• Nie Znaleziono Wyników

(1)R e d a k to r „W szechśw iata** p r z y jm u je ze sp raw am i re d a k c y jn e m i c o d z ie n n ie o d g o d z in y 6 d o 8 w ie c z o re m w lo k alu re d a k c y i

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "(1)R e d a k to r „W szechśw iata** p r z y jm u je ze sp raw am i re d a k c y jn e m i c o d z ie n n ie o d g o d z in y 6 d o 8 w ie c z o re m w lo k alu re d a k c y i"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

R e d a k to r „W szechśw iata** p r z y jm u je ze sp raw am i re d a k c y jn e m i c o d z ie n n ie o d g o d z in y 6 d o 8 w ie c z o re m w lo k alu re d a k c y i.

A d r es R ed a k c y i: W S P Ó L N A .Nk 37. Telefonu 83-14.

JSfb. 3 (1649).

(T

W a rs z a w a , dnia 18 styc z nia 1914 r. T o m X

TYGODNIK POPULARNY, P0SWIEC0IY NAUKOM PRZYRODNICZYM

P R E N U M E R A T A „ W S Z E C H Ś W IA T A " . W Warszawie: rocznie rb. 8, kwartalnie rb. 2.

Z przesyłką pocztową rocznie rb. 10, p ó łr. rb. 5.

P R E N U M E R O W A Ć MOŻNA:

W R e d ak cy i »W szechśw iata'* i we w sz y stk ic h k się g i n ia c h w k raju i za g ra n ic ą . *

K S I Ą D Z J E R Z Y P A B R E Ź ( O . A M B R O Ż Y ) ,

z a słu ż o n y badacz flo r y Ż m udzi.

B aw iąc w lecie r o k u 1 9 1 3 w Połądze, zrobiłem w ycieczkę do K re ty n g i, i z w ie ­ dzając t a m te j s z y s t a r y k laszto r O. 0. B e rn a rd y n ó w , fun d o w a ny przez J. K.

Chodkiewicza, przypadkow o dowiedziałem się, że w bibliotece k lasz to rn e j p rzecho­

w u je się zielnik flory żm udzkiej, z e b r a ­ n y w p ierw szej połowie X I X w iek u przez k sięd za zak o n n ik a 0. A m brożego Pabre- ża, któ ry dłu gie la ta w klaszto rze Kre- ty n g e ń s k i m p rz e b y w a ł i t u ż y w o ta do ­ konał.

J e d e n r z u t oka n a p o k a z a n y mi e g z e m ­ plarz zasuszonej rośliny, zebranej w c a ­ łości i o patrzonej e ty k i e tk ą z, n a z w ą ł a ­ cińsk ą, ż m u d z k ą i polską w raz z u w a ­ g a m i o je j sta n o w is k a c h , w skazał mi od- razu , że m am tu do czy nienia nie z d y ­ le ta n te m , lecz z d o sk onałym zn a w c ą r z e ­ czy. I n te r e s u j ą c się florą Żmudzi, za­

p r a g n ą łe m bliżej poznać ów zielnik i n ie ­ b a w e m w y b r a łe m się n a parę dni do K re ty n g i, gdzie, k o rz y s ta ją c z g o ś c in ­

ności 0. g w a r d y a n a ks. F ra n c is z k a Bi- zowskiego, m ogłem w cichej bibliotece klasztornej zapoznać się zarów no z ziel­

nikiem i rękopism am i, pozostałemi po księdzu - floryście, j a k i zebrać niektó re szczegóły dotyczące jeg o życia.

Trzy duże paki zielnika ks. P a b re ż a — to s k a rb praw dziw y dla badacza flory żm udzkiej, to też c h ę tn ie wziąłem na siebie tru d uporządko w ania tych zbiorów i ponownego ich opracow ania w edług w y m a g a ń nauki nowoczesnej. Z anim j e ­ dnak ogłoszę re z u lta t na ukow ego o p r a ­ cow ania tego zielnika, będącego cieka­

wym przyczynkiem do flory Żmudzi, chciałbym zapoznać ogół przyro dników polskich z życiem i działalnością tego cichego a tak zasłużonego p r ac o w n ik a , o k tórym w l ite r a tu r z e naszej są zaled­

wie d robne wzm ianki.

Nazwisko to w ym ienia K. Ł a p c z y ń s k i x), c y tu ją c w swoim opisie roślinności Połą- gi Józefa Jundziłła, k tó re m u ksiądz Pa- breż przesyłał zasuszone rośliny. Rzeczy­

wiście, w dziele J. J u n d z iłła 2) przy le ­

*) W y c ie c z k a n a L it w ę i nad B a łty k . P am . F iz y o g r . IV, 1884. Str. 213.

2) J . J a n d z iłl. O pisanie ro ślin i t. d. W iln o 1830. S tr. 424.

(2)

84 WSZECHSWIAT JMa 3

biodzie n a d m o r s k ie j (A trip le x litto rale), przy s ła n e j z P o łąg i, c z y tam y: „Ks. P a ­ breż k a z no d zie ja i nauczy ciel szkoły w K re ty n d z e , k t ó r y n ie ty lk o podczas b y tn o śc i moiey w K r e ty n d z e wiele mi r o ślin w sk a z a ł, ale i potem z e b ra n e ł a ­ s k a w ie k o m u n ik o w a ł1'.

Oprócz tej w z m ia n k i k r ó tk i życiorys zasłużonego flo ry s ty z n a jd u je m y w dziele ks. bisk. M. W o łon czew sk ieg o p. t. „ B i­

s k u p s tw o ż m u d z k ie " x). Ks. J e r z y Pa- b r e ż p r z y b y ł n a ś w ia t w za p ad ły m pół­

n o c n o - z a c h o d n im ką c ie Ż m u dz i w p a r a ­ fii Szku dzkiej, nied a lek o od g r a n ic y z K u rlan d y ą , dnia 15 p a ź d z ie rn ik a a) ro k u 1771. P o c h od z e nie s z lach eck ie ułatw iło m u o trz y m a n ie s ta r a n n e g o w y k s z ta łc ę n i a — n a jp ie rw w szkole śre d n ie j w K r e ­ ty n d ze , a n a s tę p n ie w A kadem ii W ile ń ­ s k ie j, gdzie j a k m ówi j e g o b io g ra f „uczył się h is to r y i, a n a to m ii, b o tan ik i, c h e m iij c h iru rg ii, fizyki, p r a w a p rz y ro d z o n e g o , teologii i w y k ł a d u p ism a ś w ię te g o 1'. Wi d zim y więc, że głów n ie n a u k i p r z y r o d ­ nicze i m e d y c y n a in te r e s o w a ły n a jw ię c e j Je rz e g o P a b r e ż a podczas p o b y t u je g o w A k a d e m ii W ile ń sk ie j, k tó rą u k o ń c z y ł w r o k u 1794.

Czas j e g o n a u k i, zaró w no śre d n ie j, j a k i w yższej był to o k res s m u t n y d la u s t r o ­ j u p olityczn ego Rzeczypospolitej P o lsk ie j,

*) „Ż em ajtin W is k u p iste * . W iln o , 1818. Cz IT. S tr . 71— 75. R o zd z. I I I , § 190. .B is k u p s tw o żm u d zk ie" . O pisał ks. b. M aciej W o lo n c z e w sk i.

Z e ż m u d z k ie g o na j ę z y k p o lsk i p r z e ło ż y ł i n ie ­ k tó r e p r z y p is y h is to r y c z n e d o d a ł M . H r y s z k ie - w ic z . Z p rzed m o w ą S ta n is ła w a S m olk i. K r a k ó w N a k ła d em k sięg a rn i G ebeth n era i S p ó łk i, 1898.

S tr. 158. O dpis lit e w s k i z t e g o d z ie ła -wraz z p rzek ła d em p o lsk im i n ie k tó r e m i s z c z e g ó ła m i d o ty c z ą c e m i ż y c ia k s. J. P a b reża o trzy m a łem od j e g o k r e w n ia k a p. F ra n ciszk a P ab reża, m ie sz k a ­ j ą c e g o w K r e ty n d z e . Za p o śr e d n ic tw e m pro­

b o sz c z a D o r p a c k ie g o k i. J. Ż y sk a ra o trzy m a łem z P e te r sb u r g a i od p is p o ls k ie g o te k s tu d zięk i u p rzejm o ści ks. in sp e k to r a P ran e. B ticzy sa , za co w s z y s t k im w y m ie n io n y m o so b o m sk ład am ser­

d e c z n e p o d z ię k o w a n ie .

