• Nie Znaleziono Wyników

Kennetha R. Millera krytyka teorii inteligentnego projektu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kennetha R. Millera krytyka teorii inteligentnego projektu"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

Adam Grzybek Kennetha R. Millera

krytyka teorii inteligentnego projektu

Wstêp

Celem tego artyku³u jest przedstawienie pogl¹dów Kennetha R. Millera, dotycz¹- cych teorii inteligentnego projektu. Miller jest profesorem biochemii na presti¿owym Uniwersytecie Browna w Providence, w stanie Rhode Island. Jest wspó³autorem (ra- zem z Josephem S. Levinem) podrêczników do biologii dla szkó³ œrednich. 1 Zajmuje siê w szczególnoœci badaniami nad b³on¹ komórkow¹. Jeœli chodzi o aktywnoœæ w sporze ewolucjonizm–kreacjonizm, Miller jest autorem ksi¹¿ki pt.: Finding Dar- win’s God. A Scientist’s Search for Common Ground Between God and Evolu- tion, w której, jak wskazuje tytu³, stara siê pogodziæ pogl¹d ewolucyjny z wiar¹ w Boga. W ksi¹¿ce tej zamieszcza tak¿e stosunkowo obszern¹ krytykê kreacjonizmu i teorii inteligentnego projektu (IP). Miller napisa³ tak¿e wiele artyku³ów, w których stara siê pokazaæ b³êdy w argumentacji sprzeciwiaj¹cych siê darwinizmowi uczonych, zwi¹zanych z teori¹ inteligentnego projektu.

1. Wprowadzenie do sporu ewolucjonizmu z teori¹ inteligentnego projektu

Najbardziej fundamentalne i brzemienne w skutkach zmiany w paradygmacie na- ukowym nastêpuj¹ wtedy, gdy uczony wiêksz¹ uwagê poœwiêca podstawowym za³o¿e- niom nauki, a nie badaniom i eksperymentom. Naukowiec zrzuca na czas jakiœ fartuch laboratoryjny i udaje siê w œwiat myœli, staraj¹c siê rozwik³aæ problemy naukowe w czysto aprioryczny sposób, nierzadko neguj¹c podstawowe za³o¿enia nauki. Na pe- wien czas staje siê raczej filozofem ni¿ typowym uczonym. Kuhn pisze, ¿e czêsto dzie- je siê tak w momencie kryzysu w nauce, gdy uczeni otrzymuj¹ wyniki badañ, których nie potrafi¹ wyjaœniæ w obrêbie starego paradygmatu. 2 Czegoœ takiego dokona³ miê-

1 Kenneth R. MILLER, Joseph S. LEVINE, Biology: The Living Science, Pearson Prentice Hall, New York 1998; Kenneth R. MILLER, Joseph S. LEVINE, Biology: Discovering Life, D.C.

Heath, Lexington, Ma. 1994.

2 „…uczony w epoce kryzysu stale próbuje tworzyæ spekulatywne teorie, […] zw³aszcza w okresach rozpoznanego kryzysu uczeni siêgaj¹ do analiz filozoficznych, licz¹c na rozwi¹zanie

(2)

dzy innymi Albert Einstein: w fazie kryzysu w nauce zajmowa³ siê nie szczegó³owymi problemami naukowymi, lecz pos³uguj¹c siê intuicj¹ i wyj¹tkowo przenikliw¹ wyobraŸ- ni¹, prowadzi³ dociekania o charakterze tak podstawowym, ¿e zmieni³ najbardziej fun- damentalne za³o¿enia nauki. Doprowadzi³o to do powstania szczególnej, a póŸniej ogól- nej teorii wzglêdnoœci. Sam Einstein zreszt¹ powtarza³, ¿e przede wszystkim jest filo- zofem, a dopiero póŸniej – naukowcem.

Nale¿y zwróciæ jednak uwagê na to, ¿e takie fundamentalne zmiany w nauce nastê- puj¹ nies³ychanie rzadko i nie jest to tak, ¿e gdy tylko jakiœ naukowiec zaczyna aprio- rycznie zajmowaæ siê swoj¹ dziedzin¹, to mo¿e mieæ gwarancjê tego, ¿e wpadnie na rewolucyjne pomys³y, zmieniaj¹ce oblicze nauki. Takich zmian jest niezwykle ma³o, ale gdy ju¿ one nast¹pi¹, to jest to równoznaczne z podwa¿eniem i zmian¹ podstawo- wych za³o¿eñ poprzedniego paradygmatu, na miejsce poprzednich wchodz¹ nowe po- stulaty, za³o¿enia i wzorce.

Ka¿da próba zmiany paradygmatu wi¹¿e siê z silnym oporem naukowców, dzia³a- j¹cych na podstawie poprzedniego sposobu uprawiania nauki.

Tak¹ w³aœnie prób¹ zmiany paradygmatu naukowego we wspó³czesnej biologii jest teoria inteligentnego projektu (IP). Omówiê teraz najwa¿niejsze postulaty IP i posta- ram siê usun¹æ niektóre dwuznacznoœci, które doprowadzi³y do b³êdnej krytyki tego sposobu uprawiania nauki.

1.1 Podobieñstwa i ró¿nice pomiêdzy teori¹ inteligentnego projektu a ewolucjonizmem

Ruch inteligentnego projektu powsta³ w latach 90-tych XX wieku i stanowi podbu- dowê dla paradygmatu, który sprzeciwia siê obowi¹zuj¹cemu w biologii naturalizmo- wi. Za pionierów IP uznaje siê Michaela J. Behe’ego i Williama A. Dembskiego.

W tym artykule zajmowaæ siê bêdê tylko jedn¹ grup¹ zwolenników teorii inteli- gentnego projektu, t¹ mianowicie, która zgadza siê z pogl¹dem ewolucyjnym.

Okazuje siê, ¿e do pewnego stopnia zwolennicy IP podzielaj¹ pogl¹d ewolucjoni- styczny. Co jednak znaczy „do pewnego stopnia”? Chodzi o to, ¿e s³owo „ewolucjo- nizm” da siê rozumieæ na dwa sposoby. Po pierwsze, jest to pogl¹d, wed³ug którego

¿ycie na Ziemi pochodzi od jednego przodka i wszystkie organizmy s¹ ze sob¹ spo- krewnione oraz ¿e gatunki przechodz¹ liczne zmiany w swojej budowie na przestrzeni milionów lat, „staraj¹c siê” dostosowaæ do warunków, w jakich siê znajduj¹. Pod takim rozumieniem terminu „ewolucja” niektórzy teoretycy IP na pewno podpisaliby siê. Jak pisze Behe, jeden z g³ównych zwolenników IP:

Tak miêdzy nami, nie mam powodu, aby w¹tpiæ w wiek Wszechœwiata siêgaj¹cy miliardów lat, jak mówi¹ fizycy. Co wiêcej, uwa¿am, ¿e idea wspólnego pochodzenia (wszystkie or- zagadek ze swojej dziedziny” (Thomas S. KUHN, Struktura rewolucji naukowych, Fundacja Aletheia, Warszawa 2001, s.159-160).

(3)

ganizmy posiadaj¹ wspólnego przodka) jest doœæ przekonywuj¹ca i nie mam szczególnego powodu, by siê z tym nie zgadzaæ. Darzê wielkim szacunkiem pracê moich kolegów, którzy badaj¹ rozwój i zachowanie organizmów w ramach paradygmatu ewolucyjnego i myœlê, ¿e biologowie ewolucyjni niezmiernie przyczynili siê do poszerzenia naszej wiedzy o œwiecie. 3 Prawie ca³a historia powstawania coraz to innych typów organizacyjnych organi- zmów ¿ywych, któr¹ opisuj¹ obecnie podrêczniki do biologii, ca³kowicie zgadza siê z podejœciem tych zwolenników IP. Nie znaczy to jednak, ¿e nic ich nie ró¿ni, ró¿nica jest bowiem bardziej fundamentalna i sprawia, ¿e zwolennicy IP chc¹ zmieniæ rozu- mienie i sposób uprawiania nie tylko biologii, ale mo¿e nawet i ca³ej nauki.

S³owo „ewolucjonizm” ma jeszcze jedno, wê¿sze rozumienie. Tak jak we wczeœ- niej przytaczanej definicji, zak³ada siê wspólne pochodzenie wszystkich gatunków, czyli chodzi o ewolucjê jako historiê przemian gatunków. Jeszcze inne jej okreœlenie k³adzie nacisk na mechanizm zmian ewolucyjnych. Podstawowymi sk³adowymi tego mecha- nizmu jest dzia³anie na organizmy mechanizmów generuj¹cych zmiennoœæ w ich po- tomstwie i dobór naturalny oddzia³uj¹cy na nie. W ten w³aœnie sposób ewolucjê rozu- mia³ Karol Darwin.

Pojêcia doboru naturalnego u¿ywa siê obecnie podobnie, jeœli nie tak samo, jak czyni³ to Darwin. Jeœli jednak chodzi o zmiennoœæ, to inaczej rozumie siê j¹ we wspó³- czesnej biologii, a inaczej rozumia³ j¹ Darwin. Mia³ on na myœli bli¿ej nieokreœlony proces niewielkich zmian w organizmach. Od przesz³o piêædziesiêciu lat znamy jednak ów tajemniczy mechanizm. Sta³o siê tak z chwil¹ odkrycia zasady dzia³ania kodu DNA.

DNA jest noœnikiem dziedzicznych indywidualnych i gatunkowych cech organizmów

¿ywych, a przypadkowe zmiany w DNA odpowiadaj¹ za dziedziczne zmiany w budo- wie organizmu. Odkrycie tego mechanizmu w istotny sposób wzbogaci³o neodarwi- nizm, czyli syntezê oryginalnego darwinizmu, genetyki i ekologii. Dlaczego jednak ów mechanizm ró¿nicowania budzi tyle kontrowersji?

Mechanizmy doboru i ró¿nicowania wspó³graj¹ ze sob¹. Zmiany w genomie s¹ z regu³y bardzo ma³e i wystêpuj¹ doœæ rzadko. Zupe³nym nieprawdopodobieñstwem jest,

¿eby na przyk³ad z gadów wyewoluowa³y ptaki w przeci¹gu jednego pokolenia dlatego,

¿e w grê wchodziæ by musia³o zbyt wiele bardzo specyficznych zmian genetycznych.

Jeœli bierzemy pod uwagê bardzo du¿y skok mutacyjny, to liczba mo¿liwych miejsc l¹do- wania jest astronomicznie wielka. A poniewa¿ […] liczba rozmaitych sposobów œmierci jest tak nieporównywalnie wiêksza od liczby sposobów ¿ycia, bardzo prawdopodobne jest,

¿e du¿y losowy sus gdzieœ w przestrzeñ genetyczn¹ doprowadzi do œmierci. Nawet niedu¿y skok na los szczêœcia ma pokaŸne szanse zakoñczyæ siê œmierci¹. Ale im mniejszy skok, tym mniejsze prawdopodobieñstwo œmierci i tym wiêksze szanse na lepsze przystosowanie. 4

3 Michael BEHE, Darwin’s Black Box: The Biochemical Challenge to Evolution, The Free Press, New York 1996, s. 5 (cyt. za: Kenneth R. MILLER, Finding Darwin’s God. A Scientist’s Search for Common Ground Between God and Evolution, Harper Collins Publishers, New York 1999, s. 131).

4 Richard DAWKINS, Œlepy zegarmistrz czyli jak ewolucja dowodzi, ¿e œwiat nie zosta³ zaplanowany, Biblioteka Myœli Wspó³czesnej, PIW, Warszawa 1994, s. 126.

(4)

Na ogó³ zmiany takie s¹ b¹dŸ negatywne, to znaczy niszcz¹ jak¹œ przydatn¹ dla prze¿ycia i reprodukcji strukturê, b¹dŸ neutralne, czyli wprowadzaj¹ zmianê zupe³nie obojêtn¹ – „niedostrzegaln¹” dla doboru naturalnego. Zaledwie niewielki u³amek pro- centa zmian genetycznych wnosi coœ dobroczynnego do genomu danego osobnika.

