• Nie Znaleziono Wyników

Rys historyczny - geneza Wydziału Inżynierii Środowiska i Energetyki

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rys historyczny - geneza Wydziału Inżynierii Środowiska i Energetyki"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Korneliusz M IKSCH

Pism o D ziekana było lakoniczne: „Z okazji 10-lecia W ydziału Inżynierii Środowiska i Energetyki proszę Pana, jako pierwszego D ziekana W ydziału, 0 napisanie genezy jego pow stania” . Zadanie niby proste. Ale jaką przyjąć konwencję? W paść w patetyczno-refleksyjny ton lub przyw oływ ać głównie przyziemne pow ody rozw oju sytuacji, która doprow adziła do finału w 1993 roku i pow ołania W ydziału Inżynierii Środowiska i Energetyki? A m oże po prostu spróbow ać oddać atm osferę ówczesnych, czasami rzeczowych, a czasami obciążonych obsesyjną podejrzliwością, dyskusji. A wszystko zaczęło się (dla mnie) w ... Anglii. W ram ach w spółpracy pom iędzy Gliwicami 1 D oncaster, partnerskim m iastem w Wielkiej Brytanii, P ro rek to r A ndrzej Klimpel „zesłał” w 1991 ro k u prawie wszystkich dziekanów do tego miasta.

Kilkutygodniowy p ob yt sprzyjał lepszem u poznaniu się i sw obodnej wymianie myśli. I tak w czasie długich spacerów w śród łąk środkowej Anglii w pewnej chwili świętej pam ięci Kazim ierz K urpisz, wówczas P ełnom ocnik Rektora ds.

ustawicznego kształcenia, zapytał znienacka: a m oże byśmy połączyli nasze wydziały? W praw dzie dzień wcześniej dyskutowaliśmy o rozw oju filozofii ochrony środow iska, ale tak dalekosiężnych konsekwencji tych dyskusji nie przewidywałem. P o te m okazało się, że K azio wcześniej w gronie pracow ników ówczesnego W ydziału M echanicznego Energetycznego o takim rozw iązaniu przemyśliwał. W yw ód był logiczny — skoro energetyka ma tak znaczny w kład w zanieczyszczanie środow iska, to pow inna także zadbać o jego ochronę. A to przecież zgodne z filozofią zrów now ażonego rozw oju i ideą rozwiązywania problem ów ochrony środow iska u źródeł ich powstawania. Stąd na W ydziale M echanicznym Energetycznym zrodził się pom ysł pow ołania kierunku

„ochrona środow iska” , skoro „inżynieria środow iska” istniała już na innym wydziale. Ale dlaczego by nie spróbow ać połączyć obydwa kierunki i wydziały, przekonywał wytrwale Kaziu. Z godziłem się z tą argum entacją, więc zaczęliśmy się zastanawiać, jak ten zam iar fuzji dwu w ydziałów w praktyce zrealizować. A tuty przem aw iające za połączeniem dla o bu stron były jasne, choć odm ienne. W ydział M echaniczny Energetyczny posiadał liczną i silną kadrę naukową, ale dotkliwie cierpiał na brak studentów , natom iast na Wydziale Inżynierii Środowiska było akurat odw rotnie. O prócz argum entów

„za” , zaczęliśmy rozw ażać, z której strony wystąpi największy opór.

(2)

12

Podejrzewaliśmy, że b ęd ą to wielce zasłużeni pracow nicy obydwu wydziałów.

W praktyce okazało się, że zarów no Prof. Jan Szargut z W ydziału M echanicznego Energetycznego, jak również Prof. Stanisław Mierzwiński z W ydziału Inżynierii Środowiska nie byli tymi, którzy najbardziej oponowali.

