M
ARKW
ARD S A L Z B A C H ·
Z dziejów Litwy 1 3 8 4 — 1410.
Na imię było mu M arkward, nazyw ał się Salzbach i był Krzy żakiem. Pochodził praw dopodobnie z nadreńskich okolic i z ja kiejś kom andoryi krzyżackiej, jako młodzieniec pełen zalet, w y maganych przez rycerski Zakon Niemiecki, był w ysłany do Prus, do M alborga, gdzie rezydow ał wielki mistrz Zakonu, gdzie ukła dano plany podboju wschodnich ludów Litw y i Rusi, skąd w y praw iano osław ione rejzy pogańskie. Na w schodnie kresy w ysy łano z Niemiec młodzież odważną, zdolną do w yuczenia się języ ków obcych; tu, w Malborgu, otrzym ywała ona w ychow anie i wy kształcenie, które później po kom andoryach granicznych uzupeł niała praktycznie. Najczęściej w ysyłano śm iałków na kresy w scho dnie, aby pracow ali w zadaniu zaw ojow ania Litw y, przywilejami cesarzy niemieckich od w ieków Zakonowi darow anej.
R zućm y okiem na środowisko, w śród którego M arkward uzu pełniał w ychow anie rycerza-mnicha. Cechuje to środow isko okru tna nienawiść do sąsiednich narodów , zarozumiałość i buta. P o garda, z jak ą się Krzyżacy w yrażają o pogańskiej Litwie, o bar barzyńskiej Rusi, je st chyba rów ną zachłanności, z jaką pożądają tych krain. Niezmierna przew aga mater}^alna i um ysłow a nad oně mi ludami pozw alała Krzyżakom postępow ać z nimi, ja k z dzie ćmi, używ ać i rzucać jednych przeciwko drugim, zaprzątać ich ciągłymi, osłabiającymi siły wojnami, i w taki sposób podkopyw ać ich byt, aby zw olna i stale rozszerzać ich kosztem swoje panow a nie. W kom andoryach pow tarzano to, co mówiono i o czem pisano w Malborgu: o konieczności zajęcia Żmudzi, Pskow^a, W atlandu, naw et N ow ogrodu, a choć N ow ogród ów czesny był olbrzymim państw em — przecież liczyli Krzyżacy na pew ną jego aneksyę.
M A R K W A R D S A L Z B A C H . 13
W tem przyszedł rok 1386, rok unii i—rachuby krzyżackie za częły szwankować, pretensye jed n a po drugiej zaczęły się chwiać i rozpraszać. Cała przeto nienawiść M alborga obraca się przeciwko unii, przeciwko Polsce i jej królowi. Zachód ówczesny je st kato licki, solidarnie korzący się przed pow agą głow y Kościoła, uzna jący pow agę państw a Rzymskiego i cesarza; rzucają się przeto Krzyżacy na Polskę, przedstaw iając ją w orędziach swych jako popleczniczkę pogan i cerkwi ruskiej; zachód je st w ysoko rozwi nięty, popiera sztukę i naukę, króla Polski przedstaw iają przeto Krzy żacy jako w spierającego barbarzyńców , zaopatrującego ich w broń, amunicyę, i przybory w ojenne do walki z w ysoko cywilizowanym Zakonem. D uchow ieństw o broni spraw y unii polskiej, jako cywi lizacyjnej; Krzyżacy rzucają się i na duchow ieństw o, jak np. in flanckie i toczą wojnę z episkopatem . „Kropielnica krzyżacka tak dobrze kropi jak i bisku p ia“ mówią oni, uspraw iedliw iając podbój episkopatu pod w ładzą zwierzchniczą m nichów-rycerzy. A kiedy król rzymski, ów czeski W acław, w ystąpi przeciwko Zakonowi, a w obronie unii—K rzyżacy i pod tym królem kopią dół głęboki...
Przeciwko Polsce obmyślają środki jej podkopania tak subtelne, a tak skutecznie działające, że podziwiać można geniusz narodu, który mimo to nie dał się odwieść od zadań i nie popadł w p u łapkę. A tych pułapek było wiele. Każdy bowiem Krzyżak, czy to kom tur T oruński, czy O sterodzki, lub Reński, umiał w ybornie rzucać zarzewie w aśni pomiędzy braci, książąt Mazowieckich, mię dzy tych ostatnich a Litw ę, między Litw ę a króla Polski; każdy komtur, przysłany w poselstw ie do króla, umiał wyłuszczyć słu szność Zakonu a niesłuszność korony polskiej, umiał odwołać się od niechcącego uznać słuszności krzyżackiej króla, do rycerstw a polskiego, pochlebić jego znaczeniu państw ow em u, jego tradycyom i świetnej przeszłości... K om tur pograniczny wymyśla nieraz plan wojenny ku udarem nieniu zamiaru przeciwników, tak zręczny, że i dzisiejszych taktyków w prow adza w zdumienie. O M arkwardzie, o którym więcej aniżeli o innych kom turach zakonnych przecho wało się wiadomości, wiemy, że umiał on spisywać notatki z roz mów potocznych z suwerenam i, do których był w ysyłany, by pó źniej, na podstaw ie tych notatek, siać waśnie pomiędzy sąsiadami, pomiędzy Litw ą a Mazowszem. Każdy kom tur znał na pamięć całą litanię książąt litewskich i doskonale um iał zażyć jednych przeciwko drugim; książąt-schizm atyków przeciwko katolikom, księcia A ndrzeja i Skirgiełłę przeciwko W itoldow i, W itolda prze ciwko W iguntow i i Skirgielle, Św idrygiełłę przeciw W itoldo wi i t. p. Jakżeż pogodzić owo popieranie cerkwi przeciw książę
tom katolickim, z tem, że przed E uropą Krzyżacy oskarżają króla, niby o najw iększą zbrodnię—o popieranie bronią i faworami Rusi dyzunickiej; jakżeż pogodzić fakt, że podburzali oni praw dzi w ych barbarzyńców książąt przeciwko cywilizowanemu W itoldow i z tem, że tegoż W itolda oczerniali przed książętami zachodu o sprzy jan ie barbarzyńcom. A le i w tych sprzecznościach je st system, płynący z nienawiści unii, system , którego każdy kom tur je st śle pym w ykonaw cą. S ą to geniusze złego, umiejący korzystać z p o zornie małoważnych rzeczy, jak i zalet i w ad otaczających ich na rodów , aby tem pewniej podkopać podstaw y ich bytu, zagarnąć ich ziemie i na karkach podbitych szerzyć swe panow anie... Dwie unie: polsko-litew ska i skandynaw ska pow stają przeciwko nim; oni o d 'jed n ej odryw ają D obrzyń, D rezdenko i Santok, tudzież Żmudź, od drugiej—G otlandyę. Zakon stanął u szczytu. S tąd taka dum a każdego komtura, że umiał zuchw ale stanąć w obliczu gło wy koronow anej lub biskupa, stąd owo pogardzanie Mistrzami Za konu, jeśli ci przestrzegali podw ładnych, wskazując na wielkość narodów ościennych, lub na m ęstwo i ochoczość bojow ą Polaków. M arkw ard należał do tych, co za m istrzostw a K onrada von J u n gi ngen, należeli do przeciw ników umiarkowania, należał on bowiem do zw olennika U lryka von Jungingen i był jednym z tych wielu swych towarzyszy, co zaprzysięgli zgubę unii i barbarzyństw u: Polsce, Litwie i Rusi...
