• Nie Znaleziono Wyników

Parszywe owce. O nauce dzieci polskich w języku obcym i o nauce w języku ojczystym.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Parszywe owce. O nauce dzieci polskich w języku obcym i o nauce w języku ojczystym."

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Parszywe owce.

O nauce dzieci polskich w j ę z y k u obcym i o nauce w ję z y k u ojczystym.

Jużby dawno u nas m ogło być lep iej, gdyby nie b y ło pom iędzy nami parszywych ow iec. P rz e sz ło p ół w ieku nawracają je dobrzy p asterze, a spraw a n aro­

dowa mimo to żółw im p ostęp u je krokiem .

S łyszym y często narzekan ia: „N iem cy są u nas za siln i, N iem cy m ają u nas w ładzę, N iem cy m ają k a p ita ły ! N ik t im n ie p od oła, n ikt ich n ie o sła b i!"

K to tak biada, ten już zw ątp ił a k to w spraw ie narodowej w ątpi, już je s t parszywą owcą.

Czemu N iem cy są tak siln i u n a s? Za pom ocą sp arszyw iałych ow iec naszych, k tóre p rzeszły do n ich.

Synow ie p olskiej ziem i śląskiej trzym ają z N iem cam i, b a ! stali s ię ju ż N iem cam i w d uszy, ch ociaż języ k ich w e troje s ię ła m ie, jak im trzeba jed en n iem ieck i wy­

m ówić wyraz.

N aw róćcie się , a N iem cy będą b ezsiln i, sła b i, p ozostaną na naszej ła s c e !

D laczego N iem cy mają u nas w ład zę, chociaż j e ­

(2)

steśm y daleko liczn iejsi od n ich ? D zięk i naszym par­

szywym ow ieczkom ! K to ma sw oje szk o ły w kraju, m a w ład zę w kraju. N iem cy mają u nas n iem ieck ie sz k o ły , d latego te ż panują nad nam i. N ie p o sy ła jcie w aszych d zieci do n iem ieck ich szk ó ł a zob aczycie, nie p ozostan ie ich ani trzecia częśó. Sam i z w łasn ej krwi b icz na sieb ie r o b ic ie ! D zie ci w asze w stydzą się mowy ojczystej, w stydzą się was sam ych — pogardzają w am i, bo uczą się pogardzać w szystk iem , co p olsk ie. Swój sw ojego najlepiej w ychow a — a wy w ypędzacie w asze w łasn e d zieci, w yp ielęgn ow an e z trudem i m ozo łem , pom iędzy w ilki a potem d ziw icie się , d laczego wilki w waszej ow czarni gosp odarują i w ład zę d zierżą?

„N iem cy mają k a p ita ły !" N iech że sob ie m ają!

A le n ie dokładajm y im z e sw o jeg o ! Co m am y, n ie­

siem y N iem com w d arze! N osim y p ien iąd ze do ich sk lep ów , kupując u nich w sze lk ie p otrzeby dom ow e, chociażby k up iec P olak tuż obok z g łod u u m ierał.

W gospodach i restauracyach niem ieck ich p ełn o n a­

szych ludzi, w restauracyach polskich — p ustki. Czy­

tam y i płacim y g a z e ty n iem ieck o-p ru sk ie, g a ze t p o l­

sk ich u nas niem a. P rzych odząc do restauracyi, p y­

tam y się o gazety n iem ie ck ie! S zynkarze n ie będą

(3)

— 3 —

m ieli p o lsk ich czasopism , skoro ich go ście n ie żądają takow ych.

Gdyby się w szystk ie n asze p arszyw e ow ieczki n a ­ w róciły, b yle która z p olsk ich ga zet m ogłab y w ych o­

dzić w C ieszyń skiem — m ożna rzec śm iało — raz na d zień i m ogłab y przynosić d alek o le p sz e dla nas, bo w polskim duchu p ojęte, inform acye. G azeta tak a m ogłaby zarazem dostać się częściej gęściej pom iędzy lud. W sp ieracie N iem ców , d latego mają k ap itały, gru n ta, g a ze ty , sz k o ły !

P arszyw e ow ieczk i m ów ią: „N iech so b ie P olacy budują p olsk ie sz k o ły , n iech so b ie kupują p olsk ie g a ­ zety, m yśm y n ie P olacy, tylko Ślązacy."

