­ niej nie dostrzegł ty c h oznaczeń. Skoro jednoskładkow a część głów­ na odpisu D ziejów Sofo s i Heliona, k tó ra później została w Biblio­ tece Ossolińskich opraw iona w tom osobny, sygnow ana jest literą „N “, zaś plik w łączony do Króla-D ucha otrzym ał na s. 29 (387) znak „O “, nie należało lekcew ażyć tak oczyw istych w yznaczników w e­ w nętrznej budowy dw u różnych zespołów rękopiśm iennych.

Tak w ięc ponow ne zbadanie rękopisów pow iązanych z tw órczym dorobkiem Słowackiego doprow adziło do odnalezienia nieznanego dotychczas odpisu R o zm o w y z m a tką M akryną. Odpis ten pow stał ponad wszelką w ątpliw ość wcześniej od kopii, k tórą odkrył w r. 1950 Stanisław Pigoń, i w stosunku do niej stanow i redakcję w yraźnie brulionow ą. W łączona do rękopisu K róla-D ucha kopia R ozm ow y le­ żała w zasięgu w a rszta tu edytorskiego w ydaw cy Pism pośm iertnych. Po tych stw ierdzeniach w ypadnie z kolei powrócić do przytoczo­ nej na początku no tatk i G ubrynow icza i zbadać dw a postaw ione tam problem y zasadnicze: 1) czy w ydobyta obecnie z zapom nienia kopia Felińskiego była istotnie podstaw ą źródłową w ydrukow anego

(6)

O TZW . A U T O R Y Z O W A N Y M O D P IS IE „ ROZMOW Y' 397 w Pismach •pośmiertnych tek stu poem atu, 2) czy i w jakim zakresie kopia ta została popraw iona przez poetę.

Pomimo że Feliński staw ał czasem bezradny wobec trudnego pism a poety i w pierw szym odpisie nie zawsze potrafił się uporać z natłokiem oboczności redakcyjnych, gm atw ających kompozycję utw oru w autografie brulionow ym , był jednak kopistą sk ru p u la t­ nym. J a k wiadomo, Słowacki pow ikłany brulion poem atu sam za­ m ierzał uporządkować, ale pracę nad czystopisem porzucił na w ier­ szu 166. Feliński w kopii wcześniejszej na s. 29— 34 (według num e­ racji kopisty) przepisał n ajp ierw autograf niedokończonego czysto­ pisu, z kolei na s. 35— 68 skopiował wcześniejszą w ersję bruliono­ wą. Nie chciał, widać, niczego uronić z autografów , które u trw a la ­ ły kolejne fazy twórczej pracy Słowackiego nad poem atem . Pom i­ mo że w czasie przepisyw ania redakcji brulionowej kopista starał się tu i ówdzie wprow adzić ład w chaos nie uporządkow anych oboczności redakcyjnych, zasadniczo jednak znaczne p a rtie m an u ­ skry ptu przepisyw ał biernie, nie przepuszczając naw et niektórym rzutom przez Słowackiego przekreślonym (o stanow isku poety w ta ­ kich przypadkach inform ow ał zresztą w dopiskach na marginesie). K tokolw iek pierw o tn ą kopię Felińskiego chciałby przyjąć za podsta­ wę kodyfikacji tek stu utw oru, jego stanowisko wobec przedstaw io­ nego stan u źródła m usiałoby być krytyczne i porządkujące. Ślady takiego stanow iska czynnego rozrzucone są dostatecznie obficie na k artk ach odpisu, aby twierdzenie, że był on istotnie przedm io­ tem zabiegów edytorskich, mogło budzić jakiekolw iek wątpliwości. W dopiskach i popraw kach dokonanych zarówno czarnym, jak i czerwonym atram en tem rozpoznaje się bez w ahania rękę M ałec­ kiego. W tym m iejscu inform acja Gubrynowicza nie myli; wydawca

Pism pośm iertnych korzystał z brulionowej kopii Felińskiego.

Ale z kopii tej przed M ałeckim korzystał wcześniej ktoś inny. Popraw ione w m anuskrypcie, fatalnie przez Felińskiego odczytane w w. 318 (według nu m eracji Pigonia) „zmorów“ zam iast „m rozów“ zdradza rękę Teofila Januszewskiego. W praw dzie pierw szy w ydaw ­ ca tek stu w D z i e n n i k u L i t e r a c k i m pow strzym ał się od w prow adzania na kopię dalszych k o re k tu r dostrzeżonych omyłek, porów nanie obydw u tekstów dowodzi, że odpis był dla Januszew ­ skiego źródłem co praw da nie podstawowym , jak się w dalszych roz­ ważaniach okaże, ale na pew no w pew nym zakresie pomocniczym. Związki te potw ierdzają najdowodniej błędy odczytów powtórzone za Felińskim . W wierszu 45 np. Januszew ski w ydrukow ał jak w

(7)

ko-pii: ,,gdyby p o z a p a l a ć “ . Jeśli nie kopia, ale au tograf byłby dla tego w iersza podstaw ą źródłową, pierw szy w ydaw ca tekstu bez tru d u odczytałby p rze jrz y ste w ty m m iejscu pism o poety: „gdyby p o z e s p a l a ć“. Podobnie w w. 781 byłoby „n ieraz“, a nie „zaraz“. Za kopią brulionow ą opuścił także Januszew ski w. 35—36 (Feliński w odpisie na czysto i M ałecki w Pismach p ośm iertnych w iersze te w prow adzili do tekstu).

