• Nie Znaleziono Wyników

Rodzina Chrześciańska, 1903, R. 2, nr 5

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rodzina Chrześciańska, 1903, R. 2, nr 5"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Rok u. Katowice, Niedziela, 1-go Lutego 1903 r. Nr. 5.

Rodzina chrześciańska

Pisemko poświęcone sprawom religijnym, nauce i zabawie.

Wychodzi raz na tydzień w J/iedzielę.

•Rodzina chrześciańska* kosztuje razem z »Górnoślązakiem* kwartalnie 1 m a rk ę 6 0 fen. Kto chce samą »Rodzinę chrześciańską*

abonować, może ją sobie zapisać za 50 f. na poczcie, u pp. agentów i wprost w Administr. »Gómoślązaka« w K atow icach , ul. Młyńska 12 -.rra,

Na Niedzielę czw artą po T r z e c h Królach

L ekcya

Rzym. XIII, 8— 10.

Bracia! Nie bądźcie nikomu nic winni, jedno abyście się społecznie miłowali, bo kto miłuje bliźniego, zakon wypełnił. Albowiem : nie będziesz cudzołożył, nie będziesz zabijał, nie będziesz kradł, nie będziesz mówił świadectwa fałszywego, nie bę­

dziesz pożądał; i jeśli które jest insze przykazanie, w tem słowie się zam yka: będziesz miłował bliźniego twego, jako siebie samego. Miłość bliźniego złego nie czyni. W ypełnienie tedy zakonu jest miłość.

---•---

Ewangelia u Mateusza świętego

w Rozdziale VIII.

W on czas gdy Jezus wstąpił w łódkę, weszli 2a Nim Uczniowie Jego. A oto wzruszenie wielkie stało się na morzu tak, iż się łódka wałmi okrywała, a on spał. I przystąpili do N iego Uczniowie Jego, 1 obudzili G o mówiąc: Panie, zachowaj nas, giniemy.

J rzekł im Jezus: Czemu bojaźliwi jesteście małej wiary? T edy wstawszy rozkazał wiatrom i morzu, 1 stało się uciszenie wielkie. A ludzie się dziwo­

wali mówiąc: Jakiż jest ten, że mu wiatry i morze s3 posłuszne?

N auka z tej E w angelii.

Dowód swojego Bóstwa i wszechm ocności dał nam dzisiaj Jezus Chrystus, o którym święta Ewan­

gelia mówi, że gd y znajdował się z Uczniami swoimi w łódce na morzu, wielka powstała burza, która Wszystkim zatopieniem groziła. Uczniowie Zbaw i­

cielowi nie pamiętając na tyle Jego cudów, okropnie s,ę polękli, i prawie w rozpaczy wołają na spokojnie zasypiającego: »Ratuj nas Panie, bo śmiercią pogi- niemy!* Nie pochwalił ich Jezus, lecz owszem zga­

nił. »Czeipu tak mało macie zaufania we mnie«, rzekł do nich; »nie widzieliście to moich cudów?

nie powinny one was były przekonać, że gdy ja po­

między wami jestem, nic wam się złego stać nie

| może? O ludzie małowierniU Potem, jako Bóg, rozkazał burzy i wiatrom, i wszystko się uciszyło.

Ci zaś, co z Apostołam i w łodzi byli, nie wiedząc jeszcze coby za jeden był Chrystus, dziwowali się mocno i mówili sobie: »W ielki to musi bvć człowiek ten Jezus i B óg zapewnie z Nim jest, kiedy oto i wiatry i morze słuchają głosu Jego*. Oto jest

| krótka treść dzisiejszej Ewangelii św. Z tą Ewan­

gelią i z życiem ludzkiem, dziwne zachodzi podo­

bieństwo.

Człowiek na świecie podobny jest do owego żeglarza, co na morzu płynie: burza i wiatry, które

| słabą łódkę w tę i ową stronę pędzą są prawdziwym obrazem różnych namiętności, miotających ludźmi.

Jeżeli człowiek swoich namiętności poskramiać nie będzie, stosownie do rozkazu Zbaw iciela: »zaprzyj się samego siebie«, to .jest: tamuj namiętności swoje i nie służ im, lecz B ogu; niezawodnie zginie na wieki. Bo dogadzając burzliwym namiętnościom

j

ciała, oddali się od B oga; a kto się w tym życiu od B oga oddali, moźeż po śmierci z nim królować?

I Nie Katolicy. Trzeba więc namiętności hamować, poskramiać; a przytem gorąco B oga o pomoc prosić,

| a niezawodnie się je zwycięży. A le co my to na­

zywamy w człowieku namiętnościami? Namiętno­

ściami w człowieku nazywamy wszelkie skłonności i chęci do złego. W ykorzenić ich w tem doczesnem życiu nie potrafimy nigdy, i tego też Zbaw iciel po I nas nie żąda; mamy je tylko hamować, poskramiać, uciszać, i to z wszelką czynnością i zaraz w po­

czątku, bo ja k potem nad nami górę wezmą, już trudno wtedy okiełznać je przychodzi. Mamy tego różne dowody w Piśmie św. Na przykład Kain, pierwszy syn Adam a i Ewy, zaczął zazdrościć bratu swemu młodszemu, Ablowi, błogosławieństwa Bożego.

Nie poskramiał tedy zadrości, starzała się z nim ra­

zem i coraz bardziej w nim rosła. Cóż się stało?

Oto przyszło do tego, że Kain nie mogąc na cnotli­

wego brata już patrzeć, wyprowadził go w pole .i zabił. — Judasz jeden z Apostołów, był chciwy na pieniądze. G dy mu Apostołow ie oddawali jał-

(2)

34 mużnę, jaką od ludzi dostali, on po trosze brał z niej dla siebie, bez ich wiedzy, kradł ich, i coraz większym stawał się złodziejem. Potem dogadzając swojej żądzy, samego Zbawiciela za trzydzieści srebrników zaprzedał.

Rozpatrzywszy się nareszcie pomiędzy nami, przekonać się o tej prawdzie musimy, że wielu z ludzi nigdyby nie było przyszło do nędzy, chorób i innych nieszczęść, gdyby ślepo nie byli poszli za swojemi namiętnościami. Ten, co coraz bardziej smakował w pijaństwie, pił i przepił wszystko, żonę i dzieci zostawił bez odzienia i strawy, sam zrujno­

wał swoje zdrowie i dziś żebrze kawałka chleba.