Ewolucja gadów w ptaki musia³a wiêc postêpowaæ niezwykle powoli, w niewielkich kroczkach. Mówi¹c w du¿ym uproszczeniu, skrzyd³o nie mog³o powstaæ od razu, ale najpierw koœci gada sta³y siê l¿ejsze, zamiast ³usek pojawi³y siê pióra, a dopiero póŸ- niej gad, czy ju¿ ptak móg³ oderwaæ siê od Ziemi (nb. ewolucja gadów w ptaki to zmiana na poziomie gromady). 5

Co wiêcej, ka¿dy z tych poœrednich kroków pomiêdzy jedn¹ a drug¹ form¹ musia³ w jakimœ sensie pomagaæ danemu osobnikowi w dostosowaniu siê do œrodowiska, w którym ¿y³. Zmiany genetyczne nigdy nie nastêpowa³y w pró¿ni, ale zawsze œciœle oddzia³uj¹ z otoczeniem fizycznym. Innymi s³owy, ka¿da zmiana genetyczna, objawia- j¹ca siê w zmianie budowy organizmu lub jego czêœci, musi przynosiæ mu jak¹œ ko- rzyœæ w przystosowaniu do œrodowiska. W przeciwnym razie dobór naturalny nie bê- dzie „sprzyja³” osobnikowi z t¹ mutacj¹ i jego potomkowie, o ile w ogóle siê ich docze- ka, bêd¹ mieæ trudniejsze ¿ycie od tych osobników, których owa zmiana nie dotknê³a.

Trzymaj¹c siê przyk³adu z ptakami i gadami, jeœli osobnik w poœrednim stadium straci³

³uski i zyska³ w ich miejsce pióra, to utrzymanie siê takiej zmiany musia³o wynikaæ z tego, ¿e w warunkach, w których ¿yje taki mutant, pióra zwiêkszaj¹ jego szanse na prze¿ycie. I w³aœnie jednym z najtrudniejszych zadañ biologii ewolucyjnej jest wska- zanie poœrednich stadiów miêdzy dwoma typami organizacji biouk³adów i jak dawa³y one przewagê w walce o przetrwanie.

Teoria IP czyni u¿ytek w³aœnie z tego, ¿e w pewnych organizmach b¹dŸ czêœciach organizmów nie daje siê poprowadziæ nieprzerwanych œcie¿ek ewolucyjnych. Chodzi jednak o bardzo specyficzne organizmy i struktury. Teoria inteligentnego projektu wy- korzystuje dane z mikrobiologii i biochemii. Badaj¹c bakterie oraz pewne biostruktury na poziomie molekularnym, niektórzy biochemicy doszli do niezwyk³ych wniosków.

Okaza³o siê, ¿e istniej¹ systemy biologiczne, których pojawienia siê nie da siê – ich zdaniem – wyjaœniæ na drodze naturalnej. I nie chodzi tylko o to, ¿e jak do tej pory nie potrafiono wskazaæ owych œcie¿ek ewolucyjnych. Zwolennicy IP twierdz¹, ¿e œcie¿ek takich nie da siê wykryæ z zasady, poniewa¿ one nigdy nie istnia³y.

¯eby lepiej zrozumieæ pogl¹dy teoretyków IP, nale¿y przyjrzeæ siê dok³adniej ich tokowi rozumowania, prowadz¹cemu od wy¿ej wspomnianych obserwacji niezwyk³ych struktur i funkcji do równie niezwyk³ych wniosków o projekcie.

5 Nale¿y jednak powtórzyæ, ¿e jest to du¿e uproszczenie dlatego, ¿e poœrednich kroków jest stosunkowo du¿o oraz ¿e procesy tworzenia poszczególnych funkcji mog¹ wystêpowaæ równoczeœnie. W powy¿szym opisie chodzi mi jedynie o zobrazowanie istoty procesu ewolucji.

(5)

1.2 Nieredukowalna z³o¿onoœæ

Podstawowym pojêciem teorii IP jest nieredukowalna z³o¿onoœæ (NZ). Jak pisze Behe:

Przez nieredukowaln¹ z³o¿onoœæ rozumiem pojedynczy system, z³o¿ony z kilku dobrze dopasowanych, wspó³dzia³aj¹cych ze sob¹ czêœci, które razem tworz¹ podstawow¹ funk- cjê, gdzie usuniêcie jakiejkolwiek z jego czêœci powoduje ustanie dzia³ania systemu. 6 Najlepiej zrozumieæ to na przyk³adzie wici bakteryjnej. Wiæ stanowi uk³ad napêdo- wy dla bakterii: dziêki niej bakteria mo¿e przemieszczaæ siê w œrodowisku wodnym.

Sk³ada siê ona z oko³o 50 rodzajów bia³ek. Usuniêcie choæby jednego z tych bia³ek spowoduje ustanie dzia³ania ca³ego systemu napêdowego i tym samym pozosta³e 49 rodzajów bia³ek straci swój poprzedni „sens istnienia”, czyli nie bêdzie zwiêkszaæ szans prze¿ycia i rozmno¿enia siê tego organizmu. Chyba ¿e czêœæ z tych bia³ek bêdzie pe³- niæ inn¹ funkcjê, przez co dobór sprzyjaæ bêdzie systemowi z³o¿onemu z mniejszej liczby bia³ek.

Z tego powodu w powy¿szym cytacie podkreœli³em wyra¿enie „podstawowa funk- cja”, ¿eby zaznaczyæ, ¿e uk³ad nieredukowalnie z³o¿ony pe³ni nie jak¹kolwiek funkcjê, która mo¿e byæ realizowana choæby przez czêœæ bia³ek, ale tê wymagaj¹c¹ równoczes- nej obecnoœci wszystkich bia³ek.

Teoretyczne rozwa¿ania zwolenników teorii IP zawsze polegaj¹ na odejmowaniu bia³ek danemu organizmowi lub systemowi i wykazywaniu, ¿e staje siê on w ten spo- sób niefunkcjonalny. Ewolucja dzia³a jednak standardowo przez dok³adanie kolejnych cz¹stek w celu wytworzenia danej struktury, czyli odwrotnie ni¿ eksperymenty myœlo- we koncepcji IP. 7 Ewolucja, jak ju¿ wspomnia³em, nastêpuje przez stopniowe ulep- szenie danego systemu. Ka¿dy z kroków ewolucyjnych musi przynosiæ korzyœæ orga- nizmowi. Jeœli istnieje system taki jak wiæ, sk³adaj¹cy siê z 50 typów bia³ek, o ile wy- ewoluowa³ on na drodze naturalnej, to na drodze prowadz¹cej do tej maszyny moleku- larnej musia³o zajœæ kilka kroków poœrednich. 8 Jeœli teraz teoretycy IP twierdz¹, ¿e odjêcie jednego bia³ka z 50 prowadzi do ustania danej funkcji biologicznej, to chodzi im o to, ¿e w ¿adnym stadium tego hipotetycznego procesu ewolucyjnego nie mo¿na mówiæ o przydatnoœci zespo³u bia³ek.

Na tym w³aœnie polega idea nieredukowalnej z³o¿onoœci. Systemu nie da siê zredu- kowaæ do tworz¹cych go czêœci dlatego, ¿e funkcja nieredukowalnie z³o¿onego syste- mu powstaje dopiero po tym, kiedy ca³y zestaw jest kompletny.

6 BEHE, Darwin’s Black Box..., s. 39 (podkreœlenia moje – A.G.).

7 Choæ nie zawsze musi tak byæ: istniej¹ organizmy i struktury, które powsta³y w³aœnie przez redukcjê iloœci czêœci sk³adowych.

8 Nie chcê przez to powiedzieæ, ¿e ka¿de nowe bia³ko musia³o przy³¹czaæ siê do reszty bia³ek pojedynczo, czasem bowiem do systemu mog³y do³¹czaæ siê ca³e zespo³y z³o¿one z kilku rodzajów bia³ek.

(6)

1.3 Naturalizm a koncepcja inteligentnego projektu

Najwiêksza ró¿nica miêdzy ewolucjonistami a teoretykami inteligentnego projektu

– zdaniem tych drugich – zasadza siê na twierdzeniu, ¿e mechanizmy ewolucyjne do- boru i zmiennoœci, jakkolwiek w wielu wypadkach doskonale wyjaœniaj¹ œcie¿ki ewo- lucyjne, nie wystarcz¹ do tego, aby w pe³ni opisaæ ewolucjê – potrzeba czegoœ wiêcej.

Twierdz¹c, ¿e pewne struktury biologiczne nie mog³y powstaæ na drodze naturalnej, odwo³uj¹ siê do innego wyjaœnienia. Jest nim koncepcja inteligentnego projektanta, czyli kogoœ, kto z zamys³em tworzy przynajmniej niektóre formy ¿ycia.

Nie wdaj¹c siê w szczegó³y, kto jest tym projektantem oraz jak wi¹¿e siê on ze

œwiatem ¿ywym, zastanówmy siê, jakie konsekwencje dla nauki ma wprowadzenie teorii inteligentnego projektu.

Zacz¹æ nale¿y od wyraŸnego wyartyku³owania ró¿nicy dziel¹cej teoriê IP i ewolu- cjonizm. Podstawow¹ ró¿nic¹ jest rola naturalizmu w nauce. Naturalizm jest pojêciem chyba najbardziej charakterystycznym dla nauki oraz takim, które oddziela j¹ od in- nych dzia³alnoœci intelektualnych. 9 Nie jest to jednak pojêcie jednorodne i gdy bli¿ej mu siê przyjrzeæ, to widaæ, ¿e nie istnieje tylko jeden naturalizm. Jak pisze William Dembski:

Istniej¹ cztery g³ówne odmiany naturalizmu: antyteleologiczny, metodologiczny, antynad- naturalistyczny i pragmatyczny. Tylko dwie ostatnie odmiany s¹ zgodne z teori¹ inteligent- nego projektu [...]. Naturalizm, jak sugeruje samo to s³owo, w centrum uwagi stawia natu- rê. Naturalizm we wszystkich swoich odmianach dotyczy tego, jak powinniœmy w³aœciwie rozumieæ przyrodê. 10

Wedle Dembskiego pierwsze dwie odmiany naturalizmu, najwa¿niejsze dla sporu teorii IP z ewolucjonizmem, dzieli to, ¿e pierwsza z nich (naturalizm antyteleologicz- ny) jest twierdzeniem ontologicznym, mówi¹cym o tym, co istnieje lub nie istnieje w œwiecie oraz o pewnego rodzaju relacjach miêdzy tym, co istnieje w œwiecie. Druga odmiana, jak sama jej nazwa (naturalizm metodologiczny) wskazuje, jest twierdze- niem metodologicznym, czyli mówi¹cym o tym, jak naukê nale¿y uprawiaæ, nie zag³ê- biaj¹c siê w sferê ontologii. Pierwszy z wymienionych naturalizmów eliminuje jakie- kolwiek twierdzenia o projekcie b¹dŸ projektancie dlatego, ¿e wed³ug tego pogl¹du byty takie, jak i oddzia³ywania celowoœciowe, po prostu nie istniej¹. Œwiat z³o¿ony jest z cz¹stek elementarnych i nienakierowanych na osi¹gniêcie ¿adnego celu si³ nimi rz¹- dz¹cych. Poza nimi nic nie istnieje. Naturalizm metodologiczny sprzeciwia siê wyja-

œnieniom celowoœciowym dlatego, ¿e – jak twierdz¹ jego zwolennicy – w ten sposób nie tworzy siê nauki. Obie te odmiany naturalizmu nie pozostawiaj¹ miejsca dla pro- jektu, jak pisze Jacques Monod:

9 Choæ takiego oddzielenia, czyli kryterium demarkacji nauki od nienauki, nie da³o siê jak do tej pory przedstawiæ, a wielu uczonych pokaza³o raczej, ¿e kryterium takie nie mo¿e istnieæ.

