• Nie Znaleziono Wyników

S LAS KI. Oto dziś dzień krwi i chwały... w pierwszym szeregu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "S LAS KI. Oto dziś dzień krwi i chwały... w pierwszym szeregu"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Należność pocztowa uiszczona ryczałtem

S LAS KI Cena 10 groszy

KUMĘ* PORANNY

DZIENNIK NIEZALEŻNY POUTYCZNO SPOkECZNO-COSPODABCZY,POŚWieCONY OBRONIE ŚWIATA PRACY Hr. 121 1

Redakcja i administracja: Chorzów S2MW

ul. Krzyw a 14 — Telefon 415-58

Chorzów-Katowice, niedziela 3 maja 1936 r. |

Wychodzi 7 razy w tygodniu

Konto P.K u. nr. 30069*)

I Rok II

Oto dziś dzień krwi i chwały ...

. w pierwszym szeregu

bojowników o wolność ziemi śląskiej

Wyroki Stwórcy, skazują lu­

dzi, na tę ziemię rzuconych, na mozol i trud wielki, by z ubo giej gleby, jak ta sosna, życia wydobywali, by byli w wytrwa­

łości pracy niezmienieni, jak zieleń wieczna. koron dżewnych.

a no straż swej ziemicy wysłali silnych, co w burzy się nie ugną. Józef Piłsudski.

• Historja narodów, to obraz ich charakterów, c&ót, bohaterstwa i wad. To też na podstawie prze- włości, ocenić można wartości narodu.

Piękną i bujną przeszłością wykazać się może u&ród polski. Dzieciom ojczyzny naszej, po rozbio­

rę przypadło w udziale u różnych ciemiężców wal- Czyć o wielkie ideały — wolność i niepodległość.

Lud polski na Górnym Śląsku z woli Stwórcy

^aplemił tę ziemię, by naprawdę z ubogiej gleby ży- cie wydobywał.

Wszystko jemu odebrano, oprócz pięknej mowy Polskiej i głębokiej religji. Z nader szczupłem gro­

źni inteligencji, wlasnemi siłami musiał kuć tru- one dzieło wolności.

Cóż mu dato ów hart duszy? Bezgraniczne Przywiązanie do ziemi ojczystej, dziedziczna nvlosc

"o języka i pieśni polskiej, przyświecał mu w tein Przykład jego bohaterów narodowych, —- oto źród- a z których czerpał te wielkie siły moralne, które Pozwołiby temu ludowi Śląskiemu z ubogiej gleby

^ydobyć soki życiodajne, aby żyć stale w nadziei, Śląsk, prastara dzielnica piastowska, połączy się kiedyś z wolną Polską.

Rządy pruskie doceniały, że lud polski na Ślą- s*u- to element dla niego niepewny i wielce niebez- P^czny, wrogo dla niemczyzny usposobiony. To ez Ślązak — Polak nie mógł być czem innym, jak 1 lotnikiem lub parobkiem, nie mógł nawet liczyć Pa lepszą pracę, chyba, że siebie i rodzinę zaprze-

ał nikczemnie, niemczyźnie.

Z rozwojem przemysłu na Śląsku rozpoczął się 'ja szeroką skalę zakrojony proces germanizacyjny, ' ednakowoż, te dymy z pieców hutniczych, które s ^żakowi dawały chleb, to...

Cudze dymy, wzrok wyżarty, Cudze dymy dech zaparty, Lud my sąśmy, pół zamarty.

(M. Konopnicka o Śląsku, duch piastów.) , I dlatego ta krnąbrna dusza Ślązaka oparła się

Yin dążnościom wynarodowienia, szukając oparcia w. środowiskach życia zbiorowego. Tam się wspól- le pocieszano, tam wiele lat przed wojną doda-

an° sobie ducha wytrwałości.

, . Jednem z najważniejszych zbiorowisk myśli poi na Śląsku, było niewątpliwie Zjednoczenie Ża- odowe Polskie. Jako organizacja robotnicza sku-

l ,a w sobie robotników polskich. Że musieli to Vó Polacy, stwierdza już ten fakt, że należenie

« wojną do zorganizowanego skupienia polskie- ' było bezsprzecznie śmiałością, albowiem każdy n 0n?k polskiej organizacji przecież narażony był nv L^kie szykany ze strony władz administracyj-

y®*1, jak i swego pracodawcy.

bot ^i®*b»oczenie Zawodowe Polskie wychowało ro­

ch n, w w duchu czysto polskim, czego dowodem j, °ciazby dotychczas istniejące protokólarze z nai- zmaitszych filij, z których doczytać się można

^erzywd robotników polskich, i myśli przewodniej, i . Pilscy robotnicy winni się w obronie swej wolno-

% S1*n‘ej łączyć.“ Z protokołu filji Opole wynika, L - Policja urządzała kilkakrotnie rewizje u człon­

ów zaryarl,, 7 -/ r> ___

Pr> ?arządu filji Z. Z. P. — ,,powoływano nas na o^-hy, trzeba było wysłuchać różne obelgi,

®rstwa i donosicielstwa“...

bu , "^°czekaliśmy się czasów przełomowych (wy-

?voinX światowej) w których jutrzenka wy- fa? ef1*f z jarzma germanii za Boską pomocą, co- 0Dol leniej świtać nam poczyna.“ Niestety —

e nie doczekało się wolności.

Takie wychowanie narodowe ludu Śląskiego przez Z. Z. P. doprowadziło do wytoczenia kilku procesów Z. Z. P. o jego charakter polityczny. Licz­

ba tych procesów na Śląsku wynosi 97.

Pod pozorem przekroczenia (Vereingesetzu) wy taczano członkom Z. Z. P. skargi. '

Świadkowie, przeważnie urzędnicy kryminalnej policji obciążali członków Z. Z. P. zeznawając, że i Z. Z. P. planowo i celowo wpaja robotnikom ślą­

skim pomoce odrębności narodowej i szerzy ideę samodzielnego Państwa Polskiego. Przytaczamy fotograficzną odbitkę jednego z wyroków.

y ' <f

(Jrt-C£ci /t/i-f+is ,

1 Jam- ■*■/&£'»- ßcnZjs' ciiSts Jćv'* t utj,yßi ’*

J (/[*-{,* < Z*-- j/t^C***-**

vUrvtM iytt/A, ,

Z JI hU ^y/; 7 .. Z' 2/Ź/ TCt'/Ä<j‘. (-*,V ;Z/. -I, -1. 1^-^ZL

.

if vLt<-j/Zit-h-ypi.1**** /&■ ^

/’y ^,,r ‘ifc*//1* • _

y --- ^ 11 y7 /

/ ViU— ji&ozćSć' Ł*iiZ . y X* ^ L ',,.—i ^ź/ tźżźt/ *** > t

właścicielowi piekarni Janowi Burkowi z Halemby oskarżonym o przekroczenie ustawy o stowarzysze­

niach.

vf'»V ’i-

7^n /źT^Z .'L Z-rrT -ryŹ .

/'U'hi^irJl^.t.ł^7 ■wwi*' $uaa* -7/^Łi. i y^.s\ /,iv

(S^<^ćl*-£yt 1 T, r-<- ^Itft^L*-

; /yźy* t, sTtW'J^H'V*' U%/"źŹ ; /ź- v >'- ,': ó

Polscy robotnicy mają przez Zjednoczenie Za­

wodowe Polskie być od niemczyzny odgraniczeni, Zjednoczenie Zawodowe Polskie wyłącza przeto polskich robotników systymatyczme od niemieckich

robotników.

/fi fon. /f. ,/L<y^sjj-^'ts'7'j?C^ZCC-

<*n-f, ł

V/ fo**. vn *<■># iZićnJm. f*. ^</i

-HlvJj *-» . ,

z2 *->"►— *£r. fon^-n/>

tfolA ,

/J fow %nvf^nfoin,isifor~fo*- ** ^--m/ŹŹsjł**^ ./Ź >źy //-

ć£ryv~} $4, nn f ^j 1 ,*.*^^5

/y* /Ź it. żźi-p/zź *-*. . l^aJliA—*-*• /1 y'i-1 *->- Ci.r-c//.