Inny nie poskramiał swojego gniewu, o byle co się złościł, wściekał, klął, z każdym zaczynał i z każdym się kłócił. Od słowa do słowa, przyszło i do bicia. ; Uderzył bliźniego nierozważnie, i zabił; dziś ję c zy w więzieniu.

Lecz któżby tu wszystkie owe okropne skutki mógł wyrachować, które nieposkromiona namiętność na ludzi sprowadza? Z przytoczonych przekonać się powinniśmy, że każdy z nas ma ten ważny obo­

wiązek, poskramiać swoje namiętności. T ego uczy nas rozum, do tego zachęca i Pismo święte, gdy mówi: »jeżeli podług ciała żyć będziecie, pom rzecie;

ale jeżeli duchem sprawy d a ła umartwicie, żyć bę­

dziecie? ; to jest: jeżeli puścimy się za namiętno­

ściami naszemi, jeżeli ciału dogadzać będziemy, umrzemy wiecznie, nie zbawimy duszy n aszej; lecz jeżeli zle skłonności ciała naszego w samym po- czćitku poskramiać będziemy, dostąpimy zbawienia wiecznego. A le w samym początku, powtarzam, po­

skramiać namiętności trzeba.

G dy więc zobaczysz, że się niesłuszny gniew w tobie budzi, zaraz z początku poskrom go, nim wzrośnie i zgubi cię; gd y ujrzysz, że raz upiwszy się, czujesz skłonność do powtórnego pijaństwa, zaraz wtedy poskrom tę wzrastającą namiętność, bo wtenczas nierychło ju ż będzie, gdy ci się w nałóg zamieni.

Unikaj wszelkiej sposobności od obudzenia 1 skłonności do złego, bo »kto miłuje niebezpieczeń­

stwo, w niem zginie* mówi Bóg. A przedewszyst­

kiem gorliwie piosić trzeba B oga o to zwycięstwo namiętności naszych, i czuwać nad sobą samym, bo tak nas Zbawiciel nauczył: »czuwajcie a módlcie się, abyście nie weszli w pokusę. Duch ci wprawdzie 1 jest ochotny, ale ciało mdie«. Co, gdy wypełnimy,

gdy poskromimy nasze chuci, jakaż święta spokoj- ność zamieszka w sumieniu naszem !

Kto namiętności swoje poskromił, skłonność do złego w sobie przełamał, do tego zastosować można słowa Ewangelii świętej: »opuścil go djabeł a oto Aniołowie przystąpili i służyli jemu«. W isto­

cie! kto się z bratem swoim pojedna; kto urazy i krzywdy bliźniemu daruje; kto pijaństwu, rozpuście i grze rozbrat wieczny wypowie i słowa dotrzyma, zapewne daleko szczęśliwszym czuje się być już Vf tem życiu, aniżeli dawniej, gdy temu wszystkiemu

I był oddany; a ta szczęśliwość duszy powiększy się stokrotnie i po śmierci, g d y zapewnia B óg przez

j Jana świętego, Apostoła, w objawieniu: »zwyciężcy

! dam jeść z drzewa żywota, które jest w raju«; to jest: temu, co poskromi, zwycięży namiętności swoje, i chodzić będzie drogą przykazań Boskich, dam żywot wieczny.

Modlitwa do Najśw. Panny Maryi.

Z otchłani ziemskiej, o M aryo! do Ciebie Na skrzydłach duszy modlitwę mą n io sę;

Gwiazdo zaranna, co świecisz na niebie, Kwiecie, co kwiatom ziemskim zsyłasz rosę, Różo duchowa! Szczycie rajskiej wieży, Niech Ciebie moja modlitwa dobieży.

Modlitwa moja Maryo, jest łzą samą, Ł zą wypłakaną w noc żalem trapioną! — Otwórz jej niebo — boś je st Niebios bramą, Skłoń do niej serce — boś grzesznych obroną;

Anielską ręką zdejm z niej grzechu zielsko, Boś jest najczystszą Królową Anielską!

Tak łzą obmyta z mętów tego świata, Niech ma modlitwa upadnie przed Tobą!

Odźwierna Niebios niech do C ię kołata, Niech wzruszy skruchą, rozbroi żałobą,

Niech świadczy wszystkim dniom mego żywota, I niech Cię wzywa, ja k matki sierota!

O ! Matko m o ja! o nic Cię nie proszę, B o znasz tajniki mej duszy najskrytsze:

Znasz wszystkie chęci, które w sercu noszę Od ludzkich pragnień Tw e łaski obfitsze, W ięc to mi tylko użycz łaską swoją, Co zgodne z Niebios i co z wolą Twoją.

Władysław Bełza.

y

( f i

Jfatka Joska gromniczna.

Św ięty Symeon starzec sprawiedliwy W ziął na sw e lono D zieciątko w kościele;

Jak pragnął, w idział swem okiem szczęśliw y!

Chrystusa w ciele.

Holowiński.

Pamiątka O czyszczenia Najśw. Maryi Panny jest uroczystością podwójną, albowiem, jak powiada ks. Skarga, Matka Boża w dniu tym >dwa statuty zakonne wypełniła*. Pierwszy »o białych głów

(3)

oczyszczeniu«: i drugi »o pierworodnych synów ofia­

rowaniu, które Pan B óg z poważnych i potrzebnych przyczyn, na czas był postanowić i rozkazać raczył«.

’ Ta ustawa oczyszczenia*:, mówi dalej Skarga, »nie tak się rozumieć ma, aby rodzenie, któremu sam tenże Pan B ó g błogosławił i w małżeństwie świętem mieć je chciał, miało w sobie grzech jaki albo nie­

czystość. Niema żadnej. A le upomina i daje znać ten statut o grzechu pierworodnym rodziców i na­

turze skażonej naszej, w której się każdy człowiek nieczystym i grzesznym i synem gniewu rodzi*.

