Wilhelm Bruchnalski
Przyczynki do genezy "Dziadów"
wileńskich
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 9/1/4, 231-250
WILHELM BRUCHNALSKI.
Przyczynki
do gen ezy „ D ziad ów “ wileńskich.
0 „ D z iad ach “ n a p isa n o ju ż w iele. O bjaw to z p e w n o śc ią do b rze św iad c zący jeż eli nie o zn ak o m ito ści i d o sk o n ało ści, to p rzy n ajm n iej o zn a c z en iu n iezw y k łe m , k tó re zaw sze p rz y w ią z y - zy w an o do tego p o e m a tu w lite ra tu rz e polskiej. S łu sz n ie też z a u w a ż y ł a u to r jed n ej z ro z p ra w niem ieck ich , że „n iem a P o lak a, k tó ry b y nie z n a ł tej k re a c y i o ty tan iczn y m m yśli polocie, — k tó ry b y nie z a ta p ia ł się w jej fa n ta sty c z n ą i m isty c zn ą głębię, — k tó ry b y ty tu ł „D ziad y “ w y m a w ia ł bez p iety zm u i w z ru s z e n ia “ 1). M ogłoby się tedy zd aw ać, że s p ra w a „D ziad ó w “ je s t p o d k ażd y m w zględem z a ła tw io n a i ro zstrz y g n ię ta z a d o w a la jąc o , — że w szystko ju ż w iem y o ich p o w sta n iu , że zn am y ich w a rto ść , żeśm y zb ad ali ich w p ły w n a sp o łe czeń stw o i o d d ziały w an ie n a lite r a tu r ą p o lsk ą do g ru n tu , — że je d n e m sło w em k a ż d a p ra c a n a d niem i b y ła b y sp ó ź n io n a i n ie p o trz e b n a zgoła. A je d n a k rzecz m a się p rz eciw n ie ! Nie u b liż a ją c bo w iem żadnym zasługom , w tym w zględzie u zn an y m , w y sta rc z y tylko zazn aczy ć, że obok w y jątk o w y ch u siło w a ń , k tó re w b a d a n iu u w ień czo n e zo stały w y n ik am i n a p ra w d ę po zy ty w n y m i, re s z ta p rz e w a ż a ją c a — to tru d y b e z sk u teczn e, p rzed ew sz y stk iem zaś e lu k u b ra c y i dosyć, k tó re tk a n in ę m yśli p rz ę d ły z arg u m e n tó w b ła h y c h a c a łą an a liz ę z a s a d zały n a tem , że n a tle p o e m a tu w ielkiego sn u ły p o em aty — m ałe. Je że li do lite ra tu ry „D ziad ó w “, k tó rej b o g actw o (n a tu ra ln ie bez w zględu n a d o b ro ć w ew n ętrzn ą ) m usi s ta n ą ć za w szystkie d o w o d y i d o kum enty, św ia d c z ą c e o n iezw y k ło ści sam ego p o e m a tu ja k o też in te re su p rz e z e ń obudzonego, d o d aję rzecz no w ą, to nie cz y n ię tego w tym celu, ab y cały, w ielki u tw ó r p o d d ać ro zb io
-J) Blum enstok H., Adam M ickiewicz’s „D ziady“ w książce „Die D ioskuren.“ Liter. Jahrbuch itd., Wien, 1878, T. VII, str. 172,
232 W ilhelm Bruchnalski,
row i m ożliw ie w y c z e rp u ją ce m u i w sz e ch stro n n e m u , — ile ra c z e j, ab y tylko n ie k tó re jego stro n y czy też szczegóły, ja k ty tu ł w s k a zuje, o św ietlić z odm iennego, niż d o ty ch czaso w y p u n k t w id z e n ia . Moim z am iarem te d y z w ró cen ie u w agi n a k ilk a kw esty i i sz c z e gółów , d o tąd alb o w cale n ie p o d noszonych, albo nie n a le ż y c ie zazn aczan y ch , abo n ie tra fn ie ro zw iązy w an y ch , k tó re d o ty c z ą tre ś c i „D ziadów “, — zw iązku m iędzy t. z. F rag m en tam i а „II i IV C zęścią“, — ich form y, — sto su n k u do k u ltu ry s p o łe c z e ń stw a a w reszcie źródeł, m o ty w ó w i rem in iscen cy i, tk w iący ch w lite r a tu rz e sw ojskiej i obcej albo z jed n ej i drugiej z a c z erp n ię ty c h .
A. Fragmenty „I Części Dziadów.“
I.
W m a ju 1823 ro k u u k a z a ła się w W iln ie k siążecz k a fo rm a tu m ałej ósem ki a n a p ierw szej jej k a rtc e w id n iał ty tu ł : „ P o ezy e A d am a M ickiew icza“ , z d o d atk iem „T om d ru g i“ i z ry c in ą a n io łk a , ze sk rzy d ełk am i w zn ie sio n em i do góry, i p rz e b ie ra ją c e g o p a lc a m i drobnym i po stru n a c h lutni, — ła tw o z ro z u m ia łą a lle g o ry ą m ło dej, do lo tu zry w a ją c ej się poezyi. T en „tom d ru g i“, to m ik ra c z e j z p o sta c i i w yglądu, sp e łn ił je d n ą z n ajw ażn iejszy ch ró l w d r a m acie, k tó ry ro z g ry w a ł się u sam ego sch y łk u XVIII i n a p o c zątk u XIX stu le c ia w życiu polsk iem duch o w em i sp o łec zn em . „ P o e z y e “ M ickiew icza edycyi w ileńskiej b yły o d p o w ied zią n ie tylko n a w ezw an ie ro m an ty zm u , k tó ry w szystko, co m ło d e i czułe, czy ste i n iesk ażo n e, p o stę p u i życia pełne, z a p ra s z a ł n a łąk i rozkoszne, z a sia n e p rz eze ń w o n iejącem , ró ż n o b a rw n e m k w ie ciem , —■ ale tak że echem żyw em in n y ch o b jaw ó w b y tu , k tó re z n a ta rc z y w o śc ią co raz g w a łto w n iejszą d o m ag ały się z a ła tw ie n ia . D osyć b o w iem sp o jrzeć tylko n a osn o w ę tych p ień i in n y c h im p o dobnych, ab y się p rzek o n ać, że w y p e łn ia ją j ą nie sam e dzieje k o ch an ek , sz a le jąc y ch po stra c ie koch an k ó w , — nie sa m e w ęd ró w k i du ch ó w zm a rły ch , co b łą d z ą w cien iach n o cy a z n ik a ją n a głos ko g u ta, — nie sam e b a śn ie i cuda, ja k ów z liliam i, w y ra s ta ją c e m i n a m ogile zabitego m a łż o n k a itp., lecz obok nich i ta k ie np. ży cia h isto ry ę, ja k „pan ze d w o ru ,“ k tó ry u w ió d ł „dziew czę z w io sk i“ , zo sta je p rz em ien io n y w k am ień , lub ja k taki sam p a n , k tó ry nie m ia ł litości ani n a d g ło d em ch ło p sk im ani n ad w sty d e m i n ęd zą p o d d an ek , znosić m usi n iesk o ń czo n e k a tu sz e p iek ieln e, „ d rę czy ć się w iek w ie k ie m “ itp.
Że M ickiewicz, ja k i to w arzy sze jego w ileńscy, d u c h e m fila- reck im ow iani, nie poszli drogą, k tó rą w sk azy w ał im n o w y k ie ru n e k poezyi, z p o p ęd ó w je d y n ie arty sty czn y ch , je d y n ie dla rozkoszy, d ow odu n a to d o sta rc z a tw ó rczo ść i jeg o sam ego i Z a n a i C zeczota i w szystkich in n y ch przyszłych re fo rm a to ró w , k u p ią c y c h się około jed n eg o sz ta n d a ru . Nie sam ted y p o p ęd
Przyczynki do g en ezy „ D z ia d ó w “ w ileńskich 233
arty sty czn y , ale in n y też czynnik, k tó ry n a le ż a ło b y n a z w a ć k u ltu raln o -sp o łe c z n y m i n a ro d o w y m p rzy m u sem ’), trz e b a m ieć zaw sze i koniecznie p rzed o czym a, ile k ro ć ro z w a ż a się ro m a n ty z m polski w p ie rw sz y c h , w iększych, n ie -te o re ty c z n y c h jego p rz e ja w a ch , takich m ian o w icie ja k „ D ziad y “, k tó re z a ró w n o tre śc ią sw oją, ja k n a stro jem , to n em i form ą, s ta w a ły w opozycyi zb y t ja sk ra w e j i p rz e w ro to w e j do tego, co by ło , a ze w zględu n a przy szło ść, albo now e całk iem w sk azy w ały jej drogi alb o n o w ą p rzy n ajm n iej ro z p o c z y n a ły w niej epokę.
II.
C ałość p o e m atu , ogłoszonego przez M ickiew icza w edycyi w ileńskiej 1823 r. po d ty tu łe m „D ziady. P o e m a “, o b e jm o w a ła 3 u s tę p y : „ U p io ra “ , „C zęść II“ i „C zęść IV “, p o w tó rz o n e w ta - kiem sam em n a stę p stw ie w późniejszych w y d a n ia c h a u te n ty c z n y ch . „ P ie rw sz a C zęść“, nie d ru k o w a n a nigdy p rzez a u to ra , d o c h o w a ła się p o d p o sta c ią frag m en tó w , n a p isa n y c h w K ow nie po sty czn iu 182 L r.
