• Nie Znaleziono Wyników

Brat Roger Schutz doktorem honoris causa Wydziału Teologicznego Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Brat Roger Schutz doktorem honoris causa Wydziału Teologicznego Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Brat Roger Schutz doktorem honoris

causa Wydziału Teologicznego

Akademii Teologii Katolickiej w

Warszawie

Studia Theologica Varsaviensia 25/2, 7-25

(2)

Studäa Theol. Vars. 25 (1987) mr 2

BRAT ROGER SCHUTZ DOKTOREM HONORIS CAUSA

WYDZIAŁU TEOLOGICZNEGO AKADEMII TEOLOGII

KATOLICKIEJ W WARSZAWIE

D nia 20 p aźd ziern ik a 1986 roku, podczas In a u g u ra c ji ro k u akadem ickiego 1986/87, odbyła się iw A kadem ii Teologii K a­ tolickiej w W arszaw ie uroczystość n a d a n ia d o k to ra tu honoris cau sa B ra tu Rogerow i Sohultzowi, założycielow i i duchow em u przew odnikow i ekum enicznej W spólnoty w Taizé. W u ro czy ­ stości u czestniczył W ielki K an clerz ATK, P ry m a s P o lsk i Ks. K a rd y n a ł Józef G lem p.

O dtw arzam y przeb ieg tej uroczystości, p rez e n tu ją c kolejno skład ające się n a n ią w ystąp ienia: J . M. R e k to ra Ks. P rof. R. Sobańskiego, D ziekaha W ydziału 'Teologicznego Ks. P ro f. M. B anaszaka, P ro m o to ra Ks. P ro f. A. S kow ronka, B ra ta R. Schu tza o raz Ks. P ry m a sa J. G lem pa. P rzem ó w ienia Ks. R e k to ra R. Sobańskiego (z k tó reg o d ru k u je m y frag m en t) o raz Ks. P ry m a s a J. G lem pa sta n o w iły jednocześnie ra m y całej uroczystdści in au g u ra cy jn e j.

Z przemówienia inauguracyjnego

Jego Magnificencja Rektor Akademii Teologii Katolickiej

Ks. Prof. Dr hab. R e m i g i u s z S o b a ń s k i :

(...) D zisiejsza uroczystość m a c h a ra k te r szczególny. P o raz trzeci U czelnia nasza n a d a je ty tu ł d o k to ra honoris causa. M am y dziś zaszczyt obdarzyć n im B ra ta Rogera z Taizé. J e s t on d la nas, dla w szy stk ich chrześcijan , p rzy k ład em k o n ­ k re tn e j, a u te n ty c z n e j p ra c y d la zjednoczenia chrześcijan, dla scalenia ludzi w jed n ą rodzinę. Radzi jesteśm y, że zechciał p rzy ją ć te n nasz w y ra z w dzięczności i uznania.

(D. c. w języ k u fran cu sk im )

D rogi B racie Roger! P ra g n ę w y razić radość, że zechciał B ra t p rzy jąć w y ra z n aszej wdzięczności i uzn an ia za jego

(3)

8 B R A T R O G E R S C H U T Z D O K T O R E M H O N O R I S C A U S A

([2]

zaangażow anie w form ow anie ludzkości jako jedn ej rodzimy. Im ię B ra ta i prowadzona, przez B r a ta w spólnota w Taizé jest sym bolem 'tych w artości, k tó re stan o w ią też zateadę fo r­ m aln ą i celow ą n aszej p ra c y nau ko w ej i d y d aktyczn ej. Dzię­ k u je m y za in sp ira c je i ożyw iające siły p ły n ące .z Taizé, dzię­ k u je m y za te n znak b ra te rs tw a i ży w ej w ia ry . D um ni je s te ­ śm y z p rzy jaźn i, jak ą B ra t dairizy nasz n a ró d . O dw zajem n ia­ jąc p rag n ę zapew nić, że z o tw a rty m sercem odczytu jem y posłanie z Taizé adresow ane do całego świaita ch rz e śc ijań sk ie ­ go. D ziękuję za p rzy b y cie d o n as i życzę błogosław ieństw a bożego· B ra tu i całej .Wspólnocie, k tó ra o b y jak n ajsk u teczn iej prom ieniow ała n a św iat.

Uchwała Rady Wydziału Teologicznego ATK

Dziekan Wydziału Teologicznego ATK

Ks. Prof. Dr hab. M a r i a n B a n a s z a k :

R ada W ydziału Teologicznego n a posiedzeniu w d n iu 2 g ru d ­ n ia 1985 ro k u ro z p a trz y ła w niosek (przedstaw iony przez Ks. P ro d ziek an a Doc. D r hab. W incentego M yszora o n a d a n ie B r Li­ tu Rogerow i S chu lzow i z Taizé d o k to ra tu honoris causa. P o w ysłu chaniu re la c ji Ks. B roi. D r halb. A lfonsa S kow ronka 0 do robku n au k o w y m B ra ta Rogera, o jego działalności e k u ­ m enicznej i osobistych k o n tak ta ch z Polską, R ada jednogłośnie po d jęła uch w ałę o n a d a n iu m u d o k to ra tu honoris causa. S en at A kadem ii Teologii K atolickiej w W arszaw ie zatw ierdził tę uch w ałę ma sw ym p o siedzeniu w d niu 18 ilutego 1986 ro k u .

Laudacja

Promotor, Ks. Prof. Dr hab. A l f o n s S k o w r o n e k :

P rężność życia w yższej uczelni m ierzyć m ożna także ilością 1 jakością d o ktorskich p rom ocji. P ro fesoro w ie :z dum ą sp o ­ gląd ają n a poczet w y p rom ow anych p rzez siebie doktorów . Szczytow e m o m en ty rozw oju danego u n iw e rsy te tu znaczą je d ­ n a k i w ieńczą d o k to ra ty honoris cau sa p rzy zn aw an e osobi­ stościom , k tó ry c h im iona z n an e są w k r a ju i poza jego g ra n i­ cam i. Są to w ym ow ne m an ifestacje ra n g i uczelni jalbo u n i­ v e rsita tis scien tiaru m , w szechnicy w szelkich n a u k i w iedzy,

(4)

k tó ra mię z n a g ran ic ni kordonów . P odniosłą taiką chw ilę p rz e ­ żyw a dzisiaj nasza A kadem ia Teologii K ato lick iej, n a listę sw ych doktorów w pisu jąca P rz eo ra E kum enicznej W spólnoty Tadzś, czcigodnego B ra ta R ogera Schulza. J a k o p ro m o to r p rz e ­ w odu stw ierdzam , że nasz p rześw ietn y D o k to ran t w w y b it­ ny m sto p n iu spełnił, a raczej p e łn i i sp ełn ia w szystkie w a­ ru n k i w ym ag an e do nałożenia m u 'biretu doktorskiego.