Ale wrócimy do zadań Zakonu w przeddzień unii, kiedy to Zakon w yciągał rękę po zabór Litwy. Na skutek zręcznej po lityki Zakonu, tron na Litw ie był mocno zachwiany, a w kraju tym zaw rzała w ojna domowa. Skłaniającem u się ku chrystyani- zmowi wielkiemu księciu Jagielle w ypowiedziano wojnę. W spół zaw odnik do tronu litew skiego, syn K iejstuta,—W itold, był u Krzy żaków, których został lennikiem wraz z całą swoją ojczyzną, którą miał zawojować przy pom ocy Zakonu. Przyjąw szy tajemnie chrzest w Prusiech, stał się W itold w ręku krzyżackiem narzędziem do ow ładnięcia Litwy. Żmudź, a w części i Litw a pogańska, stanęły przy W itoldzie, którem u Zakon obiecywał pomoc do odzyskania
jego dziedziny. Nad Niemnem staw iano zamki obronne, jako po-
zycye wojenne, skąd dzieło zaw ojow ania Żmudzi i Litw y w prow a dzano w życie i rozdaw ano lenna, aby przymnożyć wojowników dla przyszłego księcia Litw y, a hołdow nika Z a k o n u 1). Głoszono
1) Przy je d ne m takiem p o tw ie rd ze n iu le n na W itoldow ego, z 28 kw ietnia 1384 r., jest w ym ien ion y jak o świadek w icekom tur R agnety, M arkw ard S alz bach. Cod. ер. V itoldi p. 4.
M A R K W A R D S A L Z B A C H . 13
na zachodzie wielkie w ypraw y na pogan, i do Malborga nadcią gało zewsząd żądne przygód rycerstw o, królew icze, książęta, sta wni wojownicy; jedni po pasy i ostrogi rycerskie, drudzy po żołd, inni wreszcie po sław ę—a większość dla przygód lub rozrywki. W owych bow iem czasach owe w ypraw y litewskie traktow ano niemal jako rozrywkę, jak sport.
Kom turow ie kresow i mieli zadanie w spierania W itolda, toczą cego wraz ze Zmudzinami^ swymi krw aw e boje przeciw Jagielle. W icekom tur R agnety, zapalony do wojny, odw ażny Markward, znany był W itoldow i i chętnie przez księcia używ any do w ypraw wojennych, zwłaszcza gdy na nie przybyli goście rycerscy z Za chodu. A były to straszne w ypraw y. Uzbrojeni od stóp do głowy w żelazo, rycerze na opancerzonych koniach, których kilka mieli do zmiany, w yruszali pod osłoną pruskich wikingów, lub Żmudzi- nów, znających drogi i przejścia, napadali niespodzianie na sioła żmudzkie i litew skie, zabijali broniących się, lub uciekających L i twinów, a poddających się wraz z ich niewiastami, dziećmi, doby tkiem całym, brali w niewolę. K rwią i pożogą znaczone były drogi i sioła, którędy przeszedł pochód rycerskich mnichów. Jęk i przekleństw a nieszczęsnych ofiar słychać było wszędy, kędykol- wiek sunęła się rejza krzyżacka, zarów no jak i w Prusiech, po zamkach i kom andoryach, gdzie więziono nieszczęsne ofiary. O kil ku takich w ypraw ach opow iada w spółczesny poeta-herold, kroni karz Zakonu, W igand z M arb u rg a1).
Zaraz po w ybudow aniu dla W itolda tw ierdzy nad Niemnem, nazwanej M arienburgem , w ysłał kom tur R agnety w icekom tura na rejzę. N apotkano w W eprach, nad Szirw intą, jakiś zbrojny od dział Jagiełły i wszczęła się zażarta wałka. M arkw ard został zw y cięzcą, z jeńcami i łupem pow rócił do W itolda, a stąd do Ragnety. Jeszcze łatwiej został bohaterem drugiej w ypraw y, na którą w net potem był wysłany; napadł bowiem niespodzianie na W endziagołę, a gdy Litwini uciekli stam tąd do świątyń niedalekich, otoczono ich tamże, pojmano w niewrolę i uprow adzono do Prus, niszcząc po drodze doszczętnie całą okolicę.
T aką krw aw ą p rak ty k ę odbyw ał w icekom tur. Niebawem je dnak został i on jeńcem i to w ręku W itolda, czego się pewno nie spodziewał. G dy bowiem księciu uczynił Jagiełło obietnicę odda nia części ojcowizny, W itold, nie chcąc być lennikiem Zakonu, po rzucił Krzyżaków, zamki popalił, a Krzyżaków zabrał stam tąd do
niewoli; pomiędzy innymi hrabię R einecka, tudzież M ark w ard aJ). Niewola w ówczas w szędy i dla wszystkich była srogą, tylko nie dla Krzyżaków; tych i Litwini nie trzym ali w okowach, przeci wnie, książęta litew scy używali ich po dw orach swych jako to w a rzyszy, jako instruktorów swej młodzi, jako pisarzów przy kance- laryach—-do czasu, dopokąd Zakon nie w ykupił jeńca lub nie w y mienił go za popadłych w ręce Zakonu książąt litewskich. Zdarzało się, że Krzyżakowi spodobało się życie dworskie; zostaw ał tedy zakonnym apostatą i na zawsze do Litw inów przystaw ał. Taki los—domownika raczej i przyjaciela W itolda, aniżeli jeńca, spotkał w icekom tura R agnety, M arkwarda.
