• Nie Znaleziono Wyników

ROBERT ZIELIŃSKI ŚCIGANI. Jak dobra zmiana niszczyła polskie służby specjalne ZNAK HORYZONT KRAKÓW 2020

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "ROBERT ZIELIŃSKI ŚCIGANI. Jak dobra zmiana niszczyła polskie służby specjalne ZNAK HORYZONT KRAKÓW 2020"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

ŚCIGANI

Jak „dobra zmiana” niszczyła polskie służby specjalne

ZNAK HORYZONT

KRAKÓW 2020

ROBERT ZIELIŃSKI

(4)

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl

Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37 Dział sprzedaży: tel. (12) 61 99 569, e-mail: czytelnicy@znak.com.pl Wydanie I, Kraków 2020. Printed in EU

Zdjęcia wykorzystane na okładce Pexels

Opieka redakcyjna Krzysztof Chaba Wybór ilustracji Krzysztof Chaba Adiustacja Krzysztof Bernaś Korekta Joanna Kłos Łamanie Dariusz Ziach

Copyright © by Robert Zieliński

© Copyright for this edition by SIW Znak Sp. z o.o., 2020 ISBN 978-83-240-5775-7

Znak Horyzont www.znakhoryzont.pl

(5)

Spis treści

Wstęp . . . 7

CZĘŚĆ I. Ścigany: Janusz Nosek Rozdział 1. „Szpieg” Moskwy . . . 11

Rozdział 2. Harcerz, belfer, człowiek służb . . . 33

Rozdział 3. Romantyczny czas Urzędu Ochrony Państwa . . . 49

Rozdział 4. Chaos po odejściu Antoniego Macierewicza . . . 59

Rozdział 5. Niekończąca się weryfikacja . . . 68

Rozdział 6. Jak się buduje służbę specjalną . . . 74

Rozdział 7. Katastrofa w Smoleńsku . . . 81

Rozdział 8. Kontrwywiad na wojnie w Afganistanie . . . 90

Rozdział 9. Międzynarodówka służb specjalnych . . . 107

Rozdział 10. Na Łubiance. Spotkania z szefem wojskowego kontrwywiadu . . . 118

Rozdział 11. Generał vs generał . . . 129

CZĘŚĆ II. Ścigany: Paweł Wojtunik Rozdział 1. Człowiek pod przykryciem . . . 141

Rozdział 2. Przeciek w Starachowicach . . . 174

Rozdział 3. Wzloty i upadki, czyli pierwsze rządy Prawa i Sprawiedliwości . . . 181

Rozdział 4. Szef CBA . . . 192

(6)

CZĘŚĆ III. Ścigany: Krzysztof Bondaryk

Rozdział 1. Pozbawiany nazwiska . . . 245

Rozdział 2. Bond. Szara eminencja MSW . . . 286

Rozdział 3. Miejsce służb specjalnych we współczesnej Polsce . . . 312

Rozdział 4. Wpadka rosyjskiego nielegała . . . 320

Rozdział 5. Jak ludzie widzą służby . . . 329

Rozdział 6. Raporty gruzińskie . . . 343

Rozdział 7. Katastrofa w Smoleńsku . . . 349

Rozdział 8. Co dalej… . . . 362

(7)

ROZDZIAŁ 1

„Szpieg” Moskwy

Rozmawiam z jedynym w historii polskim oficerem w stopniu generała, któremu prokurator zarzucił szpiegostwo. Na rzecz Rosji.

Zarzut udzielania informacji obcemu wywiadowi usłyszałem w grudniu 2017 roku. Od tamtej pory, a rozmawiamy przecież kilkadziesiąt miesięcy póź- niej, nie wiem, co się w tym śledztwie dzieje. Przyznam, że myślałem, iż spra- wa rzekomego szpiegostwa oficera w stopniu generała, który niemal sześć lat kierował kontrwywiadem jednego z państw NATO, będzie jednym z prioryte- tów prokuratury. Ale tak chyba nie jest. Na razie powtarzam sobie i znajomym wers znakomitej piosenki: „Jest powód do radości, ciągle jestem na wolności”.

Muszę powiedzieć, że odkąd zacząłem pełnić w służbach funkcje kierowni- cze, wielokrotnie udzielałem informacji obcym wywiadom. Pierwszy raz amery- kańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA), ponad dwadzieścia lat temu, gdy kierowałem placówką Urzędu Ochrony Państwa (UOP) w Zakopanem.

Służby współpracują, to oczywiste, ale w ramach sojuszy.

Służby działają wspólnie według innych zasad niż politycy. To, że potra- fią utrzymać kanały komunikacji, gdy politycy maksymalnie schładzają rela- cje międzypaństwowe, świadczy o ich profesjonalizmie. Jeśli tego nie potrafią, bywają marginalizowane we wspólnotach kontrwywiadowczych. Klasycznym przykładem są działania służb bliskowschodnich. Izrael z niektórymi sąsiada- mi pozostaje formalnie w stanie wojny, ale na własne oczy widziałem pomiesz- czenia, w których dochodzi do spotkań ludzi z Mosadu z pracownikami służb Syrii czy Jordanii.