Zasadnicze jed n ak rozbieżności w ydania w D z i e n n i k u L i ­ t e r a c k i m w porów naniu z kopią dowodzą, że w czasie przygoto­ w yw ania tek stu do dru k u Januszew ski m iał przed oczyma przede w szystkim autografy. Ja k z nich korzystał, to inna spraw a. F ak tem je st jed n ak, że p rz y w szystkich żałosnych skutkach am atorskiej m etody w ydaw niczej w n iek tó ry ch przypadkach m iał oko sp ra w ­ niejsze od kopisty. T rafn ie np. odczytał z autografu w. 779: „Przez trzy dni w l a s a c h jad łam tylko szrony“, gdy Feliński tek stu w ty m m iejscu nie dopilnow ał: „Przez trz y dni w j a r a c h ja ­ dłam tylk o szrony“. D ostrzegł rów nież w ciśnięty w dopisku m arg i­ nesowym , a w zbogacający treść i konieczny jako introdu k cja do faktów m ających nastąpić, czterow iersz:

Ciągle bywało kręcim z koszul sznury, Ciągle gadamy, jak, co, gdzie i kiedy? Wtem raz m nie jeszcze Bóg w popów pazury Dał i w ybaw ił, jak owieczkę z biedy.

Felińskiego także w ty m m iejscu zawiodła uwaga, cztero wiersza tego nie m a bowiem w jego kopii.

Gdy zw iązki Januszew skiego z odpisem były raczej przelotne i fragm entaryczne, M ałecki źródło to studiow ał dokładniej. Pom im o że kopista, zgodnie zresztą z czystopisem przygotow anym ręką poety, opuścił w. 35—36, M ałecki uznał to za zubożenie tek stu i w dopisku n a s. 30 odpisu obydw a w iersze uzupełnił, tak ja k to było w autog rafie brulionow ej red a k c ji utw oru. Rzecz godna uwagi, że w kopii chronologicznie późniejszej Feliński, z pewnością nie z in icjaty w y w łasnej, w iersze te w łączył rów nież w tok fabuły. Tak więc in terw en cja M ałeckiego okazała się w tym przy padk u p rzew i­ dująco trafn a. O bserw ując dalej autograf, korek tor kopii dostrzegł z kolei, że F eliński opuścił przez om yłkę w. 143; i ten w iersz został w pisany w m anuskrypcie na w łaściw ym m iejscu.

Czynna recepcja odpisu u jaw n ia się n ad to w ielokrotnie w dro b ­ niejszych szczegółach. M ałecki dostrzegł, że w w. 93 został opuszczo­

(8)

O TZW . A U T O R Y Z O W A N Y M O D P IS IE „R O ZM O W Y “ 399 ny konieczny dla sensu i budow y m etrycznej zaim ek „ ja “ („a j a sądziłam “), słusznie przerobił „lecz“ n a „łez“ w w. 279, ale równo­ cześnie w daw ał się w ko rek tu ry niepotrzebne; zam ienił np. wszę­ dzie „tian n i“ na „ tiah n i“, nie wiadomo po co w w ariancie redak ­ cyjnym X L IX 5 wpisał przem azany przez poetę niedokończony wiersz: „W śniegu idące “, z zapam iętałą p ed an terią popraw iał i zaokrąglał w kopii poszczególne litery, chociaż sta ra n n e pismo Felińskiego nie spraw ia kłopotów przy lekturze, wreszcie czerwo­ nym atra m e n tem przekreślił równoległą do czystopisu poety, a po­ wtórzoną w odpisie z autografu redakcji brulionow ej, początkową partię utw o ru (w. 1— 166) oraz kilka przepisanych przez kopistę ustępów zaniechanych. W szystkie te popraw ki i uzupełnienia doko­ nane na odpisie w eszły później do tek stu w Pismach pośm iertn ych . Pow iązania z kopią u jaw n iają jeszcze bardziej interesujące przykłady. Z abierając się do przygotow ania tekstu R ozm ow y do

Pism pośm iertnych, M ałecki m an u sk ry p t Felińskiego począł tra k ­

tować jako bru lio n własny. Zgodny w kopii z autografem cztero- w iersz (w. 37—40):

Widzę was wszystkich takich w tej stolicy, Chociaż ja sądzę rozumem prostaczki, Widzę ja prawie, że i wy biedaczki, Widzę was jasno i wy męczennicy.