T acyście m ądrzy? Żle rozum u jecie! C hętka w as do N iem ców cią g n ie, d latego się wam w g ło w ie n ie ­ jasn o rob i! W ięc na p rzyk ład w O straw ie niem a P o ­ laków ani C zechów , są tylk o sam i O straw iacy? N a Ś ląsku niem a P olak ów , Czechów, N iem ców , są ty lk o Ś lą za cy ? W ięc w le s ie niem a so sen , jo d e ł, buków, tylk o sam e d rzew a? A le parszywym ow ieczkom n ie o to ch od zi! Chcą one tylk o zn aleść p łaszczyk , aby okryć nim w styd, który sied zi na dnie ich se rc . W iedzą oni dobrze, k to P o la k a kto n ie ! W iedzą, że k to naszą

„rzeczą rządzi" to P o la k ; w iedzą, że n asze narzecze

(4)

— 4 —

nie brzmi tak jak język p iśm ienny polski. N ie mamy od pradawnych czasów p olsk ich sz k ó ł, język nasz śląski n ie p ostąp ił w ięc naprzód, p rzystarzał się. A le to nie jest jeg o w adą; n atom iast wadą waszą najw iększą je st, że n ie p o słu g u jecie się tym pięknym starym językiem , lecz k aleczycie go wyrazam i ob cym i! N ie um iesz czysto po polsku, „rządź jak ci gęb a u rosła," b y leb y ś w szę­

d zie i zaw sze po naszem u m ów ił, a nie p osłu giw ał się n igdzie język iem , którym zazwyczaj tylko b ełk o ce sz.

P rzytem u siłu j s ię mówić co raz to lepiej po p olsku

— n ie od razu Kraków zbudow ano! Jak w szyscy w szęd zie będziem y mówić i pisać po polsku, N iem cy będą m usieli się także n auczyć po polsku a przestaną od nas wym agać, żebyśm y uczyli s ię ich język a, aby im b y ło lżej na św iecie a nam coraz ciężej. N ie chcem y N iem ców drażnić, jak oni nas drażnią, nazy­

wając nasz język D ienstbotensprache, W asser poln isch \ Chcem y tylko zaakcentow ać, że z nas żyją, że powinni się i do nas zastosow ać. N ie my s ię do nich p rzycze­

p ili, tylko oni do nas. A jak w eźm iesz gościa w dom, pozw olisz, żeby c ię za łe b w o d ził?

N a to znowu n asze parszyw e ow ieczki odpow ia­

dają: „Kto um ie po n iem ieck u, przejdzie cały land."

D o b r z e ; k toś m usi podróżow ać, n iech że się nauczy po

(5)

n iem ieck u, b ęd zie m iał do teg o i w p olsk ich szk ołach d osyć sp osobn ości. N a co jed n a k w w łasnym dom u, na w łasn em śm iecisku po n iem ieck u gd ak ać? N iem ieck i języ k k aleczysz a sw ojego n ie u m iesz! A le parszywym ow ieczkom to uszy łe c h c e , jak syn ek um ie troch ę szw andrać. D laczego? B o przyw ykli do te g o , że m o ­ żn iejsi i w y k sz ta łce ń si mówią po niem ieck u. Sami w inniście tem u, że n ie m acie m ożnych i w ykształcon ych lu d zi, którzyby w aszym język iem m ów ili. N ie ch cecie p olskich sz k ó ł, to też n ie m acie polskiej in te lig e n c y i.

T eraz są dw ie p o lsk ie sz k o ły w C ieszyn ie. P o sy ła c ie do nich d zieci? N ie ! Tak p rzyw yk liście do sz k ó ł n ie ­ m ieckich, jak koń do bicza. G dybyście w szyscy zgod n ie od razu p o sła li d zieci do szk oły ludow ej p olsk iej, z o ­ baczylibyście, coby s ię sta ło z n iem ieck iem i s z k o ła m i!

B ędą je m u sieli pozam ykać, bo niem ieck ich d zieci w C ieszyń skiem jest garstka. A le wam śp ieszn o z dziećm i do szk ó ł n iem ieck ich ! D oczek aliście s ię już i d o cze­

k acie się jesz cz e n ie ra z : zaprze się i ojca i m atk i i m owy ojczystej i pochodzenia sw ego w asze najuko­

ch ań sze d zieck o !

S ły sza łem pew nego „siedloka* na u licy g łośn o szyd zącego: „D i dajczen gejen foran", co m iało zn a ­ czyć, że N iem cy we w szystk iem uprzedzają P olak ów .

(6)

P u ste sło w o ! pow tarzane b ez n am ysłu za P ru sak am i!

Dodać tylko trzeb a : „nach C hina“. K iedyś przodow ali N iem cy — ale te czasy m in ę ły . H istorya narodów uczy, że n astąp ił ju ż p roces psowania się narodu n ie ­ m ieck iego. Przodem kroczą teraz in ne n a ro d y ! A szczep słow iań sk i w ydostaje się dosyć szybko na przód. P o ­ lacy d zieln ie dotrzym ują kroku. N a polach naukowych N iem cy zaczynają się bawić w scholastyczną drobnostko- w ość a na polu politycznem płatają coraz to w ięk sze głu p stw a . Taka wyprawa p ru skiego Don K iszota na ch iń sk ie m łyny albo tak ie prześladow anie p olsk iego język a w k ościołach ! Czyż to nie najlepszy dowód ob­

niżenia się cyw ilizacyi n ie m ie c k ie j? !

