• Nie Znaleziono Wyników

Komputer to nie wszystko

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Komputer to nie wszystko"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

PROBLEMY KRYMINALISTYKI 260 (kwiecieñ–czerwiec) 2008 62

Na forum gromadz¹cym szermierzy cudów techniki, takich jak: komputer, internet, systemy informatyczne i in., poni¿sza wypowiedŸ wnosi pewn¹ dysharmoniê. Z miejsca potwierdzam wiêc dawno ugruntowane prze-konanie o wysokiej u¿ytecznoœci dowodowej (poznaw-czej) awangardowych narzêdzi badawczych w proce-sie karnym. Dawa³em temu wyraz w licznych publika-cjach, nie tylko ksi¹¿kowych, w których niezmiennie ukazywa³em po¿ytki wynikaj¹ce z partnerskiej wspó³-pracy z bieg³ymi reprezentuj¹cymi wiele dyscyplin na-ukowych. Tak wiêc co do zasad istnieje zgoda! Zgo³a inna rzecz, ¿e ró¿norodnoœæ sytuacji œledczo-dowodo-wych i – odpowiednio – mo¿liwoœci i zakresu opiniowa-nia nie pozwala sprowadziæ ich do wspólnego mianow-nika. Trzeba je traktowaæ indywidualnie.

Dla dobra wymiaru sprawiedliwoœci nie nale¿y bez-granicznie ufaæ hitom wspó³czesnoœci. Mniej bowiem b³¹dzi ten, kto kieruje siê m¹droœci¹ Fredrowskiego „znaj proporcj¹, mocium panie”. Prawnik powinien pa-miêtaæ, ¿e ¿adna aparatura, ¿adne urz¹dzenie czy naj-bardziej subtelna metoda badawcza sama przez siê nie stanowi panaceum na problemy pojawiaj¹ce siê w trakcie postêpowania przygotowawczego. O wykryciu przestêpcy i udowodnieniu mu winy decyduje przede wszystkim czynnik ludzki. Bez pomys³owoœci i nauko-wej uczciwoœci cz³owieka obs³uguj¹cego komputer, który nale¿y nape³niæ odpowiednimi danymi wyjœciowy-mi, nie da siê zrealizowaæ idei procesu karnego.

Do tej myœli powracam w innym miejscu tekstu. Te-raz chcia³bym siê skoncentrowaæ na tematyce mniej oczywistej ni¿ u¿ytecznoœæ wspomnianych technik. Korci, ¿eby z respektem nale¿nym zw³aszcza naukom s¹dowym prowokowaæ debatê nad mo¿liwoœciami i po-¿ytkami eksplorowania tajników spraw dziêki pomy-s³om œledczym, œmia³ym wizjom i innym pozaintelektu-alnym metodom. Ich pomijanie jest równoznaczne z marnowaniem szansy intuicyjnego poznania œwiatów niedostêpnych mikroskopowi czy analizie chemicznej. W rzeczywistoœci sprawcz¹ moc poznania prawdy mo¿e mieæ i faktycznie miewa – chcia³oby siê rzec – stary, tradycyjny sposób pokonywania napotykanych przeszkód. Zwa¿ywszy na trudne do ogarniêcia i nie-zwyk³e zró¿nicowanie tych¿e sytuacji, zasygnalizujê je-dynie ich ciekawsze aspekty, w dodatku dobrane nie bez szczypty subiektywizmu.

Powiada siê, ¿e tylko w œwiecie zdefiniowanym istniej¹ mo¿liwoœci racjonalnego funkcjonowania w

je-go orbicie, rozumienia je-go i sterowania procesem nada-wania mu po¿¹danych kszta³tów. Owszem tak, ale na-tychmiast nasuwa siê chêæ skomentowania, ¿e o da-nym zbiorze badanych rzeczy w ka¿dym jêzyku rozpra-wia siê inaczej, inaczej siê je postrzega i opisuje, co jednak nie powinno martwiæ – chocia¿by z tego powo-du, ¿e osobnicze widzenie szczegó³ów i (lub) ca³oœci badanej sprawy sprzyja pe³niejszemu odzwierciedleniu ró¿norodnych jej elementów sk³adowych.

