• Nie Znaleziono Wyników

Bojaźń przed utratą dobrego imienia a ważność małżeństwa

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Bojaźń przed utratą dobrego imienia a ważność małżeństwa"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Tadeusz Pieronek

Bojaźń przed utratą dobrego imienia a ważność małżeństwa

Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny 14/3-4, 392-396

1971

(2)

p o w oduje n ie sp ra w ied liw ej b o ja źn i z szacu n k u (Dec. Rot. vol. 51 dec.

z 15. IV. 1959 s. 213 cor. B. F ilipiak).

6. S im u la tio totalis

a) K to z a w iera m ałżeństw o dla u n ik n ię cia m ogących e w e n tu aln ie zajść tru d n o śc i z pow odu sta n u odm iennego (ex p rae g n an tia ) innej p a n n y z tą in te n cją, b y niew spółzam ieszkać, z postan o w ien iem o trz y ­ m a n ia niezw łocznie ro zw ią zan ia zw iązku, te n dopuszcza się całkow itej sy m u lac ji i z a w iera m ałżeństw o ty lk o pozornie (Dec. Rot. vol. 51 dec.

z 23. II. 1959 s. 74 cor. E. Bonet).

b) K to za w ie ra m ałżeństw o, ażeby przez bogactw o przew idzianego m ałżo n k a siebie i sw ą ro d zin ę zaopatrzyć, albo ażeby przez zam ierzone m ałżeństw o uw olnić się od n ie fo rtu n n y c h w a ru n k ó w życiow ych, zaw iera sam o przez się w ażnie m ałżeństw o (Dec. Rot. vol. 51 dec. z 2 3 .1 .1959 s. 30 cor. A. S ab attan i).

c) Je śli n u p tu rie n c i, ochrzczeni w sposób p rzepisany, w szystko sp e ł­

nią, co w y m ag n e je st z p ra w a n a tu ry , nie m a sam o przez się znacze­

n ia oznajm ienie, że dany osobnik ty lk o pozornie (pro form a) dostosow ał się do zaw arcia m a łże ń stw a w ed łu g przepisów kanonicznych i że r y t św ięty u zn a w ał za nic n ie znaczący: nie m ożna bow iem w ty c h w zg lę­

dach uznać b ra k u konsensu, lecz ty lk o w p ozytyw nym akcie woli, k tó ry m odrzuca sam o m ałżeństw o lub to co należy do jego isto ty (Dec.

Rot. vol. 51 dec. z 10. V II. 1959 s. 368 cor. G. D oheny).

Ks. K a źm ie rz K a rło w sk i

B o ja źń przed u tratą dobrego im ien ia a w a żn o ść m a łżeń stw a

1. Do zaistn ien ia zw iązku m ałżeńskiego nie w y sta rc z a ja k a k o lw ie k zgoda k o n tra h e n tó w , ale sam o p raw o n a tu ry w ym aga, by b y ła ona w o l n a o d p r z y m u s u . W m yśl je d n a k zasady: coacta v o lu n ta s sed sem p er v o lu n tas, n a w e t p rzym uszona zgoda je s t p raw d ziw y m a k te m w oli człow ieka. S tą d też p raw o d aw c a kościelny, d la ochrony w olności człow ieka i w arto śc i życia rodzinnego u sta lił zasady ok reśla ją ce ja k i rodzaj p rzy m u su czyni zgodę m ałżeń sk ą niesk u teczn ą, a w ięc i zw iązek m ałżeński n a niej o p arty n ie istn ieją cy m . T ak w ięc kan. 1087, § 1 K o­

deksu P ra w a K anonicznego stanow i: „N iew ażne je s t m ałżeństw o z a ­ w a rte pod przy m u sem albo pod w pływ em ciężkiej bojaźni niesłusznie w yw ołanej przez przyczynę zew n ętrzn ą, ilekroć zagrożony, dla u w o ln ie­

nia się od niej zm uszony je s t w y b ra ć m ałże ń stw o ”.

2. B ojaźń p rzed u tr a tą d o b r e g o i m i e n i a (m etus infam iae) u zn a n a je st przez k an o n istó w za w e w n ę t r z n ą , a w ięc pozbaw ioną k w a lifk a c ji p ra w n e j w y m ag a n ej do orzeczenia n a je j pod staw ie n ie ­ w ażności zw iązku m ałżeńskiego. O ile je d n a k b ojaźń ta z isto ty sw ej m a c h a ra k te r w ew n ętrz n y , n asu w a się pytan ie, czy ze w zględu n a to ­ w arzyszące jej okoliczności, może się sta ć z e w n ę t r z n ą , co p rzy rów noczesnym z a istn ien iu pozstałych w ym ogów p raw n y ch , o k tó ry c h m ow a w kan . 1087, § 1 , uczyniłoby ją k w a l i f i k o w a n ą .

