• Nie Znaleziono Wyników

Mickiewicz i George Sand : dzieje przyjaźni i jej odbicie w literaturze

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Mickiewicz i George Sand : dzieje przyjaźni i jej odbicie w literaturze"

Copied!
27
0
0

Pełen tekst

(1)

Zygmunt Markiewicz

Mickiewicz i George Sand : dzieje

przyjaźni i jej odbicie w literaturze

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 52/3, 51-76

(2)

ZYG M UNT M ARK IEW ICZ

MICKIEW ICZ I GEORGE SAND

DZIEJE PR Z Y JA Ź N I I JEJ ODBICIE W L IT ER A TU R Z E*

H istorycy lite ra tu ry , któ rzy zajm ow ali się dotychczas zagadnieniem obecności M ickiewicza w dziele G eorge Sand, zatrzym yw ali zazwyczaj uw agę n a dw óch faktach. W m onografiach i stu diach poświęconych n a ­ szem u poecie cytow ano często entuzjastyczny arty k u ł staw iający au to ra

D ziadów n a rów ni z G oethem i Byronem 1 i korespondencję dotyczącą K onfederatów barskich 2.

U w ażne p rzy jrzenie się twórczości George Sand potw ierdza przeko­ nanie, że potężna indyw idualność M ickiewicza w y w arła n a powieścio­ pisarkę w pływ głębszy, niż się zazwyczaj przypuszcza.

W ciągu swego „pielgrzym stw a“ w e F ran cji Mickiewicz zbliża się dw a razy do pisarzy francuskich. Bądź to w lipcu 1831, bądź n a począt­ ku pobytu (1832— 1833) poeta poznał: L am ennais’go, K arola Nodier, M ontalem berta, S ain te-B eu v e’a, W iktora Hugo i, nieco później, Balzaka. Tylko „M onsieur F é li“ , czołowy pisarz katolicyzm u, i jego w iern y (jeszcze) uczeń M ontalem bert zdołali zainteresow ać poetę, głównie ze w zględu n a ich pełen sym p atii stosunek do Polski. P o raz drugi M ickie­

* P rob lem ow i tem u p o św ięciłem — poza n ie ogłoszoną pracą doktorską T rois

e x il é s p o litiq u e s: M i c k ie w ic z , M az zin i, I. T o u r g u e n ie v e t le u r in flu e n c e su r le s id é e s lib é r a le s en France (1833— 1883) (napisana: L yon 1957) — n a stęp u ją ce p u b li­

kacje: 1) M i c k i e w i c z i G eorge Sand. W i a d o m o ś c i , (Londyn) 1958, nr 664/665 (popularny skrót, b ez przyp isów ). — 2) G eo rg e S a n d e t M i c k ie w ic z . L eu r corresp on ­ dan ce. R e v u e d e L i t t é r a t u r e C o m p a r é e , 1960, ja n v ier—m ars, s. 108— 120 (tam od syłam po w szy stk ie szczegóły d otyczące korespondencji). — 3) M i c k ie ­

w i c z d a n s l’o e u v r e r o m a n e s q u e d e G eo rg e San d. En m arge de la n o u v e lle é d itio n

de „C onsuelo“ e t „La C om tesse d e R u d olstad t“. Praca m a się ukazać w : R e v u e d ’ H i s t o i r e L i t t é r a i r e d e l a F r a n c e , 1961, ju ille t-se p te m b r e .

1 Zob. ESD [ = G e o r g e S a n d , Essai sur le d r a m e rom a n tiq u e. G oethe, B yron, M ickiew icz. RDM ( = R e v u e d e s D e u x M o n d e s ) z 1 X II 1839, s. 593— 645].

2 O zabiegach G e o r g e S a n d około w y sta w ien ia dram atu M i c k i e w i c z a w e Francji zob. Z. M a r k i e w i c z , D okoła „ K o n f e d e r a t ó w b a rs k ich “ M ic k ie w ic z a . P a m i ę t n i k T e a t r a l n y , 1957, z. 2, s. 256— 264.

(3)

wicz zaw iera szereg znajom ości w latach 1836— 1837. Lepsza o rientacja w życiu um ysłow ym F ran cji i nieco rozszerzona w śród litera tó w p a ry s­ kich w iedza o poecie polskim spraw iły, że sp otk ania te okazały się ko­ rzy stn e dla obu stron. George Sand, pani d ’Agoult, A lfred de Vigny, M ichelet, Q uinet — oto szereg pisarzy, z którym i Mickiewicz, odnoszący się na ogół nieufnie do kolegów po piórze, u trzym a stosunki praw dziw ej przyjaźni.

P oeta poznał G eorge Sand m iędzy 24 p aźd ziern ika a 5 listo pada 1836; znany m u od 1834 r. F ran z Liszt b y ł pośrednikiem . M ianow icie pod ko­ niec października 1836 G eorge Sand zatrzym ała się kilk a tygodni n a rue L affitte w „Hotel d e F ra n ce “ , gdzie m ieszkał m uzyk z p anią d ’Agoult. Było to po powrocie ze Szw ajcarii do P aryża w ielkiej dam y, k tó ra opu­ ściw szy m ęża zdecydow ała się, k u oburzeniu opinii publicznej, zam iesz­ kać z Lisztem. Poniew aż praw ie w szystkie salony zam knęły się przed przyszłą pisarką odnoszącą przed św iatem swą „nieuśw ięconą m iłość’’, p an i d ’A goult prow adzi ożyw ione życie to w arzyskie, zap raszając niem al w yłącznie osobistości a rty sty c z n e Pary ża. W spólny salon służy do p rzy jm o w an ia znajom ych L iszta i G eorge Sand.

P am iętniki F erd yn and a Denis, trzeciorzędnego litera ta , późniejszego konserw atora Biblioteki Sainte-G eneviève, przynoszą pierw szą wiadomość o tej dość świeżej znajom ości:

V e n d r e d i, 5 n o v e m b r e 2V:> du m a t i n ? J’ai p a ss é la soirée c h e z Chopin . [...] M i s c ie v i z [!!] éta i t là. [...] Elle [G eorge Sand] v e u t a c h e t e r ses oeu v re s . M m e d 'A g o u lt é ta i t à c e tt e soirée [....] 4.

Podkreślić należy fakt, że George Sand jest pierw szym pisarzem francuskim , k tó ry nie ogranicza się do stosunków tow arzyskich, lecz pragnie rów nież poznać dzieła poety.

D ziennik zapom nianego ro m anty ka szw ajcarskiego, K arola Didier, naówezas dość głośnego sw ą powieścią La Rom e souterraine, potw ierdza zapiskę F erd y n an d a Denis w odniesieniu do innego w ieczoru. 19 listo­ pada 1836 m a m iejsce obiad u pani d ’Agoult; zn ajd u ją się w śród obec­ nych: Lam ennais, M ickiewicz, kom pozytor M eyerbeer, Liszt, Chopin, G eorge Sand i w iele in n ych zn ak o m ito ści5.

Owe zebrania tow arzyskie, uśw ietnione zazwyczaj koncertam i w m a­ łym gronie osób, zbliżają grupę polską (Chopina, Celinę i A dam a Mic­ kiewiczów, W ojciecha Grzym ałę) do gospodarzy. Gdy z początkiem r. 1837 George Sand wróci do N ohant, w zm ianki o polskich znajom ych pojaw iają się często w jej korespondencji. Tak np. poinform ow ana przez panią

3 D ata zgadza się o ty le , że „2\/2 du m a t i n “ to już sobota 5 listop ad a. 4 M a r k i e w i c z , Dokoła „K o n f e d e r a t ó w b a rs k ich “ M ic k ie w ic z a , s. 257. 5 T am że.

(4)

M IC K IE W IC Z I G E O R G E S A N D 53

d ’A goult, że M ickiewicz pragnie jej pomocy, by popraw ić francuszczyznę d ram a tu , George Sand pisze 5 kw ietnia 1837:

D ites d M i c k i e w i c z qu e m a p lu m e e t m a m a iso n sont à son s er vice [ ...]e. N a wiadom ość, że jej polscy znajom i zam ierzają odwiedzić ją w No- h a n t, pow ieściopisarka rea g u je słow am i:

Je v e u x les f e l l o w s [tj. L iszta i panią d ’A goult] [...], je v e u x aussi Chopin e t tous les M i c k i e w i c z e t G r z y m a ł a du m o n d e 7.

Pow ieściopisarka okaże duże zainteresow anie losem K onfederatów

barskich, k tó ry m i M ickiewicz pragnie polepszyć sw ą n ieśw ietn ą sy tu a c ję

m aterialn ą. C zyta i popraw ia dro b n e u ste rk i językow e rękopisu, zachęca poetę, by postarał się w ystaw ić swój d ram a t n a scenie francuskiej. Z tego o kresu d a tu ją się ich pierw sze 'listy. Po p rzeczytaniu rękopisu K onfedera­

tów , przyw iezionego do N ohant przez panią d ’A goult przed 8 m aja

1837 8, George Sand, najpraw dopodobniej około 20 m aja, w y raża swój dodatni sąd, jeśli n ie o dram acie (wyznaje b rak ko m petencji w tej dzie­ dzinie), to o literack ich w artościach tekstu . P isark a czyni n a m arginesie dro b n e popraw ki piórem obok słów zakreślonych ołówkiem , k tó re uw a­ ża za błędne (p rzyty k pod adresem pani d ’A goult, pierw szej k o rek to r- ki), zw raca uw agę n a sty l zbyt u ry w an y , pełen niedom ówień. Nie może przew idzieć, jakie będzie przyjęcie d ram a tu przez publiczność, gotow ą w ygw izdać n aw et dzieła Szekspira 9.

