Julian Krzyżanowski
Nieznany list Mickiewicza do Davida
d’Angers
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 61/1, 233-237
JULIAN KRZYŻANOWSKI
NIEZNANY LIST MICKIEWICZA DO DA VIDA D’ANGERS
Pamięci nieodżałowanego Stanisława
Gdzieś około roku 1952 odbywała się w Instytucie Badań Literackich narada nad przygotowaniem kongresu mickiewiczowskiego. Omawiano projekt w ydania jakichś pół tuzina prac o tw órcy Dziadów; książki te miały stanowić zespół jednolity graficznie i introligatorsko, no i rep re zentować odpowiedni poziom naukowy. W toku obrad jeden z ich ucze stników w ystąpił z propozycją monografii na tem at dotąd nie opracowa ny, książki o korespondencji Mickiewicza. Miałaby ona ty tu ł „P rzy ja ciele Mickiewicza” i mogłaby stać się rew elacją taką jak głośne u schył ku w. XIX dzieło znakomitego filologa francuskiego Gastona Boissiera
Cicer on et ses amis. Jako autora jej projektant wymieniał oczywiście
Stanisława Pigonia, który właśnie od paru lat przygotowywał swą wspa niałą edycję listów poety dla W ydania Narodowego. Pomysł spalił na panewce, Pigoń zbyt był zajęty, by podjąć się proponowanego zadania, i odmówił.
Zadanie to, dziś równie aktualne jak przed kilkunastu laty, a łatw iej sze dzięki kalendarium Mickiewicza, jest w yjątkowo wdzięczne i pocią gające. Twórca Konrada Wallenroda rychło zdobył sławę światową, gdy zaś losy skazały go na emigrację, nawiązywał kontakty, jak żaden z pi sarzy i przed nim, i po nim, i prowadził obfitą korespondencję z ludźmi bardzo różnymi, wśród których nie brakło lum inarzy literackich. Dość wymienić nazwiska Alfonsa L am artine’a, A lfreda de Vigny, George Sand z Francuzów, a Jam esa Fenim ore’a Coopera z Amerykanów, W asyla Żu kowskiego z Rosjan, Medo Pucicia z Chorwacji, by ocenić wagę tych ko respondentów. Przyszły autor książki „Przyjaciele Mickiewicza” odpo wie, jak w yglądały w zajem ne stosunki poety z owymi korespondentam i, co go z nim i łączyło, a co dzieliło, jak spoglądał on na nich, a oni na niego.
234 J U L I A N K R Z Y Ż A N O W S K I
nież artyści plastycy, jak bardzo popularny rzeźbiarz, P ierre Jean David d’Angers (1788— 1856), którem u zawdzięczamy śliczne popiersie Mickie wicza. Modny specjalista od kutych w m arm urze lub odlewanych w b rą zie medalionów i pomników zarówno sław ówczesnych jak pisarzy po krzywdzonych przez los i w egetujących w zapomnieniu, bawiąc w r. 1829 w Weimarze, poznał tam Mickiewicza. L istom z podróży uroczego bajarza Antoniego Edwarda Odyńca w inni jesteśm y przezabawną scenkę z hote lu, w którym zamieszkali Mickiewicz i David. Spotkali się oni przy obie- dzie i gadatliwy towarzysz rzeźbiarza, Victor Pavie, począł dopytyw ać się gościa z Polski o nazwisko największego poety jego kraju i oburzać, gdy ten nie umiał mu odpowiedzieć. Sytuację w yjaśnił dopiero po w yjściu Mickiewicza Odyniec, po czym rozbawieni Francuzi udali się do pokoju Mickiewicza i tak zaczęła się przyjaźń obydwu artystów. Od Odyńca również wiemy o wspólnej podróży całej czwórki przez Niemcy, z po stojam i w Heidelbergu i Strassburgu.
