• Nie Znaleziono Wyników

"Gracze" - Komitet Obrony Robotników w propagandzie PRL, stereotypach oraz dokumentach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Gracze" - Komitet Obrony Robotników w propagandzie PRL, stereotypach oraz dokumentach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych"

Copied!
35
0
0

Pełen tekst

(1)

Robert Spałek

"Gracze" - Komitet Obrony

Robotników w propagandzie PRL,

stereotypach oraz dokumentach

Ministerstwa Spraw Wewnętrznych

Pamięć i Sprawiedliwość 2/2 (4), 79-112

(2)

Robert Spalek

H

С

D

„Gracze" — Komitet Obrony

Robotników w propagandzie PRL,

stereotypach oraz dokumentach

Ministerstwa Spraw

^Wewnętrznych

O d blisko dwóch lat Instytut Pamięci Narodowej udostępnia badaczom mate­ riały archiwalne Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Jeszcze do niedawna tylko nieliczni historycy mieli do nich dostęp, a i wówczas był on najczęściej ograniczo­ ny, okazjonalny, stanowiący więc raczej wyjątek potwierdzający regułę. Stąd ciągle niemałe są oczekiwania bogactwa nowych wątków i faktów, które mają przynieść dokumenty policyjne. W końcu szczegółowość opisu oraz skala, zakres i nakład środków użytych przy powstawaniu tych materiałów nie mają sobie równych. Co także ważne, w przytłaczającej większości upływ czasu pomiędzy wydarzeniami a dotyczącymi ich dokumentami był minimalny. Już z tej racji stanowią one bez­ cenny dla naukowców materiał poznawczy. Równie oczywiste wydaje się jednak, iż jest to materiał posiadający „skazę immanentną” , występującą na każdej stronie maszynopisu, rękopisu, a nawet pokwitowania czy rachunku. Twórcom i odbior­ com tych dokumentów przyświecał bowiem strategiczny cel, którym zawsze była walka z opisywanym podmiotem. Takie „zorientowanie na cel” wypaczało opis i przyczyniało się do ułomnego widzenia świata. Dlatego też dokumenty M SW to w dużej mierze „teczki pełne nieprzyzwoitości” . Wielokrotnie nieprzyzwoitości prawdziwych, ale ściśle wyselekcjonowanych i dość dowolnie zestawionych ze so­ bą - tworzących swego rodzaju „zapis” na ludzi, prezentujący głównie ciemną stro­ nę ich natury. Przy czym, co warte podkreślenia, wybór i sposób ujęcia owego „za­ pisu” to także lustro odbijające mentalność esbecką w pełnej krasie1.

79

1 Andrzej Paczkowski w skazuje na dwie cechy tej m entalności: „Pierw sza to w idzenie ludzi od naj­ gorszej strony. Spontaniczne poszukiw anie haka na każdego. D ruga to przekonanie o własnej w szechwiedzy i om nipotencji. »M y jesteśm y wielkimi specjalistam i. W szystko w idzieliśmy i w szyst­ ko w iem y«” (Przesłuchania jeszcze nie było. Z prof. Andrzejem Paczkowskim rozm aw ia Paweł Pali­

w oda, „Z y cie” , 1 4 -1 5 X I 1998). W marcu 1982 r. Adam M ichnik tak pisał na ten tem at: „Przecież

nie spotkałeś jeszcze nigdy człow ieka, który by nie czuł się oszukany przez funkcjonariuszy służby bezpieczeństw a, jeśli m iał z nimi do czynienia. D la tych ludzi [...] jesteś tylko m ateriałem do obrób

(3)

Pełne zaufanie do omnipotencji funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa bywa groźne. W III Rzeczpospolitej kilkakrotnie udowadniali to politycy, którzy z do­ kumentów M SW (tzw. teczek) uczynili narzędzie rozgrywek i walk partyjno-per- sonalnych2. Ocena wiarygodności tych źródeł pozostaje kwestią sporną, a dysku­ sja prow adzona publicznie prowadzi czasem do zadziwiających paradoksów. Bronisław Wildstein, jeden z działaczy opozycji demokratycznej, uznał, że akta SB zaw ierają w przytłaczającej w iększości praw dę. C oś zupełnie przeciwnego wynika natomiast z przekazów funkcjonariuszy resortu bezpieczeństwa. Wildstein - działacz krakowskiego Studenckiego Komitetu Solidarności, przyjaciel Stani­ sława Pyjasa zabitego w maju 1977 r. przez SB, człowiek sam wielokrotnie nęka­ ny przez funkcjonariuszy i znający ich m entalność - pisze m.in.: „archiw a SB rzeczywiście zaw ierają praw dę. Prawdę nieprzyjemną, a nawet nieprzyzwoitą. M oże dlatego tak wielu boi się spojrzeć jej w oczy” . Zdecydowanie stwierdza przy tym: „opow ieści o fałszywych raportach, za pom ocą których zwykli funk­ cjonariusze wprowadzali w błąd centralę, aby uzyskać dodatkow e korzyści, są absurdem. Rozumie to każdy, kto choć trochę znał tamtą rzeczywistość, stopień kontroli wewnątrz SB, a więc ryzyko, na jakie narażaliby się fałszerze”3.

Jednak ci, którzy jak mało kto znali „tam tą rzeczywistość” - funkcjonariusze resortu - zdają się świadczyć na rzecz odmiennej tezy. Albowiem wedle najbar­ dziej rozpowszechnionej esbeckiej wersji wydarzeń, niczym nadzwyczajnym nie było chociażby zakładanie teczek tajnego w spółpracow nika „osobom , które nie miały o tym zielonego pojęcia” - dzięki czemu pieniądze przeznaczane na wypła­ ty dla agenta m ożna było włożyć do własnej kieszeni. Inny przykład: rzekomych fałszerstw dokonywano w przypadku zwerbowania do współpracy osób p o ­ wszechnie znanych czy też stojących wysoko w hierarchiach rozpracowywanych grup (jedno oczywiście nie wykluczało drugiego)4.

Poglądy historyków na faktograficzną wiarygodność źródeł MSW są różnie ak­ centowane. Pełna zgoda panuje co do jednego: przy pracy nad tymi źródłami wy­ magana jest rzetelna krytyka (z zasady oczywiście wymagana zawsze)5. Z jednej strony - i tu wartość raportów, relacji, opisów jest bezcenna - są one kroniką wy­

ki. Oni m ają sw oją specyficzną antropologię: w ierzą, że każdego człow ieka m ożna przekonać, to znaczy przekupić lub przestraszyć. [...] każde Twoje potknięcie, Twój upadek - nadają sens ich ży­ ciu. Twoja kapitulacja nie jest dla nich po prostu sukcesem zaw odow ym - jest racją ich istnienia” (A. M ichnik, Szanse polskiej dem okracji, Londyn 1984, s. 9 -1 0 ).

2 N a ten tem at zob. A. D udek, Pierwsze lata III Rzeczypospolitej 1 9 8 9 -1 9 9 5 , Kraków 1997, s. 2 1 8 -2 2 0 , 3 8 5 -3 8 7 ; K. Kaszyński, J. Podgórski, Teczki Pandory [w:] Teczki, czyli w idm a bezpieki, W arszawa 1992.

3 B. W ildstein, Teczki pełne nieprzyzwoitości, „R zeczposp olita” , 3 VIII 2002.

4 K. Kaszyński, J. Podgórski, op. cit., s. 18, 20. Jed en z anonim ow ych (niestety) pułkow ników SB tak przedstaw ił tę sytuację: „Superw ażni agenci z reguły nie musieli niczego podpisyw ać. N ie byli też nigdzie rejestrowani. Ich raporty podczepiało się pod akta często Bogu ducha winnej osoby z tego sam ego środow iska” . N ie lekcew ażąc zupełnie tego typu opinii, trzeba pam iętać o ich inten­ cjach. W tym w ypadku po pierw sze w idać chęć wykazania, jak dalece sięgały sam odzielność oraz oddziaływ anie na rzeczywistość poszczególnych oficerów SB ; po drugie - mamy do czynienia z p ró­ bą w yw ołania w rażenia, iż „agentem ” i to „bezkarnie” m ógł być dosłow nie każdy.

5 N a ten temat zob. A. Paczkowski, Archiwa ap aratu bezpieczeństwa PRL jako źródło: co ju ż zro­

biono, co m ożna zbadać, „Pam ięć i Spraw iedliw ość” 2 0 0 3 , nr 1, s. 11; zam ieszczone w tym samym

(4)

darzeń prawdziwych, i to co najważniejsze, często kroniką odnotowującą podsta­ wowe fakty proste. Z drugiej strony fakty te przypominają trochę klocki, które funkcjonariusze SB mieli możliwość przekładać, wyrzucać i uzupełniać wedle woli. Korzystając z własnej licentia poetica, wpływali na ostateczny kształt dokumentów.

Materiały pozostałe po sprawie o kryptonimie operacyjnym „Gracze” - będące zapisem tzw. rozpracow ania działalności Komitetu Obrony Robotników - w du­ żej części dotyczą ludzi nadal żyjących i niejednokrotnie obecnych w życiu pu­ blicznym Polski. Granica oddzielająca współczesność od historii jest więc w tym wypadku cienka. Pisanie o ich działalności dysydenckiej sprzed lat na podstawie dokumentów M SW pozostaje zajęciem ryzykownym. Czarna esbecka wizja K o­ mitetu nie różni się bowiem specjalnie od tej, która publicznie prezentowana była w propagandzie państwowej przez trzynaście lat (1 9 7 6 -1 9 8 9 ). Wówczas zarówno na temat działalności KOR jako ruchu, jak i na temat jego poszczegól­ nych członków i w spółpracow ników oficjalnie mówiono i pisano jedynie źle. Warto pogrupow ać te mity, a może nawet czasem uświadomić ich istnienie. Wal­ ka z nimi stanowi dziś jedno z podstawowych wyzwań w historii PRL6.