Na dworze W itolda przebyw ał M arkw ard przez lat sześć. Tutaj, na dw orze tego, który zdradził Zakon i podstępnie zabrał go do niewoli, jakkolw iek był otaczany opieką i obdarzany w zglę dami księcia, nie mógł być dobrym duchem W itolda. Czy jednak nie był on złym duchem księcia? W itold był niesłychanie ambitny; dla władzy, dla panow ania gotów był do największych ofiar. Brześć i G rodno z Podlasiem , które mu pow rócił Jagiełło, nie w ystarczały dla ambicyi księcia, chciał mieć więcej aniżeli połowę ojcowizny. G dy Jagiełło, zostaw szy królem Polski, rozdzielał braciom księ stw a na Litwie, prosił też i W itold, k tó ry ju ż pew ne zasługi p o łożył był w obronie Litw y od w ew nętrznych i zew nętrznych w ro gów, aby mu król nadał większe ziemie. N apieranie się w tym kierunku am bitnego księcia poczytał król za niewdzięczność, zw ła szcza gdy książę prosił o Luck i o dzielnicę łucką L u b a rta 2). Z żala mi swymi zwrócił się W itold do księżnej Juljanny, matki króla, wielce wpływowej osoby, k tó rą K rzyżacy wielką królow ą Litw y nazywali. Księżna, w obawie, że W itold, jako katolik, zepchnąć może jej syna Skirgielłę, którego król seniorem braci i książąt litew skich i ruskich wyznaczył, z pierw szego stanow iska na Litwie, poradziła W itoldow i aby przyjął chrzest wschodni, bo natenczas mogą mu się otw orzyć widoki na księstw o Ł u c k ie 3). I W itold,
ł) W ig a n d 627; p o rów n aj S u m m a riu m von Jagel und W ita u t. S S . r. Pr. V, 22b.
2) S u m m a riu m . p. 225.
3) Co do chronologii chrztów ŕsic) W ito ld o w y c h , idę za. Sum m arium , a nie za D as ist W itoldis sache (SS. r, Pr. I I 712) gdzie W ito ld się skarży, iż by ł z m u szony do apostazyi przez braci, a potem w K rak ow ie w yzn ał katolicyzm . Jest bow iem zu pe łn ie wykluezonem , aby Ja g ie łło , katechum en, starający się o rękę Jadw igi i o koronę Polski, m iał zm uszać W ito ld a do apostazyi. G dy by tak j e dnakow oż było, naówczas niezaw odnie by liby K rzyżacy w którem ś г licznych
M A R K W A R D S A L Z B A C H . 17
który już był przez K rzyżaków ochrzczony pod imieniem W iganda, a później pow tórnie w K rakow ie, gdzie przyjął imię A leksandra, teraz po raz już trzeci przyjął chrzest w obrządku wschodnim, znowu pod imieniem A leksandra. Był to fakt, w ywołujący zgorszenie w obo zie katolickim i można zdum iewać się, że w otoczeniu księcia b a wiący M arkward, rycerz bojujący kościoła, nie ostrzegł księcia i nie odw iódł go od apostazyi. Przyrzeczenie księżnej Julianny spełniono, księstw o Łuckie otrzym ał W itold od Jagiełły, a o nie w łaśnie się dobijał.
A m bitny książę nie przestał jed n ak na księstwie W ołyńskiem , gdzie w net utw orzył ognisko wrogich dążeń przeciwko Skirgielle, głowie książąt litewskich z woli króla, zawiadującem u Litw ą z W ilna, a mającemu w bezpośredniem w ładaniu księstw a T ro ckie, Połockie i inne jeszcze ziemie. W radzie wielkoksiążęcej za wsze Skirgiełło największy miał głos, u króla w ielkiego zażywał
pism , przeciw ko Jagielle w ym ierzonych, nie zaniedbali podnieść tak ciężkiego zarzutu. N iepraw dziw em jest, aby W ito ld m ia ł p rzy jąć ów chrzest ruski przed chrztem k róla w K rakow ie, z tego po w od u, że podów czas m o ty w przyjęcia tego chrztu, o którym przecież w y ra źn ie m ów i Sum m arium, byłby anachroni zm em ; L u c k bo w iem b y ł w ręku Fedora L ubarto w ięza (A rchiw u m S ła w u c k ie l, Nr. 3) i oczyw iście nie m ó g ł podów czas W itold czynić starań o pozyskanie tego księstwa. Mniejszej w agi jest w zgląd, że św ieżo od K rzy żak ów przybyły W ito ld nie był tak dalece niebezpiecznym ani. dla Jag ie łły ani dla S k irg ie łły , aby w celu uczynienia go n ie szk o d liw y m —je ślib y kto ich o to p o sąd zał—zm u szać m ie li księcia do apostazyi i to w czasie, kiedy sam Ja g ie łło toczył układy o chrzest w K rakow ie. N iem ożna też p o m in ąć m ilczeniem , że na akcie Kre- w skim (Cod. ep. I, Nr. 3) fig uruje W ito ld bez im ienia chrześciańskiego, a po chrzcie w K rak o w ie ju ż się pisze A le x and er alias W ito ld (Ib id e m Nr. b). W y p ły w a stąd ponad w szelką w ątpliw ość, że w iadom ość w Sum m arium, n apisa nym co najp óźnie j w r. 1413, a więc w czasie, gdy w Z akonie najostrzejsze w y g oto w y w ano skargi i pism a przeciw ko Jagielle, a m ianow icie ustęp: und do bat W y th a u t Jagels m utter um be ein lendchin, das ist genannt L aw tzk; mochte im das w erden, he r weide sich uff reusch lossen teuffen, jest p ra w d ziw ą i oczy wiście odnosić się m oże do r. 1387 a nie do lat przedkoronacyjnych. Ż e księ żna Ju lian na , a m oże i S kirgiełło, ja k w iado m o ochrzczony we wschodniej w ierze, doradzali W ito ld o w i odstąpienie od katolicyzm u za cenę Łucka, nie jest w ykluczonem , zwłaszcza, że jasnem jest, iż przez apostazyę staw ał się W i told nieszkodliw ym dla S k irg ie łły , który, pom im o że b y ł w y znaw cą w ia ry w scho dniej, za jm o w a ł naczelne stanow isko w śród braci i odczuw ał dobrze, ja k n ie bezpiecznym jest dlań w sp ó łza w o d nik ie m katolik W ito ld . Z w ro t w S u m m a rium , do W ito ld a się odnoszący: das ist die ander touffe, die her hatte entphan- gen, tłum aczy się tem, że albo autor p o w tórzen ia cerem onii chrztu w K ra k o w ie n ie liczył jak o drugiego chrztu, albo m oże o pow tórzeniu tej cerem onii wcale nie wiedział; liczy tedy chrzest tapiew ski jak o pierw szy, a ów z r. 1387 jako drugi.
znaczenia, z ram ienia jego kierow ał polityką, a jakkolw iek przy autokratycznych rządach Jagiełły ważniejszej nie mógł odgryw ać roli, zawsze jednak po królu byl pierw szą osobą na Litw ie. To w łaśnie bodło ambicyę W itolda — tem bardziej, że Jagiełło przy wilejem nadał Skirgielle część ojcowizny W itoldow ej, księstwo T ro c k ie 1).