Porozmawiamy o tym jeszcze. Zastanawia mnie, czy kiedy Żandarmeria Wojskowa cię zatrzymywała, to przeszukała mieszkanie.

(8)

Nie byłem zatrzymany, miałem natomiast wizytę żandarmów. To był wczes- ny wieczór, pewnie koło dwudziestej, październik 2016 roku. Odbieram domo- fon i w słuchawce słyszę, że to Żandarmeria Wojskowa. Przez te kilka minut, nim się pojawili pod drzwiami mieszkania, miałem gonitwę myśli. Próbowa- łem opanować emocje i logicznie ocenić sytuację, opierając się na doświad- czeniu zawodowym. Wiedziałem, że nie przyszli na przeszukanie czy dokonać zatrzymania. Takie rzeczy robi się o szóstej rano, bo wymagają czasu i załatwie- nia mnóstwa formalności. Z drugiej strony, skoro prokurator wysłał żołnie- rzy, to nie chodziło o to, bym się stawił jako świadek, ale o coś poważniejszego.

W końcu pojawili się w drzwiach…

Jak zachowywali się żołnierze?

Nie mam do nich żadnych zastrzeżeń. Gdy jednak stanęli przede mną, zrobiło to na mnie wrażenie. A przecież miałem całe lata, by przywyknąć do widoku mundurowych z bronią. Rzuciłem, że z dobrą wiadomością na pew- no nie przychodzą. Powiedzieli, że nie będzie najgorzej, i wręczyli mi wezwa- nie do prokuratury.

W charakterze podejrzanego?

Chodziło o przestępstwo z artykułu 231, paragraf 1.

Czyli o tzw. przestępstwo urzędnicze, polegające na niedopełnieniu obo- wiązków lub przekroczeniu uprawnień, za co grozi kara do trzech lat więzienia.

Nie byłem zaskoczony. Przez lata atakowało mnie środowisko „Gazety Pol- skiej” i bliscy współpracownicy Antoniego Macierewicza. Publikowano arty- kuły zawierające mnóstwo insynuacji i pomówień. Mogłem się spodziewać, że kiedy Prawo i Sprawiedliwość dojdzie do władzy, to taki zarzut usłyszę. A jest on tak skonstruowany, że każdemu funkcjonariuszowi, który podejmuje decy- zje, da się go postawić. Prokurator zawsze może uznać, że przestępstwem było podpisanie jakichś dokumentów lub też ich niepodpisanie. Przecież niemal każdego dnia media dostarczają informacji o kolejnych urzędnikach z czasów ośmiu lat rządów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego z takimi zarzutami. Za to dużym zaskoczeniem było dla mnie odkrycie, któ- rej sytuacji ten zarzut dotyczy.

(9)

„Szpieg” MoSkwy 13 Udało się to ustalić jeszcze przed wizytą u prokuratora?

Powiedzmy, że kilka telefonów do przyjaciół wystarczyło, bym się dowie- dział, że chodzi o brak zgody premiera Donalda Tuska na współpracę Służby Kontrwywiadu Wojskowego (SKW) z Federalną Służbą Bezpieczeństwa Fede- racji Rosyjskiej (FSB). Pomyślałem, że to jakiś absurd, bo przecież zgoda została wydana, pamiętałem nawet, jak wyglądał dokument z podpisem premiera. To był żółty arkusz papieru, jakby postarzany.

Tak irracjonalnego zarzutu naprawdę się nie spodziewałem. Oczywiście czytałem kolejne doniesienia „Gazety Polskiej” na temat „konszachtów” SKW z Rosjanami, ale nie sądziłem, że znajdzie się w kraju prokurator, który zechce się tym zająć. Naiwnie myślałem, że zarzut karny musi mieć solidne podsta- wy. Irytowało mnie, że po tylu latach służby dla kraju stanę się podejrzanym.

W moim życiu zawodowym były sytuacje, w których podejmowałem decy- zje ze świadomością, że być może będę musiał je wyjaśniać w prokuraturze, ale nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek będą mi stawiane tak niedorzeczne zarzuty.

Postawienie zarzutu oznacza, że do sądu może trafić akt oskarżenia. I bę- dziesz generałem, który zasiada na ławie oskarżonych.

W 2016 i na początku 2017 roku tak myślałem, dziś już nie mam tej pew- ności. Z doświadczenia wiem, że prokuratorowi trudno jest się wycofać z posta- wionych zarzutów, bo byłoby to równe przyznaniu, że sam nadużył uprawnień albo nie dopełnił obowiązku rzetelności, czyli popełnił przestępstwo z artyku- łu 231 kodeksu karnego. Póki co sprawa trafiła do „zamrażarki”.

Jak odebrała tę sprawę twoja rodzina?