Z d o sto jny m naszym D o k to ran tem m ieliśm y jed n a k także pew ien duży problem ; cóż, żaden d o k to ra t nie jest bezpro­ blem ow y. B ył to jed n a k kłopot serdeczny, w k tó ry m w ik łały się obie stro n y , p rz y czym p u n k t ciężkości sp ra w y leżał po stro n ie W spólnoty Taizś. N a wieść o p ersp e k ty w ie nadania m u d o k to ra tu h.e. B r a t R oger n a jp ie rw szczerze się ucieszył, a następ n ie jął w y su w ać zastrzeżen ie n a tu ry zasad n iczej,'ch o ć n iezm iern ie u jm u jąc e , a zw iązane z określo ny m zm ysłem m o­ nastycznym : Czy m nichow i godzi się p rzyjm ow ać ta k w y ­ ró żn iające in sy g n ia akadem ickie? ś w . B ened ykt z N u rsji w sw ej reg u le ' o p isu je d w anaście -Stopni pokory, ipo k tó ry c h w spinać się m a zakonnik. Naszej Uczelni, k tó ra B ra tu Roge­ row i za ch w ilę w rę c zy p ierścień do k torski, daleko do ducha w łaściw ej pokory, ale zdajem y sobie sp raw ę z tego, p rz y ­ n a jm n ie j teoretycznie, że p o k o ra je s t kluczow ą cn o tą w sz e l­ kiego życia m onastycznego. Poniew aż p ro b lem d o k to ra n t za­ wsze m u si rozw iązać sarn, n a w łasn ą rękę, c a ły ciężar odpo­ w iedzi n a jjytainie: godzi się, c;zy się nie godzi, z .fa ry z e je k ą w yniosłością i lekkością złożyliśm y n a b a rk i B ra ta R ogera (w uszach m ów iącego te słow a z d a le k a po brzm iew a echo problem u, z jak im zm agał się św . A ug u sty n. Bóg jest w szech­ m ogący, pow iada bisk u p H ippony, ale jednego n ie p o tra fi i 'nie może: zbaw ić cię b ez ciebie /Q u i te oreavilt sine te; non te sa lv a b it sine te/). B ra t R oger udzielił odpowiedzi, a była to re p lik a w ręcz frap u jąca, p rzem aw iająca do- in te le k tu i do serca: P rz y jm u ję tę godność z m iłości do Polski! Ja k o prom o­ torow i niniejszego p rzew odu odpow iedź tę niech m i będzie w olno ocenić sto p n iem su m m a oum laude. W szyscy obecni w naszej a u li dokto rzy w iedzą, że znak o m ita odpow iedź udzie­ lona iw czasie doktorskiego egzam inu pro b lem u nie zam yka, lecz raczej p ro w o k u je do dalszych p y ta ń i dy skusję dopiero roznieca.

B ra tu Rogerow i i w szystkim w ty m kościele obecnym c h ciał­ by m złożyć ośw iadczenie — a sądzę, iż m ogę to uczynić w im ien iu całej naszej w spólno ty akadem ickiej — że cało­ k sz ta łt p rac A kadem ii Teologii K atolickiej w W arszaw ie, le-p 3 J B R A T R O G E R S C H U T Z D O K T O R E M H O N O R I S C A U S A g

(5)

10 B R A T R O G E R S C H U T Z D O K T O R E M H O N O R I S C A U S A [4] piej: całej jej posługiw anie, jej diakonia jest słu żbą Polsce, posługą n a rzecz naszej O jczyzny, posługą — niech m i będzie wolino· unieść się przez chw ilę dum ą — posługą w ram ach najszczy tn iejszej słu żb y Bogu i Kościołowi. Deo et P a tria e. In n y ch id eałó w n ie zak reślaliśm y sobie nigdy. Bez w ah ania pow iedzieć m ożna, iż te n służy n a jle p ie j sw em u narodow i i ojczyźnie, k to w iern ie słu ży Bogu i Kościołowi. Kto· lekko w yzbyw a się w ia ry w Boga, z ró w n ą lekkością w yrzek n ie się i człow ieka. W szystkie drogi prow adzące do Kościoła za­ w sze są drogam i w iodącym i n a sp o tkanie z człow iekiem , po ­ w ie J a n P aw eł II. W u sta c h B ra ta R ogera odnośne w yzn a­ nie brzm i: „Człowiek jest ty m , co porusza nas n ajg łęb iej, jego w zniesienie się w Bogu, jego w y niesienie duchow e a za­ razem jego p ro m o cja ludzka. A· to, co utrzym uje· nas w ru ch u w ięcej niż kiedy ko lw iek, to poszukiw anie k o m u n ik acji z czło­ w iekiem dnia dzisiejszego” h

Drogi B racie Roger! K ied y w licznych rozm ow ach telefo­ nicznych z iTaizé i w osobistej rozm ow ie z b ra te m M arkiem prosiłem Cię był, byś n a z a ju trz po uroczystości n ad an ia Ci d o k to ra tu zechciał w ygłosić ido m oich stu d e n tó w odczyt w r a ­ m ach zw yczajnego w y k ład u lekcyjnego, od parłeś — znów w to n acji p rze k o n u jąc e j — że zw ykłeś m ówić ty lk o w r a ­ m ach nabożeństw a, in n y ch p relek cji czy w y stąp ień w zasa­ dzie nie uznajesz. S tw o rzy liśm y Ci po te m u okazję w n a j­ w iększym kościele W arszaw y, w kościele W szystkich Św ię­ tych. Tiwoje zdanie całkow icie podzielając, jestem Ci jed n ak w in ien pew ne w yjaśn ien ie. Moim stu d e n to m u siłu ję wmówić, że w y k ład y z teologii, jak ich słuch ają, nie są zw yczajną in ­ form acją, poszerzaniem in te le k tu a ln y c h hory zon tów czy w ręcz retorsfcim popisem , lecz są m odlitw ą, w ięcej '— są nabożeń­ stw em . A lbow iem : „G dzie są d w a j albo trz e j zebrani w imię m oje, ta m jestem pośród n ic h ” (Mt 18, 20), m ów i Jezus. W szel­ k ie słow o n a sali w ykładow ej, k ażde p y ta n ie n a egzam inie i odpow iedź n a n ie teolog tra k to w a ć w inien jako rozm ow ę z Bogiem. A ponadto, drogi B racie Roger, n ie przypuszczałeś, że zwój doktorskiego p erg am in u zostanie Ci w ręczony w św ią ­ tyni. Szanow ni słuchacze! Czy jest n a św iecie do k to r h.c„ którego p ro m o cja do k onyw ałaby się w kościele?! Owszem, znakom ity kaznodzieja am ery k ań sk i, Billy G raham , przed pię­ ciu ła ty p ierścień d o kto rsk i h.c. o trz y m ał w W arszaw ie w Zborze C hrześcijan B ap ty stó w , w ręczony m u przez re k to ra

1 W arten auf das Ereignis Gottes. Aktualisierung der Regel von Tai­

(6)

sio strzan ej C h rześcijańskiej A kadem ii Teologicznej. Być m o ­ że, iż aranżo w anie ry tu a łu prom ocji d o ktorskich w kościołach stan ie się specy fik ą polskich uczelni ch rześcijańskich. Ju ż Stairy T estam en t o nauce, w iedzy i o m ąd rości zawsze móiwi w k o n tek ście z Bogiem, a to dlatego, „qu ia Deus scien tiaru m D om inus e s t” (1 S m 2, 3), poniew aż Bóg je s t P a n e m w iedzy i w szelkich nauk. J a k daleko nie sięgnąć w głąlb ludzkiej h isto rii i k u ltu ry , słow o „ k a p ła n ” n iezm iennie kojarzyło· się z w szy stk im i d e ry w a ta m i te rm in u m ądrość, wiedza, n au k a, odw aga, po su n ięta aż do m ęczeństw a.

I n a jeszcze jed en m om ent komiteksituailno-świątynny p ra g ­ n ą łb y m zw rócić uw agę. Kościół, w k tó ry m się znajdu jem y , je s t in te g ra ln ą częścią kom plek su zab ud ow ań starego e rm ita ż u k am edulskiego z X V II w ieku, w k tó reg o opuszczonych i za- puszczonych m u ra c h w ro k u 1954 ulo k o w an o ' naszą uczelnię, n a w ylu dn io n ej p u sty n i b iałych m nichów! Czyż m ożna w y­ dum ać sobie w spanialszą o p raw ę i atm o sfe rę dla n a d a n ia do­ k to ra tu h.e. zakonnikow i?! Zaw iążm y w ty m miejiscu k ró tk ą in try g ę m yślow ą: G dyby się założyć, k tó ra to w spólnota — owa z Taizé czy nasza akadem icka n a w arszaw skich Bielai- nach — żyje i p ra c u je w Skrom niejszych w a ru n k a c h zew nę­ trzn ych? N ie w iem , bo w Taizé n ie byłem , ale odpowiedź jednoznaczna w cale zd aje się n ie leżeć n a dłoni. Od dziesiątek la t prosim y, n ale g a m y i zabiegam y o stw orzenie lepszych założeń m ieszkaln y ch d la te j uczelni (państw ow ej), kształcącej polską m łodzież. W ładze p ań stw o w e w sposób arcym istrzow - s k i uczą nas pokory, ubóstw a, p o p rzestaw an ia n a m ałym . J a k ż e tu — p rzy w szelkim u p raw n io n y m proteście — p ośred ­ nio n ie okazać im za to w dzięczności, choć tym , k tó rz y budo­ w ę now ego gm achu w strzy m u ją, b lo kad a ta ch w ały nie p rz y ­ sparza.