10 William A. DEMBSKI, „Odmiany naturalizmu. Czy któraœ forma naturalizmu jest zgodna z teori¹ inteligentnego projektu?”, Na Pocz¹tku…2005, Rok 13, Nr 1-2, s. 45 [45-54], http://

www.nauka-a-religia.uz.zgora.pl/index.php?action=tekst&id=68 (1.10.2006).

(7)

Kamieniem wêgielnym metody naukowej jest postulat obiektywnoœci przyrody. Jest to, innymi s³owy, systematyczne zaprzeczanie, by dziêki interpretowaniu zjawisk w katego- riach przyczyn celowych mo¿na by³o uzyskaæ „prawdziw¹” wiedzê. Czyli jest to zaprze- czanie, by istnia³ jakiœ „zamys³”. 11

Jednak przy pewnych za³o¿eniach idea projektu mo¿e byæ zgodna z naturalizmem.

Na przyk³ad, gdy celowego aktu stworzenia dokonuj¹ ludzie, b¹dŸ – jak niektórzy twierdz¹ – przybysze z kosmosu. 12

Zwolennicy teorii inteligentnego projektu proponuj¹ naturalizm pragmatyczny, który mo¿na uzgodniæ z ich koncepcj¹: jeœli jakaœ metoda badawcza przynosi po¿¹dane skut- ki, czyli dobrze wyjaœnia zjawiska i ma potwierdzone przewidywania, to nale¿y jej u¿ywaæ. Jak pisa³ Quine (którego nie nale¿y zaliczaæ do zwolenników teorii IP):

Gdybym widzia³ jak¹œ poœredni¹ korzyœæ eksplanacyjn¹ w postulowaniu sensibiliów, po- ssibiliów, duchów czy Stwórcy, to z radoœci¹ równie¿ im przyzna³bym status naukowy na równi z takimi otwarcie postulowanymi w nauce bytami jak kwarki i czarne dziury. 13 Taki epistemiczny uk³ad odniesienia niesie za sob¹ jednak pewne niebezpieczeñ- stwo, ale te¿ wielkie mo¿liwoœci. 14 Ka¿dy taki uk³ad odniesienia okreœla, jakie badania s¹ uprawnione, gdzie nale¿y szukaæ odpowiedzi na pytania, jakie kroki s¹ dozwolone, a jakich nie wolno wykonywaæ. Wyznacza on spektrum dzia³añ uczonego. Jest jak mapa, któr¹ doroœli daj¹ dzieciom, wraz z ostrze¿eniami, ¿e w niektóre miejsca nie wolno cho- dziæ. 15 Jeœli jakiœ naukowiec dzia³a wbrew epistemicznemu uk³adowi odniesienia swojej dziedziny, spotyka siê zwykle z niechêci¹ ze strony innych uczonych, którzy nie przekra- czaj¹ niedozwolonych granic. W skrajnych przypadkach taki renegat mo¿e byæ wyklu- czony ze œrodowiska naukowego, jego artyku³y mog¹ nie byæ publikowane w prasie specjalistycznej, a on sam uznany zostanie za szarlatana, odstêpcê albo nawet za wariata.

11 Jacques MONOD, Chance and Neccesity, Vintage Books, New York 1972 (cyt. za: DEMBSKI,

„Odmiany naturalizmu”..., s. 45-46).

12 Np. sekta raelian uwa¿a, ¿e ¿ycie na Ziemi zaszczepili przybysze z kosmosu.

13 Williard Van Orman QUINE, „Naturalism; or, Living within One’s Means”, Dialectica 1995, vol. 49, s. 251-263, (za: William A. DEMBSKI, „Odmiany naturalizmu”..., s. 54).

14 ,,Najogólniejsze za³o¿enia, jak mo¿na uprawiaæ naukê, nazywam epistemicznym uk³adem odniesienia” (Kazimierz JODKOWSKI, ,,Epistemiczne uk³ady odniesienia i «warunek Jodkow- skiego»”, nieopublikowany tekst wyst¹pienia na konferencji „Filozoficzne i naukowo- przyrodnicze elementy obrazu œwiata 8” 13.08.2005, http://www.nauka-a-religia.uz.zgora.pl/

index.php?action=tekst&id=51 (1.10.2006). Zob. tak¿e: Kazimierz JODKOWSKI, ,,Epistemiczny uk³ad odniesienia teorii inteligentnego projektu”, Filozofia Nauki 2006, nr 1 (53), s. 95-105, http://www.nauka-a-religia.uz.zgora.pl/index.php?action=tekst&id=78 (1.10.2006).

15 Podobnej przenoœni u¿ywa Thomas Kuhn do opisania czêœci normatywnej paradygmatu naukowego, która jednak zasadniczo ró¿ni siê od epistemicznego uk³adu odniesienia, o którym mówi Kazimierz Jodkowski. Ró¿nica dotyczy tego, ¿e epistemiczny uk³ad odniesienia stanowi¹ elementy w³aœciwe dla szeregu nauk (np. astronomii, biologii, chemii, archeologii). Paradygmat natomiast, to wedle Kuhna pojedyncze stadium w rozwoju nauki i jest zwi¹zane tylko z jedn¹ jej ga³êzi¹. Por. KUHN, Struktura..., s. 193-195.

(8)

Dzieje siê tak dlatego, ¿e skoro epistemiczny uk³ad odniesienia wyznacza cele i mówi, jak do nich dochodziæ, to w ró¿nych takich uk³adach z pewnoœci¹ cele bêd¹ odmienne i inaczej bêdzie siê je osi¹gaæ. Innymi s³owy, uczeni operuj¹cy innymi uk³a- dami odniesienia szukaj¹ prawdy gdzie indziej i u¿ywaj¹ do tego innych narzêdzi. Ina- czej zwykle wygl¹daj¹ osi¹gniêcia i sukcesy w przeciwnych uk³adach, a co innego jest pora¿k¹. Czêsto to, co w jednym uk³adzie jest trudnoœci¹, w innym bêdzie stanowi³o przewagê. Uczeni pos³uguj¹cy siê innymi epistemicznymi uk³adami odniesienia zwy- kle chwal¹ siê swoimi osi¹gniêciami i wytykaj¹ to, czego nie udaje siê zrobiæ ich prze- ciwnikom, którzy z kolei bagatelizuj¹ niepowodzenia i podkreœlaj¹ swoje sukcesy.

Wynika to z tego, ¿e owe sukcesy zwi¹zane s¹ zwykle z celami, jakie stawia sobie dany uk³ad odniesienia. Tak wiêc ka¿dy naukowiec bêdzie chwali³ siê tym, co ma i do czego przez ca³y czas d¹¿y, a nie bêdzie zwraca³ uwagi na to, co nie jest dla niego wa¿ne i co mu siê nie udaje.

Kontrowersj¹ zmiany epistemicznego uk³adu odniesienia bêdzie wiêc zmiana za- interesowañ poznawczych badaczy, a co za tym idzie zaniechanie wielu dotychczas prowadzonych badañ. Przechodz¹c na grunt biologii, mo¿na ³atwo wyobraziæ sobie sytuacjê, w której biologia bêdzie zdominowana przez zwolenników teorii inteligent- nego projektu. ¯aden taki badacz nie bêdzie poszukiwa³ œcie¿ki ewolucyjnej dla jakie- gokolwiek uk³adu biochemicznego, który uzna za nieredukowalnie z³o¿ony, poniewa¿

w takim wypadku nie bêd¹ interesowaæ go wyjaœnienia naturalistyczne. Dla kogoœ, kto zajmuje siê biologi¹ profesjonalnie, musi to brzmieæ groŸnie, ale nale¿y pamiêtaæ, ¿e to nie tylko teoria inteligentnego projektu i epistemiczny uk³ad odniesienia z ni¹ zwi¹za- ny s¹ tak ograniczone. Ograniczenie takie jest cech¹ konieczn¹ ka¿dego takiego uk³a- du, o czym mówi³em ju¿ wczeœniej. Miller przytacza wyniki pewnych badañ oraz spe- kuluje, co by by³o, gdyby badacze zarzucili paradygmat ewolucjonistyczny na rzecz teorii inteligentnego projektu (co, oczywiœcie, wi¹¿e siê ze zmian¹ epistemicznego uk³adu odniesienia).

W roku 1998 Sigfried Musser i Sunney Chan opisali ewolucyjny rozwój pompy protono- wej oksydazy cytochromu c, z³o¿onego, wieloczêœciowego mechanizmu molekularnego, który odgrywa kluczow¹ rolê w przemianie energii w komórce. W komórkach ludzkich pompa ta sk³ada siê z szeœciu bia³ek, z których ka¿de jest konieczne dla w³aœciwego jej funkcjonowania. Wydaje siê wiêc ona doskona³ym przyk³adem nieredukowalnej z³o¿ono-

œci. Zabierz jedn¹ czêœæ, a pompa nie bêdzie ju¿ pracowaæ. A mimo to autorzy mogli stwo- rzyæ, w imponuj¹cych szczegó³ach, ,,drzewo ewolucyjne skonstruowane dziêki wyobra¿e- niu, ¿e z³o¿onoœæ i wydajnoœæ oddechowa zwiêksza³y siê podczas procesu ewolucyjnego”.

Jak to mo¿liwe? Gdybyœcie uwierzyli w zapewnienie Michaela Behe’ego, ¿e mechanizmy biochemiczne s¹ nieredukowalnie z³o¿one, nie chcielibyœcie tego sprawdzaæ – i to jest praw- dziwe naukowe niebezpieczeñstwo jego idei. Musser i Chan sprawdzili to i zobaczyli, ¿e dwa z szeœciu bia³ek w pompie protonowej by³y ca³kiem podobne do enzymu bakteryjnego znanego jako kompleks cytochromów bo316

16 Kenneth R. MILLER, „OdpowiedŸ na biochemiczny argument z projektu”, Filozoficzne Aspekty Genezy 2005-2006, t. 2-3, s. 7-8 [1-23], http://www.nauka-a-religia.uz.zgora.pl/

index.php?action=tekst&id=73 (1.10.2006) (podkreœlenia moje – A.G.).

(9)

Z drugiej strony, pamiêtaæ te¿ warto o tym, ¿e czasem zmiana sposobu uprawiania nauki mo¿e prowadziæ do wielkich odkryæ, a nawet do porzucenia starego, a przyjêcia nowego, czasem bardzo odmiennego epistemicznego uk³adu odniesienia. Wystarczy tylko wspomnieæ o powstaniu mechaniki newtonowskiej, która po³o¿y³a kres rozumo- waniom celowoœciowym w fizyce arystotelesowskiej.

Mo¿na pomyœleæ tak¿e o innym przyk³adzie, który dla moich rozwa¿añ bêdzie bar- dziej stosowny. W latach piêædziesi¹tych Noam Chomsky oraz psychologowie poznaw- czy, wprowadzaj¹c swój model uprawiania psychologii, sprzeciwili siê obowi¹zuj¹cemu w psychologii epistemicznemu uk³adowi odniesienia, zwi¹zanemu z behawioryzmem i tym samym doprowadzili do nies³ychanego rozwoju nie tylko w sferze badañ nad ludzk¹ psychik¹ i zachowaniem, ale tak¿e szeregu innych spokrewnionych dziedzin. Podwa-

¿yli oni podstawy obowi¹zuj¹cego behawiorystycznego epistemicznego uk³adu odnie- sienia, wed³ug którego w badaniach psychologicznych korzystaæ mo¿na tylko z obie- ktywnych, dostêpnych dla wszystkich, mierzalnych ludzkich zachowañ. Psychologo- wie behawiorystyczni rezygnowali ze wszystkiego, co jest subiektywne, czego nie da siê zmierzyæ, a tak¿e z tego, co jest specyficznym odzwierciedleniem psychiki danego podmiotu. Psychologowie poznawczy postawili wszystko (dos³ownie i w przenoœni) na g³owie. Jak pisze Puppel:

Psychologiê poznawcz¹ mo¿na rozumieæ jako czêœæ szerszej dziedziny zwanej „naukami kognitywnymi” [poznawczymi], a jej przedmiotem jest ka¿da dziedzina zachowania ludz- kiego, która odnosi siê do pojêcia wewnêtrznej reprezentacji lub – mówi¹c proœciej – do tego, co „dzieje siê we wnêtrzu g³owy ka¿dej osoby” (tj. do tego, do czego uczony nie ma bezpoœredniego dostêpu). [...]

