2 8 4 5 2 3
Wilhelm biebl(necht.
N ap isał
W A R S Z A W A .
Nakład Towarzystwa Wydawnictw Ludowych.
1906
.-v
■* ^ i - 2
I
h . ^ . c k r ^ £ f
**m»o z ouautioi,
*MMk»*W N o m e W t
...Z a trum ną, jego szed ł nieprzejrzany tłu m ludzi, pogrążony w sm utku i żałobie. Takiego pogrzebu B e rlin jeszcze nie wi
dział. Z ew sząd, z Niem iec i z za granicy, przybyły deputa.cye, aby oddać hołd zm arłem u. T ysiące wieńców rzucono na świeżą mogiłę. T ysiące listów i telegram ów świadczyły o głębokiem wrażeniu, jak ie śm ierć L ieb k n e ch ta w yw ołała w całym świecie socyalistycznym. B y ła to pow szechna m anifestacya czci i ża ło by. N aw et przeciw nicy przyznać m usieli, że z L iebk nechtem schodzi do grobu człowiek niepospolity, człowiek bard zo szlach e
tny i dobrze zasłużony. P a r ty a socyalistyczna strac iła w L ieb- knechcie jednego ze swoich najlepszych wodzów, rewolucyonistę bez trw ogi i skazy, k tó ry nigdy b ro n i z r ą k nie w ypuścił, nigdy nie zw ątpił. P ó ł w ieku p rz eb y ł na polu walki — w krwawym znoju pracow ał dla spraw y p ro leta ry atu , dla spraw y ludzkości,—
i t ą p ra c ą swoją, t ą w alką dźw ignął sobie pom nik niepoźyty,
„trwalszy nad spiże,” w sercach i um ysłach robotników całego świata. H isto ry a zapisała jego nazwisko w liczbie najlepszych, najzasłużeńszych, pam ięć jego czynów pó jd zie w n ajdalsze p o kolenia...
W ilhelm L iebknecht u ro d z ił się 29 m arca 1826 r. w m ie
ście Giessen w W ielkiem K sięstw ie H esskiem . P o ch o d ził z ro dziny urzędniczej, wcześnie strac ił rodziców, krew ni zaś, którzy zajęli się jego wychowaniem, chcieli go wykierować n a b iu ro k ra
tę. N ie odpowiadało to je d n a k usposobieniu m łodego L ieb k n e ch ta , którego c h a ra k te r niepodległy nie znosił więzów. B ardzo też rychło w jego wrażliwym umyśle poezęły kiełkować poglądy buntownicze. M iał la t jedenaście, kiffdy krewny jeg o , p asto r
W eidig, przyw ódca liberałów hesskich, w więzieniu p rz eciął so
bie żyły kaw ałkam i szkła. Sam obójstw o to wywołane zo stało okrutnem postępowaniem władzy, k tó ra k az ała nieszczęśliwemu więźniowi wymierzyć ch ło stę. W ypadek ten wyw ołał w całych Niemczech ogrom ne w rażenie, a w duszy dziecka posiał zia rn a nienawiści do despotyzm u. Im bardziej L iebknecht d ojrzew ał—
a dojrzew ał p rędko, — tem b ardziej przejm ow ał się w strętem do stosunków politycznych niem ieckich! N a d k rajem całym ciążył, niby wieko trum ienne, ucisk m niejszych i większych d esp o tó w ,—
Niem cy rozbite, rozczłonkow ane, p o k ra ja n e na drobne państew ka nie m iały wspólnej narodow ej siły, lecz były tylko polem in try g i zazdrosnego w spółzaw odnictw a d la P ru s i A u stry i,— myśl w ol
na w więzach, wszelki ru ch śmielszy b ezlitośnie tłum iony i d ła wiony. Zjednoczenie i w olność Niem iec — ten cel, ten id e a ł L ieb k n ech t poślubił ju ż w chłopięcych niem al latac h . Lecz Niemcy m ogą być wolue tylko ja k o republika! L iebknecht zrozu
m iał to odrazu i przekonania republik ań sk ie głęboko zapadły mu w duszę. W r. 1872 L ieb k n e ch t, oskarżony o zd rad ę stanu, oświadczył p rz ed sądem: „Pow iem szczerze i otwarcie: od ćzasu, ja k zacząłem myśleć, je ste m republikaninem i ja k o republikanin u m rę.” Myśl socyalistyczna te ż w cześnie oddziaływać n ań za
częła. Jeszcze w gimnazyum wpadły mu w ręce dzieła S ain t-S i- m ona (Sę-Sim ona) *), k tó re chciwie pochłonął.
W siedm nastym roku życia L ieb k n ech t skończył gimnazyum i w stąpił n a uniw ersytet. S tu d y a nie były dlań środkiem karye- ry, chciał zadowolić żądzę wiedzy, dlateg o też oddaw ał się z za
miłowaniem różnym przedm iotom . W ciągu 4 7 3 la t studyował na w szechnicach w B erlinie, G iessen i M arb u rg u naprzód teolo
gię i filologię (językoznaw stw o), p otem głównie filozofię. Z am ie
rz a ł poświęcić się działalności naukow ej, przez ja k iś czas łu d ził się nadzieją, źe może u d a mu się otrzym ać k ated rę profesorską w jednym z prow incyonalnych uniw ersytetów niem ieckich. R y chło jed n ak zrozum iał, że jego przek o n an ia polityczno-społeczne nie pozwolą mu dopiąć tego celu. Cóż więc robić? W ówczesnych N iem czech L iebknecht nie w idział dla siebie możności szerszego działania — postanow ił więc w yem igrow ać do wolnego kraju , do Stanów Zjednoczonych. W r . 1847 L iebknecht wyruszył do H am burga, aby tu wsiąść na okręt; lecz w drodze zapoznał się
*1 S ain t-S im on , so c y a lis ta fra n cu sk i, ur. 1760 r , tim. 1826 r. W y w arł w ie lk i w p ły w na u m y s ły .