To było bolesne przeżycie dla mojej matki, która mieszkała wówczas na Podhalu. Górale są konserwatywni i większość z nich głosuje na PiS. Niemal na każdym kiosku wisi pierwsza strona „Gazety Polskiej”. Często się zdarza- ło, że dyndała tam moja twarz. Żona zniosła to dobrze, jest odporna na po- mówienia i zna prawdę.

Słyszę czasem, że zarzuty, do których doprowadził Antoni Macierewicz, to zaszczyt, pozwalają się dostać do elitarnego klubu.

Nie myślę w ten sposób. Odchodząc ze służby, sądziłem, że ten rozdział ży- cia, trwający prawie ćwierć wieku, zamykam. Pojawiła się nawet symboliczna

(10)

klamra, bo skończyłem służbę 15 lipca 2015 roku, dokładnie w rocznicę roz- poczęcia w nowo powstającym Urzędzie Ochrony Państwa. Stawiałem grubą kreskę i chciałem zacząć coś nowego, innego. O to, aby tak się nie stało, za- dbał prokurator pionu wojskowego płk Jan Zarosa.

Jak się przygotować do takiej wizyty w prokuraturze?

Dzwoniłem do znajomych i prosiłem o polecenie dobrego adwokata. Do- stałem namiary na doświadczonego prawnika, byłego prokuratora wojskowe- go. Jego atutem miała być znajomość tego pionu prokuratury. Umówiłem się z nim w jednym z centrów handlowych, trochę w konspiracji. Zrobił na mnie świetne wrażenie: starszy pan, nienaganne maniery, niczym typowy brytyjski prawnik. Wybrał stolik oddalony od innych. Gdy zacząłem opowiadać, o co chodzi, robił się coraz bardziej czerwony. W końcu powiedział, że nie może mi odmówić pomocy, bo zarzuty mam usłyszeć już następnego dnia, ale nie będzie się angażował „w sprawy szpiegowskie”, bo jego żona pracuje w Mini- sterstwie Obrony Narodowej.

Wówczas zwróciłem się do mecenasa Wojciecha Brochwicza. Pomiędzy wi- zytą żandarmerii u mnie w domu a terminem przesłuchania było tylko trzy dni.

Na początku działałem jak w amoku, nie pomyślałem o mecenasie Brochwiczu.

Miałem do siebie pretensje, bo to przecież adwokat wyrosły w służbach i ro- zumiejący je doskonale. Jestem mu wdzięczny za wszystko, co dla mnie robi.

Przed wejściem do prokuratury pojawili się dziennikarze?

Tego się spodziewałem, ale nie było nikogo. Nikt też nie podał tej infor- macji do publicznej wiadomości. Przynajmniej nie od razu.

Gdy tylko prokurator przedstawił mi zarzuty, chciałem wytłumaczyć ich absurdalność i wyjaśnić, że działałem w interesie kraju i zgodnie z zasadami, ale mecenas Brochwicz mi zabronił. „Zapomnij” – powiedział. Złożyłem tylko oświadczenie, że nie zgadzam się z zarzutami i nie będę na razie składał wyjaś- nień. Oznajmiłem, że wszelkie działania, również na arenie międzynarodowej, w tym te w relacjach z Rosją, służyły dobru Rzeczpospolitej.

Co przemawiało za taką taktyką? Czemu nie zdecydowałeś się na wyjaś- nienie powodów nawiązania tej współpracy?

Mecenas Brochwicz umiał trzeźwo ocenić sytuację. Wiedział, że zarzu- ty są po to, aby posadzić mnie na ławie oskarżonych. Uważał, że spowiadanie się przed prokuratorem nie ma sensu i powinienem się zająć przygotowaniem

(11)

„Szpieg” MoSkwy 15 argu mentów dla sądu. Bo ten – w przeciwieństwie do prokuratora – będzie niezawisły i dostrzeże absurdalność oskarżeń.

Na tym moje pierwsze spotkanie z prokuratorem Zarosą się skończyło.

Nie dostałem żadnych sankcji. Złożyłem tylko wniosek o zapoznanie z akta- mi sprawy i dopuszczenie mnie i mecenasa do czynności przeprowadzanych w śledztwie przez prokuratora. Zarosa odmówił, a sąd podtrzymał jego decy- zję. Na tak wczesnych etapach śledztwa to jednak normalne.

Czyli nie było jeszcze mowy o szpiegostwie, ale wyłącznie o przekrocze- niu uprawnień, niedopełnieniu obowiązków podczas uzyskiwania zgody premiera na współpracę SKW z służbą Rosji?

Tak. Dotąd nie znam materiałów śledztwa, na podstawie których proku- rator sformułował zarzut przestępstwa urzędniczego.

Czy jest możliwe, aby prokurator w chwili stawiania zarzutów nie wiedział, że taka zgoda była wydana, i nie dysponował dokumentem, którego nawet wygląd pamiętałeś?

W mojej ocenie tak mogło być. Szef SKW Piotr Bączek, kierując do pro- kuratury zawiadomienie o przestępstwie, mógł nie załączyć tego pisma.