Lista epitetów, jakimi oficjalna propaganda obdarzała osoby związane z KOR, nie miała końca: „zdrajcy ojczyzny” , „polityczni bankruci”, „polityczni degenera­ ci” , „prow okatorzy” , „m ąciciele” , „wrogowie Polski Ludow ej” , „darm ozjady” , „ludzie mieniący się opozycją” , „mydłki polityczne” „mierni Polacy” , czy wręcz „[oni] nie są Polakami” . Początkowo nazwa KOR nie pojawiała się w mediach wcale, praw dopodobnie z lęku przed jej rozpropagow aniem w społeczeństwie. Zarów no w prasie, jak i radiu posługiwano się różnego rodzaju formami bezoso­ bowymi, jak np.: „Polska klasa robotnicza [...] wielokrotnie dała dowody swej ros­ nącej dojrzałości, nie potrzebuje żadnych obrońców! I trzeba bardzo dużego tu­ petu, żeby występować w jej obronie” . Natom iast kiedy już nazwa ruchu zaczęła być używana wprost, a stało się to dopiero po blisko dziesięciu miesiącach dzia­ łalności, pisano ją małymi literami albo poprzedzano określeniem „tak zwany”7.

W oficjalnej propagandzie działalność KOR zawsze miała charakter antypol­ ski. Ju ż poniższy przykład oddaje charakter tej nagonki. W kwietniu i maju 1977 r. ukazały się w „Życiu W arszawy” , „Trybunie Ludu” i „Żołnierzu W olno­ ści” artykuły czyniące z członków KOR partnerów niemieckich odwetowców i polakożerców: Herberta Hupki i Herberta Czai. Ze szczególnym naciskiem

wskazywano na Adam a M ichnika i Seweryna Blumsztajna jako ich głównych po-

81

mocników. C o więcej, wedle „Trybuny Ludu” nawet protestacyjna głodów ka

czternastu osób, którą prow adzono od 24 maja do 1 czerwca 1977 r. w sprawie uwolnienia aresztowanych członków KO R i pięciu robotników, uczestników D om iniczaka (s. 2 7 -2 8 ), Jerzego Eislera (s. 2 9 -3 0 ), Jen sa Gieseke (s. 32), Andrzeja Grajew skiego (s. 36), D ariusza Ja ro sz a (s. 39), O ldricha Tumy (s. 49).

6 Pisze o tym m.in. R. Stobiecki, Spór o PRL. M etodologiczne oblicze debaty [w:] O pozycja i opór

społeczny w Łodzi 1 9 5 6 -1 9 8 1 , red. K. Lesiakow ski, W arszawa 2 0 0 3 , s. 124.

7 M . G łow iński, Peereliada. Kom entarz do słów 1 9 7 6 -1 9 8 1 , W arszawa 1993, s. 2 2 - 2 3 , 5 3 -5 4 , 85. Oczywiście inwektywy rzucane w kierunku opozycji nie były w istocie niczym now ym , raczej m o­ dyfikacją, kolejnym uw spółcześnieniem szablonu, z którego w ładza korzystała za każdym razem, atakując jakąkolw iek form ę społecznego lub indyw idualnego oporu. Tu - na co zw raca uw agę M i­ chał Głow iński - ze szczególnym nasileniem spróbow ano „odsm ażyć wyzwiska puszczone w obieg w M arcu [1968 r.]” .

(5)

rewolty Czerwca ’76 - odbyła się ku uciesze i przyjemności H upki i Czai8. Sto­ łeczny dziennik informował czytelników, że głodujący posługują się „regułami współczesnych terrorystów ”9.

Dziennikarze występowali przeciwko KOR nie tylko w swoim własnym imie­ niu. C o jakiś czas dzięki ich pośrednictwu odzywał się także potępiający „głos ro­ botniczy” . Ja k choćby ten zamieszczony na pierwszej stronie „Trybuny Ludu” w czerwcu 1977 r. w rubryce zatytułowanej Pomyślmy: „Ludzi twierdzących, że występują w naszej rzekomej obronie, dobrze znamy i mamy o nich wyrobioną opinię. Jeśli o coś im chodzi, to najmniej o nas. Reprezentują nie nasze interesy, a interesy swych m ocodaw ców z Wolnej Europy, z odwetowych organizacji za- chodnioniemieckich, z kół emigrantów z Polski, których nic z Polską nigdy nie łączyło. Tacy ludzie nie mają praw a mówić w naszej obronie. Jest to obrazliwe dla robotników polskich” 10. W tym samym tonie o KOR wyrażał się premier Piotr Jaroszewicz, aczkolwiek zgodnie z rangą pełnionego przezeń stanowiska zwiększył się kaliber zarzutów. Ze słów, jakie skierował do warszawskich robot­ ników i studentów podczas wręczania im legitymacji PZPR, wynikało, że KOR popierany jest „przez wszystkie siły, które dążą do zahamowania procesu odprę­ żenia, do skłócenia narodów i krajów ” 11. Także I sekretarz Komitetu Centralne­ go PZPR Edw ard Gierek w swoich przemówieniach przedstawiał czarny, anty­ polski obraz opozycji. Jej działalność uznawał za dywersję, a jej przedstawicieli stawiał poza społeczeństwem - jako w rogów ustroju i państw a12.

W sposób niedwuznaczny prasa sugerow ała wielokrotnie, że korowcy są płatnymi agentami Zachodu. Koronnym tego dow odem miał być fakt, że więk­ szość z nich nie pracow ała. Oczywiście pom ijano zawsze przyczynę owego przy­ musow ego bezrobocia, a mianowicie to, że byli z każdej pracy wyrzucani nieja­ ko automatycznie. U słuchacza czy czytelnika zasiewano ziarno nieufności. Wedle informacji medialnych opozycję mieli tworzyć ludzie uchylający się od pracy, za to korzystający z podejrzanych zachodnich subwencji. Sztandarowym przykładem takiej nagonki znów jest publikacja umieszczona w centralnym or­ ganie PZPR „Trybuna Ludu” . Robotnica - tym razem magazynierka - zastana­ wia się: „N asuw a mi się pytanie, skąd ci z »kor« m ają pieniądze na podróże za­ graniczne, na telefoniczne rozmowy z całym światem? Przecież to drogo kosztuje. Gdzie ci panowie pracują? [...] W Polsce, gdzie wszyscy żyjemy za pie-

82

niądze zarobione uczciwą pracą, tacy ludzie, którzy utrzymują się za cudze pie­ niądze, zasługują na pogardę” 13. Bez w ątpienia czasem podobne paszkwile p o ­ wstawały z inspiracji SB14.

8 Ibidem , s. 7 0 -7 2 . „Zycie W arszawy” , 9 IV i 5 V 197 7 ; „Ż ołnierz W olności” , 16 IV 1977.

9 Cyt. za: A. Friszke, O pozycja polityczna w PRL 1 9 4 5 -1 9 8 0 , Londyn 1994, s. 398.

10 M . Głow iński, op. cit., s. 75.

11 Ibidem , s. 84.

12 A. Friszke, op. cit., s. 364.

13 M . Głow iński, op. cit., s. 91.

14 W sytuacjach szczególnych rozkazy przychodziły nawet z samych szczytów kierow nictw a partyj- no-rządow ego. Jed n ą z nich, dotyczącą zupełnie innej kwestii, ale znam ienną, przytoczył Jó zef Tejchma - członek Biura Politycznego KC PZ P R (1 9 6 8 -1 9 8 0 ) i m inister kultury (1 9 7 4 -1 9 7 7 , 1 9 8 0 -1 9 8 2 ). Jesienią 1976 r. po wydanej przez niego zgodzie na rozpow szechnianie filmu Andrze­ ja Wajdy Człowiek z m arm uru (przedstaw iającego dalece negatywny, jak na owe czasy, obraz

(6)

real-W sierpniu 1980 r., kiedy rodziła się „Solidarność” , pojawiło się charaktery­ styczne dla peerelowskiej propagandy wyszukiwanie ekstremistycznego skrzydła zbuntowanej grupy - po to, by uczynić z niego przyczynę wszelkiego zła. Podob­ nych zabiegów używano już wcześniej. W 1970 r. za strajki i wystąpienia ulicz­ ne na Wybrzeżu odpow iedzialna m iała być głównie rozwydrzona młodzież ro­ botnicza, chuliganeria, aw anturnicy15. W 1976 r. robotników podzielono na w archołów i kryminalistów dążących do rozrób oraz większość klasy robotni­ czej, która w spokoju, z troską o kraj przyjmowała w zakładach decyzje władz o drastycznych podwyżkach cen16. Oczywiście zarówno w jednym, jak i drugim przypadku był to obraz nieprawdziwy, ale przydatny propagandow o, bo zawęża­ jący, a przez to umniejszający znaczenie robotniczych wystąpień.

W 1980 r. postanow iono przeciwstawić całą klasę robotniczą grupie korow ­ skich inteligentów. Twierdzono, że robotnicy, choć protestują, to czynią to w swoich słusznych interesach, a działacze KOR wykorzystują ich do prow adze­ nia swej „antypolskiej gry” . C o więcej, pojaw iła się dodatkow a dychotomia: prawdziwi Polacy - członkowie KOR: „Prawdziwi Polacy, nawet najbardziej roz­ goryczeni i zapiekli w narosłych żalach, nie m ogą obojętnie przyjmować treści wypowiadanych przez A[dama] M ichnika czy J[acka] Kuronia wobec przedsta­ wicieli prasy burżuazyjnej [tu: niemieckiej - R.S.], a dotyczących często najważ­ niejszych naszych spraw narodow ych” 17. Zdaniem autora tego artykułu z „Try­ buny Ludu” , M ichnik i Kuroń nie zasługują więc nawet na miano najbardziej „zapiekłych” Polaków. Również dziennik „Zycie W arszawy” bezpardonow o ata­ kow ał Komitet. N a początku września 1980 r. ukazał się tam artykuł insynuują­ cy, że KOR jest grupą antyrobotniczą, co ujawnić się m iało już w 1968 r. Póź­ niej owa grupa rzekom o zmieniła front, mając na uwadze swoje polityczne cele. Wybitny badacz języka propagandy PRL M ichał Głowiński zauważył, że doko­ nano tu fałszerstwa językowego, przywołując „zastarzałą ubecką fikcję” , która za robotników uznawała orm ow ców i pracow ników SB tłumiących studencki bunt. Dalej wszystko jest już oczywiste: ci, którzy zwrócili się przeciwko nim, są antyrobotniczy.

Jakikolw iek ruch wykonywali działacze KOR, zawsze świadczyć on miał o ich niecnych zamiarach. Propaganda antykorowska doszła w pewnym momencie do takiego absurdu, że nawet w iadom ość o samorozwiązaniu Komitetu we wrześniu

________________

83

nego socjalizm u) w ładze poczuły się zm uszone do zastosow ania „działań am ortyzujących” : „ Ja r o ­ szewicz pouczył mnie: zam ów krytyczne recenzje do gazet. Z am ów iłem ” (Breżniew ucałow ał mnie

przez pom yłkę. Z Józefem Tejchmą rozm aw ia Teresa Torańska, „D uży Form at” - m agazyn „Gazety

W yborczej” , 17 VII 2003).