— kreśląc czerw onym atram en tem poszczególne w yrazy i wpisując w ich m iejsce inne, zm odyfikował w sposób daleko idący:

Widzę was takich, a niech cię nie dziwi, Że chcę was sądzić rozumem prostaczki, To mnie się zdaje, że i wy biedaczki, I m ęczennicy — tylko niecierpliwi.

Nie spodobał się następnie M ałeckiem u w kopii rów nież zgod­ ny z autografem szyk w yrazów w w. 48 („Świat m ożna by tą k rw ią czerwoną zalać“) i cyfram i oraz w ężykiem — pow tarzając inw ersje już dokonane w w ydaniu Januszew skiego — u k ład w y ra ­ zów zm ienił w sposób następujący: „Tą krw ią czerwoną św iat m oż­ na by zalać“ . W podobny sposób jak przytoczony czterow iersz zo­ stał zm ieniony w. 52 („Nie — car nie w inien — to w inni są ludzie“) na: „Nie! — tam od cara w inniejsi są ludzie“. Przeróbce uległ w resz­ cie w. 54 („Nie skarż! bo oni biedacy nie m ogą...“), k tó ry w redakcji

5 Warianty cytujem y wg opracowania Jerzego P e l c a do wyd.: J. S ł o ­ w a c k i , Dzieła. Wyd. 2. T. 4: Poem aty. Wrocław 1952.

(9)

M ałeckiego otrzym ał brzm ienie: „Oni? — cóż oni biedacy tam m ogą?“.

Dokonaw szy tych m odyfikacji, skupionych w yłącznie n a s. 30 (388) kopii (por. dołączoną reprodukcję), M ałecki zaw ahał się i dalej k a rt m an u sk ry p tu Felińskiego już nie kreślił. N ajw idoczniej sam m usiał uznać, że w m etam orfozach tek stu za daleko się posunął, gdyż z p rzeróbek zaprojektow anych na kopii tylko dwie w prow adził do tek stu w Pism ach pośm iertnych. W ydrukow ał tam m ianowicie tylko w. 48 i 54 zgodnie z popraw kam i uw idocznionym i na kopii czerw onym atram entem .

Zarów no w ydrukow ane, ja k i pom inięte przeróbki skłaniają do zastanow ienia. Z jakiego źródła zaczerpnął je M ałecki? Propozycji u trw alo ny ch jego ręk ą nie ma ani w autografach, ani w pierw szym w ydaniu tek stu n a podstaw ie m an u sk ry p tu przygotow anego przez Teofila Januszew skiego. Odpowiedź na te pytania będzie można dać dopiero po szczegółowej analizie edycji R ozm ow y w opracow aniu w ydaw cy Pism pośm iertnych.

Trzeba tu uprzedzić w pew nym zakresie w yniki ostateczne i z góry powiedzieć, że różnice m iędzy zaw artością u tw oru w w y­ daniu a w ym ienionym i poprzednio źródłam i tek stu są w ielorakie i ilościowo duże, nie będzie m ożna przeto pokusić się o pełne ich ze­ staw ienie (szczegółowe w yniki porów nania podane będą zresztą w przygotow yw anym do d ru k u t. 13 D zieł w szystkich).

Najczęściej zm iany te ograniczają się do poszczególnych słów lub zwrotów. S pójrzm y n a jp ie rw na przykłady różnic absolutnych, tzn. na tak ie w arian ty , k tó re nie m ają odpow iedników ani w auto­ grafach, ani w kopii, ani też w w ydaniu tek stu staraniem Jan uszew ­ skiego. P rzed k resk ą pionową podajem y tek st m ający oparcie w dokum entacjach autentycznych, po kresce w ersje Małeckiego:

[Wiersz 114:] Trafiał i groźbą / Trafiał i prośbą; [w. 199:] A le Bóg dobry — o! ale Bóg dobry / Ale Bóg dobry — o! tak Pan Bóg dobry; [w. 260:] Lecz pozbawiona rąk — i nóg — i słuchu / Ale bez władzy rąk i nóg i słuchu; [w. 310:] Tajemnic twoich — niechaj ja obaczę / Tajemnic Twoich — niechaj je zobaczę; [w. 328:] N ie wiesz, jakie drżenie całego ciała / Nie wiész, jak drgają w szystkie żyłki ciała; [w. 352:] Takie piękne było lato / A jakie piękne było wonczas lato; [w. 445—446:] Zara­ zem czoło biskupa bezbożne Ujrzawszy / Zarazem czoło biskupa bezboż­ ne Ujrzała; [w. 474:] Cisnął i nogi ukroił kawała / Cisnął i nogi — patrz —■ skroił kawała; [w. 507:] Taczały siebie jęczące po domie / Tarzały sobą jęczące po domie; [w. 509:] Przyjdź, Chryste Panie i rozkrzyżuj ręce Wejrz, Chryste Panie, i rozkrzyżuj ręce; [w. 713:] Krążą... po rusku cza­ sem sobie szczekną > Kręcą się — szemrzą, czasem sobie szczekną;

(10)

F ra g m en t R o zm o w y z m a tk ą Makryną Mieczy sławską. S trona 30 (388) kopii Szczęsnego F e l i ń s k i e g o . Widoczne skreślenia, dopiski nad w ierszam i i n a m arginesie dokonane zostały ręk ą M a ł e c k i e g o czerw onym

(11)

[w. 765:] Że już o wolność nam w naraddach chodzi / Że już o wolność nam w naradach wschodzi.

