• Nie Znaleziono Wyników

Głos Pomorza : dawniej "Głos Wąbrzeski" : pismo społeczne, gospodarcze, oświatowe i polityczne dla wszystkich stanów 1937.12.11, R. 19[!], nr 143 + Niedziela nr 49

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Głos Pomorza : dawniej "Głos Wąbrzeski" : pismo społeczne, gospodarcze, oświatowe i polityczne dla wszystkich stanów 1937.12.11, R. 19[!], nr 143 + Niedziela nr 49"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

DZIŚ 8 STRONA

C «im i n v m e r* 1 0 O p ła c o n o g o łó w lc g t g ó r y

P IS M O S P O Ł E C Z N E , G O S P O D A R C Z E , O Ś W IA T O W E I P O L IT Y C Z N E D L A W S Z Y S T K IC H S T A N Ó W

N r 1 4 3 Wtfbrieino,JIHGFEDCBAso b o ta d n ia 11 g ru d z ie ń 1 9 3 7 FTr oITTs

U fn a w sp ó łp raca

P o w izy c ie m in is tra D elb osa w P o lsce

Wizyta ministra Delbosa w Polsce do­ biegła końca w atmosferze wzrastającej serdeczności, a końcowe jej akcenty polityczny w formie komunikatu urzędo­ wego o przebiegu rozmów warszawskich, oraz uczuciowypielgrzymka ministra spraw zagranicznych Francji do Krako­

wa, do miejsca, w którym spoczywają do­

czesne szczątki Tego, który był twórcą so juszu polsko - francuskiegodwa ak­ centy końcowe, stanowią godne jej prze­ biegu zakończenie wizyty.

Kiedy prasa polska, niezależnie od swych odcieni politycznych, jednakowo gorąco witała gościaz Paryża, podkreślano zgodnie, że celem jego przyjazdu nie jest załatwienie, czy też omówienie jakichkol­ wiek bezpośrednio aktualnych spraw pol­ sko - francuskich. Wizyta, której sponta­

niczniew Polsce i weFrancji nadano okre­ ślenie „odwiedzin przyjaciela u przyja­ ciół44 dała jednak sposobność dokonania w niezastąpionym osobistym zetknięciu przeglądu wszystkich aktualnych zagad­

nień politycznych, a przecież czasy ta- kie, że ministrom Delbosowi i Beckowi napewno tematów do rozmów nie zabrak­ ło. Komunikat urzędowy podkreśla zresz­

tą, że minister Delbos odbył rozmowy nie tylko z kierownikiem polskiej polityki za­

granicznej, ale „z polskimi kierowniczy­ mi czynnikami44 — ściśle zaś rozmawiał z Panem Prezydentem Rzeczypospolitej, Marszałkiem Śmigłym-Rydzem, premierem gen. Sławoj - Składkowskim i bodaj wszy­ stkimi członkami rządu polskiego.

Minister Delbos oświadczył przedsta­ wicielom prasy, zetknął się poza tym z bodaj wszystkimi najwybitniejszymi przedstawicielami polskiej polityki inte­ lektualnej, reprezentantami wszystkich kierunków politycznych. Powiedział mi­

nister Delbos, iż zdołał się w toku rozmów przekonać, że sojusz polsko - francuski trwi głęboko w sercach i umysłach społe­

czeństwa polskiego44, że jest ^niewzruszo­

ny44. To prawda, całe społeczeństwo pol­ skie zaświadczy z radością, że odczucia mi­

nistra Delbosa ściśle odpowiadają rzeczy­

wistości.

Rzecz prosta, że po ponownym stwier­

dzeniu takiego stanu rzeczy i po omówie­

niu szerzej zakreślonych ram zagadnienia pokoju wersalskiego, doszli ministrowie Delbos i Beck do przekonania, któremu dali wyraz w końcowym ustępiekomunika­

tu urzędowego, mówiącego, że „obaj mi­

nistrowie spraw zagranicznych stwierdzili wspólną wolę prowadzenia we wszystkich dziedzinach ufnej współpracy, która zgod­

nie z interesami i dążeniami obu narodów ma na celu odprężenia oraz stabilizację stosunków międzynarodowych44.

Wydaje nam się, że użycie określenia ,,ufna współpraca44 oddaje najlepiej atmo­

sferę, jaka ostatnio zapanowała w stosun­

kach sojuszniczych polsko - francuskich.

Czynnik wzajemnego zaufania to jest to co najważniejsze. Wiele niepotrzebnych tarć, wiele nieporozumień, którym opinia polska przyglądała się ze smutkiem, nie byłoby się wydarzyło, gdyby w niektórych wypadkach pewna część opinii francus- kiej stale zachowywała ufność w szczerość polityki polskiej wobec Francji.

Nie chcemy jednak powracać do rze­ czy przykrych, tym więcej, że można je na szczęście zaliczyć do przeszłości. Opi­ nia polska jest przekonana, że po zeszło­

rocznej wizycie Marszałka Śmigłego Ry dza we Francji, po nawiązaniu nici serde­

Zbiórka na gwiazdkę dla dzieci

J a k z a p o w ia d a K o m ite t P o m o c y Z i­

m o w e j d n ia 1 9 g ru d n ia w c a ły m p a ń stw ie o d b ę d z ie się p o w sz e c h n a z b ió rk a św ią te ­ c z n a . K ilk a d n i św ią t B o ż eg o N a ro d z en ia Jsta w ia ją p rz e d K o m ite te m tru d n e z a d a n ia . jW te d n i k ie d y o g ro m n a w ię k sz o ść o b y w a ­

te li św ię tu je , sta ra ją c się sp ę d z ić c z a s o d p o w ie d n io d o sw y c h m o ż liw o śc i, n a j­

p rz y je m n ie j, n ie m o ż n a p o z o sta w ić sw em u lo so w i ty c h , k tó ry m w te d n i g ro z i z im n o i g łó d . Z a p o m n ie n ie o n ic h o z n a cz a ło b y n ie d o c e n ia n ie m o ra ln e j stro n y a k c ji i p o ­ m o c y k tó ra p rz e c ie ż m a lu d z i p o d trz y m a ć n ie ty lk o m a te ria ln ie , a le i n a d u c h u .

D la te g o k o n ie c z n o śc ią je st ro z to c z y ć tro sk liw ą o p ie k ę n a d ro d z in a m i b e z ro ­ b o tn y c h , d a ć im d o state cz n ą ilo ść ż y w n o ­ ści i o p a łu , p o m y śle ć o c iep ły m o d z ie n iu i o b u w iu d la d z ie c i o ja k ic h ś d ro b n y c h ła ­ k o c ia c h d la n ic h . D b a ją c sz c ze g ó ln ie o N V K a H H W K H K H K S H I

N a ta rc ie w o js k ja p o ń s k ic h

n a N a n k in

T O K IO . A g e n c ja D o m c i d o n o si, iż w o jsk a ja p o ń sk ie n a c iera ją w d a lsz y m c ią­

g u n a N a n k in , w y p ie ra ją c p o w o li w o jsk a c h iń sk ie z z a jm o w a n y c h sta n o w isk .