2) W d z ie le k s. b isk . W o ło n c z e w s k ie g o w y ­ m ie n io n a d ata 15 sty c z n ia , le c z na k r z y ż u k a­

m ie n n y m na cm en tarzu w K r e ty n d z e w y r y to

„15 X 1771“. O sta tn ią d atę m ożn a u w a ża ć za d o ­ k ła d n ie jsz ą , g d y ż w k la sz to r z e w K r e ty n d z e , p r a w d o p o d o b n ie b y ła m e tr y k a k s. P ab reża.

lecz ro zja śn iony pro m ien iam i św iatła, j a ­ kie s ta r a ła się przelać wszędzie Komisya E d u k a c y i N arodow ej, k tó r a uczyniła przełom sta n o w c z y w w y c h o w an iu mło­

d ego pokolenia i u m iała zasiać w se rc u n ieje d n eg o z uczniów ziarno w iedzy p r a ­ wdziwej w raz z um iłow aniem stu d y ó w n a u k o w y c h . A k a d e m ia W ileńska, zrefor­

m o w a n a przez Po czo b uta, została w ó w ­ czas posta w io n a n a stopę europ ejską, a zw łaszcza w n a u k a c h ścisłych s ta n ę ła n a g ru n c ie w ie d z y no w ożytnej, o dcina­

j ą c się odrazu od sc h o la s ty c y z m u ś re d ­ niow iecznego i s trz e g ą c się, j a k można najb ardziej ja ło w e j spekulacyi, n a której daw n iej w e d łu g słów K ołłątaja „mózg wycieńczano i więcej czasu traw iono, aniżeli na p otrzebnej p ra k ty c e " . S t a m ­ tą d w yniósł J e rz y P a b r e ż zamiłow anie do wiedzy, a, idąc w ślady swego m istrz a ks. S. B. Jun dziłła, i zam iłow anie do ba­

d a ń roślinności u k o c h a n eg o z a k ą tk a kraju .

C z u ją c powołanie do s ta n u duchow n e go, po powrocie z A ka de m ii W ileńskiej n a Żmudź w s t ę p u je on do s e m in a ry u m w W o rn ia c h i po dw u la ta c h p o b y tu tam (w r. 1796) o trz y m u je ś w ięcen ia k a p ła ń ­ skie.

W r o k u 1812 zostaje on a lt a r y s t ą w K orcianach, w c z te ry zaś (1816) lata później w s tę p u je j a k o o. A m broży do za­

k o n u B e r n a rd y n ó w w K rety n dze, zawa- ro w a w s z y sobie, a b y zw ierzchność z a ­ k o n n a całe życie nigdzie go nie p rze n o ­ siła. T u też p rz e b y w a aż do śm ierci (w r. 1849), dożywszy sędziwego wieku (78 lat). P oc h o w a n y został n a c m e n ta ­ rzu w K re ty n d z e . Na grobie wznosi się p ro sty krzy ż k a m ie n n y z napisem w y r y ­ t y m n a c z te re c h ram io n ac h „A m brosius P a b re ż 15/X 1771— 30/X. 1849“.

S ądząc ze zbiorów i rękopism ów , j a k i e pozostawić, widać, że był to człowiek od ­ d a n y całkow icie be z intere sow ne j p rac y n a u k o w e j, n ieu b ie g a ją c y się o d o b ra doczesne, j a k i e łatw o m ó głby u zy sk ać , g d y b y z a m ia s t osiąść w klasztorze, p o ­ s ta r a ł się o ja k ie tłu s te p robostw o. Rze­

czywiście, w klasztorze K r e ty n g e ń s k im k s. P abreż najlepiej mógł zużytk o w ać s w ą wiedzę i zamiłow anie do pracy n a u ­

(3)

J\T° 3 WSZECHSWIAT 35

kowej, g d y ż oprócz z w y k ły c h obowiąz­

ków k a p ła n a mógł t u ta j 1) uczyć innych w szkole, do której okoliczna s zlach ta ch ę tn ie od da w a ła swe dzieci; 2) mógł z u ­ ż y tk o w a ć sw ą wiedzę m edyczną, lecząc ludzi, j a k mówi o tern n iety lk o tra d y c y a ludności m iejscow ej, poczytując go n ie ­ m al za cudotw órcę, lecz i luźne k a rtk i odnalezione przeze m nie w zielniku, z pi- sa n em i lege a rtis r ę k ą zm arłego z a k o n ­ n ik a h isto ry a m i chorób w szpitalu m iej­

scow ym ; i wreszcie 3) k o rz y s ta ją c z o b ­ sz ern e j b ib lioteki k lasz to rn e j i z ciszy życia z a konnego, ksiądz P a b re ż mógł p rze lew a ć sw e m yśli na papier i pisać dzieła w nadziei, że k to ś może po je g o śm ierci z owoców je g o p rac y s k o rz y s ta i d r u k ie m ogłosi.

Że ks. P a b re ż miał licznych uczniów, ś w ia d c z ą o te m e ty k ie tk i u żyte do ziel nika. S ą to przew ażnie w yp ra c o w a n ia u c z n io w sk ie lub też św ia d ec tw a z o d b y ­ tej spowiedzi, a że były one pisane tylko n a je d n e j stronie, miał więc żmudzki flo­

ry sta, zw łaszcza wobec częstych spowie­

dzi, j a k i e o bow iązyw ały w szkołach ó w ­ czesnych, duży zapas papieru, z k tó reg o nie o m ieszkał zrobić u ż y te k do e ty k ie te k zielnikow ych.

Z w ra c a ją c u w a g ę n a s tro n ę o d w ro tn ą ty c h k a r t e k , m am y p o n iek ą d przed sobą obraz tego, czego uczyły szkoły ówcze­

sne. Są tu wielkie lite ry a lfab etu i p ie r ­ wsze liczby, s ta w ia n e przez p o c z ą tk u ją ­ cych dla w p ra w y w sztuce pisania, ć w i­

czenia z j ę z y k a polskiego i z łac in y o po ważnej treści, p y t a n i a z katech izm u , z a ­ d a n ia m a te m a ty c z n e , a czasem i ćw icze­

n ia z j ę z y k a rossyjskiego; n a k a rtk a c h ty c h s p o ty k a m y częstokroć podpisy, gdzie p r z e w ija ją się liczne n a z w isk a uczniów, przew ażn ie rod zin szlacheckich, do dziś d n ia w zachodniej części Żmudzi o sia­

dłych.

P odziw iać m ożna b e n e d y k ty ń s k ą pra- c ow itość ks. P a b reż a w p isan iu rzeczy, n a k t ó r y c h w yd a n ie w owe czasy nie mógł on n a w e t liczyć. B iograf je g o ks.

W ołonczewski (w litew skiem w ydaniu) w ylicza 7 rękopism ów po k ilk a s e t stro n k a ż d y dzieł treści religijnej, z a w ie ra ją ­ cy c h w jęz y k u lite w s k im n a u k i d u c h o ­

wne; k a z an ia , k atechizacye, m ow y żało­

bne i t. p. Rów nież obfity Ł) j e s t i dział rękopism ów treści botanicznej, z k tó ry c h kilka m iałem w swoim ręku.

Zamiłowanie do botaniki miało u tego badacza podkład p rak ty c zn y , j a k to w i ­ dzimy u wielu w y b itn y ch botaników XV III wieku. N ajw iększy z nich Lin- neusz zajm ow ał początkowo w u n iw e rs y ­ tecie k a te d rę m edycyny, zanim mógł od­

dać się czystej w iedzy botanicznej. Ks.

P abreż p rze d e w sz y stk ie m leczył, a z n a ­ ją c s k u tk i różn ych ziół, s ta r a ł się u d o ­ stępnić te leki ludowi; w t y m celu, p r a ­ wdopodobnie, zaczął badać florę Żmudzi, żeby poznać dokładnie ro ślin y z na jb liż ­ szego otoczenia, b a d a ć ich s k u tk i i mieć pod r ę k ą tan ie i ła tw e śro d k i lecznicze.