Z nany list z 3 czerw ca przynosi odpowiedź Mickiewicza. W yczuwa się w niej — poza tonem lekko żartobliw ym w odniesieniu do kob iety — szczerą sy m p atię do życzliwie usposobionej i pragnącej m u pomóc ko­ leżanki. P oeta dziękuje za przeczytanie i popraw ienie rękopisu, w y zn a­ je, że oprócz O pery n ie zna innych tea tró w Paryża, i w y raża nadzieję, iż dzięki pop raw ko m G eorge Sand życzliwość P o rte S a in t-M artin je s t już u d rzw i (gra słów : P o rte S ain t-M artin — porte). Opow iada o radości

8 M. L. P a i l l e r o n , L es A n n é e s glo rie use s d e G eorg e Sand. P aris 1942,

s. 67— 68.

7 T a m że , s. 68.

8 S u g e stia Th. M a r i x - S p i r e (G eorge S a n d e t la m u s iq u e . P a ris 1955, s. 543, p rzyp is), że w y ja z d n ie n a stą p ił 1 V, m a w sz e lk ie cech y p raw d op od obień stw a. 30 IV 1837 pani d ’ A g o u l t pisze: „Nous p a rto n s lu n di ou m a r d i p o u r vo u s r e j o i n d r e “. G dyby ch od ziło о 1 V, n ap isałab y praw dopodobnie: „W yjeżdżam y jutro lu b poju­ trze“ — i n ie p isałab y dłu giego listu , lecz b ile t zaw iad am iający o przybyciu. N ie­ m n iej 6 V Ch. D i d i e r n otu je w sw ym dzienniku: „M me d ’A g o u lt e s t p a r t ie a v e c

L i s z t “. Z biory S p oelb erch de L o v en jo u l, C h a n tilly , rkps E 940.

9 M a r k i e w i c z , G eorge S an d et M ick iew icz , s. 109. W szystk ie listy G e o r ­ g e S a n d n ie ob jęte sześciotom ow ym zbiorem jej k orespondencji (Paris 1882— 1884), sp raw d zon e w ed łu g ory g in a łó w p rzech ow yw an ych w M uzeum M ick iew iczo w ­ sk im w Paryżu, cy tu ję tu za sw oją, w y m ien io n ą w ob ecn ym przypisie, p u blikacją.

(5)

G rzym ały z powodu pochlebnych uw ag pisarki o d ram acie i prosi ją o doręczenie załączonego biletu pani d ’A g o u lt10.

W jej m ieszkaniu odbyw a się zapew ne w drugiej połow ie sierpnia po 16 u , le k tu ra sztuki w obecności H arela, Bocage’a, M alefille’a i G rz y ­ m ały. Gdy zawiedzie ta m ożliwość podreperow ania finansów , G eorge Sand zam ierza zwrócić uw agę ro d ak ów na ta le n t poetycki M ickiewicza. T aka jest geneza jej stu d iu m w R e v u e d e s D e u x M o n d e s .

Począwszy od lata 1838 G eorge Sand dom aga się przekładów dziel poety z m yślą o przyszłym a rty k u le ; inform acje bliskich jej Polaków (Chopina i G rzym ały) nie w y starczają jej oczywiście jako dokum en tacja Oto np. ślad ty ch zainteresow ań w liście M alefille’a, nauczyciela jej dzieci:

A v a n t d e p a r t i r p o u r F o n ta i n e b le a u , f a i te s d e m a n d e r à m o n f r è r e v o t

„D z y a d y “ [oczyw iście w tłu m aczeniu] 12.

W przededniu i w czasie podróży n a M ajorkę m yśl o M ickiewiczu nie opuszcza pisarki; świadczy o ty m kilk a w ypow iedzi. J e st to okres pisania

Spirydiona, powieści o m nichu obdarzonym d arem obcow ania ze św iatem

pozaziemskim, utw oru, k tó ry zdaniem badaczy fran cusk ich rozpoczyna d ług ą serię dzieł pozostających pod siln y m u ro kiem m yśli P io tra L ero u x W pływ te n n iew ątpliw ie istnieje, a le od czasu do czasu poprzez a rg u ­ m en tację dawnego saint-sim onisty p rze b ija ją rem iniscencje le k tu ry Mic­ kiewicza, niedostrzegalne dla badaczy francuskich.

Zacznijm y od uw ag odnoszących się bezsprzecznie do M ickiewicza. W liście do Buloza, naczelnego re d a k to ra R e v u e d e s D e u x M o n ­ d e s , gdzie ukazu je się Spirydion, G eorge Sand w yznaje:

Je ne d é m o r d s pas d e m on e n g o u e m e n t pour M i c k i e w i c z ls.

Na M ajorce dochodzi pisarkę w ieść o chorobie um ysłow ej Celiny M ickiewiczowej. Pod w pływ em te j inform acji (odegra ona, być może, pew ną rolę w jej najbliższej twórczości) George S and ponagla o' przysła­ n ie jej tłum aczenia Dziadów. 3 g ru d n ia 1838, jako post scrip tu m w liście Chopina do W ojciecha G rzym ały, pisze:

N ous a v o n s a p p ris a v e c d o u leu r e t con stern a tio n le m a l h e u r d e la f e m m e de M i c k ie w ic z . M on D ieu, m o n Dieu! V o u s p o u v e z t o u j o u r s c o m p t e r su r m oi pou r l’artic le en q u estio n et pour celu i d e la v e n te [...] 14.

10 A. M i c k i e w i c z , Dzieła. W y d a n ie. N arodow e. T. 15. W arszaw a 1954, s. 164—'166.

11 T a m że , s. 175.

12 P a i l l e r o n , op. cit., s. 76. 13 T a m że , s. 84.

(6)

M IC K I E W IC Z I G E O R G E S A N D 55

P rzygotow yw anie stu d ium o M ickiewiczu, dom aganie się tłum acze­ nia D ziadów (zapewne innego niż to, o któ ry m m ow a w liście Male fid e ’a), praca n ad S pirydionem , ukończonym 15 stycznia 1839, i dalszym i utw o­ ram i w y p ełn iają pobyt na B alcarach. 13 m arca, już z M arsylii, Chopin potw ierdza Fontamie odbiór Dziadów 15, ale dwa dn i później George Sand nalega raz jeszcze, by G rzym ała przysłał jej tłum aczenie:

b ie n t ô t j ’aura i un n o u v e a u m a n u s c rit à vo u s e n vo yer. C’e s t un long artic le de critiq u e su r G oeth e, B y ro n e t M i c k i e w i c z com parés. Mais p o u r l’a m o u r d e Dieu, d it e s à m on é to u r d i de G r z y m a ł a de m ’e n v o y e r la tr a d u c tio n du p e t i t v o lu m e des „ D z i a d y “ que je lui d e m a n d e à cor et à cris et sans le quel je ne pu is con­ ti n u e r m o n t r a v a i l 16.

17 m arca a rty k u ł o M ickiewiczu jest gotów. W liście do pani M ar lia - ni, sw ej przyjaciółki i konfidentki, G eorge Sand pisze:

Vous a u re z dan s p eu de jo u r s m o n artic le sur M i c k ie w ic z qui sera, je crois, p l u s long que je ne l'annonçais 17.

Tegoż d n ia p o tw ierd za to C hopin w liście do G rzy m ały 18.

„Spirydion“

W św ietle inform acyj o lek tu rze przekładów M ickiewicza p rz y jrz y j­ m y się nieco fabule i założeniu ideow em u Spirydiona. Oto np. w ypo­ wiedź m nicha:

Czy nieskończona potęga [Bóg] zo sta n ie zdetronizow ana, p on iew aż m n ich - -a str o n o m n ie m ógł jej zm ierzyć c y rk lem i lu n etą? [...] w ierzę w zja w y i w sn y [...]. Cuda w yd ają m i się d op u szczaln e n aw et dla rozum u najbardziej zim n ego i n ajbardziej ośw ieco n eg o 19.

„Szkiełko i oko“ z b allad y R o m antyczność, istn iejącej w przekładzie B urgaud des M arets od r. 1830, zd aje się tkw ić u podłoża tego program o­ wego tw ierdzenia. S pirydion p rzy jm u je rów nież — niczym K arusia — w izyty d u cha w idzianego ty lk o przez w tajem niczonych. W reszcie m yśl

przew odnia u tw o ru zam yka się w zdaniu:

K rólestw o n ieb iesk ie n ależy do tych, k tórych rozum zatacza szerok ie kręgi, a serce jest p r o s te 20.

M ożna by się tu dop atrzy ć tran sp o zy cji M ickiewiczowskiego: „ P a n m aluczkim objaw ia, Czego w ielkim odm aw ia“ (D ziady III, sc. 3, w 225— 226).

15 T a m że , s. 284.

10 P a i l l e r o n , op. cit., s. 207. 17 T am że.

18 K o r e s p o n d e n c j a F r y d e r y k a Chopin a. Zebrał i op racow ał B. E. S y d o w. T. 1. W arszaw a 1955, s. 343.