W c z o ra j ra n o k o lu m n y ja p o ń sk ie z a ję ­ ły lo tn isk o w T a c h ia o o ra z in n e p u n k ty stra te g ic z n e g o w b e z p o śre d n im są sie d z tw ie N a n k in u . S a m o lo ty b e z p rz e rw y b o m b a r­

d u ją m u ry o ta c za ją ce m ia sto . P o je d y n e k a rty le ry js k i w c ią g u d n ia w c z o rajsze g o b y ł n ie sły c h a n ie g w a łto w n y . S tra ty c h iń sk ie są b a rd z o c ię ż k ie .

P o p ię c io g o d z in n y m o g n iu a rty le ry j­

sk im Ja p o ń c z y c y z a ję li fo rt c h iń sk i N iu - sz a n n a je d n y m z p rz e d m ie ść N a n k in u .

L O N D Y N . R e u te r d o n o si, iż k o rz y sta ­ ją c z k się ż y c o w e j n o c y , Ja p o ń c z y c y b e z p rz e rw y a ta k o w a li N a n k in , p rz y czy m u - d a ło się im z d o b y ć k ilk a c h iń sk ic h c z o ł­

g ó w , sz k o łę w o jsk o w ą o ra z z a ją ć lo tn isk o z n a jd u ją c e się w o d le g ło śc i m ili o d m o ru N a n k in u . W c z o ra j k o lu m n y ja p o ń sk ie z b li ży ły się d o b ra m y C z u n sz a n w p o b liż u g ro ­ b u M in g ó w .

Minister Spraw Zagranicznych Francji Delbos, który odwiedził Polskę, w rozmowie z Panem Prezydentem R. P. prof. Mościckim.

cznej przyjaźni i współpracy pomiędzy min. Beckiem i Dulbosem,wreszciepo wła­

śnie zakończonej wizycie min. Delbosa — stosunki polsko - francuskie weszły na stałe w okres szczęśliwego rozwoju, któ­ ry znamionować będzie wzajemna ufność,

d z ie ci, d o d a m y o tu c h y i w ia ry w le p sz e ju ­ ro ro d z ic o m .

D o sp e łn ie n ia te g o z a d a n ia k o n iec z n e są sp e c ja ln e , p o z a n o rm a ln y m m ie się c z ­ n y m b u d ż e te m , śro d k i fin a n so w e . M u si ich b y ć ty le , a b y sta rc z y ło d la w sz y stk icłi b e z ­ ro b o tn y c h . B ę d ą w ię c w d n iu z b ió rk i z m o b iliz o w a n e w sz y stk ie z rz e sz e n ia m ło ­ d z ie ż y i b y ły c h w o jsk o w y c h d o z b ie ra n ia d a tk ó w . U d z ia ł w k w e śc ie w e z m ą w y łą c z­

n ie p rz e d sta w ic ie le sp o łe cz e ń stw a .

W o sta tn ią n ie d z ielę p rz e d św ię ta m i, 1 9 g ru d n ia , w sz y sc y b ę d ą ro b ili z a k u p y św ią te c z n e . P a rę g ro sz y n ie u sz c z u p li ty c h z a k u p ó w . D la k a ż d e g o zaś b e z ro b o tn eg o b ę d z ie je d n a k m o ra ln ą p o c ie c h ą to , że u k a ż d e g o w ra c a ją c e g o d o d o m u z p a c z k a ­ m i z o b a c z y ź e to n ik — z n a k , ż e te n c z ło ­ w ie k p rz y c zy n ił się sw y m d a tk ie m d o te ­ g o , ż e b y i b e z ro b o tn i m ie li „ g w ia z d k ę 44!

S Z A N G H A J. D obrze poinform ow ane koła japońskie tw ierdzą, że jed n ą z przy czyn zatrzy m an ia się u w rót N an k in u , jest chęć dow ództw a japońskiego dania czasu o k ręto m w ojennym japońskim na w płynię­

cie w górę rzek i Y angtse i w zięcie udzia­

łu w zdobyciu stolicy.

B iorąc pod uw agę z jednej stro n y duże znaczenie, k tó re Japo n ia przyw iązuje do fak tu zajęcia N an k in u , z drugiej zaś trw a­

jące od daw na w spółzaw odnictw o m iedzy siłam i lądow ym i i m orskim i Jap o n ii, koła te przypuszczają, że naczelne dow ództw o flo ty zażądało, aby w zajęciu N ankinu u- czestniczyły rów nież jednostki m orskie.

H A N K A U . R ządow e koła chińskie o- ficialn ie zaprzeczają pogłoskom o zam ia­

rze m arsz. C zang-K ai-S zeka u stąp ien ia że stanow iska naczelnego w odza arm ii chiń­

skiej. O głoszony k o m u n ik at p o d aje ośw iad czenie C zang-K ai-S zeka, iż zdecydow any^

jest w dalszym ciągu w alczyć z najazdem japońskim .

---■■■---

wzajemne zrozumienie sytuacji, w którejk W ię ź n io w ie s r a s r a p o ż a r

każdy z obu krajów się znajduje i wzajem-g S T A N IS Ł A W Ó W . W m iejscow ości Ł o­

na dobra wola kontynuowania wysiłków,w dziany w tam tejszych aresztach gm innych

zmierzających do uzyskania odprężenia Hw ybuchł pożar, który został ugaszony przez

i stabilizacji stosunków międzynarodo-1sam ych w ięźniów . W czasie pożaru ani je-

wych. Id e n z w ięźniów nie zbiegł.

R zeczą ogrom nego, m oralnego znacze­

nia byłoby także i to, gdyby u nas, p o d o b­

nie jak się to gdzie indziej dzieje, p rzed ­ staw iciele najw yższych w ładz w zięli czyn ­ ny udział w zbiórce. N a ulicach naszego m iasta pow inni się ukazać z puszkam i przedstaw iciele w ładz.

P rzy k ład z góry zachęci ’i pociągnie społeczeństw o. D la b ezro b o tn y ch byłoby to dow odem , że całe społeczeństw o z w ła­

dzam i w pierw szym rzędzie, gorąco bierze do serca ciężkie położenie ludzi p o zb a­

w ionych pracy i pragnie im pom óc.

W in teresie państw a i społeczeństw a, w in teresie w szystkich obyw ateli bez­

w zględnie leży, aby z okazji św iąt w zros­

ły uczucia łączności m iędzy ludźm i. N ie trzeb a dopuścić, aby św ięta, przez nasze zaniedbanie, podkreślały dobitniej niż w dniu pow szednim różnice, jak ie istn ieją m iędzy nam i z racji tego, że jed en zara­

bia, a drugi dostać p racy nie m oże.

N ależy zrobić w szystko, aby dni te nie rodziły w duszach ludzkich rozpaczy i za­

w iści! S zczególniej w duszach dzieci. D zie­

cko głębiej odczuw a. W spom nienie bólu pozostaje często na całe życie, paczy cha­

rak ter, zauw aży na ustounkow aniu do lu­

dzi i zjaw isk życia.