Są znowu in n i pom iędzy parszywym i, którzy tak rozum ują: „W id ocznie sz k o ły n iem ieck ie są le p sz e od p olsk ich , bo p ośle który N iem ie c dziecko do szk o ły p olsk iej?" N a to odpow iedź ta k a : P rzed ew szystk iem niem a pom iędzy N iem cam i p arszyw ych; żaden od sw o­

jej narodowości n ie od stęp u je, ani te ż dzieci inaczej n ie wychowuje, jak po n iem ieck u. W eźcie sob ie z N iem ców w tym w zględ zie p rzy k ła d ! Po d ru g ie: my niem ieck ich dzieci w szk ołach naszych n ie potrzebu ­ jem y, bo je ste śm y dosyć liczn i, aby sam i swojem i dziećm i sz k ó ł k ilk a w C ieszyn ie zap ełnić. N iem cy zaś

(7)

_ 7 —

potrzebują naszych d zieci, aby szk o ły sw e sk om p le­

tować i w ypełn ić, d la teg o je tłu m n ie przyjm ują, a wy­

chowują z naszej kości renegatów . A ci re n e g a ci to są gorsi od rodow itych N iem ców ! P ło n ą okropną do p olskiego żyw iołu n ienaw iścią, aby m ieć m ir u naszych wrogów. Zarzut, po trz ecie, jakoby sz k o ły p olsk ie gorsze b yły od n iem ieck ich , uczynić m oże chyba tylk o N ie m ie c n ie ch cący znać lub n ie znający h isto ry i p ol­

sk iej. P olak każdy w yliczy ci ca ły sz e r e g sław n ych na całą E u rop ę a poniekąd na cały św iat królów , w odzów , polityków , uczonych, p isarzy, poetów , artystów , którzy w yszli z p olskich szk ół. N ie chcę w yliczać takich K o­

perników , Sobieskich , K ościuszków , M ickiew iczów , S zo­

penów, M atejków, chcę tylko dotknąć paru żyjących w obecnej chw ili Polak ów , których tak że polska w y­

d a ła sz k o ła ! N a cz ele śred nio-eu rop ejsk iej p olityki s t o ­ jący a pom iędzy p olitykam i św iata jed n o z najzaszczy- tniejszych m iejsc m ający, je s t P olak G ołu ch ow sk i. Do najsław n iejszych pisarzy św iata n ależy P o L k S ie n k ie ­ wicz. A nglicy ofiarują mu za d zieło, k tóre będ zie d o­

piero p isał, już teraz bajeczne s u m y ! Mam wam w y­

liczać ca ły sz e r e g sław nych na całą P olsk ę i zagran icę uczonych, artystów i innych ? B rakłoby mi m iejsca, zresztą w szyscy ich nazwiska znają. To synow ie p olskiej

(8)

sz k o ły ! Cóż w ięc z waszych zarzutów p ozostaje? N ic, w styd tylko dla was, p arszyw e ow ce!

P ijak z rana pije na „chroboka", w p ołu d n ie na lep sze straw ienie, w ieczorem na lep szy sen , a mając taką w ym ów kę, upaja się c a ły d zień. N asze parszyw e ow ieczk i poją s ię n iem ieck ą k ulturą, w g ło w ie im od teg o szum i i d latego n ie w iedzą, ż e m arnują ciężko zapracow any swój p olski grosz i psują zdrow ie. Czują jed nak , że żle postępują i aby się u spraw iedliw ić przed sobą i sw oim i, szukają jak te n pijak przyczyny i w y­

m ówki b ła h e i n iesłu sz n e , a są niepopraw ni.

Synek się dobrze uczy, ma „dobrą g ło w ę" . W y ­ najdują w ięc n asze p arszyw e ow ieczki sto przyczyn, aby go dać do gim nazyum n iem ieck ieg o , broń B oże do p o lsk ie g o ! C zasam i te przyczyny są tak n ierozu m n e, tak d ziecin n e, że czło w iek , któryby n ie zn a ł n aszych stosun k ów , m yślałb y, że ten ojciec lu b ta m atka n a­

praw dę oszaleli. P rzy w y k liście już do sz k ó ł niem ieck ich i uw ażacie to za w ielką ła sk ę , jak wam ch łop ca przyjm ą do sz k o ły n ie m ie c k ie j! Bo N iem cy posiadają tę sztu k ę, że naszych ludzi za nos wodzą wm awiając w n ich , jakob y w yśw iadczyli im w ielk ą ła sk ę. To też t e arg u ­ m enta i przyczyny, dla k tórych nasi lu d zie p osyłają dzieci do szk ó ł n iem ieckich, pochodzą zazw yczaj z g łó w

(9)

i u st n iem ieck ich , a nasi powtarzają je, upojeni prze- chw ałam i i zalecaniem kultury n iem ieck iej, n ie z a ­ stanaw iając się w cale, czy to powody słu sz n e , czy n iesłu szn e.