18 G e o r g e S a n d , Sp ir yd io n . RDM z 15 X 1838, s. 220. 20 T a m że . RDM z 151 1839, s. 236.

(7)

„Siedem strun liry“

M ickiew icziana pobrzm iew ają jeszcze silniej w pięcioaktow ym d ram a ­

cie niescenicznym S ied em stru n liry, drukow anym w R e v u e d e s D e u x M o n d e s (15 IV/1 V 1839), a pisanym rów nocześnie ze stu d iu m o naszym poecie. Je st to „dziesiąta w oda“ po Fauście, zabarw io n a od czasu do czasu rem iniscencjam i z Dziadów. S tary filozof, A lb ertu s, 'prag­ nie, ja k K onrad, „zrozum ieć sercem “ . O znajm ia on sw ym uczniom :

N ależy p ielęgn ow ać zarów no w ysok ie zalety in telig en cji, jak i d elik a tn e odruchy serca, ażeby w ejść w ob cow an ie z tą n iesk oń czon ą p otęgą, B ogiem . [SC I I ] 21

U lubiony uczeń A lbertusa, Hanz, w yraża ow ą m yśl jeszcze dobitniej:

E gzaltacja u m ysłu p oetyckiego być m oże znaczy w ięcej n iż zim n y sąd. [SC 21]

A lbertus opiekuje się obłąkaną dziew czyną, H eleną, k tó ra odzyskała rozum dzięki jego staraniom . N iestety, od najdując m agiczną lirę sied- m io stru n n ą popada ona ponownie w obłąkanie. Je j sta n duchow y przy ­ pom ina K onrada przed im prow izacją:

N ie w id z ę i n ie sły szę nikogo. Odtąd n ic n ie istn ie je dla m nie. J estem sam a na zaw sze. [SC 70]

H elenę może tylk o uratow ać cierpienie. Chór w III akcie w yraża tę • m yśl słow am i: „Każąc cierpieć spraw iedliw ym zbliżasz ich do doskona­

łości“. W tym że akcie Hanz w ygłasza inn ą ideę przew odnią Dziadów, w iarę w obcowanie um ysłów ze św iatem nadziem skim :

L udzie n atch n ien i [illu m in é s ] w e w szystk ich epokach ob cow ali z czysty­ m i ducham i św ia ta n iew id zialn ego. [SC 118— 119]

M efistofeles, odgryw ający przy boku A lbertusa sw ą klasyczną rolę, tłum aczy zjaw iska n a d n a tu raln e działaniem woli, idealizm em m agicznym :

Czyż n ie chcesz uznać za praw dę, by oddech lu d zk i poruszany w olą, m yślą, natch n ien iem m ógł osiągnąć podobne w yn ik i? [SC 91]

P rzypom inają się słow a M ickiewicza:

Ludzie! każdy z w a s m ógłby, sam otny, w ięzio n y , M yślą i w iarą zw alać i p odźw igać trony.

W akcie IV H elena m a w idzenie. D ziw nym trafem , czego nie za­ uw ażyli kom entatorow ie, w dram acie, k tó ry rozgryw a się, sądząc po im ionach, w Niemczech, w izja H eleny dotyczy 'bez w ątp ien ia Polski:

(8)

M IC K IE W IC Z I G EO R G E S A N D 57

W idzę m łod ą d ziew czyn ę, którą żołn ierze chłoszczą w m iejscu p u b licz­ nym , gdyż śp iew a ła : „N ie! ojczyzna n ie zg in ęła !“ — i która w ariu je; w id zę dzieci, które od ry w a ją od m atki, które od d zielają od rodziny, k tóre ch cą n a ­ uczyć, by p rzek lin a ły n a zw isk o ojca i w y rzek ły się b oh aterstw a ich narodu. W idzę b oh aterów , których sk a zu je się na w ygn an ie, osw ob od zicieli, na których gło w ę naznaczono cen ę; w id zę m łod ych m ęczen n ik ów , których ciągn ą z w ię ­ zienia, p o n iew a ż n ie um ierają dość szybko, i w io d ą ich w lod y pod biegun, w ob aw ie, by ich osta tn ie oddechy n ie p rzeb iły m u rów loch u i n ie dotarły do uszu ich braci [por. epizod z R ollison em ]; w id zę w łościan , których cia ło roz­ r y w a ją żela z n y m i haczykam i [m ow a o czy w iście o nahajkach], p on iew aż za­ p om n ieli zgolić brody i w d zia ć lib erię zw ycięzcy; w id zę naród, który chcą w y k reślić z p ow ierzch n i ziem i, jak gdyby n igd y n ie istn iał. O dbierają m u w o ­ dzów , osw ob od zicieli, księży, in stytu cje, dobra, ubiór, a n a w et nazw ę, ażeby zginął, a św ia t patrzy, m ów iąc: „N iech zg in ie!“ [SC 132]

Ta n am iętn a obrona uciskanej Polski pozostaje bez w ątp ien ia pod w pływ em III cz. Dziadów, czytanej w okresie pisania d ram atu lub bez­ pośrednio przedtem .

Lecz w róćm y jeszcze do in try g i om aw ianego dram atu. A lbertus, pod w pływ em licznych objaw ów interw en cji boskiej, p rzy zn aje :

cod zien n ie o trzym u jem y z nieba dobrodziejstw a, k tóre przekraczają zakres naszej in telig en cji. [SC 152]

Równocześnie duch zak lęty w lirze nakazuje Helenie, by nie ufała podszeptom M efistofelesa i w y strzeg ała się m ądrości. Zgadza się to ze zdaniem A lbert usa :

Zam iary B oga są nieprzen ik n ion e, a człow iek m oże być w tajem n iczon y tylk o przez m iłość. [SC 138]

W ystarczy ch y b a ty ch cytatów , by stw ierdzić, że w całym dram acie pobrzm iew ają echa M ickiewicza. Poza ty m dw a fak ty zasługują na pod­ kreślenie: szaleństw o H eleny, pozostające zapew ne w zw iązku z w iado­ mością otrzy m an ą w P alm ie o chorobie Celiny M ickiewiczowej, i — zaledw ie zaznaczony — m otyw filozofa-ilum inata czerpiącego sw ą wiedzę z objaw ienia i serca.

„O dramacie romantycznym. Goethe, Byron, M ickiewicz“

Rozpraw a ta, stanow iąca pierw szy w yraźn y ślad zainteresow ania dzie­ łem naszego poety, ukazała się dopiero w osiem m iesięcy po jej n ap i­ saniu, 1 gru dn ia 1839. P rzesłana do oceny i popraw y bardzo wpływ o­ w em u wówczas, dziś zupełnie zapom nianem u krytykow i, G ustaw ow i P lan­ che, spotk ała się z jego zastrzeżeniam i. Spowodowało to opóźnienie p u ­ blikacji. Siady polem iki, któ rej George Sand poświęciła list do k ry ty k a z 15 października 1839 jeszcze przed zapoznaniem się z jego uw agam i, odnajd ujem y np. w n astęp ujących aluzjach:

(9)

Co do tego aktu [cz. III] D z ia d ó w A dam a M ick iew icza sądzę, że m ogę stw ierdzić, iż n ie m iał stu czyteln ik ów fran cu sk ich , i znam w y b itn e um ysły, które n ie m ogły lub n ie ch ciały go zrozum ieć. [...]

W ydaje m i się, że sp ełn iam ob ow iązek relig ijn y w o b e c M ick iew icza pro­ sząc krytykę, by w ażyła dobrze sw e w yrok i, gdy ta k ie n a zw isk a są na szali. [...] W ten sposób n ieliczn i krytycy francuscy, którzy raczyli rzu cić o k iem na w sp an iałą im p row izację M ickiew icza, orzek li p ośp ieszn ie: „Jest to jeszcze jed n o n a śla d o w a n ie F a u s ta “. [ESD 5 94]22

Poddaw szy uprzednio analizie Fausta Goethego i M anfreda B yrona, George Sand przechodzi do d ram atu M ickiewicza. Oczywiście nie doceni ona należycie całej doniosłości w alki w ew n ętrzn ej, k tó ra rozgryw a się w duszy Konrada. Zwłaszcza głębokie uczucie relig ijn e M ickiewicza przekracza jej możliwości zrozum ienia; dlatego np. nie dostrzega znacze- n ia księdza P iotra, alter ego M ickiewicza po jego ukorzeniu się przed Bogiem. J e j zdaniem , rola księdza de S ain t-M au rice (w M an fredzie B y­ rona) jest arcydziełem i przew yższa o w iele analogiczną postać M ickie­ wiczowską. Niem niej George Sand dostrzega w M ickiewiczu poetę ró w ­ nego G oethem u i Byronowi:

Podczas gdy Faust jest zbyt pogrążony w rzeczyw istości, M anfred, być m oże, zbyt w m arzeniu. Z ałożenie M ick iew icza w y d a je s ię n ajlep sze. [...]

