Wielkanoc
Myl szara w szarym popiele,
Z prochu powsta³e i w proch siê obrócisz
I szat fiolety w pokutnym kociele, Lecz bliska nadzieja do radoci wrócisz!
Tej Wielkiej Nocy, Wielkiej Nocy cudu, Po dniach czterdziestu spokoju i skruchy, Z grzechu wyzwolenie zst¹pi³o do ludu, I czas siê narodzi³ triumfu otuchy.
I wie¿a zieleñ pokry³a ju¿ niwy, Wiew wiosny ptaki piewem objawiaj¹, W bazie siê stroj¹ rozbudzone iwy, I barw palet¹ kwiaty rozkwitaj¹.
Nad grzechem zwyciêzca by³ powita³ ziemiê, Postnej wêdrówki zakoñczy³ siê czas, Radoæ ludzkie obejmuje plemiê, I znowu szczêliwoæ zagoci³a w nas!
Marek Biedrzycki Dzia³ Wspó³pracy z Zagranic¹
KLUCZE KRÓLESTWA
W chwilach szczególnych, gdy wieci z wielkiego wiata dzia³aj¹ przygnêbiaj¹co, chêtnie siêgamy po ksi¹¿ki, które pokochalimy w naszej m³odoci. Dla mnie, jedn¹ z nich jest powieæ brytyjskiego pisarza (i lekarza) Archibalda J. Croni- na (1896-1981) pt. Klucze Królestwa (The Keys of Kingdom 1941, I wyd. polskie 1948). Przeczyta³em j¹ po raz pierwszy przed prawie pó³wieczem i mylê, ¿e wywar³a na mnie du¿y wp³yw. S¹dzê te¿, ¿e nie straci³a do dzi swojej aktualnoci.
Ksi¹¿ka nale¿y do typu powieci o ksiê¿ach, a jej osob¹ pierwszoplanow¹ jest prosty ksi¹dz, który u Cronina staje siê uosobieniem idea³u katolickiego duszpasterza. Warto przyjrzeæ siê idea³owi Cronina, bo chyba wychodzi on naprzeciw dzisiej- szemu zapotrzebowaniu.
Maj¹c wiadomoæ swej nieudolnoci w formu³owaniu w³a- snych myli, pos³u¿ê siê tu S³owem wstêpnym do II wyd. pol- skiego (1955) powieci pióra ks. dr. Mariana Michalskiego;
pisze on m.in.: Bohater powieci, ksi¹dz Franciszek Chisholm, ... imponuje nam, poci¹ga, niekiedy wprost wzrusza. Mimo wszystkich niedoci¹gniêæ jego pogl¹dów, z punktu widzenia
cis³ej ortodoksji kocielnej, oczarowuje on czytelnika, wywo-
³uj¹c szczere westchnienie: O, gdyby¿ wszyscy byli tacy! Gdy- by¿ takich by³a przynajmniej wiêkszoæ!. Wypada tu wspo- mnieæ, ¿e owa cis³a ortodoksja dozna³a od czasów Jana XXIII zmian id¹cych daleko po myli Cronina.
Dalej w S³owie wstêpnym czytamy: Nie ma (on) w sobie nic z b³yskotliwoci, oryginalnoci, wyj¹tkowoci; nic z nerwo- wego niespokojnego reformatorstwa, nic z wewnêtrznego tra- gizmu i duchowych komplikacji. Przy ca³ym niew¹tpliwym swym
bohaterstwie jest po prostu szarym, na wskro ludzkim typem zwyczajnego ksiêdza oczywicie ksiêdza z prawdziwego po- wo³ania... W jego ¿yciu nie stwierdzamy ¿adnych nadzwyczaj- nych prze¿yæ, czy wzlotów wewnêtrznych, ¿adnych wyj¹tkowo bohaterskich czy reformatorskich wyczynów, ¿adnych genial- nych koncepcji teoretycznych. Przez ca³y czas widzimy tylko szczerze sprawie oddanego cz³owieka, z wyranie zarysowan¹ indywidualnoci¹, pe³nego pokory, ... A ostateczny wynik jego pracy? ... w gruncie rzeczy wszystko ogranicza siê do zbudo- wania ... niewielkiej placówki misyjnej w Chinach dla 500 za- ledwie dusz ... Z punktu widzenia zewnêtrznego efektu nie wy- daj¹ siê nies³uszne s³owa, którymi po powrocie ks. Chisholma do kraju przywita³ go biskup: «Mój drogi Ojcze, twoje wysi³ki by³y bohaterskie. Rzecz jasna, jestemy nieco rozczarowani cyframi. W ci¹gu 36 lat mniej dokona³e nawróceñ ni¿ ojciec Lawler ich wykaza³ w ci¹gu piêciu». Ojciec Franciszek mia³
wiadomoæ tego, ¿e ... ostateczny rezultat wysi³ków jego ¿y- cia istotnie nie by³ na zewn¹trz wcale imponuj¹cy. Ale te¿ i nie czu³by siê tym ani zmartwiony, ani zawiedziony, ani upokorzo- ny. Bo czy¿ kiedykolwiek marzy³ o zrobieniu czego nadzwy- czajnego? Nigdy. Pragn¹³ jedynie wype³niaæ jak najlepiej sw¹ rolê jednego sporód zwyczajnych, porz¹dnych uczestników duchowej armii wiernych, buduj¹cych Królestwo Bo¿e na zie- mi. Nic wiêcej.
Ks. Michalski koñczy swe S³owo wstêpne nastêpuj¹co: Tak zarysowany typ-idea³ ksiêdza katolickiego okrela od razu g³ów- n¹ myl przewodni¹ powieci Cronina ...: «Nie dopatrujmy siê idea³u katolickiego duszpasterza w postaciach wyj¹tkowych, czy to wyj¹tkowych dzia³aczy i reformatorów, czy wyj¹tkowych mistyków. Postacie takie bywaj¹, powinny byæ, a nawet musz¹ byæ w Kociele. S¹ to piêkne kwiaty Bo¿ego ogrodu. Ale nie na nich wspiera siê Koció³; nie ich dzia³alnoci¹ wzrasta w du- szach ludzkich i rozszerza siê po wiecie religia; nie one budu- j¹ cegie³ka po cegie³ce Królestwo Bo¿e na ziemi. Koció³ i reli- gia rozszerzaj¹ siê ¿mudn¹ codzienn¹ prac¹ zwyczajnego, czê- sto niedocenianego, a nawet nie zauwa¿onego ksiêdza, byle tylko ten ksi¹dz by³ w ca³ej pe³ni cz³owiekiem cz³owiekiem dobrym, szczerze sprawie oddanym, zdolnym odczuwaæ smutki i radoci, innymi s³owy: byle by³ ksiêdzem z prawdziwego po- wo³ania».