(3)

3. C i ę ż k o ś ć b o j a ź n i p rze d u tr a t ą dobrego im ien ia n a jła tw ie j s t w i e r d z i ć tam , gdzie m a ją m iejsce klasyczne ś r o d k i z m u ­ s z a n i a , ja k bicie, groźby itp . N iem niej je d n a k m oże istn ieć ciężki p rzym us n a w e t p rzy b ra k u zastosow ania ty c h środków , gdzie p rz y ja z n e sto su n k i m iędzy stro n ą p rzy m u sz ając ą a p rzy m u sz an ą ta k się ułożyły, że ich z e rw a n ie z n a tu ry rzeczy m usi w yw ołać rea k cję , k tó re j n a s tę p ­ stw em je s t w ielk ie zło dla zm uszanego (u tra ta dobrego im ienia, pozycji zaw odow ej, m ieszk an ia itp.), zm uszony zaś zd a je sobie sp ra w ę z tego, że zerw an ie te sk u tk i w yw ołać m usi. „M etum — czytam y w je d n y m z w y roków R oty R zym skiej — aliq u an d o , lim ites g ra v ita tis e t in iu s ti- tia e p e rtin g e re posse etia m absque m inis, v erb e rib u s, ce te risq u e m a ­ te ria lis v io le n tia e signis, pacificum e s t” (c. M attioli, N. M. die 13 ian . 1954, SRR Dec., vol. 46, p. 20). W ta k im w y p a d k u często m a zasto so w a­

nie zasad w y p o w ied zian a już przez Sancheza: „ iu sta m etus suspicio s u f ­ fic it pro m e tu ... n am in m atrim o n io an im u s d eb et esse lib e r non solum a com pulsione sed etia m a tim o re com pulsionis” (Th. Sanchez, De sa n cto m atrim o n ii sacram ento, lib. IV, disp. 1, n. 15), oraz stw ie rd z en ie stoso­

w a n e przez tegoż a u to ra do „ p e rtin a x p a tris im p e riu m ”, ale dające się ch y b a zastosow ać i do w sp o m n ian ej w yżej sy tu a c ji o ile w iąże się ona z ja k ą ś fo rm ą zew nętrznego przym usu: „quam vis m inae a c tu desint, s u n t ta m e n v ir tu te ” (tam że, lib. IV, disp. 6, n. 12).

4. Tego ro d z a ju p rzym us — ja k każdy in n y — może p rzy b rać po stać p rzy m u su b e z w z g l ę d n i e ciężkiego, jeśli za g raża ją ce zło je st złem w ielk im d la każdego, n a w e t odw ażnego człow ieka. „M alum g ra v e com ­ m u n ite r in n o stra iu risp ru d e n tia censetur, m ors, m u tilatio , v erb e ra , in fam ia, exilium , e x h e red atio , p riv a tio lib e rta tis, p e rp e tu a derelictio, ubi nec essaria d esin t ad v ita m etc.” (c. Felici, R om ana, N. M. diei 19 ian.

1954, SRR Dec., vol. 46, p. 42).

Może te ż p rz y b ra ć fo rm ę p rzy m u su w z g l ę d n i e c i ę ż k i e g o , k tó ry ta k że w y sta rc z a do orzeczenia niew ażności m ałżeństw a. „Q uidquid re c ip itu r, r e c ip itu r p e r m odum re c ip ie n tis”, stą d też „g ra v itas m etus, non absolute, sed r e la tiv e a e stim a n d a est, consid eratio n e h a b ita tu m illiu s qui m e tu m in tu lit, tu m eius cui m etus in f e r tu r ” (c. P in n a , R u p e l- len., N. M. diei 6 oct. 1956, SRR Dec., vol. 48, p. 773; por. c. P asq u azi, R om ana, N. M. diei 12 ian. 1954, SRR Dec., vol. 46, p. 7).

