Elizabeth Burns
O konwencjach w teatrze i w życiu
społecznym
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 67/3, 285-323
ELIZABETH BURNS
0 KO NW EN CJACH W TEATRZE I W ŻYCIU SPOŁECZNYM 1. Socjologia a te a tr
Moim zdaniem całe nasze życie jest jak przedstawienie, w którym każdy człowiek, zapominając o sobie, trudzi się, aby wyrazić innego (...), choćby w iększość ludzi była aktorami, niektórzy muszą być widzam i *.
P rzy ró w n y w an ie św iata do sceny, ludzi do aktorów obejm ujących i p orzucających różne role, a św iata społecznej rzeczywistości do p rzed staw ienia organizow anego przez tajem ne, nadludzkie lub bezosobowe siły znane jest w lite ra tu rz e tak długo, jak ona i sztuka d ram aty czn a istn ieją. O statnio tzw. n au k i beha w ióry styczne, socjologia i psychologia społeczna p rzejęły to porów nanie i w y k o rzy stu ją je jako in stru m e n t analizy społecznego zachow ania się.
A jedn ak m im o że porów nanie to było i nadal je st niew yczerp a n ym — zdaw ałoby się — źródłem inspiracji m yślow ej, nie p rze staje ono budzić w ątpliw ości jako analogia.
Pojęcie roli — pisze Peter Worsley — jest głównym pojęciem w naukach społecznych. Jego analityczna użyteczność rzuca się w oczy (...) Jak w te atrze — skąd pochodzi ta metafora — aktor otrzymuje gotowy scenariusz; nie w ym yśla sobie roli. A le w łaśnie w tym punkcie ujawniają się ograniczenia tej analogii. Zbyt często traktuje się rolę społeczną jako definityw nie u sta loną 2.
Szczególne, że E rving G offm an, k tó ry w sw ojej n ajbardziej znanej p rac y poświęconej rozw ażaniom nad ty m porów naniem rozdział po roz dziale m ów i o „p rzedstaw ieniach” , „grze zespołow ej” , „pierw szym i d ru gim p lan ie ” , „w ykonaw cach i widzach w scenerii i sy tu a c jac h ” realnego b ytu, w spom ina w przedm ow ie o „oczyw istych niedostatkach p ersp ek
-[Przekład według: E. B u r n s , Theatricality. A Stud y of C onventio n in the Theatre and in Social Life. N ew York — San Francisco — London 1973, rozdz. 1—4, s. 1—39.J
1 B. J o n s o n , Discoveries. W: W orks. Ed. W. G i f f o r d . T. 9. London 1816, s. 191.
2 P. W o r s l e y , The Distribution of P o w er in In d u stria l Society. „Social Re v iew Monograph” 8, K eele 1964, s. 15.
ty w y zastosow anej w n iniejszej p ra c y ” . Na o statnich stro nach drugiego w ydania sw ojej książki dodaje on w form ie „końcowego k o m en tarza” :
W tworzeniu koncepcyjnych zrębów niniejszej pracy korzystałem w p ew nym stopniu z języka teatru. Pisałem o w ykonawcach i widzach, o rutynie i rolach; o udanych przedstawieniach i o klapach; o replikach, dekoracjach i kulisach; o dramaturgicznych potrzebach, dramaturgicznych umiejętnościach i dram aturgicznych strategiach. N ależy tu w szakże przyznać, że ta próba tak rozciągliwego zastosowania zwykłej analogii była po części zabiegiem retorycz nym i manewrem 3.
Moim głów nym celem w niniejszej książce jest zbadanie w agi i zn a czenia tej „zw ykłej an alo g ii” .
Z a w a rty im p lic ite w k ażd ej analogii jest „szok rozpo znan ia” — ele m en ta rn e dośw iadczenie poetyckie lub m uzyczne. W dram acie to do św iadczenie, to n aty ch m iasto w e „rozpoznanie” nieoczekiw anej cechy n a tu ra ln e j lu b społecznej rzeczyw istości jest podwojone. Po pierw sze, d ra m at jest sp ecjalny m rodzajem działalności polegającym na stw orzeniu w iarygodnego obrazu ludzkiego działania odznaczającego się znaczeniem i doniosłością. Po drugie, sto su jem y w nim term inologię i a p a ra t p o ję ciowy (technologię społeczną), k tó re sp raw iają, że te n sp ecjaln y rodzaj działalności m oże stać się środkiem do zrozum ienia działania ludzkiego.
T en d w u to ro w y proces jest u n iw e rsa ln y m fak tem społecznym . J e st on rów nocześnie ry tu a listy c z n y i h eu ry sty czn y . Został zaobserw ow a ny i w y k o rzy stan y przez antropologów społecznych w ich in te rp re tacjach obrzędów ry tu a ln y c h . W n ajp rzeró żn iejszy sposób r y tu a ł odbija nie dające się inaczej w yrazić pojm ow anie cerem oniałów i zwyczajów , ograniczeń i obow iązków , p raw i przyw ilejów , k tó ry ch istnien ie jest zauw ażalne i k tó ry c h się p rzestrzeg a w m niejszym lub w iększym sto p niu bez zastrzeżeń. Podobnie m it może być in te rp re to w a n y jako klucz nie tylko do p ry m ity w n y c h kosmologii, ale tak że do sposobu, w jak i tak ie system y w ia ry są w yciosyw ane z fizycznych realiów i behaw io- ry sty czn y ch możliwości, istn ieją cy c h i dostępnych, in te rp re to w a n y jako klucz do osobliwości procesu wybiórczego, za pom ocą którego budow any je st społecznie rzeczyw isty ś w i a t 4, i do sposobu, w jak i m oże jeszcze nastąpić uznanie istn ienia realiów w yłączonych ze „społecznie rzeczy w istego św ia ta ” .
Mityczne spekulacje (...) nie mają nic wspólnego z rzeczywistą strukturą społeczeństw a Tsimshian, ale raczej z tkw iącym i w nim m ożliwościam i i u ta jonym i siłami. Dogłębna analiza wykazuje, że takie spekulacje nie dążą do zobrazowania realnego stanu rzeczy, ale do usprawiedliw ienia niedoskonałości istniejącej rzeczyw istości, ponieważ krańcowe stanow iska są tylko po to obra zowane, by w ykazać, że są nie do utrzym ania 5.
3 E. G o f f m a n , Presentation of Se lf in Everyd a y Life. Anchor Books, 1959, s. 254.
4 Zob. A. S c h u t z , T he P h e n o m e n o lo gy of the Social World. Transi. S. W a l s h and F. L e h n e r t. N orthwestern U niversity Press, 1967.
S C. L é v i - S t r a u s s , The Story of Asidw al. W: The Stru ctu ra l Stu d y of M y th and Totemism . Ed. E. L e a c h . Tavistock, 1967, s. 30.
W ielu k ry ty k ó w literackich poświęciło sw oje prace u jaw nien iu zasad selekcji i k o n strukcji, k tóre zd ają się obowiązywać w fikcy jny ch św ia tach tw orzonych przez poszczególnych pisarzy: poetów, powieściopisarzy, dram atu rg ó w 6. W nikliw ej analizy zasad, w edług k tó ry ch k o n stru u je się literackie fikcje, dokonuje F ra n k K erm ode w The Sense of an E nding
[W yczucie zakończenia]. Ze w zględu na św iadom ą fałszyw ość fikcji lite
rackich w idzi on w nich najskuteczniejszy środek uporządkow ania n a szego św iata.
W naszym imieniu ustalają one (fikcje literackie), co zachodzi w zm ie niającym się św iecie, porządkują elem enty dopełniające naszą świadomość. Dla niektórych z nas robią to być może lepiej niż historia, być może lepiej niż teologia, głów nie dlatego, że" są świadomie fałszywe; chcąc jednak zrozu mieć drogi ich rozwoju, trzeba stwierdzić, co łączy je z tym i system am i fikcyjnym i 7.
Socjologowie ze swej stro n y zdaw ali się trak tow ać lite ra tu rę jako m ate ria ł źródłow y do „h isto ryczn ej” rek o n stru k cji społecznych realiów przeszłości, w dużym stopniu podobnie jak W eber, k tó ry odtw orzył e t y k ę p r o t e s t a n c k ą z pism sekciarskich duchow nych (i z r e guły rów n ie m ało zw racając uw agi na chronologię), albo jako zbiór m a teriałó w p otw ierdzających ich w łasne obserw acje i aperçus [spostrzeże nia]. Istn ieje jednak częściowa socjologia d ram a tu i p rogram bardziej w yczerpującego jej opracow ania. Istnieje także obszerne piśm iennictw o, k tó rem u m ożna nadać w spólny tytuł: „socjologia lite ra tu ry ” ; pierw sza z n ich jest w większości fran cu sk a, dru g a bardziej kosm opolityczna, ale z pew nością europejska.
Chociaż te różne cząstkow e dy scypliny naukow e w iążą się z n in ie j szym opracow aniem badaw czym i będę się n a nie pow oływ ać, chcę je d n a k podkreślić, że nie u siłu ję dokonać sy n tezy rozm aitych „sposobów po dejścia” , an i też odnośnych odkryć, jakich do tej po ry dokonali znaw cy ry tu ałó w , m itów , k ry ty k i literack iej i te a tra ln e j oraz socjologii dram atu. Z am iast tego zam ierzam przestudiow ać to, co nazyw am podw ójnym zw iązkiem m iędzy te a tre m a życiem społecznym, sam ą „ teatraln o ść” , bad ając różne odm iany konw encji te a tra ln e j dające się zaobserw ow ać w rozw oju sztuki d ram aty czn ej w teatrze angielskim .
