• Nie Znaleziono Wyników

Poetyka przestrzeni : szuflada, kufry i szafy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Poetyka przestrzeni : szuflada, kufry i szafy"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Gaston Bachelard

Poetyka przestrzeni : szuflada, kufry

i szafy

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 67/1, 233-243

(2)

GASTON BACHELARD

PO ETY K A PR ZESTR ZEN I: SZU FLA D A , K U FR Y I SZA FY

I

O dczuw am zawsze m a ły szok, m ałe językow e cierpienie, kiedy w ielki pisarz używ a jakiegoś słow a w sensie p ejo raty w n y m . P rz ed e w szystkim słowa, w szelkie słowa, uczciwie pełn ią sw oje zadanie w języ k u życia codziennego. N astępnie, słow a najczęściej używ ane, słow a zw iązane z n a j­ zw yklejszym i rzeczam i nie tra c ą jed n a k przez to p oetyckich możliwości. K iedy B ergson m ówi o szufladzie, ileż w ty m lekcew ażenia! W yraz pow raca stale jako polem iczna m etafo ra. N akazu je i osądza, osądza zaw sze w te n sam sposób. Filozof nie lubi arg u m en tó w w szufladach.

W ydaje się nam , że n a p rzy k ładzie ty m dobrze m ożna pokazać za·» sadniczą różnicę m iędzy obrazem a m etaforą. Z a trz y m a jm y się chw ilę p rzy ow ej różnicy, zan im znow u zajm iem y się obrazam i intym ności, k tó re u k o n k retn io n e są przez szu flad y i k u fry , i w szystkie schow ki, w k tó ry ch człow iek —■ zaw sze m arzący o sk ry tk a c h — zam yka i z a ta ja sw oje sekrety.

U B ergsona m eta fo ry są n a d e r liczne i, koniec końców , obrazy bardzo rzadkie. W ydaje się, że jego w yo b raźn ia je s t w yłącznie m etaforyczna. M etafora n ad aje cielesność tru d n y m do p rzekazan ia w rażeniom . M etafora odnosi się do b y tu psychicznego, k tó ry jest czym ś ró żny m od niej sam ej. O braz — dzieło W yobraźni absolu tn ej — przeciw nie, cały swój b y t czerpie z w yobraźni. P osu w ając dalej nasze p orów nanie m eta fo ry i o b ra ­ zu, zrozum iem y, że sam ej m e ta fo ry n iem al nie m ożna poddać b ad an iu fenom enologicznem u. N ie je s t go w a rta . N ie m a fenom enologicznej w a r-^ tości. M etafora je s t n ajw y żej o b r a z e m s f a b r y k o w a n y m , bez głębokich, p raw dziw y ch i rzeczyw istych korzeni. J e s t lu b pow inna być w y rażeniem efem erycznym , u ży ty m raz, m im ochodem . T rzeba uważać, b y nie m yśleć zanadto za pom ocą m etafo ry . T rzeba obaw iać się, że ci,

[Gaston B a c h e l a r d — zob. notkę o nim w: „Pamiętnik Literacki” 1971, z. 2. Przekład według: G. B a c h e l a r d , Le tiroir, les coffres et les armoires, W :

(3)

co ją czytają, nie m yślą m etaforycznie. A tym czasem , jakiż sukces od­ niosła u bergsonistów m eta fo ra szuflady!

O brazow i, przeciw nie niż m etafo rze, m ożna nadać żyw otność; ży­ w otność tę obraz sam w sobie niesie. Obraz, dzieło czystej, absolutnej w yobraźni, jest fenom enem b y tu , jed n y m ze szczególnych fenom enów isto ty m ów iącej.

II

J a k w iadom o, m etafo ra s z u f l a d y , a także p a rę in ny ch m etafor, ja k „gotow e u b ra n ie ”, używ ane są przez B ergsona, ab y w yrazić nie- w ystarczalność pojęciow ej filozofii. P ojęcia to s z u f l a d y służące do klasyfik ow an ia poznania; pojęcia to gotow e ub ran ia, k tó re z przeżytego poznania zd zierają indyw idualność. Dla każdego pojęcia — odpow iednia szuflada w m eb lu n a kateg o rie. Pojęcie to m yśl m artw a , poniew aż jest — z d e fin icji —■ m y ślą sklasyfikow aną.

Z a c y tu jm y p a rę tekstów , k tó re św ietnie pokazu ją polem iczny ch a­ r a k te r m eta fo ry szuflad y w filozofii Bergsona. W E w olu cji tw ó rczej z 1907 r. czytam y:

Pam ięć, jak usiłow aliśm y w ykazać ł, nie jest w ładzą klasyfikow ania w spom ­ nień w szufladzie, ani też zapisywania ich w rejestrze; nie ma rejestru, nie ma szuflady (...) 2.

Rozum , wobec jakiegokolw iek now ego przed m iotu, zastan aw ia się,

jaka z jego dawnych kategorii stosuje się do nowego przedmiotu. Do jakiej z gotowych do otwarcia szufladek mamy go włożyć? W jakie z przykrajanych już ubrań m am y go przybrać? 3

O czyw iste jest, że dla biednego racjo n alisty , w y starczy gotow e u b ra ­ nie. N a d ru g im odczycie w O ksfordzie, 27 V 1911 r., B ergson pokazuje ubóstw o w yobraźni, k tó ra chciałaby, ab y w m ózgu istn ia ły „ tu i ówdzie p u d ła na w spom nienia, k tó re p rzech o w ują fra g m e n ty przeszłości” 4.

