• Nie Znaleziono Wyników

Granice (w badaniach literackich)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Granice (w badaniach literackich)"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

                        The following ad supports maintaining our C.E.E.O.L. service 

 

 

Granice (w badaniach literackich)

«Frontiers of the literary research»

by Józef Olejniczak

Source:

Anthropos? (Anthropos?), issue: 14­15 / 2010, pages: 92­107, on www.ceeol.com.

(2)

92 Józef Olejniczak

Granice (w badaniach literackich)

Przytoczę na początek fragment jednego z najpiękniejszych w moim przekonaniu i najważniejszych wierszy Z. Herberta Pan Cogito - powrót. Utwór pochodzi - przypominam z wydanego w 1983 roku w Paryżu tomu Raport z oblężonego miasta i nieomal w całości wyrastał z doświadczenia wybuchu stanu wojennego w Polsce oraz związanych z tym faktem powinności poety wobec swojego narodu, ojczyzny, społeczeństwa. W takiej

"martyrologicznej" lekturze Pan Cogito - powrót jest wierszem w tomie kluczowym. Składa się z dwóch obszernych przeciwstawiających się sobie części. Pierwsza z nich ma charakter narracyjny i jest rodzajem wytłumaczenia przyczyn decyzji o powrocie w trudnym momencie historycznym - wbrew zdrowemu rozsądkowi - do ojczyzny oraz relacją z przekraczania granicy pomiędzy dwoma częściami podzielonego na dwie połówki świata. W drugiej, refleksyjnej, pojawia się z kolei próba odpowiedzi na stawiane natrętnie pytania o motywację tego - absurdalnego z uwagi na sytuację polityczną i przepaść materialną między ojczyzną a obczyzną - powrotu. W pierwszej części wiersza jest taki fragment:

a zatem wraca widzi już granicę zaorane pole

mordercze wieże strzelnicze gęste zarośla drutu

bezszelestne drzwi pancerne

zamykają się wolno za nim i już

jest sam w skarbcu

wszystkich nieszczęść

Sądzę, że wprowadza on znakomicie w problematykę granicy. Jest w nim z jednej strony odwrócenie motywu emigranta i z drugiej - wątek przekraczania granicy. Pomijam, rzecz jasna, kontekst polityczno-biograficzny. Świat podzielony na dwie połowy, w jego centrum monstrualnie szczelna i strzeżona granica. Pan Cogito wraca wbrew podszeptom przyjaciół, wbrew zdrowemu rozsądkowi, ale także wbrew polskiej tradycji. Po co? W

Access via CEEOL NL Germany

(3)

93

wierszu są dwie zwrotki odpowiadające na to pytanie, w obydwu aż roi się od aluzji do stałych w polskiej poezji emigracyjnej (dziewiętnastego i dwudziestego wieku) motywów.

Jego powrót jest realnym, a nie jak w topice poezji emigracyjnej - metaforycznym, wyobraźniowym, onirycznym czy fantazmatycznym - powrotem do krainy dzieciństwa, rzeki dzieciństwa, zakorzenienia, tradycji, utraconego czasu, utraconych przyjaźni. Wraca, by sobie dać odpowiedź:

na podszepty strachu na szczęście niemożliwe na uderzenie znienacka na zabójcze pytanie

To nie jest wiersz napisany przez poetę emigracyjnego, ale to jest wiersz, myślę że jeden z najważniejszych w polskiej liryce współczesnej, o doświadczeniu emigracyjnym.

Jakie ono jest? Jest przede wszystkim doświadczeniem granicy. Jest nowym doznaniem czasoprzestrzennym, dzielącym świat na "tu" (obczyzna) i "tam" (ojczyzna), "teraz"

(obczyzna) i "przedtem" (ojczyzna). W każdym momencie emigrant nie jest u siebie, zawsze jest w sytuacji tymczasowej, rzadko - zarówno realnie, w sensie biograficznym, jak i w sensie fikcjonalnym - jako motywu fabularnego lub obrazu w świecie przedstawionym - podejmuje decyzję o powrocie. Granicę przekracza w jedną stronę i paradoksalnie rzadko ten motyw gości, nawet w literaturze wspomnieniowej, "wspominkarskiej". Są oczywiście wyjątki, jest świetny fragment Dialogów z Sowietami Stanisława Vincenza, jest wiersz (późny!) Czesława Miłosza Trwoga - sen (1918), jest w końcu dziwaczna fantasmagoria - o przekraczaniu granicy w odwrotną stronę, o powrocie właśnie - Herlinga-Grudzińskiego Praga Kafki czy tom reportaży Aleksandra Janty-Połczyńskiego, który nb. wywołał w środowiskach emigracyjnych spory skandal - Wracam z Polski. Jednak wyjątkowe miejsce w tym porządku należy przyznać cyklowi poetyckiemu Miłosza Litwa po pięćdziesięciu dwu latach, bo w nim skonfrontowane są dwa czasowo przestrzenne porządki - obraz Litwy (a dokładniej najbliższego otoczenia domu rodzinnego poety) z momentu jego wyjazdu oraz obraz tych samych miejsc opisanych ponad pół wieku później. Bazą pierwszego obrazu jest pamięć, drugiego - zmysłowo doświadczona realność współczesna.

O konsekwencjach "graniczności" sytuacji emigranta już tu pisałem, nie chcąc powtarzać, dopowiem że widzę je w "inności" wyobraźni emigranta, której to "inności" jedną z ważnych konsekwencji jest "topika literatury emigracyjnej". Ale to oczywiście tylko jeden

(4)

94

kontekst związany z powszechnością funkcjonowania słowa "granica" w literackich badaniach. Chcę wspomnieć o dwóch jeszcze.

Wpierw trochę "przypomnień" genologicznych. Jeślibym miał w jednym zdaniu określić sytuację gatunku literackiego w literaturze naszego wieku, zapewne użyłbym określenia, że jest to sytuacja "graniczna". Na czym polega? Na skostnieniu gatunków odziedziczonych z tradycji literackiej oraz na wyczerpaniu (a co najmniej daleko idącym ograniczeniu) ich możliwości rozwojowych, w sensie możliwości tworzenia nowych odmian gatunkowych. Na - związanym z kryzysem powieści - brakiem "koronnych" gatunków.

