• Nie Znaleziono Wyników

Przyczynki do genezy "Dziadów" wileńskich

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przyczynki do genezy "Dziadów" wileńskich"

Copied!
21
0
0

Pełen tekst

(1)

Wilhelm Bruchnalski

Przyczynki do genezy "Dziadów"

wileńskich

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 9/1/4, 231-250

(2)

WILHELM BRUCHNALSKI.

Przyczynki

do gen ezy „ D ziad ów “ wileńskich.

0 „ D z iad ach “ n a p isa n o ju ż w iele. O bjaw to z p e w n o śc ią do b rze św iad c zący jeż eli nie o zn ak o m ito ści i d o sk o n ało ści, to p rzy n ajm n iej o zn a c z en iu n iezw y k łe m , k tó re zaw sze p rz y w ią z y - zy w an o do tego p o e m a tu w lite ra tu rz e polskiej. S łu sz n ie też z a u w a ż y ł a u to r jed n ej z ro z p ra w niem ieck ich , że „n iem a P o lak a, k tó ry b y nie z n a ł tej k re a c y i o ty tan iczn y m m yśli polocie, — k tó ­ ry b y nie z a ta p ia ł się w jej fa n ta sty c z n ą i m isty c zn ą głębię, — k tó ry b y ty tu ł „D ziad y “ w y m a w ia ł bez p iety zm u i w z ru s z e n ia “ 1). M ogłoby się tedy zd aw ać, że s p ra w a „D ziad ó w “ je s t p o d k ażd y m w zględem z a ła tw io n a i ro zstrz y g n ię ta z a d o w a la jąc o , — że w szystko ju ż w iem y o ich p o w sta n iu , że zn am y ich w a rto ść , żeśm y zb ad ali ich w p ły w n a sp o łe czeń stw o i o d d ziały w an ie n a lite r a tu r ą p o lsk ą do g ru n tu , — że je d n e m sło w em k a ż d a p ra c a n a d niem i b y ła b y sp ó ź n io n a i n ie p o trz e b n a zgoła. A je d n a k rzecz m a się p rz eciw n ie ! Nie u b liż a ją c bo w iem żadnym zasługom , w tym w zględzie u zn an y m , w y sta rc z y tylko zazn aczy ć, że obok w y jątk o w y ch u siło w a ń , k tó re w b a d a n iu u w ień czo n e zo stały w y­ n ik am i n a p ra w d ę po zy ty w n y m i, re s z ta p rz e w a ż a ją c a — to tru d y b e z sk u teczn e, p rzed ew sz y stk iem zaś e lu k u b ra c y i dosyć, k tó re tk a ­ n in ę m yśli p rz ę d ły z arg u m e n tó w b ła h y c h a c a łą an a liz ę z a s a ­ d zały n a tem , że n a tle p o e m a tu w ielkiego sn u ły p o em aty — m ałe. Je że li do lite ra tu ry „D ziad ó w “, k tó rej b o g actw o (n a tu ra ln ie bez w zględu n a d o b ro ć w ew n ętrzn ą ) m usi s ta n ą ć za w szystkie d o w o d y i d o kum enty, św ia d c z ą c e o n iezw y k ło ści sam ego p o e m a tu ja k o też in te re su p rz e z e ń obudzonego, d o d aję rzecz no w ą, to nie cz y n ię tego w tym celu, ab y cały, w ielki u tw ó r p o d d ać ro zb io

-J) Blum enstok H., Adam M ickiewicz’s „D ziady“ w książce „Die D ioskuren.“ Liter. Jahrbuch itd., Wien, 1878, T. VII, str. 172,

(3)

232 W ilhelm Bruchnalski,

row i m ożliw ie w y c z e rp u ją ce m u i w sz e ch stro n n e m u , — ile ra c z e j, ab y tylko n ie k tó re jego stro n y czy też szczegóły, ja k ty tu ł w s k a ­ zuje, o św ietlić z odm iennego, niż d o ty ch czaso w y p u n k t w id z e n ia . Moim z am iarem te d y z w ró cen ie u w agi n a k ilk a kw esty i i sz c z e ­ gółów , d o tąd alb o w cale n ie p o d noszonych, albo nie n a le ż y c ie zazn aczan y ch , abo n ie tra fn ie ro zw iązy w an y ch , k tó re d o ty c z ą tre ś c i „D ziadów “, — zw iązku m iędzy t. z. F rag m en tam i а „II i IV C zęścią“, — ich form y, — sto su n k u do k u ltu ry s p o łe c z e ń stw a a w reszcie źródeł, m o ty w ó w i rem in iscen cy i, tk w iący ch w lite r a ­ tu rz e sw ojskiej i obcej albo z jed n ej i drugiej z a c z erp n ię ty c h .

A. Fragmenty „I Części Dziadów.“

I.

W m a ju 1823 ro k u u k a z a ła się w W iln ie k siążecz k a fo rm a tu m ałej ósem ki a n a p ierw szej jej k a rtc e w id n iał ty tu ł : „ P o ezy e A d am a M ickiew icza“ , z d o d atk iem „T om d ru g i“ i z ry c in ą a n io łk a , ze sk rzy d ełk am i w zn ie sio n em i do góry, i p rz e b ie ra ją c e g o p a lc a m i drobnym i po stru n a c h lutni, — ła tw o z ro z u m ia łą a lle g o ry ą m ło ­ dej, do lo tu zry w a ją c ej się poezyi. T en „tom d ru g i“, to m ik ra c z e j z p o sta c i i w yglądu, sp e łn ił je d n ą z n ajw ażn iejszy ch ró l w d r a ­ m acie, k tó ry ro z g ry w a ł się u sam ego sch y łk u XVIII i n a p o ­ c zątk u XIX stu le c ia w życiu polsk iem duch o w em i sp o łec zn em . „ P o e z y e “ M ickiew icza edycyi w ileńskiej b yły o d p o w ied zią n ie tylko n a w ezw an ie ro m an ty zm u , k tó ry w szystko, co m ło d e i czułe, czy ste i n iesk ażo n e, p o stę p u i życia pełne, z a p ra s z a ł n a łąk i rozkoszne, z a sia n e p rz eze ń w o n iejącem , ró ż n o b a rw n e m k w ie­ ciem , —■ ale tak że echem żyw em in n y ch o b jaw ó w b y tu , k tó re z n a ta rc z y w o śc ią co raz g w a łto w n iejszą d o m ag ały się z a ła tw ie n ia . D osyć b o w iem sp o jrzeć tylko n a osn o w ę tych p ień i in n y c h im p o dobnych, ab y się p rzek o n ać, że w y p e łn ia ją j ą nie sam e dzieje k o ch an ek , sz a le jąc y ch po stra c ie koch an k ó w , — nie sa m e w ęd ró w k i du ch ó w zm a rły ch , co b łą d z ą w cien iach n o cy a z n ik a ją n a głos ko g u ta, — nie sam e b a śn ie i cuda, ja k ów z liliam i, w y ra s ta ją c e m i n a m ogile zabitego m a łż o n k a itp., lecz obok nich i ta k ie np. ży cia h isto ry ę, ja k „pan ze d w o ru ,“ k tó ry u w ió d ł „dziew czę z w io sk i“ , zo sta je p rz em ien io n y w k am ień , lub ja k taki sam p a n , k tó ry nie m ia ł litości ani n a d g ło d em ch ło p sk im ani n ad w sty d e m i n ęd zą p o d d an ek , znosić m usi n iesk o ń czo n e k a tu sz e p iek ieln e, „ d rę czy ć się w iek w ie k ie m “ itp.

Że M ickiewicz, ja k i to w arzy sze jego w ileńscy, d u c h e m fila- reck im ow iani, nie poszli drogą, k tó rą w sk azy w ał im n o w y k ie ­ ru n e k poezyi, z p o p ęd ó w je d y n ie arty sty czn y ch , je d y n ie dla rozkoszy, d ow odu n a to d o sta rc z a tw ó rczo ść i jeg o sam ego i Z a n a i C zeczota i w szystkich in n y ch przyszłych re fo rm a to ró w , k u p ią c y c h się około jed n eg o sz ta n d a ru . Nie sam ted y p o p ęd

(4)

Przyczynki do g en ezy „ D z ia d ó w “ w ileńskich 233

arty sty czn y , ale in n y też czynnik, k tó ry n a le ż a ło b y n a z w a ć k u ltu ­ raln o -sp o łe c z n y m i n a ro d o w y m p rzy m u sem ’), trz e b a m ieć zaw sze i koniecznie p rzed o czym a, ile k ro ć ro z w a ż a się ro m a n ty z m polski w p ie rw sz y c h , w iększych, n ie -te o re ty c z n y c h jego p rz e ja w a ch , takich m ian o w icie ja k „ D ziad y “, k tó re z a ró w n o tre śc ią sw oją, ja k n a stro jem , to n em i form ą, s ta w a ły w opozycyi zb y t ja sk ra w e j i p rz e w ro to w e j do tego, co by ło , a ze w zględu n a przy szło ść, albo now e całk iem w sk azy w ały jej drogi alb o n o w ą p rzy n ajm n iej ro z p o c z y n a ły w niej epokę.

II.

C ałość p o e m atu , ogłoszonego przez M ickiew icza w edycyi w ileńskiej 1823 r. po d ty tu łe m „D ziady. P o e m a “, o b e jm o w a ła 3 u s tę p y : „ U p io ra “ , „C zęść II“ i „C zęść IV “, p o w tó rz o n e w ta - kiem sam em n a stę p stw ie w późniejszych w y d a n ia c h a u te n ty c z n y ch . „ P ie rw sz a C zęść“, nie d ru k o w a n a nigdy p rzez a u to ra , d o c h o w a ła się p o d p o sta c ią frag m en tó w , n a p isa n y c h w K ow nie po sty czn iu 182 L r.