We W stęp ie do m e ta fiz y k i B ergson m ówi, że K antow i n a u k a „u k a­ zuje ty lk o ra m y w staw ione w ra m y ” 5.

M etafora nachodzi filozofa jeszcze w 1922 r., kied y pisze esej M yśl

i ruch, esej, k tó ry pod w ielom a w zględam i je st podsum ow aniem jego

filozofii. P o w tarza, że słow a w pam ięci „nie są zm agazynow ane w czym ś w ro d za ju p u d ła ” 6.

1 Bergson odsyła do Materii i pamięci, rozdz. 2 i 3.

2 H. B e r g s o n , Ewolucja twórcza. Przełożył F. Z n a n i e c k i . W arszawa 1957, s. 18.

3 Ibidem, s. 54.

4 H. B e r g s o n , Myśl i ruch. W stęp do m etafizyki, Intuicja filozoficzna, P o ­

strzeżenie zm iany, Dusza i ciało. Przełożyli P. B e y l i n i K. B ł e s z y ń s k i .

Warszawa 1963, s. 129. 5 Ibidem, s. 61. 6 Ibidem, s. 124.

(4)

G dybyśm y m ieli tu m iejsce po tem u, m oglibyśm y w ykazać 7, że w n a ­ uce w spółczesnej działalność w sferze w y n a jd y w a n ia pojęć — k tó rą roz­ w ój nau k i uczynił n iezbędną — w ykracza poza pojęcia będące p ro sty m zaklasyfikow aniem , „n ak ład ające się n a siebie” 8 — ja k m ówi filozof. M etafora szuflad y pozostaje e le m en ta rn y m ch w y tem polem icznym p rze ­ ciwko filozofii, k tó ra chce korzy stać z pojęć w spółczesnych nauk. Lecz w tej chw ili zajm u je nas p rob lem różnic m iędzy m etafo rą a obrazem , i m am y oto p rzy k ła d m etafo ry , k tó ra krzepnie, tra c i świeżość obrazu. O dczuw alne jest to zwłaszcza w uproszczeniach bergsonizm u. W ele­ m en ta rn y c h w y kład ach , n a oznaczenie stereo ty p o w y ch m yśli, często po­ jaw ia się polem iczna m etafo ra szuflad y jako segregatora. S łuch ając n ie­ k tó ry c h odczytów , m ożna n a w e t przew idzieć, że zaraz pojaw i się m etafo ra szuflady. Otóż kiedy się przeczuw a m etaforę, to znaczy, że w yobraźnia je s t w yłączona. M etafora ta — podstaw ow y ch w y t polem iczny — a także k ilk a in n y ch jej w arian tó w , spraw iły , że polem ika b ergsonistów z filo­ zofią poznania, a zwłaszcza z filozofią, k tó rą B ergson prędko osądził e p ite te m „suchy rac jo n alizm ” — stała się m echaniczna.

III

Te pobieżne uw agi u siłu ją ty lko pokazać, że m eta fo ra pow inna być przyp adk o w ą zaledw ie cechą e k sp resji i że niebezpiecznie je st tra k to w a ć ją jako m yśl. M etafo ra je s t obrazem m ylącym , poniew aż nie m a zalety bezpośredniości, ja k zrodzony w języ k u m arzeń obraz, będący ekspresją ow ych m arzeń.

P ew ien w ielki p isarz zetk n ął się z bergsonow ską m etaforą. Posłużyła m u ona je d n a k nie do c h a ra k te ry sty k i psychologii kantow skiego rac jo ­ nalizm u, lecz psychologii głupca. O tw órzm y powieść H e n ry k a B o sc o 9. O dw raca ona zresztą m etafo rę filozofa. To nie in telig en cja je s t tu ta j m eblem z szufladam i. To m ebel z szufladam i jest intelig en cją. Ze w szyst­ k ich m ebli, jak ie posiadał C arre-B en o ît, w zruszał go ty lk o jed en — jego dębow a k arto tek a. Za k ażd y m razem , ilekroć przechodził obok m asyw ­ nego m ebla, spoglądał n a ń z upodobaniem . W n im p rzy n ajm n iej w szystko b yło solidne i w ierne. W idzi się to, co się w idzi, d o ty k a się tego, czego się dotyka. Szerokość nie m y li się z wysokością an i p u stk a nie sta je się pełnią. Nie m a nic, co nie byłoby przew idziane, w yliczone ku pożytkow i przez s k ru p u la tn y um ysł. I co za cudow ny in stru m e n t! Zastępow ał w szystko: pam ięć i in teligencję. W ty m ta k św ietnie zbudo w any m sześ­ cianie nic nie było n iew y raźn e, nic zeń nie uciekało. To, co w łożyło się d oń raz, sto razy, dziesięć ty sięcy razy, w m gn ien iu oka — śm iem

7 Zob. G. B a c h e l a r d , Le rationalisme appliqué, 1949, rozdz. Les In ter­

concepts.

8 B e r g s o n , Myśl i ruch, s. 90.

(5)

tw ierdzić — m ożna było odnaleźć. C zterdzieści osiem szuflad! J e st w czym pom ieścić cały, dobrze posegregow any św iat n a u k pozytyw nych. C a rre - -B eno it przy pisy w ał szufladom ja k b y m agiczną w ładzę. „Szuflada, m ówił n iekiedy, jest podstaw ą ludzkiego u m y słu ” 10.