Było to w Lublinie w maju 1389 r., gdy Jagiełło, w ydaw szy Skirgielle dokum ent na posiadanie Trok, doprow adził także po m iędzy nim a W itoldem do zgoáy, na mocy której ten ostatni przy rzekał panu T ro k i Połocka miłość i pomoc przeciw wszystkim wrogom, z wyjątkiem króla Polski. N iestety, obietnicy W itold nie dotrzymał. Kto zaś podsycał ambicyę i zazdrość W itolda, nie jest wiadome, przypuszczać jednak można, że miało to miejsce. W sk a zówkę w tym kierunku zyskujemj^ w skardze samego W itolda, podającej n ader nikłe pow ody zerw ania z J a g ie łłą 2). Czytamy w niej, że W itold żądał przez starostę Rusi, Jana z T arnow a, tu dzież przez wojewodę krakow skiego, S py tk a z M elsztyna, od J a giełły przyw ileju na W ołyń, król jednak odmówił, dodając, że W o łyń nadał tylko wedle swej woli, a nie w dziedzictwo. O pow iada dalej W itold, że Jagiełło wraz ze Skiergiełłą bojarów jeg o więzili i w okowach wrzucili do ciemnicy, że Skirgielło podm aw iał naj przód jego (W itolda) przeciw ko królowi, później zaś przez sługę swego W arsza przesiał mu listy z odpow iedzią: strzeż się mię, jak i ja ciebie strzedz się będę! Z tą chwilą, mówi W itold, w ol ność moja skończyła się; nie mogłem naw et listów w ysyłać do P rus ani na Ruś...
W taki sposób W itold m otywuje swe odstąpienie od Jagiełły i pow stanie, które zaraz potem wzniecił na W ołyniu i w Gro- dzieńskiem; choćbyśmy też w praw dę zajść przytoczonych całko wicie uwierzyli, niepodobna p o p u ś c i ć , aby były one pow odem tak doniosłych faktów. Całkiem inaczej przedstaw i nam się rzecz, gdy do kontroli użyjemy źródeł ruskich. One nas pouczają, że do W itolda przybył jeszcze w r. 1387 uciekająęy od T ataró w książę W asyl Dmitrijewicz, następca tronu, i zaręczył się z córką W itolda,
') W ito ld m ów i, że król nadał Skirgielle: alle m in feterlich erbe uff dem huse zu L u b lin (SS. r Prussic. II. 713), с о jest jed nak n ie p ra w d ą, gdyż W i told dalej trzym ał i G rodno i Brześć, a T ro k i ju ż wcześniej posiadał by ł S k irgiełło. D okum entu n adania T rok S k irgielle nie posiadamy. Z go da Skir- g ie łly z W ito ld e m datow ana jest w L u b lin ie 29 m aja 1389 r. Cod. ep. Vit. N. 53.
Zofią '). Na podstaw ie tej wiadomości zrozumiemy znaczenie ustępu we wspomnianej skardze W itolda: nie pozwalali mi, Jagiełło i S kir giełło, rozporządzać ręką mej córki, w obawie, aby mi przez to m ałżeństw o przyjaciół nie przybyło. Z porów nania tych w iadom o ści, a rów nież i m ałżeństw a Zofii z W asylem , zaw artego niebawem , łatw o w ysnuć wniosek, że W itold miał na celu zw iązek o donio słem znaczeniu politycznem, związek w ym ierzony przeciw trady- cyjnej polityce Litwy, w obec czego też w ystąpił przeciw niemu zarów no Jagiełło jak i Skirgiełło i to na podstaw ie praw nej, gdyż związki familijne książąt litewskich działy się tylko za zezwole niem W ielkiego Księcia. Zresztą miał Jagiełło inny jeszcze powód, dla którego nie dał zezwolenia na planow ane m ałżeństw o; w yja śnia go sam, mówiąc, że Zofia była pobożną i gorliw ą katoliczką *). Skoro tedy zważymy, że w ydanie córki W itoldow ej za W asyla, jak się w net dow odnie okazało, było dopełnieniem ligi W itolda i Zakonu Pruskiego z Moskwą 3), i że m ałżeństw o to poczytyw ano później Zakonowi za winę, pojmiemy łatw o, że niezgoda W itolda z Jagiełłą miała głębszą przyczynę w polityce ówczesnej. W Ł u cku, którego ze słusznych przyczyn Jagiełło nie chciał zapisać w dziedzictwo W itoldow i, agitow ała się spraw a ligi Zakonu i W i tolda z M oskwą—a ostrze jej zwrócone było przeciw Jagielle. Pod koniec r. 1389, w niespełna pół roku po zjeździe lubelskim, wznie cił Writold pow stanie na W ołyniu, w Grodzieńskiem i na Polesiu; próbow ał naw et zająć W ilno, a gdy się to nie udało, wraz z ty siącem stronników swoich zbiegł do Prus, gdzie, jak za pierwszym razem, znalazł schronienie i pomoc. Córkę, której Zakon jeszcze na mocy układów z czerw ca 1384 r. był opiekunem i w razie bez potom nego zejścia W itolda miał ją w ydać za mąż i na feudum litewskim u trzy m y w ać4), w ydał książę przy pomocy Zakonu za W asila i rozpoczął wraz z Zakonem pow tórnie dobijać się o Litwę.
Jeżeli tedy praw dziw a przyczyna tego pow tórnego zbiego- stw a W itoldow ego do P ru s nie ulega w ątpliw ości, zapytać się godzi, czy ten doradca księcia, który nie protestow ał przeciwko apostazyi W itolda, a którego książę używ ał do porozumiewania się z Zakonem i po nieudałem pow staniu pchnął do M alborga z prośbą o gościnę i ratunek, słowem czy M arkward nie był tym doradcą, który podsunął W itoldow i projekt ligi i następnie we
■) N ikonow ska let. P. S o b r X I, 91.
*) A uctrix pia et devota fidei christianae. Cod. ep. Vit. p. 196 § V, V I. *) K om pilator Nikon. X I, Γ24, m ów i trafnie, że W ito ld w tem celu w y dal córkę za W a s ila , że: chotia w ojew aty L itw u so wsie strany. Cod. ep. Vit. λ'τ. i?, dokum ent z 14 czerw ca 1384 r.
wznieceniu pow stania b rał czynny udział. Jest pewnem, że ja k nie odradzał on W itoldowi apostazyi, tak też tem mniej nie odradzał mu w ydania córki księcia za W asila, a z faktów, że najprzód uw ia domił Mistrza Zakonu o planie zajęcia W ilna, tudzież, że po nie udanym zamachu w ysłany przez W itolda do M alborga, dopomógł księciu do przym ierza z Zakonem, wnosić należy, że w spraw ę pow stania przeciwko Jagielle był w tajemniczony i przez p o średni czenie z Malborgiem brał w całym spisku w ażny udział *). On też przywiózł W itoldow i do G rodna po nieudałem pow staniu ciężkie warunki Z a k o n u 2). N iew ątpliw ie też poparł M arkw ard w Malborgu spraw ę w ydania za W asila Zofii, wyposażonej przy pomocy Za konu i wysłanej w r. 1391 z G dańska do Narwy, stąd zaś na No w ogród W ielki i Psków do Moskwy, aby osobą swoją zespoliła spraw ę ojca i Zakonu z Moskwą.