P rzed kilku la ty J a c e k K ostka w ro z p ra w ie „ F ra g m e n t lo ­ zański D ziadów “ 2) szczegółow o i szeroko a p rzy tem a u to ry ta ­ ty w n ie i ap o d y k ty czn ie, choć nie bez za strzeżeń , w y p o w ied ział zdanie, że „kiedyś istn ia ły kow ieńskie „D ziad y “ — tylko, niestety ,

U Jasno stw ierdzają to poezye tow arzyszów i przyjaciół Mic­ kiewicza, które z t. z. „A rchiw um F ilom atów “ niebaw em ma o g ło ­ sić drukiem prof. J. Tretiak. Jak wielkie pojęcie o pow ołaniu poety n aro d o w eg o i o znaczeniu poezyi n arodow ej — pom im o w szystkich sw oich ekstraw agancyi — miała m iędzy r. 1817 a 1823 m łodzież wileńska, której jednem z pierw szych przykazań w edług Zana : „Nic gadaj, nic odkładaj, myśl, czyń dobrze, lewita“ , św iadectw em np. poem at Czeczota „T y rtej“ i w iersz do Zana z 21 grudnia 1822 r. O statnia część pierw szego zw raca się w p ro st do Mickiewicza, który, jako „pełen w ieszczego d u c h a “, ma budzić n a ró d : „Tyrtej m ężne Spartańczyki | Do boju pieniem zagrzewał, j A d a m i e , będziesz w nasze w ojow niki | W dziękiem twej lutni m ęstw o, stałość wlewał. I N a t o C i ę w i e l k i d a r F e b a b o g a c i , ( B y ś d u c h a w z b u d z a ł w n a r o d z i e , | N i e d a w a ł s e r c o m t r w o ż y ć s i ę w p r z y g o d z i e | I m ę ż n y c h c h w a ł ą u w i e c z n i ł b r a c i . “ — Drugi , zaczynający się od słó w : „G dyby nie tw oje dziś, T om aszu, św ię to “, jest pieśnią, na ołtarzu zem sty składającą ofiarę: „ B o d a j b y kiedyś n a d b i e ż a ł y c z a s y | G r e c k i c h F l a r m o d y c h , A r y s t o g i t o n ó w , — B o d a j K o ś c i u s z k i o d n o w i ć z a p a s y | I ugiąć tłuste karki Filipo- nów , I By wżdy te dzikie roskoły poznały, | Ze w synach cnoty o jców pozostały...“ i t. d.

(5)

234 Wilhelm Bruchnalski,

zdaje się, an i k a w a łk a z n ich n ie znam y. Z ag in ęły one, ja k n ie ­ czy teln a n o ta tk a z S è v re s ') i u ła m e k o „D ziecięciu w śró d k w ia ­ tów c m e n ta rn y c h “ 2). N ato m ia st w b re w p o w sz e c h n e m u a u z a s a d ­ n io n em u p rz e k o n a n iu , u w a ż a on to w szystko, co się s k ła d a n a t. z. „Część P ie rw s z ą “, nie za szczegóły je d n o litej, ch o ć n ie s p o ­ jo n ej całości, ale za u tw o ry , k tó re p o c h o d zą z ró ż n y c h z u p e łn ie

i chronologicznie i n a stro jo w o epok. K ry ty k a K ostki n iem al z a pew nik u w aża, że ja k sc e n a pom iędzy „D ziecięciem “ a „ S ta rc e m “ , w raz z b a lla d ą „O zaklętym m ło d zień cu p rz em ie n io n y m w g łaz y “ , stoi w n ajściślejszy m zw iązku z czasam i lo zańskim i i je s t o d ­ dźw iękiem w iersza: „Gdy tu m ój tru p w p o śro d k u w a s z a s ia d a “ 3) — ') O dnosi się to do opow iadania Zaleskiego o pobycie Mickiewicza w Sèvres, po w ydrukow aniu „Dana T a d e u sz a “ : „Raz m im ochodem kolo leżącego napom knąłem : „N iepraw daż, Adamie, rozbierają Ciebie Dziady? Na to zapytanie uścisnął mi rękę, p o ta ­ kując skinieniem głowy... Istotni-c, w tym czasie na luźnych kartkach pisał nocam i nieczytelne notatki i urywki do dalszych części „D zia­ d ó w “ . T e k a r t k i w i d z i a ł e m i w t e d y w S è v r e s i p o l e c i e c h j e s z c z e w L o z a n n i e , k i e d y m n i e s a m w t a ­ j e m n i c z a ł w i c h a r k a n a.“ (K oresp o n d en cy a J. B. Z ale­ skiego, T. V, str. 115— 116).

2) Co do tego rzeczyw istego, ale nie d o ch o w an eg o fragm entu „D ziad ó w “, podjętych przez P oetę w Lozannie, zob. list M ickie­ wicza do Zaleskiego (K orespondencya A. Mickiewicza, T. I, str. 210): „Ale, ale twój w iersz senny, dziw na to, dziw na i arcydziw na rzecz. Bo u waż, że ja kiedyś w auguście czy septem brze (1839 r.) n a p i­ sałem albo rzuciłem na papier kilkadziesiąt w ierszy w celu ro b ien ia pierw szej części „ D z ia d ó w .“ O w o ż rzecz taż sa m a : chłopiec tuła się między mogiłami. Tylko u mnie fantastyczniej, bo spi, a chórem nad nim nucą i piołuny siwe i lebioda i ślimaki etc. etc. Inspiracya mnie opuściła i przestałem pisać. Tw ój ułam ek aż mnie p rz e s tra ­ szył, tak jest ładny. Kto wie, czy ty teraz nas nie okradasz przez sen ze wszelkiej poezyi.“

3) Pan Kostka tak dalece potrafił się w tajem niczyć w tw ó r­ czość Mickiewicza, że żaden zgoła szczegół w „F rag m en tach “ nie jest mu ciemny. W nadziei popełnienia „niewielkiej pom yłki balladę „o zaklętym m ło d zień cu “ p r z y p i s u j e w y c i e c z c e P o e t y w O b e r l a n d b e r n e ń s k i “ (str. 520), a łącząc koniecznie pow stanie jej ze stosunkiem do Zaleskiego, p isz e : „M ickiew icz pragnął, żeby now a poezya poszła w kierunku relig ijn o -lu d o w y in i w tym celu nauczył Zaleskiego ballady „o zaklętym m łodzieńcu·' i kazał (!) mu ją obn o sić po świecie, jak niegdyś D udarzow i tryolety Z anow skie“ (str. 522). R ów nież jasno zupełnie p rz e d sta ­ wia mu się scena Starca z D ziecięciem : „ d o c h o d z i m y d o p r z e k o n a n a n i a , ż e t o j e s t w ł a ś c i w i e u t w ó r a l l e g o - r y c z n y i że, j e ż e l i S t a r z e c m i a ł b y ć o b r a z . e m M i c k i e

(6)

-ta k zn o w u d w a p o z o s-ta łe u ry w k i : m onolog D ziew icy i p rzy g o d a S trze lca , „ściśle ze so b ą s p o jo n e “ i — ja k n a tu ra ln a — g en e­ ty czn ie w sp ó łcze sn e , łą c z ą się z M oskw ą (D ziew ica to p o sta ć n a j­ b ard ziej zb liżo n a do A ldony, — G u staw do S trze lca w IX so n ecie m iło sn y m ) i z o sta ły tam u ło żo n e po w y d a n iu „ S o n e tó w “ a p rzed ro z p o c z ę cie m „W a llen ro d a. “

Z w ia d o m o śc ią o istn ie n iu k o w ień sk ich „D ziad ó w “, u m ie­ szczo n ą p rzez A le k sa n d ra C hodźkę n ac z e le II to m u „siódm ego z k olei w y d a n ia P ism A d am a M ickiew icza“ , P ary ż, 1844 : „ P o e m a t D ziady stan o w i je d n ą n ie p rz e rw a n ą cało ść. P ie rw sz a część jego, n a p is a n a je szcze w K ow nie, zn ajd u je się w ręk o p iśm ie u A u to ra, ale z a p e w n a d o p ie ro później n a św ia t w yjdzie, a w ten czas i p o ­ rz ą d e k całe g o p o e m a tu zm ieniony będzie. Dziś zaś ogłaszam y go tyle i takim p o rz ą d k ie m , ja k d o tąd b y ł znajo m y c zy teln ik o m “ („ P ism a A d am a M ick iew icza“, P a ry ż, 1844, T. II, str. 3), — z a ­ ła tw ia się K o stk a krótko. Ja k o „ n o ta tc e , nie p o ch o d zącej n a w e t z pod p ió ra M ick iew icza“, o d m aw ia on słow om przy to czo n y m w szelkiego z n a c z e n ia i m a je za „le g e n d ę “ ; o n a to „zrodziła ty lk o fałszy w e p rzy p u szc zen ie, że fragm enty, k tó re n am się do ­ sta ły w ręce, s ą w ła śn ie tym i za p o w ied zian y m i frag m en tam i. Ja k się zdaje, — to M ickiew icz d o p iero p o d w ra żen iem tej z a p o ­ w iedzi (!) c h c ia ł po ra z p ią ty z a b ra ć się do pierw szej części „ D ziad ó w “ i z e b ra w sz y ro zp ierz ch łe frag m en ty z K ow na, M oskwy, S è v re s i L o z an n y — p ró b o w a ł je w ja k ą ś ca ło ść stopić. T ak p ra w d o p o d o b n ie p o w s ta ł zn an y n am u ry w ek , do któ reg o je d n a k nie w eszły w c a le istn ie ją c e jeszcze n a ó w cz as frag m en ty k o w ie ń ­ skie, a p r a c a c a ła u tk n ę ła n a p o łą c z e n iu dw u scen m o sk iew sk ich z je d n ą lo z a ń s k ą “ (str. 524).

P o d o b n e, ja k K ostka, p rz e k o n a n ie o znanej od 1861 r. „I C zęści D ziadów “, n a d to w p u n k c ie zasad n iczy m o p a rte bez

P rzyczynk i do g en ezy „ D z ia d ó w “ w ileńskich. 23 5

w i с z a, t o znów D z i e c i ę , pro w ad zące go na mogiły prze­ szłości, b y ł o c h y b a f i g u r ą Z a l e s k i e g o . Allegorya ta jest, przyznajm y, za forsow ną, m oże naw et za chorobliw ą — nie mniej tak ją zapew ne rozw iązać wypadnie... W każdym razie w a n t y ­ t e z i e t e j (Starzec i D ziecko) c h c i a ł M i c k i e w i c z z a z n a ­ c z y ć s w o j e z e s t a r z e n i e s i ę i m ł o d z i e ń c z o r o z ­ k w i t a j ą c y t a l e n t Z a l e s k i e g o , który go radością przejm o­ wał; chciał zarazem pozostaw ić w niej pamiątkę czułych usiłow ań lirnika ukraińskiego o ro zb u d zen ie swej zdolności tw órczej a przy­ tem uczynić z tej sceny rodzaj testam entu poetyckiego (!)“ (str. 521). Pow yższa interpretacya Kostki jest — jak wykażę w rozpraw ie „O ssyan i ossyanizm w P o lsc e “, — zupełnie b łęd n a : w scenie bow iem Starca z D ziecięciem nie m ożna upatryw ać żadnej allegoryi, a tem mniej w izerunków M ickiewicza czy Zaleskiego, ale trybut literacki, złożony przez m ło d eg o poetę prądow i ossyanistycznem u; zresztą nie d opuszczają jej także inne w zględy rzeczow e.