M am nadzieję, że to w łaśnie przez analizę konw encji reg u lu jący ch ludzką działalność w teatrze i poza tea tre m , w sztuce dram aty czn ej i w codziennym życiu zdołam oddać istotę „teatraln o ści” znam ionującej, w różnym stopniu, każde działanie. Tak jak m etafo ra te a tra ln a bierze
6 Wśród tego rodzaju prac krytycznych na czoło wysuw ają się N. F r y e ’a studium o m itologii B lake’a w F earful Sy m m e try (Beacon Press, 1962) i analiza D ickensowskiej konstrukcji świata społecznego w Ciężkich czasach, dokonana przez F. R. L e a v i s a w The Great Tradition (Chatte and Windus, 1948).
7 F. K e r m o d e , The Sense of an E nd in g — Studies in the T heory of Fiction.
swój początek w n iejasn ej w izji życia jako te a tru i te a tru jako odzw ier ciedlenia życia, i życia społecznego iako czegoś „nierealnego” , ta k samo zrozum ienie tea tra ln o śc i zależy od dostrzeżenia dw utorow ego procesu, w k tó ry m d ra m a t będący przedm iotem przed staw ien ia jest zarów no k ształto w an y przez w artości i no rm y społeczeństw a, k tó re udziela po parcia jem u, a nie a lte rn a ty w n y m realiom pozostającym poza obrębem poszczególnych rzeczyw istości społecznych — jak i pom aga te w artości i no rm y przekształcić i w ten sposób u trw ala ć je lub zm ieniać. W teatrze jest to częścią rozpoznaw alnego procesu twórczego. Poza teatrem , gdzie nie m a ani d ram a tu rg a , ani scenariusza, ta sam a kreacyjność w dziedzi nie zw ykłego zachow ania się pozostaje zw ykle nie rozpoznana, a jeśli zostanie rozpoznana, uw ażana jest za coś dziwacznego, może n aw et h a ń biącego, św iadczącego o zarozum iałości, w każdym razie za coś n ien or m alnego. W ysoka ocena m oralna, jak ą zyskały sobie spontaniczność i szczerość w stosunkach osobistych, spow odow ała dychotom ię m iędzy „ n a tu ra ln y m ” i „ te a tra ln y m ” zachow aniem się.
T ru dn o jest pom inąć kolejność historyczną, badając odm iany kon w encji te a tra ln e j, chociaż tak a m etoda m a sw oje braki. Tam, gdzie sto su ję histo ry czn y u k ład odniesienia, robię to tylko ze w zględu n a jego dogodność, m ają c nadzieję, że u n ik n ę im plikacji, jak ob y chronologia oznaczała postęp i jakob y h isto ria te a tru b y ła h isto rią coraz większej doskonałości. A lbow iem zm iany histo ry czn e nie oznaczają zastąpienia jednego ro d zaju konw encji innym , ale nagrom adzenie re p e rtu a ru kon w encji, k tó re pozostają w zw iązku z odpow iednim i k onw encjam i spo łecznym i. Tak więc tra d y c ja te a tra ln a nie je st jedynie przekazem kodek su zasad, do k tó ry c h pow inni stosow ać się a k to rz y i d ra m a tu rd z y — a także widzow ie — a le zbiorem m ożliw ych sposobów zaprezentow ania re p e rtu a ru społecznego d ziałania nagrom adzonego poprzez generacje. P rzy jęcie we w spółczesnym te a trz e okrągłej lub o tw a rte j sceny, rezy gnacja z d ek o racji i stosow anie bezpośrednich środków reto ry czn y ch za pożyczonych z te a tru O drodzenia nie oznacza, że n astąp ił p ow ró t do sposobu m y ślen ia lub zachow ania w łaściw ego dla jakiegoś w cześniej szego okresu. Oznacza to jednak, że poszerzyła się nasza świadomość im plikacji zaw arty ch w ty ch konw encjach i w artości, jak ą przedstaw iają ja k o w y k ładn ik i i p rze jaw y m yśli. Z biorem takich konw encji, istn ie ją cych obecnie, zam ierzam się zająć w n iniejszej pracy. Ale n ajłatw iej je s t je zidentyfikow ać przez n aw iązanie do ich początków jako innow a cji, nie zanied b u jąc, oczywiście, ich historycznego rozw oju.
Z d rug iej stro n y te a tr tra k to w a n y jest w n iniejszej książce jak o in sty tu c ja społeczna o b ejm u jąca p rzed staw ien ia i w ykonaw ców , widzów i k ry ty k ó w , d ra m a t i d ram atu rg ó w , sztuki, aktorów i reżyserów . D la tego też p u n k t w idzenia re p re z en to w a n y w tej książce nie b ard ziej bę dzie się p o k ry w ał z p u n k tem w idzenia k ry ty k a literackiego niż z p u n k tem w idzenia socjologa.
Oczywiście nie m a jak iejś bezw zględnej różnicy m iędzy k o n sta ta cja m i, do k tó ry c h dąży k ry ty k literacki, i tym i, które na podstaw ie tego sam ego m a te ria łu sta ra się poczynić socjolog (czy, jeśli o to chodzi, historyk). Ale inaczej rozłożone są akcenty, inny p u n k t ciężkości, cel, podobnie ja k odm ienne są koncepcje, sfera dyskusji, a czasem zastoso w ane m etody. Dla socjologa te a tr jest środow iskiem społecznym , in sty tu c ją sam ą w sobie. Je st on także nieodłączną częścią św iata społecznego p ostępow ania i s tru k tu ry społecznej jako całości. Po trzecie, jest to „ te a tr ” społecznego działania i społecznych w artości, aren a, jed na z w ielu, n a któ rej m ożna badać p rzejaw y społecznych w artości, fo rm y i kon w encje społeczeństw a, a także obrazy społecznej rzeczyw istości stw o rzone dla siebie przez różnych ludzi w różnych czasach.
M ateriał z aw arty w tej książce zaczerpnięty został z trzech od ręb n y ch i u g ru n to w an y ch dziedzin: pierw szą jest historia d ram a tu i te a tru , w k tó rej p raca i n iew yczerpana erud y cja A llardyce Nicoll i w ielu in nych, w śród któ ry ch w y b ijają się G lynne W ickham , M. C. B rodbrook i R ichard S outhern, pozwoliła dokładnie zrekonstruow ać daw ne w aru n k i i ich społeczne im plikacje. D rugą dziedzinę m ożna b y nazw ać m ikro- socjologią, ale w śród socjologów jest ona bardziej znana jako „ tra d y cja szkoły chicagow skiej” , k tó rej tw órcam i byli R obert P a rk i H e rb e rt B lu- m er, a najw y b itn iejszy m i przedstaw icielam i E v erett H ughes, H ow ard B ecker i E rving Goffm an. Trzecią dziedziną, najm łodszą, jest cząstkow a dyscyp lin a naukow a, socjologia te a tru .
Ta o sta tn ia w ym aga pew nych dodatkow ych w yjaśnień, jako że w W ielkiej B ry tan ii i A m eryce jest naw et m niej znan a niż w ątła nić p ub lik acji socjologicznych o lite ra tu rz e zw iązanych z nazw iskam i G eorga Lukacsa, E rn sta A uerbacha, L ucien G oldm anna, R o berta Escarpita, U m - b e rta Eco i E d u ard a S anguinettiego. Jeśli nie brać pod uw agę rzeczo wych, ale nie w yczerpujących tem atu , pu b likacji Sim m ela i Lukacsa, socjologię te a tru n ależy uznać za w yłączną dom enę uczonych fra n c u skich. Ich dociekania w o statn im dziesięcioleciu zbiegają się z now ą fu n k cją te a tru w A nglii, Niem czech i F ran cji, gdzie te a tr jako k u ltu ra ln y k a ta liz a to r zgłębia lub odzw ierciedla zm iany społeczne o m niej lu b bardziej politycznym charak terze.
W 1955 r. Georges G u rv itch podsum ow ał w a rty k u le w yniki konfe re n c ji pn. „T eatr i Społeczeństw o” , k tó ra odbyła się w Royaum ont. Zgodnie z pro ced u rą zw ykle obow iązującą n a tak ich ko nferencjach na zakończenie p rzy ję to p ro gram przyszłych badań. Zaproponow ano n a stę pujące k ieru n k i badań:
1. C h a ra k te r i różnorodność publiczności, od k tó rej te a tr jest za leżny; jej zw artość i podział na s tru k tu ra ln e grup y; organizacja w idzów w ram ach społeczeństw a.
2. Z w iązek sztuk, sty lów inscenizacyjnych i te a tra ln e j tra d y c ji z
czeniem społecznym ; podobieństw a i różnice m iędzy społeczeństw em ta kim , jakim jest w istocie, a jego odbiciem w teatrze.
3. S tan ak to rsk i, jego organizacja, s tru k tu ra i zw iązek z innym i g ru p am i zaw odow ym i i klasow ą s tru k tu rą społeczeństw a.
4. Zw iązek treści, te m a tu sztu k z różnym i ty p am i s tr u k tu ry spo łecznej i ró żn y m i ideologiam i.
5. Różne in te rp re ta c je w yżej w ym ienionych tem atów w różnych czasach i w różn y ch społeczeństw ach zgodnie z podstaw ow ym i założe n iam i danego okresu.