Dziœ poznawczy punkt widzenia dominuje w psychologii i psycholingwistyce, a co za tym idzie, w badaniach nad umys³em ludzkim niezmiennie wykorzystuje siê zarówno bodŸce [input], (obliczeniowe) procesy kodowania, jak i wiele innych funkcji (które ³¹cznie na- zwaæ mo¿emy zachowaniem inteligentnym). Z lingwistycznego punktu widzenia ró¿ne podejœcia poznawcze do jêzyka podkreœlaj¹ znaczenie reprezentacji poznawczych i wy- wodz¹ zachowania jêzykowe z informacji przechowywanych w umyœle i z unikalnych baz abstrakcyjnych informacji. 17

Przyk³ad ten pokazuje dok³adnie ten sam problem, który istnieje teraz w biologii, czyli konfrontacjê wyjaœnieñ naturalistycznych z teleologicznymi. Jest te¿ to o tyle ciekawe, i¿ pokazuje, ¿e w nauce jest miejsce dla wyjaœnieñ celowoœciowych. Innymi przyk³adami dziedzin, w których wykorzystuje siê wyjaœnienia celowoœciowe, to po- szukiwanie obcych cywilizacji w ramach programu SETI, kryminalistyka, kryptogra- fia, archeologia itp. Jak wiêc widaæ, w nauce jest miejsce dla oddzia³ywañ odwo³uj¹- cych siê do projektu, a sam projekt czy cel nie musi stanowiæ czegoœ spoza œwiata.

17 Stanis³aw PUPPEL, A Concise Guide to Psycholinguistics, Wydawnictwo Poznañskie, Poznañ 2001, s. 52-53 (podkreœlenia moje – A.G.).

(10)

1.4 Miejsce inteligentnego projektu w nauce – podsumowanie

Po to, ¿eby pokazaæ ró¿nicê dziel¹c¹ epistemiczne uk³ady odniesienia, zwi¹zane z naturalizmem i teori¹ inteligentnego projektu, zacz¹æ nale¿a³oby od definicji nauki, a w szczególnym przypadku – biologii, jako jednej z jej dziedzin. I tu napotykamy pierwsze trudnoœci. Definicja nauki by³a bowiem jedn¹ z bol¹czek metodologii nauki od pocz¹tku istnienia tej dziedziny filozofii. W metodologii nauk problem ten nosi nazwê problemu demarkacji. Kryterium demarkacji ma za zadanie oddzielaæ naukê od innych dziedzin namys³u intelektualnego, w szczególnoœci od filozofii z jednej strony, a nauk matematycznych i logiki z drugiej. Dziœ ma³o kto wierzy w to, ¿e uda siê znaleŸæ takie kryterium, a raczej zdecydowana wiêkszoœæ metodologów twierdzi, ¿e kryterium takie nie istnieje. Na jakiej wiêc podstawie odmawia siê naukowoœci teorii inteligent- nego projektu, skoro nie istniej¹ œcis³e kryteria oddzielania nauki od tego, czym nauka nie jest?

Dzieje siê tak dlatego, poniewa¿ do definiowania wielu przedmiotów nie u¿ywa siê klasycznej definicji, sformu³owanej przez rodzaj najbli¿szy i ró¿nicê gatunkow¹, jak czyni³ to Arystoteles. W definiendum takiej definicji musz¹ znaleŸæ siê warunki ko- nieczne i wystarczaj¹ce do tego, aby dan¹ rzecz przypisaæ do danej kategorii. Tak wiêc wykorzystuj¹c ten rodzaj definicji, krzes³o zdefiniujemy jako mebel, który posiada przy- najmniej siedzenie i cztery nogi. Problem jednak le¿y w tym, ¿e istnieje wiele przed- miotów, które nazwalibyœmy krzes³ami, a które posiadaj¹ trzy, czasem nawet dwie nogi, a czasem nawet nie posiadaj¹ ich w ogóle; niektóre krzes³a posiadaj¹ te¿ oparcie, a tak¿e podpórki na rêce. Problem tego typu definiowania polega na tym, ¿e z za³o¿enia stara siê ona wyznaczyæ ostre granice oddzielaj¹ce zbiór jednych przedmiotów od in- nych. A granice miêdzy kategoriami okazuj¹ siê rozmyte. Owa w³asnoœæ bycia rozmy- tym zrobi³a wielk¹ „karierê” w jêzykoznawstwie. John R. Taylor opisuje bardzo cieka- we badania:

Labov bada³ kategoryzacjê jêzykow¹ przedmiotów u¿ytku domowego takich jak fili¿anki, kubki, miseczki i wazy. Procedura wygl¹da³a prosto. Sporz¹dzono proste rysunki naczyñ ró¿nych kszta³tów. Dalej pokazywano je osobom badanym, które proszono o nazwanie zaprezentowanych przedmiotów. Naczynie, koliste w poziomym przekroju, zwê¿aj¹ce siê ku do³owi, którego maksymalna szerokoœæ równa³a siê jego g³êbokoœci i które posiada³o ucho, jednomyœlnie nazywano fili¿ank¹. W miarê jak stosunek szerokoœci do g³êbokoœci wzrasta³, coraz wiêcej badanych okreœla³o ten przedmiot miseczk¹. Wbrew oczekiwaniom klasycznej teorii, nie by³o mowy o wyraŸnych granicach pomiêdzy fili¿ank¹ a miseczk¹;

by³o raczej tak, ¿e jedna kategoria stopniowo przechodzi³a w drug¹.

[...] z eksperymentu Labova wynika bardzo wyraŸnie, ¿e ¿aden atrybut nie jest istotny dla odró¿nienia jednej kategorii od drugiej [atrybut jako definiuj¹ca cecha abstrakcyjna]. [...]

Istniej¹ wszak¿e atrybuty, które s¹ w³aœciwe dla wszystkich fili¿anek. Na przyk³ad, wszyst- kie fili¿anki s¹ (potencjalnymi) naczyniami. Jednak bycie naczyniem nie mo¿e byæ cech¹ definiuj¹c¹ fili¿anki. Istnieje wiele naczyñ, które nie s¹ fili¿ankami. 18

18 John R. TAYLOR, Linguistic Categorisation: Prototypes in Linguistic Theory, Oxford University Press, Oxford 1995, s. 40-41. (podkreœlenia moje – A.G.)

(11)

Nauka w wysokim stopniu nie jest tworem jednorodnym. Ju¿ choæby przyk³ady z kryminalistyk¹ i psychologi¹ poznawcz¹ wskazuj¹, ¿e poszczególne dziedziny nauki rz¹dz¹ siê ró¿nymi, odmiennymi od siebie prawami i wykorzystuj¹ wyjaœnienia niedo- zwolone w innych. Czasem nawet bardzo trudno oddzieliæ naukê od tego, co ni¹ nie jest. 19

Gdzie wiêc nale¿a³oby umieœciæ teoriê inteligentnego projektu? Definiuj¹c naukê prototypicznie, jako sztandarowy jej przyk³ad nale¿a³oby umieœciæ mechanikê relaty- wistyczn¹, jeœli chodzi o fizykê. A w biologii za wyznacznik naukowoœci mo¿e ucho- dziæ genetyka; niektórzy s¹dz¹, ¿e mo¿e nim byæ teoria darwinowska w jej wspó³cze- snym sformu³owaniu. Ka¿da z nich jako swoje g³ówne za³o¿enie ma naturalizm zarów- no antyteleologiczny, jak i metodologiczny. W takim razie teoria inteligentnego projek- tu znajdowa³aby siê gdzieœ na obrze¿ach nauki, jako ¿e w swoich wyjaœnieniach zwo- lennicy teorii IP pos³uguj¹ siê celowoœci¹, co stoi w sprzecznoœci z naturalistycznymi za³o¿eniami ewolucjonizmu.

Krucjata zwolenników inteligentnego projektu ma wiêc za zadanie sprowadziæ wyjaœnienia celowoœciowe z obrze¿y nauki bli¿ej do jej centrum, tak by i one sta³y siê prototypiczne dla ca³ej nauki. Tego przynajmniej staraj¹ siê dokonaæ zwolennicy teorii IP w swoich artyku³ach i ksi¹¿kach o zabarwieniu bardziej filozoficznym ni¿ nauko- wym. Te cele staraj¹ siê oni osi¹gn¹æ albo w biologii, albo w kosmologii. 20 Zwrócê tu uwagê na dzia³alnoœæ zwolenników IP na gruncie biologii.

2. Argumenty Millera formu³owane przeciw teorii inteligentnego projektu

2.1 Czy teoria inteligentnego projektu korzysta z argumentu z niewiedzy?

Jeden z pierwszych zarzutów Millera, wysuwany przeciwko zwolennikom teorii IP, polega na tym, ¿e maj¹ oni odgrzebywaæ stary argument z projektu, który pochodzi od Williama Paleya. Ten osiemnastowieczny teolog z tego, ¿e organizmy ¿ywe charak- teryzuj¹ siê niesamowicie skomplikowan¹ budow¹, wnosi³, ¿e musia³y one zostaæ stwo- rzone przez projektanta (którego uto¿samia³ z Bogiem). Jego rozumowanie w ustach Kennetha Millera przedstawia siê nastêpuj¹co:

19 Corocznie przyznaje siê Ig-Noble, czyli negatywne odpowiedniki Nagrody Nobla, którymi to nagradza siê „naukowców” prowadz¹cych najbardziej nieprawdopodobne i idiotyczne badania, np. w 2000 roku Ig-Nobla otrzymali Andre Geim z Uniwersytetu Nijmegen w Holandii oraz Sir Michael Berry z Uniwersytetu w Bristolu w Wielkiej Brytanii za badania nad lewitacj¹ ¿ab z wykorzystaniem supersilnych elektromagnesów.

20 Zwolennicy IP na gruncie kosmologii lansuj¹ bowiem tzw. zasadê antropiczn¹, wedle której wszystkie sta³e fizyczne zosta³y doskonale dopasowane po to, ¿eby móg³ powstaæ cz³owiek oraz ¿e owo dopasowanie nie jest niczym przypadkowym – jest dzie³em inteligentnego projektanta.

(12)

Jaka by³aby twoja pierwsza myœl, gdybyœ przechadzaj¹c siê lasem zobaczy³ dwa przedmio- ty le¿¹ce na ziemi: kamieñ i zegarek kieszonkowy? Przyjmijmy, ¿e osoba towarzysz¹ca zapyta ciê, sk¹d wziê³y siê tu te przedmioty? Œmiej¹c siê, móg³byœ odpowiedzieæ, ¿e o ile ci wiadomo, kamieñ by³ tu od zawsze. Jednak¿e mo¿na œmia³o powiedzieæ, ¿e takiej odpowie- dzi nie udzieli³byœ w odniesieniu do zegarka. Nie móg³by znajdowaæ siê tam od zawsze z bardzo prostej przyczyny: zosta³ on wytworzony przez zegarmistrza, a zegarmistrzowie nie istnieli od zawsze. Ka¿da zêbatka, sprê¿ynka i œrubka w zegarku jest dowodem tego, ¿e zegarki nie s¹ naturalnymi obiektami, które istnia³y od zawsze. By³y wiêc wytworzone przez œwiadomego projektanta i rzemieœlnika-zegarmistrza. 21

Jeœli wiêc przeniesiemy ten argument na grunt sporu o powstanie organizmów

¿ywych, stwierdzimy, ¿e skoro s¹ one niewiarygodnie skomplikowane (podobnie jak zegarek, a nie jak kamieñ), to musia³y one zostaæ stworzone przez jak¹œ inteligentn¹ osobê. Miller w kilku miejscach otwarcie wypowiada siê o bezpoœredniej analogii po- miêdzy teori¹ inteligentnego projektu a argumentem z projektu.