przypadkow o z pew nym nauczycielem ze Szwaj caryi, k tó ry myśl jego skierow ał w inną, stronę. S tosunki polityczne w E u ro p ie — mówił — ry c h ło m uszą się zm ienić, może w krótce ju ż wybuchnie rew olucya, a wobec tego re p u b lik a n ie powinni być jak najb liżej po la walki. Z a m ia st do A m eryki, lep iej pojechać do Szw ajca
ryi. L ieb k n e ch t posłuchał rozum nej ra d y i zaw rócił z drogi, aby udać się do Z u rich u . T u ta j, w niem ieckiem stow arzyszeniu robotniczem , z e tk n ą ł się po ra z pierw szy z robotnikam i; nie wy
stępow ał jeszcze wszakże ja k o ag itato r: nie uczył jeszcze innych, ponieważ sam się chciał uczyć. W k ró tc e m arzenia L ieb k n e ch ta ziściły się: 23-go lutego 1848 r. przyszła wiadomość o wybuchu rewolucyi w P a ry ż u . L ieb k n e ch t spieszy czem prędzej n a pole walki, lecz przybyw a już po zwycięstwie ludu. R ew olucya lu to wa, ogłoszenie re p u b lik i we F ran cy i wywarły w całej E u ro p ie olbrzymie w rażenie, dały sygnał do pow szechnego ru chu . W m ar
cu w ybuchła rewolucya w N iem czech; olbrzym ie gnojowisko re a k cyjnej ja k wyraził się L ieb k n e ch t w swojej broszurze o rewolucyi marcowej (B e rlin 1898 r.), za trzęsło się i zaczęło się rozpadać.
A le to był dopiero p o cz ątek , trzeb a rew olucyę utrw alić, trz e b a zaprow adzić republikę! E m ig ran c i niem ieccy w P a ry ż u p a ła ją niecierpliw ością; p o eta H erw eg h zdobyw a się n a dość n iep ra k ty czny pom ysł, m ianowicie organizuje w P a ry ż u legion (oddział) republikanów niem ieckich, aby w targ n ąć z nim do B a d e n u . L ie b knecht nie nam yśla się długo, bierze czynny u d ział w organizo
waniu legionu, lecz choro b a przykuw a go do łóżka i nie pozwala b rać u d z ia łu w w ypraw ie. A gdy ju ż m ógł pospieszyć do tow a
rzyszów, los wyprawy ro z strzy g n ął się 27-go kw ietnia klęsk ą pod D osenbach. P o kilku m iesiącach, w połowie w rześnia re p u b li
kanin G ustaw S tru v e ponow ił p ró b ę . L ieb k n e ch t z kilkunastu tow arzyszam i p rzechodzi R en , w ciągu k ilku dni tw orzy dość silny oddział i spieszy połączyć się z innymi oddziałam i. Tym czasem S tru v e poniósł porażkę, L ie b k n e c h ta schw ytano i uw ię
ziono. D ziew ięć m iesięcy siedział w raz z tow arzyszam i we F re i- burgu w w ięzieniu śledczem. A gdy go w m aju 1849 r. p o s ta wiono przed sąd, położenie się zm ieniło: w B adeńskiem , w P a la - tynacie w rzała rew olucya, p ro k u ra to r cofnął więc oskarżenie i podsądnych uw olniono. P o wyjściu z więzienia, L ieb k n e ch t niezwłocznie przyłączył się do ru c h u , znanego p o d nazw ą R aichs- verfassungskam pagne (w alka w obronie konstytucyi ogólno-nie- m ieckiej, której rz ąd y uznać nie chciały). S łużył jak o kanonier w oddziale J a n a F ilip a B eck e ra. L ecz rew olucya i tym razem
— I) —
uledz m usiała przew ażającej sile wojsk p ru sk ic h * ). P o je j u p a d ku L ieb k n e ch t u d ał się do Szwaj caryi, nie do Z u rich u jedn ak, gdzie niezbyt było „bezpieczUie,” lecz do Genewy.
T u taj w stąp ił do niemieckiego stow arzyszenia robotniczego i został w ybrany na przew odniczącego. "W" Szwaj caryi było dość dużo ta k ic h stowarzyszeń, ale nie , m iały one ani wspólnej orga- . nizacyi, ani w yraźnego program u. L ie b k n e c h t s ta ra ł się je p o łączy ć i n ad ać im k ieru n e k socyalistyczny. W tym celu zw o ła
no zjazd delegatów w M urten, w kantonie E reiburskim ; zanim jed n ak zjazd się rozpoczął, policya aresztow ała uczestników, w tej liczbie i L iebknechta. D w a m iesiące trw ało śledztw o, a spraw a zakończyła się tem , źe 296 członków stow arzyszeń robotniczych wydalono ze Szw ajcaryi (w r. 1850). L ieb k n e ch t u d ał się d o . Londynu.
R ozpoczęły się ciężkie dni życia em igracyjnego, T ro sk a 0 chleb, codzienne kłopoty pieniężne stale L ie b k n e c h ta p rz e ś la dowały. Z początku położenie było tem gorsze, źe L iebk nech t nie znał jeszcze języ ka angielskiego i nieświadom by ł stosunków . Później Liebknecht za rab iał n a życie dawaniem lekcyi i współ- pracownictwem w pism ach niem ieckich. Zaledw ie w ystarczało to na utrzym anie. A le pod innymi względami pobyt w A nglii b a r
dzo był dla L ieb k n ech ta korzystny. Z bliżył się tu do M ark sa 1 E n g elsa, zaprzyjaźnił z nim i i w tej doskonałej szkole p rz e ją ł się zasadam i socyalizmu naukowego; poglądy jego wyjaśniły się i utrw aliły. B adanie stosunków angielskich wpłynęło ogrom ńie n a wyrobienie społeczno-polityczne L ieb k n e ch ta; w A nglii m iał n iezró w naną sposobność poznać zarówno now ożytną gospodarkę k a p ita listyczną, ja k i p rak ty k ę wolnego życia politycznego. L iebk necht studyow ał też z zamiłowaniem kw estye polityki m iędzynarodowej,, a do studyów tak ich A nglia n ad a w ała się — i n ad aje — lepiej:
od jakiegokolw iek innego k raju . W tym kierunku znaczny wpływ n a L ieb knechta wywarł Dawid U rą u h a rt, który zajm ował ■ się specyalnie t. zw. kw estyą w schodnią i był nieubłaganym win- .