(7)

236 W ilhelm Bruchnalski,

ja k ich k o lw iek za strz e ż e ń n a a rty k u le B iblioteki W a rsz a w sk ie j, w y ­ p o w ied ział tak że B ro n isła w C hlebow ski w ro z p ra w ie „Id ea, u k ła d i arty zm „D ziadów “ k o w ień sk ich i „ frag m en tó w “ p o ś m ie rtn y c h “ 1). W ed łu g C hlebow skiego za p ew n ik uch o d zić p o w in n o n ap rzó d , że „M ickiew icz z c z te re ch części „ D ziad ó w “, n a p isa n y c h w K ow nie r. 1822, w chw ili o d d a n ia do dru k u , za godne o g ło sz e n ia “ u z n a ł

„tylko d ru g ą i c z w a rtą ; p i e r w s z ą i trz e c ią z o sta w ił d la p rz e ro ­ b ien ia późniejszego, czy też, co p ra w d o p o d o b n ie jsza, zniszczył, ja k o n ieu d o ln e czy n ie sto so w n e “ (str. 10), — n a stę p n ie , że t. z. „frag m en ty Części pierw szej p o c h o d z ą z l a t “ o w iele p ó źn iejszy ch „i nie m a ją zap ew n e nic w spólnego z p ie rw o tn ą c zęścią p ie rw s z ą “ (str. 13).

N ie m ogąc o b ecn ie w d a w a ć się w b liższą o c e n ę z a p a try ­ w ań ani K ostki ani C hleb o w sk ieg o ,— ostatn i w sp o m n ia n e u ry w k i odnosi b ą d ź do k o ń c a 1838 r. tj. do „chw ili d u ch o w eg o p rzy g n ę­ b ie n ia p o ety w S z w a jc a ry i“ (str. 25), b ąd ź do ro k u 1833 (około) tj. n a czas tw o rz e n ia „ P a n a T a d e u s z a “, — s tw ierd zam tylko, że z a ­ p a try w a n ia te, cho ciaż ju ż zn alazły w y ra z w p o p u la rn y c h d zie ła c h h isto ry c z n o -lite rac k ic h , nie m ogą p rz e c ie o sta ć się w o b ec je d n ej okoliczności, z lekkiem sercem p rz ez o b u a u to ró w p o m in iętej. Mam tu n a m yśli c h a ra k te r grafiki i m a te ry a ł p isa rsk i (szczególnie p ap ier) au ten ty czn eg o rę k o p isu t. z. F ra g m e n tó w , d o ch o w a n e g o do­ ty ch czas w p o sia d a n iu W ła d y sła w a M ickiew icza a w podo b izn ie m iejsc n ajb a rd z ie j c h a ra k te ry s ty c z n y c h p u b lik o w a n e g o p rzez K a lle n b a c h a w to m ie IV „D zieł A d am a M ickiew icza“ (W yd. Tow . liter. im. Ad. Mick., w e L w ow ie, 1905). D w a w y m ien io n e szcze­ góły p aleo g raficzn e : d u k t p ism a i m a te ry a ł, sta n o w iły zaw sze i zaw sze sta n o w ić b ę d ą n a jc e n n ie jsz e k ry te ry u m d la każdego ( historyka i krytyka literatury, — kryteryum nadto, bezw zględnie

go o b o w iąza jące, jeźli przy b ra k u in n y ch d a t m a w y d a w a ć sąd o czasie p o w sta n ia d zieła p ism em p rz e k az an eg o ! Z a m ia st silić się n a su b teln e w k u n sz to w n o ści k o n stru k c y e m yśli, n a le ż a ło rac zej i — d o d a ć trz e b a — je d y n ie w g ląd n ąć w m a n u sk ry p t, a w o b ec tego fak tu p rz en o szen ie u ry w k ó w „I C z ę śc i“ w p o ­ staci zn an ej od pierw sze g o ich o g ło szen ia 1861 r. n a czas ja k iś po r, 1814, ja k tego o sta te c z n ie żą d a K ostka, alb o n a ro k 1838, czegoby zno w u p ra g n ą ł d o k a zać C hlebow ski, o k a z a ło b y się rz e c z ą stan o w czo zb ęd n ą!

III.

Dzieje se rca , p rz e ż y te p rzez M ickiew icza od ch w ili bliższego p o z n a n ia się z M arylą do sty cz n ia 1821 r., — dzieje, k tó re je d n a ­ kow oż ze sta n o w isk a ich w p ły w u i o d b icia się w p ro d u k c y i a r ty ­ stycznej n a le ż a ło b y z ap e w n e ro z p o c z y n a ć z r. 1815 lu b 1816, a) Myśl Polska. W arszawa, 1907, i odbitka, tam że, t. r., 8°, str. 27 ; cytuję w edług odbitki.

(8)

Przyczynki do g en ez y „ D z ia d ó w “ w ileńskich. 237

k ied y to u czu cie m iło sn e p o ety og n isk o w ało się w „ślicznej, o śn ieżn y c h u sta c h i b ia ły c h z ę b a c h “ J o h a s i,1) zanim , po p rz e lo t­ nych, acz łz a m i o b le w a n y c h a n ie p e w n o śc ią i z w ątp ie n iem ży­ w io n y c h z a p a ła c h s e rc a w o b ec niezn an ej bliżej A nieli w ileń sk iej,2) n ie ro zg o rzało ży w iołow o, b y sp o p ieleć n a o łta rz u o fiarn y m d la bogini T u h an o w ick iej, — z o sta ły p rz e d m io te m jeg o p o e m a tu , — „D ziadów “. K re a c y a t a je d n a k , z góry n a le ż y to zaznaczyć, nie je s t o w o cem ani jed n o lite g o n a s tro ju ani zró w n o w ażo n ej z u p e łn ie i św ia ­ dom ej p la n u p ra c y tw ó rcze j, a le dw ó ch ró ż n y c h jej stad y ó w , — z k tó ry c h czasow o w cześniejsze w y raziło się w t. z. F ra g m e n ta c h , — drugie, p ó źniejsze, w „U piorze“, „C zęści D rugiej“ i „C zw artej.“

P rz y ro z w a ż a n iu u ła m k ó w „C zęści I“, p rzez p o e tę n ie sk o ń ­ czo n y c h ani n ie w y k o ń czo n y ch , a co w aż n ie jsz a — nie u p o rz ą d ­ k o w a n y c h , n a s u w a ją się m im o w o ln ie p y ta n ia n a s tę p u ją c e : co s ta n o w i ich tre ść , — ja k tre ś ć o w a d a się zw iązać z życiem M ickiew icza i jeg o o to cz en ia , — ja k ą b y ła id e a p o ety , gdy je tw o rz y ł, — ja k się n a le ż y z a p a try w a ć n a ich fo rm ę ,— a w reszcie, ja k i zw iązek za ch o d zi m iędzy „ fra g m e n tam i“ a p ó ź n ie jsz y m i „D ziadam i“ k o w ień sk im i, k tó re w yszły w 1823 r. ja k o „U piór“, „C zęść D ru g a“ i „ C z w a rta “ ?

C hociaż p o rz ą d e k u stę p ó w ju ż w au to g rafie „ F rag m en tó w “ n ie je s t ściśle i w y ra ź n ie za zn aczo n y , ta k że n a stę p stw o ich w p rz e ­ d ru k u b ędzie zaw sze w k ilk u k w e sty a c h z aw isłe od su bjektyw nego z a p a try w a n ia w y d aw cy , to je d n a k z n a jd u ją się ta m dw ie p ie rw ­ sz o rzęd n ej w agi w sk azó w k i ta k d la z ro z u m ie n ia p rzy p u szczaln e j c a ło śc i u tw o ru , ja k o też d la k ry ty k i tek stu . W auto g rafie P o e ty c z y ta m y nap is : „D ziady, W id o w isk o , C zęść I“ a p rz e d ty m ty tu ­ łe m sło w a : „ P r a w a s t r o n a t e a t r u “ ; po m onologu zaś „D ziew icy w sa m o tn y m p o k o ju “ s ło w a : „ n a l e w ą s t r o n ę t e a t r u w c h o d z i c h ó r w i e ś n i a k ó w , n i o s ą c y c h j e ­ d z e n i a i n a p o j e ; s t a r z e c p i e r w s z y z c h ó r u n a с z e 1 e.“

T e in sc e n iz a c y jn e u w a g i A u to ra k a ż ą n a m : 1) w śró d b o h a ­ te ró w jeg o „ W id o w isk a “ w y ró żn ić dw ie grupy, — 2) p a trz y ć n a „ F ra g m e n ty “ ja k o n a u tw ó r d ra m a ty c z n y o d w u sc e n ach , n a ty m ż e sam y m p o zio m ie, i w zględnie o ró w n o czesn ej akcyi, a 3) w y sn u ć z teg o w n io sk i o d p o w ied n ie co do p ew n y ch ten d en - cyi M ickiew icza, o ile o n e m ogły w y razić się i u ze w n ętrzn ić s a m ą fa k tu rą .

*) Zob. K allenbach J., O nieznanych utw orach A dam a Mickie­ wicza. 1817— 1820. (O d b . z „Pam iętnika Literackiego“, R. VII,

1908) Lw ów , str. 31, 3 2 ; tu d z ie ż : N ieznane Pism a Adam a Mickie­ w icza 1817— 1823. Z A rchiw um filom atów w ydal J. Kallenbach. K raków , 1909, str. 169, 288, 343.

2) Tenże, O niezn. utw orach itd., j. w., str. 22, 35, — a także N ieznane Pism a itd., j. w., str. 208, 209.

(9)

238 Wilhelm Bruchnalski,

B o h a te ró w p ra w e j stro n y s ta n o w ią n ie w ą tp liw ie : D z i e- w i c a w sa m o tn y m p o k o ju , ro z c z y tu ją c a się w ro m a n sie „ V a le rie “ i p ro w a d z ą c a n a p o d sta w ie jego m o n o lo g ,— G u s t a w , s o b o w tó r D ziew icy, ta k sam o ja k o n a m o n o lo g izu jący , i C z a r n y M y ­ ś l i w y . Do b o h a te ró w stro n y lew ej n a le ż y zalicz y ć : N i e ­ w i a s t ę m ł o d ą (n a z w a n ą ra z „D ziew czy n ą“, ra z „N ie w ia stą m ło d ą “ a ra z „ W d o w ą “), S t a r c a , D z i e c i ę , G u ś l a r z a , C h ó r M ł o d z i e ż y , n a k o n ie c M ł o d z i e ń c a „zaklętego, p rz e ­ m ienionego w głazy“, n a leż ąceg o tu p o śre d n io , bo w p ro w a d z o n e g o zap o m o c ą o sobnej, w staw io n ej b allad y .