Wyjściem był, zapoczątkowany w literaturze romantycznej, gatunkowy i rodzajowy synkretyzm, którego konsekwencją jest powstawanie gatunków hybrydycznych, pogranicznych. W literaturze polskiej dwudziestego wieku (ale ma to zjawisko dobrą tradycję w literaturach europejskich poprzedniego stulecia) hybryd gatunkowych tak dziwacznych, jak: "poemat prozą", "proza poetycka" czy "traktat poetycki". Z drugiej strony wpływ na współczesną sytuację gatunku miał też proces stopniowego umasowienia się kultury, a także burzliwego rozwoju mass-mediów i "inwazji" gatunków z kręgu kultury masowej oraz popularnej w literaturę "elitarną". Ten proces doprowadził do "emancypacji" gatunków dotąd pojmowanych za "niskie" lub nie traktowanych jako "literackie". Przykładów jest tu bardzo dużo, przypomnę najlepiej już rozpoznane - esej, dziennik intymny, pamiętnik, reportaż,

"wywiad-rzeka", a ostatnio "abecadło". Widzę tu zresztą, przynajmniej w odniesieniu do literatury polskiej, możliwość połączenia dwóch dotychczasowych wątków tego wykładu.

Chyba zasadne jest pytanie, które już zresztą pisząc o eseju i dzienniku, jako o koronnych gatunkach współczesnej emigracji, postawiłem: "Czy graniczność sytuacji emigranta ma jakiś związek z granicznością gatunku jego wypowiedzi?"

Jest w końcu jeszcze jedna konotacja słowa "granica" we współczesnych badaniach literackich, jak się wydaje "najmodniejsza", ale też chyba i najbardziej płodna poznawczo.

Chodzi mi o sposób przedstawiania w literaturze problematyki metafizycznej, jako sytuacji jednostki postawionej wobec doświadczeń ekstremalnych. Czyli cała problematyka bólu, cierpienia, rozkoszy, śmierci, erotyzmu, seksualności, przemocy, głodu, szaleństwa...

Wszystkie te doświadczenia prowadzą do spotkania z Tajemnicą, Absolutem, Transcendencją, Bogiem. Są "przekraczaniem granicy". Są - by użyć terminu Georgesa.

Bataille'a - transgresją. Znowu mógłbym tu sięgnąć do przykładu z poezji Herberta, do wiersza Apollo i Marsjasz. W którym - nawiązuję do interpretacji Ryszarda Przybylskiego - cierpienie Marsjasza obdzieranego ze skóry i jego wrzask stają się źródłami poezji, odwracając w niwecz zwycięstwo Apollina.

(5)

95

Kategoria "transgresji", związana z pracami Bataille'a, Michela Foucaulta i Maurice'a Blanchota, jest już mocno w polskiej świadomości literackiej i badaniach literackich zakorzeniona - wpierw za sprawą redagowanej przez Marię Janion serii Transgresje, a nieco później także dzięki przekładom prac twórców tej metodologii (?) badań literackich na język polski.

Na zakończenie spróbuję dokonać jakiegoś podsumowania. "Granica" we współczesnych badaniach literackich jest słowem-kluczem, kategorią, jakiej używamy do opisania bardzo różnych aspektów literatury. Pisałem o następujących "użyciach":

1. w aspekcie "socjobiograficznym" za jej pomocą możemy opisać sytuację emigranta, co w wielu literackich realizacjach staje się też motywem literackim, czyli elementem świata przedstawionego;

2. w aspekcie socjologicznym za pomocą kategorii granicy można opisać obserwowane we współczesnej literaturze zjawisko przemieszczania się kategorii literackości wyrastające z umasowienia się kultury współczesnej i jej "inwazji" w kulturę elitarną;

3. w aspekcie genologicznym metafora "granicy" świetnie opisuje współczesną sytuację gatunku literackiego;

4. w aspekcie "metodologiczno-wyobraźniowym" kategoria granicy okazuje się przydatna do analizy wątków metafizycznych i egzystencjalnych, stała się podstawową w

"ponowoczesnej" metodologii wyraźnie zmierzającej do "oddialektyzowania" języka i tezy, że "język przerasta człowieka".

Sądzę, że w omówieniu zagadnienia cielesności (somatyczności) jako literackiego motywu i cielesności literatury zasadnicze problemy pojawiają się na początku, w ustaleniu przedmiotu. Trochę już o tym pisałem (w rozdziale Ból ze W-Tajemniczania), trochę się już nad tym zastanawiałem, przygotowując się do kolejnej próby zmierzenia się z pisarstwem Witolda Gombrowicza oraz myśląc o - zasadniczej w moim przekonaniu - literaturoznawczej problematyce związanej z podmiotowością literatury i, szerzej, sztuki. Nie chcę tu zostać uznany za ignoranta, więc z obowiązku jedynie wspomnę, że mam świadomość rozległości tej problematyki, jej, nazwijmy to, "kłączowatości" oraz, że jest to jeden z tych tematów z zakresu historii sztuki, estetyki, historii literatury i literaturoznawstwa, które mają ogromną literaturę przedmiotu, to jest cała biblioteka. O tej bibliotece tylko nadmieniam, bo, po pierwsze, ograniczają mnie rozmiary tekstu, a po drugie - znam zaledwie jej niewielką cząstkę, ale już ona powoduje, że mogę tu wskazać (zasygnalizować) tylko na pewne kierunki teoretycznego myślenia o ciele i na tendencje pojawiania się ciała jako literackiego motywu.

Zacznę więc odpowiedź w sposób nieco prostolinijny.

(6)

96

Spróbuję ustalić przedmiot, choć przeczy to chyba zdrowemu rozsądkowi, ale - odwołuję się do autorytetu Jonathana Cullera - przecież wszelka "teoria jest krytyką zdrowego rozsądku, kwestionuje pojęcia uznawane za naturalne". Zacznę od wskazania paru

"zdroworozsądkowych" opozycji, które w naszej kulturze bodaj najczęściej zwykliśmy kojarzyć z ciałem. Oto one:

1. ciało piękne - ciało brzydkie;

2. ciało pożądane - ciało budzące odrazę;

3. ciało-znak osoby - ciało uprzedmiotowione;

4. ciało uwznioślone - ciało poniżone.

Już te cztery opozycyjne pary "otwierają" cztery zupełnie inne przestrzenie humanistycznego myślenia - pierwsza "wymusza" kategorie 'piękna' i 'brzydoty', a więc jesteśmy w sferze estetyki, druga ('pożądanie-odraza') wiedzie raczej w świat emocji, najprecyzyjniej dający się chyba opisać językiem współczesnej psychoanalizy, trzecia ('osoba-przedmiot') umiejscawia w dyskursie psychologii społecznej, socjologii czy personalizmu, ostatnia zaś ('wzniosłość-poniżenie') kieruje ku etyce. Dobrze, to są formuły może i trafne, tyle że zbyt ogólne i upraszczające, a przez to niewiele porządkujące i mające nikłą wartość wyjaśniającą. Literatura zaś jest przeciwko upraszczaniu świata, więc sięgnięcie po literackie konkrety bardzo zasygnalizowany schemat skomplikuje. Służę przykładami.