P iek ło c a łe rozpętało się, a le arm ia n ieb iesk a jest tam rów n ież; i podczas gdy szatani triu m fu ją w d zied zin ie m aterialnej, u legają oni w d zied zin ie in ­ telektu. Do n ich n ależą potęga św iecka, u k azy cara-k n u tow ład cy, tortury, ręce katów , w ygn an ie, kajdany, narzędzia m ęczarni. D o a n io łó w — królestw o ducha, dusza bohaterska, pobożne w zloty, św ię te oburzenie, prorocze sny, b osk ie e k s­ tazy ofiar. Obrazy to takie, że an i Byron, ani G oethe, ani D an te n ie m oglib y ich narysow ać. Sam M ick iew icz m iał m oże w życiu ty lk o jed n ą c h w ilę takiego nadprzyrodzonego n atchnienia. W każdym razie prześlad ow an ie, tortura i w y ­ gn an ie ro zw in ęły w nim w ła d ze poprzednio m u n ie znane. [ESD 627]

22 Oto parę fra g m en tó w z listu G e o r g e S a n d do P la n c h e ’a: „Je v o u s e n ­

v o i e le „ D z i a d y “ e t v o u s con ju r e d e ne p a s le li re a r m é en c r i ti q u e d e pied en cap. Vous s a v e z m i e u x que personne la p a r t qu ’il f a u t fa ire à la p r o t u b é r a n c e de m e r - veillo sité. Mais est-c e qu e dan s les 40 pages q u e je vous e n v o ie pliées, il n ’y a pa s le plu s su b lim e e ff o rt de l’intellig ence d e coeur? [...] Q uand vous au rez lu m a t a r t i ­ ne, ce que je v o u s prie de faire t o u t , d e s u i t e , v o u s m e d i r e z ce que v o u s p e n s e z que j e v e u x faire, e t si vo u s d e v i n e z ju s te , je p enserai que je suis bie n e m ­ ba rq u é e et v i c e v e r s a . [...] Je vous r e c o m m a n d e bie n s u r to u t de n ’en lire une ligne à p ers o n n e, e t de n ’e n p a s dir e m ê m e v o t r e opin ion bonne ou m a u v a i s e . Si l’id é e e s t a b su r d e , je j e t t e r a i l’ess ai au feu, e t tâ c h e r a i de m ’éc la irc ir à m o i - m ê m e a v a n t d e recom m en cer . Si j e réus sissais à fa ire non pas ce que je c o n ç o i s , m a i s ce que j ’e n tr e v o is dans m a tête, ce ser a it le se ul écrit de m o i que je v o u d ra is so igner un peu. [...] N e fa ites pa s a tte n tio n encore au style, au dialogue, incorrections de t o u t genre, ce n ’e s t q u ’une ébau ch e, car si la f o r m e q u e j ’ai choisie (d éjà v i e i ll e e t consacrée p a r les s u s d i t s p o è te s ) ne c o n v i e n t p a s au d é v e l o p p e m e n t d e l’id ée, je ne v eu x, c’e s t à dir e j e n ’ai pas le te m p s d e p r e n d r e m a p e in e in u t il e “. Zbiory

(10)

M IC K IE W IC Z I G E O R G E S A N D 59

P isark a w yczuła, że III cz. Dziadów stanow i najw yższy w zlot poetyc­ ki w tw órczości M ickiewicza. K ładzie ona nacisk n a „geniusz opow ia­ d a n ia dram atycznego i geniusz poezji filozoficznej“ oraz podkreśla „w al­ kę rozpaczy z b o h aterstw em “. Aby dać czytelnikom francuskim sposob­ ność poznania, choćby w e fragm entach, om aw ianego dzieła, przy tacza z niego trz y dłuższe sceny: sp>otkanie w ięźniów w klasztorze bazy Hań­ skim , opow iadanie Sobolewskiego i Im prow izację.

N ależy podziwiać w yczucie poetyckie pisarki, k tó ra zdołała ujrzeć w ielkość M ickiewicza, zw łaszcza m isty czn y i w izjo nersk i aspekt jego tw órczości, poprzez nie n ajlep sze tłum aczenie B urg aud de M arets.

By osłabić uw agam i k ry ty czn ym i zbyt pochlebną opinię o M ickie­ wiczu, George Sand zarzuca m u skłonność do przepow iedni usypiających optym izm em („44“):

N ie w ą tp liw ie żałujem y, że po tak w sp an iałych w zlo ta ch ku p raw d zie M ic­ k ie w ic z jest zm uszony przez przekonania, którym jest w ie r n y z p ow od ów pa­ triotyczn ych , w ygłaszać pob ożn e kłam stw a na sposób S yb illi.

Było to zresztą nie ty lk o u stępstw o dla nie podzielających bez za­ strzeżeń jej zdainia k ry ty k ó w : P lan ch e’a i S ainte-B eu ve’a, lecz także szczere przekonanie. 12 m arca 1840 pow ieściopisarka zw ierza się K aro­ lin ie O livier, z którą, nie znając jej jeszcze osobiście, u trz y m u je już ko­ respondencję :

P uisque vous v o y e z M. M ic k ie w ic z , d ite s-lu i que je lui d e m a n d e p a rd o n à d e u x g en o u x d ’a v o ir écrit su r lui qu elqu es lignes q u i on t pu lui faire hauss er les épaules. Il sait bie n qu e j e suis sincère e t ne p o u v a is pas dir e a u t r e m e n t q u e j e n ’ai d i t 23.

Um ieszczona na końcu następnego n u m eru R e v u e d e s D e u x M o n d e s (z 15X11 1839) k ró tk a n o tatk a S ain te-B eu ve’a, usiłującego (w im ien iu zakłopotanego Buloza) przedstaw ić stud ium George Sand, a zwłaszcza jej k ry ty czn e uw agi o katolicyzm ie, jako ind yw idualny p u nk t w idzenia au torki, n ie podzielany przez k ry ty k ę , osłabiła nieco w rażenie w śród czytelników . N iem niej entu zjasty czn y a rty k u ł nie przeszedł bez echa i w zm ocnił stanow isko M ickiewicza, borykającego się wówczas w Lozannie z „m etrum łaciń sk im “ . Nic więc dziw nego, że po po­ w rocie do P ary ża d eb iu tu jący profesor Collège d e France odnosi się z sy m p a tią do George Sand. W ieczory m uzyczne w m ałym gronie p rzy ­ jaciół, z obow iązkow ym p raw ie udziałem Chopina, um ilają w olne chw ile M ickiewicza. P isark a n atom iast słucha z zajęciem jego w ykładów i jest w y ra ź n ie zainteresow ana indyw idualnością tw órcy, k tó ry zaciekaw ił ją ja k o stu d iu m psychologiczne i m odel dla przyszłych powieści.

23 L. W e 11 i s z, Une a m i t i é p o lo n o - su is se . A dam M ick iew icz, J u ste et Caro­ lin e O liv ier et l ’ép iscd e L èbre — T ow iań sk i. L au san n e 1940— 1943, s. 39.

(11)

Siad zebrań tow arzyskich przechow ał się w bilecie George S an d ad­ resow anym do Mickiewiczów; przypom ina im o wieczorze m uzycznym u Viardotôw. P au lin ę G arcia-V iardot, przyszłą „m uzę“ Iw ana T urg ie­ niew a, św ietną śpiewaczkę, łączyła żywa przy jaźń z G eorge Sand. W zm ianka o W itw ickim pozw oliła mi n a p od staw ie jego listów do Boh­ d ana Z a lesk ieg o 24 ustalić d atę biletu, zeb ran ia i nazw isko gospodarzy. P isany 13 lutego 1841, bilet mówi o wieczorze m uzycznym m ającym od­ być się n azaju trz:

Je suis chargée d e vous r a p p o r te r que d im a n c h e d e m a i n vo u s d e v e z ven ir r. F a v a r t 12 à 8 heures et que vous t r o u v e r e z des gens bien h e u re u x d e vous y ren con trer

G. Sand

A u r ie z - v o u s la bonté de ra p p e le r à M r V i t v i c k i q u ’il est i n v i t é e t a tt e n d u aussi? 25

Już poprzednio, 26 stycznia 1841, Mickiewicz b y ł u G eorge S a n d 26. W tych że listach W itwickiego znajdujem y pod d a tą 4 stycznia 1841 następu jące zdanie:

S andow a m ó w iła m i, że nap isze o A d a m ie drugi do R e v u e artykuł, o k u rsie i o reszcie poezyj, m ia n o w icie o Sonetach , k tóre bardzo się jej po­ dobały 27.

Świadczy ono dobrze o wrażliwości artystycznej pisarki, k tó ra w m iarę możliwości śledziła i znała (jak m ało k to w e F ran cji ówczesnej) tw ó r­ czość Mickiewicza. Tak np. w ciągu pierw szego k u rsu była ona obecna co najm niej na pięciu w ykładach poety: 29 grudnia 1840, 5 i 15 stycz­ nia oraz 1 i 4 czerw ca 1841 28.

„Journal intime“

W ogłoszonym w 1926 r. pam iętniku George Sand zn ajdu jem y dłuższy, ciekaw y fra g m en t pośw ięcony im prow izacji M ickiew icza z 25 X II 1840 29. W ydaw cy pozostawili m ylną d atę: „décembre 1839“ , nie ulega jednak

24 L i s t y S te f a n a W i t w i c k i e g o do B o h d a n a Z a leskiego. W ydał D. Z a l e s k i . L w ó w 1901, s. 55 i 60.