Z tego sc h e m a tu osób, o d p o w ia d a ją c eg o p ra w e j i lew ej stro n ie te a tru , w y sn u w a m w niosek, że „D ziady“ w p ie rw o tn y m p om yśle, częściow o z rea liz o w an y m , m ia ły być d ra m a te m , m o że n a w e t n ie p rze zn aczo n y m do p rz e d sta w ie n ia n a scenie, lu b o n o ­ szącym ty tu ł „ w id o w isk a “, w k tó ry m ró w n o c z e śn ie (do pew n eg o stopnia) m ia ła się ro zg ry w ać p e w n a sp ra w a , a b y p rzez to p o d w ó jn e jej p rzed staw ien ie, — przez p a ra le liz m lu b a n ty te z ę treści, — u w y d atn ić p e w n ą m yśl i p e w n ą ideę.

W z o ró w do p o d o b n eg o p rz e d s ta w ie n ia rze czy m ia ł M ickie­ w icz w poezy i św iato w ej d w a : w fa k tu rz e ep o su sta ro ż y tn e g o a szczególnie jeg o n astę p c ó w , p rzed e w szy stk iem z a p a n o w a n ia b a ­ roku, aż do n ajn o w szej n iem al doby, k ie d y to d a w a n o o b ra z y w y ­ padków , ja k ro z g ry w a ją się i to c z ą tu n a ziem i a ró w n o c z e śn ie w o b ło k ach , w n ieb ie, np. n a ra d z ie J o w is z a z b o ż k am i lu b B o g a ch rześcijań sk ieg o z A niołam i, Ś w ięty m i itd .; — n a s tę p n ie w z a ­ c z ą tk a ch d ra m a tu n o w o ży tn eg o i n o w o ży tn eg o te a tru , tj. w m iste - ry a c h i d y alo g ach relig ijn y ch w ogóle, ja k nie m n iej w scenie, n a k tó rej u tw o ry te wystawia*no a k tó ra ta k n ic w sp ó ln eg o n ie m ia ła z u rz ą d z e n iam i m iejsca d la w idow isk sta ro ż y tn y c h .

W a rto zw ró cić uw agę, że M ickiew icz, p rz e d n a p is a n ie m „ F ra g m e n tó w “, szero k o z a sto so w a ł ten sp o só b p rz e d s ta w ie n ia sp ra w y w kom icznym , n iesk o ń czo n y m i n ie p u b lik o w a n y m nigdy p o e m a c ie o pisow ym : „K arto fla.“ T am a k c y a to czy się aż w trz e c h reg io n a c h : n a ziem i i m o rz u p o d p rz e w o d e m głó w n eg o b o h a te ra , K olum ba, i jeg o k asty lsk iej m łodzieży, — w k ró le stw ie w o d y p o d n a c zeln ictw em N e p tu n a a p rzy u d ziale b ó stw p o d z ie m n y c h i n a ­ resz cie w okolicy św ia ta n ajg ó rn iejszej, gdzie J e h o w a zw o ły w a ra d ę , a b y z A niołam i, Św. M ichałem , Św . D om inikiem i innym i n ieb ian am i ro zw aży ć z a m ia ry dzielnego ż e g larza i w d a n y m ra z ie życzliw ie nim i k ie r o w a ć 1). N a tu ra ln ie , że „ F ra g m e n tó w “ n ie m o żn a p o d tym w zględem sta w ić n a ró w n i z p rz y to c z o n ą te c h n ik ą epicką, a le raczej i tylko z ro d z a je m im bliższym , b o tak że w i­ dow iskow ym , — m istery am i.

') Kallenbach J., O nieznanych utworach Adama Mickiewicza,

(10)

Przyczynki d o gen ezy „ D z ia d ó w “ w ileńskich. 2 3 9

W sz e c h stro n n e a b a rd z o obfite w yniki, ja k im i o b ce lite ra tu ry m ogą się poszczy cić w zak resie stu d y ó w n a d d ra m a te m śre d n io ­ w iecznym , religijnym i kościelnym , n a d różnego ty p u te a tra m i i n ad p o czątk a m i te a tru n o w ożytnego w ogóle (szczególnie zaś ludow ego), k tó ry w zn ió sł się n a ty ch p o d w a lin a c h , d a ją n a m n a ­ stę p u ją c e p o u c z e n ia w k w e sty i p o ru szo n e j : 1) p rz e d sta w ie n ia m iste ry aln e o d b y w a ły się n a s c e n i e zasad n ic zo o dw óch lub trz e c h k o n d y g n a c y a c h „ n a d s o b n y c h “ (niebo, ziem ia, piekło, — n iebo, ziem ia, — ziem ia, piekło) ') ;2) w szyscy a k to ro - w ie w y stęp o w ali n a scen ie ra z e m i, za jm u ją c n a niej o d p o w ie­ dnie sta n o w isk a, w ed łu g k olei o d g ry w ali pojed y n czo lu b w p a r- ty a c h p rzy d zie lo n e so b ie ro le, w ra c a ją c p o te m n a m iejsca p ie r­ w o tn e ; 3) w liczn y ch w y p a d k a c h g ra o d b y w a ła się ró w n o c z e ś n ie 2), a n a w e t n ierzad k o m ia ły m iejsce p rz e d sta w ie n ia w p rz e d sta w ie

-*) M isterya n p . passyjne miały praw ie zaw sze typow ą, trój­ dzielną scenę z tego p o w o d u , że męka C hrystusa odbyw ała się na ziemi, że potem C hrystus zstępyw a do piekieł a w reszcie w stępyw a do nieba. Polska „H istoryą o chw alebnem Z m artw ychw staniu P a ń ­ skiem “ M ikołaja z W ilkowiecka, miała „obszerną w idow nię, p o d z ie ­ loną na scenę ziemską i p iek ło “ (W indakiew icz, T eatr ludow y, str. 9).

2) W sławnej passyi niemieckiej, należącej do klasztoru św. Bar­ tłom ieja w Frankfurcie n. М., a pochodzącej z XV w., ró w n o c z e ­ śnie z M odlitwą P. Jezusa na G órze O liw nej Judasz um aw ia się z kapłanam i o zdradę, rów nocześnie z przesłuchiw aniem Z baw i­ ciela św. P io tr w p rzed sio n k u zapiera się Mistrza itd. (D evrient E., G eschichte der deutschen Schauspielkunst, Berlin, 1902, str. 2 7 ,2 9 ). W czasach już niemal najnow szych napisał W. H enzen dla „Spiel- u. F esthaus’u “ w W orm acyi, który „należy do osobliw ości Niemiec i na rów ni z m isteryam i w O beram ergau, oraz teatrem W agnera w Bayreucie jest w art w idzenia“ , pięcioaktow ą sztukę, mającą za przed m io t koleje życia, dram atyczne przygody i czyny św iątobliw e św . Elżbiety, żony turyngskiego landgrafa, Ludwika. Cz. Jankow ski w książce sw ojej „P o Europie. Kartki z p o d ró ż y “ (W arszaw a, 1893) tak opisuje i sam teatr i przedstaw ienie wielkiego widowiska:

„Scena ro zd zielo n a n a t r z y k o n d y g n a c y e (poziom e): na s c e n ę w g ł ę b i z k u r t y n ą , na s c e n ę p r z e d k u r t y n ą i na j e s z c z e j e d n o d u ż e m i e j s c e p r z e d p i e r w s z y m r z ę ­ d e m k r z e s e ł , na które w danej ch w ili'sch o d zą aktorzy...“ „Sceny na zamku W artburskim , sceny chórow e, ludow e na ulicach Eize- nachu, sceny klasztorne, tłum ne uroczystości i sam otne m onologi idą kolejno po sobie. C z ę s t o d w a o b r a z y w i d z i m y j e d n o ­ c z e ś n i e n a s c e n i e : oto np. na scenie w głębi św. Elżbieta m odli się w kościele, a na scenie przedniej hulają dwaj nicponie, których m odlitw a jej naw raca ; o to na przodzie, przed nami, św. Elżbieta, w ygnana z zam ku, szuka darem nie, gdzieby z dw ojgiem dziatek dro b n y ch schronić głow ę, a w głębi nad dźw ignięciem jej

(11)

2 4 0 W ilhelm Bruchnalski,

niu (Z w isch en v o rstellu n g en ); 4) c h ó r lu b c h ó ry m iaîy w y b itn e z n a ­ czenie d la m a rk o w a n ia poszczeg ó ln y ch sta d y ó w re p re z en ta c y i i d la p rzy g o to w a n ia a p a ra tó w do dalszych jej części, n ie p o trz e b u ją c b y ć całk iem ściśle z łą czo n e z osnow ą.

M ając p rz e d o czy m a szczegóły p o w y ższe, o m ó w io n e w ielo ­ k ro tn ie i w y c z e rp u ją co p rzez szereg b a d a c z y z a g ra n ic z n y c h a z n aszy ch n a jszerzej p rz e z W in d a k ie w ic za w d z ie le : „ T e a tr lu d o w y w daw nej P o ls c e “ (K raków , 1902), i k o m b in u ją c je z tem , co w yżej p o w ied zian o o in sce n iza cy i „ F ra g m e n tó w “, m o ­ żem y stw ie rd zić n ap rz ó d , że d o c h o w a n a „I C zęść D ziad ó w “ je s t p o d w zględem fo rm y czystej w ody m iste ry u m o sc e n ie poziom ej, dyptycznej (d w udziałow ej), — n a stę p n ie , że m iędzy d w iem a g ru ­ p am i frag m en tó w , t. j. p ra w ą i le w ą s tro n ą te a tru , n ie zachodzi w c a le lu źn o ść z u p e łn a , ja k c h c ą n ie k tó rz y k ry ty c y , a le ow szem zw iązek, u tw o rz o n y p rzez f o r m ę *).

Z w iązek ato li m iędzy w y m ien io n em i g ru p a m i w id n ieje je ­ szcze z czego in n eg o : z sam ej ich treści, a co w ięcej, z idei, któ rej tre ść o w a d aje w y raz . P rz y p a trz m y się ty lk o z b lizk a w szystkim w y szczególnionym ju ż h o h a te ro m , a u jrz y m y ja k n a dłoni u z a sa d n ie n ie tego tw ie rd z e n ia w ich n a tu rz e , isto c ie , d ąże­ n iu i c lia rak te rz e.

z niedoli radzi w łaśnie w otoczeniu d w o ru sw ego cesarz Fryderyk. I j e d e n o b r a z d r u g i e m u n i e p r z e s z k a d z a w c a l e , p r z e ­ c i w n i e : d z i a ł a i s t o t n i e k o n t r a s t e m , b y s i ę t a k w y r a z i ć , n a m a c a l n y m “ .