W półtrzecia roku trw ającym boju W ito ld a 'o Litwę, w boju, w spieranym całą potęgą m oralną i m ateryalną Zakonu, w rejzach olbrzymich, przy udziale książąt i rycerstw a Anglii, Francyi, Nie miec, bierze udział także i M arkw ard u boku W itolda. Ma on już w raz z hr. Reinekem wolność, posiada skarb, którego przez tyle lat był pozbawiony, chociaż nie ze szkodą Zakonu, gdyż i w nie woli umiał pracow ać na jego korzyść. Śmiało mógł on stanąć te
‘) W ig a n t s. 640 , M arquardus in tim av it m agistro, quom odo p e r astutias W ille castrum possit vinci W S u m m a riu m zaś (SS. rr. Pr V , 22b) czytamy: M arkw ard beteidingte im eynen fride.
*) W ig a n d 1. c. Przypuszczenie T eodora H irscha (uw aga 18Ь1) o akcyi M arkw arda nie da się utrzym ać w prost dlatego, że pow ołane ź ró d ła nie dają podstaw y do takich w niosków . Z dan ie W ig a n d a , że hr. R eine ke i M arkw ard s pow odow ali p o w ró t W ito ld a do katolicyzm u, je st słuszne, ale nie b y ł on b y n ajm nie j ich zasługą, bo przecież Z ak on nie m ó g ł popierać spraw y W ito ld a apostaty, m usiał on w ięc w yznać przystąpienie swe do katolicyzm u. D o dać tutaj należy, że następne zaraz zdanie W ig a n d a , w k tó ry m jest m ow a o uw iado m ie n iu Mistrza za pośrednictw em M arkw arda o zam ierzonym na W iln o zam a chu, utw ierdza nas w przekonaniu, że fakt ruskiego chrztu W ito ld a nastąpił po krakow skim ; w przeciw nym razie nie potrze bo w ałb y M arkw ard doradzać W i toldow i konieczności pow rotu do katolicyzm u. Jeżeli zaś z tych rad M arkw arda i usług w y p ły w a w niosek o w ielkim w p ły w ie , ja k i M arkw ard w y w ie ra ł na księcia, to słusznie należy w p ły w ten rozciągnąć i na spraw ę apostazyi W it o l dow ej i je g o ligi z M oskw ą, S am zaś M ark w ard zasługi sw oje tak objaw ia W ito ld o w i (Cod. ep. Vit. p. 978): q u ia bene per quindecem a n n o ru m tractatus parte p ro m aiori apud ducem W ito u d u m fuit, et ei m ulta servicia im pendebat, in m ultiplici exercitu suus extitit p rocurator, cum expulsus patria esset et an- nis m ultiplicibus apud eum fuit in L itau w ia et cum ipse ab ordine im m utasset, equitavit com m endator de B ran d e n b u rg inter ipsum ord in em qu e , et pro eo fiducialíter interpellavit ita, quod in am icita et pace est reconciliatus.
raz w szeregach braci, jako zasłużony członek ich grona. Jednakże i teraz jeszcze nie pow ierzono mu samodzielnego stanow iska w hie rarchii zakonnej. W idocznie wskazano mu w ażną misyę przy oso bie W itolda; miał pilnować przyszłego w asala Prus, aby ów przy padkiem nie pow tórzył zdrady. Jako taki m inister krzyżacki na dworze księcia, nie wybija się M arkward na plan pierw szy przy żadnej z wielkich ówczesnych okazyi wojennych i zaledwie kilka krotnie w spom inają imię jego kroniki zakonne. W każdym razie zaufanie Zakonu ku niemu musiało być niemałe, skoro jego to postaw iono na trudném stanow isku. Pilnow ał na niem interesów Zakonu, chociaż pracow ał także dla W itolda, o ile to z dobrem Zakonu się zgadzało. W śród stronników i żołnierzy W itolda, zwła szcza Rusinów, zdołał naw et z pow odu pew nych zalet wojsko wych pozyskać ufność i pow ażanie. G dy bowiem w załodze zam kowej w G rodnie w ybuchła niezgoda, prosiła ona W itolda, aby dał jej za dowódzcę M arkw arda, w takim bowiem razie utrzym ają zamek przeciw śpieszącym na zdobycie w ojskom królewskim. Zgo dził się na to W itold, później atoli m arszałek Zakonu, po odbyciu podróży rekonesansow ej, zabrał M arkw arda z zamku, wiedząc że się tutaj nie u trz y m a 1). W listopadzie 1391 r. w spom ina kronika W iganda imię M arkw arda przy zdobyciu G rodna z rąk wojsk kró lewskich, co się stało na skutek rejzy wspólnej m arszałka Zakonu i W itolda. M arkw arda w ysłano w przedniej straży w 500 żołnie rza; mimo szturm ów, pow tarzanych kilkakrotnie, zamek się dziel nie trzymał. W itold natenczas uciekł się do zdrady. Wznieceniem pożaru i zamknięciem Polaków w jednej wieży przez zdradzie ckich Rusinów, ułatw iono zdobycie, poczem w szystkich Polaków, pozostałych przy życiu, w y cię to 2). W ypraw a ta zresztą, również jak i w ypraw a .na Miedniki, d. 19 maja 1392 r. odbyta, w której miano także w iele rycerstw a obcego, a ośm dni łupiono i palono powiat, m iała tylko epizodyczne znaczenie; wobec zaś dzielnej obrony W ilna i w ogóle całej Litw y przez K lem ensa Moskorze- wskiego, później przez Jaśk a O leśnickiego — żołnierzem polskim, zakusy K rzyżaków i W itolda, jakkolw iek dotkliwie uczuć się da wały, nie wiodły ich przecież do celu. Natenczas postanow ił W i told opuścić znowu K rzyżaków i, za cenę zw rotu ojcowizny, po godzić się z królem. Podobnie, jak to uczynił w r. 1384, tak i te raz, w czerwcu 1392 r., pow tórzył książę akt zdrady, spalił zamki
M A R K W A R D S A L Z B A C H . 21
‘ ) W ig a n d 641. *) W ig and 647.