Szukam w literaturze polskiej naszego wieku obrazów ciała pięknego, znajduję w nawiązującym do mitu o Afrodycie, wierszu Kazimierza Przerwy-Tetmajera Narodziny Afrodyty, u Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w Pięknych dziewczynach, u Gombrowicza w Kosmosie, gdy narrator-bohater obserwuje (a czasem i podgląda) Lenę. Trzy bardzo różne teksty, z których każdy obiecuje niejako opis urody (piękna) kobiecego ciała. Paradoks w tym, że wszystkie te opisy są w skrajny sposób "odcieleśnione" - gdy w wierszu Tetmajera Afrodyta po długim retorycznym przygotowaniu wreszcie wyłania się z morskiej piany, podmiot uchyla się od opisu jej ciała, dając jakby w zamian obraz reakcji natury na jego urodę. Gałczyński zaś "pokazuje" dziewczęcą urodę, zgodnie z poetyką socrealistyczną, przez pryzmat długich blond włosów i uśmiechów rozsyłanych światowi zza kierownicy traktora czy tramwaju, przez konduktorki, bileterki, murarki... I w autotematycznej apostrofie utyskuje: "Piękne dziewczyny, ile by można o was napisać"... Bohater Kosmosu z kolei siedzi nocą na drzewie naprzeciw okna pokoju, w którym Lena przygotowuje się do snu, rozbiera się, a gdy już, już odsłoni nagą urodę swego ciała - wpierw nasz bohater widzi czajnik, potem w pokoju Leny gaśnie światło, a w końcu spada rozczarowany z drzewa... Trudno tych trzech pisarzy uznać za pruderyjnych, trudno też za przypadek uznać wspólny wszystkim (choć

(7)

97

zrealizowany w różnych konwencjach i poetykach) gest uchylenia się od opisu 'ciała pięknego'. Tymczasem - taką mam intuicję - opisów 'ciała brzydkiego', gnijącego, rozpadającego się, pokracznego, ropiejącego, kalekiego, krwawiącego... "okropnego w całości, przepojonego ohydą od stóp do głowy, będącego samą ohydą" - by sparafrazować opis matki głównego bohatera opowiadania Gombrowicza Z pamiętnika Stefana Czarnieckiego, dokonany nota bene z perspektywy jej męża - w literaturze jakby więcej, niekiedy nawet dużo. A więc, jak pokazują przedstawione mikroanalizy, zaproponowaną przeze mnie na początku opozycję na literackim materiale aż nadto łatwo zdekonstruować i bynajmniej nie trzeba się uciekać do kategorii estetycznych... W podobny sposób postąpić można z pozostałymi antynomiami: pożądania-odrazy, osoby-przedmiotu, wzniosłości- poniżenia.

Ale muszę tu dopowiedzieć zastrzeżenie istotne, bez niego cały mój wywód niewiele byłby warty. Mówiąc o cielesności w literaturze i cielesności literatury, opieram się na literackim materiale zaczerpniętym z dwudziestego wieku, opisuję stan kultury współczesnej, to znaczy taki stan, w którym odwieczne, tradycyjne porządki i hierarchie, bądź się rozsypały, bądź w poważnym stopniu zostały naruszone. Popatrzmy na kobiety Rubensa i porównajmy je z tymi, które przechadzają się po wybiegach na pokazach mody i z tymi, które pracowicie

"budują" swoje ciało w siłowniach... Spróbujmy myśleć opozycją 'osoba-przedmiot' po Oświęcimiu... Spróbujmy myśleć opozycją 'wzniosłość-poniżenie' po Gułagu i holocauście.

Teraz wracam do przerwanego wątku. Opozycje, chyba w tradycji kultury europejskiej mocno zakorzenione i w literaturze uobecniane, we współczesnej kulturze, rozsypały.

Szukajmy więc dalej i zbudujmy, na nieco innej zasadzie, kolejne pola skojarzeniowe:

1. ciało - cierpienie, rozkosz, ból;

2. ciało - grzech, "czasowość", dojrzewanie, inicjacja, erotyzm, seksualność, umieranie, śmierć, starość, trup;

3. ciało - natura-kultura;

4. ciało - konflikt płci.

Takie są przestrzenie współczesnego dyskursu o ciele, ślady tego dyskursu pozostawione są w formie motywów, a czasem literackich konwencji w literaturze, takie perspektywy otwiera też współczesne literaturoznawstwo. Zacznę ich krótkie zreferowanie od końca, nie mam czasu, by bliżej zająć się każdym z tych pól. Najbliższe mojemu myśleniu o literaturze jest pole pierwsze (cierpienie-rozkosz-ból), jemu więc poświęcę kilka chwil, tym bardziej, że jest ono nie tylko myśleniem o cielesności w literaturze, że w prostej linii prowadzi ono do tego co nazywam 'cielesnością literatury'.

(8)

98

Ciało - konflikt płci. To pole w sposób oczywisty prowadzi w stronę psychoanalitycznej refleksji o literaturze i kulturze, których konsekwencją jest we współczesnych badaniach krytyka feministyczna. Ale właśnie krytyka feministyczna, także dyskurs mniejszości czy teoria "pedalska" (określenia J. Cullera) oraz lesbijska pokazują, że także ta przejęta z tradycji opozycja w dwudziestym wieku "kruszeje". Ma to niewątpliwie związek z głoszonymi się co pewien czas hasłami "wolnej miłości" oraz z dramatem kultury Zachodu wywołanym zagrożeniem chorobą AIDS.

Ciało - natura-kultura. Tradycja jest russowska, podjęta przez romantyzm, w wyrazisty sposób występująca w - co jest paradoksem - kulturach prymitywnych i cywilizacji współczesnej (sztuka makijażu, sztuka tatuażu), problematyka ciągle obecna i żywa w badaniach literackich, przede wszystkim wyrastających z tradycji strukturalistycznej.

Ciało - grzech, "czasowość", dojrzewanie, inicjacja, erotyzm, seksualność, umieranie, śmierć, starość, trup. Najbardziej może doniosła problematyka filozoficzna naszego wieku, przynajmniej w jej nurcie egzystencjalnym, która w oczywisty sposób znalazła odzwierciedlenie w wielu kierunkach metodologicznych współczesnego literaturoznawstwa.

Od Heideggera na pewno, a myślę że korzeni możemy szukać w dziewiętnastowiecznych systemach Nietzschego i Kierkegaarda, "czasowość" stała się po prostu podstawowym atrybutem człowieczeństwa, co kontynuowała dwudziestowieczna myśl egzystencjalna (Sartre, Szestow, Camus) czy filozofia spotkania (Buber, Lévinas). I co musiało znaleźć swoje odzwierciedlenie zarówno w planie tematycznym dzieła literackiego, jak i we współczesnej refleksji literaturoznawczej, coraz silniej związanej przecież z antropologią i filozofią.

