• Nie Znaleziono Wyników

"Moja Polska" - sprawdź, czy to jest także Twoja "Moja Polska"?

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share ""Moja Polska" - sprawdź, czy to jest także Twoja "Moja Polska"?"

Copied!
39
0
0

Pełen tekst

(1)

Downloaded from: justpaste.it/moja-polska-sprawdz-czy-to-jest

"Moja Polska" - sprawdź, czy to jest także Twoja "Moja Polska"?

Przedrukowuję fragmenty kilku rozdziałów, napisanej przeze mnie książki pt. Moja Polska . Można ją nabyć w wielu księgarniach na terenie całego kraju - a najpewniej w sieci księgarń MATRAS (jeśli w którejś księgarni w danej chwili nie będzie to mogą sprowadzić na życzenie klie...

Przedrukowuję fragmenty kilku rozdziałów, napisanej przeze mnie książki pt. Moja Polska . Można ją nabyć w wielu księgarniach na terenie całego kraju - a najpewniej w sieci księgarń MATRAS (jeśli w którejś księgarni w danej chwili nie będzie to mogą sprowadzić na życzenie klienta).

SŁOWO WSTĘPNE

Mam wizję Polski!

Polski zasobnej, niepodległej, mającej swą dumę i potrafiącej walczyć o swoje racje; Polski nieulegającej naciskom pseudosojuszników z Zachodu ani Wschodu; Polski silnej gospodarczo, bez korupcji i afer.

Marzę o Polsce, w której panu-je prawo, ład i porządek; gdzie uczciwi i pracowici ludzie cieszą się poważaniem i szacunkiem; o Polsce bezpiecznej, gdzie nie ma przestępczości, a nieliczni więźniowie odpracowują wyrządzoną krzywdę. Marzę o Polsce mającej świetne szkolnictwo, wspaniale wychowaną młodzież, dobrych sportowców, sprawną i mobilną policję, silną i doskonale wyszkoloną armię; o Polsce niezżeranej przez wewnętrzne spory i waśnie; o Polsce czystej, zdrowej, estetycznej i kolorowej;

dbającej o swoje środowisko przyrodnicze, pełnej zieleni i dzikich zwierząt; o dobrze prosperującym, ekologicznym rolnictwie; o Polsce w dużym stopniu niezależnej energetycznie; o Polsce oszczędnej, z pełnym budżetem państwa, bez długów zewnętrznych i wewnętrznych; mającej swoje niezawisłe i niezależne od innych państw prawo. Marzę o państwie świeckim, całkowicie neutralnym religijnie; o Polsce liczącej się i poważanej w Europie i na świecie; gdzie nie ma nędzarzy; gdzie każdy ma swój dach nad głową; gdzie każdy ma pracę; gdzie nie marnuje się grosza publicznego. O Polsce mającej dobre stosunki ze wszystkimi swymi sąsiadami i innymi państwami Europy oraz świata; pokojowo nastawionej – niewtrącającej się w wewnętrzne sprawy innych. O Polsce wspierającej swych obywateli w kraju i poza jego granicami; mającej dużo dzieci i młodzieży; o Polsce z silnym przemysłem, pozostającym w zgodzie z naturą. Marzę o Polsce – państwie demokratycznym inaczej, bez partii i sporów politycznych, o znikomej biurokracji oraz prostym i przejrzystym prawie; o Polsce zdrowych i pięknych ludzi, bez chorób dziedzicznych i wrodzonych, posiadającej dużą liczbę osób utalentowanych i wielu laureatów nagrody Nobla. Marzę o Polsce, gdzie wszyscy są zadowoleni, z ufnością patrzą w przyszłość i mają cele w życiu; o moralnym, wychowanym i wykształconym społeczeństwie. Marzę o Polakach szczerych, otwartych, uśmiechniętych, życzliwych, lojalnych i pracowitych.

(2)

Mam wizję Polski szczęśliwej.

Henryk Zydek

ZARZĄDZANIE PAŃSTWEM

Uważam, że na wszystkich szczeblach zarządzania państwem, a tak-że kierowania przedsiębiorstwami, wszelkie decyzje powinny być podejmowane jednoosobowo. Przyjęcie takiej zasady zapobiegnie odpowiedzialności, dając obywatelom możliwość rozliczenia prezydenta, wojewody, starosty, burmistrza, wójta czy dyrektora z decyzji, które podjął. Ocena negatywna spowoduje odsunięcie od stanowisk kierowniczych osób niekompetentnych, nienadających się do tego; pozytywna natomiast stanie się trampoliną do awansu jednostek o pożądanych cechach.

Obecnie sytuacja przedstawia się – w uproszczeniu – w sposób następujący: większość decyzji jest podejmowana kolegialnie, a więc na szczeblu kraju podejmuje je Sejm, uchwalając takie lub inne ustawy, na szczeblu województw – wojewodowie i sejmiki wojewódzkie, na szczeblu powiatów – rady powiatu, na szczeblu gmin – rady gmin, w poszczególnych przedsiębiorstwach – zarządy i rady nadzorcze itd., itp. Sytuacja taka sprawia, że w razie błędnych decyzji nie można wskazać konkretnej osoby, odpowiedzialnej za konsekwencje nimi spowodowne. A więc nie ma kogo ukarać, nie ma od kogo zażądać wyrównania strat, ani komu chociażby wpisać do akt osobowych dowodów jego niekompetencji.

Śmiem zaryzykować twierdzenie – demokracja to największy komunizm w zarządzaniu.

Podejmowanie decyzji przez jednostkę, a nie kolektyw, zawiera w sobie także inne pozytywne cechy, do których należy m.in. szybkość jej podjęcia – co w nie- których sytuacjach ma wręcz strategiczne znaczenie – oraz ogromne oszczędności finansowe związane z wypłacaniem tylko jednej pensji, a nie kilku, kilkunastu czy też kilkuset. Poza tym decyzja podjęta przez jedną kompetentną osobę, mającą dar zarządzania oraz wizję tego, co robi, będzie niepomiernie bardziej trafna od podjętej przez kolektyw – rozumiany jako przypadkowa zbieranina wielu niekompetentnych ludzi, kierujących się sympatiami lub antagonizmami partyjnymi, czego przykładem jest Sejm polski i jego mnóstwo chybionych lub już z założenia złych dla społeczeństwa ustaw.

v

Powtórzę jeszcze raz to, o czym wyżej wspomniałem: uważam, że powinno nastąpić przejście od kolektywnego zarządzania – które jest charakterystyczne nie tylko dla gospodarki socjalistycznej, ale w o wiele jeszcze większym stopniu dla gospodarki kapitalistycznej – do zarządzania indywidualnego, przez jednego kompetentnego człowieka – menedżera.

Taka forma zarządzania powinna obowiązywać na wszystkich szczeblach ad-ministrowania krajem oraz we wszystkich przedsiębiorstwach i instytucjach państwowych.

Na czele firmy (kraju, województwa, powiatu, gminy, zakładu pracy itp.) stoi jeden człowiek i to on jednoosobowo podejmuje decyzje, on też, jednoosobowo, w pełni odpowiada za niepowodzenia będące konsekwencją tych decyzji. Ciałem doradczym może być dla takiego menedżera rada, powołana z podległego mu nadzoru, np. dla prezydenta państwa – Rada Prezydencka (złożona z wojewodów, ministrów i doradców), dla wojewody – rada wojewody (złożona ze starostów powiatów wchodzących w skład danego województwa), dla starosty – rada starosty (złożona z burmistrzów i wójtów gmin wchodzących w skład danego powiatu), dla burmistrza lub wójta – rada wójta (złożona ze sołtysów i kierowników wydziałów danej gminy), dla dyrektora przedsiębiorstwa – rada dyrektora (złożona z

(3)

kierowników poszczególnych działów) itd., itp. Wszyscy wymienieni menedżerowie mogliby posiłkować się sugestiami członków danej rady, ale podjęcie ostatecznej decyzji należałoby do nich samych. Oni też indywidualnie ponosiliby całkowitą i pełną odpowiedzialność za konsekwencje z niej wynikające.

Sprawdzianem skuteczności dla takiego menedżera byłyby wyniki następnych wyborów, w których mieszkańcy kraju, województwa, powiatu, gminy lub pracownicy przedsiębiorstwa poprzez głosowanie wyrażaliby swą wolę odnośnie tego, czy chcą, aby dalej zarządzał on w ich imieniu daną jednostką terytorialną lub firmą.

Kadencja wszystkich menedżerów – w tym prezydenta, wojewody, starosty, wójta lub burmistrza, dyrektora państwowego przedsiębiorstwa oraz innej państwowej organizacji lub instytucji – wynosiłaby 5 lat.

v

W Polsce, o której myślę, nie ma Sejmu ani Senatu, nie ma premiera. Na czele państwa stoi prezydent, on tworzy i nadzoruje pracę rządu. Gospodarzem województwa jest wojewoda i on tylko rządzi, nie ma sejmiku wojewódzkiego. Gospodarzem powiatu jest starosta i on sam decyduje, nie ma rady powiatowej. Gospodarzem gminy jest wójt lub burmistrz i on o wszystkim decyduje, nie ma rady gminy.

Przedstawię teraz schemat wyboru prezydenta. Aby zostać prezydentem trze-ba przejść całą drogę awansu – zaczyna się ona od wyboru na wójta lub burmistrza, a po odbyciu przynajmniej jednej kadencji wójt lub burmistrz startuje w wyborach na starostę; po przepracowaniu jednej kadencji jako starosta może startować w wyborach na wojewodę; jeżeli wygra, po odbyciu co najmniej jednej kadencji jako wojewoda, startuje w wyborach na prezydenta.