Jeœli argumenty Behe’ego brzmi¹ dla kogoœ znajomo, to s³usznie. S¹ one lustrzanym odbi- ciem klasycznego ,,Argumentu z Projektu”, tak dobrze wyra¿onego przez Williama Paleya blisko 200 lat temu w ksi¹¿ce Natural Theology. 22

Problem polega na tym, ¿e ów argument z projektu odwo³uje siê do niewiedzy (choæ jest to nieco uproszczone rozumowanie, jeœli chodzi o argumentacjê Paleya, któ- ry korzysta raczej z argumentu a fortiori 23). Napotykaj¹c jakieœ bardzo skomplikowa- ne zjawisko, o którym nie wiemy, jak powsta³o, twierdzimy, ¿e musia³ go stworzyæ jakiœ inteligentny projektant. Buduje siê tym samym twierdzenie bez wystarczaj¹cego uzasadnienia. Jednak¿e to, ¿e jeszcze nie znamy wyjaœnienia dla jakiegoœ zjawiska, nie znaczy wcale, ¿e nigdy nie uda nam siê go znaleŸæ. Historia wyjaœniania zjawisk przyrod- niczych pos³u¿y³aby tu za obalenie argumentu z niewiedzy. Zanim bowiem rzucono œwiat³o na jakiekolwiek zjawisko, mo¿na by³o o nim powiedzieæ, ¿e zosta³o stworzone przez jak¹œ bli¿ej nieokreœlon¹ inteligencjê lub w³aœciwie cokolwiek innego. Czasami nawet takie niewyjaœnione zjawiska czeka³y setki lat, zanim w koñcu zdo³ano je wyt³umaczyæ.

Jednak w innych fragmentach Miller jest bardziej powœci¹gliwy i przyznaje, ¿e istniej¹ ró¿nice pomiêdzy argumentem z niewiedzy a twierdzeniami zwolenników teo- rii inteligentnego projektu:

W odró¿nieniu od Paleya, wnosi on [Behe] ów argument na nowy poziom, twierdz¹c, ¿e odkry³ naukow¹ zasadê, dziêki której mo¿na udowodniæ, ¿e pewne struktury nie mog³y po- wstaæ na drodze ewolucji. Ta zasada znana jest pod nazw¹ „nieredukowalnej z³o¿onoœci”. 24

21 Kenneth R. MILLER, ,,Wielki projekt ¿ycia”, Filozoficzne Aspekty Genezy 2004, t. 1, s. 11 [9-30], http://www.nauka-a-religia.uz.zgora.pl/index.php?action=tekst&id=50 (1.10.2006).

22 MILLER, „OdpowiedŸ na biochemiczny argument...”, s. 7.

23 Por. Piotr LENARTOWICZ i Jolanta KOSZTEYN, „On Paley, epagogé, technical mind and a fortiori argumentation”, Forum Philosophicum 2002, Fac. Philos. SJ, Cracovia, t. 7, s. 49-83.

24 Kenneth MILLER, „Flagellum Unspan. The Collapse of «Irreducible complexity»”, w: William A. DEMBSKI i Michael RUSE (ed.), Debating Design: From Darwin to DNA, Cam-

(13)

Ów nowy poziom wnioskowania nie jest wiêc tylko odwo³aniem siê do argumentu z niewiedzy. Nie jest wiêc tak, ¿e zwolennicy inteligentnego projektu wytykaj¹ tylko to, czego jeszcze ewolucjonistom nie uda³o siê ustaliæ, ale wskazuj¹ oni raczej na to, ¿e

œcie¿ek ewolucyjnych w ogóle nie da siê wyznaczyæ. Skoro niektóre systemy posiadaj¹ cechê nieredukowalnej z³o¿onoœci, nie mog³y one wyewoluowaæ, a tym samym me- chanizmy darwinizmu nie wystarczaj¹ do wyjaœnienia pochodzenia tych systemów.

Wydaje siê, ¿e w ten sposób twierdzenia zwolenników teorii IP spe³niaj¹ tak zwany

„warunek Jodkowskiego”. Jak pisze Jodkowski:

Nie wystarczy, jak to czêsto robi¹ [tu: kreacjoniœci, ale mo¿na to tak¿e miejscami stosowaæ do zwolenników teorii IP – przyp. A.G.], wysuwaæ hipotezê stworzenia wtedy, gdy natura- listyczna nauka nie znalaz³a (jeszcze) wyjaœnienia, bo „mnóstwo zagadek przetrwa³o ca³e stulecia, a¿ w koñcu znaleziono ich rozwi¹zanie”. ([przypis:] DAWKINS, Œlepy zegarmistrz..., s. 76.) Taktyka zalepiania Bogiem luk w wiedzy (tzw. koncepcja God-of-the-gaps) przynio- s³a ludziom wierz¹cym op³akane skutki – wiele tych luk zosta³o wskutek póŸniejszego rozwoju nauki wype³nionych usuwaj¹c Boga. Dlatego w swojej monografii na temat sporu ewolucjonizm-kreacjonizm uzna³em, by unikn¹æ stosowania koncepcji God-of-the-gaps, kreacjoniœci powinni nie tylko wykazywaæ, ¿e wspó³czesna nauka czegoœ nie wyjaœnia na- turalistycznie, ale tak¿e ¿e nie jest i nigdy nie bêdzie w stanie tego dokonaæ. 25

Wydaje siê wiêc, ¿e to teoretycy IP wychodz¹ z potyczki zwyciêsko i mo¿na ich traktowaæ zupe³nie powa¿nie. Jednak sami zwolennicy tej teorii przyznaj¹ (byæ mo¿e nie do koñca œwiadomie), ¿e ich rozumowanie jest w istocie argumentem z niewiedzy:

Miller uwa¿a, ¿e problem z antyewolucjonistami takimi jak Michael Behe i ja polega na braku wyobraŸni, tzn. nie potrafimy „wyobraziæ sobie, jak mechanizmy ewolucji mog³y wytworzyæ okreœlone gatunki, organy czy struktury”. Twierdzi on dalej, ¿e takie opinie s¹

„subiektywne”, oraz ¿e wskazuj¹ one zaledwie na ograniczenia tych, którzy je wyra¿aj¹.

Spójrzmy jednak prawdzie w oczy. Problem nie polega na tym, ¿e my w spo³ecznoœci ruchu inteligentnego projektu, której cz³onków Miller nies³usznie nazywa „antyewolucjonista- mi”, nie potrafimy wyobraziæ sobie, jak powsta³y te systemy. Polega on natomiast na tym,

¿e to Kenneth Miller i ca³a biologiczna spo³ecznoœæ nie wyjaœni³a, jak one zaistnia³y. Nie jest to problem osobistego niedowierzania, ale pora¿ki ca³ej dyscypliny (biologii) i wielkiej teoretycznej niezgodnoœci (teorii Darwina). 26

Po przeczytaniu kilku cytatów mo¿na byæ nieco zdezorientowanym: czy rzeczywi-

œcie teoria inteligentnego projektu odwo³uje siê do argumentu z niewiedzy? Z jednej strony Dembski mówi, ¿e „nie jest to problem osobistego niedowierzania”, a z drugiej bridge University Press, Cambridge 2004, s. 83 [81-97], http://www.millerandlevine.com/km/

evol/design2/article.html (1.10.2006).

25 Kazimierz JODKOWSKI, „Epistemiczne uk³ady odniesienia i «warunek Jodkowskiego»”....

Por. Kazimierz JODKOWSKI, Metodologiczne aspekty sporu ewolucjonizm-kreacjonizm, Realizm. Racjonaloœæ. Relatywizm t. 35, Wydawnictwo Uniwersytetu Marii Curie-Sk³odowskiej, Lublin 1998.

26 William DEMBSKI, „Still spinning just fine: a response to Ken Miller”. http://

www.designinference.com/documents/2003.02.Miller_Response.htm (1.10.2006) (Podkreœlenia moje – A.G.)

(14)

natomiast mówi o pora¿ce biologii i darwinizmu, które nie potrafi¹ przedstawiæ wyja-

œnienia powstania tych organizmów. Rzeczywiœcie, mo¿na tu straciæ orientacjê.

Niektórzy badacze zaanga¿owani w ten spór (w tym cytowany wy¿ej Dembski) wskazuj¹, ¿e rozwi¹zanie tego problemu jest dwupoziomowe. 27 Rozró¿niaj¹ oni po- miêdzy poœredni¹ œcie¿k¹ ewolucyjn¹, czyli tak¹, „w której system ewoluuje zmienia- j¹c tak¿e swoje funkcje” 28 oraz bezpoœredni¹, „w której system ewoluuje, ulepszaj¹c istniej¹ce funkcje” 29.

Jeœli chodzi o tê pierwsz¹ œcie¿kê, to zwolennicy inteligentnego projektu przyznaj¹ (byæ mo¿e nieœwiadomie), ¿e argument z nieredukowalnej z³o¿onoœci do nich siê nie stosuje. Twierdz¹ bowiem, ¿e œcie¿ki te s¹ bardzo ma³o prawdopodobne, na co mo¿na siê zgodziæ, ale traci siê w tym momencie to, co by³o g³ówn¹ broni¹ zwolenników teorii IP, czyli logiczn¹ niemo¿liwoœæ wyewoluowania uk³adów nieredukowalnie z³o-

¿onych. Dembski pisze:

Behe ostatecznie wykluczy³ bezpoœredni¹ œcie¿kê ewolucyjn¹, poniewa¿ nie mo¿e ona wyjaœniæ nieredukowalnie z³o¿onych systemów biologicznych (bezpoœrednia œcie¿ka ewo- lucyjna to ta, w której system ewoluuje, ulepszaj¹c istniej¹ce funkcje). Gdyby poœredni¹

œcie¿kê ewolucyjn¹ tak¿e da³o siê wykluczyæ jako niezdoln¹ do wyjaœnienia takich syste- mów, zniszczy³oby to darwinizm i umocni³o inteligentny projekt (poœrednia œcie¿ka ewo- lucyjna to ta, w której system ewoluuje zmieniaj¹c tak¿e swoje funkcje). [...] Wniosek darwinowski wyp³ywa z tego taki: poœrednia œcie¿ka ewolucyjna nie jest wykluczona i w istocie wyjaœnia sposób, w jaki system ten wyewoluowa³. A oto rada odwo³uj¹ca siê do wiary: trwaj w wierze pomimo braku dowodów, poniewa¿ alternatywa [czyli projekt] jest nie do pomyœlenia.