6. F u n k c ja te a tru w życiu społecznym danego okresu, np. jako fo r m a ry tu a łu w w iekach średnich, jako fo rm a in te le k tu a ln e j edukacji i uzasadn ien ia h iera rc h ii społecznej w X V I i X V II w., a w e w spółczesnym społeczeństw ie k ap italisty czn y m jako fo rm a rozryw ki, przechw ycona i eksp loato w an a przez p rzed sięb io rstw a ko m ercjaln e lub, dla k o n trastu , stanow iąca narzędzie p ro te stu przeciw ko u trw alo n ej s tru k tu rz e społecz nej 8.
N ieżyjący ju ż G eorges G u rv itch nie opublikow ał żadnych dalszych p rac na pow yższe tem aty . Ale J e a n D uvignaud w sw oich dw u książkach
La Sociologie du T h éâ tre i L ’A c te u r 9 rozw inął n iek tó re propozycje G ur-
v itcha, szczególnie te w ym ienione w p u n k ta c h 4, 5 i 6. W sw ojej
Sociologie du T h éâ tre sk o n cen tro w ał się on szczególnie na zm ianach
m iejsca działalności (kościół, dw ór, publiczne, a później p ry w a tn e te a try ) i zm ianach fu n k c ji te a tru (jako środek poszerzenia przeżycia religijnego, ro zry w k a d la ary sto k ra c ji, ro zry w k a dla publiczności re k ru tu ją c e j się z w szystkich klas) d o k onujących się w zgodzie ze zm ianam i w s tr u k tu rz e społecznej i zm ianam i w koncepcji osobowości.
W L ’A c te u r zajm ow ał się problem am i w y n ik ający m i ze zw iązku a k to ra ze społeczeństw em , którego jest członkiem , tw orzeniem przez ak to ra, d ra m a tu rg a i w idzów osobowości i zachow ania się fik cy jnej po staci, tw orzenia, k tó re m a swój odpow iednik w procesie społecznym ,
w trak cie któreg o ograniczenia i w ym ogi życia społecznego tw orzą ,,p o stać”. Jego podejście do ty ch problem ów jest po w iększej części ogólnie h istoryczne. G łów nym p rzedm iotem jego zainteresow ania są po lity czne tra n sfo rm ac je społeczeństw a, k tó re z n a jd u ją sw e odbicie w te a trz e jako in sty tu cji.
W n iniejszej książce głów nym p rzedm iotem m ego zaintereso w an ia je s t zjaw isko te a tra ln o śc i w form ie, w jak iej się p rze jaw ia w te a trz e i życiu społecznym . N a jp ie rw przeb ad am proces, w w y n ik u którego te a tr w yłonił się z ry tu a łu , gdy języ k konw encji d ram aty czn ej, będący pro
8 G. G u r v i t c h , Sociologie du théâtre. „Les Lettres N ouvelles”, 35, Paris 1956, s. 202—204.
9 J. D u v i g n a u d : Sociologie du Théâtre. Presses U niversitaires de France, 1963; L ’Acteur. Paris 1965.
d uktem zgodnego stanow iska w ykonaw ców i widzów, stał się zasadni czym środkiem w y razu w teatrze. K onw encje takie obejm ują liczne fo rm y reto ry k i, k tó re tw orzą św iat te a tru , i zabiegi, k tó re p rzyczyniają się do pow stania złudzenia autentyczności.
N astępnie zastanow ię się n ad tym , jak a k to r stosuje te konw encje i ja k sam jest w idziany przez p ry zm at konw encjonalnej term inologii jak o p rezen ter, in te rp re ta to r i stw orzona postać. A ktor jako tw ó rca ma sw ój odpow iednik w zw ykłym życiu jako jednostka, k tó ra podejm u je się grania roli, przew id u je i rozw ija sekw encje działań. Podobieństw a i różnice m iędzy ty m i dw om a rodzajam i ak to rstw a ulegały istotn ym zm ianom w całym okresie rozw oju tea tru .
Inne asp ek ty te a tru jako in sty tu cji: aktorstw o jak o zawód, w zrost znaczenia reżysera, rola w idow ni i pojaw ienie się zawodowego k ry ty k a będą przedstaw ione w zw iązku ze zm ianam i zachodzącym i w szerszych kręg ach społeczeństw a, k tó re stanow ią oparcie dla te a tru .
W końcu om ówione zostanie znaczenie i tem aty k a d ram a tu w zw ią zku z ry tu ałam i, k tó re stanow ią podstaw ę m yślenia i reg u lu ją działanie w codziennym życiu.
2. Teatralna metafora: świat jako scena, a teatr jako paradygmat
F u n k cja sugestyw nego obrazu, jaką w lite ra tu rz e Zachodu pełni te a tra ln a m etafo ra, dobitnie świadczy, że teatralno ść je st stale obecna, podobnie ja k nasza świadom ość jej istnienia.
P la to n często stosow ał m etaforę odw ołującą się do sztu ki te a tra ln e j. W F ile b ie 10 pisał o w ielkiej „scenie naszego życia”, na k tó re j gra się kom edię i tragedię. W P r a w a c h 11 rozw inął porów nania sceniczne w m oralizatorskiej bajce o ludzkich ku k łach poruszanych przez bogów za pomocą sznurków rep re z en tu ją c y c h sprzeczne im pulsy strach u i p ew ności siebie. W ypływ a stą d przede w szystkim wniosek, że nie jedynie dana jed n ostk a jest odpow iedzialna za sw oje czyny, ale także n iew i dzialny (lub nie zdefiniow any) reży ser całości akcji d ram atyczn ej, jak rów nież n a stę p n y w niosek, że m ożliwe je st istnienie innych św iatów społecznych oprócz tego, k tó ry obecnie u zn ajem y za rzeczyw isty. J e d n ym z zagadnień, k tóre m etafo ra te a tra ln a stale przyw odzi n a m yśl, je s t zagadnienie stosunku człowieka do g ran y ch przez niego ról. Je d n ak greccy i rzym scy pisarze późniejszego okresu najczęściej posługiw ali się tą m etafo rą w jej bardziej oczyw istym kształcie: p rzy ró w n yw ania „gry n a scenie” do działania w rea ln y m świecie. A foryzm P etro n iu sza „Totus
m u n d u s agit h istrio n em ” jest jed n ą z Wielu w ersji te j sam ej m yśli
i przypuszczalnie fig u ro w ał w postaci nap isu n a tea trz e Globe 12.
10 P 1 a t o n, Fileb. Przełożył W. W i t w i e k i . Warszawa 1958, s. 90.
11 P l a t o n , Prawa. Przełożyła i opracowała Μ. M а у к o w s к a. Warszawa I960. 12 Możliwe, że motto to zaczerpnięte zostało bezpośrednio z dzieła Johna z
Sa-W średniow ieczu m etafo ra sceniczna nie zaznaczyła się tak w yraźnie w lite ra tu rz e , chociaż św iat b ył często p rzed staw ian y w u d ram atyzo w a- nej form ie jako „sen” , co było tra d y c ją od L e R om an de la Rose do L anglanda P iotra Oracza i C h aucera T h e House of Fam e [Dom sławy]. B ezw iedny c h a ra k te r snu, w k tó ry m śpiący je st zarów no aktorem , jak i w idzem , je st także c h a ra k te ry sty c z n y dla w czesnego o kresu d ram atu , ta k że sen m ożna uw ażać za ru d y m e n ta rn y p ry w a tn y u tw ó r d ra m a tyczny. O braz „ ta ń c a ” in te rp re to w a n y zarów no w lite ra tu rz e , jak i p la styce, jako „taniec śm ierci” m iał tak że silne zabarw ienie tea tra ln e. K aż d y człow iek g ra ł jak ąś ro lę w akcji anim ow anej przez uosobienie śm ier ci. Człowiek b y ł ciągle jeszcze tra k to w a n y i p rzed staw ian y jako „ a k to r” g rają cy pod o kiem Boga.
Z nadejściem XVI w. m etafo ra T h e a tru m M un di s ta ła się ju ż tak popularna, że czasem u jaw n ia ła się jej banalność. C ervantes pozw ala Sanczy n a lekcew ażącą uw agę o stosow aniu przez jego p ana w yszukane go obrazow ania scenicznego, p rzy ró w n y w an iu życia do sceny: „Piękne porów nanie — pow iedział Sanczo — choć znów nie ta k nowe, abym go ju ż poprzednio nie słyszał p rzy ró żn y ch okazjach — jak to o grze w szachy” 13.