P ow tórzm y: w pow ieści m ów i p rzeciętn y człowiek. Lecz każe m u m ówić geniusz pisarza. D la p isarza ucieleśnieniem głupiej m entalności a d m in istra c y jn ej jest te n m ebel z szufladam i. I poniew aż głup ota pow inna być ośmieszona, zaledw ie b o h a te r H en ry k a Bosco w ypow iedział swój aforyzm , o d krył — w yciągając szu flad y „dostojnego m eb la” — że gospo­ sia ułożyła w nich m u sztard ę i sól, ryż, kaw ę, groch i soczewicę. M yślący m ebel s ta ł się śpiżarką.

Poza w szy stk im innym , jest to być może obraz, k tó ry m ógłby zilu­ stro w ać „filozofię posiad ania” . W sensie dosłow nym i przenośnym . I s t­ n ieją erudyci, k tó rz y grom adzą zapasy; zobaczym y później — m ówią sobie — czy zechcem y z nich skorzystać.

IV

T y tu łem w stęp u do pozytyw nego b ad an ia obrazów tego, co utajo n e, ro zp a try w a liśm y p ew n ą m etaforę, k tó ra zb yt szybko uogólnia i k tó ra nie jednoczy n a p ra w d ę rzeczyw istości zew n ętrzn ej i rzeczyw istości in ty m n ej. N astępnie, w książce H e n ry k a Bosco odnaleźliśm y ujęcie bezpośrednie, p ły ­ nące z dobrze zarysow anej rzeczyw istości. M usim y pow rócić do pozy tyw ­ n y c h b ad ań n ad tw órczą w yobraźnią. W raz z tem a te m szuflad, kufrów , zam ków i szaf naw iązu jem y k o n ta k t z niezgłębionym i rezerw am i in ty m ­ n y ch m arzeń.

Szafa i jej półki, s e k re te ra i jej szuflady, k u fe r z podw ójnym dnem są praw dziw ym i organam i sek retn eg o życia psychicznego. Bez ty c h i p a ru innych, ró w n ie w ażnych „przedm iotów ” naszem u in ty m n e m u życiu b ra ­ kow ałoby m odelu intym ności. Są to p rzed m io ty podw ójne, p rzed m ioty - -podm ioty. Są — ta k ja k m y, przez nas, dla n as — in tym n e.

Czy istn ieje choć jed en m arzy ciel słów, w k tó ry m nie odezw ałoby się echem słowo s z a f a [arm oire]? Szafa, jedno z w ielkich słów języka francuskiego, m ajestaty czn e i sw ojskie zarazem . Słowo jak p ięk n y i w iel­ ki oddech! O tw iera się n a pierw szej sylab ie a i jak że m iękko, powoli zam yka się na o statn iej, zam ierającej sylabie. N adając słowom poetycki by t, nigdy nie śpieszym y się. I końcow e e słow a arm oire jest ta k niem e, iż żaden poeta nie chciałby uczynić go słyszalnym . Być może dlatego w poezji słowo to je s t zaw sze uży w an e w liczbie pojedynczej. W liczbie m nogiej, w połączeniu z in n y m słow em , m iałoby trz y sylaby. Otóż we fran cu sk im , w ielkie słow a, słow a w ład ające poezją, m ają ty lk o dw ie sylaby.

(6)

P ię k n em u słow u — pięk n a rzecz. Słow u, k tó re b rzm i dostojnie — b y t głębi. K ażd y p o eta m eb li — niech to będzie n a w e t po eta w sw ojej m ansardzie, p oeta bez m ebli — in sty n k to w n ie wie, że p rze strz e ń we w n ę trz u sta re j szafy jest głęboka. P rz e strz e ń w e w n ątrz szafy jest p rze ­ s trz e n ią intym ności, przestrzen ią, k tó ra nie o tw iera się pierw szem u lep ­ szem u.

Słow a zobow iązują. Tylko ubogi duchem m ógłby w łożyć byle co do szafy. W kładanie w szystko jedno czego, w szystko jedno jak, w dow olny m ebel, to w ielk a n ieu m iejętn ość m ieszkania. W szafie żyje ośrodek ładu, chroniący całe m ieszkanie p rzed bezgranicznym bałaganem . W n iej k ró ­ lu je porządek, a raczej po rządek jest k rólestw em . P o rząd ek n ie je s t po p ro stu geom etryczny. P orząd ek w n iej przypom ina histo rię rodziny. W iedziała o ty m poetka, k ied y p isała n : „Porządek. H arm onia / Stosu prześcieradeł w szafie / L aw en d a w bieliźnie” .

W raz z law end ą w k racza do szafy także h isto ria pó r roku. Jed y n ie w szafie law enda n a d a je stosow i p rześcieradeł bergsonow skie trw anie. Z anim u ży jem y prześcieradeł, czyż n ie trzeb a poczekać, aż będą — ja k m ów i się u nas — dostatecznie „zalaw endow ane”? Ileż w n ich m arzeń, jeśli się je sobie przypom ni, jeżeli zw róci się k u k rain ie spokojnego życia! W spom nienia po w racają tłu m nie, gd y tylk o odnajdzie się w pam ięci m iejsce, gdzie spoczyw ają koronki, b a ty sty , m uśliny, ułożone na tw a rd ­ szych tk an in ach . „Szafa — m ówi Miłosz — p ełna (jest) niem ego zgiełku w sp om n ień ” 12.