Piotr Bączek jest dziennikarzem, trudno jednak znaleźć jakieś poważniej- sze publikacje jego autorstwa. Związał swoją karierę z Antonim Macie- rewiczem, najpierw publikując w kontrolowanym przez niego „Głosie”, a następnie w „Gazecie Polskiej”. Był także szefem Klubu „Gazety Polskiej”

w swojej rodzinnej Warce.

Gdy Macierewicz w 2005 roku budował na gruzach likwidowanej Wojskowej Służby Informacyjnej (WSI) nową Służbę Kontrwywiadu Wojsko-

wego, Bączek trafił do komisji weryfikującej żołnierzy. Pracował również nad fragmentami raportu z likwidacji WSI, a prawdopodobnie także nad tajnym aneksem. Został też szefem pionu analiz w SKW. Pracował tam jeszcze jakiś czas po upadku pierwszego rządu PiS. Potem dwukrotnie było o nim głoś- no. Pierwszy raz, gdy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego szukała u nie- go w domu dowodów na korupcję w komisji weryfikacyjnej, a kolejny, gdy

„Gazeta Polska” napisała o pewnym tajemniczym wydarzeniu. Oto cytat: „Po inauguracyjnym spotkaniu klubu Gazety Polskiej w Warce jego przewodni- czący Piotr Bączek – były dziennikarz i członek komisji weryfikacyjnej WSI – zastał na furtce swojego domu martwą wiewiórkę. Ułożenie ciała zdech łego

(12)

zwierzęcia jednoznacznie wskazuje, że ktoś celowo umieścił je między prętami ogrodzenia”. Sprawy nie udało się rozwikłać miejscowej policji.

Po ponownym objęciu władzy przez PiS w 2015 roku minister obrony narodowej Antoni Macierewicz powierzył bezpieczeństwo żoł- nierzy i całej armii właśnie Piotrowi Bączkowi. Stanowisko szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego stracił po dymisji Macierewicza. Nieoficjal- nie wiadomo, że pozostał w służbie i doradza nowemu szefowi, który jest lojalny wobec ministra Mariusza Błaszczaka (a nie Macierewicza).

Według niektórych ofice rów SKW Bączek nie cieszy się zaufaniem władz, o czym świadczy to, że jego przepustka nie pozwala na wejście do cent- rali kontrwywiadu.

Mogę nawet zrozumieć, że szef SKW nie załączył tego dokumentu. Ale że prokurator tego nie sprawdził przed postawieniem zarzutów, już nie.

Mam wrażenie, że tak mogło być. Z uwagi na tajemnicę śledztwa nie mogę jednak więcej powiedzieć. Myślę, że przyszłość to pokaże.

Media poinformowały w końcu o zarzutach dla byłego szefa SKW.

Postawienie mi zarzutów pozwoliło mediom sprzyjającym Macierewiczowi i politykom PiS nazywać mnie podejrzanym i mówić o mnie jako o Januszu N., choć od początku deklarowałem, że chcę, by moje nazwisko dziennikarze po- dawali w pełnym brzmieniu. Nie czułem się kryminalistą.

Rozumiem, że po otrzymaniu pisma od prokuratora zapadła cisza w śledztwie.

Jeśli chodzi o prokuraturę, to trwała ona rok. Pojawiały się za to liczne publikacje, w których sięgano do materiałów sprawy. Z artykułów ukazują- cych się w prawicowych mediach wynikało, że dziennikarze mogli mieć dostęp do nich lub znać ich treść, a dla mnie i mojego obrońcy było to niemożliwe.

„Tajne spotkania ludzi Tuska z rosyjskimi służbami” – tak brzmiał tytuł na okładce jednego z numerów „Gazety Polskiej” w grudniu 2016 roku.

Poja wił się tam również fotomontaż ze zdjęciem gen. Janusza Noska oraz jego następcy na fotelu szefa SKW gen. Piotra Pytla w czapkach rosyj- skich oficerów. „Funkcjonariusze Służby Kontrwywiadu Wojskowego spotykali się z W.J., rezydentem rosyjskiego wywiadu w Polsce” – pisała

„Gazeta Polska”. „Sprawa nielegalnej współpracy Janusza Noska, byłego

(13)

„Szpieg” MoSkwy 17 szefa SKW, z Rosjanami w ogóle mnie nie dziwi. Potwierdza to tylko moją analizę dotyczącą tego, że Polska od wielu lat była pod protekcją gospo- darczą Niemiec, na rosyjskich usługach”* – komentował w tym artykule ceniony przez prawicę dr Jerzy Targalski.

Według dziennikarzy Nosek delegował na te spotkania dyrektora gabi- netu szefa SKW płk. Krzysztofa Duszę i ówczesnego szefa pionu operacyj- nego Piotra Pytla. Jedno z nich miało się odbyć we wsi Ułowo, tuż przy granicy z obwodem kaliningradzkim.

Artykuł zawierał listę pasażerów samolotu. Byli to twoi ludzie oraz Rosja- nin, pułkownik Z.