AiAf-v, » K 2/t^%.7,-/irji/nJn^ fod' r /^:. -'A-Si-t-^1 yyź *Ź*-/L

<^lfo n for* A0«'n- ^vpy nJ?£ńyi /fov^ n / — y*

W polskiem tłumaczeniu brzmi jak następuje:

Imieniem króla w sprawie karnej przeciwko by­

łemu 1) robotnikowi hutniczemu Andrzejowi Przy­

byłe z Król. Huty; 2) sekretarzowi robotniczemu Pawłowi Karudze z Król. Huty; 3) sekretarzowi robotniczemu Janowi Korpusowi z Król. Huty; 4) ko walowi Pawłowi Turosze z Świętochłowic. 5) robo­

tnikowi hutniczemu Michałowi Wałeckiemu z Świę­

tochłowic; 6) kowalowi hutniczemu Walerianowi Kinowskiemu, dawnej w W. Hajdukach obecnie w Diiseldorfie; 7) kolporterowi Janowi Kucie z Chorzo wa; 8) rębaczowi Janowi Kluzikowi z Brynowa; 9]

hutnikowi Wincentemu Giełsowi z Nowej Wsi; 1 OJ robotnikowi maszynowemu Emanuelowi Grzegorzy- cowi z Zawodzia; 11) inwalidzie hutniczemu Karo­

lowi Nalepie z Zawodzia; 12) hutnikowi Franciszko­

wi Muchowi z Halemby; 13) robotnikowi cynkowe­

mu Konstantynowi Szydłowskiemu z Halemby i

<] 0 ---- ^ yft.h -ytł A.h.Jto*<s'S ^//'Ó--'1>

//V pf ^

</Zv* ot. Y/j-r^ sf<rt*tAsts y ! f 'J <*< i-"

^izVr^7 -4v ^

, ^ jitou od/ft-i AsjtL-nsi ‘yjk/id-*

11K' Q')*. h ißfrr ■v.+'t^iur s

*łCry*4A*/vv (^ę y£j-££ $T/7k^*+*

*vwuu^/^A*ß '<L/+™^- 'r%*-*-*y*'

'•fo_ ‘Vt/i'X/VT^Ast^" ,*/-*«- ft+s&s*.*, vfr-'j-t- </4i.'-< ,

C^tß\>tA- +*7 suv-i?-*'**-1yh*< ^yf' * ^L*-'t"

^9lputi^^i.Jyiu^x. <jj tiysrl,^su*.^. v-7.<^f v^i* .v«,#.?-« ^,4/^1.^ 'si.rt.

.<UA* fol'.llt l-tzt//1 i'YI^/i *aJC£ 1,^V *//C - +JtV<S t

L^+Sf'+'ur, ,yt+i tyś »

«• y.ir£i.-tyłJfi*^ AyC* «• »* ''/»-y/r

!»WŹU^yJ^UtAsy-* «

yjAVtzt-V ,nm -- ~ sv.V Cs T

'♦'Ł- l-t-r ^"t &//

Jf

>y^<ys'fo'/, w i ck-2 %*■***$

ysfisŁtstsC^-fUOf f*04Ü^t

ytMA,t/jZiJP nt+ft ymTytot^%

^ 'l -iW' tyf'/ ih+4 ^cu<?y t c ^i-foßcru^ '

^Z^-t-L- ’JjM'Tn'i^f*yi*v-t^t-inyy ist*tyy/{ y<ri^i-^t■ t ^ ^

^fu

t<'^a2-

/? K ,V ' » W J-vV-JV“ -f.'yt'yy* it^Ot-fivOO ĆLt-isO+y n-<-C rt-ut^

Slfarrt*/ on.-1-t«

»£, At« Zźirfo.jZ'

4JVV- f bo .

^ Ü/^*?y. <£l>ge <z 'J*uy&n-&ik*i Ó ■ > O'Cf C .

's'-

oibw^/ /, _./zŁ''/>

- (Dokończenie na stronie 2-giej).

(2)

Strona 2* „SLĄSKI KURJER PORANIMY" — 3 maja 1936 roku Nr. 12 n

Uroczyste posiedzenie Sejmu Śląskiego

Przemówienie marszałka Grzesika

Wczoraj odbyło się uroczyste posie­

dzenie Sejmu Śląskiego. Już na długo przed posiedzeniem do gmachu Sejmu, mieszczącego się w jednem ze skrzydeł gmachu Województwa, zaczęli napły­

wać zaproszeni goście oraz tłumy publi­

czności. Sala Sejmu przybrana była*

emblematami państwowemi i zielenią Na sali ustawione były mikrofony Pol­

skiego Radja. Ławy poselskie zajęli po­

słowie Sejmu Śląskiego, dalej liczni po­

słowie R. P.

W posiedzeniu wziął również udział p. senator Grajek oraz p. poseł Pie­

trzak.

Na galerji zajęli miejsca przedstawi­

ciele organizacyj, instytucyj oraz społe­

czeństwa. W środku ustawiła się grupa górników w odświętnych strojach gór­

niczych z sztandarami. Na sali znajdo­

wali się przedstawiciele władz woje­

wódzkich, wojskowych, urzędów, sądo­

wnictwa i członkowie Rady Wojewódz­

kiej.

Punktualnie o godz. 12-tej wszedł na salę sejmową pan wicepremier Kwiat­

kowski, p. marszałek Sejmu Car, p. wi­

cemarszałek Senatu dr. Kwaśniewski, wojewoda śląski dr. Grażyński, ks Bi­

skup Adamski, ks. Biskup połowy Ga­

wlina i ks. Biskup Bromboszcz. Na salj rozległy się oklaski. W chwilę po­

tem wszedł ubrany w mundur powstań­

czy marszałek Sejmu Śł. Grzesik, który otworzył uroczyste posiedzenie.

Po zaproszeniu dwóch posłów na se­

kretarzy marszałek udzielił głosu wice­

marszałkowi dr. Dąbrowskiemu, który odczytał depeszę z życzeniami nadeszłą od p. Min. Spraw Wojskowych gen. Ka­

sprzyckiego. Depeszę tę Izba przyjęła hucznemi oklaskami. Z kolei zabrał głos p. marszałek Sejmu Grzesik wygła­

szając nast. przemówienie.

Wysoki Sejmie!

Śląsk, .a za nim cała patriotyczna Polska święci jutro wielki dzień historyczny, święto odzyskania wolności drogą ciężkich zmagań zbrojnych i obfitej krwi serdecznej swych najlepszych synów.

W nocy z drugiego na trzeciego maja ro­

ku 1921 lud Śląski z nieopisanym entuzja­

zmem zerwał się po raz trzeci do krwawego boju z przemocą i uciskiem. Jutro cały lud śląski da wyraz swej dumie i radości ze swe­

go wielkiego ofiarnego czynu we wspaniałej manifestacji narodowej przy udziale najwyż­

szych dostojników Państwa i reprezentantów narodu polskiego.

Dzisiaj w wigilję tego święta, Sejm Ślą­

ski jako reprezentacja parlamentarna całego

społeczeństwa śląskiego zebrał się na uro­

czyste posiedzenie, by uczcić pamięć tej dla nas i całej Polski drogiej i przełomowej w dziejach śląskich chwili. Tak jest, mówię i dla całej Polski. Pamiętamy przecież, jak ob­

ficie w tych ciężkich chwilach płynęły z wszystkich wówczas już wyzwolonych dziel­

nic kraju gorące uczucia i towarzyszyły nam serdeczne życzenia całej Polski.