Transgresja. Ciało - rozkosz - ból - cierpienie. Doświadczenia rozkoszy (cielesnej) i cierpienia (bólu) spotykają się ze sobą w tym, iż mają charakter ekstremalny, że wiodą człowieka poza granicę możliwości referencyjnych i komunikacyjnych języka, są

"niewyrażalne" z jednej strony i - z drugiej strony - nie ma możliwości ich przekazu, są więc poza możliwościami komunikatu. "Cierpienie uwzniośla, rozkosz poniża, cierpienie poniża, rozkosz uwzniośla..." Razem są stanami "transgresyjnymi", by użyć kategorii Bataille'a. A w języku innej teorii (Foucaulta) "spotykają się" w takich samych zachowaniach i identycznych - już parajęzykowych (bo będących poza granicami semantyki języka) - reakcjach. W trakcie aktu seksualnego człowiek wydaje takie same niemal dźwięki, jak wtedy gdy cierpi. Czasem krzyk, wrzask, łączy trwogę, doznanie rozkoszy, doznanie głodu, cierpienia; zawsze wiedzie poza granicę Wyrażalnego, ku Transcendencji, ku (jakiemuś) Bogu. Jakie konsekwencje ma w literaturze i dla badań literackich ta w wielkim skrócie i uproszczeniu przypomniana teoria?

(9)

99

Muszę odesłać do krytyki kultury dokonanej w pracach Foucaulta (np. Historia szaleństwa, Nadzorować i karać, Historia seksualności) oraz subtelnych interpretacji literackich w monografiach Bataille'a (Literatura a zło, Historia erotyzmu). Sam próbowałem w paru miejscachW-Tajemniczania sięgnąć, jako interpretacyjny kontekst i jako interpretacyjne narzędzia, po ten język pojęciowy, bo poezja Aleksandra Wata wydawała mi się dwudziestowieczne doświadczenie ciała i cielesności w wyjątkowym nasyceniu rejestrować.

Czymże jest więc "transgresja"? Korzenie myślenia Bataille'a to Heglowska dialektyka i Nietzscheańska "śmierć Boga". Co w przełożeniu na mniej erudycyjny język oznacza, dokonany w wieku dziewiętnastym i pierwszej połowie dwudziestego, rozpad wyobrażalnej (i wyrażalnej) struktury świata. "Wyrażalnej" właśnie w kategoriach dialektycznych, myślenia o świecie w opozycjach dobra-zła, kultury północy-kultury południa, barbarzyństwa- cywilizacji, natury-kultury, pierwiastka dionizyjskiego i apollińskiego... Ostateczną instancją prawomocności tych opozycji był zawsze (jakiś) wyobrażalny Bóg... Na nich była ufundowana cywilizacja Zachodu, one konstytuowały naszą kulturę... Gdy z tej instancji zrezygnować, "uśmiercić" Boga, to jednocześnie zniszczyć fundamenty kultury, unicestwić ją. Śmierć Boga odebrała naszej egzystencji granicę. Co pozostaje? Chaos. Jednostka w naturalny, genetyczny niejako sposób potrzebująca transcendencji, a mająca zamiast niej do dyspozycji tylko - nieprzylegający już do świata - język. Język się "usamodzielnia", staje się bytem samym w sobie. Jego "przekroczenie" jest jedyną szansą na osiągnięcie stanu transgresyjnego. Język jest barierą, granicą, między "ja" pozbawionym już atrybutu "bycia" a Transcendencją. Przekroczenie języka (transgresja), a więc wyjście poza jego semantykę zbliża do Niewyrażalnego. "Bycie" odsłania się w języku, transcenduje... Transgresja jest stanem osiąganym przez jednostkę już "poza rozumem", poza poznaniem, ale jest stanem osiąganym w języku - innego "bycia" przecież nie ma... W transgresji "spotykają się" ból i rozkosz, cierpienie i seksualność. To są doświadczenia pierwotne człowieka, język jest w stosunku do nich wtórny. Markiz de Sade - powiada gdzieś Bataille - zaledwie wymówił pierwsze słowo seksualności, rozpoczął proces, w którym seksualność zaczęła być wiązana z najgłębszymi decyzjami języka, stworzył wyłom, szczelinę, którą cywilizacja Zachodu rozszerzała prowadząc ku nowym dyskursom. Dyskurs literaturoznawczy nie mógł tego doświadczenia zignorować.

Spytajmy o konsekwencje tej teorii dla badań literatury polskiej. Myślę, że z powodzeniem przez pryzmat motywu "ciała" dało by się zbudować szereg historycznoliteracki, mocno rewidujący nasze tradycyjne podziały. Linia ewolucyjna wiodłaby pewnie gdzieś od poezji Bolesława Leśmiana, jego kontynuatorami (choć

(10)

100

oczywiście "twórczymi") byliby: Wat, Tadeusz Różewicz, w jakimś sensie Stanisław Grochowiak, także Miron Białoszewski, zapewne Rafał Wojaczek...

Właśnie, Wojaczek... Na początek spytam: co wiemy o nim na pewno? Urodził się w 1945 roku w Mikołowie, debiutował w pierwszym numerze "Poezji" w 1965 roku, pokoleniowo przynależał więc do Nowej Fali i jego poezję trzeba by - jeśli przyjąć pokoleniowo-grupowy model historycznoliterackiego opisu poezji polskiej dwudziestego wieku - rozpatrywać w kontekście twórczości takich poetów, jak na przykład: Stanisław Barańczak, Adam Zagajewski, Ryszard Krynicki, Julian Kornhauser czy - ale tu już z pewnymi zastrzeżeniami - Ewa Lipska[1]. Taka "pokoleniowa" lektura nakazywałaby doszukiwać się w języku poetyckim jego wierszy elementów odwołujących się do tradycji Awangardy Krakowskiej Tadeusza Peipera, "poetów-lingwistów" z pokolenia '56 (Białoszewskiego, Tymoteusza Karpowicza czy Stanisława Czycza)[2] oraz szczególnie silnego nastawienia na dialog, dyskurs z różnymi formami języków użytkowych, głównie języka propagandy politycznej[3]. Lektura poezji Wojaczka w tym kontekście powinna także nastawić odbiór na doszukiwanie się nowego w powojennej poezji polskiej typu bohatera lirycznego: samotnego, silnie nastawionego na - heroiczne wobec brutalnego zakłamania świata - wybory etyczne, którym patronowała poezja Zbigniewa Herberta, co pojawiało się w deklaracjach programowych, eseistycznych i poetyckich przede wszystkim w twórczości Barańczaka, Adama Zagajewskiego i Ryszarda Krynickiego[4]. Pokoleniowym doświadczeniem były dla tej formacji intelektualnej wydarzenia na polskich uniwersytetach w 1968 roku, pod ich wpływem skrystalizowały się postawy ideowe, poglądy polityczne, także zmieniła problematyka podejmowana w poezji, teraz już (gdzieś do połowy lat osiemdziesiątych) jednoznacznie odwołująca się do PRL-owskiej rzeczywistości, rezygnująca jakby z metafizycznych i estetycznych aspiracji. W poezji Wojaczka 1968 rok nie stanowił żadnego przełomu, przeżycie 1968 roku pozostawiło w niej bardzo niewiele śladów, a problematyka polityczna, silne nastawienie na grę z językami prasy, polityki i propagandy nigdy się w niej właściwie nie pojawiły. Choć jest w tej twórczości wiele z doświadczenia awangardowych nurtów poezji polskiej XX wieku, szczególnie bliskie wydają się być jego związki (chyba nieświadome) z twórczością Aleksandra Wata i (w pełni świadome, będące nawet efektem wyboru) Białoszewskiego, co najpełniej ilustruje Wierszyk Mironowi Białoszewskiemu. Ale Wojaczek czyni z tradycji awangardowej zupełnie inny użytek, niż