To był oficjalny łącznik FSB w ambasadzie. Też wybierał się na to spotka- nie transgraniczne i wyświadczono mu uprzejmość. Później dyrektor gabinetu płk Dusza, a warto dodać, że organizowanie współpracy międzynarodowej na- leżało do jego kompetencji, usłyszał bardzo poważny zarzut dotyczący wpusz- czenia na pokład samolotu NATO rosyjskiego oficera. Prokuratorowi nie przeszkadzało, że bryza, którą lecieli, jest oparta na radzieckiej konstrukcji z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku.

Od czasu do czasu pojawiały się takie publikacje, ale dla mnie sprawa powróciła dopiero 6 grudnia 2017 roku.

Znowu para żandarmów?

I znowu wieczorową porą. Tym razem wezwanie do prokuratury, które mi przynieśli, było znacznie bardziej enigmatyczne. Napisano w nim, że mam się stawić „w celu wykonania z moją osobą czynności procesowych w toczącej się sprawie”. Wkrótce okazało się, że w tym samym czasie podobne wezwania dostali płk Dusza i gen. Pytel. Kiedy rano przed wyjściem do prokuratury włą- czyłem komputer, dowiedziałem się, że gen. Pytel został zatrzymany.

O zatrzymaniu Piotra Pytla poinformowała jego żona na swoim koncie na Twitterze. „Żandarmeria Wojskowa jest u nas. Zatrzymują męża” – napisała.

Później dodała jeszcze, że jej mąż trafi do prokuratury w Warszawie dopiero około południa, bo mieszkają w podkrakowskiej miejscowości. Sprawa błys kawicznie stała się tematem dnia.

* https://niezalezna.pl/90354-gazeta-polska-ujawnia-tajne-spotkania-ludzi-tuska- -z-rosyjskimi-sluzbami [dostęp: 4.08.2019].

(14)

„Generał Pytel łapał szpiegów, a minister Macierewicz łapie genera- łów. Nie ma wątpliwości, że minister chce zastraszyć wszystkich, którzy – tak jak generał – mówią głośno o nadużyciach i patologii w Ministerstwie Obrony Narodowej” – komentował na gorąco w Sejmie Tomasz Siemo- niak, były minister obrony w rządach PO–PSL. Dla Polskiej Agencji Praso- wej wypowiedział się też sam Antoni Macierewicz: „Wobec generała Pytla prowadzone jest śledztwo. Stawiane są mu zarzuty w związku z nielegal- nym współdziałaniem z FSB. Nie sądzę, żeby to były działania, które wy- kraczają poza normę postępowań karnych”.

Trwała medialna burza, przed budynkiem prokuratury czekały kamery…

Nim wyszedłem z domu, upewniałem się, że żona ma moje karty, zna PIN-y do nich, ma numery telefonów do przyjaciół, którzy w razie czego po- mogą. Sądziłem, że jestem wzywany po to, aby wyjaśnić absurdalne zarzuty, ale nigdy nie wiadomo, jak się skończy wizyta w prokuraturze.

Gdy weszliśmy z mecenasem Brochwiczem do gabinetu prokuratora Jana Zarosy, ten odczytał mi zarzuty z dwoma numerami artykułów w kodeksie kar- nym: 265 i 130. Pamiętałem, że ten pierwszy dotyczy ujawnienia tajemnicy państwowej, ale uciekła mi treść drugiego. Poprosiłem prokuratora o kodeks i gdy znalazłem odpowiedni artykuł, po prostu wbiło mnie w fotel. Brzmi on:

„Kto, biorąc udział w obcym wywiadzie albo działając na jego rzecz, udzie- la temu wywiadowi wiadomości, których przekazanie może wyrządzić szko- dę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3”. Czyli w praktyce od trzech do piętnastu.

Nim ochłonąłem, mecenas napisał mi na kartce: „Przy tym zarzucie spo- dziewaj się aresztu”.

Przerażające. Czym prokurator uzasadniał zarzut?

Uzasadnienie poznałem dopiero z lektury materiałów na portalu Niezależ- na i stronie internetowej Telewizji Republika. Po pierwsze, na współpracę z Ros- janami rzekomo brakowało zgody premiera, a po drugie, na miejsce katastrofy w Smoleńsku poleciał oficer legitymujący się paszportem na własne nazwisko.

Co sądzić w takim razie o raporcie z likwidacji WSI, który zawiera dzie- siątki nazwisk polskich żołnierzy pracujących w tajnych służbach?

Od strony formalnej wszystko, co się w raporcie znalazło, zostało odtaj- nione przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Był to oczywiście skandaliczny

(15)

„Szpieg” MoSkwy 19 błąd. Ja zaś miałem „zdradzić” Rosjanom „tajne” imię i nazwisko oficera SKW.

Tyle tylko, że był on oficjalnym funkcjonariuszem i w dodatku kierownikiem inspektoratu w Warszawie. Codziennie podpisywał i pieczętował własnym na- zwiskiem mnóstwo dokumentów trafiających choćby do firm zagranicznych, które starały się o certyfikat bezpieczeństwa. Prokurator uznał jednak, że po- dając jego dane, ujawniłem tajemnicę państwową, a tym samym przekazałem ją wywiadowi rosyjskiemu, czyli dopuściłem się szpiegostwa.