Dzisiaj po 15 latach Polska potwierdza jakby symbolicznie swe dawne uczucia ży­

wione dla ludu Śląskiego przez udział w uro­

czystościach dostojnych reprezentantów za­

równo Wysokiego Rządu Polskiego jak i Izb Parlamentarnych w osobach p. Wicepremje- ra i Ministra Skarbu inż. Kwiatkowskiego, Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Cara i Wi - cemarszałka Senatu Kwaśniewskiego, dostoj­

ników kościelnych w osobach Ich Ekscelen- cyj Księży Biskupów Adamskiego, Gawliny i Bromboszeza, przedstawicieli miejscowych władz z Panem Wojewodą Śląskim na czele oraz przedstawicieli społeczeństwa śląskiego.

Złączeni w serdecznym uścisku braterskich dłoni w pełnej harmonji serc i dusz w roz­

pamiętywaniu ńaszych wielkich przeżyć dzie­

jowych, dokonujemy dziś tu w tej Wysokiej Izbie wspólnie i wszyscy razem wielkiego dzieła,na drodze do moralnego i faktyczne­

go ścisłego zespolenia Śląska z Macierzą.

Dotąd rnury tej Izby podobnego zespołu ludzi nie gościły i niewątpliwie posiedzenie to będzie miało w historji Śląska swoje głę­

bokie znaczenie.

W tej myśli imieniem Sejmu Śląskiego, któ­

rego członkowie prawie bez wyjątku wyszli ,z obozu niepodległościowego i którego ja ja­

ko jeden z głównych przywódców powstań śląskich mam zaszczyt sprawować urząd mar­

szałka, jak najserdeczniej z głębokiem uczu­

ciem radości wszystkich tu obecnych dostoj­

nych gości witam. Witam w nich wszystkie nasze ziemię, cńły kraj nasz kochany, .witam całą Polskę.

Wysoki Sejmie — Dostojni Goście' My powstańcy śląscy jesteśmy najmłod­

szymi żołnierzami śp.- Marszałka Piłsudskie - go. Z jego rozkazu i woli szliśmy na bój o wolność pomni jego wskazań, że niepodle­

głość da się odzyskać jedynie drogą czyn­

nej walki, drogą ofiar i krwi.

Kilka dni zeledwie dzieli nas od pierw­

szej smutnej. rocznicy śmierci nieodżałowa­

nego wodza i wskrzesiciela Państwa Polskie­

go. A od lat piętnastu spoczywają w grobach żołnierskich rozsianych po całej ziemi śląskiej aż het po Racibórz, Koźle, górę Św. Anny i Kluczborck ciała naszych bohaterskich braci z powstań śląskich dając świadectwo odwie- ' cznych i słusznych praw ludu polskiego.

Wiecznym snem śpi Wódz i śpią jego naj ­ młodsi żołnierze powstańcy, robotnicy i chło­

pi śląscy.

Z bólem w sercu i w skupieniu oddajmy hołd ich pamięci przez krótką chwilę mil­

czenia.

Wysoki Sejmie!

Dzisiejszej nocy mija 15 lat od chwili roz­

poczęcia 3. powstania śląskiego. Duży szmat czasu, a. jednak wspomnienia nasze z tych heroicznych czasów są w nas tak żywe i świe­

że, jak gdyby wczoraj były się dokonały. By­

liśmy wtedy młodzi i śmiali, nęciło nas chwa­

lebne ryzykańctwo i paliło nas pragnienie głębokich przeżyć w imię wzniosłych ideałów narodowych.

Byliśmy na wszystko i we wszystkiem zdecydowani i w czynach naśzych bezkom­

promisowi. Ten właśnie tak scharakteryzo­

wany duch braci powstańczej odnosił walne i triumfalne zwycięstwo w całokształcie walk o Śląsk.

Chcąc zrozumieć przyczyny tych częstych rozpaczliwych walk zbrojnych ludu śląskie­

go a szczególnie ostatniej, musimy sobie przy­

wołać na pamięć tę bezbrzeżną krzywdę i udrękę jaką znosić musiał" lud śląski. Ucisk

ten wzmagał się w miarę wzrostu szans wol­

ności. Można śmiało powiedzieć, że od chwili zakończenia wojny światowej aż do mai3 1921 r. lud polski na Górnym Śląsku był wy­

jęty z pod prawa. Mężowie rządu rewolu­

cyjnego głoszący dawniej ewangclję równo­

uprawnienia i wolności, okuli lud śląski W kajdany srogiej i bezlitosnej niewoli. Stan oblężenia, sądy wojenne, dyktatura wojskowa miały być skutecznemi środkami do ujarzmie­

nia woli i sumienia polskiego. W okresie5 stanu oblężenia władza wykonawcza prze­

szła na komendy wojskowe. Stan oblężenia zniósł nietykalność osobistą i - dał władzom wojskow. prawo dokonywania samowolnych rewizyj domowych. Zebrania publiczne i po­

siedzenia towarzystw odbywać się mogły je­

dynie za zgodą władzy wojskowej. Jurysdy­

kcją karną wyposażone nadzwyczajne sądy wojenne rozstrzygały większością głosów, ma jąc w swym składzie 3 oficerów na 2 sę­

dziów. Procesy i ciężkie kary były na po­

rządku dziennym. W okresie, kiedy się wa­

żyły przyszłe losy Górnego Śląska na konfe­

rencji pokojowej rozlepione rozporządzenia władz prowincji zakwalifikowały wszelką agi­

tację na rzecz Polski jako czyn zdrady głó­

wnej. Dokonywano masowych aresztowań Polaków, szczególnie przywódców ludu wszystkich warstw i stanów. Do walki z bezbronnym ludem wytoczono nietylko prze­

moc fizyczną, ale i metody natury moralnej- Prasa polska wychodziła tylko doraźnie, bo bywała albo zawieszona albo też szykanowa­

na przy dostawie papieru. W ten sposób walka stała się nierówna. Ludność polsk3 była zupełnie skrępowana, niemając możno­

ści wypowiadania swoich myśli i życzeń, pod­

czas gdy druga strona swobodnie bez jakich­

kolwiek ograniczeń działała.

W tern rozpaczliwem położeniu znękany"

lud chwytał się środków obrony w postaci strajków na kopalniach i hutach. Jak bo­

lesny był ucisk i pragnienie wolności, wynika z apelu skierowanego wówczas do sumienia całego świata cywilizowanego przez Naczel­

ną Radę Ludową, który w swym końcowy 01 ustępie woła rozpaczliwie w imieniu prawi6 dwumilionowej ludności polskiej Górncgc Śląska:

„Nie chcemy dłużej jęczeć pod obcem pa­

nowaniem, chcemy być złączeni z braćmi na- szemi tej samej mowy, tej samej krwi i te­

go samego ducha. Chcemy wydostać się z niewoli, chcemy być panami we własny03 domu! Chcemy należeć do wolnej niepodle­

głej zjednoczonej polskiej ojczyzny“.

Traktat pokoju z dnia 28 czerwca 1919 r wytworzył dla Śląska nową sytuację, narzu­

cając plebiscyt. Rzecz jasna, że takie posta­

nowienie musiało zaostrzyć naprężone poło­

żenie jeszcze więcej. Wynikiem zaostrzenia

Warszawa uczciła

15-LECIE POWSTANIA ŚLĄSKIEGO Warszawa, 2. 5. Pod protektoratem

min. dr. Romana Góreckiego, prezesa Fe­

deracji P. Z. 0.0 i min. Stefana Starzyń­

skiego, prezydenta m. Warszawy odbył się w dniu dzisiejszym w stolicy obchód 15-tej rocznicy wybuchu Trzeciego Powstania Śląskiego.

Wkościele garnizonowym przy ul Dłu­

giej odprawiona została Msza św. za dusze poległych bojowników w walkach o wol­

ność Śląska.

Uroczysta Akadem ja ,,Ku uczczeniu 15.

rocznicy wybuchu Trzeciego Powstania Śląskiego" odbyła się w sali Resursy Oby­

watelskiej. .

