• Nie Znaleziono Wyników

Ten wspaniały mężczyzna od bezkompromisowej krytyki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ten wspaniały mężczyzna od bezkompromisowej krytyki"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Lidia Burska

Ten wspaniały mężczyzna od

bezkompromisowej krytyki

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 1 (25), 93-97

(2)

świadomość, okaleczoną wyobraźnię. Chodzi więc o przywrócenie normalności; nie jest bowiem n o r m a l n e to, że najmłodsi zamiast przeży-wać historię dzielnego królewicza bądź wyobrażać sobie obecność złotego lisa zauroczeni są murarzami, M D M - e m czy Świętem Rewolucji i M o s k w ą . Pytanie niezdecydowanej matki: „czy my musimy odbierać dzieciom p r a w o d o fantazjowania?" — j e s t zatem wyzwaniem rzuconym systemowi, doktrynie, k t ó r a doprowadziła d o unicestwienia pewnych obszarów ludzkiej świadomości. W centrum zagadnienia staje oczywiście deprawacja dziecięcej psychiki i eliminowanie z niej elementarnych dla tego wieku procesów myślowych; pozbawianie najmłodszych moż-liwości f a n t a z j o w a n i a i kreowania własnego świata jest zgubne dla ich wyobraźni. Skutki takiego wychowania są nad wyraz tragiczne: dzieci z bajki Harasymowicza, Emilka, Grześ czy Krzysztof z o p o w i a d a n i a Andrzejewskiego — to jakże godne pożałowania ofiary proletariackiej pedologii. Ale na szczęście i takie „najbardziej obłąkane czarodziejskie bajki" m a j ą swój koniec.

Mariusz Zawodniak

Ten wspaniały mężczyzna

od bezkompromisowej krytyki

Dziedziniec strusich samic jest książką prowokacyjną.1

Niewinnie a n o n s o w a n e w podtytule „kilka uwag o życiu umysłowym w Polsce" to w istocie sąd nad intelektualistami, rozrachunek z opozycją, zwłaszcza tą g r o m a d n ą z lat osiemdziesiątych, choć nie tylko. R a f a ł Grupiński, a u t o r zjadliwych polemik, znanych już z wcześniejszych publikacji w pismach niezależnych, jest krytykiem (czy raczej pamflecistą) totalnym. Pisze o wszystkim: o psychologii i aksjologii, socjologii i wyolbrzymionej martyrologii, polityce i etyce, kulturze i literaturze. Lecz przede wszystkim pisze o „Pinie", czyli polskim intelektualiście, odpowiedzialnym za stan etyki i styl polityki, obraz literatury i niedowład kultury. I tak dalej.

D w u cech Rafałowi Grupińskiemu odmówić nie sposób: odwagi cywilnej oraz polemicznej zadziorności i pewności siebie. Występuje wszak przeciw p o w a ż a n y m a u t o r y t e t o m własnego środowiska, byłej opozycji,

' R. Grupiński Dziedziniec strusich samic. Kilka uwag o życiu umysłowym w Polsce, Poznań 1992, Obserwator.

(3)

co nie jest łatwe. W walce tej jest, a raczej był o s a m o t n i o n y (jeśli pojawiały się krytyki — to nigdy tak zażarte, tak „totalne"). Polemiki Grupińskiego znacznie wyprzedzają ataki Lecha Wałęsy na „jajogło-wych" i pamiętne straszenie ich klapsami. Dziś poznański krytyk nie jest już o s a m o t n i o n y w walce z inteligenckimi elitami opozycji. Należy

go jednak wyodrębnić z ulicznego towarzystwa polityków, którzy czując koniunkturę, ochoczo szarżują na profesorów, d o k t o r ó w , byłych „ko-rowców" i ekspertów. Swoją drogą ciekawe, czy a u t o r myśli czasem o tym, że jego „ideał sięgnął bruku", czy też d u m n y jest jedynie z p o w o d u swych spełnionych proroctw o „ojcach frustracji", nie rozpoznających swoich dzieci? „Ojcowie frustracji" to polityczni sojusznicy Mazowiec-kiego, czyli: inteligencki areopag dawnej opozycji.

