• Nie Znaleziono Wyników

Życie w Przecławiu w latach 40-tych i 50 -tych

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Życie w Przecławiu w latach 40-tych i 50 -tych"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Życie w Przecławiu w latach 40-tych i 50 -tych

Relacje i wspomnienia Danuty Sobczyk z d. Godek , Heleny Jarosz z d. Godek. Są to zapisy z pamięci , nie z dokumentów więc zastrzegam ,że mogą zawierać nieścisłości i być niepełne za co przepraszam .

Poniżej: Narzeczeni 1925 r -moja babcia Maria z domu Kopera i dziadek Stanisław Godek

W roku 40-tym moja Mama Danuta Godek miała 14 lat ,brat Tadzik Godek i ich kuzynka Hela Godek 7 lat. Trwała wojna, brakowało różnych dóbr ,ale mieszkańcy Przecławia nie głodowali ,mieli swoje pólka i ogródki, hodowali zwierzęta pomagali sobie wzajemnie .Wówczas krowa była największym dobrem . Równie wartościowym produktem była sól, głównie potrzebna do konserwacji produktów mięsnych. Mój dziadek Staszek na początku wojny wyruszył na starym rowerze po ten cenny produkt do Bochni. W jedną stronę wiózł swoje przetwory: kiełbasę , masło itp. Wymienił te produkty na dwa worki soli. Wystarczyła do końca wojny dla kilku rodzin .Podróż trwała dwa tygodnie, bo głównie szedł piechotą, prowadząc rower z ładunkiem. Zapamiętałam wspomnienie mamy z czasów wojny.

Przytoczę kilka z nich. W czasie frontu ( był to zapewne front wyzwolenia w 44 roku) rodziny Godków i Pszczolińskich przez kilka dni siedziały w piwnicy naszego domu . Wokół była strzelanina i leciały bomby. W chwilowej przerwie kobiety postanowiły ugotować coś do jedzenia. Jedna z osób pobiegła do ogródka starej Pszczolińskiej ( matki Józka) )po jarzynki. Właśnie wtedy jakaś bomba uderzyła w ogródek . Na szczęście i osoba i jarzyny dotarły szczęśliwie do miejsca ukrycia.

(2)

Dorastające dzieci na górce w parku rok 40 : Józia Czyżowska, Danusia Godek, Kaziu Jaszcz

Długo , długo po wojnie, gdy zaczynała się burza , ciocia Pszczolińska( synowa tamtej z wojny ) i jej syn Wiesiek przybiegali do naszego domu . Ciocia siadała w progu miedzy kuchnią i sienią (wtedy nie był to korytarz ani przedpokój ,ale sień jak śpiewa w piosence Wspomnienie Cz. Niemen „ od Twoich listów pachniało w sieni”. Zaczynały się opowiadania o tych strasznych, wojennych czasach, o duchach, o nieżyjących: starej Pszczolińskiej , babci Marysi, o soli itp. My z siostrą i Wiesiek , który wówczas był dla nas jak brat słuchaliśmy zafascynowani tych opowieści i coś zostało w pamięci . Lubiłam te burze i te opowiadania i lubiłam ciocię Pszczolińską (dlaczego nikt jej nie nazywał ciocia Eleonora , ale niech tak zostanie) . W tamtym okresie była dla mnie jak babcia, której nie miałam(

jedna zmarła , druga była w Ameryce) . Ciocia była taką „ przyszywana babcią” również dla innych

dzieci, ale o tym niech już sami opowiedzą.

Co jeszcze z okresu wojny pamiętam ze wspomnień mamy i dziadka ? Powszechne było ukrywanie zwierzątek , aby je nie skonfiskowali Niemcy ,a potem Rosjanie.

Pomysłowość była duża np. podwójna ściana w chlewikach, ukrywanie tam małych zwierząt pojenie ich usypiającymi napojami , aby nie wydawały odgłosów w czasie inspekcji(jakoś wszyscy wiedzieli, że będą chodzić).Jak już nie było wyjścia , w nocy zabijano świnkę i zakopywano mięsa np. w

ogródku u Pszczolińskich. Krowy wyprowadzano do lasu lub w chaszcze na Stawiska, niejednokrotnie spędzając tam kilka nocy.