W tym te¿ kontekœcie nie dziwi, ¿e w œledztwie nie-rzadko zdarza siê, ¿e wyczuwanie jego realiów znaczy wiêcej ni¿ „mêdrca szkie³ko i oko”. Postawa artysty czêstokroæ dobrze s³u¿y podnoszeniu poziomu analizy stanu faktycznego, organizowaniu wspó³pracy z bie-g³ymi (oglêdzin, przes³uchañ i innych czynnoœci krymi-nalistyczno-procesowych). S³owo „artysta” kojarzy siê, rzecz zrozumia³a, w zasadzie z niedefiniowaln¹ sztu-k¹, która ze swej istoty powinna przenikaæ ca³e œledz-two. Oprócz erudycji prokuratora (policjanta) wzmaga-j¹cej ciekawoœæ dowiedzenia siê, co siê sta³o, jak rów-nie¿ instynktu poszukiwania czegoœ nowego, w³aœnie tylko dziêki sztuce mo¿na niekiedy rozró¿niæ prawdê od iluzji.

Jest to ogromnie istotne wobec faktu, ¿e sednem procesu karnego s¹ zmagania z ograniczonoœci¹ ludz-kiego poznania. Œwiadczy o niej wystêpowanie ró¿-nych wersji œledczych, które uosabiaj¹ w¹tpliwoœci bê-d¹ce odpowiednikami tzw. siedmiu z³otych pytañ. Przy czym dobrze siê dzieje, gdy prowadz¹cy sprawê ma na uwadze, ¿e nawet po starannym obmyœleniu i spraw-dzeniu systemu hipotez badawczych zawsze i wszê-dzie „coœ” pozostanie tajemnic¹. I zawsze bêwszê-dzie go nêkaæ egzystencjalne pytanie o to, „gdzie siê prawda zaczyna, a gdzie rozum koñczy”1. Nigdy nie powinno siê zamykaæ oczu na tak postawiony problem.

Wypada przytoczyæ tu równie¿ znamienne wyznanie Sherlocka Holmesa, który na pocz¹tku œledztwa zapy-tany o to, kogo podejrzewa, odpar³: „siebie”. To zaœ da-je niechybnie sporo do myœlenia. I nic dziwnego, ¿e E. Locard z aprobat¹ cytuj¹cy s³owa detektywa du¿e zna-czenie przywi¹zuje do napêdzania dynamiki dochodze-nia m.in. wyobraŸni¹. W pewnym momencie natchnie-nie twórcze ponosi go jednak za daleko. Twierdzi wszak, ¿e obserwacja jako metoda postêpowania jest czymœ ma³o wa¿nym. I co wiêcej, ¿e szkoda czasu na poszukiwanie œladów, gdy¿ „prawdy nie mo¿na wykryæ na dnie dolin, lecz spogl¹daj¹c ze szczytów gór”2.

Józef Gurgul

(2)

PROBLEMY KRYMINALISTYKI 260 (kwiecieñ–czerwiec) 2008 63

Przyjmuj¹c trafnoœæ za³o¿enia, ¿e œledztwo jest swoistym rodzajem artystycznej produkcji, trzeba by dokonaæ kilku uœciœleñ o ró¿nym ciê¿arze gatunko-wym. W tym równie¿ mówi¹cych o tym, ¿e przed wy-konaniem pierwszego ruchu nale¿y dostrzec, co kon-kretnie i dlaczego powinno siê robiæ i jakie dok³adnie problemy musz¹ byæ rozwi¹zywane3. Praktycy dosko-nale wiedz¹, ¿e prawdziw¹ sztuk¹ jest zauwa¿enie czegoœ dotychczas jeszcze niespotykanego, co uda siê wyjaœniæ, stosuj¹c oryginalne, nietypowe metody.

Przed laty, z tych i jeszcze innych przyczyn, w ni-czym nie uchybiaj¹c wymogom naukowoœci œledztwa, opowiada³em siê za tym, aby prowadz¹cy dan¹ sprawê zdawa³ siê w pewnym stopniu na intuicjê i wyobraŸniê. By³by to sposób na przekraczanie, mog³oby siê wyda-waæ, nieusuwalnych blokad na drodze poznawania prawdy4.