O tw ierając sesję każdego zw yczajnego przew odu d o k to r­ skiego p ro m o to r zw y k ł w k ilk u słow ach ch arak tery zo w ać oso­ bistą i n au k o w ą sy lw etk ę d ok to ran ta. N iesieniem sów do· A ten b y łab y p ró b a sk reślen ia z tego m iejsca bio g ram u B ra ta Ro­

gera. Jeg o pro fil osobisty sta p ia się, choć nie tonie, w e W spól­ nocie Taizé, k tó rą przed 43 la ty założył i k tó rą po dziś dzień k ieru je. D la nas, a p rze d e w szystkim d la B ra ta Rogera, k tó ry tak n ie lubi osobistych alu z ji biograficznych, lepiej i prościej zabrzm i p y tan ie: S k ąd wzdęła się W spólnota Taizé? O dpow ie­ dzi n a to p y tan ie n iech udziéli nie zn a n y m i z im ien ia m łody człowiek. Do m łodych B ra t R oger czuje przecież dużą s ła ­ bość. En p a ssa n t przypom nę Ci, drogi nasz Bracie, jedno j g j B R A T R O G E R S C H U T Z D O K T O R E M H O N O R I S C A U S A J J

(7)

12 B R A T R O G E R S C H U T Z D O K T O R E M H O N O R I S C A U S A

z Tw oich m łodością try sk a ją c y c h słów, & rzecz to dla minie p arad o k su pełna: im sta rsz y się stajesz, ty m bard ziej m ło ­ dzieńcze s ta je się Tw oje słowo. C ała m łodość zresztą dopiero przed Tobą, jeżeli w ierzyć w sp aniałem u 82-letniem u dom ini­ kaninow i z K a im , G eorges С. Am awati’em u, któ rego w iosną br. słu ch ałem w W iedniu, a k tó ry to sędziw y uczony ośw iad­ czył, że w ieczna m łodość, la jeu nesse perp étu elle, zaczyna się z 80 rok iem życia. O to Twoja, B racie Roger, w ypow iedź z r o k u 1977: „Nasze zad an ie jako starszy ch polega na w słu ­ chiw aniu się, a n ie n a p otępianiu: n a w słuchiw aniu się, ażeby w yczuw ać i w yłuskiw ać tw órcze in te n c je p u lsu jące w m ło­ dzieży” 2. Po m asow ym sp o tkan iu B ra ta R ogera z m łodzieżą w k a te d rze kodońskiej w styczniu 1985 noku w spom niany w y ­ żej m łody człowiek, zaindagow any przez jakiegoś dziennika­ rza, dlaczego' do m łodzieży tra fia ją id eały Taizé, o d p a rł prosto z m ostu: „M łodzież nie przyszłaby, a rów nież Taizé by nie istniało, gdyby Kościół b ył tym , czym być po w inien i czym m ógłby b y ć ” .

Nie w iem , jak Ty, B racie Roger', oceniasz tę wypowiedź. Je ste m przek o nan y , że za t ę diagnozę n ie sp o tk a k o n w e n tu a l­ n a n a g an a tego·, k tó ry ją wygłosił. S tw ierd zen ie nieznanego b ra ta d o ty k a new ralgicznego p u n k tu , ta k silnie w yakcento­ w anego p rzez II Sobór W atyk ań sk i, k tó ry stw ierdza, że nasz Kościół jest K ościołem grzeszników , poniew aż .składa się z nas, ludzi bardzo grzesznych, że — głosi Sobór — „Ecclesia e st sem p er p u rific a n d a e t re fo rm a n d a ” (KK 8). O ty m w szyscy dobrze w iem y. W spólnota Taizé p rag n ie ukazać i pokazać, że Kościół je:st purificahiliß e t refo rm äb ilis, że jego· oczyszcze­ nie i zreform ow anie je s t spraw ą re a ln ie m ożliw ą, choć — jak o b se rw u je m y to w 20 la t po· V atican um II —· reform ie K ościoła staw ia się, tu i tam , zacięty opór. R eform a K ościoła prow adzona w du chu Taizé n ie m a być p rzebudow ą s tr u k tu r za pom ocą zaciśniętych pięści, poprzez ciętą k ry ty k ę kościel­ nych in sty tu cji, lecz odnow ą n a drodze pokojowego, p o je d n a w ­ czego zadzieirzgania więzi solidarności i w spó lno ty n a bazie głębokiego zaufania, w arto ści w y strzelający ch z serc ludzi m łodych. Z p u s ty n i Taizé try s k a ją źródła noiwego życia. Za- frap o w ał m n ie i d a je m i do m y śle n ia d zien n ik arsk i ty tu ł p ew ­ nego spraw ozdania z w ym ienionego spo tk ania m łodzieży w Kolonii: „Taizé, ekum eniczna w spólnota b ra te rstw a : p rzy cią­ gający p u n k t d la w ielu m łodych, k tó rz y w sw ych K ościołach 2 Frère Roger, Aufbruch ins Ungeahnte, Freiburg Br. 1977, s. 17.

(8)

[7] B R A T R Ö G E R S C H U T Z D O K T O R E M H O N O R I S C A U S A 13

nie z n a jd u ją ojczystego do m u ”. S fo rm u ło w anie to m ogłoby przerodzić się w o stre p y tan ie obrach u n k ow e zaadresow ane do w szystkich K ościołów chrześcijańskich: Dlaczego to w ielu m ilcząco i bezszelestnie opuszcza nasze Kościoły? Z asługą Taizé je s t i pozostanie spełn ian ie życzeń i tęsk n o ty w ielu w ie rz ą ­ cych n ie ty lk o m łodych, ale i tych, k tó rz y chcieliby w ierzyć, a Taizé p o tra fi m ów ić w słow ach pro sty ch o tym , czym jest E w angelia i co znaczy być chrześcijan in em dzisiaj. A lbow iem nie jest w ykluczone, iż m y, teologow ie profesjon alni, uczy n i­ liśm y z teologii coś w ro d za ju g ry tow arzyskiej n a u ży tek wąskiego k la n u w tajem niczonych, a n ie p o tra fim y dzisiejsze­ m u b ra tu unaocznić, że teologia jest dla każdego człow ieka sp raw ą o najpow ażn iejszym zn aczeniu życiow ym i w italizu ją- cym.

W spólnota Taizé n ie jest zrzeszeniem czy b ractw em ludzi śniących sw ój b y t daleko od sp ra w ziem skich, doczesnych. J e d n o z p ism B ra ta R ogera nosi ty tu ł „W alka i k o n tem p la ­ c ja ” . Z auw ażm y kolejność haseł: n a jp ie rw w alka, ale rów no­ cześnie i k o n tem p lacja. M owy n ie m a o rozłączności m iędzy w alk ą a ko n tem p lacją, jed n o i d ru g ie w ew n ętrzn ie sprzężone. W książce tej, będącej diariuszem spostrzeżeń kreślo n y ch n ie ­ om al codziennie i n a gorąco, z n a jd u jem y m . in. następ u jące stw ierdzenie: „S taje m y w obliczu jednego fak tu , k tó ry jest zgoła now y: W ierzący i niew ierzący są dzisiaj w s ta n ie w spól­ n ie budow ać n o w |” s. F rè re R oger w ygłasza słu szn y te n po­ gląd zapew ne w oparciu o dośw iadczenie francuskie. N ależa­ łoby sobie życzyć i o to· się modlić, by ten m odel w spółpracy s ta ł się w reszcie re a ln ą podstaw ą dla .wszelkiego dialogu w e w szystkich k ra ja c h , w k tó ry c h ży ją obok siebie w ierzący i niew ierzący.

