M 8. Warszawa, d. 20 lutego 1898 r. Tom XVII.
TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM P R Z Y R O D N IC Z Y M .
PRENUMERATA „W SZECHŚW IATA".
W W ars za w ie: rocznie rs. 8, kw artalnie rs. 2 t. p rze s y łk ą pocztow ą: rocznie rs. 1 0. półrocznie rs. f>
P renum erow ać można w Redakcyi .W szechśw iata"
i w e w szystkich księgarniach w kraju i zagranica.
Komitet Redakcyjny W szechświata stanow ią Panow ie:
Deike K., Dickstein S., H oyer H., Jurkiew icz K., Kw ietniew ski Wł., K ram sztyk S., M orozew icz J., Na- tanson J „ Sztolcm an J., Trzciński W. i W róblew ski W.
- A - d r e s Z E 3 e d . a ł c c 3 r i : i s z r a l s r o - w s l s i i e - ^ r z e c i m i e ś c i o , 3S T r S S .
D siłach, działających na odległość.
Określenie działań na odległość. Jeżeli ciało A wywiera działanie na inne ciało B, oddzielone od niego przestrzenią, i niezłączo- ne z niem zapomocą innych ciał m ateryal- nych to mówimy, że A wywiera na B dzia
łanie z odległości. Należy wejść w szczegóły tego określenia, aby nadać mu wyraźne .zmysłowe znaczenie.
Pojęcie „działania” można uważać w spo
sób specyalny, jako pojęcie wyłącznie me
chaniczne lub też można mu nadawać szersze znaczenie. Od czasów G alileusza mówimy w mechanice , że ciało wtedy ulega jakiem uś działaniu (sile), jeżeli nie posiada szybkości stałej co do wielkości i kierunku. Z ruchów więc ciał wnosić będziemy w mechanice o tem , czy zachodzą między niemi jakieś działania z odległości. D ziałania te wyrażać się będą w tem, że przyśpieszenia ciat zale
żeć będą od położenia ich względem siebie, o raz—co równie jest możliwem— od ich więk
szej szybkości. Najprostszym oczywiście przy
padkiem będzie, gdy tylko odległość ciał działających oznacza wielkość działania.
W niektórych jednak razach i rozmieszcze
nie ciał względem siebie ma znaczenie—na
wet wtedy, gdy wymiary tych ciał są drobne
! w porównaniu z ich odległościami. M a to miejsce np. w działaniach ciał magnetycz
nych. Tego rodzaju działania z odległości odróżniamy często nazwą biegunowych.
Możemy jednak pojęcie działania wziąć szerzej, aniżeli się to czyni zazwyczaj w me- 1 chanice czystej. Będziemy mówili o d ziała
niu wogóle wtedy, kiedy zmiany w stanie ciała A wywołują pewne zmiany w ciele B, które to zmiany w B nie występują, gdy A nie zmienia się lub też nie jest obecne.
Oo zaś dotyczy „połączenia zapomocą ciał m ateryalnych” , to oczywiście, że może ono być dwojakiego rodzaju. Popierwsze, to po
łączenie m ateryalne istnieć może jednocześ
nie, gdy np. A i B złączone są sznurem, lub gdy są częściami tego samego ciała stałego, lub też gdy pogrążone są w jakim ś płynie.
W tym przypadku A może wywierać pewien wpływ na B, ale niema tu działania na od
ległość, bo działanie z A przechodzi na B właśnie wskutek połączenia materyalnego, które między niemi istnieje.
Powtóre, połączenie m ateryalne między A i B może nie istnieć jednocześnie, ale udzie
lać się kolejno zapomocą uderzeń ciał O, D...
W SZECHSW IAT I\r 8 .
w czasach, kolejno po sobie następujących.
I w tym razie działania A na B nie będziemy mogli uważać za działanie z odległości. P o łączenia m ateryalne pierwszego typu może
my nazwać ciśnieniowemi, drugiego typu zaś—uderzeniowemi. P ołączenia uderzenio
we są też w istocie rzeczy ciśnieniowemi, tyl
ko że ciśnienie działa tu w określonych mo
m entach czasu, mianowicie w chwilach ude
rzenia. W wielu przypadkach jednak, cho
ciaż między A i B istnieje połączenie m ate
ryalne, mówimy, że działanie między niemi zachodzi na odległość. Połączenie m ateryal
ne bowiem, wywierając naw et wpływ na sa
mo działanie może nie mieć jed n ak pierwszo
rzędnego znaczenia i działanie do skutku zarówno dobrze dochodzić może i w próżni.
D ziałanie wzajemne ciał naelektryzowanych zmienia się, np., ze środowiskiem, w którem te ciała się znajdują, ale istnienie środowiska tego nie je st niezbędne do wywołania zjawisk elektrycznych.
W innych znów przypadkach możemy mieć do czynienia z pozornemi tylko działa
niami na odległość. T akie działania zacho
dzą np. przy ruchach ciał, pogrążonych w pły
nach. Przyciąganie ciał, wywołane przez włoskowatość, także tu ta j policzyć należy.
W ogóle więc nie przedstaw ia wielkiej tru d ności rozstrzygnąć, czy dane zjawisko n a leży do katfgoryi działań na odległość, czy też nie. Działaniami na odległość są :
1) w znaczeniu czysto-mechanicznem : cią
żenie powszechne, siły między ciałami naelek- tryzowanemi i nam agnetyzowanemi, zjawiska elektro magnetyczne i elektro-dynamiczne;
2) w znaczeniu ogólniejszem : wszystkie zjaw iska promieniowania.
