• Nie Znaleziono Wyników

Bunt mas w zjednoczonej Europie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Bunt mas w zjednoczonej Europie"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

MAREK KAMIERCZAK

Poznañ–Gniezno

Bunt mas w zjednoczonej Europie

Wstêp

Masy istniej¹ od czasu, w którym wspólnoty miêdzyludzkie zaczê³y podlegaæ we-wnêtrznym oraz zewe-wnêtrznym podzia³om ekonomicznym, religijnym, kulturowym, ¿yciowym, politycznym, a tak¿e w ich perspektywie – œwiatopogl¹dowym. Ich funkcjo-nowanie oraz zmiana taktyk dzia³ania ulega³y w kulturze zachodniej mutacjom od XIX wieku, gdy relacje miêdzy rz¹dz¹cymi a rz¹dzonymi zaczê³y okreœlaæ rozwijaj¹ce siê technologie, œrodki przekazu oraz sposoby systemowego nadzoru spo³ecznego cia³a1. Do mas zalicza³o siê tych wszystkich, którzy nie umieli zaznaczyæ na mapie historii swojej obecnoœci w sposób trwa³y, tak jak czyni³y to instytucje skupiaj¹ce „znakomitych przedstawicieli ró¿nych mniejszoœci” (np. wy³aniaj¹cych siê jako skutek ró¿nic w dostêpie do dóbr materialnych lub sprawowanych urzêdów) czy mo¿ni ludzie, którzy do dziœ spogl¹daj¹ na wspó³czesnego cz³owieka z nieznoœn¹ lekkoœci¹ w³asnej, czasowej wy¿szoœci odmalowanej na p³ótnach i wyrzeŸbionej w marmurach najwybit-niejszych artystów.

Zderzenie cz³owieka z histori¹ koñczy siê opowieœciami, które – gdy przeradza³y siê w histerie – prowadzi³y do zniszczeñ. Masy, ich anonimowe œmierci2, stygmatyzo-wa³y historiê wtedy, gdy na jej co dzieñ odradzaj¹cym siê dziewiczym ³onie zapomnie-nia i nadziei zostawia³y pieczêæ zniszczezapomnie-nia albo rewolucji. Masy w historii by³y nieme, jeœli myœli siê o trwa³ych œladach w postaci tworzonych przez nie narracji. Pierwszy raz masy przebi³y siê przez kokon historii we Francji3, daj¹c asumpt do zrywu spo³ecznego umys³om wymêczonym podówczas tradycyjnym, politycznie i religijnie gwarantowanym pozorem, a jeszcze niezdolnym do uniesieñ na miarê potêgi rozumu

1 J. Douglas, Disappearing Citizenship: surveillance and the state of exception, „Surveillance & Society” 2009, nr 6(1), s. 34, http://www.surveillance-and-society.org (17.08.2009).

2

Paul Ricoeur pisa³, ¿e anonimowa œmieræ tych wszystkich ludzi, którzy jedynie milcz¹co prze-chodz¹ przez scenê historii, zmusza do refleksji dotycz¹cej sensu tej anonimowoœci. Zwyk³emu umie-raniu, temu „umiera siê” francuski filozof stara³ siê „przywróciæ ontologiczn¹ gêstoœæ pod dwoistym znakiem okrucieñstwa gwa³townej œmierci i równoœci œmierci, która zrównuje wszystkie losy”. Dla historii szczególnie wa¿na jest bowiem taka w³aœnie œmieræ, która paradoksalnie jest form¹ nieobec-noœci w niej. P. Ricoeur, Pamiêæ, historia, zapomnienie, t³um. J. Margañski, Kraków 2006, s. 486.

3

D³uga historia cz³owieka masowego zdaniem M. Oakeshotta „nie zaczyna siê wraz z rewolucj¹ francusk¹ ani wraz z przemianami przemys³owymi schy³ku XVIII wieku; zaczyna siê w tych po-wik³anych stuleciach, co do których, z powodu ich nieczytelnoœci, ¿aden historyk nie potrafi rozstrzyg-n¹æ, czy s¹ podsumowaniem, czy wstêpem – a mianowicie w XIV i XV wieku”. Ta historia zaczyna siê nie od powstania cz³owieka masowego, ale od pojawienia siê cz³owieka indywidualnego w nowo-czesnym sensie tego s³owa. Por. M. Oakeshott, Masy w demokracji przedstawicielskiej, t³um. M. Szczubia³ka, w: tego¿, Wie¿a Babel i inne eseje, Warszawa 1999, s. 147.

(2)

krytycznego, umys³om zdesperowanym i biednym. Oœwiecenie inspirowane przez masy oznacza³o ruch oddolny zaw³aszczaj¹cy ca³y porz¹dek rzeczy – egalitaryzm oraz prawo do samostanowienia opar³y siê na wykluczeniu tych, którzy na mocy historii i sprawowanej w³adzy sami siê wykluczyli – w³adza wraz z wykluczeniem kreuje d³ugotrwa³e oddzielenie oraz bunt. Kolejny raz masy przebi³y siê przez wydawa³oby siê, ¿e dobrze ju¿ zaroœniêt¹, pooœwieceniow¹ bliznê w XIX wieku, gdy ludzie wyko-rzystuj¹cy maszyny zaczêli wyrzucaæ „zbêdnych” (sic!) ludzi na bruk, a tych, których nie wyrzucali, alienowali fizycznie oraz œwiatopogl¹dowo4.

Rodz¹cy siê kapitalizm redefiniowa³ ró¿nice spo³eczne powoduj¹c, ¿e jednym z fundamentalnych kryteriów definiuj¹cych masy sta³a siê bezwzglêdna bieda, a wraz z ni¹ ca³y ci¹g spo³ecznych, obyczajowych oraz politycznych konsekwencji. Formo-wanie siê mas jest szczególnie wyraŸnie obserwowane wtedy, gdy nastêpuje zmiana form pracy, generowanych zysków oraz w konsekwencji tego tak¿e modeli funkcjono-wania spo³eczeñstw oraz sprawofunkcjono-wania kontroli nad nimi. Rewolucja przemys³owa ods³oni³a tak¿e jeszcze jedn¹ charakterystykê mas – ukaza³a mo¿liwoœæ ich natychmia-stowej reakcji zale¿nej w³aœciwie tak¿e od stopnia ich zagêszczenia (np. w oœrodkach gospodarczych). Pojawi³a siê dialektyka wieloœci oraz zbêdnoœci – w szybkim tempie ros³a potêga demograficzna mas5, co w po³¹czeniu z ekspanduj¹c¹ technologi¹ oraz z rozwijaj¹c¹ siê biurokracj¹ prowadzi³o do trwonienia na kolejnych polach bitewnych (w sensie militarnym oraz spo³ecznym) potencja³u ludzkiego. Epoka nowoczesna to epoka, która zaczê³a w sposób systemowy traktowaæ ¿ycie ludzkie oraz œmieræ jako element zbêdny6. Z mas zaczê³y wy³aniaæ siê m.in. nowe podmioty reakcyjne – proleta-riat oraz ewoluuj¹ce wraz z nimi etosy dzia³ania.

Mniejszoœæ albo mniejszoœci rzadko by³y oparte na uniwersalnych podstawach œwiata spo³ecznego, na suwerennej i niepodwa¿alnej aksjologii – zawsze ¿y³y w opar-ciu o wiedzê i w³adzê7, któr¹ dysponowa³y oraz ze wzglêdu na poczucie bezpiecznego oddzielenia od tych, którzy mog¹ niepokoiæ w czasie „zabaw i gier”. Masy od œrodka krystalizowa³y horyzonty oczekiwañ i potrzeb, ka¿de z pragnieñ na rewersie wypisane mia³o s³owa: „bieda” albo „nêdza”, albo „desperacja”, albo „gniew”, na awersie wyryte zaœ by³o s³owo „sprawiedliwoœæ”, które mog³o mieæ ró¿ne synonimy: „my”, „nam”, ale

4

G. Vattimo, Koniec nowoczesnoœci, t³um. M. Surma-Gaw³owska, wstêp M. Zawadzki, Kraków 2007, s. 25.

5

José Ortega Y Gasset pisa³ o przyroœcie naturalnym w nastêpuj¹cy sposób: „Ju¿ same te liczby wystarcz¹ do wyjaœnienia naszej wizji wspó³czesnej Europy, a nawet jeœli nie oka¿¹ siê wystar-czaj¹ce, to w ka¿dym razie pomog¹ nam do jej zrozumienia. S¹ to nastêpuj¹ce dane: od wieku VI, kie-dy to zaczyna siê historia Europy, do roku 1800 – to znaczy przez dwanaœcie wieków – liczba ludnoœci Europy nie zdo³a³a przekroczyæ 180 milionów. Natomiast w okresie od 1800 do 1914 – a zatem w nie-co ponad sto lat – liczba ludnoœci Europy wzros³a od 180 do 460 milionów! Uwa¿am, i¿ porówny-wanie tych dwu liczb wystarczy, by rozproszyæ wszelkie w¹tpliwoœci co do mo¿liwoœci rozrodczych ubieg³ego wieku”. J. O. Y Gasset, Bunt mas, t³um. P. Niklewicz, Warszawa 2004, s. 51.

6

Zdaniem Richarda L. Rubensteina zbêdnoœæ ludzkiego ¿ycia sta³a siê jednym z g³ównych czyn-ników, które rozpêdzi³y w XX wieku mechanizm Auschwitz. R. L. Rubenstein, The Cunning of

Histo-ry. The Holocaust and the American Future, Harper&Row, New York 1978, s. XI.

7

M. Foucault, Nadzorowaæ i karaæ. Narodziny wiêzienia, t³um. T. Komendant, Warszawa 1998; M. Foucault, Wola wiedzy, w: tego¿, Historia seksualnoœci, t³um. B. Banasiak, T. Komendant, K. Ma-tuszewski, wstêp T. Komendant, Warszawa 2000.

(3)

te¿ „nadzieja”, „poprawa”, „przemiana”, „sens”. Te zale¿noœci ods³aniaj¹ ukryt¹ za nimi energiê arbitralnoœci wynikaj¹c¹ w du¿ej mierze z tego, ¿e masy nie sk³adaj¹ siê z jednostek; wy³aniaj¹ siê z „antyjednostek” zjednoczonych w nienawiœci do indywi-dualnoœci szukaj¹cej swych odbiæ w zwierciad³ach akceptacji spo³eczeñstwa, wyra-¿anej w jego przyzwoleniu na jej partycypacjê w normach, zasadach, obyczajach8.

Propozycja, imagologia, imperium

Michael Oakeshott pe³en sceptycyzmu pisze, ¿e wspó³czesna sztuka polityki nie opiera siê na „rz¹dzeniu” rozumianym jako poszukiwanie najlepszych praktycznych rozwi¹zañ konfliktów miêdzy jednostkami ani na utrzymywaniu poparcia dla takiej czy innej wiêkszoœci w zgromadzeniu „parlamentarnym”; jest ona raczej sztuk¹ rozpo-znawania tych propozycji, które mog¹ zmobilizowaæ najwiêcej g³osów oraz takiego jej formu³owania, ¿e jej treœæ sprawia³a bêdzie wra¿enie, i¿ pochodzi od tych, do których jest adresowana9. Przestrzeñ, w której rozpuszczaj¹ siê ostatnie granice nowoczesno-œci, wyznaczana jest, id¹c za metafor¹ innego intelektualisty, Milana Kundery, przez imagologiê, która doprowadza do tego, ¿e ideologia przegrywa z imagologi¹. Prze-strzenie reprezentacji, przedstawieñ oraz symulacji w³adzy neutralizuj¹ granice wyty-czane przez pañstwa narodowe, co widoczne jest szczególnie w ich radzeniu sobie z problemami kulturowymi oraz ekonomicznymi; podzia³ na to, co wewnêtrzne oraz zewnêtrzne ustalany jest m.in. poprzez zasiêg funkcjonuj¹cych przekazów medial-nych. Narodowe centra w³adzy ulegaj¹ atrofii. Ogólniejsze jeszcze konteksty ewolucji wspó³czesnych pañstw i spo³eczeñstw dotycz¹ zmian globalnych, które zapowiadaj¹, zdaniem takich badaczy jak Michael Hardt oraz Antonio Negri, zmierzch suwerennoœci pañstw narodowych, co nie oznacza jeszcze zmierzchu w³adzy jako takiej. Zdaniem wy¿ej wspomnianych uczonych suwerenna w³adza przybiera now¹ postaæ, staj¹c siê uk³adem narodowych i ponadnarodowych organizmów, z³¹czonych wspóln¹ logik¹ kontroli, okreœlan¹ przez nich Imperium, które jest zdecentralizowanym i aterytorial-nym aparatem rz¹dzenia, obejmuj¹cym stopniowo ca³¹ „globaln¹ domenê”10.