Filozof nie chciał, aby pam ięć trak to w an o jako szafę do w spom nień. A le obrazy są silniejsze niż idee. I n ajb ard ziej zagorzały uczeń Bergsona, od kiedy sta ł się poetą, p rzyzn aje, że pam ięć je s t szafą. Czyż to nie P e g u y napisał te pięk n e słowa: „N a półkach pam ięci i w św iąty n iach szafy” 13.

Lecz praw dziw a szafa n ie jest zw yczajnym m eblem . Nie otw iera się co dzień. K lucz nie tk w i w drzw iach, jest zam k nięta jaż sk ry ta dusza.

— Szafa była bez kluczy!... Bez kluczy w ielka szafa / Często patrzyliśm y na jej drzwi brunatne i czarne / Bez kluczy!... To b yło dziwne ... — M arzy­ liśm y w ielokrotnie / O tajem nicach śpiących m iędzy jej drewnianymi ścianami / I w ydaw ało nam się, że słychać, w głębi zamka / Ziejącego, daleki szum, n ie­ jasny i radosny szmer 14.

T ak oto R im baud w skazuje oś nadziei: jakież dobrodziejstw a spoczy­ w ają w zam k n ięty m m eblu. Szafa zaw iera obietnice, jest — ty m razem — czymś w ięcej niż historią.

Je d n o słow a A n dré B reto n a o tw iera irre a ln ą cudowność. Do zagadki

11 C. W a r t z, Paroles pour l’autre, s. 26 [w szystkie w iersze w przekładzie filologicznym tłumaczki].

12 O. M i ł o s z , Am oure use initiation [1910], s. 217. 13 Cyt. według: B é g u i n , L ’E ve de P egu y [1948], s. 49. 14 A. R i m b a u d , Les étrennes des orphelins.

(7)

szafy dodaje szczęśliw ą niem ożliwość. W R e v o lv e r a u x c h e v e u x blancs 13 pisze ze spokojem su rre a listy : „Szafa jest pełna bielizny, / Są n aw et prom ien ie księżyca, k tó re mogę rozw inąć” .

W iersz B reto n a to obraz doprow adzony do przesady, k tó re j rozsądek w cale n ie pragnie. A le przesad a je s t zawsze uw ieńczeniem w izji. U jrzeć w ty m obrazie bieliznę czarodziejki to zarysow ać w m ean d rach m ow y w szelkie o bfite dobra, swego czasu zgrom adzone, złożone, ułożone w stos w szafie z innego czasu. Jak że w ielkie, coraz w iększe, jest sta re przeście­ radło, k ied y się je rozkłada. I jakże s ta ry obrus był biały, b iały jak zi­ m ow y księżyc n a d łąką. W y starczy odrobina m arzenia, b y obraz B reton a w y d ał się całkiem n a tu ra ln y .

N ie pow inno nas dziwić, że isto ta o ta k w ielkim w e w n ętrzn y m bo­ gactw ie jest przedm iotem najczulszej tro sk i gospodyni. A nna de T ourville pisze o ubogiej żonie d rw ala: „zabrała się z pow rotem do czyszczenia, a ig ra jąc e na szafie reflek sy św iatła rozw eselały jej serce” 16. Szafa pro m ien iu je w pokoju łagodnym św iatłem , św iatłem , k tó re mówi. Claude Vigée słusznie dostrzega n a szafie grę październikow ego św iatła: „O d­ blask s ta re j szafy pod / Ż arem październikow ego z m ro k u ”.

K ied y d a rz y się p rzed m io ty należną im p rzy jaźn ią, w ów czas nie o t­ w ie ra się szafy bez lekkiego d rżenia. P od b ru n a tn ą sk o rupą szafa jest niezw ykle b iały m m igdałem . O tw orzyć ją to przeżyć fenom en białości.

V

A ntologia „szk atu łk i” m ogłaby stanow ić w ielki rozdział psychologii. Skom plikow ane m eble w yk o n an e przez rzem ieśln ika są w idom ym św ia­ dectw em p o t r z e b y t a j e m n i c y , m ądrości sk ry tk i. N ie idzie po p ro stu o sk uteczną ochronę dóbr. Nie istn ie je zam ek, k tó ry op arłb y się przem ocy. K ażd y zam ek je s t w yzw an iem dla w łam yw acza. Z am ek to próg psychologiczny. K ied y zasłania się ornam entem , sta je się w y zw a­ niem dla ciekawości. Ja k aż „złożoność” w ozdobnych zam kach! U B am - barów , pisze D enise P a u l m e 17, środkow a część zam ka jest rzeźbiona „w kształcie człow ieka, k a jm a n a, jaszczurki, żółw ia...” . Moc, k tó ra otw ie­ ra i zam yka, pow inna być m ocą życia, m ocą ludzką, m ocą św iętego zw ie­ rzęcia. „Z am ek dogonów zdobią dw ie postaci (p ara przodków )” (tam że, s. 35).

Lecz zam iast rzucać w yzw anie ciekawości człow ieka, zam iast straszyć go znakam i potęgi, lepiej jest go zm ylić. T ak p o w stają ro zm aite szka­ tu łki. W pierw szy m p u d ełk u um ieszcza się pierw sze tajem nice. Je śli ktoś

15 A. B r e t o n , Le re v o lv e r aux ch ev eu x blancs [1932], s. 110. Inny poeta pisze: „W m artwej bieliźnie ściennej szafy / szukam nadprzyrodzoności” (J. R o u f- f a n g e , Deuil et luxe du coeur).