Czasem M ałecki k ryty czn ie oceniał końcowe w yniki ew olucji tekstu, odrzucał bowiem ostateczne ujęcia Słowackiego i przyw racał w sw ym w ydaniu red ak cje przekreślone:

[Wiersz 267:] I zostawim y ją ludziom na mieście / I zostawim y ją u ludzi w mieście; [w. 268:] wrzucim / rzucim; [w. 501:] Butem w ybite ruskim jak pieczęcią / Butem żołnierskim przypieczętowane.

W ydawca R ozm ow y w Pismach pośm iertnych w adaptacjach tych fragm entów tekstu, któ ry ch nie potw ierdza wola poety, korzystał jeszcze z innego źródła. Przew odnikiem jego w ty m względzie był Teofil' Januszew ski. N ajwięcej bowiem w ariantów , k tó re nie m ają odpowiedników ani w autografach, ani w kopii Felińskiego, pochodzi z chronologicznie najw cześniejszego w ydania poem atu w D z i e n n i k u L i t e r a c k i m :

[Wiersz 62:] Ona z milczącą, a ja z twarzą ciemną / Ona ze smutną, a ja z twarzą ciemną; [w. 149:] To stoją blade — drżące — z dreszczem ciała / To stoją blade — niem e dreszczem ciała; [w. 189:] Trzęsłam się cała — zmieszana / Trzęsłam się cała — zbiedzona; [w. 191:] Serce mi biło głośno / Serce mi biło ciężko; [w. 198:] A przed biskupem żywa nie dostoję / Nie! przed Biskupem żywa już dostoję; [w. 269:] Tam starą wezmą — chleba wszędzie dają / Przyjmą staruszkę — chleba wszędzie dają; [w. 365—366:] A starzec stanął w tak podłej postawie, Że aż mu­ siałam rzec z litości prawie / A Biskup patrzał — kat w podłej posta­ wie! — Rzekłam do księdza już z litością prawie; [w. 440:] Byleby tylko pozor, pozor jaki / Byleby tylko chwycić pozór jaki; [w. 449:] Wnet dałam rozkaz w tak jasnych wyrazach 7 Mniszkom znak dałam w tak jasnych wyrazach; [w. 479:] Włóż to pomiędzy twe w szystkie ordery / Zawieś to między twe w szystkie ordery; [w. 485:] Ciało stąd było — a gdzieś od nich siła / Ciało z nich było a i od nich siła; [w. 508:] Na ucztowisko / Na widowisko; [w. 515:] Z jedną cerkwicą ruską jak z upiorem / Z jedy­ ną cerkwią ruską jak z upiorem; [w. 517:] W mrokach zorzami jasnemi czerwoną / W prochach zorzanych błyszczącą, czerwoną; [w. 546—547:] I nim przedzwonią na jutrznię te dzwony, Ty już gdzieś myślisz, że tam trup czerwony / I nim umilkną rozżalone dzwony, Staje ci w myśli, że tam trup czerwony; [w. 553:] Patrzę... ktoś wejdzie... ulituj się Chryste / Patrzę, kto wejdzie: — o polski mój Chryste! [w. 555:] Ale już wiatrem prawie przezroczyste / Mrozem i wiatrem prawie przezro­ czyste; [w. 602:] Chwyta cię obces jak matczyna ręka / Chwyta cię obca jak matczyna ręka; [w. 610:] Te sznury ciężkie zbiły wód zwierciadło / Te sznury czarta — biły wód zwierciadło; [w 616:] Nikt by nie przyszedł ratować pod wodą / Nikt by nie skoczył z ratunkiem pod wodą; [w. 647— 650:] [...] tak pożądał Mój brzuch... chociażby w usta jakiej muchy, Że nam głód z oczu ognisty wyglądał I tak nam łamał w e wnętrznościach

(12)

402 W Ł A D Y S Ł A W FL O R Y A N

duchy / [...] tak pożądał Mój głód chociażby maleńkiej okruchy, Że mi aż z oczu ognisty wyglądał; Tak się łam ały w e wnętrznościach duchy: [w. 652:] Które pod trupem / K tóre pod krzyżem; [w. 708:] A rzeczywiście wylazłam na zwiady / A praw dę mówiąc, to wyszłam na zwiady; [w 780—781:] A gdy zapłonie czerwona jutrzenka, D ziw ię się zaraz, że ptaszków piosenka / Dziwiąc się biedna, że ptaszków piosenka: [w. 795:] Wszakże już w oczach / Wszakże już w myśli; [w. 796:] Który ćmi oczy... gdy duch w moc urasta ! Który ćmi oczy, gdy duch w mocy wzrasta; [w. 860:] W m iesiąc patrząca między owieczkami Wpatrzona w miesiąc między owieczkami.