P o pow rocie z Anglii rozpoczęły się gorączkow e dyskusje na obydwu wydziałach. N ie wiem, jak szczegółow o toczyły się one w śród pracow ników wydziału M E, ale początkow o bardzo duży o p ó r wystąpił na m oim rodzim ym wydziale. A rgum entów przeciw było m nóstw o. O kazało się, że najczęściej dotyczyły one niewymiernych zagadnień, głów nie obawy przed dom inacją silniejszych kadrow o energetyków i w konsekwencji utraty tożsam ości w ydziału IŚ. Jako dziekan wydziału IŚ także nie byłem pozbaw iony w ahań, ale po sporządzeniu bilansu strat i zysków, jednoznacznie stałem się zwolennikiem naszej fuzji. Z a połączeniem przem aw iało wiele spodziew anych korzyści - zgodność z aktualną filozofią ochrony środowiska, uzyskanie własnych pom ieszczeń dydaktycznych, w zm ocnienie kadrow e pozwalające na rozszerzenie praw habilitacyjnych na dyscyplinę inżynieria środowiska, uniknięcie zakusów innych w ydziałów proponujących aneksję atrakcyjnych działek inżynierii środowiska.

D o dziś zachow ałem kartkę papieru z szachownicą, z zaznaczonym i plusam i i m inusam i różnych rozw iązań ówczesnych problem ów W ydziału IŚ.

Bilans był jednoznacznie korzystny dla fuzji naszych wydziałów. O d tej chwili nie m iałem wątpliwości. Jak jednak przekonać innych pracow ników Wydziału.

A rgum enty były różne. Począwszy od przychylnego nastawienia ówczesnych władz rektorskich, a kończąc na przykładzie USA, gdzie istnieje Agencja Energii i O chrony Środowiska, czyli fuzja taka jest zasadna. O dziwo, ten ostatni, ad hoc wymyślony, argum ent okazał się dla niektórych przekonujący (przykład „wielkiego brata” zawsze jest zachętą). W gorących dysputach w czasie posiedzeń Rady W ydziału w ferworze dyskusji o utracie tożsam ości W ydziału w ypow iedziałem myśl, która nie przysporzyła mi popularności, iż

„wolę być którym ś na dobrym wydziale, niż pierwszym na byle jakim” . T rochę się zagalopow ałem z tym „byle jakim” , ale inni także ulegali em ocjom .

Pierw sze w spólne posiedzenie Rad W ydziałów pośw ięcone zamierzonej fuzji zakończyło się z hukiem i wszyscy rozeszli się prawie poobrażani. Po ochłonięciu kolejne spotkania były już mniej em ocjonalne, a bardziej konkretne. Bojaźń przed zm ajoryzowaniem W ydziału przez pracow ników jednego z łączących się w ydziałów zniw elow ano sugestią w ładz uczelni, aby pierwszym dziekanem był reprezentant inżynierii środowiska, a jego zastępcą energetyk. Przyjęto także dżentelm eńską um owę, iż po kadencji dziekana z jednego kierunku na n astępną kadencję zostanie wybrany reprezentant

(3)

z drugiego i tak dalej. Em ocje w zbudziła też zam ierzona nazwa now ego wydziału. Salom onow o uw zględniono, że w języku polskim ze względu na większą atrakcyjność dla kandydatów na studia na pierw szym m iejscu będzie w ym ieniona „inżynieria środow iska” , natom iast w nazwie angielskiej pojaw i się

ona w drugiej kolejności.

P o tem nastąpił okres intensywnych spotkań z w ładzam i Uczelni.

Z odgrzebanych n otatek wyłaniają się głów ne tem aty tych posiedzeń — reorganizacja struktury W ydziału, sprawy lokali i scalenia terytorialnego (sam W IS egzystował w 9 różnych budynkach), kreow anie now ych specjalności.

Realizacja dokonanych ustaleń m usiała uwzględniać aktualny stan prawny z czego wynikał także określony harm onogram . 12 października 1992 r. Senat Politechniki Śląskiej podjął uchw ałę o przekształceniu W ydziałów Inżynierii Środowiska oraz M echanicznego Energetycznego w jeden wydział. P otem sprawy potoczyły się szybko i koniec końców 1 września 1993 roku oficjalnie rozpoczął funkcjonow anie W ydział Inżynierii Środowiska i Energetyki.