25 M uzeum M ick iew iczow sk ie w Paryżu, nr 912.

26 L i s t y S te f a n a W i t w i c k i e g o do B ohdana Z a lesk ieg o , s. 51. 27 T am że, s. 49.

28 Zob. S. F i s z m a n, A d a m M i c k ie w ic z w ko re s p o n d e n c ji i d zi e n n ik u A l e ­

k sa n d r a T u rg ien iew a . P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , 1956, Z eszyt M ick iew iczo w ­ ski, s. 406 i 415. Tu św ia d ectw o o obecności G eorge Sand 28 X II 1840 i 1 5 1 1841. O obecności 5 1 1840 zob. D. O l l i v i e r , Correspondance de L is z t e t de la c o m tesse

d ’A go u lt. P aris 1934, s. 99. O obecności G eorge Sand na w y k ła d a ch w czerw cu

m am y św ia d ectw o A. D û m e s n i l a, zięcia M icheleta.

29 Trudno dziś ustalić, kto poinform ow ał G eorge Sand o im p row izacji M i c- k i e w i с z a. Z jej b lisk ich u czestn iczy li w zebraniu G rzym ała i W itw ick i. P ierw

(12)

-M IC K IE W IC Z I G EO R G E S A N D 61

w ątpliw ości, że idzie o znane w ystąpienie poety w odpowiedzi n a im ­ prow izację Słowackiego i że tek st pochodzi co najm niej ze stycznia 1841.

Z aintrygow ana w ypadkam i silnego w strząsu nerw ow ego u niektórych uczestników zebrania, G eorge Sand analizuje, na podstaw ie opow iadań obecnych, zachow anie się M ickiewicza, gdy „bania poezji“ rozbiła się nad jego głową:

N ie przypom ina so b ie ani sło w a ze sw ej im p row izacji, a p rzy ja ciele jego m ów ią, że jest bardziej przerażony niż zadow olony z w rażenia, które na nich zrobił. P rzyzn aje im także, że zaszło w n im coś tajem niczego, n iep rzew id zia ­ nego; że będąc spokojnym , gdy zaczął m ów ić, poczuł się n agle u n iesion ym przez zapał (ponad sie b ie sam ego), a jed en z tych, który w id zia ł go nazajutrz, zn alazł go w stan ie p rzygnębienia, jak się to zdarza po siln y m kryzysie. [JI 93] 30.

George Sand, k tó ra pozostaje już pod niezaprzeczonym w pływ em P io tra Leroux, filozofa-autodydakty, u siłu je w ytłum aczyć opisyw ane zjaw isko teorią swego m istrza:

To, co się zdarzyło z M ick iew iczem , n ależy do serii ow ych fak tów , które d aw niej n azyw an o cudam i, a które m ożna by dziś nazw ać ekstazam i. [...] [JI 93— 94]

M iędzy rozum em a ob łąkaniem istn ieje stan um ysłu, który n igd y n ie był ani dobrze zaob serw ow an y, ani dobrze określony, a o którym w ierzen ia w szy ­ stk ich czasów i w szy stk ich lu d ów przypuszczały, że człow iek zn ajd u je się w b ezpośrednim zetk n ięciu z duchem Boga. [...] [JI 95]

M ick iew icz je s t jed y n y m w ie lk im e k s t a t y k i e m , k tórego znam ; zn a ­ łam w ie lu m a ły ch , i co do n ieg o n ie ch cia ła b y m g ło śn o p o w ied zieć, że, w ed łu g m nie, jest d otk n ięty ow ą w i e l k ą c h o r o b ą in telek tu aln ą, która go staw ia obok tylu sła w n y ch ascetów , obok Sokratesa, Jezusa, św . Jana, D antego i Joan­ ny d ’Arc, n ie zrozum iano by m yśli, jaką do tego przyw iązu ję, i w y sn u to by fa ł­ szyw ą. Jego p rzy ja ciele b y lib y tym oburzeni.

T ym czasem tem u, k to n ie m a w ła ściw eg o p ojęcia o ekstazie, p ew n e frag­ m en ty D z ia d ó w [w orygin ale ty tu ł po polsku] każą patrzeć na M ick iew icza jak na w ariata, a tem u, kto go sły sza ł w yk ład ającego z logik ą i jasn ością w C ollè­ g e de France, lek tu ra tych fragm en tów D z ia d ó w nak azu je go w zią ć za szar­ latana. N ie jest on ani tym , ani tam tym . Jest on n ap raw d ę w ie lk im czło w iek iem , p ełn y m serca, gen iu szu i entuzjazm u, n ajzu p ełn iej panem sam ego sieb ie w życiu cod zien n ym i rozum ującym ze sw eg o punktu w id zen ia z w yższością, a le sk ło n ­ n ym do egzaltacji przez sam ą naturę sw ych w ierzeń, przez g w a łto w n o ść sw y ch n ieco dzikich in sty n k tó w , św iad om ość n ieszczęścia ojczyzn y i ten cu d ow n y

szy w id zia ł pisarkę zap ew n e 29 X II 1840 (w zbiorach S p oelberch de L oven jou l is t­ n ie je b ilet pisarki zapraszający G rzym ałę, by przybył w ieczorem sk osztow ać d zi­ czyzny z Nohaint; m a p rzynieść z sobą w ino). W itw ick i rozm aw iał o M ick iew iczu 4 1 1841 (zob. przypis 27). W ydaje się, że to raczej on dostarczył w iad om ości o n ie­ z w y k ły m przebiegu zebrania.

(13)

w z lo t duszy p oetyckiej, co n ie zna przeszkód dla sw y ch sił i rzuca się czasem na gran icę skończonego i nieskończoności, gd zie zaczyna się ekstaza. N igd y straszn y dram at, rozgryw ający się w ted y w duszy poety, n ie został p rzez żad­ nego z n ich op isan y z taką potęgą i praw dą, k tóre czy n ią z K o n r a d a [chodzi o czy w iście o D zia dy] dzieło kapitalne; n ik t po przeczytan iu go n ie m oże za­ p rzeczyć, że M ickiew icz jest ekstatykiem . [JI 97— 98]

P rzytoczone w y jątk i upow ażniają do tego, by stw ierdzić u George Sand niecodzienną znajom ość psychologii. B y stra obserw acja i in tu icja pozwoliły jej w św ietnie napisanej diagnozie dać w y jaśn ien ie stan u psy­ chicznego, studiow anego niem al z powagą lekarza-specjalisty. O dtąd świadomość o darze im prow izacji M ickiewicza, połączonym ze zdolnością jasnow idzenia, w y ry je się siln ie w pam ięci pow ieściopisarki, a u trz y ­ m yw ane stosunki tow arzyskie ułatw ią uw ażną obserw ację „p acjen ta“ .

Korespondencja i spotkania

W ym iana listów z okazji przybycia do P a ry ża K arolin y O livier dala m. in. sposobność do kontynuow ania (tym razem niezupełnie już bezinte­ resow nej ze stro n y pisarki) znajomości. 3 m arca 1842 M ickiewicz pisze do George Sand prosząc o pozwolenie przedstaw ienia jej K aroliny i w yzna­ czenie dnia i godziny w iz y ty 31. G eorge Sand odpow iada 4 lub 5 m arca; Vous m e d e m a n d e z si je n ’ai po in t o ublié m o n s e r v i t e u r A d a m M ic k ie w ic z . O n n ’oublie guère les se r v ite u r s q u i sont nos m a î tr e s . Je suis donc bien h eureuse d e n ’êtr e pas to u t à f a it oubliée, m o i qui ne suis q u e v o t r e s e r v a n te e t ri en d e plus. Je serais bie n fl a tt é e aussi de faire connaissa nce a v e c M a d a m e O l i v i e r qui a été si ben n e p ou r un de m es am is [idzie o c z y w iśc ie o M ickiew icza] e t q u e d e p u is lo n g t e m p s je ti e n s e n si h a u te e s t im e . [...]

A v e r t i s s e z - m o i donc p o u r que je ne m a n q u e p a s c e tt e bonne e n t r e v u e d o u ­ b l e m e n t p ré c ie u se p o u r moi .

A vous de toute m on â m e

G. Sand

Mille te n d r e s c o m p lim en ts , je vous prie, à M a d a m e M i c k i e w i c z ®2. P oeta odpow iada biletem z 5 m arca:

Je d onnerai a v is à M m e O liv i e r de v o tr e a im a b l e ré ponse. M m e O liv ie r e s t une personne de coeur, je v oula is dire: une p ersonne s i m p l e , m ais je rne suis aperçu que ce m o t est une in ju re dans v o t r e langue, telle q u ’on la p a r l e d an s les salons. N ous avo n s beaucoup p a rlé a v e c O liv i e r d e vo u s e t je m e fa isa is u n r ê v e de vo u s la p résente r. V o tr e d é v o u é M i c k ie w ic z Ce s a m e d i 33. 31 M i c k i e w i c z , Dzieła, t. 15, s. 419— 420. 32 M a r k i e w i c z , Georg e Sand e t M ic k ie w ic z , s. 111. 33 M i c k i e w i c z , Dzieła, t. 15, s. 420.

(14)

M IC K IE W IC Z I G EO R G E S A N D 63

8 m arca M ickiewicz zapow iada G eorge Sand sw ą w izytę z panią Olivier, po godzinie 4 po p o łu d n iu 34. W iem y, że 11 m arca M ickiewicz w raz ze sw ym gościem szw ajcarsk im byli ponow nie u pow ieściopisarki na obiedzie i K arolina O livier słuchała gry C h o p in a 35.