15 N a ten tem at zob. M . M azur, Wydarzenia na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku, „Stud ia Rzeszow ­ skie” 2 0 0 0 , t. 7, s. 1 9 -4 4 . N a tem at rewolty grudniow ej zob. J. Eisler, Grudzień 1970. Geneza, prze­

bieg, konsekwencje, Warszawa 2 0 0 0 ; J. Eisler, S. Trepczyński, Grudzień ’70 wewnątrz „Białego D o m u ”,

Warszawa 1991 oraz Grudzień 1970 w materiałach MSW, oprac. J. Eisler, Warszawa 2000. Por. też: H .M . Kula, D w a oblicza Grudnia ’70: oficjalne - rzeczywiste, G dańsk 200 0 .

16 N a ten tem at zob. R. Spałek, „W styd nam za tych z R ad om ia i U rsusa” - kam pania propagando­

w a latem 1976 roku [w:] Czerwiec 1976. Spory i refleksje po 2 5 latach, red. P Sasanka, R. Spałek,

W arszawa 2 0 0 3 . Pogłębiony w stęp om awiający w ydarzenia Czerw ca ’76 i zbiór dokum entów na ten tem at zob. Czerwiec 1976 w m ateriałach archiw alnych, wybór, w stęp i oprac. J. Eisler, Warszawa 200 1 .

(7)

1981 r. uznała za podstęp - twierdząc, że w ten sposób korowcy unifikowali się z „Solidarnością” 18.

Wielokrotnie atakowano członków KOR personalnie. Do najbardziej am oral­ nych napaści należał paszkwil na A dam a M ichnika zam ieszczony w grudniu 1976 r. w „Życiu Warszawy” . Tekst po części poświęcony był Stefanowi M ich­ nikowi - przyrodniemu bratu Adama, co miało swe wyraźne propagandow e zna­ czenie. Przypominano jego niesławną rolę z wczesnych lat pięćdziesiątych19, kiedy to „zajm ował eksponowane stanowisko w sądownictwie”20. W raporcie komisji M azura z 1957 r. oskarżono go o uczestnictw o w łamaniu praw orządności i zdyskwalifikowano jako sędziego21. Sugestia była jednoznaczna: brat Adama M ichnika dokonywał zbrodni na Polakach, a jak w iadom o, niedaleko pada jabł­ ko od jabłoni. O dwołano się do znienawidzonego i funkcjonującego w społe­ czeństwie stereotypu Żyda-stalinisty. Paszkwil podsum ow ano słow am i: „Taka jest ta rodzinka, próbująca się specjalizować w problemach demokracji, liberali­ zmu, praw orządności”22.

Równie często co M ichnik (jeśli nie częściej) za w roga ustroju uznawany był Jacek Kuroń. Znienawidzony, odsądzony od czci i wiary, jako były rewizjonista trafił nawet na łamy prasy radzieckiej. Wywołało to zaniepokojenie samego Ku­ ronia i części jego przyjaciół, albowiem był to - po Aleksanderze Sołżenicynie i Andrieju Sacharowie - pierwszy od lat przypadek, kiedy w róg socjalizmu został wymieniony z nazwiska23. Kierownictwo PZPR myślało podobnie. Stanisław K a­ nia w trakcie rozmowy z Lechem Wałęsą, która odbyła się w budynku Komitetu Centralnego wkrótce po rejestracji „Solidarności” , powiedział: „O taczają pana wrogowie socjalizmu. Jest tam taki K uroń...” . N a wyraźną uwagę przewodniczą­ cego Związku, że jest to jego przyjaciel i ten wątek należy skończyć, Kania nie dawał za wygraną: „ale wie pan, ten K uroń...”24. Kania, po latach wspominając tę rozmowę, potwierdził powyższą wersję i przyznał, że liderów KOR uważano za „czarne charaktery”25.

O działaczach KOR źle mówiła nie tylko oficjalna propaganda. Okazywało się czasem, iż ten typ widzenia Komitetu był wygodny nie tylko dla strony rządo­ wej, ale bywał również przydatny w rozgrywkach wewnątrz „Solidarności” . Z tą jednakże uwagą, że Kuroń dla partii był przedstawicielem „ekstrem y” politycz­ nej, a radykalni działacze opozycji uważali go za „ugodow ca” . KOR traktowany

84

________________

18 Ibidem , s. 3 1 4 -3 1 5 .

19 Był sędzią m.in. w tzw. procesach odpryskow ych w w ojsku. N a tem at roli i pozycji Stefana M ich­ nika w stalinow skim sądownictw ie zob. R. M azurek, Kiedy znika uśmiech, „N o w e Państw o” 1999, nr 8, s. 4 -7 . Artykuł zaw iera autoryzow ane wypowiedzi Stefana M ichnika.

20 Ad, W czym się kręcą, „Życie W arszawy” , 28 XII 1976.

21 R ap ort Kom isji M azura, „G azeta W yborcza” , 22 I 1999. Z ob. też J. Poksiński, „M y sędziowie nie

od B o g a...” Z dziejów sądow nictw a wojskowego PRL 1 9 4 4 -1 9 5 6 . M ateriały i dokum enty, W arsza­

w a 1996, s. 2 3 7 -2 8 4 .

22 Ad, W czym się kręcą...

23 J. Kuroń, Gwiezdny czas. „ Wiary i w iny” dalszy ciąg, Londyn 1991, s. 143.

24 Ibidem , s. 151.

25 „Zw racałem [Wałęsie] uw agę na wykorzystywanie »Solidarności« przez opozycję polityczną. Mój gość bardzo bronił Ja ck a Kuronia, którego podobnie, jak A dam a M ichnika w kręgach władzy, w partii uw ażaliśmy za »czarne charaktery«. Z apew niał, że Kuroń w pływ a uspokajająco na działa­ czy, na w ładze »Solidarności«” (S. Kania, Z atrzym ać konfrontację, W arszawa [1991], s. 80).

(8)

był przez nich jako swego rodzaju m afia, która nie pozw ala władzom Związku realizować dążeń szeregowych członków. Jedn a z komisji zakładowych „Solidar­ ności” przysłała do regionalnego zarządu list, w którym m.in. znalazły się nastę­ pujące pytania, będące w istocie form ą wyrażenia zarzutów: „Ile pieniędzy zaro­ bili w »Solidarności« Kuroń i M ichnik?; Dlaczego znakiem Zjazdu »Solidarności« była gwiazda Syjonu?”26. Te autentyczne uprzedzenia były zresztą jak najbardziej na rękę SB, która nieustannie dążyła do zadrażniania istniejących już podzia­ łów27. Podtrzymywanie konfliktu było tym łatwiejsze, że propaganda też zrobiła swoje i część działaczy Związku uważała wpływy Komitetu na „Solidarność” je­ dynie za przejaw „politykierstw a” .

W „Solidarności” toczyła się nieustannie walka o władzę. Zastosow ano w niej wobec KOR wszystkie argumenty używane przez państwową, ogólnopolską p ro­ pagandę: „że Żydzi, że tak naprawdę czerwoni, że ekstrem iści...”28. Korowcy przeszkadzali już nie tylko partii, ale i radykalnemu nurtowi związkowemu. Ten stan z upływem czasu nasilał się. D oszło do tego, że pod sam koniec istnienia K o­ mitetu (w praktyce już jedynie formalnego) wśród związkowców określenie „korn ik” funkcjonow ało jako epitet (w dom yśle - szkodnik)29. W ten sposób czarny, zły obraz KOR rozpowszechniany był już wspólnie - choć oczywiście nie­ zależnie - przez władze komunistyczne i część związkowej opozycji. Paradoks. Istotne jest, że ten skrajnie negatywny obraz przenikał przez to do społeczeństwa jeszcze intensywniej30.

Negatywny stosunek i niechęć do ludzi KOR w czasach PRL wyrażały jednak nie tylko partia, propaganda państwowa czy reprezentanci skrajnych skrzydeł „Solidarności” . Także przedstawicielom szeroko rozumianej opozycji społecznej, autorytetom intelektualnym zdarzało się wyraźnie akcentow ać krytykę i lęk przed Komitetem. Po zawarciu porozumień sierpniowych w 1980 r. kilku dorad­ ców „Solidarności” uważało, że włączenie Kuronia do ich grona będzie przeszka­ dzać w prowadzeniu dalszych rozm ów z władzami. Wcześniej, jeszcze w trakcie strajków, nie chciano dopuścić Grażyny Kuroń do Stoczni Gdańskiej im. Lenina i M iędzyzakładow ego Kom itetu Strajkow ego, kiedy przyjechała z Warszawy z w iadom ością, że władze wciąż trzymają korow ców w aresztach31. Kilka miesię­ cy później redaktor naczelny „Tygodnika Solidarność” Tadeusz M azowiecki nie

26 J. Kuroń, op. cit., s. 236.

27 S. Cenckiewicz, O d „K lan u ” do „Renesansu”. Operacje Służby Bezpieczeństwa wobec kierownictwa

„Solidarności” w latach 1 9 8 0 -1 9 8 2 , „Biuletyn Instytutu Pamięci N arodow ej” 200 2 , nr 12, s. 36-37.

28 Robiliśm y niemożliwe. Z Sewerynem Blum sztajnem rozm aw ia M ichał Okoński, „K ontrapunkt” - m agazyn kulturalny „Tygodnika Pow szechnego” 2 0 0 1 , nr 10.

29 M . G rochow ska, Ja n Józef, am basador marzeń, „G azeta W yborcza” , 8 -9 IX 2 0 0 1 , s. 12.

30 M arek Beylin, w spółpracow nik KO R: „Reakcje na czarną propagandę były różnorakie. Z jednej strony kpina ze wszystkich bzdur, jakie o nas wypisywali. Z drugiej - w ściekłość na kłam stw a, któ­ rych nie było jak prostow ać w oficjalnym obiegu. Była też obaw a, że propaganda zohydzająca KO R m oże być w jakim ś stopniu skuteczna. I w reszcie - każdy napastliw y artykuł m ógł być przygrywką do aresztowań i procesów ” (A. Domosław ski, Hieny, zdrajcy, terroryści, „G azeta Wyborcza” , 2 2 -2 3 XI 2 0 0 1 , s. 18).