O prócz spraw ważnych pozostały do załatw ienia drobne. C hociażby takie, w jakim łańcuchu wystąpi dziekan now ego wydziału w czasie inauguracji now ego roku akademickiego. A m oże nałoży dwa łańcuchy? T en problem dał się szybko rozwiązać. D o czasu opracow ania now ego „w spólnego” łańcucha dziekan przywdzieje łańcuch wydziału, z którego sam się wywodzi, a potem naprzem iennie i tak też się stało. A dalej codzienną pracą w ydziału kierował zespół w składzie:

D ziekan K orneliusz M iksch

Prodziekan ds. O gólnych Jan Nadziakiewicz Prodziekan ds. K ierunku IŚ W aldem ar Sawiniak Prodziekan ds. K ierunku MiBM P iotr O strow ski

D o b ry m pom ysłem okazało się umiejscowienie dw u pierwszych dziekanów w jednym pokoju. Łatwiej było wymieniać poglądy w codziennej działalności z uwzględnieniem racji i nawyków dwu odrębnych niegdyś wydziałów. T eam dziekański okazał się dobrze dobranym zespołem . T en pierwszy okres działalności, p ełen oczekiwań i czasami oczywistej „orki na ugorze” , dobrze ilustruje obraz zawieszony w pokoju dziekana na początku kadencji. K to jest go ciekaw, niech tam zajrzy (za zgodą Pani Lucyny G u t pilnującej spokoju Dziekana). O braz ten jest w praw dzie m oją pryw atną w łasnością i m iał po zakończeniu kadencji opuścić pom ieszczenia dziekańskie, ale szybko okazało się, że w kadencji następnych w ładz dziekańskich w ystępują rów nie trudne, m ozolnie pokonyw ane problem y. W ięc niech już tam ten obraz pozostanie jako sym bol idei, z k tó rą został tam um ieszczony.

(4)

14

I pozostaje jeszcze krótka refleksja końcowa. T o co przedstaw iłem , to mój subiektywny zapis z pam ięci ówczesnych wydarzeń. Każdy pracow nik m ógłby zapew ne podać ich w łasny opis. Ale cichym bohaterem ówczesnych dni jest ktoś, kto nigdy takich w spom nień niestety nie przygotuje, a mianowicie nieodżałow any K azio K urpisz. T o tacy jak O n - m ądrzy, rozsądni i jednocześnie pełn i poczucia h u m oru koledzy - najbardziej przekonywali niedow iarków, iż m ożliwe jest coś, co wydawało się m ało praw dopodobne.

A cechy osobow e Kazia skłaniały do akceptacji tych pom ysłów , stanowiąc gwarancję, że nieuniknione zgrzyty da się przy obopólnej chęci zawsze rozwiązać. I tak do tej pory było i m am nadzieje, że dalej będzie.

Gliwice, 17. 07. 2003 r.

(5)

norm alną pow staw anie now ych wydziałów, zwykle w wyniku wyodrębniania się określonej grupy nauczycieli akadem ickich realizujących kształcenie w ram ach przynajmniej jednego kierunku studiów. W roku 1993, a więc w okresie kolejnego etapu rozw ojow ego Politechniki Śląskiej, m iała miejsce sytuacja odw rotna, a efektem tego było m iędzy innym i pow stanie dużego wydziału prow adzącego początkow o kształcenie w dw óch bardzo istotnych z p un ktu widzenia gospodarczo-społecznego kierunkach technicznych.

N asuw a się w związku z tym pytanie, jakie szczególne uwarunkow ania spow odow ały taką zmianę, m ającą duże znaczenie nie tylko o charakterze organizacyjnym. W niniejszym tekście chciałbym przedstaw ić, jak wyglądał proces, jak już w spom niałem o dość nietypowym finale, widziany i w pewnym stopniu w spółrealizow any przez pracow nika naukow o-dydaktycznego pełniącego funkcję ostatniego dziekana W ydziału M echanicznego Energetycznego. N ie uw ażam się za upraw nionego do pełnienia roli kronikarza, chciałbym natom iast zachow ać konw encję w spom nieniow o- refleksyjną. W poniższych w spom nieniach celowo unikam podaw ania nazwisk osób związanych z procesem tw orzenia się now ego wydziału o wyjątkowej, nie tylko w skali polskiej, form ie. Składają się na to dwie przyczyny. W ydział Inżynierii Środowiska i Energetyki m ógł pow stać w ram ach Politechniki Śląskiej tylko dlatego, że zaistniały pew ne przesłanki o charakterze obiektywnym , z których dwie m iały znaczenie szczególne. W tej sytuacji działania osób uczestniczących w procesie przekształceniow ym m ogły jedynie wpływać na tem po i sposób jego przebiegu, sam zaś kierunek wynikał z przyczyn „zew nętrznych” . Z drugiej jednak strony w procesie tym w różny sposób było zaangażowanych wielu pracow ników naszej Politechniki i w tej sytuacji wymienianie ich nazwisk, zwłaszcza w pow iązaniu z konkretnym i faktami i dokonaniam i, m ogłoby spow odow ać niezam ierzone pom inięcie udziału pew nych osób, które obiektywnie lub subiektywnie w procesie połączeniow ym czynnie uczestniczyły.

