• Nie Znaleziono Wyników

Pod hasłem naturalności : o listowniku Stanisława Szymańskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pod hasłem naturalności : o listowniku Stanisława Szymańskiego"

Copied!
29
0
0

Pełen tekst

(1)

Przemysława Matuszewska

Pod hasłem naturalności : o

listowniku Stanisława Szymańskiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 68/2, 83-110

(2)

P a m i ę t n i k L i t e r a c k i L X V II I, 1977, z. 2

PRZEMYSŁAWA MATUSZEWSKA

POD HASŁEM NATURALNOŚCI

O LISTOWNIKU STANISŁAW A SZYMAŃSKIEGO *

N iezależnie od zainteresow ania, jak ie budzi sam a postać S tanisław a Szym ańskiego, ruch liw ego lite ra ta czasów O ś w i e c e n i a w y d a n e przez niego W zory biletów , listó w i m em oriałów [...] 2 przy ciąg ają uw agę w spo­ sób szczególny. N ależą do ty ch p ublikacji, w k tó ry c h spodziew am y się znaleźć d ok um en tację świadom ości językow o-stylistycznej epoki w za­ kresie prozy. Z tego przede w szystkim p u n k tu w idzenia będzie tu om a­ w iany ów podręcznik p isania listów. Um ieszczenie go w kontekście in ­ nych listow ników X V III-w iecznych pozwoli ocenić udział Szym ańskiego w procesie k ształto w an ia now ożytnej prozy polskiej.

Rolę w ty m procesie listow ników — i szerzej: sztu ki ep isto larnej, trak to w an ej jak o część re to ry k i — doceniono stosunkow o niedaw no. W praw dzie zasługa p io n ierstw a przyp ad a niew ątpliw ie W ilhelm ow i B ruchnalskiem u, k tó ry ju ż w r. 1906 uzasadniał potrzebę badań, a w 1918 nak reślił szkicowy, do dziś zresztą jed yn y , zarys dziejów epistolografii w daw nej P o ls c e 3 — jed n ak in ic ja ty w a jego pozostaw ała przez długi

* Praca niniejsza jest fragm entem większej całości, poświęconej funkcjonowaniu form epistolarnych w literaturze polskiej X V III wieku.

1 Przypom niał go ostatnio, publikując nieznane archiwalia, J. P l a t t (Ż y w o t

„chudego literata”. M ateriały do życia i twórczości Stanisława Szymańskiego. „Ar­

chiwum Literackie” t. 18 <1969)). Szymański, w sław iony głów nie Zośką, a także polem ikam i dziennikarskim i, w jakie był uwikłany (zob. A. G o r i a c z k o , „Ga­

zeta Narodowa i Obca". W rocław 1953, s. 35— 39, 65—70) — ma w sw ym dorobku

ponadto liczne przekłady i prace edytorskie, traktowane dotychczas na ogół mar­ ginalnie. Dziś skłonni jesteśm y w idzieć w nich cenne źródło do poznania kultury literackiej epoki.

2 W zory biletów, listó w i memoriałów w różnych materiach z p rzy d a tk ie m

u wag w powszechności o stylu lis townym, p rzy p isk ó w w zględem szczególnych lis­ tó w gatunków i drobnych przestróg w z g lęd e m jormalności w pisaniu. Zebrane i po­

dane p rze z S. S. roku 1784. Tomik 1. W Warszawie, w Drukarni Nadwornej JKMości. (Dziełko to będzie dalej określane w tekście jako W zo ry listów.) — Zapowiedziany tu (z w yszczególnieniem zawartości) tomik 2 ukazał się dopiero w roku 1795. Ta 11-letnia zwłoka pozostaje, być może, w związku z zagadko­ w ym późniejszym w yznaniem Szym ańskiego (cyt. za: P l a t t , op. cit., s. 464): „to­ m ik II, w ygotow any do druku, w turniejach krajowych zagrabiony i zatracony”. Tom ik 1 przedrukowano jeszcze dwukrotnie: Warszawa 1790, 1797.

8 W. B r u e h n a l s k i , Epistulografia ja ko źródło literatury renesansowej

(3)

czas odosobniona. T rzeba było dopiero kom pleksow ych, na w ielk ą skalę zakrojonych planów badaw czych w spółczesnej, lingw istycznie zoriento­ w anej sty listy k i, by uznać w p ełn i ran g ę tego rod zaju źródeł. Toteż n ieprzypadkow o w łaśnie m o n u m en taln a p u b likacja źródłow a Ludzie O św iecenia o ję z y k u i sty lu jako pierw sza przypom niała i udostępniła w obszernych w y ją tk a c h teo rię listów sform u ło w an ą przez S zym ańskie­ go. K onsekw entnie znalazło się też dla jego poglądów m iejsce w sy n te ­ tycznym zarysie: R o zw ó j ję zy k a narodowego a rozw ój fo rm literackich w okresie O św iecenia 4.

W ym ienione pozycje w y czerp u ją w łaściw ie sta n b ad ań n a d tą dzie­ dziną działalności Szym ańskiego. Z arazem jed n a k zachęcają pośrednio do bliższego oglądu dziełka, którego przeznaczenie i zaw artość chcem y tu poddać analizie.

1

P ró b ę określenia a d resu czytelniczego książki Szym ańskiego rozpocz­ niem y od bezpośrednich w skazów ek autorskich. P ierw sza m a c h a ra k te r n eg a ty w n y — w form ule ty tu ło w ej: W zo ry b iletó w , listów i m em oriałów w różn ych m ateriach, z p rzy d a tk ie m uw ag w pow szechności o s ty lu listo w n y m , p rzyp isk ó w w zg lęd em szczególnych listów g a tu n kó w i drob­ ny c h przestróg w zg lęd em form alności w pisaniu — nie został w ym ienio­ n y przew id yw an y k rąg odbiorców. W sytu acji, gdy większość listow ni- ków posługiw ała się tu w y raźn y m i sform ułow aniam i, m a to sw oją w y ­ mowę. Polak sensat B ystrzonow skiego był ,,na p rzy k ła d d any szkolnej m łodzi” , Fam a polska W ieruszew skiego chciała inform ow ać „publiczne s ta n y i m łódź śla c h e tn ą ”, Tractatus de form a n dis epistolis W ysockiego służyć m iał „in exem plar Polonae iu v e n tu ti Scholas Pias fre q u e n ta n ti” 5. N aw et Sw ada polska i łacińska O strow skiego-D aneykow icza głosiła na

dnia 1—4 lipca 1906 roku. Kraków 1910. Przedruk w: M ię dzy średniowieczem a r o ­ m an tyzm em . Warszawa 1975; Epistulografia. W zbiorze: Dzieje literatury pięknej w Polsce. Cz. 2. Warszawa 1918.

4 Ludzie Oświecenia o ję zyku i stylu. Opracowały Z. F l o r c z a k , L. P s z с z o- ł o w s k a . Pod redakcją M. R. M a y e n o w e j . Т. 1. Warszawa 1958, s. 517—527.— Z. K o p c z y ń s k a , L. P s z c z o ł o w s k a , R ozwój ję zy k a narodowego a ro zw ój

form literackich w okresie Oświecenia. W zbiorze: Problem y literatury polskiej okresu Oświecenia. W rocław 1973, s. 218—219.

5 W. B y s t r z o n o w s k i , Polak sensat w liście, w komplemencie polityk, hu­

manista w dyskursie, w mowach statysta, na p rzy kład dany szkolnej młodzi. Lub­

lin 1730. I liczne wyd. nast. — K. W i e r u s z e w s k i , Fama polska publiczne sta­

n y i m łó d ź ślachetną informująca. Poznań 1720. I wyd. nast. — [S. W y s o c k i], Tractatus de forman dis epistolis iuxta normam v e te ru m recentiorumque scripto­ rum, „Oratori Ро1опо,г in suplementum, in exemplar Polonae iu ventu ti Scholas Pias frequentanti. [...] per P. S a m u e l e m a S. F l o r i a n o Schol. Piarum, concionato-

rem cathedralem Cracoviensem ordinarium. Anno quo Deus cum homine tractatum salutis iniit 1743, Cracoviae.

(4)

karcie tytuło w ej, że zaw iera m ate ria ły „dla pożytku i pochopu w każdej m aterii au d y to ró w elokw encji do d ru k u p odane” 6, choć a u to r ed ycji — se k re tarz Sapiehów , a i kró lew sk i — ze szkolnictw em raczej nie b y ł zw iązany. Szym ański przeciw nie. J a k sam w yznaje w Osnow ie życia, w iele la t spędził na nauczaniu, kolejno w D rohiczynie, „w szkołach p u ­ blicznych w arszaw skich, toż w p ry w a tn y c h dom ach oby w atelsk ich ” , po­ tem znowu „w szkołach publicznych płockich” . Także w czasie n a jb liż ­ szym ukazania się W zorów listów , w latach osiem dziesiątych „daw ał p ry w a tn e lekcje po dom ach, pracow ał n ad tłum aczeniem i w ydaw an iem dzieł ró żn y ch ” 7. Jed n y m z n ich je st w łaśnie om aw iany listow nik. Ściś­ lej m ówiąc: pierw szy tom ik, k tó ry ukazał się w ro k u 1784.