"nowofalowcy". Jego bohater jest co prawda samotny, jego poezja jest co prawda "etyczna", ale są to samotność i moralność obserwowane z zupełnie innego punktu widzenia. Nowa Fala nie wydaje się więc dobrym kontekstem dla tej poezji, choć łatwo sprawdzić, że w

(11)

101

krytycznych omówieniach i najbardziej reprezentatywnych antologiach poezji pokolenia '68 zajmuje on poczesne miejsce, że wytworzył się nawet pewnego rodzaju krytycznoliteracki stereotyp polegający na próbie "zawłaszczenia" Wojaczka przez poetów i krytyków wywodzących się z tej formacji[5].

Inny stereotyp odbioru poezji Wojaczka ustaliła legenda jego życia i okoliczności związane z jego samobójczymi próbami oraz ze śmiercią. Stał się "kaskaderem literatury" i zaczął być interpretowany w długim szeregu przedwcześnie zmarłych - najczęściej tragicznie - poetów i pisarzy: Marka Hłaski, Andrzeja Bursy, Haliny Poświatowskiej, Edwarda Stachury, Ryszarda Milczewskiego-Bruno[6]. Pomijam już, że sama koncepcja ułożenia takiego "historycznoliterackiego szeregu" ma charakter absurdalny, nawet w moim przekonaniu szkodliwy społecznie (książka w świadomy sposób przecież żerowała na literackiej i obyczajowej "modzie", zręcznie zresztą w momencie ukazania się [1986 r.]

podsycanej przez różnego rodzaju "młodoliterackie" ruchy, na przykład przez środowisko krakowskiego "Brulionu"), to zwracam uwagę, że niczego, dokładnie niczego, w twórczości żadnego z wymienionych pisarzy nie wyjaśniała. I choć Jan Z. Brudnicki - autor Słowa wstępnego doKaskaderów literatury zastrzegał: "Co wymienieni poeci mają ze sobą wspólnego? Nic. Są indywidualnościami. Właśnie na odrębności i wrażliwości zasadza się wartość ich twórczości. Potrafili i mieli odwagę być sobą, potęgować to, co odrębne, własne;

sprzeciwiali się nie tylko tradycji. Nawet własnej generacji, najbliższym sojusznikom z grup i środowisk."; a nawet dodawał, że: "głupotą byłoby ich łączenie w jakąś sztucznie skombinowaną procesję"[7]; to jednak swoim szkicem niejako uprawomocnił zasadność traktowania ich jako wspólne literackie zjawisko. Uzasadnienie to po prawdzie słabe: bardzo powierzchowne rozumienie kategorii "mit literacki", "mit prywatny", "legenda literacka", równie ogólnikowa próba wpisania legend bohaterów książki we francuską tradycję "poetów przeklętych", sugerowana przez Brudnickiego, a rozwinięta w stanowiącym posłowie szkicu Polscy i obcy poeci przeklęcinapisanym przez Jana Marxa; dająca się sprowadzić do ogólnikowego stwierdzenia, że łączy ich jedno wspólne (oczywiście z wyłączeniem Poświatowskiej, bo tu argumentów zabrakło)[8]- alkohol, awanturniczy długimi okresami tryb życia, skłonność do buntu i prowokacji, raczej obyczajowej, niż literackiej i skłonności samobójcze.

Otóż sądzę, że - odrzucając przywołane "style odbioru" poezji Wojaczka - należałoby ją zobaczyć w zupełnie innych kontekstach. Jakich? Także nie będę tu "odkrywcą", przekonuje mnie propozycja, prezentującego na łamach pierwszego numeru "Poezji" z 1965 roku wiersze debiutanta, Karpowicza. Pisał on: "Rimbaud prowokuje niejasności i lęki, szuka

(12)

102

ich mimo wszystko na trzeźwo. Podejrzewa, że są one znakomitym tworzywem poetyckim, i tym samym w jakimś stopniu kończy sprawę romantycznej improwizacji w poezji.

Tymczasem Wojaczek szuka ocalenia przed stanem naprawdę doznawanym"[9]. A więc Rimbaud, czyli - jak się już dzisiaj powszechnie sądzi - jedno z najważniejszych źródeł nowoczesnej poezji. Przytoczę fragmenty jednego z manifestów programowych autora Sezonu w piekle: "Teraz łajdaczę się, jak tylko mogę. Dlaczego? Chcę być poetą i pracuję nad tym, aby stać się jasnowidzem; [...] Idzie o to, by dojść do niewiadomego poprzez rozprzężenie wszystkich zmysłów. Cierpienia są ogromne, ale trzeba być silnym, trzeba urodzić się poetą, ja zaś uznałem się za poetę. Nie ponoszę za to bynajmniej winy.

Niesłusznie jest mówić: Ja myślę. Należałoby powiedzieć: Mnie myślą. [...] JA to ktoś inny.

Tym gorzej dla drzewa, które okazuje się skrzypcami, i mniejsza o nieświadomych, którzy spierają się o to, o czym nie mają pojęcia!"; "Mówię, że trzeba być jasnowidzem, uczynić się jasnowidzem. Poeta czyni się jasnowidzem przez długotrwałe, bezmierne i świadome rozprzężenie wszystkich zmysłów. Wszystkie formy miłości, cierpienia, szaleństwa; sam szuka i wyczerpuje w sobie wszystkie trucizny, by zachować z nich tylko kwintesencje.

