Roland Posner
Strukturalizm w interpretacji
wiersza : deskrypcja tekstu i analiza
odbioru na przykładzie "Kotów"
Baudelaire’a
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/3, 255-275
jest przew idziana w rzeczow niku złożonym M i c r o m e g a s , co d aje te n sam efe k t ironiczny.
P rzy k ład u polaryzacji połączonej z przekształceniem znaczeniow ym dostarcza chwilowo Ja v e rt, zeszpecony przez „bezlitosną ucęciw ą radość fa n a ty k a w śród najsroższego okru cień stw a” — jest przekonany, że zbieg już nie może m u um k n ąć:
Pewność, że trzyma w reszcie w ręku Jana Valjean wydobyła na jego tw arz wszystko, co m iał w duszy. P o r u s z o n e g ł ę b i e w y p ł y n ę ł y n a p o w i e r z c h n i ę 22.
Zdanie w yróżnione tu spacją k o n tra stu je z poprzednim i je st nie w ątpliw ie jego przekładem m etaforycznym 23. E kw iw alencja znaczeniow a, k tó ra spraw ia, że zdanie i m etafo ra są dw om a w arian tam i tej sam ej s tru k tu ry (przekształcenie u t a j o n y - > w i d o c z n y ) , z k tó rych pierw szy pełni fu nk cję m ik ro k o n tek stu (składnik n ie nacechow any, w ty m w y p ad k u nie m etaforyczny) dla drugiego. Z atem rozszyfrow anie m eta fo ry w p ro w adza przekształcenie znaczenia pierw szego w a ria n tu : w s z y s t k o , c o m i a ł w d u s z y , to ju ż n ie je st ty lk o „pasja, silne p rzeko nan ie” , ale
„m u ł” . „Dusza” , k tó ra budzi przychylne skojarzenia, otrzym uje zabarw ie nie pejoratyw ne (ulubiony tem a t W iktora Hugo, że „poczucie obow iązku” zostaje w ypaczone przez omyłkę), w yjaśnione niżej przez s tru k tu rę ty p u
obscure clarté:
twarz, która wyrażała wszystko, co można by nazwać — całym złem dobra.
Podsum ujm y: postrzeganie k o n tek stu je st czynnością w yodrębn iającą w sekw encji słownej elem enty, w stosunku do któ ry ch k o n tra st się w y tw a rz a i którym n ad aje rolę ko n tek stu 24. Regułę rozpoznajem y przez jej pogwałcenie, norm ę przez odchylenie od niej, a wzorzec przez jego n a
r u s z e n i e ^ Z przew idyw alności zdajem y sobie spraw ę a posteriori na pod
staw ie samego fa k tu niespodzianki.)
22 [Cyt. według wyd.: W. H u g o , N ędznicy. Przełożyła K. B y c z e w s k a . T. 1. Warszawa 1956, s. 383, 384.]
23 (Sama ta metafora jest stereotypem, częstym w epoce romantycznej, w tym wypadku posiadającym w iększą skuteczność ekspresywną, bowiem „poruszone” m oże się stosować równie dobrze do głębokiego wzruszenia, jak i do mułu w stojącej w o dzie, a dwuznaczność ta zostaje rozstrzygnięta tylko przez czasownik i jego dopeł nienie.)
24 (G.-G. G r a n g e r (Essai d’une philosophie du style. Paris 1968), om awiając na s. 196 tę koncepcję m ikrokontekstu, twierdzi, że wzorzec przełamany pozostaje nie określony. Jest całkiem przeciwnie: wzorzec jest określony poczynając od m omentu przełamania i można go opisać jako zespół elem entów homologicznych z elem entem kontrastującym, jako to, co nie zostało przekształcone. Rozpoznanie jednego z bie gunów musi pociągnąć za sobą rozpoznanie drugiego.)
256 M I C H A E L R I F F A T E R R E
2.3. D e k o d o w a n i e m a k s y m a l n e . Pozostaje zagadnienie efek tu niespodzianki, k tó re należy odróżnić od nieprzew idyw alności w yw o łującej ten efekt. Ta o statnia jest określeniem staty sty czn y m pew nego sposobu w y stę p o w a n ia 25. Ujęcie stylistyczne realizujące ten sposób w y stępow ania może być spostrzeżone od pierw szego rz u tu oka albo p rzy w ybiegającym naprzód czytaniu tekstu, co oczywiście zm niejszy efekt n ie spodzianki. Nie może jed n ak zm niejszyć poczucia nienorm alności (nienor m alności hic et nunc, a nie w stosunku do u św iadam ianej norm y), którego w ynikiem jest zw iększona uwaga, czyli m aksym alne rozszyfrow anie.
Na przykład ponow ne odczytanie może rozstrzygnąć dw uznaczność sem antyczną, ale nie przekształca porządku elem entów kontek sto w ych ; nie czytam y przecież wstecz, przesk ak u jem y tylko ja k iś fragm ent, a po tem posuw am y się w k ieru n k u norm alnym . N asza pam ięć, działająca te ra z antycypująco, in fo rm u je nas o tym , co m a nastąpić, i w łaściw ie n i w eczy niespodziankę; jednakże robiąc to ponow nie, n a p o ty k am y znów form y, k tó ry ch niep rzew id y w aln y układ spow odow ał konieczność po w tórnej lek tu ry, co u trw ala je głębiej niż początkow a n iesp o d z ian k a 26. Z drugiej strony, w yjąw szy konw encjonalne zw roty, sam a p rzew id y w alność nigdy nie jest absolutna. Ta stała niepew ność oraz różnica, k tó ra m usi istnieć m iędzy przew idyw alnością staty sty czn ą a rzeczyw iście p e
r-25 (Chciałem tu tylko powiedzieć o odchyleniu [écart] statystycznym w odniesie niu do prawdopodobieństwa ustanowionego w tekście i przez tekst; to odwołanie się do statystyki ma być w yłącznie środkiem opisu zjawiska, a nie narzędziem jego odkrywania. Jestem teraz przekonany, że opis statystyczny (następujący po zesta w ieniu faktów, a nie heurystyczny) jest bezużyteczny. [...].
Można na przykład założyć, że w określonym zdaniu w ystępuje nieprawdopodo bieństwo semantyczne, jeżeli jakiś wyraz rodzi sw oje przeciw ieństw o (jak w w y padku obscure clarté), które doprowadza do zniw eczenia funkcji referencyjnej (i do m etaforycznej interpretacji tekstu, jak w wypadku Une flam m e si noire [płomień tak czarny] u Racine’a). Podobne nieprawdopodobieństwo pojaw ia się, gdy w yraz wpro wadza wyraz podobny: ten przypadek w ystępuje w figurze etym ologicznej (na przy kład suer une sueur de sang [pocić się krwawym potem]) lub w powtórzeniu czy w takim epitecie, który w form ie przymiotnika objaśnia jeden ze składników zaw ar tych w znaczeniu rzeczownika zm odyfikowanego przez przymiotnik.)
26 Por. podobne zagadnienie trwania oddziaływania stylistycznego w ciągu k olej nych .,w ykonań” tekstu (zob. K ryteria... § 1.3.0.—1.3.1.; R. W e l l e k , A. W a r r e n ,
Theory of Literature, rozdz. XII). Warunki nieprzew idywalności zawarte są w „za
mrożonej” strukturze przekazu; żatem kolejni w ykonaw cy napotkają to samo zja wisko. U czytelnika „wykonującego” wielokrotnie ten sam fragm ent zapam iętywanie zniw eczy nieprzewidywalność, ale utrwali form alne cechy tekstu. Niezależnie od tego, czy jest zapamiętany, czy niespodziewany, styl pozostanie czynnikiem ak tyw nym. N aśladownictwo literackie z kolei odnawia ujęcia stylistyczne przez przenie sien ie ich w nowy kontekst (np. Wergiliusz korzystający z ujęć homeryckich), co nie różni się od zastosowania stereotypu w' nowym otoczeniu.
cypow aną, zm niejsza efekt niespodzianki (chociaż pozostaje podstaw ow ą cechą w tak ich ujęciach, jak syllepsis, anako lu t — przerw anie zdania, kiedy osiągnęło m om ent, w którym czytelnik może odgadnąć zakończenie; przysłów ek w m iejscu, gdzie przym iotnik byłby bardziej praw dopodobny). Być może, dlatego w łaśnie do efek tu niespodzianki często dołącza się oddziaływ anie m akro k o ntekstu (zob. § 3.2.). N atom iast w ram ach m ikro- k o n tek stu fakt, że czytelnik zm uszony jest do bardziej starannego deko dow ania, w ystarczy, aby zdać sobie spraw ę z funkcjonow ania ujęcia sty listycznego, naw et jeżeli niespodzianka zupełnie nie w ystępuje. Do tak ie go m aksym alnego rozszyfrow ania zmusza, n a przykład, rozłączny szyk w yrazów : przerw anie zdania zm usza czytelnika do w ysiłku zapam ięty w ania i uwagi, póki zdanie nie zostanie n a nowo podjęte.