S ły szy się w ięc na przykład często tak ie ro zu ­ m owanie : „D ałem ch łop ca do niem ieckich szk ół, b o s ię mu to bardziej przyda!" D laczego się mu nauka w szkole niem ieckiej bardziej przyda, n iż w polskiej ? Czy ta nauka podawana w języ k u niem ieckim j e s t m oże słod szą od tej samej nauki podawanej w języku polskim ? Czy się dziecko lepiej nauczy ła c in y , g rek i, m atem atyk i i tym podobnych, je ż e li j e będ ę u czył tego przedm iotu w języku obcym ? A n ie lepiej to każdem u się uczyó w języku sw oim ? L epiej zrozum ie, w ięcej skorzysta i dłużej spam ięta. T rzeb a to dopiero obcego język a zapożyczać? P rzecież najw ygodniej każdy w sw oich b utach do k ościoła zajdzie. K to ma iść do k ościoła, a dopiero leci do sąsiada pożyczyć butów , przyjdzie

„sew lec k sięd za" . A le nasi parszywi nie zdawają sob ie z tego sprawy jasnej, a są tacy zaślep ien i, że w cale w to naw et n ie chcą w ierzyć, jakoby sz k o ła polska m ogłaby się d ziecku ty s:ąc razy w ięcej przydać.

Idąc do szk oły średniej niem ieckiej c h ło p iec taki ukończył już na wsi pięć oddziałów i stra w ił na tem

(10)

— 10 —

lat pięć. N ie m ógł się jednak nauczyć język a nie m ieckiego na ty le, aby zdać egzam in do gim nazyum , a to się zdarza w 99 wypadkach pom iędzy stom a. Musi się w ięc zacząć forsow nie uczyć język a n iem ieck iego i w stępuje w tym celu do „F olk szu li" niem ieckiej do trzeciej klasy, bo go wyżej n ie przyjm ą. O kazuje się jednak, że nawet po ukończeniu klasy czwartej c h ło ­ p iec taki za mało jeszcze um ie po niem ieck u, aby zdać egzam in w stępny. K ończy w ięc klasę p :ątą i wstę puje nareszcie jako c z t e r n a s t o l e t n i do gim nazyum , s t r a c i w s z y t r z y l a t a , aby sprostać warunkom, przypuszczenia go do studyów gim nazyalnych. N iem cy jednak sami przyznawają, że naw et ci chłopcy nie mają jeszcze dostatecznej wprawy w języku niem ieckim , aby zrozum ieć w ykład profesora N iem ca i zaprow adzili k la sę przygotow aw czą w gim nazyum tak, że studya gim nazyaln e n iem ieck ie trwają dla naszych chłopców la t dziew ięć. J eż eli w ięc ch łop cu we w szystkich klasach dobrze się powodzi, zdaje m aturę w 2 3. r o k u życia.

Tym czasem je st pytanie, w ielu z takich chłopców d oj­

dzie do matury ? Bo w szóstej k lasie już musi staw ać do poboru w ojskow ego; wezm ą go do wojska, w tenczas niem a on prawa do słu żb y jednorocznej ani do rangi oficerskiej i słu ży trzy lata jako prosty szeregow iec.

(11)

- 11 —

Czy potem wróci znowu do g im n a zju m ? N ie ! Bo po- zapom ina w szystk o; pozostaje więc przy wojsku, za­

zwyczaj jako feld w eb el i w stępuje p ó ź iie j jako pisarz do kancelaryi, a m ógłby sam być adw okatem lub tam ezem ś w iększem , gdyby sk ończył gim n azju m , zd a ł m aturę i p oszed ł na u niw ersytet. N iem coszek taki zda sobie w 1 8 . r o k u m aturę, ma prawo korzystać ze służby jednorocznej, staje się oficerem , kończy u ni­

w ersytet, staje się panem , a wasz syn ek dawny jeg o k olega, kornie przed nim czapeczkę zdejm uje. Bo też niem coszkow i sz ło w szystko jak po m aśle. W iadom ość, którą p osięd zie do roku dziew iątego, zu p e łn ie mu w ystarcza do złożen ia egzam inu w stęp nego, a łatw o mu b yło się nauczyć, bo n auczyciele w szkole ludowej uczyli go w język u m atczynym . Nauka b yła dla n iego przystępniejsza, bo mu podawali ły ż k ę do ręk i, sad za­

jąc go ku p ełn ej m isie nauk. N asze d zieck o m usi sobie w niem ieckiej szk ole dopiero strugać tę ły ż k ę m ozolnie z drew nianego języka n iem ieck iego, a przez ten czas mu dzieci n iem ieck ie w szystko z m isk i zjedzą, a jem u biednem u n ie zostaje nic, — tylko p ustka w głow ie. To też dziecko n asze chudnie w naukach, pozostaje w ty le poza niem ieck iem i dziećm i, a tu za­

czyna się dla n iego cała m ęk a: szydzi z n iego n a­

(12)