W tym miejscu mo¿na jednak dodaæ, ¿e wed³ug twórcy intuicjonizmu, Henriego Bergsona, „intuicj¹ na-zywamy ten rodzaj wspó³odczuwania, za pomoc¹ któ-rego przenikamy wewn¹trz jakiegoœ przedmiotu, aby uto¿samiæ siê z tym, co ma on w sobie jednego, a wiêc niewyra¿alnego”. W tym duchu postrzega problem prof. Taylor, stwierdzaj¹c, ¿e tylko intuicja zdo³a rozja-œniæ tajemnicê rzeczywistoœci5. Równoczeœnie trudno kwestionowaæ, ¿e takie pojêcia, jak wizja, intuicja, wy-obraŸnia, przeczucie, olœnienie nie wyczerpuj¹ ca³ej problematyki niniejszego dyskursu. Ich praktyczne znaczenie polega na budzeniu œwiadomoœci potrzeby zrobienia czegoœ konkretnego6. Dziêki temu prokurator (policjant), napotykaj¹cy w swej pracy pozornie nie-przezwyciê¿alne trudnoœci, z zastosowaniem logiki i naukowych metod poznawania, mo¿e zachowaæ opty-mizm, bez którego w œledztwie niewiele mo¿na zdzia-³aæ. Sêk w tym, ¿eby prawnicy mieli œwiadomoœæ istnie-nia wielu pozytywnych aspektów przeszkód, jakie poja-wiaj¹ siê w toku œledztwa. Powinni wiedzieæ przede wszystkim to, ¿e profesjonalizm nie rodzi siê w warun-kach cieplarnianych. Jego rozwój odbywa siê na p³asz-czyŸnie ograniczeñ, pora¿ek i pokonywania przeci-wieñstw. Inaczej chyba nie mo¿e byæ, skoro œledztwo jest, mutatis mutandis, specyficzn¹ sztuk¹ odpowiada-nia na siedem tzw. z³otych pytañ z uwzglêdnieniem dwoistoœci dróg wiod¹cych do poznawania prawdy. Niemal od zawsze akcentowali to znani i uznawani uczeni7. Prof. Kêpiñski dowodzi³ na przyk³ad, ¿e po-znanie psychiatryczne jest zbli¿one do artystycznego8, z czego wynikaj¹ ca³kiem praktyczne wnioski.

Zauwa¿my, ¿e wed³ug ugruntowanych zapatrywañ granice naukowoœci poznania s¹ p³ynne. Postêpuje ono pod wp³ywem bodŸców stricte naukowych i krzy¿u-j¹cych siê z nimi intuicyjnych. Wskutek tego niekiedy nie udaje siê odgadn¹æ, jaki dok³adnie czynnik wyrwa³ sprawê z zastoju. Fenomen zazêbiania siê tych¿e

im-pulsów wystêpuje w naukach empirycznych, a wiêc w dyscyplinach s¹dowych równie¿. Ich fundament sta-nowi wszak metoda indukcji ze swej natury zawodna. Powszechnie wiadomo bowiem, ¿e w indukcji przyjmu-je siê prawdziwoœæ przes³anki podbudowanej ograni-czon¹ liczb¹ spostrze¿eñ jednostkowych, co w prakty-ce œledczej mo¿e prowadziæ do pomijania donios³ych konsekwencji nietypowoœci badanych zjawisk, zda-rzeñ, przedmiotów etc.9.