O głębokim poczuciu d la rzeczyw istości ziem skich św iadczy w ielkie posłanie B ra ta R ogera sk iero w ane do· ONZ, a złożone osobiście n a ręce jej se k re ta rz a generalnego P e rez a de C uel­ lar. U pojne m usiało to być widowisko·, gdy B ra t Roger 2 lip- ca 1985 ro k u w to w arzy stw ie siedm iorga dzieci z różnych k o n ­ ty n en tó w , i z pięciom iesięcznym niem ow lęciem w ram ionach przekazy w ał de C uellarow i sw e orędzie noszące ty tu ł: „Czy m łodzi zdobędą się n a odw agę przejęcia ro li w ysłanników zau fan ia?” . M anifest złożony z sześciu punktów , a w łaściw ie sześciu p y ta ń skiero w an y ch do UNO, u tk a n y jest w zasadzie

3 K a m p f und Kontemplation. Tagebuchseiten 1970—1972, Taizé 1973, s. 12 η.

(9)

И ty lk o z jednego słow a i jogo pochodnych: zaufanie, ufność, zaw ierzenie, nadzieja'. W sy tu a c ji szatańsko- w yspecjalizow a­ n y c h tec h n ik pow szechnej zagłady ludzkość żyje dzisiaj w atm osferze bezprecedensow ego k ry zy su zaufan ia toczącego n i­ b y n iew id zialny a jad o w ity w iru s ludzkie w spólnoty. Mąż po­ k oju , B ra t Roger, w oła o stw orzen ie Airmiii Pokoju, bezpo­ śred n io podległej k o n tro ln y m in stan cjo m ONZ. Ż ołnierze tej A rm ii m ieliby praw o do bezpośredniej in terw en cji w każdym p u n kcie k u li ziem skiej, gdzie n a ru sz o n y zo stałby pokój. Stw o­ rzenie tak ich zastępów m usi iść oczyw iście w parze z to ta l­ nym , cały św ia t o b ejm u jący m ro zb ro jen iem .4

N a u sta ciśnie się słow o M ah atm y Gamdhiiego, k tó ry w sw ej

The S to ry o j m y E x p e rim e n t w ith T r u th d e k la ru je : „M oje

oddan ie się p raw dzie zapędziło m n ie n a obszary p olityki; bez n ajm n iejszeg o zaw ahania, a p rzy ty m z całą skrom nością mo­ gę powiedzieć: K to tw ierdzi, że relig ia n ie m a nic w spólnego z polityką, te n n ie w ie, czym jest relig ia” 5. B ra t Roger k ro ­ czy w p ierw szym szereg u tak ich pielgrzym ów pokoju, jak J a n X X III i A lb e rt S chw eitzer, P a w e ł VI i M arcin L u te r King, J a n P aw eł II i Maitka Teresa z K a lk u ty . Ja k że blaido i zgoła n iea u ten ty c z n ie b rzm i dziś uiboga d efin icja relig ii Karola- M arksa, że religia je s t opium ludu i d la ludu. Dzisiaj sk ło nn i b ylib y śm y przypuszczać, że op łatam i dla lu d u są raczej in n e propozycje polityczno-społeczne i ekonom iczne. D iabelski c ir­ c ulu s v itio su s zbro jeń i- podżegania do w ojny, w jak im brnie i szam oce się w ieiu polityków , w in niśm y rozerw ać i p rz e ­ kształcić ów danse m acab re w circu lu s vimtuosus teologicznego i teoilogalnego k o n stru o w an ia w arow n y ch zrębów pokoju. Jesz- sze raz: w fo rm acjach p raw d ziw ych bojow ników o pokój n ie sposób nie dostrzec białego h a b itu B ra ta Rogera, jednego z w ielkich ch ary zm aty k ó w n aszy ch dni.

I stąd już tylko jeden k ro k do m yśli i p o staw y eku m en icz­ nej P rz eo ra Taizé. E kum enia w pisana jest n a pierw szą s tro ­ nicę R eguły Taizé. Oto im p e raty w sk iero w an y do każdego członka W spólnoty: „N igdy nie pogódź się z gorszącym fa k ­ tem podziału chrześcijan, k tó rz y tak ochoczo- w y znają m iłość bliźniego i pozostają podzieleni”. E kum eniczną pasję Bralta R ogera sp ró b u ję spiąć, n ib y k lam rą, dw iem a z jego w łasn y ch

]_ 4 B R A T R O G E R S C H U T Z D O K T O R E M H O N O R I S C A U S A | g ;

4 Por. Taizé. Ein Pilgerweg des Vertrauens auf der Erde, Taizé 1986,

s. 42 n.

5 Za: L. S u e n e n s , Einige theologische Aufgaben, w: Concilium.

Die Zuku nft der Kirche. Berichtband des Concilium-Kongresses, Zürich 1971, s. 38.

(10)

[9] B R A T R O G E R S C H U T Z D O K T O R E M H O N O R I S C A U S A 15

wypow iedzi. P ierw sza dotyczy n ie ja k o początków ekum enii u p raw ia n e j w jego W spólnocie, d ru g a tchnie, w izją przyszło ­ ściową.

M yśl ekum eniczna jest tą siłą m otoryczną, k tó ra idee i za­ łożenia W spólnoty Taizé poniosła w św iat. B ra t Roger powie z poczuciem pew nej św iętej d u m y w głosie: „Betz p a sji dla jedności K ościoła nigdy nie byliby śm y o d k ry li owego w y m ia ­ ru p rzy jazn ej łączności z tak w ielu ludźm i n a całym św ie­ cie” 6. Oto sens i taje m n ic a szans docieran ia do współczesne^ go człow ieka, do ludzi m łodych: w iarygodne dążenie do je d ­ ności poprzez au ten ty czn e p o jed nan ie n a drodze dialogu i w za­ jem n ej ko m unikacji.

G dy chodzi o fin a ł ru c h u ekum enicznego, B ra t Roger z d ra ­ dza o k reślo n ą niecierpliw ość, k tó ra w espół z an ielską c ie rp li­ wością — szczególny to p arad o k s — cechow ać w in n a każdego ekum enistę. N astęp ujące słowo w ypow iedział B ra t R oger z po­ czątkiem la t siedemjdziesdątych i nie w iem , czy p rz y nim jesz­ cze trw a. A w y g ląd a to tak: „O becny rozw ój eku m eniczn y w prow adza nas w p ew ien dy lem at. W jak i sposób m ożem y od­ naleźć w spólnotę o w iększym uniw ersalizm ie bez żądania od kogokolw iek w y rzeczenia się w łasnej w iary , k tó rą w n a j­ czystszej in te n c ji p rzekazali m u jego ojeoiwie? Czy w c h a ­ ra k te rz e rozw iązania prow izorycznego d la s y tu a c ji przejścio- w ej n ie d ało b y się rozw ażyć ew en tu aln ej m ożliwości po dw ó j­ n ej przynależność?” do Kościoła? 7 M am y tu do czynienia z p a ­ rale lą do podw ójnego oby w atelstw a, o k tó re w szczególnej sy tu acji u biegać się może k ażd y obyw atel. Na polu ek u m e ­ n ii jaw i się jed n ak pow ażny problem eklezjologiczny. M yśl jest in try g u ją c a . Bralt R oger jest w bardzo doibrych sto su n ­ k ach z J a n e m P a w łe m II, a zatem i z k ard y n a łem Josephem Ratzingeirem. N iechby tę propozycję za rty k u ło w ał p rz y n a j­ m niej w rzym sk im S e k reta ria cie do S p raw Jedności.

W okół postaci B ra ta Rogera snuć m ożna by nieskończenie dużo reflek sji teologicznych. P ro m o to r w inien jed n a k zdążać do końcowego· w niosku sw ej laudacji. M ożna by w ty m m ie j­ scu zastanow ić się n a d p y tan iem : J a k ie to k o n k re tn e cechy stano w ią c h a ra k te ry sty c z n y w yróżnik ludzi dla naszych cza­ sów m iaro d ajn ych ? W śród w ielu w skazałbym n a trz y tak ie m om en ty w yróżniające:

1. suw eren no ść su m ienia

6 Warten auf das Ereignis Gottes, s. 53. 7 K a m p f und Kontemplation, s. 180.

(11)

16 B R A T R O G E R S C H U T Z D O K T O R E M H O N O R I S C A U S A 2. tw ó rcze dokonanie i

3. prop o zy cja życia ściśle pow iązana ze spraw am i św iata, w k tó ry m hic e t n u n c żyjem y.