Oczywiście o tym, czy kandydat wygra wybory na danym szczeblu, zadecydują wyniki, jakie osiągnął na poprzednim stanowisku. W ten sposób wygra najlepszy gospodarz.

O tym, kto będzie pełnił dane stanowisko, zadecyduje gospodarność i troska o podległych sobie obywateli, a więc już zaistniałe dokonania, a nie, jak to się dzieje teraz, przynależność partyjna lub hasła programowe – obiecanki, które z reguły po wygraniu wyborów nie są realizowane.

Oszczędności związane z likwidacją Sejmu, Senatu, stanowiska premiera, sejmików wojewódzkich, rad powiatów oraz rad gmin wyniosłyby, lekko licząc, 6 miliardów złotych rocznie.

v

Organem ustawodawczym jest Rada Prezydencka, w której skład wchodziłby prezydent, wszyscy wojewodowie, ministrowie oraz doradcy prezydenta. Głos decydujący posiadałby prezydent. Członkowie Rady przedstawialiby swoje propozycje nowych ustaw lub zmian w dotychczasowych, Rada wypowiadałaby się na ich temat i jako całość opiniowała, a na koniec prezydent podejmowałby decyzję o wprowadzeniu lub zawetowaniu danej ustawy. Rada zbierałaby się np. raz w miesiącu, jednak w przypadku gdyby zaszła pilna potrzeba, zwoływano by także specjalne posiedzenia.

Prezydent mógłby też wydawać własne dekrety, bez konsultacji ich treści z Radą Prezydencką.

Ważniejsze ustawy, np. zmiana lub wprowadzenie poprawek do konstytucji, przegłosowywane byłyby w referendum ogólnonarodowym, które odbywałoby się za pomocą specjalnej linii Internetu, o której niżej.

Każdy pomysł, nowa ustawa czy nowy akt prawny, które by zostały zaakceptowane przez prezydenta i weszły do powszechnego użycia, automatycznie został-by zapisane na konto pomysłodawcy. W przypadku prezydenta i wojewodów byłoby to bardzo ważne – przy najbliższych wyborach, w których by oni kandydowali, celna lub chybiona ustawa byłaby plusem lub minusem dla danego kandydata.

v

(4)

Rząd składa się wyłącznie z fachowców w swej dziedzinie. Tworzy go prezydent, angażując menedżerów, którzy mają znaczne osiągnięcia w tym, co robią.

Rozważenia wymaga jeszcze zamysł, aby niektóre resorty oddawać w swego rodzaju ajencję; myślę tu m.in. o ministrze skarbu, którego pensja mogłaby być uzależniona od wysokości wpływów do budżetu państwa. Mogłaby to być np.1/100 000 dochodu państwa – wtedy im wyższy byłby dochód, tym wyższy i jego zarobek. Mogłaby to być znacząca motywacja do maksymalnie wydajnej pracy, z ogromnym zyskiem dla finansów kraju. W razie braku na dane stanowisko ministerialne odpowiednio dobrych fachowców w kraju, nie wykluczam możliwości zawierania kontraktów ze specjalistami najwyższej miary spoza obszaru Polski.

Sądzę, że w niedalekiej przyszłości takie zarządzanie państwem jak przedsiębiorstwem praktykowane będzie na całym świecie.

v

Przy urzędzie prezydenta powinna zostać powołana komisja, której zadaniem byłoby wyszukiwanie na całym świecie – w różnych państwach, systemach gospodarczych, społecznościach, a nawet poszczególnych firmach – takich elementów, które, po przeniesieniu lub zaadaptowaniu do warunków polskich, usprawniłyby funkcjonowanie państwa, zmaksymalizowały efekty pracy jego urzędów oraz spowodowały podwyższenie jakości życia i pracy obywateli. Zamiast eksperymentować, często ze złym skutkiem, lub odkrywać od nowa to, co już ktoś kiedyś odkrył, korzystajmy z gotowych i już sprawdzonych w praktyce wzorów. Uczmy się na błędach i doświadczeniu innych.

Nie jest też ważne, że pewne elementy mogłyby pochodzić z głębokiego socjalizmu, inne z krańcowego kapitalizmu, a jeszcze inne z systemu monarchistycznego – ważne, aby były to najlepsze cechy tych ustrojów i służyły dobru ogółu.

v

Wszelkie innowacje w zarządzaniu państwem, nowe ustawy, uchwały lub dekrety, w przypadku których istniałyby wątpliwości co do ich zasadności lub trafności wyboru, powinny być wcześniej przez kilka miesięcy testowane w jednym wybranym województwie. Pozwoliłoby to uniknąć eksperymentowania na żywym organizmie całego narodu i ograniczyłoby do minimum konsekwencje ewentualnych pomyłek.

v

Wybory na wszystkie szczeble administracji państwowej powinny odbywać się przez telefoniczną sieć światłowodową, która jest już doprowadzona do większości mieszkań i domów wyposażonych w telefony stacjonarne. Głosowanie odbywa się w domach, przez zaznaczenie myszką na monitorze komputera odpowiedniej kandydatury, a następnie zatwierdzenie jej poprzez zeskanowanie odcisku całej dłoni osoby upoważnionej do głosowania. Według innych, możliwych do rozważenia wariantów, można by zatwierdzać swój głos za pomocą podpisu elektronicznego, własnego, niepowtarzalnego hasła lub PIN-u, przypisanego każdemu obywatelowi. Głosy trafiałyby bezpośrednio do Centralnej Komisji Wyborczej a wyniki głosowania byłyby znane zaraz po za-kończeniu wyborów.

Prezydenta wybierałby w głosowaniu powszechnym cały naród; wojewodę wybieraliby w głosowaniu powszechnym mieszkańcy danego województwa; starostę wybieraliby w głosowaniu powszechnym mieszkańcy danego powiatu; wójta lub burmistrza wybieraliby w głosowaniu powszechnym mieszkańcy

(5)

danej gminy. Nie byłoby kosztownych lokali i komisji wyborczych, nie byłoby urn, specjalnych formularzy, ani innych związanych z tym kosztów.

W związku z takim sposobem wyborów przewiduję oszczędności, rzędu 350 milionów złotych co cztery lata.

v

Uważam za totalną bzdurę prowadzenie kampanii przedwyborczych opar-tych na walce na programy wyborcze, czyli na czysto teoretyczne hasła, będące efektem fantazji kandydatów. Jedyną logiczną i zarazem konstruktywną może być tylko walka na osiągnięcia, dokonania i sukcesy.

v

Jestem wrogiem polityki i politykierstwa. Uważam, że władzę powinni sprawować menedżerowie, którzy nie zostali wybrani z powodu swoich poglądów politycznych i deklarowanych obiecanek, lecz wyłącznie dlatego, że mogą po-szczycić się udokumentowanymi osiągnięciami w zarządzaniu gospodarką.

Obecnie gospodarką polską kierują ludzie dobierani według klucza politycznego, pochodzący z układów koleżeńskich lub mający koneksje rodzinne. Nie-wielu z nich zna się na robocie, którą wykonują.

Przykłady: ministrem obrony narodowej zostaje socjolog a Warszawską Giełdą Towarową kieruje technik-rolnik. Powstaje pytanie, jakie ci ludzie mają kwalifikacje do zajmowania takich stanowisk?

v

W Polsce, o której marzę, nie ma partii politycznych. Jest zakaz działania wszelkich partii oraz stronnictw.

Polacy od najdawniejszych czasów lubowali łączyć się we wszelkiego rodzaju sprzeczne partie polityczne, które zamiast pożytkować swoje siły dla dobra kraju, obracały je na walkę między sobą.

Często też partia będąca u władzy przedkładała własne dobro nad dobro państwa. Tak się działo pięćset lat temu, tak jest i teraz. Politykierstwo od zawsze niszczyło Polskę. Pora z tym skończyć, pora pozbyć się darmozjadów szkodzących tylko dobru narodu.

Likwidacja partii zdecydowanie poprawiłaby stosunki między obywatelami, znikłyby wszelkie spory i waśnie spowodowane wyznawanymi poglądami, znikłoby wiele powodów do wzajemnej nienawiści i niechęci.

Na dopłatę dla partii politycznych na rok 2006 przewidziano z budżetu państwa kwotę 115 milionów złotych. Do tego trzeba dodać jeszcze inne koszty, np. zwroty wydatków na prowadzenie kampanii wyborczych dla niektórych ugrupowań. Co najmniej drugie tyle pieniędzy pójdzie ze składek członkowskich na bieżącą działalność partii.

Oszczędności związane z likwidacją partii politycznych wyniosłyby co najmniej 250 milionów złotych rocznie. Do tego trzeba dodać oszczędności związane z brakiem konieczności zwrotu kosztów ich kampanii wyborczych w kwocie około 150 milionów co cztery lata.

W Polsce powinno być tylko dwóch ludzi zajmujących się polityką – prezydent i minister spraw zagranicznych. Pozostali członkowie administracji państwowej to menedżerowie i urzędnicy.

GOSPODARKA I FINANSE PAŃSTWA

Uważam, że jako instytucja zupełnie zbędna, niepotrzebna, a wręcz szkodliwa, powinien zostać zlikwidowany Instytut Pamięci Narodowej (IPN). O szkodliwości tego urzędu mógł się prze-konać

(6)

każdy, kiedy zdobyte w IPN teczki współpracowników SB wykorzystywano w rozgrywkach politycznych.