W œwietle tych uwag rysuje siê pewien pesymi-styczny wniosek. Nie³atwo z góry zaprogramowaæ da-ne œledztwo (jakiœ cykl badawczy), pojmowada-ne jako pe³na struktura problemów i czynnoœci, które j¹ two-rz¹. Zwykle bowiem poza ni¹ pozostanie niepostrze-galne pole, inspiruj¹ce do improwizowania i dookre-œlania celów, metod oraz œrodków poznawania z u¿y-ciem wyobra¿eñ, przewidywania itp. Nierzadko chodzi o sytuacje pojawiaj¹ce siê nagle. Organ procesowy winien przeto dopasowywaæ swoje dzia³ania b³yska-wicznie, poniek¹d instynktownie. Nietypowoœæ sytuacji stymuluje potrzebê nietypowego, zindywidualizowane-go reazindywidualizowane-gowania na nie. Czysto intelektualne, standar-dowo zaplanowane, a nawet prawid³owo wykonane czynnoœci w niektórych postêpowaniach przygoto-wawczych zwyczajnie zawodz¹ lub nie mog¹ byæ zre-alizowane, co sama ustawa domyœlnie uwzglêdnia (zob. art. 170 § 1 pkt 4 k.p.k.).

Aby nie dopuœciæ do czarnowidztwa czy jednostron-noœci spojrzenia na problematykê dwóch dróg wykry-wania prawdy, trzeba chwilê podumaæ nad wymow¹ hi-storii gier w szachy s³ynnego Garriego Kasparowa z rozproszonym po ca³ym œwiecie systemem kompute-rowym. Najpierw wygrywa³ Arcymistrz, który po kolej-nych ulepszeniach maszyny uleg³ jej jednak w maju 1997 r. w stosunku 3,5:2,5. Kasparow uzna³ g³êbok¹ inteligencjê i kreatywnoœæ systemu, niemniej s³usznie zauwa¿y³, ¿e podczas meczu ludzie pomagali kompu-terowi – wszak jego program by³ ulepszany na bie¿¹-co10. Potwierdza siê zatem teza, ¿e przestrzenie „tak” i „nie” rozdziela szeroka sfera „mo¿e”, czyli obszar prawdopodobieñstw.

¯eby ogl¹d rzeczy uplastyczniæ, warto omówiæ au-tentyczne œledztwa dotycz¹ce spraw wzglêdnie b³a-hych i przeciwnie – powa¿nych.

Jeden z wielu aspektów zagadnienia ujawni³o prze-s³uchanie podejrzanego Stanis³awa P. Mê¿czyŸnie przedstawiono zarzut, ¿e wspólnie ze swoim bratan-kiem dokona³ zabójstwa milicjanta Piotra R., który z³a-pa³ ich na gor¹cym uczynku po w³amaniu do sklepu we wsi S. w powiecie g. Obaj stanowczo zaprzeczali, ¿e skradli ofierze torbê, tzw. raportówkê, zawieraj¹c¹ wa¿-ne dokumenty. Ich odzyskanie by³o g³ównym zadaniem funkcjonariuszy – nie tylko ze wzglêdu na znaczenie dokumentów, lecz tak¿e z tego powodu, ¿e wiedza na

(3)

PROBLEMY KRYMINALISTYKI 260 (kwiecieñ–czerwiec) 2008 64

temat, gdzie i w czyich rêkach znajduje siê owa rapor-tówka, radykalnie wzmocni³aby przes³anki oskar¿enia. Permanentnie o ni¹ wypytywany Stanis³aw P., chy-ba na odczepkê, aby uwolniæ siê od nacisków, mach-n¹³ rêk¹ i rzek³: „a dajcie mi spokój, przyjdzie wiosna i ch³op wyorze”. Przes³uchuj¹cy odebra³ te s³owa jako kolejn¹ próbê odejœcia od meritum sprawy, wobec cze-go nie zapisa³ ich w protokole ani te¿ nie d¹¿y³ do wy-jaœnienia ich wartoœci informacyjnej poprzez zadawa-nie pytañ adekwatnych do sytuacji jak np., jaki ch³op i na czyim polu bêdzie wiosn¹ ora³.