— 12

uczyciel czy p roiesor, odzyw ając się do niego naj- m ożliwiej n ieoględn ie. M oglibyśm y tu przytoczyć cala sk alę rozm aitych przeaw isk i naśm iew ań! P roszę się tylko zap ytać w aszych stud en tów z e sz k ó ł takich n ie ­ m ieckich! Proszę się zap ytać naszych przychylnych naszej spraw ie lu dzi starszych , już na stanow iskach, którzy sob ie ze w strętem i żółcią przypom inają w szelk ie te u pośledzen ia p rzebyte na ła w ie sz k o ln e j! A gorsze często przechodzi to b ied n e dziecko u m ęczen ie ze strony k o leg ó w ! „D um m er P olak ", z owym le k c e ­ ważącym przyciskiem na końcu tego drugiego wyrazu, to jeszcze należy do n ajgrzeczniejszych n azw isk ! Od takich słow n ych zniew ażeń krótka droga do c z y n n y c h ! N asze dziecko drażnione u staw iczn ie — jakie dziwo, że sta je się drapieżnem , gburow atem , złem ? D ziw ic:e się p otem , żeście oddali dzieck o a n ioła do sz k ó ł, a tam sta ło się krnąbrnem , leniw em , n iezn o śa em ? N ie dziwna rzecz, że takiem dzieckiem naszem N iem cy pogardzają i wskazują nań swoim d zieciom , jako na odstraszający przykład I

Czyja to w ina? N aszych parszywych ow iec. R odzice widzący w szk ołach n iem ieck ich zbaw ienie sw oich dzieci polskich, gubią je także i m oralnie, dziecko pogardzane traci poczucie w łasn ej godności, spacza się w ch a ­

(13)

13 —

rak terze, m ija się z celem życia i je st najuieszczę- śliw szem z n ieszczęśliw ych do śm ierci.

P ew n ie odezw ałaby się zaraz któraś parszywa ow ca: „A dyć przeca też i księdzam i i adw okatam i są nasi, co ukończyli szk oły n ie m ie c k ie !“ D obrze, są, bo mamy ogrom nie dużo d zieci zdolnych, które są w stanie pokonać w szelk ie trudności i mimo ciężką pracę i m oralne m ęk i, w ydostają się na czo ło klasy, ba, są często pierw szym i w k la sie ! A le to w yjątki!

99 zaś procent z nich to renegaci, nieprzyjazni na- sie m u ludowi, w stydzący się pochodzenia sw ego z ludu, którym jak przypom nieć, że ś ty synem szew ca, sto ' larza, chłopa, to dla nich taka obraza, o jakiej n ie ­ m ieckie gazety m ówią, że obrażono go w sposób nie- dający się p o w tó rzy ć!!

Tacy to wasi najzdolniejsi synow ie, wychowani w szk ole n iem ieck iej.

Ale wy w skazujecie zaw sze tych zdolnych a o tych zm arnowanych ani d u d u ! P e łn o po m iastach i po wsiach w aszych synów , zm arnow anych w szkołach n iem ieck ich ! N iczem n ie są, pom iatają nimi jak p le w ą ; przechodzą w swojej um ysłow ej nędzy do N iem ców i stają się w ielkim i kulturnikam i i krzykaczam i na korzyść N iem ców — po gospodach i szynkach. Robią

(14)

l i ­

to nie z przekonbnia lecz dla chleba, bo u d u g u ją c N iem com żyw ią się za to odpadkam i z ich stołów a m ogliby łatw iej i uczciw iej nieraz znaleść chleb na ojcow iźaie przy roli lub przy w arsztacie! K iedyż nareszcie odezw ie się w was su m ien ie i kiedyż p rze­

stan iecie w ysyłać dzieci w asze obcym w u słu g i? K iedyż nareszcie ustanie ta czołob itn ość wasza dla w szystk iego co o b ce? Na co wam ta n iem ieck a kultura, na co obcy jęz y k ? U cz cie się najprzód chodzić o w łasn ych siłach , wypróbujcie w asze zdolności a zobaczycie, że będzie wam daleko lep iej, że ob ejdziecie się bez ubóstw iania kultury n iem ieck iej, p od n iesiecie czoło z poniżenia, a N iem cy, którzy was teraz lekcew ażą, m uszą się nauczyć liczyć się z wami i poważać w as!

A le jeszcze inna, m oże najw iększa szkoda wynika z posyłania w aszych dzieci do szkół niem ieckich.