Nieopisana tortura, w której trzeba mu całej wiary, całej nadludzkiej siły [...] Bo dociera do nieznanego! Uprawiał przecież swoją duszę, już bogatą, bardziej niż ktokolwiek inny!

Dociera do nieznanego i kiedy, oszalały, ma już utracić zrozumienie swych wizji - zobaczył je! Niechaj kona w swoim skoku przez rzeczy niesłychane i nie do nazwania: przyjdą inni straszliwi pracownicy; rozpoczną od horyzontów, u których zwalił się tamten."[10]Zwracam uwagę na dwa szczególnie istotne elementy programowej deklaracji Rimbauda. Po pierwsze poetą się jest nie z tego powodu, iż pisze się wiersze, iż pięknie składa się słowa czy - jak chciał Tadeusz Peiper - jest się "konstruktorem, inżynierem, języka"; poetą się jest gdyż potrafi się eksperyment dokonywany na sobie samym wyrazić za pośrednictwem języka poetyckiego. Spójrzmy jak jest to odległe od tradycji dwudziestowiecznych awangard! One elementu eksperymentu doszukiwały się, ale na poziomie procesu powstawania wiersza, na poziomie konstruowania właśnie języka poetyckiego. Rimbaud dokonuje eksperymentu na sobie samym, swoim życiu, swoim ciele, poezja zaś jest jedynie konsekwencją tego eksperymentu. Doprawdy bliżej tu jesteśmy postawy romantycznej, niż dwudziestowiecznych awangardowych wyrachowań. Z dwoma wyjątkami w polskiej poezji - Wata i Białoszewskiego. Ten eksperyment dokonywany na sobie samym ma w ujęciu Rimbauda prowadzić jaźń ku granicom ludzkiego doświadczenia - skrajne formy miłości, cierpienia, obłędu, poezja zaś ma być próbą przekraczania tych granic (transgresji?), ma więc być zapisem Niewyrażalnego - i to jest, sądzę, drugi element łączący programową deklarację

(13)

103

Rimbauda z poetycką praktyką Wojaczka. W najprostszej wykładni, zgodnej z duchem europejskiej tradycji myślowej, wiedzie poezję w sferę problematyki metafizycznej.

"Doświadczam swoim ciałem bólu, swoim ciałem stan tego bólu zapisuję" - nie ma innej drogi, by przekroczyć jego granicę, nie ma innej drogi osiągnięcia prawdy. W przytoczonym już przeze mnie szkicu Karpowicza odnaleźć można sugestię, że Wojaczek w tak pojmowanym doświadczeniu poetyckim czyni krok dalej, niż Rimbaud. To co o francuskiego poety było formą eksperymentu, u niego jest autentycznym i nieuniknionym przeżyciem. To co u Rimbauda było doświadczeniem poetyckim, u Wojaczka jest życiem samym. Poezja jest więc zapisem życia, jest - w moim przekonaniu w daleko głębszym sensie, niż w twórczości Stachury - "życiopisaniem"[11].

Potwierdzeń znaleźć można wiele, na przykład stałe, "ulubione" figury poetyckie metaforyzujące poezję do ciała kobiety, do rany, pisania do zadawania bólu, gwałtu, aktu seksualnego, inicjacji, krwawienia, miesiączki... Stanisław Stabro paralelę Rimbaud - Wojaczek podsumowywał w następujący sposób: "Jeżeli nadać Rimbaudowi miano anioła zbuntowanego, to Wojaczek będzie aniołem upadłym w nędzę naszej egzystencji, w trwogę i lęk człowieka dwudziestego wieku, złym, nieposłusznym, niecierpliwym czytelnikiem Listu jasnowidza, przekręcającym tezy swojego mistrza. Bo programową ucieczkę zamieni ona na dramat nieustannie odnawiającego się, ale i udaremnianego powrotu. Programowe odcięcie się od trwóg i lęków wspólnoty zamieni na paradoksalną solidarność z najbardziej poniżającymi sytuacjami jednostkowej oraz społecznej egzystencji."[12] W poezji polskiej poza chwilową, dosyć powierzchowną fascynacją Rimbaudem w okresie Młodej Polski, poza głębokim jej przeżyciem w dziwacznym debiucie Wata (Ja z jednej strony i Ja z drugiej strony mego mopsożelaznego piecyka) raczej była to poezja w sensie tradycji literackiej martwa, zaś Rimbaud stał się legendą, przedmiotem kultu dla różnorodnych buntów młodoliterackich - na przykład dla młodszych od Wojaczka poetów "Brulionu"[13].

Ale Wojaczek to nie tylko kwestia wywodzącej się z tradycji francuskiej problematyki estetycznej, w tym najistotniejszego jej elementu - owego "przeniesienia" doświadczenia procesu twórczego w sferę doświadczenia egzystencjalnego poety. Poezja autora Innej bajkijest też przecież niesłychanie silnie osadzona w polskiej tradycji literackiej (głównie romantycznej) oraz jest w wyjątkowo intensywny sposób wrośnięta w polską rzeczywistość przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych (nie idzie tu o tak zwaną rzeczywistość

"społeczno-polityczną"), rzeczywistość - nazwę ją - egzystencjalno-obyczajową. Tej Polski:

bolącej, krwawiącej, umęczonej, mitologizowanej; jest u Wojaczka dużo, przypominam parę tytułów: Mit rodzinny, List do Królowej Polski, Piosenki bohaterów, WZGÓRZE albo

(14)

104

BOHATER NARODOWY, Nasza Syberia, Ojczyzna, Modlitwy bohaterów, Ja: Książę Pepi, Mit o dawnym szczęściu, Na brzegu wielkiej wody, Zapis z podziemia, Lament bohaterów, Polonia restituta, Genealogia bohaterów, Wybaczcie piechocie, Finis Poloniae; a przytoczę, bowiem wydaje mi się wyjątkowo - za sprawą swojej dosadności i drastyczności - reprezentatywny, ostatni z przypominanych wierszy:

Jeszcze przez nasze oczy idą ciekłe drogi

ciepłych rzek światła, co jest tkliwym widmem stosu tamtego serca przez łaskawy piorun

podpalonego. Wtedy z nagła wschodzić poczęły, z niemej dotąd gleby naszych gardeł, kłosy radosnych krzyków; z zachwytu aż zbladły wpatrzone w pożar lampy naszej krwi.

Lecz potem, wreszcie wiernych, chcących iść do swoich żon, ujęła za gardła policja

lęku. I śliną żółci zaczęliśmy rzygać.