Do działań zaś, przy których połączenie m ateryalne je st niezbędne, liczymy : zjawiska sprężystości, hydrom echaniki, włoskowatości, przewodnictwa ciepła i elektryczności, prze
wodnictwo elektrolityczne, reakcye chemicz
ne, zmiany stanu skupienia. Różnicę między działaniam i na odległość i działaniam i przez zetknięcie można ostatecznie streścić w afo
ryzm ie : działania na odległość rozchodzą się przez próżnię, wszystkie inne zaś tylko przez m ateryą.
Sprowadzenie działań z odległości do dzia
ła ń przez zetkniecie i odurotnie. Rozpo-
wszechnionem jest mniemanie, że działania na odległość są, czemś dla umysłu ludzkiego niepojętem , a więc je s t prawdziwą zdobyczą naukową dowieść, że wszystkie te działania są w istocie rzeczy pozorne i sprowadzić się dają do działań przez zetknięcie.
Że zaś przy tych działaniach na odleg
łość, które uznaliśmy za rzeczywiste, brak połączenia m ateryalnego, więc nie pozostało nic innego, ja k tylko próżni przypisać zna
czenie takiego łącznika i nadać tej próżni pewne określone własności fizyczne. Aby t a uczynić zrozum iałem , uciekamy się do hypo
tezy, że próżnia zupełna właściwie nie istnie
je, że przestrzeń zawsze wypełniona jest pew
n ą m ateryą, k tó ra nie ulega sile ciężkości,- a więc je s t nieważką. M ateryą tę nazywamy eterem .
N a ten eter znów możemy się zapatrywać z dwojakiego p unktu w idzenia: popierwsze, możemy mu przyznać—poza nieważkością—
wszystkie te własności, które w zwykłej ma teryi widzimy; możemy go uważać np. za bardzo subtelne ciało płynne lub sprężyste, rozmieszczone w przestrzeni bądź w sposób ciągły, bądź nieciągły; z drugiej zaś strony możemy eterowi nadać zupełnie dowolne ce
chy, inne niż własności materyi, lecz dobrane tak, aby wszystkie znane działania z odleg
łości dały się sprowadzić do działań przez zetknięcie. Zwykle uważamy pierwszy punkt widzenia za bardziej zadawalniający, gdyż daje bardziej jednolity pogląd na całokształt zjawisk; ale i z drugiego punktu możnaby również dojść do jednolitego poglądu, gdyby się udało własności m ateryi, np. sprężystość, spójność sprowadzić do własności eteru.
A priori zaś je st zupełnie obojętnem, czy np.
sprowadzimy działanie elektryczne do p raw mechaniki, czy też naodwrót praw a m echani
ki wyprowadzimy z własności eteru.
Hypoteza eteru sprow adza się w istocie rzeczy do tego, że przestrzeni przypisujemy pewne własności fizyczne, które ulegają zmia
nie w miejscach zajętych przez m ateryą.
Powinniśmy się jed n ak starać, aby te w łas-
ności były we wszystkich przypadkach je d
nakowe, t. j. aby dla wyjaśnienia różnych
działań z odległości używać zawsze tego s a
mego eteru. Potężnym krokiem naprzód
w tym kierunku była elektro-m agnetyczna
teorya św iatła Maxwella, według której ten
Nr 8. WSZECHSWIAT
115 sam eter je st podścieliskiem zjawisk świetl
nych i elektrycznych.
Ze wszystkich działań na odległość, zja
wiska promieniowania najpierw zaczęto uwa
żać za wywołane przez pośrednictwo. Teorya emisyjna Newtona używała połączenia ude
rzeniowego, teorya undulacyjna H uygensa—
ciśnieniowego. Sprowadzenie zjawisk pro
mieniowania do działań przez zetknięcie sta
ło się koniecznością, gdy wykryto, że prom ie
niowanie np. św iatła odbywa się z oznaczoną sta łą szybkością. Rzeczywiście, zasada za
chowania energii wymaga, abyśmy wykazać mogli dla energii jakieś siedlisko na prze
ciąg czasu, gdy opuściła np. ciało A, a nie dosięgła jeszcze ciała B. P rzy promienio
waniu przez próżnię, musimy zatem tę o stat
nią uważać za ów przenośnik energii świetl
nej. „P ró żn ia” zmienia się w pewien okreś
lony sposób pod działaniem światła.
Inaczej jedn ak rzecz się ma z ciążeniem powszechnem. D la ciążenia nie wykryto jeszcze z pewnością stałej, skończonej szyb
kości i nawet niema zgody co do tego, czy potrzeba wogóle ciążenie powszechne—ten prototyp działań z odległości— sprowadzać ( do działań przez uderzenie. Trudno wiedzieć dzisiaj, ja k się sam Newton na kwestyą tę z a p a try w a ł: z pism i listów jego można zna- j leźć urywki, które świadczą raz za jedną, ' raz za d ru g ą stroną. Z daje się jednak, źe | Newton całemu zagadnieniu wielkiej wagi
jnie przypisywał. W swoich „P rin cip ia” pi-
jsze : „Nie udało mi się jeszcze wykryć istot- | nej przyczyny własności ciążenia powszech
nego, a hypotez tworzyć nie chcę”. W innem znów miejscu znajdujemy ustęp, z którego należałoby wnosić, że Newton przypisywał ciążenie pośrednictwu jakiegoś duchowego czynnika. W końcu dzieła swego pisze bo
wiem : „T u byłaby pora, aby powiedzieć nie
co o duchowej substancyi, k tó ra przenika wszystkie ciała i je s t w nich zaw arta. Przez siłę i działanie tej substancyi cząsteczki ciał wzajem się przyciągają. Ale nie dosyć je s t jeszcze doświadczeń, aby można wykryć p ra wa, według których działa ta substancya duchowa”. Praw dopodobnem je s t jednak, źe w tej substancyi duchowej Newton u p atry wał transcendentalną przyczynę ciążenia po
wszechnego, nie zaś łącznik m ateryalny, nie
zbędny przy działaniach przez uderzenie.