Każdy z was m oże często zauw ażyć, że dziecko w szk ole ludowej w iejskiej czyni jak najlepsze postępy, póki pobiera naukę w język u w ykładow ym polskim . N auczyciel robi jak najpiękniejsze nadzieje i zachęca rodziców do d alszego k szta łcen ia dzieci. R odzice oszołom ien i parszywą m iło ścią w szystk iego co n iem ie­

ck ie, w ysyłają dziecko do sz k ó ł n iem ieckich. I co się d z ie je ? D ziecko naraz jakby o g łu p ia ło , nie robi naj­

(15)

— 15 —

m niejszych postępów i przynosi raz w raz z łe św ia­

dectw a. W czem tu przyczyna? Zazwyczaj szuk acie przyczyny w d ziecku. Tym czasem nikt n ie je s t tem u m niej winny od d zieck a! W inni są tem u rodzice.

Zapom inają bowiem , że język w ykładow y n iem ieck i robi polskiem u dziecku trudności n ie do p rzezw yciężenia.

Jed yn ą wolą rodziców je st tylko, aby dziecko um iało po n iem iecku, o r o z w ó j d u c h o w y dziecka się w cale nie troszczą. N ie zastanaw iają się nad tem , że przecież sz k o ły n iem ieck ie n i e i s t n i e j ą n a t o , a b y l i t y l k o u c z y ć p o n i e m i e c k u m ó w i ć , lecz żeby nauczyć dz'eci p otrzebn ych wiadom ości, żeby rozwijać ich um ysł i uczynić je ludźm i sam oistnym i. Tym czasem dziecko w asze całk iem się na um yśle nie rozwija.

Znajomość język a n iem ieck iego, jaką ono przynosi do sz k o ły śred niej, ogranicza się na k ilk u d ziesięciu w y­

razach i zdaniach pojedynczych. To też dzieck o w asze sied zi w szkole jak na tureckiem kazaniu a n ierozu- m iejąc o czem profesor mówi zabija czas i rozum . N iep od niecan e do w łasnej pracy um ysłow ej, g łu p ieje coraz to bardziej a o g łu p ie n ie to w ystępuje tem jask ra­

wiej na jaw , poniew aż dziecko póki u c z jło się w języku m acierzyńskim , rob iło św ietn e postępy'. N ie trudno się d ow iedzieć od tych, którzy z w ielkim trudem i

(16)

— 16 —

m ozołem ukończyli parę k la s w szkołach n iem ieck ich , że n ie rozum ieli nigdy d ok ład n ie co nauczyciel m ówił i że tylko u czyli się z k siążk i na pam ięć a przy egzam inie tylko w tenczas od pow iedzieli dobrze, jeżeli nauczyciel p ytał p o d łu g k siążk i. J eż e li w ypadało im od pow iedzieć sam oistn ie, w tenczas językiem ruszyć nie m ogli. D ziecko powinno bowiem nie tylko n a u c z y ć się przedm iotu, ale go tak że z r o z u m i e ć . Jak że ma rozum ieć w ykład, pojąć rzecz, o której nauczyciel m ówi, kiedy jeszcze nie za w ład ło język iem n iem ieck im ? To przecież znana rzecz, że aby zaw ładnąć tak trudnym językiem jak n iem ieck i, do tego potrzeba k ilk anaście lat pracy. Jak że ma d zieck o nasze, k tóre po dwu lub trzech letn im pobycie w sz k o le ludowej niem ieck iej przychodzi do gim nazju m lub szkoły realnej, rozum ieć, o czem p rofesor m ów i? W iecie w szyscy, że ch łop iec nasz ukończywszy nawet piątą k lasę szk o ły ludow ej, bardzo jesz cz e źle mówi po n iem iecku. W szk ole średniej w ykładają mu całym i godzinam i w języku niem ieckim u niw ersyteckim , do k tórego tak ma się języ k niem iecki potoczny jak jed en do stu. Język ten , w którym w ykładają profesorow ie z w ykształceniem uniw ersyteckiem , jest ted y sto razy tru dn iejszy od języka n iem ieck iego p otocznego. Są to zdania d łu g ie,

(17)

— 17 —

za w iłe o budow ie sk om p lik ow anej w stylu uczonych k siążek n iem ieck ich ! Z apytajcie się tych, co czytali n iem ieck ie k siążk i u czone, jak tru dn e są dla doro­

s łe g o naw et do zrozu m ien ia! T ak sam o trudny do zrozum ienia je s t w yk ład p rofesora n iem ieck ieg o , bo się u czy ł z tych k siążek . Cóż w ięc dziw n ego, że syn ek w asz patrzy p rofesorow i na u sta jak patrzym y na m łyn , sły sz y ło sk o t słó w ale n ie rozum ie nic, bo n ie pojął jeszcze ducha język a n iem ieck iego. S ied zi b e z ­ m yśln ie, w g ło w ie mu h uczy a m yśl p rzenosi go p odczas w ykładu ku krowom i g ęsio m , k tóre p a sa ł, nim go p osłan o do tej n iem ieck iej m ęczarni. Po łą k a ch i polach duch je g o się b łą k a , rzecz ted y naturalna, że d zieck o czek a z u pragnieniem końca nauki, aby rzució k siążk i w kąt i czm ychnąć pc za m iasto. Tak w ytw arza się u dziecka n aszego u m y sło w e len istw o, k tóre p r z e ­ chodzi w n a łó g i później nie da s ię niczem w ykorzenić.