Z dzieci w okresie wojny wyrosła młodzież .Młodość ma swoje prawa , pragnie zabawy , miłości i podziwu.

Chcę wymienić kilka osób głównie z obecnej ul. Mickiewicza i najbliższych ulic , które w tamtym okresie przyjaźniły się , spotykały , flirtowały pomimo burzy , która ogarnęła Europę.

(3)

W naszym domu : Danuta Godek i jej 7 lat młodszy brat Tadeusz ,obok Korneccy i siostry: Janka, Kornela( przyjacółka mamy) , Władka. Przed korneckimi mieszkał Maciek Szeglowski ,naprzeciw Matuszkiewiczowie z synami Franekiem i Tadeuszem ( jeszcze w starym domu, który stał naprzeciw domu Szeglowskich). Na rogu Furmańscy i trzy siostry : Janka ( przyjaciółka mamy - to ona najbardziej ją wspierała ,gdy umarła moja babcia), Hela i Adela, dalej w domu Jaszczów : Jurek kolega mojego wujka Tadzika i Kazek kolega szkolny mojej mamy( przyjaźnili się i często przesiadywał u nas ,

podobno zwierzał się jej ze swoich kłopotów i sercowych problemów, a wspierał ją po śmierci matki) Dalej w ulicy : Andrzej Maliński, Branasowie , Szteligowie,Józia Czyżowska, Maglecki Bolek i Janina , Krysia Wątróbska . Przy obecnej ulicy Krótkiej w starym domku zamieszkali bracia Sobczykowie Tadeusz i Edward z matką (ich ojciec i trzy siostry byli już w Ameryce).Na obecnej ulicy Kilińskiego był dom Józefa Godka i ich dzieci: Heli i braci Mietka, Gerarda ,Staszka. A dalej : Alek Muniak ,Watróbscy:

Henia i dwaj bracia Bronek ,Mirek . Rynek i okolice: Danusia Watróbska, Renia ,Ludwiki Kazek Kordzińscy , Hela ,Stanisław, Antoni i Tadeusz Szawlińscy .Wymienię jeszcze kilka osób, których nazwiska przewijały się w opowiadaniach rodziców , ale nie zapamiętałam gdzie mieszkali : rodzeństwo Lenartowiczów , Staszek Niedzielski ,Mieczysław Grądziel, Roman Grębosz ,Irena i Wanda Olszewskie, Józef Popiołek.

Z kolekcji T. Lenartowicza Maria Lenartowicz na moście 1942

Ponadto na Pogwizdowie mieszkali bracia Jaroszowie( ośmiu): Mietek( przyszły mąż cioci Heli), Kazek, Staszek, Marian ( przyszły maż p. Janiny Saylhuber),Władek , Roman i Zdzisław Koperowie.

A teraz to co najbardziej utkwiło w mojej pamięci z opowiadań mamy i cioci .

Do szkoły podstawowej została przysłana, czy też sama z jakiegoś powodu chciała się „schować”

w czasie wojennej burzy Janina Saylhuber. To ona skupiła wokół siebie ówczesną młodzież . Jej zaangażowanie przekroczyło na pewno zakres jej obowiązków. Była wojna , nie można było wiele

(4)

rzeczy robić ,uczyć się polskiej historii ,śpiewać polskich pieśni. Pani Janina( nazywano ją SAJERKĄ) niewiele starsza od tej młodzieży zapraszała do siebie kilka dziewcząt i chłopców na „wieczorki” . Pod tym pretekstem również ich uczyła , opowiadała . To w tym czasie powstały Tajne Komplety czyli tajne nauczanie młodzieży po powszechnej szkole. Dzięki temu tajnemu nauczaniu kilka z osób skończyło legalne szkoły w przyspieszonym tempie między innymi Kazek Jaszcz.