U grupow ane w podanych zestaw ieniach przy kład y odm ian tekstu m iały głów nie n a celu przedłożenie m ate ria łu dowodowego o takim zakresie, aby info rm acja G ubrynow icza o zw iązkach R ozm ow y w opracow aniu M ałeckiego w yłącznie z „odpisem Szcz. Felińskiego popraw ionym przez po etę“ m ogła być spraw dzona w w y m iarach nie pozostaw iających już żadnych w ątpliw ości. B adania w ykazały, że zw iązki te są w ielorakie, a elem enty tek stu poem atu w Pism ach po­

śm iertn ych pochodzą z różnych źródeł: z autografu, z kopii brulio­

now ej Felińskiego, z pierw szego w ydania u tw o ru w D z i e n n i k u L i t e r a c k i m w przygotow aniu Teofila Januszew skiego, w resz­ cie w pew nym , w ąskim zresztą zakresie, źródłem tek stu była... w łasna w yobraźnia w ydaw cy. K opia Felińskiego zajm u je raczej dalekie m iejsce w m ateriałow ych zasobach w a rszta tu edytorskiego w ydaw cy P ism pośm iertn ych. P orów nanie tek stu w ujęciu M ałec­ kiego z każdym z w ym ienionych poprzednio źródeł dowodzi w spo­ sób oczywisty, że jego wzorcem podstaw ow ym było w ydanie J a n u ­ szewskiego.

Nie korzy stał zresztą M ałecki z tego źródła m echanicznie. Tekst w jego opracow aniu pozostaw ia dowody, że przygotow ując poem at do d ru k u w Pism ach po śm iertn ych m iał p rzed oczyma auto graf i kopię. D ostrzegł np., że Januszew ski opuścił w. 710 („Choć zorzą jasny, lecz jak p a p ie r b lad y “), i w iersz te n — dokonaw szy przy tym w b rew autografow i i kopii zm iany słow a „zorzą“ n a „grozą“ — w prow adził do swego w ydania. Zasadniczo uległy w stosunku do za­ stan ej w D z i e n n i k u L i t e r a c k i m k o n stru kcji fab u larn ej u tw o ru — kon stru kcji, k tó ra w ym agała nam ysłu wobec gm atw ania się w auto g rafie w ielok ro tnie obocznych red ak cji tych sam ych mo­ tyw ów — dopiero w części V II porzucił źródło przew odnie i na odcinku w. 720— 768 dokonał odm iennej, bliższej kopii, selekcji w ariantów redakcyjnych.

(13)

Nie szedł rów nież w iernie za Januszew skim w recepcji edytor­ skiej niektó rych fraz poetyckich, dla któ rych nie odnajdow ał odpo­ w iedników ani w autografie, ani w kopii. Początek części II Rozm o­

w y rozpoczął Słowacki w ierszem ośmiozgłoskowym: „Tak m ię po­

cieszywszy nieco“ (tak samo pow tórzył Feliński). Januszew ski uznał to, widać, za artystyczn y m ankam ent, bo wiersz dociągnął do pełnej izom etrii jedenastozgłoskow ej: „I tak m nie m atka pocieszywszy nieco“. M ałecki za poprzednikiem pozostał przy jedenastozgłoskow - cu, ale w jego red ak cji m a on brzm ienie inne: „Ona więc tak m nie pocieszywszy nieco“.

Zgodnie z p rzy jęty m przez poetę system em rym ow ania, po w. 406 pow inien nastąpić w iersz form ujący p aradygm at z w yrazem „ciark i“ . W iersza takiego nie m a jednak ani w autografie, ani w kopii. Do­ robił go więc Januszew ski na w łasną rękę, ale interpolację wniesio­ ną tru d n o nazwać u dałą czy w nikającą m niej czy więcej tra fn ie w język poety: „I potężniły nas głodu żniw iarki“. M ałeckiem u nie podobała się ta sztuczna fraza, ale próbując w łasnej pomysłowości jeszcze bardziej spraw ę skom plikował, bo w ydrukow ał zdanie bez sensu: „I potężniały znoju i głodu żniw iarki“. M ożna by m nożyć przyk łady analogicznych interw encji Małeckiego w tekście w y d ru ­ kow anym w D z i e n n i k u L i t e r a c k i m .