W tym celu np. s tu d y u je i p rze ra b ia s ta ry „Zielnik“ Syreniusza, pisząc duże dzieło p. t. „S k u tk i le k a rsk ie n ie k tó ry c h roślin i sposób u ż y w a n ia tych że roślin w różnych chorobach w y ję te z Sym ona S y re n iu sz a d ok to ra Akad. krak. przez księdza Jerzego P abreża, a lta ry s tę kor- ciańskiego. Roku 1814 w Korcianach"

(4-o, str. 133). P r z e g lą d a ją c te n rękopism w bibliotece klasz to rn e j w K re tyn d z e i zauw a ż y w sz y n a p is tom II, p rzy p u sz ­ czałem, że tom I zaginął, ty m c z as e m ze w stępu a u to r a o k azu je się, że p rze ró bki tego rod zaju były w owe czasy w m o ­ dzie, gdyż ks. P a b re ż miał ju ż p o przed­

nika w osobie p. Ig n aceg o Hryniew icza

„ekonoma W idu k le w sk ieg o ", k tó ry po­

zostaw ił m u w m an u s k ry p c ie tom I w y­

m ienionego dzieła. P rz e r a b ia ją c n o m e n ­ k la tu rę s ta ry c h z ielnikarzy na bardziej n ow o ż y tną L in neu szow sk ą, u k ła d a on gwoli sz y b k ie g o o ry e n to w a n ia się, spe- cyalny słow nik s y s te m a ty c z n y „Nomen- clator B otan icus seu com paratio v e te ris Botanicae ad n om in a Botanicae system a- tic a e “ (in folio str. 36).

Lecz n a jw ię k s z ą p racą j e g o życia było zebranie, oznaczenie i ułożenie w ed ług s y s te m u L in n e u sz a zielnika flory żmudz-

K s. W o ło n c z e w sk i w y lic z a 7 t y t u łó w w ję z y k a c h : p olsk im (2), łaciń sk im (1) i lite w sk im

(4).

(4)

* 36 W SZECH SW IAT X * 3

kiej, a w raz z nim o pracow an ie słow nika n a z w b o ta n ic z n y c h w j ę z y k u żm udzkim . L iczn e ręko p ism y , j e d n e w ykończone, i n ­ n e w formie lu ź n y c h n o ta te k , św iadczą 0 ciągłej p rac y z b ie ra n ia n a z w lu do w y c h 1 s tw a rz a n ia m ia n o w n ic tw a n a u k o w e g o W j ę z y k u ż m u dzk im , d o tyczącego z a ró ­ w no nazw rodzajów , j a k i g a tu n k ó w , z a ­ rów n o flory żm udzkiej, j a k i roślin le ­ k a r s k i c h i pożytecznych.

P r a c a ta nie poszła n a m arn e , lecz zo­

s ta ł a dopiero n ied a w n o w y z y s k a n a przez p. P. M atulanisa, k tó ry w r. 1901 (w W il­

nie) w y d a ł „ S łow nik b o ta n ic z n y litew - sk o-ru ssko -p o lsk i". C ie k a w y m k o m e n t a ­ rzem do tej p rac y j e s t niew ielki, n a c zy ­ sto p rze p isan y , o p r a w n y w s k ó rę ręko- pism polski ks. J. P a b reż a , p. t. „U w agi ty czące się ułożenia d oskonałej flory żtHudzkiej". Nie są to u w a g i o „florze", j a k m y to p o jm u je m y , lecz raczej rzecz o m ia n o w n ic tw ie b otan ic zn e m w j ę z y k u żm udzkim . S p o ty k a m y tu s z ere g ogól­

n y c h praw ideł, w j a k i sposób tw o rz y ć no w e n a z w y i j a k s to s o w a ć n a z w y przez lud u ż y w a n e do n a u k o w e g o m ian o w n ic­

tw a botanicznego. Ks. P a b re ż w s k a z u je np. n a w ła ściw o ść j ę z y k a żm udzkiego, że d la ozn aczenia n a z w g a tu n k o w y c h ziół lu d sto su je p rze w aż n ie liczbę m nogą, u ż y w a ją c zaś liczby p o jedyńczej, rozum ie ty lk o część ro śliny , j a k ziarno, owoc lub k w ia t; n a s tę p n ie a u to r z w ra ca uw ag ę, że p ojęcie ro d z a ju j e s t obce ludowi, a dla te g o też nie n a le ż y przenosić n a z w g a ­ tu n k o w y c h n a rodzajow e, lecz raczej stw o rz y ć nowe w d u c h u ję z y k a , pozatem zaznacza, że j e d n a i t a s a m a roślina nosi różn e n azw y w ró żny ch m iejscow ościach, w ów czas dla n o m e n k la tu r y nauk o w ej „ d o ­ sk o n a ły flo r y s ta ż m u d z k i“ w inien w y b ie ­ r a ć n a jtr a f n ie js z ą ze w z g lę d u n a p o sta ć lu b n a s k u tk i le k a r s k ie , j a k i e często w sam ej nazw ie j u ż są oznaczone. U w a g i t e s ą p o p a rte s z ere g ie m p rzy k ład ów , k tó ­ r e m o g ą z a in te re s o w a ć zn aw có w j ę z y k a litew skie go .

B o g a ty zielnik z n ie m a łe m z n a w s tw e m i pietyzm em g ro m a d z o n y przez ks. P a ­ b reż a m iał n a celu. zobrazo w an ie c a ło ­ k s z t a ł t u flory ż m u dzk iej. N ie s te ty , nie w s z y s tk o dochow ało się do n a s z y c h c z a ­

sów. PrzedeW szy stk iem b r a k w nim r o ­ ślin zarodnikow ych; ponieważ w układzie L inne usz a , p o d ług k tó re g o zielnik był ułożony, sta n o w ią one o s ta tn ią X X IV -ą klasę, m o g ły więc one leżeć w osobnej paczce, k tó ra zaginęła, a być może ks.

Pabreż, j a k w iększość ów czesnych flory- stów, nie in te re s o w a ł się niemi. Z i n ­ n y c h roślin b r a k k ilk u paczek, z a w ie r a ­ j ą c y c h n ie k tó re n a jw ię k sz e rodziny; t a k w ś ró d je d n o liś c ie n n y c h b rak tra w (Gra- mineae) i w rz e cz n ik o w a ty c h (Potom oge- tonaceae), w śród d w u liśc ie n n y ch b rak j a s k r o w a t y c h (R anu nculaceae), k rzy żo­

w yc h (Cruciferae), w a rg o w y c h (Labiatae) i złożonych (Compositae). P r z v ją w s z y pod u w a g ę s t a t y s t y k ę litew sk ie j flory oraz k ra jó w przyległych, m ożem y s k o n ­ s ta to w a ć , że w ym ienione rośliny razem wzięte p rz e d s ta w ia ją mniej więcej flory k w iatow ej. T a k więc 3/s zielnika flory żm udzkiej ocalało od zagłady.

Zielnik ten j e s t poszczerbiony cokol­

w iek zębem czasu, zwłaszcza j e d n a p acz­

k a pod w pływ em wilgoci i owadów p o ­ s ia d a o kazy mocno zniszczone, lecz n a ­ ogół, dzięki g rub ej bibule i d o b rem u o pakow aniu, przechow ał się nieźle tak, że są n a w e t okazy kwiatów , k tó re pomi­

mo blizko s tu le tn ie g o p r z e b y w an ia w ziel­

n ik u nie s tr a c iły swej b a r w y n a tu ra ln e j.

N ie które g a tu n k i są p rz e d s ta w io n e b a r ­ dzo obficie—po kilka, k ilkanaście i w ię ­ cej egzem plarzy, w r o zm a ity c h m ie jsc o ­ w ościach z e b ra ny c h , tak, że m ożna o d ­ różnić różne m iejscow e odm iany i formy, k tó re rz u c a ją zazw yczaj ciekawe św iatło na s z a tę r o ślin n ą każdego k ra ju .