Stanisława( z d. Bukowy) i Kazimierz Jaszcz

Główną atrakcją tych spotkań był śpiew. Uczyła ich pięknych pieśni Moniuszki, Szymanowskiego i innych. Pięknie tę historie opisał Pan Teofil Lenartowicz nazywając ją” romansem p. Janiny z

przecławską młodzieżą”. Na początku spotykali się w domu Armatysa( przy obecnej ulicy 3 Maja na górce), a później w starej szkole . Te spotkania w pełni akceptował i popierał Ks. Karol Zając , który wykorzystał zaangażowanie młodzieży i gdy ilość osób zwiększała się , udostępnił pomieszczenia kościelne do spotkań i prób. Powstał chór , który uświetniał również uroczystości kościelne. To co utkwiło mi bardzo w pamięci : gdy umarła moja babcia Marysia ,moja mama Danuta postanowiła nie chodzić na te spotkania, trochę ze względu na brak czasu a trochę na obowiązującą żałobę. I wtedy mój mądry dziadek Stanisław „dał jej dyspensę” i „wygonił ją” na kolejne spotkanie . Nie pozwolił jej zrezygnować z tej odrobiny radości ,którą miała w tych trudnych latach . Młodzi mieszkańcy

Przecławia organizowali również potańcówki (P. Janina przygrywała na fortepianie ) ,ale dziewczyny musiały tańczyć ze sobą lub z młodszymi chłopcami . Starsi poszli do lasu, do partyzantki.

(5)

.

Posiłek chłopców z lasu. Tadeusz Sobczyk, Staszek Niedzielski, Mieczysław Grądziel(?)

Wśród nich był mój przyszły Ojciec Tadeusz Sobczyk , pseudonim LIS. Ten temat zostawiam , gdyż wymaga on głębszego wejścia w dokumenty i wiem ,że są osoby , które to studiują i dokumentują.

Przytoczę tylko jeden incydent nieistotny z punktu widzenia historycznego ,ale jakże istotny dla istnienia naszej rodziny. Jak już wcześniej wspomniałam tato w czasie wojny z mamą i bratem mieszkali w starym domku po sąsiedzku z Ulanowiczami. Pewnego razu nocował w swoim domu . O świcie z torbą jedzenia chciał szybko wrócić do lasu. W torbie również , a może przede wszystkim miał granaty , które miał przenieść do przecławskiego lasu. . Skrócił sobie drogę z domu

przeskakując przez płot do Ulanowicza . Potknął się i zawartość torby wypadła na ziemię. Zaczął zbierać . Pech chciał ,że drzwi domu Ulanowiczów otworzyły się i wyszedł uzbrojony Niemiec.

Obydwaj zamarli , ojciec z granatem w dłoni , Niemiec z ręką na karabinie .Gdyby tamten człowiek zrobił ruch w kierunku strzału, lub coś zaczął krzyczeć ojciec rzuciłby granatem. Zginęli by obydwaj . Przez kilka sekund patrzyli na siebie . Niemiec bez słowa, spokojnie odwrócił się i wszedł z powrotem do domu. Tato mokry od potu pozbierał wszystko i pobiegł w stronę lasu .Pewnie nigdy nie przyznał się swojemu dowódcy do swojej niefrasobliwości.

Wojna się skończyła . Chłopcy wrócili , chętnie przyłączyli się do życia towarzyskiego i śpiewania.

(6)

Zdjęcie ze zbiorów. T. Lenartowicza . Na środku sceny p. Janina Saylhuber od prawej T. Sobczyk Czyżowski 3. St. Godek , Maksymilian Watróbski, Bolek Maglecki, Teofil Lenartowicz, Michał Bukowy, Bronek Watróbski, Kazimierz Kordziński ,Adam Kruk, Antoni Ulanowicz

Często w ciepłe wieczory siadali na rynku , pod domem Szawlińskich i śpiewali. Z grupy którą stworzyła p. Janina wyrósł regularny chór , który prawdopodobnie był trochę dofinansowywany przez gminę. Jeździli na konkursy , mieli uszyte ludowe stroje. Dołączyli nowi uczestnicy. I oczywiście uświetniali uroczystości kościelne. Prowadzili też życie towarzyskie (tańce, kuligi, wycieczki ).

(7)

Wycieczka do lasu: Stoją: Kornela Kornecka, Janka Maglecka, Danuta Godek, Mietek Godek, Henia Wątróbska, Józefa Czyżowska, Kazimierz Kordziński, Hela Szawlińska, Zdzisław Kopera , Czesław Grębosz, Eugeniusz Nowak. Siedzą: Maciej Szeglowski, Stanisław Niedzielski, Mieczysław Grądziel , Janina Saylhuber, Józef Popiołek, Bolek Maglecki ,Kazek Jarosz, Edward Sobczyk.