31 O statecznie udało jej się w edrzeć bez przepustki za bram ę stoczni tylko dzięki anonim ow em u strażnikow i. W ostatniej chwili napisała kartkę o aresztow aniach i przekazała Wałęsie, ten jednak odłożył ją na bok. Podniesionym głosem tekst odczytał Andrzej G w iazda. W ałęsa go poparł. K orow ­ cy następnego dnia opuścili areszty.

(9)

ch ciał sły szeć o p rzy jęciu d o p ra c y Se w e ry n a B lu m sz ta jn a , re k o m e n d o w a n e g o p rz e z Jo a n n ę S z c z ę sn ą (ra z e m p r a c o w a li p rz y „B iu le ty n ie I n fo r m a c y jn y m ” K O R ). M a z o w ie c k i u zn ał, że je st o n „ tu b ą K u ro n ia ” 32.

O celach d z ia ła n ia , m e n ta ln o śc i i o so b a c h zw iązan y ch z K o m ite te m n e g a ty w ­ n ą o p in ię m ia ła tak ż e w ię k sz o ść k sięży i h ie ra rc h ó w K o śc io ła k a to lic k ie g o . P o ­ m im o o b e c n o ś c i w n a jśc iśle jsz y m g ro n ie c z ło n k ó w K O R d w ó c h d u ch o w n y c h (k sięża J a n Z ie ja i Z b ig n ie w K a m iń sk i), a tak że o só b w ierzący ch , w ię k sz o ść tej gru p y stan o w ili ateiści, agn ostycy, czy też „lu d z ie p o sz u k u ją c y ” , u to ż sa m ia ją c y się z tra d y c ją la ic k o -le w ic o w ą . T o o czy w iście nie m o g ło sp o tk a ć się z p rzy ch y l­ n y m p rzy ję cie m ze stro n y K o śc io ła , w tym sa m e g o p ry m a sa P o lsk i k a rd . S te fan a W y sz y ń sk ie g o . S k ra jn y m , ale p o św ia d c z a ją c y m sk a lę tej n ie c h ę c i p rz y k ła d e m b y ła w y p o w ie d ź je d n e g o z b isk u p ó w d la „ L e F ig a r o ” , gd zie p o r ó w n a ł o n k o r o w ­ c ó w d o k o m u n istó w b ę d ą c y c h u w ładzy, tyle że tych o p o z y c y jn y ch u zn ał z a b a r ­ dziej ja d o w ity c h w sw ej w r o g o śc i d o K o śc io ła i religii. W y rażał też p rz e k o n a n ie , że d o p ie r o p o d rz ą d a m i c z ło n k ó w K O R K o śc ió ł d o zn ałb y n ajw ięk szy ch p rz e śla ­ d o w a ń 33. Po la ta c h gen . W ojciech Ja r u z e lsk i w y z n ał M ic h n ik o w i, że p o d c z a s r o z ­ m ó w p o m ię d z y stro n ą p a ń stw o w ą a k o śc ie ln ą n ajłatw iej d o c h o d z iło d o p o r o z u ­ m ie n ia , g d y r o z w a ż a n o ja k ie ś k w e stie z w ią z a n e z K O R . Z a r ó w n o je d n a , jak i d ru g a stro n a w id z ia ła w K o m ite cie „c z a rn e c h a ra k te ry ” 34.

T a p o w sz e c h n a n ie u fn o ść w o b e c K O R , ja k w id a ć w y ra ż a n a w p rak ty ce p rzez ró ż n o ro d n e re p re z e n ta c je sp o łe c z e ń stw a (n iem al cały a p a ra t w ład zy, w ię k sz o ść h ie ra rc h ó w i k sięży K o śc io ła k a to lic k ie g o , ra d y k a ln e sk rz y d ło „ S o lid a r n o ś c i” , a w p ew n y ch sy tu acjach tak ż e n iezależn y ch in te le k tu alistó w ), b y ła p o d sy c a n a p rzez w ła d z e aż d o u p a d k u P R L . Po w p ro w a d z e n iu stan u w o je n n e g o , a sz c z e g ó l­ nie w d ru giej p o ło w ie 1 9 8 2 r., gd y p r o k u ra tu ra w o jsk o w a p rz y g o to w y w a ła się d o w y to cz e n ia p ro c e su p o lity c z n e g o czterem c z ło n k o m K O R : M ic h n ik o w i, K u ­ ro n io w i, Z b ig n ie w o w i R o m a sz e w sk ie m u i H e n ry k o w i W u jcow i, p r o p a g a n d a p rz y stą p iła d o k o le jn e g o n a ta rc ia . D o k o n a n o in ten sy fik acji w szy stk ich d o ty c h ­ czaso w y ch zarzu tó w . T w o rzo n o o d p o w ie d n ią a tm o sfe rę d la p ro c e su . T ek stem , k tó ry w p e w ie n sp o só b sk u m u lo w a ł ow e d z iała n ia , b y ł o b szern y a rty k u ł w „T ry­ b u n ie L u d u ” z a ty tu ło w an y KSS KOR: fakty i wnioski. Głęboko sięgają korzenie.

T ek st ó w w y k az y w ał, że K O R je st sy n tez ą w sz y stk ie g o , co w h isto rii P R L o d 1 9 5 6 r. b y ło a n ty so c ja listy c z n e 35. W ty m sam y m ro k u w y d aw n ic tw o „K sią ż k a 8 6 i W ie d z a ” o p u b lik o w a ło k siążk ę E d w a rd a M o d z e le w sk ie g o Im port kontrrewolu­ cji. Teoria i praktyka KSS-KOR (w n a k ła d z ie 3 0 tys. egzem p larzy, r o z p o w sz e c h ­ n ia n a b y ła w całej P o lsce p rz e z R o b o tn ic z ą S p ó łd z ie ln ię W y d a w n ic z ą „P ra- sa - K s ią ż k a - R u c h ” ). S k ła d a ła się o n a z czterech ro z d zia łó w , p ierw sz y p o św ię co n y

32 W ypow iedź Jo an n y Szczęsnej, cyt. za: A. D om osław ski, op. cit., s. 19; J. K uroń, op. cit., s. 1 2 1 -1 2 2 .

33 A. D om osław ski, op. cit., s. 19; A. M ichnik, J. Tischner, J. Żakow ski, M iędzy Panem a Plebanem, Kraków 1998, s. 2 4 5 , 2 62. Ks. Jó z e f Tischner, przyglądający się „o d kuchni” owym „znakom zapy­ tania w obec KOR-u, stawianym w środow iskach kościelnych” , w spom inał w 1993 r., że „starano się doszukać jakiejś drugiej strony. Jakiejś nowej lewicy, która przygotow uje się do skoku na władzę i której stosunek do K ościoła może być jeszcze gorszy niż stosunek dotychczasowej w ładzy” (ibi­

dem , s. 242).

34 A. M ichnik, J. Tischner, J. Ż akow ski, op. cit., s. 276.

(10)

był Jackow i Kuroniowi36. Rozdział ten pełen jest absurdalnych posądzeń i m iał­ kich rozważań, zgodnych z tonem propagandy. Podstawowy zarzut autora spro­ wadzał się do ogólnego stwierdzenia, że Kuroń od początku swej działalności był przeciwnikiem ustroju socjalistycznego i pragnął podważać jego zasady. Tak na­ prawdę - zdaniem autora - nie był rewizjonistą, tylko zasłaniał się „filozofią mniej lub bardziej m ętną” , a wszystko po to, by „nie stracić ewentualnych zw o­ lenników ” , którzy opow iadają się za socjalizm em 37. Wedle M odzelew skiego KOR „faktycznie dysponował rozbudowaną strukturą mafijną, obejmującą kilku­ set aktywistów” , a powstał za sprawą „administracji waszyngtońskiej” , z tym że nie wszyscy jego członkowie byli o tym powiadom ieni38.

Korowcy zbierali owoce tej schematycznej i w gruncie rzeczy prostackiej propa­ gandy zarówno u schyłku PRL, jak iw III RP. Najpierw okazało się, że członkowie PZPR ulegli temu, co sami przez lata głosili. Jesienią 1988 r. jedną z kluczowych kwestii, o którą rozbijało się doprowadzenie do tzw. rozmów okrągłego stołu, było weto strony rządzącej wobec udziału w tych dyskusjach Michnika i Kuronia. Uda­ ło się porozumieć co do dziesięciu innych osób, ale te dwa nazwiska „politycznych wywrotowców” działały na aparat jak płachta na byka39. Po latach opisał ten me­ chanizm Jerzy Urban - rzecznik rządów gen. Jaruzelskiego i Mieczysława F. Rakow­ skiego: „Para ta pełniła funkcje politycznego diabła” , co „stworzyło tak mocny ste­ reotyp zła, że rozmowy przy okrągłym stole odwleczone zostały duży kawał czasu, gdyż wydawało się możliwe negocjowanie z każdym, tylko nie z tymi dwoma”40.

Paradoks tej sytuacji polegał na tym, że już wkrótce po 1989 r., po przejęciu władzy przez obóz „Solidarności” , część przedstawicieli opozycji demokratycznej zaczęła negować wartość dotychczasowych wyborów m.in. Kuronia i Michnika, a także umniejszać, z czasem podważać, ich rolę w procesie odzyskiwania niepod­ ległości41. Szybko pojawił się też nowy stereotyp korow ca - kogoś, kto w tajem­ nicy, za plecami społeczeństwa porozum iał się z elitą postpeerelowską. Taki obraz Kom itetu został „w drukow any” w podśw iadom ość znacznej części społeczeń­ stwa, a lista związanych z nim absurdów stale się wydłuża42. Jednocześnie grono

36 „Filozofia społeczna” J. Kuronia - im portow any antykom unizm [w:] E. M odzelew ski, Im port

kontrrewolucji. Teoria i praktyka KSS-KOR, W arszawa 1982, s. 10-27.