W ro k u ubiegłym pom oc dożyw iała 500.000 dzieci. W tym ro k u chce ona roz- toczyć opiekę nad 800.000! T eraz trzeb a dać „gw iazdkę44 w szystkim k tó ry ch rodzi- ce na to nie m ają. W spom nienie, że tą ,-gw iazdkę44 ono m iało od całego społeczeń ­ stw a — będzie dla dziecka podw aliną jego późniejszego w ychow ania obyw atelskiego, przyczyni się ono do w yrobienia w nim takiego nastaw ienia, jakiego w ym aga racja stanu.

N akaz pom ocy — płynie z m yśli o ju trze.

Radio ocaliło zw iok oficerowi polskiego statku handlowego

w ąbrzeźnianinow i

W czasie o statn iej podróży statk u h an d lo ­ w ego „C ieszyn44, płynącego z ład u n k iem do p o rtu gdyńskiego w ydarzył się nieszczę­

śliw y w ypadek, a m ianow icie jed n em u z

oficerów m echaników p. A. Górskiemu

wpadł do oka w czasie pracy odłamek że­ laza.

P oniew aż z b rak u lekarza groziło m u to u tratą w zroku, dow ódca „C ieszyna sko­

m unikow ał się przy pom ocy radia z G dynią, skąd skierow ano go do lekarza-okulisty, k tó ry n afalach eteru udzielił d o raźn ej p o ­ m ocy lek arsk iej poszkodow anem u o ficero ­ w i.

W kilka godzin później statek „C ie­

szyn’4 w szedł do p o rtu gdyńskiego, gdzie czekał już zam ów iony przez radio o k ręto ­ w e lek arz. O koło północy p acjen t został n aty ch m iast przew ieziony do lecznicy, gdzie dokonano o p eracji w yjęcia kaw ałka żelaza tkw iącego w oku.

O p eracja się udała i dzięki zastosow a­

niu się do w skazów ek lekarza, podanych

| przez rad io por. G órski pow rócił w k ró tce zdrow y n a pokład statk u .

P . A n to n i G órski złożył m atu rę w tu ­ tejszym gim nazjum , rodzice jego za­

m ieszkują na w ybudow aniu pod F ry d ry - chow em .

(2)

Str. 2 ..G {. Nr 14«SRQPONMLKJIHGFEDCBA

Zima! Śnieg! Za niespełna dwa tygod- się charakterystyczny ruch przedswiątecz- o samych sobie . Od szczęśliwego dnia ' nie Boże Narodzenie. Zbliżają się najpięk- ny, przem yśliwa się już nad podarkam i dla Gwiazdki rozpocznimy zbieranie kapitału niejsze święta w roku. W sklepach zaczął naszych najbliższych i najmilszych. i dzięki miesięcznej 5-cio zlotowej wkład

r

j ?■

Polska pozyskała nowy okręt wojenny.

Jest nim kontrtorpedowiec „Błyskawica’4

naszych najbliższych i najm ilszych.

W śród wielu podarków najpopularniej- ce włączmy się do kręgu tych, pomiędzy których sypią się losowane co 3 miesiące prem ie. Co 3 miesiące mamy poważne szanse zdobycia prem ii, a po 114 m iesią­

cach otrzym ujem y 600 zl, lub nawet 1,000 jeżeli los przyzna nam ostatnią specjalną premię (400 zł) jako nagrodę za wytrwa­

łość w oszczędzaniu.

szym będzie w tym roku nowa książeczKa prem iowa V-ej serii, wprowadzona niedaw­

no przez PKO. Posiada ona specjalne za­

lety, dzięki którym nada je się najlepiej na gwiazdkowe prezenty. — ierzym y, że Gwiazdka przyczyni nam szczęście, skła­

damy sobie życzenia, a książeczka premio­

wa może właśnie je spełnić.

Co 3 miesiące bowiem P. K. O. losuje między posiadaczy książeczek kilkudzie- sięcio i kilkuset zlotowe premie, pozwala­

jąc urzeczywstnić wiele m arzeń, snutych przy wigilijnym drzewku. Niezależnie zas od premii, drogą drobnych wkładek m ie­

sięcznych przez 114 miesięcy urośnie kapi­

tał 601) złotych, jaki wypłaci nam P. K. O.

po upływie tego czasu.

Dla wyrobienia książeczki premiowa­

nej na nazwisko, wskazane przez nas w zgłoszeniu o książeczkę, wpłacam y •> zło­

tych, jako pierwszą wkładkę dalsze wkład­

ki właściciel książeczki wpłaca co miesiąc ale możemy, dla podniesienia wartości pre­

zentu, wznieść odrazu kilka, czy kilkanaś­ cie wkładek z góry, pod warunkiem , że do­

konamy wpłaty w Centrali lub w jednym z Oddziałów P. K. O.

Książeczka premiowa PKO. V-ej serii jest podarkiem dostępnym dla wszystkich.

Każdy może przygotować na prezent i każdem u ją ofiarować.

Książeczka prem iowa nada je się szcze­

gólnie jako podarek dla młodzieży. M ie­

sięczne wpłacenie 5-cio zlotowej wkładki ma znaczenie wychowawcze: przyzwyczaja do systematycznego oszczędzania, a nadzie­ ja premii jest zachętą do wytrwania w o- szczędności.

No koniec, gdy książeczka premiowa V-ej serii przynosi tyle korzyści, przygo­

towując podarki dla innych, pam iętajmy i

PIĘTNASTOLETNI ZAMORDOWAŁ OŚMIOLETNIEGO

ŁUCK. W powiecie sarneńskim 15-let Bereżki napad! na wracającego ze szko- 8-letniego D. Sergiusza i zamordował m ierzeniem siekierą. Po dokonaniu mordu, śpiągnął z zabitego kożuch, buty, czapkę i skradł książki. Został już aresz­

towany przez policję państwową.

in

u

Straszny wypadek

przy studni

ŁÓDŹ. Na posesji Nowozarzewskiej 31 ! zło do szpitala Anny M arii, gdzie niezwło- zdarzył się w dniu onegdajszym straszny ' cznie am putowano całą rękę. M atka ran- wypadek, ofiarą którego padła 12-letnia i nej na w idok nieszczęścia usiłowała pozba- córka lokatora tego domu Zofia Chmie- ... ...

lewska. Dziewczynka pompowała przy kręconej studni i w pewnej chwili gdy koło było rozpędzone usiłowała go za­

trzym ać, przy czym przez nieostrożność chwyciła za tryby, które wciągnęły jej pra wą rękę. Na krzyk dziewczynki nadbiegli z pomocą sąsiedzi. Po cofnięciu koła wydo­

byto nieprzytomną z bólu dziewczynkę.

Tryby oderwały jej całą dłoń powyżej ko­

ści.

Ranną Pogotowie niezwłocznie przewio-

I isranarasEEGKmasROMKisnnKra&sHnHBnHmsKnKZi

' ODCIĄŁ PALCE POLICJANTOW I.