P rzed kilku la ty J a c e k K ostka w ro z p ra w ie „ F ra g m e n t lo zański D ziadów “ 2) szczegółow o i szeroko a p rzy tem a u to ry ta ty w n ie i ap o d y k ty czn ie, choć nie bez za strzeżeń , w y p o w ied ział zdanie, że „kiedyś istn ia ły kow ieńskie „D ziad y “ — tylko, niestety ,
U Jasno stw ierdzają to poezye tow arzyszów i przyjaciół Mic kiewicza, które z t. z. „A rchiw um F ilom atów “ niebaw em ma o g ło sić drukiem prof. J. Tretiak. Jak wielkie pojęcie o pow ołaniu poety n aro d o w eg o i o znaczeniu poezyi n arodow ej — pom im o w szystkich sw oich ekstraw agancyi — miała m iędzy r. 1817 a 1823 m łodzież wileńska, której jednem z pierw szych przykazań w edług Zana : „Nic gadaj, nic odkładaj, myśl, czyń dobrze, lewita“ , św iadectw em np. poem at Czeczota „T y rtej“ i w iersz do Zana z 21 grudnia 1822 r. O statnia część pierw szego zw raca się w p ro st do Mickiewicza, który, jako „pełen w ieszczego d u c h a “, ma budzić n a ró d : „Tyrtej m ężne Spartańczyki | Do boju pieniem zagrzewał, j A d a m i e , będziesz w nasze w ojow niki | W dziękiem twej lutni m ęstw o, stałość wlewał. I N a t o C i ę w i e l k i d a r F e b a b o g a c i , ( B y ś d u c h a w z b u d z a ł w n a r o d z i e , | N i e d a w a ł s e r c o m t r w o ż y ć s i ę w p r z y g o d z i e | I m ę ż n y c h c h w a ł ą u w i e c z n i ł b r a c i . “ — Drugi , zaczynający się od słó w : „G dyby nie tw oje dziś, T om aszu, św ię to “, jest pieśnią, na ołtarzu zem sty składającą ofiarę: „ B o d a j b y kiedyś n a d b i e ż a ł y c z a s y | G r e c k i c h F l a r m o d y c h , A r y s t o g i t o n ó w , — B o d a j K o ś c i u s z k i o d n o w i ć z a p a s y | I ugiąć tłuste karki Filipo- nów , I By wżdy te dzikie roskoły poznały, | Ze w synach cnoty o jców pozostały...“ i t. d.
234 Wilhelm Bruchnalski,
zdaje się, an i k a w a łk a z n ich n ie znam y. Z ag in ęły one, ja k n ie czy teln a n o ta tk a z S è v re s ') i u ła m e k o „D ziecięciu w śró d k w ia tów c m e n ta rn y c h “ 2). N ato m ia st w b re w p o w sz e c h n e m u a u z a s a d n io n em u p rz e k o n a n iu , u w a ż a on to w szystko, co się s k ła d a n a t. z. „Część P ie rw s z ą “, nie za szczegóły je d n o litej, ch o ć n ie s p o jo n ej całości, ale za u tw o ry , k tó re p o c h o d zą z ró ż n y c h z u p e łn ie
i chronologicznie i n a stro jo w o epok. K ry ty k a K ostki n iem al z a pew nik u w aża, że ja k sc e n a pom iędzy „D ziecięciem “ a „ S ta rc e m “ , w raz z b a lla d ą „O zaklętym m ło d zień cu p rz em ie n io n y m w g łaz y “ , stoi w n ajściślejszy m zw iązku z czasam i lo zańskim i i je s t o d dźw iękiem w iersza: „Gdy tu m ój tru p w p o śro d k u w a s z a s ia d a “ 3) — ') O dnosi się to do opow iadania Zaleskiego o pobycie Mickiewicza w Sèvres, po w ydrukow aniu „Dana T a d e u sz a “ : „Raz m im ochodem kolo leżącego napom knąłem : „N iepraw daż, Adamie, rozbierają Ciebie Dziady? Na to zapytanie uścisnął mi rękę, p o ta kując skinieniem głowy... Istotni-c, w tym czasie na luźnych kartkach pisał nocam i nieczytelne notatki i urywki do dalszych części „D zia d ó w “ . T e k a r t k i w i d z i a ł e m i w t e d y w S è v r e s i p o l e c i e c h j e s z c z e w L o z a n n i e , k i e d y m n i e s a m w t a j e m n i c z a ł w i c h a r k a n a.“ (K oresp o n d en cy a J. B. Z ale skiego, T. V, str. 115— 116).
2) Co do tego rzeczyw istego, ale nie d o ch o w an eg o fragm entu „D ziad ó w “, podjętych przez P oetę w Lozannie, zob. list M ickie wicza do Zaleskiego (K orespondencya A. Mickiewicza, T. I, str. 210): „Ale, ale twój w iersz senny, dziw na to, dziw na i arcydziw na rzecz. Bo u waż, że ja kiedyś w auguście czy septem brze (1839 r.) n a p i sałem albo rzuciłem na papier kilkadziesiąt w ierszy w celu ro b ien ia pierw szej części „ D z ia d ó w .“ O w o ż rzecz taż sa m a : chłopiec tuła się między mogiłami. Tylko u mnie fantastyczniej, bo spi, a chórem nad nim nucą i piołuny siwe i lebioda i ślimaki etc. etc. Inspiracya mnie opuściła i przestałem pisać. Tw ój ułam ek aż mnie p rz e s tra szył, tak jest ładny. Kto wie, czy ty teraz nas nie okradasz przez sen ze wszelkiej poezyi.“
3) Pan Kostka tak dalece potrafił się w tajem niczyć w tw ó r czość Mickiewicza, że żaden zgoła szczegół w „F rag m en tach “ nie jest mu ciemny. W nadziei popełnienia „niewielkiej pom yłki balladę „o zaklętym m ło d zień cu “ p r z y p i s u j e w y c i e c z c e P o e t y w O b e r l a n d b e r n e ń s k i “ (str. 520), a łącząc koniecznie pow stanie jej ze stosunkiem do Zaleskiego, p isz e : „M ickiew icz pragnął, żeby now a poezya poszła w kierunku relig ijn o -lu d o w y in i w tym celu nauczył Zaleskiego ballady „o zaklętym m łodzieńcu·' i kazał (!) mu ją obn o sić po świecie, jak niegdyś D udarzow i tryolety Z anow skie“ (str. 522). R ów nież jasno zupełnie p rz e d sta wia mu się scena Starca z D ziecięciem : „ d o c h o d z i m y d o p r z e k o n a n a n i a , ż e t o j e s t w ł a ś c i w i e u t w ó r a l l e g o - r y c z n y i że, j e ż e l i S t a r z e c m i a ł b y ć o b r a z . e m M i c k i e
-ta k zn o w u d w a p o z o s-ta łe u ry w k i : m onolog D ziew icy i p rzy g o d a S trze lca , „ściśle ze so b ą s p o jo n e “ i — ja k n a tu ra ln a — g en e ty czn ie w sp ó łcze sn e , łą c z ą się z M oskw ą (D ziew ica to p o sta ć n a j b ard ziej zb liżo n a do A ldony, — G u staw do S trze lca w IX so n ecie m iło sn y m ) i z o sta ły tam u ło żo n e po w y d a n iu „ S o n e tó w “ a p rzed ro z p o c z ę cie m „W a llen ro d a. “
Z w ia d o m o śc ią o istn ie n iu k o w ień sk ich „D ziad ó w “, u m ie szczo n ą p rzez A le k sa n d ra C hodźkę n ac z e le II to m u „siódm ego z k olei w y d a n ia P ism A d am a M ickiew icza“ , P ary ż, 1844 : „ P o e m a t D ziady stan o w i je d n ą n ie p rz e rw a n ą cało ść. P ie rw sz a część jego, n a p is a n a je szcze w K ow nie, zn ajd u je się w ręk o p iśm ie u A u to ra, ale z a p e w n a d o p ie ro później n a św ia t w yjdzie, a w ten czas i p o rz ą d e k całe g o p o e m a tu zm ieniony będzie. Dziś zaś ogłaszam y go tyle i takim p o rz ą d k ie m , ja k d o tąd b y ł znajo m y c zy teln ik o m “ („ P ism a A d am a M ick iew icza“, P a ry ż, 1844, T. II, str. 3), — z a ła tw ia się K o stk a krótko. Ja k o „ n o ta tc e , nie p o ch o d zącej n a w e t z pod p ió ra M ick iew icza“, o d m aw ia on słow om przy to czo n y m w szelkiego z n a c z e n ia i m a je za „le g e n d ę “ ; o n a to „zrodziła ty lk o fałszy w e p rzy p u szc zen ie, że fragm enty, k tó re n am się do sta ły w ręce, s ą w ła śn ie tym i za p o w ied zian y m i frag m en tam i. Ja k się zdaje, — to M ickiew icz d o p iero p o d w ra żen iem tej z a p o w iedzi (!) c h c ia ł po ra z p ią ty z a b ra ć się do pierw szej części „ D ziad ó w “ i z e b ra w sz y ro zp ierz ch łe frag m en ty z K ow na, M oskwy, S è v re s i L o z an n y — p ró b o w a ł je w ja k ą ś ca ło ść stopić. T ak p ra w d o p o d o b n ie p o w s ta ł zn an y n am u ry w ek , do któ reg o je d n a k nie w eszły w c a le istn ie ją c e jeszcze n a ó w cz as frag m en ty k o w ie ń skie, a p r a c a c a ła u tk n ę ła n a p o łą c z e n iu dw u scen m o sk iew sk ich z je d n ą lo z a ń s k ą “ (str. 524).
P o d o b n e, ja k K ostka, p rz e k o n a n ie o znanej od 1861 r. „I C zęści D ziadów “, n a d to w p u n k c ie zasad n iczy m o p a rte bez
P rzyczynk i do g en ezy „ D z ia d ó w “ w ileńskich. 23 5
w i с z a, t o znów D z i e c i ę , pro w ad zące go na mogiły prze szłości, b y ł o c h y b a f i g u r ą Z a l e s k i e g o . Allegorya ta jest, przyznajm y, za forsow ną, m oże naw et za chorobliw ą — nie mniej tak ją zapew ne rozw iązać wypadnie... W każdym razie w a n t y t e z i e t e j (Starzec i D ziecko) c h c i a ł M i c k i e w i c z z a z n a c z y ć s w o j e z e s t a r z e n i e s i ę i m ł o d z i e ń c z o r o z k w i t a j ą c y t a l e n t Z a l e s k i e g o , który go radością przejm o wał; chciał zarazem pozostaw ić w niej pamiątkę czułych usiłow ań lirnika ukraińskiego o ro zb u d zen ie swej zdolności tw órczej a przy tem uczynić z tej sceny rodzaj testam entu poetyckiego (!)“ (str. 521). Pow yższa interpretacya Kostki jest — jak wykażę w rozpraw ie „O ssyan i ossyanizm w P o lsc e “, — zupełnie b łęd n a : w scenie bow iem Starca z D ziecięciem nie m ożna upatryw ać żadnej allegoryi, a tem mniej w izerunków M ickiewicza czy Zaleskiego, ale trybut literacki, złożony przez m ło d eg o poetę prądow i ossyanistycznem u; zresztą nie d opuszczają jej także inne w zględy rzeczow e.