N ajw ięcej roślin pochodzi z na jb liż ­ szych okolic K re ty n g i, gdzie j a k w iem y ks. P a b re ż n ajdłużej przebyw ał, pozatem s p o ty k a m y s z ere g nazw ró żny ch m ie j ­ scowości Żmudzi, j a k Połąga, K orciany, Gorżdy, W ieżajcie, Berżory, S zatejki, D o rb ian y , Szweksznie, rzeki M inia, Ok- m iana, Św ięta i t. d. — j e d n e m słowem cała n a jb a rd zie j n a zachód w y c ho dząca połać Żmudzi, w ch o d z ą c a w sk ła d obec­

n ego p o w ia tu Telszewskiego. Czasem s p o ty k a ją się m iejscow ości znacznie d a ­ lej położone, j a k często sp o ty k a n e Żago-

(5)

J\T» 3 WSZECHSW1AT 37

ry, leżące n a północy n a g r a n ic y z Kur- landyą.

P rócz te g o s p o ty k a m y w zielniku dużo roślin h od o w a n y c h w ogrodzie k la s z to r­

n y m przez ks. Pabreża: są to przeważnie zioła le k a rsk ie , po części ozdobne. Po- z atem j e s t jeszcze k ilk a d z ie sią t roślin z Ogrodu Botanicznego W ileńsk ieg o i około s e tk i p r z y s ła n y c h zdaleka, bo aż z Sy bery i, z okolic T o m ska przez ks.

Apanasew icza, widocznie przyjaciela, k tó ­ r y n ie z n a n ą nam losów koleją znalazłszy się daleko od k raju , nie omieszkał sk o ­ r z y s ta ć ze sposobności i p rzesy łać żmudz- k iem u floryście to, co m u mogło sp raw ić n a jw ię k s z ą radość.

T a k b o g a ty zielnik nie mógł powstać odrazu, lecz j e s t owocem długoletnich trudów ; n a e ty k ie tk a c h b r a k w praw dzie napisów, z ja k ie g o roku rośliny pocho­

dzą, lecz n a ich o d w ro tn y c h stro n ach , n a ow ych św ia d ec tw a c h i wypracowa- n iac h uczniow skich od czasu do czasu m ożna było w y c z y ta ć d o k ład n ą d a tę —są to przew ażnie la ta od ro k u 1820 — 1838.

P raw dopodobnie, początek z ie ln ik a po­

chodzi jeszcze z da w n ie jsz ych czasów, np. s p o ty k a m y dużo roślin z okolic Kor- cian, gdzie, j a k wiadomo, ks. P a b reż p rz e b y w a ł od r. 1812— 1816, a że i wów­

czas in te r e s o w a ł się botan ik ą, świadczy d o k o n a n a w owe czasy p rz e ró b k a zielni­

k a S yren iu sza. O kres życia w K retyn- dze był, praw dopodobnie, o k resem o s ta ­ tec z n e g o p o rzą dko w an ia zbiorów, k tó ry c h początek, być może, s ię g a jeszcze czasów p o b y tu wr A kadem ii wileńskiej i znajo­

m ości z ks. S. B. Jundziłłem , którego flora w yszła ju ż w r. 1791 i mogła w z b u ­ dzić w m łodym stud encie chęć n a śla d o ­ w nictw a.

W zbio rach t y c h są i rośliny z in n y ch części Litw y, prze w aż nie z okolic W ilna, s k u tk i e m s to su n k ó w ks. P a b re ż a ze swoją A lm a M ater i je j profesorami. Św iadczy o te m n ie ty lk o wyżej przytoczona w zm ian­

k a u J. Ju n d z iłła , lecz rów nież spora ilość e ty k i e te k zielnika oraz n o t a t k a z n a ­ leziona przeze m nie w śró d rękopism ów zm arłego b o tan ik a , z a w iera ją c a „R egestr ro ślin z a su szon ych dla W. J. ks. P a b r e ­ ża kaznodziei W. J. W olfganga, p rofeso ­

r a u n iw e r s y t e tu W ile ń sk ie g o F a rm a c y i n ad e sła n y ch ." Spis te n z aw iera 407 g a ­ tunków roślin; p rzy końcu z n a jd u jem y n a s tę p u ją c ą adnotacyę. „Takowe rośliny w szystkie um ieściłem w zielniku na m ie j­

scach p rzy z w o ity ch i w s z y s tk ie praw ie z n a jd u ją się opisane w m an u s k ry p c ie bo­

tan ic zn y m przez ks. P a b reż a napisanym.®

Z prof. W olgang iem , widocznie, łączy­

ła ks. P a b re ż a bliższa zażyłość, gdyż przeglądając w bibliotece K re ty n g e ń sk iej dzieła, k tó re n ieg d y ś należały do żmudz- kiego badacza, d ostrzegłem n a wielu z nich napis „ofiarowane przez prof.

W olfganga." P rz e jrz e n ie tej bibliotecz­

ki podręczej przeniosło mnie odrazu m y ­ ślą w złote czasy u n i w e r s y t e tu W ileń­

skiego, gdyż z półek głośno mówiły imio­

na J a n a i J ę d rz e ja Ś n ia dec kich , Jundził- łów, Giliberta, Gorskiego i wielu, wielu innych. W s z y s tk ie ważniejsze polskie podręczniki ówczesne znalazły m iejsce na owej półce, co św iadczy o d o s k o ­ naleni p rzy g o to w a n iu ogólno przyrodni- czem ks. Pabreża; je d n o c z e śn ie w b i­

bliotece owej znalazło się w szystko , co tylko dotyczyło flory L itw y i w y d a n e b y ­ ło w owe czasy. Z dzieł bo tan ik ó w ob­

cych dostrzegłem n ieś m ie rte ln e dzieła Karola L in n e u sz a i obszerną 4-tom ową florę Bluffa i P i n g e r h u t ta „Com pendium Plorae G e rm a n ic e “ (1825—1833).

Ju ż sa m zbiór t y c h książek, opatrzo­

n y ch podpisem ks. Pabreża, świadczy, że posiadacz ich, u k ła d a ją c zielnik, miał po­

ważną pomoc n a u k o w ą i w p ra c y swojej nie ograniczał się p ierw sz y m lepszym kluczem do oznaczenia roślin, j a k to czę­

sto czynią „yolens n o le n s “ prowincyonal- ni adepci „Scientiae a m a b ilis “ , k tó ry m los każe m ieszkać w j a k i m ś za p ad ły m kącie k r a ju , lecz tra k to w a ł tę rzecz nadz­

wyczaj sum iennie, sto jąc n a poziomie wiedzy nowożytnej.

P rz eg lą d ają c zielnik, ż a dny ch błędów nie widzim y wcale, j a k k o l w i e k n iek tó re opisy n o w y c h g a tu n k ó w i odmian, ja k i e z n a jd u je m y nieraz p rzy n iek tó ry ch o k a ­ zach być może, nie o s ta n ą się wobec ostrza k r y ty k i, św iadczą one je d n a k w wielu razach , że ks. P abreż zw racał pilną u w a g ę na zmienność różn y ch czę­

(6)

38 W SZECHSW IAT

sto kroć drob ny ch cech i p od k reślał w y r a ź ­ nie niezgodność ze znan em i opisami g a ­ tunk ó w . Znajdzie się od czasu do czasu j a k i ś d ro b n y błąd, lecz ła tw o można go w ybaczyć floryście, m ieszk ającem u zdała od c en tró w r u c h u n au k o w e g o . O ile od nalezienie w sw oim czasie w Kijowie przez p. J. P aczosk iego zielnika Giliberta, byłego założyciela O grodu Botanicznego w Grodnie i prof. uaiw . W ileńskiego, przyczyniło się do obniżenia a u t o r y t e t u tej im p o rto w a nej zag ranicznej sław y, g d yż zielnik je g o literaln ie roi się od b łę ­ dów, o ty le odnaleziony przeze m nie zbiór roślin rzu ca b lask n iespożytej zasług i na p raw ie nieznane dotąd imię sk ro m n e g o z a k o n n ik a k się d z a Pabreża, k tó ry , r z e ­ czywiście, był d o s k o n a ły m z n a w c ą flory Żmudzi i którego imię m o żem y śmiało położyć obok bardziej z a słu żo n y ch i z n a ­ nych im ion pierw sz y c h n a s z y c h florystów, rów nież k s ię ż y —K lu k a i S. B. Ju n d z iłła .