O godz. 20 odbył się apel powstańczy na pl. Marsz, J. Piłsudskiego przed Gro­

bem Nieznanego Żołnierza. Zaciągnęła honorowa warta powstańcza, poczerń na­

stąpiło złożenie wieńca na Grobie w imie­

niu stolicy przez Komitet. Zapanowała mi nuta ciszy dla uczczenia poległych. W końcu odczytano historyczny rozkaz i od­

śpiewano rotę.

(Dokończenie ze strony 1-ej)

Przez agitację w poszczególnych filjach miejsco­

wych i przez przyciąganie wszystkich polskich robo­

tników do tychże mają Polacy być w ten sposób zor­

ganizowani, aby w odpowiednim czasie swoje poli­

tyczne cele urzeczywistnić. Przez złączenie wszyst kich po polsku myślących, sprawa polska ma być sil nie poparta, Polacy zaś wten sposób będą od Niem­

ców odgraniczeni i w stosunku do Niemców mają się odnosić jako wrogowie.

Rzeszę niemiecką nie masą uważać jako ich ojczyznę, lecz mają wśród siebie pobudzać tęsknotę za byłą Polsko Ojczyzną i mają się pocieszać nadzie­

ją, że im się kiedyś uda Państwo Polskie, tak jak kiedvs było, utworzyć.

To jest zasadnicze dążenie Zjednoczenia Zawo­

dowego Polskiego, tak Zarządu Centralnego jak po­

jedynczych oddziałów i fili).

W ten sposób Zjednoczenie Zawodowe Polskie odznacza się jako organizacja polityczna tak jak zresztą wykazano w kilka już sądach szczególnie przed Królewskim Wyższym Sądem w Wrocławiu i t. d.“

Wyrok, napisany na 54 stronicach jest prze­

pięknym dowodem pracy przygotowawczej dla wol­

nej Polski na Śląsku.

O działalności Zjednoczenia Zawodowego Pol­

skiego pisze między innemi doktor A Be nisz w swo jej książce ,,Górnv Śląsk w walce o Polskość":

Zjednoczenie Zawodowe Polskie, lako czynnik u- świadamiający narodowo rzesze robotnicze. Jak banki ludowe i polskie spółki gospodarcze były czynnikiem twórczym w rozwoju uświadomienia na­

rodowego wśród szerokich mas ludowych na Gór­

nym Śląsku, tak Zjednoczenie Zawodowe Polskie tworzyło opokę, na której budowało się życie pol­

skie wśród rzesz robotniczych. Górny Śląsk, kraj czarnych diamentów, siedziba ciężkiego przemysłu, nosiada specjalnie wykwalifikowaną klasę robotni­

ków wśród ogólnej rzeszy robotniczej, posiadającą osobni, ustawami zagwarantowane, przywileje, jako

czynnik historycznego rozwoju kopalnictwa i sukce­

sów pracowników w ciężkim przemyśle w ostatnich dziesiątkach lat przed wojną światową. Odrębność warunków życia górników i hutników, posiadają­

cych warsztaty pracy na terenie zwartym, wyrobiło w nich poczucie wyższości społecznej w stosunku do innych robotników, oraz dążność do odrębnego zrzeszania się w związki zawodowe.

Zjednoczenie Zawodowe Polskie, połączone w roku 1909 ze Związkiem Wzajemnej Pomocy zapu­

ściło w krótkim czasie głębokie korzenie na gruncie górnośląskim, gdyż ten grunt był bardzo podatny dla zrzeszenia się robotników z ośrodka przemy­

słowego, się rekrutujących i przeważnie z rodzin poi skich zamieszkałych w sąsiednich gminach wiej­

skich, skąd garnęli się robotnicy chętnie do zakła­

dów przemysłowych dla podjęcia pracy ciężkiej, ale korzystnej. W ten sposób, na obszarze prze­

mysłowym Górnego Śląska powstał zwarty prole­

tariat górniczy i hutniczy, jako polska warstwa za­

leżna, która dla uzyskania poprawy warunków pracy i płacy, oraz dla podtrzymania solidarności plemiennej, garnęła się do Zjednoczenia Zawodowe go Polskiego, jako zrzeszenia specjalnego, które po­

tężniało też z każdym rokiem, skutkiem rozbudo­

wy ciężkiego przemysłu i silnego popytu za pracą.

Niemcy zdawali sobie dobrze sprawę, ze zna­

czenia Z. Z. P. dla problemu polskiego na Górnym Śląsku i dlatego szukali dróg, aby ten Związek ubez władnie i terorem zmusić robotników polskich do wstępowania do niemieckich związków zawodo­

wych, które doznawały specjalnego poparcia, tak moralnego jak i finansowego wszystkich miarodaj­

nych czynników niemieckich."

Po wojnie trzeba było hasła rzucone w lud o wolną Polskę realizować. Omijamy opis powstania Polskiej Organizacji Wojskowej, lecz podkreślić pragniemy z całym naciskiem, że Z. Z. P. było szko­

łą przygotowawczą dla wojsk powstańczych.

Przeważająca część bojowników we wszystkich powstaniach śląskich czy pracowników plebiscyto­

wych, to członkowie Z. Z. P. Według ówczesnyctl sprawozdań Związek Górników Z. Z. P. posiadał koło 70 tys. członków zaś Związek Metalowców I“

Z. P. 40 tys., razem 110 tys. robotników polskich nowiły zdrowy materjał dla walk niepodległości0'

Według nieoficjalnych obliczeń z 2800 poległych powstańców 60 proc. to członkowie Z. Z. P.

Dr. Benisz w swej wyżej cytowanej książce P1.

sząc o propagandzie idei narodowej wśród ludność robotniczej i rolniczej naprowadza, że: „Charakte­

rystyczną cechą uświadomienia narodowego na G°r' nym Śląsku była okoliczność, że ducha wolności > P.°

czucia wspólności plemiennej z całym narodem p°1' skiem nie wyrobili u ludu Śląskiego obcy dziali' cze, gdyż przyszli do pracy na Śląsk do gotoweg0' lecz swoisty ruch narodowy na Śląsku wywołany z0' stał przez miejscowych działaczy śląskich, któfzl stąpali przy swej pracy narodowej po drodze usłańc' gęsto cierniami".

prz1

straż nic

Z dumą Z. Z P. może patrzeć na swoją szłość i z satysfakcją może stwierdzić, że na swej ziemicy wysłało silnych, co w burzy się

ugjęli." .

Oni wysoko dźwigali sztandar narodowy na sku i —

Burza życiowa nie zatrzymała ich w pracy 0 rodowej;

Chmury trudności nie zgasiły światła wiaty: . Wołanie zdradliwe od obowiązków ich

oderwało. ,

Pamięć tych zmarłych i poległych bojownik ^ -w walkach o wolność Śląska nakazuje nam ślubo^A wierność dla naszych sztandarów, wyrabiać stał0JJ i karność dla obrony naszych, bronić swoich i budzić z pogodą ducha, tak, jak ci, którzy °°e^

od nas. Wraz z nimi, bohaterami, stwierdzamy'. 0.

wolna Polska, stała się rzeczywistością dzięki <

batorskim wyczynom robotnika i żołnierza skiego! Paweł Kubik, poseł na Sejm ® '

(3)

Nr. 121. „SLĄSK1 KUR JER PORANNY" — 3 maja 1936 roku Strona 3

Negus uciekł z Addis Abeby

Sensacyjny telegram posła angielskiego

Londyn, 2. 5. (Tel. wł.) Jak donosi dzisiejsza prasa, p&seł angielski w Addis Abebie nadesłał w dniu dzisiejszym tele­

gram, według którego cesarz Abisynji o- Puścił dzisiaj nagle stolicę odjeżdżając Wraz z cesarzową i dziećmi koleją do Dżi- Lutti. W mieście wybuchły rozruchy i roz­

poczęła się grabież. Cudzoziemcy udali Sl<? pod opiekę ambasady angielskiej, któ- rej terytorjum bronione jest przez żołnie- r2y hinduskich.