236 W ilhelm Bruchnalski,
ja k ich k o lw iek za strz e ż e ń n a a rty k u le B iblioteki W a rsz a w sk ie j, w y p o w ied ział tak że B ro n isła w C hlebow ski w ro z p ra w ie „Id ea, u k ła d i arty zm „D ziadów “ k o w ień sk ich i „ frag m en tó w “ p o ś m ie rtn y c h “ 1). W ed łu g C hlebow skiego za p ew n ik uch o d zić p o w in n o n ap rzó d , że „M ickiew icz z c z te re ch części „ D ziad ó w “, n a p isa n y c h w K ow nie r. 1822, w chw ili o d d a n ia do dru k u , za godne o g ło sz e n ia “ u z n a ł
„tylko d ru g ą i c z w a rtą ; p i e r w s z ą i trz e c ią z o sta w ił d la p rz e ro b ien ia późniejszego, czy też, co p ra w d o p o d o b n ie jsza, zniszczył, ja k o n ieu d o ln e czy n ie sto so w n e “ (str. 10), — n a stę p n ie , że t. z. „frag m en ty Części pierw szej p o c h o d z ą z l a t “ o w iele p ó źn iejszy ch „i nie m a ją zap ew n e nic w spólnego z p ie rw o tn ą c zęścią p ie rw s z ą “ (str. 13).
N ie m ogąc o b ecn ie w d a w a ć się w b liższą o c e n ę z a p a try w ań ani K ostki ani C hleb o w sk ieg o ,— ostatn i w sp o m n ia n e u ry w k i odnosi b ą d ź do k o ń c a 1838 r. tj. do „chw ili d u ch o w eg o p rzy g n ę b ie n ia p o ety w S z w a jc a ry i“ (str. 25), b ąd ź do ro k u 1833 (około) tj. n a czas tw o rz e n ia „ P a n a T a d e u s z a “, — s tw ierd zam tylko, że z a p a try w a n ia te, cho ciaż ju ż zn alazły w y ra z w p o p u la rn y c h d zie ła c h h isto ry c z n o -lite rac k ic h , nie m ogą p rz e c ie o sta ć się w o b ec je d n ej okoliczności, z lekkiem sercem p rz ez o b u a u to ró w p o m in iętej. Mam tu n a m yśli c h a ra k te r grafiki i m a te ry a ł p isa rsk i (szczególnie p ap ier) au ten ty czn eg o rę k o p isu t. z. F ra g m e n tó w , d o ch o w a n e g o do ty ch czas w p o sia d a n iu W ła d y sła w a M ickiew icza a w podo b izn ie m iejsc n ajb a rd z ie j c h a ra k te ry s ty c z n y c h p u b lik o w a n e g o p rzez K a lle n b a c h a w to m ie IV „D zieł A d am a M ickiew icza“ (W yd. Tow . liter. im. Ad. Mick., w e L w ow ie, 1905). D w a w y m ien io n e szcze góły p aleo g raficzn e : d u k t p ism a i m a te ry a ł, sta n o w iły zaw sze i zaw sze sta n o w ić b ę d ą n a jc e n n ie jsz e k ry te ry u m d la każdego ( historyka i krytyka literatury, — kryteryum nadto, bezw zględnie
go o b o w iąza jące, jeźli przy b ra k u in n y ch d a t m a w y d a w a ć sąd o czasie p o w sta n ia d zieła p ism em p rz e k az an eg o ! Z a m ia st silić się n a su b teln e w k u n sz to w n o ści k o n stru k c y e m yśli, n a le ż a ło rac zej i — d o d a ć trz e b a — je d y n ie w g ląd n ąć w m a n u sk ry p t, a w o b ec tego fak tu p rz en o szen ie u ry w k ó w „I C z ę śc i“ w p o staci zn an ej od pierw sze g o ich o g ło szen ia 1861 r. n a czas ja k iś po r, 1814, ja k tego o sta te c z n ie żą d a K ostka, alb o n a ro k 1838, czegoby zno w u p ra g n ą ł d o k a zać C hlebow ski, o k a z a ło b y się rz e c z ą stan o w czo zb ęd n ą!
III.
Dzieje se rca , p rz e ż y te p rzez M ickiew icza od ch w ili bliższego p o z n a n ia się z M arylą do sty cz n ia 1821 r., — dzieje, k tó re je d n a kow oż ze sta n o w isk a ich w p ły w u i o d b icia się w p ro d u k c y i a r ty stycznej n a le ż a ło b y z ap e w n e ro z p o c z y n a ć z r. 1815 lu b 1816, a) Myśl Polska. W arszawa, 1907, i odbitka, tam że, t. r., 8°, str. 27 ; cytuję w edług odbitki.
Przyczynki do g en ez y „ D z ia d ó w “ w ileńskich. 237
k ied y to u czu cie m iło sn e p o ety og n isk o w ało się w „ślicznej, o śn ieżn y c h u sta c h i b ia ły c h z ę b a c h “ J o h a s i,1) zanim , po p rz e lo t nych, acz łz a m i o b le w a n y c h a n ie p e w n o śc ią i z w ątp ie n iem ży w io n y c h z a p a ła c h s e rc a w o b ec niezn an ej bliżej A nieli w ileń sk iej,2) n ie ro zg o rzało ży w iołow o, b y sp o p ieleć n a o łta rz u o fiarn y m d la bogini T u h an o w ick iej, — z o sta ły p rz e d m io te m jeg o p o e m a tu , — „D ziadów “. K re a c y a t a je d n a k , z góry n a le ż y to zaznaczyć, nie je s t o w o cem ani jed n o lite g o n a s tro ju ani zró w n o w ażo n ej z u p e łn ie i św ia dom ej p la n u p ra c y tw ó rcze j, a le dw ó ch ró ż n y c h jej stad y ó w , — z k tó ry c h czasow o w cześniejsze w y raziło się w t. z. F ra g m e n ta c h , — drugie, p ó źniejsze, w „U piorze“, „C zęści D rugiej“ i „C zw artej.“
P rz y ro z w a ż a n iu u ła m k ó w „C zęści I“, p rzez p o e tę n ie sk o ń czo n y c h ani n ie w y k o ń czo n y ch , a co w aż n ie jsz a — nie u p o rz ą d k o w a n y c h , n a s u w a ją się m im o w o ln ie p y ta n ia n a s tę p u ją c e : co s ta n o w i ich tre ść , — ja k tre ś ć o w a d a się zw iązać z życiem M ickiew icza i jeg o o to cz en ia , — ja k ą b y ła id e a p o ety , gdy je tw o rz y ł, — ja k się n a le ż y z a p a try w a ć n a ich fo rm ę ,— a w reszcie, ja k i zw iązek za ch o d zi m iędzy „ fra g m e n tam i“ a p ó ź n ie jsz y m i „D ziadam i“ k o w ień sk im i, k tó re w yszły w 1823 r. ja k o „U piór“, „C zęść D ru g a“ i „ C z w a rta “ ?
C hociaż p o rz ą d e k u stę p ó w ju ż w au to g rafie „ F rag m en tó w “ n ie je s t ściśle i w y ra ź n ie za zn aczo n y , ta k że n a stę p stw o ich w p rz e d ru k u b ędzie zaw sze w k ilk u k w e sty a c h z aw isłe od su bjektyw nego z a p a try w a n ia w y d aw cy , to je d n a k z n a jd u ją się ta m dw ie p ie rw sz o rzęd n ej w agi w sk azó w k i ta k d la z ro z u m ie n ia p rzy p u szczaln e j c a ło śc i u tw o ru , ja k o też d la k ry ty k i tek stu . W auto g rafie P o e ty c z y ta m y nap is : „D ziady, W id o w isk o , C zęść I“ a p rz e d ty m ty tu łe m sło w a : „ P r a w a s t r o n a t e a t r u “ ; po m onologu zaś „D ziew icy w sa m o tn y m p o k o ju “ s ło w a : „ n a l e w ą s t r o n ę t e a t r u w c h o d z i c h ó r w i e ś n i a k ó w , n i o s ą c y c h j e d z e n i a i n a p o j e ; s t a r z e c p i e r w s z y z c h ó r u n a с z e 1 e.“
T e in sc e n iz a c y jn e u w a g i A u to ra k a ż ą n a m : 1) w śró d b o h a te ró w jeg o „ W id o w isk a “ w y ró żn ić dw ie grupy, — 2) p a trz y ć n a „ F ra g m e n ty “ ja k o n a u tw ó r d ra m a ty c z n y o d w u sc e n ach , n a ty m ż e sam y m p o zio m ie, i w zględnie o ró w n o czesn ej akcyi, a 3) w y sn u ć z teg o w n io sk i o d p o w ied n ie co do p ew n y ch ten d en - cyi M ickiew icza, o ile o n e m ogły w y razić się i u ze w n ętrzn ić s a m ą fa k tu rą .
*) Zob. K allenbach J., O nieznanych utw orach A dam a Mickie wicza. 1817— 1820. (O d b . z „Pam iętnika Literackiego“, R. VII,
1908) Lw ów , str. 31, 3 2 ; tu d z ie ż : N ieznane Pism a Adam a Mickie w icza 1817— 1823. Z A rchiw um filom atów w ydal J. Kallenbach. K raków , 1909, str. 169, 288, 343.
2) Tenże, O niezn. utw orach itd., j. w., str. 22, 35, — a także N ieznane Pism a itd., j. w., str. 208, 209.
238 Wilhelm Bruchnalski,
B o h a te ró w p ra w e j stro n y s ta n o w ią n ie w ą tp liw ie : D z i e- w i c a w sa m o tn y m p o k o ju , ro z c z y tu ją c a się w ro m a n sie „ V a le rie “ i p ro w a d z ą c a n a p o d sta w ie jego m o n o lo g ,— G u s t a w , s o b o w tó r D ziew icy, ta k sam o ja k o n a m o n o lo g izu jący , i C z a r n y M y ś l i w y . Do b o h a te ró w stro n y lew ej n a le ż y zalicz y ć : N i e w i a s t ę m ł o d ą (n a z w a n ą ra z „D ziew czy n ą“, ra z „N ie w ia stą m ło d ą “ a ra z „ W d o w ą “), S t a r c a , D z i e c i ę , G u ś l a r z a , C h ó r M ł o d z i e ż y , n a k o n ie c M ł o d z i e ń c a „zaklętego, p rz e m ienionego w głazy“, n a leż ąceg o tu p o śre d n io , bo w p ro w a d z o n e g o zap o m o c ą o sobnej, w staw io n ej b allad y .