37 Ibidem , s. 2 1 -2 2 .

38 Ibidem , s. 6 -8 .

39 A. D udek, Pierwsze lata..., s. 2 1 -2 2 . N a ten tem at zob. też: W Bereś, J. Skoczylas, Generał K isz­

czak mów i... praw ie wszystko, W arszawa 1991, s. 138, 2 6 2 -2 6 3 . Czesław Kiszczak: „co ja napraw ­

dę sądziłem o Kom itecie Obrony Robotników - sam em u mi dziś trudno odtw orzyć. M yślę, że w pewnym m om encie rzeczywiście uwierzyłem , że nie tyle są po prostu agentam i, ale raczej idą w sposób mniej lub bardziej św iadom y w opcję zachodnią, am erykańską, im perialistyczną, i nic ich napraw dę nie interesuje poza niszczeniem w szystkiego tego, do czego byliśmy przywiązani. [... ] Uważałem , że oni chcą przejąć w ładzę i ostro rozpraw ić się z jej przedstaw icielam i” .

40 J. Urban, Alfabet Urbana, W arszawa 1990, s. 120.

41 Ja k dalece posunięte były te zarzuty, świadczy w ypow iedź Ja n a O lszew skiego - kiedyś jednego z najściślej w spółpracujących z K O R adw okatów : „A dam M ichnik był w ytypow any do roli kogoś, kto dostarcza alibi. W więzieniu, do którego został w sadzony w stanie w ojennym , m a książki, pi­ sze, przekazuje stam tąd publikacje. To jest taki, jak gdyby dysydent okazow y” (J. Olszew ski, Prosto

w oczy. Z Janem Olszewskim rozm aw ia E w a Polak-Pałkiewicz, W arszawa 1997, s. 200).

42 W dw udziestą rocznicę rewolty czerwcowej jeden z liderów ursuskiej „Solidarno ści” pow iedział: „Różow e hieny polityczne z części K O R żerujące na robotnikach, Kościele i Ojczyźnie miały tylko

(11)

dawnych członków i sympatyków ruchu ma oczywiście własną, subiektywną wi­ zję wydarzeń, która wpisuje się w białą legendę KOR i ją współtworzy43.

Do najbardziej znanych publikacji naukowych opisujących rzeczowo działal­ ność Komitetu Obrony Robotników należą książki Andrzeja Friszke Opozycja

polityczna w PRL 1 9 4 5 -1 9 8 0 i Roberta Zuzow skiego Komitet Samoobrony Spo­ łecznej KOR. Niezwykle cenna książka Jan a Jó zefa Lipskiego44 KOR, wydana

w Londynie w 1983 r., jest głównie świadectwem działacza Komitetu, choć nie­ wątpliwie posiada cechy m onografii45. N ie podw ażając ich obiektywizmu, nale­ ży jednak zauważyć, że Lipski był osobą bezpośrednio zaangażowaną w prace Komitetu, natom iast dwaj pierwsi autorzy są związani towarzysko ze środow i­ skami, które opisali. Wydaje się więc naturalne, że pewne drażliwe kwestie zo­ stały przez nich niedopowiedziane, albowiem trudno w takiej sytuacji pisać na temat własnych znajomych zarówno bardzo dobrze (brak skromności), jak i bar­ dzo źle (niepisane, czasem nawet niewypowiedziane tabu środowiskowe). Wszystko to czeka więc na opisanie46.

W dalszej części artykułu przyjrzymy się, w jakim stopniu nowe informacje - pochodzące z dokumentów IPN - m ogą poszerzyć, czy też uzupełnić dotych­ czasową wiedzę z omawianego tematu. Posłużymy się oczywiście jedynie wybra­ nymi przykładami, które pozwolą, po pierwsze, scharakteryzować i opisać ro­ dzaje dokumentów składających się na zbiór o kryptonimie „G racze” ; po drugie, ukazać metody, stopień i charakter inwigilacji KOR; po trzecie, odpowiedzieć na pytanie, w jakim stopniu dokumenty te ukazują prawdziwą historię KOR, jak da­ lece zaś są kreacją obrazu opozycji wedle optyki SB.

„G racze” to kryptonim wymyślony przez jakiegoś funkcjonariusza SB, grupu­ jący materiały resortu na temat działalności Komitetu Obrony Robotników i K o­

jeden cel - dorw ać się po naszych grzbietach do władzy. Kuroń, M ichnik i towarzysze, zapiekli w zoologicznej nienawiści do polskości, cynicznie rozgrywali nasze nieszczęście, krew i naiw ność. D eklarow ali faryzeuszow ską pom oc, by podstępnie w kupić się w nasze polskie, katolickie, robotni­ cze środ ow isko” (cyt. za: A. D om osław ski, op. cit., s. 17).

43 Warto wymienić kilka takich publikacji: J. Kuroń, op. cit.; A. Kowalska, Folklor tamtych czasów, „Kultura” 1984, nr 7/9; eadem, Wspomnienia. Folklor tamtych lat, „Zeszyty Historyczne” 1987, nr 80; J.J. Lipski, Czym był KOR, „Więź” 1989, nr 7/8; J. Lityński, I tak zaczęliśmy to robić..., „M o st” 1986, nr 9/10; Komitet Samoobrony Społecznej „K O R ” , „Kontakt” 1983, nr 5; J. Jankow ska, Portrety niedo­

kończone. Rozmowy z twórcami „Solidarności” 1980 -1 9 8 1 , wstęp i oprac. A. Friszke, Warszawa 2003.

44 Ja n Jó z e f Lipski - żołnierz Szarych Szeregów i AK, uczestnik pow stania w arszaw skiego, poloni­ sta, dr hab., redaktor „Po prostu” , członek Klubu Krzywego Koła, jeden z inicjatorów m.in. Listu 34 z 1964 r. i Listu 59 z 1975 r., zaangażow any w obronę i pom oc m aterialną dla studentów w 1968 r., członek Towarzystwa Kursów N aukow ych, przew odniczący loży w olnom ularskiej „K opern ik” w la­ tach 1 9 6 2 -1 9 8 1 , 1 9 8 6 -1 9 8 8 (A. Friszke, Ja n Jó z e f Lipski [w:] O pozycja w PRL. Słow nik biograficz­

ny 1 9 5 6 -1 9 8 9 , red. J. Skórzyński, P Sow iński, M . Strasz, t. 1, W arszawa 2002).

45 A. Friszke, Opozycja polityczna w PRL... (znacznie rozszerzona wersja tej książki w formie maszy­ nopisu pracy doktorskiej znajduje się w Bibliotece Instytutu Historii PAN w Warszawie); R. Zuzowski,

Komitet Samoobrony Społecznej KOR. Studium dysydentyzmu i opozycji politycznej w Polsce, Wrocław

1996; J.J. Lipski, KOR, Londyn 1983. D o najważniejszych opublikowanych zbiorów dokumentów na­ leżą: D okum enty Komitetu Obrony Robotników i Komitetu Samoobrony Społecznej „K O R ” , wstęp i oprac. A. Jastrzębski, W arszaw a-Londyn 199 4 ; O pozycja dem okratyczna w Polsce w świetle akt

K C PZPR (1 9 7 6 -1 9 8 0 ), wybór, w stęp i oprac. Ł. Kam iński, P. Piotrow ski, W rocław 200 2 .

46 Autor artykułu pod kierunkiem prof. Jerzego Eislera przygotow uje m onografię K O R - KSS „K O R” , uw zględniającą także dokum enty przekazane do IPN.

(12)

mitetu Samoobrony Społecznej „KOR” . Odpowiedni wniosek o wszczęcie sprawy operacyjnego rozpracowania zatwierdzono 20 września 1976 r. N a karcie zapisa­ no trzy „cele rozpracow ania” : „przerwanie kontaktów opozycji intelektualnej ze środowiskami robotniczymi; zlikwidowanie działalności »pom ocow ej«; dezinte­ gracja środowisk opozycyjnych”47. Dokumenty te zebrano w dziewiętnastu to­ mach (tzw. teczkach) o sygnaturach IPN 0204/1405 (0,7 metra bieżącego; ponad 3300 kart). Są to materiały obejmujące lata 1976-1982, związane przede wszyst­ kim z działalnością KOR jako organizacji, w nieco mniejszym stopniu charakte­ ryzujące działalność indywidualną jego członków i współpracowników. D oku­ menty zaw ierają dokładne inform acje na tem at spotkań, planów, projektów, kontaktów, akcji podejmowanych przez Komitet. Najbardziej szczegółowe są tzw. słowne opisy zagrożenia (faktu), będące quasi-stenogramami ze spotkań człon­ ków i współpracowników Komitetu, odbywających się w Warszawie (najczęściej w mieszkaniach Edw arda Lipińskiego, Anieli Steinsbergowej, Jacka Kuronia).

N a podstawie kilku tysięcy stron dokumentów SB można wydzielić następu­ jące szerzej opisyw ane tematy (kolejność przypadkow a): finansow anie KOR, kontakty z Zachodem , powstawanie ruchu w kraju i za granicą, reakcje społecz­ ne na działania KOR, prasa zagraniczna na temat KOR, charakterystyka i linie podziałów wewnątrz ruchu - frakcje, spory wewnętrzne: personalne, polityczne, rola seniorów KOR, stosunek do Ruchu Obrony Praw Człow ieka i Obywatela i ryw alizacja z nim, akcje okolicznościow e: apele, głodów ki itp., pow stanie, rola i stosunek do Tow arzystw a Kursów N aukow ych, fragm enty przesłuchań członków i w spółpracow ników KOR oraz rozprawy przed kolegiami, kontakty i w spółpraca z sygnatariuszami czechosłowackiej Karty ’77, ekspertyzy krymina­ listyczne m ateriałów drugiego obiegu, rola KOR podczas Sierpnia ’ 80, grupy li­ teratów i intelektualistów wobec KOR. Jest to materiał ciekawy, bo pokazujący temat od kuchni, ale zarazem w dużej mierze zogniskowany na wszelkiego typu rozbieżnościach, animozjach, czasem wzajemnych oskarżeniach.

Spośród osób zaangażowanych w działalność opozycyjną centralną postacią w omawianych dokumentach jest Jacek Kuroń. Wyłania się z nich jako wcielenie wszelkiego zła i przyczyna zamętu także w samej opozycji (co przy uwzględnie­ niu niektórych cech jego charakteru i temperamentu nie jest zaskakujące). Ten obraz jest szczególnie charakterystyczny dla okresu posierpniow ego. Zresztą źró­ dła M SW - co w końcu nie dziwi - w coraz większym stopniu zajmują się w ów ­ czas „So lid arn o ścią” niż KO R, którego działania w tym m om encie były już głównie form alne. Kuroń poddany był pełnej inwigilacji, jego wypowiedzi skrupulatnie odnotowywano - funkcjonariusze jeździli za nim na wszystkie pu­ bliczne spotkania. Tygodniowe raporty zaczynają się od informacji na temat te­ go, co zrobił i powiedział Kuroń.