*) W „C zasie“ za r. 1909, nr. 135— 137, ogłosił p. Maryan Dienstl artykuł p. t. „Ś redniow ieczna scena a szopka k rak o w sk a“, w którym usiłuje p rzeprow adzić analogię m iędzy b u d o w ą szopki krakowskiej a trójdzielną, m isteryalną sceną średniow ieczną, na końcu zaś dodaje taką uw agę: „Do dziś dnia nie zm ieniła (!) szopka swej liturgicznej przew ażnie treści i średniow iecznej form y. Poeci nasi nie zajm ow ali się w praw dzie b ezp o śred n io szopką, lecz naj­ wybitniejsi (!) ducha i form ę jej znali. T r z e b a b y g ł ę b s z y c h b a d a ń n a d k w e s t y ą i n s c e n i z a c y i II C z ę ś c i D z i a d ó w , c z y a k c y a t a w e d l e m y ś l i z n a j ą c e g o o b r z ę d y i z w y ­ c z a j e p o e t y n i e b y ł a p o m y ś l a n ą d l a t r ó j d z i e l n e j s c e n y t r z e c h ś w i a t ó w ? “ P o ru szo n a kwestya form y m isteryal- nej w „I części D z iad ó w “ w ro zp raw ie niniejszej nie jest w żadnej zaw isłości od artykułu p. D ienstla, w skróceniu bow iem była już rzecz cała p o d an a w „Spraw ozdaniach Akademii U m iejętności“ w K rakow ie za r. 1908, spraw a ma się o d w ro tn ie: p. D. — nie przytaczając źródła — pow tórzył szczegóły, p o d an e mu przezem nie w ro z m o ­ wie pryw atnej, co do szopki i m isteryów n i e d o k ł a d n i e , c o d o

„II(!) C z ę ś c i D z i a d ó w “, p o m i e s z a w s z y s z c z e g ó ł y , c a ł k i e m b e z z r o z u m i e n i a r z e c z y i n i e u w a ż n i e !

(12)

A n a p rz ó d b o h a te ro w ie stro n y p ra w e j. D z i e w i c a , ro zczy ­ tu ją c a się w ro m a n sie „ W a le ry a “ i n a tle jego ro z m y śla ją c a, ja k o też jej o d b icie p łci drugiej, G u s t a w , p o w ią z a n i s ą : t o ż ­ s a m o ś c i ą n i e s z c z ę ś c i a , m ające g o to sam o ź ró d ło : m iłość, i te sam e p o w o d y : p o św ięce n ie rze czy w isto ści m a rz e n io m , — t o ż s a m o ś c i ą s f e r y s p o ł e c z n e j i t o ż s a m o ś c i ą k u l t u r y u c z u c i o w e j , m y ś l o w e j i z w y c z a j o w e j . W szy stk ie c h a ­ ra k te ry sty c z n e , d o p ie ro co w y m ien io n e ry sy b o h a te ró w p ra w e j stro n y z n a jd o k ła d n ie jsz ą a n a lo g ią p o w ta rz a ją się u tych, co w s tę p u ją n a stro n ę lew ą, ró ż n ic a zaś m iędzy nim i p o leg a tylko n a tem , że S t a r z e c , D z i e c i ę i N i e w i a s t a m ł o d a n a le ż ą do sfery lu d n czyli, w d u c h u epoki m ó w iąc, gm inu. Aż do tego p u n k tu zgodność, w e d łu g p rz e p ro w a d z e n ia p o ety , z u p e łn a m iędzy św ia te m o św ieco n y m a p ro sto tą , n iezg o d a z a czy n a się do p iero z c h w ilą w y s tą p ie n ia G u ślarza i C hóru m łodzieży, dw ó ch czyn­ n ików , k tó ry c h b ra k n ie c a łk o w ic ie p rz e d sta w ic ie lo m k u ltu ry w yż­ szej, — z tą ch w ilą p a ra le liz m w p rz e d sta w ie n iu zm ien ia się n a z a m ie rz o n ą i św ia d o m ą an ty tezę.

Z ta k zro zu m ian ej o sn o w y „I C zęści D ziadów “, ja k ró w n ież je j dyspozycyi, m o żem y w y sn u ć w niosek, ja k i z a m ia r m ia ł p rzed o cz y m a M ickiew icz, tw o rz ą c „C zęść p ie rw s z ą “. Oto w p ierw szy m p o m y śle sw ego p o e m a tu c h c ia ł on p rz e d sta w ić u c z u c ie m iłości w czło w iek u sw ego n a ro d u w ogóle, czy on n a leż y do k lasy w y ż­ szej i w y k ształco n ej, czy do lu d u , k tó ry o k u ltu rz e n ic n ie w ie­ dząc, żyw i p rzec ież w duszy sw ojej i se rc u ta k ie sam e d elik atn e u c z u c ia i tak sam o m a rz y i cierpi, ja k ci, co m u ty c h u czu ć o d m a w ia ją . O czyw iście, że u c zu cie w m yśl p o e ty m u sim y p o j­ m o w a ć w n a jsz e rsz e m sło w a z n a czen iu i b ez w zględu n a to, czy ono się o b ja w ia ja k o w y m arz o n a, zło te m id e a łu o p ro m ie n io n a sk ło n n o ść p łci do płci, — czy ja k o w iern o ść w m iłości, k tó ra z n a ­ lazłszy swój p rz e d m io t rzeczy w isty , po u tra c ie jego d o p ro w a d z a k o c h a ją c ą isto tę do o b łą k a n ia , — czy ja k o m iło ść p rzeszło ści, ży ją­ cej w la z u ro w c h w sp o m n ien ia ch , — czy ja k o żal i ból po id e a ła c h , w k tó ry ch czło w iek m oże p rze m ie n ić się w głaz bez życia. Te w szy stk ie o b jaw y u c z u c ia p rz e n ik a ją w ed łu g P o e ty św ia t ca ły i p le n ią się w śró d k u ltu ry i w y k sz ta łc e n ia z ró w n ą siłą i potęgą, ja k w śró d p ro s to ty i ciem n o ty lu d u w iejskiego. J e s t je d n a k m ię­ dzy u czu ciam i tem i tu i tam ró ż n ic a w ie lk a a racz ej je s t ró żn ic dw ie. P rz e d sta w ic ie le w y k s z t a ł c e n i a , p o jm o w an eg o n ierzad k o p rz e z ro m a n ty k ó w ja k o p r z e k s z t a ł c e n i e , b ezim ien n a D ziew ica i G ustaw , c ie rp ią dlatego, że o d ry w a ją się od rzeczy w isto ści i n ie liczą się w c a le z jej p ra w a m i ; p rzed sta w ic ie le p ro sto ty , p o jm o w an ej od R o u s s e a u ’a ja k o id e a ł czło w iecze ń stw a, N ie w ia sta m ło d a i S tarzec, c ie rp ią nie m niej i n ie in aczej, lecz z p o w o d ó w p ra w d z iw y c h , re a ln y c h . P ro s to ta n a d to m a le k a rs tw a n a c ie rp ie ­ n ia duszy i s e rc a tak ie, n a ja k ie d u m n a k u ltu ra nie po trafi się zdobyć. P ro s to ta m a sw o je zab o b o n y , sw o ją u ro czy sto ść „D zia­

(13)

2 4 2 Wilhelm Bruchnalski,

d ó w “, n a k tó ry c h ro z m a w ia ją c z d u ch am i, p rzy n o si p o c ie c h ę n ie tylko z m a rły m a c ie rp iąc y m , ale ta k że tym , k tó rzy ja k d u ch y „ży ją n a św iecie, lecz n ie d la ś w ia ta “ , m a in n e tak że śro d k i a k aże ich sz u k ać w n ieskażonym , zd ro w y m , ch ło p sk im ro z u m ie i rozsądku. To d ru g ie św ietn ie z a z n a cz y ł i u w y d a tn ił M ickiew icz, w p ro w a d z a ją c „ C h ó r m ł o d z i e ż y “ , k tó re g o o d e z w a n ia się, r o ­ z u m o w a n ia i n a u k i m ają, ja k słu szn ie z a u w a ż o n o , coś z n a m a ­ szczen ia i p o w ag i ch ó ró w S ofoklesow ej tra g e d y i, coś z g łę b o k o ­ ści G oethow skich refleksyi w „ F a u ś c ie “ i „ W e rte rz e “ . P rz e b ija się to szczególnie w sło w ach M łodzieży do N iew iasty , w y stę p u ­ ją cej po lew ej s tro n ie te a tru . M usim y so b ie w y o b razić, że n a u ro c z y sto ść „D ziad ó w “ p rzy ch o d zi w liczb ie tych, „co r o z p a ­ c z a ją “, ta k ż e K a ru sia z „ R o m a n ty c z n o śc i“ , o czy w iście w tym celu, a b y zo b aczy ć się z d u ch e m k o c h a n k a , k tó ry od „d w ó ch la t ju ż w zim nym g ro b ie “. C hór, zo b acz y w szy d ziew czynę w k w iecie w ieku, o b łą k a n ą i ro z p a c z a ją c ą po tem , czego ż a d n a s iła w ró c ić nie zdoła, udziela jej p o c ie c h y „N ie ła m tw y c h rą c z e k ...“, n ie tylko p ełn ej zdrow ego ro z są d k u i z a s ta n o w ie n ia się, a le tak że p ra w d z iw ie stoicki p o g ląd n a ś w ia t lu d u w iejskiego o d d a ją c e j dosk o n ale i po m istrz o w sk u , gdyż w g łó w n y c h z w ro ta c h o sn u tej n a rze czy w isty ch w ą tk a c h ludow ej tw ó rc zo ści.

