Władysław Floryan
O tak zwanym autoryzowanym
odpisie "Rozmowy z matką Makryną
Mieczysławską" Juliusza Słowackiego
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 48/4, 393-407
W ŁADYSŁAW FLORYAN
O TAK ZWANYM AUTORYZOWANYM ODPISIE „ROZMOWY Z MATKĄ MAKRYNĄ M IECZYSŁAW SKĄ“
JU LIU SZA SŁOWACKIEGO
Bronisław Gubrynowicz, ufając bez należytej ostrożności in fo r m acjom ustnym , m im o woli w prow adził do wiedzy o Słowackim m istyfikację. W uw agach krytycznych do tekstu R ozm ow y z m atką
M akryną w lw ow skim w ydaniu jubileuszow ym tak napisał:
Tekst według wydania w Pismach pośm iertnych J. Słowackiego (Lwów 1866. T. I, str. 185—215), opierającego się na odpisie Szcz. Felińskiego, poprawionym przez poetę [...] *.
A u to ry tet G ubrynow icza w edytorstw ie dzieł Słowackiego sp ra wił, że tekst poem atu w opracow aniu Małeckiego — opatrzony tak wysoką kw alifikacją autentyczności — pow tarzali bez w ahania do r. 1952 2 wszyscy późniejsi wydaw cy Rozm ow y. Rzecz przy tym zastanaw iająca, że nikogo nie „poniosła ciekawość“, nik t bowiem dotychczas nie podjął się spraw dzenia inform acji pochodzącej nie w ątpliw ie od Małeckiego, n ik t wspomnianego odpisu nie odszukał, nie opisał, nie u stalił zakresu owej autoryzacji. Tak więc „odpis Szcz. Felińskiego popraw iony przez poetę“, k tó ry poprzez Pisma
pośm iertne i lwowskie w ydanie jubileuszow e stał się jedyną pod
staw ą źródłow ą przedruków utw oru dla kilku generacji badaczy, istniał tylko jako ak t świadomości oparty na zaufaniu. Przez blisko 90 lat obrastał w trad y cję jako fak t autentyczny, chociaż nie był dostępny badaniom i nigdy nie został poddany doświadczeniom filologicznym.
K iedy w 1950 r. Stanisław Pigoń szczęśliwą ręk ą — nie po raz pierw szy zresztą, gdy chodzi o rozproszoną spuściznę rękopiśm ienną
1 J. S ł o w a c k i , Dzieła. Pierwsze krytyczne wydanie zbiorowe. Wydał Bronisław G u b r y n o w i c z i Wiktor H a h n . T. 3. Lwów 1909, s. 463.
2 To znaczy do czasu ogłoszenia przez Stanisława P i g o n i a ( P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , XLIII, 1952, z. 3/4, s. 1059—1088) wersji utworu opartej na kopii F e l i ń s k i e g o .
poety — w ydobył z papierów archiw um H otelu L am bert, przecho w yw anych w M uzeum Czartoryskich, kopię utw oru, któ rą z pew nym i tylko w ątpliw ościam i przypisał Szczęsnem u F e liń sk ie m u â, stało się od razu jasne, że nie ten odpis mógł być w r. 1866 pod staw ą u stalen ia tek stu R o zm o w y w Pism ach pośm iertnych, trudno bowiem przypuścić, aby w ty m czasie mogło być dostępne p rzeby w ającem u we Lw ow ie M ałeckiem u archiw um em igracyjnej kw a tery głów nej księcia A dam a Czartoryskiego. Na kopii tej nie do strzega się zresztą żadnych popraw ek Słowackiego, żadnych do wodów autoryzacji. N ietkn ięte w odpisie, źle przez Felińskiego odczytane w yrazy dowodzą, że Słowacki kopii tej nie popraw iał; b rak jakichkolw iek śladów jego ręki pozwala przypuszczenie po sunąć jeszcze dalej: Słowacki kopii tej z pew nością nie czytał.
Czy zatem ów „odpis popraw iony przez p oetę“, k tó ry m iał być dla M ałeckiego podstaw ą ustalen ia tek stu R ozm o w y w Pismach
p ośm iertnych, należy trak tow ać jako w ym ysł G ubrynow icza? Nie!
O d p i s t e n i s t n i e j e .
Wobec zachow ania autografu, opracow ana przez Felińskiego ko pia K róla-D ucha (tzw. rękopis poturzycki) nie była dotychczas w całości dokładnie zbadana. W zaw artości treściow ej kopia ta nie jest jednolita, nie je st n aw et uporządkow ana zew nętrznie, chociaż pom yślana była od razu jako odrębny korpus rękopiśm ienny. P o czątkow ych k a rt Feliński w ogóle nie ponum erow ał, dalszą część paginow ał kapryśnie w obrębie poszczególnych skład ek lub w ięk szych fragm en tów tekstow ych. Z p ew nych względów w arto jesz cze dodać, że kopista zachow ał p rak tyk ow an y przez Słowackiego w brulionow ej red ak cji Króla-D ucha zwyczaj oznaczania poszcze gólnych składek rękopisu dużym i literam i w porządku alfabetycz nym. Przypuszczalnie w Bibliotece Ossolińskich kopia otrzym ała prow izoryczną paginację ciągłą w ram ach stron 1— 570.
L e k tu ra tek stu K róla-D ucha w odpisie, zasadniczo rów noległym do au to grafu redak cji brulionow ej, uryw a się nagle z końcem składki „M “, tzn. na s. 382 paginacji jednolitej. Umieszczone u dołu tej sam ej stro n y dopiski ręk ą Małeckiego: „F ragm enty innych opra cowań. F rag m ent pierw szy “ — zapow iadają w dalszej części m anu
3 Już dawniej kopię tę m iał w ręku Józef K a l l e n b a c h , ale stw ier dziwszy w dopisku na s. 1 rękopisu, zresztą błędnie, że jest to autograf S ł o w a c k i e g o , odłożył ją z powrotem do aktów i na długie lata ukrył przed okiem badaczy dorobku poety manuskrypt o nieprzeczuwanej przez siebie wartości.