Ulegając naciskom różnych partii, grup społecznych lub Kościoła, podawano wtedy do publicznej wiadomości informacje o wybranych agentach, ponieważ osoby te zaczęły być dla kogoś niewygodne i zaistniała potrzeba ich zniszczenia. Przykład – ojciec Hejmo.

Od zakończenia II wojny światowej upłynęło już 60 lat, zatem także i na tym polu dla IPN nie ma już pracy. Poza tym wszystkim, Instytut Pamięci Narodowej to instytucja wyciągająca ze skarbu państwa duże pieniądze. Oprócz centrali w Warszawie, istnieje kilkadziesiąt delegatur i oddziałów rozsianych po różnych miastach Polski, co oznacza dziesiątki niepotrzebnych prezesów, dyrektorów i naczelników oraz około tysiąca urzędników. Do tego trzeba dodać koszty działania sądów czy też prokuratorów, historyków i innych specjalistów.

Oszczędności powstałe w wyniku jego likwidacji wyniosłyby około 60 milionów złotych rocznie.

v

Powinien obowiązywać zakaz sprzedawania ziemi obywatelom innych kra-jów. Myślę tu szczególnie o Niemcach i Żydach.

Niemcom – dlatego, by uniemożliwić odzyskanie dawnych ziem, będących obecnie polskimi Ziemiami Zachodnimi. Istnieje niebezpieczeństwo, że bogate Niemcy odbiorą te ziemie, lecz nie w wyniku wojny – a po prostu wykupując je z polskich rąk.

Żydom – dlatego, by nie dopuścić do sytuacji, która była powszechna przed drugą wojną światową:

„Wasze ulice – nasze kamienice”.

Ziemię można by jedynie wydzierżawiać na określony czas, z możliwością ewentualnego przedłużania umów.

v

Śląsk i Zagłębie od dawien dawna kojarzyły się z kopalniami i hutami. Od zawsze były przykładem potęgi polskiego przemysłu. W Polsce Ludowej mówiono: „Śląsk stoi węglem i żelazem”, i była to prawda. Rozwój tego regionu po II wojnie światowej spowodował, że stał się on przysłowiowym motorem polskiej gospodarki. Niezliczona ilość kopalń, hut i innych zakładów przemysłowych, dawała zatrudnienie milionom osób. Do pracy na Śląsku zjeżdżali ludzie z całej Polski. Kusiła jej obfitość i o wiele wyższe zarobki w porównaniu z innymi częściami kraju. Rozrastały się stare miasta, budowano nowe – region szczycił się bogactwem i zamożnością swych mieszkańców.

I nadszedł rok 1989, a po nim tak zwana transformacja ustrojowa. Może-my się przekonać na czym ona polegała, przechadzając się ulicami dowolnego śląskiego lub zagłębiowskiego miasta. Co widzimy?

Pozamykane w większości kopalnie, zlikwidowane huty, straszące wybitymi szybami wraki nieczynnych zakładów produkcyjnych, mnóstwo wałęsających się po ulicach meneli; można rzec – brud, smród i ubóstwo. Region ten posiada też kilkaset tysięcy bezrobotnych.

Paradoks polega na tym, że to robotnicy Śląska stanowili największe i najbardziej aktywne zaplecze

„Solidarności” i sami ci robotnicy, w konsekwencji swych działań, doprowadzili do dzisiejszej, tragicznej sytuacji regionu.

Wielu starszych Ślązaków z łezką w oku wspomina czasy Edwarda Gierka. I nie ma się czemu dziwić, przecież wtedy nastąpił największy rozkwit ich miast.

2627

(7)

Uważam, że najwyższy czas, aby Śląsk i Zagłębie powróciły na należne im miejsce w Polsce.

Czas na odrodzenie przemysłu, ponowne uruchomienie kopalń i hut. Jednak aby to zrobić, trzeba w Polsce dokonać zmian, które przed-stawiam w tej książce. Najpierw trzeba pozbyć się darmozjadów, próżniaków, nawiedzonych oszołomów religijnych, łapówkarzy, sprzedawczyków i hochsztaplerów politycznych – a więc tych, którzy do takiej sytuacji doprowadzili. Pora pozbyć się tak zwanych polityków.

v

Polska powinna domagać się od Francji zwrotu zawłaszczonego podczas drugiej wojny światowej Skarbu Polski.

Przypomnę, że we wrześniu 1939 roku, chcąc chronić Skarb Polski przed Niemcami, wywieziono go z kraju. Po kilku miesiącach wędrówki tranzytem przez Bliski Wschód trafił on w końcu na teren Francji, pod „opiekę” rządu francuskiego. Do dnia dzisiejszego Francja nie zwróciła Polsce nawet grama złota z jej Skarbu. We wrześniu 1939 roku jego wartość szacowano na 65 milionów dolarów. Obecna wartość Skarbu to dziesiątki miliardów dolarów, które powinny być przez Francję zwrócone Polsce.

v

Mimo, że od zakończenia II wojny światowej minęło sześćdziesiąt lat, Polska do tej pory nie otrzymała od Niemiec rekompensaty za straty poniesione w jej wyniku. Uważam, że wzorem innych państw Polska powinna otrzymać od Niemiec odszkodowania za zniszczenia i straty powstałe w wyniku II wojny światowej. W związku z tym należy podjąć szeroko zakrojoną akcję – jeśli trze-ba, to i w mediach światowych, i przed Trybunałem Sprawiedliwości w Strasburgu – aby te pieniądze nam wypłacono.

Chodzi o kwoty rzędu setek miliardów dolarów, mówi się nawet o 2,5 bilionie dolarów.

v

Jestem za wprowadzeniem kas fiskalnych lub obowiązku wystawiania faktur i innych rachunków dla ludzi prowadzących prywatne praktyki i uprawiających zawody, w których do tej pory takiego obowiązku nie było, np. adwokatów, lekarzy, księży i artystów. Każda operacja finansowa, przeprowadzona między dwoma podmiotami, powinna mieć potwierdzenie w postaci faktury, rachunku uproszczonego czy paragonu i od każdej powinien zostać odprowadzony stosowny podatek do skarbu państwa.

v

Powinno nastąpić opodatkowanie wszystkich działających w Polsce megasa-mów, typu: Auchan, Real, Ikea, Tesco, Biedronka, Żabka itd. Sklepy te korzystają od lat ze zwolnień od podatków, co w konsekwencji pozwala im na zaniżanie cen towarów i tym samym nie daje równych szans konkurencji małym polskim sklepom, doprowadzając systematycznie do ich upadku.

Zyski z opodatkowania to: zwiększenie konkurencyjności polskich sklepów, zahamowanie spadku a nawet wzrost ich liczby oraz zmniejszenie bezrobocia. Zarobek skarbu państwa wyniósłby co najmniej 2,5 miliarda złotych rocznie.

v

(8)

Oblicza się oficjalnie, że w Polsce jest około 20 tysięcy prostytutek, nieoficjalnie mówi się o ponad 100 tysiącach. Rynek ich usług jest opanowany przez gangi lub pojedynczych sutenerów. Często, aby nadać swym działaniom znamiona legalności, organizują się oni w tak zwane agencje towarzyskie lub salony masażu erotycznego. Cały ten biznes jest poza jakąkolwiek kontrolą państwa.

Uważam, że powinno się zalegalizować w Polsce prostytucję. Działanie takie zlikwidowałoby przestępcze podziemie zajmujące się tą profesją, a także

pozwoliłoby państwu oficjalnie kontrolować zdrowie osób zajmujących się tym procederem – np.

prowadzić intensywną kampanię przeciw AIDS i chorobom wenerycznym. Jednak najważniejsze jest to, że zalegalizowanie tego zawodu dałoby dla budżetu państwa corocznie około 1 miliarda złotych dochodu w formie podatków.

Nie bądźmy obłudni – prostytucja istniała, istnieje i będzie istnieć, bez względu na to czy będzie zalegalizowana, czy też nie, a państwo powinno mieć możliwość kontrolowania tego rynku usług i czerpania z niego znacznych dochodów.

V

Przez ostatnie 16 lat, od przełomu 1989 roku, co kadencję zmieniała się partia polityczna, która rządziła krajem. Aby utrzymać się przy władzy poprzez wykazanie się mniejszym deficytem budżetowym – a więc lep-wynikami gospodarczymi – wyprzedawano za grosze najlepsze polskie przedsiębiorstwa. Firmy te przynosiły stały, duży zysk dla budżetu państwa, jednak nie był on aż tak wielki, jak jednorazowy zastrzyk gotówki, która na-pływała po ich sprzedaży. Krótkotrwały, duży dopływ pieniędzy poprawiał kondycję budżetu i notowania partii, która w danym momencie była przy władzy. Postępowanie takie doprowadziło do tego, że powoli ale systematycznie wyprzedano polską gospodarkę. Zamiast szukać innych sposobów poprawienia sytuacji ekonomicznej państwa, sprzedawano państwowe firmy.

Zakłady, które nie zostały sprzedane zagranicznym koncernom, zostały rozkradzione przez byłą nomenklaturę komunistyczną lub przejęte przez hochsztaplerów i cwaniaków wywodzących się z nowych „elit politycznych”. Resztę majątku rozdano za darmo: a to Kościołowi, a to jako zwroty majątków

„byłym” właścicielom, a to jako zwroty majątków Żydom i innym cudzoziemcom, a to w ramach rekompensat za utracone mienie na Wschodzie. W ten sposób mają-tek Polski rozkradziono doszczętnie. Nie przesadzę, gdy powiem, że dokonano kolejnego, czwartego rozbioru Polski, i zrobili to Polacy, własnymi rękami.