% ła to więc nieczystość legalna tylko, która się też spełnieniem legalnego obrządku usuwała. Matka Boża, jako Matka Dziewica, nie była do tego prawa Mojżeszowego obowiązaną: mimo to wszakże Najśw.

Banna prawu temu się poddała, dając nam przykład pokory. Przejął to prawo, u uchrześcianionem^zna- czeniu, K ościół św. pod na­

zwą wywodu.

Z obrządkiem oczyszcze­

nia połączona była w Starym Zakonie ceremonia ofiarowa­

nia i wykupu syna pierwo­

rodnego. T o znowu prawo ma swój początek w historyi wyprowadzenia ludu wybra­

nego »z ziemi egipskiej, z do-

®u niewoli«. Powstało ono Mianowicie na pamiątkę dzie­

siątej plagi egipskiej (śmierć pierworodnych tak pośród lu­

dzi jak i zwierząt — Exod. VIII), która ostatecznie zmusiła Fa- raona do puszczenia wolno ludu Bożego, a od której tenże lud był wolny. I dla tego to zamożni składali na

°kup za synów pierworodnych baranka, ubożsi zaś Parę gołąbiąt lub synogarlic. Bogarodzica, jako uboga, złożyła ofiarę ubogich. A obok tej przy­

czyny była jeszcze inna — w yższa: Matka Najśw.

składała Panu nie ju ż figurycznego, lecz prawdzi­

wego Baranka Bożego, który miał zgładzić grzechy świata.

Jaką ofiarę składała Matka Boża, tego była

^na świadoma: już wtedy przed Jej oczyma ukazało Slę widmo Golgoty, już wtedy siedmiobolesny miecz w swem sercu uczuła. W yśpiew ał też wowcząs ła­

będzim śpiewem dzieje Baranka B ożego święty sta- rzec Symeon*) w przecudnym kantyku: »Teraz Puszczasz sługę Tw ego, Panie, według słowa Twego, w pokoju. G dyż oczy moje oglądały zbawienie Twoje, któreś zgotow ał przed oblicznością wszystkich narodów. Światłość na objawienie wszystkich pogan

*) Ó w starzec Symeon i prorokini Anna, którzy powi­

tali D zieciątko Jezus w świątjmi, byli jakby delegatam i Izraela, Podobnie jak trzej królowie w imieniu świata pogańskiego Zbaw iciela witali.

i chwałę ludu T w ego Izraelskiego* — oraz w wypó- wiedzianem następnie proroctwie (Łuk. II). I ono drugie prawo ofiarowania adoptował K ościół ze Sta­

rego Zakonu. Pisze o tem Skarga: »Jest też zw y­

czaj kościelny, iż się białogłowy po rodzaju z dzia- teczkami wywodzą... Który zwyczaj jako jest chwa­

lebny, gdy być może, tak grzechu żadnego nie czyni, gd y być n ie m o że *.

Liturgia Kościoła św. symbolizuje uroczystość O czyszczenia procesyą z jarzącemi gromnicami, po- święconemi tuż przed Mszą świętą. Gromnicami zwane od gromów, od których, zapalone w czasie burzy, strzedz mają lud wierny — płonące te świece woskowe są symbolem onej światłości Chrystusowej, która rozproszyła noc pogaństwa. T a światłość, to W iara z niebios świecąca słońcem Bożem: a stąd konającym podają do rąk gromnice, bo wtedy Wiary

jaknąj bar dziej potrzeba. Pro- cesya zaś z temi świecami ma, według myśli Kościoła, przypominać podróż świętej Rodziny z Nazaretu do Jero­

zolimy.

Od onych gromnic zowie też lud święto Oczyszczenia:

Matką Buską Gromniczną.

Rzecz dziwna z pozoru, a jednak zrozumiała i natu­

ralna, ja k w myśli naszej ko­

jarzą się ze świecą gromni­

czną najsprzeczniejsze wspo­

mnienia. I śnieżna zawieja z wyciem wilków, i burza letnia z gromami, i wreszcie

— śmieić. Co do wilków,

to żyje wśród ludu legenda, że gdy wilcy, szukając żeru, robią wyprawy na wioski, wtedy Matka Boska Gromniczna zstępuje z nieba z gromnicą w ręku.

staje wśród tumanów śniegu i odpędza napowiót do lasu krwiożercze stada. Legenda ta jest umysłowie- niem tej niezawodnej prawdy, że Najświętsza Panna opiekuje się tymi, którzy się Jej z ufnością polecają.

T oż samo, co o wilkach, można powiedzić ró­

wnież i o piorunach. Złośliw y sceptyk może tu powie, że ufność taka w nadprzyrodzoną opiekę równa się zrezygnowaniu, a przynajmniej obojętności wobec kultury materyalnej.

C zyżby np. Franklin łamał sobie głowę nad wynalezieniem piorunochronu, gdyby miał taką wiarę ?

Odpowiemy na to poprostu, że ja k W iara w obronę Bożą nie wyklucza postępu, w myśl chrze- ściańskiego przysłowia: »strzeżonego Pan B óg strzeże*, — tak z drugiej strony, żadne środki ostro­

żności nie pomogą przeciw prawicy Bożej, gd y ta prawica zechce dotknąć człowieka. I gromochrony i hamulce kolejowe i klapy bezpieczeństwa zawsze

(4)

pozostawiają dość miejsca wolnego dla wyroków Opatrzności.

Mądrym więc jest ten, kto, nie lekceważąc ludz­

kich środków ostrożności, poda się w opiekę Panu swemu i Tej, która jest Pana swego, a i naszą Matką.

Pielgrzymka do świętego miejsca.

B yło to w maju roku 186... W kościółku wiej­

skim kapłan odprawiał Mszę świętą... Blade pro­

myki wchodzącego słońca, padały na ubogi dre­

wniany ołtarz i gromadkę pobożnie modlących się wieśniaków... Na świecie było pięknie, świeżo, uro­

czyście!... W oń majowego kwiecia dolatywała z po­

bliskich gaików. Leciuchny wietrzyk igrał gałąskami cmentarnych brzóz i lip, na których błyszczały świeże, perłowe krople majowej rosy... Śpiew różno­

rodnego ptactwa ulatywał w niebiosa ku Stwórcy wszech rzeczy! Była to wiosna w całej pełni; pełna życia i powabu, uśmiechnięta nadzieją lepszej przy­

szłości!... Kapłan dokończył najświętszej ofiary...