O znaczeniu tych konkretyzuj¹cych rzecz pytañ mo¿na siê by³o przekonaæ, gdy niemaj¹cy zwi¹zku ze œledztwem rolnik rzeczywiœcie wiosn¹ wyora³ wspomniany dowód rzeczowy, uprawiaj¹c ziemiê tu¿ przy domu zamieszkiwanym – jak siê wówczas okaza-³o – przez kobietê bêd¹c¹ matk¹ pozama³¿eñskiego dziecka Stanis³awa P. Informacyjny wydŸwiêk szczegó-³ów tego wydarzenia widoczny jest go³ym okiem. Przy-padek zrz¹dzi³, ¿e cenny dowód zosta³ odzyskany, a przecie¿ obiektywnie móg³ siê odnaleŸæ o wiele wczeœniej, co pozwoli³oby zakoñczyæ œledztwo.

W myœl ustawowej dyrektywy wyjaœnienia zapisuje siê w protokole „z mo¿liw¹ dok³adnoœci¹” (zob. art. 134 § 2 k.p.k. z 1969 r., art. 148 § 2 k.p.k. z 1997 r.) Konia z rzêdem temu, kto w istnej gor¹czce przes³uchania zawsze bezb³êdnie oceni, co w danej wypowiedzi jest istotne z punktu widzenia dowodowego, a tylko takie powinno siê dokumentowaæ. Protoko³uj¹cy mo¿e mieæ wreszcie problem ze zrozumieniem nieostrego zwrotu „z mo¿liw¹ dok³adnoœci¹”.

W tym przejawiaj¹ siê rozmaite wymogi funkcjono-wania w zawodzie, w którym preferuje siê liczne algo-rytmy o faktycznie ograniczonej u¿ytecznoœci, a do-œwiadczenia nie mog¹ byæ mechanicznie przenoszone w obrêb czynnoœci rodzajowo nawet identycznych. Ta-k¹ konkluzjê narzuca analiza przes³uchania œwiadka w sprawie o podpalenie domostwa Franciszka Cz. w miejscowoœci W. Podstawê umorzenia postêpowa-nia wobec niestwierdzepostêpowa-nia przestêpstwa stanowi³a wy-bitnie w¹t³a opinia bieg³ego po¿arnika, jakoby po¿ar powsta³ wskutek zwarcia w instalacji elektrycznej.

Po roku, podczas przypadkowej kontroli niefortunnie prowadzonego œledztwa, w treœci jednego z protoko³ów przes³uchania œwiadka z uprzedzeniem z art. 166 § 1 k.p.k. z 1969 r. badaj¹cego zaintrygowa³o zdrobnia³e imiê Asia. Nazwiska nie podano. Protokolarny zapis pozosta³ bez dalszego ci¹gu. Badaj¹cy akta prokurator poczu³, ¿e tajemnicze imiê przybli¿y prowadz¹cych œledztwo do rozwi¹zania zagadki i wykrycia podpala-cza. Potencjalnego œwiadka zidentyfikowano. Po zapo-znaniu siê z pokrêtn¹ biografi¹ Stefanii K., bo tak siê nazywa³a Asia, by³o oczywiste, ¿e ¿adnych informacji nie uzyska siê od niej konwencjonalnymi sposobami,

¿e kobieta pójdzie „w zaparte”. Prokurator od³o¿y³ na bok precyzyjnie opracowany plan przes³uchania i ad hoc dostrzeg³ szansê w skorzystaniu z wiedzy, jak¹ w innej sprawie zdoby³ o bliskich Stefanii K. Po rutyno-wym zapytaniu o imiê i nazwisko tego¿ œwiadka oraz imiê ojca przes³uchuj¹cy wyrecytowa³ ca³¹ resztê da-nych o kilkuosobowej rodzinie K. i warunkach jej byto-wania. Stefania K. os³upia³a, przerwa³a prokuratorowi i wykrzycza³a: „ja za tê k. nie bêdê siedzia³a!”. Aby ni-czego nie zepsuæ, nale¿a³o tylko dopytaæ ostro¿nie, kim¿e jest „ta k.”? Powiod³o siê, aczkolwiek realny by³ czarny scenariusz, poniewa¿ sprawca ju¿ przed czy-nem uzgodni³ ze Stefani¹ K., ¿e w razie potrzeby udzieli mu alibi.