Niech myli Cronina przybli¿¹ nam prawdê o dobrym dusz- pasterzu abymy nie musieli prze¿ywaæ ewangelicznej prze- strogi: Strze¿cie siê, aby was kto nie zwiód³. Przyjdzie wielu pod moim imieniem i bêd¹ mówiæ: Ja jestem, i wielu wprowa- dz¹ w b³¹d. (Mk 13:5-6).
Zbigniew Cywiñski Emerytowany profesor PG PS Wy jestecie sol¹ ziemi. Lecz jeli sól utraci swój smak, czym¿e j¹ posoliæ? Na nic siê ju¿ nie przyda, chyba na wrzucenie i podepta- nie przez ludzi. Wy jestecie wiat³em wiata. Nie mo¿e siê ukryæ miasto po³o¿one na górze. (Mt 5:13-14)
Urbis Hierosolimae polskie
Mniej wiêcej czterdzieci kilometrów od Krakowa ku Wadowicom w pierwszej po³owie XVII wieku w³aciciele tych ziem, Zebrzydowscy, ulokowali miasto Nowy Zebrzydów, dzi zwane Kalwari¹ Zebrzydowsk¹, od ³aciñskiego Calvaria oznaczaj¹cego wzgórze, na którym ukrzy¿owa- no Chrystusa. Ju¿ na pocz¹tku wieku wojewoda krakowski Miko³aj Ze- brzydowski ufundowa³ koció³ek na tzw. ¯arku stoku góry ¯ar, dobrze widocznej z okien jego zamku wznosz¹cego siê od czasów Kazimierza Wielkiego na szczycie Lanckorony. By³ to pocz¹tek rozleg³ego w krajo- brazie za³o¿enia Kalwarii, przypieczêtowany aktem fundacyjnym z 1 grud- nia 1602 r., oddaj¹cym przysz³e obiekty bernardynom franciszkanom, od ok. 1342 r. sprawuj¹cym tradycyjnie opiekê nad miejscami wiêtymi w Palestynie. Budowê pierwotnego klasztoru i kocio³a rozpocz¹³ jezuicki architekt Jan Maria Bernardoni, a kontynuowa³ Pawe³ Baudarth, budow- niczy z Flandrii. On te¿ by³ autorem najdawniejszych kaplic kalwaryjnych ukszta³towanych w stylu manierystycznym.
Christian Adrian Cruis zwany Adrychomiusem, prze³o¿ony klasztoru z Delft, wyda³ w 1584 r. w Kolonii dzie³o pt. Urbis Hierosolimae..., w³¹- czone w 1590 r. do obszerniejszego Theatrum Terrae Sanctae..., opu- blikowanego równie¿ w Kolonii. By³ to pierwszy opis 270 miejsc Mêki Pañskiej naniesionych na idealizowany plan miasta obejmuj¹cy ok. 4 km2 powierzchni ówczesnej Jerozolimy. Odleg³oci miêdzy stacjami po- dano w krokach gressi. Dla jednoznacznoci, na marginesie strony wykrelono wzorcowy odcinek odpowiadaj¹cy 1/4 d³ugoci stopy oraz informacjê, ¿e krok to 2 i 1/2 stopy. Tak precyzyjnie przedstawione Drogi Pojmania (3080 gressi) i Krzy¿owa (1321 gressi) s³u¿y³y temu ...aby ka¿dy Chrzecijanin na ka¿dym mieyscu, y w domu, y w ogrodzie czêæ iey siê przechadzaj¹c, podobnie sobie móg³ sporz¹dziæ drogê, albo w Ko-
ciele, lubo w izdebce, rozmyslaniem podobna poi¹æ y naboznym ser- cem Mêkê Chrystusow¹ rozpamietywaæ jak czytamy w polskim prze- k³adzie dzie³a Adrychomiusa z roku 1671. Prze³om XVI i XVII wieku za- owocowa³ w Europie wielkimi przedsiêwziêciami in¿ynieryjnymi: rednio- wieczne miasta otaczano piercieniami fortyfikacji bastionowych, czê- stokroæ wielokrotnymi; wytyczano twierdze i nowe miasta wed³ug ideal- nych koncepcji urbanistycznych. Pe³ne za³amañ fosy nale¿a³o zasilaæ bie¿¹c¹ wod¹, a przynajmniej okresowo przep³ukiwaæ. Naturalne koryta rzek wykorzystywano do budowy dróg wodnych, reguluj¹c je oraz uspraw- niaj¹c kana³ami i luzami. Rezydencjom dodawano wietnoci rozleg³y- mi za³o¿eniami parkowymi, dla których utrzymania niezbêdne stawa³y siê systemy wodoci¹gowe. Wy³ania³a siê nowa profesja in¿ynieria, zra- zu wojskowa, wkrótce za cywilna, oraz zwi¹zany z ni¹ kunszt miernic- twa.Plan Adrychomiusa sta³ siê przes³ank¹ do poszukiwania terenów to- pograficznie zbli¿onych do Jerozolimy oraz wytyczania Nowych Jerozo- lim odwzorowañ w zakresie niezbêdnym do urz¹dzenia Dróg Pasyj- nych. By³o to zawsze wyzwanie dla in¿ynierów i wytwórców sprzêtu geo- dezyjnego lunety (Holandia, ok. 1610 r.) i stolika (polimetrum Walt- zemüllera, Niemcy, ok. 1512 r.), których po³¹czeniem jest wspó³czesny teodolit. W inwestycji Zebrzydowskich dzie³a mierniczego podj¹³ siê ks.