Lud powstał z ziemi i czekał w kościele, podczas gd y z wioski coraz więcej ludzi przybywało... Znać jakaś niezwykła uroczystość, gdyż w szyscy w sza­

tach świątecznych i z książką do nabożeństwa pod pachą. Na twarzach zebranych malował się spokój i rozrzewnienie!... Patrzącemu na ten obraz przy­

pominały się mimowoli słowa ś. p. ks. Karola A n ­ toniewicza, iż: »pół nieba polskim ludem będzie zapełnione!*

B ył to zaiste obraz, godny pędzla malarza!...

Kto z ludu, kto wzrósł pomiędzy tym ludem, kto wyssał z piersi matki jego dumy, a podzielał z nim dobrą i złą dolę, ten tylko snadnie ocenić potrafi jeg o przymioty!...

D ziad kościelny zadzwonił na cmentarzu; echo dzwonów odbiło się w przyległych górach porośnię­

tych bukowym lasem... K ościółek jeszcze bardziej się zapełnił mieszkańcami wioski M. zebranymi tak licznie, w celu odbycia pobożnej pielgrzymki, do miejsca świętego w sąsiedniej parafii...

»Moje dziatki!* powiedział sędziwy kapłan, po­

kropiwszy swą pobożną trzodkę święconą wodą, szeszliśmy się razem, aby wspólnie pójść pozdiow ić Matkę Boską, opiekunkę ubogich chat naszych! Jej to serce macierzyńskie, z którego płynie zdrój łask i dobrodziejstw dla nas w każdej dobie życia, woła nas!... K to więc wolny i nieskrępowany obowiązkiem, niech spieszy za mną do Jej przybytku i u stóp Jej w pokorze wyrzeknie: Matko! Pani nasza! Oto za­

ledwie wiosna rozzieleniła łąki i błonia ojczystej na­

szej ziemi, i ubarwiła ją różnorodnem kwieciem, wyszliśmy z chat naszych, by C i złożyć w dani serca

nasze, przejęte żalem za grzechy, chęć poprawy i nadzieję w miłosierdziu Bożem!...* 1

Skończyw szy te słowa sędziwy proboszcz, zain­

tonował pieśń: *Bądź pozdrowiona!* którą przeszło sto głosów powtórzyło, wśród porannego szumu lip, ocieniających drogę.

Gromadka spieszy teraz za kapłanem, śpiewając i patrząc ze łzami na krzyż przydrożny, na błonia i chaty, porozrzucane po obu brzegach rzeki »złotej lipy*,

W tym samym czasie w progu jednej z chat tej wioski, taką można było słyszeć rozmowę:

»Tak«, mówiła wieśniaczka do męża, »jui czwarty raz w tym roku idziesz na święte miejsce, a nie przynosisz do domu, ani statku, ani pracy, ni trzeźwości, ni bojażni Boskiej...*

»Jakto?* przerwał Antoni N., »nie chcesz, bym szedł z innymi na święte miejsce, gdzie można od­

pustu dostąpić?«

»Kto’ tak czyni ja k ty, nie dostępuje odpustu*, odrzekła żona. »Pan Bóg nie każe odbiegać do­

mostwa, by na wędrówkach ostatni grosz marnować...

T y sobie pójdziesz, nie troszcząc się o nic, a ja sama biedzie zaradzić nie zd o łam : dwoje dzieci no­

szę na rękach, dwoje płacze w chałupie — Bogu milsza praca, niż ustawiczna włóczęga, z której zawsze pijany powracasz...*

»Aleź! ależ moja Anno — prawisz ja k sam Jegomość w kościele i zatrzymujesz mnie, a tam pro- cesya ju ż na końcu wioski*, odrzekł markotny Antoni. — W ybrałem się, to ju ż iść muszę, idź do chaty z dziepmi i nie gniewaj się na mnie...*

Kobieta westchnęła. »Idź z Bogiem *, odrzekła

»kiedy chcesz tak koniecznie*, i zabrała się do gotowania ziemniaków dla dzieci.

Antoni tymczasem dopędziwszy procesyę, szedł razem i śpiewał... Słońce podniosło się wysoko.

Kapłan szedł przodem, bractwo z świecami tuż koło niego, dalej dziewice ustrojone kwieciem niosły obraz B oga Rudzicy... Gdy skończono pieśń, zaczął ka­

płan litanię do Matki Boskiej... Antoni spojrzał w stronę obrazu i pomyślał: Człowiekowi jako tako iść nie obciążonemu, ale nieść obraz ja k te dzie­

wuchy... »Święta Panno nad Pannami, módl się za nami!* »Módł się za nami*, powtórzył Antoni i myślał dalej. Muszą to czynić z szczerego serca dla Pana B oga — rzekł sam do siebie. »Święta B oża Rodzicielko, módl się za nami!* ozwał się lud.

»Módl się za nami*, rzekł wieśniak, i znowu myślał:

Nawet moja kobieta, która na mnie tak zawsze się gniewa za to włóczenie się po odpustach, nie powie nic na te dziewczęta, że się również darmo włóczą.

A leż one niezawodnie ze świętego miejsca przyno­

szą do domu statek, pracę i błogosławieństwo Boże.

I znowu spojrzał w tę stronę, i szepnął do siebie:

Ucieszą się ich rodzice, jak zobaczą je z powrotem w domu; nie tak jak moja Anna, która mnie w y­

rzutem na wstępie powita: A ch! dla B oga Antoni!

ty znowu pijany wróciłeś? A leż bo to prawda,

(5)

zawsze mi się zdarzyło coś łyknąć z towarzyszami, j 1 stąd zawsze kłótnia i zwada w domu. Ż eb y to I można choć raz wrócić trzeźwo do domu ze świę­

tego miejsca, moźeby moja A n na tak na mnie nie narzekała... »Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, przepuść nam P a n ie !« ozwał się lud. ■ >Prze- Puść nam Panie<, jęknął Antoni — uderzając się ręką w piersi i podnosząc oczy ku niebu!... Ł za żalu i postanowienia poprawy spłynęła po jego twa- rzy~- Obok idący sąsiedzi myśleli, że to kropla Potu, a nikt nie wiedział, że ta kropla okupywała zastarzałe winy Antoniego i była zadatkiem cnót Przyszłych, początkiem szczerej poprawy!,..