Behe ostatecznie zamyka drzwi, przez które mechanizmy darwinowskie mog³yby wprowa- dziæ nieredukowalnie z³o¿one systemy. Jednak¿e zamiast zasypania mechanizmu darwi- nowskiego w¹tpliwoœciami, owo zamkniêcie drzwi tylko potwierdza wed³ug Millera to, ¿e mechanizmy darwinowskie mog¹ dzia³aæ innymi drogami. Przewaga tego podejœcia polega na tym, ¿e owe drogi s¹ zupe³nie nieokreœlone i nie poparte dowodami empirycznymi, a mianowicie poœrednimi œcie¿kami ewolucyjnymi. 30

Dembski pisze wiêc o tym, ¿e bezpoœrednie œcie¿ki ewolucyjne s¹ (na mocy argu- mentu z nieredukowalnej z³o¿onoœci) logicznie niemo¿liwe. 31 Problem jednak w tym,

¿e jeœli Behe i jego zwolennicy zgadzaj¹ siê z mo¿liwoœci¹ wyewoluowania systemu

27 Por. Mark PERAKH, „Beyond suboptimality. Why irreducible complexity does not imply intelligent design?”, http://www.talkreason.org/articles/Suboptimal.cfm (1.10.2006). Por. tak¿e Casey LUSKIN, „Do Car Engines Run on Lugnuts? A Response to Ken Miller & Judge Jones's Straw Tests of Irreducible Complexity for the Bacterial Flagellum”, http://

www.evolutionnews.org/2006/04/do_car_engines_run_on_lugnuts.html (1.10.2006).

28 DEMBSKI, „Still spinning just fine...”.

29 DEMBSKI, „Still spinning just fine...”.

30 DEMBSKI, „Still spinning just fine...”.

31 Œciœlej mówi¹c powstanie uk³adów nieredukowalnie z³o¿onych, tak jak rozumie to Dembski, jest logicznie mo¿liwe, choæ bardzo ma³o, a nawet niewyobra¿alnie ma³o

(15)

œcie¿k¹ poœredni¹, to si³a ca³ego ich argumentu upada. 32 Jak pisa³em wy¿ej, Behe twier- dzi, ¿e jeœli systemowi odbierze siê jeden lub kilka elementów, to nie spe³nia on ju¿

¿adnej funkcji. Ale chodzi o – jak pisze Behe – „podstawow¹ funkcjê”, co nie znaczy,

¿e w takiej sytuacji system nie mo¿e pe³niæ ¿adnej funkcji. Tym samym Behe „uchyla drzwi” dla potencjalnych œcie¿ek ewolucyjnych. Negowanie mo¿liwoœci istnienia ta- kich œcie¿ek, dlatego ¿e nikt nie udowodni³ ich istnienia, jest w³aœnie argumentem z niewiedzy.

Zwolennicy teorii IP maj¹ w tej sytuacji dwie strategie radzenia sobie z twierdze- niami swoich oponentów. Jeœli ci drudzy nie przedstawiaj¹ mo¿liwych œcie¿ek ewolu- cyjnych, to teoretycy IP, tak jak Dembski w powy¿szym cytacie, uznaj¹ to za pora¿kê tradycyjnej darwinowskiej biologii. W tym przypadku Dembski stara siê wiêc zmieniæ trudnoœæ w³asnej teorii (nieumiejêtnoœæ sformu³owania argumentu przeciw poœrednim

œcie¿kom ewolucyjnym, który spe³nia³by ,,warunek Jodkowskiego”) w przewagê. Druga strategia polega na tym, ¿e gdy ju¿ tradycyjni ewolucjoniœci przedstawi¹ tak¹ mo¿liw¹

œcie¿kê ewolucyjn¹, to od razu okreœla siê j¹ jako spekulatywn¹.

Oczywiœcie niektórzy zwolennicy Behe’ego poszli dalej i stwierdzili, ¿e nie da siê nawet pomyœleæ prekursorów struktur nieredukowalnie z³o¿onych, którym brakuje okreœlonych komponentów. To stawia ewolucjonistów [œciœlej mówi¹c darwinistów] w trudnym strate- gicznym po³o¿eniu. Jeœli zaproponuj¹ oni spekulatywny scenariusz jako mo¿liwe wyja-

œnienie tego, jak takie struktury mog³y wyewoluowaæ, rozwi¹zanie takie okreœla siê jako

„takie sobie bajeczki”. Ale jeœli uchyl¹ siê oni od przedstawienia spekulatywnego rozwi¹- zania, kreacjoniœci [œciœlej mówi¹c: zwolennicy IP] twierdz¹, ¿e dowodzi to tego, ¿e nie da siê pomyœleæ œcie¿ek ewolucyjnych dla obecnych molekularnych systemów nieredukowal- nie z³o¿onych. 33

prawdopodobne, co w³aœnie sprawia, ¿e uznaje siê je za logicznie niemo¿liwe. Dembski pisze o tym w swojej ksi¹¿ce No Free Lunch: Why Specified Complexity Cannot be Purchased without Intelligence, Rowman & Littlefield, New York 2002.

32 Mówiê tu o wy¿ej cytowanym fragmencie: BEHE, Darwin’s Black Box..., s. 39. Gdzie indziej Behe pisze: „Nawet jeœli system jest nieredukowalnie z³o¿ony (i w ten sposób nie móg³ powstaæ bezpoœrednio), nie mo¿na ca³kowicie wykluczyæ mo¿liwoœci zaistnienia poœrednich, okrê¿nych œcie¿ek. Jednak¿e w miarê jak zwiêksza siê z³o¿onoœæ wspó³dzia³aj¹cego systemu, prawdopodobieñstwo wyst¹pienia takiej poœredniej œcie¿ki spada drastycznie; a w miarê jak roœnie liczba niewyjaœnionych, nieredukowalnie z³o¿onych systemów, nasza pewnoœæ co do tego, ¿e Darwinowskie kryterium pora¿ki [nawi¹zanie do warunków, jakie przedstawi³ Darwin, które mog³y sfalsyfikowaæ jego teoriê] zosta³o spe³nione, osi¹ga niewyobra¿alne maksimum, na jakie pozwala nauka” (BEHE, Darwin’s Black Box..., s. 40). W póŸniejszych fragmentach tej ksi¹¿ki (s. 66-67) odrzucaj¹c twierdzenia o mo¿liwoœci istnienia œcie¿ki ewolucyjnej wici bakteryjnej, Behe precyzuje znaczenie niebezpoœredniej okrê¿nej œcie¿ki ewolucyjnej jako koopcji czy egzaptacji. W ten sposób interpretuje to Casey Luskin: „Tak wiêc w przeciwieñstwie do tego, co twierdzi [...] Miller, Behe mówi o mo¿liwoœci tego, ¿e czêœci systemu mog¹ pochodziæ z innych systemów (koopcja) i w ogóle nie cofa siê przed obiekcjami na ten temat” (LUSKIN,

„Do Car Engines Run on Lugnuts?...”). Luskin krytykuje tu Millera, ale w rzeczywistoœci jest to krytyka Behe’ego.

33 Edward E. MAX, „The Evolution of Improved Fitness. Responses to critiques by Ross Olson”, http://www.talkorigins.org/faqs/fitness/olson.html (1.10.2006).

(16)

Nale¿y podkreœliæ, ¿e obie te strategie polegaj¹ na odwo³ywaniu siê do niewiedzy.

Sytuacja wygl¹da wiêc nastêpuj¹co. Teoria inteligentnego projektu logicznie nie wyklucza istnienia œcie¿ek ewolucyjnych dla systemów nieredukowalnie z³o¿onych, a co za tym idzie, nie spe³nia warunku Jodkowskiego. Twierdzenia o tym, ¿e darwiniœci nie przedstawiaj¹ takich œcie¿ek albo jeœli ju¿ to robi¹, to s¹ one jedynie spekulacjami, wskazuj¹, ¿e zwolennicy teorii IP ostatecznie korzystaj¹ z argumentu z niewiedzy.

2.2 Analiza wici bakteryjnej jako systemu nieredukowalnie z³o¿onego Jednym z g³ównych argumentów za istnieniem ewolucji s¹ liczne szcz¹tki kopalne roœlin i zwierz¹t, jakie zamieszkiwa³y niegdyœ Ziemiê. Bazuj¹c na tych skamienia³o-

œciach, mo¿na odtworzyæ ewolucjê wielu organizmów, czasami bardzo szczegó³owo.

Skamienia³oœci takich jest bardzo wiele i niekiedy nawet brakuje r¹k do pracy nad kolejnymi znaleziskami.

Posiadamy wielkie iloœci danych, przedstawiaj¹cych budowê kostn¹ wiêkszoœci krêgowców i twarde czêœci cia³a bezkrêgowców. Jeœli jednak chodzi o bardziej delikat- ne czêœci, to sprawa przedstawia siê dok³adnie odwrotnie. Prawie w ogóle nie istniej¹ zachowane wnêtrznoœci ¿adnych organizmów, a jedyne, co mo¿emy o nich powiedzieæ, bierze siê z tego, ¿e wewnêtrzne czêœci cia³a ³¹cz¹ siê z koœæcem i w ten poœredni sposób pozostawiaj¹ œlady swojego istnienia.

Jeœli jednak mówimy o mikroorganizmach i ich ewolucji, to ewolucjoniœci maj¹ tu ma³e, a w³aœciwie ¿adne pole do popisu. Mog¹ oni pracowaæ tylko na tym, co znajduj¹ i obserwuj¹ w obecnym œwiecie. 34 Tak wiêc niemal¿e wszystko, co mog¹ oni powie- dzieæ o genezie tych organizmów i ich czêœci, to spekulacje rzadko poparte dowodami empirycznymi. Nie powinno wiêc dziwiæ, ¿e na tym poziomie organizacji istot ¿ywych powstaje wiele kontrowersji.

Chyba najbardziej rozpoznawanym przyk³adem takiego systemu, o którego genezê spieraj¹ siê teoretycy inteligentnego projektu i ewolucjoniœci, jest wiæ lub inaczej rzê- ska eubakteryjna. Spe³nia ona dla niektórych bakterii rolê silnika obrotowego o napê- dzie jonowym. Behe bardzo szczegó³owo opisa³ z³o¿onoœæ tego systemu, a tak¿e wza- jemne oddzia³ywanie na siebie jego komponentów:

Rzêski zbudowane s¹ z przynajmniej pó³ tuzina bia³ek: alfa-tubuliny, beta-tubuliny, dyne- iny, neksyny, bia³ka buduj¹cego wspomniane szprychy i bia³ka mostka centralnego. Wszyst- kie one ³¹cznie spe³niaj¹ jedno zadanie, ruch rzêskowy. Aby rzêska funkcjonowa³a, wszyst- kie one musz¹ byæ obecne. Jeœli nie ma tubuliny, nie ma filamentów, które mog³yby siê

34 Choæ to nie do koñca prawda. W g³êbokich warstwach s³onych jezior w stanie Utah (w USA), które przed milionami lat stanowi³y oceaniczne dno, znajduje siê organizmy jednokomórkowe zastyg³e w kryszta³ach soli. S¹ one zastyg³e, a nie umar³e, poniewa¿ mo¿na przywróciæ je do ¿ycia niszcz¹c strukturê kryszta³ów, w których s¹ zamkniête oraz przechowuj¹c je przez jakiœ czas w odpowiednich warunkach dostarczaj¹c im pokarmu. Te mikroby pokazuj¹ nam, jak kiedyœ wygl¹da³y organizmy tego typu. Znaleziska takie s¹ jednak niezwykle rzadkie.

(17)

przesuwaæ; jeœli brakuje dyneiny, to rzêska pozostaje sztywna i w bezruchu; jeœli brakuje neksyny lub innych bia³ek ³¹cz¹cych, to aksonem rozpada siê, gdy filamenty siê przesun¹. 35 Behe napisa³ tak po to, ¿eby pokazaæ niezwykle skomplikowan¹ budowê tego sys- temu oraz to, ¿e wiæ bakteryjna jest nieredukowalnie z³o¿ona. Wszystkie jej czêœci doskonale ze sob¹ wspó³graj¹ i usuniêcie choæby jednej z nich spowoduje ustanie dzia-

³ania tego uk³adu napêdowego.

Miller ma jednak zastrze¿enia co do tego, czy wici rzeczywiœcie mo¿na przypisaæ status systemu nieredukowalnie z³o¿onego. Twierdzi, ¿e czêœæ bia³ek wici mog³aby pe³niæ inn¹ funkcjê – transportowania aminokwasów i ¿e funkcja ta jest zwi¹zana z systemem wydzielinowym III typu (SWTT).