W jakim nastroju był Jan Zarosa? Dumny ze zdemaskowania szpiega w stopniu generała? To była historyczna chwila.

Odniosłem wrażenie, że jest wściekły. Chyba wyciek informacji o zatrzy- maniu gen. Piotra Pytla wyprowadził go z równowagi.

Dlaczego tylko po Piotra Pytla wysłał żandarmów?

Wcześniej jego pełnomocnik dostarczył zwolnienie lekarskie, posłał więc ekipę żandarmów. Antoni Macierewicz chciał mocno zaistnieć, udowodnić coś swoim wrogom z szeregów PiS. Warto dodać, że zatrzymanie gen. Pytla i zastoso- wane wobec niego środki zapobiegawcze sąd uznał za kompletnie nieuzasadnione.

Ministerialny fotel pod Antonim Macierewiczem już się trząsł, ale w grud- niu 2017 roku opinia publiczna jeszcze o tym nie wiedziała. Macierewicz został odwołany 9 stycznia, niespełna miesiąc po przedstawieniu nowych, poważniejszych niż wcześniej, zarzutów gen. Januszowi Noskowi, gen. Pio- trowi Pytlowi oraz płk. Krzysztofowi Duszy.

Plotki o dymisji Macierewicza pojawiły się dopiero kilka dni wcześ- niej. Jeszcze na godzinę przed wręczeniem aktu odwołania przez prezyden- ta Andrzeja Dudę na czerwonym pasku TVP Info pojawiła się informacja, że Macierewicz zostaje.

Odwołanie tak wpływowego człowieka jak Macierewicz wywołało lawinę spekulacji. O przyczynach dyskutuje się do dziś. W służbach naj- częściej wskazuje się na protesty Departamentu Obrony Narodowej Stanów Zjednoczonych i centrali CIA. Politycy PiS nieoficjalnie mówią jednak o peł- zającym konflikcie Macierewicza z ministrem koordynującym służby Mariu- szem Kamińskim. Obydwaj są wiceszefami PiS i starli się w walce o kontrolę nad służbami specjalnymi. Macierewicz nie pozwalał Kamińskiemu na po- dejmowanie decyzji, a ponadto zablokował powstanie Ministerstwa Bez- pieczeństwa Narodowego, które było sztandarowym projektem jego rywala.

(16)

Dla mnie jest oczywiste, że rozpaczliwie walczący o zachowanie swojej pozycji Antoni Macierewicz chciał pokazać, że jest w ofensywie i doprowadza do stawiania poważnych zarzutów generałom. Myślę, że liczył również na to, że w jakiś sposób uda się poprzez tę sprawę dopaść Donalda Tuska. Prokura- tor, który zarazem jest pułkownikiem Wojska Polskiego, skrupulatnie wyko- nywał rozkazy przełożonych.

Czyli kogo?

Zawiadomienie wyszło z SKW, podpisał je ówczesny szef Piotr Bączek.

Myślę jednak, że pewną rolę odegrał też Waldemar Puławski, dyrektor pionu prawnego Ministerstwa Obrony i bliski przyjaciel Antoniego Macierewicza.

Był przynajmniej konsultantem.

Waldemar Puławski rozpoczął karierę jeszcze w PRL-owskiej prokuraturze i szybko piął się po jej szczeblach. W 1992 roku, po ośmiu latach pracy, zmienił togę prokuratorską na adwokacką. Ma na swoim koncie zatarty wyrok półtora roku więzienia za spowodowanie wypadku samochodowe- go, w którym poważnie ucierpiała pasażerka. Bronił znajomych i współ- pracowników Antoniego Macierewicza, a także jego samego. Według nieoficjalnych informacji krążących w medialnym światku początkowo prokurator generalny Zbigniew Ziobro oponował przeciwko powierze- niu mu funkcji swojego zastępcy do spraw wojskowych i dopiero w maju 2016 roku w wyniku porozumienia między Ziobrą a Macierewiczem doszło do nominacji.

Zawiadomienie przeszło przez Departament Prawny i do prokuratury tra- fiło z pismem przewodnim, które prawdopodobnie podpisał właśnie Walde- mar Puławski. Wkrótce potem przeszedł do prokuratury. To musiało wywrzeć wrażenie na prokuratorze, który dostał sprawę do poprowadzenia. Prokurator będący wojskowym to pozostałość po PRL. Dla wielu żołnierzy, nie dla wszyst- kich na szczęście, najpierw jest rozkaz, potem prawo.

Jaką taktykę obrony przyjęliście z mecenasem Wojciechem Brochwiczem?

Tym razem złożyłem kilka wniosków dowodowych. Zażądałem sięgnię- cia do dokumentów objętych tajemnicą, które wskazywały, że kontakty z FSB przynosiły efekty. Przekazywaliśmy informacje pozyskane w ten sposób naj- ważniejszym osobom w państwie, ale także naszym sojusznikom.