Figura przydrożna ustrojona w kwiaty i wieńce, zwiastowała bliskość świętego miejsca... Gromadka nasza zebrała podwójne siły, i z głośnym tryumfal­

nym śpiewem, na cześć Królowej niebios stanęła nie­

bawem w progu wspaniałej świątyni... K ościół był otwarty. Kapłan w świątecznej kapie, czekał w progu naszych pątników... O zw ały się organy dźwięcznym 1 melodyjnym głosem, a lud płacząc i modląc się, upadł na kamienną podłogę... Pośród łez wylanych świeciła jasno przed Bogiem jedna łza, otarta twardą ręką Antoniego... W tej łzie upadłej u stóp konfesyonału, obmyło się sumienie wieśniaka, który spokojny i trzeźwy po skończonem nabożeństwie, Wraz z innymi wrócił do domu.

»Anno! nie smuć się, odtąd wszystko będzie dobrze*, wołał Antoni, przestępując próg domu.

* Spowiadałem się, poznałem, żeś miała słuszną racyą gniewać się na mnie; prosiłem B oga i Matki N aj­

świętszej o łaskę poprawy, nie tknąłem gorzałki.

Oto masz pieniądze, które z sobą idąc zabrałem.

Bóg mnie oświecił, wezmę się odtąd szczerze do Pracy...«

Kobieta uszczęśliwiona, wzniosła w niebo łzami zalane oczy, dziękując Bogu, iź oświecił swą łaską

■iej męża...

Odtąd Antoni zmienił zupełnie tryb życia, pil­

nował chwały Boskiej, uczciwego zarobku, i rodzin­

nej zagrody. A gdym w lat kilka odwiedzał moją rodzinną wioskę i przejeżdżałem koło chaty A n to­

niego, nie dowierzałem własnym oczom. Na miejscu

°nem, gdzie dawniej stała brudna pochylona chatka, dziś zbudowana nowa, obok zaś inne budynki g o ­ spodarcze. Antoni sam odmłodniał do niepoznania, a doczekawszy się pomocy z dziatek, cieszył się po­

myślnością!...

< $ >

J U D Y T A ,

żona króla polskiego, B olesław a Chrobrego.

-- - ---

Judyta, córka G ejzy księcia węgierskiego, a żona Bolesława Chrobrego, o którym to ju ż czytaliście

nieraz, że był król nad króle, była bardzo miłościwą I i dobrą panią. Stateczna w wierze, pobożna w na­

bożeństwie, miłosierna w uczynkach, umiała miarko­

wać i przebłagać surowość sw ego męża, a kiedy z obowiązku królewskiego nie chciał się dać uprosić, aby sprawiedliwości nie tamować, to i wtedy do­

wcipem kobiecym a miłosierdziem zdołała nieraz winnego od kary uwolnić, a łaską okazaną do takiej wdzięczności winowajcę pobudzała, że go na zawsze Bogu i ojczyźnie pozyskała, co się szczególniej po­

kazało w następującej okoliczności.

Król Bolesław musiał ciągle się przenosić z wojskiem ze wschodu na zachód, aby granice Polski strzedz od nieprzyjaciół, dawać opiekę kre­

wnym książętom ruskim i garnąć pogańskie jeszcze plemiona innych słowian pod skrzydła polskiej mi­

łości. Na takie wyprawy brał z sobą ten sławny król polski dużo walecznych rycerzy, którzy dzielnie wrogów tłumili. A le w domu pozostali synaczkowie tych rycerzy rośli bez dozoru. Matki osamotnione pobłażały swywoli ich dzieciństwa, nie m ogły pora­

dzić rozpuście młodzieńczego wieku.

N ic zgubniejszego dla młodego jak gnuśność a miękkość; chuci gorące w ylęgły w próżnowaniu, wypielęgnowane przez podchlebstwo sług nie znały granic, i do tego przyszło, że synowie pobożnych i walecznych ojców, co się zwijali na wojnie z swym królem, rozmarnowawszy ojcowizny, przyprowadzeni do ubóstwa, zaczęli się łączyć między sobą, aby rabować spokojnych podróżnych i kupców, i wydar- temi pieniądzmi i towarami nagradzali bezbożników, którzy im do tych zbrodni pomagali.

W tem nadchodzi wiadomość, że król Bolesław wraca ze zwycięskiej wojny; otucha wstępuje w uciśnionych, że przybywa król mądry, sprawie­

dliwy, opiekun wdów i sierót, który skarci rozpustę i bezprawia. Młodzieńców przejęła słuszna trwoga, ale szczególniej wstyd okrył ich czoła, gdy ujrzeli swych ojców, dzielnych rycerzy, chwalebnemi okry­

tych ranami, gdy usłyszeli modlitwy dziękczynne, które witały ich powrót do kraju, zawstydzili się sie­

bie samych, porzucili szable zhańbione rozbojem i uciekli w lasy.

A le ich bezprawia zbyt były głośne, zewsząd zanoszono skargi do króla, rozkazał więc ich stawić przed sobą i postanowił przykładnie ukarać. Mło­

dzieńców niepokoiło sumienie, nie opierali się tym, co ich szukali, z spuszczonemi oczyma, z pokornem obliczem stanęli przed Bolesławem.

Sprawy wtedy nie szły tak powoli jak teraz, nie przechodziły przez tyle rożnych sądów, sami królowie nieraz badali winowajców i na razie wyda­

wali wyroki. Tutaj wina była oczywista, oskarżeni nie mogli się nawet wypierać, w ich sercach nie cał- . kiem jeszcze zepsutych obudziło się uczucie prawdzi­

wej skruchy, pragnęli krwią własną odpokutować występek, i w milczeniu przyjęli wyrok śmierci, który też zaraz dnia następującego miał być w y­

konany.