Św iadom ość, że W ydział, którego byłem wychow ankiem i wieloletnim pracow nikiem , nie m o że dalej istnieć w dotychczasowej postaci, dotarła do m nie p o przestudiow aniu kolejnego rap ortu przygotow anego przez K ierow niczkę D ziekanatu i zawierającego zestawienie charakterystycznych danych liczbowych po podsum ow aniu kolejnej sesji egzaminacyjnej.

Z zestawienia tego w ynikało, iż blisko 90 (dokładnie chyba 86) nauczycieli akadem ickich W ydziału M echanicznego Energetycznego kształciło ok o ło 230 studentów na wszystkich latach studiów. Oczywiście proporcja taka

(6)

16

w w arunkach polskiej państwowej uczelni technicznej nie m ogła mieć racji bytu. Zm ianę, a ściślej w zrost liczby studentów przypadających na jednego nauczyciela akademickiego m ożna było osiągnąć — teoretycznie — dwom a sposobam i: poprzez w zrost ogólnej liczby studentów lub przez zmniejszenie liczby nauczycieli akademickich. D rugi z tych sposobów popraw y sytuacji nie m ógł zostać zrealizowany z przyczyn zasadniczych, p ozostał zatem wariant pierwszy. N iestety, prow adzone do tąd w tym kierunku działania „tradycyjne”

w postaci ogłoszeń reklamowych, m ateriałów prom ujących W ydział, wizyt w szkołach średnich i spotkań z m aturzystam i, jak też kontakty indywidualne nie dawały spodziewanych efektów. W związku z tym pozostały ponow nie dwie możliwości, tym razem o nieco „rewolucyjnej” wymowie. Pierwsza z nich to otwarcie now ego kierunku studiów, dm ga zaś to połączenie się z jednostką, która kształci relatywnie dużą liczbę słuchaczy, a m ało liczebna kadra dydaktyczna stanow i barierę jej dalszego rozwoju. I tu znalazło się nagle b ardzo proste i oczywiste rozwiązanie. Przedstawiciele jednej ze „skazanych”

na przekształcenie jednostek podstaw ow ych naszej Uczelni zwrócili się do nas, tzn. do w ładz W ydziału M E, z p ro śb ą o wszczęcie kroków zmierzających do połączenia się. Sprawa była tym prostsza, że Jednostka ta prow adziła zbliżony kierunek studiów, a p o n ad to przez pewien okres czasu kierował nią docent z naszego W ydziału. Niestety, sprawy okazały się dużo bardziej złożone, niż początkow o sądziliśmy. W ładze Uczelni miały zupełnie inne plany w stosunku do działającego do tąd na praw ach wydziału Instytutu T ransportu, bo o nim tu m ow a, i w związku z tym wszelkie poczynania prow adzące do fuzji stały się nieaktualne. P o wielu dyskusjach z m oim i kolegami prodziekanam i oraz z najbliższymi w spółpracow nikam i postanow iliśm y zatem podjąć w stępne kroki zmierzające do pow ołania now ego kierunku „ochrona środow iska” . Było to postępow anie nieco irracjonalne i mające znikom e szanse pow odzenia, ale chwilowo nie widzieliśmy innego, bardziej sensow nego rozwiązania.