Dzia³ania mas

Masy wspó³czeœnie pragn¹ transcendowaæ – poprzez nadawanie im z³udnych omni-potencjalnych mo¿liwoœci wyborczych oraz obywatelskich, ucieleœnianych niekiedy w postaci medialnych reprezentacji – aby zaj¹æ miejsce suwerena, spo³eczeñstwa, pañ-stwa11. Chc¹ wykorzystaæ nadwy¿kê w³adzy, któr¹ ich zdaniem posiadaj¹, do tego, by

8

M. Oakeshott, Masy w demokracji przedstawicielskiej, op. cit., s. 156. 9

Ibidem, s. 163.

10 M. Hardt, A. Negri, Imperium, t³um. S. Œlusarski, A. Ko³baniuk, Warszawa 2005, s. 8–9. 11

Szymon Wróbel pisze, ¿e „Nowoczesna suwerennoœæ, przynajmniej od czasu Hobbesa, polega zasadniczo na transcendencji w³adcy, który bêdzie przyjmowa³ postaæ – Ksiêcia, Suwerena, ludu, pañ-stwa. Suweren jest w pewnym sensie nadwy¿k¹ w³adzy, s³u¿¹c¹ zabezpieczeniu ³adu spo³ecznego i jego stabilnoœci, ³adu organizowanego g³ównie poprzez formê pañstwa narodowego, zamkniêtego

(4)

uczyniæ ze œwiata zachodniego „utopiê typu instant” realizowan¹ poprzez „wertykaln¹ inwazjê barbarzyñstwa”12.

Masy mog¹ wspó³tworzyæ lub wspó³konstytuowaæ spo³eczeñstwa, lub wspó³istnieæ w zjednoczonej Europie. Jeœli ich interesy s¹ zbie¿ne z interesami podmiotów rz¹dz¹cych w UE, to masy usi³uj¹ funkcjonowaæ jako spo³eczeñstwa, a wtedy ich dzia³ania s¹ konwergentne z polityk¹ UE (porz¹dek centryczny) oraz uznaj¹cymi tê strukturê spo³eczeñstwami. Interesem UE jest tak¿e to, aby w jak najwiêkszym stopniu jej strategie pokrywa³y siê z oczekiwaniami spo³eczeñstw oraz potencjalnie je do-pe³niaj¹cych mas. Tym, co ró¿ni rz¹dz¹cych UE od mas, s¹ definicje interesów oraz formy ich realizacji. Interesy wyznaczaj¹ tak¿e horyzont realnego ryzyka, które mo¿e doprowadziæ do rozbicia wspó³pracy miêdzy UE a spo³eczeñstwami, wtedy ze spo-³eczeñstw mog¹ wy³oniæ siê niezadowolone masy. Spospo-³eczeñstwem jest taki podmiot zbiorowy, który akceptuje politykê rz¹dz¹cych UE oraz stara siê wdra¿aæ ró¿ne jej dzia³ania w swoim otoczeniu. Spo³eczeñstwo mo¿e rozpaœæ siê na masy lub staæ siê mas¹, gdy doœwiadczy zadowolenia z deprecjacji Innoœci, która dla danej zbiorowoœci mo¿e mieæ implikacje negatywne albo pozytywne – w zale¿noœci od tego, czy zaakcep-tuje (afirmacja) lub odrzuci (antagonizm) ona politykê realizacji interesów przez rz¹dz¹cych UE. Spo³eczeñstwo te¿ mo¿e byæ niezadowolone z polityki rz¹dz¹cych lub j¹ popieraæ, jednak¿e ró¿nica miêdzy mas¹ i spo³eczeñstwem jest taka, ¿e spo³eczeñ-stwo uznaje normy okreœlaj¹ce jego relacjê z rz¹dz¹cymi w UE, natomiast masa nie musi, a czêsto nie chce i nie umie tego uczyniæ. Masa mo¿e siê staæ spo³eczeñstwem wtedy i tylko wtedy, gdy w zjednoczonej Europie bêdzie realizowa³a swoje interesy oraz rozwija³a bêdzie w tym zakresie swoje kompetencje w ramach akceptowanych norm. Ten drugi warunek jest niemal niemo¿liwy do spe³nienia z dwóch powodów: po pierwsze, implikuje on ci¹g³oœæ w czasie, która nie charakteryzuje ewolucji mas oraz po drugie, masy opieraj¹ sw¹ potêgê na ignorancji, której rozwój ma równie¿ charakter progresywny. Je¿eli jednak z jakiegoœ powodu dojdzie do sytuacji, w której realizacja takich interesów zostanie zaprzestana, to doprowadzi to do stanu, w którym masa mo¿e staæ siê antagonist¹ spo³eczeñstwa, a wiêc tak¿e tych wartoœci i zasad, które dane spo³eczeñstwo uznaje za nadrzêdne. Interesy mog¹ byæ ekonomiczne, polityczne, reli-gijne, kulturowe, spo³eczne oraz etniczne. UE stara siê uprawiaæ politykê, a wiêc kon-sekwentnie tworzyæ praktyczne zastosowania dla norm, w celu mo¿liwie najmniejszej szkodliwoœci w relacjach wiêkszoœci z mniejszoœciami.

Do XIX wieku bunt mas przybiera³ czêsto postaæ rzeczywistych, fizycznych kon-frontacji, w których rezultaty kontestacji doprowadza³y do zmiany ustroju polityczne-go albo chocia¿by do nieodwracalnych zniszczeñ. Wiek XX czêœciowo zachowa³ tê mo¿liwoœæ (np. rewolucja z 1917 roku w Rosji), jednak¿e na skutek rozwijanej ju¿ w XIX wieku prasy i form komunikacji masowej, ods³oni³ nowe dziedziny aktywnoœci mas: œrodki przekazu13oraz ideologiê konsumpcji.

na ograniczonym terenie, czy «pofa³dowanej przestrzeni spo³ecznej»”. P. Dybel, Sz. Wróbel, Granice

politycznoœci: od polityki emancypacji do polityki ¿ycia, Warszawa 2008, s. 174.

12

J. O. Y Gasset, Bunt mas, op. cit., s. 54. 13

John Hartley stwierdzi³ np., ¿e nie by³oby demokracji amerykañskiej bez masowego, codzien-nego dziennikarstwa, które dostarcza³o bie¿¹cych informacji na ró¿ne tematy niemal w tym samym

(5)

Interesy nie s¹ granic¹ wyznaczaj¹c¹ jednoznaczne ró¿nice miêdzy masami a rz¹dz¹cymi. W kontekœcie rozwoju mediów masowych oraz wykszta³cenia siê zmy-s³u umo¿liwiaj¹cego wyczuwanie nastrojów wœród mas, dosz³o do tego, ¿e nie interesy, lecz sam ich odbiór okreœla akceptacjê lub odrzucenie realizowanej polityki. Paradoks wspó³czesnoœci polega na tym, ¿e masy maj¹ ambicje dotycz¹ce ich spo³ecznej oraz politycznej „transcendencji”, gdy w przypadku rz¹dz¹cych staraj¹cych siê rozpoznaæ oczekiwania wiêkszoœci i w ten sposób konstruuj¹cych najbardziej spodziewane for-mu³y, prawa lub dzia³ania – g³ówn¹ ide¹ jest mo¿liwoœæ „immanencji”, a wiêc upadania tego, co powszechne (czêsto popularne, masowe) w to, co indywidualne, jednostkowe, œrednie (w sensie przeciêtne). Opozycjê miêdzy tymi wymiarami, pozornie niwelu-j¹cymi lub rozpuszczaniwelu-j¹cymi ró¿nice miêdzy wieloœci¹ i jednoœci¹, wyznacza w³aœnie œwiat zapoœredniczony w mediach masowych, jego wirtualny, w sensie alternatywny z mo¿liwoœci¹ zast¹pienia elementu X przez element Y oraz prawdopodobny, byt.

Spo³eczeñstwo w porozumieniu z rz¹dz¹cymi dzia³a integracyjnie. Ró¿nica wy³a-niaj¹ca siê z ich dzia³añ wyra¿ana w postaci „wektorów oddalenia mas” (masy oddalaj¹ siê od integracyjnego centrum oraz mog¹ te¿ oddalaæ siê od siebie) dzia³a dyspersyjnie. Spo³eczeñstwo charakteryzuje siê poprzez wolê tworzenia, masy zaœ charakteryzuj¹ siê poprzez wolê koordynacji. Perspektywa tworzenia opiera siê na ci¹g³oœci projektu zmierzaj¹cego z przesz³oœci ku przysz³oœci poprzez teraŸniejszoœæ, zaœ wola koordyno-wania opiera siê na zasadzie czasu teraŸniejszego, na realizacji tego, co doraŸne. Tam dok¹d siêga spo³eczeñstwo, mo¿na wiêc mówiæ o istnieniu „przestrzeni obywatel-skiej”, tam gdzie masy upajaj¹ siê sw¹ „instant” aktywnoœci¹ oraz omnipotencj¹, mo¿na mówiæ o granicy tej przestrzeni, dalej rozpoœciera siê jedynie „przestrzeñ wirtualna”. Masa z cia³a jednostki czyni trampolinê w³asnych ambicji, oczekiwañ oraz niespe³nieñ, spo³eczeñstwo nadaje temu cia³u twarz, egzorcyzmuj¹c je z tego, co anonimowe, nawet za cenê biopolitycznych stygmatów wpisanych w to, co intymne, choæ ci¹gle zaw³asz-czane przez systemy w³adzy. Masy ze wzglêdu na stosunek jednostek do wspólnych interesów narzucaj¹ to¿samoœæ przynale¿noœci, to¿samoœæ relacyjn¹ (np. jeœli X nie mo¿e studiowaæ, bo jego/jej na to nie staæ, to jest to w mediach przedstawiane jako sku-tek polityki postkolonialnej. W tej perspektywie narzucona X-owi zostaje, jako jedno-stce, to¿samoœæ przynale¿noœci do tej masy, któr¹ definiuje podobna perspektywa). To¿samoœæ relacyjna opiera siê na trwa³ym, choæ nieci¹g³ym procesie socjalizacji, z powodu którego mo¿liwe staje siê myœlenie i dzia³anie poprzez podobieñstwa.

Nomadyzm mas

Masy s¹ metaforyczne w tym sensie, ¿e poprzez podobieñstwo umo¿liwiaj¹ substy-tucjê tego, co z³o¿one i niewyartyku³owane na miejsce tego, co trwa³e i znane, dlatego tak czêsto masy naœladuj¹ spo³eczeñstwo – upodabniaj¹ siê do niego. Spo³eczeñstwo dzia³a metonimicznie, a wiêc w oparciu o zasadê przyleg³oœci, przystawalnoœci do norm, narzucanych przez rz¹dz¹cych, które warunkuj¹ centryczny porz¹dek spo³ecznej

czasie do coraz odleglejszych zak¹tków kraju. Por. J. Hartley, Popular Reality: Journalism,

(6)

ewolucji wzorców identyfikowanych jako integracyjne. To¿samoœæ przynale¿noœci odnajduje w jednostce to, co jest masowe; relacyjny wymiar to¿samoœci definiuje jej postawê w konkretnym dzia³aniu. Jedn¹ z charakterystyk mas w tym kontekœcie jest to, ¿e tworz¹ce je podmioty s¹ nomadyczne. Oznacza to, ¿e ich to¿samoœæ przynale¿noœci oraz to¿samoœæ relacyjna s¹ p³ynne, a ich dzia³ania wpisuj¹ siê w ogólne postmoderni-styczne tendencje. Uœpienie i czuwanie – czyli dzia³anie in potentia – s¹ formami „przyczajenia siê” mas w spo³eczeñstwie. Masy koczuj¹, obserwuj¹c wszelkie pêkniê-cia spo³eczne, których przyczyn¹ mog¹ byæ ró¿nice miêdzy rz¹dz¹cymi a spo³eczeñ-stwem albo ró¿ne, wielowariantowe przemieszczenia w ich relacjach z innoœci¹, która i tak przez masy jest pojmowana arbitralnie – zawsze zaœ mitycznie jako trwa³a, niemal interlokucyjna postaæ upodmiotowionego antagonizmu.