O TZW . A U T O R Y Z O W A N Y M O D P ISIE „ROZMOWY*
395 sk ry p tu treści nowe. Istotnie 44 następne strony (s. 383— 426) nie rozw ijają już w ciągu dalszym w ątku Króla-Ducha. Oznaczone przez Felińskiego nu m eracją 25— 68 stanow ią najw yraźniej kontynuację jakiegoś innego kopiariusza. Jakiego, wskazać nietrudno.
Opraw iona w Bibliotece Ossolińskich w osobny tom (sygn. 4735 II), przepisana przez Felińskiego kopia D ziejów Sofos i Heliona (tzw. Teogonia) u ry w a się na stronie 24. Już daw niej w skazał G u brynowicz, że ciąg dalszy utw oru został wm ieszany w odpis Króla-
Ducha 4. Istotnie, pierw sza strona fragm entu m anuskryptu, zaw ie
rającego — zgodnie z zapowiedzią Małeckiego — „F ragm enty in nych opracow ań“, jest w łaśnie kontynuacją D ziejów Sofos i Heliona. Związki organiczne potw ierdzają zarów no elem enty treściowe, jak i ciągłość paginacyjna; postaw iona ręką Felińskiego na pierwszej stronie „fragm entu innego opracow ania“ liczba 25 łączy tę część rękopisu Króla-D ucha bezpośrednio z błędnie zestawionym przed opraw ą m anuskryptem D ziejów Sofos i Heliona, uryw ającym się, jak w spom niano poprzednio, na paginie 24.
Ukończywszy m niej więcej n a wysokości 1/3 s. 29 kopiowanie tekstu D ziejów z nieznanego już dziś autografu, Feliński bezpo średnio pod ostatnim w ierszem położył kreskę poziomą i tuż pod nią, bez odstępu, na środku, dał ty tu ł innego utw oru, którego autografy były dla kopisty, naw et spoufalonego z pism em poety nielada zadaniem : Rozmowa z m atką M akryną. W dalszym ciągu na tej samej stronie w ciasnvm układzie napisał z kolei jedynkę rzym ską i pod nią rozpoczął przepisyw anie tekstu. Po w yczerpaniu pierw szej, dw unastokartkow ej składki, obliczając w przybliżeniu pozostałą jeszcze część poem atu, Feliński przygotow ał drugą z kolei, już ty l ko ośm iokartkow ą składkę, a ponieważ obliczenie okazało się nie dokładne, dodał jeszcze arkusz dw ukartkow y i tu dopiero poniżej połowy s. 4 dokończył przepasywania. Dolna część ostatniej strony pozostała czysta. Z daw kow ania p apieru wnosić można, że w zamyśle Felińskiego odpisy D ziejów Sofos i Heliona oraz R ozm ow y z m atką
M akryną stanow ić m iały osobny zespół rękopiśm ienny.
Nie jest tru d n o ustalić, w jakich okolicznościach doszło do ro zerw ania tak pom yślanej całości. W okresie, kiedy całym dorobkiem rękopiśm iennym Słowackiego gospodarował M ałecki, kopia Króla-
Ducha oraz drugiego zespołu, obejm ującego — jak to zostało p o
przednio ustalone — Dzieje Sofos i Rozmową, leżały w luźnych
składkach, oznaczonych dla odróżnienia literam i alfabetu. Ten sam fo rm at i ty p pap ieru stosow any w obydw u zespołach — przy po rządkow aniu luźnych składek m ógłby zm ylić każdego, kto nie był zorientow any dokładnie w treści rękopisów. G dyby przeto w adliw e zestaw ienie obydw u zespołów spowodował bibliotekarz, nie byłoby potrzeby w ytaczać o to preten sji. Zjaw isko zaczyna zastanaw iać dopiero w tedy, gdy się stw ierdziło, że sam M ałecki zaw inił te nieporządki.
Z n o tatk i podanej na w yklejce przy w ierzchniej okładce w kopii
Króla-D ucha w ynika, że w r. 1866, po ukończeniu d ru k u pierw sze
go w ydania P ism p ośm iertnych, rękopis ten M ałecki ofiarow ał „Bi bliotece h r. Włodz*. Dzieduszyckiego“. Odcisk na grzbiecie tom u inicjałów nowego posiadacza, „W. D .“ , w skazuje, że rękopis został o praw iony w tom osobny dopiero po akcie donacyjnym . Nie kto inny zatem , ale sam M ałecki m usiał skom pletow ać luźne składki rękopiśm ienne, nim je przekazał do zbiorów w P oturzycy. U pew n iają zaś o ty m w spom niane ju ż poprzednio n o tatk i jego ręką na s. 382, zapow iadające, że następne k a rtk i zaw ierać będą „Fragm en ty innych opracow ań“ . M iał więc wydaw ca P ism p ośm iertnych peł ną świadomość, że do K róla-D ucha włącza składniki tem atycznie mu obce.
J a k ju ż w spom niano poprzednio, Feliński poszczególne składki rękopisu znaczył kolejny m i literam i alfabetu. M ałecki najw idocz niej nie dostrzegł ty c h oznaczeń. Skoro jednoskładkow a część głów na odpisu D ziejów Sofo s i Heliona, k tó ra później została w Biblio tece Ossolińskich opraw iona w tom osobny, sygnow ana jest literą „N “, zaś plik w łączony do Króla-D ucha otrzym ał na s. 29 (387) znak „O “, nie należało lekcew ażyć tak oczyw istych w yznaczników w e w nętrznej budowy dw u różnych zespołów rękopiśm iennych.