Pom im o ustalonych poprzednio zależności R ozm ow y w Pismach

pośm iertnych od w ydania Januszew skiego, ujęcie tek stu przez Ma­

łeckiego w ykazuje znaczne różnice. Stopień tego zróżnicow ania da­ w ał n aw et niektórym badaczom podstaw y do przypuszczeń, że oby­ dw a te w ydania należy traktow ać na praw ach dw u odrębnych p ier­ w odruków, realizujących edytorsko dwa odrębne źródła. Do takich przypuszczeń nie m a jed n ak żadnych podstaw . P rzestańm y się n a ­ reszcie bałam ucić hipotezam i o przypuszczalnym pow ielaniu przez Słowackiego rękopisów tego samego pom ysłu. Gdyby poeta — two­ rzący Rozm ow ę już w okresie znużenia i niecierpliw ości, któ rych oznaką je st przecież ty le pom ysłów nie dokończonych, porzucanych w początkow ych zaledw ie fazach pisania — żyw ił w yjątkow o szczególną żarliw ość tw órczą do tem atu, k tó ry tak żywo poruszył wówczas opinię europejską, dokończyłby przede w szystkim zaczętej pracy nad czystopisem utw oru. Sam jednak, jak w iem y, nie po­ wrócił już do pow ikłanej redakcji brulionow ej poem atu i spełnienie tego niełatw ego zadania oddał najbliższem u pow iernikow i ostatnich la t życia i pisarstw a. Feliński w dwu kolejnych kopiach spełnił to zadanie sum iennie i z pietyzm em , chociaż nie uchronił się tu i ów­

(14)

404 W Ł A D Y S Ł A W FL O R Y A N

dzie od przeoczeń i pom yłek. To p ew ne przy najm niej, że samowol­ nie nie w spółzaw odniczył o lepsze ze Słow ackim w czasie kopiowa­ nia autografów .

Pozostaje jed n a k p y tan ie, z jak ich in spiracji pow stał tek st Ja n u ­ szewskiego z p ew nym i odm ianam i pow tórzony przez Małeckiego.

Nie ulega w ątpliw ości, że w ydaw ca R ozm ow y w D z i e n n i k u L i t e r a c k i m m iał p rzed sobą obydwie redakcje autog raf iczne i brulionow ą kopię Felińskiego. Czy coś więcej ponadto? J a k a jest wobec tego pro w en ien cja szeroko rozlanych w tekście treści nie m ających odpow iedników w tych źródłach?

Pom im o że Słow acki k reślił i popraw iał redakcję brulionow ą, tru d n o powiedzieć, aby doprow adzała ona do kształtu ostatecznego w szystkie szczegóły pom ysłu. Pozostały w niej jeszcze p ew ne u ję­ cia o ch arak terze prow izorycznym , tu i ówdzie chw iały się p rzy jęte dla u tw o ru k o nsty tu o w an e zasady w ersyfikacji, a co w ażniejsze — brakło w niej jakichkolw iek w skaźników autorskich co do w yboru i pow iązania w ciągły tok fab u larn y opracow anych dw u- a nieraz trz y k ro tn ie ty ch sam ych fragm entów . J a k w spom niano już, F eliń­ ski w dostępnej Januszew skiem u kopii brulionow ej nie próbow ał na w łasną ręk ę zestro jen ia nie uporządkow anego w autografie m ate­ ria łu w jed n o lity organizm kom pozycyjny. K ierow any zapew ne źle po jętą troską o a u to ry tet literacki poety, Januszew ski tek st popra­ w iał i „u p ię k n iał“ n a w łasną rękę, bo przecie po r. 1845 nie było ju ż okazji do osobistych rozm ów w tych spraw ach. Tem u ponad m iarę posuniętem u adw okatow aniu poecie w m aterii artystycznej torow ała drogę niezaw odnie poufałość zw iązków rodzinnych.

J a k w ykazano już poprzednio, M ałecki wobec dokonanych przez w u ja poety m odyfikacji tek stu nie zajął zasadniczo stanow iska krytycznego, chociaż n iek tó re z jego „ulepszeń“ pozm ieniał. Sam zresztą, ja k była okazja to stw ierdzić, naśladow ał m etody edy tor­ skie swego poprzednika.

Tak więc n ieo p atrzn ie w ypow iedziany sąd G ubrynow icza o ści­ słych zw iązkach tek stu R ozm ow y w Pism ach po śm iertnych z „odpi­ sem Szcz. Felińskiego popraw ionym przez p o e tę “ edycji tej nadał sankcję naukow ą. Nie przew idział w spółw ydaw ca lwowskiego ju b i­ leuszowego w yd an ia Dzieł, że w ypow iedziana w r. 1909 ocena zaha­ m u je badania filologiczne nad utw orem , że narzuci nauce a także szerokiej recepcji czytelniczej na długie lata kształt utw oru w wie­ lu szczegółach fikcyjny.