16 A. d e T o u r v i l l e , Jabado, s. 51.

(8)

je odkryje, jego ciekaw ość zostanie zaspokojona. Można ją także karm ić fałszyw ym i tajem nicam i. K ró tk o m ówiąc, istn ieje sztu ka sto larstw a

„skom plikow anego” .

Zachodzi hom ologia m iędzy g eo m etrią szk atu łk i a psychologią ta je m ­ nicy, co, ja k sądzim y, nie w ym aga dług ich kom en tarzy . P isarz e często k w itu ją tę hom ologię w k ilk u zdaniach. B o hater F ra n ca H ellensa, chcąc ofiarow ać córce p rezen t, w ah a się m iędzy w y bo rem jedw ab nej apaszki a m ałego japońskiego pudełeczka z laki. W ybiera szkatułkę, „poniew aż w y d aje m u się, że lepiej odpow iada jej sk ry te m u c h a ra k te ro w i” 18. Tak k ró tk ie, ta k proste zdanie być m oże um knie uw adze pow ierzchow nego czytelnika. A przecież jest ono ośrodkiem dziw nego opow iadania, ponie­ waż w opow iadaniu ty m ojciec i córka sk ry w a ją t ę s a m ą tajem nicę. Taka sam a tajem n ica g o tu je te n sam los. T rzeba w ielkiego ta le n tu , by oddać identyczność w e w n ętrzn y ch cieni. I książkę tę, ze w zględu na szkatułkę, n ależałoby w łączyć do dossier psychologii sk ry te j duszy. Zo­ baczym y wówczas, że psychologii sk ry teg o człow ieka nie m ożna bu d o­ wać, uogólniając jego odm owy, k atalo g u jąc jego oziębłości, opow iadając h isto rię jego m ilczeń. Z w róćm y raczej uw agę na jego au te n ty cz n ą radość, kied y otw iera now ą szk atu łk ę, jak ta m łoda dziew czyna, k tó ra o trz y ­ m ała od ojca niem e pozw olenie u k ry w a n ia sw oich sekretów , czyli za­ ta je n ia sw ojej tajem nicy . W opow iadaniu H ellensa dw ie isto ty „rozu­ m ieją się” , nie m ów iąc sobie tego w zajem , nie m ów iąc o ty m w ogóle, nie wiedząc n a w e t o tym . D w oje sk ry ty c h ludzi porozum iew a się przez ten sam sym bol.

V I

W jed nym z pop rzed n ich rozdziałów ośw iadczyliśm y, że jeden tylko tw ierdzi, iż m ożna czytać dom, iż m ożna czytać pokój. Podobnie pow ie­ dzieć by m ożna, że pisarze d a ją n a m do czytania sw ój k u ferek. I nie ty lk o za pom ocą odpow iedniego geom etrycznego opisu „ k u fe rk a ” . Tym czasem już R ilke opow iada o radości, jak ą budzi w n im w idok szczelnie zam y­ kającego się pudełka. W Cahiers czytam y: „ P rz y k ry w k a p u dełk a o nie pow yginanych brzegach pow inna m ieć jed n o ty lko prag n ien ie — zn a jd o ­ w ać się n a p u d e łk u ” . J a k to m ożliw e, zap y ta k r y ty k literack i, b y w te k ś­ cie ta k dopracow anym ja k Cahiers Rilke n ap isał ta k i „b an ał”? Nie uw zględni tego z a rz u tu ten , kto zaak cep tu je to ziarno m arzenia o łagod­ n y m zam ykaniu. Jak że daleko sięga słowo p r a g n i e n i e ! P rzy po m in a m i się opty m isty czne przysłow ie z m oich stron: „nie m a g arnk a, dla k tó ­ rego nie byłoby p o k ry w k i” . J a k dobrze b y łoby n a świecie, gdyby g a r­ nek i p o k ry w k a b y ły zaw sze dobrze dopasow ane.

18 F. H e 11 e n s, Fantômes vivan ts [1944], s. 126. W Małych poem atach prozą B a u d e l a i r e m ówi o „egoiście zam kniętym jak kufer”.

(9)

Ł agodne zam ykanie, lekkie o tw ieran ie — chciałoby się, aby życie było zawsze dobrze naoliw ione.

A le „p rzeczy tajm y ” R ilkow ski k u fer, zobaczm y, ja k n ieuch ron n ie u k ry ta m yśl wiąże się z obrazem k u ferk a . W liście do L ilia n y 19 czytam y:

W szystko, co w iąże się z tym niew ypowiadalnym doświadczeniem , powinno pozostać w ukryciu lub — w cześniej czy później — doprowadzić do bardzo ostrożnej zażyłości. Tak, jeśli mam to wyznać, wyobrażam sobie, że kiedyś to się m usi stać tak jak z okazałym i i m ocnym i zamkami od kufrów z XVII w., z w szelkiego rodzaju ryglami, zapadkami, sztabami i dźwigniam i — a tym ­ czasem jeden delikatny klucz rozbrajał cały ten aparat obronny i udostępniał mu najbardziej w ew nętrzną głębię. Lecz klucz nie działa sam. Wiesz także, iż w tego rodzaju kufrach dziurki od zam ków ukryte są pod jakim ś guzicz­ kiem czy języczkiem, który z k olei ustępuje tylko za sekretnym naciśnięciem.