Epizod w eim arski znamy z relacji samego Davida, zaw artej w jego zapiskach, cudem ocalałych w Angers czasu ostatniej wojny, w całości w ydanych w roku 1958. Rzeźbiarz pod datą 1829 poświęcił dwudziesto- wierszową charakterystykę poznanemu poecie, żyWą i głęboką, w yjaś niającą późniejsze stosunki obydwu przyjaciół. U dostępniła ją w praw dzie Stefania Skwarczyńska w pięknym szkicu Davida d’Angers literacki
portret M ickiewicza z 1829 roku 1, ale ze względu na wartość tego doku
m entu godzi się przytoczyć go w oryginale:
M ickiew icz est doux, calm e, bon, m ais d ’une fierté qu i est inégalable. Il aim e m ieu x se p riv e r de vo ir qu elqu e chose que de re cevo ir un refus, sou ven t d ’un ru stre, ou bien d ’être obligé d ’en trer en pou rparlers avec tous ces rustres. Il est toujours pensif; m archan t tou jou rs d ev a n t lui, sans regarder de côté, il ne sait quelquefois pas où il va. C’est son am i qui en est chargé, qu i le tire de c e tte vie in térieure. A vec c e tte expression rêveuse, il a une âm e ardente. On est plein d ’adm iration pour son génie si poétique. L es idées aibcmdent ch ez lui. Il est très m odeste, plein d e désordre. S i son am i ne s’occupait pas des com ptes, il serait très em barrassé, car il ne p eu t pas faire le m oin dre calcul. J ’ai fa it sa connaissance à W eim ar. Nous dem eurions dans le m êm e hôtel. Nous nous som m es retro u vés près de H eidelberg. Il usa sa vie par les voyages. Il fum e beaucoup, boit beaucoup. Il n ’aim e pas ces choses, m ais c’est pour donner un alim en t à sa vie et p e u t-ê tre oublier son âme. Il a été exilé en Russie pendant se p t années. Il aim e beaucoup la lib e rté e t tou tes ses idées sont portées vers Vindependence de sa patrie. Il est Lithuanien. Il paraît avoir tre n te-tro is ans. [...]
M ickiew icz regarde longuem ent une chose, sans faire d ’exclam ation, ou en bien ou en m al. Il regarde les hom m es avec un calm e m élancolique qui est son éta t habituel. Il est trè s in du lgen t, et très poétiqu e, quoiqu’on puisse
1 S. S k w a r c z y ń s k a , W kręgu w ielk ich ro m a n ty k ó w polskich. Warszawa 1966, s. 62—63.
v o ir , à d e s n u a n ces, q u ’il e s t d ’u n e ir r ita b ilité e x tr a o r d in a ir e . Il e s t à cô té d e m oi: je le re g a r d e p o u r l’é tu d ie r , je le v o is b a illa n t; m e v o ilà d é s illu s io n né, au m o in s p o u r u n i n s t a n t 2.
Zaczęta w ten sposób znajomość zm ieniła się rychło w przyjaźń, zadokum entowaną w spom nianym popiersiem z m arm uru, w ykonanym w r. 1832, a ofiarow anym Mickiewiczowi w trzy lata później z napisem:
,,À son ami A dam M ickiewicz P. J. David 1835”. Przyjaźni tej dowodzą
dalej listy poety, skąpe i nieliczne, w Dziełach bowiem jest ich zaledwie pięć w obrębie la t czternastu, przy czym brak tu podziękowań za popier sie, a trudno przypuścić, by Mickiewicz ich nie wysłał. Pierw szy z nich, bilecik z lata 1831, świadczy, iż David wprowadzał przyjaciela w lite racki świat Paryża, do K arola Nodiera; późniejsze trzy z r. 1836, pisane z Domont, do którego Mickiewicz zapraszał Davida z rodziną, wskazują, że oba domy bardzo się zżyły. List wreszcie ostatni, z kw ietnia 1844, do tyczy — wedle słusznego w yjaśnienia kom entatora — usiłowań Mickie wicza, by skłonić Davida do w ykonania pom nika Napoleona, co miało nie najgorsze uzasadnienie, David bowiem w r. 1838 sporządził niezwykle piękny medal brązowy przedstaw iający młodego Bonapartego z jego okre su generalskiego.