Szczêsny ¯ebrowski, nauczyciel matematyki na dworze lanckoroñskim, którego wspiera³ o. J. Chryzostom a Capranica, komisarz generalny Zie- mi wiêtej. Podstawowym wyznacznikiem analogii Zebrzydowsko-Jero- zolimskiej sta³y siê wzgórza: na kierunku wschód-zachód stok poni¿ej zamku Lanckoroñskiego Góra Oliwna, oraz oddzielony potokiem Ska- wink¹ Cedronem (300 m npm) przeciwleg³y ¯arek (350 m npm), czyli Golgota. Liniê pó³noc-po³udnie odpowiednio wyznacza³y wzniesienia Moriah z pa³acem Poncjusza Pi³ata oraz Syjon z Wieczernikiem i domem Kajfasza. Najwy¿ej lokowanymi obiektami sta³y siê odpowiednio kocio³y Wniebowst¹pienia na Górze Oliwnej (380 m npm) i Ukrzy¿owania na Golgocie (450 m npm), ale ich oddalenie wiêksze ni¿ w Palestynie znacz-
nie wyd³u¿y³o trasê p¹tnicz¹. Obecnie prowadzi ona od zespo³u baroko- wej Bazyliki Mniejszej i klasztoru poprzez wsie Bugaj, Lenica i Brody. 41 du¿ych i ma³ych obiektów wyznacza dwie przeciwbie¿ne Dró¿ki, jak tra- dycyjnie nazywa siê tu szlak pielgrzymi: Pana Jezusa (24 obiekty) i Matki Bo¿ej (22 obiekty). Niektóre budynki s¹ wspólne dla obu Dró¿ek, inne za im towarzysz¹ce (6 obiektów).
Po zamku lanckoroñskim nie ma dzi ladu; ten ostatni bastion kon- federatów barskich pad³ w 1772 r. i zosta³ wysadzony przez Austriaków, za po po¿arze Lanckorony w 1861 r. pogorzelcy rozebrali ruiny doszczêt- nie. Kalwariê, wpisano na Listê wiatowego Dziedzictwa (World Herita- ge List) UNESCO w 1999 r. W uzasadnieniu czytamy: Kalwaria Zebrzy- dowska stanowi wyj¹tkowy pomnik kultury, w którym krajobraz naturalny zosta³ u¿yty jako rama symbolicznego przedstawienia Pasji Chrystusa w formie kaplic i alei. Jest to przeto krajobraz kulturowy o wielkim piêknie i wielkiej wartoci duchowej, w którym elementy natury i wniesione przez cz³owieka ³¹cz¹ siê harmonijnie. Kontrreformacja w koñcu XVI wieku spowodowa³a rozmno¿enie siê kalwarii w Europie. Kalwaria Zebrzydow- ska jest wyj¹tkowym przyk³adem tego typu krajobrazu w wielkiej skali, który integruje piêkno naturalne, zadania duchowe i koncepcjê parku na wzór idea³u barokowego (przek³ad: prof. Andrzej Tomaszewski). Do jej najdawniej- szych obiektów nale¿y Anastasis Grób Chrystusa, wznie- siony wed³ug gipsowego modelu, jaki w 1597 r. przywióz³ z pielgrzymki do Ziemi wiêtej Hieronim Strza³a, dworzanin wojewody Zebrzydowskie- go. Zadziwia zgodnoæ odwzorowania miejsc wiêtych, które kryje bazy- lika Grobu wiêtego: Ukrzy¿owanie, Namaszczenie, Grób i Znalezienie Krzy¿a wiêtego (inaczej: Pustelnia w. Heleny). Chocia¿ nie ma dzi
w¹tpliwoci co do istnienia w Jerozolimie stanowisk archeologicznych z czasów Chrystusa, to nadal ich znajomoæ jest ograniczona wskutek braku informacji z pierwszych trzech wieków. Jerozolimska trasa p¹tnicza Via Dolorosa, wytyczona w XIV wieku, rozpoczyna siê w miejscu s¹du Pi³a- ta, sk¹din¹d nieznanym i niesprecyzowanym nawet w Ewangeliach.
Przebycie Dró¿ek Kalwarii Zebrzydowskiej wymaga czasu kilku, a nawet kilkunastu godzin, jeliby uczestniczyæ w Chwalebnym Miste- rium Pañskim w Wielki Czwartek i Pi¹tek, przedstawianym od ponad 270 lat przez ludnoæ miejscow¹. To d³uga droga, ponadto bardzo stroma przy podchodzeniu na Golgotê... Orzewia górskie powietrze, zachwyca pastoralny nastrój: roz³o¿yste drzewa, podmok³e ³¹ki, pa- stwiska, Cedron i tu¿ obok mijane domostwa... Dwiêki p¹tniczych pieni i mod³ów mieszaj¹ siê z gdakaniem kur, muczeniem krów, po- szczekiwaniem zagrodowych piesków... Zdaje siê, i¿ Tu ³atwiej myli ulecieæ ku sprawom, na które w wiatowym zgie³ku jak¿e czêsto nie starcza czasu... Szczególnie dzi, gdy Tam jak donosz¹ media pozdrowieniu szalom tak czêsto towarzyszy huk eksplozji i wystrza-
³ów... A powiadaj¹: Ex Oriente Lux!
Waldemar Affelt Wydzia³ In¿ynierii L¹dowej Kalwaria
Zebrzydowska, Anastasis Kaplica
Grobu Chrystusa, pocz¹tek XVII w.
(fot. W. Affelt)
Przypominam sobie ...
Koniec wrzenia 1962 r. Trwaj¹ gor¹czkowe przygoto wania do inauguruj¹cego rok akademicki programu Stu- denckiej Agencji Radiowej. Jest to równoczenie otwarcie studia radiowego w Domu Studenckim Nr 16, zbudowanego wed³ug w³asnych projektów i w³asnymi rêkoma Wielkiej Czwór- ki: Micha³a Smoczyñskiego, Zbyszka Hartwiga, Andrzeja Guziñskiego i Staszka Stêpniewskiego. Jeszcze nie wszyst- kie wyt³aczanki do jajek, spe³niaj¹ce rolê izolacji akustycznej, przyklejone s¹ do sufitu, jeszcze mikser nie zawsze jest po- s³uszny woli realizatora, a magnetofony p³ywaj¹ i w³¹czaj¹ siê ze zbyt du¿ym opónieniem. Wszystko to b³ahostka w kontekcie komfortu nagrywania, jaki daje nowo wybudowa- ne studio, w porównaniu do pokoju radiowêz³a, gdzie akusty- kê poprawiano, rozwieszaj¹c koce na drzwiach, oknach i me- blach, a realizator audycji musia³ siê dobrze nagimnastyko- waæ, aby kolejne kwestie p³ynnie nastêpowa³y po sobie.