giem R osyi i polityki rosyjskiej. :>
P ra k ty c z n a , ag itacy jn a działalność L ie b k n e c h ta w Londy-
--- . *P1
*) W pow stan iu te m , ja k w ia d o m o , p o la c y b r a li w y b itn y udżfat.
M ierosław sk i b y ł w o d zem arm ii b a d eń sk iej. W lic z b ie 27-iu ro zstrzela n y ch z w yrok u sądów w o jen n y ch zn a jd u jem y n a z w isk o T e o fila M niew skiego;-:’:
L ieb k n ech t p isa ł 22-go g ru d n ia 1894 r. do r e d a k c y i „ R o b o tn ik a ” warszaw-,*-, sk iego: „O dkąd w 1848 i 1S49 r. w a lc z y łe m ra m ię w ram ię z p o lsk im i'”. ■ och o tn ik a m i za rep u b lik ę a p r z e c iw w r o g o m lu d u ,— n ie m o g ę so b ie w y o-,, b razić w a lk i o w o ln o ś ć b ez p o la k ó w ” (R o b o tn ik , N r. 7).
nie nie m ogła być oczywiście znaczna. Z a ra z po przyjeździe w stąpił do „Zw iązku kom unistów ,” na k tó reg o czele stali M ark s i E ngels. O rganizacya t a je d n a k w krótce u p a d ła poczęści z p o wodu zatargów w ew nętrznych, k tó re doprow adziły do rozłam u, poczęści sk u tk iem niem ożliwości szerszego d ziałania w N iem czech. P o procesie kom unistów w K olonii (w listopadzie 1852 r.) organizacya ro zw iązała się. L ieb k n ech t od tego czasu m iał tylko szczupłe pole działalności — w „K om unistycznym Z w iązku robotniczym ” w Londynie, tu ta j m iew ał odczyty, daw ał lekcyę języka niem ieckiego, francuskiego, angielskiego itd .
W r. 1862 am nestya k ró la pruskiego pozw oliła Liebknechto- wi wrócić do k ra ju . P rz y je c h a ł więc do B e rlin a i tu w stąpił do redakcyi „N o rd d eu tsch e A llgem eine Z e itu n g ” (G a zeta pow szech
na północno-niem iecka), pisma, świeżo założonego przez A u g u sta B rassa . B rass by ł rew olucyonistą z 1848 r,, republikaninem bardzo czerwonej barwy; L ieb k n ech t kierow ał w piśmie działem polityki zagranicznej i m iał zapew nioną z u p e łn ą wolność poglą
dów. W k ró tc e je d n a k L ieb k n e ch t p rzek o n ał się, że B ra ss z a czyna zbaczać w stronę polityki rządow ej, bism arkowskiej; okaza
ło się, źe B ra ss p o p ro stu sp rz e d a ł się rządow i i używ a demo- kratyzm u tylko za płaszczyk. L ie b k n e c h t n aty ch m iast w ystąpił z redakcyi, chociaż to było jed y n e jego źró d ło utrzym ania. To było pierwsze zetknięcie się Liebknechta z system em bism arkow - skim. W ów czas b u rźuazya lib era ln a , czyli ta k zw ana p a rty a p o stępowa w ystępow ała w obec rz ąd u opozycyjnie; w sejm ie pruskim ro z p o rz ą d z a ła w iększością głosów. B ism a rk więc s ta r a ł się p o zyskać dla siebie rew olucyonistów , ko k ieto w ał z socyalizmem, łu dząc się nadzieją, źe będzie się m ógł posługiw ać p a r ty ą ro b o tniczą przeciw ko b urżuazyi lib era ln e j. Liebknecht odrazu zrozu
m iał tę grę i zaczął prowadzić energ iczn ą walkę z p o lity k ą bis- m arkow ską. K la s a robotnicza nie pow inna być n arzęd ziem ani rząd u , ani burżuazyi, nie pow inna iść n a lep ani obietnic rz ąd o wych, ani b u rź u azy jn ej „postępow ości;” p ro le ta ry a t powinien mieć sam odzielną politykę, przedew szystkiem zaś powinien p rz e
ją ć się św iadom ością, źe dem okracya n ieo d łączn a je s t od socya- lizmu, źe wolność polityczna i praw a obyw atelskie są nieodzo
wnym w arunkiem walki robotniczej. To też nie n ależy w ystępo
wać tylko przeciw ko burżuazyi; należy zawsze pam iętać o w rogu rządow ym i z jego po lity k ą „krwi i że la za,” samowoli i reakcyi prow adzić n ieu b łag a n ą wojnę. O to zasady, k tó re L ieb k n ech t konsekw entnie i energicznie stosow ał w swej działaln o ści.