Ja k że zm aterializow an y obraz zaklęcia „Sezam ie, otw órz się” ! Jakiego sekretn ego naciśnięcia, jakiego łagodnego słow a trzeba, b y otw orzyć duszę, b y dotrzeć do R ilkow skiego serca?

R ilke, bez w ątpien ia, kochał zam ki. Lecz k to nie kocha kluczy i zam ­ ków? L ite ra tu ra psycho an ality czna n a te n te m a t je st obfita; łatw o byłoby zebrać m a te ria ły . Je d n ak ż e d la naszego celu w ydobyw anie sym boli sek ­ su aln y ch u k ry ło b y głębię m arz eń in ty m n y ch . N igdy być może nie od­ czuje się lepiej m onotonii ograniczonego przez psychoanalizę sym bolizm u niż w ty m przykładzie. K ied y w m arzen iu sen n y m po jaw ia się k o n flik t klucza i zam ka, dla p sy ch o an ality k a jest to znak n a jja śn ie jsz y ze w szyst­ kich, znak ta k jasn y , że w y czerp u je całą historię. K ie d y śni się o kluczu i zam ku, nie m a się już nic w ięcej do w yznania. P o ezja jed n a k w yk racza poza psychoanalizę. Sen przem ien ia w m arzenie. A poetyckie m arzenie nie zadow ala się zaw iązkiem historii, nie ogranicza do sp lo tu kom plek­ sów. P o e ta żyje snem n a jaw ie, a jego m arzenie pozostaje w świecie, w śród przedm iotów św iata. S k u pia św iat w okół jakiegoś przedm iotu, w jak im ś przedm iocie. M arzenie o tw iera k u fry , w m ałej szkatułce grom a­ dzi kosm iczne bogactw a. Je śli w szkatułce są k le jn o ty i drogie kam ienie, oznacza to przeszłość, d aw n ą przeszłość pokoleń, o k tó ry c h poeta będzie opow iadał. K am ienie z pew nością m ówić będą o miłości. A także o po­ tędze, a także o losie. O ileż to bogatsze niż klucz i zamek!

W szk atu łk ach spoczyw ają rzeczy n i e z a p o m n i a n e , niezapom ­ n ian e dla nas, n iezapom niane rów nież dla tych, k tó ry m o fia ru je m y n a ­ sze sk arb y . Z a w a rta jest w n ich przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. W te n sposób sz k atu łk a je s t pam ięcią o n iepam iętany m .

Je że li w y k o rz y stu je m y obrazy, b y up raw iać psychologię, w idzim y, że każde w ielkie w spom nienie —■ czyste w spom nienie B ergsonow skie —■ je s t schow ane w sw ojej szkatułce. Czystego w spom nienia, obrazu, k tó ry n a­ leży ty lk o do nas, n i e c h c e m y przekazyw ać nikom u. O pow iadam y ty lk o m alow nicze szczegóły. A le jego isto ta należy do nas i n igd y nie

(10)

zechcem y opowiedzieć o n iej w szystkiego. W niczym to nie przypom ina stłum ienia. S tłu m ien ie jest źle skiero w an y m dynam izm em . D latego też jego sym ptom y są ta k w idoczne. A le każda tajem n ica m a sw oją szka­ tu łk ę i tak a absolutna, głęboko u k ry ta taje m n ic a w ym y ka się w szelkiem u dynam izm ow i. Życie w ew n ętrzn e dokonuje tu sy n te z y Pam ięci i Woli. J e st to Ż e 1 a z n a W o l a skiero w an a nie przeciw ko tem u, co zew n ę trz ­ ne, nie przeciw ko in ny m , lecz w yk raczająca poza w szelką psychologię „przeciw ko”. N iek tó re nasze w spom nienia ch ronim y w s z k a t u ł c e a b s o l u t n e j 20.

Lecz oto m ów iąc o szkatułce ab so lu tn ej, posług u jem y się sam i m e ta ­ forą. P ow róćm y do n aszych obrazów.

VII

K u fer, a zwłaszcza szkatu łk a, n ad k tó rą łatw iej n am zapanow ać, to p r z e d m i o t y , k t ó r e s i ę o t w i e r a j ą . K ied y szk atu łk a zam yka się, pow raca do w sp ó lno ty przedm iotów , zajm u je m iejsce w przestrzeni zew nętrzn ej. Ale k ied y się otw iera! P rzedm iot, k tó ry się otw iera, jest —· ja k pow iedziałby filozof m ate m a ty k — p ierw szą różniczką odkrycia. W n a stę p n y m rozdziale zajm iem y się d iale k ty k ą tego, co w środku, i te ­ go, co n a zew nątrz. A le w chw ili, w k tó rej szk atu łk a o tw iera się, nie m a d ialek ty k i. Z ew nętrzność je s t p rzek reślo n a jed n y m pociągnięciem , w szyst­ ko jest dla nowości, dla niespodzianki, dla nieznanego. Zew nętrzność już nic nie znaczy. A n a w e t — oto n ajw iększy parad ok s —· w y m iary obję­ tości tra c ą sens, poniew aż otw iera się now y w ym iar: w ym iar w e- w nętrzności.