Tworzyły się miłosne pary między innymi moi rodzice Sobczykowie ( ślub 47 rok) , Magleccy , Kordzińscy, Jaroszowie . Pani Janina wyszła za Mariana Jarosza. Część osób stopniowo wyjeżdżała z Przecławia. To w latach 40 -tych powstała piosenka o Przecławiu: Płynie Wisłoka w dal …itd. Myślę, że sporo osób zna ten tekst . Trzeba jednak trochę znać opowieści z tamtych lat , aby zrozumieć jak trafnie autorzy opisali tamtą rzeczywistość. Przytoczę jedną zwrotkę:

Gdy Cię gnębi coś czy boli, czy z miłości tracisz życie

Przejdź się chociaż raz na Wolę , do Piotrusia zerknij skrycie Tam kabały ,plotki ,swaty, smutek pryśnie Ci raz dwa

Wyjdziesz prosty, gdyś garbaty ,Piotruś w kartach prawdę łga .

Tak, był taki Piotruś ,jowialny , tęgi. W latach 50-tych mieszkał na Woli (obecna ulica Kilińskiego) i wróżył z kart za pieniądze lub inne dobra. Wielu mieszkańców chodziło do niego ,ale nikt się nie przyznawał do tych wizyt. Była też u niego moja mama, gdy jako 17 –latka zakochała się w 22 letnim chłopcu z partyzantki. Wtedy ojciec nie zwracał na nią uwagi. Piotruś wywróżył im wspólne, dobre życie .A muszę dodać ,że mój ojciec nie miał najlepszej opinii i dziadek nie bardzo akceptował jej sercowego wyboru. Pamiętam tę postać jak przez mgłę , wiem tylko ,że miał dla nas dzieci coś strasznego i tajemniczego w sobie i ,że ja bałam się go bardzo. Młodzi podpatrzyli różne ciekawostki i uwiecznili w piosence. Inna charakterystyczną postacią w tych latach był „dobosz”- nie wiem jak go nazwać . Była to osoba ( chyba inwalida ) który chodziła z bębnem i ogłaszała wiadomości gminne.

(8)

Stawał na placyku ( jak obecnie stoją autobusy ) i bębnił. Z kilku ulic zbiegali się ludzie , dzieci i wtedy ogłaszał komunikat „ Sołtys gminy Przecław ogłasza że : np. w dniu … odbędzie się zbiórka z ul… i będziemy zbierać stonkę . Obecność z każdego domu obowiązkowa”. To ważne stanowisko pojawiło się w gminie chyba dopiero trochę po wojnie jako konsekwencja zakazu współpracy gminy z

kościołem ( jak wiadomo najlepsze do ogłoszeń jest ambona) i chyba nikt go nie uwiecznił w piosence .

Druga piosenka na melodię” W głębokiej studzience” została napisana już chyba w latach 50 -tych Na sporej góreczce stary Przecław stoi.

Wiatry go kołyszą lecz się ich nie boi Jedna z kolejnych zwrotek brzmiała :

Przecławscy murarze ,sławę w świecie macie , Kiedy naszą szkołę nam wytynkujecie

Przytaczam ją dlatego ,że w tych latach było dumą należeć do grona przecławskich murarzy. Do tych słynnych murarzy należał między innymi Franek Matuszkiewicz, Jurasz, Szeglowski ,Franciszek Jaszcz i mój dziadek Stanisław Godek . Zwykle murarze wyjeżdżali na cały sezon do pracy (Krynica, Busko, po wojnie Nowa Huta) .W końcówce lat 50-tych już często wracali w soboty wieczorem pociągiem . Zawsze przywozili prezenty dla rodzin. W ciepłe dni moja siostra Maryla i Marysia Matuszkiewicz brały mnie i Danusię za rękę i wychodziłyśmy po dziadzia i ich ojca ( nie całkiem bezinteresownie). Czekałyśmy pod parkiem ,aż będą szli od mostu . Do dziś pamiętam smak frykasów które nam przywoził : piklingów ,nadziewanych czekolad Jawa , chałwy.