Nomada jest podmiotem, który mo¿na okreœliæ jako postmodernistyczny, indu-strialny, postkolonialny (w zale¿noœci od przyjmowanego stanowiska). „Jak d³ugo podzia³y na klasê, rasê, to¿samoœæ etniczn¹, p³eæ kulturow¹, wiek krzy¿uj¹ siê i wza-jemnie oddzia³uj¹ w konstytuowaniu podmiotowoœci, pojêcie nomady odnosi siê do wystêpowania wielu z nich jednoczeœnie”14. Masy s¹ nomadyczne, co oznacza, ¿e okreœla je ³amanie konwencji i norm, „k³usowanie” na marginesach spo³eczeñstw, pañstw oraz praw bez jednoznacznie okreœlonej strategii i daj¹cej siê odczytaæ mapy. Nomadycznoœæ oznacza wiêc sta³¹ gotowoœæ do ³amania konwencji, jest jedn¹ z zasadni-czych sytuacji egzystencjalnych przek³adaj¹cych siê na styl myœlenia oraz poznawania15. Nomadycznoœæ jest apriorycznie usankcjonowanym skutkiem wyboru ucieleœnionego w dzia³aniu. Pojêcia wyboru oraz nomadycznoœci s¹ nierozdzielne w horyzoncie re-fleksji odnosz¹cej siê do mas i ich buntów.

Masy nie maj¹ centrum – ideologicznego, kulturowego, jêzykowego czy material-nego. Nie maj¹ tak¿e autentycznej to¿samoœci – tê bowiem masy „dzia³aj¹”, „czyni¹”, wyrabiaj¹ poprzez walkê o interesy. Brak sta³ego aksjologicznego centrum, a tak¿e za³o¿enie, ¿e masy karmi¹ siê owocami „kulturowego k³¹cza”, jest niew¹tpliwie skut-kiem oddzia³ywania na nie mediów i kultury popularnej, w kontekœcie której te przeka-zy medialne i style konstruuj¹ce ich narracje okreœlaj¹ to, co w danym momencie mo¿e zostaæ potraktowane jako wa¿ne (arbitralnie ustalone przez nadawców i odbiorców), bie¿¹ce, tymczasowe, jako „umowne” wreszcie centrum teraŸniejszego œwiata.

Klasa nie-Suwerenna

Pierwszy raz w³aœnie w XX i XXI wieku masy znajduj¹ w zbiorze interesów charak-terystykê etnicznoœci jako jedn¹ z tak samo wa¿nych, jak religijne czy spo³eczne. Kate-goria etnicznoœci ma w tym wymiarze tak¿e kontekst postkolonialny, gdy¿ powstaj¹ nowe przestrzenie „wyobcowania zaw³aszczaj¹cego”, które wewn¹trz np. dawnych krajów kolonialnych (imperiów) gromadz¹ du¿e grupy ludzi ubogich, emigrantów z by³ych terenów kolonialnych, którzy rekonstruuj¹ swoje wspólnoty w polu

na-14

R. Braidotti, Podmioty nomadyczne. Ucieleœnienie i ró¿nica seksualna w feminizmie

wspó³cze-snym, t³um. A. Derra, Warszawa 2009, s. 27.

15

(7)

le¿¹cym do by³ego „zdobywcy”. Parafrazuj¹c w tym miejscu autorów ksi¹¿ki Impe-rium mo¿na wiêc zauwa¿yæ, ¿e w ramach pañstw europejskich przemieszczeniu ulega podzia³ przestrzenny trzech œwiatów – Pierwszego, Drugiego i Trzeciego – tak ¿e od-najdujemy nieustannie elementy Pierwszego w Trzecim Œwiecie, Trzeciego w Pierw-szym, a Drugiego ju¿ niemal nigdzie16. Zjednoczona Europa z jednej strony zmuszona jest odpowiadaæ na mechanizmy, które tworz¹ zarówno udogodnienia, jak i przeszkody w ca³ym systemie œwiatowych relacji, z drugiej jednak strony od œrodka boryka siê m.in. z buntami mas, które na skutek g³ównie przemian gospodarczych bêd¹ coraz czê-œciej stara³y siê, upodobniaj¹c siê do spo³eczeñstwa, wywalczyæ swój kapita³. W ten sposób mo¿e dochodziæ do coraz drastyczniejszych reakcji ze strony rz¹dz¹cych Uni¹ Europejsk¹ oraz do coraz bardziej antagonistycznych zachowañ ze strony mas. Taki podzia³ – wskazuj¹cy na iloœciow¹ przewagê mas nad mniejszoœci¹ rz¹dz¹cych oraz nieustannie rozdarte spo³eczeñstwo (spo³eczeñstwa) mo¿e prowadziæ do tego, ¿e po-wtarza³ siê bêdzie schemat, o którym pisa³ Ortega Y Gasset, a mianowicie, ¿e wiêk-szoœæ, masa, bêdzie chcia³a tego, co posiada mniejszoœæ – taka tendencja nie tylko bêdzie ewentualnie zacieraæ ró¿nice w sprawowaniu w³adzy, ale tak¿e bêdzie doma-ga³a siê spe³nienia ambicji chc¹cych zaw³aszczyæ mo¿liwoœci dystrybucji kapita³u; taka tendencja, maj¹ca w³asnoœci œrodków wybuchowych umo¿liwiaj¹cych projekto-wanie postaw rewolucyjnych, jest w d³u¿szej perspektywie ostatecznoœci¹ bez odpo-wiedzialnoœci.

Zmiana systemu spo³ecznego doprowadzi do dyspersji, lecz za skutki tej dyspersji nikt nie bêdzie odpowiada³, dlatego w³aœnie, ¿e masa dzia³a pod szyldem anonimowo-œci, a rz¹dz¹cy kryj¹ siê za szañcami biurokracji oraz symulacji. Wspó³czesna opozycja „masa : w³adza”, która wyznacza umowne ramy definiuj¹ce Uniê Europejsk¹ ze wzglê-du na jej tendencje centralistyczne (jako jeden z przejawów polityki wewnêtrznej) oraz decentryczne (jako jeden z przejawów konfrontacji z tym, co zewnêtrzne) nie jest histo-ryczna ani dialektyczna, wyznacza ona raczej pole aproksymacji nadu¿yæ, w obszarze którego rejestrowaæ mo¿na ka¿d¹ zmianê motywowan¹ ekonomicznie, politycznie oraz kulturowo.

Zjednoczona Europa nie udŸwignie mas od œrodka, gdy¿ coraz czêœciej przypomina Pascalowowego cz³owieka, którego ogarnia podwójna nieskoñczonoœæ – nieskoñczo-noœæ wielkoœci, nieskoñczonieskoñczo-noœæ tego, co zewnêtrzne (procesy œwiatowe, w których UE jest tylko jednym z depozytariuszy prawa g³osu i mo¿liwoœci dzia³ania, globalnym ak-torem17) oraz nieskoñczonoœæ ma³oœci, nieskoñczonoœæ tego, co wewnêtrzne (procesy zachodz¹ce wewn¹trz struktur UE, rozpadaj¹ce siê ci¹gle na partykularyzmy, których horyzont przestrzenny jest bardzo wyraŸnie okreœlony, a czasowy odnosi siê do tego, co bie¿¹ce i nag³e). Jeœli uwzglêdni siê np. interesy etniczne w perspektywie nieskoñcze-nie wewnêtrznej, to masy dzia³aj¹ w nastêpuj¹cy sposób: masy sk³adaj¹ce siê z ró¿no-rodnych grup etnicznych artyku³uj¹ siê, manifestuj¹ siê wg wzorców emancypacyjnych, które powsta³y w zachodnich spo³eczeñstwach pooœwieceniowych, neguj¹c porz¹dek, w którym funkcjonuj¹.

16

M. Hardt, A. Negri, Imperium, op. cit., s. 9. 17

Ch. Bretherton, J. Vogler, The European Union As a Global Actor, Taylor & Francis Routledge 2006, s. 37–62.

(8)

Oto jest paradoks wyczerpywanej od œrodka, nieskoñczenie wewnêtrznej zjedno-czonej Europy. Przyk³adem na tê aporiê emancypacyjnej samoœwiadomej jednostki jest to, ¿e masa w imieniu jednostki, a w³aœciwie jej kosztem, d¹¿y do wyzwolenia ca³oœci bez jednoznacznego programu, który w perspektywie d³ugofalowej rozwi¹za³by pro-blemy natury spo³ecznej. Spo³eczeñstwo chce rozwik³aæ problem, masy chc¹ zamani-festowaæ swój sprzeciw, skutkiem tego na przyk³ad w przestrzeni fizycznej miasta dochodzi do zniszczeñ (np. przedmieœcia Pary¿a oraz innych miast francuskich, które sta³y siê dziedzin¹ zniszczenia w listopadzie 2005 roku; media poda³y18, ¿e bezpoœred-ni¹ przyczyn¹ tych wydarzeñ by³a œmieræ dwóch nastolatków pochodzenia afrykañ-skiego [ang. African origin], którzy ukrywaj¹c siê przed kontrol¹ policyjn¹, schowali siê w stacji transformatorowej, gdzie zostali pora¿eni pr¹dem, poœredni¹ zaœ przyczyn¹ mia³a byæ nieskuteczna polityka imigracyjna francuskiego rz¹du), ale tak¿e do atomi-zacji przestrzeni miejskiej (masy maj¹ odmienne pochodzenie spo³eczne, to¿samo-œciowe, religiê, muzykê – czujne macki buntu opartego na manifestowanej w³asnej odmiennoœci). W 2008 roku ukaza³ siê francuski film Entre les murs w re¿yserii Lau-renta Canteta19ukazuj¹cy t³o napiêæ spo³ecznych wynikaj¹cych z trudnych do zreduko-wania ró¿nic etnicznych, religijnych oraz kulturowych. Fatalistyczna wymowa tego dzie³a, która nie jest wyartyku³owana wprost, przejawia siê w tym, ¿e bohaterowie tego filmu – uczniowie pochodz¹cy z rodzin afrykañskich, chiñskich oraz arabskich – wy-korzystuj¹ jêzyk francuski (figura nowej to¿samoœci oraz samoprezentacji w kulturze potocznoœci) do wyra¿ania ró¿nic (w³asnej to¿samoœci oraz siebie jako odmiennoœci). U¿ywany przez uczniów jêzyk jest bowiem narzêdziem w³adzy suwerena, dlatego nie chc¹ oni w nim zamieszkaæ (symbolicznego wymiaru nabieraj¹ sceny, w których uczniowie buntuj¹ siê przeciwko uczeniu siê gramatyki jêzyka francuskiego oraz, kie-dy ich rodzice nie mog¹ porozumieæ siê z francuskimi nauczycielami w jêzyku „urzê-dowym”) ani daæ siê poskromiæ wiedzy i w³adzy funkcjonuj¹cych poprzez relacje miêdzy znaczonym i znacz¹cym. Masy w jednocz¹cej siê Europie zyskuj¹ sw¹ si³ê miêdzy innymi poprzez to, ¿e sk³adaj¹ siê w du¿ej mierze z takich w³aœnie klas nie-Su-werennych, a wiêc œwiadomej siebie innoœci, która w dostêpnych kodach (np. jêzyk albo miejska przestrzeñ symboli i znaczeñ) wyra¿a w³asn¹ mo¿liwoœæ potencjalnie de-struktywnej spo³ecznie reakcji.

Aporie opisywane powy¿ej widaæ szczególnie na niwie wzrastaj¹cej liczby osób bezrobotnych w zjednoczonej Europie oraz konfliktów motywowanych spo³ecznie, et-nicznie i/lub religijnie. Dla przyk³adowego zobrazowania takich sytuacji mo¿na pos³u-¿yæ siê opisem swoistego paradoksu, który polega na tym, ¿e wielu obywateli tureckich mieszkaj¹cych w Niemczech nie chce asymilowaæ siê ze spo³eczeñstwem niemieckim. Taka postawa powoduje, ¿e ich to¿samoœæ relacyjna i – w tej perspektywie – mo¿liwoœæ afirmacji w³asnego spo³eczno-jêzykowo-kulturowego zakorzenienia w Niemczech za-le¿¹ od traktowania przez spo³eczeñstwo niemieckie polityki oraz obyczajów turec-kich, ale tak¿e, co równie istotne, zasad i norm opartych na islamie.

18

Por. Many held as French riots spread, http://news.bbc.co.uk/2/hi/europe/4407688.stm (10.09.2009). Skalê zniszczeñ mo¿na zobrazowaæ na przyk³adzie iloœci spalonych jednego dnia, tj. 5.11.2005, samo-chodów – zniszczono w ten sposób oko³o 900 aut.