TARNÓW . W ładysław Kornaus z Pa- węzowa z Tarnowa rzucił się na posterun­

kowego policji państwowej, J. Leję, z sie­

kierą, gdy ten przybył jako asysta przy egzekucji, odcinając mu palce u ręki. K or­

naus został z miejsca aresztowany i odsta­

wiony do więzienia w Tarnowie.

wodę

wić się życia. Zamach ten udarem nili są- siedzi.

POKOJE

tanie, czyste, ciche i ciepłe z wodą bież, blisko Dworca Gł.

w Warszawie’

poleca

ROYAL

Chmielna 31 K a w i a r n i a Bezpłatny garaż.—

MARIAN BRONISŁAWSKi

Pa ’o aa tle stosucRZ-w cmc-” ..-isiacta G

W idział pan Haneczkę... A jia od

■miesięcy całych nie rozmawiałem z nią, nawet z daleka widzieć jej nie mogłem.

Pewnie zapomniała już o mnie...

— Myli się pan. Panna Burska nietyl- ko nie zapomniała io panu, ale iod niej właśnie dowiedziałem się, że pan jest dziennikarzem i ona poradziła, żebym pana odszukał. Nie znam miasta i tutej­

szych stosunków i spodziewam się, że przy p ań sklej pomocy uda mi się um oż­

liwić Burskiemu powrót do kraju.

Nie zapomniała Haneczka... Panic W inters, pan sobie nawet nic wyobraża, jak bardzo mnie pan temi słowami u- szczęśliwia. .

■ Co tu dużo gadać... Haneczka ko­

cha pana całą siłą swego czystego ser­

duszka i zawsze myśli o panu. Mówiła mi jak poznaliście się jeszcze w idzie- cińslwie...

Stefan zerwał się z fotela i gwałtow­

nie ścisnął rękę W intersa.

■ I nie ma mi za złe, że przez tyle miesięcy nie pokazałem się, że jej nie wyrwałem z rąk tego, łotra?

Najlepszy dowód, że nie zapomnia­

ła o panu ma pan w tern, że poprosiłem pana do siebie. Bo od kogóż mógłbym wiedzieć o panu?

wie mnie wstępuje... Tak długo jej już nie widziałem... Haneczki mojej jedynej, i szalałem z rozpaczy, że ona może myśli., że zaniechałem ratowania jej z rąk Harden ów! Raz tylko widziałem ją w tej jaskini zepsucia... raz jeden, i to bardzo dawno. A gdy chciałem porozumieć się z nią, Harden kazał zbić mnie do utraty przytomności i dlugo- miesiięczną chorobą to przypłaciłem.

W inters słuchał, nie przerywając.

Pisałem listy, posyłałem je przez zaufanych przyjaciół — żadnego nie do­

stała. Harden oka z niej nic spuszcza i na każdym kroku pilnuje. Chciałem wydostać ją stamtąd drogą urzędową, przez Towarzystwo Ochrony Kobiet.

I to się nie udało. Pojechały panie z komitetu i złożyły sprawozdanie, że panna Burke znajduje się w uczciwym domu, że opiekunowie są dla niej do­

brzy i rzeczywiście zastępują rodziców.

W idziałem jej podpisane zczna. ua. Po­

wiedziała nawet, że zawód tancerki wy­

brała z własnej woli i jest zupełnie .szczęśliwa... Nie mogę pojąć tego wszy­

stkiego, bo znam Haneczkę i wiem, że ona Jarzydzi się takiom życiem...

No, ja już wiem, dlaczego lak mó­

wiła. Harden wpoił w nią przekonanie, że jest panem losu jej ojca, że może spowodować uwięzienie Burskiego i śmierć jego na krześle elektrycznem.

Poświęciła się. aby ojca rabować...

— Biedna, dobra Haneczka — wtrą­

cił Stefan, przypominając sobie, że Ha­

neczka mówiła mu, że Harden posłał jej list do ojca. — Gdy ją ostatni raz widziałem, była zachwycona dobrocią Hardena i mówiła, że wysiał jej list do tatusia. Nic jej na to nie odpowie­

działem, gdyż byłem przekonany, że oj­

ciec jej już dawno nic żyje, a Harden chciał ją w len sposób pocieszyć i do­

brze usposobić dla siebie. Ale teraz...

Teraz, mój młody przyjacielu, mu- simy koniecznie dowiedzieć się, co spo­

wodowało. ucieczkę Burskiego i posta­

rać się, żeby jak najprędzej wrócił do córki. Burski mówił, że zabił jakiegoś Gerbera i że stało się to w szynku Har­

dena, gdzieś w portowej dzielnicy mia­

sta. Trzeba więc sprawdzić, w jakich warunkach odbyło się bo. zabójstwo. Z o- powładania Burskiego wnioskuję, że strzelił w obronie własnego życia, a lego przecież nie można nazwać morder­

stwem. Przez kilka dni przeglądałem stare gazety, z czasów, kiedy to się sl.a- ło, ale nigdzie najmniejszej wzmianki o zabójstwie lub o zniknięciu żadnego Gerbera nie znalazłem. To naprowadza mnie na myśl, że Burski nikogo nie za­

bił. bo gazety napewno by się rozpisy­

wały o zabójstwie.

Gerbera? — spytał Stefan, zbiera­

jąc myśli. — Zdaje mi się, że znam człowieka tego nazwiska. Tak... jestem pewny, że znam Gerbera, ale nic mogę sobie przypomnieć, kiedy i gdzie go po­

znałem.

W inters przysłuchiwał ■ się ciekawie.

No, panie Stefanie, niech pan so­

bie przypomni, to. może być bardzo ważne dla nas.

Stefan chwilę myślal głęboko, ale na- próżno.

Trudno — rzekł wreszcie — nie przypomnę sobie. A przyszloi mi na myśl, że możemy dowiedzieć się w po­

licji, czy jaki Gerber był kiedykolwiek zabity czy zamordowany. Mają przecież stare akta każdej nicdokoiiczonej spra­

wy i z łatwością dowiemy się z tych pa­

pierów. Mam nawet znajomego jednego sierżanta w glównem biurze policji i on nam ułatwi poszukiwania.

Doskonale — odparł W inters. — A jeżeli w zapiskach policyjnych nie znajdziemy wzmianki o zabójstwie Ger­

bera i poszukiwaniu Burskiego, będzie­

my mieć pewność, że cala sprawa była wymysłem Hardena. Czy może pan ju­

tro rano przyjść do. mnie?

Przyjdę, panie W inters, i razem pójdziemy do policji. Znają mnie "tam cokolwiek jako reportera, a z tym sier­

żantom, o. którym mówiłem, jestem w dobrych, nawet przyjacielskich stosun­

kach.

— Zatem do jutra. Ale muszę powie­

dzieć panu jeszcze jedną rzecz, mo- jiem zdaniem bardzo ważną.

Słucham — rzekł Stefan.