Jeden z przecławskich murarzy Franciszek Jaszcz z żoną Wiktorią

Mój dziadek miał też jedno swoje cenne wspomnienie związane z zawodem murarza i śpiewem .W latach 32 -33 w Krynicy budował dom Kiepury słynną Patrię. Ponieważ kochał śpiew to szybko dogadał się z kolegami o tych samych upodobaniach i wieczorami po pracy śpiewali przed swoimi

(9)

kwaterami ( pewnie przy kieliszeczku). W jeden taki wieczór usłyszał ich spacerujący

„ z towarzystwem” Kiepura, który przyjechał do Krynicy na występy i chciał popatrzeć na postępy w budowie domu .Oczywiście śpiewająca grupa murarzy nie wiedziała o tym. W kolejny dzień przyszedł na budowę i kazał wezwać” śpiewaków” .Dziadek był przerażony , bo myślał ,że zostanę wyrzuceni z pracy. Tymczasem Kiepura pochwalił ich ,poprosił aby weszli razem na mury i wspólnie z nim zaśpiewali . Dał mini koncert dla robotników budowlanych , a „śpiewakom” podarował wejściówki na swój koncert. Tak więc mogę się pochwalić ,że mój dziadek śpiewał z Kiepurą.

Stanisław Godek z kolegami w Krynicy rok 1932 lub 33, trzeci w kaszkiecie

No ale wracam do wspomnień z końca lat 50-tych

Zaczęły się problemy z nową władzą . Opisuje to p. Lenartowicz i zainteresowanych odsyłam do jego wypowiedzi. Zacytuję fragment „ Pamiętam jak pojechaliśmy z chórem na występ z jakiejś

uroczystości , gdzie było dużo zaproszonych gości . Miała chórem dyrygować Sajerka ,ale została zamknięta przez UB w Mielcu . Postawiliśmy wówczas warunek ,ze będziemy śpiewać jak będzie dyrygować Sajerka . Utworzyła się patowa sytuacja uroczystość zaproszeni goście i nieśpiewający chór. Konflikt zażegnał poseł PSL Burdzy , gdyż zadzwonił do UB i przedstawił sytuację. W trybie ekspresowym przywieziono Sajerkę i koncert się odbył. Po występie poseł przedstawił Sajerce , ultimatum UB, albo natychmiast opuści Przecław i wyjedzie , albo kryminał .Wiadomo czy to się mogło skończyć . Sajerka ze złamanym sercem opuściła Przecław.” Chór się rozpadł pewnie też z innych powodów, ale tradycja śpiewania w mieszkających w Przecławiu osobach pozostała. Spotkania przeniosły się do prywatnych domów powstałych nowych rodzin, do kościoła. Od końca lat lat 50 tych mocno utkwiły mi w pamięci spotkania towarzyskie w naszym domu : Jaroszowie, Watróbscy,

Muniakowie , Kazek Jaszcz , mój dziadek , stryjek Józek często jego syn Staszek z żoną , Niedzielski jak bywał w Przecławiu i inni. Elementem bezwzględnym takich spotkań był śpiew. Sąsiedzi nie narzekali, twierdzili ,że w swoich ogródkach i z wielką przyjemnością słuchali tych śpiewów. Po wielu latach

(10)

gdy spotkałam się w moim domu ze znajomymi z lat 70-tych i chcieliśmy coś pośpiewać

(nieudolnie) mój dawny sąsiad Wiesiek ( który zapewne jako małe dziecko musiał słuchać „koncertów

‘’ w moim domu) , machnął ręką , wyszedł z pokoju z komentarzem „ „Jakby to dziadek Godek usłyszał to przewróciłby się w grobie „ .I tę wypowiedź uznałam za wyraz uznania dla dziadka, rodziców i ich gości.