Nie m ożna odżałow ać, że część je g o p ra c y poszła n a m arn e . Lecz to, co się dało u ra to w a ć , będzie stanow iło ważny p r z y c z y n e k do poznania flory Żmudzi, k tó ra j a k o położona daleko od c e n tró w życia u m ysło w eg o nie m iała j a k o ś s z cz ę ­ ścia do florystów. J a k k o lw ie k ju ż w k o ń ­ cu X V III wieku m ie liś m y pierw sze flory L itw y, przez G ilib erta i Ju n d z iłła n a p is a ­ ne, lecz d o ty czy ły one ty lk o okolic Grod­

na i Wilna.

Późniejsze b a d a n ia z czasów is tn ie n ia u n i w e r s y t e tu W ile ń sk ie g o znacznie r o z ­ szerzy ły te r e n naszej w ied zy o szacie r o ­ ślinnej L itw y, lecz Żm udź praw d z iw ie długo leżała odłogiem. W zachodniej zaś części j e d y n y m p u n k te m , o k tó re g o flo­

rze cośkolw iek w ied zieliśm y, była P o łą g a (a d m in is tr a c y jn ie n a le ż ą ca j u ż do Kur- land.yi), zacho dn ie zaś p o w ia ty Żm udzi, j a k Sz a w e lsk i i T elsz e w sk i, s k ą d w łaśn ie pochodzi zielnik ks. P a b re ż a , to d o tą d w l ite r a tu r z e botan iczn ej „ t e r r a incogni- t a . “

W ie m y z d ru g ie j s tr o n y , że s z a ta r o ­ ślinn a każdej m iejscow ości szybko się zmienia w oczach n a s z y c h , g d y ż lasy c o ­ raz b ardziej p a d a ją ofiarą trz e b ie ż y , z n i­

k a ją błota n ied o stę p n e, w y s y c h a ją je z io ra i pług coraz w ię k sze o b s z a ry o bejm uje

Ks 3

w swe posiadanie, a w raz z działalnością k u l tu r a ln ą człowieka z n ik a ją niektóre c h a r a k te r y s ty c z n e rośliny. To też w i n ­ n iśm y wdzięczność ks. Pabreżow i, że u m iłow aw szy florę ojczystą, zebrał przed niesp e łn a 100-u la ty to w szy stko , co w j e g o czasy rosło w jeg o nąjbliższem otoczeniu, pozw alając n am poznać ob ec­

nie, j a k w y g lą d a ła szata roślinna Żmudzi za życia naszych dziadów.

B olesław Hrynieioiecki.

B I O L O G I C Z N E P O D S T A W Y N A U K I O O D P O R N O Ś C I .

(D o k o ń c z e n ie ).

II.

Czy j e d n a k te o ry a fago cy tozy ob ejm uje całość z ja w isk o b se rw o w a n y c h w walce o rg a n iz m u z zarazkam i? Czy nie pomija całego działu śro dk ów ob ronnych, z a w a r ­ t y c h w so kach organizm u? Bezwątpie- nia — surow ica krw i, niezależnie od ta- g o c y tów p osiada t a k różnorodne w ła s n o ­ ści, k t ó r e dzielnie p rzy c z y n ia ją się do zw a lcz a n ia zakażenia i z n e u tralizo w a n ia jad ó w , że nieu w zg lęd n ien ie tej s tro n y z a g ad n ie n ia czyni teoryę fagocytozy n ie­

k o m p le tn ą , w y m a g a ją c ą dopełnień. K to wie z re s z tą , czy procesy, zachodzące w s u ­ rowicy krw i, nie są d la celów obrony donioślejsze, czy w ta k im razie całej fa ­ g o c y to z y nie n ależało by tra k t o w a ć j a k o dopełnienie do tej głównej armii, k tó ra s k o n c e n tr o w a n a j e s t w p ro ce sa c h bio­

che m icz n y c h zachod zący ch w su ro w ic y krwi. W p ra w d z ie M ieczników w później­

s z y ch sw oich pracach p ra g n ie i te z ja ­ w isk a uzależnić od fagocytozy, ale b e z ­ p o ś re d n ic h na to dowodów nie mógł p rz y ­ toczyć, a daleko n a tu ra ln ie js z e i pro stsz e w y ja ś n ie n ie t y c h procesów dał E hrlich , w y ja ś n ie n ie sfo rm u ło w an e w k u n sz to w n ie p o m y śla n e j teoryi „łańcuchów b ocznych", t r a k tu ją c e j całą odporność organizm ów na i n n e m podłożu, n a i n n y c h biologicz­

n y c h p o d s ta w a c h , niż Mieczników.

(7)

W SZECHSW IAT 39

Ale zanim p r z y s tą p im y do owej teo ry i m u sim y się choć pokrótce zaznajomić z fak ta m i, k tó re m ają podlegać w y jaśnie­

niom.

J u ż daw n o stw ierdzono d ro g ą e k s p e ­ ry m e n tó w , w y k o n y w a n y c h przez cały sze­

r e g badaczów (Fodor, Niessen, Behring, N u ttall i inni), że k rew no rm alna, k rew zw ierzęcia czy człow ieka niezakażonego, p osiada własności bakteryobójcze, że b a k ­ terye, w prow adzone wprc s t do su row icy k r w i (czy też do k rw i zw ierzęcia ż y w e ­ go), prędko ta m giną. I dzieje się to nie d latego, że j a k przy puszcza B a u m g a rte n , J e t t e r i inni b a k te r y e p o p ro stu nie znaj ­ d u ją we k r w i odpow iedniego pożywienia dla siebie, że w y m ie ra ją j a k b y z głodu, k tó re to p rzypu szczen ie zostało w o s t a t ­ nich c z asach obalone przez badania Trom sdorffa, L in g e ls h e im a i W a s s e r m a n ­ na, ale p r z e d e w s z y s tk ie m dlatego, że z n a jd u ją się n a w e t we krw i n o rm alnej su b s ta n c y e , k t ó r y c h n a tu r y dokładnie je s z ­ cze nie poznano, a k tó re j e d n a k posia­

d a ją n iew ą tp liw ie własności w s trz y m y ­ w a n ia rozw oju a n a w e t w p ro st z a b ijania b a k te r y j. S u b s ta n c y e te zostały n a z w a ­ ne przez B u c h n e r a a le k sy n a m i. W y k ry ł on, że po o g rzaniu k rw i (ewent. s u ro w i­

cy k rw i) do 60°, s u b s ta n c y e t e z o stają rozłożone i działan ie ich u sta je , że w r e ­ szcie czyn n o ść swoję o b ja w ia ją ty lk o w obecności soli. Te w łaśnie ciała zo stały n a z w a n e przez Miecznikowa cytazam i i one w łaśnie m a ją w e d łu g niego z n a j ­ d o w ać się w yłącznie w biały c h ciałkach k rw i, a do osocza przechod zą ty lk o po ich ro zpadnięciu się. Po z a każeniu zaś, po w t a rg n ię c iu do o rg an iz m u b a k te ry j i w y tw a r z a n iu przez nie to k sy n zachodzą zm ia n y we k rw i i limfie, polegające na zja w ie n iu się liczniejszych i zdaje się donioślejszych niż a le k s y n y s u b s ta n c y j och ro n n y c h , z k tó ry c h j e d n e n e u tra liz u ją j a d y w y tw a r z a n e przez b a k te r y e (to k s y ­ n y ) —s ą to a n ty to k s y n y , d ru g ie zaś: ba k - tery o liz y n y i a g lu t y n in y paraliżu ją dzia­