— Oto, że Burski, mój przyjaciel a ojciec Haneczki, uzbierał spory majątek i przysłał go przeze mnie dla córki.

Są to drogie kamienie, nieszłifowanc, ale przedstawiające wartość okołu stu tysięcy dolarów. Mam jo przy sobie.

Harden widocznie przejął list Burskie­

go, dany przeze mnie Haneczce, i do­

wiedział się, że mam te kamienie. Nie wiem w jakim celu chciał mnie uśpić narkotykiem, gdy spróbowawszy cyga­

ra, klórcm mnie częstował, udałem u- śpionego i pozwoliłem się zanieść do pokoju i obrewidować. Nie wziął mi jednakże nic, tylko zażądał od Hanecz­

ki, żeby odebrała ode mnie te kamienic i jemu oddala jako pożyczkę. Nagadał jej niestworzonych rzeczy i przekonał

dziewczynę. Ja podsłuchałem rozmowę i zdołałem ostrzec Haneczkę. Jestem pewny, że ten łotr nie cofnąłby się przed zbrodnią, żeby zagarnąć mienie tego biednego dziewczęcia.

Ale póki pan ma te kamienie w swem posiadaniu, Harden nie położy na nich swej brudnej łapy. Dlatego...

— Ma pan rację. Ale jeżeli Haneczka zażąda, żebym jej oddał to co ojciec przysyła, nie będę mógł odmówić.

W szak to jej własność, której stróżem tylko, jestem. A Harden pomimoi mego ostrzeżenia potrafi tak ją o.plątać kłam­

stwami, że niedoświadczona dziewczyna uwierzy mu i zgodzi się na wszystko.

Trzeba koniecznie jak najprędzej wy­

rwać ją z jego rąk, a tego dokażemy, gdy nam się uda wyświetlić łotrostwio, które spowodowało ucieczkę Burskie­

go. W ięc jutro rano o dziewiątej ocze­

kuję pana. Tymczasem niech pan się nie martwi i nie kłopocze. Damy so­

bie rady! Jakiś wewnętrzny glos mi mówi, że Burski będzie mógł wkrótce przyjechać. No, dobrej nocy, panie. Ste­

fanie.

Pożegnali się i Stefan wyszedł, prze­

pełniony radością i nadzieją.

Na drugi dzień już przed naznaczoną godziną Stefek był u W intersa. Zjedli razom skromno śniadanie w restauracji hotelowej i stamtąd udali się prosto do głównego biura policji. Stefek prędka odnalazł swego znajomego sierżanta.

Był to stary, siwy Irlandczyk, olbrzy­

miego- wzrostu, j a kich* często- się widzi w szeregach policji ncwjorskiej. Stefa­

na poznał jeszcze jako- chłopca Ibiuro- wegO' w redakcji i szczerze polubił roz­

tropnego i inteligentnego chłopaka. U- cieszył się też prawdziwie na jego wi­

dok.

Jak się masz, Stef! — zawołał wi­

tając się. —’ I cóż cię sprowadza do po­

licji? Z pewnością musisz mieć jaki interes do biura, bo wątpię, żebyś chciał tylko mnie starego odwiedzić.

—■ Dzieii. dobry, panie Sogan — odpo­

wiedział Stefan, ściskając rękę starego policjanta. — Przyszedłem w dwóch ce­

lach: uścisnąć poczciwą dłoń starego, przyjaciela, a równocześnie zasięgnąć informacji w pewnej sprawie. Pozwoli pan, że przedstawię mego towarzysza.

Pan W inters... , j

(Ciąg dalszy w nast. numerze.) 1

(3)

Nr 143 GŁOS Sir 3

( Wiadomości ciekawe z bliska I daleka ]

Zarabiając 50 zł miesięcznie

urzędnik skarbowy zdefraudował 10

Lekomyślność

powodem śmierciXWVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA

K A Ł U S Z . J u r k o D a n iw z K n ia ż o w - K O Ś C IA N . S ą d O k rę g o w y z L e s z n a n a

s e s ji w y ja z d o w e j w K o ś c ia n ie ro z p a try w a ł s p ra w ę J ó z e fa S k rz y p c z a k a , n iż sz e g o u rz ę ­ d n ik a s k a rb o w e g o w K o ś c ia n ie , o s k a rż o n e ­ g o o n a d u ż y c ie .

W c z e rw c u 1 9 3 6 ro k u o s k a rż o n y J ó z e f S k rz y p c z a k , o trz y m a w sz y o d w ła śc ic ie lk i k io sk u , p . P a p ie ż o w e j w K o ś c ia n ie 1 4 z ło ­ ty c h , z p o le c e n ie m z a p ła c e n ia ic h ty tu łe m p o d a tk u , p rz y w ła s z c z y ł s o b ie k w o tę 1 0 z ł, a d o k a s y s k a rb o w e j w p ła c ił ty lk o 4 z ł.

N a to m ia st n a k w ic ie s k a rb o w y m d o p isa ł 1 0 z ł ta k , ż e p . P a p ie ż o w a b y ła p rz e k o n a ­ n a o u re g u lo w a n iu p o d a tk u . D o p ie ro p rz y n a s tę p n e j w y p ła c ie p rz e s tę p s tw o S k rz y p ­ c z a k a w y s z ło n a ja w , z a k tó re o b e c n ie s ta ­ n ą ł p rz e d s ą d e m .

Z e z n a n ia o s k a rż o n e g o u w y p u k liły tr a ­ g e d ię ż y c io w ą n is k o u p o s a ż o n e g o u rz ę d n i­

k a p a ń s tw o w e g o . P e n s ja o s k a rż o n e g o S k rz y p c z a k a w y n o s iła ty lk o 7 0 z ł m ie się ­ c z n ie , z k tó re j o d c ią g a n o m u n a d to ra ty n a p o ż y c z k ę p a ń s tw o w ą . S k rz y p c z a k z e ­ z n a ł, ż e w z b ra n ia ł się p o d p isa ć p o ż y c z k ę n a c z e ln ik n a z w a ł to „ a n ty p a ń s tw o w y m p o ­ s tę p o w a n ie m 44. — S k rz y p c z a k o trz y m a ł z a ­ le d w ie 5 0 i k ilk a z ło ty c h n a rę k ę . W in k r y ­ m in o w a n y m c z a s ie z a c h o ro w a ła m u n ie ­ d a w n o p o ś lu b io n a ż o n a > a n ie m a ją c p ie ­ n ię d z y n a le k a rstw o , d la n ie j, p rz y w ła s z c z y ł s o b ie w s p o m n ia n e 1 0 z ł, k tó re w lis to p a - d z ie 1 9 3 6 ro k u , b ę d ą c ju ż n a p o sa d z ie w G o s ty n iu , p rz e sła ł d o tu te jsz e g o U rz ę d u S k a rb o w e g o .