P rzy k ład (3), E. M. F orster, O ther K ingdom . W: Collected Tales, s. 82:
M y name is Harcourt W örters — not a w e ll-k n o w n name if you go outside the C ity and m y ow n country, but a name w hich /, w here it is know n /, car ries /, I fla tter m yself /, some weight.
[Nazywam się Harcourt Worters — nie jest to nazwisko sław ne poza Mia stem i moim krajem, ale nazwisko, które / tam, gdzie jest znane /, posiada /, pochlebiam sobie /, pewną wagę.]
Rozłączenia nie w ystarczą, aby zniw eczyć przew idyw alność ciągu słów, zwłaszcza po „posiada”, k tó re zapow iada potoczny zw rot. Tym, co tw o rzy k o n tra st i u jaw n ia napuszoną, zarozum iałą próżność mówiącego, jest zaw ieszenie zdania po „ k tó re” .
O ddziaływ anie niespodzianki może się łączyć z oddziaływ aniem m aksy m alnego dekodow ania (np. gdy po p rzerw an iu zdanie nie zostaje podjęte w sposób spodziew any lub najbardziej praw dopodobny, ale przy pomocy innej k on stru k cji lu b innego słownictwa).
3.0. D e f i n i c j a m a k r o k o n t e k s t u . M akrokontekst jest tą częś cią przekazu literackiego, któ ra poprzedza ujęcie stylistyczne i k tó ra nie wchodzi w jego skład. (Jest to rodzaj k o n tekstu najbliższy zw ykłem u zna czeniu w yrazu k o n t e k s t . ) Skoro dekodow anie ujęcia w ym aga o rien tacji przestrzennej, widzim y, że określenie z naszej w stępnej definicji: u k i e r u n k o w a n y w y c i n e k l i n e a r n y , stosuje się do tego kon tek stu , podczas gdy nie może być zastosow ane do m ikrokontekstu. Cecha ta pozw ala na pom ieszczenie inform acji, k tó ra w końcu przekształci od działyw anie złożonego (m ikrokontekst—kontrast) ujęcia stylistycznego.
P u n k t końcowy k o ntekstu jest znany z założenia, inaczej dzieje się z początkiem . Skoro jego oddziaływ anie na ujęcie stylistyczne znam y z reakcji czytelnika, m ożna by powiedzieć, że m om ent najw cześniejszego spostrzeżenia ko ntek stu zm ienia się w zależności od uw agi i pam ięci czy telnika, czyli jego zdolności do rozpoznania podobieństw i różnic. Z d ru
258 M I C H A E L R I F F A T E R R E
giej strony, jeżeli ujęcie stylistyczne polega n a efekcie przełam ania, w y nikałoby stąd, że kontek st rozpoczyna się od ostatniego w ystąpien ia id en tycznego lub podobnego ujęcia. To rozw iązanie n_ie tłum aczy jed n a k w ypadków , w któ rych ko n tek st poprzedza zjaw isko jednorazow e, i w y padków, kiedy ujęcie stylistyczne stanow i o s o b l i w o ś ć języka a u to ra (wówczas dana form a je st zaskakująca i łatw o dostrzegalna, poniew aż cechuje ją w ystępow anie w określonych kontek stach sem antycznych lu b sytuacyjnych, w k tó rych nie m a innego u zasadnienia poza psycholo gicznym ; o s o b l i w o ś ć tę pam iętam y zatem n a takiej przestrzeni tekstu,, że jej rozm iary i różnorodność znacznie p rzek raczają to, co m ożna w uza sadniony sposób przypisać kontekstow i jako jednostce funkcjonalnej). Rozpoczęcia k o n tek stu nie m ożna d o p atry w ać się w j a k i m k o l w i e k ujęciu stylistycznym poprzedzającym ujęcie badane, poniew aż, jak w i dzieliśm y (§ З.1.), ujęcia stylistyczne m ogą wchodzić w skład m akro- kontekstów . Nie m ożna powiedzieć, że jak aś granica językow a, jak n p . koniec zdania, w yznacza de facto rozpoczęcie k ontekstu, bowiem efek ty stylistyczne m ogą przekraczać granice jednostek językow ych (choć w łaś ciw ie ko ntek st rozpoczyna się od ak ap itu lu b innego znaku przestan kowego) 27.
Bez w ątpien ia m usim y tu pogodzić się z pew nym brak iem precyzji, może n aw et trw ałym , jeżeli w eźm iem y pod uw agę, że w szelkie pojęcie granicy w analizie sty lu będzie tylko przybliżone z pow odu różnych pro gów percepcji u różnych czytelników . M om ent rozpoczęcia m ożna będzie określić z w iększym przybliżeniem , jeżeli posłużym y się sam ą definicją k ontekstu, a m ianow icie pojęciem wzorca. Nie pow inniśm y zakładać, że wzorzec jest hom ologiczny wobec u jęcia stylistycznego; homologia może rzeczyw iście w ystępow ać (np. w języ k u fran cu skim we w szystkich zda n iach poza p ytającym i wzorzec zdań o szyku czasow nik—podm iot m oże przygotow yw ać [prepare] k o n trast z szykiem podm iot— czasownik, k tó ry
27 A. Zauważmy, że wskutek tego mikrokontekst może być stosunkowo długi: np. naw et powtórzenie może stanowić bezpośredni składnik ujęcia stylistycznego; im częściej powtarza się wzorzec, zanim zostanie przełamany, tym silniejszy jest efekt przełamania. — B. Musimy oczywiście rozróżnić: 1) powtórzenie jako ujęcie styli styczne, czyli kontrastująca struktura, która składa się z rytmicznego lub arytm icz nego powracania jakiegoś elem entu (np. końcówek); 2) powtórzenie jako mikrokon tekst; 3) powtórzenie ujęć stylistycznych, czyli powracanie tych samych struktur stylistycznych o różnych treściach, co jest w ynikiem nieprecyzyjnej terminologii, braków normatywnego m etajęzyka tradycyjnych badań literackich. — C. Używam tutaj (i w innych miejscach) czasownika prepare [przygotowywać]. Chcę nazwać w ten sposób kontekst tworzący progresywne warunki pojaw iania się ujęcia styli stycznego (np. w zdaniu złożonym swobodny rytm przygotowujący kontrastującą klauzulę lub długa protasis przygotowująca antytetyczną kulm inację krótkiej apo-
w in n y m m iejscu byłby „n o rm aln y ”); nie jest to oczywiście w a ru n e k konieczny, poniew aż w zorzec może zostać zakłócony przez elem enty obce (np. przez w trącen ia obcojęzyczne czy w ypow iedzenia nonsensow ne; n ie kiedy elem en ty zerowe, jak np. m om ent zawieszenia). Bezpieczniej jed n ak zastąpić hom ologię ciągłością i powiedzieć, że kon tekst zaczyna się w m o m encie, kiedy czytelnik spostrzega w ystępow anie jakiegoś ciągłego w zorca 28.
3.1. T y p y m a k r o k o n t e k s t ó w . Moim zdaniem dw a ty p y w y czerp u ją w szelkie m ożliw ości:
A. K o n t e k s t - ^ u j ę c i e s t y l i s t y c z e - > k o n t e k s t . W łaści w ością tego ty p u jest sięgnięcie po ujęciu stylistycznym do w zorca k on
tekstow ego, k tó ry je przygotow yw ał. Jego najczęstszym przykładem je st w trącan ie w y razu obcego wobec użytego kodu (zapożyczenie, archaizm , neologizm) 29.
P rzy k ład (4), G. B. Shaw , P rzedm ow a do G etting M arried. W: S e
lected Plays, IV, 329:
Poor Mr. Pecksniff (...) is represen ted as a crim inal instead of as a / v e ry typ ica l English / paterfam ilias / keeping a roof over the head of him self and his daughters.
[Biedny pan Pecksniff (...) jest przedstawiony jak przestępca zamiast jak / typowo angielski / paterfam ilias / utrzymujący dach nad głową w łasną i swoich córek.]
(Zapożyczenie paterfam ilias jest nieprzew idyw alne i na ty m polega efek t tego ujęcia, którego bezpośrednim i składnikam i są t y p o w o a n g i e l s k i i p a t e r f a m i l i a s . K ieru n ek tego oddziaływ ania k ształtu je k o n tra st wobec ko n tek stu , u w ydatniającego przeciętność i jej śm ieszną stro n ę (nazwisko, ste re o ty p keepin g a roof over [utrzym ujący dach n ad głową]); kieru n ek te n m ógłby być inny, gdyby autor, zam iast zapożyczać słowo będące już w użyciu i nacechow ane stylistycznie, skorzystał z w łas nego doraźnie stw orzonego w y razu ; ale i w ty m w y p adk u m echanizm ujęcia byłby o p arty n a niespodziance. Po ty m ujęciu zdanie pow raca do
28 N ie należy rozumieć terminu „ciągłość” jako odsyłającego do procesu psy chicznego autora. Wzorzec bez w ątpienia jest odpowiednikiem pewnej ciągłości w um yśle pisarza (odnosi się to także do écriture autom atique [pisania automatycz nego] francuskich surrealistów, gdzie chodziło o zamierzony sprzeciw wobec ciągłości wytworzonej przez refleksję, choć mimo to jej celem było zarejestrowanie pewnej ciągłości podświadomych działań umysłu), ale jej nie o d w z o r o w u j e w postaci ciągu słów; przekonanie takie byłoby dowodem błędu metajęzykowego (por. „chro nologiczną” interpretację łacińskiego szyku wyrazów w takich zdaniach, jak urbem
captam hostes diripuerun t [po zdobyciu m iasta wrogowie splądrowali (je)].