Wiadomość o ucieczce negusa wywarła w Londynie olbrzymie wrażenie, tern więk- sZe, że jeszcze wczoraj negus zapewniał Przedstawicieli ciała dyplomatycznego, iż n‘e uważa sprawy abisyńskiej za przegra­

ją i walczyć będzie aż do ostatniej kropli krwi.

Z chwilą ucieczki negusa — o ile wia­

domość prasy angielskiej polega rzeczy­

wiście na prawdzie — Abisynja stanie się ostatecznie łupem Włochów, gdyż o sta­

wianiu im jakiegoś zorganizowanego opo- nie może być mowy.

Posiedzenie Sejmu

stosunków było I. i II. powstanie w latach 1919 i 1920.

20. marca 1921 odbył się plebiscyt. Na Podstawie jego wyniku urzędująca na Gór- nytn Śląsku Komisja Międzysojusznicza mia-

*a opracować raport w sprawie przyszłej gra- Oky polsko-niemieckiej. Do uzgodnienia po­

kładów nie doszło. Teza polska znalazła się W niebezpieczeństwie. Do Polski miały być Przydzielone tylko dwa powiaty Śląska, a mianowicie rybnicki i pszczyński. Ta hiobo- Wa wiadomość spadła jak grom z jasnego Pkba na przemęczony już lud polski. Czyż W tych warunkach powrót olbrzymiej części L'du śląskiego na zawsze do dawnej niewoli dyszącej krwawą zemstą był możliwy? Tutaj Przerzuca się punkt ciężkości tej groźnej sy- Uacji na ten element, który w najcięższych Warunkach często opuszczony i lekceważony laWet przez swoich, szykował się w tajnej r°bocie do ostatecznej zbrojnej rozgrywki nie

^rząc zgóry ani na chwilę w pokojowe roz-

^ńatwanie sprawy śląskiej z korzyścią dla

°lski: Polską organizację wojskową. Był 0 ostatni trams, który lud śląski rzucił na Za^ć ważących się swych losów.

. ^ nocy z 2 na 3 maja 1921 r. o goćlz 2- lfij ściśle według wydanego rozkazu ruszy­

li-,my powstańcy śląscy w trzech silnych gvu- do zbrojnej rozgrywki. Rozmach akcji

tejsiła uderzenia była tak silna, że w ciągu Samej nocy w godzinach rannych po wy- x baniu koniecznych prac destrukcyjnych b Zdluż Odry na całej linji Opole—Racibórz , *®my panami powiatów Katowickiego. Rv-

>»kiego. Tarnogórskiego, Lublinieckiego, Reckiego , Rybnickiego i Pszczyńskiego.

maja grupa Wschód walczy o Kędzie- z yt1, kluczowy punkt komunikacyjny, w dniu dyn'3'* *9 zdobywa 8° 1 zajmuje ponadto w Ut* 11 następnych dmach port kozielski,

Rymując łączność z grupą południową,

vPier

p., raiacą się na całej iinji o Odrę i grupa.

Sj n°cn3 wałcza ca u a wydłużonym froncie do Kluczborka.

^ 10 maja stał się dniem przełomo- tjJ*1 W akcji zbrojnej, rozpoczęły się per-

ao.ie rozejmowe na zasadzie projektów k demarkacyjnej.

Po\/tS< datą zaczyna się proces likwidacyjny o$t ®tania i ta nieszczęsna data zadecydowała

9 ocznie o losie Śląska Opolskiego.

svv0°Wstanie w swym wyniku zrobiło jednak skiele' Rzucony krwawy argument ludu ślą- tokcf0 dyt za silny, ażeby go można było

\ QeWażyć. Powstańcy śląscy wkupili się Sn <ZyznS krwią przelaną wnosząc w nosa- bfat|i0Wazna. część ziemi śląskiej z nieprze- tia J"1*1’ skarbami, które dzisiaj składają się tak ^ocarstwową siłę Polski. Dzisiaj, kiedy l5,lstl byście zainaugurowaliśmy uroczystość rozpanie-ł Pamiątki 3-go powstania śląskiego i ^tywaniem jego przyczyn, przebiegu l2ßczy ÓW nie możemy nie zaznaczyć jednej sltą która cechuje ruchy zbrojne nt: Śią- Wy mianowicie ich charakter czysto ludo- skierrj. obotnicy i chłopi zdobieni staropol- Nazwiskami byli bohaterami tych

^Ljot historycznych czynów. Toteż swym

^ł yczńym i heroicznym porywem nawią-

%ska 61 Waną °ić rycerskich walk o wolność k%e 1 w ten sposób chlubnie związał się

^Pojęciem Państwa Polskiego.

ri —-c .v ^ x uioiucgu.

Pależy się dzisiaj głęboki hołd i ser- P°dzięka.

A zatem prędzej niż się powszechnie spodziewano, wybiła — zdaje się — ostat­

nia godzina niepodległości Abisynji, któ­

ra w ciągu tysiącleci zachowała swą wol­

ność, ostatecznie jednak ugiąć się musiała pod naciskiem najeźdźcy nie przebierają­

cego w środkach walki.

"'i ;.

MM

PRASA WŁOSKA DOWCIP KUJE Z NEGUSA

Negus na dworcu kolejowym w Addis Abebie do swej małżonki: — Pośpiesz się, Manen! Utracić tron, to nie tak źle, ale spóźnić się na pociąg to gorzej.

Zbrodnia obłakańca

Grudziądz, 2. 5. Dnia 1-go b. m. w chwili, gdy kierownik więziennego szpitala psychiatrycznego w Grudziądzu, dr. Janu­

szewski, przeprowadzał inspekcję umysło­

wo chorych więźniów, jeden z więźniów, nazwiskiem Fleger, rzucił się nań z nożem i zadał mu cztery głębokie rany w kark i lewe ramię. Stan dr. Januszewskiego jest

bardzo groźny. Szaleńca obezwładniono i umieszczono w oddzielnej celi. Fleger od­

siaduje karę 15 lat więzienia za morder­

stwo, a ostatnio ponieważ zdradzał choro­

bę umysłową, umieszczony był w więzien­

nym szpitalu psychiatrycznym.

Władze prokuratorskie prowadzą do­

chodzenie.

Oszalałe stado słoni

TRATUJE WIOSKI MURZYŃSKIE Londyn, 2. 5. Z Lorenzo w Mozambiku

portugalskim donoszą, że stada liczące setki oszalałych słoni przedarły się z an­

gielskiej Rodezji na teren kolonji portu­

galskiej. Stada słoni pędzą przez cały dzień, tratując- i niszcząc wszystko po dro­

dze. Wioski murzyńskie pustoszeją. Lud­

ność porzuca wszystko i ratuje się uciecz­

ką. Ofiarą słoni, padło kilkadziesiąt czar­

nych oraz siedmiu białych kolonistów. Trzy angielskie samoloty bombowe zrzuciły wczoraj na dzikie stada słoni 70 bomb.

Wiele zwierząt zostało wprawdzie zabi­

tych, ogromne jednak masy słoni galopują dalej pod osłoną dżungli, niewidoczne dla lotników.

NAPADY NA BANKI W STAN. ZJED.

Nowy Jork, 2. 5. W ostatnich dniach w różnych miastach St. Zjedn. dokonano śmiałych napadów na banki. W Detroit 5 uzbrojonych bandytów wtargnęło wczoraj do jednego z banków i zrabowało 50.000 dolarów. — We czwartek w mieście Bo­

gota w stanie New Jersey zamaskowani bandyci wtargnęli do banku i pod groźbą rewolwerów zmusili personel do wydania im 20.000 dolarów. Również w innych mia­

stach gangsterzy amerykańscy w niepoko­

jący sposób dają znać o sobie. Organy po­

licyjnej wszczęły energiczną akcję w celu przeciwstawienia się nowej fali gangster- st.wa,

MANEWRY FLOTY AMERYKAŃSKIEJ Nowy Jork, 2. 5. (Tel. dt) Wielka flo­

ta Stanów Zjednoczonych w sile 150 o- krętów wojennych wyjechała na Ocean Spokojny dla przeprowadzenia mane­

wrów.