Zóllner znów stoi n a stanowisku czystego działania na odległość, ale opiera je na rozu
mowaniach bardzo solistycznych. Aby oba-
j
lić zasadę
:corpus agere ibi non potest, ubi non est, k tó ra wyraża właśnie niepojętość działań na odległość, Zóllner rozumuje i w sposób następujący. Gdzie je st ciało?— py-
! ta się nas. Tam , gdzie działa. W tem więc
< znaczeniu księżyc istnieje np. również na po
wierzchni ziemi, jeżeli tutaj właśnie wystę- puje jego działanie. Przez to pozorne rozu-
j
mowanie ginie oczywiście wszelka różnica i między działaniam i na odległość i działania*
i mi przez uderzenie. Lecz zamiast tej tru d ności, którąśm y ominęli, ukazuje się nowa gorsza. Dlaczego np. nieprzenikliwość ciał zapomocą dotyku daje nam poznać, że m ają one pewne, oznaczone granice, gdy na zasa
dzie własności ciążenia musielibyśmy przyjąć, że ciała są zupełnie nieograniczone i wzajem dla siebie przenikliwe? Chęć sprowadzenia działań z odległości do działań przez uderze
nie s ta ła się żywszą, gdy F a ra d a y i Maxwell myśl tę wykonali w dziedzinie elektryczności i magnetyzmu. Do najwybitniejszych zwo
lenników tej idei należą w Anglii William Thomson i Lodge, w Niemczech—E . du Bois-Reymond. W mowie swej o „granicach poznania przyrody” du Bois-Reymond m ów i:
„Siły, działające przez próżnię na odległość, są niepojęte, a naw et sprzeczne z rozum em ”.
(Dok. nast.).
L. Br.
I najnowsaycli postępów botaniki.
(Dokończenie).
Chemia chlorofilu należy do zagadnień, pociągających ku sobie szczególniej fizyolo- gów ze względu n a ogrom ną rolę, wykony
waną przez to ciało w ekonomii całej przy
rody. Jak oż każdy rok niemal przynosi nowe postępy w tej dziedzinie. W ażnym krokiem ku poznaniu budowy racyonalnej
| ciała organicznego jest zbadanie jego pochod-
I nych. N a tym polu wielkie zasługi położył
] 1 6 W SZECHSW IAT N r 8.
obok innych chemików, w spółrodak nasz, p.
L. M archlewski, któ ry sam p odał wyniki doświadczeń swoich we Wszechświecie ‘).
Zbliżenie niektórych pochodnych chlorofilu do ciał, otrzym anych przez p. Nenckiego i p.
Sieberową z barwników krwi i żółci, posiada szczególniej doniosłość ogólnie biologiczną 2).
Niemniej ważnym krokiem ku chemii chlo
rofilu je s t otrzym anie tego barw nika w stanie krystalicznym przez p. M onteyerdego 3).
Oblewał on świeże, drobno pocięte liście roś
lin alkoholem 9 5 % . P o upływie godziny odcedzał roztw ór i zostaw iał go na powietrzu dla odparowania alkoholu, lu b też wyparo
wywał w atm osferze wodoru. O trzym ane kryształy obm ywał wodą i benzyną dla usunięcia obcych domieszek i żółtych barw ników. K ry ształy te są drobne, .ciemno-zie
lone, prawie czarne, z błękitnawo-metalicz- nym połyskiem. R oztw ór alkoholowy je st ciemno-zielony ze w spaniałą fluorescencyą purpurow ą. R oztw ór łatw o odbarwia się na świetle, ale kryształy w ytrzym ują bardzo dobrze naw et silne oświetlenie. N ajlepiej nadają się do otrzym ania kryształów chloro
filu następujące rośliny : D ianthus barb atu s, L ath y ru s odoratus, Galeopsis versicolor, G a- leopsis te tra h it, A cacia lophantha, D alia va- riabilis. Z niektórych innych roślin chlorofil otrzym uje się w formie bezpostaciowej. Rów
nież i z tych roślin, k tóre d a ją zwykle chlo
rofil krystaliczny, otrzym uje się bezposta
ciowy, jeżeli liście poprzednio zostaną zago
towane w wodzie.
T en sam uczony otrzym ał z liści wypłonio- nych 4) nowy związek, który nazwał proto- chlorofilem. R oztw ór alkoholowy tego ciała
') W szechśw iat n-ry 1 9 , 3 0 z r. 1 8 9 5 . 2) M ianowicie otrzym ana z chlorofilu filopor- firyna (C
3
jHa łN4
Oa) pod w zględem budow y chemicznej i w łasności optycznych je s t nadzw y
czaj zbliżona do ham atoporfiryny (C
10
H18
N 2O= otrzym anej z hem oglobiny. (P or.
artykuł p. M archlew skiego
w
„ G ło sie7’, n-r1 1
,r. 1 8 9 6 ).