Ż e: w osobowości B ra ta R ogera trz y te znam iona są w y ra ź ­ n ie czytelne, ma to w sposób n ieu d o ln y w skazać próbow ały dotychczasow e nasze spostrzeżenia. Może tu ta j jeszcze raz spojrzenie z in n ej s tro n y n a to sam o zagadnienie w form ie skrom ny ch p y ta ń sk iero w an y ch do1 P ań stw a. Poszerzam w te n sposób g rem iu m sędziowskie.

Gzy o suw eren n ości su m ie n ia nie św iadczy niebyw ała, w ręcz odw aga w skrzeszenia życia zakonnego przez B ra ta Rogera, k tó ry sam w yw odzi się z ew angelickiej tra d y c ji refo rm o w a ­ nej? Od czasów M arcina L u tra życie m o nastyczne w sp a rte na trzech ślu b ach stan o w i problem , z k tó ry m teologią p ro te s ta n ­ cka po· dziiś dzień u porać się nie potrafi.

Czy tw órczym dokonaniem nie jest święta> uporczyw ość w in w esto w an iu całego k re d y tu i k a p ita łu zaufania, w młodzież? W czasie jednego z o sta tn ic h pożegnań z P a w łe m VI papież zw rócił się do P rz eo ra Taizé słow y: „G dy B ra t będzie m iał w dłoni klu cz do zrozum ienia m łodzieży, proszę m i o ty m p o­ w iedzieć” . B ra t R oger zauw ażył w tedy, iż klucz ta k i chętnie by posiadł, lecz w ie, że go nie mia i nig d y m ieć nie będzie.8 To było· w ro k u 1973. Nie jest w ykluczone, iż dzisiaj B ra t R oger klucz te n już trz y m a w głębokiej kieszeni swego h a b i­ tu, a zarazem i n ie trzy m a, bo·: jeśli go posiadł, z pew nością w ręczył go bezzw łocznie obecnem u klucznikow i n a W a ty k a ­ nie, Ja n o w i Pawtówd II.

I po trzecie: Czy propozycja życia W spólnoty Taizé nie jest p ro g ram em w y ra sta jąc y m iz życia i zakodow anym w życiu naszego dzisiejszego dnia? B ra t R oger zrozum iał to, co przed w iekam i głosił in n y w ielki zakonodajwca, św. B ern ard : że p o ­ słan n ictw o K ościoła m usi odpow iadać h istory czn ym u w a ru n k o ­ w aniom człow ieka, spełniać m usi to, „quod tem pus r e q u ir it”, to, czego żądają k o n k re tn e czasy.

K a rl R ah n er, z m a rły przed dw om a la ty gniew ny p ro ro k w Kościele, a o Kościół głęboko zatroskany, u schyłku życia, już z w y ży n sw y ch 80 lat. jeszcze raz sw y m w zrokiem ogarn ia kryzys w spółczesnego n am Kościoła: „ N a tu ra ln ie istn ieją w K ościele1, i t o słusznie, gniew ni prorocy, jak im był tak i Ja n C hrzciciel ciskający grom y, podobnie jak czynił to i Jezus. N ależy jed n ak zachow ać ostrożność zanim człow iek przypisze

(12)

f i l ] B E A T R O G E R S C H U T Z D O K T O R E M H O N O R I S C A U S A 17

sobie ta k ie pow ołanie. P rz ed te m trz e b a by przecież tyle życia p o k u ty i m odlitw y, jak m iało to m iejsce u Jezu sa i u C hrzci­ ciela. T akich k ry ty k ó w sp o tyk a się w K ościele rzadk o” 9. Może zbytnio nie przesadzę, gdy powiem , iż szkołą i ku źn ią gniew ­ n y ch proroków Kościoła m ogłaby być, a p ew n ie i jest, W spól­ n o ta Taizé — oaza m odlitw y, n a w ra ca n ia się, p oku ty, p o jed ­ nania, pokoju.

N ad całością s ty lu p ra c y i bycia W spólnoty Taizé um ieścił­ bym słówko, rzu co ne m im ochodem przez B ra ta R ogera na odchodnym p ew nem u gościowi z A m ery k i P ołudniow ej: „Idź i zapom nij o Taizé!” 10. Znaczy to: Taizé daleki jest od ducha w szelkiego sek ciarstw a, nikogo nie p ró b u je z sobą wiązać czy w ręcz anektow ać. Cel, założenia i drogę Taizé n a jp ię k n ie j sform ułow ał chy ba J a n X X III, k tó reg o słow a pow tórzył 2 t y ­ godnie tem u J a n P a w e ł II: W spólnota Taizé m a być „m ałą w iosną K ościoła”.

Słowo· „Zapom nij o Talizé” p rag n ąłb y m odw rócić i pow ie­ dzieć Tobie, B racie Roger: Idź i zapom nij, jeżeli w m oim p rze ­ m ów ieniu czym kolw iek, nieśw iadom ie, m ogłem Ciię b y ł u r a ­ zić. P rz y zn a jąc Ci d o k to ra t honoris causa uhonorow ać p rag n ę ­ liśm y całą W spólnotę Taizé, a poniew aż w ludzkiej n a tu rz e tk w i nieposkrom iony in sty n k t k u u cieleśnianiu i personifiko- w aniu określon ych ideałów , volens nolens, o fiarą tego procesu padłeś Ty; w idzim y w Tobie ekum enię upersonifikow ianą w dużej jej części. *

K ończę fra g m en te m u roczystej łacińskiej form uły, w p rz e ­ kładzie polskim , z dyplom u doktorskiego, k tó ry za chw ilę w ręczony zo stan ie B ra tu Rogerowi:

„Założycielow i i P rzeo ro w i E kum enicznej W spólnoty Taizé, sym bolu odnow y chrześcijaństw a, nieznużonem u szermierzo·- w i w służbie jed n an ia u k ieru n k o w an ej n a ludzi p o szu k u ją­ cych, szczególnie m łodych, na św iat ubogich i n a przezw y­ ciężenie zgorszenia rozdzielonego chrześcijaństw a. A utorow i licznych prac, tłum aczonych i na język polski,, a pośw ięco­

nych przede w szystkim sp raw ie w spólnoty Kościołów chrze­ ścijańskich, w y p róbow anem u przy jacielo w i um iłow anej przezeń Polski, do k tó re j w ielok rotnie pielgrzym ow ał roz­ p a la jąc w śród nas, Polaków , zwłaszcza m łodych, ducha za-3 Zob. w ypow iedź K. R a h n e r a w: N. S o m m e r (red.), Zorn aus

Liebe, Stuttgart 1983, s. 250 n.

10 K a m p f und Kontemplation, s. 31. 2 — S t u d i a T h e o l . V a r s . 25 (1987) n r 2

(13)

18 B R A T R O G E R S C H U T Z D O K T O R E M H O N O R I S C A U S A ί 12] langaâowaniia n a rzecz pökoju i re s ty tu c ji uporządkow anych odniesień m iędzyludzkich. Je d n em u iz najw iększych au to ­ ry te tó w m o ra ln y ch dzisiejszego c h rześcijań stw a”.

Pełny tekst Dyplomu nadania doktoratu honoris causa

Promotor, Ks, Prof. Dr hab. A l f o n s S k o w r o n e k :

Q.F.F.F.Q.S.