Spotkanie u nas w domu rok 61. Uczestnicy: ciocia Henia Wątróbska ,mój dziadek, wujek Bronek Wątróbski , ja i siostra Maryla, mama, wujek Mietek Jarosz, pani Kaszubowa, ks. Wach, ks Zając ciocia Gienia Budnik(siostra ojca),pan Kaszub ,ciocia Danka Godek ( z domu Skrzypek) tato, ciocia Hela Jarosz z domu Godek) ks. Wolan

Drugim takim ulubionym miejscem spotkań towarzyskich była leśniczówka. Alek i Marysia

Muniakowie urządzali tam „ majówki „. Wymyślano tam różne atrakcje , spacery po lesie i oczywiście śpiew. Czasem pozwalano do godzin wieczornych uczestniczyć w spotkaniach dzieciom (stąd

pamiętam to niesamowite wrażenie echa w lesie przy piosence „ Tylko echo …”) . Pamiętam jak pewnego razu wieczorem sąsiad wujka (też wujek, choć nie rodzina) Alka-leśniczego odwoził nas

„padniętych” do Przecławia na wozie. Wujek Mietek Jarosz wybijał się w pomysłowości i

szczególnym smaku estetycznym w upiększaniu tych spotkań. Np. o świcie zbudził wszystkich panów i poszli zrywać leśne kwiaty. Każda z pań na poduszce rano znalazła konwalie.

Czasem uczestniczyli w tych majówkach miejscowi wikariusze. Pewnego roku wieczorem już

rozbawieni uczestnicy „majówki „ zobaczyli na rowerze ks. Zająca, który po wieczornej mszy, pewnie dowiedziawszy się od swojego podwładnego , że takie spotkanie ma miejsce postanowił przyłączyć się. Oczywiście został mile przyjęty i od tej pory był zapraszany jako stały uczestnik.

Ks. Zając od wojny bardzo popierał ten rodzaj zabawy. Pewnie dlatego w tamtych latach

ukształtowała się pewna tradycja. W Wielki Piątek i Wielką Sobotę za jego pełną aprobatą późno wieczór do kościoła przychodzili dawni uczestnicy chóru Sajerki: ich małżonkowie , ich młodsze rodzeństwo ,ich znajomi , którzy kochali śpiew, ich dzieci ,które dorastały .Kolejni wierni uczyli się

(11)

pięknych wielkopostnych pieśni .Bywało ,że dawni mieszkańcy Przecławia przyjeżdżali z okolic upewniwszy się wcześniej czy „będą śpiewać”. Trwało to lata , chodziliśmy tam jako dzieci , jako młodzież i jako już dorośli ludzie. Nigdy nie słyszałam, aby zbiór przypadkowych ludzi amatorów tak pięknie śpiewał. Mam nadzieję ,że starsi mieszkańcy też pamiętają te śpiewające modły.

Jeśli piszę o kościele ,o ks. Zającu muszę też wspomnieć o Stefanie Koperze bracie mojej babci . Był przez wiele lat kościelnym. To on musiał czekać ,aż wszyscy opuszczą kościół , pogasić świece .Do tego celu używał taki długi kij z kapturkiem do gaszenia. Ponieważ był moim wujkiem, kiedyś dał mi spróbować tej fascynującej mnie czynności. Dzięki jego protekcji razem z koleżankami zwiedzałyśmy też chór , ambonę i inne pomieszczenia ogólnie niedostępne.

Stefan Kopera z narzeczoną w drodze do kościoła . W drugiej parze drużbowie Danuta Godek, Zdzisław Kopera. W tle nowo wybudowana szkoła ( jeszcze z deskami w oknach)

Po śmierci ks. Zająca i objęciu parafii przez ks. Józefa Rogóża nastąpił moment drażliwy .

Niezorientowany w tej tradycji nowy proboszcz ustalił adoracje przy grobie : od –do . Grupa ,która zebrała się na wieczorne śpiewanie przy grobie Chrystusa poczuła się jak wyproszona z kościoła , w momencie gdy wikariusz ogłosił koniec adoracji . Kilka osób ( chyba w tym była moja mama) poszło do proboszcza z interwencją i prośbą o uszanowanie tej tradycji wieczornego śpiewania przy Grobie . Na jego grzeczne stwierdzenie „ cały dzień macie na modlitwy, a wieczór to ludzie chcą odpocząć ‘ wyjaśniło mu w czym rzecz ,że jednak wieczór ludzie chcą przyjść i pomodlić się w ten bardzo przez nich ukochany sposób . Ksiądz zaakceptował to, na początku pewnie z dużym sceptycyzmem, ale później z dużym przekonaniem. Przez wiele kolejnych lat siadywał w konfesjonale i delektował się (jak sam przyznawał) tymi „przecławskimi koncertami”.