S ą d b io rą c p o d u w a g ę tra g ic z n y s p lo t s k 'c8 ° ’ P o w ' 5 “ h n a )e c h a ,ł 11e s n « k ° le )k il o k o lic z n o ś c i ż y c io w y c h o s k . S k rz y p c z a k a , ^ s k o to r o w , G le s tn g e ra d o la s u . N a te rę , s k a z a ł g o z a s fa łs z o w a n ie k w itu i' d e fra u - I*16 “ S1 S l,1w k l w P °,w - k a lu sk u n D a n tw u s t- d a c ję n a łą c z n ą k a rę 9 m ie się c y w ię z ie n ia o " 'al. " 'y s k o ^ y c 2 a l> y w o w e j w st z z a w ie s z e n ie m n a 3 la ta i u tr a tę p ra w n a k " P ,c P r z y * y s k a k .w a m u p o s llz g - 2 la ta , p rz y c z y n , z a z n a c z y ł, iż je s t to n a j- n ’ * , ,a k n ^ ^ c z ę s liw ie , z e w p a d l p o d n iż s z y w y m ia r k a ry , p rz e w id z ia n y p rz e z P 0 0 ^ 1 P o n ió s ł ś m ie rć n a m ie js c u , k o d e k s k a rn y w d a n y c h p rz e s tę p s tw a c h , i — (9 —

Rzuciła sie do płonącego domu aby ratować pieniądze

W Ł O C Ł A W E K . W e w s i L ip n ik i p o d ­ c z a s p ie c z e n ia c h le b a o d is k ry z a p a lił s ię d a c ii d o m u , n a le ż ą c e g o d o T e o fila K o w a l­

s k ie g o . P o ż a r g w a łto w n ie ro z sz e rz y ł s ię i c a ły d o m s ta n ą ł w k ró tc e w p ło m ie n ia c h . Ż o n a K o w a ls k ie g o S ta n isła w a rz u c iła s ię d o p ło n ą c e g o d o m u , a b y ra to w a ć d o b y te k . P ło m ie n ie je d n a k o g a rn ę ły n ie w ia s tę , n a ra tu n e k k tó re j p o ś p ie s z y ł 9 -le tn i s y n J a ­ n e k .

M a tk a in s ty n k to w n ie c h c ą c , u ra to w a ć s y n a , w y d o s ta ła g o n a d lu d z k im w y s iłk ie m z p ło m ie n i i u p a d ła n a z ie m ię . N ie z c z ę ś li- w y m p o ś p ie s z y li n a ra tu n e k s ą s ie d z i, d u ­

s z ą c p ło m ie n ia k o c a m i. C ię ż k o p o p a rz o n ą K o w a ls k ą n a ty c h m ia st o d s ta w io n o d o s z p i­

ta la g d z ie w k ró tc e w s tra s z n y c h m ę c z a r­

n ia c h z m a rła . S ta n 9 -le tn ie g o c h ło p c a je s t b a rd z o c ię ż k i.

K o w a lsk a m a ją c w s c h o w k u k ilk a s e t z ło ty c h c h c ia ła ra to w a ć p ie n ią d z e i w b ie g ­ ła d o p ło n ą c e j c h a ty . N ie z w a ż a ją c n a n ie ­ b e z p ie c z e ń stw o i b ó l, u s iło w a ła d o trz e ć d o s c h o w k a . S y n w id z ą c p ło n ą c e o d z ie n ie n a m a tc e , p o ś p ie s z y ł n a je j ra tu n e k . K o w a l­

s k a je d n a k w id z ą c , ż e z s y n e m z g in ie w p ło m ie n ia c h , z re z y g n o w a ła z p ie n ię d z y .

Wesele żydowskie zakończyło sie kąpaniem w rosole

500 ZŁOTYCH CZEK W PUSZCE NA POMOC ZIMOWĄ W TORUNIU

T O R U Ń . K w e s ta n a P o m o c Z im o w ą n a u lic a c h T o ru n ia p rz y n io s ła o g ó łe m 2 .3 3 4 z ł N a jw ię c e j z a w ie ra ła p u s z k a p . w o je w o d y R a c z k ie w ic z a , b o 7 4 3 z ł. Z n a le z io n o w n ie j z ło ż o n y p rz e z p e w n e g o h o jn e g o o fia ro d a ­ w c ę c z e k n a 5 0 0 z ł. D ru g ą z k o le i b y ła p u ­ s z k a p . S z c z e p a ń sk ie j z 1 8 0 z ł.

W z e sz ły m ro k u ta k a s a m a k w e s ta p rz y n io sła n ie c o p o n a d 6 0 0 z ł, w id z im y , ż e o fia rn o ś ć to ru ń c z y k ó w z n a c z n ie w z ro s ła .

B R Z E Z IN Y . W m ia ste c z k u J e ż ó w p o d B rz e z in a m i k a m ie n ic z n ik M o s z e k R z o d - k ie w ic z w y p ra w ia ł h u c z n e w e se le s w e j c ó r­

c e . J a k to z w y k le b y w a u ż y d ó w o rto d o k - s y js k ic h , n a w e s e le p rz y b y ło a ż 1 0 0 o s ó b , k tó re w n ie m o ż liw y s p o s ó b s tło c z y ły s ię w p o k o ju i w c a ły m m ie s z k a n iu R z o d k ie w i- c z a .

W c h w ili g d y c a łe to lic z n e to w a rz y s t­

w o z w ie lk im z a p a łe m w z ię ło u d z ia ł w o d ­ ta ń c z e n ia ,> m a ju fe s a 44, n a d m ie rn ie o b c ią ­ ż o n a p o d ło g a z a rw a ła s ię i w s z y s c y g o ś c ie w p a d li d o p iw n ic y d o m u . R o z p a c z liw e o k rz y k i z a p a d a ją c y c h s ię p o d z ie m ię g o ś c i w e s e ln y c h s ły c h a ć b y ło w c a ły m m ia ste c z ­ k u . S ą sie d z i p o ś p ie sz y li n a p o m o c , a la rm u ­

ją c je d n o c z e ś n ie m ie jsc o w y p o s te ru n e k p o ­ lic ji.

N a s z c z ę śc ie w y p a d e k n ie p o c ią g n ą ł z a s o b ą a n i ś m ie rc i, a n i te ż g ro ź n y c h d la ż y ­ c ia o b ra ż e ń . D ro b n y m o k a le c z e n io m w s k u­ te k u p a d k u d o p ły tk ie j z re s z tą p iw n ic y u le g li p ra w ie w s z y sc y . P o n a d to k ilk a n a ś ­ c ie o s ó b u le g ło o p a rz e n io m ,, w s k u te k b o ­ w ie m z e rw a n ia s ię p o d ło g i p rz e w ró c iła się ró w n o c z e ś n ie p rz e n o ś n a k u c h n ia s z a m o to ­ w a , n a k tó r e j g o to w a n o w o b fity c h ilo ś­

c ia c h ro s ó ł. P o p a rz e n ia ż a re m z k u c h n i i g o rą c y m ro s o łe m o k a z a ły s ię n ie g ro ź n e .

U ro c z y s to ś c i w e se ln e z o s ta ły p rz e rw a - i n e .