F rances Y ates opisuje sposób, w jak i te n t o p o s — koncepcja te a tr u św iata jako sym bolu życia ludzkiego — był p rzed staw ian y nie ty lk o w lite ra tu rz e , ale tak że w sztychach, tak ic h ja k De B ry ’a T h e a tru m
V itae H um anae będącego ilu stra c ją do w ierszy B oissarda 14. W ydaje się,
że m o raln o -relig ijn a k o ncepcja klasycznego te a tru jako odbicia lu d z kiego d ra m a tu u trz y m a ła się n a w e t w tedy, gdy duchow ne i św ieckie te a try staw ały się p o p u larn e jako m iejsca, gdzie d aje się p rzedstaw ienia tea tra ln e. A z a te m gdy w d ram acie stosow ano m etafo rę m ów iącą o grze n a scenie, co ta k często zdarzało się w X V I i X V II w . 15, odnosiła się ona nie ty lk o do sceny w jej w idzialnym kształcie, ale także do w ielo w iekow ej koncepcji sceny jako p a ra d y g m a tu ludzkiego życia i sztucz n y c h ograniczeń nałożonych na w szelkie m ożliw e lud zk ie postępow anie i n a realia życia społecznego. W iększość ludzi zdaw ała sobie z tego sp ra w ę i dla n ich te a tr, w ty m literack im , tra d y c y jn y m znaczeniu, zw ykle łączył się z m o ra ln ą i k ry ty c z n ą oceną ludzkości. G dy Ja k u b w ygłasza sw oją zn an ą m ow ę w J a k w a m się podoba, w k tó rej szczegółowo rozw a ża t o p o s , a b y podkreślić b e z s e n s życia, jest on zarów no czymś
lisbury zatytułow anego Policraticus, w którym m yśl Petroniusza została sparafrazo w ana i poszerzona. Zob. E. C u r t i u s , E urop e a n Literature and the La tin M iddle
A ges. Transi. W. T r a s k . Rollingen Series, Routledge 1953, s. 138.
18 M. d e C e r v a n t e s S a a v e d r a , P rze m y śln y szlachcic D o n Kichote z M anczy. P rzełożyli A. L. C z e r n y i Z. C z e r n y . W arszawa 1966.
14 F. Y a t e s , The Theatre of the W orld. Routledge 1969, s. 165.
35 C u r t i u s (op. cit., s. 140—142) podaje w iele innych przykładów z litera tury europejskiej, w tym epilog sztuki Ronsarda oraz Zycie snem Calderona.
więcej, jak i czym ś m niej niż aktorem . Człowiek i ak to r znoszą się w zajem nie n a scenie, k tó ra p rzedstaw ia nierzeczyw istość św iata. Ta posępna d em o nstracja sposobu, w jak i m etafo ra ta rzeczyw iście fu nk cjo nuje, pow tórzona zostaje przez M akbeta, a także przez A ntonia w K u p cu
w eneckim :
I ja też św iat ten, ile wart jest, cenię, Jak scenę, kędy każdy gra swą rolę; A m nie tragiczna rola się d o sta ła ie.
Ale Szekspir nie p osługuje się tą m etaforą, aby w yczarow ać kon cepcję te a tru jako m oralnego wzorca. P osiadając wiedzę i in tu icję ak to ra i d ram atu rg a, zdaje sobie w pełni spraw ę ze sztuczności zachow ania się na scenie i poza nią. H am let, dla którego przedstaw ienie akto rów s ta je się środkiem m anipulow ania zdarzeniam i, jest zaszokow any zdol nością jednego z ak to ró w odczuw ania i w yrażania w zruszenia: „ale w u ro jen iu , w śnie o n am iętności” , podczas gdy jem u sam em u b rak entuzjazm u i woli działania na rzecz jak iejś w ażnej spraw y. Jego n a tychm iasto w a decyzja podjęcia akcji poprzez w ystaw ienie sztuki Z a m or
dowanie Gonzagi sug eru je, że podobnie jak król m usi on zobaczyć tę
scenę w w y k o n an iu aktorów , nim w pełni uśw iadom i sobie w strząsającą rzeczyw istość. A nn R ighter, k tó ra zajm ow ała się różnym i sposobam i stosow ania i rozw ijan ia m eta fo ry w grze n a scenie przez Szekspira, su geru je, że w yciąga on z te j m etafo ry tak krańcow e wnioski, iż sztu ka jak o taka, jego o statn ia sztu k a Burza, staje się sztuką w sztuce. Z aró w no ludzie, ja k i ak to rzy są ch arak teryzo w an i jako „taki m ateriał, z k tó rego rodzą się sn y ”. Szekspir p rzekształcił t o p o s :
Stopniowo kojarzenie św iata ze sceną, będące podstawą dramatu elżbie- tańskiego, przeniknęło głęboko do jego wyobraźni i do struktury jego sztuk (...) Za sprawą jego rąk z teatralnego banału tamtego czasu powstało coś indy w idualnego i charakterystycznie doskonałego 17.
S tosując tę m etaforę w swoich dram atach, Szekspir przekształcił ją z prostej fig u ry alegorycznej w skom plikow aną, pełną w yobraźni form ę ekspresji. Je d n a k jeszcze w długi czas po tym , jak zanikło pojęcie te a tru jako m oralnego w zorca ukazującego człow ieka jako tego, k tó ry jest tw o rem i tw ó rcą św iata sztuczności, używ ano term inologii te a tra ln e j do opisu ludzkiego postępow ania. O ile m ożna stw ierdzić, pojęcie, o któ ry m m ow a, nie p rze trw a ło zam knięcia teatró w . Nowe te a try R estau racji n a le żały w yłącznie do św iata przyjem ności i rozryw ki, do świeckiego sekto- ru życia. W ięcej uw agi poświęcano histrio ń sk im aspektom zachow ania się w zw ykłych sy tu acjach życia publicznego i pryw atnego, m niej pod
16 W. S z e k s p i r , Ku piec wenecki, akt. I, sc. 1. W: Dzieła dramatyczne. T. 2. W arszawa 1973, s. 87 (przeł. J. P a s z k o w s k i ) .
staw ow ej koncepcji życia jako dram aty czn eg o zm yślenia. Z ainteresow a nie tea tre m pobudzały porów nania, k tó re m ożna było przeprow adzić pom iędzy grą n a scenie i g rą w zw ykłym życiu; porów nanie zam ienione później w ste re o ty p przez R ich ard a S teele’a:
Aktor odtwarza świat, św iat aktora, Którym św iat jednak niesłusznie pomiata,
Choć tylko on przyznaje, że jest tym, czym być się zdaje.
W yraźny saty ry czn y c h a ra k te r utw orów tak w ielu dram atu rg ó w tego okresu w ym ierzony b y ł nie ty le przeciw ko w adom i nadużyciom w ogól ności, co przeciw ko w adom i nadużyciom pew nych g ru p ludzi, często poszczególnych osób, k tó re m ogły być łatw o rozpoznane przez k o tery jn ą publiczność odw iedzającą te a try . B yła to k o n ty n u ac ja p rzyjęteg o wcześ n iej w ty m stuleciu zw yczaju posługiw ania się u tw orem d ram atyczn ym jako bron ią w starciach um ysłów . D ram at operow ał n a płaszczyźnie, na k tó rej m an ie ry i sty l bycia osób d ra m a tu były bardzo podobne do m an ier i sty lu bycia p rzew ażającej części w idow ni, sk ład ającej się z dw orzan i m ieszczan oraz ich służących i pieczeniarzy.
W ow ym też czasie koncepcja św iata jako te a tru , w któ ry m rozgryw a się d ram a t ludzkiego życia, zeszła z płaszczyzny tra n sc en d e n taln e j na płaszczyznę społeczną. Scenę uw ażano za zw ierciadło św iata bardziej m a terialnego niż duchow ego, sztu k i za „streszczenia i k ró tk ie kron iki dziejów ” .
Szekspir dostrzegł, że w d ram acie m am y do czynienia z pew ną w ersją ludzkości w jed nej w ersji św iata. S tą d już ty lk o niew ielki k ro k do wul- garyzacji, do w idzenia naszych działań i otoczenia poza te a tre m w ka tegoriach te a tru . To w idzenie nie jest pochodną obrazu życia k ierow a nego przez Boga, O patrzność czy in n ą nie ta k bardzo antropom orficzną siłę duchową, ale w y n ik a z coraz lepszej znajom ości sposobu, w jak i lu dzie k sz ta łtu ją sw oje c h a ra k te ry , p rzy czyn iają się do p ow staw ania s y tu a cji i p ro je k tu ją otoczenie. J a k widzim y, tego ty pu w idzenie nie było czymś now ym dla schy łk u X V II w., ale od tego czasu stało się bardziej widoczne, poniew aż system odniesienia, na którego podstaw ie większość ludzi fo rm u łu je sw oje postaw y, jest obecnie bardziej świecki, a m niej relig ijn y. O braz u m y słu jako te a tru z m iejsca n asu n ął się H um e’owi w rozw ażaniach nad tożsam ością:
U m ysł to teatr pewnego rodzaju, gdzie liczne percepcje zjawiają się kolejno, przesuwają się to w tę, to w inną stronę, prześlizgują się i znikają, to znów m ieszają się ze sobą w nieskończonej ilości różnych postaw i sy tu a c ji1S.
Ale w pospolitej analogii św iat je st p rzy ró w n yw any do m iejsca, gdzie ludzie jak a k to rzy g rają role w akcji, któ ra ja k to się niejasno w yczuwa, Jest reżyserow ana przez „siły społeczne” lu b n a tu ra ln e dążenia poszcze gólnych ludzi. E m blem atyczny c h a ra k te r te a tru uległ sekularyzacji.