łaln o ść s a m y c h b a k te r y j. Są one n ie w ą t­

pliwie pochodzenia kom órkow ego; w y ­ tw a r z a ją j e w s z y s tk ie kom órki u stro ju , j e d n a k o r g a n y krw iotw órcze: śledziona, gruczoły lim faty czne i szpik k o s tn y m u ­

szą być postaw ione n a p ierw sz e m m ie j­

scu. P r z y p a tr z m y się ty m su b s ta n c y o m bliżej: A n t y t o k s y n y posiadają, j a k w spo­

m niałem w yżej, zdolność n e u tra liz o w a n ia toksyn. Ale o bjaw ia się tu w y b itn a sp e ­ cyficzność ty c h s u b s ta n c y j: to k s y n a dy- f te ry ty c z n a ty lk o przez specyalne a n t y ­ to k s y n y d y f te r y ty c z n e może być z n e u tr a ­ lizowana, to k sy n a tężcowa — ty lk o przez a n ty t o k s y n ę tężcową i t. d. Że istotnie a n ty t o k s y n y m ogą neutra liz o w a ć odpo­

wiednie to k sy n y , m ożna to n a w e t in vi- tro dowieść. W eźmy to k sy n ę b a k te r y jn ą w ilości bezwzględnie ś m ie rte ln e j dla d a ­ nego zwierzęcia, z m ieszajm y j ą z s u ro ­ wicą krw i zwierzęcia, k tó r e przechodziło chorobę zakaźną, w y w o ła n ą t y m w łaśnie zarazkiem , a łatw o się przekonam y, że to k s y n a t a u tra c iła ju ż w tej m ie s z an i­

nie swoję jadow itość, że obie s u b s ta n ­ cye — to k s y n a i a n ty t o k s y n a z a w a rta w owej surow icy s tw o rz y ły pew ne c hw iej­

ne połączenie chemiczne, w e d łu g t y p u p o d w ó jn y c h połączeń i stw o rz y ły nowe ciało już d la danego zwierzęcia niejado- wite. T o k s y n a j e d n a k w ty m p r z y p a d k u nie ro zpada się: łatwo sobie u zasadnić n a stę p u ją c e m doświadczeniem . Wiadomo, że j a d wężów nie ro zk ła d a się przez ogrzanie do 80° stopni, ty m c z a s e m odpo­

wiednia a n ty t o k s y n a w t y c h w a ru n k a c h zostaje rozłożona bezpow rotnie. Jeżeli więc dod am y do j a d u wężów su ro w icy zaw ierającej odpow iednie a n ty t o k s y n y w takiej ilości, aby o trz y m ać zupełną n e u tra liz ac y ę , a po tem tę m ieszaninę o g rze jem y do 80°—to s ta je się ona nano- wo jado w ita . A więc .jad wężów b y ł t y l ­ ko zw iązan y a n ty t o k s y n ą i nie mógł s w e ­ go ja d o w ite g o działania przejaw ić, k iedy zaś a n ty t o k s y n a została zniszczona, dzia­

łanie to w całej pełni w y stę p u je .

D r u g ą su b s ta n c y ą , z ja w ia ją c ą się we krw i i limfie zakażonego o rganizm u, j e s t b a k te ry o liz y n a , o d k r y ta przez Pfeifra.

S u b s ta n c y a dla n ie k tó r y c h zakażeń, a p rze d e w s z y s tk ie m ty f u s u i c ho lery ma kolosalne znaczenie. P o d w pły w em tej s u b s ta n c y i z a ra z k i te tr a c ą s w o ją r u c h o ­ mość, pęcznieją, ro zpad ają się na d ro b ne kuleczki, w reszcie ro z p ły w a ją się k o m ­ pletnie. W t y c h ra z a c h w yb itn iej niż

(8)

40 W SZECH SW IAT -Ne 3

gdzieindziej widać, j a k fagocytoza z e ­ p c h n ię ta j e s t n a d ru g i plan w obronie z zakażeniem .

W re sz c ie G ru b e r w y k r y ł a g lu ty n in y , p-od w p ły w em k t ó r y c h otoczka b a k te ry j pęcznieje, robi się lepką, b a k te r y e r u ­ chliw e tra c ą sw oje ru c h y , z b ija ją się w k u p k i i o p a d a ją n a dno naczynia. T a ­ k iem u s k le ja n iu m ogą podlegać n iety lk o b a k te r y e żywe, ale i m artw e . Ale trz e b a zaznaczyć, że żywe b y n a jm n ie j przy tem nie giną, m ogą się n a w e t ro zm n a ża ć b ę ­ dąc ze sobą sklejone. Robi to ta k ie w r a ­ żenie, j a k g d y b y s u b s ta n c y e te działały tylko n a otoczkę bakteryi.

Z w róćm y się tera z do w y ja ś n ie n ia m e ­ c h a n iz m u p o w s ta w a n ia w s z y s tk ic h ty ch s u b s ta n c y j — do teo ryi „łań cu ch ó w bocz- n,ych“ E hrlicha.

J u ż poprzednio w spom niałem , że za ch o ­ dzą tu niew ą tp liw ie p ew n e p ro c e s y c h e ­ miczne, trz e b a więc sobie w y o b ra z ić c z y n n ik i w g rę t u ta j wchodzące ja k o sk o m p lik o w a n e z w ią z k i chem iczne, k tó ­ r y c h w p ra w d z ie n a t u r y nie z n a m y i d a ­ leko n a m je s z c z e do tego, ale n iem niej p e w n e g ru p y ty c h z w iązków m ożem y biologicznie c h a r a k te r y z o w a ć . W ten sposób E h rlich przypu szcza, że to k s y n a z a w ie ra dwie k a te g o r y e g ru p a tom ow ych:

j e d n ę bardziej trw ałą , o b da rz o n ą po w i­

n o w actw em che m icz n e m do p ro to p la zm y kom órek u s tr o jo w y c h i s k u tk i e m tego łączącą to k sy n ę z o rg an iz m e m i d r u g ą bardziej w rażliw ą na w p ły w y zew n ętrzn e, w a r u n k u ją c ą działanie t r u j ą c e to k sy n y . P ie rw sz ą g ru p ę nazyjva on h aptoforow ą, d r u g ą - to ksoforow ą. G ru pa m i-podobnem i j e g o zd a n ie m obdarzone są n ie ty lk o to ­ ksy n y , ale i wszelkie ciała, w zględem k tó ry c h możliwe j e s t uodp o rnien ie. Oczy­

wiście zależnie od fizyologicznego d z ia ­ łania d a n e g o ciała ow a g r u p a d ru g a, w ta m ty m p r z y p a d k u toksoforow ą, j e s t za każdym raz e m in n a, d late g o m o ż n a b y j ą ogólnie nazw ać fu n k c y o n a ln ą , bo w czą­

steczce to k sy n y b ędzie ona toksoforow ą, w cząsteczce fe r m e n tu zymoforową. w m o ­ lekule zaś a g l u t y n i n - a g l u t y n i n o f o r o w ą i t d .

P ro top lazm ę zaś k o m ó rk i u stro jo w e j z p u n k t u w id z e n ia chem iczn eg o p rop o ­ n u je E h rlic h w y o brazić sobie j a k o c e n ­

t r a l n ą g ru p ę m olekularną, w y p e łn ia jąc ą fu n k c y e życiowe, i liczne g r u p y boczne—

ła ń c u c h y boczne w z n aczeniu chemii o r ­ ganicznej — n a z w a n e przez niego r e c e ­ p to ra m i (od receptivitó).

Jeżeli więc zostanie wprow adzona do o rg an iz m u p e w n a to k sy n a , to wówczas jej g ru p a haptoforow a da n a m ja k i e ś zło­

żone połączenie chem iczne z któ rym ś, na jb a rd zie j w rażliw ym na d a n y rodzaj toksyn, re c e p to r e m k om ó rk i ustrojow ej.