(6)

Obok króla stali ojcowie, wysocy dostojnicy i rycerze polscy, zawsze blizcy królewskiego boku i ucha, czy to w radzie, czy na wojnie; ale tą razą żaden z nich nie przemówił za swym synem, tylko spuścili twarze na dół, aby nikt nie widział łez wstydu i boleści, które się im do męskich ócz cisnęły, że takich niegodnych i złych dochowali się dzieci.

Nie m ogła znieść tego widoku królowa Judyta, a gdy król opuścił salę sądową, przystąpiła do niego z wielką żałobą, wystawiając mu młodość skazanych, cnotę i wstyd zasłużonych rodziców. Król Bolesław 1 brwi srogo zmarszczył.

»Tem winniejsi oni*, rzecze, »że mając cnotli­

wych ojców, nie zapatrywali się na ich przykłady, tem większej godni kary, że młodość zmarnowali na próżniactwie, a w zbytkach roztrwoniwszy ojcowiznę, szukali w rozbojach zysku w tym czasie, kiedy ich dzielni ojcowie bili się z wrogami za ojczyznę!*

Długo jeszcze prosiła królowa, nie zważając na te wszystkie przyczyny, ale król nie chciał przeba- I czyć — i Judyta odeszła zasm ucona; wszelako nie traciła nadziei.

Nazajutrz rano król w yjechał z całym dworem na łowy, aby nie być przytomnym spełnieniu w y­

roku; wieczorem dopiero miał wrócić.

Nie zaniedbała tego czasu Judyta, i tak wszystko | ułożyła, że strażnicy więzienia i wykonawcy wyroku, ufni w mądrość świątobliwej królowej, przychylili się do jej woli, i zamiast stracić winnych, ukryli ich na bezpiecznym miejscu, czekając póki czas nie złago­

dzi słusznego gniewu króla. Judyta tymczasem po- j dwajała modłów i postów, ale jako niewiasta mądra i cnotliwa, pokazywała mężowi twarz uprzejmą, w y­

glądając chwili sposobnej do mówienia.

Minęło dni kilka: król najwięcej bawił na ło­

wach, które bardzo lubił w krótkich czasach pokoju, j A były to wtedy inne łowy ja k dzisiaj, gdzie sobie j

bezpiecznie polują na zająca lub sarnę; wtedy wiel­

kie przestrzenie po mil kilkanaście okryte były j okrutnemi lasami modrzewi, sosien, dębów, buków ! i t. p .; na ich konarach gnieździły się przeróżne roje świegotliwego ptastwa, które teraz nie wiedzieć gdzie się wyniosło, a pod drzewami przechadzały się jelenie, tury, żubry, niedźwiedzie, dziki, z któremi nie tak bezpiecznie było się spotykać, i trzeba było nie lada śmiałości i .wprawy, żeby i życiem nie przy­

płacić i zwierza przynieść z obłowu.

Bolesław wrócił dnia jedn ego wesoły, bo za nim na kilku wozach wieziono ubitą zwierzynę, i gdy zasiadł do wieczerzy z panami dworu, czoło jego było wypogodzone, i rad począł rozmawiać 0 wypadkach dni upłynionych i o świeżej wojnie ruskiej; lecz gdy zaczął w yliczać zasługi i rycerskie dzieła swych wojowników, nagle posmutniał, bo so­

bie przypomniał jak dopiero co skazał na śmierć synów rycerzy, którzy tyle ran ponieśli dla ojczyzny, 1 rzekł do tych co go otaczali:

»Młodzież jest pusta i lekkomyślna z przyro­

dzenia, niepodobna jednak, aby jabłko od jabłoni tak dalece odpadło, i dzieci takich ojców zupełnie wyrodzić się miały. Kto wie, może trzeba było mło­

dzież swawolną pokrócić i ukarać, lecz nie gubić*.

^Miłościwy Panie*, rzekł na to" jeden z ryce- rzów Bolesława, niechby zmazali swoją winę krwią i trudem dla kraju, ale szkoda było młodych głów pod m iecz katowski!...*

A gd y król milczał zamyślony, Judyta się ode­

zwała :

»A cobyś dał, gdyby jeszcze do życia po­

wrócili ?«

»To już niepodobna*, odpowiedział król, >ale niczegobym nie żałował, abym ich zdrowych mógł ujrzeć, a domy ich od niesławy uwolnić*.

W tedy Judyta rzuciła się do nóg Bolesława, mówiąc wdzięcznym g ło se m :

»Królu mój i mężu, to jest w twojej mocy, rzeknij tylko słowo, a przyprowadzę ci tych mło­

dzieńców, abyś im mógł przebaczyć, jak ojciec prze­

baczył marnotrawnemu synowi!*

A gd y król patrzał na nią wpół zdziwiony, wpół groźny, mówiła d a le j:

»W yznaję, żem ich ukryła przed karą, aby nie poszli na potępienie umierając w grzechu, ale jakoby wskrzeszeni twą łaskawością, służyli ci odtąd wiernie i chwalebnie.

Bolesław jako był wspaniałego umysłu, podniósł żonę, a całując ją uprzejmie, obiecał przebaczenie II młodzieńcom, co też dotrzymał, i nietylko przypuścił ich do służby i łaski królewskiej, ale zakazał, aby im nikt na przyszłość win młodości nie wymawiał.

Nie pożałował nigdy tej łaskawości, i młodzieńcy porzucili na zawsze swe błędy, i wyrównali w cno­

tach i zasługach zacnym ojcom. Judyta zaś pełna cnót i dobrych uczynków umarła roku 1807; pocho­

wana w Gnieźnie z wielkiem płaczem ludu, którego

była matką. p ty

Nieco o leczeniu sokiem cytrynowym.

Od kilku lat leczenie sokiem cytrynowym szybko się upowszechnia i znajduje coraz szersze zastoso­

wanie. Przyczyniają się do tego szczególnie popu­

larne broszurki, w których sok cytrynowy zalecany bywa prawie na wszelkie choroby. Zapytywani czę­

ściej przez Szanownych Czytelników o zdanie nasze, chętnie podajem y uwagi i spostrzeżenia nasze zro­

bione w tym kierunku.