Ambicje programowe uros³y proporcjonalnie do zdobyczy techniki, a mo¿e nawet je przewy¿szy³y. Powsta³o piêæ redak- cji: spo³eczno-polityczna, informacyjna, literacka, muzyczna i sportowa, ka¿da licz¹ca kilku zapaleñców, przy czym zapa³ nie zawsze szed³ w parze z umiejêtnociami. Jest takie po- rzekad³o ignorancja to szczêcie, mia³am wiêc szczê-
cie i ogromn¹ frajdê prowadziæ redakcjê literack¹, a równo- czenie pe³niæ funkcjê Zastêpcy Naczelnego do spraw pro- gramowych. Na marginesie wypada dodaæ, ¿e w 1962 roku by³am ju¿ od trzech lat absolwentk¹ Politechniki, moje juwe- nalijne ma³¿eñstwo rozpoczyna³o pi¹ty rok trwania, a nasza córeczka Magda liczy³a sobie trzy wiosny.
W pierwszym programie zrealizowanym w nowym studio SAR-u znalaz³ siê reporta¿ z inauguracji roku akademickie- go na PG, rozmowa z ówczesnym prorektorem ds. m³odzie¿y prof. Stanis³awem Rydlewskim, wyst¹pienie Andrzeja Gu- ziñskiego, informuj¹ce mieszkañców akademików o ambicjach i zamierzeniach SAR-u, jaka muzyczna audycja i pierwsze mini-s³uchowisko redakcji literackiej pt. Chata w dolinie. By³a
to napisana przeze mnie parodia ostatniej sztuki, wysta- wionej wiosn¹ 1962 r. w ¯aku przez teatrzyk Kaba³y
Dom na górze pani Stanis³awy Fleszarowej-Muskat. No, Magdalen¹ Samozwaniec, która parodiowa³a Trêdowat¹, to ja nie by³am, ale realizatorzy i widzowie widowiska grane- go na scenie ¯aka mieli frajdê, s³uchaj¹c przemiewców.
Teatrzyk Kaba³y, jak potem pokaza³o ¿ycie, t¹ w³anie sztu- k¹ zakoñczy³ swój kilkuletni ¿ywot a SAR zyska³ spor¹ gru- pê ludzi, z których mo¿na by³o stworzyæ trupê s³uchowisko- w¹.I tak siê zacz¹³ nasz marsz z motyk¹ na s³oñce. Tylko m³odoæ mo¿e byæ taka odwa¿na, bezkompleksowa i wierz¹- ca w swoje si³y i umiejêtnoci.
W roku akademickim 1962/63 zrealizowalimy 5 s³ucho- wisk. Zbyt emocjonalny mia³am do nich stosunek, aby móc oceniæ ich poziom merytoryczny i artystyczny. Nie by³y to wysokie loty ale dla nas najwspanialsze prze¿ycia i emocje, a równie¿ s³uchacze przyjêli je z sympati¹. Szkoda, ¿e roz- pychaj¹ca siê redakcja muzyczna grabi³a wszystkie tamy na przegrywanie zdobywanych z Zachodu p³yt, a my, z braku tam, po kilku emisjach musielimy kasowaæ nasze s³ucho- wiska, aby nagrywaæ nowe audycje. Ciekawe by³oby z per- spektywy tych kilkudziesiêciu lat i dystansu dojrza³oci po- s³uchaæ tych dzie³. Nie zachowa³y siê nawet scenariusze...
Szkoda.
Rozpoczêlimy od Niekochanej wed³ug opowiadania Adol- fa Rudnickiego. Ja opracowa³am scenariusz, Jurek mój m¹¿, podj¹³ siê wyre¿yserowania, Micha³ Smoczyñski przygoto- wa³ tamê z efektami dwiêkowymi : stukot poci¹gu, piew ptaków, padaj¹ce krople deszczu. W g³ównych rolach: An- drzej Guziñski (Kamil) i ja ta niekochana Noemi. Za pulpi- tem miksera, jak przy wszystkich nastêpnych s³uchowiskach, Micha³ Smoczyñski, przy magnetofonach Jurek Schlich- tinger, a opracowanie muzyczne przygotowa³ Staszek Stêp- niewski. Gor¹cym dyskusjom w trakcie realizacji nie by³o koñ- ca. Z nadmiaru pomys³owoci zaczê³o powstawaæ kilka nie- spójnych w¹tków, scenariusz rwa³ siê, wizja re¿ysera zdecy- dowanie odbiega³a od interpretacji wykonawców; moje ma³-
¿eñstwo, wskutek zdecydowanej ró¿nicy zdañ, trzês³o siê w posadach. Ale, gdzie o wicie, spotkalimy siê w jednym punkcie, osi¹gaj¹c konsensus, i o godzinie 10. rano w niedzie- lê, po 16 nocnych godzinach nagrywania s³uchowisko by³o
Z Andrzejem Guziñskim w jednej ze scen Domu na górze
Stanis³awy Fleszarowej-Muskat
Z Basi¹ Kobyliñsk¹ i Andrzejem Guziñskim w trakcie realizacji audycji
Magda, najm³odsza spikerka SAR-u, pod opiek¹ rodziców poznaje tajniki
magnetofonu
gotowe i, o dziwo, wszyscy zadowoleni, umiechniêci cho- cia¿ zmêczeni i fioletowi od nadmiaru kofeiny i nikotyny.
Po Niekochanej napisa³am jeszcze dwa scenariusze, ale ju¿ w trosce o stad³o ma³¿eñskie sama je wyre¿yserowa³am.
By³ to Wielki cz³owiek, wed³ug ksi¹¿ki Alberta Morgana pod takim samym tytu³em, i Harmonijka, oparta na motywach ksi¹¿ki autora, którego nazwiska nie pomnê. Wojtek Wójciak twierdzi³, ¿e by³ to Patkowski pewnie mia³ racjê, bo to w³a-
nie on namówi³ mnie do opracowania Harmonijki i w s³u- chowisku kreowa³ wybran¹ przez siebie postaæ. Kilka zdañ wyg³osi³a moja córeczka, która odtwarza³a rolê synka boha- terów powieci. Tak wiêc ca³a moja rodzina by³a ju¿ zaci¹- gniêta do SAR-u.