D la tego, kto w arto ściu je właściw ie, k to um ieszcza się w p e rsp e k ty ­ w ie w artości w ew n ętrzn y ch, w y m iar te n może być nieskończony. Do­ wodzą tego słow a o w spaniałej jasności, dające p raw d ziw y teo rem at topo-analizy p rzestrzen i intym ności.

W ybierzm y te n fra g m e n t z pism pew nego pisarza, k tó ry analizu je dzieła literack ie w fu n k cji dom inującego obrazu 21. J e a n -P ie rre R ichard każe n am na nowo uczestniczyć w o tw ieran iu odnalezionej szk atu łk i ze złotym S karabeuszem w jed n y m z opow iadań E dgara Poego. P rzed e w szystkim — odnalezione k le jn o ty są bezcenne! Nie m ogłyby być „zw y­ czajn y m i” klejn o tam i. S k a rb u nie opisyw ał notariusz, lecz poeta, k tó ry m ów i o tym , co „nieznane i m ożliw e, sk a rb n a po w ró t sta je się p rzed ­ m iotem w yim aginow anym , m otorem hipotez i m arzeń, pogrąża się i w

y-20 W liście do Aubanela M a l l a r m é pisze: „Każdy człowiek nosi w sobie tajem nicę, w ielu umiera, nie poznawszy jej, i nie poznają jej nigdy, ponieważ z ich śm iercią przestaje istnieć. U m arłem i zm artw ychw stałem z kluczem od mojej ostatniej duchowej szkatułki. Mogę teraz otworzyć ją bez zażenowania, a jej ta ­ jem nica opromieni pogodne niebo” (list z 16 VII 1866).

21 J. - P. R i c h a r d , Le vertige de Baudelaire, „Critique” 100—101, [1955], s. 777. 16 — P a m ię tn ik L ite r a c k i 1976, z. 1

(11)

ryvva k u nieskończoności in n y ch sk a rb ó w ” . W ydaje się, że opow iadanie, zbliżając się do k onkluzji, chłodnej ja k k o n k lu zja k ry m in a łu , nic nie tra c i ze swego onirycznego bogactw a. W yobraźnia nig dy nie może pow ie­ dzieć — to ty lk o tyle. Istn ieje zawsze coś w ięcej. M ów iliśm y już w ie­ lokrotnie, że rzeczyw istość nie w ery fik u je obrazu w yobraźni.

P odsum ow ując w artościow anie zaw arto ści przez w artościow anie tego, co zaw iera, R ich ard m ówi: „N igdy nie docieram y do dn a sz k atu łk i”. Czyż m ożna lepiej w yrazić nieskończoność w y m iaru intym ności?

^ N iekiedy z m iłością w y p raco w an y m ebel m a p ersp e k ty w y w e w n ętrz ­ ne n ieu sta n n ie zm ieniane przez m arzenie. O tw ieram y m eb el i o dk ry w am y siedzibę. W szkatułce u k ry ty jest dom. Takie cuda zn a jd u jem y w poem a­ cie prozą C h a rle s’a Crosa, gdzie poeta „sta je się” stolarzem . W ykonane szczęśliw ą rę k ą piękn e p rzedm io ty są w n a tu ra ln y sposób „ k o n ty n u o ­ w a n e ” w m arzen iu poety. U C h arles’a Crosa z „ ta jem n icy ” mozaikowego m ebla rodzą się w yim aginow ane istoty .

„A by o dkryć tajem n icę m ebla, ab y dotrzeć w głąb p e rsp e k ty w mo­ zaiki, aby poprzez m ałe szkiełka dojrzeć św iat w y o b rażon y ”, potrzebow ał „by streg o spojrzenia, sub teln eg o słuchu, w y ostrzonej uw agi” . Istotnie, w y o braźn ia w y o strza w szystkie nasze zm ysły. U w aga w yobraźni w y­ czula zm ysły n a to, co chw ilow e. P o e ta m ówi dalej:

U jrzałem w reszcie tajem nicze św ięto, usłyszałem cichutkie m enuety, po­ chw yciłem skom plikow ane intrygi uknute w meblu.

O tw ierasz drzwi i widzisz jakby salon dla owadów, w zdeformowanej perspektyw ie dostrzegasz białe, brunatne i czarne kafelki p o d ło g i22

• Z am y k ając szk atułk ę, poeta w znieca w jej w n ę trz u życie (s. 88).

Kiedy m ebel jest zam knięty, kiedy uszy natrętów zatyka sen lub w y p eł­ niają zew nętrzne hałasy, kiedy ludzka m yśl zwraca się ku jakiem uś przedmio­ towi,

W ówczas dziw ne sceny dzieją się w salonie szafy, z m ałych szkiełek w y ­ chodzą n iezw yk łe postacie.

T ym razem zam kn ięte w nocy m eb la odblaski o d tw a rz a ją przedm ioty. P o e ta ta k in ten sy w n ie odczuw a in w e rsję tego, co w ew n ętrzn e, i tego, co zew nętrzn e, że p rzek ształca ją w in w ersję p rzedm iotów i odblasków.

I raz jeszcze, m arząc o m aleń k im salonie tętn ią c y m gorączką b alu p rad a w n y ch postaci, poeta o tw iera m eb el (s. 90):

Ś w iatła i ognie gasną, goście — eleganci, kokietki i starzy rodzice, bez­ ładnie, nie troszcząc się o godność, znikają w lustrach, na korytarzach, wśród kolumn; fotele, stoły, kotary rozw iew ają się.