Badania nad cz¹steczkami bia³ka w SWTT wykaza³y coœ nieoczekiwanego – bia³ka SWTT s¹ bezpoœrednio homologiczne do bia³ek podstawy wici bakteryjnej. [...] Na podstawie tych homologii McNab ([przypis:] Por. R.M. MCNAB, „The Bacterial Flagellum: Reversi- ble Rotary Propellor and Type III Export Apparatus”, Journal of Bacteriology 1999, vol.

181) uzasadni³, ¿e wiæ powinno siê uwa¿aæ za system wydzielinowy III typu. Rozszerzaj¹c te badania przez dok³adne porównanie bia³ek obu systemów, Aizawa popar³ owe przypusz- czenia, zwracaj¹c uwagê na to, ¿e owe dwa systemy „sk³adaj¹ siê z homologicznych grup bia³ek ze wspólnymi fizykochemicznymi w³aœciwoœciami”. ([przypis:] S.-I. AIZAWA, ,,Bac- terial flagella and type III secretion systems”, FEMS Microbiology Letters 2001, vol. 202, s. 163 [157-164]) Tak wiêc jasne jest teraz, ¿e mniejszy podzbiór ca³ego zbioru bia³ek w wici tworzy funkcjonaln¹ czêœæ wychodz¹c¹ poza b³onê w SWTT. [...]

Istnienie SWTT w ca³ej ró¿norodnoœci œwiata bakterii pokazuje, ¿e ma³a czêœæ „niereduko- walnie z³o¿onej” wici mo¿e rzeczywiœcie zrealizowaæ wa¿ne biologiczne funkcje. Skoro dobór naturalny sprzyja takiej funkcji, twierdzenie, ¿e wiæ musi tworzyæ jedn¹ ca³oœæ, za- nim jakakolwiek z jej czêœci sk³adowych wykazywa³a funkcje, jest w sposób oczywisty nieprawdziwe. Oznacza to, ¿e argument za inteligentnym projektem wici upada. 36 Zwolennicy inteligentnego projektu udzielaj¹ dwu ró¿nych odpowiedzi na argu- ment, w który wi¹¿e siê wiæ z systemem wydzielinowym III typu. Pierwsza z nich ma naturê czysto logiczn¹. Behe i Dembski twierdz¹ bowiem, ¿e Miller nie do koñca rozu- mie pojêcie nieredukowalnej z³o¿onoœci:

Miller stwierdzi³, ¿e wiæ nie jest nieredukowalnie z³o¿ona, poniewa¿ gdyby brakowa³o jej niektórych bia³ek, to pozosta³a czêœæ mog³aby w dalszym ci¹gu transportowaæ bia³ka, byæ mo¿e niezale¿nie. (Bia³ka podobne – choæ nie identyczne – do niektórych odkrytych w wici pojawiaj¹ siê w SWTT innych bakterii) ([przypis:] Por. C.J. HUECK, „Type III Prote- in Secretion Systems in Bacterial Pathogens of Animals and Plants”, Microbiology and Molecular Biology Reviews 62, 1998) [...] Jednak¿e zabieraj¹c czêœæ wici, z pewnoœci¹ zniszczy siê zdolnoœæ systemu do poruszania siê (napêd obrotowy), na co Miller siê zgo- dzi³. Tak wiêc, wbrew Millerowi, wiæ rzeczywiœcie jest nieredukowalnie z³o¿ona. Co wiê-

35 Michael BEHE, ,,Precyzyjny projekt: powstawanie biologicznych mechanizmów molekularnych”, Na Pocz¹tku... 2004, rok 12, nr 5-6, s. 175 [163-183].

36 Kenneth MILLER, „Flagellum Unspun. The Collapse of «Irreducible Complexity»”, http:/

/www.millerandlevine.com/km/evol/design2/article.html (1.10.2006)

(18)

cej, funkcja transportowania bia³ek ma tyle wspólnego z funkcj¹ poruszania siê, co wyka-

³aczka z pu³apk¹ na myszy. 37

Dembski uzupe³nia jeszcze ten fragment Behe’ego o komentarz, odwo³uj¹cy siê do samego pojêcia nieredukowalnej z³o¿onoœci:

System jest nieredukowalny w sensie Behe’ego, jeœli jego czêœci s¹ niezbêdne dla zacho- wania podstawowych funkcji systemu. To, ¿e nieredukowalnie z³o¿one systemy zawieraj¹ dzia³aj¹ce podsystemy (inne ni¿ obecny system), jest wiêc mo¿liwe z definicji. 38

Wydaje mi siê, ¿e Behe i Dembski maj¹ tu czêœciowo racjê, odrzucaj¹c wniosek Millera mówi¹cy, ¿e wiæ nie jest nieredukowalnie z³o¿ona, skoro posiada dzia³aj¹ce podsystemy. Jednak¿e dowodzi to raz jeszcze tego, co stara³em siê pokazaæ wy¿ej.

Argument z nieredukowalnej z³o¿onoœci dotyczy tylko bezpoœrednich œcie¿ek ewolu- cyjnych i nie odrzuca egzaptacji jako wyjaœnienia dla systemów IP. Jeœli wiæ rzeczywi-

œcie wyewoluowa³a z systemu wydzielinowego III typu (czemu zwolennicy teorii IP nie daj¹ wiary), 39 to nast¹pi³oby to poprzez poœredni¹ œcie¿kê ewolucyjn¹. W ich miej- sce zwolennicy teorii IP proponuj¹ wyjaœnienie przez projekt, a tym samym odwo³uj¹ siê do niewiedzy, poniewa¿ nie pokazuj¹ analogicznego dowodu na to, ¿e system ten z zasady nie móg³ wyewoluowaæ. Podwa¿aj¹ tylko sam¹ ideê twierdz¹c, ¿e jak dot¹d nie uda³o siê pokazaæ poœrednich œcie¿ek ewolucyjnych dla systemów „nieredukowal- nie z³o¿onych”.

Drugi argument przeciw SWTT jako mo¿liwemu prekursorowi wici pochodzi z empirycznych badañ nad tymi systemami. Gdy naukowcy bli¿ej mu siê przyjrzeli, doszli do wniosku, ¿e to nie wiæ wyewoluowa³a z SWTT, ale ¿e by³o raczej odwrotnie.

Trzeba zrozumieæ, czym naprawdê jest system wydzielniczy III typu. Jest to mecha- nizm, który transportuje bia³ka na zewn¹trz komórki. To w³aœnie dziêki niemu niektóre bakterie mog¹ aplikowaæ trucizny do innych obcych sobie komórek. W du¿ym uprosz- czeniu mo¿na wiêc przedstawiæ ten mechanizm jako strzykawkê. Jednak najwa¿niejsze jest to, ¿e ta strzykawka ogranicza siê tylko do zwierzêcych i roœlinnych czynników cho- robotwórczych, a tym samym istnienie SWTT mo¿e byæ uzasadnione tylko w obecnoœci organizmów wielokomórkowych i prawdopodobnie nie istnia³ on wczeœniej. Gene pisze:

37 Michael J. BEHE, „Irreducible Complexity: Obstacle to Darwinian Evolution”, w: DEMBSKI i RUSE (ed.), Debating Design…, s. 352-370 (za: DEMBSKI, „Still spinning just fine...”).

38 DEMBSKI, „Still spinning just fine...”.

39 Dembski pisze: „[...] znalezienia podzbioru dzia³aj¹cego systemu, który wykonuje pewne inne funkcje, nie mo¿na uznaæ za argument za wyewoluowaniem obecnego systemu z innego.

Mo¿na równie dobrze powiedzieæ, ¿e poniewa¿ silnik z motocykla mo¿na u¿yæ jako mikser, to silnik wyewoluowa³ w motocykl” (DEMBSKI, „Still spinning just fine...”).

Behe natomiast dodaje, odnosz¹c siê do zwi¹zku wici i SWTT: „funkcja transportowania bia³ek ma tyle wspólnego z funkcj¹ poruszania siê, co wyka³aczka z ³apk¹ na myszy. Wiêc odkrycie wspomagaj¹cej funkcji transportowania bia³ek nie mówi nam nic œcis³ego o tym, jak proces ewolucyjny móg³ scaliæ ten napêd obrotowy” (Michael J. BEHE, „Irreducible Complex- ity...”, w: DEMBSKI i RUSE (eds.), Debating Design..., za: DEMBSKI, „Still spinning just fine...”).

(19)

Funkcja systemu [SWTT] zale¿y od bezpoœrednich kontaktów z tymi wielokomórkowymi organizmami. Wszystko to wskazuje, ¿e owe systemy [SWTT] powsta³y po pojawieniu siê roœlin i zwierz¹t. Jednak¿e geny III typu roœlinnych czynników chorobotwórczych bardziej przypominaj¹ ich w³asne geny wiciowe ni¿ geny III typu u zwierzêcych czynników choro- botwórczych. Geny te doprowadzi³y niektórych do twierdzenia, ¿e systemy III typu po- wsta³y w patogenach i póŸniej rozprzestrzeni³y siê na patogeny zwierzêce przez transfer poziomy. 40

Jak wiêc widaæ, hipotetyczna œcie¿ka ewolucyjna nie musia³a wcale wygl¹daæ tak, jak opisywa³ to Miller za Aizaw¹, ¿e to wiæ wyewoluowa³a z SWTT. Rodzi to jednak pewn¹ trudnoœæ dla teorii inteligentnego projektu. Za³ó¿my tak¹ sytuacjê: to nie wiæ bakteryjna, ale SWTT zwolennicy koncepcji IP uznaj¹ i przedstawiaj¹ jako g³ówny przyk³ad uk³adu nieredukowalnie z³o¿onego. Co siê dzieje, gdy odkrywamy, ¿e bia³ka wici bakteryjnej s¹ blisko spokrewnione z tym systemem wydzielinowym? Oznacza to, ¿e system mniej skomplikowany wyewoluowa³ z systemu bardziej skomplikowane- go. Jest to sytuacja analogiczna do budowania œredniowiecznej katedry czy ³uku rzym- skiego, gdzie przed ukoñczeniem ca³a konstrukcja okryta jest rusztowaniem i kiedy je odejmiemy, zostajemy z budowl¹, która jest mniej skomplikowana od poprzedniej kon- strukcji. Wracaj¹c do wici, przyk³ad ten obrazuje to, ¿e odkrywamy ca³kiem prawdo- podobn¹ (poœredni¹) œcie¿kê ewolucyjn¹ dla SWTT. Jednak¿e nie jest to problem nie do przezwycie¿enia dla zwolenników IP, mog¹ oni szybko odpowiedzieæ, ¿e jest to tylko przeniesienie problemu i nale¿y teraz wyjaœniæ, jak powsta³ pierwotny, bardziej z³o¿ony system. Inna linia obrony mog³aby polegaæ na stwierdzeniu (byæ mo¿e ad hoc), ¿e system wydzielinowy nie jest nieredukowalnie z³o¿ony. Mogliby te¿ robiæ tak z ka¿dym systemem, dla którego odkryto tego rodzaju œcie¿kê ewolucyjn¹.