O tw iera ów tom ik dedykacja, nie pow tórzona już zresztą w dalszych jego w ydan iach (z r. 1790 i 1797). Z n ajd u jem y tu k olejną w skazów kę, tym razem pozytyw ną. A d resatem dedykacji jest Ignacy B urzyński, w o­ jew odzie m iński, staro sta zahalski i krasnosielski etc., etc. Rozpoczyna ją Szym ański słow am i:

Drobny owoc tych zabaw, którymi po rozjeździe naszym zatrudniałem się najwięcej, składam w ręku Twoich, godny synu w ielkiego ojca, kochany Sta­ rosto. [1, dedykacja]8

W skazyw ałoby to n a c h a ra k te r zw iązków łączących Szym ańskiego z dom em B urzyńskich. Szym ański mógł być precep torem m łodego Ig n a­ cego, „w ielki ojciec” zaś, w ojew oda m iński Tadeusz A ntoni B urzyński, za m łodu pobierał n au k i u sam ego Bohomolca, jak o ty m św iadczy jego a k ty w n y udział w Zabaw kach oratorskich 9. A w łaśnie owe Z a ba w ki i za­ w a rte w nich próbki sty lu listow nego lansow anego przez Bohom olca w yróżnił Szym ański z całej polskiej tra d y c ji listow nikow ej 10. Sław iący

6 J. O s t r ó w s k i - D a n e y k o w i c z, Swada polska i łacińska, albo Miscella­

nea oratorskie sejm owe, weselne, kancelaryjne, listowne, kaznodziejskie, pogrzebo­ we, statystyczne, panegiryczne, elogiarne, in skrypcyjne i inne różne w oboim ję zy k u prozą i wierszem. Przez [...] Jego Królew skiej Mości Sekretarza zebrane, na dwa

tomy, to jest polski i łaciński, podzielone, a dla pożytku i pochopu w każdej m a­ terii audytorów elokw encji do druku podane. T. 1. Lublin 1745.

7 P l a t t , op. cit., s. 462.

8 W ten sposób odwołujem y się do listow nika S z y m a ń s k i e g o (cytaty z tomu 4 podawane są według wydania 1). Pierwsza liczba wskazuje tom; w dal­ szych lokalizacjach liczba po przecinku oznacza stronicę.

9 Z abaw ki oratorskie. Przez ks. F. B o h o m o l c a S. J. zebrane. Powtórnie przedrukowane w Warszawie, w Drukarni J. K. Mci i Rzeczypospolitej w C olle­ gium Soc. Jesu, roku 17©8. Tu w spisie: Imiona Ichmciow Kaw alerów , których

prace w tej książce znajdują się, figuruje na pierwszym m iejscu „Burzyński Ta­

deusz starosta krasnosielski, syn Stanisław a Burzyńskiego kasztelana sm oleńskiego, m atki zaś Marianny z Kopciow pisarzow ny w ielkiej W. Ks. L.” Jego prace w cz. 1 (listy) znajdują się na s. 12, 67, 81, 97, a w cz. 2 (mowy) — na s. 64. Identyczny spis zawierało już w ydanie z r. 1755 — zob. E s t r . XIII, 228.

10 Świadczy o tym w ym ow nie przypis, jakim opatrzył Szym ański swój sąd o potrzebie dobrego listownika: „Uznał tę prawdę znajomy dobrze i z imienia,

(5)

Bohom olca i jego zasługi na ty m polu przypis to n ie ty lk o h o łd złożony w y b itn em u k o n fratro w i w zakonie; łącznie z d ed y k acją dla B urzyńskiego s y tu u je Szym ańskiego w ro li n astępcy Bohomolca w dziele przek ształca­ nia gustu, nauczyciela następnego pokolenia. Pokolenia ,,dzieci” n .

J e s t więc dziełko Szym ańskiego podręcznikiem , ty le że nie szkolnym . A utor przeznacza sw oje „pow szechne o sty lu o bjaśnienia, szczególne n a d g atu n k a m i listów uw agi, przyzw oite w zględem w y darzyć się m ogących błędów p rzestro g i” w szystkim „nieśw iadom ym pisania listów i n iew p ra ­ w n y m ” (1, 2). N ależy do nich z pew nością m łodzież, a le u żyte sfo rm u ło ­ w anie a d re su książki do niej nie zawęża.

Z a c y tu jm y w reszcie słynne credo Szym ańskiego, k tó re zyskało m u e p ite t „tw ó rcy najlepszej i najro zum niejszej na ty m polu książki w X V III w .” 12. Ma ono form ę apelu, w yróżnionego w d ru k u k u rsy w ą i cudzysłow em :

Ludzie! listy w asze mają być obrazem obcowania waszego: rodowitość, sto­ pień, przyjaźń i te związki, które wzajem was łączą, jako władają duszami w aszym i, tak i piórem niechaj kierują. Piszcie, oo tylko m yślicie, a piszcie tak, jak byście m ówili. [1, 3]

P o m ija ją c na razie znaczenie w yrażonej tu teorii, chcem y zaakcen to­ wać ów wołacz sk ierow any do w szystkich przedstaw icieli „rodu lud zk ie­ go” , p od k reślający ich w spólnotę i „obcow anie” , k tórego jed n ą z fo rm są w łaśnie listy.

L ite ra tu ra staropolska znała konw encję ofiarow ania dzieła „w szyst­ k im ” , b ył to rozpow szechniony topos dedykacyjny. U Szym ańskiego je d ­ n a k m am y do czynienia nie ze stw ierdzeniem , lecz z bezpośrednim zw ró­ ceniem się do ow ych „w szystkich” . I to w form ie niesłych anie kolokw ial­ nej, potocznej. Nie je s t ono p rzy tym jednorazow ym , odosobnionym „w yskokiem ” . W tym sam ym tonie co przedm ow a Do C zytelnika , z k tó ­

i z tylu dzieł uczonych J. Ks. Franciszek Bohomolec, konsyliarz J. K. Mci, który powierzoną niegdyś sobie młódź szlachetną w K onwikcie w sztuce krasomowskiej ćwicząc, tym w łaśnie sposobem do stylu listow nego onę układał. Jak się zaś na niej nie zawiódł, Z a baw ki oratorskie z takim od narodu szacunkiem przyjęte, z ta­ kim pożytkiem czytane, tyle razy przedrukowane, dostatecznie zaświadczają. A je ­ żeli tak w yborny był owoc drobnych jego pracy płonek i szczepów, co byśmy m ieli dopiero, gdyby sam a Mistrzowska ręka urzędownie i na m odel nam co była w y ­ dała?” (1, 2—3). — Opinię Szym ańskiego uwzględnia, określając pionierski cha­ rakter nauk Bohomolca, В. K r y d a w przygotowywanej do druku książce Literac­

ka i szkolna działalność F. Bohomolca.

11 K ryiyk ę stylu, którego płynność psują „owe gęsto nasadzone erudycje”, opatrzył Szym ański komentarzem usprawiedliw iającym i zarazem wskazującym adresata: „Prosiemy nam w ybaczyć, że pisząc objaśnienie dla dzieci, do samych ojców naszych i dziadów piórem sięgnęliśm y. Znamy się do tej czci, która starszym od nas należy, chętnie im głow y nasze schylamy; ale też z drugiej strony niech darują, że nie możemy zamknąć oczu, które równie patrzą na starych jak i na m ło­ dych. W iele starym uchodzi, co dla młodych ganić należy” (1, 27).

(6)

rej pochodzi cytow any apel, u trz y m an y je st cały w yw ód teo retyczn y Uwagi o s ty lu listo w n ym , a także uw agi poprzedzające poszczególne rodzaje listów oraz — n a w e t — przypisy. I tak np. w e w stępie do L istó w proszących czy tam y m. in.:

Nie wskórałeś nic, bracie, boś o to prosił, czego ci dać nie można. [2, 2]

Często apostrofa do czytelnika przekształca się w całą w yim aginow a­ ną scenkę dialogową:

Ktoś m ówi podobno: jakże? to żadnej nie chcesz mieć o ^pisaniu listów na­ uki? — Bynajmniej. [1, 2]

Albo i bez w prow adzenia:

Co za motłoch! Praw dziw ie, słusznej by zapalczywości dobyć tu trzeba na te śm iecie i w ierutne szalbierstwa [...]. — A le bo bez nich nie w iedzieć jak list zacząć i jak skończyć? — Zacznij od tego, co cię do pisania przywiodło, i na tym zakończ. [1, 20]

W przypisach objaśn iający ch rea lia historyczne tłum aczonych listów tra fia ją się takie np. ch a ra k te ry sty k i: „w ichrow aty człow iek” (o A ppiuszu Pięknym , 2, 20), „w ie ru tn y niecnota, na gw iazdy zw ala, że to, co on broi, ludzie w idzą i o ty m m ów ią” (o W atyniuszu, 1, 299), „[żona] m u się [...] skozaczyła” (o Cyceronie, 1, 237) itp. Daleko p osunięta potoczność i kolokw ialność sty lu m a c h a ra k te r program ow y, je st podstaw ow ym w yznacznikiem proponow anego przez Szym ańskiego m odelu prozy. W y­ padnie więc do tej kw estii w rócić p rzy om aw ianiu w łaściw ej zaw artości listow nika, tj. w zorców ep istolarnych. Dla rozw ażań o adresie dziełka nie jest jed n ak obojętne, że ów ton kolokw ialny uznał a u to r za w łaściw y także w tych p a rtiac h książki, gdzie tra d y c y jn ie przew aża s ty l „uczo­ n y ” , a w każdym razie b ezn am iętn y (w ykład teorii, p rzy p isy o b jaśn ia­ jące itp.).