B ojaźń ciężka je st w sta n ie złam ać „ v iru m "'co n sta n te m ” ; „ v ir cons­

ta n s ” w k an o n isty c e n ie oznacza je d n a k ponadczłow ieka, ale rac zej kogoś, k to m ieści się w ra m a c h norm y: „non è u n tipo p a rtic o la re di uomo, d iffe ren ziato p e r ce rte c a ra tte ristic h e d al livello com m une (avente sin g o lari ca p a c ità di re siste n z a psichologica), m a è p ro p rio il co n trario : è l ’uom o n ella su a n o rm ale fisionom ia, cui non convengono qu alifich e speciali, il r a p p re s e n ta n te d élia m agg io ran za e d élia n o rm a ­ lité, ehe non puo esser d etto ne p av id o ne coraggioso, m a è nel giusto mezzo t r a l ’un o e l ’a ltro estre m o ” (G. M ichiels, P rin c ip ia g e n e ra lia de personis in Ecclesia, P a risiis 1955, ed. a lte ra , p. 624, w przy p isie n r 6 — cy tu ją c y w ty m w y p a d k u D ossettiego). Je śli w ięc k to ś z ja k ich k o lw iek przyczyn, np. z b ra k u silnej w oli, k w a lifik u je się poniżej n orm y n a ­ k reślo n e j dla pojęcia „ v ir co n sta n s”, to d la w y w o łan ia u niego ciężkiej b ojaźni w y sta rc zy zagrożenie złem m niejszym , pro p o ro cjo n aln ie do sto p n ia jego o d chylenia od norm y.

(4)

5. M a to zastosow anie rów n ież i do bojaźni z s z a c u n k u . J e s t ona w zasadzie b o ja źn ią le k k ą, może je d n a k i często p rzy b ie ra form ę b o ­ ja źn i ciężkiej, ze w zględu n a o k o l i c z n o ś c i je j tow arzyszące. Może ona w ystęp o w ać także z przy m u sem zw ykłym , tw o rząc w te n sposób tzw. p rzy m u s m ieszany (por. c. S taffa , Ja n u en ., N .M . diei 22 iu lii 1952, SRR Dec., vol. 44, p. 467—468). J e s t rzeczą logiczną, że m a to m iejsce zw łaszcza w ów czas gdy źródeł p rzy m u su je st k ilka.

W edług orzeczeń R oty R zym skiej b o jaźń z szacunku, k tó re j źródłem je st np. m ożliw ość n a ra ż e n ia życia rodziców w w y p a d k u gdyby się sprzeciw iło ich w oli, k w alifik o w a ć należy ja k o ciężką: „n u llu m dub iu m quod, in g enere m etus re v e re n tia lis, tim o r m o rtis eorum qui nobis su n t p ro x im a e coniuncti e t quos re v e re n tia et am o re p ro seq u im u r, m o rtis u tiq u e se cu tu rae ta m q u a m su p rem u s effectus eorum indig n atio n is ex n o stra inoboedientia, sit sum m us m e tu s” (c. S a b b atan i, T erg estin a seu V en etiaru m , N. M. diei 11 nov. 1960, nn. 3—5: p o d aję za F e rn a n d o Della Rocca, D iritto m a trim o n ia le canonico — tav o le sinottiche, P ad o v a 1963, p. 314, n. 895).

6. G łów ną tru d n o ść w u zn a n iu bojaźni przed u tr a t ą dobrego im ienia za b ojaźń p ra w n ie k w a lifk o w a n ą stan o w i u d o w o d n i e n i e j ej z e ­ w n ę t r z n e g o źródła. P rz y m u s zew n ętrzn y (ab extrinseco) je st ró w ­ noznaczny z przym usem w y w ieran y m przez człow ieka (ab hom ine), żad n a bow iem in n a p rzyczyna nie może w yw ołać u człow ieka lę k u k w alifik u jąc eg o się n a ze w nętrzny, a rów nocześnie kanonicznie w y s ta r ­ czający do orzeczenia niew ażności m ałżeństw a. S iły n a tu ry , w ew n ętrz n e lęk i spow odow ane chorobą lu b p ra c ą w y o b raźn i — chociażby ta w y o b ra źn ia o p ie ra ła się n a w ielk im praw d o p o d o b ień stw ie lu b n aw e t pew ności za istn ien ia fa k tó w k tó re stan o w iły b y dla lę k ają ce g o się w ie l­

kie zło — nie p o w o d u ją b ojaźni zew n ętrzn ej. Je śli w ięc ktoś, o rien tu jąc się w sy tu a cji, w ie o tym , że nie zaw arłszy m a łże ń stw a u tra c i w ielkie dobro ja k im je st dobre imię, zapew nienie sobie odpow iedniej pozycji społecznej, to z a w iera to m ałżeństw o pod w p ły w em bojaźni w ew n ętrz n ej (c. Caiazzo, P assavien., N. M. diei 27 ian. 1943, SRR Dec., vol. 35, p. 74).