Sum m is .auspiciis S erenissim ae Rei P u b licae P olonorum Nos

R em igius Sobański

S. Theologiae D octor iu risqu e P ro fesso r o rd in ariu s in F a c u lta te Iu ris canonici A cadem iae Theologiae C atholicae eiusdem que A cadem iae R ector M agnificus

M arianus Banaiszak

S. Theologiae D octor h isto ria e ecclesiasticae in F a c u lta te Theo­ logica P ro fesso r eiusdem que F a c u lta tis D ecanus

A lphonsus S kow ronek

S. Theologiae D octor Theologia eque Oecumemieae in F a c u lta te Theologica P ro fesso r o rd in a riu s P ro m o to r r ite c o n stitu tu s

In V iru m C larissim um Roger S chutz

O ecum em cae C o m m unitatis Taizé q u ae e st signum C h ristia­ n ita tis ren o v a n d a e F u n d a to re m e t P rio rem , in m in isterio r e ­ conciliationis indefessum , H om inum v e rita ti inv estigan dae d e­ d ito ru m im p rim is iu v en u m e t egenum am icum , scand alum di­ visae C h ristian ita tis .tollere avide cupientem , p lu rim o ru m o p e ­ ru m p raecip u e ad com m unionem Ecclesiarum C h ristiasp eetan - tiu m qu o ru m m u lta in polonam linguam versa- s u n t aucto rem celeberrim um , A m icum sp ectatu m Poloiniae qu am unice dile- x it et ad qu am saepius ipeiregrinatus anim os polonorum p ra e ­ s e rtim iu v en u m studio pacis a tq u e coniunotioihis e t societatis h om inum re stitu e n d a e accendit, cuius in te r C h ristian o ru m greges a u c to rita s n o stris tem p o rib us vel m ax im e vailet. D oetoris S acrae Theologiae honoris causa n om en et dignita­ tem iu ra ac p riv ileg ia contulim us in cuius re i fidem hasce litte ra s A cadem iae sigillo- sanciendas curavim us.

V arsaviae die vicesim a o ctohris A.D. M CM LXXXVI

(14)

(13] B R A T R O G E R S C H U T Z D O K T O R E M H O N O R I S C A U S A li9

Przemówienie z okazji przyjęcia doktoratu honoris causa

B r a t R o g e r S c h u t z

(w języ ku francuskim ; odtw orzone z taśm y m agnetofonow ej w edług tłu m aczen ia B ra ta М атка, członka· W spólnoty Taizé)

J e s t d la ranie w ielką radością, że m ogłem ponow nie p rz y ­ być do W arszaw y i być dzisiaj tu ta j. C hciałbym najlpierw po­ dziękow ać drogiem u K ard y nało w i G lem pow i, k tó ry w ty m ro k u odw iedził nas w Taizé. Em inencjo, W asza w izy ta w Taizé jest jak b iały k am ień przy naszej drodze. Je ste śm y w p e łn i św iadom i tego· w szystkiego, czego Bóg od W as wymaga,. A w Taizé, w ty m w szystkim , czego- dokonujem y, p o trz e b u je m y obecności ludzi Kościoła, k tó rz y przychodzą u tw ierd zać nas' w naszy m poszukiw aniu. C hciałbym rów nież podziękow ać w szystkim Profesorom , K siędzu R ektorow i, K siędzu P ro re k ­ torow i, K siędzu P ro feso ro w i Skow ronkow i, za w szystkie p rz y ­ gotow ania. B yłem rzeczyw iście bardzo szczęśliwy, k ied y do­ w iedziałem się o p rzy zn an iu m i ty tu łu do k tora honoris causa. B yłem w te d y w M adrasie; żyliśm y z m oim i w spółbraćm i w b ardzo ubogiej dzielnicy tego m iasta. Dopiero· po· pow rocie do Taizé zdałem sobie spraw ę z tego, co się w ydarzyło. Istotnie, od w ielu la t tak ich w yró żn ień n ie przyjm ow ałem . W naszej w spólnocie n ie p rz y jn łu je m y żadnych darów — a oto p rz y ­ gotow uje się dar. I poniew aż tein dar, to w yróżnienie, pocho­ dzi z Polski, n ie m ożna było go odrzucić; dotyka on naszego serca. K ocham P olskę już oid bardzo daw na —■ m ógłbym n a ­ w e t pow iedzieć, w k tó ry m dniu ta w ielka m iłość do Polski się zaczęła: jakieś tru d n e dośw iadczenie bardzo często rozbudza w n a s współczucie wobec tego, k tó ry cierpi. Od tego> czasu z d a rz a się często, że sam się dziwię słowom, k tó re o Polsce w ypow iadam . Osiem la t tem u znalazłem się we P re ib u rg u Bryzgow i jskim n a K a th o lik enitagu, i przem aw iając do m ło­ dych zebranych w K a te d rz e n a m odlitw ie pow iedziałem : „To· z Polski przyjdzie do n as w iosna K ościoła” . S po tkan y później, po m odlitw ie, p rzy jaciel z d aw n y ch lat, J e rz y Tpraw icz, p ro ­ sił m n ie o w y jaśn ien ie ty ch słów o Polsce. Było to przekona,- nie w e w n ę trz n e —· wówczas ńie m ogłem jeszcze przyp usz­ czać, że za m iesiąc będziem y m ieć polskiego papieża, J a n a P a w ła II, k tó reg o ta k bardzo podziw iam y i kocham y.

N asza m iłość i wdzięczność wobec P olsk i u g ru n to w an e są na tym , czym P olacy są w sw y m sercu, w sw ej najgłębszej

(15)

istocie. J a k k ażd y naród, P olska posiada sw ojego narodowego- ducha, k tó ry jest dla n iej specyficzny. W Taizé często sły szy­ m y od m łodych łu d zi z in n y ch k ra jó w o w rażeniu, jak ie o d ­ nieśli w sp o tk aniu z m łodym i P olakam i. Ju ż od p ię tn a stu lat w ysy łam y m łodych corocznie n a p ielg rzym kę w y ru szającą od św. A n n y do Częstochow y. K iedy w ra c a ją z tej pielgrzym ki, ich serca ró w n ież są przem ienione. N igdy nie czynim y sta ra ń , aby m łodych przyciągnąć; nie każem y im m ówić tego-, co chcielibyśm y w ypow iedzieć sam i. M yślę jednak, że mogę w y ­ razić w im ieniu ty ch m łodych to, co ich n a jb a rd zie j u P oia- ków frapuje': je s t to szacunek dla godności ludzkiej i ich so­ lidność w w ierze, a tak ż e ich w ew n ętrzn a radość. W iem y, że w ielu P olaków jest pośród ty ch ludzi, k tó rz y w sp ierają p ięk ­ ne, dobre ludzkie nadzieje; w sp ierają przed e w szystkim tym , czym są. Młodzi ch rześcijanie w Polsce zap ew niają k o n ty n u a ­ cję obecności C h ry stu sa w ludzkiej rodzinie.

W dzisdejlszym św iecie p o trzeb y relig ijn e w y d ają się coraz większe. Ale te poszukiw ania relig ijn e prow adzą często- doro­ słych, a tak że m łodych, do n ajró żn iejszy ch dośw iadczeń re li­ gijnych, k tó re czasam i m a ją c h a ra k te r ezoteryczny. Poniew aż dośw iadczenia te n ie d a ją z reg u ły żadnych odpow iedzi — w rez u lta c ie w y tw a rz a się obojętność. G dybyśm y opierali się ty lk o n a tym , co- w idzim y w Ta-izé, n igd y nie przypuszezałi- byśm y, że te n n ap ó r obojętności je s t tak w ielki. Młodzi, k tó ­ rzy p rzy jeżd żają n a nasze wzgórze, nie p rzy b y w ają po to, by tylko dyskutow ać, lecz by się m odlić i poszukiw ać u źródeł w iary.

C odziennym p rag n ien iem naszym w Taizé jest, a b y każdy m łody, o d k ry ł w Taizé C hrystusa. N ie C h ry stu sa odosobnione­ go, lecz C h ry stu sa K om unii, w p ełn i obecnego w tajem nicy ; w tej ta je m n ic y K om unii, k tó rą jesit Kościół. O statn i Synod B iskupów w Rzym ie tak w spaniałe jasno w y raził to, c-zym jest taje m n ic a K om unii Kościoła. P rzep isaliśm y słow a dok u­ m en tu synodalnego, by podzielić się nim i, by przekazać je m ło­ dym ludziom przy b y w ający m do nas. W raz z braćm i m ym i jesteśm y przek o nani, że w łaśnie w Kościele m łodzi znajd ą m iejsce, gdzie będą m ogli zaangażow ać całe swo-je życie aż do końca, i to bez niw elow ania w artości; gdzie będą mogli stać się w sp ó łtw ó rcam i zaufania, pojednania. A le nie- tylko m iędzy sobą, w sw oim w łasny m gronie, lecz ze w szystkim i pokoleniam i, od n a jsta rsz y ch aż po dzieci.