BodŸcem do podania kolejnego przyk³adu sta³a siê rozprawa doktorska na temat przeszukania (art. 219 § 1 i in. k.p.k.). Ca³oœæ niby lege artis uporz¹dkowana, ale jakoœ niezupe³nie przystaj¹ca do œledczej rzeczywi-stoœci, w której ka¿de „dziœ” jest bogatsze od ka¿dego „wczoraj”. Bogatsze o nowe doœwiadczenia i przemy-œlenia. Z tej perspektywy praktyka patrz¹c, widaæ, jak ukazane w ksi¹¿ce obrazy mog¹ odbiegaæ od rzeczy-wistych zdarzeñ. Tak jak w przypadku obrabowania banku, kiedy to ekipa fachowców przeszukiwa³a miesz-kanie jednego z figurantów w celu odnalezienia ³upu. Starsza kobieta, poproszona o asystowanie w czynno-œci jako jej œwiadek, chytrze usiad³a na skrytce z pie-niêdzmi i ca³y czas bez ruchu, ze stoickim spokojem, przygl¹da³a siê, jak funkcjonariusze systematycznie przetrz¹saj¹ potencjalne skrytki. Wszystko bez skutku. Nikomu bowiem nie przysz³a do g³owy myœl, ¿e babcia – œwiadek – mo¿e graæ rolê wyrafinowan¹ i myl¹c¹.

Po nap³ywie ze Ÿróde³ pozaprocesowych nowej in-formacji ponowion¹ czynnoœæ zakoñczono pe³nym suk-cesem. Mora³ st¹d m.in. taki, ¿e do koniecznych atry-butów prowadz¹cego œledztwo nale¿y umiejêtnoœæ tak-¿e niekonwencjonalnego postêpowania, dostrzegania szczegó³ów i wyci¹gania z nich wniosków granicz¹-cych z fantazj¹.

W zwi¹zku z has³em „przeszukanie” przypomina siê doœwiadczenie z postêpowania przeciwko Zdzis³awowi Marchwickiemu. U jego krewnego, a równoczeœnie po-k¹tnego z³otnika Karola S., bez powodzenia kilkakrot-nie poszukiwano z³otego kolczyka zrabowanego po-krzywdzonej Genowefie B. Wykonawcy czynnoœci byli ow³adniêci wizj¹ odzyskania ca³ego kolczyka, sk³ada-j¹cego siê z rzemieœlniczo wykonanego koszyczka z osadzonym w nim naturalnym, czerwonym koralem. Nawet nie przypuszczali, ¿e paser dawno ju¿ przetopi³ kolczyk na inny przedmiot u¿ytkowy, wobec czego sen-sown¹ rzecz¹ by³oby przymierzenie siê do odnalezie-nia samego korala, jeœli gdzieœ szczêœliwym zbiegiem okolicznoœci siê zachowa³. Istotnie, ze zgo³a irracjonal-nych przyczyn, z³otnik podniós³ z pod³ogi ten¿e koral

(4)

PROBLEMY KRYMINALISTYKI 260 (kwiecieñ–czerwiec) 2008 65

i machinalnie wrzuci³ do szkatu³ki stoj¹cej w kredensie. I stamt¹d go wydobyto, gdy do nastêpnego przeszuka-nia przyst¹piono z niestandardowym wyobra¿eniem rzeczywistoœci.

Dotychczasowa dyskusja uzmys³awia istnienie wa¿-kiego problemu relacji miêdzy prokuratorem (prawni-kiem) i komputerem uosobionym przez bieg³ego. Wa-runkiem sine qua non owocnoœci tej wspó³pracy jest prawnicza znajomoœæ fundamentów wiedzy o kompu-terowych wytworach, czyli pewien zadowalaj¹cy po-ziom znawstwa w zakresie odnoœnych technik. Ich zna-jomoœæ jest synonimem profesjonalizmu, którego ce-chami g³ównymi s¹: doœwiadczenie, umys³owa spraw-noœæ oraz niezbêdne quantum wiadomoœci uzyskanych w rozumnej, poniek¹d kontemplacyjnej praktyce œled-czo-procesowej. Nie maj¹c tych kompetencji, procesu-alista pracuje pod dyktando bieg³ego, a jego symulacje komputerowe przyjmuje za wyroczniê czy prawdê obja-wion¹, któr¹ nale¿y akceptowaæ niczym dogmat. Bez-krytycznie, co tym bardziej jest naganne, ¿e bieg³y bie-g³emu nie jest równy itd.