(17)

„Szpieg” MoSkwy 21 Czyli wywiadowi amerykańskiemu.

Nie mogę o tym mówić, nadal obowiązuje mnie tajemnica. Na tym samym przesłuchaniu zażądałem dołączenia do sprawy akt ze świeżo umorzonego po- stępowania sprawdzającego, jakie wobec mnie prowadzono, czyli zwrócenia mi certyfikatu gwarantującego dostęp do tajemnic państwa. Prokurator oświad- czył, że to postępowanie umorzyli, ale ABW zaraz rozpocznie nowe. I rzeczy- wiście tak się stało, dokładnie 3 stycznia.

Nie rozumiem.

Najpierw szef SKW Piotr Bączek wszczął postępowanie kontrolne wo- bec mnie, choć nie był do tego upoważniony, ponieważ nie podlegałem już jurysdykcji SKW, lecz ABW. Wszczęcie postępowania oznacza, że zawiesza się poświadczenie bezpieczeństwa. Po jakimś czasie w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów zorientowano się, że SKW popełniła błąd, i przekazano sprawę do dalszego prowadzenia przez ABW, a ta umorzyła postępowanie. Dlatego naj- pierw uchylono błędną pod względem formalnym decyzję, by wszcząć po- stępowanie na nowo, już przez szefa ABW. Czyżby prokurator Zarosa o tym wiedział?

Jakie jeszcze wnioski dowodowe się pojawiły?

Podałem imię i nazwisko wysokiego urzędnika NATO, który był do pew- nego stopnia wtajemniczony w nasze kontakty z FSB. To wymaga od proku- ratora zwrócenia się o pomoc prawną do rządu obcego państwa.

Po zakończonym przesłuchaniu, podczas którego po raz kolejny odmó- wiłem składania wyjaśnień, okazało się, że jestem wolny. Usłyszałem chyba najcięższy dla człowieka służb i patrioty zarzut, zagrożony wysoką karą, a pro- kurator nie żądał aresztu czy wysokiej kaucji, nawet paszportu mi nie zatrzymał.

Przecież mógłbym poprosić Rosjan o wywiezienie mnie. Chociażby na Krym…

Wyobrażam sobie poruszenie w służbach państw NATO, gdy się rozeszło, że naszym kontrwywiadem sterował szpieg.

Rzeczywiście, urządzenia szyfrujące w ataszatach wojskowych wszyst- kich ambasad musiały pracować na pełnych obrotach. Rosyjski „szpieg” był przez niemal sześć lat na szczycie służby specjalnej państwa natowskiego.

Ale jednocześnie otrzymałem od zagranicznych partnerów wiele zapewnień, że kompletnie w to nie wierzą i ze zdziwieniem obserwują to, co dzieje się w Polsce.

(18)

Jaka mogła być reakcja w Moskwie?

Chyba przeceniamy zainteresowanie naszymi sprawami. Nie wszystko się kręci wokół nas. Kreml nie przejmuje się aż tak bardzo wydarzeniami w War- szawie. Oni mają na głowie wciąż kipiący Kaukaz i daleką Azję. Polska nie była priorytetem w ich polityce zagranicznej, co oznacza, że nie stanowiła także prio- rytetu w działaniach ich tajnych służb. Dzisiaj prawdopodobnie się to zmieniło, bo trudno nie skorzystać z okazji do destabilizacji Unii Europejskiej i NATO, jakie stwarzają rządy PiS. Pewnie nie raz otwierali szampana.

Można zrozumieć, że Chiny określają się jako Państwo Środka, trudniej pojąć jednak, że my tak o sobie myślimy. Co zrobiłeś z tą nieoczekiwaną wolnością?

Rozmawiałem z żoną, z przyjaciółmi. To żona mi powiedziała, że Donald Tusk napisał na Twitterze: „Jestem dumny, że jako premier mogłem współpra- cować z generałami Pytlem i Noskiem. Byli i są wzorem odpowiedzialności, patriotyzmu, honoru”. Podbudowały mnie te słowa, tym bardziej gdy powtó- rzył je jeszcze w rozmowie na żywo z redaktor Katarzyną Kolendą-Zaleską.

Mówił też, że całą sprawę uważa za skandal i że tylko tyle może dziś zrobić, by dodać nam otuchy.

Jednoznacznej wypowiedzi udzielił również Bartłomiej Sienkiewicz. Na- sze zarzuty porównał do tych, które stawiano żołnierzom wyklętym. To oczy- wiście przerysowane, nam nie grozi wyrywanie paznokci i stryczek, ale dobrze było usłyszeć, że jest po naszej stronie. Szczególnie pamiętając, że przyszedł do rządu z myślą o gruntownych zmianach kadrowych na stanowiskach szefów służb – przynajmniej tych wewnętrznych – i przyczynił się do odwoła- nia mnie.

A obrona w mediach? Wystąpiłeś parę razy jako gość w programach publicystycznych.