O livierôw dotyczy rów nież n astęp n y list George Sand. M ianowicie w m iesiąc później K arolina w raz z m ężem w y b rała się do niej z w izytą, k tó ra się n ie udała. Nie znając paryskiego adresu szw ajcarskich znajo­ m ych, George Sand prosi M ickiewicza, by ją w ytłum aczył, że nie mogła ich przyjąć z pow odu choroby córki, Chopina i s w o je j36.

W ty m okresie M ickiewicz, osądzający związek pisarki z p ianistą polskim odm iennie niż jego rodacy, trzy m a raczej stron ę kobiety. Św iad­ czy o ty m n astęp ująca uw aga, zapisana „na żyw o“ przez K arolinę Oli­ vier 5 m arca 1842:

M i c k i e w i c z m ’a p p o r t e une le ttr e de G eorge Sand fo r t a im a b le e t croit que C h opin e s t son m a u v a i s génie, son v a m p i r e m o r a l, sa croix, q u ’il la t o u r m e n t e e t finira p e u t - ê t r e p a r la tu er 3T.

Pod koniec tegoż roku rozpoczyna się bardziej ożyw iona koresponden­ cja dw ojga pisarzy, dotycząca co najm niej trzech różnych tem atów . N aj­ praw dopodobniej około 15 g ru dn ia Mickiewicz, pełen entu zjazm u dla „S praw y “ , in terw en iu je listow nie u pisarki, by jej polecić A leksandra Chodźkę. Ten przyjaciel młodości, w d o datku tow ianista, pragnie um ieścić w założonej przez George Sand i Ludw ika V iardot R e v u e I n d é p e n ­ d a n t e sw ą pracę o P ersji pt. P rzygody i im prow izacje K uruglu. Pom i­ mo in fo rm acji W łodzim ierza K a ré n in e 38 niełatw o, w św ietle istniejący ch danych, zaopatrzyć korespondencję ścisłym i datam i. Pierw szy list Mic­ kiew icza do G eorge Sand nie zachow ał się, natom iast odpow iedziała ona Chodźce 15 grudnia, prosząc go o doręczenie w yjątkó w pracy o K u ru ­ glu. Z 17 gru dn ia pochodzi list Chodźki. W zachow anej (zapewne z d ru ­ giej połowy gru d n ia — 18— 26) odpowiedzi pisarki n a propozycję, by p rzy jęła Chodźkę, G eorge Sand w yraża zgodę i obiecuje przeczytać w ie­ czorem jego rękopis 39.

Jeśli liczba 24, um ieszczona u dołu następnego listu G eorge Sand, oznacza d atę (jak to logicznie należy przypuszczać), list w spom niany po­ wyżej b y łb y późniejszy od innego, w k tó ry m pisarka, zadowolona z za­ pow iadanej w izyty M ickiewicza, proponuje m u spotkanie „nazajutrz

34 T a m że , s. 421.

35 L is t y Stefana W i tw ic k i e g o do Bohdana Zaleskiego, s. 86. — W e 11 i s z,

op. cit., s. 106.

36 M a r k i e w i c z , George Sand et M ickiew icz, s. 112. 37 W e l l i s z , op. cit., s. 105.

38 V. K a r é n i n e , G eorge Sand. S a vie et se s oeuvres. T. 3. P a r is 1926, s. 194.

(15)

około 4“ lub „popojutrze o tej sam ej godzinie“ 40; niem niej istn ieją tru d ­ ności z ustaleniem d aty ponad w szelką w ątpliw ość.

S tu diu m o K u rug lu ukazało się w trzech zeszytach R e v u e I n ­ d é p e n d a n t e (z 10 I, 10 III i 10 IV 1843) i Chodźko, naw iązaw szy znajom ość z pisarką, stał się in icjatorem in n y ch pulblikacyj dotyczących M ickiewicza. M ianowicie George Sand, poinform ow ana listem o rien tali- s ty z 25 m arca 1843 o cyklu w ykładów p o ety dotyczących N ie-boskiej

kom edii, m ając w ręk u stenografow ane lekcje, zw raca się do poety:

Q u e lq u e s n - o s l i th o g r a p h ie s d e v o tr e cours, où v o u s a v e z r e n d u c o m p t e de la „C om édie In f e rn a le “ m ’éta n t to m b é s en tr e les mains, j ’ai été f r a p p é e de la b e a u té e t de l’origin alité de ce po èm e, ainsi qu e de l’e x p li c a ti o n in gén ieu se et g ra n d e que vous en a v e z donnée. Je n ’ai pu m ’e m p ê c h e r d ’en p arler, et d ’e x p r i ­ m e r le d é sir q u e la R e v u e I n d é p e n d a n t e p û t les p u b li e r ; c’e s t p o u r v o u s en d e m a n d e r la p e r m is s io n que n o tr e d i r e c t e u r M. F ra n ço is v a v o u s tr o u v e r . Son i n t e n ti o n est d ’a ille u r s de r e n d r e c o m p t e d e l’e n s e m b l e d e v o tr e cours , q u a n d v o u s a u re z t e r m i n é c e tt e année, si t o u t e f o i s v o u s v o u l e z bie n y consentir. Si j ’a v a i s eu la collectio n c o m p l è t e d e s le çons s t é n o g r a p h ié e s , j e m e serais o ff e r te p o u r e s s a y e r d ’en d o n n e r une id é e gén érale. M a is p ou r t o u t cela, il fa u d r a i t v o t r e a s s e n t i m e n t e t v o t r e aide, car on d it q u e ces e x t r a i t s lith o g r a p h ie s so n t p le i n s de f a u t e s p o u r l’o r t h o g r a p h e de n o m s slaves.

En a tt e n d a n t que je vous reparle de to u t cela, v o u le z - v o u s con sen tir à nous laisser i m p r i m e r v o tr e e x t r a i t de la „C om édie I n f e r n a le “, e t s’il vous pla isait d ’a jo u t e r ou r e tra n c h e r q u elq u e chose à v o tr e c o m m e n ta ir e , on vo u s s o u m e tt r a it les ép reuves. Enfin la R e v u e I n d é p e n d a n t e se m e t à vo s p ie d s e t vous su p p lie par m a v o i x de lui confier cette belle page d e la litt é r a t u r e polonai se à laquel le vos éloges d o n n e n t ta n t d ’autorité.

A g r é e z Vexpress ion de m on dévo uem ,ent de coeur

G eorge Sand 41 List p isarki pochodziłby więc z drugiej połowy m arca, ipo 25. Od­ powiedź M ickiewicza była zapew ne późniejsza o dzień lub dw a; w każdym razie nie m oże pochodzić z kw ietnia, jak to zobaczym y niżej. P oeta d aje sw ą zgodę na p rojektow any artyk uł, obiecuje przejrzeć rękopis i za­

w iadam ia, iż zastrzegł już, by p rzy jaciel (chodzi o L e b re ’a), k tó ry p rzy ­ g o to w u je a rty k u ł o jego w ykładach, nie pisał o N ie -b o sk iej k o m e d ii42. Ju ż 10 kw ietnia u k a z u je się w R e v u e I n d é p e n d a n t e pierw szy a rty k u ł G eorge Sand dotyczący lekcyj M ickiewicza w Collège de France, a 10 m aja pisarka d ru k u je tam że obszerny a rty k u ł o N ie-b o skiej komedii. Przygotow ania do d ru k u francuskiego tek stu k u rsu są tem atem n astęp­ nych listów. N ajpraw dopodobniej 1 m aja 1843 („lundi soir“) George Sand za p y tu je M ickiewicza, czy może przyjść „w e c z w a rte k “ , b y przejrzeć k o rek tę arty k u łu , k tó ry m a się ukazać już w n um erze z 10 43.

40 T am że, s. 119. 41 T am że, s. 114.

42 M i c k i e w i c z , Dzieła, t. 15, s. 496.

(16)

M IC K IE W IC Z I G EO R G E S A N D 65

Odpowiedź poety pochodzi zapew ne z 3 m aja. Obiecuje, że „après-de­

m a in “ przeczyta „rękopis a rty k u łu “ (mowa oczywiście o korekcie) i p rzy j­

dzie ją pożegnać, gdyż w ie przez Chodźkę o jej zam ierzonym w yjeździe do N o h a n t44. ,,A p r è s - d e m a i n tj. w piątek, 5 m aja, M iddew icz przejrzał zapew ne tek st francuski i tegoż sam ego wieczoru George Sand w długim , n ajbard ziej interesu jący m liście te j g rupy w ysuw a pew ne zastrzeżenia. P ozw alają one „grosso modo“ odtw orzyć różnice m iędzy pierw szą red a k ­ c ją a rty k u łu a jego w ersją publikow aną.