Oczywiście nie było m ożliw ości utw orzenia takiego kierunku studiów w istniejących wówczas w arunkach i dlatego zorganizowaliśmy spotkanie przedstaw icieli naszego W ydziału oraz W ydziału Inżynierii Środowiska, aby zaproponow ać w spólne działania w tym celu. Spotkanie się odbyło, jego atm osfera była lodow ato uprzejm a, a talerze p ełne ciastek pozostały prawie nienaruszone. Podczas tego spotkania, które oczywiście nie doprow adziło do żadnych bardziej konkretnych rezultatów, po raz pierwszy padło, zresztą w sposób nieco przypadkow y, zdanie o m ożliw ości połączenia się obu W ydziałów, co dodatkow o pogorszyło atm osferę dyskusji. Tym niemniej idea pow stania now ego W ydziału już zaistniała, a to prow adziło do dalszych rozm ów , mających początkow o m ało konkretny charakter. Je st rzeczą oczywistą, że proponow ana fuzja pow odow ała kres istnienia o bu W ydziałów

(7)

wywoływało to opory o charakterze nostalgicznym. W ydział M E m iał pew ną tradycję oraz wybitnych profesorów i w ychow anków - w historii W ydziału trzech pro feso ró w zostało pow ołanych na członków Polskiej A kadem ii N auk, trzech także p e łn iło funkcję rektora Politechniki Śląskiej. T e fakty, jak też specyficzny charakter kształcenia i przebieg studiów sprawiały, iż absolwenci w wielu przypadkach odczuwali dość silną więź z ukończonym W ydziałem.

Jeszcze bardziej „kłopotliw a” była sytuacja w przypadku pracow ników W ydziału Inżynierii Środowiska, w śród których oprócz op orów o postaci nostalgiczno-zachowawczej istniała silna obawa przed dom inacją w e wspólnym Wydziale wyraźnie liczniejszej grupy m echaników -energetyków. T rzeba też jednak powiedzieć, że na o b u W ydziałach były rów nież wyrażane poglądy wskazujące na o b u stronn e korzyści wynikające z proponow anej zmiany.

Bardzo charakterystyczne oraz istotne było tu stanow isko D ziekana W ydziału IŚ, który naw et sporządził w form ie tabelarycznej wykaz przesłanek przem awiających przeciw i za połączeniem , istotnych oczywiście z punktu w idzenia swojego W ydziału. G łów nym „negocjatorem ” ze strony W ydziału M E był z kolei mój najbliższy w spółpracow nik i gorący orędow nik połączenia, który niestety w krótce p otem tragicznie zginął. Rozm ow y toczące się z różnym nasileniem w pew nym m om encie nagle nabrały tem pa. Stało się to w chwili, gdy ideę połączenia W ydziałów IŚ oraz M E zaakceptow ały W ładze Rektorskie, a przede wszystkim JM Rektor. Podjęcie takiej decyzji przez W ładze Uczelni oczywiście nie było przypadkow e, lecz w ynikało ze ściśle określonych przesłanek.

Zgodnie z obow iązującą U staw ą o Szkolnictwie W yższym uczelnia uzyskiwała p e łn ą sam odzielność p o spełnieniu dw óch w arunków , a m ianowicie, gdy zatrudniała odpow iednią liczbę pracow ników z tytułem naukow ym oraz gdy przynajmniej połow a wydziałów m iała praw o nadawania stopnia doktora habilitowanego. W owym czasie Politechnika Śląska była jedyną uczelnią w woj. katowickim, która te w arunki spełniała, jednak istniało realne zagrożenie utraty posiadanego statusu. Przede wszystkim pow stał p roblem wynikający stąd, iż część wydziałów nie m iała praw habilitowania oraz nie było szans na uzyskanie tych praw w krótkim czasie. Co gorsza pojaw iła się m ożliw ość utraty tych praw przez kolejne wydziały Uczelni. Połączenie, które d oprow adziło do pow stania dużego wydziału w ośrodku katowickim Politechniki, groźbę tę w znacznym stopniu oddaliło. Fuzja naszych W ydziałów praktycznie m ożliw ość taką całkowicie eliminowała, a pon adto dawała W ład zom U czelni pole do dalszych m anewrów. Fakt ten był, jak sądzę, g łów ną przyczyną takiego a nie innego stanowiska W ładz Rektorskich.