18 D. H u m e , Traktat o naUirze ludzkiej. Tłum. C. Z n a m i e r o w s k i . T. 1. O rozumie. Warszawa 1963, s. 328.
W dzisiejszych czasach „ te a tra ln y b an ał”, w postaci zaakceptow anej przez zw ykłych ludzi, stracił wiele na swoim m oralnym i kosm icznym znaczeniu. Został zastąpiony przez samoświadomość aktora. T eatraln y c h a ra k te r życia, będący czymś oczywistym niem al dla każdego, zdaje się być n ajo strzej d ostrzegany przez ludzi, któ rzy czują, że pozostają na m arginesie w ypadków , bo albo obrali rolę widza, albo też, choć są obecni, nie otrzy m ali żadnej roli, bądź też nie nauczyli się jej dostatecznie dob rze, aby przyłączyć się do aktorów . W idzowie są obecni p rzy każdej uroczystości, od koronacji do pogrzebu, przy g ląd ają się bójce na ulicy, podglądają kłócących się ludzi przez nie zasłonięte okno pokoju. „A kto ram i bez ró l” są ci, k tó rz y z pow odu nerw icy czują się usunięci poza naw ias życia, ci, k tó rzy nie przysw oili sobie jeszcze konw encji obcego k raju , czy też ci, k tó rz y nagle znaleźli się w sytu acji, jakiej nigdy nie przew idyw ali dla siebie, w szpitalnym łóżku lub w celi w ięziennej. Po dobnie czują się wszyscy, któ rzy po raz pierw szy w stęp u ją w nieznany, w yodrębniony św iat p rac y zawodowej. P rz y takich okazjach ludzie często po dkreślają ogarniające ich poczucie nierzeczywistości, m ówiąc, że w y daje m i się, jak b y śnili lub oglądali jakieś przedstaw ienie. Poniższy ko m entarz pow stał na m arginesie rozm ów z zarządcam i pew nej instytucji:
Tym, co przewijało się wyraźnie w e w szystkich rozmowach, które stanowią podstawę niniejszego opracowania, i co w rzeczy samej wynika z w ielu cyto w anych wypowiedzi, to przekonanie, że ludzie są w stanie obserwować siebie w sytuacjach, które wymagają od nich korzystania z pełnego zasobu ich in te ligencji, um iejętności i wiedzy, że są w stanie w ytworzyć w sobie poczucie takiego „ja”, które pozostanie krytyczne i niezaangażowane (...) W wielu cytowanych fragm entach rozmów znaleźć można sform ułowania sugerujące brak identyfikacji nie tylko z graną rolą, ale i z własnym ja w łaśnie tworzo nym lub już stworzonym dla efektywnego odegrania roli, brak identyfikacji znany każdemu z chwil, gdy nachodzi go pytanie: „Czy to rzeczywiście jestem ja?”, które nagle sprawia, że sytuacja, jego w niej obecność i działanie wydają się czymś nierzeczywistym 19.
Doświadcza się tego uczucia szczególnie mocno, gdy przez k ró tk i czas jest się zm uszonym grać rolę, k tó rej się jeszcze nie poznało. P ew na ko bieta wchodząca w skład ław y przysięgłych, k tórej była członkiem pod czas trzydniow ego procesu o m orderstw o, oświadczyła, że nie może uw ie rzyć, iż to ona rzeczyw iście zasiada w sądzie. Dopiero w róciw szy do pokoju przysięgłych, odniosła w rażenie, podobnie jak pozostali członko wie ław y, że odzyskuje „swą w łasną tożsam ość”.
Postępow anie ludzi jest przedm iotem oceny; oskarża się ich o p rze sadne lub zbyt pow ściągliw e granie sw ojej roli, o dobre lub złe „w ejście” i „w yjście” , o u m iejętność u trzym y w an ia się na „scenie” (zwykle w p e
19 T. B u r n s , Cultural Bureaucracy: A S tudy of Occupational Milieu in the
jo ra ty w n y m sensie). Ich działania o d b y w ają się w „scenerii”, k tó rą się przygotow uje. Takiego języka, k tó ry w w ielu k o n tek stach n a b ra ł już cech banału, n ad al u ży w a się do p o d k reślen ia m niej lub bardziej te a tra l nego c h a ra k te ru jakiegoś działania. W iększość ludzi skłonna jest sądzić, że czasam i zachow ują się zupełnie n a tu ra ln ie , jak by byli „sam ym i sobą”, przyznając rów nocześnie, że czasem się „zg ry w ają” . Je st to w ynikiem założenia, że istnieje jak iś ogólnie p rz y ję ty „n o rm aln y ” sposób zacho w ania się, bardzo tru d n y do zdefiniow ania, k tó ry jed n ak nie jest ani zbyt, ani za m ało e k sp resy jn y .
Czyjeś zachow anie się może być określone jako „ te a tra ln e ” tylko przez kogoś, kto wie, co to jest d ram at, n aw et jeśli jego w iedza o te a trz e ogranicza się do jego w łasnego k ra ju i czasu, w k tó ry m żyje. Je st to term in uży w an y przez widzów, podobnie ja k θέατρον był p ierw otnie m iejscem dla w idzów — w idow nią. Czyjeś zachow anie jest te a tra l ne nie dlatego, że jest tak ie a nie inne, ale dlatego, że obserw ator rozpoznaje pew ne u k ład y i sekw encje, k tó re są analogiczne do tych, k tó re zna z te a tru . To w łaśnie obm yślaniem i kom ponow aniem tych sekw encji z a jm u ją się w rów nym stopniu a k to r g rający w zw ykłym ży ciu i a k to r g rają cy n a scenie. W idz w tea trz e odbiera je jako dzieło d ram a tu rg a , reży sera i ak to ra, ale obserw ator w św iecie zew nętrznym , sam częściowo zaangażow any, w m niejszym stopniu zdaje sobie spraw ę, jak ie to czynniki w yw ołują akcję. S ta ra się odgadnąć nie tylko m otyw y i intencje, ale także źródła i rozm iary siły napędow ej, a n aw et to, co w gruncie rzeczy jest przypadkiem . Z daje sobie spraw ę z procesu, k tóry spraw ia, że a k cja u k ład a się w zw arte i logiczne sekw encje, chociaż nie zawsze jest w stanie rozpoznać, jakie siły nią k ieru ją.
Dlatego też tea tra ln o ść nie jest sposobem zachow ania się lu b eks presji, ale może być odniesiona do każdego rod zaju zachow ania się do strzeganego i in terp reto w an eg o przez innych i określanego (w m yśli lu b explicite) za pom ocą term inologii te a tra ln e j. Dla tych innych b a r dziej widoczna je s t sym bolika każdego zachow ania się, k tó re u w ażają za tea tra ln e, niż jego przyczyny. Tak też postro nn i k w a l i f i k u j ą zachow anie się A nglika z w yższych klas społecznych, żałobne zaw odze nia w iejskich kobiet greckich czy też gry m asy japońskich zapaśników . Oczywiście zawsze istnieje jakaś społeczna norm a, do k tó rej ci ludzie się stosują, a k tó rej nie m ogą znać ludzie żyjący w innym społeczeń stw ie, ta k że stopień teatraln o ści zd eterm in o w any jest kulturow o. A le sam a teatraln o ść jest d eterm in o w an a przez sp ecjalny p u n k t w idzenia i sposób percepcji.
Ludzie ży ją w w ielu św iatach społecznych, z k tó ry ch każdy jest kon stru k c ją zbudow aną n a gruncie zasad w spólnych dla m ieszkańców tego św iata. Sposób zachow ania się obow iązujący w każdym z ty ch św iatów może w ydaw ać się te a tra ln y ty m obserw atorom , k tórzy nie są jego członkam i, albo niedaw no p rzyby li i dopiero się uczą zasad postępow
a-nia. Zdają sobie oni w yraźnie spraw ę z istnienia czynnika regulującego sposób, w jak i u k ład ają się poszczególne sekw encje akcji, k tó rą biorący w niej udział u w ażają za spontaniczną.
D ostrzeganie ek spresyjnych aspektów zwykłego działania jako sa m ych w sobie godnych uwagi i znaczących jest niezależne od znajom ości d ram a tu jako form y sztuki. Człowiek zaczyna je dostrzegać, gdy jako dziecko uśw iadam ia sobie, że to, co się dzieje w otaczającym go świecie, je st niezależne od niego. Zdarzenia, które oddziałują na niego lub m ają dla niego istotne znaczenie, są dziełem innych ludzi, znanych lub nie znanych. Dziecko jest świadom e elem entu dram atyzm u w obserw ow anym epizodzie, w k tó ry m bezpośrednio nie uczestniczy, choć początkowo może próbow ać wziąć w nim udział. M ałe dzieci nie zdają sobie sp ra w y z b a rie ry , jaka je odgradza od nieznajom ych lu b ludzi, k tó rzy nim i się nie zajm ują, dopóki nie zostaną odciągnięte lub zganione przez dorosłych. Stopniow o o rien tu ją się, że jest w iele epizodów, naw et odnoszących się do ich w łasnych rodzin, w k tó ry ch ich udział jest niepożądany. W takich przyp adk ach sta ją się w idzam i obserw ującym i akcję, k tó ra może być ty lk o w ted y zrozum iana, gdy zostanie „zin terp reto w an a” lub w yjaśniona za pom ocą słów.