P o niew aż j e d n a k to k sy n a p o siada je s z ­ cze i g r u p ę toksoforową, przez k tó rą może u ja w n ić swoje d ziałanie tru ją c e , więc n orm alne czynności kom ó rk i z o sta ją z a ­ chw iane, ob jaw iają się p ew n e zmiany anatom o patologiczne i fu n k cy onaln e, w ła ­ ściw e danej chorobie infekcyjnej. P o n i e ­ waż p e w n a część ow ych łańcu ch ó w b o c z ­ n y c h — r e c e p t o r ó w — j e s t związana z t o ­ k s y n a m i j e s t więc dla w y k o n y w a n ia funk- cyi kom órki s tra c o n a, dla p o k rycia więc tego b ra k u , w m yśl ogólno - biologicznej zdolności k om ó rki żywej, k t ó r a odradza części utra c o n e, rozpo czy n a się reg e n e ra- cya tw o rze n ia się n ow ych recepto ró w i to w d u ż y m n a d m iarze, to j e s t owych ł a ń ­ cuchów bocznych tw o rzy się więcej, niż ich k o m ó rk a u tra c iła . T w orzenie się ty ch no w y c h r e c e p to ró w o d b y w a się je d n a k ty lk o wówczas, jeż e li k o m ó rk a niezb yt u c ie rp ia ła pod w p ły w e m d z ia łan ia g r u p y toksoforowej to k sy n y , w p rze c iw n y m razie ow a r e g e n e r a c y a j e s t bardzo słaba, albo w cale n a w e t nie zachodzi.

Ów n a d m ia r receptorów , o k tó r y m do ­ piero co była m owa, nie u t r z y m u je się przy komórce, a wchodzi do su ro w ic y krwi. P o n iew aż j e d n a k te wolno p ł y w a ­ j ą c e ła ń c u c h y boczne są ta k i e same, j a k t a m te , k tó re pierw o tnie były zw iązane przez g r u p ę haptoforow ą, t o k s y n y m ają więc one rów nież po w inow actw o do tej samej to k sy n y . A więc w p row adzo na p ow tórnie t a k a s a m a to k s y n a zostanie przez owe wolno p ły w a ją c e r e c e p to r y zw iązana, g ru p a h a p to fo ro w a to k s y n y b ę ­ dzie z a ję ta , to k s y n a nie będzie się m o­

g ła połączyć z p r o t o p l a z m ą kom órki u s tr o ­ jow ej, a ty m s a m y m nie będzie m ogła u ja w n ić n a niej sw e g o d e s tr u k c y jn e g o w p ły w u . B ronią więc te wolno p ły w a ją c e

(9)

.Na 3 W SZECHSW IAT 41

we krw i r e c e p to r y organizm od działa­

nia io k s y n — są więc tem i a n ty to k sy n a m i, k tó re w r o k u 1890 od krył Behring.

W y j a ś n i e n'3 działania i pochodzenia b a k te ry o liz y u w y m a g a bardziej zawiłej hyp otezy, choć opartej na tej sam ej za­

sadniczej po dstaw ie „łańcuchów bocz­

nych". U ła tw ia j e d n a k badanie ta oko­

liczność, że organizm może być uodpor n io n y n iety lk o przeciwko bakteryom , ale też i in n y m kom órkom , np. czerwonym czy biały m ciałkom obcego pochodzenia.

Pod w p ły w em więc t y c h kom órek w y­

t w a rz a ją się we k rw i odpowiednie „lizy- n y “, k tó re te kom órki rozpuszczają. Są d a n e n a to, żeby przypuszczać, że p ro­

cesy zachodzące w p rz y p a d k u np. ro z­

puszczania czerw on y ch ciałek przez od­

powiednio uo dpornioną surow icę (tak zw.

hemoliza) są id en ty c zn e co do swego c h a ­ r a k t e r u z tem i, ja k i e zachodzą w tyfusie czy cholerze, kiedy te z arazki są przez b a k te r y o liz y n y rozpuszczane. A badanie hem olizy j e s t tec h n icz n ie bardzo dogodne ze w z g lę d u n a z m ia n y z a b arw ienia pły nu, k t ó r y pod w p ły w em działania lizyny n a czerw one ciałka k r w i s ta je się czer­

wonym , gdyż hem og lob in a z tych ciałek s k u tk i e m ich rozp ad u z ostaje uwolniona i rozpuszcza się w surow icy. W y ja ś n ie ­ nie więc procesów, zachodzących w he- molizie, da n a m zro zum ienie m echanizm u w s z y s tk ic h lizyn, a więc i b a k te ry o li­

zyny.

K la sy cz n e d o św iadczenie E h rlic h a i M o rg e n ro th a przyczyn iło się znakom icie do z d a n ia sobie s p ra w y z is to ty hem oli­

zy: z aw iesinę c z y sty c h czerw o ny ch cia­

łek k rw i w fizyologicznym roztw orze soli k u c h e n n e j (0,85# NaCl), p o trzeb n ą do t e ­ go dośw iadczenia, przygotow yw ali ci ba­

dacze przez o dw lóknienie k rw i świeżej, rozcieńczeniu je j fizyologicznym roztw o­

r e m NaCl i k ilk a k r o tn e przem y w an ie ty m r o z tw o re m i c e n try fu g o w a n ie , aż do uw o ln ien ia zupełnego tej em u lsy i od śla ­ dów surow icy. P o te m ową zawiesinę c z e rw o n y c h ciałek krw i nalew ali do sze- ro g u p ro b ó w e k po 1 c m 3 w każdej i do­

d aw ali do niej odpowiednio uodpornionej su ro w ic y obcej, k tó ra p o s ia d a ła zdolność rozp u sz c z an ia ty c h ciałek. Dolewali j e ­

d n a k tej s u ro w ic y ilości w z ra sta ją c e , tak, że każda n a s tę p n a pro bó w ka zaw ierała jej więcej niż poprzednia. W reszcie dla zrów n ania poziom u płynów w różn ych p rob ów kach dolewali roztw o ru fizyolo- gicznego NaCl, i staw iali to w s z y s tk o do t e r m o s ta tu o tem p e ra tu rz e 37° n a dwie godziny.

Potem z t e r m o s ta tu przenosili do lo­

downi o tem p. 0° — 3°. W zimnie czer­

w one ciałka o padały n a dno, a płyn nad nimi p rzy jm o w a ł z a barw ien ie od zupeł­

nie b ezbarw nego do in te n s y w n ie c z erw o ­ nego. W ty c h probów kach, k tó ry c h p ły a pozostał b e zbarw ny, uodpornionej s u ro ­ wicy było zamało n a to, by m ogła zajść hemoliza, by więc c ia łk a czerw one z o ­ s ta ły rozpuszczone i uwolnione h e m o ­ globina przepoiła swoją b a r w ą cały roz­

twór. W n a s tę p n y c h probów kach było je j więcej i więcej — b a rw a więc p ły n u s ta w ała się coraz in te n s y w n ie js z a . Jeżeli tera z zm ien im y p o rząd ek dośw iadczenia i probówki z ową zaw iesiną czystych czerw onych ciałek k rw i w fizyologicznym ro ztw orze NaCl i odpowiednio dolaną uodpornioną suro w ic ą z a m ia s t do te r m o ­ s t a t u p o sta w im y w p ro s t do lo d o w n i—to hemoliza w żadnej probówce nie zajdzie i płyn ponad opadłem i c iałk am i będzie zupełnie b e z b arw n y . Zlejm y te ra z płyn z nad t y c h ciałek do in n y c h probówek, do dajm y no w y c h świeżo p r z e m y ty c h cja- lek czerw onych, p o sta w m y w te r m o s t a ­ cie w o ptim um t e m p e ra tu ry , a je d n a k hemoliza nie zajdzie. Płyn , będący d a ­ wniej w styczności z c iałkam i czerwone- mi, u tra c ił zdolność hem olizy —oddał z a ­ pew ne t y m ciałkom ów czyn nik , od k t ó ­ rego hem oliza zależy. Ale jeżeli teraz do tego p ły n u , k tó ry u ira c ił własności hem olityczne, dodam y nowej surow icy uodp ornionej, k tó rą j e d n a k rów nież po­

z b a w im y zdolności rozpuszczania ciałek cz erw onyc h przez o grzan ie do 55°—60°—

to hem oliza n a stą p i. Każdy oddzielnie z ty c h pły n ó w nie posiadał własności h e m o lity c z n y ch , ale ich m ieszan ina d o ­ prow adziła hemolizę do końca. R o z p a trz ­ m y to zjaw isko. E h r lic h i M org enro th przypusz c z ają , że n a to, by hemoliza m ogła dojść do s k u tk u , p o trz e b n a j e s t

(10)

42 W SZECHS W IAT JMó 3

obecność dwu ciał: te g o , k tó r e w po- w yższem dośw iadczen iu było pochłonięte przez p ierw sz e c ia ł k a czerw o n e i k tó re w* nowej p o rcy i surow icy, p otem d od a­

nej, zachow ało się mimo og rza n ia j e j do 55°—60° — ci badacze n a z w a li go ambo- ceptorem ; i drug ie g o , k tó re było p rzy ty m o g rze w an iu zniszczone, tale zw. k o m ­ p lem entu .