U żyw anie w y rażeń potocznych, często przysłów , odw oływ anie się do codziennych dośw iadczeń życiow ych — to tylko jeden a sp ek t sto su n ku Szym ańskiego do czytelnika. Ton, jak im do niego przem aw ia, raz po raz przy biera odcień żartobliw y, nierzadko satyry czn y. Oto np. kom entarz do listu zaw iadam iającego o zaręczynach i do zaw artej w n im c h a ra k te ­ ry sty k i narzeczonej:

Ichmość Panowie K aw alerow ie odrysują tu sobie żywiej nieco i do sw ego gustu portret sw ych oblubienic. [1, 265]

To samo w w ersji o d w ro tn ej:

Resztę przymiotów, jakie w sw oich kawalerach Damy postrzegą, takie też i wyliczą; nam ciężko w cudzy gust, a ile damski, trafiać. [1, 266]

K om entarz „lek syk aln y ” do tłum aczenia listu C ycerona:

„Faemina” znaczy „niew iasta”, położyliśm y zaś „dama”, gdyż nasze damy,

(7)

Obiegowy ch w y t s a ty ry obyczajow ej — a lu zy jn e przem ilczenie — rozpoznajem y w niew in n y m n a pozór przypisie: „Ta nota, dla sw ojej rozciągłości, opuszcza się” (2, 141), g dy przez analogię do „n o t” poprze­ dzających czytelnik spodziew ał się tu znaleźć nazw iska osób przysłow io­ wo dalekich od cnotliw ego życia.

Do saty ry czn ych przypisów pro w o k u ją Szym ańskiego różnego rod za­ ju aktualności. W yśm iew a np. ogłoszoną w r. 1783 przepow iednię Z iehe- na „o bliskiej rew o lu cji ziem i” (1, 1 3 3 )13. Nie cofa się i przed a lu zjam i politycznym i, w y przedzając o kilka la t „w ielkosejm ow ą” k a rie rę p rz y ­ słow ia „M ądry P olak po szkodzie” . P re te k s tu dostarczył ty m razem list Cycerona do T rebacjusza i za w a rty tam c y ta t z K onia trojańskiego 14. Szym ański przytacza w obszernym , e ru d y c y jn y m przypisie łacińskie w e r­ sje przysłow ia odnoszącego się do F ry g ó w (Trojan): „sero sa piu nt P h ry ­ ges”, „ P h ryx plagis m elior fie ri solet”, objaśnia ich genezę, by stw ierdzić w zakończeniu:

Zburzona Troja! zaginęło Frygi jeżyków im ię na świecie! a z przysłowiem oo się też stało? Oto dostało się pewnem u znacznemu Europy narodowi w puś- ciźnie. Jakiemu? — wiadomo. Za co? — niech to starsze głow y wytłum aczą.

[1, 100]

Znam ienne je st to zakończenie, a zw łaszcza odesłanie do ow ych „ sta r­ szych głów ” . Pam iętam y, że a u to r u n ik ał to n u m entorskiego w w y k ła­ dzie teorii epistolograficznej, tu w ręcz p rzy zn aje się do „n ieko m p etencji”, ograniczając się do staw ian ia prow o k u jący ch p y tań . N ie rezy g n u je je d ­ nak nigdzie z tonu osobistego, z m anifestow ania w łasnego „ ja ” . F o rm u łu ­ jąc w zakresie teorii listu swój p ro g ra m negatyw n y, nie posłuży się określeniam i bezosobowymi, ty pow ym i dla sty lu podręcznikow ego, lecz w yk rzy k u je: „żeby listy na w zór dzieł krasom ów skich u k ładać [...], to ganię, to potępiam ” (1, 2). Podobnie w złośliw ościach kiero w any ch pod adresem współziom ków czy w cytow anych w yżej em ocjonalnych, pełnych

18 Streszczając w przypisie do listu 2:1 w dziale „poufałych i trefnych” rew e­ lacje hanowerskiego astrologa, pow ołuje się Szym ański na „wypis z książki [...]:

Relacja o bliskiej rewolu cji ziemi etc., u P. Dufour, drukarza J. K. Mci w War­

szaw ie” (1, 136). Broszury pod podobnymi tytułam i w ychodziły w Polsce od 1783 r. do 1786, różnie datując przepowiadany przez Ziehena kataklizm („Europa po­ łudniowa oddzieli się od północnej, przepaść pochłonie jezioro konstancjeńskie, Ren i inne rzeki w ypływ ające z Alpow...”, 1, 134). Sprawa zajm owała um ysły przez czas dłuższy, relacjonuje j ą R . K a l e t a w artykule O trzęsieniu ziem i w K r a k o w ie

w 1786 roku („Czasopismo Geograficzne” 1964, z. 1).

14 A d familiares, VII 16. Użyty przez Cycerona w pierwszym zdaniu cytat z nie dochowanej tragedii Liwiusza Andronika lub New iusza brzmi w oryginale (zob. M. T. C i c e r o n i s Epistolarum ad familiares libri V—VIII. Recognovit R. K l o t z . Lipsiae 1882, s. 163): „Sero sapiunt”, co Szym ański tłumaczy: „Mądry po szkodzie” (1, 99). Przysłow iem spopularyzowanym w polskiej literaturze patriotycznej przez Kochanowskiego posługiwała się chętnie publicystyka okresu Sejm u Czteroletnie­ go. M. in. przydało się jako incipit Trembeckiemu w wierszu Do moich w spółziom ­

(8)

oburzenia ocenach postaci h isto ry czn y ch p rzejaw ia Szym ański a k ty w n y , nieob ojętny stosunek do w szystkiego, o czym a k tu a ln ie mówi. Stosunek p ublicysty. Bo tak i jest, ja k się w y d aje, w spólny m ianow nik w szystkich zaobserw ow anych dotąd w łaściw ości sty lu i tonu, sposobu odnoszenia się do czytelnika — p a rtn e ra dialogu.

O dialogu z czytelnikiem p isaliśm y dotąd w sensie dosłow nym . F o r­ m ułow anie spodziew anych w ątpliw ości i sprzeciw ów w postaci pozorow a­ nych ,,k w estii” dialogow ych — zn a n y chw y t reto ry czn y — zw racało tu uw agę ze w zględu na odśw ieżenie i upotocznienie stylu . P a rtn e rstw o czytelnika jako czynnik k o n sty tu ty w n y książki je s t jed n ak zagadnieniem o w iele szerszym . P rz y jrz y jm y się n iek tó ry m jego przejaw om . Chodzi o założony sposób k o rzy stan ia z książki i m ające to ułatw ić wskazówki. Otóż w idoczne je s t sta ra n ie Szym ańskiego, ab y czytelnikow i zapew nić dobrą orien tację w układzie całości. Służą tem u liczne naw iązania i od­ syłacze od jednego tom u do drugiego, zadziw iające ścisłością i konse­ kw en cją, zw łaszcza jeśli się zw aży, że tom ik 2 u jrz a ł św iatło dzienne w 11 la t po ogłoszeniu d ru k ie m pierw szej edycji tom u 1, a w 5 la t po jego w znow ieniu (być może dlatego dodrukow ano jeszcze w r. 1797, czyli 2 la ta po w y d an iu tom u 2, k o lejn ą, trzecią edycję tom iku 1). Ju ż jed n ak p ierw o d ru k tego tom u z r. 1784 zaw ierał pełną inform ację o ca­ łości, pom yślanej od razu jako dw utom ow a, i szczegółowo zapow iadał jej zaw artość. Dzieląc listy w znaczeniu szerszym na w yodrębnione po ra z pierw szy w listow niku bilety, listy w łaściw e i „m em oriały, czyli listy pok o rn e” (k tó ry m zresztą pośw ięcił n ajm n iej uw agi), szczególnie akcen to w ał Szym ański celowość takiego u k ład u i jego n aturalność:

Każdy z tych gatunków mieć będzie w tym dziele osobne m iejsce, uwagi, przepisy i wzory. M iejsce w porządku do pojęcia najłatwiejszym . Uwagi najsto­ sow niejsze i najkrótsze. Przepisy z natury i zw yczaju czerpane. Wzory stylow i listow nem u najbliższe. [1, 4—5]

J e st w ty m rodzaj zachęty dla czytelnika „nieuczonego” , obietnica łatw ości „do pojęcia”, stosowności i zwięzłości uw ag, życiowej p rzy d a t­ ności p rzykładów . N a doraźne, użytk o w e k o rzystan ie z książki obliczone są przede w szystkim zbiory „u cinków ” w każdej grup ie tem atycznej — gotow ych form uł podsuw ających sposób rozpoczęcia i zgrabne przejście do w łaściw ej m aterii. P ra k ty k a to zresztą s ta ra jak listow niki i m ożna by ją trak to w ać jako swego rod zaju „dobrodziejstw o in w e n ta rza ” . Szym ań­ ski idzie tu w y raźn ie za Bohom olcem , jego „u cin ki” w znacznej m ierze m a ją podobny c h a ra k te r i fu n k cję ja k „początki listó w ” um ieszczane p rzed każdym rodzajem w Z a b aw kach oratorskich. W daw niejszych lis— tow nikach owe „im p e tu s” (jak je n azyw ał W ysocki) czy „elegantiae” m iały c h a ra k te r przede w szystkim e ru d y cy jn y , b y ły przew ażnie c y ta ta ­ m i z godnych naśladow ania au to ró w — tu są to najczęściej form uły „w łasn e” . I nie będzie chyba błędem przypuszczenie, że przeznaczał je Szym ański dla słab iej w ładających piórem , nie obdarzonych inw encją,

(9)

korespondentów z m usu. W ychodząc naprzeciw ich potrzebom , postaw ił pierw szy k ro k na drodze, k tó re j k ieru n ek o kreśla fo rm u ła S tefanii S kw arczyńskiej : „listow nik z n ajb ard ziej poważnego dzieła w średnio­ wieczu spadł do rzęd u le k tu ry dla pokojów ek” 15. T rzeba dodać: listow ­ nik rozum ian y jako zbiór przepisów i reg u ł oraz gotow ych szablonów epistolarnych.