19

(9)

W przenoœni mo¿na tê sytuacjê opisaæ nastêpuj¹co: przedstawiciel mniejszoœci, który nie asymiluje siê ze spo³eczeñstwem niemieckim, zaczyna budowaæ sw¹ to¿sa-moœæ nie tyle wokó³ pojêcia narodu czy grupy etnicznej, ale na przyk³ad poprzez sw¹ identyfikacjê religijn¹. Taka perspektywa jest mo¿liwa, gdy cz³owiek wyobcowany (wykorzeniony politycznie albo spo³ecznie) zaczyna poszukiwaæ w niepewnym dla siebie czasie czegoœ bezwzglêdnie trwa³ego, nawet jeœli fundamenty tego maj¹ swoje Ÿród³o w tym, co symboliczne. Religia jest w tym kontekœcie bastionem trwa³oœci oraz ram¹ przynale¿noœci poprzez rytua³ modlitw do wspólnoty (tworzonej z innymi wier-nymi, których nie obowi¹zuj¹ granice polityczne pañstw) realizowanej poprzez ni¹ ak-sjologii (wartoœci i zasady postêpowania wed³ug nich), wreszcie niewys³awialnej, a wci¹¿ od nowa prze¿ywanej, sfery sacrum.

Paradoks ten jest o tyle te¿ istotny, ¿e mniejszoœæ turecka w Niemczech, a konkret-nie ta jej czêœæ, która konkret-nie chce siê asymilowaæ, konkret-nie uwzglêdnia przy tym nawet ambicji politycznej Turcji wynikaj¹cej z chêci wst¹pienia tego kraju do wspólnoty UE. Osoby takie nie s¹ zainteresowane integrowaniem siê ze spo³eczeñstwem niemieckim, czêsto zaœ bardziej interesuje je los zabijanych muzu³manów w Iraku czy Palestynie, krytycznie oceniaj¹ tak¿e dzia³ania wojsk niemieckich w Afganistanie. Zdaniem Guido Steinber-ga, doradcy ds. terroryzmu w rz¹dzie Gerharda Schrödera, Niemcy unikaj¹ publicz-nych dyskusji na temat problemów wynikaj¹cych z asymilacji mniejszoœci tureckiej, choæ obawiaj¹ siê jej skutków. W Niemczech ¿yje mniej wiêcej oko³o dwa miliony sie-demset tysiêcy Turków, co powoduje, zdaniem Steinberga, ¿e spo³eczne skutki k³o-potów z asymilacj¹ mog¹ byæ Ÿród³em ró¿nych form ekstremizmów, co ciekawe – niekoniecznie w oœrodkach bêd¹cych enklawami mniejszoœci tureckiej, ale w³aœnie w zwyczajnych miastach, jak np. w Langen niedaleko Frankfurtu, gdzie dorasta³ Adem Yilmaz, 28-letni Turek (który póŸniej przeszed³ szkolenia w obozach dla terrorystów w Pakistanie; zosta³ schwytany jako jedna z osób przygotowuj¹cych zamach20).

W 2006 roku w raporcie przygotowanym przez niemieckie s³u¿by wywiadowcze, jak podaj¹ Mark Lander oraz Nicholas Kulish z „The New York Times”, w Niemczech mia³o przebywaæ oko³o trzydzieœci dwa tysi¹ce sto piêædziesi¹t osób, które przejawia³o tendencje ekstremistyczne, z czego a¿ dwadzieœcia siedem tysiêcy dwieœcie piêædzie-si¹t osób mia³o tureckie pochodzenie, ale tylko ma³a czêœæ tej grupy, mniej nawet ni¿ sto osób by³o postrzegane jako osoby naprawdê niebezpieczne, dlatego te¿ by³y pod sta³¹ obserwacj¹21. Konsekwencj¹ niemieckich pora¿ek wynikaj¹cych z nieudanej, zdaniem autorów omawianego artyku³u, polityki integruj¹cej mniejszoœæ tureck¹ ze spo³eczeñstwem niemieckim jest rosn¹ca liczba osób, które nie wykazuj¹ ¿adnego za-interesowania tym, co dzieje siê w g³ównym nurcie tego spo³eczeñstwa. Brak zaintere-sowania ma przynajmniej dwa aspekty – pierwszy, rosn¹ca masa nieasymiluj¹cej siê mniejszoœci tureckiej mo¿e dzia³aæ dyspersyjnie na spo³eczeñstwo niemieckie oraz drugi, ze spo³eczeñstwa niemieckiego mog¹ siê wykszta³ciæ masy, które bêd¹ dzia³a³y destrukcyjnie na mniejszoœæ tureck¹ w Niemczech. W pierwszym przypadku „innym”

20

M. Lander, N. Kulish, Arrest of One Turk in Germany Brings New Scrutiny to a Society of

2.7 Million, (tekst opublikowany 8 wrzeœnia 2007 r.),

http://www.nytimes.com/2007/09/08/world/eu-rope/08germany.html (6.10.2009). 21

(10)

jest spo³eczeñstwo, w drugim „innym” jest masa – w obydwu tych ujêciach „innoœæ” jest nieustannie ¿yw¹ ran¹. W pierwszym przypadku dzia³anie mas (niechc¹cych lub niezdolnych do asymilacji) mo¿e byæ spowodowane postaw¹ rz¹dz¹cych wobec np. ich ingerencji w sferê rytualno-obyczajow¹ mniejszoœci muzu³mañskiej. W drugim przy-padku brak pracy doskwieraj¹cy Niemcom lub – jak to mia³o miejsce w Neapolu w re-akcji W³ochów wobec Romów – puszczona pog³oska w po³¹czeniu z jak¹œ form¹ narastaj¹cego konfliktu miêdzy tak odmiennymi zbiorowoœciami, mo¿e doprowadziæ do niebezpiecznego buntu mas, których dzia³ania wymierzone bêd¹ przeciwko mniej-szoœci tureckiej22.

Rozkoszne okrucieñstwo

Masy mog¹ ze wzglêdu na mo¿liwoœæ aktywnoœci politycznej byæ podstaw¹ rozwo-ju re¿imu totalitarnego. Jego spektakl mo¿e siê jednak sk³adaæ z podmiotów, które nie tyle nawet chc¹ stworzyæ organizacjê polityczn¹, co usi³uj¹ wytworzyæ rodzaj wspól-noty politycznej ugruntowanej w os¹dzie estetycznym. Pojawia siê u nich rozkosz na widok okrucieñstwa oraz na skutek os¹du oceniaj¹cego w trybie natychmiastowym wartoœæ jednostkowego ¿ycia. Mas nie spaja w tej perspektywie œwiadomoœæ wspólno-ty interesów, bo brakuje im wyraŸnej przynale¿noœci klasowej. Masy ³¹czy upojenie, ale i upojony spektaklem lud os¹dza przedmiot swego upojenia23. Powy¿sze interpreta-cje wpisuj¹ siê w rozwa¿ania oparte na analizie korzeni totalitaryzmu. Masy zmieniaj¹ jednak w perspektywie wczeœniej opisanych aspektów swoj¹ zasadê samoorganizowa-nia oraz samoporz¹dkowasamoorganizowa-nia. Pojawiaj¹ siê interesy – motywowane poprzez okreœlone konteksty – które nie wynikaj¹ z przynale¿noœci klasowej, na miejsce œwiadomoœci braku tego rodzaju przynale¿noœci pojawi³y siê bowiem nowe ramy (przyczyny) mode-luj¹ce mo¿liwoœæ organizowania siê mas oraz ich wyodrêbniania siê. Jeœli wiêc Hannah Arendt, pisz¹c o korzeniach totalitaryzmu, wskazywa³a na to, ¿e termin „masy” ma za-stosowanie wszêdzie tam, gdzie ludzie, którzy, ze wzglêdu na ich wielk¹ liczbê albo biernoœæ, albo poprzez po³¹czenie obu tych kryteriów nie mog¹ stworzyæ organizacji opieraj¹cej siê wspólnocie interesów24. Jeœli zgodzimy siê, ¿e dwiema istotnymi cha-rakterystykami mas jest ich liczba oraz biernoœæ, to nale¿y uwzglêdniæ, ¿e w kontekœcie mo¿liwych buntów mas pojêcia ta wymagaj¹ zredefiniowania. Liczba mo¿e byæ okre-œlona ze wzglêdu na kryterium identyfikacji, mo¿na nawet powiedzieæ kim jest liczba, a ta perspektywa mo¿e wrêcz naszkicowaæ albo projektowaæ mo¿liwy rozmiar od-dzia³ywania danej masy. Liczba jest wiêc umotywowana kontekstem spo³ecznym, poli-tycznym, religijnym, jêzykowym oraz kulturowym, jej wartoœæ okreœla charakter buntu. Biernoœæ polityczna mas przestaje charakteryzowaæ tak z³o¿ony podmiot.

Masy poszukuj¹ satysfakcji, o tyle te¿ niekoniecznie aktywnoœæ polityczna mo¿e wyznaczaæ ich horyzont dzia³ania. Masy wspó³czeœnie nie s¹ bierne. Artyku³uj¹ swoje

22 Ibidem. 23

Por. P. Dybel, Sz. Wróbel, Granice politycznoœci, op. cit., s. 178. 24

Por. H. Arendt, Korzenie totalitaryzmu, t³um. M. Szawiel, D. Grinberg, t. I, Warszawa 1989, s. 126. Cyt. za: P. Dybel, Sz. Wróbel, Granice politycznoœci, op. cit., s. 178.

(11)

ambicje poprzez media, które mog¹ byæ przez nie wspó³tworzone, ale tak¿e poprzez to, ¿e w polityce zmieni³o siê bardzo du¿o – mog¹ ich dzia³ania stawaæ siê treœci¹ kultury potocznoœci. Ten mechanizm polega na tym, ¿e, jak to wnikliwie opisywa³ Michael Oakeshott, zaczyna siê liczyæ to, co wirtualne, a co odzwierciedla dominuj¹ce tenden-cje i w tej perspektywie wymusza konkretne postawy i decyzje25. Masy wspó³czeœnie nie musz¹ wiêc u¿ywaæ si³y w tradycyjnym sensie, aby wyartyku³owaæ swój bunt, cza-sami wystarczy tylko ruch na „pofa³dowanej mapie spo³ecznej”. Masy mog¹ bowiem ³¹czyæ ¿ywio³ wypróbowany wczeœniej z tym, co najlepiej oddaje potêgê rzeczywisto-œci prawdopodobnej, któr¹ warunkuj¹ sonda¿e oraz s³upki popularnorzeczywisto-œci z jednej strony, a tak¿e wszystkie dostêpne poprzez nowe media sposoby wyra¿ania i manifestowania buntu. Jeœli wiêc media masowe pokazuj¹ zamieszki na przedmieœciach Pary¿a, to nie tylko obrazuj¹ rzeczywiste zdarzenia, ale tak¿e – i tu jest widoczna – prewencyjna moc buntu albo wielkie prawdopodobieñstwo jego zaistnienia – roznosz¹ bunt potencjalnie projektuj¹c kolejne jego formy, infekuj¹c masy jeszcze uœpione (ró¿nica interesów!), ale gotowe na wypadek zbie¿noœci interesów zbuntowaæ siê realnie przekraczaj¹c wir-tualne ramy medialnego przedstawienia.