Słowo d r a m a t znaczy „działanie” , ale oznacza działanie n aśla dowcze, k tó re m a przede w szystkim c h a ra k te r sym boliczny, tzn. odnosi się do czegoś, co już się zdarzyło lub mogło się było zdarzyć. Oczywiście słow o to należy do dziedziny te a tru . Je d n ak w zw ykłym życiu ludzie tw orzą d ram a ty zarów no przez swoje in te rp re ta c je zachow ania się in nych, jak i przez w pływ , jak i ich obecność (i fakt, że „ in te rp re tu ją ”) m a na zachow anie się uczestników . „Zachow anie się” w rzeczy sam ej staje się „działaniem ”, kiedy widoczna jest w nim jakaś intencja. Dość często trzeb a przypisać jak ąś in ten cję ludzkiem u zachow aniu się, aby nabrało sensu: tak jak istn ieje g en eratyw na g ram aty k a mowy, tak samo istnieje gen eraty w n a g ram aty k a zachow ania się, k tó ra um ożliw ia nam rozpoznanie klepnięcia po plecach jak o czasem oznaczającego uznanie, czasem naga nę. D oszukiw anie się inten cji jest istotną częścią składow ą procesu p ra w nego. (Podczas procesu w Chicago w r. 1969 głów nym zagadnieniem , k tó re należało rozstrzygnąć, było to, czy rozp atryw an ym uw agom i dzia łaniom oskarżonych m ożna przypisać rew olucyjne intencje.) Poza tym uczestnicy są oczywiście świadomi, że inni „uzupełnią” ich zachow anie się przez przypisanie im in tencji. W ten sposób dem onstracja, bójka uliczna, ślub, a n aw et kłótnia rodzinna podglądana przez okno stają się przedstaw ieniem dla tych, którzy się im przyglądają. I choć dla uczestni ków tych w ydarzeń są one tylko in stru m en tam i do osiągnięcia jakiegoś doraźnego celu, całkow ite osiągnięcie tego celu m ożliw e jest często do piero w tedy, gdy sens i intencje ich działania zostaną zrozum iane przez innych. Tylko w tak im p rzy p ad k u ich działanie będzie m iało pożądane przez nich k o n s e k w e n c j e .
Chociaż w szystkie fo rm y fikcji są naśladow cze, w łaściw ość tę w n a j w yższym stopniu posiada d ram a t będący p rez e n ta c ją zdarzeń, poniew aż opiera się on na założeniu, że zaludniony św iat d ra m a tu jest autono m iczny i stanow i tym czasow ą rzeczyw istość rów nie w ażną i logicznie konsekw entną, jak społeczna rzeczyw istość św iata poza m u ram i tea tru . W skutek tego, że p rzed staw ien ia d ram a tu odbyw ają się współcześnie, zgłasza on sw ą przynależność raczej do teraźniejszości niż do p rze szłości.
Obraz d ram a tu rg ic z n y jest wszakże k o n stru k cją zbudow aną z postrze- żeń i in te rp re ta c ji. Nie m a jed n a k c h a ra k te ru in stru m e n tu . W izja d ra m aturgicznego u k ształto w an ia ak cji i tem atu , k tó rej au torem jest d ra m atu rg, in te rp re to w a n a jest n astęp n ie przez reżysera, k tó ry przekazuje sw ą in te rp re ta c ję aktorom , a ci z kolei p rzek azu ją ją publiczności. W i dzowie zatem o trz y m u ją coś, co jest bardzo odległe od pierw otnej wizji dram atu rg a, i o db ierają to w ró żn y sposób zależnie od w łasnego dośw iad czenia i p ersp ek ty w y , jak ą stw arza ich bezpośredni lu b pośredni udział w grupach, gm inach i społeczeństw ach, w k tó ry ch żyją. Ta mnogość percepcji w prow adza e lem en t iluzji do każdego przedstaw ienia. Ludzie widzą to, co spodziew ają się zobaczyć, a w ykonaw cy sta ra ją się spełnić te oczekiw ania, ja k ty lk o p o tra fią najlep iej.
W odniesieniu do te a tru rzeczyw istość i iluzja nie są term inam i jednoznacznym i. Nie oznaczają b y n ajm n iej rzeczy przeciw staw nych. W szystko, co dzieje się n a scenie, m ożna trak to w ać jako coś rzeczyw iste go, poniew aż w idzim y i słyszym y, co się tam dzieje. O dbieram y przed staw ienie za pom ocą zm ysłów i dlatego je st ono dla nas rów nie realne ja k w szystko, co dzieje się na zew nątrz te a tru . Z drugiej strony, istnieje rodzaj um ow y m iędzy w szystkim i uczestnikam i przedstaw ienia, aktoram i i widzami, że te dw a rodzaje rzeczyw istych w y d arzeń w ew nątrz i na zew nątrz te a tru nie są ze sobą przyczynow o powiązane. W rażenie rea l ności zostaje zachw iane zarów no przez fak t, że n ik t n ap raw d ę nie w ie rzy, ab y ak to rzy byli ty m i ludźm i, k tó ry ch p rzed staw iają, jak i dlatego, że w ydarzenia, k tó re w isto tn y sposób w p ły w ają n a zm ianę sytuacji, ja k np. m orderstw o, śm ierć z innej przyczyny, kopulacja i poród, są zawsze sym ulow ane 20.
20 Żadne z tych stwierdzeń nie jest prawdziwe w odniesieniu do nowego teatru. Takie grupy jak La Mama i Living Theatre często próbują przedstawiać na scenie sw oje w łasne pryw atne problem y — w rzeczy samej próbując być takim i sam y m i ludźmi poza sceną jak na niej. Zaznacza się także pew ien nacisk ze strony takich grup, aby wolno im było pokazać kopulację na scenie. Nie po raz pierw szy teatr próbuje raczej pokazać, a nie obrazować takie akty. Pod rządami cesarzy rzymskich pokazy seksualne były popularną formą rozrywki, a „egzekucje” często wykonywano, zastępując aktora skazanym na śm ierć przestępcą (zob. W. В e a r e,
The Roman Stage. M ethuen 1950, s. 238). Nie w ydaje się prawdopodobne, aby
W jak i sposób zo staje określony przez ak to ra w ym iar rzeczywistości, k tóry dla widza pow inna mieć akcja tocząca się na scenie? Może on być o kreślony w drodze bezpośredniego apelu do publiczności: „N iech oto będę św. Jerzym . A nglikiem ta k m ężnym ...”, jak to czynili średniow iecz n i m im ow ie 21, lu b przez pozorne, w ystudiow ane w szczegółach ignoro w anie obecności widowni, jak to prak ty ko w an o w rozw iniętym „reali stycznym ” te a trz e sch yłku X IX w ieku, albo przez w ciąganie do akcji widzów, jak to się dzieje we współczesnych im prow izacjach. P ierw szy sposób sprow adza się do w ezwania: „udaw ajm y, że to jest rzeczyw istość” ; drugi mówi: „oto jest a lte rn a ty w a pozornie praw dziw a, rzeczyw istość pokrew na tej rzeczywistości, k tó rą każdy z was ak cep tu je w swoim życiu i być może a lte rn a ty w n a w stosunku do n ie j” ; trzeci: „w spólnie p rzekształćm y to w rzeczywistość, k tó ra weźm ie górę nad każdą inną m ożliw ą rzeczyw istością” („potem będziem y m ogli w yjść nago na ulicę lub zrobić rew olucję” , co jest częścią posłania Living Theatre).
K ażda z tych w e rsji rzeczyw istości jest prakty ko w aniem iluzji na scenie. Doskonałość ilu zji zależy jed n ak w m niejszym stopniu od zasto sow ania w y rafin o w an y ch technik niż od jednom yślności aktorów i wi dzów, zgody na to, k tó ry z ty ch trzech w ym iarów rzeczyw istości lub „definicji sy tu a c ji” m a być użyty.
D efinicję sy tu acji w codziennym życiu tłum aczy się socjologicznie jako proces rozw ijający się rów nolegle do uśw iadom ienia sobie p o ja w ienia się i względności społecznego zachow ania się. M cHugh używ a term in u „pojaw ienie się” (em ergence) dla określenia odkrycia i in te r p re ta c ji układów , k tó re są „udokum entow ane” przez osobę działającą „w bezpośrednio po sobie następ u jący ch sy tuacjach stw orzonych przez n ią ” , pozw alających jej „na in teg rację chwilow o o drębnych zdarzeń przez nadanie im znaczenia stanow iącego ich wspólną podstaw ę” 22. Biorąc udział w jakiejś społecznej im prezie, wchodząc w związki, któ re jej to w arzyszą, uczestnicy p rzy jm u ją na siebie w stępne zobowiązanie pod trzy m y w an ia istniejącego stan u rzeczy, „niew ychodzenia poza n ak reślo ne g ran ic e ” . D latego też m usi istnieć w spólne rozum ienie tych granic, ak cep tacja d ającej się zdefiniow ać norm alności postępow ania, celu i in tencji, czyli to co A nselm S trau ss opatrzył ety k ie tk ą „harm on ia” (con
cord) 23. To rozum ienie i ak ceptację ograniczeń, jakie pociąga za sobą
uczestnictw o w społecznej im prezie z tow arzyszącą tem u akceptacją
w artościowych”. Stanowiły one rozrywkę i uważane były przez bardziej św iatłą m niejszość za sym ptom atyczne dla degradacji teatru.
21 Formułką tą m im ow ie posługiwali się do końca ubiegłego wieku, a główna postać była zmieniana na króla W ilusia lub króla Jerzego.