W sumie jest więc tych dokumentów niewiele, w skutek czego tym większą wartość m a nieoczekiwane a bardzo interesujące znalezisko liś ciku, odkrytego w bibliotece uniw ersyteckiej w Glasgow i udostępnionego
2 L es C a r n e ts d e D a v id d ’A n g e rs. Publiés [...] par A. B r u e 1. T. 1. Paris 1958, s. 60—61. Przekład:
„M ickiewicz jest m iły, spokojny, dobry, ale odznacza się niezw yk łą dumą. Raczej w oli zrezygnować z zobaczenia czegoś, niż narazić się na odmowę, często ordynarną, czy też w daw ać się w układy z tym i w szystk im i gburami. Jest zawsze zam yślony; chodzi zw ykle prosto przed siebie bez oglądania się ma boki, często nie w ie, dokąd podąża. Oparcie dla niego stanow i przyjaciel, który go z tego w e w nętrznego życia w yciąga. Mimo w yglądu m arzyciela m a on płom ienną duszę. Odczuwa się podziw dla jego geniuszu, tak bardzo poetyckiego. Idee się w nim kłębią. Jest bardzo skrom ny, p ełen niedbałego w dzięku. Gdyby przyjaciel nie zajm ow ał się jego rachunkami, byłby on w w ielk ich kłopotach, gdyż nie potrafi dokonać najm niejszego obliczenia. Poznałem go w Weimarze. M ieszkaliśm y w tym sam ym hotelu. Potem spotkaliśm y się znów ikoło Heidelbergu. Spędza życie na podróżach. Pali dużo, dużo pije. N ie lu b i tych rzeczy, ale czyni to, by nadać treść życiu i, być m oże, znaleźć zapom nienie dla duszy. Przez siedem lat był na w y g n a niu w Rosji. Kocha niezm iernie w olność i w szy stk ie m y śli oddaje w służbę n ie podległości sw ej ojczyzny. Jest L itw inem . M a, zdaje się, trzydzieści trzy lata. [...] „M ickiewicz długo prźygląda się czemuś bez głośnego w ypow iadania się czy to na korzyść, czy na niekorzyść. O bserwuje ludzi z e spokojem pełnym zadumy, który jest jego zw ykłym stanem . Jest bardzo p obłażliw y i bardzo poetyczny, cho ciaż, co m ożna spostrzec z p ew n ych odcieni zachow ania, odznacza się nadzw y czajną pobudliwością. Jest tu obok mnie: obserw uję go, by go studiow ać; widzę, że ziew a. Oto jestem rozczarowany, przynajm niej na ch w ilę”.
236 J U L IA N K R Z Y Ż A N O W S K I
m i przez Leszka Kukulskiego. Jest to k arta z pastelową zapewne podo bizną ślicznej główki kobiecej i napisem zrobionym tępym piórem naa rewersie, tak że odbił się on na stronicy pierwszej. Ośmiowierszowyjr bilecik głosi, co następuje:
Je Vous laisse la sainte C ecile [!]. A y e z l’ex trem e [!] bonté de com parer r sa figure avec V otre adm irable m odele [!] en terre. Je m e propose de la faire e sc u lp ter en m arbre par quelqu un [!] de Vos éleves [!].