29 Zob. J. W h a t m o u g h , Poetic, S cientific and O ther Forms of Discourse. 1956, s. 105—107.
2C0 M I C H A E L , R I F F A T E R R E
swojego potocznego słow nictw a i podjęcie zakłóconej linii pom aga od nieść w rażenie, że ujęcie stylistyczne je s t s t o s u n k o w o nienorm alne.)
B. K o n t e k s t - > u j ę c i e s t y l i s t y c z n e r o z p o c z y n a j ą c e n o w y k o n t e k s t - > u j ę c i e s t y l i s t y c z n e zapoczątkow uje cały szereg ujęć tego samego rodzaju (np. po archaizm ie cała obfitość archaiz mów); w ynikłe stąd nasycenie spraw ia, że ujęcia te tra c ą sw oją w artość kontrastow ą, niw eczy ich zdolność do uw y p u k len ia określonego m om entu w ypow iedzenia i sprow adza je do roli składników nowego kontekstu, k tó ry z kolei dopuści do pow stania now ych kontrastów .
P rzykład (5), Tacyt, V ita Agricolae, X X X V II, 1— 6.
Z byt długie, aby je tu przytaczać, to opow iadanie o zw ycięstw ie R zym ian nad B rytyjczykam i zaw iera n astęp u jącą kolejność czasów: a) serię w p lu sq u a m p erfectu m , im p e rje c tu m i p e rfe c tu m b) serię w infi-
n itivu s historiens, с) jed no praesens h istoricum , d) serię zbliżoną do (a).
Ciąg ten jest odpow iednikiem zw rotów w akcji: a) zam ieszanie bitew ne, b) nagłe zw ycięstw o i ogólna rzeź, c) o statn ia fala oporu, d) operacja oczyszczania. Ciąg ten, przetłum aczony n a kategorie opozycji stylistycznej, w ygląda następująco : a) k o n t e k s t , b) u j ę c i e s t y l i s t y c z n e z ł o ż o n e z g r u p y t r z e c h b e z o k o l i c z n i k ó w (wzmocnione i połączone przez konw ergencję znaczeń ek spresyw nych i asyndeton: se
qui, vulnerare, capere), k t ó r e w y o d r ę b n i a j ą n o w y k o n t e k s t
s t w o r z o n y z b e z o k o l i c z n i k ó w (tym razem pozbaw ionych kon w ergencji i rozdzielonych długim i frazam i), c) u j ę c i e s t y l i s t y c z n e , d) p o w r ó t d o k o n t e k s t u p o c z ą t k o w e g o 30.
Może w ystąpić rów nież przy p ad ek krańcow y, w k tó ry m ujęcie sty listyczne, zam iast tw orzyć now y kontekst, funkcjonow ałoby jako kon tek st dla ujęcia n astępującego zaraz po nim . Bardzo tru d n o jasno zdefi niow ać w ypadki tego rodzaju, bow iem nasycenie najczęściej zaciera kontrast.
3.2. E m f a t y c z n a f u n k c j a m a k r o k o n t e k s t u . K ontekst nasila oddziaływ anie stylistyczne ujęcia. W zm acnia k o n tra st stw orzony przez m ikrokontekst. J e st to zapew ne najczęściej spotykany efek t stylu i pojaw ia się w obu typach, A i B; w ty p ie A jest to zresztą jedy n y m ożli w y efekt. Nie usiłując w yczerpać w szystkich sposobów emfazy, z atrzy m am się nad dw iem a przeciw staw nym i stron am i jej funkcjonow ania, co może w skazać skuteczne m etody analizy.
K o n trast ujęcia stylistycznego może być przygotow any przez kontekst
80 W iele podobnych przypadków możemy znaleźć w e wzajem nym oddziaływaniu relacji narracja—mowa niezależna—mowa zależna—mowa pozornie zależna; zob. U 11 m a n n, op. cit., s. 94—120; bibliografia tego ujęcia znajduje się w: A. G. L a n d ry, R epresen ted Discourse in... Mauriac. 1953, s. 76—79.
stylistycznie nie nacechow any: np. przew ażające stosow anie określonego rodzaju zdania stw orzy stylistyczny stopień zerowy, na tle którego w y od ręb n iają się ujęcia stylistyczne; „niedbała” m ow a może przynieść ten sam efekt. Jednakże pojęcie „niedbałości” samo dom aga się definicji; do jego u stalen ia pomoże nam analiza językow a, ale definicja p rzy d atn a do naszych celów pow inna objąć tylko fo rm y przyjm ow ane przez „nie- dbałość” w mowie p i s a n e j ; ponadto m usim y jeszcze ustalić, do jakiego stopnia czytelnik uśw iadam ia sobie to, co opisuje analiza językow a, albo do jakiego stopnia na to reag u je (inaczej m ów iąc analiza s t y l i s t y c z n a pow inna być ograniczona do tego, co je st dostępne dla c z y te ln ik a )31. W każdym razie istnienie takich „zerow ych” [„blank”] kontekstów m ożna potw ierdzić dośw iadczalnie przez zbadanie kolejnych red akcji po w stają cego u tw o ru : w idać w nich często skreślenia m ające na celu stw orzenie próżni, w śród której ujęcie stylistyczne rzucałoby się w oczy 32. S kreśle nia te dowodzą, że ko ntekst jest rów nie w ażną częścią sty lu jak ujęcie stylistyczne. Inną stro n ą tego fa k tu je st ro la k o ntek stu jako m echanizm u w yodrębniającego ujęcia stylistyczne; ustaw ione w zbyt bliskim są siedztw ie m ogłyby się naw zajem niw elow ać (zob. § 3.3.); oddziaływ anie ich m oże zm ieniać się proporcjonalnie do ich bliskości (np. ch w yt pow szechnie stosow any w dialogu dram aty czn y m : pow tarzanie zw rotu cha rakterystycznego dla danej postaci, może być narzędziem realizm u p sy chologicznego, ale jeśli w y stę p u je częściej, to znaczy, jeżeli kontekstow e odstępy m iędzy kolejnym i pow tórzeniam i są skrócone, staje się elem en tem komizmu).
Częściej spotykaną form ą fu n k cji em fatycznej jest oddziaływ anie przez antycypację: k ontekst zaw iera cechę stanow iącą jeden z bezpośrednich składników ujęcia stylistycznego. Chodzi o przy p adek chiazm u.
P rzykład (6). U jęcie stylistyczne (m ikrokontekst) brzm i: s e n o d
-31 Można by powiedzieć, że ta koncepcja kontekstu jest bliska koncepcji normy językowej. Odejście, które się dokonuje, nie jest odejściem od „świadomości normy”, ale od pisanego tła.
32 Skreślenia takie edytorzy bezkrytycznie grupują pod nagłówkiem „zwięzłość”; pociąga to jednak za sobą w prowadzenie idei prostoty, która stanowi kryterium este tyczne, trudne do zdefiniowania i nie przystosowane do badań nad i s t n i e n i e m stylu; skreślenie ma na celu dające się obiektywnie wym ierzyć zwiększenie odstępu między ujęciami stylistycznymi. Np. Balzac, który daleki jest od poszukiwania pro stoty, skreśla w iele zabiegów em fatycznych (tou t w połączeniu z przymiotnikami,
c’est... qui/que..., itd.). Cechy te, często spotykane w rozmowie, są rozmyślnie pom i
jane w dialogach pisanych: pozbawione intonacji stanowiłyby tylko niepotrzebny balast, a ich pominięcie um ożliwia raptowne w ystąpienie nagłych kontrastów, lepiej sugerujących żywość prawdziwej m ow y potocznej niż pełna rejestracja. Zob. M. R o- q u e s, Manuscrit et éditions du ’’P ère G oriot”. „Revue universitaire” XIV (1Э05), s. 34—42, 71—76, 178—183.
262 M I C H A E L R I F F A T E R R E
w i e c z n y (kontrast) w o d w i e c z n e j n o c y ; jeżeli m akrokontekst zaw iera wzorzec rzeczow nik—p rzy m io tn ik (wzorzec w chodzący w skład konw encjonalnej w ypow iedzi poetyckiej), p a ra leln a s tru k tu ra łączy m akro k o n tek st z m ikrokontekstem . Np. S w inburne, T he G arden o f Proser
pine, 80 n. :
Then star nor shall w aken Nor any change of lig h t; Nor sound of w aters shaken, Nor any sound or sight; Nor w in try leaves nor vernal, Nor days nor things diurnal; O nly the sleep eternal In an eternal night.