3) W yniki sw oje M onteverde ogłosił jeszcze w roku 1 8 9 3 , ale w piśm ie z b y t mało rozpo- wszechnionem (A cta Horti P etrop olitan i) tak że spraw ozdania w pismach botanicznych niem iec
kich ukazały się dopiero w zeszłym roku.
4) Por. A cfa h orti Petropolitanei, X III, n-r 14 1394.
je s t słomkowo-źółty o silnej czerwonej fłuo- rescencyi. Słabe naw et roztwory pochłania
j ą w silnym bardzo stopniu promienie czer
wone, leżące poza linią B (F rauenhoffera) ku czerwonemu końcowi widma, które chlo
rofil przepuszcza; bardzo skoncentrowane roztw ory protochlorofilu przepuszczają tylko promienie czerwone, leżące pomiędzy liniami B a C, t. j. te właśnie, które chlorofil n a j
energiczniej pochłania. W e własnościach więc swoich optycznych protochlorofil jest niejako przeciwstawny chlorofilowi. Skoro liście wypłonione wystawimy na światło, znika z nich protochlorofil, a pow staje n a j e go miejscu chlorofil.
A . E ta rd poddał badaniom szczegółowym widma chlorofilu, otrzym anego z rozmaitych roślin ‘) i doszedł do wniosku, że w rozm ai
tych roślinach znajduje się chlorofil o roz
m aitym składzie chemicznym, dający rozm ai
te widma. N a podstawie badań swoich na-
j
daje on chlorofilowi, otrzym anem u z M edi- cago (Medicagophyll a) wzór 0 28H 45N 0 4 , z B orago (Boragophyll a) wzór C34H 35N 0 12.
O ba te ciała b adał w koncentracyach ro z
maitych (1 na 400, 1 na 1000 i 1 : 10 000 w alkoholu 90% -ym , oraz w siarku węgla).
Okazało się, że zm iana koncentracyi powo
duje takie zmiany w widmie, które nie po
zwalają rozróżnić odmiany chlorofilów.
Przechodząc do dziedziny, k tóra je st na pograniczu między fizyologią a morfologią, spotykam y się przedewszystkiem z dwuma oddzielnie wydanemi rozprawam i, dotyczące- mi rozmnażania.
K siążk a Jerzego K lebsa 2) skupia owoce kilkuletnich poszukiwań auto ra, których wy
niki częściowo były ju ż ogłoszone w pismach peryodycznych. D ążnością jeg o je s t dowieść, że formy rozmnożenia się wodorostów i g rzy
bów zależne są całkowicie od warunków ze
wnętrznych.
Przytoczym y tu niektóre z wybitniejszych doświadczeń w tym kierunku.
A u to r bada i opisuje rozm aite wpływy św iatła i jego natężenia na ukształtow anie
') L e spectre des chlorophylles. „C om ptes i R endus” , tom CXXI1I (1 8 9 6 ) .
2) G. K le b s : D ie Bedingungen der Fort- pfłanzung b ei einigen A lgen und Pilzen, Jena,
| 1 8 9 6 .
W SZECHSWIAT
plemni (antheridium) i lęgni (oogonium)
u Y aucheria. Podniesienie tem peratury i nizkie ciśnienie powietrza wstrzymuje for
mowanie lęgni u tego wodorostu, sprzyja zaś wytworzeniu plemni, ta k że autorowi udało się otrzym ać po 6 plemni na jednę lęgnię.
U Hydrodiction zm iana warunków ze
wnętrznych powoduje to wytworzenie pływek (rozmnożenie wegetacyjne), to gam et (roz
mnożenie płciowe).
U P rotosiphon (au to r oddziela ten rodzaj od B otrydiuui) można powstrzymać pływki rozrodcze (gamety) od sprzężenia utrzym u
ją c je w stałej tem peraturze 25— 27° C.
G atunki Spirogyra, umieszczone w silnem oświetleniu, przestają rosnąć i wkrótce do
prowadzone zostają do kopulacyi; przeciwnie, woda płynąca i obfite pożywienie niedo- puszczają kopulacyi (sprzężenia). Spirogyra varians, gotująca się do sprzężenia, umiesz
czona będ;(c w roztworze żelatyny, agar-agar i 2—4 % cukru, którego gęstość niedopusz- czała do kopulacyi, w racała po dodaniu po
żywienia do stanu wegetacyi. Nić skrętnicy (Spirogyra), gotowa do sprzężenia, tworzyła zarodniki dziewicze (parthenosporae) po prze
niesieniu jej do 6°/0 roztworu cukru trzcino
wego.
Oedogonium diplandrum , stosownie do wa
runków zewnętrznych, rozmnaża się to pływ
kami, to przy pomocy organów reprodukcyi.
Pływki rozrodcze (gamety) Chlamydomo- nas można powstrzymać od sprzężenia; stają się one wtedy komórkami wegetacyjnemi.