W ied ząc, ja k ie zn aczen ie m a ró w n o c z e sn o ść ak cy i w „I Części D ziad ó w “, akcyi, ro z w ija ją c ej się ju ż to w p a ra le liz m a c h , ju ż to w a n ty tezie, a w y rażo n ej ta k n a m a c a ln ie z a p o m o c ą dw ó ch stro n sceny, p o z o sta je jeszcze ro z strz y g n ąć, co p rzed ew szy stk iem , w śró d w ielu — ja k n a tu ra ln a — in n y c h w p ły w ó w i okoliczności, m ogło n a k ło n ić lub n a p ro w a d z ić M ickiew icza n a to, by z a s to s o ­ w a ć ta k n iezw y k łą, o ry g in a ln ą w u tw o rz e d ra m a ty c z n y m form ę. Z daje się, że p o b u d k i do tego n a jp e w n ie j p o sz u k iw a ć trz e b a w G oethem . W czasie tw o rz e n ia F ra g m e n tó w , tego p ierw szeg o rz u tu p ó źn iejszy ch „D ziadów II i IV C z.“ , z n a ł M ickiew icz n ie tylko ro m a n s K riidenerow ej „ W a le ry ę “ i R o u s s e a u ’a „ N o w ą H e lo iz ę “, ale ta k ż e — o p ró cz w ielu in n y ch — „ C ie rp ie n ia M łodego W e r ­ t e r a “. „ W e r te r “ n ie je s t w p ra w d z ie n a p is a n y w fo rm ie d ra m a ty ­ cznej, n ie m a w nim tak że zasad n ic zo p rz e p ro w a d zo n e g o p a r a le - lizm u m iędzy u cz u c ia m i k o c h a n k a L o tty a u c z u c ia m i re sz ty św ia ta , ale ra z u ż y ł go G oethe, i to z w ielkim , b a rd z o w ielk im p rzyciskiem . P rz y p o m n ie ć tu w y p a d a rz e w n e o p o w ia d a n ie o n ie ­ szczęśliw ej a głębokiej m iłości m ło d z ie ń c a w iejsk ieg o do sw ej p a n i i chleb o d aw czy m . S pow iedź se rd e c z n a, k tó rą p ro s ta k zło ży ł p rz e d ró w n ie n ieszczęśliw ym W e rte re m , ta k p o ru s z y ła tego o s ta ­ tniego do głębi, że w liście do p rz y ja c ie la sw ego W ilh elm a, k o ń ­ cząc o p o w ia d an ie p is a ł : „Co ci o p o w ia d a m , n ie je s t a n i p rz e s a - dzonem , ani p rz e c z u ło stk o w a n e m ; m ogę n a w e t p o w ie d z ie ć : słab o , zb y t słab o p o w tó rz y łe m rzecz sły sz a n ą i w ry s a c h zb y t g ru b y ch , b o n aszem i cyw ilizo w an em i, o b y c z a jn e m i sło w am i. T a m iło ść, ta w iern o ść, n a m iętn o ść sz la c h e tn a n ie je s t w ięc żad n y m w y m y słe m

(14)

Przyczynki d o g en ezy „ D zia d ó w “ w ileńskich. 243

poetyckim , o n a żyje, je st, istn ieje w całe j i n ajw iększej czystości w tej klasie ludzi, k tó ry c h m y u w a ż a m y za n ie w y k sz tałco n y ch i dzikich. My w y k ształce n i — n a nic w y k sz ta łc e n i! C zytaj to o p o w iad an ie z n ab o że ń stw e m , p ro sz ę Cię o to ! Gdy je piszę, j e ­ stem spokojny i cichy w d uchu. C zytaj, m ój K ochany, i m yśl przytem , że ta h is to ry a je s t z a ra z em h is to ry ą tw ego p rz y ja c ie la !“ T a k ró tk a u w a g a G oethego, ja k b y stre sz c z a jąc a , szczególnie w sło w ach końco w y ch , ideę i m yśl g łó w n ą „D ziad ó w “ , b y ła w e ­ dług w szelkiego p ra w d o p o d o b ie ń stw a czynnikiem , k tó ry z a p ło d n ił w y o b ra źn ię M ickiew icza do tyła, że p o d je j w p ły w em n a d a ł m y ­ ślom sw oim , n u rtu ją c y m w jego w n ętrzu , ta k ą form ę p a ra le liz m u , form ę, ro z sn u tą z re sz tą i z a sto so w a n ą do F rag m en tó w , z c a łą o ry ­ g in aln o ścią i s iłą w ła śc iw ą M ickiew iczow i ’).

IV.

T ak p rz e d sta w ia ją się F rag m en ty , jeż eli n a n ie p a trz y m y ja k o n a dzieło a rty z m u i w y ra z arty sty c z n e j tw ó rczo ści M ickie­

*) D róg innych, natury ogólniejszej, po których Mickiewicz doszedł do form y „I Części D ziad ó w “, obecnie nie rozw ażam szczegółow o, znajdzie to bow iem miejsce, by uniknąć po w tó rzeń , w om ów ieniu zew nętrznej strony wszystkich pozostałych części tego utw oru na końcu rozpraw y. W tem miejscu przypom inam tylko niezwykle w ażną dla tej materyi Lekcyę XVI z 4 kw ietnia 1843 „Literatury słow iańskiej“ (o dram acie p o d w zględem ogólnym i o dram acie słow iańsko-polskim , o czem niżej m ow a obszernie) i ustęp z rozpraw y francuskiej Poety, p ochodzącej p ra w d o p o d o b n ie z r. 1822 a wydanej przez prof. K allenbacha w „N ieznanych Pis­ mach A. M.“, j. w., str. 151 n., p. t. „L’a r t d r a m a t i q u e e n P o l o g n e “, w których czytam y o m isteryach co n astępuje: „ L’art dram atique en P o lo g n e rem ontant à une ép o q u e où le m anque de d o n n ées historiques et littéraires ren d les recherches très difficiles, il est presque im possible de fixer d ’une m anière précise le tem ps de sa naissance, et la nature des prem ières p ro d u c tio n s de ce genre. C ependant n o u s som m es p o rtés à croire, vu quelques fragm ents conservés dans les bibliothèques et m entionnés dans le dictionnaire des P oètes de Juszyński, que vers la fin du quinzièm e siècle, on représentait en P o logne selon la coutum e générale de ces tem ps, d e s My s t è r e s , espèce de dram es d ont le sujet était la p lu p art tiré de m artyrologie et des vies de Saints. M alheu­ reusem ent p o u r la littérature polonaise, ce genre vraim ent national qui p ro d u isit en A ngleterre l’école de Shakespeare et déterm ina en Espagne celle de L opes de Véga et de C aldéron, a été frappé d ’anathêm e par les p o ète s p o lo n ais com m e irrégulier et trivial en com paraison avec les classiques anciens, d o n t les ouvrages et les p récep tes devinrent autant des règles p o u r les au teu rs“

(15)

244 W ilhelm Bruchnalski,

w icza w p ew n ej epoce. Ale n a F ra g m e n ty n a le ż y je sz c z e p a trz y ć ze sta n o w isk a dw o jak ieg o : ż y cia p o e ty i p rą d ó w , z a c z y n ają c y c h się p rz e ja w ia ć w ó w czas w lite ra tu rz e polskiej. P o d p ie rw szy m w zględem , n a k tó ry ju ż n ie je d n o k ro tn ie zw ró c o n o uw agę, są o n e w iz e ru n ­ kiem i w iern em , choć p o e ty c z n e m o d b iciem tego, co się d ziało w m yśli i w duszy M ickiew icza o dtąd, kiedy p o z n a ł W e re sz c z a - ków nę, aż do fery i 1820, p o k tó ry c h zn o w u p rz y sz e d ł czas re - fleksyi i k o n ieczn o ść z a sta n o w ie n ia się n a d tem , co b y ło , i u c z y ­ n ie n ia z tego w szystkiego sy n tezy i o b ra c h u n k u ; p o d w zględem drugim , k tó reg o d o tą d n a leży cie n ie w y św ie tlo n o , n a le ż y u w a ż a ć „I C zęść D ziad ó w “ za u tw ó r, p rz e d sta w ia ją c y m o ty w m iłości, n iezw y czajn y lite ra tu rz e polskiej do XIX w, i u s iłu ją c y z a ra z em p ro b le m tego u c z u c ia ro z w ią z a ć n a drodze lite ra c k ie j, p o ety ck iej.

U czucie m iłości, p o m ija ją c p o d sta w y jego fizyologiczne, m o ­ gło się u fo rm o w a ć w M ickiew iczu p o d w p ły w em d w o jak ich czyn­ n ik ó w : z a p a try w a ń i p rz e są d ó w sp o łe c z e ń stw a szerokiego, z k tó ­ re m łą c z y ły go p o ch o d zen ie i p rz y n a le ż n o ść k u ltu ra ln o -c y w iliz a - cyjna, n a stę p n ie z a p a try w a ń i p rz e k o n a ń sp o łec zn o ści bliższej i najbliższej, k tó rej b y ł członkiem ja k o s tu d e n t u n iw e rsy te tu , fi­ la re ta itd., w re sz cie p rą d ó w , o d d z ia ły w u ją c y ch n a ń z z e w n ą trz

i inaczej nieco, niż czynniki w y m ien io n e, bo z a p o m o c ą idei, z a ­ cze rp n ię ty ch n ie z ży cia p raw d ziw eg o i rzeczy w isteg o , a le ze ś w ia ta a b stra k c y i k siążkow ych.

J a k k u ltu ra p o lsk a p a tr z a ła n a sto su n ek d w ó ch ró ż n y ch p łci do siebie, w y p o w ia d a ją c y się z a p o m o c ą m iłości, n ie m iejsce tu n a o d pow iedź d o k ła d n ą ; je ż e li je d n a k og ran iczy się do ta k ich dw óch faktów , ja k b ra k n iem al z u p e łn y ro m a n su w P olsce, ja k n a stę p n ie c h a ra k te r listó w m iło sn y ch od w ieków śre d n ic h do p o ­ czątków w y raźn iejszy ch ro m an ty zm u , trz e b a b ęd zie stw ierd zić, że ze sta n o w isk a idealnego m iłości n ie k u lty w o w a n o u n a s zasad n iczo , p rz eciw n ie sposób w zajem n eg o p o stę p o w a n ia m ężczyzny i kobiety, tudzież zb liż an ia się ich do siebie, b y ł u n a s z re g u ły tem , co N ie­ m iec w ep o ce p o w e rte ro w sk ie j n a z y w a ł „tüchtiges, b ü rg e rlic h e s V e rh a lte n m it d er E he als E n d ziel“. P od o b n ie m ia ła się rzecz z k u lte m m iłości n a L itw ie a d o k u m en tem tego, z o to czen ia Mic­ k ie w ic z a w ziętym , ze sto licy n a w e t z w y czaju i o b y c z a ju w sc h o ­ dniej P olski, W iln a , „ W iad o m o ści B ru k o w e “, k tó re często a n a li­ zie p o d d a ją sp ra w y d o b ra n y c h m ałżo n k ó w , c n o tliw y c h p a n ie n i p o p ra w n y c h k a w a le ró w i k re ś lą id e a ł ich d o d atn i lub u jem ny. Że M ickiewicz, ja k o stu d e n t U n iw e rsy tetu , ja k o m ło d zien ie c w sto ­ su n k u do p łci drugiej p rz e d sta w ia ł typ w edług „ B ru k o w c ó w “ ro ­ zum o w o u z a sa d n io n y i p rz e cię tn y , św iad czy b o h a te r jeg o n a jw ię k ­ szego p o e m a tu , P a n T ad eu sz, w o so b o w o ści sw ojej o d tw a rz a ją c y bez w ą tp ie n ia o so b o w o ść tw ó rc y sam ego. Nie p o trz e b a tego n a w e t za zn aczać, że n a m iło ść T a d e u sz a i Zosi, pom im o całej jeg o p o ­ czciw ości i zacności, nie s k ła d a ły się w y łączn ie i tylko p ie rw ia ­ stki ete ry c z n e i n iebiańskie.