2.3 Millera krytyka interwencjonizmu, zak³adanego przez teoriê inteligentnego projektu

Kolejny problem, o którym pisze Kenneth Miller, stanowi¹ konsekwencje teleolo- giczne, wynikaj¹ce z teorii inteligentnego projektu. Œciœlej mówi¹c, jest to problem interwencjonizmu. Chodzi o to, ¿e skoro istnieje projektant, który zaprojektowa³ nie- które nieredukowalnie z³o¿one uk³ady biochemiczne, to swój plan musia³ wprowadziæ w ¿ycie w jakimœ punkcie czasoprzestrzeni. Przedstawiaj¹c sprawê inaczej, projektant musia³ kiedyœ „przy³o¿yæ swój palec” do organizmów ¿ywych, aby owe systemy zaist- nia³y. I tu Miller wychwytuje jedno, w jego opinii niewiarygodne, zdanie z ksi¹¿ki Behe’ego:

Przypuœæmy, ¿e prawie cztery miliardy lat temu projektant sporz¹dzi³ pierwsz¹ komórkê, która ju¿ zawiera³a wszystkie omawiane tu nieredukowalnie z³o¿one systemy i wiele in- nych (mo¿na za³o¿yæ, ¿e projekty dla tych systemów, które mia³y byæ wykorzystane póŸ- niej, takie jak krzepniêcie krwi, istniej¹, ale nie s¹ „w³¹czone”. U dzisiejszych organizmów

40 M. GENE, „Evolving the Bacterial Flagellum Through Mutation and Cooption”, http://

www.idthink.net/biot/flag1 (1.10.2006).

(20)

wiele genów wy³¹czono na chwilê, czasem na wiele pokoleñ, aby w³¹czyæ je w czasie póŸniejszym). 41

Krytyka takiego pomys³u, tak jak widzi to Miller, przedstawia siê nastêpuj¹co: za-

³ó¿my, ¿e projektant rzeczywiœcie skonstruowa³ tylko jedn¹ komórkê, w której zapisa³ informacje (w postaci DNA) na temat wszystkich póŸniejszych systemów niereduko- walnie z³o¿onych. Te informacje ujawni¹ siê pod postaci¹ konkretnych funkcji po wie- lu milionach, a nierzadko nawet po miliardach lat. Przez ca³y ten czas geny odpowiada- j¹ce tym funkcjom bêd¹ wygaszone, ca³y czas bêd¹ znajdowaæ siê w genomie, ale nie bêd¹ ujawniaæ siê pod postaci¹ konkretnych funkcji.

Problem polega na tym, ¿e jeœli geny s¹ „uœpione” przez tak d³ugi okres, to bez w¹tpienia doprowadzi to do sytuacji, w której zaczn¹ pojawiaæ siê b³êdy w sekwen- cjach DNA przy ich kopiowaniu. A wzi¹wszy pod uwagê tak wielk¹ skalê czasow¹, b³êdów takich bêdzie ogromna iloœæ. Jak pokazuje wiele eksperymentów genetycz- nych, jeœli dana sekwencja DNA nie ujawnia siê w funkcjach danego organizmu, to dobór naturalny nie usuwa b³êdów w kopiowaniu genomu. Tym samym ten mecha- nizm ewolucji nie mo¿e wypleniæ b³êdów genetycznych, jakie nagromadzi³y siê przez lata uœpienia. Wydawaæ by siê mog³o, ¿e spór w ten sposób zosta³ zakoñczony i ¿e Behe chyba nie do koñca przemyœla³ to, co napisa³ w swojej ksi¹¿ce. Miller podsumo- wuje wiêc:

z punktu widzenia genetyki, jego [Behe’ego] pomys³, ¿e projektant wykona³ ca³¹ pracê u¿ywaj¹c ,,jednej komórki”, jest czyst¹ fantazj¹. 42

Jednak¿e sprawa nie przedstawia siê tak prosto, a rozumowanie zwolenników teo- rii inteligentnego projektu nie musi byæ uznane za nieprzemyœlane i b³êdne. Z pomoc¹ Behe’emu przychodzi Dembski, który twierdzi (u¿ywaj¹c innej terminologii), ¿e zwo- lennicy teorii inteligentnego projektu pos³uguj¹ siê innym epistemicznym uk³adem odniesienia.

¯ebyœmy mieli jasnoœæ, teoria inteligentnego projektu jest zgodna z kreacjonistyczn¹ ide¹, wed³ug której organizmy s¹ stwarzane od zera. Ale zgadza siê ona tak¿e z ewolucjonistycz- nym pogl¹dem, mówi¹cym, ¿e nowe organizmy powstaj¹ ze starych na drodze naturalnej.

Odró¿nienie teorii inteligentnego projektu od ewolucji naturalistycznej nie polega na tym, czy organizmy wyewoluowa³y lub w jakim stopniu ewoluowa³y, ale co stoi za ich pojawie- niem siê. 43

Tak wiêc to, co mówi Dembski, ¿e ró¿nica pomiêdzy ewolucjonizmem a koncepcj¹ inteligentnego projektu dotyczy przyczyn powstania, a nie mechanizmów powstania, oznacza, ¿e rozumie on, ¿e wywody o pierwszej komórce przestaj¹ stanowiæ argument przeciwko teorii inteligentnego projektu. Nie zajmuje siê ona problemami dotycz¹cy- mi tego,

41 BEHE, Darwin’s Black Box..., s. 228 (za: MILLER, Finding Darwin’s God..., s. 162).

42 MILLER, Finding Darwin’s God, s. 163.

43 DEMBSKI, „Still spinning just fine...”.

(21)

jak czêsto lub w jakich miejscach inteligentny projektant dzia³a, ale raczej jakie jego [pro- jektanta] oznaki staj¹ siê widoczne na pierwszy rzut oka. Tak wiêc inteligentny projekt argumentuje raczej na gruncie epistemologii ni¿ ontologii. 44

Ponadto Dembski swój punkt widzenia ilustruje pewn¹ analogi¹. Ka¿e nam wy- obraziæ sobie program komputerowy, który tworzy niezrozumia³e i niesk³adne ci¹gi liter. W pewnym momencie program ten zaczyna jednak tworzyæ wysublimowan¹ po- ezjê. Mo¿na zadaæ pytanie, czy to jakiœ projektant zmieni³ program w trakcie jego dzia-

³ania, albo inaczej

kiedy i gdzie wprowadzono ten projekt do programu? Chocia¿ jest to interesuj¹ce pytanie, nie ma ono znaczenia dla bardziej podstawowego pytania, mianowicie czy od samego po- cz¹tku istnia³ projekt w programie i w jego wytworze. Potrafimy powiedzieæ, czy istnia³ projekt (to w³aœnie jest argument epistemologiczny teorii IP) bez wprowadzania jakiejkol- wiek doktryny interwencji (koncepcja IP odmawia spekulacji dotycz¹cych ontologii pro- jektu). 45

Mo¿na mieæ w¹tpliwoœci co do zasadnoœci ostatniego twierdzenia zamieszczonego w nawiasie. Popper twierdzi³by, ¿e Teoretycy IP poprzez odmowê wyjaœniania Ÿród³a projektu zmniejszaj¹ iloœæ potencjalnych falsyfikatorów, co jest raczej s³aboœci¹ ich teorii ni¿ mia³oby stanowiæ o jej przewadze nad darwinizmem. 46 Z drugiej jednak stro- ny problem polega jednak na tym, ¿e darwiniœci patrz¹ na teoriê inteligentnego projek- tu z perspektywy w³asnego epistemicznego uk³adu odniesienia, w którym tego rodzaju metafizyczne pytania s¹ jak najbardziej dozwolone. Teoria IP dzia³a jednak inaczej i jak pokazuje historia nauki, w przesz³oœci istnia³o wiele zjawisk, albo pytañ, na które naukowcy odmawiali udzielenia odpowiedzi. Jeszcze w XX wieku, przed obserwacja- mi Edwina Hubble’a w latach 20-tych tego stulecia, naukowcy twierdzili, ¿e pytanie o powstanie Wszechœwiata jest bezzasadne i metafizyczne. Zwolennicy teorii inteli- gentnego projektu broni¹ siê wiêc twierdz¹c, ¿e ich koncepcja jest naukowa, a to, ¿e odmawiaj¹ udzielania odpowiedzi na metafizyczne pytania, jest jak najbardziej nor- malne i co wiêcej, mia³o to ju¿ miejsce wczeœniej w dziejach nauki. Widaæ tu wyraŸnie to, o czym pisa³em wy¿ej, przedstawiaj¹c ideê epistemicznych uk³adów odniesienia.

W takim nowym uk³adzie co innego jest problemem, poprzednie pytania przestaj¹ byæ wa¿ne, a naukowców interesuj¹ teraz zupe³nie inne zagadnienia. Dla Newtona pytanie o przyczynê grawitacji by³o pozbawione sensu. Dla Einsteina by³o to jak najbardziej zasadne pytanie, na które jego teoria tak¿e udziela³a odpowiedzi.

Miller nie ma wiêc racji, kiedy nazywa pomys³y Behe’ego „czyst¹ fantazj¹”, z tej przyczyny, ¿e nie zdaje sobie on sprawy, ¿e ID dzia³a w oparciu o zupe³nie inny episte- miczny uk³ad odniesienia.

44 DEMBSKI, „Still spinning just fine...”.

45 DEMBSKI, „Still spinning just fine...”.

46 Por. Karl R. POPPER, Logika odkrycia naukowego, Fundacja Aletheia, Warszawa 2002, s. 84-85.

(22)

2.4 Podsumowanie

Rozwa¿aj¹c spór o nieredukowaln¹ z³o¿onoœæ systemów biochemicznych oraz for- mu³uj¹c jakiekolwiek twierdzenie, odnosz¹ce siê do hipotetycznej ewolucji systemów biochemicznych, trzeba pamiêtaæ, ¿e st¹pa siê po niepewnym gruncie. Jest to dziedzina stosunkowo m³oda, a wiêc niezbyt dok³adnie zbadana. Ponadto w mikrobiologii pra- wie w ogóle nie dysponujemy ¿adnym zapisem kopalnym form, wskutek czego wiêk- szoœæ modeli œcie¿ek ewolucyjnych opiera siê na hipotezach.

Jak pokaza³em, Behe’ego argument z nieredukowalnej z³o¿onoœci jest niewiele wart, pozwala on bowiem na istnienie potencjalnych œcie¿ek ewolucyjnych, czyli nie poka- zuje, ¿e istniej¹ organizmy, które z zasady nie mog³y wyewoluowaæ.

Teoria inteligentnego projektu jest oparta na epistemicznym uk³adzie odniesienia, który obok naturalistycznych, akceptuje tak¿e wyjaœnienia, odwo³uj¹ce siê do zamys³u czy celu. W swojej krytyce Miller nie do koñca zdaje sobie z tego sprawê, co prowadzi do mylnych zarzutów i b³êdnych argumentów, jak choæby argument przeciw interwen- cjonistycznym konsekwencjom teorii IP.

Adam Grzybek

Cytaty

Powiązane dokumenty

Herbst M., Wpływ kapitału ludzkiego i społecznego na (krótkookresowy) wzrost gospo- darczy w polskich podregionach, w: Kapitał ludzki i społeczny a rozwój regional- ny, red.

Pomimo różnorodności w interpretowaniu opisywanego zjawiska, w przedstawionych definicjach zaangażowania (tab. 1) można doszukać się ele- mentów je łączących.

Celem niniejszego artykułu jest zaprezentowanie czynników wpływających na wizerunek zewnętrzny banku widziany oczyma klientów oraz zaprezentowanie stopnia

Jednym z wyróżników menedżerów i podwładnych jest posiadana przez nich wiedza oraz umiejętności wykorzystania tej wiedzy [Mikuła i Pietruszka-Ortyl, 2007, s.. Z punktu

Analiza wyciągu chloroformowego metodą GC-MS pozwoliła na identyfikację takich związków jak tymol, niacyna, kwas oleinowy, kwas linolowy oraz skwalen o udowodnionych

Skuteczność preparatów z wyciągami z żywokostów oceniono w licznych badaniach klinicznych produktów zawierających ekstrakty z części podziemnych (ko- rzenie) i z

Aktywność cytotoksyczna estrów kwasu kawo- wego wobec komórek ludzkiego gruczolaka okrężnicy HT-29 (wg 16).. Estry kwasu kawowego Stężenie hamujące rozwój

Obecnie, poza kongresami, organizacja oferu- je możliwość uczestnictwa: w warsztatach dla młodych naukowców i rezydentów, takich jak ECNP Workshop for Early Career Scientists