N a m arne wychodzą w asze p ien iąd ze i praca, którą ło ż y cie , aby coś z ch łop ca zrobić, na m arne m ijają ch ło p cu lata n ajp ięk niejsze i n ajw ażniejsze, w k tórych m ó g ł b y ł nabyć dużo najpotrzebniejszych w iadom ości, bo to w łaśn ie j e s t ten cza s, w którym dziecko najlepiej i najtrwalej p am ięta, czego się raz n au czyło!

Gdy d zieck o z powodu niezrozum ian ego w y k ła - 2

(18)

— l ą ­

dow ego język a sied zi ta k parę la t na ła w ie szkolnej b ezm yśln ie, zostaje ju ż na c a łe życie m artwem na um yśle, nigdy n ie b ęd zie d ojrzałem na duchu, n ie będ zie poradnem ani sam oistnem w życiu, b ęd zie ślep o w ierzyć we w szystk o, co mu N iem cy pow iedzą i n ie zd ob ęd zie się na k rytyk ę te g o , co mu zalecają. W ś l e ­ p ocie tej duchow ej b ęd zie chw alić w szystk o, co obce a o poprawę sw ego się n ie potroszczy.

Oto tajem nica, d laczego mamy pom iędzy P ola­

kam i w C ieszyósk iem ty le parszyw ych ow iec: W yszli z niem ieck ich sz k ó ł z o g łu p ia łą głow ą a teraz zachw a­

lają n iem ieck ą k u ltu rę, bo im tak N iem cy k azali.

D ow iedziona rzecz jest, ż e ci, co nam najw ięcej n ie ­ m ieckie szk oły zalecają, ci zdawają sob ie najm niej sprawy, jakie ma sz k o ła zadanie.

S zk oła ma zad an ie w ybadać zdolności dziecka i [obudzić śp iące w n iem s iły , ażeby u ży ło ich w życiu w takim k ierun ku , w którym okazu je najw ięcej zd ol­

ności. S zk o ła ma zad an ie nauczyć d zie cię cenić sp u ­ ścizn ę po przodkach, kochać sw ych rodaków, swoją rodzim ą z ie m ię ; szanow ać dobre sw ojsk ie obyczaje, znać p rzeszłość sw ojego narodu, u m ieć k orzystać z do­

robku przodków i pracow ać z p ośw ięcen iem i zam iło­

w aniem nad p od n iesien iem ojczyzny i ojcowizny. S zk oły

(19)

— 19 -

n iem ieck ie uczą kochać naród, obyczaje i kraj n ie ­ m iecki, a o w szystk iem , co nasze, co p o lsk ie, w yrażają się z pogard ą; n ie znają naszej p rzeszłości i n ie chcą jej znać, bo w ied zą, ż e gdyby nauczyli n asze d zieci oceniać sp raw iedliw ie p rzeszło ść ludu n aszego, toby p om agali nam otw ierać oczy i u szy naszym parszyw ym owcom.

C hcecie, aby w asze d zieci, jak „w ysztudyrują", jak wyjdą z w yższych sz k ó ł na posady, ce n iły w asz krwawo zapracow any dorobek, żeby w as k och a ły ze serca, żeby lg n ę ły do was i u m ia ły od p łacić wam za trudy i tro sk i, p o sy ła jcie je do p olskiej sz k o ły lu d o ­ wej i do p o lsk ieg o gim nazyum w C ieszyn ie. T u je s t p ole, na którem w asze dzieci najbujniej rość b ęd ą.

T u w ychow yw ane b ędą na ludzi rozum nych, św iatłych i b ystrych, tu zrozum ieją k ażd e słow o, każdą n au k ę, bo w swoim m acierzyń sk im podawaną język u , n ie uronią ani okruszyny z w ielkiej u czty duchow ej. S p a ­ d nie im zasłon a z oczu i przew idzą, a wy p rzew id zicie z niem i i p o ło ży cie s ię k ied y ś sp okojnie do grob u , m ając p rześw iad czen ie, ż e zasia liście dobre ziarno i ż e krwawy pot wasz na tak dobrym gru n cie n ie w yjdzie na m arne.

P om iędzy parszyw ym i je st jed nak dużo tch ó rzó w . 2*

(20)

— 20 —

C hcieliby, ale się boją. Oniby naw et byli gotow i przy­

znać, ż e dziecko nasze w yjd zie le p sz e ze sz k o ły p o l­

sk iej, „ale n ig d zie go n ie przyjm ą, że n ie b ęd zie u m ieć po n iem ieck u!"