i pow rócił na Litwę. T ak zręcznie jednak urządził się W itold, że M arkward, który do końca przy nim bawił, który widział jak książę pod rozmaitymi pozorami sprow adzał do siebie krew nych, roz mieszczonych, jako zakładników, po rozm aitych zamkach Zakonu— jak ściągał załogi z zamków rozlicznych na rzekom ą na Litw ę wy
praw ę, w niczem nie dostrzegł knowanej zdrady. A kiedy W itold już w szystkiego dokonał i pochód z pow rotem na Litw ę był ogło
szony, wówczas M arkward dostrzegł z goryczą, że uczeń krzyża cki, jakim był dotychczas W itold, o wiele przew yższał swych mi strzów , że dzieło pozyskania w ładzy i panow ania wiódł tak m i sternie, iż kontrola zam iarów jego była wręcz niemożliwą. K rzy żak, który tak głęboko wrglądnął w sumienie księcia, że przez omieszkanie przestrogi i upom nienia stal się w spółwinnym apo stazyi, z jakąż boleścią niezm ierną odczuł karę, przez los zrządzoną, kiedy książę, rujnując w szystkie prace, niszcząc naraz w szystkie nadzieje Zakonu, z uprzejmością, która wręcz zabijała M arkw arda, zaproponow ał mu apostazyę od Zakonu, a uczyni go na Litwie m agnatem , bogatym w zamki i sioła. S traszna to była kara na tego, który stał pod chorągw ią Maryi, a obojętnym był na wielką jej zniewagę, który stał pod chorągw ią obrońców' wiary, a w sercu dozw alał na publiczne od niej odstępstw o. W niemej boleści zdo był się hardy zawsze M arkw ard na odpow iedź odmowną W itol dowi: Jam bogatszy od Ciebie *) — i pozostał w Prusiech.
II.
Podczas gdy W itold niezm iernie szybko rósł we władzę i zna czenie na Litw ie, doradzca jego krzyżacki, stojąc znow u w szere gach braci zakonnej, został w icekom turem Królewxa. W tym cha rakterze widzimy M arkwarda w r. 1394, przy oblężeniu W ilna. W ysłano go przeciw W itoldow i, śpieszącem u na odsiecz stolicy z kom turam i Bałgi i Renu, którzy też raźnym napadem , korzystając z mgły, nieznacznym i siłami pobili o wiele większe wojska, zo stające pod dowództwem samego księcia W ito ld a 2). Jedyne to było zresztą zwycięstwo w całej tej nieudałej kampanii. W e dwa lata później widzimy M arkw arda na stanow isku samoistnem, jako kom tura Ragnety. W spółczesny kronikarz Zakonu notuje, że gdy
') W ig a n d 648. *) W ig a n d 6Ь8.
M A R K W A R D S A L Z B A C H . 23
w październiku 1396 r. Krzyżacy odbywali z pełnomocnikami W i tolda zjazd nad Dubissą, M arkw ard najechał na Żmudź i sprawił się dobrze *). Za to następnego roku, w ysłany z w ielką w ypraw ą— około tysiąca ludzi miał pod rozkazami — uległ zasadzce Żmudzi- nów i b}d na głow ę pobity, tak, że ponad dwieście ludzi i pół tysiąca koni utracił, a resztki w ypraw y musiały pieszo pow racać do P ru s 2).
Pobitem u tak dotkliwie wodzowi pow ierza odtąd Zakon mi- sye dyplom atyczne w kierunku porozumienia się z W itoldem , zwłaszcza, że wobec związku księcia z episkopatem inflanckim i książętam i pomorskimi, porozum ienie to było przez Z akon pożą dane. Z drugiej strony i W itold, zagrożony przez Tatarów , a no szący się z myślami zaw ojow ania ich, nie był niechętnym do zgody; przeciw nie—pragnął rozejmu, przynajmniej dłuższego, z P ru
sami, aby módz działać na południu. W tych w arunkach dzieło
porozum ienia nie Ьз^о zbyt trudném , a Mistrz pow ierzył je do przeprow adzenia dwom braciom Zakonu, M arkw ardowi i T om a szowi Surw ille, rodow item u Litwinowi, wiernie w służbie Zakonu trw ającem u. Już w styczniu 1397 r. widzimy M arkw arda na dw o rze W itolda, pracującego nad przyjaźnią księcia z Zakonem i po ufne zw ierzenia od m istrza kom unikującego W ito ld o w i3). Krzyżak był tutaj świadkiem aktów wielkiego pow ażania względem uro- słego w potęgę księcia; miał też zarazem sposobność ocenić zgu- bność dla Zakonu związku księcia z episkopatem inflanckim, związku, którego W itold był egzekutorem , zamierzając uderzyć na Inflanty. W takim razie niebezpieczeństw o dla Zakonu byłoby duże, ale Zakon w iedział już dokładnie, że W itold pragnie bardziej rozejmu ze strony P rus i Inflant, aniżeli wrojny z niemi. Szło Zakonowi już tylko o korzyści z rozejmu, lub z pokoju stałego z W itoldem , a rów nocześnie o zawarcie pokoju w taki sposób, abj^ wobec związku inflanckiego, który ogłaszali po całym świecie jako be- zecny, z pow odu porozum ienia z poganam i i schizmatykami, wy staw ić księcia na zarzut zdrady i opuszczenie zw iązk u 4). R ezultat
1) Posilge 206.
2) Posilge 2 lb. A n n al. Tor. 216.
3) Bunge C. E. L iv l. U B. IV Nr. 1437. Jest M ark w ard św iadkiem przy jęcia poselstwa z W. N ow ogrodu do W ito ld a , w 500 koni przy b y łeg o z prośbą by zapośredniczył. po kój p o m ię d zy W ie lk im N ow ogrodem a M oskw ą. Ibid. N. 1469, c. 202.
4) Ib id . N. 1399, 1400, 1424 cf. Cod. d. Pruss. VI, Nr. 27, 28 m it hülfe der u ngläubigen Littouw en und Russen.