W ćwiczeniach uczestniczy ponadto ■fsO samolotów marynarki.

Hołd i uznanie należy się wszystkim ro­

dakom z całej Polski, którzy moralnie i ma­

terialnie wspomagali walczących powstań­

ców, ukłon należy się całemu dobremu, pa­

triotycznemu, ofiarnemu i pracowitemu lu­

dowi śląskiemu za jego trudy i wytrwałość.

Okres powstań łączył nas Polaków na Ślą­

sku w jednej myśli w jednym celu. Dlatego byliśmy tak silni, byliśmy nie do przezwy­

ciężenia. Tej samej solidarności narodowej potrzebuje i dziś Polska.

Niechaj ta wzniosła uroczystość 15-letniej rocznicy 3-g'o powstania pełnej pięknych i wiecznie świeżych wspomnień połączy nas

Polaków w jedną solidarną wielką rodzinę, świadomą naszych wspólnych wielkich ce­

lów.

Przemówienia p. marszałka wysłu­

chała Izba oraz wszyscy obecni w głę- bokiem skupieniu. W chwili, gdy mó­

wca wspomniał o śmierci p. marszałka Piłsudskiego, wszyscy powstali z miejsc, poczem minutą milczenia marszałek I Grzesik uczcił pamięć Wielkiego Wo­

dza Narodu.

Po przemówieniu, które przyjęto ży- wemi oklaskami, marszałek zamknął uroczyste posiedzenie Sejmu.

ZEZEM.

Czerwona luneta .

Manifestacja marksistowska w dniu 1- maja wypadła na Śląsku żałośnie — mogli o tern przekonać się wszyscy, których spra wa ta w takiej czy innej mierze intereso­

wała.

Czerwony front poniósł klapę na całej linji — taka była jednomyślna opinja bez­

stronnych naocznych świadków pierwszo­

majowej demonstracji w Katowicach. To­

też z pewnem zaciekawieniem przeglądali­

śmy następnego dnia sprawozdania dzien­

nikarskie z tej porażki. Okazuje się jed­

nak, że front czerwony niczem się nie róż­

ni od modnego dzisiaj frontu abisyńskiego, bo i tu i tam z porażek robi się zwycię­

stwa a z drobnych i niepokaźnych oddział- ków stutysięczne armje.

Niepokaźny pochód Moraczewszczyków zamienił się w „Gazecie Zachodniej“ na

„dwudziestotysięczne" (kto wątpi, niech przeczyta) „morze głów“, w „Robotniku“

zaś kilkutysięczna jeremjada krocząca pod dźwięki „międzynarodówki“ i pod hasłem

„Proletariusze wszystkich krajów łączcie się“, nabrała w drodze z Katowic do War­

szawy tak „mocarstwowego“ rozpędu i wi goru, że zamieniła się na armje 25-tysięcz- ną.

Końby się uśmiał z takiej bufonady. Je­

żeli czerwony front w ten sposób „kolory- zuje“ wszystkie swoje manifestacje, to czy­

telnik gazet socjalistycznych i pokrewnych, jak np. „Frontu Robotniczego“ dobrze zro­

bi, jeżeli conajmniei jedną końcową cyfrę z takich liczb skreśli.

Mieszkańcy Katowic cieszą się naogół

■ dobrym wzrokiem i lunet nie potrzebują używać, aby zamiast 25 tysięcy doliczyć się 5 tysięcy, chyba, że każdy czerwony towa­

rzysz, idący w pochodzie, miał po kilka to­

warzyszy poukrywanych w .., kieszeni.

Ale takich towarzyszy to nawet trudno dojrzeć przez „poczwórną“ lunetę. Czło­

wiek bez lunety w takich wypadkach zo­

baczy co najwyżej wychylającą się z kie­

szeni palta lub marynarki szyjkę popular­

nej butelki z zawartością, która ma to do siebie, że w pewnych chwilach wszystko pomnaża. Bardzo to prawdopodobne, a nawet pewne, że jeden i drugi sprawo­

zdawca owych czerwonych i czerwonawych pism dawał upust swej „twórczości“ spra­

wozdawczej po gruntownem zapoznaniu się z taką cieczą, którą gdzie indziej nazy­

wają też „wodą ognistą“, a u nas „czystą“, ale o takim człowieku mówimy w gwarze codziennej: „ot, człowiek urżnął się, jak bela i... bredzi“.

Oczywiście brednie, choćby się je drukowało na cierpliwym papierze „Ro­

botników“ i „Gazet Zachodnich“ zawsze pozostaną tylko bredniami...

a i x.

Ofiary 1-$ze-majewe

Londyn, 2. 5. Według depesz otrzy­

manych przez Reutera z różnych czę­

ści świata, dzień 1 maja miał wszędzie przebieg spokojny.

Jedynie w Bułgarji, w jednej z pro­

wincjonalnych miejscowości, w czasie starcia manifestantów z policją, trzy osoby zostały zabite.

UJĘCIE GROŹNEGO BANDYTY Nowy Jork, 2. 5. Z Nowego Orleanu donoszą, że władze zdołały ująć jednego z najniebezpieczniejszych bandvtow, Alvina Karpisa, nazywanego, po Dillingerze, za­

strzelonym. jak wiadomo, przez policję,

„wrogiem Ameryki Nr. 1“. Na czele od­

działu policyjnego, który wtargnął do mie­

szkania Karpisa, poszukiwanego oddawna przez władze bezpieczeństwa, stał naczel­

nik wydziału Ho walki z przestępczością, Fds->,- Hoover.

W mieszkaniu Karpisa, który zasko­

czony nagłem zjawieniem się policji nie u- siłowat się nawet bronić, zastano parę zbrodniczą, która ma na sumieniu kilka morderstw oraz napadów na banki. Wszy­

stkich troje aresztowano. Karpisowi grozi m. in. sprawę/'o uprowadzenie w styczniu 1934 roku mieszkańca stanu Minnessota, bankiera Jerzego Brennera.

BITWA Z PRZEMYTNIKAMI Jerozolima, 2. 5. Z Damaszku donoszą, że na pograniczu syryjsko-tureckiem roze­

grała się regularna bitwa między strażą po­

graniczną a przemytnikami. Po czterogo­

dzinnej walce przemytnicy zbiegli, zosta­

wiając 5 zabitych i 225 zwojów jedwabiu.

(4)

Str. 4 „SLĄSKI KUR JER PORANNY" — 3 maja 1936 roku. Nr. 121.

Streszczenie początku powieści

Grzegorzewski z patrolem w sile pię­

ciu ludzi penetrując okolice npcą, znaj- duje się w dworku Brzękowskiego, w którym goszczą niemcy z „Grenzschu- tzuprzybyli tu celem stłumienia po­

wstania. Wywiązała się walka. Zwy­

ciężają powstańcy.

Wanda Brzękowska zakochuje się w Henryku Grzegorzewskim — Grzego­

rzu.

„Franek“ działacz konspiracyjny z Z. Z. P. nawołuje do powstania prze­

ciwko szykanom niemców, którzy marzą o plebiscycie, czemu nawet przy chylna jest Rada Ludowa w Poznaniu.

Po aresztowaniu znajduje się w obozie uchodźców, gdzie wspólnie z Markiem Wieruszem i innymi nawołuje do po­

wstania zbrojnego.

Powstanie wybucha pomimo zaha­

mowań czynników rządowych.

Grzegorzewski po opuszczeniu dwor­

ku Brzękowskiego wchodzi w fazę bi­

twy rozgrywającej się między powstań­

cami pod miejscowością Dziergowice.

Grzegorzewski i Gawron rozbici na dwa oddziały z swoimi ludźmi posu­

wają się w przeciwnych kierunkach.

W międzyczasie Niemcy zwyciężają oddziały powstańcze. Grzegorzewski zostaje pojmany. Zbiegiem okoliczno­

ści znajduje się ponownie w dworku Brzękowskiego.

*

Odcinek 21.

