• Nie Znaleziono Wyników

Sklepy fotograficzne to inna historia - Andrzej Misztal - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Sklepy fotograficzne to inna historia - Andrzej Misztal - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

ANDRZEJ MISZTAL

ur. 1964; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, fotografia, sklepy fotograficzne

Sklepy fotograficzne to inna historia

Sklepy fotograficzne to jest inna historia. W końcówce lat 70. [jeden mieścił się] na ulicy [Hugona] Kołłątaja. W kamienicy, która już nie istnieje –uległa zawaleniu.

Obecnie w tym miejscu wybudowano McDonald. Na parterze obok był również sklep myśliwski. Drugi sklep [fotograficzny znajdował się] na ulicy Lubartowskiej, przy skrzyżowaniu z ulicą Ruską. [Funkcjonował również punkt] Fotooptyki na Krakowskim Przedmieściu. Sprzedawano [tam] również okulary i szkła optyczne. Obecnie w tym miejscu jest kawiarnia Vanilla.

W późniejszych czasach, w latach 80. (po stanie wojennym), sklep fotograficzny był w dawnym Domu Sportu (obecnie salon Plusa). Na parterze [stały] bardzo długie stoiska. Pamiętam, [jak] staliśmy w kolejce za papierem barwnym. Aby kupić paczkę (sto kartek) papieru barwnego, stało się kilka godzin.

[Ponadto] stoisko [fotograficzne znajdowało się] w [Powszechnym] Domu Towarowym „Centrum” na parterze. Zaraz po lewej stronie, wchodząc od Krakowskiego Przedmieścia. Chodziliśmy tam jako uczniowie popatrzeć na aparaty, których nie mogliśmy sobie kupić, ponieważ wtedy nasi rodzice zarabiali w granicach, o ile pamiętam, dwóch i pół tysiąca złotych. [Natomiast] aparat kosztował dwadzieścia cztery tysiące. To jest porównywalne mniej więcej do naszych dzisiejszych zarobków –dobry aparat kosztuje dwadzieścia, trzydzieści tysięcy złotych, więc musimy pracować ponad rok, aby kupić sobie nowy. [Do Centrum]

mogliśmy pójść, popatrzeć, pozazdrościć. Oczywiście po pewnym czasie właściwie każdy z nas miał już taki aparat.

Data i miejsce nagrania 2018-04-24, Lublin

Rozmawiał/a Joanna Majdanik

Redakcja Maria Buczkowska

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Te wyjazdy do rodziców na święta były takim rytuałem, ale wtedy ten wyjazd był szczególny, bo jechaliśmy jakimś zdezelowanym autobusem kilka godzin, ponieważ co parę kilometrów

Ale najciekawsze było, jak się zbliżały święta – Boże Narodzenie, czy Wielkanoc, czy 1 Maja, więc w tymże okresie znów zbierały się władze w partii, następnie

Jeszcze jeden [się znajdował] na rogu [ulic] Ruskiej i Lubartowskiej, blisko stacji benzynowej (której już teraz chyba nie ma).. One pewnie nie funkcjonowały w jednym [okresie], ale

Jak się miało poszczególne składniki (metol, hydrochinon, węglan wapnia), to [żeby] powstał wywoływacz, trzeba było je zmieszać w odpowiednich proporcjach.. Podstawowy

Wymogli na nim, wiadomo, że telefony nie działały, ale trzeba było, żeby nic złego się nie stało, bo wiadomo, że na pewno będą rżnąć, Amerykanie wejdą, albo nie wiem

Bardzo często były to filmy w puszkach, lampy błyskowe, chemia (którą potrzebowaliśmy), wywoływacze, utrwalacze… Czasem (bardzo rzadko) pojawiała się możliwość zakupu

pracuje w urzędzie miasta w Świdniku; zupełnie się od nas odciął), Czesław Herda, Andrzej Kowalik, Krzysztof Pyra ze Świdnika (tej chwili pracuje w Niemczech), Danuta

Pierwszy fotoreporter „Kuriera Lubelskiego” Oczywiście spotkałem tam również pracujących pana Jana Trembeckiego i Mirka Trembeckiego (pan Jan może już nie pracuje zawodowo),