Brak tu natomiast wielu materiałów, które kojarzą się stricte z dokumentacją policyjną. W dokumentacji „G raczy” nie znajdziemy zdjęć operacyjnych, niemal nie ma sprawozdań agentów (bezpośrednich relacji pisemnych brak zupełnie), są nieliczne raporty sporządzane przez oficerów prowadzących. Występuje natomiast

47 Archiwum Instytutu Pamięci N arodow ej [dalej: AIPN], 0 2 0 4 /1 4 0 5 , t. 14, W niosek o wszczęcie spraw y operacyjnego rozpracow ania kryptonim „G racze” , 23 IX 1976 r., k. 1-2.

(13)

nieskończona liczba meldunków operacyjnych (materiałów sporządzonych na podstawie podsłuchów i donosów tajnych współpracow ników). Brak tu jakiego­ kolwiek wykazu środków (finansowych i innych), których użycie było konieczne do prow adzenia przez pięć lat inwigilacji KOR. N ie jest to jednak cały materiał dotyczący KOR. Poza sprawą „G racze” istnieją chociażby materiały o kryptoni­ mie „K om itet” , liczące około 4 tys. stron, czy „O ffset” , związane z działalnością wydawniczą48. Podobnych kryptonimów jest jeszcze co najmniej kilka, poza tym są sprawy operacyjnego rozpracow ania poszczególnych członków KO R, jak i teczki pracy tajnych współpracowników.

Jan Jó zef Lipski w swojej książce napisał z żalem, że nie prow adzono proto­ kołów zebrań KOR i „zarów no dzisiejszy, jak i przyszły historyk będzie miał trudności z ustaleniem ich przebiegu”49. Po latach to stwierdzenie brzmi jak dow ­ cip, wręcz czarny humor. Zapis, którego dokonała SB, z nawiązką spełnia kryte­ ria, o jakich mówił Lipski. Informacje operacyjne ze spotkań KOR przypom ina­ ją nawet bardziej - o czym już wspom niano - stenogramy niż protokoły. Dlatego też dziś nieco naiwnie brzmi inne stwierdzenie Lipskiego: „m im o współczesnych środków technicznych inwigilacji Służba Bezpieczeństwa wie mało, przeważnie tyle, ile ktoś powie przez głupotę bezpośrednio lub pośrednio”50.

Mylił się. O d pierwszych spotkań, jeszcze przed oficjalnym powstaniem KOR, aparat władzy trzymał rękę na pulsie i kontrolow ał rozwój sytuacji. M ateriały SB zawierają dokładne opisy zebrań z września 1976 r. Pierwszego z nich, z 12 wrześ­ nia 1976 r.51, dotyczą trzy dokumenty: informacja operacyjna, meldunek opera­ cyjny oraz analiza m ateriałów operacyjnych dotyczących pow ołania „Komitetu do spraw obrony człowieka”52. Dowiadujemy się z nich o najważniejszych tem a­ tach rozmów, podjętych i planowanych działaniach oraz najpilniejszych potrze­ bach finansowych Komitetu. N a spotkaniu 12 września 1976 r. ustalono m.in., że nie dojdzie do pow ołania „wyraźnie określonej organizacji pom ocow ej” , zo­ stanie natom iast opracow ana imienna lista ofiarodawców, poprzedzona krótkim wstępem politycznym. Było to pierwsze (i jedyne pod tym szyldem) oświadcze­ nie „Kom itetu do spraw obrony człowieka” : „W zrozumieniu ciężkiej sytuacji, w jakiej znaleźli się robotnicy dotknięci akcją represyjną po wydarzeniach 25 czerwca 1976 r., niżej podpisani oświadczają gotow ość niesienia pom ocy im oraz

90

.

48 N a ten temat w ypow iedział się M irosław Chojecki w w ywiadzie udzielonym Krzysztofow i Ja k u ­ bow skiem u, „Tygodnik Solidarność” , 4 IV 2 0 0 3 , s. 36

49 J.J. Lipski, op. cit., s. 388.

50 Ibidem , s. 60. Podobnie optymistyczny sąd już po latach w ygłosił Seweryn Blum sztajn (Robiliśmy

niem ożliw e...), który nie negując istnienia podsłuchów , mim o w szystko twierdził: „jak trzeba było

om ów ić coś napraw dę w ażnego, pisało się na kartce albo w ychodziło na spacer. Oni m ało w iedzie­ li, bo oni napraw dę w iedzą od inform atorów . A poniew aż w szystko działo się między przyjaciółm i, to nie mieli w środku inform atorów ” . Dziś już wiemy, że to niepraw da - SB w iedziała sporo.

51 W literaturze przyjm uje się, że do tego zebrania doszło 4 lub 5 IX 1976 r. Z dokum entów M SW wynikałoby jednak, że datę tę należy przesunąć na 12 września. Z arów no tem atyka rozmów, jak i skład zebranych w skazują, że w szystkie te przekazy dotyczą tego sam ego spotkania. Por. A. Frisz­ ke, O pozycja polityczna w PR L..., s. 3 4 5 ; J.J. Lipski, op. cit., s. 48.

52 AIPN, 0 2 0 4 /1 4 0 5 , t. 2, Inform acja operacyjna dotycząca pow ołania „K om itetu do spraw ob ro­ ny praw człow ieka” , 13 IX 1976 r., k. 8 -1 0 ; ibidem, t. 2, Analiza m ateriałów operacyjnych dotyczą­ cych pow ołania „K om itetu do spraw obrony człow ieka” , 15 IX 1976 r., k. 8 -1 4 ; ibidem, t. 5, M el­ dunek operacyjny: Słowny opis zagrożenia (faktu), 22 IX 1976 r., k. 3-6.

(14)

ich rodzinom. Pomoc pieniężna jest jednocześnie wyrazem poparcia ich w walce o praw a ludzkie i obywatelskie” . Z dokumentu wynika ponadto, że Jan Jó zef Lipski optow ał za rozszerzeniem akcji na Wrocław, Kraków, Gdańsk, by nie ograniczała się ona jedynie do terenów warszawskich53.

Służba Bezpieczeństwa nie kryła swojego zaniepokojenia. Przede wszystkim odnotow ano samo nawiązanie kontaktów pomiędzy „przedstawicielami opozy­ cji intelektualnej” a środowiskiem robotniczym Warszawy i chęć poszerzenia ich. Komentując to wydarzenie, zapisano, że doszło do „nowej jakościow o sytuacji operacyjnej” , a całość jest „poważnym zagrożeniem politycznym” . Dostrzegano także początek procesu integracyjnego w samym środow isku opozycyjnym. W związku z tym uznano, że „ze względu na wagę i aktualność zagrożenia p o ­ winno być ono zlikwidowane w ramach sprawy operacyjnego rozpracow ania”54. Również zebrania z 22 i 23 września posiadają swoją dokumentację55. Wedle tych zapisów do faktycznego pow ołania „tworu pod nazwą »Komitet Obrony Robotników «” doszło 22 września. Dzień później Jan Jó zef Lipski przedstawił gotowy projekt listu adresow anego do m arszałka Sejmu PRL, co w historiogra­ fii uznane zostało za właściwy początek KOR. O dnotow ano szczegółowe w ypo­ wiedzi Anieli Steinsbergowej56 i Jacka Kuronia, którzy się spierali ze sobą. Steins- bergow a uważała na przykład, że dla przetrwania Komitetu najistotniejsze jest, by w jego składzie znalazły się „nazwiska poważnych ludzi” . Kuroń replikował - chciał, by Komitet tworzyli ludzie młodzi, energiczni, bo „budowanie działal­ ności na »staruszkach« byłoby nonsensem ” . Dlatego - jego zdaniem - Jerzy An­ drzejewski (pisarz) czy H alina M ikołajska (aktorka) powinni byli się znaleźć na liście, ale tylko ze względów propagandowych, oboje bowiem byli znani robot­ nikom i dlatego stanowili „ważki argument” . W innej części sporu Kuroń zarzu­ cił środowisku prawniczemu, że za m ało angażuje się w działalność opozycyjną. Steinsbergowa oponow ała - jej zdaniem nie chodziło o liczbę prawników w op o­ zycji, ale o ich lojalność. W odpow iedzi usłyszała, że „jedynym kryterium jest negatywny stosunek do w ładz” . O statecznie Kuroń został skrytykow any przez Steinsbergow ą i obecnego na zebraniu Ja n a O lszew skiego za to, że zajął „sta­ nowisko świadczące o jego niekompetencji i nielojalności, a także braku rozw a­ gi, bowiem chce on zdyskontować aktualną sytuację dla osiągnięcia dla siebie k o­ rzyści politycznych, przy czym naraża młodych ludzi na represje” . Ja k widać, już od pierwszego zebrania KOR atm osfera dyskusji była gorąca.

Z zapisu SB wynika, że 23 września Jerzy Andrzejewski nie wyraził zgody na swój akces. To zastanawiające, gdyż, jak przyjęto w historiografii, to właśnie wów­ czas wysłał list-apel do m arszałka Sejmu, powiadamiający o powstaniu KO R57. Stał się w pewnym sensie jego sztandarowym sygnatariuszem. Tymczasem wedle

53 Ibidem , t. 5, M eldunek operacyjny... , k. 3.

54 Ibidem , k. 5, 6.

55 Ibidem , t. 5, M eldunek operacyjny..., [wrzesień 1976 r.], k. 2 0 -2 4 .

56 Aniela Steinsbergow a - praw nik, adw okat, członek PPS i PPS-W RN, działaczka Rady Pomocy Ż ydom „Z e g o ta” , po w ojnie w PPS i PZ P R do 1955 r., członek Klubu Krzyw ego Koła, od 1959 r. obrońca opozycji w procesach politycznych.

57 D okum enty Kom itetu Obrony Robotników ..., s. 30; A. Friszke, O pozycja polityczna w PRL..., s. 3 4 6 ; J.J. Lipski, op. cit., s. 48.

(15)

analizowanego opisu wydarzenia nie przebiegały tak prosto. Zebrani poświęcili ich omówieniu „szczególną uw agę” . Jakie były ku temu pow ody? Andrzejewski jeszcze dzień wcześniej miał powiedzieć Antoniemu M acierewiczowi i Piotrowi Naim skiem u, że ma „zastrzeżenia do koncepcji założenia »K om itetu«” . Uznał p o ­ dobno nawet, że jego nazwisko na liście członków Komitetu mogłoby „bardziej sprawie zaszkodzić niż pom óc” , nie chciał też być nielojalny wobec kolegów pi­ sarzy odmawiających podpisu. Wynika z tego bezsprzecznie, że Andrzejewski dy­ stansował się od KOR w momencie jego powstawania.