(16)

T e o ry ą m iłości, k rz e w io n a zn o w u w gronie, p o ry w a m i se rc a i m yśli n ajb liższem P o ecie, w ie lu e le m e n ta m i sw oim i z w ią z a n a n ie w ą tp liw ie z m iło śc ią p la to n ic z n ą , n ie d o p ro w a d z iła w p raw d zie nigdy do tego, a b y a d e p c i jej p o św ięcili p ięk n o ść i m iło ść zm y­ sło w ą d u ch o w ej a p o te m bezw zględnej, co n ie z n a m ia ry i g ra ­ nic, a le w y m a g a ją c s e rc a czystego, n a k ła d a ła n a zm ysły w ędzi­ dło a n a p o czc iw ą, p rz y z w o itą m iło ść fizyologiczną zn am ię id e ­ alne. P o tej te o ry i p o z o sta ły M ickiew iczow i na- zaw sze: sa m o t­ n o ść i ro z m y ślan ie ja k o śro d e k o czy szczen ia serca, c n o ta i o ta ­ czan ie z re g u ły n ie w ieście j p o sta c i (acz n ie w cielonej nigdy w j a ­ k ą ś je d n ą fa n ta sty c z n ą a b s tra k c y ę lub ideę) p o w ło k ą u czu cio w ej potęgi, w cielan ej w p o jęcie an ielskiego d ziew ictw a lub p o św ię c e ­ n ia, ja k św iad czy o b ra z B ogarodzicy w „H ym nie n a dzień Z w ia­ s to w a n ia “ , w d ziew iczość h e ro ic z n ą Żyw ili, w b o h a te rstw o G ra­ żyny, w u leg ło ść i p o św ię c e n ie A ldony, w życie k rzy żo w e w M atce P o lce, w czy sto ść m yśli i s e rc a w E w ie itd.

Do m iło ści p la to n ic z n e j atoli, k tó ra ro z k w ita ła i ż y ła pod z n a k iem c n ó t filareckich, d o łączy ł się je sz c z e trzeci czynnik ja k o z b ió r p ie rw ia stk ó w , tk w ią c y c h w a s p ira c y a c h epoki a b ę d ą c y c h zasad n iczo z d e p ra w o w an iem u c z u c ia p ra w d z iw e g o : „ ro m an ty czn e ro z m a rz e n ie “ u m y słó w , c h o ro w ity m isty cy zm m iło sn y i sen ty ­ m e n talizm , — w szy stk o w y tw ó r lite ra tu ry . P o w o ła n e ju ż „ W ia d o ­ m o ści B ru k o w e “ po niezliczone ra z y z a jm u ją się a n a liz ą tych „c h o ró b , e p id e m ic z n ie “ co ro k u się p o ja w ia ją c y ch , w y stę p u ją z o s trą ich c h ło stą a lb o u s iłu ją p o d a ć n a n ie leki, a niek ied y s ta r a ją się n a w e t w sk a z a ć źró d ło zara zy , ja k np. pierw szo rzęd n ej d la n a s w agi a r ty k u ł J a ś m in a L izistopki p. t. „Do to w a rz y stw a se n ty m e n ta ln e g o d o n iesien ie z E ld o ra d o “ (r. 1820, str. 150), z a ­ w ie ra ją c y ciek aw y e p ig ra f: „Ames sensibles! dest p o u r vous que

j ’écris... Geniis, Staël, lliccoboni, Coitin, P orter, Monteaulieu, K rüde- ner, L afontaine, Chateaubriand. N akw aska, M alw ina, Ostroróg itd .“ x).

N ie u leg a w ą tp liw o śc i, że M ickiew icz przez ca ły czas sw ego z b liż e n ia do M aryń od r. 1818 do feryi 1820 b y ł n a p o w yższy p o tró jn y to n m iło sn eg o u c z u c ia n a s tro jo n y i n a stró j te n o d zw ier­ c ie d lił w ie rn ie (jak z re sz tą czynił to zaw sze ja k o a rty sta ) w e F ra g m e n ta c h , w serd e czn ej b o w iem h isto ry i D ziew icy i G u staw a d a się w y k ry ć i c iem n y p ie rw ia ste k zm y sło w o ści i czułość, z „ ro - m a n ty c z n e m i z a c h w y c e n ia m i“ sprząg n ięta, i p la to n ic z n o ść z w szyst- kiem i n a jb a rd z ie j c h a ra k te ry s ty c z n e m i sw ojem i ce c h a m i: h a rm o ­

*) Epigraf ten jest dokum entem p ierw szo rzęd n eg o znaczenia dla historyi po w ieścio w eg o rodzaju w literaturze polskiej i jego źródeł, nie wiem tylko, czy którykolw iek badacz, zajm ujący się ro ­ m ansem naszym, zw rócił nań uw agę. W arto zaznaczyć, że wyliczeni w nim zagraniczni au to ro w ie i autorki pow ieści cieszyli się rzeczy­ w iście w ziętością wielką u polskiej publiczności czytającej, jak tego d o w o d z i „Bibliografia Estreichera XVIII i XIX w iek u “.

(17)

246 W ilhelm Bruchnalski,

n ią dusz, ro zm y ślan iem , sa m o tn o śc ią i b a rd z o z n am ien n e m a go­ rą c e m p o ż ą d a n ie m chw ili, w k tó rej to, co aż do niej b y ło tylko snem boskim , m ia ło u k a z a ć się im n a ja w ie .

W o b e c ta k ic h sp ra w se rc a s ta ł M ickiew icz, k o c h a n e k M aryli, i w o b ec ta k ic h sa m y c h M ickiewicz, ic h p ie w c a , w e F ra g m e n ta c h : P o ecie p o z o sta ło tej w ła śn ie m iło ści m o ty w a rty sty c z n ie p rz e d ­ staw ić i p ro b le m jej ró w n ie ż a rty sty c z n ie ro z w ią z a ć. S p o só b n a o b a z a d a n ia sk u teczn y z n a la z ł on rzeczy w iście , i to p o d d w o ja k ą p o s ta c ią : w ro m a n ty zm ie obcym i w tw ó rc z o śc i w ła sn e j. W ię c z a p ierw szy m idąc, ro z w ią z a łb y rzecz n a d ro d ze c z aró w , p rzy po m o cy złego d u ch a, ja k „ F re isc h ü tz “ przy p o m o c y S am iela, alb o m oże jeszcze lepiej, ja k ro d zim y T w ard o w sk i, n ie te n je d n a k , którego p rz e c h o w a ły p o d a n ia i tra d y c y e , a le ten, k tó re g o stw o ­ rz y ła fa n ta z y a najbliższego o to c z e n ia P o ety , w c ie lo n a w b a lla d ę Z ana. T ą dro g ą je d n a k M ickiew icz n ie p oszedł, n a z ja w ie n iu b o ­ w iem C zarnego S trz e lc a u ry w a się dyalog je g o z G u staw em , ale „ T w a rd o w sk i“ Z a n a p o z o sta w ił za to śla d y w id o czn e gdzieindziej, w „p io sen ce o M łodzieńcu Z a k lę ty m “ . T w ó rc z o ść w ła s n a zn o w u , p rzeciw p o m y sło w i o p o m o cy szatań sk ie j, w y s u n ę ła in n e źró d ło ro z w ią z a n ia p o ety czn eg o z a g a d k i: lu d i u ro c z y sto ść jeg o „D z ia d y “ . P ew nikiem je s t dla m nie, że p o m y sł ten p rz y b ra ł k s z ta łty rz e c z y ­ w istości za p o b u d k ą G oethego, p ew n ik iem te m w iększym , że n a ­ w e t w b rew a u to ro w i „ W e r te ra “ i jeg o p rz e k o n a n iu ro z p ro w a d z ił go p o ety czn ie M ickiewicz. Ja k k o lw ie k b o w ie m u lu d u z a c h o d z ą tak ie w ypadki, ja k i np. W e r te r o p o w ia d a A lb erto w i o d ziew czynie w iejskiej, k tó ra dlatego, że j ą k o c h a n e k o p u ścił, u to p iła się, „ażeb y w śm ierci w szystko o g a rn ia ją c ej z a n u rz y ć b o le ś c i“, to je d n a k lud takiego sm utnego fa k tu nie w y tłó m a c z y so b ie nigdy fo rm u łą A lb e rto w ą : „ N a tu ra n ie z n a jd u je drogi z la b iry n tu sił sp rze czn y ch i p o m ieszan y ch , i czło w iek m u si u m rz e ć “ , an i nie p o w ie z W e rte re m : „ B ia d a tem u, k to b y się m ógł n a to p a trz y ć i m ów ić : G łupia, gdyby b y ła c ie rp liw ą, czas b y łb y w sz y stk o n a ­ p ra w ił, ro zp aczb y się u śm ierz y ła, b y łb y się zaw sze zn a la z ł, kto b y ją p ocieszył...“, lecz ow szem p rz em ó w i tak, ja k C h ó r M łodzieży w „D zia d ach “ do K a ru si zro zp aczo n ej, ja k u o so b ie n ie lu d u G u- ślarz, m a ją c y leki n a w szystkie n a jstra sz n ie jsz e c ie rp ie n ia lu d z­ kości, ja k ic h m ęd rcy an i c z a ro d z ieje d ać n ie m ogą.

J a k dalej i n a jp ra w d o p o d o b n ie j m ia ła się ro z w ija ć tre ść , w cielo n a w „I C zęść D ziad ó w “, w ja k i zw iązek z u ro c z y sto śc ią lu d o w ą m ieli b y ć w p ro w ad z en i G u staw i D ziew ica, ży ją c y w n ie­ szczęsnej ro z te rc e m iłosnej, bez w y jśc ia i bez k ońca, bez d o ra d z c y i o brońcy, m o żn a się dom yślić z tego, co o ro li lu d u p o w ie d z ia ­ łem . Oto — zdaje m i się — P o e ta sp ro w a d z iłb y s w o ic h b o h a te ­ ró w n a „d z ia d y “, z p ra w e j n a le w ą stro n ę te a tr u (z u p e łn ie w e ­ dług m eto d y m isteryów ), z św ia ta w yższej, p rz e ra fm o w an e j a b ez­ ra d n ej k u ltu ry , w św iat, rzek o m o niższy, a le p o s ia d a ją c y śro d k i p rzeciw ro zpaczom , b o lo m w sp o m n ie n ia i z a w o d o m p ra g n ie ń

(18)

P rzyczynki d o g en ez y „ D z ia d ó w “ w ileńskich. 247

i życzeń n ie z a w o d n ie sk u teczn e , bo złożone w ta je m n ic a c h , k tó ­ ry m p rz e w o d n ic z y p ieśń i w ia ra .