Nie tak przecież pojm ow ał sw oją rolę Szym ański. Czyniąc ustępstw o na rzecz „nieśw iadom ych i n iew p raw n y ch ” i a d a p tu ją c do ich potrzeb fo rm y trad y cy jn eg o listow nika, zasadniczo przew id yw ał dla swego dzieł­ ka odbiór innego ro d zaju . W iąże się to z jego teorią sty lu listow nego i stosunkiem do reg uł. Um ieszczając przy każdej g ru p ie listów stosow ne „przepisy” , tłu m aczy się z tego, by uniknąć — ze s tro n y bardziej k r y ­ tycznego odbiorcy — z arzu tu niekonsekw encji: „żeśm y od naszej od stą­ pili teo rii” (1, 83). W łaściw ą koncepcję książki w pisuje w a k tu a ln ą w ów ­ czesnych d y sk u sjach literack ich opozycję reg u ł i wzorów.

C zytelnikom osłuchanym już nieco z tą p ro b lem aty k ą przedstaw ił się Szym ański jak o zdeklarow any przeciw nik regu ł. K w estio nu jąc ich p rz y ­ datność, arg u m en to w ał w sposób bardzo bliski w yw odom K arpińskiego:

Bo [...] kto ma, proszę, tak otwarty rozum, żeby w szystk ie w listach w y- • darzyć się mogące okoliczności przejrzał i do pewnych je reguł przystosował? Jak szczęśliwą trzeba by mieć było pamięć i dowcip, żeby tyle i tak drobnych przepisów przytomną m yślą posiadać, a sty l swój zawsze do nich uporczywie naciągać? W to sam o w ejrzawszy: jak różne są w ludziach geniusze, jak w ielka rozmaitość humorów i pasji, tak niezliczone stopnie pojęcia, czułości, związków, sposobu obcowania i tłum aczenia swoich myśli; łacno można osądzić, iż regu­ łam i pew ny listom kształt, tok i, iż tak rzekę, strych naznaczać, jest toż samo co rozmowom i obcowaniu w zajem nem u reguły przepisywać; to jest: próżno.

[1, 12]

P rzy p o m n ijm y dla p orów nania znaną w ypow iedź a u to ra O w ym o w ie w prozie albo w w ie rszu :

Któż by teraz tak niezliczonem u rzeczy przychodzących tłokowi porządek i dokładne mógł naznaczyć przepisy? Kto w pośrodku biegu sw ojego zaciek m yśli albo w ylew y serca zatrzyma? I niewczesnym chcąc je hamować pra­ w idłem , wyrazu najpiękniejszego, jakim usta natury mówią, n ie zepsuje? I z tych to przyczyn zdają się w szystkie przepisane reguły (prócz porządku i przystoj- ności mówienia) w cale nam do w ym ow y niepotrzebne [...]ie.

Jeśli bogactw a i różnorodności życiow ej em pirii nie m ożna ująć w zam k nięty sy stem drobiazgow ych przepisów i pouczeń, jeśli w ypow iedź m yślącej i czującej jed n o stki m a być jej spo ntaniczną re a k c ją na bodźce

15 S. S k w a r c z y ń s k a , Teoria listu. Lw ów 1937, s. .10.

16 F. K a r p i ń s k i , O w y m o w i e w prozie albo w wierszu. W: Dzieła w ierszem

i prozą. Edycja nowa i zupełna [...]. T. 4. Warszawa 1806, s. 9. Protest przeciw re­

gułom jest tu konsekw encją właściwego sentym entalizm owi pojm owania natury ludzkiej. Zob. T. K o s t k i e w i c z o w a , K lasycyzm , senty m enta lizm , rokoko. Szkice

(10)

płonące z zew nątrz, sy tu a c y jn e — należy przede w szystkim zaufać n a ­ tu rze (pojm ow anej tu jak o zespół dyspozycji i skłonności tk w iący ch w człowieku). R ozum ow anie takie m ożna odczytać w podtekście rozsia­ nych po całym dziełku uw ag Szym ańskiego u zup ełniający ch lu b w ręcz z astępujących przepisy p rzy poszczególnych rodzajach listów . N a jw y ra ź ­ niej daje ono o sobie znać w w yjaśnien iu , dlaczego listow nik nie zaw ie­ ra w zorów korespondencji m iłosnej: „Serce tu je s t najlepszym przepisem , m iła osoba wzorem , n ajw ięk szy żak i p ro sta k C yceronem ” (1, 85). P o ­ dobnie serce i n a tu ra d y k tu ją w y razy wdzięczności, w spółczucia itp. w listach okolicznościowych.

N ietrudn o spostrzec, że k o n sekw entne trzy m anie się tak iej postaw y m ogłoby podać w w ątpliw ość sam ą ideę listow nika. Jed nakże w obronie sensow ności przedsięw zięcia nieoczekiw anie okazuje się p rzy d a tn e zno­ w u pojęcie n a tu ry : dla X V H I-w iecznego pisarza „ n a tu ra je st dobra n a w szystko ” . Podstaw ow y a rg u m e n t Ośw ieconych, gdy chodziło o kw estio­ now anie (w im ię eg alitary zm u społecznego) różnic urodzenia i fo rtu n y , na płaszczyźnie estety k i nie p rzejaw ia ten d en cji ujednolicających. P rz e ­ ciw nie, V / lata ch osiem dziesiątych zwłaszcza, coraz w yraźniej dochodzi

do głosu prześw iadczenie o n a tu ra ln y m zróżnicow aniu ludzi pod w zglę­ dem upodobań i uzdolnień. F a k t, że n a tu ra nie w szystkich jednakow o w yposażyła, biorą pod uw agę w sw oich w y tycznych program ow ych członkow ie i w spółpracow nicy K om isji E dukacji N arodow ej, m. in. z a j­ m u jąc lib eraln e stanow isko w sporze o „robienie w ierszy ” . Uczyć się tej sztu k i m ieli w szkołach jed y n ie ci, k tó rzy p rzejaw ią do niej n a tu ­ ra ln ą „ochotę i zdatność” 17. Z listam i n a pozór sp raw a w ygląda inaczej: piszą je w szyscy — i św iadom i są tego au to rzy listow ników , także Szy­ m ański. Tym czasem :

Zda się, że jak do rym otworstwa, tak i do listów jest pew ny jakiś oso­ bliw szy przym iot w naturze, który styl listow y owym to przecudnym sm akiem i wdziękam i zaprawia. [1, 8]

A w ięc tale n t, d a r n a tu ry , ró w n ie potrzeb ny epistolografow i ja k poecie 18. T alent, którego nie zastąpią żadne reg u ły i przepisy, ale k tó ry

17 U sta w y K om isji Edukacji Narodowej dla stanu akadem ickiego i na szkoły w krajach R zeczypospolitej przepisane w W arszawie roku 1783 tak formułują obo­

w iązki nauczyciela w tym zakresie (cyt. według wyd. jubileuszowego: Lw ów 1923, s. 90): „Zostawi ochocie uczniów składanie i pisanie wierszy, a w którym tę ocho­ tę i zdatność upatrzy, pomagać będzie okazaniem śrzodków do nabrania czystego gu stu ”. Szerzej o stanow isku Kom isji w tej kw estii i związanej z nią opozycji reguł i wzorów — zob. S. P i e t r a s z k o , Doktryna literacka polskiego k la sy c y z­

mu. W rocław 1966, zwłaszcza s. 421—427. — Z. N a n o w s k i , R etoryka i po etyk a w szkołach Kom isji Edukacji Narodowej. „Rozprawy z Dziejów Oświaty” Ł 5

(1962).

18 Sztukę epistolarną porów nyw ał z poezją także Ch. F. G e l i e r t (cyt. za: S k w a r c z y ń s k a , op. cit., s. 13): „Selbst w enn sie prosaisch ist, bleibt sie noch

(11)

m ożna i należy rozw ijać, udoskonalać, p o d p atru jąc in n y ch obdarzonych nim tw órców . I ta k dochodzim y do — przeciw staw ianych reg uło m — „pięknych w zorów ”. Znalazło się dla nich m iejsce w prog ram ie K a rp iń ­ skiego, okazały się też in teg raln y m składnikiem Szym ańskiego teorii

listów.

Znaczenie w zorów zostało w yeksponow ane ju ż w sam ym ty tu le listo w - nika. N abiera to w ym ow y, gdy uprzy to m n im y sobie, że w gruncie rze­ czy proporcje m iędzy w ykładem teorii a p rzy k ład am i k sz ta łtu ją się po­ dobnie we W zorach listów jak w dziele zaty tu ło w an y m Tractatus de form andis epistolis p ija ra Wysockiego. Można by sądzić, że zm iana ta m a zw iązek z om aw ianym w yżej przesunięciem a d resu czytelniczego, chęcią zaakcentow ania p rak ty czn ej przydatności książki dla w szystkich. J a k już jed n a k w iem y, dla listow nika Szym ańskiego tak wąsko pojm o­ w an y u ty lita ry z m jest czymś m arginesow ym . W łaściw ą rolę w zorów w i­ dzi a u to r inaczej, zgodnie z dającą się rek o n stru o w ać na podstaw ie licz­ nych w ypow iedzi sen ty m en talisty czn ą koncepcją n a tu ry . Oto jego d ekla­ ra c ja program ow a:

Chcę wzbudzić naturalny i słodkopłynny ów styl, który jeżeli wszędzie, tedy osobliwie w listach ma jakoby w łaściw e sw oje siedlisko, a którego ani smażące się rozumy, ani ślepo lgnące do cudzego widzim isię um ysły nigdy nie rodzą. [...] Po krótkim objaśnieniu o stylu wzory tego to naturalnego stylu wystawiam: wzory, m ówię, z najprzedniejszych autorów zebrane; w z o r y nie na to poło­ żone, żeby doskonałość ich z zadum ieniem uwielbiać, żeby na miarę i krój ich koniecznie listy układać, żeby nim i już po części, już całkowicie, w niedostatku żyw ić się; ale w z o r y na to, żeby uważając w nich sposób m yślenia i tłum a­ czenia się, nauczyć się stosow nie do sw ego geniuszu m yślić swobodnie, wyrażać otwarcie, a w tym w szystkim zachować się roztropnie, przyzwoicie i uczciwie. [1, 4]

I znow u u d erzająca zbieżność z K arpińskim , k tó ry głosił:

Piękne wzory, czyli w ym ow y przykłady [...], nie dlatego czytać należy, żeby ślepym i ich być naśladowcami, ale dlatego, ażeby albo sm ak sobie naprawić, albo m yśl ociężałą ocucić [...]19.