ten osiągnięto, okrzyknięto w Inflanciech W ito ld a jako zdrajcę, co ułatw iło podbój episkopatu pod władzę Zakonu. Niezawodnie i M arkward przyczynił się do tego rezultatu, tak ważnego dla Z a konu. Miał on jednak jeszcze misyę specyalną do załatw ienia na Litw ie, a mianowicie odciągnięcie W itolda od związku z Polską. Książe bowiem popierał spraw ę Dobrzynia, przez Zakon, z pominię ciem prawa, w zastawie trzym anego, Mistrz zaś uważał, że kwe- sty a dobrzj'ňska je st obcą dla Litw y, że najważniejszem jest dla niej, by książę uznał pretensye Zakonu do Litw y, by dał gw aran- cye, że L itw a nie powróci do pogaństw a, oraz, by odstąpił kraje, należne Zakonowi. 'Ге i inne pretensye były już tylko środkiem zmuszenia W itolda do odstąpienia Zakonowi Żmudzi, kraju, łączą cego Prusy z Inflantami, który, jako pozycya strategiczna celem zdobycia Litwy, P skow a i Nowogrodu, był dla zam iarów krzyża ckich krajem od wieku pożądanym. Otrzymać raz już odstąpioną Żm udź od W itolda, było je d n ak rzeczą bardzo trudną, zwłaszcza, że panow ie koronni stanow czo sprzeciwiali się wszelkim tego ro dzaju ustępstw om . T rzeba było odciąć W itolda od K orony i oso bny z nim zawrzeć pokój. W tym celu użyto pomocy elektorów , którzy, z jednej strony działając, wpłynęli na królow ą Jadw igę, że w ezw ała W itolda do złożenia sobie pew nych czynszów z Litwy, z drugiej zaś — M arkwarda, którego działalność m iała na celu żą danie to w ystaw ić na głośnjr upadek. Jest faktem, że w czasie,
wt którym Markwrard baw ił jako poseł na Litwie, W itold odmówił
owemu żądaniu królowej. Stosunki pomiędzy W itoldem a K oroną oziębiły się znacznie. W początkach stycznia uw iadam ia Mistrz W itolda o w ysianiu M arkw arda na Litw ę í). Zdum iewająco szybko dokonano porozumienia. Już 23 kw ietnia wr G rodnie zjechali się dostojnicy Zakonu: arcykom tur, szpitalnik z Markw7ardem, kom tu rem R agnety i Janem Schönfeldem , kom turem O sterody, i podpi sali imieniem m istrza prelim inarya przymierza, czyli wieczystego pokoju z W ito ld e m 2). I na słynnym zjeździe M istrza z W itoldem na w yspie Salin na Niemnie, 12 października tegoż roku 1398 odbytym , był Markwrard o b e c n y 3). A byli tam: biskup W arm ii i Sam landyi, arcykom tur, m arszałek, szatny i podskarbi Zakonu, oraz landmistrz Inflant. Rzecz widoczna, jak ważną rolę odegrał M arkward w utorow aniu drogi do zgody, skoro go uczyniono uczestnikiem zjazdu, na którym zaw arto słynny pokój saliński.
') Cod. V it. N. 176. 2) B u n ge IV N. 1470. 3) Ib id e m N. 1479.
M A R K W A R D S A L Z B A C H . 25
Znaczenie tego przym ierza było doniosłe w skutkach. Za ustąpienie Żmudzi na rzecz Zakonu, odstępuje milcząco Zakon od swych praw do Litw y, nie wspomina o nich; natom iast obiecuje W itoldow i pomoc przy podboju W ielkiego N owogrodu, jak znowu W itold obiecuje Zakonowi w Inflantach pomoc przeciw Pskowu. Cała polityka Zakonu i Litw y miała się zwrócić odtąd na wschód; pomiędzy W itoldem a Prusam i m iała zapanować zgoda i rozdział zdobyczy na wschodzie i północy.
Cios godził w unię, której Zakon dotąd nie uznawał, teraz zaś, przez zaw arcie osobnego traktatu z W itoldem , z pominięciem króla i Koronjr, zupełnie ją ignorow ał, tak że pokój był przeciw Polsce i unii zw rócony, podobnie jak rów noczesne praw ie z tymi układami zajęcie G otlandyi z rąk M eklenburczyków, było krokiem zaczepnym przeciw unii kalmarskiej. Zakon, u szczytu potęgi bę dący, godził przeciw związkom narodów bratnich,jakie się dokoła niego tworzyły.
Po przymierzu salińskim am bitne plany W itolda nie znały już miary. Postanow ił on ni mniej ni więcej tylko zniszczyć Ti- m ur-leng’a, postrach Azyi i Europy. Nie je st to rzecz przypadku, że ten, który torow ał drogę do przym ierza salińskiego, komtur Ragnety, nietylko dalej z polecenia Mistrza załatw ia rozmaite spraw y Zakonu ńa dw orze wileńskim Ł), ale — co więcej — bierze udział w walnej w ypraw ie W itolda na T atarów . Przyw iódł on oddział 1600 koni i wraz z Janem i Tom aszem Surwiłłam i tow a rzyszył W itoldow i nad W o rs k lę 2). Ś w iadek strasznego zdruzgota nia ambitnych planów księcia Litwy, tow arzyszył też księciu w ucieczce, w której udział brało tylko dziesięć osób, aby nie ścią gnąć na siebie pogoni zwycięzców. Czy wiedział M arkward, lub czy przeczuwał, że z chwilą tą straszną upadły i nadzieje Zakonu co do zerw ania Unii? W szakże teraz książę m usiał się oprzeć o silną Polskę, aby choć w części uch\7lić skutki strasznej kata strofy.
M arkward używ any był dalej przez M istrza do oddalania W i tolda od króla i Korony. W łaśnie w owych czasach salińskich rokow ań w yw ierał Zakon na Polskę nacisk przez spraw ę D obrzyń ską. Pomimo, że Dobrzyń nieprawnie, bo bez zezwolenia Korony, był zastaw iony Zakonowi, Mistrz nie chciał zwrócić Dobrzynia,
*) Por. list M istrza do W ito ld a z 31 stycznia 1399 r. Cod. dipl. Prussiae V I, N..81.
i w szystkie usiłow ania, nawret królow ej Jadw igi, dla której Zakon stosunkow o wielką okazyw ał uległość, spełzły na niczem. Po klę sce nad W orsklą, Mistrz, w yzyskując sytuacyę, tem bardziej nie myślał o ustępstw ach dla K orony. W lutym 1400 r. polecił Mar- kw ardow i oświadczyć księciu, który popierał spraw ę króla w Mal- borgu, że, wziąwszy D obrzyń w zastaw od Opolczyka, nie może wchodzić o tę ziemię w układy z królem polskim, chyba gdyby król miał w yraźne pełnom ocnictw o od księcia na O polu !). Było to w ska zówką dla W itolda, aby nie w staw iał się za K oroną w spraw ie, w której Zakon żadnych ustępstw uczynić nie myśli. D ał przeto M arkward W itoldow i do zrozumienia, że przyjaźń z królem, ani popieranie spraw polskich, nie są zgodne z przyjaźnią Zakonu. I zdaw ało się, że książę przechyla się naw et po owej klęsce ta tarskiej na stronę Zakonu, gdyż w net potem pom aga Zakonowi w podboju Żmudzi pod w ładzę Mistrza i wraz z M arkwardem uderza z jednej strony na Żmudzinów, podczas gdy Marszalek z drugiej strony zaw ojow yw ał północne pow iaty, tak, że nieba wem znaczna część Żmudzi poddała się Z ak o n o w i2). Już w maju K onrad von Jungingen przesłał księciu podziękowanie za te gorą cej życzliwości dowody, a przez M arkwarda prosił go o dalsze względy, mianowicie by książę dał pomoc przy budow ie zamków nad Niewiażą. Książę chętnie spełnił prośby Zakonu.