Oczywiście, istnienie jednego dużego i „silnego” wydziału zam iast dwóch

(8)

18

m niejszych oraz borykających się z problem am i, które likwidowało połączenie, było z p u n ktu widżenia Uczelni jako całości korzystne także z innych względów. Połączona jednostka m iałaby m ożliwość uzyskiwania większych funduszy na działalność statutow ą z K om itetu Badań N aukow ych, co w krótce się potw ierdziło. Istniałaby też m ożliw ość uzyskania dodatkow ych praw habilitowania, co rów nież w krótce po połączeniu m iało miejsce. D uży wydział m a wreszcie większe m ożliwości otwierania nowych kierunków studiów, co także zostało „skonsum ow ane” , choć z kilkuletnim opóźnieniem .

Jak już w spom niałem , przełom ow ym m om entem stało się podjęcie odpowiedniej decyzji przez W ładze Rektorskie, z kręgów rektorskich wyszła także propozycja nazwy now ego wydziału, przegłosow ana przez Senat w ekspresowym tem pie. A by rozproszyć obawy przed dom inacją, zwłaszcza w Radzie W ydziału i w kolegium elektorskim, zostałem między innymi

„pryw atnie” p oproszony przez JM Rektora o deklarację, iż nie będę kandydow ał w najbliższych w yborach dziekańskich, a więc w w yborach pierwszego dziekana połączonego W ydziału. Słowa dotrzym ałem , natom iast żal m i czasem „m ojego” dawnego W ydziału M echaniczno-Energetycznego, później M echanicznego Energetycznego. W tedy jednak, w chwilach refleksji, przypom inam sobie słow a jednego z najbardziej znanych gliwickich m echaników -energetyków, ówczesnego prezesa Stowarzyszenia W ychow anków W ydz. M E Pol. SI.. W krótce po połączeniu na jednym ze spotkań naszego Stowarzyszenia w pełn i poparł O n ideę połączenia i pow stania W ydziału zajmującego się zarów no problem am i o charakterze m echaniczno-energetycznym , jak też zagadnieniam i inżynierii środowiska.

Późniejszy prem ier stwierdził, że problem y te m ają w wielu przypadkach dużo w spólnego, a w przyszłości tych w spólnych elem entów pow inno być jeszcze więcej, zatem przyjęte rozwiązanie organizacyjne m a w pew nym stopniu postać m odelow ą. C o ciekawe, choć być m oże w pew nym stopniu oczywiste, po pow staniu now ego W ydziału Inżynierii Środowiska i Energetyki wystąpiło zjawisko wyraźnie zwiększonego zainteresowania m echaników -energetyków zagadnieniam i szeroko rozum ianej inżynierii środow iska i to zarów no w działalności naukowej, jak i dydaktycznej.

Gliwice, 28.08. 2003 r.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Blok stale generuje sygnał cyfrowy o stałej wartości (0 lub 1).Edytując właściwości bloku (Edit) nadaje się mu nazwę (Identifier, bez cyfr, spacji, i polskich

• Zasada działania elektrycznych czujników wilgotności oparta jest na zastosowaniu substancji lub złożonych układów, które absorbują lub tracą wilgoć przy zmianie

• Element pomiarowy jest to część układu regulacji, której zadaniem jest pomiar wielkości regulowanej y oraz wytworzenie sygnału y m dogodnego do wprowadzenia do

• Regulacja nadążna kaskadowa stosowana jest do regulacji temperatury w systemach wentylacji i klimatyzacji w celu uzyskania wysokiej jakości regulacji poprzez kompensację

• Regulacja nadążna kaskadowa stosowana jest do regulacji temperatury w systemach wentylacji i klimatyzacji w celu uzyskania wysokiej jakości regulacji poprzez kompensację

Wykonywane są również jako wielofunkcyjne regulatory bezpośredniego działania, na przykład w ciepłownictwie do jednoczesnej regulacji różnicy ciśnień i przepływu wody

• Regulacja nadążna kaskadowa stosowana jest do regulacji temperatury w systemach wentylacji i klimatyzacji w celu uzyskania wysokiej jakości regulacji poprzez kompensację

Dokument musi zawierać wszystkie elementy omówione wcześniej, w tym: krótki opis projektu, prosty schemat wraz z elementami układu automatycznej regulacji (z podziałem na