Uważam, że trzeba dokonać szczegółowej analizy formy sprzedaży lub przejęcia każdego sprzedanego przedsiębiorstwa, każdego domu czy gruntu.

Odpowiedzialne za nadużycia rządy i polityków na dobrą sprawę powinno się postawić pod ścianą i rozstrzelać za zdradę narodu polskiego. Należy zbadać sposoby, w jaki zostały sprzedane lub przejęte wszystkie firmy, budynki i grunty należące kiedyś do państwa, a w razie stwierdzenia nieprawidłowości powinno się je odebrać lub zażądać dopłaty w celu wyrównania zaniżonej ceny. Na pewno powinno się odebrać majątek przekazany Kościołowi, „byłym właścicielom”, repatriantom, Żydom oraz innym cudzoziemcom.

v

Powinno się zweryfikować stan majątkowy wszystkich byłych i obecnych posłów, senatorów, ministrów oraz prezydentów. Trzeba stwierdzić, czy ich często ogromne majątki nie pochodzą aby z korupcji. Osoby uczciwe nie po-winny się niczego obawiać, natomiast te, które mają na sumieniu wykroczenia lub przestępstwa, powinny mieć szansę dobrowolnego przyznania się do wszystkich złych

(9)

czynów, co wpłynęłoby na złagodzenie zastosowanej wobec nich kary. Osoby bardziej uparte i próbujące mataczyć w śledztwie powinny zostać ukarane z całą surowością prawa.

Wszyscy nowi urzędnicy państwowi, począwszy od zwykłego gryzipiórka, po ministrów i prezydenta, powinni corocznie składać deklaracje podatkowe, które byłyby sprawdzane pod kątem ich wiarygodności.

v

Nie tak dawno obchodzono rocznicę 25-lecia powstania „Solidarności”. Fetę urządzono na ruinach Stoczni Gdańskiej.

Przypomnijmy – powstanie „Solidarności” stało się początkiem przemian ustrojowych w Polsce, które w konsekwencji doprowadziły m.in. do zniszczenia przemysłu, w tym stoczni okrętowych, także Stoczni Gdańskiej, z której to z kolei wyrzucono na bruk tysiące robotników. Teraz na ruinach tego zakładu świętuje się to, że doprowadzono do jego zniszczenia. Ohyda!

Jest to jeszcze jeden przykład na to, jak obecni politycy nie liczą się z opinią i uczuciami innych ludzi;

jest to kolejny przykład ich obłudy i zakłamania. Dla-tego najwyższa pora, aby się ich pozbyć. Trzeba zlikwidować wszystkie istniejące w Polsce partie polityczne oraz zakazać tworzenia i działalności nowych.

V

Po roku 1989 doszło do niezrozumiałego dla mnie ewenementu, jakim była akcja zwracania nieruchomości właścicielom, którym zostały one odebrane zaraz po wojnie w wyniku ustawy nacjonalizacyjnej.

Sprawa wygląda tak. Biedna, potężnie zadłużona za granicą i u swych obywateli Polska, oddaje za darmo swój majątek. Majątek ten w postaci gruntów, fabryk, kamienic, dworów, pałaców itd. państwo polskie przez kilkadziesiąt lat pomnażało, opiekowało się nim, a wcześniej odbudowało ze straszliwych zniszczeń wojennych. Teraz jest on za darmo oddawany byłym właścicielom, choć właściwie to nie byłym właścicielom, bo z tych już 90% nie żyje, ale jakimś ich dzieciom, wnukom czy prawnukom, a czasami bardzo dalekim krewnym. W większości ci „byli właściciele” od czasów wojny, niekiedy nawet przez całe swoje życie, mieszkali na Zachodzie, a więc z tego powodu, choć czasem także z powodu swego pochodzenia, są ludźmi zamożnymi, a nawet bardzo zamożnymi. Ich bogactwo jest jeszcze większe, gdy porówna się je z zamożnością Polaków mieszkających w kraju. I biedna Polska tym zamożnym, mającym w większości obce obywatelstwo ludziom rozdaje za darmo swój majątek. Jest to skandal.

Uważam, że jeżeli ci szlachetnie – i nie tylko szlachetnie – urodzeni chcą wrócić na swe rodowe włości, to powinni sobie je kupić od państwa polskiego, i to na licytacjach. Takie rozwiązanie byłoby sprawiedliwe dla wszystkich: dla Polski, bo ze sprzedaży uzyskałaby ogromne sumy pieniędzy, które zasiliłyby budżet państwa; dla „byłych właścicieli”, bo dano by im szansę powrotu do swych rodzinnych dóbr, a samo to już jest dla nich wielkim przywilejem.

Mając na względzie powyższe, jestem za tym, aby cały rozdany w ten sposób majątek wystawić na licytację. Jeżeli byli właściciele, którym zwrócono już majątek, chcieliby go zachować, musieliby wziąć udział w licytacji i sobie go kupić, w przeciwnym razie majątek nabyłby ten, kto da wyższą cenę lub – jeżeli nie byłoby chętnych do kupienia za cenę wywoławczą – przeszedłby on z powrotem na własność państwa. Budżety państwa i gmin zarobiłby w ten sposób dziesiątki miliardów złotych.

(10)

v

Procedura zastosowana w przypadku „byłych właścicieli” prywatnych, powinna także objąć wszystkie występujące w Polsce kościoły i wyznania, z Kościołem Katolickim na czele. Jak o tym piszę w rozdziale:

Państwo a kościoły, powinno im się odebrać nieprawnie rozdane po roku 1989 majątki i, tak jak w przypadku właścicieli prywatnych, wystawić je na licytację. Jeżeli Kościół chce mieć jakąś nieruchomość, to niech ją sobie kupi.

v

Kolejny absurd, jaki niszczy finansowo państwo polskie, dotyczy niezwykłego procederu wypłacania rekompensat za mienie pozostawione na Wschodzie. Nie chcę tu urazić ludzi, którzy po wojnie musieli zostawić swe domy rodzinne i z garstką najbardziej potrzebnych rzeczy udać się ze wschodnich rubieży dawnej Rzeczypospolitej na Ziemie Odzyskane, ale jeżeli chcecie odszkodowań za utracone mienie, to domagajcie się ich od Białorusi, Litwy i Ukrainy lub od uczestników porozumień jałtańskich – Ameryki, Wielkiej Brytanii i Rosji. Oni ten majątek wam zabrali i niech wam teraz za niego zapłacą.

Czemu ma wam płacić niewinne temu państwo polskie, a więc i ja, i wielu innych niezwiązanych z tą sprawą Polaków? – bo przecież to z kieszeni wszystkich podatników idą do was te pieniądze. Poza tym – podobnie jak w przypadku „byłych właścicieli” – wielu przesiedleńców ze Wschodu już nie żyje i odszkodowania trafiają nie do nich, a do ich zstępnych.

Jestem za tym, aby wstrzymać wypłaty rekompensat za mienie pozostawione na Wschodzie, uważam też, że powinno się odebrać już wypłacone pieniądze. Państwo w ten sposób wzbogaciłoby swój budżet o co najmniej 12 miliardów złotych.

v

Jestem przeciwny „zwracaniu” majątków osobom narodowości żydowskiej. Podobnie jak w przypadku polskich „byłych właścicieli”, państwo polskie po wojnie musiało odbudować zniszczone nieruchomości, przez wiele lat utrzymywać je i rozbudowywać. Nie może sobie pozwolić na to, aby oddawać je teraz za darmo i to obywatelom innych krajów. Poza tym większość Żydów polskich zginęła podczas II wojny światowej lub już po wojnie zmarła na emigracji, tak więc często osoby zgłaszające pretensje do ich majątku są tylko dalekimi krewnymi dawnych właścicieli lub są to tzw. gminy żydowskie, które nie mają już żadnego prawa do tych dóbr. A w ogóle to czemu biedna Polska ma dawać swój majątek bogatym Żydom z Zachodu? Jeżeli chcą oni jakichś rekompensat z tego powodu, niech się ich domagają od Niemców, gdyż to oni są winni powstania takiej właśnie sytuacji.

Uważam, że Żydzi, jeżeli posiadają swój honor, to powinni zrezygnować z te-go rodzaju roszczeń.

Powinni sobie w końcu uzmysłowić, że wielu z nich prze-żyło II wojnę tylko dlatego, że uratowali ich Polacy, i to z narażeniem własne-go życia. Wśród uhonorowanych medalem Sprawiedliwy wśród narodów świata najwięcej jest przecież Polaków.

Już zwrócony majątek powinien zostać odebrany. Nie przewiduję, tak jak to było w przypadku „byłych właścicieli” polskich, kupowania pożydowskich nie-ruchomości poprzez licytacje, w których mogliby wziąć udział Żydzi z zagranicy. Problem zwrotu dóbr powinien zostać w taki sam sposób rozwiązany w od-niesieniu do innych narodowości.

W związku z powyższym, także tu przewiduję bardzo duże – idące w miliardy złotych – oszczędności dla budżetu państwa.

(11)

PAŃSTWO A KOŚCIOŁY

Kościół Katolicki w Polsce powinien wrócić na pozycje sprzed roku 1979, a więc sprzed pierwszej wizyty w Polsce papieża Jana Pawła II. Wtedy nastąpił zwrot w polityce ówczesnego państwa polskiego wobec Kościoła katolickiego i pierwsze zmiany, które z czasem doprowadziły do absurdu, jaki istnieje dzisiaj.

v

W Polsce, o której myślę, istnieje całkowity rozdział Kościoła od Państwa. Istnieje całkowity zakaz używania symboli religijnych na terenie państwowych instytucji, np. szkół, szpitali i urzędów.

v

Nie może być tak, że religia jest nauczana w szkołach za państwowe pieniądze. To jest skandal. Taka sytuacja oznacza koszty dla szkoły i dla Państwa, w postaci zajmowania lokalu (koszty ogrzewania, sprzątania, wyposażenia w pomoce naukowe, itp.) i płacenia pensji dla nauczycieli religii. A już zupełnym dla mnie absurdem jest zatrudnianie w charakterze nauczycieli religii księży i zakon-nic oraz płacenie im za to pensji. Przecież oni robią to, co mają przewidziane w swoich obowiązkach duszpasterskich, za co już pobierają jedną pensję, płaconą im przez parafian.