Taiizé je s t w spólnotą żyjącą w edłiig tra d y c ji m onastycznej. A więc — sk u p ia jm y m łodych ludzi w ru c h u zw iązanym z T

(16)

[15] B R A T R O G E R S C H U T Z D O K T O R E M H O N O R I S C A U S A

2 1

zé? O dpow iadam y: nie, nie, nigdy! To byłoby sprzeczne z n a ­ szym pow ołaniem ekum enicznym . U M aryi w idzim y, że nie za trzy m u je O na sw ego Sy n a dla siebie, lecz d aje Go św iatu. U czym y się z m oim i braćm i, o ile to ty lk o jest m ożliwe, o d ­ daw ać to, co Bóg chw ilow o n am pow ierza. Oznacza to dla nas życie w m ałej wspólnocie, w k tó re j b racia zobow iązują się pozostać całe życie, i do oddaw ania do sem in arió w i in n y ch w spólnot zakonnych ty ch w szystkich, k tó rz y m ogliby pozostać u nas, zostać braćm i w naszej w spólnocie1.

Ojciec Św ięty, k tó ry odw iedził Taizé 5 października*, p rzy ­ gotow ał d la nas dw a przem ów ienia. Jed no adresow ane było do w szystkich zgrom adzonych w Taizé — tak że do nas, braci, i do sió str św. A ndrzeja, k tó re z a jm u ją się p rzyjm o w an iem w szystkich p rzyjeżd żający ch n a nasze wzgórze. D rugie 'p r z e ­ m ów ienie adreso w an e było do braci. W ob yw du Papież uka.- zuje naim drogi.

W pierw szym przem ów ieniu, zw racając się do w szystkich, Ojciec Ś w ięty m ów i: „P rzy b y w a się do Taizé, jak p rzy by w a się do ź ró d ła ”. Ale P apież w ie dobrze, że jest w iele źródeł na Ziemi. I m ów i dalej: „P odróżnik z a trzy m u je się, zaspokaja sw oje prag n ien ie, i idzie d a le j”. B racia W spólnoty nie chcą w as zatrzym yw ać. Chcą przez m odlitw ę, przez ciszę, poizwoiić w am pić wodę żyw ą, k tó rą obiecuje C hrystus, Pozwolić w am poznać Jeg o radość, rozpoznać Je g o obecność, odpowiedzieć na Jego w ezw anie. N astęp n ie — w yjechać, by św iadczyć o Jego m iłości i służyć braciom w p a ra fia c h w w aszych m iastach i w ioskach, w szkołach, n a u n iw e rsy te ta c h i w e w szystkich m iejscach p racy . M atka Boża uczy n as od d aw ania tego·, co zo­ stało n am przez Boga pow ierzone. (C hciałbym tu zrobić m ałą paren tezę: w pobliżu naszego kościoła p o jed n an ia, w m iejscu zacienionym zielenią, um ieściliśm y m aleń k ą kapliczkę z o b ra ­ zem M atki Boskiej Częstochołwiśkiej. Często chodzim y ta m się modlić).

W spraw ie pow ołania ekum enicznego chciałbym w am po­ w iedzieć jeszcze k ilk a słów. Otóż stw ierd zam y dzisiaj, że zar ryso w ały się jak gdyby diwie drogi. P ierw sza droga: w p rzed ­ dzień Soboru W atykańskiego II n aro d ziły się piękn e n ad zieje n a pojed n an ie bezzwłoczne; p o jed n an ie K ościołów n iek ato lic­ kich z K ościołem Rzym skim . Ale z czasem okazało się, że to po jed n an ie odsuw a się n a przyszłość m niej lub bardziej o dle­ głą. M nożą się in sty tu c je ekum eniczne, p ow oływ ane są ko>- m-isje m ieszane. G inie w jakiś sposób poczucie naglącej p o trz e ­ by p o jed n an ia chrześcijan; i w y d aje się, że w m ia rę wygasa^

(17)

nia. tej po trzeby p o jed n an ie takie o d k ładane jest n a póź­ niej.

'Wobec tak iej sy tu a c ji zarysow ała się inna droga. J e st to p o staw a w iary, k tó ra w ym aga zgody osobistej, w ew n ętrzn ej. J e s t to· droga p ojed n ania dokonującego się w głębi w łasnego serca. C hciałbym w y jaśn ić bliżej tę in n ą drogę p o jedn ania n aty ch m iastow ego n a przy k ład zie życia jednego człow ieka: dośw iadczenia m ej w łasn ej b ab k i ze stro n y m atki. W czasie pierw szej w o jn y św iato w ej b ab k a m oja, będąc wdow ą, żyła w północnej F ran cji. Je j trz e j synow ie w alczyli n a froncie. Pod ogniem bo m bardow ań nie chciała opuścić swego dom u, by móc przyjm ow ać w n im uciekinierów : starców , dzieci, k o b iety rodzące. Odeszła· dopiero w o statn iej chwili, gdy uciekli już wszyscy. B abka m o ja p rag n ę ła głęboko, b y n ik t n igd y nie m usiał przeżyw ać tego, co ona przeżyw ała, doiznawać ta k ie ­ go cierpienia, z jakim ona się spotkała, b y n ig d y n ie pow tó­ rzy ły się ro zd arcia w o jn y w ludzkiej rodzinie. Poróżnieni chrześcijan ie w E uropie z a b ijali się n aw zajem : niechże p rzy ­ n a jm n ie j oni się pojed n ają, niie po to, b y stali się siln iejsi od innych, lecz ab y p o w stała jed n a szansa w ięcej d la pokoju. B abka m o ja pochodziła ze sta re j ro dzin y ew angelickiej. By dopełnić bezzwłocznie tego p ojed n an ia w sobie satmej, p rz e ­ szła do Kościoła katolickiego. Było to. tak, ja k b y przeczuw ała, że w K ościele katolickim E u c h a ry stia jest źródłem jedności w iary. Zadziw iające jest to, że jednocząc w sobie bieg w iary sw ego ew angelickiego pochodzenia z w ia rą K ościoła kaitolliekie- go nie uczyniła n a „sw oich” w rażenia, że ich odrzuciła. Obie te rzeczyw istości p rzeży te przez m o ją babkę: ryzy kow an ie dla n ajb ied n iejszy ch i p o jed n an ie się z w ia rą k atolick ą — za­ znaczyły p iętn o n a m oim życiu.

Dla tego, k to idzie ow ą drogą p o jedn an ia n a ty c h m ia sto w e ­ go, najw ażn iejszą rzeczą jest n a sta w ie n ie się w ew n ętrzn e na to, b y codzień zaufać taje m n ic y w iary . Nie ty lk o tem u, co w w ierze in teresu jące, a le całej taje m n ic y w iary , bez w y­ boru.

M yślałem jeszcze o tym , by przeczytać w am klika· zdań z w ypow iedzi Ojca Św iętego adresow anej do m ych braci. (To przem ów ienie zostanie opublikow ane n a pew no w „O sservato- re R om ano” i d otrze rów nież tu ta j). O czekiw aliśm y od O jca św ię te g o słów p rzyjaźni, aile o trzy m aliśm y w ięcej, bo- ja k b y in tu icję. Ojciec ś w ię ty zaczął od słów, k tó re już kiedy ś w y ­ pow iedział do· nas J a n X X III podczas bardzo ważnego dla nas sp otkania: „M oim p rag n ien iem jest, byście pozostali w

(18)

[171 B R A T R O G E R S C H U T Z D O K T O R E M H O N O R I S C A U S A 23

aną Kościoła i byście pozostali m a li”. G dy troszczę się —

w

m oim w iek u — o to, czym będzie przyszłość W spólnoty, P a ­ pież o b darza n a s słow am i dającym i odw agę: „N iech P a n za­ chow a w as m ałym i, i niech zachow a w as w świeżości d aru, jak w iosnę dla ty c h w szystkich, k tó rz y szu k ają praw dziw ego życia”.