W redakcji literackiej udzielali siê: z Politechniki Basia Kobyliñska, Wiesiek Lipiñski, Rysiek Ho³ub, Marta i jej brat Andrzej Piszczatowscy, a z filologii polskiej Wy¿szej Szko³y Pedagogicznej Kasia Sobol, Teresa Walczak, Andrzej ¯u- rawski, Edek Mazurkiewicz. Równie¿ Naczelny Andrzej Gu- ziñski swego pióra i talentu nie szczêdzi³ redakcji literackiej.
Uwa¿am, ¿e naszym najdojrzalszym dzie³em by³ Ch³opiec z Itaki, s³uchowisko napisane przez Halinê Stefanowsk¹, na motywach powieci Williama Saroyana mieræ nie omija Ita- ki. Ono jedno zreszt¹ mia³o szczêcie trwaæ na tamie przez kilka lat.
Ostatnie s³uchowisko pisa³am razem ze Staszkiem Ma- zurkiem. By³a to Symfonia koncertuj¹ca oparta na moty- wach powieci Londona Martin Eden. Tytu³ s³uchowiska wi¹za³ siê z koncertem fortepianowym D-moll Brahmsa, któ- rego Maestoso by³o t³em muzycznym wszystkich refleksyj- nych monologów napisanych przez Staszka i wspaniale zin- terpretowanych przez Andrzeja Guziñskiego.
Redakcja literacka w tygodniowej ramówce programu SAR-u mia³a dwie audycje. Tematem ich by³a twórczoæ pi- sarzy polskich i zagranicznych, sporo audycji poetyckich, pamiêtam audycje powiêcone twórczoci Ga³czyñskiego, Tuwima, Ró¿ewicza, Grochowiaka, ale i mniej znanym poetom, którzy swoje utwory zg³aszali do Konkursu Poezji Spo³ecznie Zaanga¿owanej o nagrodê Czerwonej Ró¿y w ¯aku. War- to przypomnieæ, ¿e w 1961 r. laureatem tego konkursu by³ Ernest Bryll, póniejszy autor Kolêdy-Nocki, a w 1962 r. Tomasz Gluziñski, przed Stanis³awem D¹browskim i Jerzym
Afanasjewem. ¯ak by³ dla nas ród³em ogromnej iloci re- porta¿y i wywiadów z bardzo znanymi ludmi, którzy byli za- praszani przez Andrzeja Cybulskiego do klubowej kawiarni.
Przeprowadzilimy wywiady miêdzy innymi z Kazimierzem Rudzkim, Gustawem Holoubkiem, Stanis³awem Dygatem, Arturem Sandauerem, Jaros³awem Iwaszkiewiczem. Komen- towalimy wydarzenia teatralne, ciekawe filmy, ale przede wszystkim przybli¿alimy naszym s³uchaczom wszystko to, co tworzy³o tzw. kulturê studenck¹ kabarety, zespo³y artystyczne, teatrzyki, pamiêtny wystêp Ewy Demarczyk z
Piwnic¹ pod Baranami, ³ódzkiego Pstr¹ga, warszawskie- go STS-u.
W sierpniu 1963 r. zorganizowalimy pierwszy obóz szko- leniowy SAR-owców w Sudomiu. Czas dzielilimy równo po- miêdzy naukê, æwiczenie tê¿yzny fizycznej i zabawê. Obok pro- fesjonalnych wyk³adów wyg³aszanych przez zapraszanych re- daktorów radiowych uczylimy siê obs³ugiwania sprzêtu, i monta¿u. Nasi spikerzy odbywali specjalne æwiczenia powiê- cone wymowie i interpretacji tekstów. By³y konkursy na naj- lepsze scenariusze i reporta¿e. Tê¿yznê fizyczn¹ zdobywali-
my, wios³uj¹c na kajakach, ¿egluj¹c ³ódk¹ (sztuk 1), trenu- j¹c na nartach wodnych i p³ywaj¹c po czystych, jeszcze, wodach Sudomia.
Orodek w Sudomiu by³ wówczas pocz¹tkuj¹cym campin- giem dysponowalimy tylko trzema domkami letniskowy- mi. Wiêkszoæ uczestników obozu sypia³a pod namiotami, które systematycznie miêdzy 5. a 6. rano demolowa³ m³ody byczek z s¹siaduj¹cego gospodarstwa. Pisk dziewczyn i nie- cenzuralne okrzyki ch³opców by³y oznak¹, ¿e zwierz¹tko roz- poczê³o swoj¹ codzienn¹ porann¹ pracê. Kierownictwo obo- zu by³o wdziêczne byczkowi, gdy¿ bez problemu wszyscy obo- zowicze, ca³kowicie rozbudzeni i przytomni, stawiali siê na poranne zajêcia.
A po obiedzie by³y spacery, tasiemcowe dyskusje, snucie planów o programie SAR-u na nadchodz¹cy rok, piewy, tañ- ce i swawole. Ech, gdzie te czasy? Gdzie moja junost ...?
Wspomnienia o latach w SAR snu³a Aleksandra BARA- NIAK, absolwentka Wydzia³u Chemii Politechniki Gdañskiej, dyplom w roku 1959.
Aleksandra Baraniak Absolwentka Politechniki Gdañskiej
Tym razem pragnê opowiedzieæ historiê, która wydarzy³a siê na pewnej Politechnice, lub te¿ nie wydarzy³a siê wcale.
Aby nikogo nie pobudzaæ do snucia podejrzeñ, o jak¹ uczelniê chodzi i o jaki przedmiot, nie bêdê operowa³a konkretnymi na- zwami. Wszelkie podobieñstwa s¹ wiêc zapewniam zupe³- nie przypadkowe. Pora wiêc zacz¹æ moj¹ historiê.
Mamy oto tak¹ typow¹ sytuacjê: Jest styczeñ, dni mrone,
niegu po pas (dawno nikt nie pamiêta takiej zimy), rzadko i nieregularnie kursuj¹ce, prze³adowane autobusy komunikacji miejskiej... i tej podmiejskiej równie¿. I jest oto dzielny Stu- dent, któremu do dopuszczenia do egzaminów semestralnych brakuje kilku zaliczeñ... Moja opowieæ to Historia Jednego Zaliczenia...
Historyjka
Pomijam nazwê przedmiotu, na jakim siê dzi koncentrujê, poniewa¿ i tak nie ma ona wiêkszego znaczenia. Czasu na zali- czenie jest ma³o. Nasz dzielny Student ma tylko oko³o 11 dni.
Dodatkowym utrudnieniem jest dojazd ze stancji na Politech- nikê, który jest nie tylko d³ugi, ale i uci¹¿liwy.