Z tego sc h e m a tu osób, o d p o w ia d a ją c eg o p ra w e j i lew ej stro n ie te a tru , w y sn u w a m w niosek, że „D ziady“ w p ie rw o tn y m p om yśle, częściow o z rea liz o w an y m , m ia ły być d ra m a te m , m o że n a w e t n ie p rze zn aczo n y m do p rz e d sta w ie n ia n a scenie, lu b o n o szącym ty tu ł „ w id o w isk a “, w k tó ry m ró w n o c z e śn ie (do pew n eg o stopnia) m ia ła się ro zg ry w ać p e w n a sp ra w a , a b y p rzez to p o d w ó jn e jej p rzed staw ien ie, — przez p a ra le liz m lu b a n ty te z ę treści, — u w y d atn ić p e w n ą m yśl i p e w n ą ideę.
W z o ró w do p o d o b n eg o p rz e d s ta w ie n ia rze czy m ia ł M ickie w icz w poezy i św iato w ej d w a : w fa k tu rz e ep o su sta ro ż y tn e g o a szczególnie jeg o n astę p c ó w , p rzed e w szy stk iem z a p a n o w a n ia b a roku, aż do n ajn o w szej n iem al doby, k ie d y to d a w a n o o b ra z y w y padków , ja k ro z g ry w a ją się i to c z ą tu n a ziem i a ró w n o c z e śn ie w o b ło k ach , w n ieb ie, np. n a ra d z ie J o w is z a z b o ż k am i lu b B o g a ch rześcijań sk ieg o z A niołam i, Ś w ięty m i itd .; — n a s tę p n ie w z a c z ą tk a ch d ra m a tu n o w o ży tn eg o i n o w o ży tn eg o te a tru , tj. w m iste - ry a c h i d y alo g ach relig ijn y ch w ogóle, ja k nie m n iej w scenie, n a k tó rej u tw o ry te wystawia*no a k tó ra ta k n ic w sp ó ln eg o n ie m ia ła z u rz ą d z e n iam i m iejsca d la w idow isk sta ro ż y tn y c h .
W a rto zw ró cić uw agę, że M ickiew icz, p rz e d n a p is a n ie m „ F ra g m e n tó w “, szero k o z a sto so w a ł ten sp o só b p rz e d s ta w ie n ia sp ra w y w kom icznym , n iesk o ń czo n y m i n ie p u b lik o w a n y m nigdy p o e m a c ie o pisow ym : „K arto fla.“ T am a k c y a to czy się aż w trz e c h reg io n a c h : n a ziem i i m o rz u p o d p rz e w o d e m głó w n eg o b o h a te ra , K olum ba, i jeg o k asty lsk iej m łodzieży, — w k ró le stw ie w o d y p o d n a c zeln ictw em N e p tu n a a p rzy u d ziale b ó stw p o d z ie m n y c h i n a resz cie w okolicy św ia ta n ajg ó rn iejszej, gdzie J e h o w a zw o ły w a ra d ę , a b y z A niołam i, Św. M ichałem , Św . D om inikiem i innym i n ieb ian am i ro zw aży ć z a m ia ry dzielnego ż e g larza i w d a n y m ra z ie życzliw ie nim i k ie r o w a ć 1). N a tu ra ln ie , że „ F ra g m e n tó w “ n ie m o żn a p o d tym w zględem sta w ić n a ró w n i z p rz y to c z o n ą te c h n ik ą epicką, a le raczej i tylko z ro d z a je m im bliższym , b o tak że w i dow iskow ym , — m istery am i.
') Kallenbach J., O nieznanych utworach Adama Mickiewicza,
Przyczynki d o gen ezy „ D z ia d ó w “ w ileńskich. 2 3 9
W sz e c h stro n n e a b a rd z o obfite w yniki, ja k im i o b ce lite ra tu ry m ogą się poszczy cić w zak resie stu d y ó w n a d d ra m a te m śre d n io w iecznym , religijnym i kościelnym , n a d różnego ty p u te a tra m i i n ad p o czątk a m i te a tru n o w ożytnego w ogóle (szczególnie zaś ludow ego), k tó ry w zn ió sł się n a ty ch p o d w a lin a c h , d a ją n a m n a stę p u ją c e p o u c z e n ia w k w e sty i p o ru szo n e j : 1) p rz e d sta w ie n ia m iste ry aln e o d b y w a ły się n a s c e n i e zasad n ic zo o dw óch lub trz e c h k o n d y g n a c y a c h „ n a d s o b n y c h “ (niebo, ziem ia, piekło, — n iebo, ziem ia, — ziem ia, piekło) ') ;2) w szyscy a k to ro - w ie w y stęp o w ali n a scen ie ra z e m i, za jm u ją c n a niej o d p o w ie dnie sta n o w isk a, w ed łu g k olei o d g ry w ali pojed y n czo lu b w p a r- ty a c h p rzy d zie lo n e so b ie ro le, w ra c a ją c p o te m n a m iejsca p ie r w o tn e ; 3) w liczn y ch w y p a d k a c h g ra o d b y w a ła się ró w n o c z e ś n ie 2), a n a w e t n ierzad k o m ia ły m iejsce p rz e d sta w ie n ia w p rz e d sta w ie
-*) M isterya n p . passyjne miały praw ie zaw sze typow ą, trój dzielną scenę z tego p o w o d u , że męka C hrystusa odbyw ała się na ziemi, że potem C hrystus zstępyw a do piekieł a w reszcie w stępyw a do nieba. Polska „H istoryą o chw alebnem Z m artw ychw staniu P a ń skiem “ M ikołaja z W ilkowiecka, miała „obszerną w idow nię, p o d z ie loną na scenę ziemską i p iek ło “ (W indakiew icz, T eatr ludow y, str. 9).
2) W sławnej passyi niemieckiej, należącej do klasztoru św. Bar tłom ieja w Frankfurcie n. М., a pochodzącej z XV w., ró w n o c z e śnie z M odlitwą P. Jezusa na G órze O liw nej Judasz um aw ia się z kapłanam i o zdradę, rów nocześnie z przesłuchiw aniem Z baw i ciela św. P io tr w p rzed sio n k u zapiera się Mistrza itd. (D evrient E., G eschichte der deutschen Schauspielkunst, Berlin, 1902, str. 2 7 ,2 9 ). W czasach już niemal najnow szych napisał W. H enzen dla „Spiel- u. F esthaus’u “ w W orm acyi, który „należy do osobliw ości Niemiec i na rów ni z m isteryam i w O beram ergau, oraz teatrem W agnera w Bayreucie jest w art w idzenia“ , pięcioaktow ą sztukę, mającą za przed m io t koleje życia, dram atyczne przygody i czyny św iątobliw e św . Elżbiety, żony turyngskiego landgrafa, Ludwika. Cz. Jankow ski w książce sw ojej „P o Europie. Kartki z p o d ró ż y “ (W arszaw a, 1893) tak opisuje i sam teatr i przedstaw ienie wielkiego widowiska:
„Scena ro zd zielo n a n a t r z y k o n d y g n a c y e (poziom e): na s c e n ę w g ł ę b i z k u r t y n ą , na s c e n ę p r z e d k u r t y n ą i na j e s z c z e j e d n o d u ż e m i e j s c e p r z e d p i e r w s z y m r z ę d e m k r z e s e ł , na które w danej ch w ili'sch o d zą aktorzy...“ „Sceny na zamku W artburskim , sceny chórow e, ludow e na ulicach Eize- nachu, sceny klasztorne, tłum ne uroczystości i sam otne m onologi idą kolejno po sobie. C z ę s t o d w a o b r a z y w i d z i m y j e d n o c z e ś n i e n a s c e n i e : oto np. na scenie w głębi św. Elżbieta m odli się w kościele, a na scenie przedniej hulają dwaj nicponie, których m odlitw a jej naw raca ; o to na przodzie, przed nami, św. Elżbieta, w ygnana z zam ku, szuka darem nie, gdzieby z dw ojgiem dziatek dro b n y ch schronić głow ę, a w głębi nad dźw ignięciem jej
2 4 0 W ilhelm Bruchnalski,
niu (Z w isch en v o rstellu n g en ); 4) c h ó r lu b c h ó ry m iaîy w y b itn e z n a czenie d la m a rk o w a n ia poszczeg ó ln y ch sta d y ó w re p re z en ta c y i i d la p rzy g o to w a n ia a p a ra tó w do dalszych jej części, n ie p o trz e b u ją c b y ć całk iem ściśle z łą czo n e z osnow ą.
M ając p rz e d o czy m a szczegóły p o w y ższe, o m ó w io n e w ielo k ro tn ie i w y c z e rp u ją co p rzez szereg b a d a c z y z a g ra n ic z n y c h a z n aszy ch n a jszerzej p rz e z W in d a k ie w ic za w d z ie le : „ T e a tr lu d o w y w daw nej P o ls c e “ (K raków , 1902), i k o m b in u ją c je z tem , co w yżej p o w ied zian o o in sce n iza cy i „ F ra g m e n tó w “, m o żem y stw ie rd zić n ap rz ó d , że d o c h o w a n a „I C zęść D ziad ó w “ je s t p o d w zględem fo rm y czystej w ody m iste ry u m o sc e n ie poziom ej, dyptycznej (d w udziałow ej), — n a stę p n ie , że m iędzy d w iem a g ru p am i frag m en tó w , t. j. p ra w ą i le w ą s tro n ą te a tru , n ie zachodzi w c a le lu źn o ść z u p e łn a , ja k c h c ą n ie k tó rz y k ry ty c y , a le ow szem zw iązek, u tw o rz o n y p rzez f o r m ę *).
Z w iązek ato li m iędzy w y m ien io n em i g ru p a m i w id n ieje je szcze z czego in n eg o : z sam ej ich treści, a co w ięcej, z idei, któ rej tre ść o w a d aje w y raz . P rz y p a trz m y się ty lk o z b lizk a w szystkim w y szczególnionym ju ż h o h a te ro m , a u jrz y m y ja k n a dłoni u z a sa d n ie n ie tego tw ie rd z e n ia w ich n a tu rz e , isto c ie , d ąże n iu i c lia rak te rz e.
z niedoli radzi w łaśnie w otoczeniu d w o ru sw ego cesarz Fryderyk. I j e d e n o b r a z d r u g i e m u n i e p r z e s z k a d z a w c a l e , p r z e c i w n i e : d z i a ł a i s t o t n i e k o n t r a s t e m , b y s i ę t a k w y r a z i ć , n a m a c a l n y m “ .