W y s u s z o n e m y d ło T u k a n w p a c z k a c h p o 5 0 0 g ra m ó w .

W Warszawie zebrał się Sejm. Przemówie­

nie wicepremiera Kwiatkowskiego.

---—---IWMWaBKBEa---

Szajka złodziei usypiaczy

grasuj s na terenie stolicy

W c e n tru m s to lic y z n o w u p o ja w iła s ię s z a jk a z ło d z ie i - u s y p ia c z y . O to w n ie d z ie ­ lę o p ó łn o c y M ic h a ł W a jn e rt (C h o c im s k a 1 7 ,) p rz e m y s ło w ie c , o c z e k u ją c n a tr a m ­ w a j w n o c y , w s z e d ł n a p iw o d o r e s ta u r a ­ c ji „ B a r p o d S e tk ą 44 (M a rs z a łk o w s k a 1 0 0 ).

T a m p rz y w s p ó ln y m s to lik u W a jn e rt p o ­ z n a ł ja k ie g o ś m ę ż c z y z n ę , k tó r y ró w n ie ż p ił p iw o , p o c z e m ra z e m w y s z li. W k ró tc e n a u lic y W a jn e rt z a s ła b ł i s tra c ił p rz y to m ­ n o ść . C o s ię p ó ź n ie j s ta ło W a jn e rt n ie p a ­ m ię ta , g d y ż d o p ie ro ra n o o p rz y to m n ia ł i z p rz e ra ż e n ie m s tw ie rd z ił, ż e z n a jd u je s ię w lo k a lu 1 6 k o m is , w M o k o to w ie .

W te d y d o p ie ro W a jn e rt s k o n sta to w a ł ż e w c z a sie te j ta je m n ic z e j n o c n e j p rz y g o ­ d y s k ra d z io n o m u : z e g a re k z ło ty d a m s k i n a rę k ę w a rto ś c i 5 0 0 z ł, z a p a ln ic z k ę n ik ­ lo w ą , o ra z p o rtm o n e tk ę , z a w ie ra ją c ą 1 2 z ł.

P o sz k o d o w a n y p rz y p u s z c z a , ż e ó w p rz y g o d n y z n a jo m y d o s y p a ł d o k u fla z p iw e m ja k ie g o ś ś ro d k a n a s e n n e g o , n a s tę p ­ n ie , g d y W . s tra c ił p rz y to m n o ś ć n a u lic y , w y w ió z ł g o n a p e ry fe rie M o k o to w a , o k ra d ł i p o z o s ta w ił. D o p ie ro b ę d ą c y w o b c h o d z ę p o lic ja n t p rz e w ió z ł o fia rę u s y p ia c z a d o k o m isa ria tu .

Pociąg zmiażdżył 11 robotników

na niemieckim Pomorzu

B E R L IN . W p o b liż u m ie jsc o w o ś c i B e l- to r k o le jo w y lin ii B e rlin — K ró le w ie c . W g ra d n a P o m o rz u p ru s k im w y d a rz y ła s ię ty m m o m e n c ie n a ro b o tn ik ó w n a je c h a ł p o w ie lk a k a ta s tr o fa k o m u n ik a c y jn a . P o c ią g c ią g p o ś p ie s z n y , id ą c y z B e rlin a . P rz y p u - n a je c h a ł n a g ru p ę ro b o tn ik ó w , p ra c u ją - s z c z a ln ie ro b o tn ic y n ie z a u w a ż y li c z e rw o - c y c h n a to rz e . 1 0 ro b o tn ik ó w p o n io s ło n y c h s y g n a łó w . R ó w n ie ż m a s z y n is ta p o c ią - ś m ie rć n a m ie jsc u , 2 je s t c ię ż k o ra n n y c h g u z e w z g lę d u n a p a n u ją c ą m g łę , n ie d o - a 6 lż e j. J e d e n z c ię ż k o ra n n y c h z m a rł w s trz e g ł n a c z a s p rz e c h o d z ą c y c h p rz e z to r m ię d z y c z a s ie , ta k , ż e lic z b a o fia r w z ro sła ro b o tn ik ó w . W s k u te k te g o p o c ią g w p e ł- d o 1 1 z a b ity c h . j n y m b ie g u w p a d ł n a g ru p ę ro b o tn ik ó w ,

B E R L IN . O k a ta s tro fie , k tó r a w y d a - j k tó rz y z o s ta li rz u c e n i o z ie m ię , z a b ic i lu b rz y ła s ię w p o b liż u B e lg ra d u d o n o s z ą n a - . c ię ż k o p o ra n ie n i. T y lk o p ie rw s i ro b o tn ic y s tę p u ją c e s z c z e g ó ły . D ru ż y n a r o b o tn ic z a : id ą c y n a c z e le g ru p y , z d o ła li o d s k o c z y ć w z ło ż o n a z 2 0 lu d z i, c h c ia ła p rz e jś ć p r z e z 1 o s ta tn ie j c h w ili.

C z y n g o d n y u z n a n ia

L ID Z B A R K . M a m y d o z a n o to w a n ia b a rd z o p o c ie s z a ją c y f a k t, ś w ia d c z ą c y o ty m ż e w ie ś n a s z a , id ą c a w ś la d y m ia st ró w ­ n ie ż ju ż z a c z y n a ro z u m ie ć d o n io sło ś ć p rz e ­ s trz e g a n ia h a s ła „ s w ó j d o s w e g o p o s w o ­ je 44 i p o p ie ra n ia lu d z i s w o ic h .

O to 2 0 ro d z in s łu ż b y fo lw a rc z n e j w m a j. M . Ł ę c k , k tó re d o ty c h c z a s s w o ją o r- d y n a rię w p o s ta c i z b o ż a o d d a w a ły z a m ia n z a m ą k ę d o m ły n ó w ż y d o w s k ic h , p o s ta n o ­ w iło o d d z iś o d d a w a ć z b o ż e je d y n ie p o l­

s k im m ły n a rz o m .

J e s t to c z y n g o d n y n a ś la d o w a n ia , a n a ­ ś la d o w a ć g o w in n i s z c z e g ó ln ie z a m o ż n i g o ­ s p o d a rz e w ie js c y , k tó rz y ja k d o tą d je sz c z e b a rd z o c h ę tn ie k u m a ją się z ż y d a m i. M o ­ ż e to i p rz y k re p rz y ją ć n a u c z k ę o d b ie d ­ n y c h ro b o tn ik ó w , a le trz e b a .

SUROWY WYROK NA BLUŹNIERCĘ

C H O J N IC E . P rz e d S ą d e m O k rę g o w y m w C h o jn ic a c h n a s e sji w y ja z d o w e j w C z e r­

s k u o d b y ła się ro z p ra w a p rz e c iw k o S ta n i­

s ła w o w i J a n is z e w sk ie m u , o s k a rż o n e m u o b lu ź n ie rs tw o .