Tak w ięc ponow ne zbadanie rękopisów pow iązanych z tw órczym dorobkiem Słowackiego doprow adziło do odnalezienia nieznanego dotychczas odpisu R o zm o w y z m a tką M akryną. Odpis ten pow stał ponad wszelką w ątpliw ość wcześniej od kopii, k tórą odkrył w r. 1950 Stanisław Pigoń, i w stosunku do niej stanow i redakcję w yraźnie brulionow ą. W łączona do rękopisu K róla-D ucha kopia R ozm ow y le żała w zasięgu w a rszta tu edytorskiego w ydaw cy Pism pośm iertnych. Po tych stw ierdzeniach w ypadnie z kolei powrócić do przytoczo nej na początku no tatk i G ubrynow icza i zbadać dw a postaw ione tam problem y zasadnicze: 1) czy w ydobyta obecnie z zapom nienia kopia Felińskiego była istotnie podstaw ą źródłową w ydrukow anego
O TZW . A U T O R Y Z O W A N Y M O D P IS IE „ ROZMOW Y' 397 w Pismach •pośmiertnych tek stu poem atu, 2) czy i w jakim zakresie kopia ta została popraw iona przez poetę.
Pomimo że Feliński staw ał czasem bezradny wobec trudnego pism a poety i w pierw szym odpisie nie zawsze potrafił się uporać z natłokiem oboczności redakcyjnych, gm atw ających kompozycję utw oru w autografie brulionow ym , był jednak kopistą sk ru p u la t nym. J a k wiadomo, Słowacki pow ikłany brulion poem atu sam za m ierzał uporządkować, ale pracę nad czystopisem porzucił na w ier szu 166. Feliński w kopii wcześniejszej na s. 29— 34 (według num e racji kopisty) przepisał n ajp ierw autograf niedokończonego czysto pisu, z kolei na s. 35— 68 skopiował wcześniejszą w ersję bruliono wą. Nie chciał, widać, niczego uronić z autografów , które u trw a la ły kolejne fazy twórczej pracy Słowackiego nad poem atem . Pom i mo że w czasie przepisyw ania redakcji brulionowej kopista starał się tu i ówdzie wprow adzić ład w chaos nie uporządkow anych oboczności redakcyjnych, zasadniczo jednak znaczne p a rtie m an u skry ptu przepisyw ał biernie, nie przepuszczając naw et niektórym rzutom przez Słowackiego przekreślonym (o stanow isku poety w ta kich przypadkach inform ow ał zresztą w dopiskach na marginesie). K tokolw iek pierw o tn ą kopię Felińskiego chciałby przyjąć za podsta wę kodyfikacji tek stu utw oru, jego stanowisko wobec przedstaw io nego stan u źródła m usiałoby być krytyczne i porządkujące. Ślady takiego stanow iska czynnego rozrzucone są dostatecznie obficie na k artk ach odpisu, aby twierdzenie, że był on istotnie przedm io tem zabiegów edytorskich, mogło budzić jakiekolw iek wątpliwości. W dopiskach i popraw kach dokonanych zarówno czarnym, jak i czerwonym atram en tem rozpoznaje się bez w ahania rękę M ałec kiego. W tym m iejscu inform acja Gubrynowicza nie myli; wydawca
Pism pośm iertnych korzystał z brulionowej kopii Felińskiego.
Ale z kopii tej przed M ałeckim korzystał wcześniej ktoś inny. Popraw ione w m anuskrypcie, fatalnie przez Felińskiego odczytane w w. 318 (według nu m eracji Pigonia) „zmorów“ zam iast „m rozów“ zdradza rękę Teofila Januszewskiego. W praw dzie pierw szy w ydaw ca tek stu w D z i e n n i k u L i t e r a c k i m pow strzym ał się od w prow adzania na kopię dalszych k o re k tu r dostrzeżonych omyłek, porów nanie obydw u tekstów dowodzi, że odpis był dla Januszew skiego źródłem co praw da nie podstawowym , jak się w dalszych roz ważaniach okaże, ale na pew no w pew nym zakresie pomocniczym. Związki te potw ierdzają najdowodniej błędy odczytów powtórzone za Felińskim . W wierszu 45 np. Januszew ski w ydrukow ał jak w
ko-pii: ,,gdyby p o z a p a l a ć “ . Jeśli nie kopia, ale au tograf byłby dla tego w iersza podstaw ą źródłową, pierw szy w ydaw ca tekstu bez tru d u odczytałby p rze jrz y ste w ty m m iejscu pism o poety: „gdyby p o z e s p a l a ć“. Podobnie w w. 781 byłoby „n ieraz“, a nie „zaraz“. Za kopią brulionow ą opuścił także Januszew ski w. 35—36 (Feliński w odpisie na czysto i M ałecki w Pismach p ośm iertnych w iersze te w prow adzili do tekstu).
Zasadnicze jed n ak rozbieżności w ydania w D z i e n n i k u L i t e r a c k i m w porów naniu z kopią dowodzą, że w czasie przygoto w yw ania tek stu do dru k u Januszew ski m iał przed oczyma przede w szystkim autografy. Ja k z nich korzystał, to inna spraw a. F ak tem je st jed n ak, że p rz y w szystkich żałosnych skutkach am atorskiej m etody w ydaw niczej w n iek tó ry ch przypadkach m iał oko sp ra w niejsze od kopisty. T rafn ie np. odczytał z autografu w. 779: „Przez trzy dni w l a s a c h jad łam tylko szrony“, gdy Feliński tek stu w ty m m iejscu nie dopilnow ał: „Przez trz y dni w j a r a c h ja dłam tylk o szrony“. D ostrzegł rów nież w ciśnięty w dopisku m arg i nesowym , a w zbogacający treść i konieczny jako introdu k cja do faktów m ających nastąpić, czterow iersz:
Ciągle bywało kręcim z koszul sznury, Ciągle gadamy, jak, co, gdzie i kiedy? Wtem raz m nie jeszcze Bóg w popów pazury Dał i w ybaw ił, jak owieczkę z biedy.
Felińskiego także w ty m m iejscu zawiodła uwaga, cztero wiersza tego nie m a bowiem w jego kopii.