[Wówczas gwiazda ani słońce nie przebudzi się / ani żadnej zmiany światła, / ani dźwięku poruszonych wód; / ani jakiegokolwiek dźwięku czy widoku; / ani liście zim ow e ani wiosenne, / ani dnie, ani rzeczy dzienne; / tylko sen odw iecz ny / w odwiecznej nocy.]
(W ystępuje tu bezpośrednie zetknięcie cechy k o n trastu jącej z tym , co ją poprzedza, a oddziaływ anie stylistyczne zostaje dodatkow o wzmożone przez n a rastającą sekw encję wzorca, k tó ry w zm acnia sw ą homologiczność w e w n ątrz u jęcia stylistycznego) 33.
3.3. N i w e l u j ą c a f u n k c j a m a k r o k o n t e k s t ó w . Rozum iem przez to zniw eczenie kontrastów , w w yn iku którego ujęcia stylistyczne opad ają do poziomu k o n tek stu i nie p rzestają się odróżniać od niego (np. słabnięcie oddziaływ ania neologizm u otoczonego przez zb yt w ielk ą ilość d oraźnie utw orzonych słów). Ta niw elu jąca fu n k cja je st m ożliw a dzięki tem u, że m akrokontekst jest procesem n arastający m . Może ona m ieć dw a źródła: może być konsekw encją zm niejszenia odstępów m iędzy ujęciam i — zbliżenie zapobiega tw orzeniu wzorców, k tóre m ogłyby przygotow ać kon tra s ty — albo w ynikać z k o n tek stu ty p u B, w k tó ry m określone ujęcie stylisty czne może rozciągnąć się n a wzorzec k ształtu jący z kolei dw ubiegu now ą opozycję w stosunku do następnego ujęcia.
N atężenie tego zjaw iska jest proporcjonalne do częstości w ystęp ow a nia ujęć należących do tej samej k la s y 34. M ożemy uw ażać ujęcie s ty
33 N ie trzeba dodawać, że jest to analiza częściowa. Nie bierze pod uwagę rymu i rytmu ani też zbieżnych i nakładających się ujęć stylistycznych, jak (kontekst)
nor... / only..., co z kolei zawiera konstrukcję nor any... / nor...
34 Gdyby ujęcia były identyczne w formie i treści, m ielibyśm y j e d n o ujęcie stylistyczne: powtórzenie (por. przyp. 27). Uzasadnieniem tego częstego w ystęp ow a nia m oże być nieświadom e lub świadom e autonaśladownictwo (o tej „epidem ii” stylistycznej piszą: S p i t z e r , Linguistics and L iterary H istory, s. 191, przyp. 46;
listyczne za elem ent, k tó ry przez kontam inację przekształca rolę kon te k s tu jako „nie nacechow anego” członu opozycji.
3.4. Ogólne konsekw encje tego, co wyżej powiedziano, m ogą w rezu l tacie określić m etody przyszłej analizy sty lu : skoro ujęcia m ożna spro w adzać do poziom u kontekstu, w szelkie pojęcie w artości stylistycznej za w a rte j w sam ym ujęciu staje się puste (np. skuteczność ekspresyw na „w łaściw a” czasow nikow ej form ie iteraty w n ej, superlatyw om itd.). W y stęp u jąca tu fu n k cja niw elująca m a c h a ra k te r d y stry b u ty w n y , a przez to w ym ierny . W ynika stąd, że m ożna będzie określić w aru n k i w ystępo w a n ia ujęć stylistycznych. Jed n ak , w przeciw ieństw ie do w arun kó w zn a ny ch nam ju ż z m etody bezpośrednio stosującej staty sty k ę do przekazu językow ego (posługując się tą m etodą m ożna określić w ypow iedzenia lite rackie, ale nie m ożna odróżnić m ateriału językow ego od jego użycia sty listycznego), chodzi nam o w a ru n k i odnoszące się tylko do tego, c o j e s t d o s t r z e g a l n e j a k o s t y l 35.
K oncepcja k o n tek stu jako k ry te riu m analitycznego m a różne zasto sow anie. K iedy język literacki (czy jakieś bardziej w yspecjalizow ane sy stem y, ja k w iersz) tra k to w a n y jest jako ścisła norm a, podlegająca w iększym
ograniczeniom niż ogólna norm a językow a, istnieje niebezpieczeństw o u p a try w a n ia w sty lu dalszych ograniczeń i ocenienia go przez zw ykłe
J. M a r o u z e a u w „Revue des études latines” XIV (1936), s. 58—64; XXVI (1948), s. 105—108) albo też reakcja przeciw normatywnym regułom zakazującym powtó rzeń. Będziemy m usieli zbadać, czy są to ujęcia stylistyczne, które dzięki mikrokon- tekstow i stają się odporne na nasycenie (np. rozłączny szyk wyrazów, wówczas gdy sam a jego obecność powstrzym uje dekodowanie), do czego będą nam potrzebne obliczenia statystyczne, oparte w yłącznie na danych mających wartość stylistyczną. W ramach synchronii jest to zagadnienie zbliżone do kw estii trwania ujęcia sty listycznego w diachronii (czyli do odporności na częstość w ystępowania i „trady- cjonalizację” ; zob. np. M. R i f f a t e r r e , La Durée de la valeur stylistiqu e du
néologism e. „Romanie R eview ” XLIV (1953), s. 282—289).
35 Np. m ot ju ste [właściwe słowo] można zdefiniować przez jego trafność, co w języku można wym ierzyć statystycznie (W h a t m o u g h, op. cit., s. 119—121). Jego wartość stylistyczna nie polega jednak na trafności określonej w stosunku do struktury językowej, polega ona na różnorodności jego oddziaływań zależnie od kontekstów (i różnych postaw poetyckich). M ot ju ste może stanowić ujęcie sty listyczne, a może też stworzyć kontekst tak „trafny”, że słowo nieprecyzyjne, „nie trafne”, przez kontrast stanie się ujęciem.
(Istotną w łaściw ością pojęcia kontekst jest to, że nie ma kontekstu stałego i całe dzieło nie tworzy kontekstu (por. N. G u e u n i e r w „Langue française” III (1969), s. 40, który — jak się w ydaje — zarzuca mi taki błędny pogląd), tak jak idiolekt tekstu nie tworzy normy. Istnieje nieustanna przemiana od jednego faktu stylu do drugiego, nieustanne przekształcanie się funkcji faktów stylow ych od kontrastu (w stosunku do tego, co je poprzedza) do kontekstu (w stosunku do tego, co po nich następuje). Pojęcie kontekstu łączy pojęcie normy z pojęciem odmiany.)
264 M I C H A E L R I F F A T E R R E
odejm ow anie (tzn. przez odnajdyw anie w yrazów „niepoetyckich” 36). N a tom iast gdy język literacki analizujem y jako sekw encję kontekstów , po łożym y wówczas w łaściw y nacisk na wzbogacenie dokonane przez now e m ożliwości stylistyczne: owe konw encjonalnie u stru k tu ro w an e kon tek sty k re u ją n a ujęcia stylistyczne elem enty, któ re nie m iałyb y żadnej w artości kontrastow ej w kontekście „potocznym ” lub m ogłyby go nasycić i zm ie nić przez to jego n a tu rę ; konw encjonalne otoczenie pozw ala n a silniejsze e te k ty bez takich zniekształcających m o d y fik a c ji37. F u nk cja n iw elująca daje tę korzyść, że m ożna za jej pomocą w yjaśnić to, co nazw ałem gdzie indziej n o r m a m i d o r a ź n y m i [nonce-standards], t j . cząstkow e system y językowe, z któ ry ch au to r korzysta w celu zindyw idualizow ania język a postaci lub by sparodiow ać jakiś styl. M ożna je uw ażać za szcze gólny rodzaj kontekstów stw orzonych drogą nasycenia ujęciam i stylistycz nym i zapożyczonym i przez au to ra od ew okow anego przedm iotu i um iesz czonym i na tle w łasnego s t y l u 38. B adanie ty ch szczególnych p rzy p ad
36 Jak to uczynił np. w stosunku do łaciny B. A x e l s o n (Unpoetische W örter. Lund 1945).
37 Znamienne jest, że język poetycki tak często korzysta z form języka po tocznego: w swoim zwykłym kontekście nie w yw ierałyby żadnego oddziaływania — odwrotnie niż w sztucznych ramach metrum. W tym kierunku szły np. spostrzeżenia M e i l l e t a , który m ówił: „la poésie (latine) n’a pas le purism e de la prose” [poezja (łacińska) nie trzyma się tak surowych zasad jak proza] (Esquisse d ’une histoire
de la langue latine. 1938, s. 220). Proza, nie chroniona przez formy konwencjonalne,
nie byłaby w stanie posługiwać się „zwykłym i” wyrazam i nie tracąc zarazem cha rakteru literackiego. (Por. częste uwagi w słownikach poetyckich, że pew ne w y razy należą zarówno do słow nictw a „poetyckiego”, jak i „zwyczajnego” : w pierw - sz}7m są to oczyw iście ujęcia literackie, w drugim to kontekst). Zob. w jęz. fran cuskim stosowanie niedbałych form wym ow y V, m ’, j ’, n’ (le, me, je, ne) w wierszach Ju les’a Laforgue. Norm atywne uwarunkowanie przekazu literackiego, które pomija analiza językowa, powinno stać się oczywiste (zob. L. K u k e n h e i m , R éflexions
non-structuralistes. „Neophilologus” 1955, s. 161 n.).