— Kogo?

Nie wiedział! Nie mógł sam sobie na pytanie to niejednokrotnie zadawa­

ne odpowiedzieć. Właściwie nie orjen-

tował się, w jakim środowisku się znajduje.

— Czyżby to byli jednak powstań­

cy? — pytał sam siebie. — A jeśli...?

— Dlaczego milczą...? Może wzięli mnie za szpiega...? — Może... I dlatego są tacy ostrożni...

Uspokoiwszy się nieco, rozumował rozsądniej j logiczniej.

Zgadzało się wszystko w toku pro­

wadzonych dochodzeń z własną pa­

mięcią, prócz tego jednego momentu;

o który Gawron stale zahaczył i ani rusz dalej w dociekaniach, jak zakoń­

czyła się bójka z niemcem i co dalej się działo.

Całą pociechą w tern piekle powi­

kłanych faktów zaszłych w czasie nie­

świadomości jego, osłodą było to tyl­

ko, że Karlik żyje i znajduje się tu gdzieś...

A Karlik żył cierpieniem, jakie spra wiała mu rana, która nie groziła nie­

bezpieczeństwem życiu i nie nasuwała komplikacyj, które wynikłyby napew- no, gdyby kula utkwiła wewnątrz.

Wysoka temperatura przysparzała jedynie niepokój człowiekowi, który się nim opiekował. Uchodził tu wido­

cznie za lekarza, gdyż zdradzał to je­

go strój i pokój, w którym przebywał, nosił także charakter , sanitarny,

— Żeby nie ta gorączka! — szep­

tał — z zakłopotaniem kręcił głową i oglądał słupek rtęci na termometrze, który zatrzymał się na cyfrze trzydzie- ścidziewięć i pięć kresek.

— Żeby nie te termometry niech pan lepiej powie — mówił młody chło­

piec, prawdopodobnie służący tu do pomocy.

• — Smarkacz jesteś! Nie rozumiesz!

— Zaraz smarkacz. Jakby to nie było jasne, że dzięki temu, że są ter­

mometry, to jest gorączka.

— Bum ... bum ... — odezwało się nagłe.

— Tra ,., ta... ta... — wtóro­

wało.

Chłopak zerwał się z krzesła 1 wy­

padł drzwiami z chałupy, jak bomba;

za nim lekarz...

Nieprzebite ciemności rozdzierały co chwila czerwone błyskawice . .. Powie­

trze przecinał ostry świst i po chwili dawał się słyszeć huk, od którego zie­

mia drżała.

Ludzie latali jak opętani.

Latarki nocne od czasu do czasu snopem światła oświetlały małe oddział- ki ludzi, które znów przesłaniała cie­

mność .. .

Po chwili dały się słyszeć miarowe kroki... Trzeszczenie wozów i parska­

nie koni... Ruszyli!

Posuwano się teraz znacznie ciszej.

Krzyki, nawoływania i hałas jaki istniał przedtem zapodział się gdzieś...

w szeptem prowadzonej rozmowie.

Coraz wyraźniej słychać było teraz trzask karabinów. Warkot maszynó- wek potężniał...

•*— Niedługo mam wrażenie wejdzie my w pierścień linji bojowej — rzucił szeptem — średniego wzrostu mężczy­

zna, w grupie kilku ludzi maszerują­

cych na czole posuwających się oddzia łów.

— Prawdopodobnie — uzgodnił ktoś. ‘ /

— Uważałbym za stosowne, przyjąć już taktykę bojową — zauważył inny.

— Jestem tego samego zdania — potwierdził jakiś głos.

— Powiniśmy wozy, konie i ludzi chorych zostawić gdzieś w bezpiecznem miejscu, w odwodzie następnie z po­

mocą patroli nawiązać kontakt z o- gniem walczących — i samym wejść w fazę walki.

Krótko potem patrole meldowały O sytuacji bitwy.

Na jednym z najbliższych folwar­

ków, gdzie dowódcy, po zarządzeniu chwilowego postoju w dalszym ciągu odbywali swe narady, poważnie zasta­

nawiając się nad każdem rmjącem na­

stąpić posunięciem, rozlegały się ciche stąpania i głuchy pogwar głosów.

Tu i owdzie skrzypnęły drzwi.

Ten i ów wyglądnął na drogę i z trwo­

gą wpatrywał się w gwiazdy, jakby tam chciał wyczytać co przyniosą naj­

bliższe godziny.

(Dalszy ciąg nastąpi).

Wyścigi

Wszystkie pisma wpadły w rezon, Głosząc jak fanfarę,

Że wyścigów nastał sezon Biegi co dni parę.

Chyba zbytnie te usługi, Niepotrzebny wrzask,

Toż wyścigów jak rok długi, Mnóstwo ma nasz Śląsk ...

Dziś tak młokos bladolicy, Jak i stary wyga,

Jest sportsmenem na ulicy, Ładne buzie ściga.

Komu tylko jest kto dłużny, Sumę choćby małą,

To ten za nim w sposób różny, Ma gonitwę stałą.

Dziewczę, marząc o karjerze, Robi skromne drygi,

I na „perskie oko“ bierze Ot, sprytne wyścigi!...

Gdy żonkosia pali żądza, Jest zbyt romansowy, Żona wówczas mu urządza, Wyścig dystansowy.

I sportowcy, zawsze wielce, Pożądliwi kartu,

W klubach również przy butelce, Dobiegają stąrtu.

Słowem bardzo wiele osób, Nie szczędząc fatygi,

Za pieniążki w różny sposób.

Dziś robi wyścigi.

Desk.

Sprawiedliwość

Powieść osnuta na tle faktów history- S-JBBB cznych z czasów panowania Stefana

Batorego i Iwana Groźnego. W

Streszczenie początku powieści

Do zamku królowej Anny Jagiellonki pod Warszawą przybywa goniec króla Sta­

jana Batorego, wracającego z wyprawy na Gdańsk, z wiadomością, iż król w trzy dni wróci na zamek. Królowa, w dowód laski za przyniesione dobre wieści, zaprasza goń ca królewskiego w osobie porucznika hu- sarji Adama Żółkiewskiego na obiad, w którym uczestniczą tylko wysocy dostoj­

nicy kościelni i szlachty. Żółkiewski zwra­

ca uwagę na piękną, bliżej jemu nieznaną panienkę z otoczenia królowej. Okazało się, że jest to wojewodzianka Dowojnów- na, która przybyła na zamek, aby upro­

sić u króla pomocy w zatargu z jej opie­

kunem — moskiewskim kniaziem Wasy- lim Worońcewem.

Król Stefan Batory wrócił z wyprawy.

Równocześnie przybyli na zamek królew­

ski posłowie cara Iwana z Andrzejem Worońcem, krewnym Wasyla Worońca, na czele.

* * *

Odcinek 9.

Panie, widząc to, podniosły krzyk, co zwróciło uwagę króla i posłał za­

raz dworzanina* ażeby się dowiedział, co się stało.

Wojewodziance wstyd było przy­

znać się do znajomości z kniaziem Pro- zorowskim i do policzka danego, to też gdy dworzanin przypadł do Ada­

ma i spytał:

— Król jegomość przysyła, co jest?

Wojewodzianka uprzedzając Ada­

ma, powiedziała szybko:

— Ten z poselstwa zachował się jak podpity, a pan Żółkiewski po­

wstrzymał go.

— Nic więcej? — spytał dworzanin patrząc na Adama i młpdego kniazia.

— Nic, już waszmość słyszałeś, — pospieszył Adam.

— Było i więcej, ale tobie zasie, — mruknął kniaź Prozorowski.

Dworzanin zameldował królowi od­

powiedź wojewodzianki i dodał:

— I do mnie odezwał się jak pijany.

Król zmarszczył brwi i rozkazał:

— Posłom moskiewskim podać ko­

nie i odprowadzić na ich kwaterę. ' Polecenie spełniono, wszyscy uczu­

li ulgę z pozbycia się tych gości, a król, zadowolony z przeglądu, kazał podać wina i jadła w wielkiej sali.