Niebawem jednak żądania Zakonu wzmogły się nad miarę. W obec ucisku Zakonu, dążącego teraz do odcięcia Żmudzi od L i tw y, poczęło się zbiegostw o na Żmudzi. Żmudzini poczęli uciekać na Litw ę i znajdowali tam u swoich rodaków' i krew nych schro nienie. T raktatem salińskim zobowiązał się W itold w ydaw ać Za konowi zbiegłych ze Żmudzi na Litw ę czynszowników, wTolnych atoli ludzi mógł sw obodnie przyjm ować. Zażądano jed n ak teraz od niego w ydania wszystkich w ogóle zbiegów. Rozpoczęły się poselstw a pomiędzy Malborgiem a W ilnem i częsta wTym iana listów, albowiem zbiegostwo jeszcze bardziej teraz się wszczęło. W itold pow oływ ał się na artykuł przym ierza, zapew niający wolnym lu dziom przesiedlenie się z kraju do kraju. W śród rokow ań padły żądania, ubliżające ambicyi księcia. W ów czas książę, oburzony, zawołał: Jeszczem ja nie spadł do roli waszego sługi, abym wam z mego kraju miał mych ludzi w y d aw ać3). W ysłał też W itold
‘) Cod. Vit. N. 2-22. 3) Posilge 236. 3) Cod. Vit. p. 79.
MARKVVARD S A L Z B A C H . 27
swego starostę na Żmudzi, by objął rządy litewskie — a z Zako nem zerw ał stanowczo; niebaw em zaś po zaw arciu unii wileńskiej z Polską (1401 styczeń) rozpisał uniw ersały do książąt i królów zachodnich, objawiając pow ody, dla których odebrał Żmudź Z a konowi. K onrad Jungingen w szedł w układy ze Swidrygiełlą, któ rem u obiecał pomoc w odebraniu ojcowizny z rąk uzurpatorów i rozpoczął wojnę z W itoldem .
W chwili zerw ania z W itoldem , zw racał się zawsze Zakon do króla Jagiełły, jak znow u odw rotnie—z oziębieniem się stosun ków z Polską, w zrastała zawsze przyjaźń M istrza z W itoldem . Teraz, gdy Zakon zbliżać się począł do Jagiełły, król w yrzucał Mistrzowi jego nieszczere w zględem K orony stanow isko. D wa mianowicie zarzuty musiano odpierać w Malborgu: działanie w układzie saliń- skim na niekorzyść granic mazowieckich, co było przesadą, tudzież podm awianie W itolda do zerw ania z królem Ł). T o ostatnie sam książę W itold potw ierdzał, opowiadając, że w ysłany doń w lega- cyi kom tur R agnety, M arkw ard Salzbach, miał nakłaniać go do ligi z Zakonem, przeciw królow i i Sw idrygielle wymierzonej. Za przeczono temu uroczyście w Malborgu, a naw et twierdzono, że W itold nic innego nie ma na myśli, ja k tylko zgubę i szkodę króla, księcia Sw idrygiełły i Zakonu, co jednak Bóg odmienić ra c z y 2). Mimo tego zaprzeczenia, nie można wątpić, że W itold mówił pra w dę o kom turze R agnety, który tymczasem podniesiony został na urząd kom tura B randenburga 3). Przypuścić można, iż właśnie to zaprzeczenie ze strony M arkw arda Ьз^іо powodem, że bojarowie litewscy, ujmując się za swym księciem i panem, stosownie do obyczajów zachodnich przjrsłali do M arkwarda herolda z w yzwa niem na p o je d y n e k 4). Zdum iew ającą była czelność kom tura, który w obec herolda pow ażył się obelżywemi słowy zbezcześcić W i tolda. Pojedynek jednak przyjął M arkward; miał się on odbyć te goż jeszcze roku latem (1403) na zjeździe nad D ubisą, siedmio- trzeć, z tyluż bojarami W itoldow ym i. Zjechał na zjazd Dubiski sam Mistrz, tudzież landm istrz inflancki; od Jagiełły byli tylko po
4 Cod. Vit. N. 2b6 i 2b8.
*) D ux W ito ld u s in detrim entum et dam num C. V. regie, ducis Switer- gellonis et ordinis nostri nititur.
г) Ja k o k o m tu r B ran d., baw i on 12 czerwca 1402 r. na L itw ie i bierze dw óch je ń c ó w pruskich na sw ą rękę. Joachim , M arienburger Tresslerbuch str. 166.
*) Cod. dipl. Pruss. V I, p. 174.
5) S chalt er euch mit bosen w o rten , m ów i mistrz. Ibidem . Posilge s. 267 dodaje, że n a zw ał księcia: einen bosen wicht und einen vorreter...
słowie. W wigilię rokow ań, gdy już noc zapadła, przysłał Mistrz do obozu litew skiego czterech rycerzy z prośbą, aby pojedynku zaniechano i odłożono go do innego czasu i miejsca, które mistrz proponow ał. W czesnym rankiem odpow iedział W itold na to, że bojarzy stoją już w szrankach J). Ale rycerze krzyżaccy nie chcieli pójść do obozu W itolda, Litwini zaś wybraniali się jechać na w y spę Salin, gdzie się obozem rozłożyli Krzyżacy; tak tedy ani po jedynku nie było, ani też rokow ań pokojowych. Na zarzuty W i tolda, że Zakon dał pow ód do spełznięcia rokow ań na niczem, od pow iedział Mistrz, że przecież trudno mu było jechać do księcia, by tam z nim rokować, skoro bojarzy w szrankach stali; bo prze cież nie na pojedynek przyjechał, lecz celem zaw arcia porozum ie nia. Toż gdy posłowie polscy do nas przybyli, odpow iedziałem — pisze Mistrz—że skoro tak rzeczy stoją, nie mogę jechać do księ cia i przykro mi, że mię książę tak daleką trudził podróżą.
M arkward, w yw arłszy zem stę na księciu, uw olnił się od po jed yn k u z barbarzyńcam i. Jakby na jak ą w ojnę zjechał książę W itold na zjazd D ubiski—skarżył się Mistrz, z pow odu tego u da rem nionego zjazdu, po zachodnich dw orach, — pokryw ając temsa- mem i udarem nienie pojedynku, co było z obrazą reguł rycerskich połączone. Można też sądzić, że obraza księcia nie zaszła wbrew woli Zakonu, ale uczeń krzyżacki umiał połykać pigułki takie bez szkody dla zdrowia. W itoldow i wystarczyło jako zadośćuczynienie, że Zakon, dotknięty tak srogą utratą Żmudzi, starał się zbliżyć do księcia i znow u proponow ał zgodę. Za cenę Żmudzi gotów był już nietylko z księciem zawrzeć przymierze, ale odstąpić Pol sce D obrzyń za zw rotem sumy zastaw nej, a nadto—co w ięcej— prosić, aby król potw ierdził przym ierze z W itoldem , czyli innemi słow y—gotów był uznać unię, nad której zburzeniem tyle lat da rem nie pracował...
A N T O N I P R O C H A S K A . (d. n.)
>) L ist Mistrza, C. d. P r. V I 175. O b. P osilge’go 267, który tu dopełnia relacyę, w e w skazanym liście M istrza zaw artą.