Zresztą w zupełnie innym fragmencie dokumentu, zawierającym krytyczne komentarze w środowiskach twórczych na temat narodzin Komitetu, ponownie znajdujemy nazwisko Andrzejewskiego. Czytamy tam: „manifest, który zapre­ zentowano twórcom dla przekonania ich o konieczności uczestnictwa w podję­ tej inicjatywie, »jest niezdarnym dokumentem, skleconym z różnych wątków, głupim i w dodatku źle napisanym «” . G rupa warszawskich literatów (m.in. Jacek Bocheński, Kazimierz Brandys, Wiktor Woroszylski) negatywnie oceniła także akces Stanisława Barańczaka do KOR. Jego podpis pod apelem uznano za postę­ powanie „niezrozumiałe i nierozsądne” . Ciekawe wydaje się, jak tłumaczyli sw o­ je postępow anie: uznali, że będą służyć jedynie za parawan ochronny (poniekąd słusznie), krytykowali „ambicje kierowania przedsięwzięciem” przejawiane przez Jack a Kuronia, oskarżali założycieli KOR o brak konsekwencji, czyli porzucenie pierwotnego zamiaru (wypowiedzianego na zebraniu 12 września), by nie tw o­ rzyć organizacji o charakterze formalnym. Podsumowuje całość ocena, że „ini­ cjatywa jest nierozsądna, nie na czasie, a osoby zaangażowane w taką działalność narażają się na ostrą reakcję w ładz” . I to m ogło być sednem sprawy. Jak wiemy z innych przekazów, Andrzejewski złożył jednak swój podpis pod apelem, musiał więc ulec czyimś nam ow om dosłownie w ostatniej chwili.

W dokumentach o kryptonimie „G racze” dużo uwagi poświęcono stosunko­ wi KOR do Ruchu O brony Praw Człow ieka i Obywatela oraz później do K on­ federacji Polski Niepodległej. Konflikty, animozje, oskarżenia padające w ielo­ krotnie w trakcie burzliwych dyskusji, sporów - wszystko to odnotow ano skrupulatnie. N iektóre oceny silnie zabarwione emocjami zostają wypowiedzia­ ne pod wpływem chwili, jednorazow o, inne pow racają wielokrotnie, jako pogląd ich autora. Po ich lekturze nasuwa się wniosek, że tak jak czarnym charakterem

92

dla SB był Jacek Kuroń, tak dla członków KOR tę sam ą rolę odgrywał Leszek Moczulski.

Powstanie RO PCiO w marcu 1977 r. było dla znacznej części Komitetu za­ skoczeniem . W ywołało kontrow ersje. Inicjatywy poszerzenia form uły KOR wzięły bowiem w łeb. Zainaugurowanie działalności RO PCiO w domu członka KOR Antoniego Pajdaka58, przy współudziale innego - Jó zefa Rybickiego59 -

po-58 Antoni Pajdak - doktor praw a, obrońca w procesach działaczy lewicowych w latach trzydzie­ stych, członek PPS i PPS-W RN, uczestnik pow stania w arszaw skiego, skazany w procesie szesnastu przyw ódców państw a podziem nego w M oskw ie, zesłany na Syberię.

59 Jó z e f Rybicki - doktor filologii klasycznej, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej 1920 r., od 1943 r. szef Kedywu O kregu W arszawskiego Armii Krajow ej, uczestnik pow stania w arszaw skiego, w spółzałożyciel Zrzeszenia „Wolność i N iezaw isłość” , w 1947 r. skazany na 10 lat w ięzienia w p ro­ cesie I Z arządu W iN. Kaw aler O rderu Virtuti M ilitari.

(16)

głębiło zamieszanie. Ten ostatni tłumaczył, że do zebrania doprowadzono za zgodą Kuronia po to, by powstrzymać osoby wywodzące się z dawnego Ruchu60 przed w ystąpieniem z odrębną od KO R koncepcją. Korow cy reagow ali rozmaicie, od całkowitej negacji do akceptacji nowej organizacji61. Po kilku miesiącach w spół­ istnienia opinie negatywne zdawały się przew ażać. Adam M ichnik, H alina M i­ kołajska i sympatyzujący z Komitetem Wiktor Woroszylski twierdzili wręcz, że RO PCiO to „bardzo podejrzana” inicjatywa, chociażby z uwagi na pojawiające się w niej „zabarwienia endeckie lub podobne” 62.

SB wnikliwie obserw ow ała spór o pierwszeństwo i rolę koordynatora opozy­ cji. N a podstawie informacji operacyjnych ustalono, że działacze RO PCiO d o­ puszczali możliwość porozum ienia się z KO R tylko jako element taktyczny. Pró­ by markowanego w spółdziałania miały ostatecznie doprow adzić do zrzucenia odpow iedzialności za trwały podział opozycji na KOR. W konsekwencji latem 1977 r. przedstawiciele RO PCiO przeprowadzili rozmowy „z wybranymi osoba­ mi ze środow iska akadem ickiego” , sondując możliwość przejęcia pod własny p a­ tronat Studenckich Komitetów Solidarności63.

Konflikt w łonie opozycjonistów był jak najbardziej na rękę aparatowi w ła­ dzy. W połowie 1977 r. SB przystąpiła więc do „prow adzenia działań mających na celu zaostrzenie i pogłębienie występujących nieporozumień, różnic zdań i poglądów między członkami KOR a R O PC iO ” 64.

We wrześniu 1977 r. Antoni Macierewicz stwierdził, że chociaż Ruch Obrony powstał na skutek „niezbyt przejrzystych operacji”, to wcale nie umniejsza jego realnego znaczenia. ROPCiO, zdobywając zwolenników, zmuszał do zastanowie­ nia się nad przyszłością zorganizowanego oporu. Macierewicz wskazał rysującą się alternatywę: otwarty, jednoznaczny podział - istnienie dwóch konkurencyj­ nych i zwalczających się grup („parapartii” ) albo rzeczywista w spółpraca „przy pełnej świadomości różnic światopoglądowo-politycznych” . Bardzo zdecydowa­ ne stanowisko wobec tych rozważań zajął reprezentant seniorów KOR - Jó zef Ry­ bicki. Stwierdził, że nigdy nie podpisze żadnego oświadczenia sygnowanego przez ROPCiO. Ruch Obrony - według niego - podważał postawę „moralno-etyczną” członków Komitetu, poza tym uznawał, że „K O R jest żydokomuną, a oni są czy­ stymi Polakami - narodowymi dem okratam i” . Jacek Kuroń był przekonany, że

---_ --- .

. . .

..

93

60 Ruch - organizacja podziem na istniejąca w latach 1 9 6 5 -1 9 7 0 , skupiająca w szczytowym okresie

ponad sto osób, w ydająca pism a „Biuletyn” i „Inform ator” , organizująca tzw. mały sabotaż, rozbi­ ta przez SB w czerwcu 1970 r. Czołow i działacze: Andrzej Czum a, Benedykt Czum a, M arian G ołę­ biew ski, Stefan N iesiołow ski, Emil M orgiew icz.

61 AIPN, 0 2 0 4 /1 4 0 5 , t. 5, M eldunek operacyjny..., 22 IX 1976 r., k. 1-2.

62 Ibidem , t. 5, M eldunek operacyjny..., [sierpień 1977 r.], k. 203.

63 Ibidem , k. 2 0 4 -2 0 5 . Pierwszy SKS zaw iązał się w nocy z 14 na 15 V 1977 r. w Krakow ie po p o ­ grzebie zam ordow anego przez SB Stanisław a Pyjasa. Pod deklaracją założycielską, podając adresy i telefony, pod pisało się dziesięć osób. Ż ądano m.in. w yjaśnienia śmierci Pyjasa, przestrzegania praw człow ieka, zw olnienia w ięźniów politycznych. Kolejne Studenckie Kom itety Solidarności powstały w Warszawie, W rocławiu, Poznaniu, Szczecinie i Gdańsku. Publikowały własne biuletyny i pism a, w spółpracow ały z T K N . Prow adziły kolportaż książek wydawanych za granicą lub w kraju poza cenzurą. W 1980 r. członkowie SKS utworzyli N iezależne Zrzeszenie Studentów. N a ten tem at zob. m .in.: H . G łębocki, Studencki K om itet Solidarn ości w Krakow ie 1 9 7 7 - 1 9 8 0 , W arszaw a 199 4 ; A. D om agała, Studencki K om itet Solidarności - 2 5 lat, „G azeta W yborcza” , 13 XII 2002.

(17)

w spółpraca nie jest możliwa, gdyż RO PCiO od samego początku traktuje siebie jako „organizację konkurencyjną” . M ichnik z kolei szukał realnego wyjścia, uznał, że Ruch Obrony „jest dziś czymś innym niż w momencie powstania, posia­ da społeczny odbiór”, dlatego nie wolno podejmować jakichkolwiek działań izo­ lujących Stefana Kaczorowskiego, Emila M orgiewicza i Wojciecha Ziembińskiego - członków KOR współpracujących z ROPCiO. G otów był - nie prywatnie, ale jako przedstawiciel Komitetu - współpracować z M oczulskim. Zależało mu bar­ dzo, by opinia społeczna poznała różnice polityczne i ideowe między dwoma ugrupowaniami, jeśliby do jakiejś rzeczywistej współpracy miało dojść65.

Ta kw estia nie była dla korow ców rzeczą łatwą. Personalnych niechęci i uprzedzeń było wiele, widmo podejrzliwości krążyło nad opozycją. Atmosfera dyskusji też była specyficzna. M łodsi członkowie Komitetu funkcjonowali w zgo­ dzie z m odelem życia, który m ożna by umownie nazwać „»opozycyjno-dzienni- karskim«, gdzie się do dwunastej rozmawia, pije wódkę, herbatkę, kawkę, a ra­ no do dziesiątej śpi, aby w ogóle wyżyć” 66. G rono dyskutantów było zamknięte, a rozm ow y - pryw atne67. Dziś - poprzez studia nad dokum entam i daw nego M SW - mamy dostęp do tych wypowiedzi. Czytanie ich przypomina w jakimś stopniu czytanie cudzej korespondencji.