Gdy zw iązki Januszew skiego z odpisem były raczej przelotne i fragm entaryczne, M ałecki źródło to studiow ał dokładniej. Pom im o że kopista, zgodnie zresztą z czystopisem przygotow anym ręką poety, opuścił w. 35—36, M ałecki uznał to za zubożenie tek stu i w dopisku n a s. 30 odpisu obydw a w iersze uzupełnił, tak ja k to było w autog rafie brulionow ej red a k c ji utw oru. Rzecz godna uwagi, że w kopii chronologicznie późniejszej Feliński, z pewnością nie z in icjaty w y w łasnej, w iersze te w łączył rów nież w tok fabuły. Tak więc in terw en cja M ałeckiego okazała się w tym przy padk u p rzew i dująco trafn a. O bserw ując dalej autograf, korek tor kopii dostrzegł z kolei, że F eliński opuścił przez om yłkę w. 143; i ten w iersz został w pisany w m anuskrypcie na w łaściw ym m iejscu.
Czynna recepcja odpisu u jaw n ia się n ad to w ielokrotnie w dro b niejszych szczegółach. M ałecki dostrzegł, że w w. 93 został opuszczo
O TZW . A U T O R Y Z O W A N Y M O D P IS IE „R O ZM O W Y “ 399 ny konieczny dla sensu i budow y m etrycznej zaim ek „ ja “ („a j a sądziłam “), słusznie przerobił „lecz“ n a „łez“ w w. 279, ale równo cześnie w daw ał się w ko rek tu ry niepotrzebne; zam ienił np. wszę dzie „tian n i“ na „ tiah n i“, nie wiadomo po co w w ariancie redak cyjnym X L IX 5 wpisał przem azany przez poetę niedokończony wiersz: „W śniegu idące “, z zapam iętałą p ed an terią popraw iał i zaokrąglał w kopii poszczególne litery, chociaż sta ra n n e pismo Felińskiego nie spraw ia kłopotów przy lekturze, wreszcie czerwo nym atra m e n tem przekreślił równoległą do czystopisu poety, a po wtórzoną w odpisie z autografu redakcji brulionow ej, początkową partię utw o ru (w. 1— 166) oraz kilka przepisanych przez kopistę ustępów zaniechanych. W szystkie te popraw ki i uzupełnienia doko nane na odpisie w eszły później do tek stu w Pismach pośm iertn ych . Pow iązania z kopią u jaw n iają jeszcze bardziej interesujące przykłady. Z abierając się do przygotow ania tekstu R ozm ow y do
Pism pośm iertnych, M ałecki m an u sk ry p t Felińskiego począł tra k
tować jako bru lio n własny. Zgodny w kopii z autografem cztero- w iersz (w. 37—40):
Widzę was wszystkich takich w tej stolicy, Chociaż ja sądzę rozumem prostaczki, Widzę ja prawie, że i wy biedaczki, Widzę was jasno i wy męczennicy.
— kreśląc czerw onym atram en tem poszczególne w yrazy i wpisując w ich m iejsce inne, zm odyfikował w sposób daleko idący:
Widzę was takich, a niech cię nie dziwi, Że chcę was sądzić rozumem prostaczki, To mnie się zdaje, że i wy biedaczki, I m ęczennicy — tylko niecierpliwi.
Nie spodobał się następnie M ałeckiem u w kopii rów nież zgod ny z autografem szyk w yrazów w w. 48 („Świat m ożna by tą k rw ią czerwoną zalać“) i cyfram i oraz w ężykiem — pow tarzając inw ersje już dokonane w w ydaniu Januszew skiego — u k ład w y ra zów zm ienił w sposób następujący: „Tą krw ią czerwoną św iat m oż na by zalać“ . W podobny sposób jak przytoczony czterow iersz zo stał zm ieniony w. 52 („Nie — car nie w inien — to w inni są ludzie“) na: „Nie! — tam od cara w inniejsi są ludzie“. Przeróbce uległ w resz cie w. 54 („Nie skarż! bo oni biedacy nie m ogą...“), k tó ry w redakcji
5 Warianty cytujem y wg opracowania Jerzego P e l c a do wyd.: J. S ł o w a c k i , Dzieła. Wyd. 2. T. 4: Poem aty. Wrocław 1952.
M ałeckiego otrzym ał brzm ienie: „Oni? — cóż oni biedacy tam m ogą?“.
Dokonaw szy tych m odyfikacji, skupionych w yłącznie n a s. 30 (388) kopii (por. dołączoną reprodukcję), M ałecki zaw ahał się i dalej k a rt m an u sk ry p tu Felińskiego już nie kreślił. N ajw idoczniej sam m usiał uznać, że w m etam orfozach tek stu za daleko się posunął, gdyż z p rzeróbek zaprojektow anych na kopii tylko dwie w prow adził do tek stu w Pism ach pośm iertnych. W ydrukow ał tam m ianowicie tylko w. 48 i 54 zgodnie z popraw kam i uw idocznionym i na kopii czerw onym atram entem .
Zarów no w ydrukow ane, ja k i pom inięte przeróbki skłaniają do zastanow ienia. Z jakiego źródła zaczerpnął je M ałecki? Propozycji u trw alo ny ch jego ręk ą nie ma ani w autografach, ani w pierw szym w ydaniu tek stu n a podstaw ie m an u sk ry p tu przygotow anego przez Teofila Januszew skiego. Odpowiedź na te pytania będzie można dać dopiero po szczegółowej analizie edycji R ozm ow y w opracow aniu w ydaw cy Pism pośm iertnych.
Trzeba tu uprzedzić w pew nym zakresie w yniki ostateczne i z góry powiedzieć, że różnice m iędzy zaw artością u tw oru w w y daniu a w ym ienionym i poprzednio źródłam i tek stu są w ielorakie i ilościowo duże, nie będzie m ożna przeto pokusić się o pełne ich ze staw ienie (szczegółowe w yniki porów nania podane będą zresztą w przygotow yw anym do d ru k u t. 13 D zieł w szystkich).