0 co chodzi w walce Grupińskiego z intelektualistami? O nowoczesną, europejską, otwartą i tolerancyjną Polskę, o różnorodność i niezależność życia umysłowego, o śmiałość myśli równą odwadze cywilnej niektórych opozycjonistów. Nie jest to oryginalne. Wszak większość tych, których krytykuje niezłomny polemista, opowiada się za tym samym. Dlaczego zatem m a m y wierzyć, że w jego wypowiedziach brzmi świeżo, ożywczo 1 wiarygodnie to samo, co wydaje mu się frazesem w artykułach np. Michnika? Albo: dlaczego a p r o b u j e i niemal patetyzuje własną zdolność krytycznego sądu, a dostrzeżoną u innych — od razu piętnuje. C h a r ł a m p i Spectator, Surdykowski i Wolicki, „Wezwanie" i „Res Publica" wydają m u się czasem sojusznikami w boju, ale co z tego? K o g o nie mógł (jak wymienionych powyżej) skrytykować za uchylanie się od myślenia i sądzenia, tego dalejże batożyć za... „nową Pinową modę — krytyczną swobodę", czyli za to, że ośmieszony przez a u t o r a za swą intelektualną nijakość Pin j e d n a k „proszę, wręcz na odlew, i w lewo, i w prawo, i to jeszcze jak — m y ś l i!" Więc dobrze to czy źle, że myśli? T o nie jest

ważne. Chodzi wszak o to, by napisać takie właśnie zdanie.

Pamflet to sztuka efektownego, a nawet efekciarskiego pisania, prze-praszam — flekowania przeciwnika, któremu z założenia nie przyznaje się żadnej racji. Poszukując efektów, poznański polemista nie zauważa pułapek własnych myśli, w które raz po raz w p a d a , choć zastawione zostały na szkodę innym. K r y t y k u j e np. rewizjonistów (tzn. duchowych spadkobierców Leszka Kołakowskiego) za to, że nieustannie grzebią się w przeszłości oraz „uwielbiają uprawiać manicheizm pojęciowy, są prawdziwymi ministrantami dychotomii". Nie spostrzega j e d n a k , że sąd ten jest także wdzięczną s a m o k r y t y k ą . Wszak tytuły Grupińskiego to wręcz bezwstydna p a r a d a dychotomii: Nowe idee i stare wyobrażenia, Frazes i czyn, Rechot i kumkanie, Kolaboracja czy insurekcja? C o więcej, a u t o r o żadnej uważanej przez siebie za pozytywną wartości nie potrafi pisać inaczej niż u k a z u j ą c jej zaprzeczenie. Tak więc zwolennik

(4)

reinter-pretacji analizuje przede wszystkim błędy rewizjonizmu; tak więc orę-downik sprawiedliwości politycznej dla tych, co są za insurekcją, rozważa i rozlicza straszne grzechy kolaboracji. Apelując o śmiałe myślowe wizje przyszłości, nieustannie zwraca się ku bliższej lub dalszej przeszłości. O k ł a d k a książki, prezentująca dwóch dżentelmenów dosiadających strusi, przypomina styl polemik „szyderców" z lat sześćdziesiątych. Mnie kojarzy się z wczesnym Mrożkiem albo z pierwszą a m a t o r s k ą inscenizacją Ślubu G o m b r o w i c z a . Toteż więcej w niej nostalgii, jak w każdym zresztą pastiszu, niż drapieżnej karykatury, o którą zapewne chodziło grafikowi i pamfleciście. Wytyczane przez Grupińskiego pole-miczne zarzuty wobec elit są także — w większości — powtórzeniem tej samej od p o n a d wieku listy grzechów i zaniedbań. G d y czytam ironiczne uwagi o „stróżach imponderabiliów", ich „szlachetnych deklaracjach" i nieobecnej odwadze intelektualnej („pomylono kategorię sprzeciwu ze śmiałością myślenia"), gdy w p a d a j ą mi w oczy zdania (szydercze, oczywiście) o Sprawie, nowej literaturze martyrologicznej („stos m a k u -latury o parzeniu herbaty i zakulisowych sporach d o r a d c ó w " ) czy „efektownych, skrojonych według najnowszej m o d y płaszczach p o k u t -nych opozycyj-nych intelektualistów lat osiemdziesiątych — m a m wra-żenie, że czytam niezmiennie ten sam krytyczny tekst: od Mochnackiego po G o m b r o w i c z a i M r o ż k a . Świadczy to chyba nie tylko o tym, że Polacy aż do znudzenia powielają swoje anachroniczne pozy cierpiętnicze i uparcie p o z o s t a j ą głusi na wezwania zmieniającego się czasu. Oznacza to bowiem również zużycie języka krytyki, od stulecia posługującego się tym samym wzorcem a n t y b o h a t e r a : szlachecko-inteligenckiego konser-watysty (w sensie psychicznym raczej niż politycznym), zapatrzonego wyłącznie w swój n a r o d o w y (zaściankowy i prowincjonalny) grajdoł, m e g a l o m a n a tym większego, im więcej cywilizacyjnych kompleksów m a d o ukrycia przed światem.