Takie pojm ow anie ro li w zorów zachęca do spojrzenia na całą p u b li­ kację Szym ańskiego jako na swego ro d zaju antologię prozy epistolarnej, książkę do czytania, a nie tylko praktycznie użytk ow an y podręcznik. B yłaby to zarazem — jeśli w ierzyć dek laracjo m a u to ra — antologia o w y raźn ie określonym p rofilu estetycznym , zestaw iona pod hasłem n a ­ turaln ości w ypow iedzi. P o ra p rzy jrzeć się jej zaw artości.

2

Oscylow anie m iędzy rep erto riu m fo rm u ł a antologią tkw i w sam ej istocie listow nika. Choćby w tym , że może on łączyć w różnych propor­ cjach listy au ten ty czn e i w ym yślone ad hoc p rzy k ład y lub preferow ać

(12)

jed e n z ty c h rodzajów . O stateczn y k sz ta łt całości je s t w ypadkow ą — w każdej p u b lik acji tego ty p u — jej k o n kretnego przeznaczenia i pojm o­ w ania sw ojej roli przez au to ra . Z n ając już w stęp ne założenia S zy m ań ­ skiego, m ożem y spraw dzić, w jak im sto p n iu odpow iadają im ro zstrzy g ­ nięcia praktyczne.

P rzed staw io n a w yżej jego koncepcja w zorów im p liku je u p rzyw ilejo­ w anie w tej roli listów a u ten ty czn y ch , firm o w an ych sław nym i n azw isk a­ mi. Nie je st to jed n a k sp ra w a p ro p o rcji ilościow ych. Rów nież po przed­ nicy Szym ańskiego, przew ażnie w yznaw cy z g ru n tu odm iennej teorii epistolograficznej, chętnie czerpali z tego źródła. N iektórzy szli tak d a­ leko, że druk ow ali w yłącznie m a te ria ły a u ten ty czn e — ta k i c h a ra k te r m a Sw ada polska i łacińska O strow skiego-D aneykow icza. U W ysockiego spotykam y listy w y b itn y ch postaci historycznych, jako „exem pla recen- tio ru m ”, także polskich. In n a w szakże zasada kierow ała tam doborem a u to ry te tó w — byli to m ężow ie sta n u , politycy przede w szystkim . A uto­ rz y w y b ra n i przez Szym ańskiego, choć też w większości wysoko posta­ w ieni w h iera rc h ii społecznej i politycznej, znaleźli się tu chyba z in n e ­ go powodu. W ym ieńm y nazw iska: Cycero (100 listów), h rab ia de B us- sy -R a b u tin (36), p ani de Sévigné (7), J.-B . Rousseau (2), J .-J . Rousseau ( 4 ) 20, W olter (6), p an i de M aintenon (4), F ontenelle, Racine, C orneille (po 2), R egnard, S carro n (po 1 liście). Jeśli dodam y K rasickiego (14 lis­ tów), Niem cew icza (2) i k ilk u in n y ch ówczesnych pisarzy polskich — na p lan pierw szy w ysunie się to, co ich łączy: w szystkich określić m ożna jako ludzi pióra. J e s t to przesunięcie znam ienne.

Łączy się ono z zasadniczą zm ianą re p e rtu a ru sy tu a c ji obsługiw anych przez listy. Ogólny jej k ieru n e k je s t znany: od sp ra w publicznych i sto ­ su n k ó w niejako oficjalnych k u b ard ziej p ry w a tn e j sferze życia. Biorąc

pod uw agę kolejno listow niki saskie, etap rep rezen to w an y przez K o n a r­ skiego 21 i Bohom olca oraz om aw iane tu W zo ry listów , w idzim y jasno poszczególne fazy tej ewolucji. Ju ż Bohom olec daw ał swoim uczniom

2° W ydrukowane wprawdzie m ylnie pod im ieniem J.-B. Rousseau (jako listy

„tegoż”). N ie zidentyfikowanego dotąd „Pana Rousseau” dotyczą jeszcze 2 listy, pom inięte w wyliczeniu.

21 Konarski nie opracował w łasnego listow nika, przypisyw ał jednak ćwiczeniom epistolarnym doniosłą rolę w nauczaniu retoryki i języków. Zob. S. K o n a r s k i ,

Pisma pedagogiczne. Wstęp i objaśnienia: Ł. K u r d y b a c h a . W rocław 1959,

zwłaszcza s. 61—63, 81, 167—169, 182. Zgodnie z duchem przedsięwziętej reformy sztuki w ym ow y preferow ał wzory klasyczne, przede w szystkim Cycerona, choć w ramach nauczania języka francuskiego przew idyw ał m. in. także czytanie „ja­ kiegoś epistolografa”, zalecając, by studenci uczyli się „na pamięć słówek, opowia­ dań, rozm ówek i listów ” (s. 88). „Jako wzór do polskich m ów i listów, z których prawie nic nie m amy ogłoszonego drukiem, postara się profesor zebrać m ożliwie najw ięcej m ów i listów senatorskich, odznaczających się lepszym sm akiem i treś­ cią; te powinien odczytywać uczniom, albo też dawnego Oratora polskiego, doda­ jąc zdrową krytykę tego, co czyta” (s. 84—85; zdaniem komentatora „chodzi tu prawdopodobnie o Stefana P i s a r s k i e g o : Mówca polski, od 1668 szereg w ydań”).

(13)

do czytania i tłum aczenia epistolografów francuskich, stw a rz a ją c — przez publik ację w Zabaw kach oratorskich 22 — szansę szerszego odbioru. Na w iększą skalę i z p ro g ram o w y m uzasadnieniem zaprezentow ał ich polskiej publiczności w łaśnie S zym ański, a za nim niebaw em G olański 23. Cycerona staw iali za w zór niem al w szyscy a u to rz y listow ników , czerpiąc obficie z szesnastu ksiąg A d fam iliares, ale dopiero Szym ański sięgnął do drugiego zbioru, dziś cenionego n ajw y żej z całej spuścizny e p isto lar- nej m istrza — listów do A tty k a. „Rzecz znam ienna: ze zbioru A d A ttic u m nie drukow ano u nas w ogóle n ig d y ” — stw ierd za M arian Plezia w e w stępie do W yb o ru listów C ycerona 24. W tej sy tu a c ji liczy się każda, po­ jedyncza n a w e t p ublikacja. S zym ański dał polski tek st 13 listów C yce­ rona do A tty k a, w jego ślady poszedł i w ty m przy p ad k u G olański, ogła­ szając kilka dalszych przekładów z tego zbioru. J a k w iadom o, listy do A tty k a m ają c h a ra k te r bardziej p ry w a tn y , p rzy jacielsk i — ich w p ro w a ­ dzenie pozostaje w zw iązku z odm iennym niż w daw niejszych listow ni- kach ukształtow aniem pro p o rcji tem aty czn y ch .

G ru n to w ne przeobrażenie obyczaju, leżące u podstaw ty ch zm ian i k ieru jące doborem au ten ty czneg o m ate ria łu przykładow ego, w jeszcze silniejszym sto pniu odcisnęło sw e p iętno n a typow ych dla listow n ik a w zorcach „sztucznych” . I n a układzie tem aty czny m całości zbiorku, po­ niew aż re p e rtu a r sy tu a c ji w yznacza w zasadzie zaw artość listow nika i sposób jej uporządkow ania. S p o ra g ru p a listow ników saskich nie sto ­ suje żadnego podziału w ew nętrznego, kanon tem atów i sy tu a c ji pozw a­ la ją w nich rekonstruow ać jed y n ie nagłów ki poszczególnych listów, na sposób scenariuszow y określające, kto, do kogo i o czym pisze. S y stem a­ tyczny i konsek w entnie p rzestrzeg an y podział W ysockiego je s t k o n stru k ­ cją piętrow ą, w yspekulow aną z tra d y c ji podziałów reto ry cz n y c h 25, i nie­ w iele m ów i o m ateriale, k tó ry został w ten system w tłoczony. W tej s y tu a c ji zdrow orozsądkow y porządek zaproponow any przez Bohom olca w dziale Z a b a w ek oratorskich o b ejm u jący m L isty różne z kró tk ą o ich pisaniu nauką je st jed y n y m sensow nym odniesieniem dla Szym ańskiego.

22 Znalazło się tam łącznie 10 przekładów listów francuskich, zaczerpniętych z korespondencji Woltera (4) i Voiture’a (6).

28 Listy, m emoria ły i supliki z u w agam i stosownymi. Przez autora O w y m o w i e

i poezji. Wilno 1788.

24 M. P l e z i a , w stęp w: M. T. C y c e r o , W y bór listów. Przełożyła G. P i a n - k o. W rocław 1962, s. 7. BN II 130.