Media mas

Masom w ich buncie wystarczy wiêc czasami estetyczna satysfakcja, a tej dostar-czaj¹ medialne obrazy; dlatego te¿ tak wa¿na we wspó³czesnej zachodniej cywilizacji jest figura koz³a ofiarnego, która stanowi jedynie substytut spo³eczno-politycznej od-powiedzialnoœci m.in. rz¹dz¹cych za podejmowane przez nich dzia³ania. Masy s¹ mi-metycznie nienasycone – chc¹ praw w³aœciwych dla spo³eczeñstwa, ale jednoczeœnie wykorzystuj¹ swoj¹ prawdopodobn¹ moc (niedaj¹c¹ siê zmierzyæ, oszacowaæ ani nig-dy w pe³ni zrealizowaæ) do tego, by naœladowaæ w³adzê. Chc¹ rozkoszy obywatelskiej rozdzielanej „sprawiedliwie” przez siebie nie dbaj¹c przy tym o ¿adn¹ racjonalnoœæ. Media pierwsze pokrapiaj¹ krwi¹ z koz³a ofiarnego ekrany telewizyjne i s³upki reakcji „spo³ecznej”, tzw. opinii publicznej. Kiedy ofiara zostaje spe³niona, mo¿na oczyœciæ siê z winy w oczekiwaniu na kolejnego koz³a ofiarnego (zamieszki na przedmieœciach Pary¿a mia³y swój symboliczny pocz¹tek w reakcji na œmieræ dwóch m³odzieñców, którzy stali siê „ofiarami” systemu w³adzy; zachowanie mas w Neapolu mia³o sw¹ symboliczn¹ „ofiarê” w osobie ukradzionego przez rumuñsk¹ Romkê dziecka). Ko-z³em ofiarnym mo¿e byæ jednostka, zbiorowoœæ, ale tak¿e jakiœ dokument, zarz¹dze-nie. Masy musz¹ w warstwie symbolicznej znaleŸæ ofiarê, która ich dzia³aniom nadaje sens. Figura koz³a ofiarnego nie jest logiczna. Jeœli ginie X bêd¹cy reprezentantem ja-kiejœ mniejszoœci, to nagle okazuje siê, ¿e staje siê on koz³em ofiarnym tej mniejszoœci, która szybko przechodzi w masê. Nastêpnie dochodzi do buntu, czasami dos³ownego, jak to mia³o miejsce na przedmieœciach Pary¿a. W odpowiedzi rz¹dz¹cy znajduj¹ koz³a ofiarnego, aby ten bunt za¿egnaæ. Masy nie pytaj¹ o to, dlaczego X sta³ siê ofiar¹ – np. otoczenia, w którym wzrasta³, wychowania, braku perspektyw itp. Masy s¹dz¹, a ich s¹dy staj¹ siê faktami, na które czêst¹ reakcj¹ jest czyn rz¹dz¹cych albo dzia³anie

sa-25

(12)

mych mas. Si³¹ mas jest wiêc niedyskursywnoœæ. Masy potrzebuj¹ symbolu, który w tej mimetycznej kakofonii staje siê protez¹ ideologii, samoorganizuj¹c siê doznaj¹ satys-fakcji, gdy widz¹ rezultaty swych reakcji, a potem powtórzenia tych rezultatów. Masy s¹ jednak uœpionym golemem, który – jak w praskiej legendzie – mo¿e zostaæ o¿ywio-ny jedo¿ywio-nym zaklêciem – na miejsce met (nie¿ywy) mo¿e pojawiæ siê emet (o¿ywioo¿ywio-ny). Golem powstaje, masy siê buntuj¹. Wystarczy okreœlenie zagro¿enia jakiegoœ istotne-go interesu (met – na przyk³ad postêpuj¹ca pauperyzacja, nieposzanowanie religijnych obyczajów), aby natychmiast uformowa³a siê doraŸna czêsto, definiowana tylko czê-œciowo tymi samymi interesami, masa (emet). Najwiêksz¹ si³¹ mas jest ich stan goto-woœci do dzia³ania, stan uœpienia, mo¿ligoto-woœci buntu – w tê wirtualn¹ pu³apkê wpadaj¹ rz¹dz¹cy oraz spo³eczeñstwa. Ten stan uœpienia wyznacza w³aœnie horyzont mo¿liwo-œci rozpoznania przez rz¹dz¹cych okreœlonych potrzeb mas, aby w perspektywie tego jak najwiêcej z jednostek identyfikowa³o siê ze spo³eczeñstwem. Paradoks takiego sta-nu polega wiêc na tym, ¿e uœpione, potencjalnie aktywne masy staj¹ siê natychmiast re-aktywne, dzia³aj¹ bezpoœrednio i nagle.

Spo³eczeñstwo informacyjne, w którym dostêp do informacji oraz jej tworzenie i przekaz wyznaczaj¹ prawdziw¹ cenê codziennoœci (ale tak¿e rozmiar przeciêtnoœci jej u¿ytkowników oraz konsumentów) prowadzi do tego, ¿e w cenie – politycznej oraz spo³ecznej – jest to, co staje siê niepowtarzalne, dotyczy to tak¿e wykonywanych za-wodów. Digitalizacja wielu dziedzin gospodarki, polityki i kultury wymaga od mas tego, by nad¹¿a³y za wymaganiami technologicznymi, aby siê rozwija³y proporcjonal-nie szybko i skuteczproporcjonal-nie wzglêdem tego, czego wymaga rynek pracy oraz codzienne uczestniczenie w medialnej, kakofonicznej rzeczywistoœci. Zjawisko redystrybucji pracy ma wymiar globalny, co powoduje, ¿e g³ównie pañstwa rozwijaj¹ce siê dostar-czaj¹ nisko op³acanej nieopodatkowanej produkcji. Przejœcie od produkcji przemy-s³owej do us³ug i struktur opartych na informacji powoduje „zanikanie tradycyjnych spo³eczno-symbolicznych systemów opartych na pañstwie, rodzinie i mêskim autory-tecie”26.

Jean Delumeau pisa³, ¿e bunty nie by³y w historii Europy tak œmiercionoœne jak epi-demie, ale swoj¹ nag³¹ gwa³townoœci¹ wybija³y rytm zbiorowego niepokoju, który „miêdzy jednym a drugim wybuchem trwa³ milcz¹cy lub utajony”27. Miêdzy 1590 a 1715 r. wybuch³o w Akwitanii od 450 do 500 buntów ludowych (w najszerszym rozu-mieniu tego s³owa, przy za³o¿eniu Yvesa-Marie Bercé’a, ¿e uformowa³y siê uzbrojone oddzia³y skupiaj¹ce uczestników przyby³ych z kilku wspólnot wiejskich i trwa³y w go-towoœci wiêcej ni¿ jeden dzieñ). We Francji, w XVIII wieku – wy³¹czaj¹c rewolucjê 1789–1799 r. dosz³o mniej wiêcej do oko³o stu zamieszek miêdzy 1715 a 1787 r., zaœ na wsi angielskiej miêdzy 1735 a 1800 rokiem dosz³o do oko³o 275 buntów. Jean Delumeau pisze, ¿e w cywilizacji Europy preindustrialnej mo¿na – w przenoœni – mówiæ o „co-dziennoœci rewolty”28.

26 R. Braidotti, Podmioty nomadyczne. Ucieleœnienie i ró¿nica seksualna w feminizmie

wspó³cze-snym, t³um. A. Derra, Warszawa 2009, s. 24–25.

27

J. Delumeau, Strach w kulturze Zachodu (XIV–XVIII w.), t³um. A. Szymanowski, Warszawa 1986, s. 137.

28

(13)

Francuskiego uczonego interesowa³a rola strachu w buntach epoki preindustrialnej, który wzmacnia³ reakcjê t³umu zbieraj¹cego siê bez okreœlonego celu oraz wch³ania-j¹cego pog³oski, potêguj¹ce przestrzeñ jego oddzia³ywania, której azymutami stawa³y siê ataki na pewne osoby; t³um pl¹drowa³ i grabi³. Ta perspektywa jest jednym ze Ÿróde³ mo¿liwych oraz realizowanych buntów mas we wspó³czesnej Europie. Rozwija³a siê ona jakby na marginesie tego, co zapowiada³o ju¿ formy kontestacji typu nowoczesne-go. W XVIII wieku, np. w Lyonie, robotnicy przemys³u jedwabniczego nie buntowali siê w czasach g³odu lub bezrobocia. Do zorganizowanych wyst¹pieñ, zw³aszcza w 1744 i 1786 r. dochodzi³o w okresach zapewnionej pracy i wzglêdnego prosperowa-nia, kiedy ich ¿yciu i ¿yciu ich rodzin nic nie zagra¿a³o29. Te dwa modele ods³ania³y przepaœæ miêdzy plebsem miejskim i wiejskim a wszystkimi warstwami bur¿uazji. Jean Delumeau pisze o okresie rewolucji, kiedy to obok ca³kowicie „magicznych”, ir-racjonalnych, budowanych na marzeniu o z³otym wieku oraz czci dla „œwiêtej giloty-ny”, która zosta³a „wyniesiona do rangi b³ogos³awionego pos¹gu obnoszonego po ulicach”, mia³y miejsce taktyczne, oparte na zamierzeniach politycznych, bunty, które odzwierciedla³y zmys³ organizacyjny inspiruj¹cych je podmiotów. Pêkniêcie miêdzy tymi dwoma œwiatami zdaje siê przechodziæ przez w³asnoœæ prywatn¹. „Wszystko od-bywa siê tak, jakby posiadanie minimum zabezpieczenia ekonomicznego by³o warun-kiem koniecznym efektywnej racjonalizacji posuniêæ politycznych”30.

Te dwa modele s¹ niew¹tpliwie Ÿród³em wspó³czesnych buntów, które z jednej stro-ny mog¹ wybuchaæ nagle, irracjonalnie, doraŸnie tworz¹c tymczasowe, relacyjnie to¿-same zbiorowoœci albo mog¹ byæ spo³eczn¹ reakcj¹ na np. politykê oszczêdnoœci pañstwa, a wtedy staj¹ siê taktyczn¹ gr¹, któr¹ rozgrywa siê czêsto w sposób racjonalny i uporz¹dkowany. Istotne jest jednak to, ¿e od XVIII wieku wy³aniaj¹ siê dwie zasadni-cze tendencje, które do wspó³zasadni-czesnoœci bêd¹ znajdowa³y swoj¹ inkarnacjê.

Druga po³owa wieku XX oraz pocz¹tek XXI wieku pokaza³, ¿e nie jest tak, i¿ pod-staw¹ zachowañ mas (i spo³eczeñstwa) jest posiadanie minimum zabezpieczenia eko-nomicznego31. To minimum mo¿e byæ spo³ecznym t³em buntu. Czêsto asumpt do wybuchów – i tu eufemizm rz¹dz¹cych: „rozruchów”, które wy³aniaj¹ siê w oparciu o irracjonalne przes³anki, które autopoietycznie nabieraj¹ treœci religijnych, etnicz-nych, obyczajowych, materialno-bytowych daj¹ przecie¿ przekazy medialne albo tylko pog³oski wybuchaj¹ce na ch³onnym gruncie uprzedzeñ, niepewnoœci oraz strachu.

Tydzieñ przed posiedzeniem nowego rz¹du Silvio Berlusconiego, które odby³o siê w Neapolu, na peryferiach tego miasta, w dzielnicy biedoty Ponticelli, odby³o siê „czyszczenie, w innych czêœciach œwiata zwane «etnicznym». Rozwœcieczony t³um obrzuca³ kamieniami i butelkami z benzyn¹ cygañskie obozowisko, zamieszkane w wiêkszoœci przez Romów z Rumunii, a najczêœciej powtarzany okrzyk brzmia³: «Spalimy ich ¿ywcem!». Iskr¹ do ataku sta³a siê wieœæ o próbie porwania szeœciomie-siêcznego w³oskiego niemowlêcia przez 16-letni¹ Romkê. Nied³ugo potem prymityw-ne budy z blachy i kartonu sta³y w ogniu. Oœmiuset Romów uciek³o w pop³ochu

29

Ibidem, s. 138. 30

Ibidem, s. 138. 31

Por. F. Turner, From counterculture to cyberculture: Stewart Brand, the Whole Earth Network,

(14)

z Ponticelli”32. Opisane zdarzenie opar³o siê na pog³osce, choæ na pewno by³o ono skut-kiem narastaj¹cego konfliktu oraz napiêcia, którego nie roz³adowa³y w odpowiednim czasie w³aœciwe instytucje. Autor zacytowanego artyku³u pisze o „antyimigranckiej obsesji”, która przykrywa g³êbsze unijne niepokoje. Zdarzenie w Neapolu wynika³o w du¿ej mierze ze strachu przed ucieleœnion¹ innoœci¹ – w tym konkretnym zdarzeniu Romami z Rumunii, ale tak¿e przed tym wszystkim, co ta „innoœæ” ucieleœnia³a – g³ównie biedê i przestêpczoœæ. Mo¿na jednak zauwa¿yæ, ¿e ta nag³a (perspektywa wi-dza œledz¹cego przekaz medialny, który nie œledzi narastaj¹cego napiêcia) reakcja wy-razi³a lêk mas przed tym, co mo¿e staæ siê ich w³asnym losem, w którym „budy z blachy i kartonu” mog¹ byæ makiet¹ nie tyle cudzej, co murem w³asnej biedy.

Romowie w tym zdarzeniu mog¹ byæ traktowani jako kozio³ ofiarny na dwa sposo-by. Pierwsze ujêcie w³aœciwie pokazuje, ¿e s¹ oni innoœci¹, która musi byæ wykluczona, bo jest Ÿród³em tych aberracji, które stawaæ siê mog¹ udzia³em innych grup etnicznych czy narodowych albo tych zdarzeñ, w których ofiarami mog¹ siê staæ obywatele w³oscy (co jest szczególnie istotne, gdy uwzglêdni siê fakt, ¿e bezpoœredni¹ przyczyn¹ tego po-gromu by³a pog³oska o próbie ukradzenia przez romsk¹ kobietê ma³ego dziecka). S¹ oni w tej perspektywie Ÿród³em zagro¿enia. Drugie ujêcie, pokazuje, ¿e t³um zaatako-wa³ w ten sposób poœrednio przez Romów w³adzê, której polityka prowadzi do tak z³o¿onych spo³ecznie problemów (przestêpczoœæ, bieda, prostytucja, bezrobocie, za-nieczyszczenie œrodowiska i przestrzeni miejskiej). T³umy potrzebowa³y jednak inne-go koz³a ofiarneinne-go (rzekomo uprowadzone dziecko w³oskie), który w przestrzeni symbolicznej uzasadni³by zakres i cel ich dzia³añ.