Kwasy cytrynowe były używane jako lekarstwo ju ż w głębokiej starożytności. Sok cytrynowy za­

wiera 6 do g na sto kwasu cytrynowego, a przez rozcieńczenie wodą ocukrzoną otrzymujemy dosko-

| nały napój, chłodzący (limoniadę), przyjemny tak dla

(7)

39 zdrowych jak chorych, a dający się szczególnie za­

stosować dla chorych gorączkujących.

Sok cytrynowy od dawna także słynął jako środek przeciwko gnilcowi (skorbutowi). Na okrę­

tach angielskich, udających się na morze polarne, gmlec pojawia się bardzo często i dlatego załoga zawsze bywa zaopatrzona w zapasy soku cytryno­

wego.

W lecznictwie przyrodnem słusznie przyjęto sok cytrynowy podobnie ja k wszelkie inne soki

°wocowe jako ważny czynnik pomocniczy. Używa Sl§ przeważnie soku cytrynow ego ś w i e ż o w y ­ g i n i ę t e g o , który się okazał najskuteczniejszy, a mianowicie w chorobach dziecięcych, jak błonicy (dyfteryi) itp. W nowszym czasie zrobił w tym kie­

runku doświadcżenia dr. Laser, asystent zakładu hy- g^nicznego w Królewcu i donosi o znakomitych s autkach tego środka. Spostrzegł on, iż dzieci chętnie używają podany do picia sok cytrynowy i że nawet w ciężkich przypadkach następuje natychmia­

stowa ulga; maleńkim dzieciaczkom włożono do ust Plasterki cytrynowe, które z widoczną chęcią takowe ssały, co im ulgę sprawiało.

Dr. L. twierdzi, iż prostym tym środkiem wyleczył cały szereg przypadków błonicy i to nawet Clężkich; przez to jednak nie chce bynajmniej p o­

stawić środka tego jako »spec.ificum« przeciw bło- nicy. W ypada nadmienić, iż w żadnym razie nie sPostrzeżono skutków szkodliwych. Dobrze by było, gdyby wyniki dalszych doświadczeń w tym kierunku ogłoszono; tymczasem śmiało można użycie cytryny Polecić jako środek sprawiający *ulgę przy błonicy.

i w chorobach wątroby, żółci, jakoteż przeciw tworzeniu się kamienia, robakom, przeciw pewnym chorobom skórnym itp. okazał się świeży sok cytry­

nowy jako bardzo skuteczny.

Gęsta mieszanina- soku cytrynowego i cukru lub miodu sprawia ulgę przy kaszlu, chrypce i bolu Szyi. Na odmrożone miejsca używa się soku cytry­

nowego z dobrynt skutkiem. — Na odciski przykłada 1 przywięzuje się na noc gruby plaster cytryny, przez co odgniotki zwykle tak doskonale rozmiękną, lż można je z łatwością nożem odjąć. Także prze- Clw łupieży na głow ie okazał się sok cytrynowy skuteczny, gdy się nim należycie natarło skórę głowy. — Możnaby zatem cytrynę uważać prawie za środek uniwersalny, gdyby takie wogóle istniały.

Każdy jednakowoż środek, a choćby najlepszy, Powinien być używany zawsze z pewnem u m i a r ­ k o w a n i e m . Szczególnie w lecznictwie nie trzeba n‘gdy o tem zapominać. Z tej też przyczyny odra­

dzamy od stosowania zwykłych kur^cyi sokiem cy ­ trynowym, przy których chorzy mają dziennie aż do 40 lub 50 cytryn (około 400 gramów soku) wypić.

yć może, że ten i ów obdarzony jest tak silną kon- stytucyą, iż rzeczywiście przetrzyma tak ostrą pod- n,etę i potem czuje się zdrowszym — w ogólności jednak taka podnieta łatwo zniszczyć może cały

°rganizm i doprowadzić go do ruiny. W ykazały to

też doświadczenia, czynione swego czasu w klinice profesora Leydena w szpitalu Charite w Berlinie.

Chciano się przekonać, czy i o ile sok cytrynowy w dawkach nadmiernych może w pływać na zmiany materyi w ustroju. W ynik tych był zupełnie ujemny.

Nadto stwierdzono, że długie użycie soku cytryno­

wego sprowadza zakłócenia w trawieniu i uboży krew. A więc i tu sprawdza się p rzysłow ie: Co za wiele to niezdrowo!

Przestrogi i rady.

Mydło jako środek desinfekcyjny.

P. Reithofer zdaje sprawę w -Archiw fur Hy- giene« z badań nad mydłem, jak o środkiem desin- fekcyjnym.

Doświadczenia robiono z szarem mydłem zwy­

czajnym, białym migdałowem i twardem potasowym specyalnej fabrykacyi; posługiwano się przytem do kultur wodą przekroploną (destylowaną) i wyjało­

wioną (sterylizowaną), ponieważ sole wapienne i ma- gnezyow e buljonu kultury m ogłyby działać na mydło rozkładająco.

Mydła działają bardzo skutecznie na drobno­

ustroje mikroby cholery: rozczyn i-°/o wystarcza do zniszczenia mikroorganizmów w bardzo krótkim przeciągu czasu, x/a°/° rozczynu mydła potasowego niszczy w pięć minut zarodki cholery. Ponieważ myjemy sobie ręce roztworami, co najmniej 5 % a dochodzącemi niekiedy 45°/o, musimy zatem przy­

znać, że ten prosty rękoczyn jest bardzo skuteczny i dla odrażenia ubrania i bielizny, wystarcza zanu­

rzenie ich w wodzie z mydłem. Co dotyczy la- seczników tyfusu i innych, to działa na nie mydło dopiero io°/o, a zatem przy tego rodzaju chorobach należy zużytkować większą ilość mydła. Jednakowoż mydła nie działają zupełnie na mikroby, wywołujące ropienie.

Mydło migdałowe we wszystkich doświadcze­

niach działało jako środek desinfekcyjny najsilniej.

Nakoniec połączenie mydeł z innemi środkami des- infekcyjnemi nie daje pożądanego wyniku; prze­

ciwnie, dodanie mydła, paraliżuje ich działanie i le- lepiej nie używać tych ostatnich, gdyż mydło, ja k widzimy, jest w przeważnej ilości wypadków najzu­

pełniej wystarczające, zwłaszcza przy bieliznie, którą nadto zwykle gotujemy.