Najczęściej zm iany te ograniczają się do poszczególnych słów lub zwrotów. S pójrzm y n a jp ie rw na przykłady różnic absolutnych, tzn. na tak ie w arian ty , k tó re nie m ają odpow iedników ani w auto grafach, ani w kopii, ani też w w ydaniu tek stu staraniem Jan uszew skiego. P rzed k resk ą pionową podajem y tek st m ający oparcie w dokum entacjach autentycznych, po kresce w ersje Małeckiego:
[Wiersz 114:] Trafiał i groźbą / Trafiał i prośbą; [w. 199:] A le Bóg dobry — o! ale Bóg dobry / Ale Bóg dobry — o! tak Pan Bóg dobry; [w. 260:] Lecz pozbawiona rąk — i nóg — i słuchu / Ale bez władzy rąk i nóg i słuchu; [w. 310:] Tajemnic twoich — niechaj ja obaczę / Tajemnic Twoich — niechaj je zobaczę; [w. 328:] N ie wiesz, jakie drżenie całego ciała / Nie wiész, jak drgają w szystkie żyłki ciała; [w. 352:] Takie piękne było lato / A jakie piękne było wonczas lato; [w. 445—446:] Zara zem czoło biskupa bezbożne Ujrzawszy / Zarazem czoło biskupa bezboż ne Ujrzała; [w. 474:] Cisnął i nogi ukroił kawała / Cisnął i nogi — patrz —■ skroił kawała; [w. 507:] Taczały siebie jęczące po domie / Tarzały sobą jęczące po domie; [w. 509:] Przyjdź, Chryste Panie i rozkrzyżuj ręce Wejrz, Chryste Panie, i rozkrzyżuj ręce; [w. 713:] Krążą... po rusku cza sem sobie szczekną > Kręcą się — szemrzą, czasem sobie szczekną;
F ra g m en t R o zm o w y z m a tk ą Makryną Mieczy sławską. S trona 30 (388) kopii Szczęsnego F e l i ń s k i e g o . Widoczne skreślenia, dopiski nad w ierszam i i n a m arginesie dokonane zostały ręk ą M a ł e c k i e g o czerw onym
[w. 765:] Że już o wolność nam w naraddach chodzi / Że już o wolność nam w naradach wschodzi.
Czasem M ałecki k ryty czn ie oceniał końcowe w yniki ew olucji tekstu, odrzucał bowiem ostateczne ujęcia Słowackiego i przyw racał w sw ym w ydaniu red ak cje przekreślone:
[Wiersz 267:] I zostawim y ją ludziom na mieście / I zostawim y ją u ludzi w mieście; [w. 268:] wrzucim / rzucim; [w. 501:] Butem w ybite ruskim jak pieczęcią / Butem żołnierskim przypieczętowane.
W ydawca R ozm ow y w Pismach pośm iertnych w adaptacjach tych fragm entów tekstu, któ ry ch nie potw ierdza wola poety, korzystał jeszcze z innego źródła. Przew odnikiem jego w ty m względzie był Teofil' Januszew ski. N ajwięcej bowiem w ariantów , k tó re nie m ają odpowiedników ani w autografach, ani w kopii Felińskiego, pochodzi z chronologicznie najw cześniejszego w ydania poem atu w D z i e n n i k u L i t e r a c k i m :
[Wiersz 62:] Ona z milczącą, a ja z twarzą ciemną / Ona ze smutną, a ja z twarzą ciemną; [w. 149:] To stoją blade — drżące — z dreszczem ciała / To stoją blade — niem e dreszczem ciała; [w. 189:] Trzęsłam się cała — zmieszana / Trzęsłam się cała — zbiedzona; [w. 191:] Serce mi biło głośno / Serce mi biło ciężko; [w. 198:] A przed biskupem żywa nie dostoję / Nie! przed Biskupem żywa już dostoję; [w. 269:] Tam starą wezmą — chleba wszędzie dają / Przyjmą staruszkę — chleba wszędzie dają; [w. 365—366:] A starzec stanął w tak podłej postawie, Że aż mu siałam rzec z litości prawie / A Biskup patrzał — kat w podłej posta wie! — Rzekłam do księdza już z litością prawie; [w. 440:] Byleby tylko pozor, pozor jaki / Byleby tylko chwycić pozór jaki; [w. 449:] Wnet dałam rozkaz w tak jasnych wyrazach 7 Mniszkom znak dałam w tak jasnych wyrazach; [w. 479:] Włóż to pomiędzy twe w szystkie ordery / Zawieś to między twe w szystkie ordery; [w. 485:] Ciało stąd było — a gdzieś od nich siła / Ciało z nich było a i od nich siła; [w. 508:] Na ucztowisko / Na widowisko; [w. 515:] Z jedną cerkwicą ruską jak z upiorem / Z jedy ną cerkwią ruską jak z upiorem; [w. 517:] W mrokach zorzami jasnemi czerwoną / W prochach zorzanych błyszczącą, czerwoną; [w. 546—547:] I nim przedzwonią na jutrznię te dzwony, Ty już gdzieś myślisz, że tam trup czerwony / I nim umilkną rozżalone dzwony, Staje ci w myśli, że tam trup czerwony; [w. 553:] Patrzę... ktoś wejdzie... ulituj się Chryste / Patrzę, kto wejdzie: — o polski mój Chryste! [w. 555:] Ale już wiatrem prawie przezroczyste / Mrozem i wiatrem prawie przezro czyste; [w. 602:] Chwyta cię obces jak matczyna ręka / Chwyta cię obca jak matczyna ręka; [w. 610:] Te sznury ciężkie zbiły wód zwierciadło / Te sznury czarta — biły wód zwierciadło; [w 616:] Nikt by nie przyszedł ratować pod wodą / Nikt by nie skoczył z ratunkiem pod wodą; [w. 647— 650:] [...] tak pożądał Mój brzuch... chociażby w usta jakiej muchy, Że nam głód z oczu ognisty wyglądał I tak nam łamał w e wnętrznościach
402 W Ł A D Y S Ł A W FL O R Y A N
duchy / [...] tak pożądał Mój głód chociażby maleńkiej okruchy, Że mi aż z oczu ognisty wyglądał; Tak się łam ały w e wnętrznościach duchy: [w. 652:] Które pod trupem / K tóre pod krzyżem; [w. 708:] A rzeczywiście wylazłam na zwiady / A praw dę mówiąc, to wyszłam na zwiady; [w 780—781:] A gdy zapłonie czerwona jutrzenka, D ziw ię się zaraz, że ptaszków piosenka / Dziwiąc się biedna, że ptaszków piosenka: [w. 795:] Wszakże już w oczach / Wszakże już w myśli; [w. 796:] Który ćmi oczy... gdy duch w moc urasta ! Który ćmi oczy, gdy duch w mocy wzrasta; [w. 860:] W m iesiąc patrząca między owieczkami Wpatrzona w miesiąc między owieczkami.