D rugie dzieło Móbiusa ') rozważa sprawę rozmnażania się u wszystkich roślin i ze s ta nowiska bardziej wszechstronnego. Zam iast zwykłego podziału na rozmnożenie płciowe i bezpłciowe au to r rozróżnia dwa typy re p ro dukcyi : przy pomocy pączków i przy pomo
cy zarodków. Is to ta rozróżnienia polega na tem, że w drugim przypadku ma miejsce od
nowienie się komórki lub komórek, w pierw szym zaś go ninna. Zarodniki i nasiona należą do typu „zarodków”, gdyż odnowienie miało tu miejsce; czy zaś nastąpiło ono drogą płcio
wą czy bezpłciową, jestto rzeczą drugorzęd
ną. W rozmnożeniu przez pączki odbywa
') M. M obius : B eitrage zur Lelire von der F ortpflanzung der Gewachse Jena, 1 8 9 7 .
j
się zwykły wzrost przez dzielenie się komó-
! rek bez ich odnowienia.
Ustanowiwszy te pojęcia w pierwszym roz-
| dziale, autor poświęca drugi zbijaniu opinii, i jakoby rośliny miały słabnąć wskutek wy- łącznie bezpłciowego rozmnożenia. Bardzo liczne fakty przytoczone są na korzyść tw ier-
j
dzenia autora. W rozdziale 3-im jest roz-
| trząsan a zależność kwitnięcia roślin od roz
maitych warunków wewnętrznych i zewnętrz
nych, jakoto wieku ich, tem peratury, wilgot-
i
ności i t. p. Dalej jest rozważany stosunek wzajemny obu typów rozmnożenia wegeta- j cyjnego i płciowego i dowodzi się, że w więk
szej części przypadków rozmnożenie wegeta- I cyjne nie je st zjawiskiem pierwotnem, lecz wynikiem przymusu ze strony warunków ze
wnętrznych, które przez długi czas nie do
puszczały tworzenia kwiatów i owoców.
W reszcie poddawszy rozwadze stopnie roz
woju płciowości u wodorostów, au tor prze
chodzi do ogólnych wniosków co do znaczenia
; rozmnożenia płciowego : polegać ono ma na sposobności, ja k ą daje przez krzyżowanie ku utworzeniu nowych gatunków i bardziej zło-
! żonych form roślinnych. Innem i słowy roz-
; mnożenie płciowe uważane jest jak o źródło odmian.
B ardzo doniosłym faktem w dziedzinie
| morfologii je st odkrycie ruchomych ciałek w łagiewce pyłkowej niektórych nagonasien-
| nych, mianowicie przez S. H irase u Ginko biloba '), a przez H e rb e rta W ebbera u Za- inia integrifolia 2) (u Cycas —przez Ikeno).
W ostatnim przypadku pow stają one jak o dwa ciała stożkowate, zetknięte podstawami.
Rzęsy tw orzą linią spiralną, wijącą się po powierzchni od wierzchołka stożka ku pod
stawie. C iałka te, w zupełności odpowiada
jące plemnikom rodniowców, po w itają wsku
tek dzielenia się „komórki rozrodczej” ła- giewki pyłkowej 3); rzęsy zaś z ciałka podob-
') „Botaniscbes C entralblat”. Tom 69; 34
w
styczniu 1897.2) „Botanical G a zette” , wydawana w Chica
go. Z eszyty czerwcowy i lipcow y. (The Deve- lopm ent o f the A ntherozoides o f Zamia).
3) Por. co do znaczenia tego i innych wy
mienionych tu terminów, artykuł p. t. „ N a j L O W -
sze badania nad zapłodnieniem u okrytonasien
nych” we W szechśw iecie za r. 1 8 9 3 .
118
W SZECHŚW IATNr 8.
nego do centrozomy w tej sam ej komórce.
Poprzedza je „kom órka kierow nicza”. C iałka te zostają, wyrzucone razem z kropelką wod
nistej cieczy jeżeli dotkniemy płaskim brze
giem skalpela końca łagiewki pyłkowej; toż samo oczywiście następuje, skoro łagiewka w rastając we wklęsłość zalążka naciśnie na kom órki szyjkowe rodni.
W celu dokładniejszego zbadania ciałek ruchowych, a u to r umieszczał odcięte końce łagiewek pyłkowych w 10%-wyin roztworze cukru trzcinowego; ciałka oddzielały się wte
dy od siebie i zaczynały się ruszać. W ro z tworze tym udaw ało mu się utrzym ać je w ruchu do dwu godzin. R oztw ór cukrowy działa jako bodziec, wprawiający w ruch plemniki i praw dopodobnie ten sam bodziec oddziaływa na nie w roślinie żywej w chwili zapłodnienia.
Gdy pływ ają swobodnie, plem niki te m ają postać spłaszczonokulistą i wielkość od 258
[j.do 332
;j.(podana przez H irasego wiel
kość plemników u Ginko je s t 49 ji szerokości na 82 [i. długości). Podczas zapładniania całe plemniki (zwykle w liczbie kilku) wpły
wają do rodni, przechodząc przez zmiażdżone komórki szyjki. Tylko jedno ciałko wszakże bierze udział w zapłodnieniu.
Doniosłość odkrycia tego polega na tem, że zapełnia ono o statnią przerw ę, ja k a is t
n iała jeszcze pomiędzy roślinam i bezkwiato- wemi (rodniowcami) a kwiatowemi. G rom a
da kłodziniastych (Cycadaceae), do której należą dwa z wymienionych rodzajów, rów
nież ja k pośrednicząca pomiędzy niemi a szyszkowemi oraz najbliższe do niej ciso- wate (do których należy Ginkgo) stanowią n atu ra ln e przejście od rodniowych do kwia
towych i tu właśnie widzimy, ja k odbywa się ów ogromny krok zamiany zapłodnienia, wy
m agającego wilgotnego ośrodka (zwyczajne plemniki) na form ę zapłodnienia, mogącą odbywać się w suchym ośrodku (łagiewka pyłkowa), co, ja k już m iałem sposobność wy
tknąć, niejednokrotnie usuwa potrzebę zm ia
ny pokoleń, obserwowanej u rodniowców.