W ów czas właśnie L a s a l rozw ijał swą k ró tk o trw a łą , lecz
niezmiernie don io słą i potężną, agitacyę. L iebknecht p o d wielu w zględam i nie zgadzał się z L asalem . N ie możemy tu szczegó
łowo różnic ty ch wyłuszczać; musimy p o p rzestać n a kilku sło
wach. L asal, ja k wiadomo, główny nacisk k ła d ł n a zdobycie pow szechnego głosow ania i n a stow arzyszenia w ytw órcze z k re dytem państwowym. O tóż L ieb k n e ch t uznaw ał ca łą wagę p o wszechnego głosowania, ale tw ierdził, że nie należy go p r z e c e n i a ć ; zw łaszcza należy baczyć, aby rz ą d taki, ja k p ru sk i, rz ąd napół despotyczny nie m ógł posługiw ać się niem jako środkiem tu m an ien ia lu du. Co do stow arzyszeń wytwórczych, to L ie b k n ec h t nie uznaw ał ich za jed y n ą ani też za n ajsku teczniejszą drogę do socyalistycznego u stro ju ; żąd an ie zaś k red y tu p ań stw o wego m ogło być łatw o zrozum iane w te n sposób, źe wszystko je dno, j a k i rząd m a go udzielać — dem okratyczny czy nie, b y le , by udzielał. D alej trz e b a powiedzieć, źe L asal, p rz ejęty w s trę tem do burżuazyi, k tó ra nie um iała się zdobyć n a energiczną p o litykę względem rządu, na socyalizm zaś m io ta ła się z c a łą za
ciekłością, L asa l zbyt jed n o stro n n ie zw alczał burżuazyę, rząd zaś oszczędzał. Sądził naw et, źe u d a mu się „w yzyskać” B is- m ark a dla swoich celów. Oczywiście, polityka ta k a nie mogła zyskać uznania L iebkn echta. W reszcie sam a form a organizacyi
„lasalczyków ,” sk u p iając a d y k ta to rsk ą niem al w ładzę w rę k ach jednej osoby — przew odniczącego, nie p o d o b ała się L iebknech- towi.
U znając jed n ak w ielkie znaczenie agitacyi L a sa la , L ieb k n e c h t w stąp ił do założonej przez niego organizacyi, do „Ogól- no-niem ieckiego związku robotniczego.” N a le żał do „gminy b e r
liń sk iej” związku, prócz tego prow adził agitacyę w berlińskim związku drukarzy. P o śm ierci L a sa la (31-go sierpn ia 1864 r.), na czoło organizacyi w ysunął się Schw eitzer, któ ry założył p is
mo „ D e r S o ciald em o k ra t” (Socyalny dem okrata). P ism o to m iało skupiać wszystkich socyalistów, S chw eitzer zap ro sił do w spółpra- cownictwa M arksa, E ng elsa, L iebknechta i innych. W k ró tc e je dn ak w spólna działalność okazała się niemożliwą, S chw eitzer bo
wiem, jeżeli nie pop ierał w prost polityki rz ąd u pruskiego, to w każdym razie oceniał j ą bardzo łagodnie. To te ż już w lutym 1865 r. M arks, E ngels i L ieb k n ech t zerwali ze Szweitzerem; za ich przykładem poszli J a n E ilip B ecker, H erw egh i 'Riistow (em i
granci niem ieccy w Szw ajcaryi).
N a działalność L ieb k n ech ta rz ą d odpowiedział we właściwy sobie sposób, w ydalając go latem 1865 r. z P ru s . L ieb k n e ch t osiedlił się więc w L ipsku, w Saksonii. T u taj znalazł bardzo
wdzięczne pole do pracy: liczna ludność robotnicza, dem okraty
czne usposobienie m as, nienawiść do polityki pru sk iej— wszystkie te w arunki bardzo sprzyjały agitacyi. W k ró tc e po swoim przy- jeździe L ieb k n ech t zapoznał się z młodym m ajstrem tokarskim , A ugustem B eblem . Bebel nie był jeszcze wówczas socyalistą, należał do „postępow ców ,” ale p ro p a g an d a L a sa la silnie n a nie
go oddziałała, poglądy jeg o odchylały się coraz b ardziej od zwy
kłego liberalizm u. L ieb k n ech t ostatecznie pozyskał go dla socya- lizmu, i obaj rozwinęli bardzo czynną agitacyę. B ebel w prow a
d ził L ieb k n e ch ta do lipskiego stow arzyszenia robotniczego; L ie b k n ech t często miewał tu odczyty i udzielał lekcyi języka fran cu
skiego i angielskiego. W r. 1866, podczas wojny pru sk o-au stry - ackiej, L iebknecht objął redakcyę „M itteld eu tsch e Y olkszeitu ng ” (G a z e ta ludow a środkow o-niem iecka). G a zetę tę drukow ano na kredyt, ponieważ nie miano żadnego funduszu wydawniczego.
L ieb k n ech t ta k gw ałtow nie n a p a d a ł w swojem piśm ie na rz ąd pruski, źe po kilku n um erach pismo zam knięto (pru sacy zajm o
wali wówczas Saksonię). „L iebknecht, — opowiadał B ebel,— był wściekły, j a je d n a k odetchnąłem , bo cóźby to był za kło po t po otrzym aniu pierwszego rach u n k u od d ru k arza!”
W o jn a ry ch ło skończyła się całkow item zwycięstwem P ru s , k tó re się przy tem dobrze obłowiły, w cielając do swych posia
dłości Szlezwig-Holsztyn, K ró lestw o H annow erskie, m iasto F r a n k fu rt nad P e n e m itd . A u stry ę pozbaw iono wszelkiego wpływu n a sprawy niem ieckie, z państw zaś północno i środkowo-niem iec
kich utw orzono „Z w iązek północno- niem iecki” pod zw ierzchnic
twem P ru s . W obec zmienionej sytuacyi politycznej, wobec zbli
żających się wyborów do p arla m en tu północno - niem ieckiego, L ieb k n e ch t nalegał, aby corychlej stworzyć organizacyę politycz
ną. W sierpniu 1866 r. odbył się w C hem nitz wiec dem okracyi saskiej, w którym wzięli udział przedstaw iciele stow arzyszeń r o botniczych i „gm in” „Z w iązku” lasalowskiego. Z ałożon o tu
„S a sk ą p a rty ę lu d o w ą” z program em radykalno-dem okratycznym i zabarw ieniem socyalistycznem . Głównym punktem program u było: „Zjednoczenie N iem iec w dem okratycznym u stro ju państw o
wym.” „P artya. ludow a” energicznie w ystąpiła przeciw ko za b o r
czej polityce P ru s , przeciwko „pruszczeniu N iem iec” i postano
wiła w parlam encie prow adzić bezw zględną opozycyę.