A. M ickiew icz 3 Bilecik brzmi wielce zagadkowo, a raczej brzmiałby, gdyby nie byłoo korespondencji jego autora porządnie opracowanej przez Stanisław a P i gonia. Znajdujem y tam list poety do znanej opiekunki listopadowych i egzulantów, młodo zmarłej K laudyny z Działyńskich Potockiej, z tak im i oto ustępem:
David robi teraz posąg ś. Cecylii; w idząc portret Pani niezm iernie żałuje,?, że nie może w ed le postaci Pani sw ojego posągu m odelować. Jeśliby m iał na dzieję w idzieć tu Panią, w strzym ałby się ze swoją pracą 4.
List z 30 lipca 1836 naw iązuje do przytoczonego, gdzie była w zm ian ka o pracy Davida nad popiersiem Mickiewicza, które widocznie zam ierzałł ofiarować Potockiej, a które przenosząc się na wieś postanowił przecho wać u Jańskiego.
To popiersie staje się włóczęgą, jak ja. Osoba, która m iała mu dać przy tułek w Polsce, pani Potocka, umarła, jak Panu wiadom o! Znałeś ją Pan;; zważ, jaką ponieśliśm y str a tę !5
Słowo jeszcze należy się „posągowi św. Cecylii” z listu n r 360. Pigońi rzecz objaśnił uwagą: „Statuetka św. Cecylii, odlana w spiżu, znajduje? się obecnie w Muz. Mickiewicza w P ary żu ”. Istotnie, w muzeum tym i jest posążek św. Cecylii z harfą w ręku, odnaleziony w trakcie poszu kiw ań związanych z portrecikiem z Glasgow, pewności jednak, czy o niejj to poeta myślał, gdy mówił o posągu i m arm urze, mieć nie możemy.. David, którego patronka muzyki z pew nych względów interesowała, wy konał jej statuę dla katedry w Angers, bardzo więc być może, iż o niejj w liście do Potockiej mowa.
Dodajmy, że wśród korespondencji Mickiewicza zachowało się pięć: listów Davida do poety, wszystkie z P aryża (1832, 1834, 1835 — dwai listy, oraz 1842) 6, między nim i dwa cenne dzięki wiadomościom o biuście:
3 Przekład: „Przekazuję Panu św iętą C ecylię. Ndech Pan raczy łaskaw ie po równać jej w yobrażenie z Pańskim godnym podziwu ihodelem w glinie. Propo nuję, by którykolw iek z Pańskich uczniów zrobił z niej rzeźbę w marmurze”.
4 A. M i c k i e w i c z , Dzieła. W ydanie Jubileuszow e. T. 15. Warszawa 1955,, s. 106—107, nr 360.
5 Ibidem , s. 168, nr 408.
m arm urowym adresata, jeden zaś (z r. 1834) z ogólnikowymi uwagami o lekturze dzieł jego w przekładzie. Stanowią one niewątpliw ie drobny fragm ent zaginionej korespondencji, świadczą jednak o trw ałej zażyłości
obydwu przyjaciół.
Na koniec sens m oralny przedstawionych tu uwag jest potrójny. W ar to więc było udostępnić tak niezwykły bilecik Mickiewicza, zabłąkany w dalekiej Szkocji, i wyjaśnić, do kogo był skierowany i o co w nim chodzi. Następnie objaśnienie to uw ypukla potrzebę solidnego zajęcia się korespondencją Mickiewicza w sposób zaproponowany we w stępie do szkicu.
A wreszcie — po otrzym aniu tego dokum entu tekst jego zakom uni kowałem Pigoniowi, a gdy zapytał, co zamierzam z nim zrobić, odpo wiedziałem, że oddam mu go do dyspozycji, skoro mi go przefotografu- ją. Kopia była gotowa 17 grudnia i z dopiskiem „Staszkowi na gwiazdkę 1968” znalazła się w kopercie. Listu jednak nie wysłałem, bo w drodze na pocztę dowiedziałem się, że adresat nie żyje. Na mnie więc spadł obowiązek w ykonania pracy, którą jem u właśnie przekazać pragnąłem. Niechaj tedy zastąpi szczyptę ziemi rzuconej n a trum nę przyjaciela.