J e s t to je d n a k bojaźń w e w n ę trz n a tylk o ta k długo, ja k długo in n i ludzie nie b io rą u d ziału w jej w yw ołaniu.

Z arów no k anoniści, ja k i orzeczenia R oty R zym skiej z a jm u ją pod ty m w zględem jednoznaczne stanow isko. O m aw iając pro b lem p rzy m u su w ew nętrznego J. B ank w y ra źn ie zaznacza: „M etus in te rn u s est ergo, si quis ab sq u e ullo in flu x u alius p ersan ae, ta n tu m ad m alu m corpori, bonis tem p o ralib u s, fam a e vel sa lu ti im m inens a v e rte n d u m c o n tra h it”

(J. B ank, C onnubia canonica, R om ae 1959, p. 398; por. ta k ż e E. F. R ega- tillo, J u s sa c ra m e n ta riu m , S a n ta n d e r 1960, ed. 3, p. 787: „Hic ta m e n (sc.

m etus ab intrinseco) m a trim o n iu m ir r ita r e potest, si ab alio in iu ste in c u ­ tia tu r. Sive in c u tia tu r a com parte, sive a te rtia persona. Sic sem p er R R ” ( = R ota R om ana).

Z chw ilą zatem , gdy oprócz zła w y n ik ająceg o z o b iektyw nych p rz y ­ czyn i okoliczności niezależnych od człow ieka a w y w o łu jący ch w e­

w n ę trz n ą bojaźń, p o ja w i się człow iek, k tó ry nie ty lk o w sk az u je na to zło, ale w ja k ik o lw ie k zew n ętrzn y sposób nim grozi, tego ro d za ju bojaźń w e w n ę trz n a p rzek ształca się w przy m u s zew nętrzny.

W ty m św ietle sta je się też zrozum iałe rozróżnienie zastosow ane

(5)

w ro ta ln y m w y ro k u c. Ju llien : „infam iae m etus, qui est ab extrinseco, d iffe rt a m etu in fam iae, q u am qius sib im et in f e r t” (c. Ju lien , N. M. diei 26 m aii 1945, SRR Dec., vol. 37, p. 298).

7. By p rzym us b ędący w zasadzie w e w n ętrz n y m przek ształcił się w przym us zew nętrzny, nie w y sta rc z a i n t e r w e n c j a ja k iejk o lw iek osoby. Człow iek może dokonać tego p rzeo b ra żen ia w ów czas tylko, gdy leży w jego mocy s p o w o d o w a ć s k u t k i sk ą d in ą d zagrażające, zw łaszcza zaś, gdy je st w sta n ie n ad ać im fo rm ę dla zm uszanego b a r ­ dziej n iek o rzy stn ą. D latego też jeśli ktoś grozi drugiem u, że zepsuje m u opinię (chociażby przez rozgłoszenie praw d y ) w śród ludzi do k tó ry ch przy czy n a zniesław ien ia i ta k d o ta rłab y ale w łagodniejszej form ie, że pozbaw i go pozycji społecznej, a groźby te może w ykonać; jeśli m a tk a płaczem i n a rz e k a n ie m (co tru d n o byłoby k lasyfikow ać ja k o dopusz­

czaln a „m odica p ressio ”) d aje znać synow i, że sprzeciw ienie się jej w oli spow oduje pogorszenie się sta n u jej zdrow ia lub p rz y p ra w i ją o śm ierć — w szystko to stan o w i przym us zew nętrzny. „A b ex trin seco in d ic at h u - iusm odi m a lu m p rocedere d ebere a causa lib e ra, n em pe ab hom ine in cuius p o te sta te sit illu d in fe rre vel non in fe rre ; si enim in fe rt qu ia n ec essita te sic cogitur, p a te t q u em q u am non hom ini cedere, sed ipsi n ecessitati, sive re ru m ad iu n ctis obiectivis, in trin se c a co nsideratione com peritis e t m e n te a p p re h e n sis” (c. M annucci, N .M . diei 24 nov. 1930, SRR Dec., vol. 22, p. 613; por. ta k że Jose R odriguez G onzales, L a n u - lid a d del m a trim o n io po r m iedo en la Ju risp ru d e n c ia P ontificia, V itoria 1962, p. 64, oraz F. D ella Rocca, dz. cyt. p. 359, η. 1030).