Wreszcie wyszczuci z tchu, pięściami wiatru po twarzach bici niczym ślepą pałką, padliśmy na dymiącą mgłę, stygnącą ziemię - śmierć nam zaczęła mówić po imieniu.[14]

Taka intensywność doświadczenia "Polski", polegająca przede wszystkim na jego cielesności, somatyczności, dosłowności, na konfrontacji "Polski" wywodzącej się tradycji romantycznego przede wszystkim patriotyzmu, z tradycji "romantycznej choroby na Polskę" z

"siermiężnością", nieprawdziwością, "bylejakością" Polski rzeczywistej, pozwala łączyć twórczość Wojaczka z "chorymi na Polskę" bohaterami wierszy i opowiadań Tadeusza Borowskiego, Hłaski i Bursy. Takie są - myślę - najważniejsze konteksty twórczości autora Nie skończonej krucjaty.

Ale to jeszcze nie wszystko. Muszę przecież rozliczyć się z określenia tej poezji jako

"etycznej". Wojaczek wiedzie nas w stronę doświadczeń ekstremalnych, w sferę sytuacji granicznych, dokonuje poetyckiego zapisu tychże doświadczeń. Prowokuje: obyczaj, obyczaj erotyczny, patriotyzm, poczucie polskości, ale - i tu znajduję wymiar etyczny tej poezji - jednocześnie swego czytelnika przestrzega. W jaki sposób? Poprzez uczciwą relację z ceny, jaką za te doświadczenia płaci. Kreuje bohatera tragicznego, zarówno w wymiarze doświadczenia metafizycznego, jak i egzystencjalnego oraz somatycznego. W tej poezji za akt twórczy płaci się cenę najwyższą! To samotność, cierpienie, śmierć... Pobrzmiewają tu echa współczesnej myśli egzystencjalnej, w jednym z wierszy znaleźć można nawet kpinę z koncepcji "ateistycznej świętości" Alberta Camusa[15], Wojaczek w jednoznaczny sposób jest

(15)

105

po stronie Martina Heideggera i Jean-Paul Sartre'a![16] Ale ceną najwyższą jest w tej poezji (i w życiu poety) cena zupełnego zatracenia się, zaniknięcia podmiotowości, własnego "ja".

Czyli według najprostszej definicji: samouświadomienia sobie czasowości własnego "ja", swoich wyborów i doświadczeń. Podmiot Wojaczka ma problemy z tożsamością! Jest poetą, kobietą, "Rafałem Wojaczkiem", bywa - choć rzadko - anonimowy, zdarza się, że jest schizofrenicznie rozszczepiony na wiele podmiotów, także nie potrafiących określić swej tożsamości. A taka kreacja wiedzie już w stronę najważniejszej - być może - problematyki filozoficznej i antropologicznej naszego wieku. Problematyki związanej z zanikaniem podmiotowości jednostki, z zatracaniem przez nią tożsamości.

No więc: "Gdzie (w historii poezji polskiej) umieścić Wojaczka?" Wypracowane przez historyków literatury najnowszej procedury, oparte na opisie instytucjonalnych form życia literackiego (grup literackich, sformułowanych manifestów programowych, nagród literackich), opisie "przełomów" literackich (1956, 1968, 1981...), prądów literackich i estetycznych (neoklasycyzm, turpizm, poezja lingwistyczna...), związków z tradycją literacką (np. romantyczną lub barokową) czy charakterystyce wpływu politycznych przełomów na dzieło literackie ("odwilż", 1968, 1970, 1976, 1980, 1989...), w przypadku twórczości autora Innej bajki zawodzą. W tym rzecz jasna sensie, że nic, bądź niewiele, w tej poezji wyjaśniają. Sądzę, że poezja Wojaczka i szerzej - zjawisko "Wojaczek" - jeszcze nie znalazły swojego "badacza", że historycy i badacze poezji jeszcze nie wypracowali adekwatnych w stosunku do niej narzędzi interpretacyjnych i kryteriów klasyfikacyjnych. Skończę bez konkluzji, postulatywnie... Potrzebna jest w moim przekonaniu nowa historia poezji polskiej dwudziestego wieku. Ale jaka?

Na tym nie koniec problematyki związanej z "cielesnością literatury", z tematyką transgresji, jest jeszcze przecież tożsamość: literatura - ciało, jest Barthesowska "przyjemność tekstu"...

[1] Dariusz Pawelec w swojej monografii poezji Stanisława Barańczaka wymienia w erudycyjnym historycznoliterackim przypisie Ewę Lipską wśród "pozostałych poetów uznanych powszechnie za współtwórców pokolenia'68." [zob. D. Pawelec: Poezja Stanisława Barańczaka. Reguły i konteksty.

Katowice 1992, s. 181], zaś w swojej antologii Powiedz prawdę [Gliwice 1990] umieszcza dziewięć jej wierszy. Więcej wątpliwości zdaje się mieć Tadeusz Nyczek, który, co prawda, umieszcza obszerny blok wierszy Lipskiej, ale w Aneksie (nb. obok równie obszernego i reprezentatywnego wyboru wierszy Wojaczka) [zob. Określona epoka. Nowa Fala 1968-1993. Antologia poezji. Wyb. T.

Nyczek, Kraków 1994].

[2] Związki Nowej Fali z tradycją Awangardy Krakowskiej i poezją lingwistyczną poetów

debiutujących w 1956 roku były elementem programu nowofalowców [zob. np. S. Barańczak:Proszę mi pokazać język; Donosy rzeczywistości i protokoły z epoki. W: S. Barańczak: Etyka i poetyka. Szkice 1970-1978. Paryż 1979; A. Zagajewski: Walka konkretu z symbolem. W: J. Kornhauser, A.

Zagajewski: Świat nie przedstawiony. Kraków 1974], zostały też dostrzeżone (i docenione) przez

(16)

106

krytyków poezji Nowej Fali [zob. np. W. Bolecki: Język jako świat przedstawiony. O wierszach Stanisława Barańczaka. "Pamiętnik Literacki" 1985, z. 2; D. Pawelec: Język. W: D. Pawelec: Poezja Stanisława Barańczaka...]

[3] Por. np. następujące szkice z Etyki i poetyki Barańczaka [poz. cyt.]: "Powiedz prawdę, do tego służysz", W blasku podpalonych gazet, "Pokolenie ‘68": próba przedwczesnego bilansu, Życie zaczyna się po trzydziestce; T, Nyczek: Powiedz tylko słowo. Szkice literackie wokół "Pokolenia

‘68". Londyn 1985; D. Pawelec: Pokolenie. W: D. Pawelec: Poezja Stanisława Barańczaka...