Hem oliza z p ocz ątk u zajść nie m ogła tylk o s k u tk i e m nizkiej te m p e r a t u r y ; j e ­ d n a k s k u tk i e m styczno ści su row icy z czer- w onem i ciałkam i, k tó re o padły n a d n o — a m b o c e p to ry w niej z a w a r t e zostały przez te ciałka w c h ło n ię te i płyn, zlany do i n n y c h naczyń, s k u tk ie m b r a k u j e ­ dneg o z ty ch n ie z b ę d n y c h d la hemolizy ciał, nie mógł ju ż nowo wrprowadzonycb ciałek rozpuścić. Z a w ie ra ł on j e d n a k to d ru g ie ciało — k o m p le m e n t. To też po d o d an iu nowej su ro w icy , k tó ra znów p o ­ z b a w io n a była przez o g rza n ie k o m p le ­ m e n tu , ale z a w iera ła a m b oeep to r, oba ciała b y ły w tej m ie sz an in ie obecne — he m o liza m ogła n a s tą p ić .

J a k j e d n a k te z ja w is k a związać z po­

p rze d nio poznanem i i w y tłu m a c z y ć za- pom ocą te o ry i ł ańcuch ów bocznych? E h r - lich p r z y j m u je istn ien ie ró żno ro d ny ch re c e p to ró w (łańcuchów bocznych) i k l a ­ sy fik u je j e w t r z y rzędy : re c e p to ry p i e r ­ w szego rzę d u p o sia d a ją tylko j e d n ę g r u ­ pę a tom ow ą, k tó ra j e s t o b d a rz o n a p o w i­

n o w a c tw e m chem iczn em do od pow iednich g ru p s u b s ta n c y j o d ż y w c z y c h (w w a r u n ­ k a c h lizyologicznych), czy też w p r z y ­ p a d k a c h z a k aż e n ia do g r u p y h a ptoforo wej t o k s y n y i E h r li c h n a z y w a t a k ą g r u ­ pę a t o m o w ą —g r u p ą h a p to fo ro w ą rec e p to ra; r e c e p to r y p ierw sz e g o rz ę d u w chodzą w grę w obronie o rg a n iz m u p rz e c iw to k sy n o m , są one w p e w n y c h w a r u n k a c h a n ty t o k s y n a m i — o nich właśnie m ów iliśm y szczegółow o poprzednio; r e c e p to r y d r u ­ gieg o rz ę d u p o sia d a ją j e d n ę g r u p ę hapto- iorów , a d r u g ą z y m ofo row ą i w y j a ś n ia j ą n a m a g lu ty n a c y ę : g r u p a h a p to fo ro w a s ł u ­ ży do p o łąc z e n ia z b a k te r y a m i, a zapo- m ocą g r u p y zym oforowej n a s tę p u j e w y ­ tw a rz a n ie się na p o w ie rz c h n i b a k te ry i s u b s ta n c y i lepkiej, k t ó r a zlepia z sobą zarazki; w reszcie re c e p to r y trzeciego r z ę ­

du, k tó re te m się w y ró ż n ia ją od innych, że posiadają dwie g ru p y haptoforowe, j e ­ dnę dla połączenia z cząstec z ka m i od- żywczemi lub też z re c e p to ra m i ciał k t ó ­ re m a ją być rozpuszczone i d r u g ą t. z w.

kom plem entofilow ą dla połączenia z m o­

lekułam i ciał ferm en to p o d o b n y c h , o k t ó ­ ry ch była m ow a wyżej, z k o m p le m e n ta ­ mi. R eceptory ta k ie o dw u g r u p a c h ha- ptoforow ych na z y w a ją się w łaśnie ambo- ceptoram i: są, z d a n ie m E h rlicha, tem i s u b s ta n e y a m i, które poznaliśm y ro zpa­

tru j ą c hemolizę. T ak więc a m b o c e p to ry j a k i k o m p le m e n ty posiadają dwie o d­

rę b n e g r u p y atom owe, z k t ó r y c h je d n a u am b o c e p to ra łączy się w p rz y p a d k u hem o liz y z rec e p to re m ciałka czerw o n e ­ go, a d r u g a z k o m plem en tem , a a n a lo ­ g iczne g r u p y z k o m p le m e n tu c h a r a k te ­ r y z u ją się: j e d n a p ow inow actw em do a m ­ boceptora, a d r u g a analogicznie do g r u ­ py toksoforowej tok syn y , posiada zdol­

ność rozpuszczania, czy też, ogólnie b io­

rąc, niszczenia k o m órek albo d ro g ą f e r ­ m e n ta c y jn ą , albo to ksyczną. Zrozum iałą więc j e s t rzeczą, że dlatego, by j a k a k o l ­

wiek liza m ogła n a stą p ić , m usi być o b e c ­ n y i a m b o c e p to r i k o m p le m e n t, bo k o m ­ p lem e n t bez a m bocepto ra nie będzie mógł połączyć się z k om ó rk ą , n a k t ó r ą m ó głby w yw rzeć swoje niszczące działanie, a m ­ b o c e p to r zaś bez k o m p le m e n tu w p r a w ­ dzie połączy się z ko m órką, t u w grę w chodzącą, ale b r a k t u będzie tego ciała, k tó re w s p ra w a c h rozpuszczania g r a c z y n n ą i d e c y d u ją c ą rolę.

T a k w g r u b y c h za rysa c h p rze d s taw ia się biochem iczna te o ry a E hrlicha. P o ­ m in ą łe m wiele n iezm iern ie c ie k a w y c h szczegółów i in te re s u ją c y c h spostrzeżeń, b y z b y tn io nie pow iększać r a m teg o a r ­ t y k u łu . Nie w spom niałem zaś o precy- pitynach, s u b s ta n c y i, k t ó r a też w czasie z a k aż e n ia zjaw ia w su ro w icy krwi, głó­

w nie dlatego, że s u b s ta n c y e te, z i n n y c h względów bard zo ważne w w alce o r g a ­ n izm u z zak ażeniem , o d g ry w a ją , zd a je się, p o d rzę d n ą rolę, g d yż po siad ają p o ­ w in o w a c tw o chem iczne do t y c h ciał c h e ­ m icznych, z k tó ry c h s k ła d a się ciało b a k te r y i, a k tó re dopiero po je j śm ierci z o s ta ją rozłożone i uw olnione, p rze c h o ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ilekroć mowa jest o miesięcznym koszcie elementu wyposażenia opcjonalnego rozumie się przez to zwiększenie raty miesięcznej CUPRA i CUPRA Leasing Moc Niskich Rat wyliczonej

24 Definicja wskaźnika Liczba osób pracujących 6 miesięcy po opuszczeniu programu (łącznie z pracującymi na własny rachunek), Załącznik 2b, op.. Pracujący to

Proszę go zostaw ić w spokoju... Dworcowej Uczynnym do

podmiotów (nazwa, adres, nip, regon, telefon, e- mail) wraz z danymi osób uprawnionymi do reprezentowania tych podmiotów (imię, nazwisko,.. Projekt współfinansowany ze środków

Na koniec wspomnimy także nasze Wydawnictwo WBPiCAK, czyli Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu (Instytucji Kultury

Konwencja poświęca dużo uwagi kobietom, ponieważ obejmuje formy przemocy, których doświadczają jedynie kobiety!. (przymusowa aborcja, okaleczenie

Ilekroć mowa jest o miesięcznym koszcie elementu wyposażenia opcjonalnego rozumie się przez to zwiększenie raty miesięcznej CUPRA i CUPRA Leasing Moc Niskich Rat wyliczonej

Wsparcie osób młodych w ramach Osi Priorytetowej I PO WER udzielane jest w ramach trzech rodzajów projektów o różnej specyfice: realizowanych przez powiatowe