(15)

W św ietle przedstaw ionych faktów tym wyżej oszacować należy odkrycie przez Stanisław a Pigonia kopii w M uzeum Czartoryskich. W ydanie oparte na ty m źródle rozpoczyna nową trady cję tekstu

Rozm ow y; w yznacza równocześnie p u n k t zw rotny w naukow ym

poglądzie na źródłow e złoża tekstu. W w yliczonym poprzednio łań ­ cuchu dokum entacji odnaleziona obecnie brulionow a red ak cja od­ pisu stanow i ogniwo w ażne dla staw iania i dyskutow ania filologicz­ nej problem atyki tekstu. Może w łaśnie owe elem enty brulionow e stanow ią w niej m ate ria ł najcenniejszy dla odtw orzenia pełnego obrazu kolejnych faz ew olucji pomysłu.

Możemy dziś dokładnie ustalić, w jakich okolicznościach zrodzi­ ła się potrzeba przepisania kopii pierw otnej na czysto, a jednocze­ śnie zestrojenia nie uporządkow anego m ateriału poetyckiego w kon­ stru k cję organiczną, tak aby m anuskrypt stanow ił dzieło skończone i zrozum iałe dla postronnego czytelnika. Opowieść zdem askowanej po latach oszustki podobnie ja k w szerokich rzeszach em igracji, tak samo w ugrupow aniu C zartoryskiego rozpaliła sum ienia p atrioty cz­ ne. W siedzibie grupy, w H otelu L am bert, Mieczy sław ska 10 paź­ dziernika 1845 odebrała hołd, a w czasie uroczystości przem aw iał sam książę Adam. K iedy przedstaw iciel dyplom atyczny Rosji, Bu- teniew , w dwu opublikow anych notach nazw ał w ym ysłem historię M ieczysławskiej, C zartoryski w J o u r n a l d e s D é b a t s zapro­ testow ał przeciw ko ty m n o to m 6. Wobec żywego zainteresow ania spraw ą m atk i M akryny, m usiała dotrzeć do H otelu L am bert także wieść o poemacie Słowackiego. Może Feliński przygotow ał czystopis u tw oru n a życzenie księcia Adam a, a może m iał być on ofiarow any obrońcy „m ęczenniczki“ z inicjatyw y samego poety, jako akt wdzięczności za czynne i solidarne z całą em igracją stanow isko Czartoryskiego. Talk czy inaczej, odpis na czysto inspirow ał klim at H otelu L am b ert i w św ietle tych faktów nie przypadkow o m anu­ s k ry p t utw o ru znalazł się w archiw um tego ugrupow ania.

Aby jednak pow stał ów czystopis kom pozycyjnie zorganizowany, na to trzeba było twórczego w spółudziału poety, sam bowiem F eliń­ ski, jak w ykazuje jego kopia pierw otna, stanął bezradny wobec po­ w ikłanego autografu redakcji brulionow ej. Siady tego w spółudziału twórczego są istotnie zachow ane na k artkach kopii, k tó ra m ia­ ła być podstaw ą przygotow ania czystopisu, chociaż nie bezpośrednio ręką poety.

6 J. K l e i n e r , Juliusz Słowacki. Dzieje twórczości. T. 4, cz. 1. Warsza­ wa 1927, s. 359—361.

(16)

406 W Ł A D Y S Ł A W F L O R Y A N

Na stronie 46 (404) pierw szego odpisu w. 251 przepisał Feliński zgodnie z autografem : „A wtenczas tylko — już nam bez oporu“. W czasie w spólnego p rzygotow yw ania w ytycznych do ostatecznej red akcji utw oru, k tóre F elińsk i m iał spełnić przy opracow yw aniu czystopisu dla H otelu L am bert, w ersja ta nie spodobała się jednak poecie, p odyktow ał więc inną: „Ciężko też było, kiedy bez oporu“ — i tę kopista u trw a lił od razu n ad w ierszem , ołówkiem o bladym od-; cieniu, ty m sam ym praw dopodobnie, któ ry m poeta w yp ełniał obfi­ cie k a rty Raptularza i k tó ry m przygotow yw ał przypisy do Genezis

z Ducha n a au to g rafie IV red akcji utw oru. T rudno przypuścić, aby

sum ienny w p rzep isy w an iu kopista m ógł sam ow olnie zaim prow izo­ wać taką m odyfikację. Rozpoznanie w ty m dopisku z dużym p raw ­ dopodobieństw em ręk i Felińskiego d aje klucz do id en tyfikacji roz­ rzuconych obficie ty m sam ym ołów kiem na m arginesach kopii za­ kreśleń i odsyłaczy liczbowych, a więc znaków, k tó re nastręczają najw ięcej trudności, gdy chodzi o u stalen ie c h a ra k te ru pism a. Znaki te — zakreślenia ustępów , odsyłacze do poszczególnych stron, cy­ fra m i w yznaczana kolejność m ający ch po sobie nastąpić składni­ ków — staw ian e były jako w skazów ki orientacyjne dla czystopisu, k tó ry m iał już dać tek st uporządkow any. Tym sam ym ołów kiem zo­ sta ły w prow adzone do kopii liczbam i rzym skim i ty tu ły, względnie rozgraniczenia poszczególnych części utw oru, od III począw szy (ty­ tu ły części I i II dał poeta w cześniej w e fragm encie czystopisu p rz y ­ gotow anego w łasną ręką). Tak w ięc także o podzielności 'tekstu na zasadnicze składniki s tru k tu ra ln e zadecydow ał sam poeta, bo znów nie Feliński na w łasną ręk ę , ale pod dyk tand em w pisyw ał te ozna­ czenia.