W k ró tc e potem L ieb k n e ch t u d a ł się do B e rlin a , m niem a
ją c , że wobec całkiem zm ienionych stosunków politycznych ów wyrok „banicyi” (wydalenia) stra c ił siłę, tem b ard ziej, że w P ru - sieck ogłoszono am nestyę. P o b ił je d n a k ra ch u n ek bez — p ru
skiego gospodarza. W październiku 1866 r. aresztow ano go i skazano na 3 m iesiące w ięzienia za „sam ow olny” pow rót. P o odsiedzeniu kary, L ieb k n ech t wrócił do Saksonii.
D zięki niezm ordowanej agitacyi socyalistów, niem ieckie s to w arzyszenia robotnicze, k tó re ju ź w 1863 r. połączyły się w zwią
zek, przechodziły coraz szybciej do obozu socyalistycznego. P o stępowcy burżuazyjni chcieli uczynić z n ich narzędzie przeciwko lasalczykom, ale in try g a im się nie u d a ła . ¥ e wrześniu 1867 r.
na zjeździe stow arzyszeń ty ch w G e ra (L ieb k n e ch t m iął n a zjeź- dpie odczyt o położeniu górników) wybrano przew odniczącym Zw iązku B ebla; kand y d at lib eraln y dr. M aks H irsc h p rzep ad ł przy wyborach. Również w r. 1867 L ieb k n e ch ta, oraz trz e c h innych kandydatów „S askiej p a rty i ludow ej” w ybrano do p a rla m entu północno-niem ieckiego (prócz tego 2-ch lasalczyków).
L ieb k n ech t występował w parlam encie z ca łą rew o lu cy jn ą n a m ię tnością. Sam o istnienie Z w iązku północno-niem ieckiego— w ołał—
je s t bezprawiem, Zw iązek te n o p iera się n a polityce „krw i i że
laza,” je s t wynikiem ro z d a rc ia Niem iec na trzy części (północno- niem ięcką, południow o-niem iecką i niem iecką część A u stry i), p a r
lam ent zaś je s t tylko „listkiem figowym absolutyzm u,” je s t p ła szczykiem, którym rząd pokryw ać chce swe bezeceństw a.
W styczniu 1868 r. zaczęło w L ip sk u pod re d a k c y ą L ieb
kn ech ta wychodzić pismo p. t. „D em ok ratisch es W o c b e n b la tt’' (Tygodnik dem okratyczny), jak o org an „S askiej p arty i ludow ej.5' W p o czątku w rześnia tegoż ro k u w N orym berdze odbył się zjazd niem ieckich stowarzyszeń robotniczych; zasady socyalistyczne od
niosły tu stanow czy tryum f, zjazd bowiem znaczną w iększością głosów w ypowiedział się za p rogram em M iędzynarodów ki. W o bec tego przeciw nicy socyalizmu w ystąpili ze Zw iązku. „D em o k ra tisch es W o c h e n b la tt” s ta ł się organem Zw iązku i dzielnie bronił sprawy socyalistycznej. L ieb k n e ch t p row adził w nim za
ż a rtą walkę przeciw ko kierunkow i, ja k i S chw eitzer s ta ra ł się n a dać ruchowi robotniczem u. Mówiliśmy już, o co w tej walce chodziło — nie będziem y więc tego pow tarzali. P o d wpływem energicznej agitacyi L ieb k n ech ta, część lasalczyków opuściła Schw eitzera; postanowiono założyć now ą p arty ę ro b o tn iczą i w tym celu zwołano powszechny zjazd socyalistyczny w E isenach. Z jaz d odbył się w sierpniu 1869 r. S taw ili się n ań licznie lasalczycy, usiłując go rozbić. N ie udało im się to je d n a k , dokazali tylko tego, że re sz ta delegatów —263-ch — m usiała p rzenieść się do in nej sali. P o kilkodniowych obradach, uchwalono założyć „Socyal- no demolcratyczną p arty ę ro b o tn ic z ą ” i opracow ano dla niej p ro
— 1 0 —
— 1 1 —
gram , znany pod nazw ą e i s e n a c h s k i e g o . O rganem partyi s ta ł się „D em o k ratiscb es Y o lk sb la tt,” k tórego nazwę zmieniono n a „Y olk sstaat” (P ań stw o ludowe); redakcyę powierzono L ieb - knechtow i. W e w rześniu tegoż ro k u L ie b k n e c h t b ra ł udział w bazylejskim zjeździe M iędzynarodów ki
W r. 1870 wszystkie inne sprawy m usiały zejść n a drugi plan wobec wojny, k tó ra w ybuchła między N iem cam i a F ran cy ą.
R ząd zw ołał p arla m en t na sesyę nadzw yczajną, aby otrzym ać od niego pozwolenie na zaciągnięcie pożyczki wojennej w kwocie 120 milionów talarów . P o d cza s gdy cały k ra j cierp iał n a w ściekli
znę szow inistyczną, L ie b k n e c h t i E ebel nie s tra c ili zimnej krwi.