25 Zgodnie z obowiązującym w retoryce podziałem w ym ow y rozróżnia W ysocki także w listach genus dem onstrativum, genus deliberativu m i genus judiciale (do­ dając jeszcze czwarty, listom tylko w łaściw y rodzaj: genus regium) i m ieści w tych kategoriach nadrzędnych w szystkie znane dawniejszym teoretykom listu odm iany szczegółow e (species). Ta krzyżówka jest konsekwencją trzymania się i dosłow ­ nego traktowania teorii listu-m ow y, wypartej niebaw em przez teorię listu-rozm o- w y. Dzieje kolejnych teorii aproksym atywnych (określających istotę listu przez analogię do innych zjawisk) i płynących stąd ograniczeń poznawczych przedstawia S k w a r c z y ń s k a (op. cit., zwłaszcza s. 20—39).

(14)

Listy Listy Listy Listy Listy Listy Listy Listy Listy Listy proszące zalecające cieszące uskarżające się radzące i odradzają oznajmujące w inszujące godności św iąt winszujące za łaskę dziękujące w różnych materiach

Zestaw ienie g ru p tem aty cznych w y ró żn ian ych przez obu au to ró w pozw a­ la określić stosunek Szym ańskiego do Bohom olca w k ateg oriach św iado­ mej k o n ty n u ac ji z c h a ra k te ry sty c z n y m i pop raw kam i i u z u p e łn ie n ia m i26.

B o h o m o l e c S z y m a ń s k i Listy przyjacielskie poufałe i trefne Listy poważne i m oralne

Listy oznajmujące

Listy zalecające kogo lub co Listy proszące

✓Listy dziękujące

/ L L isty winszujące godności

Ó ^ L is ty w inszujące świąt, Nowego Roku, im ie-

/\ / nin [...] etc.

Listy zasięgające rady Listy radzące i odradzające Listy cieszące

L isty uskarżające się Listy usprawiedliw iające się Listy uskarżające się na niepisanie L isty w ym aw iające się z niepisania

L isty przypisujące dzieło, czyli dedykacyjne Listy w różnych materiach

P rz y zm ienionej kolejności zachow ał Szym ański podstaw ow y trz o n „szczególnych listów g a tu n k ó w ” o k reślan ych przez tem a ty i sy tuacje, rozbudow ując go w k ie ru n k u jeszcze bardziej p ry w a tn y c h i osobistych potrzeb. Spośród nie m ający ch odpow iednika u Bohom olca na uw agę za­ słu g u ją tu przede w szystkim dw a działy. Um ieszczone na sam ym po­ czątku i w yróżnione na innej zasadzie niż cały dalszy podział tem aty cz­ ny, są swego ro d zaju nowością w listow niku polskim , choć „nowość” to rodem z C ycerona. Chodzi o listy p rzyjacielskie, w odm ianach żartobliw ej i pow ażnej — Szym ański ta k u zasadnia w prow adzenie tych działów:

Przed szczególnym i listów gatunkam i zdało nam się przesłać dwa osobne ich rodzaje, to jest: L isty przyjacielskie poufałe i trefne i L isty poważne i m o ­

ralne. Są one * do pisania najłatw iejsze, bo ani szczególnego obiektu, ani żad­

nych szczególnych przepisów nie mają. Co tylko m yślę sobie i jak m yślę, to w szystko w tych listach wyrażam. Jedenże zamiar mają, to jest własną roz­ rywkę i pociechę — i przyjaciela; co zaś do sposobu są cale odmienne: po­ nieważ pierwsze dyktuje m yśl w esoła i pusta, drugie m yśl uważna, stateczna i rozsądna. [1, 85]

Znaczenie tej innow acji u jaw n i się ty m w y raźn iej, gdy sobie u p rzy - tom nim y, że w dotychczasow ej p rak ty c e n a w e t te listy, k tó re w nagłów ­ k u o k reślały nadaw cę i a d re sa ta jak o przyjaciół, w gruncie rzeczy b y ły listam i w m ate ria ch politycznych lu b czysto cerem on ialny m naw iąza­ niem k o n tak tu sąsiedzkiego.

28 W zestawieniu posłużono się nazwami gatunków epistolarnych w ystępują­ cym i w tytułach działów porównywanych listow ników.

(15)

P o ró w n u ją c w dalszym ciągu zaw artość tem aty czną listow ników Bo­ hom olca i Szym ańskiego zauw ażam y w yodrębnione jako osobny g a tu ­ nek L is ty uskarżające się na niepisanie i stosow ne responsy: L is ty w y ­ m aw iające się z niepisania. U Bohomolca m ieściły się one w ogólnym ro z­ dziale O listach u skarżających się. Takie w ydzielenie sk arg zan iedb yw a­ nych korespondentów m ogłoby św iadczyć o znaczeniu przyw iązy w anym do w y m ian y listów jako form y k o n tak tu stałego, niezależnie od p r a k ­ tyczny ch potrzeb. L isty tego ty p u b yły jed n ak dość częste w ćw iczeniach szkolnych i m ogą być spuścizną po renesansow ej jeszcze hum anitas. N a ­ to m iast n iew ątpliw ym no vu m , w ym agającym kom entarza, są L is ty p r z y ­ pisujące dzieło, czyli d ed yka cyjn e. L istow nik Szym ańskiego je st bodaj je d y n y m zaw ierającym tak i dział. Jego w prow adzenie każe pow rócić do d y sk uto w an ych ju ż w cześniej problem ów : ad resu i przeznaczenia książki. S zym ański zdaje sobie spraw ę, ,,iż a u to r dzieła z n a jd u je się w stan ie n ap isan ia i d ed y k acji” (2, 348), jednakże w ram ach p rzy ję te j koncepcji w zorów tra k tu je um ieszczone p rzy k ład y jako pew ną pomoc i źródło inspiracji. W achlarz p rzew idyw anych użytkow ników listow nika je st w ięc szeroki, rozciąga się od poszukujących gotowego szablonu „nieśw iado­ m ych i n iew p raw n y ch ” do p arający ch się piórem profesjonalnie.

D ział dedykacji, w łączony w tem aty czn y porządek listow nika, jed n o ­ cześnie przez swój specyficznie środow iskow y c h a ra k te r porządkow i tem u się przeciw staw ia. Sw oista antologia dedykacji literackich sta je się p re ­ zen tacją nie ty le sposobu pisania w określonych okolicznościach, ile sa­ m ych okoliczności, s ty lu życia i stosunków łączących k on k retn e osoby (Niem cewicz dw a razy w ro li auto ra dedykacji, książę A. K. C zartoryski i k ró l po dw a razy w roli m ecenasa — a d resata listu dedykacyjnego, Dm ochow ski i M akulski jak o au to rzy „p rzy p isu jący dzieło” królow i). T a­ kich m ożliwości nie daw ał klasyczny u k ład listow nikow y. W porządku tem aty czn y m — n a jp rzy d atn iejszy m z p u n k tu w idzenia p rak tycznej u ż y ­ teczności rep erto riu m — gubiły się w daw niejszych listow nikach szczegó­ ły in dyw idualne. Osobowości autorów , n a w e t ta k szanow anych i bogato ilościowo rep rezen to w an y ch jak Cycero, ulegały w takim kontekście sw oistem u poszatkow aniu. Je d y n a możliwość ciągu linearnego, jak a m ieś­ ci się w tym schem acie, to para: list — respons. W yjątkow ą sytuację, ze w zględu na jedn otem aty czn y profil całego listow nika, m iał tu Z atorski, ale też jego dziełko stanow i p rzyp ad ek graniczny, ew oluując ku ro m a n ­ sowi 27.

27 [A. P. Z a t o r s k i], P rzy d a tek do „Uwag zu pełnem u stanowiących się szc zę­

ściu służących etc.” osobliwy, przez tegoż co i prze d tem Podgórzanina IchMciow K a w a le r ó w ciekawości i p o ż y tk o w i poświęcony, to je st listów rozlicznych do d eli­ katnej o pozw oloną przy jaźń negocjacji służących tom ik ó w dwa. T. 1—2. Kraków

1746 — W rocław 1746. Wyd. nast.: Wrocław 1760. Zob. M. K l i m o w i c z , Naro­

d zin y romansu listownego w literaturze polskiej XV III wieku. „Pamiętnik Literac­

(16)

U Szym ańskiego łatw o dostrzec rozstrzygnięcia kom prom isow e. Ca­ łości nad ał u k ład tem atyczny, g w a ra n tu jąc y w potrzebie łatw e o dn ale­ zienie w zoru, zarazem jed n a k szukał p rak ty czn ych m ożliwości pogodze­ nia takiego sposobu użytk ow an ia książki z le k tu rą bardziej „b ezin tere­ sow ną” .