8. W reszcie przym us, by był zew nętrzny, m usi być przez przyczynę w o ln ą w y w a r t y n a osobę zm uszoną. W yw arcia p rzy m u su nie m ożna je d n a k utożsam iać z określonym i fo rm am i u ja w n ie n ia przeciw nej woli.

W yw iera p rzym us zarów no te n k to u ja w n ia sw ą w olę biciem i groźbą, ja k i ten, k to u ja w n ia sw ą w olę płaczem , przygnębieniem , zw róceniem u w agi zainteresow anego na to, że w y bór innego w y jśc ia niż to za k tó ­ ry m się opow iada je s t niehonorow y, sta n ie się przyczyną u tr a ty zdrow ia itp. (oczywiście przy założeniu, że ta k w y w ie ra n y p rzym us m a p ra w n e k w a lifik a c je j. w.). S tą d też w y starcza, że przeciw n a w ola będzie w j a ­ k iś sposób w y r a ż o n a n a z e w n ą t r z , w sposób z r o z u m i a ł y dla osoby na k tó rą przym us je s t w y w ieran y : „v o lu n tas in fe re n tis m etum d eb et esse aliquo m odo m a n ife sta ta seu e x p re ssa ” (c. S taffa, B rixien., N. M. diei 20 apr. 1956, SRR Dec., vol. 48, p. 370).

9. P rz y m u s je s t n ie sp ra w ied liw y nie ty lk o w ów czas gdy p rzy m u sz a­

ją cy nie posiad a żadnego p ra w a w ym agać m a łżeń stw a od osoby zm u ­ szanej (iniustus q uoad su b stan tia m ), ale je s t n iesp raw ied liw y n aw e t w ów czas, gdy k to ś m a w p ra w d zie ja k ieś p raw o w ym agać zaw arcia m ałżeństw a, ale czyni to w s p o s ó b p ra w n ie n i e d o p u s z c z a l n y (in iu stu s q uoad m odum ). Je śli ktoś przez uch y len ie się od m ałżeń stw a okazałby niew dzięczność za udzieloną m u pomoc i e w e n tu aln ie n araził dobroczyńców n a s tr a ty m a te ria ln e czy m oralne, ci o sta tn i m ieliby p ra w o zm usić go le g aln ą d rogą do w y n ag ro d zen ia s tr a t będących n a ­ stę p stw em u ch y len ia się od m ałżeństw a, nie p o sia d ają je d n a k p ra w a żą d an ia w y łącznie m a łże ń stw a ja k o rek o m p e n saty (por. J. B ank, dz. cyt., p. 401—406). S tąd też sta w ia n ie człow ieka w obec a lte rn a ty w y : albo m a ł­

(6)

żeństw o albo u tr a t a dobrego im ienia, je st w y w ieran iem p rzy m u su n ie­

spraw iedliw ego, p rz y n a jm n ie j w sposób p ra w n ie niedopuszczalny.

10. B a d ając c h a ra k te r bojaźni p rze d u tr a tą dobrego im ien ia należy w ziąć pod uw agę m ożliw ie w szy stk ie o k o l i c z n o ś c i , one bow iem przede w szystkim d e c y d u ją o jej k w a lifik a c ja c h p ra w n y c h w sto su n k u do za w arteg o m ałżeństw a. W śród ty c h okoliczności szczególne m iejsce za jm u je a w e r s j a , k tó r a zazw yczaj tow arzy szy p rzym usow i i bez k tó re j każdy p rzym us sta je się tru d n y m do udow odnienia. A w ersja je d n a k może być sk ie ro w a n a nie ty lk o do w sp ó łk o n tra h e n ta , ale ta k ż e może się odnosić do sam ego m a łże ń stw a z k o n k re tn ą osobą. J e s t p rz e ­ cież zrozum iałe, że k to ś zna, ceni i lu b i drugiego, ale nie je s t gotów zaw rzeć z nim m ałżeństw a: nie czuje a w e rsji do osoby, ale czuje ją w sto su n k u do m a łże ń stw a z tą osobą. J e s t to zre sztą zn an a teza orze­

czeń R oty R zym skiej, k tó rą zn a jd u je m y np. c. F elici, F irm a n a , N. M.

die 28 iu n ii 1949, SRR Dec., vol. 41, p. 329: „A bsonum non est a v e rsa ri n u p tia s cum com p arte non invisa, q u ae p la ce at u ti am ica, m inim e sane u ti co n iu x ” (por. ta k że c. P in n a, R om ana, N. M. diei 17 ian. 1961, cyt.

za F. D elia Rocca, dz. cyt. p. 327, n. 924).