Tak, ale obowiązuje mnie tajemnica śledztwa, dlatego każde słowo wypo- wiedziane w mediach mogło zostać użyte przeciwko mnie. W innej sytuacji był Antoni Macierewicz, który jeszcze tego samego wieczoru, czyli 6 grudnia 2017 roku, podczas wywiadu w TVP Info uzasadniał stawiane mi zarzuty, się- gając do tych informacji. A dzień czy dwa dni później Niezależna i Telewizja Republika opublikowały fotokopię uzasadnienia zarzutów postawionych mnie i płk. Krzysztofowi Duszy. Przy czym myśmy tego dokumentu jeszcze nie mieli, dopiero wystąpiłem z wnioskiem o jego udostępnienie.

(19)

„Szpieg” MoSkwy 23 Swoją drogą zdjęcie jest tak nieudolnie wykonane, że widać cień ręki i apa- rat fotograficzny. Oczywiście postanowiłem to wykorzystać.

W jaki sposób?

Tej sytuacji już nie zlekceważyłem. Co innego gadanie ministra Antoniego Macierewicza w podporządkowanej rządowi telewizji, a co innego publiko- wanie zdjęć dokumentów urzędowych. Zapowiedziałem w mediach, że jeśli prokuratura sama nie poprowadzi śledztwa dotyczącego ujawnienia tajnych materiałów, to złożę zawiadomienie. Ku mojemu zaskoczeniu śledztwo zostało wszczęte, sprawa trafiła do prokuratury w Ostrołęce. Co więcej, pani prokura- tor uznała mnie w tym postępowaniu za pokrzywdzonego. Uzyskałem dzięki temu prawo do udziału w czynnościach śledztwa. Teraz ja miałem okazję za- dawać pytania płk. Zarosie.

Spora satysfakcja. Jakie wątki poruszyłeś?

Pułkownik miał ściśle tajne dokumenty w swoim gabinecie. Sam widzia- łem, że przetrzymuje je na biurku, choć do pomieszczenia wchodzą jego koledzy czy sekretarki. Widziałem również, jak posługuje się telefonem umożliwiają- cym oczywiście wykonywanie zdjęć.

Dlaczego to ważne?

Czynności w śledztwie z klauzulowanymi dokumentami powinny być prze- prowadzane w kancelarii tajnej. Wszystkie moje pytania dotyczyły tego, czy właściwie zabezpiecza materiały niejawne. Szczegóły zeznań płk. Zarosy skry- wa tajemnica śledztwa, ale mogę powiedzieć, że ich efektem była również lista kolejnych prokuratorów wyższego szczebla, których należało przesłuchać.

Przedstawiłem ją oczywiście pani prokurator. Wtedy dostałem pismo, że zbyt pochopnie przyznała mi status pokrzywdzonego i cofa swoją decyzję.

Z tego, co dowiedziałem się z mediów, wynika, że śledztwo jest umorzone.

Stwierdzono, że przestępstwo zostało popełnione, ale nie udało się ustalić spraw- ców. Mam jednak tę satysfakcję, że mogłem przesłuchać płk. Zarosę. Oczyma wyobraźni widzę jego powrót do Warszawy i nerwowe telefony do przełożo- nych. Słyszę, jak krzyczy, jakim prawem podejrzany o szpiegostwo Nosek za- daje mu pytania w innej prokuraturze. Na marginesie przesłuchania okazało się, że pierwszy raz występuje w roli świadka. Zdumiało mnie to. Był przecież przez dwadzieścia lat urzędnikiem państwowym.

(20)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Małgorzacie Szpakowskiej za warsz- tat pisarski, etos redaktorski i ten uwewnętrzniony głos, który nie po- zwalał mi odpuścić, kiedy wydawało mi się, że już nie mam

żółty szalik białą spódnicę kolorowe ubranie niebieskie spodnie 1. To jest czerwony dres. To jest stara bluzka. To są czarne rękawiczki. To jest niebieska czapka. To są modne

Ziemilski godzi się na taką konwencję i choć jego praca raczej nie nadaje się do teatrologicznej analizy, jest w pewien sposób pełna czułości i troski – bo dokumentuje

Wiadomo, są takie fundacje, które zajmują się dziećmi chorymi na raka, ale co z tymi, którzy nie mogli na przykład wybrać sobie rodziny, w której przyszło im się

Kiedy więc zmutowane komórki nerek zaczęły atakować kręgosłup Jeffa, jego rak stał się „rakiem nerki w stadium IV”.. Na ekraniku jego komórki rokowania dla raka nerki

Zapomniana armia – na ten tytuł w pełni zasługuje czeladź (a precyzyjniej rzecz ujmując, tak zwana luźna czeladź) wojsk Rzeczypospolitej, o której obec- ności wie

w sprawie rodzajów dokumentów, jakich może żądać Zamawiający od Wykonawcy w postępowaniu o udzielenie zamówienia (Dz.. dotyczące Wykonawcy /

Pierwszym kro- kiem do diagnostyki i leczenia w ramach szybkiej terapii on- kologicznej jest zgłoszenie się pacjenta do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej (POZ), który