P rzede w szystkim sam podział tra k to w a ł dość liberalnie. Św iadczy 0 tym bardzo w ym ow ne exposé poprzedzające w łaściw e w zory listów :

Z tego podziału listów na gatunki i z szczególnych do nich przepisów żeby czasem nie napadła kogo pokusa posądzać nas, żeśmy od naszej odstą­ pili teorii i że w to ściskanie stylu, któremu w drugich przyganiamy, sam i wpadliśm y, czyni się ostrzeżenie: iż lubo każdego w szczególności gatunku listów w ystaw ując wzory, będziemy się starać sam e tylko przyzwoite jem u m yśli wyrażać, z tym w szystkim nie jest naszym zamiarem inne m yśli i inne okoliczności z takowego listu w yłączać. Znamy my dobrze, że za jednym za­ chodem w iele sprawić można; że i w rozm owie z przyjacielem , która jeden tylko interes ma za cel, bardzo w iele innych m ieści się, i że ten, co nad jedną okolicznością dopiero ubolewa, może wraz z drugiej cieszyć się; i co cudzej rady zasięga, m oże przy tym radzić drugiemu. Toż samo i o listach trzeba rozumieć. [...] Sztuka podaje przepisy w szczególności i z osobna, prak­ tyka ich bez braku zręcznie używa. Najlepiej usprawiedliwią nasz zamiar w zo­ ry, m iędzy którymi położyliśm y na urząd te listy, które przy pryncypalnym obiekcie pisania bardzo w iele różnych rzeczy w sobie zamykają. [1, 83—84]

W ykazał tu Szym ański zadziw iającą przenikliw ość w kw estii w za­ jem nego stosunku teorii i p rak ty k i, świadomość, że analiza teoretyczna rozdziela dla potrzeb typologii to, co k o n k retn y tek st (w ty m w y pad ku list) sp lata sposobem n a tu ra ln y m w nierozdzielną całość. Takiej św iado­ mości nie m iał, a w każdym razie nie u jaw n ia ł przed czytelnikiem , u k ła ­ dający praw ie rów nocześnie sw ój listow nik G olański. J e s t widoczne, że autorow i pijarskiego podręcznika zależało bardziej na „szkolnej” jed n o ­ znaczności przykładów . K onsekw encję podziału ocalał częściowo za cenę p rzy k ra w a n ia listów w ielo tem a tycznych. T ak np. w dziale L istów z po­ w in szo w a n iem um ieścił zaledw ie pierw szą część listu Cycerona do K u - riona (A d fam iliares II 7), gdy Szym ański w analogicznym dziale sw o je­ go listow nika przytoczył ten sam list w całości, na k tó rą sk ład ają się, prócz inicjalnego pow inszow ania: ra d y dla a d resata, w zm ianka o w ła s­ ny ch w obec niego zasługach i n a koniec prośba (2, 129 n.). N a tu ra ln e w liście łączenie ró żn y ch sp raw i tem atów byw a też przedm iotem k o ­ m en tu jący ch przypisów Szym ańskiego. Pom agają one czytelnikow i pod­ p atry w ać, jak rzy m sk i epistolograf „dow cipnie zjeżdża do rzeczy” (1, 245). K ied y indziej zw racają uw agę n a a rb itra ln o ść k w alifik acji rod zajo ­ w ych, zwłaszcza w p rzy p ad k u listów sp ełn iający ch jednocześnie k ilk a fu n k cji. Bardzo je s t tu c h a ra k te ry sty c z n y k o m en tarz do listu z a ty tu ło ­ w anego: P rzyja ciel d a w n iejszy pisze do przyjaciela siedzącego w areszcie 1 dekretow anego na śm ierć za to, iż m u zabił kochanką, radząc m u u ciecz­ ką. U m ieszczając go w śró d listów „radzących” , uznał w ydaw ca za

(17)

trzebne w yjaśnić czytelnikow i, że „list ten dw a w sobie zaw iera rodzaje: radzący, bo rad z i ucieczkę, i żalący się n a w yrządzoną sobie k rzy w d ę” (2, 195).

W spom niana arb itraln o ść decyzji spraw ia, że niekied y ten sam list C ycerona w każdym z ty ch dwóch listow ników tra fia do innego działu. Z darza się jednak, że tak a rozbieżność je s t po p ro stu w y nik iem pocięcia listu na kaw ałki. Bo i Szym ański ucieka się czasem do tej m etody, usankcjonow anej kilkuw iekow ą trad y cją. W ażniejsze jed nak , że n ie­ uniknionem u w układzie listow nikow ym rozbiciu i rozproszeniu całości innego rzęd u niż te m a t i g atu n ek listu — pró b uje przeciw działać. Za pom ocą przypisów n aw iązuje zerw an ą przez podział tem aty czn y ciągłość historyczn ą m iędzy poszczególnym i listam i tego sam ego au to ra ; i — n a j­ częściej — w prow adza czytelnika w realia biograficzne, obyczajowe, polityczne, w sto su n k i m iędzy uczestniczącym i w korespondencji, itp. Podobną m etodę stosow ali red ak to rzy łacińskich W yp isó w z autorów k la syczn ych , w yko rzysty w an y ch do n au k i n ie tylko języka, a le też i in ­ n y ch przedm iotów (np. n a u k i m oralnej, h istorii, a n a w e t h isto rii n a tu ­ raln ej), nie spoty k am y się z nią n ato m iast w listow nikach, gdzie każdy list tra k to w a n y był w izolacji (co najw yżej zestaw iony z responsem ), w yłącznie jako przykład. W szystko to przem aw ia za przyp isan iem Szy­ m ańskiem u in te n c ji obcej tra d y c y jn y m listow nikom , a przybliżającej jego dziełko do swego ro d zaju antologii: in ten cji zapoznania czytelnika, p rzy okazji, z różn y m i indyw idualnościam i tw órczym i w zakresie episto- lografii, p rzedstaw ien ia m u sy lw etek i sty lu ludzi pióra szczególnie w tym k ie ru n k u u talento w an y ch .

Z takiego p u n k tu w idzenia sp ó jrzm y teraz na Cycerona „w polski stró j przeb ran eg o ” . I — po nim — na Francuzów .

3

Łącznie z tzw. „ucin kam i” listow nik Szym ańskiego zaw iera 407 po- zycji-w zorów . Z tego rów no 100 — to listy Cycerona. T aką sam ą liczbę jego listów przew id y w ały jako le k tu rę obowiązkową dla IV klasy U staw y szkolne K o n a rsk ie g o 28. Tam jed n a k służyły one przede w szystkim n a ­ uczaniu łaciny. Szym ański daje tek sty po polsku. M ożna bez przesady powiedzieć, że to pierw sza — i w cale nieskąpa — antologia tłu m aczeń z n ajw ybitniejszego epistolografa rzym skiego. Dla porów nania: opubliko­ w any w r. 1962 w „Bibliotece N arodow ej” W yb ór listów C ycerona za­ w iera 171 pozycji. T rzeba tu odnotow ać gwoli ścisłości, że pierw szy krok

28 K o n a r s k i (op. cit., s. 167—168) pisał: „Ogromnie zależy nam na tym , by m łodzież wyrabiała sobie pojęcie o listach nie tyle na podstawie jakichś przepisów lub reguł, ile raczej na wzorach, jakie im przed oczy staw iam y. Dlatego po W iel­ kanocy trzeba z nimi czytać i objaśniać listy Cycerona, których spis, w liczbie stu przeszło, tutaj załączamy”.

(18)

w tym k ie ru n k u uczynił Bohomolec. W w y d anych przez niego Z a b a w ­ kach oratorskich znalazły się p rzek ład y 9 listów Cycerona. Był to owoc tran slato rsk ich ćwiczeń k onw iktorów — słuchaczy re to ry k i (podpisali się pod tłum aczeniam i: Józef G rąbczew ski, W ojciech Zaw adzki, J a n Z ie­ liński, Jó zef P uzyna, W ojciech Leski, F lo rian Cieszkowski, Ignacy Cho­ łoniewski). Szym ański daje p rzek ład y w łasne, o p a tru jąc je często kom en­ tarzem n a tem at m etody tłum aczenia. K olejny listow nik: G olańskiego L isty , m em o ria ły i su p liki, zaw ierał p o n ad 60 listów Cycerona w polskim przekładzie (na ogólną liczbę około 250 wzorów). Z tego 21 pozycji spo­ ty k am y w obu zbiorach (n iektó re n a w e t w trzech, bo i u Bohomolca), jednak w ró żn y ch p rzekładach. Co w ięcej, sam Szym ański w yk o rzy stu je jeden list d w u k ro tn ie (raz w całości, drugi raz w e fragm encie), p rze k ła ­ dając za każdym raz e m odm iennie. W sum ie au to rzy listow ników udo stęp­ nili więc publiczności czytającej około 140 listów Cycerona w w ersjach polskich. M ateriał ten zasłu g u je na k o m p eten tn ą ocenę filologów k la ­ sycznych — aż dziw ne, że się n im dotychczas nie zajęli.

Zanim na te m a t w artości przekładów Szym ańskiego w ypow iedzą się specjaliści, stw ierdzić m ożna ponad w szelką w ątpliw ość, że nie są to p rzekład y w ierne. S zym ański — jak większość tłum aczy X V III-w iecz- nych — był zw olennikiem daleko idącej polonizacji i swobodnego tra k to ­ w ania oryginału. O dczuw ał jed n ak potrzebę uzasadnienia takiej posta­ wy. Św iadczą o ty m liczne auto k o m en tarze m ające uspraw iedliw ić po­ dobne zabiegi. N ajbard ziej znam ienny dotyczy konsekw entnego n ag in a­ nia tek stu do w yobrażeń chrześcijańskich:

ostrzegam y naszych czytelników, że Cycero, tenże sam, kto go zna, łaciński p o­ ganin, zostawszy Polakiem , nie tylko co do w yrazów języka, ale też co do religii nie chce w niczym ipraw i zw yczajów polskich naruszać, ale owszem jak najściślej do nich stosować się. Tak należy. [1, 218]

W innym m iejscu stw ierd za Szym ański:

Nie znał Cycero ani Żyda, ani Cygana, ani Lucypera, jako łacinnik, ale go znać powinien, ile pisząc w tym czasie, jako Polak. [1, 220]

Przytoczone sądy zy sk u ją now e ośw ietlenie, gdy się je zestaw ia z in ­ ną, w ypow iedzianą też w przypisie, deklaracją: „bo nie je s t naszym za­ m iarem uczyć listy tłum aczyć, ale p isać” (1, 91). T rudno o w yraźniejszy dowód w pływ u listow nika jak o m iejsca pu b likacji na odindyw idualizo­ w anie listu. A przecież n a w e t tu dostrzec m ożna coś, co przeciw staw ia się schem aty zu jącej w ładzy listowmikowego szablonu: sam o u spraw iedli­ w ienie tłum acza k ie ru je uw agę czytelnika ku owej odrębności ory gin a­ łu, in fo rm u jąc z niem al filologiczną sk ru p u latn o ścią (w przypisie p rzy to ­ czono łacińskie brzm ienie zm ienionego frag m entu ) i, rzecz w ażniejsza, uśw iadam iając m u sam pro b lem w spółistnienia w tekście tego, co jedno­ razow e, indyw idualne, z elem en tam i p ow tarzalnym i, ponadhistorycznym i. T rzeba sobie u przytom nić, jak im n o v u m — na tle tra d y c ji h u m an i­ stycznej — było ta k ie czytanie C ycerona po polsku. D otychczas k ieru n e k