*) W „C zasie“ za r. 1909, nr. 135— 137, ogłosił p. Maryan Dienstl artykuł p. t. „Ś redniow ieczna scena a szopka k rak o w sk a“, w którym usiłuje p rzeprow adzić analogię m iędzy b u d o w ą szopki krakowskiej a trójdzielną, m isteryalną sceną średniow ieczną, na końcu zaś dodaje taką uw agę: „Do dziś dnia nie zm ieniła (!) szopka swej liturgicznej przew ażnie treści i średniow iecznej form y. Poeci nasi nie zajm ow ali się w praw dzie b ezp o śred n io szopką, lecz naj wybitniejsi (!) ducha i form ę jej znali. T r z e b a b y g ł ę b s z y c h b a d a ń n a d k w e s t y ą i n s c e n i z a c y i II C z ę ś c i D z i a d ó w , c z y a k c y a t a w e d l e m y ś l i z n a j ą c e g o o b r z ę d y i z w y c z a j e p o e t y n i e b y ł a p o m y ś l a n ą d l a t r ó j d z i e l n e j s c e n y t r z e c h ś w i a t ó w ? “ P o ru szo n a kwestya form y m isteryal- nej w „I części D z iad ó w “ w ro zp raw ie niniejszej nie jest w żadnej zaw isłości od artykułu p. D ienstla, w skróceniu bow iem była już rzecz cała p o d an a w „Spraw ozdaniach Akademii U m iejętności“ w K rakow ie za r. 1908, spraw a ma się o d w ro tn ie: p. D. — nie przytaczając źródła — pow tórzył szczegóły, p o d an e mu przezem nie w ro z m o wie pryw atnej, co do szopki i m isteryów n i e d o k ł a d n i e , c o d o
„II(!) C z ę ś c i D z i a d ó w “, p o m i e s z a w s z y s z c z e g ó ł y , c a ł k i e m b e z z r o z u m i e n i a r z e c z y i n i e u w a ż n i e !
A n a p rz ó d b o h a te ro w ie stro n y p ra w e j. D z i e w i c a , ro zczy tu ją c a się w ro m a n sie „ W a le ry a “ i n a tle jego ro z m y śla ją c a, ja k o też jej o d b icie p łci drugiej, G u s t a w , p o w ią z a n i s ą : t o ż s a m o ś c i ą n i e s z c z ę ś c i a , m ające g o to sam o ź ró d ło : m iłość, i te sam e p o w o d y : p o św ięce n ie rze czy w isto ści m a rz e n io m , — t o ż s a m o ś c i ą s f e r y s p o ł e c z n e j i t o ż s a m o ś c i ą k u l t u r y u c z u c i o w e j , m y ś l o w e j i z w y c z a j o w e j . W szy stk ie c h a ra k te ry sty c z n e , d o p ie ro co w y m ien io n e ry sy b o h a te ró w p ra w e j stro n y z n a jd o k ła d n ie jsz ą a n a lo g ią p o w ta rz a ją się u tych, co w s tę p u ją n a stro n ę lew ą, ró ż n ic a zaś m iędzy nim i p o leg a tylko n a tem , że S t a r z e c , D z i e c i ę i N i e w i a s t a m ł o d a n a le ż ą do sfery lu d n czyli, w d u c h u epoki m ó w iąc, gm inu. Aż do tego p u n k tu zgodność, w e d łu g p rz e p ro w a d z e n ia p o ety , z u p e łn a m iędzy św ia te m o św ieco n y m a p ro sto tą , n iezg o d a z a czy n a się do p iero z c h w ilą w y s tą p ie n ia G u ślarza i C hóru m łodzieży, dw ó ch czyn n ików , k tó ry c h b ra k n ie c a łk o w ic ie p rz e d sta w ic ie lo m k u ltu ry w yż szej, — z tą ch w ilą p a ra le liz m w p rz e d sta w ie n iu zm ien ia się n a z a m ie rz o n ą i św ia d o m ą an ty tezę.
Z ta k zro zu m ian ej o sn o w y „I C zęści D ziadów “, ja k ró w n ież je j dyspozycyi, m o żem y w y sn u ć w niosek, ja k i z a m ia r m ia ł p rzed o cz y m a M ickiew icz, tw o rz ą c „C zęść p ie rw s z ą “. Oto w p ierw szy m p o m y śle sw ego p o e m a tu c h c ia ł on p rz e d sta w ić u c z u c ie m iłości w czło w iek u sw ego n a ro d u w ogóle, czy on n a leż y do k lasy w y ż szej i w y k ształco n ej, czy do lu d u , k tó ry o k u ltu rz e n ic n ie w ie dząc, żyw i p rzec ież w duszy sw ojej i se rc u ta k ie sam e d elik atn e u c z u c ia i tak sam o m a rz y i cierpi, ja k ci, co m u ty c h u czu ć o d m a w ia ją . O czyw iście, że u c zu cie w m yśl p o e ty m u sim y p o j m o w a ć w n a jsz e rsz e m sło w a z n a czen iu i b ez w zględu n a to, czy ono się o b ja w ia ja k o w y m arz o n a, zło te m id e a łu o p ro m ie n io n a sk ło n n o ść p łci do płci, — czy ja k o w iern o ść w m iłości, k tó ra z n a lazłszy swój p rz e d m io t rzeczy w isty , po u tra c ie jego d o p ro w a d z a k o c h a ją c ą isto tę do o b łą k a n ia , — czy ja k o m iło ść p rzeszło ści, ży ją cej w la z u ro w c h w sp o m n ien ia ch , — czy ja k o żal i ból po id e a ła c h , w k tó ry ch czło w iek m oże p rze m ie n ić się w głaz bez życia. Te w szy stk ie o b jaw y u c z u c ia p rz e n ik a ją w ed łu g P o e ty św ia t ca ły i p le n ią się w śró d k u ltu ry i w y k sz ta łc e n ia z ró w n ą siłą i potęgą, ja k w śró d p ro s to ty i ciem n o ty lu d u w iejskiego. J e s t je d n a k m ię dzy u czu ciam i tem i tu i tam ró ż n ic a w ie lk a a racz ej je s t ró żn ic dw ie. P rz e d sta w ic ie le w y k s z t a ł c e n i a , p o jm o w an eg o n ierzad k o p rz e z ro m a n ty k ó w ja k o p r z e k s z t a ł c e n i e , b ezim ien n a D ziew ica i G ustaw , c ie rp ią dlatego, że o d ry w a ją się od rzeczy w isto ści i n ie liczą się w c a le z jej p ra w a m i ; p rzed sta w ic ie le p ro sto ty , p o jm o w an ej od R o u s s e a u ’a ja k o id e a ł czło w iecze ń stw a, N ie w ia sta m ło d a i S tarzec, c ie rp ią nie m niej i n ie in aczej, lecz z p o w o d ó w p ra w d z iw y c h , re a ln y c h . P ro s to ta n a d to m a le k a rs tw a n a c ie rp ie n ia duszy i s e rc a tak ie, n a ja k ie d u m n a k u ltu ra nie po trafi się zdobyć. P ro s to ta m a sw o je zab o b o n y , sw o ją u ro czy sto ść „D zia
2 4 2 Wilhelm Bruchnalski,
d ó w “, n a k tó ry c h ro z m a w ia ją c z d u ch am i, p rzy n o si p o c ie c h ę n ie tylko z m a rły m a c ie rp iąc y m , ale ta k że tym , k tó rzy ja k d u ch y „ży ją n a św iecie, lecz n ie d la ś w ia ta “ , m a in n e tak że śro d k i a k aże ich sz u k ać w n ieskażonym , zd ro w y m , ch ło p sk im ro z u m ie i rozsądku. To d ru g ie św ietn ie z a z n a cz y ł i u w y d a tn ił M ickiew icz, w p ro w a d z a ją c „ C h ó r m ł o d z i e ż y “ , k tó re g o o d e z w a n ia się, r o z u m o w a n ia i n a u k i m ają, ja k słu szn ie z a u w a ż o n o , coś z n a m a szczen ia i p o w ag i ch ó ró w S ofoklesow ej tra g e d y i, coś z g łę b o k o ści G oethow skich refleksyi w „ F a u ś c ie “ i „ W e rte rz e “ . P rz e b ija się to szczególnie w sło w ach M łodzieży do N iew iasty , w y stę p u ją cej po lew ej s tro n ie te a tru . M usim y so b ie w y o b razić, że n a u ro c z y sto ść „D ziad ó w “ p rzy ch o d zi w liczb ie tych, „co r o z p a c z a ją “, ta k ż e K a ru sia z „ R o m a n ty c z n o śc i“ , o czy w iście w tym celu, a b y zo b aczy ć się z d u ch e m k o c h a n k a , k tó ry od „d w ó ch la t ju ż w zim nym g ro b ie “. C hór, zo b acz y w szy d ziew czynę w k w iecie w ieku, o b łą k a n ą i ro z p a c z a ją c ą po tem , czego ż a d n a s iła w ró c ić nie zdoła, udziela jej p o c ie c h y „N ie ła m tw y c h rą c z e k ...“, n ie tylko p ełn ej zdrow ego ro z są d k u i z a s ta n o w ie n ia się, a le tak że p ra w d z iw ie stoicki p o g ląd n a ś w ia t lu d u w iejskiego o d d a ją c e j dosk o n ale i po m istrz o w sk u , gdyż w g łó w n y c h z w ro ta c h o sn u tej n a rze czy w isty ch w ą tk a c h ludow ej tw ó rc zo ści.