Mówi¹c to, odwo³ujê siê do praktyki, której wyrazem jest równie¿ kazus Mariana L. w 1998 r. skazanego za naruszenie zasad bezpieczeñstwa ruchu drogowego. Koronnym dowodem w sprawie by³a ekspertyza na-ukowców z Politechniki w X, uznana przez oskar¿ycie-li i przez sêdziów obu instancji za szczyt sztuki opinio-wania. Zauroczenie wielostronicowymi wyliczeniami teoretycznymi i symulacjami komputerowymi by³o zu-pe³ne. Biegli powo³ywali siê na wnioski mówi¹ce o tym, ¿e pokrzywdzony nie naruszy³ zasad bezpiecznej jaz-dy, kontynuowanej z prêdkoœci¹ 59,6 km/h.

Iœcie aptekarskie wyliczenie prêdkoœci i inne szcze-gó³y tej ekspertyzy nie budzi³yby tak zdecydowanego sprzeciwu, gdyby nie fakt, ¿e po zdarzeniu nie zabez-pieczono ¿adnych œladów. Oglêdziny miejsca i pojaz-dów uczestnicz¹cych w kolizji przeprowadzono dopie-ro po up³ywie ponad pó³ dopie-roku. Fani symulacji kompute-rowych poradzili sobie z brakiem materialnych œladów przez zast¹pienie ich zeznaniami œwiadków, które uznali za wiarygodne. Niestety, prokuratorzy i s¹dy nie wykazali nale¿ytego zrozumienia dla tezy, ¿e w fazie weryfikacyjnej i przy redagowaniu wniosków koñco-wych bieg³y ma prawo korzystaæ wy³¹cznie ze œladów, ocenê zeznañ (wyjaœnieñ) pozostawiaj¹c s¹dowi. ¯ad-ne substytuty nie mog¹ zaœ zast¹piæ wymowy œladów, a wartoœæ poznawcza komputerowych programów nie przewy¿sza danych wejœciowych. Prawnik powinien wiedzieæ, ¿e jeœli bieg³y nie rozporz¹dza materialnymi danymi pomiarowymi, to ich niedoboru nie potrafi¹ za-st¹piæ nawet najbardziej nowoczesne techniki odtwa-rzania przebiegu wypadku drogowego11.

Przegl¹d powy¿szych spraw, w szczególnoœci zaœ ostatniej z omawianych, potwierdza, ¿e kwestia

sjonalizmu organów procesowych, do którego to profe-sjonalizmu mo¿na i nale¿y d¹¿yæ przez ca³y okres ak-tywnoœci zawodowej, jest aktualna. Bez tego wysi³ku niepodobna nawi¹zaæ z bieg³ym partnerskich relacji ani prawid³owo odczytaæ jego opinii.

PRZYPISY

1 ks. J. Twardowski: Pytania, Wiersze najwiêkszej na-dziei, Studio Wydawnicze UNIKAT, Kraków 2003, s. 253; 2 E. Locard: Dochodzenie przestêpstw wed³ug metod

na-ukowych, Ksiêgarnia Powszechna, £ódŸ 1937, s. 210–211;

3 E. Nêcka, J. Sowa: Cz³owiek – Umys³ – Maszyna, Roz-mowy o twórczoœci i inteligencji, Wyd. Znak, Kraków 2005, s. 156, 157 i passim;

4 J. Gurgul: Intuicja i wyobraŸnia w œledztwie, „Problemy Kryminalistyki” 1994, nr 204, s. 14–18;

5 H. Bergson: Myœl i ruch, Warszawa 1963, s. 19, cyt. za W. Stró¿ewskim: Ontologia, Wydawnictwo Aureus i Wydawnictwo Znak, Kraków 2004, s. 34;