T a k a in te rp re ta c y a tre śc i „ F ra g m e n tó w “ w ydaje m i się n a j­ b ard ziej logiczną, a gdyby ta k by ło , to m o żn a b y u p a try w a ć w za­ ło ż e n iu n ied o k o ń czo n eg o p o e m a tu M ickiew icza p e w n e p o k re w ie ń ­ stw o z C h a te a u b ria n d ’a „ A ta lą “, w k tó rej je s t i epizod, p o św ię ­ cony św ię tu u m a rły c h czyli u ro c zy sto ści dusz u Indyan, i los jed n eg o z b o h a te ró w , S zakty, zw iązan y je s t do pew n eg o p rz y n a j­ m niej sto p n ia z u ro c z y sto śc ią sam ą.

V.

P o z o sta je je sz c z e po w ie d zieć o dw ó ch n iez n a n y c h d o tąd ź ró d ła c h „ F ra g m e n tó w “ .

„P ieśń S trz e lc a “ u M ickiew icza z w ra c a u w ag ę n a je d n ą z n ajc ie k a w sz y ch sc e n „I C zęści“ , n a dyalog G u staw a z C zarnym M yśliw ym , w y stę p u ją c y m n iesp o d zian ie, i n a źró d ło jej, k tó re d o tą d w szyscy w id z ą w lib re c ie F ry d e ry k a K inda „D er F re isc h ü tz “ . J e s t to p rz e k o n a n ie m ylne. M ickiew icz bow iem , ja k k o lw ie k m ógł zn ać „C h ó r S trz e lc ó w “ ze sło w am i K inda, to p rzecie n ie m u sia ł zn ać k o n ieczn ie c a łe j je g o „T e x td ic h tu n g “ , n a to m ia s t n ie o b c ą m u b y ła ro m a n ty c z n a opow ieść, ta k ż e źró d ło K in d a „D er F re i­ schütz. E ine V o lk ssag e,“ z a w a r ta w sław n ej książ ce „G e sp e n ste r­ b u c h “ , w y d an ej w L ip sk u 1810— 1J r. p rzez J a n a A u g u sta A pela i F ra n c isz k a L a u n a . Z ależn o ść M ickiew icza w ła śn ie od „G espen- s te rb u c h u “ stw ie rd z a n a s tę p u ją c e ze sta w ie n ie o b u te k s tó w :

G ustaw (koniec monologu).

G dzież jesteś sam otności, có ro tajem nicza?... Ach, gdzie cię szukać? — od ludzi ucieknę, Ach, bądź ty ze m ną, św iata się w yrzeknę!

M yśliw y C zarny.

Latasz, mój ptaszku, za w ysoko latasz, A czy znasz dzielność sw oich skrzydełek? Spojrzyj na ziem ię, którą pom iatasz, C o tam w abików , co tam sidełek!

Młodzieniec.

H ola, słychać śpiew ania, hej! wszelki duch żywy! Ozwij się, bracie, kto jesteś?

M yśliw y.

Myśliwy, Równej jak ty ochoty, w iększej trochę mocy.

Gustaw.

(19)

248 W ilhelm Bruchnalski,

M yśliw y.

Hola, kolego ! nie bąd ź taki raptusow y, Jestże to grubijaństw o, albo skutek trw ogi, Pierw ej mię sam zaw ołał a teraz ucieka.

Gustaw.

Ja miałbym ciebie w ołać?

M yśliw y.

Słyszałem zdaleka, Żeś w o ła ł; kogo? na co? nie wiem doskonale, D osyć, że posłyszałem w estchnienia i żale. Jestem , jak ty, myśliwcem...

Znam więc tw ego rzem iosła i w ieku przygody. Musisz coś mieć na sercu, rozm ów m y się szczerze. P ew nie cię zabłąkało w kniei jakie zwierze... A jeśli nic nie gonisz, pew no rad b y ś gonił. Ej, czy cię w idok pustej to rb y nie zapłonił?... Przyznaj się, ja ci m ogę w p o trzeb ie udzielić.

Gustaw.

Dzięki...

I nie rozum iem , co tw e słow a mają znaczyć.

M yśliw y.

Jeżeliś niepojętny, będę się tłum aczyć. Jeżeli mi nie ufasz, będę szczery z tobą...

Gustaw.

P rzebóg! co to ma znaczyć? nie zbliżaj się d o m nie! A oto tek st niem iecki w „Gespensterbuchu“ :

„U nm uthig warf sich der unglückliche Jäger (W ilhelm ) u n ter einen Baum und verw ünschte sein Schicksal, da rauschte es im G ebüsch, und ein alter Soldat mit einen Stelzfusse hinkte heraus.

„Holla, lieber W eidm ann — red ete er W ilhelm an — w arum so verdriesslich ? Hast du Liebespein, fehlt’s im Beutel, o d e r hat dir jem and dein G ew ehr besprochen? Gieb m ir eine Pfeife Tabak, wir wollen eins zusam m en plaudern.

„Wilhelm reichte ihm verdriesslich das G ebetene, und d er Stelzfuss w arf sich zu ihm ins G ras. Nach einigem H in- und H er­ red en kam das G espräch auf die Jägerei und Wilhelm erzählte sein U nglück“.

D alsza ro zm o w a m iędzy W ilh e lm e m a In w alid ą , k tó ry z ja ­ w ia się p rz e d nim p o d p o s ta c ią je ź d ź c a n a czarn y m k o n iu , toczy się w ź ró d le n iem ieck iem ta k :

(20)

„...was begehrst du von mir?

„Nichts von dir — antwortete Wilhelm — ...ich habe dich weder gedungen noch dir gerufen.

„Der Reiter lächelte höhnisch. Du bist kühner — sprach er — als deines gleichen zu sein pflegen. Nimm die Kugeln, die du bereitet hast. Sechzig für dich, drei für mich ; jene treffen, diese äffen, auf Wiedersehen, dann wirst du’s verstehen.

„W ilhelm w andte sich ab. Ich will dich nicht W iedersehen — rief er — verlass mich !... ich will dich nicht kennen, ich weiss nichts von dir! W er du sein magst, verlass m ic h !“ 1).

D rugie ź ró d ło dla „ F ra g m e n tó w “, n a k tó re z w ra c a m uw agę, to b a lla d a Z a n a „ T w a rd o w sk i“. W p ieśni, k tó rą dziecię śp ie w a S ta rc o w i o „Z ak lęty m M ło d zień cu “, w y s tę p u je — ja k w iad o m o — „w ielkiej m ocy, w iększej c h w a ły — ry c e rz z T w a rd o w a “ , i to n a tle p ełn eg o „c z a ró w i s tra c h ó w “ zam ku, n iezd o b y teg o aż do jeg o c za só w przez n ik o g o ; je s t tam ró w n ież sła w n e zw ierciad ło , którego „dzieln o ść w ie “ ta k ż e ry ce rz, ja k o „ zn a jący cz a ro d z iejsk ą n a u k ę “ . Go m ogło n a s u n ą ć M ickiew iczow i n a m yśl tę figurę, że ją , c h o c iaż p o b o czn ie tylko, w p ro w a d z ił do sw ego p o e m a tu , w yżej p o w ie d z ia łe m ; te ra z stw ierd zić n a d to należy, że ry sy je j i sztafaż jej w y stą p ie n ia zaw d zię cz a on nie ko m u innem u, tylko Z anow i. Z an b o w iem je d y n y , w b re w w szystkim p o d an io m , ro b i w u tw o rz e sw o im „ T w a rd o w sk i-B a lla d a “ 2), cz a ro d z ieja ry cerzem , sław io n y m po św iecie z m ęstw a, („n ie ra z z w y cięstw a o d e b ra ł w ian ek za tu rn ie j i b itw y k rw a w e “), k tó ry z tego je d y n ie p o w o d u z o sta ł cz a ro d zieje m i z a p rz e d a ł duszę „czarn y m d u c h o m “, że ja k o „ubogi, ch o ć m ężn y ry c e r z “ z o sta ł w zgardzony p rze z książęcy ch ro d zicó w sw ej o b lu b ien icy , „księżnej M alw iny“ 3).

Przyczynk i do gen ezy „ D zia d ó w “ w ileńskich. 24 0

D Z ob. F. Reclams Universal - Bibliothek, nr. 1791— 5, str. 11 — 13, 2 8 — 29.

2) „T w ard o w sk ie g o “, jak św iadczy zapiska w „O b w o lu cie 3 Fascykułu V “ niew ydanego dotąd A rchiw um Filom atów , napisał Zan w r. 1818: „Zana T. „Ballada T w ard o w sk i“ pisana w r . 1818, d aro w an a T ow arzystw u F ilom atów W ydziałow i II, czytana na p o ­ siedzeniu Przyjaciół 13 gru d n ia 1819“. P o raz pierw szy o g łoszono „ T w a rd o w sk ie g o “ drukiem w „Dziejach D o b roczynności K rajow ej i Z ag ran iczn ej“ , R. 1824, T. VI, str. 2 8 — 40.

3) Z ob. „Dzieje D o b ro czy n n o ści“ str. 2 9 : „Tak... T w ardow ski zw ał czarne duchy, Tam , gdzie p o c zw ó rn e ro z d ro ż e W iodło p rz e z las ciem ny, głuchy. M i ł o ś ć t o z d z i a ł a ł a p ł o c h a . U b o g i r y ­ c e r z , c h o ć m ę ż n y , C h c e b y ć g o d n y m ś l i c z n e j k s i ę ż n y . C o g o m i m o o j c a k o c h a . . . “ i tamże str. 30, na której T w ar­ dow ski, nazw any „ r y c e r z e m “ („Ż eś rycerz, znam cię po z b ro i“), tak się zw raca o p o m o c do d u c h ó w : „Niechże p o m o c m artw ych o só b A lbo przedw ieczna istota Da św ietnego życia sp o só b , Udzieli

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ułatwieniem jest rozwiązanie, iż na podstawie jednego zgłoszenia i w wyniku jednego postępowania następuje udzielenie patentu europej- skiego, który jest skuteczny na

[r]

Inne produkty zawierające nanomateriały, przeznaczone dla konsumentów, których nie obejmują przedstawione przepisy szczegółowe UE, są unormowane dyrektywą

The priority of nanoscience and technology strategies in Poland is the development, coordination and management of the national system of research, infrastructure, education and

[r]

Wyniki badań prowadzonych przez Instytut Turystyki wskazują, iż 41% respondentów w przypadku podróży krajowych i 54% w przypadku podróży za- granicznych

Najwyższą klasę -użyteczności funkcji wypoczynkowych (0,26) posiada krajobraz nadmorski. użyteczności funkcji wypoczynkowej należy zaliczyć krajobraz nizinny jeziorny,

Do kapitału intelektualnego zalicza się: kapitał ludzki, kapitał strukturalny, ka- pitał społeczny i kapitał relacji.. Wszystkie te elementy są ściśle ze sobą powiązane