Romowie ponieœli ofiarê, aby w ten sposób uaktywniæ reakcjê rz¹dz¹cych: areszto-wano w ca³ym kraju wiele osób pochodz¹cych g³ównie z Rumunii oraz Maghrebu podejrzanych o handel narkotykami, rozboje, kradzie¿e oraz sutenerstwo, ponad 118 nielegalnie przebywaj¹cych we W³oszech dosta³o nakaz natychmiastowego opuszcze-nia kraju33.

Masa jest aktywna, bo sw¹ twarz rozbija w lustrze anonimowoœci, której ramiona siêgaj¹ wszêdzie tam, gdzie innoœæ ods³ania swoje oblicze. To metaforyczne ujêcie ukazuje arbitralnoœæ decyzji podejmowanych przez masy. Maj¹ one ambicje, by staæ siê tym, kim nie s¹ w ich mniemaniu rz¹dz¹cy – w³adz¹ skuteczn¹, która przekracza sens dzia³ania wg okreœlonych, demokratycznych norm. Rz¹dz¹cy musz¹ wiêc poka-zaæ, broni¹c porz¹dku oraz swojego w³asnego status quo, ¿e to w³aœnie normy oraz pra-wa s¹ bezwzglêdnie skuteczne, ¿e nie jest potrzebna reakcja mas roszcz¹ca sobie prawo do bycia ich substytutem.

Niemal ka¿da odpowiedŸ w³adz na skutki wydarzeñ, których przyczyn¹ s¹ dzia³ania mas, jest wiêc legitymizacj¹ ich prawa do rz¹dzenia; jest tak¿e braniem w nawias mas. Dzia³ania rz¹dz¹cych maj¹ przekonaæ masy, ¿e spo³eczne oraz polityczne instytucje s¹ nie do zast¹pienia, dlatego tak wa¿na jest figura koz³a ofiarnego oraz opowieœæ o niej (czemu s³u¿¹ oczywiœcie przekazy medialne). Si³¹ mas jest ich strach, dlatego te¿ ksi¹¿ka Jeana Delemeau jest wci¹¿ zdumiewaj¹co aktualna, choæ pojawiaj¹ siê nowe wymiary tego, co rodzi lêk, a tak¿e kto i co go ucieleœnia oraz jak reprezentuje.

Wspól-32

Cyt. za: W. Kedaj, Strachy Europy, http://www.wprost.pl/ar/130888/Strachy-Europy/ (3.10.2009). 33

(15)

nym elementem dla tych dwóch interpretacji koz³a ofiarnego jest jednak to, ¿e musi byæ poniesiona ofiara, która na skutek chwilowego zak³ócenia porz¹dku – przywraca jego oczekiwany wymiar, daj¹c w ten sposób upust kumuluj¹cej siê energii buntu; stan taki nie ma jednak wymiaru „spo³ecznego eschatonu”, dlatego jest g³ównie stanem hiberna-cji (w zale¿noœci od przyczyn: politycznej, kulturowej, religijnej itp.).

Spo³eczeñstwo chce dzia³aæ taktycznie, reakcj¹ mas jest myœlenie magiczne, w któ-rym relacje przyczynowo-skutkowe wziête s¹ w nawias lub zwyczajnie niepotrzebne. Masy mog¹ uwodziæ spo³eczeñstwo oraz rz¹dz¹cych przy wykorzystaniu reprezentacji w³asnych reakcji. Ogl¹daj¹c przekazy telewizyjne z ró¿nych zamieszek (kolejny eufe-mizm) widz mo¿e dojœæ do wniosku, ¿e w³aœciwie trudno okreœliæ sprawcê i ofiarê, trudno zrozumieæ czêsto o co chodzi i kto ma ponosiæ odpowiedzialnoœæ za zachodz¹ce zdarzenia. Widz, uzbrojony w wygodny fotel, mo¿e wiêc s¹dziæ, ¿e tym wszystkim rz¹dzi totalny absurd, jakaœ niewidzialna si³a, a czêstotliwoœæ relacji medialnych doko-nuje za niego nadania znaczenia zdarzeniom, a wiêc, jeœli temat ginie z wiadomoœci, znaczy to, ¿e bunt min¹³; telewizja pokaza³a – sprawa zakoñczona. Widz nie dostrzega tego, ¿e bunt jest reakcj¹ na przyczynê, która znajduje siê poza nim, a wiêc, ¿e problem dotyczy nie tylko ram widowiska, ale czêsto identyfikacji fundamentów trwania jakiejœ zbiorowoœci. Zupe³nie inne stanowisko prezentuje ktoœ, kto jest blisko „irracjonalnego chaosu”, ten (lub ta) chce jak najszybszej reakcji rz¹dz¹cych, bunt jako widowisko wi-dziane w „trójwymiarze” wywo³uje strach oraz projektuje ewentualny obraz ofiary. Wspó³czesny bunt mas w zjednoczonej Europie jest wiêc zale¿ny od identyfikacji z p³ynnie dobieranymi interesami, ale tak¿e z du¿¹ atomizacj¹ zbiorowoœci. Aby do-brze tê w³aœciwoœæ zobrazowaæ, nale¿y wskazaæ na to, ¿e widz ogl¹daj¹cy jak¹œ formê buntu – mas lub spo³eczeñstwa, a wiêc chaotyczn¹, nieokie³znan¹ albo zaprogramo-wan¹ – ze wzglêdu na pozornie sta³¹ identyfikacjê z jak¹œ grup¹ spo³eczn¹ mo¿e dy-stansowaæ siê lub anga¿owaæ siê w to, co widzi jako reprezentacjê buntu.

W Polsce w ostatnich latach brakuje manifestacji niezadowolenia, które by³yby wy-razem sprzeciwu wspólnego dla ró¿nych grup zawodowych, spo³ecznych oraz wieko-wych, choæ nie przeszkadza to w dzia³aniu mas. „Cz³owiek masowy”, jak ciekawie zauwa¿y³ Michael Oakeshott, jest „okreœlony przez charakter, a nie przez liczeb-noœæ”34. Widz, który jest dla przyk³adu robotnikiem budowlanym albo lekarzem, ogl¹da w telewizji protest pielêgniarek i odnosi wra¿enie, ¿e nie dotyczy go sprawa, z powodu której dosz³o do tego protestu, choæ jest gotowy do reakcji „na wszelki wypa-dek”, jest wygodny i poddañczy wobec systemu, ale nie jest wobec niego lojalny. Widz ma janusowe oblicze – mo¿e staæ siê substancj¹ spo³eczeñstwa, kiedy reagowa³ bêdzie wg racjonalnych pobudek na czêsto nawet jego (jej) zdaniem niesprawiedliw¹ politykê rz¹dz¹cych w kraju czy w UE, ale mo¿e staæ siê równie¿ elementem masy, która goto-wa jest zareagogoto-waæ natychmiast i bez zastanowienia na przejawy nawet wirtualnego zagro¿enia interesu. Dla mas wa¿ne jest wiêc to, ¿e w przestrzeni medialnej zostaj¹ uchwycone ich dzia³ania. Reprezentacja takich dzia³añ pe³ni rolê spo³ecznego farma-konu – w odpowiedniej iloœci podana spo³eczeñstwu i rz¹dz¹cym uwra¿liwia na po-wsta³y problem.

34

(16)

Uwra¿liwienie jest w tej sytuacji zbie¿ne ze œwiadomoœci¹ nieprzewidywalnoœci nastêpnych, podobnych do wczeœniejszych reakcji, ale tak¿e ze skutkami zdarzeñ, któ-re mia³y miejsce lub któktó-re dopiero mog¹ siê wydarzyæ. Podana w zbyt du¿ej dawce pro-wadzi do zatrucia, otó¿ podmioty sk³adaj¹ce siê na spo³eczeñstwo mog¹ odnieœæ wra¿enie, ¿e tylko nag³y, nieokie³znany i nieprzewidywalny w skutkach bunt mo¿e przynieœæ spodziewane rezultaty. Reprezentacje mog¹ bowiem prowadziæ do tego, ¿e bunt, jego przebieg oraz komunikacyjno-aksjologiczne implikacje, które zachodz¹, mog¹ wyznaczaæ normatywne zachowania wœród zbiorowoœci chc¹cych kontestowaæ rzeczywistoœæ utrwalaj¹c schematy zachowañ oraz oczekiwanych reakcji ze strony an-tagonizowanej „Innoœci”. Bunty w Europie wieków XIV–XVIII stanowi³y defensywne reakcje umotywowane strachem przed zagro¿eniem b¹dŸ rzeczywistym, b¹dŸ czêœcio-wo wyimaginowanym, b¹dŸ ca³kowicie iluzorycznym (który i tak, jak pisze Jean Dele-meau, nie by³ odczuwany jako taki w³aœnie)35. Masy lubi¹ wykorzystywaæ to, co jest powszechnie znane i dostêpne – w perspektywie przedmiotów oraz miejsc niszczy siê dobra konkretne (np. przystanki, samochody, domy, urzêdy porz¹dku publicznego, pali kuk³y itp.), to zniszczenie niesie ten metakomunikat, ¿e bunt, bez wzglêdu na to, jak d³ugo trwa, mo¿e byæ w swoim zasiêgu wszechobecny, totalny, powszedni (jak chleb), „drobiazgowy”. Logika tego typu dzia³añ, a w³aœciwie jej brak, zosta³ dobrze opisany przez José Ortegê Y Gasseta: „W zamieszkach wywo³ywanych brakiem ¿ywnoœci masy ludowe domagaj¹ siê zazwyczaj chleba i czêsto zdobywaj¹ go, niszcz¹c piekar-nie. Mo¿e to pos³u¿yæ jako symbol stosunku, oczywiœcie przy zachowaniu nale¿ytych proporcji, wspó³czesnych mas do cywilizacji, która je ¿ywi [...] Masa, jaka b¹dŸ, ple-bejska lub «arystokratyczna», pozostawiona sama sobie, ma zawsze sk³onnoœæ – z chê-ci do ¿ychê-cia – do niszczenia podstaw w³asnej egzystencji”36.

Unia Europejska – „inny innych” w polu ignorancji

Masy lubi¹ kryæ siê pod „szklanym sufitem nieufnoœci”, co w perspektywie zjedno-czonej Europy oznacza, ¿e w³aœnie ze struktur unijnych oraz z ich podmiotów czyni¹ potencjalnie ci¹gle aktywnego, podrêcznego Innego, który mo¿e siê staæ bezpoœrednio, poœrednio czêsto siê staje, celem antagonizmów. Bunt, w trakcie którego dochodzi do konfrontacji rz¹dz¹cych z niekiedy aleatorycznie uformowan¹ mas¹, jest w tym przy-padku przeniesiony w szerszy kontekst, aby pokazaæ, ¿e to ktoœ obcy, steruj¹c „swo-imi”, przyczynia siê do jakiejœ konkretnej „niesprawiedliwoœci”. Oczywiœcie, struktury UE i podmioty je tworz¹ce nie s¹ ontologicznie „szklanym sufitem nieufnoœci”, ale mog¹ tak byæ postrzegane, gdy¿ s¹ najbardziej porêcznym, ogólnym „innym innych”, „uintymnionym lokalnie obcym”; czymœ takim na odmiennym poziomie s¹ lub mog¹ byæ globalizacja, amerykanizacja itp. Ta figura „innego innych” jest potrzebna w skali ogólnej do tego, aby to, co dokonuje siê jednorazowo, mog³o w pe³ni znaleŸæ swoje spe³nienie w ofierze. Masy g³osz¹ pochwa³ê ignorancji.

35

J. Delemeau, Strach w kulturze Zachodu, op. cit., s. 139. 36

(17)

José Ortega Y Gasset opisywa³ pod koniec lat trzydziestych XX wieku masy pisz¹c, ¿e „dano im narzêdzia pozwalaj¹ce intensywnie ¿yæ, ale nie uwara¿liwiono ich na wiel-kie historyczne obowi¹zki; zaszczepiono im gwa³townie pychê i moc nowoczesnych œrodków dzia³ania, ale nie ducha. Dlatego te¿ duch nie jest im do niczego potrzebny; nowe pokolenia przejmuj¹ rz¹dy nad œwiatem, tak jakby by³ on rajem, na którym nie odcisnê³y siê ¿adne œlady przesz³oœci i jakby nie istnia³y wyrastaj¹ce z tradycji skom-plikowane problemy”37. Wspó³czeœnie mo¿na przy wykorzystaniu wiedzy z zakresu nauk spo³ecznych oraz biologicznych i antropologicznych wskazaæ na przyczyny ta-kiego stanu rzeczy. Jest tak, ¿e replikuje siê nie tylko wiedza oraz przewodnie w jej rozwoju idee, rozwija siê, pomna¿a siê tak¿e ró¿nymi torami ignorancja, któr¹ mo¿na definiowaæ nie jako niepotrzebn¹ wiedzê, ale raczej jako potrzebn¹ niewiedzê.