N ie mogli głosować p r z e c i w k o pożyczce, bo to znaczyłoby, źe sta ją po stro n ie N ap o le o n a I I I i jego polityki. N ie chcieli też głosować z a pożyczką, bo w te n sposób wyraziliby zaufanie rządow i i ' p o p arli jego zaborczą politykę. „ J a k o zasadniczy przeciw nicy wszelkich wojen dynastycznych*), jak o republikanie społeczni i członkowie M iędzynarodowego S tow arzyszenia Robo- traków , k tó re zwalcza w szelkich ciemięzców bez różnicy n aro d o wości, w szystkich ciem iężonych zaś s ta ra się połączyć b ratn im zw iązkiem ,— nie m ożemy ani bezpośrednio, ani pośrednio oświad
czyć się za t ą w ojną i dlatego w strzym ujem y się od głosowa
n ia,..” Oto co m iędzy innem i mówili w swojem pam iętnem oświadczeniu z d. 21 lipca 1870 r. P a rla m e n t odpowiedział im n a to rykiem wściekłości; złorzeczono im, wygrażano pięściam i, rozlegały się krzyki: „B ić ich! P rec z! Z a drzwi!” L ie b k n e c h t i B ebel nie dali się zastraszyć. P o 4-ym w rześnia, kiedy we F ra n c y i zrzucono N ap o le o n a z tro n u i ogłoszono republikę, kiedy w ojna ze strony N iem iec m iała ju ż tylko zaborcze cele, L ie b k n ec h t p isał w każdym N -rze „ Y o lk ssta a tu :” „D om agam y się p o koju z re p u b lik ą francuską! P rec z z zaboram i! K a ra na B ona- p a rte g o i jeg o współwinowajćów!” W listo p ad zie znowu zwołano p arlam en t i znowu zażądano k re d y tu na dalsze prow adzenie w oj
ny. L ieb k n e ch t i B eb el w ystąpili jeszcze ostrzej, nap ad li gwał
townie n a politykę rządow ą i głosowali przeciwko kredytowi.
W yw ołali tem znowu niesłychaną burzę w „pow ażnym ” p a rla m encie, ta k źe zdawało się, iź cni posłowie za chwilę ro zed rą w kaw ały śmiałków. A le i poza parlam entem położenie L ie b k n ech ta i B ebla było ciężkie. W ojna rozp ętała najgorsze nam ię
tności, powodzenie oręża niem ieckiego wszystkim praw ie p rz e
*) D y n a s ty c z n y —leżący w i n t e r e s i e d y n a s t y i ro d z i n y panującej.
wróciło w głowie, ogrom ną większość n aro d u o g a rn ą ł istny szał zaborczo-szowinistyczny. N a L iebknechta i B e b la patrzo no ja k n a „zdrajców ojczyzny.” K o ło domu, gdzie L ieb k n ech t m ieszkał, towarzysze wieczorami m usieli staó n a straży; raz jed n ak n a p a st
nikom u dało się wybić szyby w m ieszkaniu. „N iełatw o było — mówi L ieb k n e ch t — pły n ąć wówczas przeciwko prądow i, A le co było robić? T rzeb a było w alczyć. T rz eb a było zacisnąć zęby i powiedzieć sobie: co m a przyjść, niech przyjdzie. N a trw ogę nie było czasu.”
Z araz po zam knięciu sesyi parlam en tu , 17-go grud nia 1870 r. L iebknechta i B ebla zaaresztow ano; uwięziono również w spół
pracow nika „Y o lk sstaa tu ,” A dolfa H e p n era. P o kilku m iesią
cach wypuszczono ich n a wolność; chociaż je d n a k śledztwo nie wykazało żadnego p rzestęp stw a, postaw iono ich 11-go m arca 1872 r. przed sąd przysięgłych, oskarżając o zbrodnię zdrady stanu! P ro ces trw ał dwa tygodnie i zwrócił na siebie powszechną uwagę. O dczytano w sądzie całą m asę różn orod nych dokum en
tów: arty k u ły z pism socyalistycznych, listy, znalezione przy re- wizyach, broszury (np. cały „M anifest K om unistyczny”), spraw o
zdania z kongresów; było to zapew ne bardzo pouczające, ale nie zaw ierało najm niejszej naw et oznaki zbrodni stanu . P o d sąd n i występowali śmiało i energicznie i bez wielkiego tr u d u dowiedli całej niedorzeczności oskarżenia. L ieb k n e ch t zwłaszcza nie pom i
ja ł żadnej sposobności, aby zasady socyalistyczne przedstaw ić w prawdziwem świetle. J e d n a k ż e burźuazyjni przysięgli, wbrew oczywistości, uznali L iebknechta i B eb la winnymi, H e p n e ra uwol
niono. D w a la ta tw ierdzy, z zaliczeniem dwóch miesięcy więzie
nia śledczego,— ta k brzm iał wyrok. P roces te n wszakże był n a
der korzystny dla sprawy socyalistycznej: dzielne zachowanie się oskarżonych, niezm iernie ja sn a i wymowna obrona zasad socya
listycznych, niesprawiedliwość wyroku — wszystko to przysporzyło p arty i mnóstwo zwolenników i przyczyniło się do w zrostu jej popularności. „P ro ces te n — p isał L ieb k n e ch t zaraz po wyroku—
tyle korzyści przyniósł naszej spraw ie i ta k ą klęskę m o ralną n a szym wrogom, źe chętnie zgodzilibyśmy się n a dwa lub trzy razy większą k arę od tej, k tó rą nas zaszczycono.”
L ieb k n e ch t i B eb el siedzieli jeszcze w więzieniu, gdy ich
— w początku 1874 r .— wybrano do p arlam entu niem ieckiego.