K locker i Schionning po !dali nanowo b a daniu kwestyą pochodzenia i samodzielności grom ady drożdżaków (Saccharom ycetes) '), |
--
i) Comptes R endus des Travaux da L abo- ' ratoire de C arlsberg, 4 (1 8 9 6 ) .
które wielu uczonych uważało za formę spe- cyalną innych grzybów. B adania te, z któ rych usiłowano usunąć wszelkie źródła błę
dów, doprowadziły do wniosku, że niema ani jednego faktu pozytywnego, upoważniającego do zapatryw ania się na drożdżaki jako na formy rozwoju innych grzybów. Autorowie skłonni są raczej uważać je za grom adę sa
modzielną, podobnie ja k Evoasceae.
L au te rb o rn w swoich szczegółowych stu- dyach nad okrzemkami opisuje zjawiska karyokinezy podczas dzielenia się tych d rob nych istot jednokomórkowych, które udało mu się obserwować na większych okazach S urirella całcarata. Zjaw iska te, jak k o l
wiek odrębne od tych, które widzimy u wyżej uorganizowanych roślin, wogóle jedn ak są bardzo typowe. T ak samo w jąd rz e d ają się dostrzedz ciałka chromatynowe; centrozoma- ty sta ją się ogniskami wrzeciona i t. p. D zie
lenie całkowite trw ało około 5—5,5 godzin.
Podobneż zjawiska au to r stwierdził później na innych gatunkach (Nitzsćhia sigmoidea, P leurosigm a attenuatum , P in n u laria obłon- ga i viridis).
W przód, nim zakończę, muszę powiedzieć kilka słów o ważniejszych nowych dziełach, dotyczących botaniki.
Prócz wymienionych już książek Mobiusa i K lebsa, zjawiskiem, które każdy botanik mile powita, je s t nowe wydanie „A natom ii fizyologicznej" H a b erlan d ta 2). Pierwsze wydanie tego dzieła 3) z roku 1884 stanowiło pierwszą próbę systematycznego przedstawie
nia całej anatom ii roślin z punktu widzenia, (przyjętego w anatom ii zwierząt) czynności fizyologicznej pojedyńczych tkanek. Z nacz
ny przeciąg czasu, który upłynął od owej daty i wzbogacił anatom ią obfitym nowym m ateryałem , czynił wydanie drugie wysoce pożądanem. Jak oż zawiera ono około 150 stron i 90 rysunków więcej niż pierwsze,
') Uutersucbungen uber Bau, Kerntheilung und B ew egung der Diatom aceen. „Aus dem Zoo- logisch. In stitu t zu H eidelberg” , 1 8 9 6 , str, 16 5 .
2) P hysiologische Pflanzenanatom ie. 1 8 9 6 , str. 5 5 0 .
3) B yło ono rozszerzeniem i u system atyzo
waniem pracy U eber physiologischen L eistungen der Gewebe, um ieszczonej
w
„Handbuch der B o ta n ik ” Schenka.N r '8.
WSZECHSWIAT 119a wzbogacone jest nowemi rozd ziałam i:
o komórce (którego brakowało w wyd. 1-em), oraz o narządach specyalnej czynności.
A utor znanej każdemu, poważnie pracu ją
cemu botanikowi książki o komórce roślin
nej ‘), obejmującej wszystkie dane, dotyczące je j morfologii i fizyologii, Zimmermann, wy
d a ł obecnie podobnież wyczerpujące dzieło o jąd rze, jego morfologii i fizyologii 2). J e s t
to podręcznik niezbędny dla każdego, kto chce wejść w szczegóły tego, tak obficie wzbogaconego przez najnowsze studya przed
miotu.
Dzieło Ludw iga o biologii roślin 3) je st pierwszem ta k wyczerpująco traktującem u ową młodą gałąź wiedzy botanicznej, której przedmiotem jest zbadanie wpływu warun
ków zewnętrznych i ośrodka na formy roślin
ne. Obejm uje ono takie kwestye ja k odży
wianie, rozmnażanie, rozpowszechnienie geo
graficzne, biologią kwiatu i t. p.
Nową gałąź morfologii ściśle związanej z fizyologią próbuje założyć C. B. D avenport w swojej Morfologii doświadczalnej 4). P y tanie, na które m a odpowiedzieć ta um iejęt
ność, je s t następujące : dlaczego organizm rozwija się tak jak on się rozwija? W pierw
szej części a u to r poddaje rozważaniu sprawy charakterystyczne dla żyjącej plazmy, wspól
ne zwierzętom i roślinom; wzięte tu są pod uwagę : działanie czynników chemicznych na protoplazmę, wilgoć, gęstość ośrodka,-czyn
niki molarne (mechaniczne), ciążenie, elek
tryczność, światło i ciepło. P rzykłady wzię
te są przeważnie z pierwotniaków.
W ł. M. Kozłowski.
') p. t. M orpliologie und Physio logie der Pflanzenzelle.
2) D ie M orpliologie und P hysiologie des pflanzliches Zellkernes, 8łr. 1 8 8 , 1896.