11. B ojaźń p rzed u tr a tą dobrego im ien ia nie je s t je d n a k ty tu łem p ra w n y m niew ażności m a łże ń stw a ła tw y m do u d o w o d n i e n i a . W łaściw a ocena okoliczności tow arzyszących te j b ojaźni m a w p rze­

p ro w a d za n y m dow odzie p odstaw ow e znaczenie, zazw yczaj bow iem lęk p rzed n iesław ą, często b ędący k o n se k w e n cją niew łaściw ego p o stęp o w a­

nia, m a c h a ra k te r w y rz u tó w sum ienia, czy w każd y m raz ie w ew n ętrz n e źródło w sam ym k a n d y d a cie do m a łże ń stw a i zazw yczaj n ie je st bo jaź- n ią k w alifik o w a n ą w edług n o rm kan. 1087, § 1.

Ks. T a d eu sz P iero n ek

P rzy g o to w a n ie p rocesu de m iracu lo

O cudach w znaczeniu p rz y ję ty m w teologii k ato lic k iej je st m ow a w apologetyce. W p ra w ie kan o n iczn y m za jm u jem y się cudam i w zw iązku z procesem b e a ty fik a c y jn y m i k anonizacyjnym , bo Kościół używ a cudów jako śro d k a d o w o d o w e g o n a p o tw ierd zen ie św iętości Sług Bo­

żych. M ożna pow oływ ać się n a cud ja k o n a śro d ek dow odow y, gdy drogą sądow ą, przez św iad k ó w i d o k u m e n ty stw ie rd z i się, że cud m iał m iejsce.

Z anim je d n a k p o stu la to r p rz y stą p i do s ta ra ń o przeprow adzenie procesu, m usi sam zbadać, czy cud się zdarzył i w ja k ic h okolicznoś­

ciach.

W p raw dzie cu d a m ogą być różnego rodzaju, ale w procesie b e a ty fi­

k a c y jn y m i k an o n iza cy jn y m zw ykle ro z p a tru je się cudow ne uzd ro w ie­

nia, dlatego i dalsze u w ag i b ęd ą się odnosić do tego ro d z a ju cudów.

U w agi p rak ty c zn e podane w obecnym opraco w an iu są o p arte na ko ­ d eksow ym p ra w ie kan o n iczn y m (były p isa n e w k w ie tn iu 1970 r.) i na długoletniej p rak ty c e, a u w zg lę d n ia ją po trzeb y p o stu lato ró w (w ice-po- stu lato ró w ) d ziała ją cy ch n a te re n ie diecezji. N owe n o rm y kongregacyjne,

Cytaty

Powiązane dokumenty

W większości numerów z 1991 roku czwarta strona okładki informowała o działalności ośrodka duszpasterstwa rodzin w katowicach, zamieszczano jego dokładny adres, numer

The in-plane external electric field that drives the primary spin current—a plain drift current—will also contribute to the SCS, because it generates, via spin-orbit coupling,

In the next paper, Thomas Lockley reports the results of a study which tapped the relationship between speaking self-perceived communication competence and actual speaking

Dokładne ustalenie, gdzie i w jakim zakresie odwoływali się rzymscy juryści do aequitas, oznaczałoby przejrzenie historii całego prawa rzymskiego.. W rezultacie to właśnie prawo

życiow ą działalność człow ieka wypływającą z potrzeb jeg o rozwijającej się i dosko­ nalącej natury i biorącą udział w godności osoby ludzkiej, a polegającą

Trudno w tej chw ili dojść, kto był głównym sprawcą tego przeoczenia, ponieważ pomiędzy oddaniem artykułu do druku a jego ukazaniem się m inęły dwa

W czasie w ojny odzyskały aktualność głów ­ nie daw ne piosenki żołnierskie, ale nie brakło rów nież utw orów osiem nastow iecznych w zyw ających do ogólnej

trwałości małżeństwa według prawa świeckiego i kościelnego. Prawo Kanoniczne : kwartalnik prawno-historyczny