Nie twierdzę wcale, że taki typ nie istnieje, ani że nie należą m u się słowa krytyczne lub prześmiewcze. Literacki styl cierpiętniczo-martyrolo-giczny, „redukcja nacjonalistyczna" czy wyszydzane przez Grupińskiego „płaszcze p o k u t n e " są raczej folklorem zniewolonego n a r o d u . T o było i będzie, zwłaszcza w okresach zagrożenia. Lecz dlaczego głównym winowajcą tego stanu m a być tylko inteligencki „stróż imponderabiliów" — i to taki, którego wina (tak wyłączna i bezdyskusyjna, jak ukazuje to krytyk) wydaje się co najmniej problematyczna?

Kimże bowiem jest ów „stróż imponderabiliów"? T o zbiorowy a u t o r (i bohater) więziennych wspomnień o „parzeniu herbaty", to Jerzy Turowicz organizujący w Krakowie spotkanie intelektualistów oraz sygnatariusze apelu ogłoszonego po tym spotkaniu, to wreszcie, wedle a u t o r a , bliżej nieokreśleni kolaboranci, asekuranci, „profesorska

(5)

opo-zycja" oraz uzurpatorzy idei „Solidarności" popierający Mazowieckiego. Dlaczego tylko oni? Z a karę, gdyż nie z a p r o p o n o w a l i żadnej wizji przyszłości, poza k o m p r o m i s e m z komunistami. K o m p r o m i s (noto-rycznie i taktycznie mylony z kolaboracją) nie jest oczywiście progra-mem politycznym, lecz wyrazem strachu przed „zdecydowanym działa-niem", „przed stawianiem wszystkiego na j e d n ą kartę", tzn. przed p r ó b ą sił, którą dopuszczał Grupiński w r o k u 1988 — chyba j e d n a k tylko w abstrakcyjnych słowach, gdyż b r a k jakichkolwiek innych konkretów, poza wspominanym kilkakrotnie niezadowoleniem strajkujących robot-ników i zapałem chłopców z „Solidarności Walczącej". Czy R a f a ł Grupiński uważał to za potencjał zdolny zapewnić zwycięstwo? — nie dowiemy się, gdyż uchylił się od odpowiedzi. Nie sprecyzował też, w jaki sposób s f o r m u ł o w a n a przezeń idea „okrągłego stołu" opozycji, poprze-dzającego porozumienie opozycjonistów z komunistami, miałaby uchro-nić naszą scenę polityczną przed frustratami i przypadkowymi demago-gami. Chciałabym jednak — skoro bezkompromisowy a u t o r tak łatwo zarzuca swym przeciwnikom myślowy niedowład i brak wizji przyszłości — aby sam przykładnie wykładał swe argumenty: j a s n o i, przede wszystkim, do końca, bez łatwizn i uników. W przeciwnym bowiem razie jego polemiki p o z o s t a n ą efektownym pustosłowiem, mglistym, jak niedomyślane zdania o insurekcji, oraz intelektualnie nieefektywnym, jak ataki na martyrologię stanu wojennego. Dziwi mnie skądinąd fakt, że nie gustując w poważnych i liczących się pismach opozycji: „Krytyce" czy „Arce", od czasu do czasu mimochodem poszturchiwanych, G r u p i ń -ski nie zdobywa się na rzeczową z nimi polemikę, która mogłaby stać się sporem o nowoczesną, o t w a r t ą i niezależną myśl polską. Wszak pisma te, a z nimi „Res Publica", po trosze „Wezwania", późny i zupełnie odmienny „brulion" zdawały się p r o w o k o w a ć d o takiej dyskusji. Tym bardziej, że były one (z wyjątkiem „brulionu") towarzysko powiązane z tymi grupami, które Grupiński a t a k u j e najbardziej. Eklektyczne i wtórne (a przy tym d o zanudzenia „słuszne") „Zeszyty Literackie", wyszydzone przez polemistę, to temat dobry do wygłoszenia p a r u dowcipów o pretensjonalności polskich Europejczyków, ale nie wystar-czający, by wypełnić dyskusję o polskim życiu umysłowym — tak „totalną", jakiej d o m a g a się nieustannie.