3) Lehrbucli der Biologie der Pflanzen, 1 8 9 5 , str. 6 0 5 .
i ) E xperim ental M orpłiology. Part I. Nowy Y ork, 1 8 9 7 .
NOWSZE POGLĄDY
na budowę i czynności układu nerwowego.
(Z krakowskiego Kółka przyrodników).
(D okończenie).
B adając dalej tę sarnę komórkę nerwową pod mikroskopem, H eld po niejakim czasie zauważył pewne różnicowanie się owej jedno
stajnej masy zarodzi. Zm iany te, które ów autor uważa za towarzyszące powolnemu za
mieraniu komórki, polegają na tem, źe w obrębie zarodzi wytwarzały się pęcherzyki w kształcie wakuoli, a w odstępach pomiędzy niemi ukazywały się ciemniejsze ziarnka. J e żeli w tem stadyum przyśpieszał śmierć ko
mórki przez dodanie wody dystylowanej, wte
dy owe wakuole powiększały się bardziej, a pomiędzy niemi w miejscu owych ziarenek stawały się widoczne ciemne masy, które doskonale barwiły się przy pomocy błękitu metylowego. S tąd au to r wyciąga wnioski, że ciemne owe masy, które dają charaktery
styczną dla bryłek N issla reakcyą, są rz e
czywiście! owemi bryłkam i, i że początkowo znajdowały się one w stanie rozpuszczonym w zarodzi komórki i dlatego nie dawały się wyśledzić, przez śmierć zaś tej zarodzi, zosta
ły strącone z roztworu ijułoźyły się w sku
pienia, odpowiadające bryłkom.
Te wnioski zdaje się popierać drugie spo
strzeżenie tegoż a u to r a : badając komórki nerwowe; wydobyte z ośrodków w pół godzi
ny po śmierci zwierzęcia, H eld zauważył, że zawierały one znaczną ilość bryłek Nissla.
N a korzyść tych wniosków zdają się prze
mawiać także badania Dogiela '). Dogiel zmienił metodę Nissla w taki sposób, że usu
n ął zupełnie działanie bardzo stężonego alkoholu na użyty do badania m ateryał.
Alkohol ów, odciągając wodę, może znacznie zmieniać stosunki, zachodzące w zarodzi ko
mórki nerwowej, dlatego też Dogiel działał błękitem metylowym wprost na żywą jeszcze
‘) A. S. D o g ie l: D ie Structur der N erven - zellen der Retina. Arch. f. raikr. Anat. T. 4 6 . 1895.
W SZECHS WIAT
Nr 8.
(iiberlebende) komórkę. D o badań swoich używał specyalnie siatkówki, ze względu ua to, że bardzo szybko po śmierci zwierzęcia wydobytą być może, postępy zaś barw ienia śledził pod mikroskopem. N a podstawie swoich badań au to r doszedł do wniosku, że w działaniu błękitu metylowego na zarodź d a się wyróżnić kilka okresów. W okresie pierwszym błękit metylowy początkowo b a r wi zwykle bardzo nieznaczną ilość ziarenek, ugrupowanych przeważnie około ją d r a ko
mórki. W m iarę dłuższego oddziaływania tego barw nika ilość zabarwionych ziarenek ciągle się zwiększa, tak że cała kom órka ner
wowa przyjm uje wygląd drobnoziarnisty; nie spostrzegam y przytein żadnej prawidłowości w ułożeniu tych ziarenek. W krótce jed n ak ziarnka zm ieniają swoje położenie i zaczyna-
jj ą się grupować w rzędy, które krzyżują się
w zarodzi w najrozm aitszych kierunkach.
Powoli wszakże ta prawidłowość znów znika i drobne ziarnka zaczynają się skupiać w większe ziarna, i z czasem cała kom órka przybiera wygląd gruboziarnisty, tylko gdzie
niegdzie widać jeszcze ziarnka drobniejsze.
W reszcie zarówno ziarna ja k i ziarn ka two
rz ą coraz większe skupienia i w ytw arza
ją bryłki o charakterystycznem ułożeniu i kształcie bryłek N issla. P rzy użyciu sil
niejszych powiększeń, da się z łatwością wy
kazać, że bryłki owe, prawie wszystkie, skła
dają się z owych ziarn. T rzeb a tu ta j dodać, źe budowę ziarnistą bryłek Nissla, dawniej spostrzegał ju ż de Q uerrain ').
Mamy tutaj ten sam proces powolnego za
m ierania zarodzi i powolnego występowania bryłek Nissla, co w badaniach H elda, tylko źe u D ogiela proces sam je s t bardziej dostęp
ny dla bezpośredniej obserwacyi wskutek za
barw ienia istoty, z której owe bryłki po
wstają.
N a podstawie wyników prac H e ld a i Do
giela rzeczywiście musimy dojść do wnios
ków, że bryłki N issla jako takie w żywej ko
mórce nerwowej nie istnieją, lecz powstają prawdopodobnie wskutek śm ierci zarodzi lub też pod wpływem rozmaitych odczynników.