I jest jeszcze w moim opowiadaniu Pan Adiunkt. Ten, które- go jedno tak i podpis w indeksie rozwi¹¿¹ problem zalicze- nia. Pan Adiunkt jest cz³owiekiem nies³ychanie komunikatyw- nym, ¿yczliwym i bezporednim, mo¿na do niego podejæ i od razu wy³o¿yæ swoj¹ probê i k³opoty.
Moja historia zaliczenia zaczyna siê w poniedzia³ek o go- dzinie 8:15. O tej w³anie godzinie Pan Adiunkt udaje siê do swojego gabinetu. I, jak ³atwo siê domyliæ, w³anie pod drzwia-
mi tego pomieszczenia nasz dzielny Student cze- ka³ cierpliwie. Zgodnie z planem, jak tylko Pan Adiunkt zbli¿y³ siê do gabinetu, ju¿ nasz bohater uprzejmym g³osem referowa³ swoj¹ probê:
Szanowny Panie Adiunkcie, jestem studen- tem... nazywam siê... i chodzi mi o zali.... Jak przysta³o na bystrego i inteligentnego, a zarazem
¿yczliwego cz³owieka, Pan Adiunkt przerwa³ grzecznie w tym miejscu: tak, tak... Oczywicie rozumiem. Nie ma sprawy, drogi kolego, tylko nie dzisiaj, zaraz muszê iæ do Dziekana, ale najlepiej jutro o tej samej porze za³atwimy ten problem!
I tak nastêpnego ranka o godzinie 8:15 w tym samym miejscu, co dnia poprzedniego, czeka nasz
dzielny Student. Pan Adiunkt go zauwa¿a, przyspiesza kroku, trzy metry przed nim wyci¹ga rêkê na przywitanie i Dzieñ dobry
zaczyna ¿yczliwym g³osem Poznajê, pan z policji....! Ale nie- stety, proszê pana, jeszcze nie przygotowa³em tych akt wie pan, teraz s¹ zaliczenia... studenci... zupe³nie nie mam czasu...
Nasz Student grzecznie przerywa i wyprowadza Pana Adiunk- ta z b³êdu:
Ja w³anie w sprawie zaliczenia....
Tym razem przerywa Pan Adiunkt, równie¿ grzecznie i przy- jemnym tonem mówi: Nie ma sprawy, drogi kolego, tylko nie dzisiaj ma tu przyjæ policja wa¿na sprawa... ale najlepiej jutro.. wie pan... o 8:15... Spokojnie za³atwimy ten problem.
W ten oto sposób mamy ju¿ rodek tygodnia, zimowy pora- nek, imponuj¹cy gmach Politechniki wy³aniaj¹cy siê sporód drzew, godzinê 8:15, naszego punktualnego bohatera i Pana Ad- iunkta szybkim krokiem zbli¿aj¹cego siê do czekaj¹cego na niego
Studenta, i oczywicie wyci¹gniêt¹ na powitanie rêkê oraz znajomy ¿yczliwy g³os: Poznajê, pozna- jê... Witam przedstawiciela prasy... Wie pan... du¿o myla³em o tym wywiadzie, ale...
Szanuj¹c czas naszego Pana Adiunkta, Student od razu wyprowadza go z b³êdu: Panie Adiunkcie ja w sprawie tego zaliczenia.... Ach tak Pan Adiunkt trochê zaskoczony, ale po chwili ju¿ ¿ycz- liwie: Nie ma problemu, kolego. Tylko nie dzisiaj
najlepiej jutro wie pan w czwartki jest spo- kój.
I oto mamy ju¿ czwartek kolejny piêkny zimo- wy dzieñ który zacz¹³ siê trochê pechowo, bo awari¹ tramwaju ale nasz dzielny Student jako
sobie poradzi³ i zd¹¿y³ na czas i punktualnie o 8:15, stoj¹c przed gabinetem Pana Adiunkta, widzia³ jak w promieniach s³oñca syl- wetka Pana Adiunkta zbli¿a siê szybkim krokiem, wyci¹ga rêkê i ... W tym momencie nasz Student zacz¹³ nieco gromkim i szyb- kim g³osem, zanim jeszcze Pan Adiunkt zbli¿y³ siê na wyci¹gniê- cie rêki: Dzieñ dobry! Ja w sprawie tego zaliczenia....
Wyci¹gniêta rêka Pana Adiunkta, zanim siê cofnê³a, przez chwi- lê zawis³a w powietrzu. Na twarzy pojawi³ siê grymas nie¿yczli- woci i da³ siê s³yszeæ karc¹cy g³os: Ale¿ panowie... studenci pi¹ty rok, a wy nie mo¿ecie siê zorganizowaæ, doroli ludzie, a tacy nachalni! Tu od poniedzia³ku kto przychodzi do mnie w sprawie zaliczenia nie moglibycie siê jako zebraæ razem i wspólnie umówiæ... przecie¿ ja jestem taki zapracowany....
Anna Klonowska Studentka Wydzia³u Architektury
19 marca 2002 roku o godz. 1400 zaczê³a po nownie têtniæ ¿yciem na Politechnice Gdañskiej Studencka Agencja Radiowa (SAR)! Oficjalnego otwarcia SAR dokona³ JM Rektor Politechniki Gdañskiej prof. Aleksander Ko³odziejczyk. Wród przyby³ych dostojnych goci nie zabrak³o cis³ego kierownictwa uczelni, nauczycieli akademickich zw³aszcza z Wydzia³u ETI oraz dawnych SAR- owców.
SAR jest organizacj¹ studenck¹ dzia³aj¹c¹ przy PG, pragn¹c¹ nawi¹zuj¹c do dawnych tradycji stworzyæ miejsce promocji kultury studenckiej in- spiruj¹ce dzia³ania twórcze. Mo¿na u nas pos³u- chaæ muzyki czêsto nie emitowanej w radiach pu- blicznych. Prezentujemy audycje autorskie, infor- mujemy o ¿yciu akademickim i kulturalnym Trój- miasta.
Studencka Agencja Radiowa znowu nadaje!
Na spotkania redakcji przychodz¹ nie tylko za- paleni radiowcy, ale tak¿e ludzie pragn¹cy two- rzyæ inne formy prezentacji, tj. obraz, plakat czy zdjêcie.