38 Zob. Kryteria..., s. 238, przyp. 31, i s. 227, przyp. 15. (Nie należy ich m ylić z nor m ami sytuacyjnym i z góry określonymi przez temat.) Np. elem enty sugerujące (nie transkrybujące) obcą w ym ow ę (mowa Niem ców u Balzaca, Żydów w angielskich dra matach wiktoriańskich) lub cechy osobnicze [idiolectal featu res] użyte do charakte rystyki psychologicznej (np. sposób m ówienia pana Jingle w K lubie P ick w ick a ) lub scharakteryzowania postaw społecznych (np. parodystyczne użycie frazesów ; zob. M. R i f f a t e r r e , Sur un singulier d’A n dré Gide. C ontribution à l’étude des
clichés”. „Français m oderne” XXIII (1955), s. 39 n.) czy też stylu innych autorów
(np. pastisze Prousta; naśladowania Pism a Św iętego; w tym ostatnim przypadku w ystarczy tylko jedna cecha; zob. S p i t z e r , Linguistics..., s. 150; U. W e i n r e i c h ,
On the C ultural H istory of Y iddish Rime. W : Essays in Jew ish Life and Thought.
1959, s. 423 n., zwłaszcza 434—435; bardziej złożoną normę naśladowczą opisuje Y. 1 e H i r, Lam ennais écrivain. 1948, s. 241—332). Dobry przykład zabiegów sty listycznych, które tworzą doraźną normę, stanowią złożone neologizmy u Carlyle’a w Sartor Resartus mające oddać styl „niemieckiej filozofii”.
ków może dać czysto lingw istyczną podstaw ę do opisu realizm u literackiego i stylów ironicznych, do k tó ry ch pow szechnie stosuje się k ry te ria ze w nętrzne (psychologiczne, norm atyw ne). Z innego p u n k tu w idzenia m o żem y zapytać, czy niw elow anie w określonym m om encie może prze kształcić się w nieodw racalne zatarcie ujęć lub czy czynniki pozycyjne
[positional factors] w ystarczą do odnow ienia oddziaływ ania stylistyczne
go; odpowiedzi n a te p y tan ia m ogą w rezultacie pozwolić n a opracow anie stylistyk i diachronicznej.
CHARLES E. OSGOOD
NIEK TÓRE SK U TK I M OTYW ACJI DLA STYLU KODOW ANIA
Definicja stylu
K ażdy język na w szystkich w yodrębnionych poziom ach — fonetycz nym , m orfologicznym i sy n tak ty czn y m — posiada elem enty stałe i zm ien ne 1. B adania nad stylem dotyczą z m i e n n y c h e l e m e n t ó w kodu Ale ow a zm ienność nie m usi być zupełnie „sw obodna” (tj. przypadkow a, n ieprzew idyw alna); choć tam , gdzie istn ieje jakiś stopień wolności w se lekcji m ateriału , badacz sty lu zain teresu je się w łaśnie s t a t y s t y c z n y m i w ł a ś c i w o ś c i a m i d o k o n a n e g o w y b o r u . W ybór ten, realizu jący się zarów no w m ów ieniu jak i w pisaniu, m ożna rozp atryw ać bądź w aspekcie leksykalnym , bądź stru k tu ra ln y m . S ty listyk a koncen tru je się w w iększym sto p n iu n a w y b o r z e s t r u k t u r a l n y m an i żeli na leksykalnym , a w ięc raczej na tym , j а к osoba mówi, niż o c z y m mówi. A w reszcie badan ie sty lu n a ogół zw raca się raczej ku odchyleniu od norm y aniżeli ku sam ym norm om , chociaż n atu raln ie, by zauw ażyć od chylenia i zin terp reto w ać je, n ajp ierw trzeba sprecyzow ać norm y. M usim y tu odróżnić odchylenia, n azw ijm y je: sytu acy jn e od indyw idualnych. Sy tu acje takie, jak pisanie podręcznika lub w iersza, rozm owa przez telefon lub z m ałym dzieckiem , w ym agają pew nych przew idyw alnych odchyleń od ogólnych norm . N iektórych badaczy sty lu in te resu ją tylko tego rodzaju
[Charles E. O s g o o d , am erykański psycholingwista, autor m. in. The M easure
m en t of M eaning (razem z G. J. Sucym i P. H. Tannenbaumem, 1957)
Przekład według wyd. : C. E. O s g o o d , Some Effects of M otivation on S tyle
of Encoding. W zbiorze: S tyle in Language. Ed. by T. A. S e b e о k. N ew York—Lon
don 1960, s. 293—306.]
1 Praca ta jest oparta na badaniach prowadzonych przez autora i Evelyn W al ker ; korzysta z notatek dostarczonych przez Edwina Shneidmana (Los Angeles) dotyczących prób samobójczych i pseudosamobójczych. (Bardziej szczegółowe spraw o zdanie można znaleźć w: С. E. O s g o o d i E. W a l k e r , M otivation and Language
B ehavior: A C ontent A n alysis of Suicide Notes. „The Journal of Abnormal and
268 C H A R L E S E . O S G O O D
odchylenia sytuacyjne. Jednakże w każdej sytuacji kodow ania dochodzi do indyw idualnych m odyfikacji owej norm y sytuacy jnej przez nowość sytuacji kom unikow ania, i tego ty p u j e d n o s t k o w e w a r i a n t y no rm y sytuacyjnej są przedm iotem zain tereso w ania drugiej gru p y b a daczy.
Zatem dla celów tej pracy defin iu ję s t y l j a k o i n d y w i d u a l n e o d c h y l e n i e o d n o r m o b o w i ą z u j ą c y c h w s y t u a c j i k o d o w a n i a ; o d c h y l e n i a t e b ę d ą c e t y m i w ł a ś c i w o ś c i a m i s t r u k t u r y k o d u , k t ó r e p o s i a d a j ą p e w i e n m a r g i n e s d o w o l n o ś c i , d e c y d u j ą c z ę s t o ś c i ą w y s t ę p o w a n i a i s w y m i w ł a s n o ś c i a m i o s t y l u . Istotę tej definicji m ożna u k a zać na przykładzie jednej z bardziej znanych m iar stylu, m ianow icie — w s p ó ł c z y n n i k a c z a s o w n i k o w o - p r z y m i o t n i k o w e g o stw orzonego przez B usem anna i innych; B usem ann ustalił tę m iarę bada jąc g rupę dzieci opow iadających b ajk i; porów nał też w skaźniki poszcze gólnych dzieci, u k tó ry ch zm ieniała się stabilność em ocjonalna 2. Za norm ę sy tu acy jn ą uw ażam p rzeciętny w skaźnik czasow nikow o-przym iotnikow y dla badanej g rupy — w skaźnik ty p o w y dla dzieci opow iadających bajki praw dopodobnie różni się nieco od w skaźnika typow ego dla rep rezen ta tyw nej g ru p y dorosłych m ów iących i piszących po angielsku. Przejaw em sty lu pojedynczego d z i e c k a jest odchylenie od tej norm y sytu acyjn ej.
Styl jako problem psycholingwistyczny
Credo psycholingw istów głosi m. in., że zjaw iska obserw ow ane w prze kazie tw orzonym przez m ówiącego i piszącego zależą od zjaw isk (stanów, procesów) zachodzących w „źródle” — od jego naw yków , poziom u inte lektualnego, ch a ra k te ru m otyw acji i stan u em ocjonalnego, wcześniej istnie jących powiązań, postaw y itd. Liczne fa k ty w przekazie są uzależnione od procesów powszechnych lub w spólnych ogółowi nadaw ców — po w szechnych dlatego, że są częścią koniecznej stru k tu ry kodu, k tórej źródło m usi się nauczyć, jeśli w ogóle m a dojść do kom unikacji. Są wreszcie w przekazie zjaw iska do pewmego stopnia zm ienne, one to pozw alają na zróżnicow anie nadaw ców — albo poprzez w a ria n t sytu acji m ów ienia, albo poprzez u trw alo ny w a ria n t właściwej nadaw cy s tru k tu ry osobniczej.