Trzeba tu też zwrócić uwagę na inny aspekt tej sprawy, mianowicie naucza-nie religii w szkołach spowodowało, że młodzież zaczęła ją traktować jak każdy

inny przedmiot, którego musi się uczyć – przez co, jak uważam, bardzo obniżyła się jej wartość dydaktyczna i wychowawcza.

Nauczanie religii w szkołach powoduje też powstanie przymusu uczęszczania na te lekcje dla takich uczniów, którzy chodzą na nie wbrew sobie, aby nie być postrzegani przez rówieśników jako niewierzący.

Uważam, że nauczaniem religii powinien zajmować się tylko Kościół, i powinien to robić we własnych domach czy salach katechetycznych, które jeszcze za czasów Polski Ludowej licznie powstały w każdej parafii. Powinni to robić księża lub zakonnice w ramach swoich obowiązków. Jeżeli zaś stać na to Kościół czy konkretną parafię, to mogą też zatrudniać katechetów świeckich.

Według aktualnych danych MSWiA sam koszt pensji dla kilkudziesięciu tysięcy katechetów wynosi ponad 80 milionów złotych miesięcznie, czyli 1 miliard złotych rocznie. Do tego dochodzą pozostałe koszty, które wyżej wymieniłem.

Zaprzestanie nauczania religii w szkołach rzyniosłoby budżetowi państwa oszczędności w wysokości około 1 miliarda 200 milionów złotych rocznie.

v

Do powyższych kosztów dochodzi – również według aktualnych danych MSWiA (2005 r.) – utrzymanie 364 szkół katolickich, 57 ośrodków wychowawczych i 21 przedszkoli, pochłaniające 225 milionów złotych rocznie.

Trzeba tu jeszcze wymienić koszty utrzymania wydziałów teologicznych na uczelniach państwowych, sięgające około 100 milionów złotych rocznie.

(12)

Oszczędności wynikające z zaniechania finansowania tych wyznaniowych instytucji to co najmniej 325 milionów złotych rocznie.

v

Powinno się anulować Konkordat ze Stolicą Apostolską, który jest dokumentem niepotrzebnym i szkodliwym dla Polski – dającym przywileje tylko Kościołowi Katolickiemu, a państwo polskie traktującym przedmiotowo. Daje on też Kościołowi Katolickiemu w Polsce podstawy do wyciągania grubych miliardów z budżetu naszego państwa.

v

Polska powinna zainicjować światową akcję nacisków na Rzym w celu do-prowadzenia do zniesienia celibatu wśród księży. Przymus celibatu to zupełnie sztuczny wymóg stawiany duchownym katolickim, który nie ma jakiegokolwiek umocowania w Starym czy Nowym Testamencie.

Uważam, że każdy ksiądz jest też zwykłym człowiekiem, który oprócz powołania i wpisanego weń umiłowania Boga, ma także potrzebę kochania drugiego człowieka i posiadania własnej rodziny, a więc żony i dzieci. Poza tym idąc do kościoła, na mszę czy do spowiedzi, miło byłoby mieć świadomość tego, że ten gość w sutannie, mówiący tak gorliwie o rodzinie i miłości do drugiego człowieka, wie naprawdę, o czym mówi. Wie, bo sam to przeżył, doświadczając tego w codziennym życiu. Nie powinien to być li tylko czysto teoretyczny, akademicki wywód.

Akcja na rzecz zniesienia celibatu powinna zostać poprzedzona anonimową ankietą wśród wszystkich księży, w której mogliby się oni wypowiedzieć „za” lub „przeciw” proponowanej zmianie.

v

Po roku 1989, w okresie tzw. przemian ustrojowych, ówczesne ekipy rządzące przekazały na rzecz Kościoła Katolickiego, a także innych wyznań, olbrzymi majątek narodowy w postaci ziemi, budynków (czasami wręcz całych ulic), placów, lasów itp. Często z budynków wyrzucano szkoły czy szpitale, aby przekazać Kościołowi obiekty bez lokatorów. Wszystko to oddano za darmo lub sprzedano za grosze, twierdząc, że jest to zwrot majątku, który został odebrany Kościołowi po II wojnie światowej, chociaż czasami te „zwroty” dotyczyły nieruchomości, które Kościół sprzedał czy w inny sposób utracił nawet w XIX i XVII wieku.

Uważam, że tak samo jak nie można zawrócić biegu rzeki, tak nie powinno się cofać koła historii. Los tak chciał, że nadeszła II wojna światowa, że zaistniał w Polsce taki ustrój jak socjalizm i że wtedy znacjonalizowano wszelkie majątki. Trudno, stało się. Poza tym, przecież Kościół Katolicki był w Polsce do czasów II wojny światowej jednym z największych właścicieli, nie tylko ziemskich. Był też wyzyskiwaczem biedoty, która na niego pracowała. Są to fakty historyczne. Uważam, że dobrze się stało, iż po II wojnie światowej odebrano mu większość tego majątku. Jestem też za tym, aby Kościołowi na powrót odebrać moim zdaniem niesłusznie przekazany majątek, który de facto należy do całego narodu polskiego. Państwo odzyskałoby nieruchomości warte kilkanaście miliardów złotych.

Jak już wspomniałem, Kościół „odbiera” też ziemię. Z informacji Agencji Nie-ruchomości Rolnych Skarbu Państwa wynika, iż do tej pory kościołom różnych wyznań oddano 72 tys. ha ziemi, w tym 66 000 ha Kościołowi Katolickiemu. Oddano majątek państwa (a więc i nasz), w postaci ziemi o wartości co najmniej 320 mln złotych. Obecnie, w roku 2005 – po 16 latach „zwrotów” majątków, Kościół Katolicki nadal domaga się kolejnych.

Kościół Katolicki ponownie stał się największym posiadaczem ziemskim w Polsce.

v

(13)

Uważam, że powinno się wpłynąć na Kościół w Polsce, nawet poprzez nakaz, aby praktykować tylko jedną formę przyjmowania komunii świętej – na złożone dłonie przyjmującego, i to za pomocą specjalnych szczypiec. W czasach, gdy tak wiele chorób przenosi się poprzez płyny ustrojowe, w tym ślinę, wydaje się to jedynym rozsądnym rozwiązaniem. W naciskach na Kościół dużą rolę po-winien odegrać Sanepid.

v

Powinno się zlikwidować Fundusz Kościelny, który jest instytucją finansowaną przez państwo, a więc przez nas wszystkich. Oszczędności wyniosłyby 80 milionów złotych rocznie.

v

Księża katoliccy oraz zakonnicy i zakonnice, powinni – na ogólnych zasadach, obowiązkowo – sami opłacać składki na ubezpieczenie społeczne oraz inne. Teraz składkę emerytalną, rentową, chorobową i wypadkową płaci za nich wymieniony już Fundusz Kościelny, któremu pieniądze daje państwo, a więc faktycznie składki te opłacamy my – wszyscy obywatele, wierzący i niewierzący.

Powyższa kwestia dotyczy także wszystkich innych wyznań działających na terenie Polski.

v

Kościół Katolicki, a także inne wyznania, powinien być traktowany jak każda instytucja i każde przedsiębiorstwo mające swe dochody. A więc powinien płacić wszystkie obowiązujące w takiej sytuacji podatki. Dotyczy to Kościoła jako instytucji, a także poszczególnych duchownych.

Zapłatą za pracę księży oraz innych duchownych byłoby – podobnie jak do tej pory – „co łaska”, „na tacę” lub własny cennik za poszczególne posługi. Różnica polegałaby na tym, że księża mieliby obowiązek wystawiania rachunków za swe usługi, deklarowania swoich rzeczywistych dochodów i płacenia od nich podatków, na takich samych zasadach, jak czyni to każdy pracujący obywatel.

Rachunki powinny mieć formę faktury VAT lub paragonu z kasy fiskalnej. Aby sprawdzić uczciwość ich zeznań podatkowych, możliwa byłaby prowokacja lub wywiad ze strony organów skarbowych (podobnie jak w przypadku innych zwykłych obywateli). Myślę jednak, iż „zawodowa uczciwość” tej grupy społecznej gwarantowałaby solidne płacenie podatków.

Jak już wspomniałem wcześniej, księża powinni także opłacać wszystkie swoje składki na ubezpieczenie społeczne. W związku z płaceniem uczciwych podatków zysk dla skarbu państwa wyniósłby około 100 milionów złotych rocznie.

v

Nie przesadzę, jeżeli powiem, że najlepiej rozwijającym się w Polsce rodzajem budownictwa jest wznoszenie kościołów. Widać to w całym kraju, a najbardziej w miastach, gdzie stawia się kościół przy kościele. Aby zapewnić pracę nowym zastępom masowo produkowanych księży, tworzy się dla nich

(14)

nowe miejsca pracy. Dotychczasowe parafie dzieli się na mniejsze, nie bacząc na niezadowolenie ich proboszczów.