Nadajemy audycje od godz. 1800 niemal do rana. Mamy w ofercie antenowej takie pozycje, jak: komiSARiat reporta¿e, SARdyna in- formacje, SARkofag wspominki starych
agentów SAR i wiele, wiele innych.
Jak nas pos³uchaæ? Zapraszamy na stronê in- ternetow¹: www.sar.pg.gda.pl. Znajdziecie tam kontakt do nas oraz wiele ciekawych informacji.
Tomasz Klajbor Redaktor Naczelny SAR www.eti.pg.gda.pl/targi Prof. A. Konczakowska,
prorektor ds. kszta³cenia
Jeli wybierzemy siê na spacer do lasu liciastego, to z daleka najpierw ujrzymy zwarte drzewostany, tworz¹ce ogromn¹ zie- lon¹ plamê. Ma ona zmienny odcieñ jasnozielony w maju, ciemnozielony latem, a jesieni¹ zieleñ zastêpowana jest ¿ó³ci¹, br¹zem i czerwieni¹. W przypadku drzewostanów iglastych barwne obrazy, które nam oferuje las, s¹ du¿o ubo¿sze, choæ tak¿e interesuj¹ce. Zbli¿aj¹c siê do ciany lasu, zaczynamy roz- ró¿niaæ szczegó³y: najpierw stare, dorodne drzewa, potem co- raz m³odsze i mniejsze okazy ³¹cznie z tzw. podrostem. Lene runo z ca³ym swoim bogactwem staje siê widoczne dopiero po wkroczeniu na teren lasu.
Ju¿ w lipcu w warstwie runa napotkamy letnie grzyby, wród których chêtnie zbierany jest m.in. kolarz babka Lecci- num scabrum, ¿yj¹cy w symbiozie z brzoz¹, lub pieprznik jadalny Cantharellus cibarius, czêciej znany pod nazw¹ kurka lub lisica.
Z dreszczykiem emocji wypatrujemy króla grzybów borowika szlachetnego Boletus edulis. Zwykle w zapale poszukiwania nie zwracamy uwagi na wystêpuj¹ce tu inne drobne organizmy: nie- wielkie roliny kwiatowe, mchy, naziemne porosty, w¹trobowce, pajêczaki, owady itp. S¹ one bajecznie kolorowe i przyjmuj¹ zró¿- nicowane kszta³ty. Warto przyjrzeæ im siê z bliska, aby oceniæ ich niepowtarzalne piêkno. Poni¿ej zaprezentowa³em niektórych drob- nych mieszkañców warstwy lenego runa, aby udowodniæ praw- dziwoæ has³a zawartego w tytule opracowania: ma³e jest piêk- ne.Gdy tylko stopniej¹ ostatnie niegi i do lasu zawita wiosna, jego dno pokrywa siê kobiercem niezliczonych barwnych kwia- tów: niebieskich przylaszczek (trafiaj¹ siê egzemplarze w kolorze ró¿owym) oraz bia³ych, rzadziej ¿ó³tych, zawilców. Czy przyjrze- licie siê Pañstwo z bliska kwiatom przylaszczek? Widaæ, ¿e na- tura pomyla³a o nich przed wiosennymi ch³odami rolinê chro- ni swoiste futerko, utworzone z wielu w³osków pokrywaj¹cych
³odygê. Wytrawny obserwator dostrze¿e poród kwitn¹cych za- wilców owocniki paso¿ytniczej twardnicy bulwiastej Sclerotinia tuberosa. Maj¹ one kszta³t miseczek w kolorze br¹zowym. Grzyb
¿yje kosztem roliny, a pobrane zwi¹zki pokarmowe gromadzi w podziemnej sklerocie, z której w roku nastêpnym wyrosn¹ nowe owocniki. Zaatakowane przez paso¿yta egzemplarze zawilca nie kwitn¹.
Wymienione wczeniej mchy zasiedlaj¹ przede wszystkim miej- sca wilgotne, a niektóre jak przyk³adowo torfowce Sphagnum spp. wystêpuj¹ na ródlenych torfowiskach wysokich i przej-
ciowych. Tworz¹ one przepiêkne puszyste dywany, czasem w
MA£E JEST PIÊKNE
kolorze czerwonym, czego, niestety, nie pokazuje zamieszczona czarno-bia³a fotografia. Monotoniê mszystego t³a roz³adowuj¹ drobne torfowiskowe krzewinki: p³o¿¹ca siê ¿urawina b³otna Oxy- coccus palustris, o piêknych, apetycznych i jadalnych owocach, oraz modrzewnica zwyczajna Andromeda polifolia. Czêsto towa- rzyszy im drapie¿na rosiczka okr¹g³olistna Drosera rotundifolia i we³nianki (rodzaj Eriophorum) pochwowata oraz w¹sko- i sze- rokolistna, du¿o rzadziej bagnica torfowa Scheuchzeria palustris.
Charakterystyczn¹ cech¹ torfowiska wysokiego jest niepowtarzal- ny zapach, powsta³y z rozk³adu szcz¹tków organicznych, zmie- szany z woni¹ olejków rosn¹cego tam bagna zwyczajnego Ledum palustre, roliny chronionej, mimo tego nadal bezprawnie zrywa- nej i stosowanej jako rodek przeciw molom ubraniowym. Na ogó³ nie zdajemy sobie sprawy, ¿e jest to gatunek truj¹cy, o sil- nych w³asnociach alergicznych. Czêsto obok niego wyrasta bo- rówka bagienna (³ochynia) Vaccinium uliginosum, o jadalnych, choæ nieco md³ych w smaku jagodach. Ludowa nazwa tej borów- ki brzmi pijanica, mimo ¿e badania nie wykaza³y wystêpowa- nia w niej ¿adnych substancji odurzaj¹cych; zatrucie z utrat¹ rów- nowagi nale¿y niew¹tpliwie przypisaæ obecnoci toksyn bagna zwyczajnego. Kwiaty owej krzewinki s¹ truj¹ce tak¿e dla pszczó³ i innych nektaro- i py³kolubnych owadów.