B adanie sty lu w aspekcie psycholigw istycznym w ym aga: 1) możliwie obiektyw nego i n f o r m a t o r a ; 3 2). m ożliw ie obiektyw nej dla tw órcy przekazu c e c h y c h a r a k t e r y s t y c z n e j ; 3) z a l e ż n o ś c i m ię
2 Zob. G. A. M i l l e r , Language and Com m unication. N ew York 1951, s. 127, 3 [Informator (indicator) jest terminem nieco m ylącym ; kojarzy się ze znanym w językoznaw stwie informatorem -człowiekiem (n ative speaker) ; nie zdecydowałem się, by stosować tu bliski sem antycznie „wskaźnik”, bo utonąłbym w prawdziwym ich morzu (przyp. tłum.).]
dzy inform atorem a cechą ch arak tery sty czn ą nadaw cy, tj. faktycznego, nie przypadkow ego pow iązania m iędzy źródłem a przekazem . P otencjalne in fo rm ato ry są w przekazie rów nie liczne, jak cechy, któ re zachow ują ów m argines dowolności (np. częstość zaim ka w pierw szej osobie liczby pojedynczej „ ja ”, zm iana wysokości tonu m ów ienia, niecodzienność słow nictw a, częstość k o n stru kcji bezokolicznikowych itp.). Podobnie p o ten cjalne cechy ch arak tery sty czn e źródła kom unikatu, jakie m ożna odnoto wać, są ta k mnogie, ja k tylko może to ukazać połączona pom ysłowość psychologów i innych uczonych zajm ujących się dziedziną n au k społecz nych (np. inteligencja, niepokój, s tru k tu ra skojarzeń, rola czy statu s spo łeczny, rodzaj zajęcia itd.).
Sw obodę w iązania inform atorów z ludzkim i cecham i charak tery sty cz nym i ograniczają jed n ak dw a m om enty. Jed en mieści się w w aru n k u 3 — trzeb a dowieść, że zbieżność in fo rm ato ra i cechy charakterystycznej jest nieprzypadkow a, a to często okazuje się tru d n e (w pew nej m ierze z po wodu w ielości przyczyn uw ik łan y ch w przekazyw ane fakty). D rugi jest odbiciem jednej z w iększych pułapek n au k i w ogóle — m ianow icie b łęd nego koła czy tautologii. W ykazanie obecności, b rak u albo stopnia zm ien nej niezależnej (tu: cechy charak tery sty czn e osoby) m usi odbyć się m ożli w ie n i e z a l e ż n i e od zm iennej zależnej ( tu : kom unikow any fak t lub inform ator). W eźm y ab su rdaln y przykład: jeśli założymy, że częstość „ ja ” , „m nie” , „m oje” w przekazie je st w skaźnikiem „niepokoju ego” badanego, a następn ie będziem y obliczać poziom „niepokoju ego” przedm iotu badania opierając się n a częstości p ojaw iania się zaim ka w pierw szej osobie 1. poj., to otrzym am y z pew nością w zględnie w ysoki stosunek, k tó ry jed n ak nie m a żadnej w artości naukow ej. By w yjść z tego koła, badacz m usi odkryć i zastosować niezależny i w artościow y w ykładnik „niepokoju ego” u b a danych, posługując się np. opinią klinicystów czy odpow iednim obiektyw nym testem . N a ty m przykładzie m ożna rów nież dem onstrow ać bardziej subtelne błędne koło. Przypuśćm y, że opinia klinicystów n a tem at „nie pokoju ego” po przeanalizow aniu sprow adza się do dostrzeżenia częstości pojaw iania się w w yw iadach z badanym zaim ka osobowego w 1 os. 1. poj.; zaistniała tu współzależność m iędzy inform atorem a rzekom o niezależnym k ry te riu m cechy charak tery sty czn ej badanego będzie więc stale podejrzana.
Istn ieją d w a zasadniczo różne sposoby badan ia stylu, k tóre m ożna n a zwać : i d i o s y n k r a t y c z n y m i n o m o t e t y c z n y m . M etoda idio- synkraty czna skupia się n a opisie i in te rp re ta c ji z konieczności niep ow ta rzalnych cech stylu, zarów no sytuacyjnego (np. baśnie dla dzieci, osiem na stow ieczna powieść) ja k też indyw idualnego (np. d ram aty S hakespeare’a, sposób m ów ienia i pisania konkretnego stu d e n ta 4). Idiosynkratyczne b a
4 Zob. np. F. H. S a n f o r d , Speech and Personality. „Psychological Bulletin” X X X IX (1942), s. 811—845.
270 C H A R L E S E. O S G O O D
danie stylu może opierać się n a m etodzie in tu icy jn ej albo też m oże w yko rzy stać określone m etodą nom otechniczną odchylenia od norm y . P ra w i dłow a ch a ra k te ry sty k a sty lu osobniczego to cel i w yróżn ik tej m etody. N atom iast celem m etody nom otechnicznej jest odkrycie i ocena ogólnego uzależnienia inform atorów [indicators] k o m u n ikatu od zm iennych nadaw cy
[communicator]. Isto tą tej m etody jest w ykazanie, że w próbce pob ranej
ze sw oistej sytuacji kodow ania, np. z rozm ów codziennych, listó w osobi stych itp., zależność m iędzy k o nk retn y m i in fo rm ato ram i a k o n k retn y m i cecham i charak terystyczn y m i jest nieprzypadkow a. Jeśli sy tu a c ja całko w icie d eterm in u je styl, pow iązania ze społecznością nadaw ców b ęd ą b li skie zeru. U żyty w om aw ianych badaniach w a ria n t m etody nom otechnicz nej stosuje k ry te riu m g ru p y kontrolnej, k tó ra z założenia rozstrzy ga o pew nych cechach ch arak tery sty czn y ch nadaw cy, takich ja k in telig encja, postaw a czy m otyw acja. N astępnym etapem jest u trzy m an ie ciągłości s y tu ac ji kodow ania (np. listy do bliskich i przyjaciół) i u stalen ie m etodam i statystyczny m i, k tó re in fo rm ato ry o d słaniają w ażkie różnice m iędzy dw o m a g ru p am i kontrolnym i.
D ostrzeżem y, że m iędzy badaniem stylu a analizą treści istn ieje ścisłe pow iązanie. W obu in te re su ją n as relacje m iędzy zm ien ny m i przekazu a zm iennym i źródła, rodzi to liczne podobne problem y. U derzające są chyba n astęp u jące różnice: 1) O ile analiza treści dotyczy bardziej leksyki niż s tru k tu ry (tzn. raczej tego, o czym się mówi, niż tego, jak się mówi), to przy badaniach sty lu jest n a odw rót. 2) O ile analiza treści sk upia się raczej n a w yprow adzeniu z in form atorów przekazu w niosków n a tem at sta n u i cech albo nadaw cy, albo odbiorcy, sty listy k a w głów nej m ierze z ajm u je się przew idyw aniem (czy in terpretow aniem ), o p a rty m n a znajo mości zm iennych źródła (nadawcy), inform atorów lub faktó w w przekazie. In nym i słowy, badacz sty lu in teresu je się głów nie opisaniem zm iennych w stru k tu rz e przekazu oraz w ykazaniem ich uzależnienia albo od sy tuacji kodow ania, albo też od indyw idualnych różnic o dgryw ających rolę w d a nej sytuacji.
Skutki m otywacji w zachowaniu językow ym . Teoria
B adania eksperym entalne, k tó re przedstaw ię, m iały spraw dzić pew ne pojęcia teoretyczne dotyczące skutków m otyw acji lub pobudzenia [drive] 5 w zachow aniu językow ym . A nalizę teorety czną oparto n a przem yśleniach
5 [Słowo drive, jeden z podstawowych w psychologii terminów, niestety w y korzystyw ane „bardzo swobodnie” w różnych kontekstach, sprawiło m i w iele kło potu. Zdecydowałem się przekładać je polskim „pobudzenie” (przyp. tłum.).]
H u lla 6, H e b b a 7, oraz Spence’a i w sp ó łp raco w n ik ó w 8. Z referu ję je n a j p ierw w form ie skrótow ej — głów nie dlatego, że ta ogólna teoria nie po zostaje w bezpośrednim zw iązku z tą kon ferencją 9. Bardziej ko m p letn e om ówienie m ożna znaleźć w innej pracy 10.
W ydaje się, że naw yki [habits] językow e, ta k jak n aw yki w ogóle, uk ładają się w h i e r a r c h i ę a l t e r n a t y w . Na obu poziom ach: le k sykalnym i stru k tu ra ln y m , do m om entu gdy jeszcze istnieje m ożliwość w yboru, pew ne a lte rn a ty w y będą bardzo praw dopodobne, inne — m ało praw dopodobne, jeszcze inne — bardzo niepraw dopodobne. Zasady czy redund ancje gram atyczne i składniow e stanow ią pow ażne ograniczenie możliwości w yb o ru stru k tu ry , a czynniki częstości użycia oddziałują po dobnie na dobór słow nictw a (obydw a te czynniki dostosow ują się do wzorców narzuconych przez sy tu ację kodowania), lecz je st jed n ak jeszcze m iejsce n a liczne m odyfikacje praw dopodobnej stru k tu ry hierarch ii jako funkcji zm iennych sy tu acy jn y ch i osobniczych. P rz y jm u je się, że selekcja w obrębie ty ch h ierarch ii przeprow adzona przy wzm ożonym pobudzeniu lub m otyw acji może p rzejaw ić się dw ojako: w skutkach ożyw ienia po wszechnego oraz w skutk ach sygnału specyficznego.