Jak ta sytuacja przekłada się na obywateli? Otóż budowę nowych świątyń prowadzi się za ich pieniądze, a są to naprawdę ogromne sumy. Utrzymanie plebana i prefektów też spadnie na barki przyszłych parafian, co przy ich małej liczbie, spowodowanej podziałem dotychczasowej parafii, a także przy bardzo trudnej obecnie sytuacji gospodarczej i ogromnym bezrobociu, będzie dla nich wysiłkiem niepomiernym.

W konsekwencji za widzimisię biskupów będą dożywotnio płacić ostatnim swym groszem zwykli, szarzy obywatele – parafianie.

v

Oszołomstwo religijne i totalna indoktrynacja społeczeństwa znalazły także swój przejaw w ewenemencie na skalę światową, jakim jest posiadanie przez każdy zawód w Polsce, poszczególne grupy społeczne czy też organizacje swojego kapelana tzw. krajowego duszpasterza. Nie mogłem dotrzeć do danych mówiących o wynagrodzeniu tych osób, ale z nieoficjalnych informacji wiem, że pełnienie takiej funkcji łączy się z odpowiednio wysoką pensją, a oprócz tego z wielością różnorakich podarków, otrzymywanych od swoich podopiecznych.

Jestem za likwidacją tych bzdurnych, niepotrzebnych i obciążających kieszeń podatnika etatów.

v

Nie chcę, aby osoba czytająca ten rozdział uznała, iż jestem wrogiem religii chrześcijańskiej. Nie jestem – mało tego, sam jestem katolikiem i to czasami praktykującym. Otrzymałem wszystkie sakramenty, jakie powinien otrzymać człowiek wierzący, corocznie jeżdżę do spowiedzi na Jasną Górę. A więc chyba nie jest ze mną aż tak źle.

Jestem natomiast przeciwnikiem Kościoła jako instytucji – jestem przeciwny jego zakłamaniu, obłudzie, dwulicowości, zachłanności, pazerności, skorumpowaniu i bezkarności pomimo wszystkich złych czynów. Jestem wrogiem wyznawania kultu dóbr materialnych i pieniądza, tak przez Kościół jako instytucję, jak i przez poszczególnych księży. Jestem przeciwnikiem mieszania się Kościoła do rządów państwem, stania ponad jego prawem i wkraczania w osobiste sfery życia człowieka. Oburza mnie pycha i cwaniactwo jego urzędników.

Na pewno istnieją też uczciwi oraz bogobojni kapłani, ale ci stanowią tylko ułamek procenta z całości.

Uważam, że trzeba umieć oddzielić wiarę w Boga od Kościoła jako instytucji tworzonej przez ludzi.

WYMIAR SPRAWIEDLIWOŚCI I WIĘŹIENNICTWO

Karanie przestępców powinno spełniać funkcję wychowawczą. Skazany na karę więzienia nie może spędzać czasu bezczynnie. Bezczynność demoralizuje, otępia, nasuwa głupie myśli oraz popycha do prze-Bezczynność deformuje psychikę człowieka. Jeżeli chcemy, aby z więzień po odbyciu kary wychodzili ludzie „naprawieni” społecznie, a nie, jak to się dzieje obecnie, jeszcze bardziej zdegenerowani, to więźniowie powinni pracować. Życie więźniów powinno składać się głównie z dwu rodzajów zajęć: pracy oraz snu w celu regeneracji sił.

Praca, a szczególnie praca fizyczna, jest najlepszą metodą wychowawczą; nie ma lepszej. Praca pozwala skupić się na przedmiocie pracy, nie daje czasu na złe myślenie, daje uczucie zadowolenia z jej wykonania, dowartościowuje oraz wywołuje przyjemne zmęczenie, które sprowadza zdrowy,

(15)

regenerujący organizm sen. Praca naprawia psychikę człowieka. Praca wreszcie – co jest ważne w warunkach więzienia – nie stwarza możliwości dalszego edukowania w przestępczym „fachu”.

v

Uważam, że sądy powinny wydawać wyroki dla przestępców określając im kary nie w latach pozbawienia wolności, lecz w kwotach pieniędzy, jakie są oni winni poszkodowanym.

Przykład: włamywacz okradł mieszkanie na kwotę 100 000 złotych. Odzyska-no mienie na kwotę 30 000 zł, zabezpieczono też znalezioną u niego gotówkę w kwocie 5 000 złotych. Sąd wymierza mu wyrok więzienia, w którym przestępca

5253

pracuje tak intensywnie i przez tak długi okres czasu, aby zarobić na:

– spłacenie pozostałych 65 000 zł dla osoby poszkodowanej;

– procent od tej kwoty - do momentu jej spłacenia;

– wszelkie dodatkowe koszty i straty, jakie poniósł poszkodowany w związku z włamaniem;

– wszystkie koszty, jakie poniósł wymiar sprawiedliwości (koszty działań policji, sądów, prokuratury i wszelkie inne, jakie zaistniały w związku z tą sprawą);

– na własne utrzymanie w więzieniu.

Przestępca musi pracować i ma za to płaconą pensję, lecz cała jej kwota jest automatycznie rozdysponowywana na spłatę w/w powinności.

Przestępstwo powinno być dla jego ofiary jak lokata gotówki w banku. Chodzi o to, aby ofiary miały w 100 procentach zwrócone wszelkie straty, na które zostały narażone. Jak już wspomniałem przestępca, w tym przypadku włamywacz, oprócz konieczności zarobienia swoją pracą na spłatę w/w kwot, po-winien też zapracować na swoje utrzymanie w więzieniu. Trzeba dążyć do tego, aby więziennictwo było instytucją samofinansującą się.

Podkreślę to jeszcze raz – sąd nie skazuje przestępcy na określony czas więzienia; sąd określa kwotę, jaką jest on winien poszkodowanym i w/w instytucjom, a to, jak długo będzie trwała kara, powinno zależeć od:

– wysokości strat, na jakie naraził poszkodowanego;

– wysokości procentów od tej kwoty – im będzie ciężej i intensywniej praco-wał, tym szybciej spłaci zasądzoną kwotę i procent będzie niższy;

– wysokości innych, dodatkowych kosztów, na jakie naraził poszkodowanego;

– tego, jak szybko przyzna się do winy - w ten sposób zmniejszy koszty do-chodzenia;

– rodzaju pracy, jaką będzie wykonywał - a więc od wysokości stawki, za jaką będzie pracował;

– od długości dnia pracy;

– od kosztów utrzymania w danym więzieniu.

Im bardziej intensywnie więzień będzie pracował, im cięższą pracę będzie wykonywał i im niższy będzie koszt jego utrzymania – tym jego „zarobki” będą wyższe, tym krócej będzie trwał wyrok i tym szybciej będzie on mógł opuścić zakład karny.

A pracy dla niego jest mnóstwo – w kopalniach, kamieniołomach, przy budo-wie autostrad, przy wykaszaniu traw itd., itp.

V

(16)

Przestępstwa niezwiązane z finansami powinny mieć określony przelicznik pieniężny, np. gwałt – 50 000 złotych odszkodowania dla ofiary, co wiązałoby się dla skazanego z pracą w zakładzie karno- wychowawczym tak długo, aż zostałaby spłacona cała ta kwota.

v

Przestępcy nie mają żadnych praw. Przestępca, popełniając wykroczenie, sam wyrzuca się poza nawias społeczeństwa, a więc sam pozbawia się praw, jakie posiadają obywatele uczciwi.

Na absurd zakrawa troska, z jaką państwo polskie dba o swych przestępców. Telewizje satelitarne w celach, wyszukane jak na warunki więzienne posiłki, siłownie (niech lepiej ćwiczą mięśnie pracując), możliwość uzyskania przepustek, specjalne pokoje dla par, a po wyjściu z więzienia wielomiesięczne zasiłki z urzędów pracy lub z pomocy społecznej – to tylko niektóre z przykładów tej troski. Podczas gdy miliony obywateli każdego dnia mają problem, co włożyć do

garnka, olbrzymie sumy pieniędzy przeznacza się na budowę nowych, ekskluzywnych więzień i utrzymanie więźniów na europejskim poziomie. Nic dziwnego, że wielu recydywistów pobyty w więzieniu uznało za sposób na życie. Trzeba to jak najszybciej zmienić.

WOJSKO

Uważam, Ograniczając że trzon Armii Polskiej powinna stanowić dobrze przygotowana kadra zawodowa, jednak szeregowi żołnierze powinni pochodzić z powszechnego poboru.

w znaczący sposób służbę zasadniczą i dążąc do stworzenia armii zawodowej, obecni decydenci nie wzięli pod uwagę bardzo ważnego czynnika, a mianowicie wychowawczego oddziaływania wojska.

Wojsko tworzy z młodego człowieka prawdziwego mężczyznę i obywatela – wyzwala testosteron;

kształtuje samczy wigor; uczy koleżeństwa; wzbudza patriotyzm; kształtuje sprawność fizyczną i nawyki dbania o nią; uczy przestrzegania przepisów i norm; uczy dyscypliny, poszanowania dla przełożonych;

kształtuje etos pracy; przygotowuje do „pospolitego ruszenia”; uczy sztuki walki i posługiwania się bronią, a więc tych pierwotnych i naturalnych zachowań, które mężczyźni kształtowali w sobie od najdawniejszych czasów. My powinniśmy te cechy pielęgnować, jeśli nie chcemy poddać się powszechnej, ogólno-światowej degeneracji płci męskiej, tworząc zniewieściałe społeczeństwo. Walka jest naturalnym zachowaniem człowieka, a dokładniej jest to naturalna cecha prawdziwego, zdrowego mężczyzny. Wychowując prawdziwych mężczyzn, także poprzez wojsko, zapewniamy społeczeństwu wartościowy materiał genetyczny.