W następnym zaś roku, n a kongresie w Grotha, doszło do sku tk u połączenie obu p arty i socyalistycznych; „eisenachczyków”
i „lasalczyków.” Schw eitzer ju ż w r. 1871 u su n ą ł się od ruchu, a własna p a rty a p o tę p iła go; z usunięciem więc S chw eitzera
— 1 2 —
znikła ważna przeszk o d a do po łączen ia się. W parlam encie p o słowie o b u p a rty i zbliżyli się do siebie we wspólnej p ra c y i wspól
nej walce z klasam i posiadaj ącem i i z rządem ; okazało się, że zasadniczych różnic między nim i niema, szczegółowe zaś różnice nie p rz eszk a d zają w spółdziałaniu. P ołączen ie staw ało się te m konieczniejsze, że obie partyę zarów no były prześladow ane przez władze i to coraz zacieklej. K ongres w G o th a poprzedzony był poufnem i naradam i przed staw icieli obu organizacyi i n astąpiło porozum ienie. M arks i E ngels, k tó ry ch zapytano o zdanie, wy
razili niezadow olenie z p ro je k tu nowego program u. M ark s nap i
sał do kilku towarzyszów z p a rty i „eisenachskiej” list, w k tórym ostro krytykow ał program te n , jak o niedokładny, nieścisły, czy
niący zbyt wielkie u stęp stw a niektórym ulubionym poglądom „ la salczyków.” L ie b k n e c h t wszakże ro z strzy g n ął kw estyę n astęp u- jącem i słowy: „W spraw ach zasadniczych i teo rety czn y ch u zn a
jem y najzupełniej powagę M arksa i E n gelsa; k iedy je d n a k cho
dzi o taktykę, o spraw y praktyczne, to my tu ta j jesteśm y n a jle pszymi sędziam i.” Isto tn ie połączenie się organizacyi było rzeczą tak pilną i ważną, różnice w gruncie rzeczy ta k małej wagi, że I m ożna było z czystem sum ieniem przyjąć ów p rogram , chociaż nie był on wcale doskonały. To też na zjeździe gothajskim zje
dnoczenie poszło dość gładko; przyjęto wspólny pro g ram i w y li tworzono zjednoczoną organizacyę pod nazw ą „Socyalistycznej I . partyi robotniczej.” W następnym roku połączono oba główne 1 organy partyi „ V o lk ssta a t” i „ N e u e r S o ciald em o k ra t” (Nowy L So.cyalny d em okrata) w jednym pod tytułem „ Y o rw a rts” (N ap rzó d).
R edakcyę objęli L iebknecht i H asencleyer.
Rozwój p arty i od tego czasu był bardzo szybki. P rz y wy-
| borach do parlam en tu w styczniu 187 7, n a kandydatów p arty i padło około pół m iliona głosów; wybrano , 2-tu posłów socyali- F stycznych. W październiku 1878 r. p arla m en t uchw alił praw a
| wyjątkowe przeciwko partyi socyalistycznej. Z p o czątku wywoła
ło to pewne zam ieszanie w szeregach, w krótce je d n a k p arty a rozw inęła spotęgow aną działalność, przystosow ując j ą do zm ie
nionych warunków. O rgan partyi pod tytułem „S o ziald em o k rat”
wydawano za g ra n ic ą (z p o czątku w Szwajcaryi, potem od r. 1888 w Londynie) i w d ziesiątkach tysięcy egzemplarzy rozpow szech
niano w kraju, podobnie ja k lite ra tu rę broszurową. Z jazdy od bywały się również za g ran icą (w r. 1880 w Szw ajcaryi na zam ku - W y den, w 1883 r. w K o p enhadze w D anii,w r. 1887 w Szwaj -
caryi w S t. G allen). N ajczynniejszą i najskuteczniejszą agitacyę rozw ijano podczas wyborów. P a rty a w z rastała coraz bardziej
— T J —
i żadne prześladow ania zmódz jej nie m ogły. P rze z cały czas istn ien ia praw wyjątkowych (zniesiono je w r. 1890, ponieważ okazały się całkiem bezsku teczn ej, L iebknecht s ta ł w p rzed n ich szeregach bojowników i ani n a chwilę energ ia jego w walce nie osłabła. W parlam encie, w sejm ie saskim (do którego L ie b knecht należał od r. 1879 do 1891), n a zjazdach, w prasie, n a zebraniach— wszędzie, gdzie tylko m ożna było, L ieb k n ech t z nie- zrównanem poświęceniem służył spraw ie p ro leta ry atu . W czerw cu 1881 nad Lipskiem zawieszono, n a zasadzie p raw a przeciwko socyalistom , ta k zwany m ały stan oblężenia. L ieb k n ech ta i B e bla zaraz z L ip sk a wydalono, N iew iele to rządow i pom ogło:
wydaleni osiedli we wsi B orsdorf, tuż n a granicy okręgu lipskie
go. S tą d mogli doskonale bez wszelkich zachodów porozum ie
wać się z tow arzyszam i lipskim i.
P o zniesieniu praw wyjątkowych, L ie b k n e c h t przeniósł się do B erlin a, jak o główny re d a k to r centralnego organu p a iiy i (Y orw arts). N a stanow isku tem pozostał aż do śm ierci. W ogó- le do ostatniej chwili rozw ijał zadziw iającą i niezm ordow aną działalność. J u ż po śmierci jego wyszła broszura, zaw ierająca mowę, k tó rą przed kilku dniam i wygłosił był w D re źn ie na te m at zam ieszek chińskich i zaborczej polityki kolonialnej. D o ostatniej chwili zachow ał całą świeżość i siłę um ysłu i cały z a p ał rewolucyjnej m łodości. J a k o starzec 70-letni, w r. 1896 o d siedzieć m usiał 4 miesiące więzienia za popełnioną, zdaniem s ą du, n a zjeździe we W rocław iu „obrazę m a je sta tu .” A le takie
„d ro b n o stk i” nie mogły go w zruszyć. Z hum orem mówił, źe więzienie daje mu wytchnienie po pracy. Ż y ł i um arł, jak o ż o ł n i e r z r e w o l u c y i— na p o steru n k u .