Salon pozostaje pusty, cichy i czysty.

L udzie pow ażni m ogą zatem pow iedzieć w raz z poetą: „to ty lk o m o­ zaikow y m eb e l” . N a tę rozsądną opinię czytelnik, k tó ry nie chce się b a­

22 С. С r o s, Poèm es et proses, s. 87. W iersz Le m euble z Le coffret de Santal dedykow any jest pani Mauté de Fleurville.

(12)

w ić w in w ersję tego, co w ielkie, i tego, co m ałe, tego, co zew nętrzne, i tego, co w ew n ętrzn e, może z kolei powiedzieć: „to ty lk o w iersz” . „And

n o th in g m ore”.

P o e ta przełożył na język k o n k re tu ogólny psychologiczny problem : w zam kniętej szkatułce m ieści się zawsze coś w ięcej niż w o tw a rte j. W ery fik acja uśm ierca obraz. W y o b r a ż a ć s o b i e to zawsze w ięcej niż ż y ć .

T ajem nica prow adzi n ieu sta n n ie do istoty, k tó ra coś chowa, do istoty , k tó ra się chowa. S zk atu łk a je s t w ięzieniem przedm iotów . I oto m arz y ­ ciel czuje się uw ięziony w sw ojej tajem nicy. C hcem y otw ierać i chcem y się otw orzyć. W iersze J u le s ’a S u p e rv ille ’a są przecież dw uznaczne 23:

Szukam w natarczyw ie otaczających m nie kufrach, / W ywracając ciem ­ ności, / W skrzyniach głębokich, głębokich, / Jakby nie z tego świata.

K to grzebie sk arb, te n grzebie się w raz z nim . T ajem nica jest grobem i nie bez pow odu człow iek d y sk re tn y chlubi się, że m ilczy jak grób.

Intym n o ść zawsze się k ry je . Joe B ousquet pisze: „N ik t nie widzi, że się zm ieniam . Lecz któż m n ie widzi? Je ste m m o j ą k r y j ó w k ą ” 24.

N ie chcem y w spom inać w tej p racy o p roblem ach intym ności sub- stacji. M ów iliśm y o ty m gdzie indziej 25. M usim y jed n a k odnotow ać co n a jm n ie j jednorodność m iędzy m arzycielem , k tó ry zgłębia intym ność człow ieka, a tym , k tó ry zgłębia intym ność m aterii. Ju n g jasno ukazał is t­ nien ie te j k orespondencji u m arz y cie li-alc h em ik ó w 26. In n y m i słow y, jest tylko jedno m i e j s c e dla tego, co jest s u p e r l a t y w e m u k r y ­ c i a . G dy ty lk o w kraczam y w dziw ną stre fę n a j g ł ę b s z e j k r y j ó w - k i, stre fę ledw ie tk n ię tą przez psychologię, odkry w am y, że ta sam a ty po - -analiza obejm u je to, co u k ry te w człow ieku, i to, co u k ry te w rzeczach. P ra w d ę m ówiąc, w szelka pozytyw ność sprow adza tę ab solu tną k ry jó w k ę do czegoś porów nyw alnego. A by w kroczyć w dom enę su p erlaty w u , trzeb a porzucić pozytyw ność d la w yobraźni. T rzeba słuchać poetów.

Przełożyła W iktoria Krzemień

23 J. S u p e r v i e l l e , Gravitations, 1925, s. 17. 24 J. B o u s q u e t , La neige d’un autre âge, 1952, s. 90.

25 Zob. G. B a c h e l a r d : La te rre et les rêveries du repos, rozdz. 1; La fo r­

mation de l’esprit scientifique. Contribution à une psy choanalyse de la connaissance objective, rozdz. 6.

26 C.-G. J u n g , W prow adzenie do psychologiczno-religijnej p roblem atyki al­

chemii. W: Psychologia a religia. (Wybór pism). Przełożył J. P r o k o p i u k . War­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zastanawiając się nad zakresem odpowiedzialności materialnej z tytułu naru­ szenia obowiązku dbałości o wynik pracy, dochodzimy do wniosku, że w rachubę

W czasie pobytu za granicą osoby krajowe mogą posiadać wartości dewizowe wywiezione legalnie z kraju, nabyte do swobodnego dysponowania (art. 1 pkt 3) lub

Możliwość prowa­ dzenia postępowania zabezpieczającego jest w takiej sytuacji wyłączona z mocy ustawy (art. 749 k.p.c.), a jedyny tutaj wyjątek dotyczy

Jeżeli naw et wznawia się postępowanie bez uprzedniego uchylenia postanowienia o umorzeniu postępowania, to uchylenie takie tkwi implicite w decyzji o wzno­ w ieniu

W razie nieuregulowania przez klienta pełnej sumy, która powinna być wpła­ cona na opłaty za czynności zespołu, adwokat za zgodą kierownika zespołu może

Przedmiotem obrad w tym wspól­ nym posiedzeniu było nawiązanie ro­ boczych kontaktów wzajemnych i omó­ wienie kilku doniosłych kwestii będą­ cych przedmiotem

W najbliższym okresie mają sie ukazać projekty prawa kar­ nego procesowego i wykonawczego, a nieco później projekty kodyfikacji z zakresu prawa cywilnego.. C hcem y, aby praw o w

In the case of binary fcc alloys with the N4R8 cluster pool and imposition of completeness and mandatory inclusion of the empty, point, nearest and next nearest pair clusters,