(8)

4 0

W szkole.

• Skąd to pochodzi, że nie umiesz jeszcze do­

brze czytać ?« rzekł nauczyciel do chłopca. *Ja w twoim wieku już biegle czytałem!*

»Toś pan też pewnie miał lepszego nauczyciela*, odpowiedział chłopiec.

O wełnie.

Stare piosnki na wiecznie świeżą nutę.

Śpiew dziedzica.

Była wełna na baranie, baran był w owczarni Przeto pędził człowiek życie, jakoś nie najmarniej.

Dziś szczęśliwa, piękna dola zeszła na manowce, Icek zabrał sobie wełnę, a komornik owce!...

Śp iew kupca.

Jak to dobrze nasz Jehowa dla żidków ułożył, Ż e dziedzica i barana na te ziemie stworzył!

Mam przez tego mądry dżedzic sto procent z ogonem, A przez tego głupi baran — to będę baronem.

S Z A R A D Y .

i.

Ozdobie domu i kościoła skreśl głoskę, Otrzymasz w naszym kraju płynącą rzekę.

A g d y zaś dodasz dwie głoski tejże rzece, Otrzymasz słowa obelgę znaczące.

II.

Pierwszego i trzeciego niewiasta dziś żąda;

Druga trzecia zaś milej na płótnie wygląda Niż w naturze, a wszystko jest to tytuł żony Człeka, co zwykle bardzo zasmolony.

III.

Pierwsza trzecia to towary, D ru g i zawsze na okręcie,

Wszystko, jako obrzęd wiary Świąt stanowi dziś zaczęcie.

Za dobre rozwiązanie przeznaczona nagroda.

J L

Rozwiązanie szarady z nr. 4-go:

Rozwiązanie szarady, tak się zaczyna:

Czwarte i piąte jest w Am eryce, Miasto stołeczne Peruwii, Lima, C o ma tak piękne baszty i wieżyce.

Drugie zaś z pierwszym to są pszczół roje, Co człowiekowi dobry miód dają,

A opuszczając gniazdeczko swoje, Nowego szukać się ju ż udają.

Lecz zanim znajdą, czekają krótko, G dy do podróży są ju ż gotowe,

Pszczelnik zdejmuje cały rój prędziutko, I tak powstają wciąż ule nowe.

A drugie z czwartem wieśniak uprawia, I z tego żyje — wyplenia z kąkoli I na tem cały czas swój strawia, B y miał chleb potem ze swej roli.

Teraz już łatwo odgadnąć trzecie, B o ć zo w ozorze się też znajduje, A o tem także pewno już wiecie.

Co się z szarady całej buduje.

Jerozolima, to miasto wielkie, Sławne z religii Chrystusa Pana I odwiedzane przez narody wszelkie, Chociaż jest w ręku Mahometana.

Karol z Krakowa.

Dobre rozwiązania nadesłali pp. Teresa Polok z Siemianowic, Zuzanna Stanisław z Głogówka, Augusta Soika z Poznania, pp. Emil Urbańczyk z Laurahuty, W incenty Hutko z Lipin, Emanuel Labisz i Leon Piecha z Zaborza, Ignacy Lelonek z Rożdzienia, Henryk Kiera z Sadzawek, Paweł Szymura z Równia pod Żorami, Jan Szulc z Pozna­

nia, W incenty Łatka z Rydułtowy, Józef Grzegorzyca z Świętochłowic, Józef Nowak z Miasteczka, Karol Markowiak i W incenty Kurasiak z Niem. Przysieki, Stefan Rybarek i Jan Kamiński z Świętochłowic, Albin Gross z Łabęt, Paweł GałąSka z Preszlebia, Edward Tw ardenga z Chebzia, WTiktor Olszówka z Małej Dąbrówki, Jan Badura z Rożdzienia, A d olf Skaba z Świętochłowic, Leopold Zarzecki z Biertuł- towy, Józef Frychel i Karol Koczubik z Niepaszyc pod Łabętami, Ignacy Chłapek z Uchylska pod G o­

rzycami, Ecechiel Krzemyk z Botropu,] Jan W ikłacz z Katowskiej Hołdy, Jan Sojka z Zawodzia, Jan Czech z Wielkiej Wisły.

Nagroda przypadła losem p. Henrykowi Kiera i Józefowi Frychlowi.

Jti

X

Nakładem i czcionkami ;>Górnoślązaka*, spółki wydawniczej z ograniczoną odpowiedzialnością w Katowicach.

Redaktor odpowiedzialny: Adolf Ligoń w Katowicach.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Cóż ma więc robić mieszkaniec takich okolic fabrycznych, gdzie o wodę dobrą, smaczną, zdrową tak trudno? Najlepiej będzie, żeby się dowiadywał, gdzie w

miast do życia powrócił. Feliks Gondek w swoim »W ieczorze św. I tak dzisiaj zastanówmy się nad trzema krzyżami, które stały na G olgocie czyli Kalwaryi. Na

Jeżeli tedy niektórzy ludzi wmawiać W am będą, że nie trzeba zachowywać postów dla tego, że to ma szkodzić w ogóle zdrowiu i sprzeciwiać się hy- gienie,

•nęża nie sprawuje sprawiedliwości Bożej. Jeszcze wam wiele mam mówić, ale teraz znieść nie możecie. L ecz gd y przyjdzie on Duch prawdy, nauczy was wszelkiej

sławiony, źeć nie mogą oddać: albowiem ci będzie oddano w zmartwychwstaniu sprawiedliwych®, to jest po śmierci w Niebie. B óg miłosierny zlitował się nad

siejszej ludzie każdego stanu wiele się nauczyć mogą, ale osobliwie rodzice a dziatki, wszelakiej pobożności żyw e przykłady wystawione mają.. A w drugiej

W ylicza Faryzeusz dużo dobrych uczynków, jakie pełnił, a jednak B óg na nie nie wejrzał. Augustyn, a nic nie znajdziesz. Wstąpił, aby się modlić, a on nie

Pewnego wieczoru dłużej jak zwykle modląc się, na grobie pani Tarmińskiej, Marta powiedziała ciotce, że nie chcąc jej być dłużej ciężarem, postanowiła