I jeszcze k ilk a słów o lu dziach odpow iedzialnych z a K o ­ ś c ió ł, k tó rz y w spierali nas w naszym pow ołaniu. Często b y li

to ludzie bardzo sta rz y — bo m oże w łaśn ie dopiero p rz y k o ń ­ cu życia, kied y re k a p itu lu je się w ty m życiu w szystko, m o­ żna w yrazić to, co jest naijdistortmiejisze·: p lan Boży. N a po ­ czątku naszego życia w Taizé w sp ierał n a s szczególnie sw ą p rzy ja źn ią i sw ym i rad a m i k a rd y n a ł Lyonu. A le m ógłbym w ym ienić jeszcze cały szereg nazw isk ty ch ludzi w s p i e r a j ą c y c h nas, b y ły w śród nich tak że kob iety. To· n a m zawsze pozwar- lało i n a d a l pozw ała oczekiw ać teigo lepszego, co· o tw ierać b ę ­ dzie drogi pojednania. T rzeb a jed n a k pam iętać o tym , że nie m ożem y u rzeczyw istniać p o jed n an ia za cenę pozb yw an ia się w a rto śc i istotnych. T en w łaśn ie eta p w w izji p o jed n an ia r y ­ su je się jak o n a jtru d n ie jsz y .

A le o tw a rta je s t droga p o jed n an ia w głębi siebie sam ego. I poniew aż jestem tu, w Polsce, blisko w as — chciałem w am n a te m a t tego p o jedn an ia coś osobistego powiedzieć.

I jeszcze raz w ielkie podziękow ania za to w szystko, co m o­ żem y w ty ch dniach w spólnie przeżyć.

S ło w o końcow e

Je g o Em in e n c ja K a r d y n a ł J ó z e f G l e m p , P ry m a s P o ls k i:

'(...) W szyscy p rzeży w am y i p rz y jm u je m y p ełn ym sercem , całą n aszą p o staw ą to, co tu zostało pow iedziane o Taizé, o B racie Rogerze. J e s t to bow iem p ro g ra m nie tyflko n a u c za ­ nia, ale p ro g ra m postaw y życiowej.

■Miałem to· szczęście być w Taizé w k w ie tn iu bieżącego roku. K ied y z B ra te m R ogerem p rzejeżdżaliśm y oibok m iejscow ości C lu n y — a k to stud io w ał h isto rię Kościoła, zna b a rd z o . dobrze to m iejsce i jego; w p ły w n a dzieje K ościoła w średniow ie­ czu — rozglądałem się za k laszto rem w ielkiej refo rm y . B ra t R oger pow iedział w te d y do m nie, że niczego tu nie ma·. K lasz­

(19)

24 B R A T R O G E R S C H U T Z D O K T O R E M H O N O R I S C A U S A [18] tor, k tó ry w średniow ieczu był m iejscem w ielkiego dzieła r e ­ form y, zniknął, pozostało ty lk o w spom nienie historyczne. Za to nied aleko C luny jest Taizé, jako' norwy ośrodek odrodzenia n a czasy nowe, n a czasy dzisiejsze. B ra t Roger zaprosił m nie do w spólnej m od litw y. Zeszli się braicia i m o d lili się, a obok b y li młodzii ludzie, k tó rz y — k ażd y jak u m iał — sta ra li się w łączyć w tę m odlitw ę. Byli to ludzie z różnych stron, m ło­ dzi, rozm aicie u b ran i, n ieje d en pew nie n ie zn al Boga. W eszli w tę atm osferę w spólnoty, sta n ę li przed Bogiem i m odlili się tak, jak k ażd y um iał, n a ile go było stać. N a ty m polega to w ielkie o tw arcie Taizé.

B ra t R oger to n ie tylko* ekum enizm , k tó ry b y polegał na jakim ś fo rm a ln y m łączeniu czy zbliżaniu rozdzielonych w y ­ znań. B ra t R oger w sw ojej m isji ekum enicznej idzie głębiej i chce ukaizać p ełn ię Boga p rzy p e łn i człow ieka. Bo w łaściw ie rozb ity jest człowiek. D zisiaj podstaw ow ym p roblem em nie jest podział chrześcijaństw a. D zisiaj ro zb ity jeist człowiek. Z jed n ej stro n y te rro ry z m , z d ru g iej s tro n y lęk; z jedn ej stro ­ n y konsumiizm, z drug iej —- jakaś idealizm ; to znowu: m a n i­ p u lacja człow iekiem sięg ająca aż do kodu genetycznego i za­ chw ianie tego, co· jest dziedzictw em , co je s t św ięty m p rze­ kazy w an iem w artości przez pokolenia; d a le j: straszliw e zbro­ jen ia z jed nej s tro n y i w ołanie o pokój z d rug iej. To* w szyst­ ko człow ieka rozdziera. Chcąc w ięc dążyć do praw dziw ego ekum enizm u, trz e b a n a jp ie rw jednoczyć człow ieka, integrow ać go w ew n ętrzn ie. I to w łaśnie o d k ry łem w Taizé, zwłaszcza, gdy B ra t o pow iadał m i o sw ojej rodzinie, o w spom nianej już babce, k tó ra ta k w ielki w p ły w w y w a rła na niego i na całą okolicę.

A więc w racam y do rodziny. Rodzina, żeby integrow ać człow ieka, m u si być silną. Z ro d zin y m usi w ychodzić pełn y człowiek, nie ro z d a rły przez lęki i w ahania, człowiek, k tó ry będzie osobowością. In te g ra c ja w e w n ętrzn a m a pomóc czło­ wiekow i w staw an iu się osobą. Czy może więc być większe zadanie d la was, dro g a Młodzieży, stu d iu ją c a tu ta j, w A k a­ demii Teologii K atolickiej, jak to, byście uczyli się staw ać ludźm i o p ełn ej osobowości? Uczcie sę tego. To będteie p r a w ­ dziw ie w ielki ekum enizm , jeżeli (zrozumiecie w ielką w artość, w aszą głębię i w asze posłannictwo'. Człowiek, k tó ry um ie być sdbą, k tó ry um ie jasino* p atrzeć n a o taczający go św iat i w ie ­ dzieć, czego chce, jest kim ś. K sz tałtu je 1 bow iem sw oją osobo­ wość, a p e łn a osobowość jest ndeziwykłą w artością dla rodziny, dla społeczeństw a, dla n aro d u . G dziekolw iek pójdzie, tam b ę ­

(20)

dzie oceniony, ta m w okół niego p ow stanie dobro. D latego chciałbym , abyście z dzisiejszej in au g u racji, ta k bogatej w treści zw iązane z Taizé, w y n ieśli postanow ienie k ształto w ania w aszych c h arak teró w , a b y by ły siilne, św iadom e, odpow iedzial­ ne; o^dpowiedziailne za Ojczyznę, za Kościół, za św iat.

Cytaty

Powiązane dokumenty

51.. ły te tereny z Rzeczypospolitą, unaoczniać, że polskość regionu wyrażała się przez stulecia w piśmiennictwie, które zachowywało tradycje narodowe i językowe. Co

In case of streamflow observations, errors can be related to an inappropriate water level (WL) measurement or to the wrong assessment of the rating curve used to transform the

Z drugiej strony również wszyscy ci, którym daleko jeszcze do starości, po­ winni się uczyć jak należałoby się starzeć, biorąc pod uwagę, że zjawisko życia jest

Komisja Europejska zakłada, że oprócz przepisów prawnych i in- nych instrumentów należałoby w większym stopniu stosować instrumen- ty rynkowe o charakterze

Analizując dane odnoszące się do pytania 4, „Czy szukając pracy spotkała się/spotkał się Pani/Pan z ofertą skierowaną do absolwenta kierunku etnologia?”,

Posiadanie samorządu zawodowego jest swoistego rodzaju przywile- jem, który winien być pielęgnowany przez przedstawicieli wyróżnio- nych w ten sposób zawodów.

[r]