U grupow ane w podanych zestaw ieniach przy kład y odm ian tekstu m iały głów nie n a celu przedłożenie m ate ria łu dowodowego o takim zakresie, aby info rm acja G ubrynow icza o zw iązkach R ozm ow y w opracow aniu M ałeckiego w yłącznie z „odpisem Szcz. Felińskiego popraw ionym przez po etę“ m ogła być spraw dzona w w y m iarach nie pozostaw iających już żadnych w ątpliw ości. B adania w ykazały, że zw iązki te są w ielorakie, a elem enty tek stu poem atu w Pism ach po
śm iertn ych pochodzą z różnych źródeł: z autografu, z kopii brulio
now ej Felińskiego, z pierw szego w ydania u tw o ru w D z i e n n i k u L i t e r a c k i m w przygotow aniu Teofila Januszew skiego, w resz cie w pew nym , w ąskim zresztą zakresie, źródłem tek stu była... w łasna w yobraźnia w ydaw cy. K opia Felińskiego zajm u je raczej dalekie m iejsce w m ateriałow ych zasobach w a rszta tu edytorskiego w ydaw cy P ism pośm iertn ych. P orów nanie tek stu w ujęciu M ałec kiego z każdym z w ym ienionych poprzednio źródeł dowodzi w spo sób oczywisty, że jego wzorcem podstaw ow ym było w ydanie J a n u szewskiego.
Nie korzy stał zresztą M ałecki z tego źródła m echanicznie. Tekst w jego opracow aniu pozostaw ia dowody, że przygotow ując poem at do d ru k u w Pism ach po śm iertn ych m iał p rzed oczyma auto graf i kopię. D ostrzegł np., że Januszew ski opuścił w. 710 („Choć zorzą jasny, lecz jak p a p ie r b lad y “), i w iersz te n — dokonaw szy przy tym w b rew autografow i i kopii zm iany słow a „zorzą“ n a „grozą“ — w prow adził do swego w ydania. Zasadniczo uległy w stosunku do za stan ej w D z i e n n i k u L i t e r a c k i m k o n stru kcji fab u larn ej u tw o ru — kon stru kcji, k tó ra w ym agała nam ysłu wobec gm atw ania się w auto g rafie w ielok ro tnie obocznych red ak cji tych sam ych mo tyw ów — dopiero w części V II porzucił źródło przew odnie i na odcinku w. 720— 768 dokonał odm iennej, bliższej kopii, selekcji w ariantów redakcyjnych.
Nie szedł rów nież w iernie za Januszew skim w recepcji edytor skiej niektó rych fraz poetyckich, dla któ rych nie odnajdow ał odpo w iedników ani w autografie, ani w kopii. Początek części II Rozm o
w y rozpoczął Słowacki w ierszem ośmiozgłoskowym: „Tak m ię po
cieszywszy nieco“ (tak samo pow tórzył Feliński). Januszew ski uznał to, widać, za artystyczn y m ankam ent, bo wiersz dociągnął do pełnej izom etrii jedenastozgłoskow ej: „I tak m nie m atka pocieszywszy nieco“. M ałecki za poprzednikiem pozostał przy jedenastozgłoskow - cu, ale w jego red ak cji m a on brzm ienie inne: „Ona więc tak m nie pocieszywszy nieco“.
Zgodnie z p rzy jęty m przez poetę system em rym ow ania, po w. 406 pow inien nastąpić w iersz form ujący p aradygm at z w yrazem „ciark i“ . W iersza takiego nie m a jednak ani w autografie, ani w kopii. Do robił go więc Januszew ski na w łasną rękę, ale interpolację wniesio ną tru d n o nazwać u dałą czy w nikającą m niej czy więcej tra fn ie w język poety: „I potężniły nas głodu żniw iarki“. M ałeckiem u nie podobała się ta sztuczna fraza, ale próbując w łasnej pomysłowości jeszcze bardziej spraw ę skom plikował, bo w ydrukow ał zdanie bez sensu: „I potężniały znoju i głodu żniw iarki“. M ożna by m nożyć przyk łady analogicznych interw encji Małeckiego w tekście w y d ru kow anym w D z i e n n i k u L i t e r a c k i m .
Pom im o ustalonych poprzednio zależności R ozm ow y w Pismach
pośm iertnych od w ydania Januszew skiego, ujęcie tek stu przez Ma
łeckiego w ykazuje znaczne różnice. Stopień tego zróżnicow ania da w ał n aw et niektórym badaczom podstaw y do przypuszczeń, że oby dw a te w ydania należy traktow ać na praw ach dw u odrębnych p ier w odruków, realizujących edytorsko dwa odrębne źródła. Do takich przypuszczeń nie m a jed n ak żadnych podstaw . P rzestańm y się n a reszcie bałam ucić hipotezam i o przypuszczalnym pow ielaniu przez Słowackiego rękopisów tego samego pom ysłu. Gdyby poeta — two rzący Rozm ow ę już w okresie znużenia i niecierpliw ości, któ rych oznaką je st przecież ty le pom ysłów nie dokończonych, porzucanych w początkow ych zaledw ie fazach pisania — żyw ił w yjątkow o szczególną żarliw ość tw órczą do tem atu, k tó ry tak żywo poruszył wówczas opinię europejską, dokończyłby przede w szystkim zaczętej pracy nad czystopisem utw oru. Sam jednak, jak w iem y, nie po wrócił już do pow ikłanej redakcji brulionow ej poem atu i spełnienie tego niełatw ego zadania oddał najbliższem u pow iernikow i ostatnich la t życia i pisarstw a. Feliński w dwu kolejnych kopiach spełnił to zadanie sum iennie i z pietyzm em , chociaż nie uchronił się tu i ów
404 W Ł A D Y S Ł A W FL O R Y A N
dzie od przeoczeń i pom yłek. To p ew ne przy najm niej, że samowol nie nie w spółzaw odniczył o lepsze ze Słow ackim w czasie kopiowa nia autografów .