Służba wojskowa dla 18 – 19-latka jest swoistą szkołą życia. Organizm człowieka w tym wieku chłonie w sposób wybitny wyżej wymienione zachowania. Po wyjściu z wojska młody człowiek otrzymuje bodziec do działania w dalszym życiu: założenia rodziny, znalezienia lub zorganizowania sobie dobrej, odpowiadającej mu pracy – jednym słowem dostaje impuls do tworzenia, do zmieniania świata na lepsze.

6667

Ważną rolą wojska jest tworzenie żołnierza, który może być użyty w przypadku ewentualnego konfliktu.

Nie łudźmy się – wojny na świecie były, są i będą dalej. Taka jest natura człowieka.

v

Armia Polska powinna składać się tylko z żołnierzy – mężczyzn. Jestem przeciwnikiem żołnierzy – kobiet, dlatego, że walka jest typową cechą płci męskiej. Kobiety są z natury swej zbyt delikatne i zostały stworzone do pełnienia zupełnie innych funkcji społecznych. Kobiety w wojsku mogą jedynie pełnić funkcje pomocnicze, np. w administracji.

(17)

6667

W ogóle jestem przeciwny światowym trendom zacierającym różnice między płciami. Jestem za równouprawnieniem mężczyzn i kobiet, lecz z zachowaniem zdrowego rozsądku. Uważam, że są zawody czy dyscypliny życia, które mogą wykonywać tylko mężczyźni, i właśnie do tych należy wojsko.

Są też takie, które mogą wykonywać tylko kobiety. Tak jak mężczyzna nie może zostać mamką, tak też kobieta nie powinna być żołnierzem, traktorzystą czy górnikiem. Zachowajmy zdrowy rozsądek, nie postępujmy wbrew naturze; chyba, że chcemy na zgubę swe-mu gatunkowi hodować zniewieściałych mężczyzn i kobiety o cechach męskich. Tylko, że wtedy nas – ludzi – czeka zagłada.

v

Powinna nastąpić likwidacja Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego. Księża cywilni swą posługę w wojsku mogliby pełnić tylko poprzez spowiedź i odprawianie mszy niedzielnych. W każdej jednostce wojskowej istnieją już odpowiednie kaplice, czy nawet całe kościoły, w których mogliby to robić. Praca ta nie byłaby opłacana, gdyż mieściłaby się w ramach ich obowiązków duszpasterskich – poza tym mają już płaconą jedną pensję, jako duchowni w swych macierzystych parafiach. Jedyną formą zapłaty, którą można tu wziąć pod uwagę, jest tradycyjna „taca”, zbierana na mszy od uczestniczących w niej żołnierzy.

Utworzenie Ordynariatu Polowego po roku 1989 uważam za rzecz skandaliczną. Ludzi Kościoła, którzy przez całe swe życie nie widzieli na oczy broni palnej, mianowano wysokiego stopnia oficerami, w tym pułkownikami i generałami, dając im przy tym odpowiadające stopniom uposażenia. Te paranoidalne działania spowodowały ogromne koszty dla budżetu państwa i armii. Gaże kapelanów, adaptacja lub budowa kaplic i kościołów, z fetą obchodzone uroczystości kościelne, pielgrzymki żołnierskie – to wszystko pochłonęło i dalej pochłania olbrzymie fundusze, idące już w miliardy złotych.

Opanowanie struktur wojska przez Kościół Katolicki spowodowało jego sklerykalizowanie. Księża przejęli funkcje oficerów politycznych, którzy działali w wojsku za czasów socjalizmu. Działania księży (msze, pielgrzymki itp.) spowodowały ograniczenia w mobilności i elastyczności działań wojska. Dowódcy wojskowi wielokrotnie przy wydawaniu rozkazów muszą brać pod uwagę widzimisię księży kapelanów.

Wiem o tym, iż wielu żołnierzy kadry oficerskiej stało się ludźmi „bardzo religijnymi” wyłącznie z lęku, aby nie podpaść swoim czarnym kolegom czy przełożonym. Wszystko to rodzi ogromny dyskomfort, który nie sprzyja pracy wojska, a wręcz przeciwnie, niszczy go i rozkłada od środka. W efekcie działań księży dojdzie do tego, że żołnierz polski będzie szedł na wroga nie z karabinem, lecz z krucyfiksem w ręku.

Oszczędności związane z powyższymi zmianami wyniosłyby co najmniej 200 milionów złotych rocznie.

v

W przypadku wojny wybrani księża powinni być powoływani do służby wojskowej na stanowiska kapelanów.

v

Pierwszym posunięciem, jakie wykonali nasi nowi sojusznicy po wejściu Polski do NATO, było zniszczenie większości sprzętu wojskowego należącego do polskiej armii. Ciągle mam przed oczyma obraz z telewizora, gdy czołg z biało-czerwoną szachownicą jest rozbijany przez potężną kulę żelaza, a obok stoją nadzorujący to amerykańscy oficerowie i śmieją się w głos. Z ich wypowiedzi wynikało, że na taki pomysł niszczenia czołgów – zamiast cięcia palnikiem – wpadli sami Polacy i bardzo nas chwalili za

(18)

pomysłowość. Nie będę ukrywał, że ilekroć wspominam tę scenę, jest mi wstyd i boli mnie serce. Mimo upływu tylu lat, ciągle mam przed oczyma wyszczerzone zęby Amerykanów.

Po zniszczeniu naszego, może nie najnowszego, ale nadal bardzo dobrego uzbrojenia – Amerykanie, Niemcy i pozostali „sprzymierzeńcy”, zaczęli nam

sprzedawać swój złom, wycofywany przez nich z użycia. Niemcy, obecnie nasz wielki sojusznik wojskowy, wepchnęły nam stare i wysłużone już czołgi Leopard. Podobno zrobiono to częściowo w formie prezentu, ale wszystkie części zamienne, których wysłużony sprzęt będzie potrzebował w wielkich ilościach, będziemy musieli kupować u nich, i to za ciężkie pieniądze.

Amerykanie za miliardy dolarów wcisnęli nam samoloty F-16, sprzęt już mocno przechodzony i przestarzały. Mają one zastąpić Miga-29 – samolot, który do niedawna był uznawany za najlepszy na świecie. Twierdzi się, że F-16 jest nowocześniejszym samolotem, gdyż ma bardziej skomputeryzowaną obsługę. Być może, ale co za różnica czy pilot będzie obsługiwał ręcznie niektóre urządzenia, czy też będzie ręcznie obsługiwał komputer, który te urządzenia kontroluje. Tak czy owak – pilot musi operować rękami. A duża ilość komputerów w samolocie niesamowicie podraża jego cenę. Najważniejsza jest szybkość, manewrowość i skuteczność samolotu myśliwskiego, a Mig-29 nie ustępuje pod tym względem F-16.

Uważam, że unowocześniony M-29 i inne rosyjskie samoloty tego typu są maszynami, w które powinno zostać wyposażone polskie lotnictwo wojskowe. Przemawia za tym i to, że mamy w Polsce (w Mielcu) zakłady, które zajmowały się produkcją Mig-ów na licencji rosyjskiej. Mamy także warsztaty przystosowane do remontów tych samolotów i do produkcji części zamiennych. Poza tym na korzyść Mig-ów przemawia bliskość kraju, który je skonstruował i ciągle unowocześnia, a więc Rosji.

Straty związane z powyższymi, zdradliwymi działaniami sięgają wielu, wielu miliardów dolarów, a narazili na nie państwo polskie obecni postsolidarnościowi decydenci, wykonujący polecenia płynące z Zachodu.

SZKOLNICTWO I WYCHOWANIE

Jestem za tym, aby nastąpił powrót do systemu szkolnego sprzed roku 1999, z niewielkimi tylko zmianami. A więc:

– Nauka w szkole podstawowej zaczyna się w wieku 6 lat. Mając na uwadze przyspieszony obecnie rozwój dzieci i młodzieży, wiek ten wydaje się odpowiedni do podjęcia nauki.

– Szkoła podstawowa jest obowiązkowa i trwa 8 lat.

– Powinna nastąpić likwidacja gimnazjów.

Utworzenie gimnazjów uważam za mocno nieprzemyślany, wręcz karygodny pomysł. Przejście dziecka do gimnazjum następuje po ukończeniu klasy szóstej, w wieku 13 lat, a więc wtedy, gdy zaczynają dawać o sobie znać hormony dojrzewania. Dziecko jest wyrwane z dotychczasowego środowiska szkolnego, gdzie od małego zna wszystkich kolegów i nauczycieli i gdzie czuje się pewnie oraz bezpiecznie. Gdzie podlega dyscyplinie wpajanej mu od małego przez tych samych wychowawców. I nagle, w tym niebezpiecznym okresie życia, zostaje ono przeniesione w czasami zupełnie obce środowisko; wtedy zaczyna się gubić, przejmuje często złe wzorce i wartości. Stąd tak wiele słyszy się obecnie o aktach przemocy wśród gimnazjalistów, o przedwczesnym rozbudzeniu seksualnym, o narkotykach, papierosach, alkoholu i przemocy wobec nauczycieli.

Gimnazja są także kolejnym dowodem marnotrawienia publicznych pieniędzy przez obecne ekipy rządzące. Biedna, zadłużona Polska musiała wyłożyć miliardy złotych na adaptację budynków wybranych szkół podstawowych, na nowe podręczniki, na pensje dla nowych nauczycieli, na autobusy dowożące uczniów itd. Reforma była wielkim obciążeniem dla budżetów gmin, które w większości finansowały przebudowy szkół. Niektóre z nich do tej pory nie mogą uregulować swojego zadłużenia wobec podwykonawców lub banków.