S k u t k i o ż y w i e n i a p o w s z e c h n e g o . Zgodnie z pew nym i poglądam i H ebba ożyw iające sku tk i pobudzenia m ożna utożsam iać z po budzeniem ośrodków p n ia mózgu, z którego n astęp u je rozlana, niesw o ista irrad iacja do kory im pulsów u łatw iający ch „d ostrojenie” . Zakładając, za H ullem i Spence’em, zw ielokrotnioną zależność m iędzy siłą n a w y k u a po budzeniem w pow odow aniu przez nie u k ry te j reakcji, m usim y przyjąć, że skutkiem wzmożonego pobudzenia w inno być pojaw ienie się a lte rn a ty w dom inujących w e w szystkich h ierarchiach. Znaczy to, że przy pobudzeniu wzmożonym zachow anie, a więc kodow anie, pow inno być bardziej s z a b l o n o w e — zaakceptow ane a lte rn a ty w y w in ny być najbardziej znane, najczęściej używ ane, najbardziej oczekiwane. J e d n a k skoro przypuszcza się, że siła naw yków jest asym ptotyczna do ogólnego m aksim um , to s k r a j n y w zrost pobudzenia pow inien nadać licznym naw ykom kon
6 L. C. H u l l , Principles of Behavior: A n Introduction to B ehavioral Theory. N ew York 1943.
7 D. O. H e b b, D rives and the C. N. S. {Conceptual N ervous S yste m ). „Psycho logical Review” LXII (1955), s. 243—254.
8 W. K. S p e n c e , I. E. F ä r b e r , H. H. M с F a n n, The Relation of A n x ie ty
(Drive) Level to Perform ance in C om petitional and N oncom petitional P ąired-asso- ciates Learning. „Journal of Experimental Psychology” LII (1956), s. 296—305.
9 [Aluzja do konferencji poświęconej stylow i, na której zaprezentowano ten artykuł (przyp. tłum.).]
10 С. E. O s g o o d , M otivational D ynam ics of Language Behavior. W zbiorze :
272 C H A R L E S E. O S G O O D
ku ren cyjn ym rów now ażną siłę, pow odując in terferen cję, zablokow anie i nieład. Czyli, że w w aru n k ach niezw ykle silnego pobudzenia zachow anie, w tym kodowanie, w inno ulec dezorganizacji; św ietne w yregulow anie spraw ności m otorycznej, sub teln a m odulacja a lte rn a ty w w obrębie red u n - dacji gram atycznej oraz selektyw ność doboru sem antycznego pow inny się załamać.
S k u t k i s y g n a ł u s p e c y f i c z n e g o . Z chw ilą gdy stanom pobudzenia tow arzyszy pew na liczba w rażeń odrębnych, np. uczucie p rag nienia, niepokoju, bólu, te w yróżniające sygnały m ogą łączyć się z o kreś lonym i altern aty w am i w obrębie h ierarch ii naw yków n a m ocy zw ykłych zasad uczenia się. Z atem obecność takich sygnałów ja k n astaw ien ia [direc
tiv e states] będzie powodow ać m odyfikację praw dopodobnej s tru k tu ry
h ierarchii zachow ania, zw iększając praw dopodobieństw o jed ny ch a lte rn a tyw , zm niejszając — innych. Znaczy to, że pod w pływ em specyficznego sta n u pobudzenia zachow anie zostanie przesunięte w k ieru n k u o d p o w i e d n i c h j u ż p r z e ż y t y c h a l t e r n a t y w t e g o p o b u d z e n i a . Na koniec, jeśli d ziałają dw a m otyw y lub w ięcej, a ich sygnały połączone są z w yborem odrębnych alte rn a ty w w obrębie hierarchii, m o żem y oczekiwać oscylacji m iędzy reakcjam i odpow iednim i do każdego z tych stanów . Znaczy to, że wówczas gdy w spółcześnie fu n k cjo n u je w ię cej niż jeden m otyw , m ożem y oczekiwać w zm ożenia objaw ów k o n f l i k t u w zachow aniu, także w kodow aniu.
Hipotezy i stosowne wykładniki
Te ogólne rozw ażania teoretyczne prow adzą do czterech hipotez d oty czących kodow ania językow ego. Może zresztą dałoby się postaw ić jeszcze in n e hipotezy. K ażda hipoteza podsuw a określone in fo rm ato ry przekazu, k tó re pow inny się łączyć ze stanem wzmożonego pobudzenia. P odane in fo rm ato ry nie są jed n ak w yczerpujące; zostały one użyte w naszych b a dan iach nad zapiskam i samobójców. N iekiedy dotyczą leksykalnej zaw ar tości kom unikatu, nie zaś jego stru k tu ra ln y ch cech charakterystycznych, i dlatego nie n a d a ją się do analizy stylu. K ażdy inform ato r opiszę i ocenię w odniesieniu do rozpatryw anego tu problem u.
H i p o t e z a I. I m w y ż s z y p o z i o m m o t y w a c j i , w j a k i m p o j a w i a s i ę k o d o w a n i e j ę z y k o w e , t y m w i ę k s z a s t e - r e o t y p o w o ś ć w y b o r u . Ta stereotypow ość pow inna odzw ierciedlać się na każdym poziomie, odpowiednio do pojaw iających się m ożliwości w y b o ru altern aty w . I (1). P r z e c i ę t n a i l o ś ć s y l a b w s ł o w i e . Poniew aż długość słowa, co w ykazał Zipf 11 i inni, jest odw rotnie prop
or-11 G. K. Z i p f, Human B ehavior and the Principle of Least Effort. Cambridge, Mass., 1949.
cjonalna do częstości jego użycia, a oczekujem y, że kodow anie przy w zm o żonym pobudzeniu ograniczy się do w yboru pozycji bardziej znanych, częściej używ anych, m ożna stąd wnosić, że przeciętna długość sylaby m a leje ze w zm ocnieniem m otyw acji. I (2). W s p ó ł c z y n n i k t y p - z n a k . Tę m iarę o trzym uje się z podzielenia liczby słów odm iennych przez całą liczbę słów w przekazie. J e st to dobry w skaźnik zróżnicow ania leksy kal nego, różnicuje poziom w ykształcenia, rozm owę telefoniczną w przeciw staw ien iu do zw ykłej itd. Poniew aż rozm aitość słow nika w ym aga w y bo ru coraz rzadszych, m niej praw dopodobnych pozycji, zatem kodow anie przy podwyższonej m otyw acji w inno charakteryzow ać się m niejszą różnorod nością, a więc i niższym W TZ (w spółczynnikiem typ-znak). I (3). P o- w t ó r z e n i a . P o w tórzenia zw rotów (podobnie jak pow tórzenia po jed y n czych słów, w ykazane przez WTZ) rów nież odzw ierciedlają red u n d an cję przekazu. Osoba kodująca przy podw yższonym pobudzeniu, teoretycznie m niej zdolna do w y b o ru ekw iw alentnych, choć m niej praw dopodobnych sposobów w y rażan ia się, pow inna w ykazać w iększą pow tarzalność. I (4). W s p ó ł c z y n n i k r z e c z o w n i k o w o - c z a s o w n i k o w y / p r z y - m i o t n i k o w o - p r z y s ł ó w k o w y . Je st to m odyfikacja znanego w spółczynnika czasow nik-przym iotnik. O bejm uje on rzeczow nik z cza sow nikiem jako składniki prosty ch stw ierdzeń, zaw iera też przysłów ek z p rzym iotnikiem jako składow e określeń bardziej w yróżniających. P o niew aż oczekujem y, że ludzie kodujący przy silnym pobudzeniu m niej db ają o słow a w yróżniające, pow inni więc osiągnąć wyższe w spółczynniki. I (5). P o m i a r w c l o z e’ a c h . T aylor 12 zaproponow ał m iarę p rzew idy w alności lub stereotypow ości, w której przekaz jest „okaleczony” przez zastąpienie pauzam i co piątego słowa, a bad an y usiłuje popraw nie u zu pełnić pu ste m iejsca. Im bardziej n ietypow y jest przekaz jako całość (w aspekcie doboru leksykalnego, gram atycznego i syntaktycznego), ty m lepiej badan y u zupełni b rak i kontekstu. Zgodnie z ty m przekazy tw orzone przy silnym pobudzeniu pow inny mieć wyższą p u n k tację w cloze'ach. I (6). T e r m i n o l o g i a w s z y s t k o i s t y c z n a [Allness term s]. Jeśli przyjm iem y, że łatw iej w ypow iadać stw ierdzenia sk rajn e czy spolaryzo w ane, bo op arte n a silniejszych naw ykach, aniżeli stw ierdzenia bardziej w yszukane, to ludzie kodujący przy w ysokim pobudzeniu pow inni używ ać słow nictw a, k tó re nie pozw ala na robienie w y jątkó w : „zaw sze”, „nig d y ” ,
12 W. L. T a y l o r , R ecent D evelopm en ts in the Use of „Cloze P rocedure”. „Journalism Quarterly” X X X III (1956), nr 1.