W ied ząc, ja k ie zn aczen ie m a ró w n o c z e sn o ść ak cy i w „I Części D ziad ó w “, akcyi, ro z w ija ją c ej się ju ż to w p a ra le liz m a c h , ju ż to w a n ty tezie, a w y rażo n ej ta k n a m a c a ln ie z a p o m o c ą dw ó ch stro n sceny, p o z o sta je jeszcze ro z strz y g n ąć, co p rzed ew szy stk iem , w śró d w ielu — ja k n a tu ra ln a — in n y c h w p ły w ó w i okoliczności, m ogło n a k ło n ić lub n a p ro w a d z ić M ickiew icza n a to, by z a s to s o w a ć ta k n iezw y k łą, o ry g in a ln ą w u tw o rz e d ra m a ty c z n y m form ę. Z daje się, że p o b u d k i do tego n a jp e w n ie j p o sz u k iw a ć trz e b a w G oethem . W czasie tw o rz e n ia F ra g m e n tó w , tego p ierw szeg o rz u tu p ó źn iejszy ch „D ziadów II i IV C z.“ , z n a ł M ickiew icz n ie tylko ro m a n s K riidenerow ej „ W a le ry ę “ i R o u s s e a u ’a „ N o w ą H e lo iz ę “, ale ta k ż e — o p ró cz w ielu in n y ch — „ C ie rp ie n ia M łodego W e r t e r a “. „ W e r te r “ n ie je s t w p ra w d z ie n a p is a n y w fo rm ie d ra m a ty cznej, n ie m a w nim tak że zasad n ic zo p rz e p ro w a d zo n e g o p a r a le - lizm u m iędzy u cz u c ia m i k o c h a n k a L o tty a u c z u c ia m i re sz ty św ia ta , ale ra z u ż y ł go G oethe, i to z w ielkim , b a rd z o w ielk im p rzyciskiem . P rz y p o m n ie ć tu w y p a d a rz e w n e o p o w ia d a n ie o n ie szczęśliw ej a głębokiej m iłości m ło d z ie ń c a w iejsk ieg o do sw ej p a n i i chleb o d aw czy m . S pow iedź se rd e c z n a, k tó rą p ro s ta k zło ży ł p rz e d ró w n ie n ieszczęśliw ym W e rte re m , ta k p o ru s z y ła tego o s ta tniego do głębi, że w liście do p rz y ja c ie la sw ego W ilh elm a, k o ń cząc o p o w ia d an ie p is a ł : „Co ci o p o w ia d a m , n ie je s t a n i p rz e s a - dzonem , ani p rz e c z u ło stk o w a n e m ; m ogę n a w e t p o w ie d z ie ć : słab o , zb y t słab o p o w tó rz y łe m rzecz sły sz a n ą i w ry s a c h zb y t g ru b y ch , b o n aszem i cyw ilizo w an em i, o b y c z a jn e m i sło w am i. T a m iło ść, ta w iern o ść, n a m iętn o ść sz la c h e tn a n ie je s t w ięc żad n y m w y m y słe m
Przyczynki d o g en ezy „ D zia d ó w “ w ileńskich. 243
poetyckim , o n a żyje, je st, istn ieje w całe j i n ajw iększej czystości w tej klasie ludzi, k tó ry c h m y u w a ż a m y za n ie w y k sz tałco n y ch i dzikich. My w y k ształce n i — n a nic w y k sz ta łc e n i! C zytaj to o p o w iad an ie z n ab o że ń stw e m , p ro sz ę Cię o to ! Gdy je piszę, j e stem spokojny i cichy w d uchu. C zytaj, m ój K ochany, i m yśl przytem , że ta h is to ry a je s t z a ra z em h is to ry ą tw ego p rz y ja c ie la !“ T a k ró tk a u w a g a G oethego, ja k b y stre sz c z a jąc a , szczególnie w sło w ach końco w y ch , ideę i m yśl g łó w n ą „D ziad ó w “ , b y ła w e dług w szelkiego p ra w d o p o d o b ie ń stw a czynnikiem , k tó ry z a p ło d n ił w y o b ra źn ię M ickiew icza do tyła, że p o d je j w p ły w em n a d a ł m y ślom sw oim , n u rtu ją c y m w jego w n ętrzu , ta k ą form ę p a ra le liz m u , form ę, ro z sn u tą z re sz tą i z a sto so w a n ą do F rag m en tó w , z c a łą o ry g in aln o ścią i s iłą w ła śc iw ą M ickiew iczow i ’).
IV.
T ak p rz e d sta w ia ją się F rag m en ty , jeż eli n a n ie p a trz y m y ja k o n a dzieło a rty z m u i w y ra z arty sty c z n e j tw ó rczo ści M ickie
*) D róg innych, natury ogólniejszej, po których Mickiewicz doszedł do form y „I Części D ziad ó w “, obecnie nie rozw ażam szczegółow o, znajdzie to bow iem miejsce, by uniknąć po w tó rzeń , w om ów ieniu zew nętrznej strony wszystkich pozostałych części tego utw oru na końcu rozpraw y. W tem miejscu przypom inam tylko niezwykle w ażną dla tej materyi Lekcyę XVI z 4 kw ietnia 1843 „Literatury słow iańskiej“ (o dram acie p o d w zględem ogólnym i o dram acie słow iańsko-polskim , o czem niżej m ow a obszernie) i ustęp z rozpraw y francuskiej Poety, p ochodzącej p ra w d o p o d o b n ie z r. 1822 a wydanej przez prof. K allenbacha w „N ieznanych Pis mach A. M.“, j. w., str. 151 n., p. t. „L’a r t d r a m a t i q u e e n P o l o g n e “, w których czytam y o m isteryach co n astępuje: „ L’art dram atique en P o lo g n e rem ontant à une ép o q u e où le m anque de d o n n ées historiques et littéraires ren d les recherches très difficiles, il est presque im possible de fixer d ’une m anière précise le tem ps de sa naissance, et la nature des prem ières p ro d u c tio n s de ce genre. C ependant n o u s som m es p o rtés à croire, vu quelques fragm ents conservés dans les bibliothèques et m entionnés dans le dictionnaire des P oètes de Juszyński, que vers la fin du quinzièm e siècle, on représentait en P o logne selon la coutum e générale de ces tem ps, d e s My s t è r e s , espèce de dram es d ont le sujet était la p lu p art tiré de m artyrologie et des vies de Saints. M alheu reusem ent p o u r la littérature polonaise, ce genre vraim ent national qui p ro d u isit en A ngleterre l’école de Shakespeare et déterm ina en Espagne celle de L opes de Véga et de C aldéron, a été frappé d ’anathêm e par les p o ète s p o lo n ais com m e irrégulier et trivial en com paraison avec les classiques anciens, d o n t les ouvrages et les p récep tes devinrent autant des règles p o u r les au teu rs“
244 W ilhelm Bruchnalski,
w icza w p ew n ej epoce. Ale n a F ra g m e n ty n a le ż y je sz c z e p a trz y ć ze sta n o w isk a dw o jak ieg o : ż y cia p o e ty i p rą d ó w , z a c z y n ają c y c h się p rz e ja w ia ć w ó w czas w lite ra tu rz e polskiej. P o d p ie rw szy m w zględem , n a k tó ry ju ż n ie je d n o k ro tn ie zw ró c o n o uw agę, są o n e w iz e ru n kiem i w iern em , choć p o e ty c z n e m o d b iciem tego, co się d ziało w m yśli i w duszy M ickiew icza o dtąd, kiedy p o z n a ł W e re sz c z a - ków nę, aż do fery i 1820, p o k tó ry c h zn o w u p rz y sz e d ł czas re - fleksyi i k o n ieczn o ść z a sta n o w ie n ia się n a d tem , co b y ło , i u c z y n ie n ia z tego w szystkiego sy n tezy i o b ra c h u n k u ; p o d w zględem drugim , k tó reg o d o tą d n a leży cie n ie w y św ie tlo n o , n a le ż y u w a ż a ć „I C zęść D ziad ó w “ za u tw ó r, p rz e d sta w ia ją c y m o ty w m iłości, n iezw y czajn y lite ra tu rz e polskiej do XIX w, i u s iłu ją c y z a ra z em p ro b le m tego u c z u c ia ro z w ią z a ć n a drodze lite ra c k ie j, p o ety ck iej.
U czucie m iłości, p o m ija ją c p o d sta w y jego fizyologiczne, m o gło się u fo rm o w a ć w M ickiew iczu p o d w p ły w em d w o jak ich czyn n ik ó w : z a p a try w a ń i p rz e są d ó w sp o łe c z e ń stw a szerokiego, z k tó re m łą c z y ły go p o ch o d zen ie i p rz y n a le ż n o ść k u ltu ra ln o -c y w iliz a - cyjna, n a stę p n ie z a p a try w a ń i p rz e k o n a ń sp o łec zn o ści bliższej i najbliższej, k tó rej b y ł członkiem ja k o s tu d e n t u n iw e rsy te tu , fi la re ta itd., w re sz cie p rą d ó w , o d d z ia ły w u ją c y ch n a ń z z e w n ą trz
i inaczej nieco, niż czynniki w y m ien io n e, bo z a p o m o c ą idei, z a cze rp n ię ty ch n ie z ży cia p raw d ziw eg o i rzeczy w isteg o , a le ze ś w ia ta a b stra k c y i k siążkow ych.
J a k k u ltu ra p o lsk a p a tr z a ła n a sto su n ek d w ó ch ró ż n y ch p łci do siebie, w y p o w ia d a ją c y się z a p o m o c ą m iłości, n ie m iejsce tu n a o d pow iedź d o k ła d n ą ; je ż e li je d n a k og ran iczy się do ta k ich dw óch faktów , ja k b ra k n iem al z u p e łn y ro m a n su w P olsce, ja k n a stę p n ie c h a ra k te r listó w m iło sn y ch od w ieków śre d n ic h do p o czątków w y raźn iejszy ch ro m an ty zm u , trz e b a b ęd zie stw ierd zić, że ze sta n o w isk a idealnego m iłości n ie k u lty w o w a n o u n a s zasad n iczo , p rz eciw n ie sposób w zajem n eg o p o stę p o w a n ia m ężczyzny i kobiety, tudzież zb liż an ia się ich do siebie, b y ł u n a s z re g u ły tem , co N ie m iec w ep o ce p o w e rte ro w sk ie j n a z y w a ł „tüchtiges, b ü rg e rlic h e s V e rh a lte n m it d er E he als E n d ziel“. P od o b n ie m ia ła się rzecz z k u lte m m iłości n a L itw ie a d o k u m en tem tego, z o to czen ia Mic k ie w ic z a w ziętym , ze sto licy n a w e t z w y czaju i o b y c z a ju w sc h o dniej P olski, W iln a , „ W iad o m o ści B ru k o w e “, k tó re często a n a li zie p o d d a ją sp ra w y d o b ra n y c h m ałżo n k ó w , c n o tliw y c h p a n ie n i p o p ra w n y c h k a w a le ró w i k re ś lą id e a ł ich d o d atn i lub u jem ny. Że M ickiewicz, ja k o stu d e n t U n iw e rsy tetu , ja k o m ło d zien ie c w sto su n k u do p łci drugiej p rz e d sta w ia ł typ w edług „ B ru k o w c ó w “ ro zum o w o u z a sa d n io n y i p rz e cię tn y , św iad czy b o h a te r jeg o n a jw ię k szego p o e m a tu , P a n T ad eu sz, w o so b o w o ści sw ojej o d tw a rz a ją c y bez w ą tp ie n ia o so b o w o ść tw ó rc y sam ego. Nie p o trz e b a tego n a w e t za zn aczać, że n a m iło ść T a d e u sz a i Zosi, pom im o całej jeg o p o czciw ości i zacności, nie s k ła d a ły się w y łączn ie i tylko p ie rw ia stki ete ry c z n e i n iebiańskie.