W zalewie informacji, tempie ich przetwarzania, w postêpuj¹cej specjalizacji wie-dzy, której drugim dnem staje siê wzmagaj¹ca siê obojêtnoœæ wobec niewiedzy (co jest w du¿ej mierze konsekwencj¹ rozpadu etosu i logosu datowanego na XIX wiek), a tak-¿e na skutek „przyjemnych substytutów” kompetencji (od krzy¿ówek pocz¹wszy na stereotypach jako Ÿród³ach wiedzy i matrycach myœlenia skoñczywszy) cz³owiek wie i rozumie coraz mniej. Bez wiedzy nie ma historii, s¹ opowieœci, gry, manipulacje, uproszczenia, cywilizacyjne „da-da”. Duch Gasseta nie przegrywa nawet z pragmatyz-mem, on nawet nie staje z nim do walki; pragmatyzm oraz neopragmatyzm staj¹ siê dla cz³owieka masowego wyzwaniami najwy¿ej z obszaru ortografii, gdy¿ on umie nisz-czyæ konsumuj¹c oraz konsumowaæ niszcz¹c. Ignorancja jest z³otym cielcem mas. Przyczyn takiego stanu rzeczy nale¿y upatrywaæ w tym, czym nape³nia siê umys³y przeciêtnego widza – pozorem wiedzy, który s³u¿y za wiedzê pe³n¹ oraz wystarczaj¹c¹. Media masowe doprowadzi³y do paradoksalnej sytuacji, w której najbardziej nawet zawi³e kwestie ekonomiczne, gospodarcze albo polityczne s¹ podawane w takiej posta-ci, ¿e ogl¹daj¹cy je widz odnosi wra¿enie, ¿e wie, ¿e rozumie to, co siê do niego mówi, a skoro wie i rozumie, to – jeœli jego zdaniem to konieczne – musi dzia³aæ.

Nowe media – poprzez takie fenomeny jak wikipedia – wzmacniaj¹ przekonanie, ¿e to, co mo¿na powiedzieæ, mo¿na powiedzieæ w jêzyku prostym i przyjemnym, a czego nie mo¿na powiedzieæ, to o tym nale¿y milczeæ, dla dobra tych – i to jest interesuj¹ce – którzy nie umiej¹ czegoœ przedstawiæ w odpowiednio uproszczony sposób. Pochwa³a ignorancji, która jest krynic¹ ¿yciodajn¹ mas, jest bez w¹tpienia skutkiem upadku spo³ecznego autorytetu etosu wiedzy, który mia³ swój pocz¹tek w myœli pooœwiecenio-wej, a którym zachwia³a niew¹tpliwie niszczycielska moc maria¿u racjonalnoœci oraz technologii z okresu najwiêkszych kataklizmów XX wieku. Jose Ortega Y Gasset za-powiada³ tê apokaliptyczn¹ „symbiozê” pisz¹c o ludziach masowych, zbuntowanych, którzy „stawiaj¹ w stan zagro¿enia samo istnienie tych w³aœnie zasad, którym zawdziê-czaj¹ sw¹ egzystencjê. Jeœli ten typ ludzi bêdzie w dalszym ci¹gu panowa³ w Europie – a nie ulega w¹tpliwoœci, ¿e teraz ci w³aœnie ludzie o wszystkim rozstrzygaj¹ – to wy-starczy trzydzieœci lat, aby ca³y nasz kontynent cofn¹³ siê do epoki barbarzyñstwa”38; wystarczy³o niespe³na dziesiêæ lat od czasu, w którym Gasset wypowiedzia³ te s³owa.

37

Ibidem, s. 53. 38

(18)

Spo³eczeñstwo informacyjne na poziomie treœci komunikuje siê poprzez to, co da siê sprowadziæ do informacji, na poziomie zaœ ¿ycia spo³eczno-gospodarczego zaczyna wypluwaæ ten potencja³ znaczeniowy oraz podmiotowy, który nie jest w stanie sprostaæ wymogom najnowszych technologii oraz motywowanych przez ich rozwój zawodów, a wiêc de facto tak¿e czerpanych z tego Ÿród³a profitów. W spo³eczeñstwie wykorzy-stuj¹cym najnowsze zdobycze przekazu informacji ka¿da pog³oska staæ siê mo¿e Ÿród³em niebywa³ych wrêcz rozruchów, zarzewiem buntu, ten pozornie niewinny „trzepot motylich skrzyde³” mo¿e wywo³aæ burzê siej¹c¹ zniszczenie, wprowadzaj¹c zamêt i zniszczenie, chaos. Efekt asymetrii, o którym mowa, jest mo¿liwy na skutek oddzia³ywania mediów masowych, w których w szybkim czasie to, co jednostkowe staæ siê mo¿e tym, co powszechne, œwiatowe, globalne. Pog³oski, które nie umieraj¹ nigdy, i bunty by³y prawie zawsze powi¹zane ze sob¹, „a kto mówi pog³oska, mówi strach”39.

Konsumowaæ interesy?

W stratyfikacji interesów, którymi losowo kieruj¹ siê masy, nale¿y wskazaæ m.in. na przynale¿noœæ zawodow¹, religijn¹, jêzykow¹, etniczn¹, polityczn¹ czy materialn¹, narodow¹, ale tak¿e ka¿d¹ z nich jako tylko podobn¹ do faktycznych. Zjednoczona Eu-ropa staje pierwszy raz w swej historii przed wyzwaniem, którym jest bunt mas maj¹cy swe mo¿liwe przyczyny nie tylko w ró¿nicach maj¹tkowych, ekonomicznych, spo³ecz-nych, ale tak¿e w religijnych oraz etnicznych. Pojêcie narodu w tym kontekœcie jest wyczerpane, dlatego masy poszukuj¹ swej relacyjnej to¿samoœci z tym, co lokalne, po-rêczne, znane oraz ewentualnie identyfikowane jako swoje. Media s¹ przestrzeni¹, w której masy coraz chêtniej detonuj¹ swój bunt. Masy bez mediów s¹ œlepe. Sfer¹, w której UE mo¿e zneutralizowaæ tê szalon¹ chêæ masowej satysfakcji, s¹ równie¿ me-dia, bez których rz¹dz¹cy s¹ niemi. Œwiaty tworzone przez media masowe nie dadz¹ jednak rzeczywistej satysfakcji oraz chleba.

Kryzys ekonomiczny, który w 2009 r. w skali globalnej dotkn¹³ niemal ka¿d¹ go-spodarkê pañstwow¹, nie wynika jedynie z b³êdnych operacji finansowo-inwestycyj-nych, ale tak¿e z g³êbokiej, nieodwracalnej deformacji Ÿróde³ dochodu spo³eczeñstw, które ¿y³y ze œrodków zarabianych wg modelu pracy, który chyli siê ku upadkowi. Ide-ologia konsumpcji nie znajduje swej symetrii w ¿adnej ideologii konstrukcji. Rosn¹ grupy spo³eczne, które s¹ zajête konsumpcj¹, kurczy siê zaœ potencja³ tych grup, które pracuj¹ nad ci¹g³oœci¹ tworzenia dóbr konsumpcyjnych. Substancj¹ mas, w innym ro-zumieniu „rzesz”, jest przecie¿ miêdzy innymi bieda, która przecie¿ nieprzerwanie ist-nieje na œwiecie, jest sam¹ jego mo¿liwoœci¹. „Biedota jest pod pewnym wzglêdem wieczn¹ figur¹ postmodernistyczn¹: figur¹ transwersalnego, wszechobecnego, ró¿nego, mobilnego podmiotu: dowodem nieposkromionej, aleatorycznej natury egzystencji”40.

Wspó³czeœnie zjednoczon¹ Europê targa³y bêdê tak¿e bunty mas, które wy³oni¹ siê z opisanej powy¿ej dysproporcji. Masowoœæ produkcji w po³¹czeniu z jej

automatyza-39

J. Delemeau, Strach w kulturze Zachodu, op. cit., s. 140. 40

(19)

cj¹, a jednoczeœnie technologie wymagaj¹ce coraz wiêkszych kompetencji zawodowych; ogromne dysproporcje miêdzy potencja³em demograficznym pañstw biedniejszych i bogatszych41; eksplozja grup ludzkich, których kwalifikacje zawodowe nie przynosz¹ profitów; poczucie permanentnego zagro¿enia i niepokoju tworzony przez œrodki przekazu, który wprowadza masy odbiorców w stan odrêtwienia oraz inkorporowane-go poczucia bezradnoœci, bêd¹ceinkorporowane-go reakcj¹ na ci¹gle przedstawiane w mediach „nie-uniknione”; negatywne traktowanie staroœci, która wspó³czeœnie jest nie tyle kategori¹ antropologiczn¹, co przede wszystkim ekonomiczn¹42; dzia³ania wojenne, które na nowo s¹, nawet jeœli jest to „porz¹dnie” zakamuflowane, motywowane ekonomicznie; pêkaj¹ce granice penalizacji obserwowane nawet w spo³eczeñstwach o wysokiej kon-troli; kolejne nieudane projekty resocjalizacyjne oraz akulturacyjne; uprzedzenia reli-gijne czy kulturowe – wszystkie te elementy tworz¹ konglomerat, w oparciu o który niezrealizowane interesy, karmione pog³oskami oraz strachem przed nieprzetrwaniem, bêd¹ Ÿród³em buntów, powszednich tak jak niegdyœ chleb w modlitwie. Zmiana modelu okreœlaj¹cego mo¿liwe Ÿród³a dochodu spo³eczeñstw prowadzi bowiem do proliferacji roszczeñ, która wchodzi na miejsce wytwarzanych oraz potrzebnych dóbr. Wspó³cze-sny cz³owiek i jego wiek (iloœæ lat, okres, w którym podejmuje siê kolejnych prac) nie stanowi sam w sobie wartoœci bezwzglêdnie dobrze zdeponowanej, co niestety widaæ, gdy spo³eczeñstwa europejskie borykaj¹ siê z okreœlaniem pakietów socjalnych oraz z wyznaczaniem granic interwencjonizmu pañstwowego w ¿ycie jednostki. Biopoli-tyczne ramy s¹ w tym ujêciu potwierdzeniem ogólniejszych tendencji zmierzaj¹cych ku kreacji ¿ycia spo³ecznego jako takiego, w którym wymiary ekonomiczny43, poli-tyczny i kulturowy przenikaj¹ siê i wzbogacaj¹ coraz bardziej44. Wy¿ej wymienione elementy, których kolejnoœæ oraz znaczenie uwarunkowane s¹ lokalnymi problemami i sytuacjami poszczególnych zbiorowoœci, szkicuj¹ jedynie horyzont mo¿liwych

41

W badaniach przeprowadzonych przez CBOS w grudniu 1999 respondenci odnieœli siê do pro-blemu zaludnienia. Ankietowani w odpowiedzi na pytanie o najwiêksze zagro¿enia wynikaj¹ce z rosn¹cej liczby ludzi na ziem wskazali przede wszystkim na: g³ód (69%), wojny (43%), zanieczysz-czenia œrodowiska (27%), epidemie (23%), wyczerpanie siê zasobów naturalnych (22%), rewolucje i niepokoje spo³eczne (9%), niekontrolowane przemieszczanie siê ludnoœci (5%). Por. www.cbos.pl (grudzieñ 1999).