[Cloze Measure lub Cloze Procedure (Cloze od closure of configuration) to po
miar zbudowany przez Taylora (1953). Polega na ustaleniu u osoby badanej stopnia biegłości w uzupełnianiu tekstu, z którego usunięto pojedyncze słowa. Porównując w ynik z tym tekstem otrzymujemy informację o redundancji, a w ięc o „czytel ności” tekstu (przyp. tłum.).]
274 C H A R L E S E . O S G O O D
„n a zaw sze”, „ n ik t”, „każdy” itd. W szystkie te m iary, m im o że zaw ierają pozycje leksykalne, m ożna uznać za in fo rm ato ry stylistyczne, poniew aż u k azu ją raczej, j a k się koduje, aniżeli, с o się koduje.
H i p o t e z a II. J e ś l i k o d o w a n i e j ę z y k o w e p o j a w i a s i ę p r z y d o s t a t e c z n i e w y s o k i m p o z i o m i e m o t y w a c j i , p o w o d u j e d e z o r g a n i z a c j ę s p r a w n o ś c i j ę z y k o w e j . T eoria ogólna powiada, że pobudzenie um iark ow an e u łatw ia w ykonanie, wyższe pobudzenie d aje w efekcie stereotypow ość, n ato m iast pobudzenie sk ra jn e pow oduje dezorganizację. W szyscy m ogliśm y obserw ow ać m ówcę tak wściekłego, iż po trafi tylko bełkotać, ślinić się i jąkać. Jed nak że teoria n ie m ów i nam , w k tó ry m m om encie n a stę p u je przejście od stereotypow ości do dezorganizacji. 11(1). Z a b u r z e n i a s t r u k t u r a l n e . P rzek az m oże być wysoce stereotypow y, a jed n a k pozostaje „p o p raw n y ” gram a tycznie i syntaktycznie. Przypuszczalnie istn ieje jakiś stopień m otyw acji, n a k tó ry m załam ują się m iriad y su b telnie w yw ażonych naw yków języko w ych. W m ateriale pisanym p rzy b iera to norm ę błędów ortograficznych, interp u n k cy jn y ch , gram atycznych, syntaktycznych, a n aw et w yraźnie nie zręcznych konstrukcji. Osoba kodująca p rzy niesłychanie silnym pobudze n iu pow iną w ykazyw ać większość ty ch zaburzeń. II (2). P r z e c i ę t n a d ł u g o ś ć o d c i n k ó w n i e z a l e ż n y c h . Posługiw anie się w kodzie długim i, uw ikłanym i, złożonym i k o n stru k cjam i w ym aga przypuszczalnie zw rócenia baczniejszej uw agi n a proces, doskonalszych rozróżnień, w ięk szego zasięgu pam ięci bezpośredniej, aniżeli w ym aga tego kodow anie w krótkich, prostych, „dziecięcych” w ypow iedzeniach. W ydaje się rzeczą praw dopodobną, że sk u tk i dezorganizacji szczególnie łatw o pojaw iają się w łaśnie w złożonych operacjach kodow ania. A zatem osoba kodująca przy szczególnie silnym pobudzeniu pow inna dążyć do posługiw ania się k ró t szym i i prostszym i odcinkam i niezależnym i. Przez „odcinek niezależny” rozum iem odcinek przekazu, k tó ry sam dla siebie stanow i pełne zdanie. Z dania złożone łączone spójnikow o będzie się dzielić n a elem enty skła dow e dla zliczenia.
H i p o t e z a III. P r z y p o d w y ż s z o n e j m o t y w a c j i k o d o w a n i e c h a r a k t e r y z u j e s i ę w y b o r e m a l t e r n a t y w l e k s y k a l n y c h i s t r u k t u r a l n y c h o d p o w i a d a j ą c y c h k o n k r e t n e m u d z i a ł a j ą c e m u p o b u d z e n i u . W iększość inform a to rów użytych do spraw dzania tej hipotezy nastaw iono na treść i w obec tego nie n ad ają się do b ad an ia stylu. O b ejm u ją one: III (1) i l o r a z w y- c z e r p a n i a - u l g i (IWU) [ang. D R Q ], w yznacznik stosunku zw rotów w y rażający ch w yczerpanie do sum y tychże plus zw roty w yrażające ulgę; III (2) i l o ś ć o k r e ś l e ń w a r t o ś c i u j ą c y c h o z n a c z e n i u e l e m e n t a r n y m , ja k np. „nieuczciw y” , „słodki”, „pijaczyna” itp.,
których d enotacje i konotacje m ów iący po angielsku m uszą przyjm ow ać, o ile w ogóle m a dojść do kom unikacji ; III (3) s t w i e r d z e n i a w a r t o ś c i u j ą c e p o z y t y w n e ; chodzi tu o proporcję w szystkich stw ier dzeń n a te m a t ego, k tó re w iążą je z p rzychylnym znaczeniem elem en tar nym albo przedm iotam i n a sta w ie n ia [attitude objects] lub też oddzielają je od niep rzy ch y ln y ch znaczeń elem en tarn y ch lub przedm iotów n a sta w ie nia 13. D w ie m iary w tej kategorii, k tó re ch y b a odzw ierciedlają s tru k tu ralne w łaściw ości przekazu i dlatego są odpow iednie do sty lu to : III (4) s t o s u n e k d o c z a s u ; szczególny stan m o ty w acyjn y (np. samobójczy) może odsunąć zainteresow anie kodującego od chw ili bieżącej, albo też m oże w ytw orzyć w ah liw y stosunek do przyszłości lub przeszłości ; III (5) m a n - d y [M ands]. W edług S k in n era 14 m an d jest w ypow iedzią, k tó ra a) w y raża jakąś potrzebę mówiącego, k tó rej spełnienie w ym aga b) określonej reakcji (niezwłocznej lub opóźnionej) ze stro n y innej osoby. W yraża się go zw ykle im p eraty w n ie, tak że czasow nik pojaw ia się na początku w y powiedzi (np. „Nie przejm uj się ty m zbytnio” , czy „Zrozum m nie, p ro szę”), m oże jed n ak m ieć rów nież in n ą form ę (np. „Chciałbym cię zoba czyć”, „Boże, przebacz m i”). A utostym ulacja, połączona ze w zrostem po budzenia (potrzeby) określonego typu, pow inna wzbogacić m ożliwości m andów , k tó ry ch treść będzie odpow iadać ko n k retn em u pobudzeniu.
H i p o t e z a IV. K i e d y u k o d u j ą c e g o d z i a ł a j ą m o t y w y k o n k u r e n c y j n e , w ó w c z a s s t w o r z o n y k o m u n i k a t p o w i n i e n b y ć o b r a z e m k o m p r o m i s u i k o n f l i k t u . K om pro m is objaw ia się zw ykle przy kw alifikow aniu („dw uznaczności” [„wease-
ling”]), a konflik t — w oscylow aniu m iędzy a ltern aty w am i spełniającym i
raz jeden m otyw , raz drugi. IV (1). K w a l i f i k o w a n i e z w r o t ó w c z a s o w n i k o w y c h . Jeśli u osoby kodującej w y stę p u ją m otyw y kon kuren cyjn e, może ona dążyć do m odyfikacji o raz skom plikow ania zw ro tu czasownikowego tak , że odbiega on bardzo od sim ple direct present czy
past tense 15, np. zam iast „I loved y o u ” [kochałem cię] „I tried to love y o u ” [próbow ałem cię kochać] czy może „I had to love y o u ” [m usiałem
cię kochać]. O bydw ie ostatnie fo rm y w skazyw ałyby n a istnienie rów nież m otyw acji przeciw staw nej. IV (2). K o n s t r u k c j e a m b i w a l e n t n e . W języku angielskim istnieje p ew n a liczba form , któ re służą bezpośrednio w yrażeniu ambiW alencji, k o n flik tu czy w ątpliw ości kodującego. M ożna w ym ienić n astęp u jące p rzy k ład y : but, if, w ould, should, because (for.
13 C. E. O s g o o d , S. S a p o r t a, J. C. N u n a 11 y, E valuative A ssertion A n a
lysis. „Litera” III (1956), s. 47—102.
14 B. F. S k i n n e r , V erbal Behavior. N ew York 1957. 15 [Czasy gram atyczne języka angielskiego.]