Zarys fab u la rn e j budow y u tw o ru pow stał zatem przy współ­ udziale poety. W ten sposób m a n u sk ry p t brulionow ej red ak cji od­ pisu u trw a la kolejny, o statn i ju ż etap tw órczej pracy Słowackiego n ad tekstem R ozm ow y. A chociaż ponow ne zetknięcie się w yobraź­ ni tw órczej z pom ysłem daw niej już odłożonym w stadium redakcji brulionow ej nie m iało c h a ra k te ru pełnej autoryzacji, jak bow iem do­ wodzą, nie dostrzeżone opuszczenia w ierszy i błędy w odczytach kopisty, le k tu ra odpisu n ie była ani uw ażna, ani kom pletna, jednak brulionow a kopia Felińskiego w ejść m usi w obręb autentycznych źródeł tekstu.

Pom im o że F eliński n ie odnotow ał n a kopii pierw otnej na wzór w. 251 w szystkich k o re k tu r Słowackiego w niesionych w ostatnim etap ie p racy n a d u tw o rem (może zapisyw ał je na osobnei k artce

(17)

i z niej wnosił popraw ki do czystopisu), odpis M uzeum Czartoryskich jest jej w ierną, uporządkow aną oczywiście, reprodukcją. Ten sam c h a ra k te r pism a, ten sam papier, te sam e opuszczenia uryWków tekstu, pow tórzenia wreszcie tych sam ych pom yłek w odczytaniu autografu (w czystopisie pow tarza się w w. 45 to samo „pozapalać“ zam iast „pozespalać“ , w w. 318 „zmorów“ zam iast „m rozów “) nie pozostaw iają co do au to rstw a i źródła czystopisu żadnych w ątp li­ wości.

Zam yka się w ten sposób definityw nie krąg źródłow ych udo- kum entow ań te k stu R o zm o w y : autografy pełnej redakcji bruliono­ wej i fragm entarycznego czystopisu, kopie brulionow a i w czysto­ pisie przek azują kolejne etap y rozwoju pracy Słowackiego nad poe­ m atem . Nie zatraciło się szczęśliwie żadne z ogniw kolejnych w zro­ stu utw oru, chociaż dwa o statnie aż nadto długo leżały w zapo­ m nieniu.

K opia na czysto, chociaż u trw ala ostatni etap pracy n ad poe­ m atem , jako przekaz mimo wszystko pośredni nie może być uznana bez zastrzeżeń za w yłączną podstaw ę źródłow ą dla filologicznej kodyfikacji tek stu . Poniew aż uwadze skrupulatnego zazwyczaj ko­ pisty uszło jed n ak kilka uryw ków utw oru, a w odcyfrow aniu tru d ­ nego pism a poety popełniał czasem omyłki, źródłem niezastąpionym przy u stalaniu szczegółów te k stu pozostaną nadal autografy. O rga­ nizację kom pozycyjną całości wyznaczają natom iast R ozm ow ie ko­ pie: brulionow a jako św iadectw o ustalającej się inten cji twórczej, czystopis z M uzeum Czartoryskich jako jej ostateczne spełnienie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W uchwale z 22 lipca 2005 r., III CZP 52/05 Sąd Najwyższy rozstrzygał wątpliwość, czy dopuszczalne jest postępowanie na skutek skargi o wznowienie postępowania w sprawie o rozwód,

(The requirements for predictions of integrated properties of the wave spectrum such as the significant wave height and average period are not so critically dependent either on

Chociaż praca stara się różne kwestje sp ro ­ wadzić do problemu wrażliwości i reakcyj Kochanowskiego przy percepcji sztuki plastycznej, zostaje różność

Powoli obniżającą się liczbę seminarzystów zaczęli zastępować studenci świeccy przyjmowani na nowe kierunki, które ks. Bernard (przy współpracy niektórych nowych

Dla realizacji tego celu Amnesty Internatio ­ nal propaguje znajom ość i przestrzega­ nie uznanych, międzynarodowych norm dotyczących ochrony praw czło­ wieka, szerzy

Als de risico's groot zlJn op het mislukken van een zand- sluiting moeten alternatieven gereed worden gehouden. Dit wordt besproken in hoofdstuk XXI: Alternatieven bij een

Wiemy także i to, że ochotników podczas drogi, czy już w Krakowie, spotkał Józef Dec z Kolbuszowej, starszy brat jadą­ cego Władysława D eca Był on członkiem

Omawiając cały szereg najrozmaitszych miejsc poematu nie pominąłem ani jednego miejsca, w którem występuje Atessa, wszę­ dzie jednak Atessa nie odgrywała