Pozostaje jed n a k p y tan ie, z jak ich in spiracji pow stał tek st Ja n u szewskiego z p ew nym i odm ianam i pow tórzony przez Małeckiego.
Nie ulega w ątpliw ości, że w ydaw ca R ozm ow y w D z i e n n i k u L i t e r a c k i m m iał p rzed sobą obydwie redakcje autog raf iczne i brulionow ą kopię Felińskiego. Czy coś więcej ponadto? J a k a jest wobec tego pro w en ien cja szeroko rozlanych w tekście treści nie m ających odpow iedników w tych źródłach?
Pom im o że Słow acki k reślił i popraw iał redakcję brulionow ą, tru d n o powiedzieć, aby doprow adzała ona do kształtu ostatecznego w szystkie szczegóły pom ysłu. Pozostały w niej jeszcze p ew ne u ję cia o ch arak terze prow izorycznym , tu i ówdzie chw iały się p rzy jęte dla u tw o ru k o nsty tu o w an e zasady w ersyfikacji, a co w ażniejsze — brakło w niej jakichkolw iek w skaźników autorskich co do w yboru i pow iązania w ciągły tok fab u larn y opracow anych dw u- a nieraz trz y k ro tn ie ty ch sam ych fragm entów . J a k w spom niano już, F eliń ski w dostępnej Januszew skiem u kopii brulionow ej nie próbow ał na w łasną ręk ę zestro jen ia nie uporządkow anego w autografie m ate ria łu w jed n o lity organizm kom pozycyjny. K ierow any zapew ne źle po jętą troską o a u to ry tet literacki poety, Januszew ski tek st popra w iał i „u p ię k n iał“ n a w łasną rękę, bo przecie po r. 1845 nie było ju ż okazji do osobistych rozm ów w tych spraw ach. Tem u ponad m iarę posuniętem u adw okatow aniu poecie w m aterii artystycznej torow ała drogę niezaw odnie poufałość zw iązków rodzinnych.
J a k w ykazano już poprzednio, M ałecki wobec dokonanych przez w u ja poety m odyfikacji tek stu nie zajął zasadniczo stanow iska krytycznego, chociaż n iek tó re z jego „ulepszeń“ pozm ieniał. Sam zresztą, ja k była okazja to stw ierdzić, naśladow ał m etody edy tor skie swego poprzednika.
Tak więc n ieo p atrzn ie w ypow iedziany sąd G ubrynow icza o ści słych zw iązkach tek stu R ozm ow y w Pism ach po śm iertnych z „odpi sem Szcz. Felińskiego popraw ionym przez p o e tę “ edycji tej nadał sankcję naukow ą. Nie przew idział w spółw ydaw ca lwowskiego ju b i leuszowego w yd an ia Dzieł, że w ypow iedziana w r. 1909 ocena zaha m u je badania filologiczne nad utw orem , że narzuci nauce a także szerokiej recepcji czytelniczej na długie lata kształt utw oru w wie lu szczegółach fikcyjny.
W św ietle przedstaw ionych faktów tym wyżej oszacować należy odkrycie przez Stanisław a Pigonia kopii w M uzeum Czartoryskich. W ydanie oparte na ty m źródle rozpoczyna nową trady cję tekstu
Rozm ow y; w yznacza równocześnie p u n k t zw rotny w naukow ym
poglądzie na źródłow e złoża tekstu. W w yliczonym poprzednio łań cuchu dokum entacji odnaleziona obecnie brulionow a red ak cja od pisu stanow i ogniwo w ażne dla staw iania i dyskutow ania filologicz nej problem atyki tekstu. Może w łaśnie owe elem enty brulionow e stanow ią w niej m ate ria ł najcenniejszy dla odtw orzenia pełnego obrazu kolejnych faz ew olucji pomysłu.
Możemy dziś dokładnie ustalić, w jakich okolicznościach zrodzi ła się potrzeba przepisania kopii pierw otnej na czysto, a jednocze śnie zestrojenia nie uporządkow anego m ateriału poetyckiego w kon stru k cję organiczną, tak aby m anuskrypt stanow ił dzieło skończone i zrozum iałe dla postronnego czytelnika. Opowieść zdem askowanej po latach oszustki podobnie ja k w szerokich rzeszach em igracji, tak samo w ugrupow aniu C zartoryskiego rozpaliła sum ienia p atrioty cz ne. W siedzibie grupy, w H otelu L am bert, Mieczy sław ska 10 paź dziernika 1845 odebrała hołd, a w czasie uroczystości przem aw iał sam książę Adam. K iedy przedstaw iciel dyplom atyczny Rosji, Bu- teniew , w dwu opublikow anych notach nazw ał w ym ysłem historię M ieczysławskiej, C zartoryski w J o u r n a l d e s D é b a t s zapro testow ał przeciw ko ty m n o to m 6. Wobec żywego zainteresow ania spraw ą m atk i M akryny, m usiała dotrzeć do H otelu L am bert także wieść o poemacie Słowackiego. Może Feliński przygotow ał czystopis u tw oru n a życzenie księcia Adam a, a może m iał być on ofiarow any obrońcy „m ęczenniczki“ z inicjatyw y samego poety, jako akt wdzięczności za czynne i solidarne z całą em igracją stanow isko Czartoryskiego. Talk czy inaczej, odpis na czysto inspirow ał klim at H otelu L am b ert i w św ietle tych faktów nie przypadkow o m anu s k ry p t utw o ru znalazł się w archiw um tego ugrupow ania.