22 P. M c H u g h , Defining the Situation. Bobbs Merrill, 1968, s. 35.
23 A. S t r a u s s i in., Psychiatric Ideologies and Institutions. Collier—M ac millan, 1964, s 14: „Harmonia zawiera w sobie podstawowe dla niej porozumie nia co do najpowszechniej akceptowanych celów organizacji”.
tych, a nie in n y ch określonych w arto ści i znaczeń, tej, a nie innej w e r sji przyczyn i sk u tk ów działań, a także w spólne przekonanie o m ożli wości takich, a nie in n y ch k onsekw encji i rezu ltatów , określa G offm an ryczałtow o jak o „zaangażow anie w sy tu a c ję ” 24. M cHugh su g eru je, że harm onia i zaangażow anie w sy tu a c ję nie ty le są określonym i ogranicze n iam i działania (jak np. tablice z przepisam i i regulam inam i stojące p rzy w ejściach do parków ), co częścią procesu rozw ijającego się w sy tuacjach, w k tó ry ch istn ieje w zajem ne oddziaływ anie na siebie (in te ra k cja). Jeśli proces ten, w w y n ik u którego „pojaw iają się” odpowiednie norm y, w arto ści i reg u ły , zostanie pom yślnie doprow adzony do końca, m ożna zauw ażyć, że te norm y, w artości i reg u ły pozostają w zw iązku z norm am i, w artościam i i regułam i, k tó re obow iązyw ały w poprzednich sytuacjach . P o jm u je się w ięc je jako w zględne. „P ojaw ienie się” {em er
gence) i „w zględność” są dw om a w ym iaram i procesu, k tó ry spraw ia, że
może nastąpić społeczne działanie, tak jak się je zw ykle rozum ie. A k tor w idzi, następ n ie in te rp re tu je , a w reszcie gra rolę.
Chociaż ta analiza m echanizm u rozum ienia, in ten cji i działania w zw ykłym życiu m oże w ydaw ać się (co u jaw n ia się także w ek sp ery m en tach prow adzonych dla jej sp ra w d z e n ia )25 zb yt uproszczona, zbli żona jest jed n a k do m odelu a k c ji przedstaw ionego przez d ra m a tu rg a i uznanego za słuszny p rzez widzów — p rzy n ajm n iej w tedy, gdy odnie sie on sukces. Rów nocześnie zrozum ienie sztuki przez w idow nię zależne jest od ujaw n ien ia się jej znaczenia i od zdolności widzów do odniesienia go do ich w łasn y ch doświadczeń, ich znajom ości norm , ról i reg u ł p o stę pow ania obow iązujących we współcześnie istn iejący m lu b daw nym śro
dow isku społecznym .
Okoliczność, że tem a t sztu k i w większości w ypadków (z w yjątkiem im prow izacji) je s t ju ż częścią składow ą w cześniej ustalonego u k ładu i że a k to rzy jed y nie an im u ją akcję, oznacza, że dokonano selekcji, k tó ra po w oduje ograniczenie form , jakie m ogłaby p rzy b rać akcja. W ty m to punkcie zaczyna się tw orzenie iluzji. D okonuje się w y bo ru w y m iaru
rzeczyw istości — udaw anie, rzeczyw istość a lte rn a ty w n a , rzeczyw istość
górująca — i rzeczyw istość tę a k to rz y u trz y m u ją przez sw ą postaw ę w obec postaci sztuki, jak wobec w idowni.
A le iluzja je s t ty lk o specyficznie te a tra ln y m term inem na określe nie procesu, k tó ry jest nieodłącznie zw iązany z każdą społeczną in te ra k cją. J e s t to proces k iero w an ia uw agi tylko na osoby uw ik łan e w szcze gólną sytuację, ograniczanie działań, w uw zględnieniu tej sytu acji, je dynie do działań odpow iednich dla niej, znaczących lub logicznie z niej w y p ływ ający ch oraz zachow yw ania określonego w y m iaru rzeczyw istości. Je st to zasadniczo proces m ający n a celu w yznaczenie ram akcji. W ażną
21 E. G o f f m a n, Behavior in Public Places. Free Press, 1963, s. 37. 25 P. M c H u g h , op. cit., s. 83—103.
rzeczą jest oznaczenie stopnia powagi, z jak ą należy trak tow ać dane w ydarzenie, lub stopnia doniosłości, jaki m u należy przypisać. Na p rz y jęciu ludzie zdają sobie spraw ę, że celem tej im prezy jest dostarczenie przyjem ności i że, jak m ówi Simmel, „każdy postępuje tak, <'jak gdyby» w szyscy byli rów ni, a zarazem , jak gdyby każdy był szczególnie ceniony przez pozostałych” 26. Nie tylko rzekom a równość jest chw ilow ym po zorem — iluzją; pozoram i są także rzekom e znaczenie im prezy, koniecz ność podtrzym yw ania odpow iedniej atm osfery, aby uniknąć k rępu jących chw ili m ilczenia, o tw artej wrogości lub zw ykłej nudy, k tó re m ogą skło nić ludzi do wcześniejszego pójścia do domu. U czestnicy takich im prez św iadom ie stosują się do „sam oistnych regu ł g ry ” życia tow arzyskiego. W yboru w ym iaru rzeczyw istości dokonuje się n aw et w zw ykłym życiu, chociaż m oże się okazać, że jest niem ożliwe jego utrzym anie, jeśli ludzie nie będą się stosow ać do ograniczających reg uł niezbędnych do jego u trzy m an ia. Te w y m iary rzeczyw istości w przybliżeniu odpow iadają trz e m w ym iarom rzeczyw istości p rzy ję ty m w teatrze: „u d aw an a” rze czywistość gier, sportów , przyjęć, cerem onii, „ a ltern a ty w n a ” rzeczy wistość sfe ry p racy zawodowej i ry tu a łu i „górująca” rzeczyw istość zw iązana z rozm yślnym w ysiłkiem m ającym n a celu zm ianę lub obronę definicji sy tuacji, „reguł g ry ” .
Oczywiście, te trz y w ym iary rzeczyw istości w życiu społecznym nie są bynajm n iej różne w jakim ś absolutnym sensie. K ażdy z nich skon stru o w a n y jest w oparciu o pew ne uzgodnione reg u ły uw zględniające
m ożliwe re z u lta ty działania. Samo pojęcie „górującej rzeczyw istości” m oże sceptykow i w ydaw ać się fikcją, ale dla człowieka zaangażow anego oznacza ono w ym iar, w k tó rym nastąpić może nieodw racalne działanie, d z b a n ie , k tó re — co więcej — w yw rze w pływ na całą jego osobę i jego yrzys d e zachow anie. Chociaż większość ludzi uw aża, że ty lko takie spravV^' biologii jak narodziny, kopulacja i śm ierć wchodzą w zakres tego pojęcia rzeczywistości, pojęcie to zw ykle byw a in terp reto w an e roz szerzając o, tak aby zmieścić mogło znacznie szerszy w achlarz spraw u w a żanych przez daną jednostkę za stanow iące istotę jego biologicznej i spo łecznej k ariery . W rzeczyw istości „praw dziw e” ja i „praw dziw a” dzia łalność tego ja są zw ykle definiow ane przez niezbyt jasno sobie uśw ia dam iane przeciw staw ianie go nierealności „udaw ania” lub „rzeczyw istoś ci a lte rn a ty w n e j” . Człowiek odejm uje od swego życia te czynności w dziedzinie polityki, k ariery , życia rodzinnego lub społecznego, które uw aża za grę. P o stron n em u obserw atorow i m ogłoby się w ydaw ać, że nic już nie pozostaje, ale jeśli chodzi o jednostkę, jej zdrow ie psychiczne może zależeć od przek o n ania o istnieniu tej szczątkow ej rzeczywistości, za pom ocą k tó rej może ona dokonywać oceny w szystkich swoich
fałszy-26 G. S i m m e l , Socjologia. Przekład M. L u k a s i e w i c z , Wstępem opatrzył S. N o w a k . Warszawa 1975, s. 62.
w ych ja i fałszyw ych poczynań. T ak więc św iat „nierzeczyw istego” dzia łan ia dostarcza jednostce oparcia dla jej osobistej racji, zgodnie z k tórą org anizuje ona sw oje „rzeczyw iste” życie.
To oparcie — niem al zatw ierdzenie — dla tego osobistego rezerw atu rzeczyw istości polega n a in sty tu cjo n alizacji gry (udaw ania) lub n ie szkodliwego (alternatyw nego) działania w społeczeństw ie, do którego ta jednostka należy. Albo raczej jest ono odzw ierciedleniem in sty tu cjo n a lizacji trzech w ym iarów rzeczyw istości w społeczeństw ie.
W yszukana g ra w m iłość i g alan terię, g ra w zalo ty do „królow ej w ieszczek”, p o p u larn a n a dw orze królow ej E lżbiety i w w iejskich re z y dencjach jej dw orzan, prow adzona była w w ym iarze „u d aw ania” i pozo row anej rzeczyw istości. Ale tak że w ted y realność w ładzy posiadanej przez królow ą i użytek, jak i z niej robiła, obdarzając kogoś łaskam i lub ich odm aw iając, oznaczała, że g ra prow adzona była n a tle górującej rzeczyw istości o k reślanej co do ro d zaju i czasu przez osoby, k tó ry c h do tyczyła. K rólow a i Essex zdaw ali sobie oboje sp raw ę z elem entu gry w ich w zajem n y ch stosunkach, ale gniew królow ej nie by ł sym ulow any i losem Essexa było rzeczyw iście stracić głowę. Pozostanie w łaskach lu b pozostanie p rzy życiu zależało w ow ym czasie w dużym stopniu od zdolności rozpoznania oznak, że gra m a się k u końcowi i będzie zastą piona przez działanie w rów nym sto p n iu celowe, ja k i sym boliczne. A dla in n y ch graczy biorących udział w grach dotyczących w ładzy po litycznej egzekucja E ssexa m iała tak że sw oją sym bolikę.