N iep raw d a! W szk ołach p olskich także uczą po n iem ieck u ! Jak d zieck o za wczas z e szk oły w eźm iecie, to n ie b ęd zie u m ia ło . Z ostaw cie je ty lk o w szk ole, n iech ukończy w szy stk ie k la sy , a b ęd zie u m ieć po n ie­

m iecku a p rzytem , o d ziw o! synow i, córeczce waszej rozw iąże się jęz y k i b ęd zie m ówić śliczn ie sw oim i waszym językiem polskim , aż wam serce rość będ zie od s łu c h a n ia ! A zr esztą są d zic ie , że dziecko n asze w sz k o le n iem ieck iej dobrze się po n iem ieck u nauczy, ja k nie ukończy s z k ó ł? Jed n o j e s t pew ne — że choćby naw et u k oń czyło sz k o ły n iem ieck ie i u m iało po n ie ­ m ieck u — czy to n ie w styd dla człow iek a, że nie u m ie sw oim rodzinnym jęz y k ie m ła d n ie i popraw nie m ówić ? Jak w styd b y ło b y m ajstra sto la rsk ie g o , ż e nie um ie h eb low ać, ja k wstyd b yłob y ch łop a, ż e n ie um ie orać, tak w styd k ażdem u, który u koń czył sz k o ły a n ie u m ie teg o , czego szk o ły p rzed ew szystk iem powinny nauczyć, to je s t m owy ojczystej!

Jak w ięc ukończy sz k o ły p o lsk ie ch ło p iec czy dziew czyna, u m ieć b ęd zie po polsku i po niem iecku

(21)

— 21 —

i p osadę ła tw iej d o sta n ie a bardziej pow ażane b ęd zie przez sw oich i naw et p rzez N iem ców . B o N iem cy — to im trzeba p r z y z n a ć — poważają lu d zi, którzy um ieją cenić swój rodzinny jęz y k i którzy się n ie boją zaw sze i w szędzie nazyw ać s ię P olak am i. Za to was, p arszyw e ow ce, k tórzy się b oicie w ystąpić śm iało jako Polacy, k tórzy obaw iacie się m ów ić w szęd zie po p olsku , którzy m ów icie w praw dzie w dom u po p olsku, d zieci jednak w ysyłacie do n iem ieck ich szk ó ł — was m ają za p a­

robków, za niższych in telig en cy ą , poprostu za rob ocze w oły i o s ły ! J eż e li N iem cy m ówią o narodzie naszym , że to j e s t „eine m in d erw erth ig e N a tio n “, co ty le znaczy, jak że N iem cy są panam i, a my jesteśm y ich n iew ol­

nikam i — to oni m ają tylko w as na m yśli, parszyw e o w c e ! B o z wami s ię stykają, was wyzyskują i p od łu g w aszych głów w szy stk ie n asze g ło w y sąd zą. N ie b ójcie się utracić przyjaźni N iem ców , zysk acie przez to p r z y ­ jaźń n aszą, szczerą, przyjaźń w aszych braci, w aszych w spółrodaków — a jak się w szyscy n aw rócicie, to b ę ­ dziem y tak siln i, jak nigdy przedtem i b ęd zie jed n a w ielka ow czarnia p olska na Śląsku cieszyń sk im , w olna

od ow iec p arszyw ych ! F .

C ia s z y n 1901. O d b itk a z „ G w ia z d k i C ie s z y ń s k ie j“, N a k ła d e m R e d a k c y i.

D r u k ie m K u t z e r a i S p. cw C ie szy n ie.

(22)
(23)
(24)

siiwr

Ty&bdi j Kało w io l j Z9,3,

f A Aa

fntnMi

Cytaty

Powiązane dokumenty

Podzielam jednak opinię tych, którzy uważają, że w szeroko pojętej kulturze duchowej, w tym w filozofii, nauce oraz życiu społecznym, było i jest miejsce na istotnie

Pre-dating Freud, he realized that human conscious (or rational) intellectual activity is always blurred by powerful emotions. Nietzsche’s instinctive feel of the

Celem artykułu jest prześledzenie sposobów prezentacji problematy- ki naukowej w wybranych tygodnikach opinii, wyodrębnienie najczęściej pojawiających się dziedzin i

Ostateczny termin zgłoszenia reprezentantów szkoły do udziału w finale: 17 stycznia 2014 Ogłoszenie wyników na stronie internetowej: 11 kwietnia 2014. Gala finałowa:

Ten spontanicznie powstający w przeszłości i nawarstwiający się w histo- rii myśli pluralizm podejść do nauki – być może nieoczekiwanie – staje się dziś ważnym

Ostatnią, poobiednią cześć obrad, poprowadził dr Paweł Sieradzki, a pierwszą prelegentką była dr Agnieszka Januszek-Sieradzka z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana

o wydanie odpisu dyplomu ukończenia studiów w języku obcym/odpisu suplementu do dyplomu w języku

W ramach doskonalenia umie- jętności słuchowego odbioru materiału dźwiękowego, zarówno na poziomie dźwięku, jak i tekstu, rozwija się szczegółowe sprawności