Aby jednak pow stał ów czystopis kom pozycyjnie zorganizowany, na to trzeba było twórczego w spółudziału poety, sam bowiem F eliń ski, jak w ykazuje jego kopia pierw otna, stanął bezradny wobec po w ikłanego autografu redakcji brulionow ej. Siady tego w spółudziału twórczego są istotnie zachow ane na k artkach kopii, k tó ra m ia ła być podstaw ą przygotow ania czystopisu, chociaż nie bezpośrednio ręką poety.
6 J. K l e i n e r , Juliusz Słowacki. Dzieje twórczości. T. 4, cz. 1. Warsza wa 1927, s. 359—361.
406 W Ł A D Y S Ł A W F L O R Y A N
Na stronie 46 (404) pierw szego odpisu w. 251 przepisał Feliński zgodnie z autografem : „A wtenczas tylko — już nam bez oporu“. W czasie w spólnego p rzygotow yw ania w ytycznych do ostatecznej red akcji utw oru, k tóre F elińsk i m iał spełnić przy opracow yw aniu czystopisu dla H otelu L am bert, w ersja ta nie spodobała się jednak poecie, p odyktow ał więc inną: „Ciężko też było, kiedy bez oporu“ — i tę kopista u trw a lił od razu n ad w ierszem , ołówkiem o bladym od-; cieniu, ty m sam ym praw dopodobnie, któ ry m poeta w yp ełniał obfi cie k a rty Raptularza i k tó ry m przygotow yw ał przypisy do Genezis
z Ducha n a au to g rafie IV red akcji utw oru. T rudno przypuścić, aby
sum ienny w p rzep isy w an iu kopista m ógł sam ow olnie zaim prow izo wać taką m odyfikację. Rozpoznanie w ty m dopisku z dużym p raw dopodobieństw em ręk i Felińskiego d aje klucz do id en tyfikacji roz rzuconych obficie ty m sam ym ołów kiem na m arginesach kopii za kreśleń i odsyłaczy liczbowych, a więc znaków, k tó re nastręczają najw ięcej trudności, gdy chodzi o u stalen ie c h a ra k te ru pism a. Znaki te — zakreślenia ustępów , odsyłacze do poszczególnych stron, cy fra m i w yznaczana kolejność m ający ch po sobie nastąpić składni ków — staw ian e były jako w skazów ki orientacyjne dla czystopisu, k tó ry m iał już dać tek st uporządkow any. Tym sam ym ołów kiem zo sta ły w prow adzone do kopii liczbam i rzym skim i ty tu ły, względnie rozgraniczenia poszczególnych części utw oru, od III począw szy (ty tu ły części I i II dał poeta w cześniej w e fragm encie czystopisu p rz y gotow anego w łasną ręką). Tak w ięc także o podzielności 'tekstu na zasadnicze składniki s tru k tu ra ln e zadecydow ał sam poeta, bo znów nie Feliński na w łasną ręk ę , ale pod dyk tand em w pisyw ał te ozna czenia.
Zarys fab u la rn e j budow y u tw o ru pow stał zatem przy współ udziale poety. W ten sposób m a n u sk ry p t brulionow ej red ak cji od pisu u trw a la kolejny, o statn i ju ż etap tw órczej pracy Słowackiego n ad tekstem R ozm ow y. A chociaż ponow ne zetknięcie się w yobraź ni tw órczej z pom ysłem daw niej już odłożonym w stadium redakcji brulionow ej nie m iało c h a ra k te ru pełnej autoryzacji, jak bow iem do wodzą, nie dostrzeżone opuszczenia w ierszy i błędy w odczytach kopisty, le k tu ra odpisu n ie była ani uw ażna, ani kom pletna, jednak brulionow a kopia Felińskiego w ejść m usi w obręb autentycznych źródeł tekstu.
Pom im o że F eliński n ie odnotow ał n a kopii pierw otnej na wzór w. 251 w szystkich k o re k tu r Słowackiego w niesionych w ostatnim etap ie p racy n a d u tw o rem (może zapisyw ał je na osobnei k artce
i z niej wnosił popraw ki do czystopisu), odpis M uzeum Czartoryskich jest jej w ierną, uporządkow aną oczywiście, reprodukcją. Ten sam c h a ra k te r pism a, ten sam papier, te sam e opuszczenia uryWków tekstu, pow tórzenia wreszcie tych sam ych pom yłek w odczytaniu autografu (w czystopisie pow tarza się w w. 45 to samo „pozapalać“ zam iast „pozespalać“ , w w. 318 „zmorów“ zam iast „m rozów “) nie pozostaw iają co do au to rstw a i źródła czystopisu żadnych w ątp li wości.
Zam yka się w ten sposób definityw nie krąg źródłow ych udo- kum entow ań te k stu R o zm o w y : autografy pełnej redakcji bruliono wej i fragm entarycznego czystopisu, kopie brulionow a i w czysto pisie przek azują kolejne etap y rozwoju pracy Słowackiego nad poe m atem . Nie zatraciło się szczęśliwie żadne z ogniw kolejnych w zro stu utw oru, chociaż dwa o statnie aż nadto długo leżały w zapo m nieniu.
K opia na czysto, chociaż u trw ala ostatni etap pracy n ad poe m atem , jako przekaz mimo wszystko pośredni nie może być uznana bez zastrzeżeń za w yłączną podstaw ę źródłow ą dla filologicznej kodyfikacji tek stu . Poniew aż uwadze skrupulatnego zazwyczaj ko pisty uszło jed n ak kilka uryw ków utw oru, a w odcyfrow aniu tru d nego pism a poety popełniał czasem omyłki, źródłem niezastąpionym przy u stalaniu szczegółów te k stu pozostaną nadal autografy. O rga nizację kom pozycyjną całości wyznaczają natom iast R ozm ow ie ko pie: brulionow a jako św iadectw o ustalającej się inten cji twórczej, czystopis z M uzeum Czartoryskich jako jej ostateczne spełnienie.