[4] Najważniejszymi, jak sądzę, świadectwami związków programu Nowej Fali z etyką proponowaną w poezji Zbigniewa Herberta są szkic S. Barańczaka O czym myśli Pan Cogito zEtyki i poetyki [poz.

cyt.], jego monografia twórczości Herberta [zob. S. Barańczak: Uciekinier z Utopii. O poezji Zbigniewa Herberta. Londyn 1984] oraz poetycki "dialog" między Ryszardem Krynickim a Herbertem [zob. wiersz Krynickiego Język, to dzikie mięso dedykowany "Panu Zbigniewowi Herbertowi i Panu Cogito" {R. Krynicki: Niepodlegli nicości. Kraków 1989, s. 34} i "odpowiedź"

Herberta wierszem Do Ryszarda Krynickiego - list {Z. Herbert: Raport z oblężonego miasta. Paryż 1983}].

[5] Świadectwem tego "zawłaszczenia" są następujące fakty: 1. umieszczenie obszernego bloku wierszy Wojaczka w Aneksie antologii T. Nyczka [Określona epoka...]; 2. umieszczenie obszernego bloku wierszy Wojaczka w "ideologicznej" antologii opracowanej przez S. Barańczaka [zob. Poeta pamięta. Antologia poezji świadectwa i sprzeciwu 1944-1984. Wyb. S. Barańczak. Londyn 1985]; 3.

miejsce Wojaczka w krytycznoliterackim opracowaniu S. Stabry [zob. S. Stabro: Poeta odrzucony.

Kraków 1989].

[6] Określenia "Kaskaderzy literatury" używam aluzyjnie w stosunku do następującej publikacji: Kaskaderzy literatury. O twórczości Andrzeja Bursy, Marka Hłaski, Haliny

Poświatowskiej, Edwarda Stachury, Ryszarda Milczewskiego-Bruna, Rafała Wojaczka. Red. E.

Kolbus, Łódź 1986; autorem szkicu o Wojaczku (Z dziejów krucjaty której nie było) zamieszczonego w niej jest Edward Kolbus.

[7] J. Z. Brudnicki: Słowo wstępne. W: Kaskaderzy literatury..., s. 6.

[8] Takich argumentów nie znajduje ani autor Słowa wstępnego (J. Z. Brudnicki), ani

autorPosłowia oraz sylwetki Poświatowskiej Przeznaczenie to jeszcze nie los (J. Marx), szczególnie niekonsekwentne są szkice Marxa - w Posłowiupisze on o "poetach przeklętych" łącząc w jedną całość nazwiska, legendy i twórczość np. Baudelaire'a, Verlaine'a, Rimbauda, Plath, Koraba-Brzozowskiego, Zawistowskiej, Rodigueta, S. I. Witkiewicza, Wojaczka, von Kleista, Bursy, Milczewskiego-Bruno, Gielo, a elementem wspólnym czyniąc bądź samobójstwo (dokonane lub będące obsesją - w

twórczości lub dokumentach); natomiast w szkicu poświęconym Poświatowskiej problemu zupełnie nie podejmując, a wręcz pisząc o niej jako o poetce rozpaczliwie walczącej o życie. Zob. Kaskaderzy literatury..., s. 5-12, 171-196, 493-518.

[9] "Poezja" 1965, nr 1.

[10] A. Rimbaud: List jasnowidza. Przeł. J. Hartwig i A. Międzyrzecki. W: A. Rimbaud: Wiersze.

Sezon w piekle. Iluminacje. Listy. Oprac. A. Międzyrzecki, Kraków 1993, s. 301, 303.

[11] Formułę "życiopisania" ("poezji czynnej") odniósł do poezji Adama Mickiewicza,

Białoszewskiego i Stachury Krzysztof Rutkowski [zob. K. Rutkowski: Przeciw (w) literaturze. Esej o poezji czynnej Mirona Białoszewskiego i Edwarda Stachury. Bydgoszcz 1987]. "Życiopisanie" jest formułą deklarowaną wprost zarówno twórczości Stachury (gł. Wszystko jest poezja), jak i Wojaczka (gł. w dziennikach), Rutkowski w swojej monografii w udany sposób łączy romantyczny program

"poezji czynnej" formułowany i realizowany przez Mickiewicza z "archeologią wiedzy" Michela Foucaulta. Jak sądzę, nie wszystkie jego argumenty i pomysły interpretacyjne dają się obronić.

Przekonują mnie natomiast argumenty T. Karpowicza, piszącego o "życiopisaniu" w poezji Wojaczka.

[zob. T. Karpowicz: Sezon na ziemi. W: R. Wojaczek: Utwory zebrane. Oprac. B. Kierc, Wrocław 1976].

[12] "Twórczość" 1978, nr 7.

[13] A. Międzyrzecki przypomniał też świadectwa poetyckiej recepcji Rimbauda w Polsce, w

wierszach J. Iwaszkiewicza, J. Tuwima, K. I. Gałczyńskiego i M. Jastruna, miały one jednak charakter - jak sądzę - incydentalny [por. A. Międzyrzecki: Posłowie. W: A. Rimbaud: Wiersze..., s. 366]

[14] R. Wojaczek: Utwory zebrane..., s. 46.

[15] Chodzi o wiersz ***(Ludzie kładą się spać...), w którym znajduje się następująca strofka:Dżuma

(17)

107

zniosła sądy wartościujące powiada / inny Francuz też szalony.

[16] Nie sądzę, by Wojaczek "filozoficznym erudytą", raczej jego rozumienie książek Sartre'a i Heideggera miała charakter powierzchowny i zatrzymywało się na poziomie obiegowym, co zapewne miało związek z panującą w Polsce na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych "modą na egzystencjalizm". Więc raczej znał z pism egzystencjalistów najbardziej rozpowszechnione hasła, np.

"bycie ku śmierci", "wolność tragiczna", "absurd bytu".

Cytaty

Powiązane dokumenty

Taki mały, taki chudy, nie miał domu ani budy, Więc go wzięłam, przygarnęłam, no i jest... Razem ze mną kundel bury penetruje

Dla chętnych- można przesłać nagrany filmik z ćwiczeń domowych, albo

BEHAVIOR=SCROLL powoduje, że tekst porusza się od jednego brzegu strony w kierunku drugiego, znika za nim i wypływa ponownie zza pierwszego brzegu. BEHAVIOR=SLIDE powoduje, że

Zastanów się i zapisz w zeszycie odpowiedź na pytanie: Czym dla Ciebie jest słowo Boże?. Pomódl się słowami

Jaka jest szansa, że wśród 10 losowo wybranych pączków znajdzie się przynajmniej 8 pączkow

Od kilku lat jest to konkurs "Mikołajek" nawiązujący do przygód słynnego bohatera książek Goscinnego i Sempe oraz filmów Trufaut.. Inicjatorkami konkursu

[r]

[r]