T e o ry ą m iłości, k rz e w io n a zn o w u w gronie, p o ry w a m i se rc a i m yśli n ajb liższem P o ecie, w ie lu e le m e n ta m i sw oim i z w ią z a n a n ie w ą tp liw ie z m iło śc ią p la to n ic z n ą , n ie d o p ro w a d z iła w p raw d zie nigdy do tego, a b y a d e p c i jej p o św ięcili p ięk n o ść i m iło ść zm y sło w ą d u ch o w ej a p o te m bezw zględnej, co n ie z n a m ia ry i g ra nic, a le w y m a g a ją c s e rc a czystego, n a k ła d a ła n a zm ysły w ędzi dło a n a p o czc iw ą, p rz y z w o itą m iło ść fizyologiczną zn am ię id e alne. P o tej te o ry i p o z o sta ły M ickiew iczow i na- zaw sze: sa m o t n o ść i ro z m y ślan ie ja k o śro d e k o czy szczen ia serca, c n o ta i o ta czan ie z re g u ły n ie w ieście j p o sta c i (acz n ie w cielonej nigdy w j a k ą ś je d n ą fa n ta sty c z n ą a b s tra k c y ę lub ideę) p o w ło k ą u czu cio w ej potęgi, w cielan ej w p o jęcie an ielskiego d ziew ictw a lub p o św ię c e n ia, ja k św iad czy o b ra z B ogarodzicy w „H ym nie n a dzień Z w ia s to w a n ia “ , w d ziew iczość h e ro ic z n ą Żyw ili, w b o h a te rstw o G ra żyny, w u leg ło ść i p o św ię c e n ie A ldony, w życie k rzy żo w e w M atce P o lce, w czy sto ść m yśli i s e rc a w E w ie itd.
Do m iło ści p la to n ic z n e j atoli, k tó ra ro z k w ita ła i ż y ła pod z n a k iem c n ó t filareckich, d o łączy ł się je sz c z e trzeci czynnik ja k o z b ió r p ie rw ia stk ó w , tk w ią c y c h w a s p ira c y a c h epoki a b ę d ą c y c h zasad n iczo z d e p ra w o w an iem u c z u c ia p ra w d z iw e g o : „ ro m an ty czn e ro z m a rz e n ie “ u m y słó w , c h o ro w ity m isty cy zm m iło sn y i sen ty m e n talizm , — w szy stk o w y tw ó r lite ra tu ry . P o w o ła n e ju ż „ W ia d o m o ści B ru k o w e “ po niezliczone ra z y z a jm u ją się a n a liz ą tych „c h o ró b , e p id e m ic z n ie “ co ro k u się p o ja w ia ją c y ch , w y stę p u ją z o s trą ich c h ło stą a lb o u s iłu ją p o d a ć n a n ie leki, a niek ied y s ta r a ją się n a w e t w sk a z a ć źró d ło zara zy , ja k np. pierw szo rzęd n ej d la n a s w agi a r ty k u ł J a ś m in a L izistopki p. t. „Do to w a rz y stw a se n ty m e n ta ln e g o d o n iesien ie z E ld o ra d o “ (r. 1820, str. 150), z a w ie ra ją c y ciek aw y e p ig ra f: „Ames sensibles! dest p o u r vous que
j ’écris... Geniis, Staël, lliccoboni, Coitin, P orter, Monteaulieu, K rüde- ner, L afontaine, Chateaubriand. N akw aska, M alw ina, Ostroróg itd .“ x).
N ie u leg a w ą tp liw o śc i, że M ickiew icz przez ca ły czas sw ego z b liż e n ia do M aryń od r. 1818 do feryi 1820 b y ł n a p o w yższy p o tró jn y to n m iło sn eg o u c z u c ia n a s tro jo n y i n a stró j te n o d zw ier c ie d lił w ie rn ie (jak z re sz tą czynił to zaw sze ja k o a rty sta ) w e F ra g m e n ta c h , w serd e czn ej b o w iem h isto ry i D ziew icy i G u staw a d a się w y k ry ć i c iem n y p ie rw ia ste k zm y sło w o ści i czułość, z „ ro - m a n ty c z n e m i z a c h w y c e n ia m i“ sprząg n ięta, i p la to n ic z n o ść z w szyst- kiem i n a jb a rd z ie j c h a ra k te ry s ty c z n e m i sw ojem i ce c h a m i: h a rm o
*) Epigraf ten jest dokum entem p ierw szo rzęd n eg o znaczenia dla historyi po w ieścio w eg o rodzaju w literaturze polskiej i jego źródeł, nie wiem tylko, czy którykolw iek badacz, zajm ujący się ro m ansem naszym, zw rócił nań uw agę. W arto zaznaczyć, że wyliczeni w nim zagraniczni au to ro w ie i autorki pow ieści cieszyli się rzeczy w iście w ziętością wielką u polskiej publiczności czytającej, jak tego d o w o d z i „Bibliografia Estreichera XVIII i XIX w iek u “.
246 W ilhelm Bruchnalski,
n ią dusz, ro zm y ślan iem , sa m o tn o śc ią i b a rd z o z n am ien n e m a go rą c e m p o ż ą d a n ie m chw ili, w k tó rej to, co aż do niej b y ło tylko snem boskim , m ia ło u k a z a ć się im n a ja w ie .
W o b e c ta k ic h sp ra w se rc a s ta ł M ickiew icz, k o c h a n e k M aryli, i w o b ec ta k ic h sa m y c h M ickiewicz, ic h p ie w c a , w e F ra g m e n ta c h : P o ecie p o z o sta ło tej w ła śn ie m iło ści m o ty w a rty sty c z n ie p rz e d staw ić i p ro b le m jej ró w n ie ż a rty sty c z n ie ro z w ią z a ć. S p o só b n a o b a z a d a n ia sk u teczn y z n a la z ł on rzeczy w iście , i to p o d d w o ja k ą p o s ta c ią : w ro m a n ty zm ie obcym i w tw ó rc z o śc i w ła sn e j. W ię c z a p ierw szy m idąc, ro z w ią z a łb y rzecz n a d ro d ze c z aró w , p rzy po m o cy złego d u ch a, ja k „ F re isc h ü tz “ przy p o m o c y S am iela, alb o m oże jeszcze lepiej, ja k ro d zim y T w ard o w sk i, n ie te n je d n a k , którego p rz e c h o w a ły p o d a n ia i tra d y c y e , a le ten, k tó re g o stw o rz y ła fa n ta z y a najbliższego o to c z e n ia P o ety , w c ie lo n a w b a lla d ę Z ana. T ą dro g ą je d n a k M ickiew icz n ie p oszedł, n a z ja w ie n iu b o w iem C zarnego S trz e lc a u ry w a się dyalog je g o z G u staw em , ale „ T w a rd o w sk i“ Z a n a p o z o sta w ił za to śla d y w id o czn e gdzieindziej, w „p io sen ce o M łodzieńcu Z a k lę ty m “ . T w ó rc z o ść w ła s n a zn o w u , p rzeciw p o m y sło w i o p o m o cy szatań sk ie j, w y s u n ę ła in n e źró d ło ro z w ią z a n ia p o ety czn eg o z a g a d k i: lu d i u ro c z y sto ść jeg o „D z ia d y “ . P ew nikiem je s t dla m nie, że p o m y sł ten p rz y b ra ł k s z ta łty rz e c z y w istości za p o b u d k ą G oethego, p ew n ik iem te m w iększym , że n a w e t w b rew a u to ro w i „ W e r te ra “ i jeg o p rz e k o n a n iu ro z p ro w a d z ił go p o ety czn ie M ickiewicz. Ja k k o lw ie k b o w ie m u lu d u z a c h o d z ą tak ie w ypadki, ja k i np. W e r te r o p o w ia d a A lb erto w i o d ziew czynie w iejskiej, k tó ra dlatego, że j ą k o c h a n e k o p u ścił, u to p iła się, „ażeb y w śm ierci w szystko o g a rn ia ją c ej z a n u rz y ć b o le ś c i“, to je d n a k lud takiego sm utnego fa k tu nie w y tłó m a c z y so b ie nigdy fo rm u łą A lb e rto w ą : „ N a tu ra n ie z n a jd u je drogi z la b iry n tu sił sp rze czn y ch i p o m ieszan y ch , i czło w iek m u si u m rz e ć “ , an i nie p o w ie z W e rte re m : „ B ia d a tem u, k to b y się m ógł n a to p a trz y ć i m ów ić : G łupia, gdyby b y ła c ie rp liw ą, czas b y łb y w sz y stk o n a p ra w ił, ro zp aczb y się u śm ierz y ła, b y łb y się zaw sze zn a la z ł, kto b y ją p ocieszył...“, lecz ow szem p rz em ó w i tak, ja k C h ó r M łodzieży w „D zia d ach “ do K a ru si zro zp aczo n ej, ja k u o so b ie n ie lu d u G u- ślarz, m a ją c y leki n a w szystkie n a jstra sz n ie jsz e c ie rp ie n ia lu d z kości, ja k ic h m ęd rcy an i c z a ro d z ieje d ać n ie m ogą.
J a k dalej i n a jp ra w d o p o d o b n ie j m ia ła się ro z w ija ć tre ść , w cielo n a w „I C zęść D ziad ó w “, w ja k i zw iązek z u ro c z y sto śc ią lu d o w ą m ieli b y ć w p ro w ad z en i G u staw i D ziew ica, ży ją c y w n ie szczęsnej ro z te rc e m iłosnej, bez w y jśc ia i bez k ońca, bez d o ra d z c y i o brońcy, m o żn a się dom yślić z tego, co o ro li lu d u p o w ie d z ia łem . Oto — zdaje m i się — P o e ta sp ro w a d z iłb y s w o ic h b o h a te ró w n a „d z ia d y “, z p ra w e j n a le w ą stro n ę te a tr u (z u p e łn ie w e dług m eto d y m isteryów ), z św ia ta w yższej, p rz e ra fm o w an e j a b ez ra d n ej k u ltu ry , w św iat, rzek o m o niższy, a le p o s ia d a ją c y śro d k i p rzeciw ro zpaczom , b o lo m w sp o m n ie n ia i z a w o d o m p ra g n ie ń
P rzyczynki d o g en ez y „ D z ia d ó w “ w ileńskich. 247
i życzeń n ie z a w o d n ie sk u teczn e , bo złożone w ta je m n ic a c h , k tó ry m p rz e w o d n ic z y p ieśń i w ia ra .