(19)

v

Uważam, że głównym zadaniem szkoły jest odkrycie talentu drzemiącego w każ-dym uczniu. Każdy z nas ma taki lub inny talent, zdolności czy predyspozycje – obojętnie jak to nazwiemy – i to właśnie szkoła powinna pomóc je wskazać, pobudzić, rozwinąć, dać podstawy teoretyczne, zbudować fundament dla ich rozwoju.

v

Przez cały okres nauki, począwszy od przedszkola, a skończywszy na szkole średniej, powinno się systematycznie przeprowadzać testy sprawdzające uzdolnienia i predyspozycje zawodowe poszczególnych uczniów.

Wybór zawodu, a więc tego, co będzie się robiło przez resztę swojego życia, jest moim zdaniem najważniejszą decyzją w życiu każdego człowieka. Często dobry lub zły wybór decyduje o szczęściu lub nieszczęściu człowieka. Człowiek powinien robić to, do czego ma predyspozycje, w czym jest dobry i co daje mu

satysfakcję – wtedy jest zadowolony, pracuje maksymalnie wydajnie, a praca go nie męczy. Wszystko to przekłada się na wysokie wyniki w pracy i znaczące efekty ekonomiczne. Szczęśliwi obywatele tworzą szczęśliwe państwo.

Nie zgadzam się z coraz częściej propagowanym w Polsce twierdzeniem zachodnich socjologów, że człowiek powinien w czasie swego życia zmieniać wielokrotnie swój zawód. Uważam, że wykonując bardzo wiele różnych profesji, nie można być dobrym w żadnej z nich. Mistrzem można zostać tylko w zawodzie, który odpowiada naszym zainteresowaniom i uzdolnieniom; do wykonywania którego mamy odpowiednią wiedzę teoretyczną i umiejętności praktyczne; który możemy wykonywać z pochłaniającą nas bez reszty pasją.

v

Powinien obowiązywać zakaz nauczania religii w szkołach. Motywując jej wprowadzenie do szkół, jako jedną z najważniejszych przyczyn podawano tą, że religia w szkole zdyscyplinuje uczniów, sprawi, iż staną się oni spokojniejsi, grzeczniejsi, dobrzy. A stało się wprost przeciwnie – uczniowie są coraz gorsi, a religię traktują jak każdy inny przedmiot, w dodatku nielubiany. Wycofanie religii ze szkół przyniesie ogromne oszczędności finansowe, o czym szerzej pisałem w rozdziale: Państwo a Kościoły.

Powinno się też znieść zakaz urządzania w piątki zabaw i imprez szkolnych oraz obowiązujący na stołówkach szkolnych zakaz spożywania w tym dniu mięsa, połączony z przymusowym serwowaniem ryby.

v

Trzeba skończyć w szkole z wychowaniem bezstresowym. Małpując Zachód wprowadziliśmy ten typ wychowania także w naszych szkołach, mimo że było już od lat wiadomo, że tam ów model się nie sprawdził i zaczęto od niego od-chodzić.

Ze stresem jest jak z bakteriami. Człowiek musi być na niego narażany od najmłodszych lat, nie można go przed nim chronić. Wtedy ma możliwość stopniowego oswojenia się z nim, nabywa umiejętności walki – jednym słowem: uodparnia się na stres.

Gros przypadków samobójstw w obecnym czasie spowodowanych jest gwałtownym odreagowaniem na stres, gdyż desperat został poddany takiemu jego natężeniu, że nieuodporniony załamał się, w wyniku czego targnął się na swoje życie.

v

(20)

W ramach nadmiernej humanizacji życia, na fali rozkwitu wolności i praw – wzorem Zachodu, a często nawet go w tym przewyższając – przyznało się, niespotykane do tej pory w historii, prawa dzieciom i młodzieży. Nie bierze się przy tym w ogóle pod uwagę, że osoby w tym wieku są ludźmi jeszcze bardzo niedojrzałymi i nieodpowiedzialnymi. Są one natomiast bardzo podatne na manipulacje ze strony starszych kolegów, określonych środowisk, a także niektórych mniej odpowiedzialnych rodziców. Tak młodych ludzi powinniśmy jeszcze intensywnie wychowywać i kształtować ich osobowości, a nie dawać im narzędzia do sprawowania jakichkolwiek rządów czy zmuszać do podejmowania ważkich czasami decyzji. To ludzie dorośli powinni jeszcze za nich decydować.

Stare przysłowie mówi: „dzieci i ryby głosu nie mają”. Czasami powinniśmy się kierować wskazówkami zawartymi w wynikłych z ludowej praktyki sentencjach.

Nie jestem za zupełnym ograniczeniem wszelkich praw dzieci, ale tak jak we wszystkim, tak i w tym powinno się zachować umiar i zdrowy rozsądek.

v

Jeszcze do niedawna polskie szkolnictwo wyższe swym wysokim poziomem nauczania budziło podziw naukowego świata. O specjalistów wykształconych na uczelniach Krakowa, Warszawy czy Katowic biły się zachodnioeuropejskie i amerykańskie firmy. Po roku 1989 – a więc po utworzeniu podstaw prawnych dla rozwoju szkolnictwa prywatnego oraz zmuszeniu uczniów studiów zaocznych i podyplomowych na uczelniach państwowych do płacenia czesnego za pobieraną naukę – sytuacja drastycznie się zmieniła.

Nastąpiło dramatyczne obniżenie poziomu polskiego szkolnictwa wyższego.

Uczelnie prywatne, ale i państwowe, zrobiły sobie ze studentów stałe i nieograniczone źródło dochodów. Corocznie przyjmują na pierwszy rok studiów taką ilość osób, że liczba ich sięga czasami i setek na każdy kierunek. Dochodzi do tego, że na pierwszy rok zostaje przyjętych tak dużo osób, iż tworzy się po kilkanaście grup ćwiczebnych.

Zmianami w ustawie o szkolnictwie wyższym doprowadzono do sytuacji, w której uczelnie zabiegają o studentów, a nie studenci o uczelnie. Jeżeli szkole wyższej uda się pozyskać studenta, który płaci za studia ogromne pieniądze, to robi ona wszystko, aby go u siebie zatrzymać i czerpać od niego pieniądze przez najbliższe kilka lat. Stąd przekazywanie studentom okrężnymi drogami gotowych ściąg, niski poziom wykładów, kolokwiów i egzaminów, a także słaba sprawdzalność opanowania wiedzy i umiejętności. Chodzi w tym wszystkim o to, aby studenta nie zrazić do studiów, lecz pozwolić mu łatwo i bez problemów zrobić stopień licencjata lub magistra, i oczywiście o to, by wyciągnąć od niego maksymalnie dużo kasy. Student lub „absolwent” takiej uczelni działa jak żywa reklama, przekazując innym chętnym, że na takiej a takiej uczelni można łatwo „zrobić” studia, i chcąc nie chcąc nagania jej następnych klientów.

Trzeba jeszcze powiedzieć o tym, że na większości prywatnych uczelni pracuje młoda, niedoświadczona kadra. Są to ludzie często brani do pracy z łapanki, głów-nie magistrowie lub wykładowcy, których z różnych powodów pozbyły się uczelnie państwowe; nierzadko dorabiają tam sobie osoby piastujące wysokie stanowiska w instytucjach, którym dana uczelnia podlega; wreszcie są to też wykładowcy państwowych uczelni wyższych, którzy podłapali fuchę i nierzadko, jeżdżąc po prywatnych uczelniach całego kraju, znacząco sobie dorabiają. W przypadku tych ostatnich, niski poziom ich wykładów ma często swe przyczyny w braku czasu do przygotowania się lub w traktowaniu po macoszemu dodatkowych zajęć na jakiejś prywatnej uczelni, gdzie i tak każdy student musi zdać.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pow ołując się n a wagę owych wydarzeń, stwierdza: „(...) kryzysy te oraz sposoby ich rozwiązywania stanow ią zasadnicze m om enty zwrotne w historii

Jeśli jednak, z jakiegoś powodu niemożliwe jest stosowanie detekcji cech ad hoc i magazynowanie ich w bazie danych (np. w przypadku dynamicznie aktualizowanej bazy danych w

Jesteśmy bowiem obywatelami dwu ojczyzn: ojczyzny ziemskiej, w której mamy troszczyć się o dobro wspólne i o dobre stosunki między narodami, oraz ojczyzny, którą

Po zdobyciu niepodległości (po I wojnie światowej) została zatwierdzona przez sejm ustawodawczy jako hymn państwa polskiego. Nauczyciel wyjaśnia, że nazwa Mazurek Dąbrowski

Prezentacja multimedialna powinna zawierać zdjęcia babci w koku, okularach, robiącej na drutach, pieczącej ciasto oraz babci współczesnej, pracującej, siedzącej przy komputerze

Kwiatki do łączenia w sylaby to wycięte z kolorowego papieru tulipany podzielone na dwie części składające się na wyraz „babcia”; każde dziecko wyszukuje dwie pasujące

Marketing personalny obejmuje działania przedsiębiorstwa, których celem jest zbudowanie i utrzymanie wizerunku firmy przyjaznej, atrakcyjnej i odpowiedzialnej za

A zatem: nie ulega wątpliwości, że po drugim kroku 2 karty znajdujące się pod tą oznaczoną są dobrze potasowane (karta z wierzchu z takim samym prawdopodobieństwem znajdzie się