Z torfowiska wróæmy do lasu liciastego i poobserwujmy gór- n¹ warstwê gleby. Roi siê tu od mikroskopijnych organizmów, np.
mechowców, które przy wspó³udziale innych saprotrofów bak-
ródlene torfowisko przejciowe Lasy Oliwskie, rejon Drogi Pionierów
Z³oto-br¹zowy biegacz wrêgaty (Carabus cancellatus) Niebieski biegacz pomarszczony (Carabus intricatus)
terii i grzybów rozk³adaj¹ ció³kê; dziêki temu zawarte w niej zwi¹zki mineralne ponownie powracaj¹ do gleby. W porównaniu z nimi wszêdobylskie mrówki rudnice Formica rufa s.l. (sensu lato=gatunek zbiorowy) s¹ prawdziwymi olbrzymami. Czasami uda siê dostrzec przedstawicieli biegaczowatych, m.in. biegacza fioletowego Carabus violaceus, pomarszczonego C. intricatus lub ogrodowego C. hortensis. Owady te, nale¿¹ce do chrz¹szczy (Co- leoptera), w dzieñ najczêciej kryj¹ siê pod kamieniami, wykrota- mi i pniami powalonych drzew. Aktywne s¹ zwykle w nocy, ju¿
od pocz¹tku marca lub kwietnia, zaraz po stajaniu niegu. Piêkny metaliczny kolor u biegaczowatych powstaje na skutek interfe- rencji promieni wiat³a, za³amuj¹cych siê na mikroskopijnej fak- turze ich chitynowego pancerza. W toku ewolucji dosz³o u wielu z nich do zaniku b³oniastych skrzyde³, przez co owady te utraci³y zdolnoæ lotu; w zamian posiadaj¹ wyj¹tkowo d³ugie, sprawne odnó¿a i dziêki temu szybko poruszaj¹ siê po powierzchni ziemi.
W zale¿noci od gatunku, maj¹ nieco odmienne wymagania po- karmowe jedne gustuj¹ w martwych limakach, d¿d¿ownicach, inne wy³¹cznie poluj¹ na drobne bezkrêgowce (m.in. larwy moty- li) lub racz¹ siê sokiem ze zranionych drzew tudzie¿ opad³ych dojrza³ych owoców. Wszystkie s¹ pod cis³¹ ochron¹ z powodu pe³nienia wa¿nej i po¿ytecznej zarazem roli m.in. w lenych eko- systemach.
Do bardzo ma³o znanych lenych organizmów nale¿¹ luzow- ce (Myxomycetes). Bardzo efektownym gatunkiem jest wykwit zmienny Fuligo septica. Tworzy on na pewnym etapie rozwoju intensywnie ¿ó³t¹ luniê, która potrafi poruszaæ siê. luzowiec ten wystêpuje najczêciej na mchu, warstwie lici lub murszej¹- cym drewnie i ¿ywi siê bakteriami gnilnymi oraz zarodnikami in- nych organizmów. Na wilgotnym drewnie i powierzchni gleby pokrytej szcz¹tkami rolin napotkamy kolejne gatunki luzowców, ró¿ni¹ce siê kolorystycznie; przyjmuj¹ one barwê bia³¹ (luzek krzaczkowaty Ceratiomyxa fruticulosa), pomarañczow¹ (m³ode zarodnie g³adysza kruchego Leocarpus fragilis), amarantow¹ (strzêpek piêkny Arcyria denudata), br¹zow¹ (padziorek ciemny Stemonitis fusca) lub ró¿ow¹. Prawie kulisty kszta³t przyjmuje inny pospolity luzowiec, rulik groniasty Lycogala epidendrum.
M³ode zros³ozarodnie u tego taksonu maj¹ kolor intensywnie ³o- sosiowo- ró¿owy lub ceglastoczerwony, a starsze szarobr¹zo- we, wype³nione s¹ wewn¹trz szarofioletowymi zarodnikami patrz fotografie.
Z ca³ej gamy tematów zwi¹zanych z obserwacj¹ drobnych or-***
ganizmów ¿yj¹cych w lesie wybra³em zaledwie kilka. S¹dzê jed- nak, ¿e uda³o mi siê przekonaæ Pañstwa do prawdziwoci stwier- dzenia: ma³e jest piêkne. Ten ogólnie znany slogan, w odniesie- niu do tej w³anie grupy mieszkañców lasu sprawdza siê w 100%.
Chyba ka¿dego zachwyca przepiêkny metalicznie lni¹cy biegacz, przemierzaj¹cy na swoich szczud³owatych odnó¿ach dno lasu, ekscytuj¹ ró¿nokszta³tne, kolorowe owocniki grzybów wielko- owocnikowych i tajemnicze luzowce oraz inne napotkane nie- wielkie organizmy.
Polecam wszystkim Pañstwu przyrodnicze spacery po lesie w poszukiwaniu m.in. opisanych cudów natury. Oprócz wspa- nia³ego relaksu w interesuj¹cej scenerii, przekonacie siê, ¿e ro- dzima przyroda mimo powa¿nych strat, wynikaj¹cych z ¿ywio³o- wego rozwoju cywilizacji, jest jeszcze nadal bogata i piêkna, i niew¹tpliwie warta poznania.
Niniejszy artyku³ pragnê zadedykowaæ dr Annie Drozdowicz z Instytutu Botaniki Uniwersytetu Jagielloñskiego w Krakowie, dziêki której pozna³em niezwykle interesuj¹cy wiat luzowców i naby³em og³ady w pos³ugiwaniu siê terminami z zakresu miko- logii.
Marcin Stanis³aw Wilga Wydzia³ Mechaniczny Pomorskie Ko³o Lubuskiego Klubu Przyrodników (Zdjêcia autora) Przebarwione na czerwono mchy torfowce Matarnia
Niewielkie owocniki tworzy wyrastaj¹cy na drewnie kubek pr¹¿kowany (Cyathus striatus), przedstawiciel wnêtrzniaków Gasteromycetes. Górna czêæ m³odych owocników zamkniêta jest b³oniast¹ epifragm¹. U dojrza³ych okazów (fotografia) epifragma zanika i widoczne s¹ wówczas perydiole w kszta³cie dysku, awieraj¹ce
zarodniki. Uderzaj¹ce w perydiole krople deszczu powoduj¹ ich wypadanie i przytwierdzanie siê do wy¿ej po³o¿onego substratu: traw,
lici podrostów itp. Mamy tu klasyczny przyk³ad zamiany energii kinetycznej na potencjaln¹. Nastêpnie po pêkniêciu os³ony, z perydioli
wysypuj¹ siê zarodniki, które rozsiewane s¹ przez wiatr.
G³adysz kruchy (Leocarpus fragilis)
m³ode zarodnie na nasieniu graba