D n ia 3 p a ź d z ie rn ik a b r. s e k ta b a d a c z y P ism a Ś w ię te g o u rz ą d z iła w C h o c im ie , p o ­ w ia tu c h o jn ic k ie g o , n a b o ż e ń s tw o , k tó r e o d p ra w ił t. z w . „ b is k u p 44 s e k ty , o s k a rż o n y J a n isz e w s k i, ro b o tn ik ż o n a ty z a m ie s z k a ły w C z e rsk u . W c z a s ie te g o n a b o ż e ń s tw a J a ­ n is z e w s k i w s p o s ó b b lu ź n ie rc z y z o h y d z ił w ia rę k a to lic k ą , z n ie w a ż a ją c k o ś c ió ł i d u ­ c h o w ie ń s tw o .

P o p rz e p ro w a d z e n iu ro z p ra w y S ą d w y ­ d a ł w y ro k , m o c ą k tó re g o S ta n isła w J a n i­

s z e w s k i, o s k a rż o n y z a r t. 1 7 3 k k . s k a z a n y z o s ta ł n a 6 m ie się c y a re s z tu b e z z a w ie s z e ­ n ia .

<

BANDYCI ZAMORDOWALI STARUSZKĘ

P o lic ja p o w ia tu g a rw o liń sk ie g o p ro w a -

! d z i d o c h o d z e n ia w s p ra w ie ta je m n ic z e g o m o rd e rstw a p o p e łn io n e g o n a o s o b ie 6 8 - le tn ie j M a rii P rz y b y sz o w e j, z a m ie sz k a łe j w k o lo n ii P ila w a .

P rz y b y sz o w ą z n a le ź li s ą sie d z i n ie ż y w ą w je j m ie sz k a n iu . U s ta lo n o , ż e m o rd e rs tw a d o k o n a n o p rz y p o m o c y s ie k ie ry , k tó r ą z n a ­ le z io n o z a k rw a w io n ą w m ie sz k a n iu . J e d n o ­ c z e ś n ie s tw ie rd z o n o , ż e m o rd e rstw o m ia ­ ło c h a r a k te r ra b u n k o w y , p o n ie w a ż m o r d e r­

c a z ra b o w a ł w y p e łn ia n y k ilim o ra z s z e re g d ro b ia z g ó w . N ie w ia d o m o , c z y n ie z ra b o w a ­ n o ta k ż e p ie n ię d z y , p o n ie w a ż s ta ru s z k a m ie s z k a ła s a m a i s ą sie d z i n ie w ie d z ie li, c z y p rz e c h o w u je o n a w m ie sz k a n iu g o tó w k ę .

N a s tę p n e g o d n ia ta s a m a z a p e w n e b a n d a d o k o n a ła n a p a d u n a z a g ro d ę W o j­

c ie c h a B ie ń k a , w e w s i P o d b ie l, o d le g łe j o 6 k m . o d k o lo n ii P ila w a . P o lic ja z a rz ą ­ d z iła o b ła w ę .

ZABÓJSTWO NA ZABAWIE

W Ł O C Ł A W E K . N a z a b a w ie , k tó r a s ię o d b y w a ła w u b ie g ły m ty g o d n iu w e w s i B ie la w y g m in y L u c ie ń u rz ą d z o n a p rz e z K o ło „ W ic i44 p o la ła s ię k re w .

P o m ię d z y u c z e s tn ik a m i p o w s ta ła b ó j­

k a p o d c z a s , k tó re j T e o fil J u sty ń sk i p c h n ą ł p rę te m w k r ta ń S te fa n a D ry ń s k ie g o .

W d ro d z e d o s z p ita la D ry ń s k i z m a rł S p ra w c ę z a b ó js tw a o s a d z o n o w w ię z ie n iu .

(4)

Str 4 ,.GŁOS“ Nr 143

KĄCIK DLA DZIECI

) Ratujmy bezrobotnych c I odzimnai^^lodu. f ) Ofiary pieniężne r I składać należy na r l Konto PKO Nr. 70.200 c

l Pomoc Zimowa, r

i Ofiary w naturze C

i 3 w miejscowym r

i Komitecie c

ij Przygoda z Bawołem

Witek z Hanką, — zuchów dwojel W głowach tylko bitwy, psoty.

Rozmaitych figli roje!

Zawsze do nich dość ochoty.

Raz po polu gdy hasali.

Głusząc wszystko wrzawą pustą, Pędzą z szumem nakształt fali, Prosto aż do grząd z kapustą.

Czekaj jak przed tobą stanę, Jak Indianin „Szpon Sokoła“, Strojna w liście kapuściane.

Chyba mnie nie poznasz z goła!

Witek krzyknął w głos z uciechy:

— Hanko! ubierz mnie jak siebie!

I nuż dwójka w piski, śmiechy, Słychać je aż chyba w niebie!

Jak im pięknie strój się wyda, Jak indyjski! jak prawdziwy!

Żerdź do ręki, niby dzida, Patrzcie, to Indian żywy!

— Szponie, widzisz, zdobycz stoi! — Każde z nich okropnie wrzasło, I skoczyli w pełnej zbroi Na cielątko, co się pasło.

Drżyj cielątko, raźnie skoczy, Z każdą chwilą bieg się wzmaga.

Śmierć zajrzała „Szponie” w oczy!

A gdzież twoja jest odwaga?

Ale bawół tuż za niemi Pióropusze zębem chwyta,

Ściągnął, leżą już na ziemi, Już je pożarł, — z Indian kwita!

mierne go ro^ylo...

Cytaty

Powiązane dokumenty

branie i sprzedanie rzeczy byłozam knięcaem „św ietnego in teresu”, jaki przeprow adził M ikę H arden... Jedna tylko pozostaw ała

Pow odem tragicznego kroku było to, że córka jego jedynaczka, zakochawszy się podczas swych studiów wr studencie Jakó- bie H andesie z K rakowa, przeszła na

rodu.. podaje do publicznej wiadomości, że dnia 28 październiku 1937 r. 12 odbędzie się sprzedaż w drodze publicznego przetargu należącej do dłużnika Aleksandra Ledwochow-

kim i wyjątkowym, to jednak powszechną zwraca uwagę jeden cud, który tym różni się od innych cudówr, że powtarza się co roku, tak, że każdy może go naocznie stwierdzić.

dow ana była, podobnie jak upadek pierw ­ szego cesarstw a, klęską w ojenną- P rzez w ej nę francusko-niem iecką drugie cesarstw o dnia 2 w rześnia 1870 roku rozbiło się na

W pew nej chw ili, gdy dzieci uczepiły się kraw ędzi, stojącej na nierów nym gruncie skrzyni, ta się w yw róciła, zasypując baw iące się

Drugim ważnym pokarmem jest fosfor 1 który dajemy pod oziminy tylko w jesieni Najodpowiedniej w postaci supertomasy- ny 30 proc., w ilości od 100 do 150 kg na 1 ha

Potem był widziany od Jakóba, potem od wszystkich Apostołów, a nakoniec po wszystkich był wi ­ dziany i ode mnie jakoby od poronionego płodu.. Bom ja jest najmniejszy