Czy ktoś zna i pamięta pieśń do słów Teofila Lenartowicza( nie tego naszego przecławskiego ) „ Wiatr w przelocie skonał chyżym ‘’. Była to ulubiona wielkopostna pieśń mojej mamy. Ostatni raz

śpiewaliśmy ją nad jej trumną we wrześniu 2005. Przyszło kilka osób z grupy „starych

chórzystów”, rodzina Godków, Jaroszów, sąsiedzi , . Znali upodobania mojej mamy i w ten sposób i

(12)

zgodnie z jej życzeniem pożegnaliśmy ją. Kilka lat wcześniej tak samo żegnaliśmy mojego ojca choć w większym gronie dawnych znajomych, a jeszcze wcześniej moją babcię i dziadka.

Uff … ale to smutne wspomnienie

Umieściłam tu kilka migawek- wspomnień .Stopniowo, jak je piszę coraz więcej faktów ze wspomnień mamy , taty, dziadka, opowieści cioci Heli wyłania się z mojej głowy. Cieszyłabym się gdyby inni je uzupełnili, może skorygowali. A może inni widzieli te wydarzenia inaczej? Proszę wybaczyć mi pewną nieudolność w formie tego opisu i ewentualne błędy. To jest moje pierwsze tak długie wypracowanie od czasów gdy uczyła mnie j.polskiego p. Piskor ( też ciekawa postać tych lat i legenda szkoły)

Kartka z mojego pamiętnika- wpis mojej wychowawczyni Stefani Piskor

Zapraszam do ułożenia i umieszczenia na stronie archiwum;

1. Listę tych młodych mężczyzn z gminy , którzy wtedy poszli do partyzantki czy też walczyli z okupantem w innej formie . Na pewno ich dzieci czy wnuki wiedzą o tym i chętnie umieszczą swojego przodka na tej chlubnej liście .

2. 2. Listy sławnych „przecławskich murarzy”

3. Listy uczestników chóru założonego przez Sajerkę

4. Ale przede wszystkim powinniśmy zapisać i zapamiętać NAZWISKA I WIZERUNKI TYCH KTÓRZY ZGINĘLI . A może jest już taka lista? Myślę ,że wiele osób chętnie zobaczyłoby ją na stronach archiwum . Pozdrawiam wszystkich czytających , miłośników Przecławia, moich bliższych i dalszych krewnych.

Wspomnienia dedykuję moim Rodzicom .

Grażyna z domu Sobczyk po babci z Koperów po dziadku z Godków

Cytaty

Powiązane dokumenty

Rozu- miem, że w tern, jak w niektórych rzeczach olbrzy- miego znaczenia na świecie, tylko pierwszego, choćby czysto zewnętrznego, choćby pospolitego, zamówienia się

We wszystkich tych pracach przewijają się nie tylko tematy narodowej tożsamości, ale również problem porównania małego kina narodowego z kinem Hollywoodu oraz problem pozycji

W tym miejscu istnieje bowiem istotne ograniczenie, którym jest zagwarantowany przez państwo minimal­ ny standard warunków pracy określający powszechne uprawnienia i

techniki pracy, zmniejszenie/zwiększenie liczby zadań/kart pracy, dostosowanie środków dydaktycznych do dysfunkcji dziecka, zróżnicowanie kart pracy, stały nadzór,

Obecna pozycja społeczeństwa w sferze produkcji i han- dlu alkoholem da się porównać tylko z sytuacją z wczesnego polskiego średniowiecza, przy czym instytucja

Z założenia jest to książka dostępna dla wszystkich, lecz może się również okazać, że nie jest zrozumiała dla nikogo. Nowy przekład znakomicie ułatwia obcowanie z

W przypadku przepływu ustalonego - linia prądu, tor oraz linia wysnuta pokrywają się.. Jak widać, analiza zarejestrowanego obrazu przepływu nie jest wcale

Nastgpnie, chc4c stworzyi odwolania do rzec4,wistoSci stricte tekstowej, wykorzystuje kategorig wplywu pochodzqc4 z zal<resubadari tradycji literackiej, a zaraz