Zajście pomiędzy wojewodzianką a kniaziem Prozorowskim i obronę tejże przez Adama zauważyły niektóre pa­

nie dworskie i poczęły o tern mówić.

Wkrótce ta nowina doszła do królo­

wej, a przez nią do króla, gdyż sądzi­

ła, że podobne zachowanie się zrazi króla do wojewodzianki.

Stało się przeciwnie, król bowiem upatrzywszy stosowną chwilę, zbliżył się do wojewodzianki i rzekł z ujmu­

jącym uśmiechem:

— Widzę, żeś ładna i hoża, a do­

wiedziałem się, żeś i dzielna.

— Nie rozumiem, najjaśniejszy pa­

nie, — szepnęła zarumieniona.

— Rycerska krew w tobie, żeś skarciła napastnika tą małą ręką.

— Nie rrcałam innej broni... a cho­

ciażbym była uzbrojona, nie podołam mym wrogom bez twej opieki, najjaś­

niejszy panie.

I— No, nie martw się piękna ama­

zonko, — uśmiechnął się król, — we dwoje pobijem nieprzyjaciół. Jutro ja­

dę na polowanie, ale pojutrze rano zgłoś się do mnie,

— Najjaśniejszy panie, jesteś naj­

lepszym ojcem i opiekunem, — schy­

liła się, chcąc ucałować jego rękę.

Nie dozwolił jej tego, a pogłaskaw­

szy jej bujne, ciemne włosy, rzekł:

— Chrzestniaczka króla ma prawo do mej opieki, — i odszedł.

Królowa Anna śledziła z niepoko­

jem tę rozmowę, siedząc zdała, a gdy król zabawiał się w drugim rogu sali z panami, kazała przyjść wojewo­

dziance.

— Co to było za zajście dzisiaj? — spytała surowo.

— Kniaź Prozorowski chciał przy­

witać się ze mną wbrew mej woli, — odpowiedziała nieśmiało.

— Musiałaś mu dać powód jako- wyś, gdy ośmielił się pochwycić cię w pół... to nieprzystojnie i pomnij, żeś na naszym dworze. *

— Najjaśniejsza pani, — mówiła Ewa rozżalona, — czy ja temu winna, że on powinowaty kniaziów Worori- ców, a tern samem i mój.

— Powinowactwo nie uprawnia do chwytania dziewki w pól i przyciąga­

nia, — powiedziała ostro, — nie po­

winnaś była pozwolić.

— To też broniłam się, najjaśniej­

sza pani... a w Moskwie taki obyczaj, że krewni i powinowaci całują się.

— Tu nie Moskwa, tu Polska... i na przyszłość unikaj zbliżenia, bo nie ścierpię tego... czy opowiedziałaś o tern królowi?

— Najjaśniejszy pan wiedział już.

— I co ęiówił?

— Nie gniewał się,., raczył też mi wyznaczyć na pojutrze posłuchanie w sprawie mej krzywdy.

— I za to dziękowałaś?

— Tak jest, najjaśniejsza pani i za­

razem błagam, ażebyś się raczyła wstawić za mną.

Te słowa ułagodziły Annę ispyta- ła spokojniej:

— Czy król ci co przyrzekł?

— Nie, najjaśniejsza pani.

— Zachowuj się przykładnie, spo­

kojnie, jak przystało córce wojewody, a jeśli twe skargi słusznem- się okażą, możesz liczyć na naszą łaskę.

Wojewodzianka ucałowała rękę królowej i odeszła.

Anna patrząc na nią, na jej szcze­

re oczy, na twarz niewinną i niemal dziecinną, odrzuciła niepokojące ją po­

dejrzenia. Wprawdzie król nie dał jej żadnego powodu do zazdrości, ale nie mogła wygnać z pamięci przykrych wspomnień o Giżance, i o swej dwor­

skiej pannie Zajączkowskiej, które tak bardzo wyróżniał Zygmunt August, to też wbrew swej łagodnej naturze, śle­

dziła bacznie męża, ale i to przyznać trzeba, że łatwo pozbywała się podej­

rzeń.

Król i królowa opuścili salę, zapro­

szeni goście rozjechali się.

Tego samego wieczora u Adama zjawili się Kwaskowskj z NiezabytoW- skim, który dziś przybył z chorągwią- Po serdecznem przywitaniu, rzeki wśród rozmowy Kwaskowski:

— Mam dla ciebie, Adamie, nowi­

nę, — zrobił minę tajemniczą, — tylko nie wiem, czy przy Jakóbie, — wska­

zał na Niezabytowskiego, — wolno mówić w tej materji.

— Przed nim nie mam żadnych ta­

jemnic, mów śmiało, — upewniał Adam-

— Otóż jutro rano, na dwie godzin?

przed południem, będzie ona w War­

szawie.

— Czy napewno? — spytał Adam-

— Jeśli jutra doczeka, to pewna pewność, — uśmiechnął się KwaskoW' ski. — kasztelan sam mówił.

— Będę i ja ... a gdzie mieszka ka­

sztelan? — mówił Adam żywo.

— Adamie! Adamie! — zawołał ża­

łośnie Niezabytowski, — znów biało­

głowa! czy mało się nacierpiałeś? cz?

nie doświadczyłeś płochości i zdrad?

dziewek? I znów ona! Zmiłuj się czł6"

cze, rzuć raz te amory, bo zginiesz mar­

nie i mnie osierocisz.

W czasie tej przemowy Kwaskowsk1 śmiał się serdecznie, nietylko z min?

żałosnej Niezabytowskiego, ale i z Ada­

ma, który kręcił się niespokojnie i #a próżno starał się przerwać te narze­

kania.

— Czy chcesz, Jakóbie, ubrać Ada ma w habit mniszy? — śmiał się skowski, — przy twych zasadach nąłby szybko ród rycerski. '

— Ależ nie to, -— bronił się NieZf, bytowski, — jeśli kto czuje inklinach do stanu m.ałźeńskiego, od czego strZ^

mnie Panie Boże, niechże się żeni V, ludzku, jak to zawsze bywało. ■, w sąsiedztwo, poznaj gniazdo, proś 0 ■ ców, bo i bierz ślub, kiedy ci woln°

obrzydła.

— No, a Adam? — zawołał

skowski. i

— Adam, — wzruszył ramiona Niezabytowski, — to niczem tlej lont przy prochu . . no i dziwno JÖ*»

już raz dobrze się osmalił, a teraz zn ona.

:y v (Dalszy ciąg nastąpi). /

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zatrzymamy się teraz nad pierwszą z siedmiu wyrocz- ni, skoncentrowaną na tajemniczej relacji pomiędzy ludem (' am) Izraela, a narodami (goj im), wśród których przyjdzie

Otrzy ma ne wy ni ki sta no wią po twier dze nie dla wnio - sków wy cią gnię tych przez au to rów ba da nia, że obec ność prze ciw ciał prze ciw tar czy co wych wy kry tych

Przesyłacie notatkę na maila (Podałam Wam w trakcie lekcji), lub

− w przypadku klęsk żywiołowych i zagrożeń dla środowiska, określa jedynie ogólną formę komuni- katu bez wskazania podmiotów właściwych, w tym określających ich treść

Przeciwnie, przez lata nie tylko nie otrzymywali rent ani emerytur, ale nawet nie mogli się przyznawać do podjętych w czasie okupacji działań przeciwko wrogom Polski i Polaków.. Wielu

lejki do specjalistów się skrócą i czy poprawi się efektywność działania systemu ochrony

Dobrym synonimem social media jest także wyrażenie sieci społecznościowe 3 , bądź też angielskie brzmienie Social Network Sites (SNSs) 4.. Portale te mogą mieć

1 na sąsiednie ulice, gdzie zaryły się głęboko w ziemię. Należy nadmienić, iż cudownym zbiegiem okoliczności obeszło się bez ofiar w ludziach. Krach Targów Lipskich.