Wracając do głównego wątku - jeden z liderów RO PCiO, Leszek M oczulski, był w gronie Komitetu uważany za „człowieka podejrzanego” , „nieczystego m o­ ralnie” , „dw uznacznego” 68. Zdanie to podzielała większość - od „starszych pań­ stwa” przez „centrum ” po Antoniego M acierewicza. Wydaje się, że pierwszym z pow odów złej opinii o M oczulskim było jego zachowanie - zdaniem KOR niechlubne - w trakcie studenckich wystąpień w marcu 1968 r. M oczulski miał być autorem artykułu zamieszczonego w tygodniku „Stolica” , w którym posta­ w iono zarzuty protestującym studentom i ich zwolennikom 69. Uważano go za człowieka blisko i w sposób niejasny pow iązanego z PZPR70. Steinsbergowa

65 Ibidem , t. 6, M eldunek operacyjny..., [24 lub 25 IX 1977 r.], k. 1 8 -1 9 .

66 W ypowiedź A rkadiusza Rybickiego, cyt. za: J. Kurski, Wódz, W arszawa 1991, s. 31.

67 O specyficznej atm osferze spotkań K O R świadczy np. w spom nienie Piotra N aim skiego: „G dy już załatwiliśm y w szystkie nasze problem y dotyczące pom ocy oraz inne bieżące sprawy, to o godzinie pierwszej lub drugiej w nocy, na deser, zadaw aliśm y Kuroniowi pytanie: To teraz Jacku pow iedz, dlaczego rozpieprzałeś to harcerstw o?” (P Tomczyk, N ajm niejszy wspólny m ianow nik, „R zeczpo­ spolita” , 28 IX 2 001).

68 AIPN, 0 2 0 4 /1 4 0 5 , t. 6, M eldunek operacyjny..., [kwiecień 1978 r.], k. 139.

69 M oczulski w jednej z książek odpiera w sposób zdecydow any - pow ołując się na konkretne przy­ kłady - w szelkie pom ów ienia o uczestnictwo w partyjnej kam panii antysyjonistycznej czy pow iąza­ nia z „partyzantam i” , frakcją PZ PR pod przywództwem gen. M ieczysław a M oczara (A. Dudek, M . Gaw likow ski, Leszek M oczulski. Bez w ahania, Kraków 1993, s. 8 7 -9 1 ). N a ten tem at zob. też: J.J. Lipski, op. cit., s. 1 0 2 -1 0 3 .

70 AIPN, 0 2 0 4 /1 4 0 5 , t. 7, M eldunek operacyjny..., 29 IX 1978 r., k. 70. Poza takimi opiniam i wy­ pow iedzianym i w prost czy w ynikającymi bezsprzecznie z kontekstu w m ateriałach M SW znajduje się opis rozm ow y Anieli Steinsbergowej z W ojciechem Ziem bińskim z 21 VII 1978 r. odnoszącej się do tych zarzutów: „W[ojciech] Ziem biński wyjaśnił, że w spółpraca z M oczulskim została definityw­ nie zakończona. R ekom endow ała go w R O P C iO jego świetna książka, ale w porę zorientow ano się, że prow adzi on dw ulicową grę. Ziem biński dow iedział się od J[ana] J[ózefa] Lipskiego, że M oczul­ ski był autorem przem ów ienia tow. Kępy na tem at odbudow y Z am ku Królew skiego. W czasie roz­ mowy z M oczulskim ten nie zaprzeczył tej inform acji. Z daniem Z iem bińskiego szereg osób odsu­ nęło się od M oczulskiego i chciałoby go obecnie skom prom itow ać, jednak do tego potrzebny jest

(18)

twierdziła: „trzeba go złapać tylko na jednym - jak wychodzi z białego dom u”71. Dosadnie swoje opinie wypowiadał Jó zef Rybicki: M oczulski to „łobuz, szanta­ żysta, kanciarz i oszukaniec”72, a nawet „wtyczka SB”73. To drugi rodzaj pow aż­ nych zarzutów. Powtarzali je M ichnik z Kuroniem: „ubowiec i złodziej” 74. W lu­ tym 1978 r. Wacław Zaw adzki75 przyznawał, że w RO PCiO „jest cały szereg bardzo w artościow ych ludzi” , jednakże dopóki znajduje się tam także Leszek M oczulski, tak długo w spółpraca będzie niemożliwa. Bardzo źle wypowiadał się również o Adamie Wojciechowskim i Ziembińskim. W szystko to miało być spo­ wodowane - zdaniem korow ców - niepoważnym zachowywaniem się działaczy ROPCiO, wypisywaniem i mówieniem przez nich „bredni”76.

Podczas rozmowy M ichnika i Kuronia z ks. H. Szarejką - kontaktującym się z bp. Ignacym Tokarczukiem - ten pierwszy wysunął pretensje do M oczulskiego o rozpow iadanie naokoło, że „M ichnik i Kuroń to eurokomuniści. Tego rodzaju akcja prow adzona przez M oczulskiego ma w efekcie doprow adzić do wbicia kli­ na między Kościół a opozycję dem okratyczną” . Kontynuując - jak przekazuje meldunek SB - „M ichnik stwierdził, iż uważa całą grupę RO PCiO za bandę głą­ bów, poza M orgiewiczem ”77.

Z a wypowiedzi tego rodzaju przychodziło czasem płacić. Pod koniec wrześ­ nia 1977 r. korowcy odczuli dystans ze strony innych środow isk opozycyjnych. Jego pow odem było „prowadzenie przez »KO R« walki z RO PCiO przy zastoso­ waniu niewłaściwych m etod” . Adam M ichnik przyznał w ówczas w rozmowie z Bohdanem Cywińskim i Sewerynem Blumsztajnem, że „jest to praw dą, gdyż pod adresem RO PCiO »niepotrzebnie w ypow iadano różne przykre, a niepo­ trzebne sform ułow ania«”78.

»koronny świadek« posiadający konkretne dow ody nieuczciwości M oczulskiego. A[niela] Steinsberg i W [ojciech] Ziem biński stwierdzili, że to będzie bardzo trudne” (ibidem, M eldunek operacyjny..., k. 152). O tej skom plikow anej sytuacji pisał Lipski: „To w szystko [zachowanie Leszka M oczulskie­ go] nie stw arzało właściwej atm osfery do rozmów, tym bardziej że sam M oczulski utrudniał, zapew ­ ne mim o w oli, jej polepszenie, opow iadając członkom KOR-u dziwne historie o propozycjach otrzy­ manych w KC PZ PR - oczywiście odrzuconych przez niego - pow ołania równoległej do KOR-u, konkurencyjnej organizacji” (J.J. Lipski, op. cit., s. 103). Tymczasem sam M oczulski po latach twier­ dził, że po obaleniu Gierka (wrzesień 1980 r.) „dość pow szechnie” m ów iło się o kontaktach KO R z Józefem Kępą i tzw. grupą pragm atyków w PZ PR (A. Dudek, M . Gawlikowski, op. cit., s. 141). 71 Ibidem , t. 6, M eldunek operacyjny..., [po 21 II 1978 r.], k. 114.

72 Ibidem , t. 6, M eldunek operacyjny..., [październik 1977 r.], k. 68. 73 Ibidem , t. 6, M eldunek operacyjny..., [czerwiec 1978 r.], k. 182. 74 Ibidem , t. 7, M eldunek operacyjny..., 29 IX 1978 r., k. 70.

75 Wacław Zaw adzki - działacz PPS do 1948 r. i PZ P R po 1956 r., członek Zw iązku Literatów Pol­ skich i polskiego Pen Clubu, członek K O R od października 1976 r.

76 Ibidem , t. 6, M eldunek operacyjny..., [po 21 II 1978 r.], k. 114. Tę postaw ę działaczy K O R inte­ resująco scharakteryzow ała dziennikarka Ew a Berberyusz: „K orow cy w yrobili w sobie w yniosłość; stosunek pewnej pogardy w obec milczącej w iększości, która spokojnie patrzyła na to, co się z nimi dzieje. Każdy korow iec naznaczony był w mniejszym lub większym stopniu »syndrom em męczenni­ ka«: prześw iadczony o własnej m isji, z poczuciem , że on i tylko on zna całą praw dę, a w ięc skłon­ ny do ferow ania pochopnych wyroków, skłonny do opinii: kto nie z nami, ten przeciw nam, w ęszą­ cy wszędzie »wtyczki« reżim u, a w ięc odpow iednio podejrzliwy i spychany do zachow ań mafijnych - taki korow iec, choć podziwiany, nie budził sym patii” (cyt. za: R. Zuzow ski, op. cit., s. 173). 77 AIPN, 0 2 0 4 /1 2 0 5 , t. 7, M eldunek operacyjny..., 29 IX 1978 r., k. 7 0 -7 1 .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Samolot TS-S Bies Jest dwu miejscowym, Jed- nosilnikowym, wolnonosnym dolnopatem kon- strukcji cakowicie metalowej, przeznaczonym do szkolenia i treningu pilotów w pilotau pod-

- osobą, która będzie pełnić funkcję kierownika robót, posiadającą uprawnienia do kierowania robotami budowlanymi w specjalności instalacyjnej w zakresie sieci,

Na Górnym Śląsku specyficznym środowiskiem poddają- cym się łatwo radykalizacji byli uciekinierzy bądź optanci z polskiego Górnego Śląska, którzy przez kilka lat żyli

d. w przypadku przerwania, nieprawidłowego wykonywania lub nieprzystąpienia przez Wykonawcę do wykonywania usług bez uzasadnionych przyczyn, pomimo uprzedniego wezwania

przestępstw przeciwko środowisku i niezgodnych z prawem działań, które szkodzą środowisku naturalnemu; wzywa Komisję, by zobligowała państwa członkowskie do udostępniania

11 Ustawy Pzp, Wykonawca w terminie 3 dni od dnia zamieszczenia na stronie internetowej informacji z otwarcia ofert, przekazuje Zamawiającemu oświadczenie o

mając na uwadze, że zmiana klimatu i związane z nią klęski żywiołowe stały się powszechnym czynnikiem migracji, która będzie się nasilać w miarę pogłębiania się

Kandydaci ubiegający się o przyjęcie na szkolenie wojskowe kan- dydatów na oficerów  w  ramach dwunastomiesięcznego Studium Oficerskiego mają obowiązek zarejestrować się