* *
*
L iebknecht był przedew szystkiem działaczem praktycznym , politykiem w ielkiej m iary i znakom itym agitatorem . N ie z o sta wił po sobie w spadku żadnego dzieła teoretyczneg o, żadnej wielkiej księgi. P o p ro stu , czasu mu na to brak ło . Mimo to, wszystko, co nap isał, zachowa trw a łą w artość. L ieb k n e ch t bo
wiem m iał gruntow ne w ykształcenie teo retyczne, rozleg łą wiedzę, zwłaszcza w dziedzinie historyi; to też każda jego p ra c a nosi piętno niepospolitego umysłu, który umie -badać i dąży do tego, aby każdą spraw ę oświetlić w szechstronnie z zasadniczego p u n k tu widzenia. P rzytem L ieb k n e ch t był świetnym pisarzem , pisał ż y wo, zajm ująco, barwnie, używ ając często przenośni i porów nań.
— 14 -
Z b roszur L ieb k n e ch ta trzy przełożone są, n a język polski, mianowicie: „ W ie d za to potęga, po tęg a to w iedza,” „ W obronie praw d y ” i „Czy E u ro p a m a skozaczeć?” W genewskiej ,,W alce k la s” drukowano p rzek ład mowy L ieb k n e ch ta z 1869 r.: , ,0 s ta nowisku politycznem socyal-dem okracyi.” Z ważniejszych p ra c L ieb k n ech ta należy jeszcze wymienić: „ R o b e rt O w en” (socyalista angielski, ur. 1771 r., um. w 1858), „ R o b e rt B lum i jeg o czasy”
(B lum — rew olucyonista niem iecki, rozstrzelan y w W ied n iu 9 li sto p ad a 1848 r.), „O kw estyi ro ln e j,” „ Z d r a d a stan u a rew olu
cya,” „W sp o m n ien ia o K a ro lu M ark sie ,” „O rewolucyi m arco w ej” (1848 r. w N iem czech), „D ep esza em ska albo ja k się robi w ojnę” (B ism ark sfałszow ał depeszę em ską i w te n sposób p rz y spieszył w ybuch wojny między F ra n c y ą a Niem cam i), „ R z u t oka n a Nowy Ś w ia t” (w rażenia z podróży po S ta n ach Zjednoczonych;
podróż tę ■— w celach agitacyjnych — L ieb k n e ch t odbyw ał w r.
1886).
* * *
Czem L ieb k n e ch t był dla nas, ja k ie uczucie żywił względem socyalistów polskich, ja k zapatryw ał się na pro g ram i n a dzia
łalność Polskiej P a r ty i Socyalistycznej— tego chyba nie po trzeb a towarzyszom przypom inać. L iebknecht w działalności swojej łą czył harm onijnie zasady narodow e z międzynarodowem i. L ie b knecht walczył i pracow ał dla jed n o ści i wolności Niemiec, ro zum iejąc ja k ważną, je st dla każdego n aro d u wolność i niep odle
głość. Jednocześnie zaś był gorącym m ięd zy n aro d o w y m , p rz e jętym zasadą, że p ro le ta ry a t wszystkich krajów powinien łączyć się w walce i dążyć do wspólnych celów. Z arów no z jed n eg o , ją k i z drugiego p u n k tu widzenia, L ieb k n ech t g orąco sym patyzo
wał z rew olucyą polską, z zastępam i P olski w alczącej. L ie b k necht m iał szeroki pogląd n a stosunki polityczne E uro p y , to też nigdy nie zapom inał o despotyzm ie rosyjskim , jak o o głównym wrogu dem okracyi i socyalizmu, nigdy nie zapom inał o rew olu
cyjnej P o lsc e, jak o o n a ro d z ie , w alczącym w imię cywilizacyi i wolności przeciwko barbarzyństw u. „Ż adnego n a ro d u — pisał L ieb k n e ch t w „ V o rw a rtsie ” z 10 m arca 1897 r .— nigdy nie ucie
miężono brutaln iej, ja k P olskę. R ozbiory P o lsk i były haniebne- mi zbrodniam i, k tó ry ch żadna „racya s ta n u ” nie zdoła uspraw ie
dliwić; zniszczenie p aństw a polskiego je s t najczarniejszem m o r
derstwem całego narodu, ja k ie spotkać m ożna w dziejach lu d z
kości... P o lacy byli zawsze bojownikami cywilizacyi, dziś byliby
— i 5 —
je j wałem ochronnym . W yzwolenie polaków nie m ogłoby z a szkodzić nikom u, oprócz zbrodniarzy, którzy w ykreślili P o lsk ę z szeregu państw , oprócz pow szechnych wrogów p o stę p u lu d zk o ści i swobody.” („Ozy E u ro p a m a skozaczeć?” L ondyn 1897.
S tr. 126).
My, socyaliści polacy, mieliśmy w L iebknechcie n ajbardziej oddanego, najszlachetniejszego przyjaciela, człowieka, k tóry, ja k nik t inny, rozum iał i odczuwał naszą sprawę.
P ro le ta ry u sz e w szystkich narodów o p łak u ją śm ierć L ie b knechta; party ę robotnicze, wszystkich krajów m ają mu dużo do zawdzięczenia. N ie tylko dlatego, że L ie b k n e c h t, p racu jąc dla p ro le ta ry a tu niemieckiego, pracow ał tem samem d la ludzkości;
prócz tego, L ieb k n ech t b e z p o ś r e d n i o zasłuży ł się ruchowi socyalistycznem u wielu krajów . F ran c u zi p am iętają, z ja k ą e n e r
gią L iebknecht sprzeciw iał się wojnie 1870 r. i zaborowi A lzacyi i L otaryngii; anglicy, am erykanie, szwajcarzy znają go iako a g i
ta to ra , k tó ry często przem aw iał na zgrom adzeniach robotniczych w ich krajach; wszyscy wiemy, ja k ą ro lę L ieb k n e ch t odgrywał n a kongresach m iędzynarodow ych. A le my, socyaliści polscy, zaciągnęliśm y względem L ie b k n e c h ta największy dług wdzięczności.
W dzięczność tę wyrazim y najlepiej, idąc w ślady tego „żo łnierza i walcząc coraz energiczniej pod sztand a- S ocyalis tycznej.
_ 1 6 —
r., . ■
■ .