(19)

był raczej odw rotny: czytając łacińskie listy C ycerona lub pisząc jego okresam i o sw oich sp raw ach szlachcic polski kreow ał się ja k b y na R zy­ m ianina, w łączał się w u n ive rsu m tam tej k u ltu ry . T eraz ob serw ujem y p róbę w prow adzenia czołowego jej przedstaw iciela w św iat polski. Z po­ czuciem odrębności obu k u ltu r, ale i z w iarą, że są one w zajem nie p rze- k ładalne. C ycero Szym ańskiego to ju ż nie „A rpin w y m ow n y” , z k tó ry m m ożna było wieść uczone spory n a płaszczyźnie literack iej, w y a b stra h o ­ w an y znak k u ltu ro w y — lecz żyw y człowiek, stro sk a n y obyw atel rzeczy- pospolitej, k tó ra w łaśnie u tra c iła wolność. R zym ianin w y rażający się po sarm acku, ale — w sposób p arad o k saln y — bardziej h isto ry czn y niż w listow nikach renesansow ych.

Żyw ym i ludźm i, u w ikłanym i w przeró żn e form y obcow ania to w a rz y s­ kiego, w rośnięty m i m ocno w k u ltu r ę dw orsko-salonow ą X V II- i X V III- -w iecznej F ran cji, są też m istrzow ie sty lu epistolarnego sąsiad u jący w listow niku z „książęciem w y m o w y ” . W ielu z nich m a ty tu ły a ry s to ­ k raty czn e — i choć nie dlatego zostali tu w prow adzeni, w noszą poprzez m a te rię listów atm o sferę i rea lia swego św iata. I znow u, a n aw et w y ra ź ­ niej niż w p rzy p ad k u C ycerona, n ie je s t to św iat czytelnika. W każdy m razie nie tego, którego S zym ański ostrzegał w Uwagach o s ty lu listo w n y m p rze d spoufalaniem się z w ielkim i panam i:

Co do panów: ponieważ oni pospolicie zatopieni są w blasku, powadze i w ielkości swojej, a przeto rzadko chcą m ieć kogo przyjacielem , ale tylko podchlebcą, w ielbicielem , sługą i poddanym — nie wdawaj się w pism a z nimi, okrom prośby w potrzebie. N aw et choćby cię sam i pociągali do tego, choćby o to prosili, choćby Cię tysiącznym i oświadczeniam i poufałości i przyjaźni w y ­ zywali, odpychaj ich nieustannie od siebie, z winnym wszakże poważeniem ich stopnia. [1, 24] 29

Co innego jed n a k spoufalać się, co innego podpatryw ać i uczyć się. Um ożliw ia w ięc Szym ański w ejście w k o n ta k t z ty m św iatem przez zaznajam ianie czytelnika z życiem au to ró w , ad re sa tó w i osób, o k tó ry c h m ow a w listach, nie skąpiąc p rzy ty m szczegółów anegdotycznych. Do­ sta rc za ją ich zresztą i sam e listy , k tó ry c h staw ian a za w zór lekkość i sw oboda w y raża się często w tonie p lo tk arsk o -żartob liw ym . W te n spo­ sób np. o gaffie m arszałka de G ram m o n t (w prow adzony w b łąd co do a u to rstw a , sk ry ty k o w ał wobec k ró la jego w łasn y wiersz) dow iad uje się n a jp ie rw z listu pani de Sévigné jego ad re sa t, potem czytelnicy fra n c u s­ kiego w ydania jej korespondencji, a dzięki Szym ańskiem u (1, 253— 254) — szeroka publiczność czytająca w Polsce 30.

29 Wyrażone tu rady, częściowo n aw et w dosłownym brzmieniu, m ają źródło francuskie, jak świadczą cytaty um ieszczone w przypisie przez Szym ańskiego:

„Repoussez les sans cesse avec le respect. M. d ’A le m b e rt »Essai sur les gens de lettres«. Ne nous encanaillons pas avec ces granns seigneurs. M. de ' Fontenelle à Messieurs de VAcadémie Françoise” (1, 24).

30 List pani de S é v i g n é do m arkiza de Pomponne (z 2 XII 1664) ogłoszono po raz pierwszy, łącznie z innym i listam i do tegoż adresata, w tomiku: L ettres de

(20)

Na ty m tle o d ręb n ą g ru p ę środow iskow ą tw orzą w spółcześni pisarze polscy. B yła ju ż m owa o m ożliwości takiego p o trak tow an ia zespołu listów dedykacyjnych. G rono zap rezen to w any ch tam au to ró w wzbogaca K ra ­ sicki, którego 13 listów zaczerpniętych z G röllow skiej edycji L istó w i p ism ró żn ych X B W um ieścił S zym ański w dziale n astępn ym po d ed y ­ kacjach: L is ty w ró żn ych m ateriach. Nie rozparcelow ane po działach te ­ m aty cznych (choć n iek tó re p rzy n ajm n iej, ja k np. pow inszow anie Nowego Roku, d ały b y się dokładnie określić gatunkow o), tw orzą tu z w a rty ciąg autorski. Je śli n a w e t zadecydow ał o ty m przy p ad ek czy w zgląd technicz­ ny, pow stał ciekaw y precedens. T aki ciąg bardziej sp rzy ja zw róceniu uw agi na in d y w idualn e cechy osobowości i stylu , bliższy jest antologii. P u b lik u ją c w ten sposób listy pisarzy polskich zadokum entow ał Szy­ m ański swój g u st i pow iązania ze środow iskiem literackim , a także nie tylk o użytkow e przeznaczenie dziełka. Obok Cycerona i F rancuzów zn a­ lazł się w nim w spółczesny au to ro w i p arn as polski — trzecie środow isko dla przeciętnego czytelnika niepow szednie, ale in teresu jące i godne po­ znania. P ostaw ienie w tej ro li p isarzy jako swego rod zaju elity m a w y ­ m ow ę szczególną. Dobrze p rzy ty m k o responduje z now ym sposobem tra k to w a n ia wzorów. D ystans dzielący przeciętnego odbiorcę od tego, czym żyją n a co dzień a u to rz y udostępnionych m u listów , w yklucza proste naśladow nictw o. Ś w iat w łasn y odnajdzie czytelnik polski w m o­ delach epistolarn ych skom ponow anych przez Szym ańskiego.

4

L isty firm ow ane sław nym i nazw iskam i w y p ełn iają zaledw ie połowę zbioru. Reszta to podaw ane najczęściej bez jakiegokolw iek podpisu i in ­ form acji o adresacie p rzyk ład o w e listy określonego typu. Z n ajd u jem y je w e w szystkich działach (z w yłączeniem jedynie L istów d e d y k a c y j­ nych), po lu b obok au ten ty czn y ch , czasem przem ieszane z n im i bez w i­ docznej zasady porząd k u jącej. Mimo to odcinają się w yraźn ie w sw ym statu sie u k ład an y ch „na m odel” w ypow iedzi epistolarnych. Pozbaw ione podpisu, noszą przecież piętno a u to rstw a , i to w pew nym sensie po­ dw ójnego. W iadomo bow iem — a w każdym razie czytelnik skło nn y je s t tak to p rzyjm ow ać — że w yszły spod pióra a u to ra listow nika. W daw nych listow nikach często nosiły zbiorow ą nazw ę „exem pla pro­ pria” (tak np. u W ysockiego, zaw sze po gru pie au ten ty czn y ch „exem pla v e te r u m ” , „exem pla re ce n tio ru m ”). Szym ański też nie u kry w a, że są to

m adam e de S*** à M. de Pom ponne sur le procès de Fouquet. Amsterdam (Paris)

1756. Anegdotę w niem al identycznym brzmieniu przytacza — pt. Courtisan décon­

ce rté — E. G u é r a r d (Dictionnaire encyclopédique d ’anecdotes modernes et

anciennes, françaises et étrangères. T. 2. Paris 1929, s. 318), w skazując jako źródło Mémloires] anecdfotiques] des regnes de Louis X I V et de Louis XV. M ożliwość kon­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Возможность деидеологизированного подхода к отбору художественных текстов для занятий по русскому языку открыла перед студентами-гуманита-

Женское платье для верховой езды Перенос значения Почивать То же, что спать Успокоиться, жить прежними заслугами Экспрессивная Нахлебник Человек,

Wykreśl wyrazy, które nie powinny znaleźć się w zdaniu.. Mama przyniosła do domu

W przypadku naruszenia regulaminu przez uczestnika warsztatów, zawiadamia się jego rodziców (prawnych opiekunów).. Rodzice (prawni opiekunowie) zobowiązani są do

Sie wollten aber nicht wieder einen Gebrauchtwagen wie ihr erstes Auto, und ein neues Auto war ihnen für eine Barzahlung einfach zu teuer.. Die Reparaturen häuften sich

Hoy en día, las comidas rápidas se han transformado en una salida obligada para mucha gente, motivada por la falta de tiempo para cocinar o como el excesivo culto a la

That was what frightened him.” Henry was one of many children in special costumes as Charles attended the private school’s Tudor Fair to celebrate the opening

Al escuchar música relajante en la mañana y tarde, las personas con presión arterial alta pueden entrenarse para reducir su presión arterial y mantenerla baja.. Según una