J’ai r e v u a v e c soin vos épreu ves, e t n ’ai tr o u v é qu e qu elqu es m o t s à chan­ ger, q u e lq u e s p h ras es à resserrer. J’ai m i t le m o t e x t a s e à la pla ce d e v i s i o n , parce que ch ez nous, v is io n a un double sens et s’a p p liq u e a u x organes de la v u e assez c o m m u n é m e n t. Or nous avio n s aff aire à un enfant a v e u g le , e t cela eû t p u p r ê t e r à rire a q u e lq u e p é d a n t. Je m e su is p e r m i s de r e ­ tr a n ch er d e u x passages tr ès courts. Le p r e m i e r est une cit ation du p o è te G a r z i n s k i

[!] qui e s t t o u t à f a i t ob scu r e e t m ê m e in in te llig ib le . Si v o u s la r é t a b li s s e z , r e ­

f a i t e s en la tr a d u c ti o n , je v o u s prie. — Le second e s t le t r a it de R o b e s p ie r r e e t de sa cuisinière. Il m e s e m b le que ces an ecdotes des m é m o ir e s con te m p o ra in s d ’é v é ­ n e m e n t s si a m e r s n ’on t guère d ’a uth entic ité . Du m oins je crois que v o tr e jo ie à un e te l le anecdote v o u s d o n n era it l’air tr op étran ger à n otr e s e n t im e n t s é r ie u x e t tr is t e su r R obespie rre, et bie n qu e la R e v u e ne se fasse p o in t le c h a m ­ pion de son oeuvre, je pen se q u ’elle fe ra sa g e m e n t de ne pas ju g e r tr o p v i t e l’h o m m e e t s u r to u t sa v ie p r i v é e q u i est pres q u e inconnue, m a lg r é tous les m é ­ m o ire s e t tous les o n d i t . J’ai connu des gens qui l’a v a ie n t connu plu s q u e personne, e t qui d é c la r a ie n t ne le connaître guères m i e u x que to u t le m on de. C e p e n d a n t si v o u s t e n e z à l’a n e c d o te , r a p p e l e z - v o u s que v o u s ê te s le m a î t r e à la R e v u e et que p ou r moi, to u t ce que vo u s fe r e z sera bien.

Je m e p e r m e t t r a i une d e rn ière reflexio n. Les qu atr e p r e m ie r s p aragraphes de l’a rtic le seront tr ès va g u es pou r les lecteu rs; vous y p a r l e z de la d octr in e d u m es sian ism e, que j ’ai, p a r des retran ch em en ts, écartée a u ta n t qu e p ossib le du p r e m i e r artic le. Je v o u s en ai d i t la raison. Un e n s e m b le d'idées, une th éor ie de c e tt e im p o r t a n c e ne p e u t que p e r d r e à êtr e citée p a r les la m b e a u x . V ou s l’a v e z e x p o sé e dans u n e n s e m b le de leçons et dan s le cours de p lu sie urs années, v o s a u d i t e u r s ont dû la saisir, m a i s p o u r la faire a p p r é c i e r à un p u b li c de l e c ­ te u r s , il f a u d r a it un li v r e où t o u t v o t r e t r a v a i l de p r o f e s s o r a t s e r a it réuni. Je p e n s e d o n c qu e si v o u s c o m m e n c i e z ce n o u v e l a rticle p a r le c in q u i è m e p a ra g r a p h e, en dis ant: „Je m e propose de do n n er une analy se su ivie d ’un ou v ra g e r e m a r ­ q u a b le qu i a paru [...] e t qui est intitulé... etc.“, cela su ffir ait pou r en tr e r en m a tiè r e . Il n ’y a pa s de danger q u ’on se m é p r e n n e su r le b lâ m e que vous d o n ­ nez, p h il o s o p h i q u e m e n t parlant, au fo nd des idées de ce bel ou v ra g e p oétiqu e; car à ch aque citation vo u s en an a ly s e z p a r f a ite m e n t les tendances, e t v o tr e con­ clusion e n signale tr ès c la ire m e n t et très p u is s a m m e n t les erreurs. V o y e z si v o u s tr o u v e z m es o b s e r v a tio n s ju ste s, e t ne faite s qu e ce qui vous co n vien d r a le m ie u x .

A vous de coeur bien pro f o n d é m e n t. G. Sand

R a p p e le z - m o i au bon s o u ven ir de M a d a m e M ickie w ic z. V e n d r e d i s o i r 45.

44 M i c k i e w i c z , Dzieła, t. 15, s. 497.

45 M a r k i e w i c z , George S an d e t M ickiew icz , s. 116.

(17)

M ickiewicz odpow iada, zapew ne m iędzy 6 a 9 m aja; w liście dźwięczy w yraźnie „ton“ tow ianizm u:

Vos o b se r v a tio n s sont p a r f a i t e m e n t ju s te s et j e vo u s auto rise à fa ire tous les c h a n g em en ts que vous ju g e r e z utiles. Je vo u s d is p en se de la pe in e d e les m o t iv e r . Le passage de G a r c z y ń s k i e st beau en polonais, m ais il [est] m éco n ­

n ais sable en fr ançais et je n e m e sens pas la force d e le tr a d u ire. Il v a u t m i e u x l’o m e ttr e . Je ne tiens pas a u x anecdote s ni a u x citations ni à aucun déta il. Vous a v e z saisi l’e s p r it de ce fr a g m en t, vo u s l’a p p r é c i e z p u is q u e vo u s le f a i t e s im p r i m e r , cela su ffit. V o u s ê t e s m a î tr e s s e de la fo r m e. T a n t q u ’il n ’y a p a s d ’h o stilité en tr e les espr its, il n ’y a p as de querelle sur la lettre; la le ttr e est

a lo r s u ne p r o p r i é t é c o m m u n e , e t on n ’a q u ’à r e m e r c i e r celu i q u i s a i t l’e x p l o i t e r pou r le p r o f it co m m un. Faites do n c a v e c ce t artic le ce qui vo u s c o n v ie n d r a et so y e z sûre que ce qu e [uous] fe r e z m e conviendra.

V o tr e fi dèle.

A . M i c k ie w ic z 4ft

R ezultatem tej korespondencji i zw iązanych z nią spo tkań są — w pierw szym rzędzie — a rty k u ły G eorge Sand o w ykładach w Collège d e France. Oto np. w zm ianka dotycząca M ickiewicza w a rty k u le Des

ouvriers poètes. W zw iązku z m esjan isty czny m , częstym w tej epoce,

oczekiw aniem n a zbawcę George Sand zastanaw ia się:

Ten zbaw ca w cieli się w je d n eg o człow ieka czy w w ielu czy sam orzu tn ie

[s p o n ta n é m e n t ] w e w szy stk ic h ? N azw ie się jeszcze m e sja sz e m czy M i l i o n e m , ja k w yraża się poeta M ickiew icz? 47

0 w iele ciekawszy jest a rty k u ł De la littératu re slave, poświęcony lekcji o K ollarze, G arczyńskim i Zaleskim . Bardziej niż streszczenie w y­ k ład u in te resu ją nas uw agi George Sand o profesorze. P rzytaczam kilka sform ułow ań tego studium , w k tó ry m w nikliw a analiza te k stu i b y stra obserw acja id ą o lepsze:

A d am M ickiew icz je st nie tylk o w ielk im poetą, b ratem ciotecznym G oethego 1 B y ro n a [...]. J e s t uosobieniem m o raln ym P olski. [...] I k tokolw iek zn a p rosto tę ducha, skro m n ość i zap arc ie się sieb ie, k tóre czyn ią z M ickiew icza człow ieka odosobnionego w tym w ieku p różn o ści osobistych, istotę n ie m a ją c ą podobnych so bie u nas, geniusza, k tóry sieb ie nie do strzega [qui s’ignore], ktokolw iek usłyszy, że ten człow iek w ielki i n aiw n y zn alazł so b ie p rzew odn ika i m istrza, odpow ie z u śm iechem w zru szen ia: „O n je st do tego zdolny“ 48.

P isark a w ysuw a zastrzeżenia p rzeciw złudzeniom relig ijn y m Mic­ kiew icza i oczekiw aniu „człowieka opatrznościow ego“ :

46 M i c k i e w i c z , Dzieła, t. 15, s. 498.

47 G e o r g e S a n d , D es o u v r ie r s poètes. R e v u e I n d é p e n d a n t e z 25 II I 1843, s. 565.

48 G e o r g e S a n d , De la litté ra tu re slave. R e v u e I n d é p e n d a n t e

(18)

M IC K IE W IC Z I G E O R G E S A N D 67

M yli się tylko w tym , że w ierzy w istn ien ie K ościoła. N ie m a K ościoła n a­ w e t w R zym ie. K ościół jest w p rzyszłości lu d ó w i jest bardzo w ą tp liw e, żeby n o sił tam ty tu ł ch rześcija ń sk ieg o [...], jed n y m sło w em w ierzy m y , że n aszym m esja szem je st lu d i że idea w c ie li się n ie w jed n eg o człow ieka, a le w m ilion y lu d z i [...]; jego [M ick iew icza] c h rześcija ń stw o je st, w e d łu g nas, zb yt p raw o­ w ie r n e 4e.

Stw ierdziw szy, że M ickiewicz stoi ponad dworna obozami em igracyj­ nym i „starej i m łodej P o lsk i“ , p isa rk a godzi się n a ustępstw o ideologicz­ ne ze w zględu n a szczerość jego przekonań:

N iech M ick iew icz w ierzy w ię c w m esjan izm , on, który m a na p ew n o m isję i n ie igra słow am i 50.

O bjaw em niecodziennej zdolności w czucia się w cudzą m yśl, a za­ razem św iadectw em ta le n tu spraw ozdaw czego G eorge Sand, jest jej s tu ­ d iu m La Comédie Infernale exam inée par M. M ickiew icz dans ses leçons

au Collège de France ( R e v u e I n d é p e n d a n t e z 10 V 1843). Choć

w zam ierzeniu Chodźki (a, 'być może, i M ickiewicza) a rty k u ł ten m iał być propag andą tow ianizm u, a u to rk a p rzez pochlebne uw agi o w ykładach p rag n ęła przyjść z pomocą poecie. Poniew aż, m im o jej dużych za­ sług w dziele krzew ienia znajom ości lite ra tu ry polskiej n a Zachodzie, praca ta dotyczy N ie-bo skiej kom edii, pom ijam y ją ze w zględu n a roz­ m iary.