42

W raporcie CBOS-u z 2007 roku mo¿emy przeczytaæ, ¿e: „Z obserwacji respondentów wynika, ¿e w Polsce osoby w starszym wieku s¹ bardzo ró¿nie traktowane. ¯yczliwy stosunek do seniorów zdecydowanie dominuje – wed³ug badanych – w rodzinie (79%), w œrodowisku s¹siedzkim (68%) oraz w parafii (64%). Osoby starsze rzadziej spotykaj¹ siê z ¿yczliwoœci¹ w sklepach (46%) i w by³ym miejscu pracy (41%). W pozosta³ych œrodowiskach przewa¿aj¹, zdaniem ankietowanych, postawy negatywne – obojêtnoœæ lub niechêæ; ¿yczliwoœæ pojawia siê stosunkowo rzadko w placówkach s³u¿by zdrowia (39%), w urzêdach (32%), na ulicy (25%), w œrodkach komunikacji (20%). Jedynie co czwarty badany (25%) postrzega m³ode pokolenie jako ¿yczliwe wobec seniorów. W latach 2000–2007 poprawi³y siê opinie Polaków o stosunku do osób w podesz³ym wieku w rodzinie, wœród s¹siadów, w parafii, a tak¿e – w mniejszym stopniu – w by³ym miejscu pracy, w placówkach handlowych oraz na ulicy”. Nale¿y zwróciæ jednak uwagê na to, co pisze autorka komunikatu, pani Bogna Wciórka, pt.

Czy zmienia siê stosunek Polaków do staroœci?: „Od œrodowiska i sytuacji spo³ecznej zale¿y, w jakim

stopniu stosunek do nich [osób starszych – przyp. autora] nacechowany jest ¿yczliwoœci¹, w jakim zaœ – obojêtnoœci¹ lub wrêcz niechêci¹”. Por. B. Wciórka, Czy zmienia siê stosunek Polaków do staroœci?, www.cbos.pl (luty 2007).

43

Ch. Bretherton, J. Vogler, The European Union As a Global Actor, op. cit., s. 62–89. 44

(20)

buntów, które im czêœciej bêd¹ wybucha³y, tym bardziej bêd¹ nieprzewidywalne i nisz-czycielskie.

Wydarzenia z 1968 roku pokazuj¹, ¿e mog¹ siê na siebie nak³adaæ dwa porz¹dki przyczyniaj¹ce siê do wybuchu buntu. Pierwszy, który ma swoje bezpoœrednie przy-czyny oraz drugi, który nie jest ju¿ jednoznacznie, kauzalnie okreœlony, choæ okazuje siê g³êbszy. Pierwszy odnosi³ siê do bezpoœredniej przysz³oœci, gdy¿ na skutek coraz wiêkszej liczby studentów, wzmaga³ siê proces ich selekcji, co prowadzi³o m.in. do tego, ¿e wiele osób nie mog³o w najbli¿szej perspektywie rozwijaæ swoich karier, dlate-go studenci domagali siê m.in. zniesienia konkursów i selekcji, sta³ej kontroli wiedzy zamiast „loterii” egzaminu koñcowego, korzystania z notatek podczas egzaminów pi-semnych, mo¿liwoœci pisania prac w grupach (co likwidowa³o tremê). Ten porz¹dek odzwierciedla³ wiêc krytyczn¹ analizê systemu kszta³cenia, który wprowadza³ nierów-noœci w ¿yciu spo³ecznym; lêk ten wyra¿any by³ przez studentów oraz ich rodziców45. Drugi porz¹dek, g³êbszy, zale¿ny jest od bardziej globalnej perspektywy. M³odzie¿, studenci niemal na ca³ym œwiecie zaczêli baæ siê niebezpieczñstw p³yn¹cych z „nie-ludzkiego materializmu i rozwoju dla rozwoju”46. Technikê oraz szczêœcie widziano jako ca³kowicie rozdzielne pojêcia, a nadmiar organizacji oraz technokracja tworz¹ œwiat coraz trudniejszy do zniesienia. Jean Delemeau pisze, ¿e w 1968 roku dosz³o do buntu, który ³¹czy³ w sobie te dwa porz¹dki: lêk o w³asn¹ przysz³oœæ oraz lêk o przysz³oœæ ludzkoœci47. Oczywiœcie, do wy¿ej podanych przyczyn mo¿na dodaæ tak¿e to, ¿e bunty z roku 1968 by³y reakcj¹ pokolenia zrodzonego po II wojnie œwiatowej na traumê wynikaj¹c¹ ze skali jej zniszczeñ48. Ta jednak interpretacja zawarta jest implici-te w tym drugim porz¹dku, gdy¿ pytanie o ludzkoœæ mog³o wyrastaæ tylko z rozczaro-wañ wzglêdem tego, czego ta nowoczesna ludzkoœæ ju¿ dokona³a, dlatego te¿ wielu badaczy49mówi, ¿e rok 1968 jest umown¹ dat¹ powstania czy wyodrêbnienia siê post-modernizmu, gdy¿ wtedy w³aœnie „wielkie narracje” okaza³y siê puste50. Bunt roku 1968 doprowadzi³ niew¹tpliwie do wielkich przemian w ca³ej aksjologiczno-spo³ecz-nej tkance spo³eczeñstw zachodnich, a wiêc jego skutki s¹ trwa³e; dlatego w³aœnie si³¹ buntu jest jego nieprzewidywalnoœæ zarówno co do przyczyn, jak i co do skutków. Bunt mo¿e wyczerpaæ siê szybko, masy w bardzo krótkim czasie mog¹ byæ zdemobilizowane, ale to, co pozostaje – darzy pamiêci¹, alternatyw¹, prowokacj¹. Bunty mas w zjedno-czonej Europie tworz¹ „bruzdy mitu w pamiêci zbiorowej” i trwa³y strach u rz¹dz¹cych.

Media masowe poprzez treœci przekazów wzmacniaj¹ mityczny charakter zdarzeñ, które mia³y miejsce, dlatego tak wa¿ny jest jêzyk, w którym siê o tym mówi oraz tak konieczna w tej perspektywie jest niemal za ka¿dym razem figura koz³a ofiarnego. Jeœli w trakcie jakichœ rozruchów zginie ktoœ, kto reprezentowa³ masy, to stanie siê on sym-bolem walki, Ÿród³em mitycznych interpretacji sankcjonuj¹cych aberracje, których

do-45

J. Delemeau, Strach w kulturze Zachodu, op. cit., s. 139. 46

Ibidem. 47

Ibidem.

48 E. Gans, The Post-Millennial Age in: Chronicles of Love and Resentment, http://www.anthro-poetics.ucla.edu/views/vw209.htm (12.09.2009).

49

M. D¹browski, Postmodernizm: myœl i tekst, Kraków 2000. 50

J.-F. Lyotard, Kondycja ponowoczesna: raport o stanie wiedzy, t³um. M. Kowalska, J. Migasiñ-ski, Warszawa 1997.

(21)

puszczaæ siê bêd¹ masy. W tej perspektywie nag³y bunt np. na przedmieœciach Pary¿a, który przyniesie ofiary œmiertelne – zrodzi potrzebê rewan¿u, ale tak¿e na bardzo uproszczonym poziomie stworzy wra¿enie, ¿e ci, co uciskali i przynosili œmieræ – dalej s¹ Ÿród³em zniszczenia. W ten sposób masy deponuj¹ w figurze koz³a ofiarnego nowe rozumienie sfery aksjologicznej oraz przesz³oœci.

Odœwie¿anie mitu

Odœwie¿anie mitu, w którym nastêpuje substytucja bie¿¹cej treœci (konkretnej oso-by lub np. rytua³u) na miejsce jej starszych odpowiedników jest konieczna ze wzglêdu na to, ¿e masy nie radz¹ sobie z linearnym porz¹dkiem chronologicznym wyma-gaj¹cym ci¹g³oœci trwania w czasie zgodnie z jego kierunkiem od przesz³oœci ku przysz³oœci. Figura koz³a ofiarnego pe³ni funkcje temporalne – jest „bie¿¹cym (teraŸ-niejszym) zawsze”, masy ¿yj¹ teraŸniejszoœci¹, a buntuj¹ siê kieruj¹c siê podobieñ-stwami, nawet w ich uproszczonej postaci, czyli analogiami. Jeœli rz¹dz¹cy odpowiedz¹ na przemoc przemoc¹, to w ten sposób prowadz¹ do stygmatyzacji zdarzeñ, osób, rze-czy – i powo³uj¹ w ten sposób mit, i powo³uj¹ t¹ drog¹ nowych œwiêtych, i nadaj¹ w ten sposób sens chaotycznie oraz nerwowo reaguj¹cej masie.

Czêsto brak reakcji rz¹dz¹cych jest wyrazem ich s³aboœci, któr¹ najlepiej wyczuwa nie widz przed ekranem telewizora, nie masa, ale spo³eczeñstwo, które zwyczajnie od-czuwa trwogê z powodu bliskiego niebezpieczeñstwa zdarzeñ. Biernoœæ rz¹dz¹cych jest wiêc rzadkoœci¹, gdy¿ bunt mas ma czêsto zbyt destruktywny wymiar, który ataku-je bastiony spo³ecznego konformizmu. Bez ofiary i poœwiêcenia, bez stygmatyzacji zdarzeñ nie ma œwiêta, nie ma „usprawiedliwianej” przemocy, nie ma sensu. Bunty czê-sto powstaj¹ po to, by wykuæ w kruszcu obojêtnoœci oraz ignorancji œwiêtych dnia teraŸ-niejszego trwaj¹cego na „medialne” zawsze (czyli do nastêpnej ofiary, choæ zdarza siê, ¿e kultura popularna zaw³aszcza o kimœ pamiêæ i w zbiorowej œwiadomoœci oraz wie-dzy tworzy oraz powiela mit o niej).

Bunt – czy myœli siê o tym, co mia³o miejsce w epokach przednowoczesnych, czy te¿ wspó³czeœnie – karmi siê przemoc¹ i œwiêtem. Z dialektyki tych dwóch porz¹dków wy³ania siê mo¿liwoœæ powtarzalnoœci zdarzeñ oraz proteza sensu, która jest niezwykle wa¿na dla mas, jeœli te chc¹ satysfakcji. Masy s¹ genitalne, popêdliwe, dlatego powta-rzalnoœæ jest substytutem porz¹dku, który, jak odnosz¹ one wra¿enie, wprowadzaj¹ lub rekonstruuj¹ (st¹d tak wa¿na mimetyczna relacja wynikaj¹ca z naœladowania rz¹dz¹cych). Potrzebuj¹ one zaœ sensu dla swych dzia³añ, gdy¿ sens jak najbardziej nawet ulotny i umowny, za ka¿dym razem artyku³owany w inny sposób, ró¿nie te¿ pojmowany, jest tym, co je wi¹¿e od œrodka. Masy mog¹ wreszcie zag³osowaæ w wyborach i tu nieprze-widywalna reakcja, upiornie kontrolowana przez opiniê publiczn¹, wspó³czesn¹ wy-roczniê, jest tym, co budzi czujnoœæ wœród rz¹dz¹cych oraz niepokój w spo³eczeñstwie. W perspektywie aktywnoœci mas formu³y neoliberalne s¹ wspó³czesnymi postacia-mi utopii. Nie proponuj¹ one niczego rzeczywistego, wskazuj¹c na koniecznoœæ indy-widualnej pracy podmiotu. Ujêcia neoliberalne s¹ w tym kontekœcie adresowane do tych, których aktywnoœæ lub chêæ dzia³ania ogranicza siê do roszczeñ, do pasywnoœci (w takim stanie masy mog¹ z korzyœci¹ dla siebie trwaæ d³ugo). Postulaty modeli

Cytaty

Powiązane dokumenty

Brak jasno wyznaczonego celu przemian, czy też – jak powiedzą inni – transformacja dla transformacji samej w sobie, bez jakiejkolwiek analizy i ustalenia realnych

W badanych wyrobach garma eryjnych nie stwierdzono obecno ci bakterii chorobotwórczych Salmonella, gronkowce chorobotwórcze były obecne w 1 próbce, bakterie

ubezpieczenia zdrowotne oferowane przez SIGNAL IDUNA Polska TU SA, STU ERGO HESTIA SA oraz TU COMPENSA SA Prezentowany ranking przedstawia wyniki analizy, której poddano ogólne

Patronat nad konferencją objęli: Państwowy Zakład Higieny, Polskie Stowarzyszenie Czystości, Polskie Towarzystwo Zakażeń Szpitalnych, Ekologiczna Federacja Lekarzy,

Odszyfrowywanie tego zapisu nazywa się właśnie ekspresją informacji genetycznej, a więc biosyntezę białka na podstawie sekwencji aminokwasów.. Jest to ekspresja na

Polem konlliktów może być także ewaluacja (np. jaka powinna być proporcja środków przeznaczonych na dzia- lania prolilaktyczne, ajaka na ewaluację programu). Materiały

Wydaje się, że badanie problemów związanych z używaniem alkoholu staje się źródłem wiedzy służącej raczej ulepszaniu metod kontrolowania społeczności niż

Mo¿emy dostrzec, ¿e czêstoœæ wystêpowania chorób serca jest wy¿sza na Wschodzie ni¿ na Zachodzie, i ¿e w tym przypadku Polska ma najwy¿sz¹ czêstoœæ ze wszystkich trzech