Życie tow arzyskie w yższych klas w końcu X IX w., przyjęcia pod czas tzw. sezonu londyńskiego i w d w orach w iejskich organizow ane były przez gospodarzy i gospodynie, k tó rz y w p rzem yśln y sposób tw orzyli scenerię i sy tu a c je m ające zapew nić ro zry w k ę pozostającą z pozoru w w ym iarze a lte rn a ty w n e j rzeczyw istości, ale k tó ra wobec n ieu ch ro n nego zazębiania się dziedzin życia publicznego i pryw atnego, jakie zaw sze m a m iejsce, gdy sp o ty k a ją się ludzie zajm u jący pozycję w życiu publicznym , m ogła w sposób niebezpieczny p rzesunąć się nagle w sferę górującej rzeczyw istości. Je śli n aw et nie korzystano ze spo tk ań to w a rzyskich jako okazji do d y sk u to w an ia sp raw politycznych lub h a n d lo w ych czy do zaw iązania in try g i m iłosnej, to p rzy n ajm n iej szacowano w artość ludzi w ty m zakresie. P o k azu ją to jasno powieści T rollope’a i H en ry Jam esa. Ludzie b io rący udział w ty ch spotkan iach często w ięcej w agi p rzyw iązyw ali do życia tow arzyskiego niż do swoich zajęć zaw o dowych, ale te ostatnie n a k ła d a ły w iększe ograniczenia na ich postępo w anie, niż m a to m iejsce obecnie. Dzisiaj sfera działalności zawodowej n a b ra ła dla w ielu ludzi większego znaczenia jak o te re n zarów no pracy, ja k i kon tak tó w to w arzy sk ich i często stanow i „ a lte rn a ty w ę ” dla św iata zew nętrznego lu b życia rodzinnego.
Uw aża się, że niesform alizow ane stosunki m iędzy przyjaciółm i, k tó ry ch in te n c ją jest m anifestacja spontaniczności i unik an ie cerem onii,
nie m ają nic w spólnego z w ym iaram i udaw ania i a ltern aty w n ej rzeczy wistości, ale u trz y m u ją się w w ym iarze górującej rzeczywistości. P rz y j m u je się, że wszystko, co m a m iejsce podczas pozbawionych fo rm al ności spotkań, zw iązane jest z pozostałym i (nieobecnymi) cecham i ch a rak te ró w i zachow ania się uczestników ty ch spotkań. Oczywiście tak idealny u k ład stosunków rzadko je st m ożliw y do osiągnięcia lub u trz y m ania. Ale w ykształcenie w sobie wrażliwości na dokonujące się p rze sunięcia z jednego w ym iaru do drugiego jest zjaw iskiem pow szechnym . P ercepcja rzeczyw istości jest oczywiście bardziej skom plikow ana i tru d n ie jsz a do identyfikacji, niż to m ogłyby sugerow ać powyższe w y wody. Schutz, om aw iając „ n a tu raln ą postaw ę” zw ykłego człow ieka wobec pow szedniego życia, opisał sposób, w jaki u trzy m an y zostaje uzgodniony w y m iar rzeczywistości. Idąc w ślady H usserla 27, posłużył się on te rm i nem epoché dla oznaczenia „wzięcia w n aw ias”, ujęcia ram ą ad hoc szczególnego ro d zaju sy tu acji i działania, jak rów nież w ynikającego stąd zaw ieszenia w iary w rzeczyw istość św iata i w ydarzeń pozostających na zew nątrz obram ow anej w te n sposób sytuacji. Dla człow ieka w ew n ątrz „ n a tu ra ln e j p o staw y ” epoché „ n a tu raln e j postaw y ” jest w ykluczeniem jak iejkolw iek w ątpliw ości, że św iat i to, co on zaw iera, m ogłyby być czym ś in n y m niż to, czym się tem u człowiekowi być w y d a ją 28.
Ten sam zabieg m ożna zastosować do dokonyw anej przez w idzów in te rp re ta c ji znaczenia św iata d ram a tu w teatrze, chociaż w ty m p rzy padku epoché — ram a akcji — jest d ek laraty w n a i tym czasow a. Św iat sztuki staje się a lte rn a ty w n ą i kru ch ą rzeczyw istością; rodzi to pokusę do operow ania, jak to ro bił Pirandello, ruchom ym i przegrodam i m iędzy św iatem te a tru i zw ykłym św iatem . P irandello jest w stanie w yrażać w ątpliw ość w istnienie rzeczywistości, nie niwecząc iluzji rzeczywistości, poniew aż zawsze obraca się w świecie, k tó ry jest u ję ty w naw ias jako nierzeczyw isty. Z w ierciadlany św iat może odbijać niezliczone obrazy, ale nigdy nie ulega rozbiciu. Pod ty m względem P iran dello różni się od ty ch w spółczesnych d ram atu rg ó w czy reżyserów , k tó rzy p ró b u ją rozbić k rą g iluzji i połączyć św iat rea ln y ze św iatem te a tru . Nie mogą oni jed n ak uniknąć d ylem atu definicji. W ciągając w idow nię do akcji, zastę p u ją oni te a tr „ teatraln o ścią”.
T eatr tra d y c y jn y za pomocą swoich sztuk tw orzy św iat (m niejsza o to, w jakim stopniu serio), w k tó ry m zm niejszają się obaw y widzów co do końcowego w yniku i w k tó ry m zarów no logiczne n astępstw o akcji, jak i in geren cja p rzy p ad k u są w yraźnie zaznaczone. W happeningach lub tea trz e im prow izacji naw iasy są znacznie szerzej rozstaw ione, tak że
27 E. H u s s e r l , Idee czystej fenom enologii i fenom enologicznej filozofii. Prze łożyła i przypisami opatrzyła D. G i e r u l a n k a . Tłumaczenie przejrzał i w stę pem opatrzył R. I n g a r d e n . Warszawa 1975.
28 Zob. A. S c h u t z , D im en sio n s of the Social World. W: Collected Papers.
rodzi się w ątpliw ość, jakim w ynikiem dla ak torów i dla widzów skoń czy się akcja, k tó ra toczy się w świecie te a tru , n orm aln ie zam kniętym w sobie, i czym skończy się to, co rob ią i będą robili poza jego obrębem . O dw rotnością tego procesu w zw ykłym życiu jest dostrzeganie te a tra l ności, a czasem n aw et dom aganie się jej, jako części składow ej każdego cerem oniału i ry tu a łu o ch arak terze zarów no religijnym , jak i świeckim , poniew aż w y starczająco dużo ludzi uważa, że spełnia ona pew ną rolę, jeśli n a w e t nie jest to ro la pierw o tnie jej wyznaczona. (Ci, k tórzy szu k a ją uzasadnienia dla w spaniałych i kosztow nych cerem onii ko ro n acy j nych, su g eru ją, że chodzi tu o ,,akt solidarności” 29, okazję do em ocjo nalnego w yżycia się lu b po prostu o przyjem ność, czyli o rzeczy zupeł nie różne od pierw otnego celu tych cerem onii, jak im było danie w y razu w ładzy i znaczeniu korony.)
Nie ta k łatw e do dostrzeżenia cerem onie i ry tu a ły w zw ykłym życiu (dem onstracje, w ym iana podarunków , ry tu a ln e przem iany tożsam ości p rz y przy jęciu do szpitala, więzienia, w ojska czy n a w e t do now ej pracy, ry tu a ł procesów politycznych, gry m iłosnej itd.) m ogą nagle ujaw n ić się jak o w zory zachow ania się, k tó re ja k b y w y m k nęły się poza sw oje n a wiasy, nierzeczyw iste scen y w sam ym śro d ku rzeczyw istości, zm uszające do nowego dokładnego p rzy jrze n ia się tem u, co pow szechnie uw aża się za zw yczajne (nieteatralne) zachow anie się. J a k przeprow adzona zosta n ie granica m iędzy ty m i dw om a rodzajam i zachow ania się, te a tra ln y m i n iete atraln y m , zależy od selektyw ności w izji m oralnej, k tó ra u w a ru n kow ana jest stopniem w łączenia się w dane środow isko społeczne w d a n y m czasie. Nie chodzi tu b y n ajm n iej o skalę dem onstrow ania uczuć. O panow ane zachow anie się gru p y A nglików z w yższych klas społecz nych podczas jak iejś uroczystości m oże w ydaw ać się widzom rów nie tea tra ln e, ja k w ylew na serdeczność członków w łoskiej rodziny ca łu ją cych się i ściskających sobie dłonie przy pow itaniu.
Term inologia sceniczna jest sw obodnie stosow ana w zw yczajnej roz m owie, a także stała się isto tn y m skład n ik iem języka zawodowego dzien nikarzy. J e s t także pow szechnie stosow ana w piśm iennictw ie biogra ficznym , gdzie a u to r je st raczej obserw ato rem niż tw ó rcą postaci, np.: ,,Ten m łody s tu d e n t (Trocki) {...), k tó ry za w szelką cenę chciał odegrać jak ąś rolę, znalazł sw oje m iejsce w arm ii m arksizm u — w dram acie postępu, na scenie św iata, pojm ow anych w pew ien specyficzny sposób” 30. Tego ro d zaju jęz y k m oże stać się n am iastk ą analizy, chociaż może także być uży w an y krytyczn ie.
N iew ielu ludzi dopuszcza do siebie m yśl, że cały czas g rają. S tw ie r dzenie tak ie uw ażane je st za zarzu t nieszczerości, a naw et za zap rze
29 E. S h i 1 s and M. Y o u n g , The Coronation, „Sociological R eview ”, 1,
nr 2 (1953), s. 63.