Dziedziniec strusich samic jest książką odważną, pisaną w porywie, sprawiedliwego często, gniewu: na polityków, dawne elity opozycji, Kościół. Mogła to być książka o historycznym wyczerpywaniu się intelektualnego potencjału polskiej inteligencji, bo w gruncie rzeczy tak należałoby określić niektóre postaci naszej niemożności opisane przez a u t o r a . Stała się j e d n a k zbiorem pamfletów na tych, którzy, moim zdaniem, najmniej zawinili. T r u d n o przecież p o s t r o n n e m u

(6)

obserwato-rowi uwierzyć w to, że dziedziniec strusich samic: przestrzeń nieracjo-nalnych, narodowo-cierpiętniczych póz i ściganych chimer przeszłości — jest odpowiednim miejscem dla Turowicza czy Michnika. Wszak to ci, którzy potrafili — i wciąż potrafią — „myśleć i działać na dal", jak pisał kiedyś Berent. Więc może jednak to nie tylko „ojcowie frustracji" (już zresztą w tej funkcji zastąpieni przez sukcesorów), ale przede wszystkim siewcy wartości nie mających nic wspólnego ze strusią polityką.

Lidia Burska

Sztuka syntezy

Polonistyczny księgozbiór podręczny wzbogaca się ostatnio o nowe słowniki, encyklopedie, podręczniki i syntezy historycz-noliterackie. Kolejne tomy różnych serii — a wśród nich na miejscu pierwszym „Vademecum Polonisty" — ukazują się teraz dość regularnie. Oby tylko ów rytm wydawniczy udało się zachować i przywrócić go innym przedsięwzięciom edytorskim o długoletniej tradycji, od dawna bezskutecznie czekającym na druk!

Sięgając po pozycje z tego zakresu, w a r t o uzmysłowić sobie, że stanowią one d o k u m e n t szczególny, świadectwo perfekcyjnej systematyczności, z j a k ą zespoły autorskie, redakcyjne i opiniodawcze wypełniały podjęte przed laty ważne, a zarazem niezwykle mozolne zadania. Tego r o d z a j u gatunki piśmiennictwa literaturoznawczego powstają z osobliwego przymusu, wpisanego w kodeks profesji akademickiej, czemu dał wyraz Jerzy Ziomek, r e d a k t o r dzieła zbiorowego Dzieje literatury polskiej. Synteza uniwersytecka. W okresie krystalizacji wstępnego projektu tej pracy z naciskiem podkreślił: „Jest to może prawda banalna, ale warta powtórzenia, że każde pokolenie musi mieć swoją historię literatury'". W i a d o m o , że nie była to m i m o c h o d e m rzucona glosa znakomitego uczonego, historyka literatury, teoretyka i badacza doktryn literaturo-znawczych, lecz wyznanie i wyzwanie postawione — nie po raz pierwszy — samemu sobie. A równocześnie — zaproszenie, skierowane do wy-bitnych znawców epok literackich, należących d o pokolenia a u t o r a Renesansu i Retoryki opisowej. Przedstawiciele tej generacji historyków

' J. Ziomek Metodologiczne problemy syntezy historycznoliterackiej, w: Problemy

meto-dologiczne współczesnego literaturoznawstwa, red. H. Markiewicz i J. Sławiński, Kraków

Cytaty

Powiązane dokumenty

Oto lista podmiotów, u których legalnie można obstawiać zakłady bukmacherskie:.. Nazwa spółki

Przykład: Jeżeli overlay wynosi 20%, kursy 2.40, a bankroll 1000 zł, Metoda Full Kelly poleci obstawić 143 zł, czyli 14,3% twojego bankrolla.. FRACTIONAL KELLY

surowiec o charakterze pucolanowym, którego głównym składnikiem fazowym jest metakaolinit powstały w wyniku częściowego rozpadu struktury kaolinitu w temperaturze powyŜej 500 o

Program został przygotowany we współpracy z dietetykami, pedagogami i objęty patronatem Ministerstwa Zdrowia, Ministerstwa Edukacji Narodowej, Instytutu Żywności i

rodne formy kultury lokalnej, a kraje Trzeciego Świata stają się obiektem nowej formy imperializmu - ekspansji środków masowego przekazu (Giddens

ności Bożej mogła sprawić, że ta nieliczna grupka chrześcijan m iała później podbić dla swej praw dy nie tylko pogański Rzym, ale też — niby gorczyczne

Jakie uczucia na pierwszy rzut oka budzi w Tobie obraz „Rozstrzelanie powstańców madryckich”?. Co znajduje się w

Brandstaetter pisze: „Ponieważ europejskie pojęcie czasu kształtowało się według pojęć greckich, i Polak jasno i dokładnie rozróżnia między