6 P. Girdwoyñ: Wersje kryminalistyczne, O wykrywaniu przestêpstw, Wydzia³ Prawa i Administracji Uniwersyte-tu Warszawskiego, Warszawa 2001, s. 170, 171; Ch. Taylor: Sztuka autentycznoœci, Wyd. Znak, Kraków 2002, s. 88;

7 L. Wachholz: B³êdne i trafne drogi kryminalistyki, „Prze-gl¹d Policyjny” 1937, nr 3, s. 162–170; K. Jaegermann: Opiniowanie s¹dowo-lekarskie, Eseje o teorii, Wydaw-nictwo Prawnicze, Warszawa 1991, s. 193–195; S.M. Kosslyn, R.S. Rosenberg: Psychologia. Mózg – Cz³o-wiek – Œwiat, Wyd. Znak, Kraków 2006, s. 387 i passim; 8 A. Kêpiñski: Autoportret cz³owieka, Wydawnictwo

Lite-rackie, Kraków 2001, s. 92;

9 K. Jaegermann: Refleksje zwi¹zane z rekonstrukcj¹ wypadku drogowego, „Problemy Praworz¹dnoœci” 1984, nr 4, s. 56–60; tego¿: Typowoœæ w opiniowaniu s¹dowo--lekarskim, „Problemy Praworz¹dnoœci” 1986, nr 12, s. 30; J. Gurgul: Zabójstwo czy naturalny zgon? Na tle sprawy Iwana Slezki vel Zygmunta Bielaja, Wy¿sza Szko³a Policji w Szczytnie, Szczytno 1992, s. 41 i tam powo³ane Ÿród³a;

10 Bli¿ej o tym: „Polityka” 2007, nr 19, Bezp³atny dodatek – zeszyt nr 10 o odkryciach ostatniego pó³wiecza; 11 P. Krzemieñ-Ojak: Komputerowe symulacje przebiegu

wypadków drogowych w opiniach rzeczoznawców. „Pa-ragraf na Drodze” 2006, nr 4, s. 49–55; J. Gurgul: Re-fleksje prawnika nad opiniowaniem w sprawach o wypad-ki drogowe, „Paragraf na Drodze” 2004, nr 9, s. 44, 45. * Referat wyg³oszony na Seminarium „Komputer jako na-rzêdzie poprawy efektywnoœci œledztwa”, zorganizowanym w dniach 16–18 maja 2007 r. w Drzonkowie przez prokurato-ra okrêgowego z Zielonej Góry.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jest to powy¿ej wieloletniej œredniej, jednak potrzeby s¹ znacznie wy¿sze, poniewa¿ wiele innych uczelni stara siê pozyskaæ naszych wysoko kwalifikowanych pracowników,

Je¿eli stosuje siê podstawê pod monitor, zaleca siê by by³a ona mocno przymoco- wana i nastawna w takim zakresie k¹towym, który zapewni dobre warunki obser- wacji monitora;

Efektywnoœæ organizacji mo¿na rozpatrywaæ na trzech poziomach: organizacji, procesu i stanowiska

Jeśli samorząd pozostanie właścicielem tego majątku, to nawet jeśli spółka upadnie, nie można prowadzić egzekucji na tym majątku, można go po- wierzyć innej spółce, czy

¿e przeciwstawiaj¹cym je spo³eczeñstwu, co jest szczególnie szkodliwe i naganne wobec niezwykle trudnej sytuacji ochrony zdrowia w Polsce.. Zda- niem przewodnicz¹cego ORL w

ubezpieczenia zdrowotne oferowane przez SIGNAL IDUNA Polska TU SA, STU ERGO HESTIA SA oraz TU COMPENSA SA Prezentowany ranking przedstawia wyniki analizy, której poddano ogólne

Patronat nad konferencją objęli: Państwowy Zakład Higieny, Polskie Stowarzyszenie Czystości, Polskie Towarzystwo Zakażeń Szpitalnych, Ekologiczna Federacja Lekarzy,

Liczne wspólne dyskusje przyczyni³y siê do lepszego zrozumienia dostêpnych wyników badañ i wnios- ków ich autorów oraz sformu³owania w³asnych hipotez na temat