T a k a in te rp re ta c y a tre śc i „ F ra g m e n tó w “ w ydaje m i się n a j b ard ziej logiczną, a gdyby ta k by ło , to m o żn a b y u p a try w a ć w za ło ż e n iu n ied o k o ń czo n eg o p o e m a tu M ickiew icza p e w n e p o k re w ie ń stw o z C h a te a u b ria n d ’a „ A ta lą “, w k tó rej je s t i epizod, p o św ię cony św ię tu u m a rły c h czyli u ro c zy sto ści dusz u Indyan, i los jed n eg o z b o h a te ró w , S zakty, zw iązan y je s t do pew n eg o p rz y n a j m niej sto p n ia z u ro c z y sto śc ią sam ą.
V.
P o z o sta je je sz c z e po w ie d zieć o dw ó ch n iez n a n y c h d o tąd ź ró d ła c h „ F ra g m e n tó w “ .
„P ieśń S trz e lc a “ u M ickiew icza z w ra c a u w ag ę n a je d n ą z n ajc ie k a w sz y ch sc e n „I C zęści“ , n a dyalog G u staw a z C zarnym M yśliw ym , w y stę p u ją c y m n iesp o d zian ie, i n a źró d ło jej, k tó re d o tą d w szyscy w id z ą w lib re c ie F ry d e ry k a K inda „D er F re isc h ü tz “ . J e s t to p rz e k o n a n ie m ylne. M ickiew icz bow iem , ja k k o lw ie k m ógł zn ać „C h ó r S trz e lc ó w “ ze sło w am i K inda, to p rzecie n ie m u sia ł zn ać k o n ieczn ie c a łe j je g o „T e x td ic h tu n g “ , n a to m ia s t n ie o b c ą m u b y ła ro m a n ty c z n a opow ieść, ta k ż e źró d ło K in d a „D er F re i schütz. E ine V o lk ssag e,“ z a w a r ta w sław n ej książ ce „G e sp e n ste r b u c h “ , w y d an ej w L ip sk u 1810— 1J r. p rzez J a n a A u g u sta A pela i F ra n c isz k a L a u n a . Z ależn o ść M ickiew icza w ła śn ie od „G espen- s te rb u c h u “ stw ie rd z a n a s tę p u ją c e ze sta w ie n ie o b u te k s tó w :
G ustaw (koniec monologu).
G dzież jesteś sam otności, có ro tajem nicza?... Ach, gdzie cię szukać? — od ludzi ucieknę, Ach, bądź ty ze m ną, św iata się w yrzeknę!
M yśliw y C zarny.
Latasz, mój ptaszku, za w ysoko latasz, A czy znasz dzielność sw oich skrzydełek? Spojrzyj na ziem ię, którą pom iatasz, C o tam w abików , co tam sidełek!
Młodzieniec.
H ola, słychać śpiew ania, hej! wszelki duch żywy! Ozwij się, bracie, kto jesteś?
M yśliw y.
Myśliwy, Równej jak ty ochoty, w iększej trochę mocy.
Gustaw.
248 W ilhelm Bruchnalski,
M yśliw y.
Hola, kolego ! nie bąd ź taki raptusow y, Jestże to grubijaństw o, albo skutek trw ogi, Pierw ej mię sam zaw ołał a teraz ucieka.
Gustaw.
Ja miałbym ciebie w ołać?
M yśliw y.
Słyszałem zdaleka, Żeś w o ła ł; kogo? na co? nie wiem doskonale, D osyć, że posłyszałem w estchnienia i żale. Jestem , jak ty, myśliwcem...
Znam więc tw ego rzem iosła i w ieku przygody. Musisz coś mieć na sercu, rozm ów m y się szczerze. P ew nie cię zabłąkało w kniei jakie zwierze... A jeśli nic nie gonisz, pew no rad b y ś gonił. Ej, czy cię w idok pustej to rb y nie zapłonił?... Przyznaj się, ja ci m ogę w p o trzeb ie udzielić.
Gustaw.
Dzięki...
I nie rozum iem , co tw e słow a mają znaczyć.
M yśliw y.
Jeżeliś niepojętny, będę się tłum aczyć. Jeżeli mi nie ufasz, będę szczery z tobą...
Gustaw.
P rzebóg! co to ma znaczyć? nie zbliżaj się d o m nie! A oto tek st niem iecki w „Gespensterbuchu“ :
„U nm uthig warf sich der unglückliche Jäger (W ilhelm ) u n ter einen Baum und verw ünschte sein Schicksal, da rauschte es im G ebüsch, und ein alter Soldat mit einen Stelzfusse hinkte heraus.
„Holla, lieber W eidm ann — red ete er W ilhelm an — w arum so verdriesslich ? Hast du Liebespein, fehlt’s im Beutel, o d e r hat dir jem and dein G ew ehr besprochen? Gieb m ir eine Pfeife Tabak, wir wollen eins zusam m en plaudern.
„Wilhelm reichte ihm verdriesslich das G ebetene, und d er Stelzfuss w arf sich zu ihm ins G ras. Nach einigem H in- und H er red en kam das G espräch auf die Jägerei und Wilhelm erzählte sein U nglück“.
D alsza ro zm o w a m iędzy W ilh e lm e m a In w alid ą , k tó ry z ja w ia się p rz e d nim p o d p o s ta c ią je ź d ź c a n a czarn y m k o n iu , toczy się w ź ró d le n iem ieck iem ta k :
„...was begehrst du von mir?
„Nichts von dir — antwortete Wilhelm — ...ich habe dich weder gedungen noch dir gerufen.
„Der Reiter lächelte höhnisch. Du bist kühner — sprach er — als deines gleichen zu sein pflegen. Nimm die Kugeln, die du bereitet hast. Sechzig für dich, drei für mich ; jene treffen, diese äffen, auf Wiedersehen, dann wirst du’s verstehen.
„W ilhelm w andte sich ab. Ich will dich nicht W iedersehen — rief er — verlass mich !... ich will dich nicht kennen, ich weiss nichts von dir! W er du sein magst, verlass m ic h !“ 1).
D rugie ź ró d ło dla „ F ra g m e n tó w “, n a k tó re z w ra c a m uw agę, to b a lla d a Z a n a „ T w a rd o w sk i“. W p ieśni, k tó rą dziecię śp ie w a S ta rc o w i o „Z ak lęty m M ło d zień cu “, w y s tę p u je — ja k w iad o m o — „w ielkiej m ocy, w iększej c h w a ły — ry c e rz z T w a rd o w a “ , i to n a tle p ełn eg o „c z a ró w i s tra c h ó w “ zam ku, n iezd o b y teg o aż do jeg o c za só w przez n ik o g o ; je s t tam ró w n ież sła w n e zw ierciad ło , którego „dzieln o ść w ie “ ta k ż e ry ce rz, ja k o „ zn a jący cz a ro d z iejsk ą n a u k ę “ . Go m ogło n a s u n ą ć M ickiew iczow i n a m yśl tę figurę, że ją , c h o c iaż p o b o czn ie tylko, w p ro w a d z ił do sw ego p o e m a tu , w yżej p o w ie d z ia łe m ; te ra z stw ierd zić n a d to należy, że ry sy je j i sztafaż jej w y stą p ie n ia zaw d zię cz a on nie ko m u innem u, tylko Z anow i. Z an b o w iem je d y n y , w b re w w szystkim p o d an io m , ro b i w u tw o rz e sw o im „ T w a rd o w sk i-B a lla d a “ 2), cz a ro d z ieja ry cerzem , sław io n y m po św iecie z m ęstw a, („n ie ra z z w y cięstw a o d e b ra ł w ian ek za tu rn ie j i b itw y k rw a w e “), k tó ry z tego je d y n ie p o w o d u z o sta ł cz a ro d zieje m i z a p rz e d a ł duszę „czarn y m d u c h o m “, że ja k o „ubogi, ch o ć m ężn y ry c e r z “ z o sta ł w zgardzony p rze z książęcy ch ro d zicó w sw ej o b lu b ien icy , „księżnej M alw iny“ 3).
Przyczynk i do gen ezy „ D zia d ó w “ w ileńskich. 24 0
D Z ob. F. Reclams Universal - Bibliothek, nr. 1791— 5, str. 11 — 13, 2 8 — 29.
2) „T w ard o w sk ie g o “, jak św iadczy zapiska w „O b w o lu cie 3 Fascykułu V “ niew ydanego dotąd A rchiw um Filom atów , napisał Zan w r. 1818: „Zana T. „Ballada T w ard o w sk i“ pisana w r . 1818, d aro w an a T ow arzystw u F ilom atów W ydziałow i II, czytana na p o siedzeniu Przyjaciół 13 gru d n ia 1819“. P o raz pierw szy o g łoszono „ T w a rd o w sk ie g o “ drukiem w „Dziejach D o b roczynności K rajow ej i Z ag ran iczn ej“ , R. 1824, T. VI, str. 2 8 — 40.
3) Z ob. „Dzieje D o b ro czy n n o ści“ str. 2 9 : „Tak... T w ardow ski zw ał czarne duchy, Tam , gdzie p o c zw ó rn e ro z d ro ż e W iodło p rz e z las ciem ny, głuchy. M i ł o ś ć t o z d z i a ł a ł a p ł o c h a . U b o g i r y c e r z , c h o ć m ę ż n y , C h c e b y ć g o d n y m ś l i c z n e j k s i ę ż n y . C o g o m i m o o j c a k o c h a . . . “ i tamże str. 30, na której T w ar dow ski, nazw any „ r y c e r z e m “ („Ż eś rycerz, znam cię po z b ro i“), tak się zw raca o p o m o c do d u c h ó w : „Niechże p o m o c m artw ych o só b A lbo przedw ieczna istota Da św ietnego życia sp o só b , Udzieli