Dalsza korespondencja

K w iecień-m aj 1843 jest okresem szczególnie częstych spotkań i ko­ respondencji dw ojga pisarzy. Z 19 k w ie tn ia pochodzi najpraw dopodob­ niej lis t G eorge Sand do M ickiew icza w odpow iedzi na w yrażoną za po­ średnictw em Chodźki chęć poety u jrz e n ia jej 51.

Cel zam ierzonego sp o tk an ia je s t nieznany; być może, chodzi o pasz­ p o rt dla G u tta, jak m ow a o ty m w dalszej korespondencji. Nie w ykluczo­ ne, że tru d n y do ścisłego datow ania l i s t 52 w iąże się z om aw ianym te k ­ stem ; w tak im razie należałoby p rzy jąć d efinityw nie datę 24 kw ietnia

1843 dla pism a George Sand opatrzonego tą c y frą u dołu.

Zapew ne z 9 m aja pochodzi k ró tk i list pisarki, k tó ry sta ł się m im o jej w oli przyczyną zagubienia rękopisu K onfederatów ba rskich:

V o u le z - v o u s p e n d a n t le p eu de jo u r s que j ’ai encore à p ass er ici, qu e je relise v o tr e d ra m e ? Et s’il n ’est pas d e n a tu r e à ê tr e m i s en scène, p ou rqu oi ne le f e r ie z - v o u s pas i m p r i m e r ? Je m e s o u v ie n s q u e c’est beau. Confie z-le moi.

49 T a m ż e , s. 381. 50 T a m ż e , s. 383.

51 M a r k i e w i c z , G eorge S a n d e t M i c k ie w ic z , s. 117. 52 Zob. w artyk u le obecnym zd an ie z o d syłaczem 40.

(19)

P ou rqu oi fa u t-il le laisser d o rm ir? R ie n de ce qu e vous a v e z fa it ne p e u t être in utile ou in différent.

T ou t à vous de coeur

G eorge Sand 53 M ar di.

Mickiewicz obiecuje przynieść d ram at i proponuje, by Bocage wy­ staw ił N ie-boską kom edię 54.

Odpowiedź poety pochodzi najpraw dopodobniej z pierw szej połowy m aja, m iędzy 9 a 12. W korespondencji George S and z Bocagem znalaz­ łem list pisarki z piątku (z 12 V 1843?) dotyczący praw dopodobnie tej spraw y.

M on am i, j ’ai à v o u s p a r l e r d e la p a r t d e M i c k ie w ic z . P o u v e z - v o u s v e n ir m e v o i r un de ces jo u r s, d e m a i n e x c e p t é ? [...] A v o u s de c o e u r [...] v e n d r e d i 55. I w reszcie ostatni list George Sand do M ickiewicza św iadczy, że pom agała m u ona w n astręczającym trudności uzyskaniu p aszp o rtu dla F e rd y n an d a G utta. W zm ianka: „J’ai rem is le drame à Bocage“ — uła­ tw ia datow anie. Może to być po 12 m aja, ale przed 25, gdyż w ty m dniu G eorge Sand w yjeżdża już do N ohant; najpraw dopodobniej list był pisany m iędzy 16 a 20 m aja 1843.

N ous aurons le pass eport, s e u l e m e n t on d e m a n d e une n o te un p e u plus d é ta i ll é e , le s p r é n o m s , l’âge, le lieu d e nais sance; l’i n d i c a ti o n r e l a t i v e à Mad. G u tt, p rénom s, âge et p a y s é g a le m e n t. Enfin s’il e st poss ible u n m o t de r e ­ c o m m a n d a ti o n du prince C za rto ry sk i. C e p e n d a n t on s’en pass era , si cela e s t im possible . V o y e z ce que vous a v e ß à fa ire d e c ette d e r n i è r e obje ctio n, e t c o m ­ m e n t on peut, sans a la r m e r la m éfia n ce, refu ser c ette r e c o m m a n d a tio n . Il m e p a ra ît c e rta in que no u s e n l è v e r o n s l ’a ffa ire, m a l g r é le s l é g è r e s g r i m a c e s d e l’a u to r ité . V e n e z m e v o i r a u j o u r d ’h ui si v o u s p o u v e z à 3 h e u r e s m o i n s 1/4 si v o u s ré u s s is s e z à s a v o i r l’h e u r e et à ê tr e e x a c t, v o u s t r o u v e r e z la p e r s o n ­ n e qui se charge de to u t e t vous le v e r e z le peu de scr u pu les q u i lui resten t.

J’ai r e m is le d r a m e à Bocage, j ’a t t e n d s sa ré ponse. A vous de coeur

G eorge Sand r,e

„Consuelo“ i „Hrabina Rudolstadt“

Dość nużąca dla czytelnika, ale niezbędna p ró b a ustalenia d a t listów i zw iązanych z nim i spotkań — oprócz pobudek in teresu jących calenda-

r iu m — w iąże się z genezą dw óch w ielkich powieści George Sand; o b ­

serw acja naszego poety dostarczyła pisarce cennego m ateriału .

53 M a r k i e w i c z , George Sand e t M ickiew icz, s. 117. 54 M i c k i e w i c z , Dzieła, t. 15, s. 499.

55 Z biory Spoelberch d e L o ven jou l, C hantilly, rk p s E 879. 36 M a r k i e w i c z , George Sand et M ickiew icz, s. 118.

(20)

M IC K IE W IC Z I G E O R G E S A N D 69

Idzie o powieści Consuelo i H rabina R udolstadt, d ru k o w an e po raz pierw szy w R e v u e I n d é p e n d a n t e od lutego 1842 do m arca 1843 i od czerw ca 1843 do lutego 1844.

Do niedaw na k ry ty k a francuska, znając pierw ow zór 'bohaterki powie­ ści, Consuelo (była n ią śpiew aczka Pau lin a G arcia-V iardot), nie um iała w skazać, kto służył jako m odel b ohatera, hr. A lberta R udolstadt. P rz y ­ puszczano, że idzie o P io tra Leroux, pod którego u rokiem in te le k tu a ln y m G eorge Sand pozostaw ała w ty c h latach. We w spom nianej pracy d o k to r­ skiej Trois exilés politiques: M ickiew icz, M azzini, I. T ourgueniev et leur

in fluence sur les idées libérales en France usiłow ałem udowodnić, że

M ickiewicz był prototypem tej ciekaw ej, niezw ykle złożonej postaci. W najb ard ziej popraw nym w ydan iu obu powieści, w serii L e s C l a s ­ s i q u e s G a r n i e r (1959), opracow anym przez profesorów Leona G uichard i Leona Cellier, te n ostatni, w długim , udokum entow anym w stę­ pie, pt. O k u lty zm w „Consuelo“ i w „Hrabinie R udolstadt“, słusznie ge­ nezę utw orów wiąże z cytow anym już fragm entem Journal in tim e o im ­ prow izacji M ickiewicza i nie jest daleki od podobnego stw ierdzenia. N ie­ ste ty , nie w yczerpująca znajom ość polskich źródeł przynoszących niezna­ ne profesorow i Cellier m ateriały nie pozwoliła m u „postawić kropk i n ad i“ .

D elikatnym „ukłonem “ w stro nę M ickiewicza jest zapew ne w c h a ra k ­ tery sty c e stareg o hr. R udolstadt, ojca A lberta, passus przypom inający w y ­ rażenie o K usym i Sokole w Panu Tadeuszu; G rzym ała czy Chopin m ogli odegrać rolę inform atorów :

Jadł za d ziesięciu, p ił za trzydziestu, rozw eselał się nieco przy d eserze, op ow iad ając, jaik jego p ies Szafir dognał zająca, jak suka P antera w y tro p iła w ilk a , jak sokół A tyla w zb ił się w p ow ietrze. [C 1, 190]57

W yraźniejszą jest aluzja do L itw y w powieści, k tó rej akcja ro zg ry ­ w a się w Czechach. W podziem nym schow ku, gdzie u k ry w ał się A lb ert:

Z n ajd ow ał się płaszcz i ubranie na zm ianę, zaczep ione na rogach tura, osob liw ość, którą A lb ert p rzyw iózł z głęb i L itw y, a która słu żyła jak o w iesza k . [C 3, 25]

W reszcie w epilogu H ra b in y R u d o lsta d t autorka, ja k to zobaczym y niżej, w ciąga pośrednio Lw ów do in try g i utw oru .

P rzytoczyw szy m im ochodem te dodatkow e poszlaki, p rzy p atrzm y się nieco powieściom. T rudno byłoby pokrótce streścić te dw a ciekaw e, w ie­ low ątkow e utw ory. A u to rk a posłużyła się w nich odpow iednio p rzero­ bionym i fragm entam i W yzn a ń Rousseau i życiem H aydna, m aterialem dotyczącym m asonerii i sek t czeskich z*czasów Ja n a Żyżki, m item czło­

57 С [ = G e o r g e S a n d , Consu elo . Éd. C a lm a n n -L év y . P a ris 1891]. L iczb y p rzy С w sk a zu ją : przed p rzecin k iem — tom , po p rzecin k u — stronę.

Cytaty

Powiązane dokumenty