U znał to sam nawet Nissl w ostatnich cza-
.') Cytowany w L enhosseka ; D er feinere Bau des N ervensynstem s. Berlin, 1 8 9 5 . Absch. 5.
sach, gdyż na zjeździe niemieckich psychia
trów w H eidelbergu, wypowiedział zdanier źe zapomocą jego metody zam iast rzeczywi
stych komórek nerwowych, otrzymujemy ich równoważniki (Aequivalent). P od tym wy
razem „równoważnik” Nissl rozumie okolicz
ność, że jeżeli będziemy działali na komórkę w ściśle określonych warunkach w pewien ściśle określony sposób, to w rezultacie otrzy
mamy zawsze pewien ściśle określony obraz.
Je stto rzecz niezmiernej wagi, gdyż pozwala nam spostrzegać najlżejsze zmiany, zacho
dzące w komórce nerwowej. B ryłki N issla pod względem chemicznym, sta ra ł się scha
rakteryzow ać H eld (1. c.). Musimy tutaj od
dać mu sprawiedliwość, źe zab rał się do p ra cy ze świadomością celu, do którego dążył,
j
Przedewszystkiem zadał sobie pytanie, w j a kich odczynnikach strącają się owe bryłki, a w jakich są rozpuszczalne. Postępow ał on w sposób następujący -. utrw alał tkankę ner
wową przy pomocy alkoholu i otrzymywał w kom órkach znaczną ilość bryłek. Następ>
nie wystawiał skrawki lub też całe kawałecz
ki tkanki na działanie rozm aitych odczynni
ków i przekonał się, że w ten sposób otrzy
mywane bryłki nie rozpuszczały się ani w rozcieńczonych, ani też w stężonych kwa
sach mineralnych; nie rozpuszczają się one także w kwasie octowym lodowatym, w wrą- cym alkoholu, w eterze i w chloroformie, po
mimo tego, że często były wystawiane n a działanie tych odczynników przez kilka g o dzin. N atom iast z łatwością w pokojowej tem p eraturze bryłki rozpuszczają się w rozcień
czonych lub stężonych zasadach, np. 0,5%
roztw ór sody gryzącej lub węglanu lity- nu w bardzo krótkim czasie pozostaw iał na skrawku tylko luki w tych miejscach, gdzie przedtem znajdowały się bryłki Nissla. N a stępnie przekonał się H eld, źe możemy za- pobiedz powstawaniu bryłek, jeżeli słabo nawet zalkalizujem y alkohol, w którym utrw alam y dany kaw ałek tkanki nerwowej, natom iast bardzo nieznaczny dodatek kwasu jakiegokolwiek (np. 0,01% kw. octowego) przyśpiesza znacznie strącenie się tych bry
łek. Spostrzeżenia Gscheidlena wykazały,
że przy zam ieraniu ośrodków nerwowych
zwiększa się kwaśność istoty szarej. H eld
tłum aczy więc fakt, że w pół godziny po
śmierci zwierzęcia w jego komórkach nerwo-
N r 8. WSZECHSW1AT [2 1
wych znajdujem y znaczną ilość bry łek —
prostem zachowaniem się istoty, z których bryłki się składają, względem kwasów. Cie
kaw ą również jest rzeczą zachowanie się tych bryłek względem sztucznego soku żo
łądkowego, J a k wykazały badania tegoż H elda ’) sok żołądkowy (kwas solny i pepsy
na) traw i istotę niezabarwioną, a bryłki Nissla pozostają przytem nietknięte. T a okoliczność pozwoliła tem u autorowi uzyskać z rdzeni kilku cieląt tak ą ilość owych bryłek, że można było wykonać rozbiór ich jakościo
wy. Otóż okazało się, że zaw ierają one fos-
ifor, wobec czego należałoby zaliczyć istotę
jbiałkow atą, z której one się składają, do grupy nukleoalbuminów. Ten wynik zgadza I się z poszukiwaniami H aliburtona, który w szarej istocie mózgu znalazł pewien rodzaj i nukleoalbuminu, krzepnącego w tem peratu- | rze 55— 60° C.
Pozostaje nam jeszcze jedno pytanie do ro z p a trz e n ia : jak ie znaczenie dla komóiki nerwowej posiada istota barw iąca się, wy
stępująca w postaci bryłek Nissla. Kw estya ta posiada ju ż dość obszerną swoję lite ratu rę. Nissl 2) ju ż spostrzegł, a spostrzeżenia jego potwierdził Lenhossek, L ugaro i inni, źe w kom órkach ruchowych możemy zauw a
żyć jakgdyby dwa stany : Jeden z nich cha
rakteryzuje się przez to, że bryłki leżą blisko obok siebie, a istota niezabarwiona wypełnia tylko nieznaczne przestwory pomiędzy brył
kami. S tan ten nazwano chromofilią komór
ki nerwowej. W drugim stanie widzimy | zjawisko odwrotne : bryłki są bardziej rozsu
nięte, tak że niezabarwiona istota między- bryłkow a znacznie wyraźniej występuje; jest- ; to znów t. zw. stan chromofobii. Zrobiono przypuszczenie, źe stany te odpowiadają s ta nom fizyologicznym komórki, mianowicie
jchromofilią odpowiada stanowi czynnemu, ! zaś chromofobia odpowiada stanowi spoczyn
ku. Stwierdzić to przypuszczenie można [ było tylko na drodze doświadczalnej. To też Nissl pierwszy zastosował tu taj prąd
*) Held H. : B eitrage zur Structur der Ner- Tenzellen u. ihrer F ortsatze. I A btb. Arch. f.
Anat. u. Phys. 1 8 9 5 .
2) N issl Fr.: Ueber die Noinenclatur in der N eivenzellenanatom ie u. ihre nachsten Ziele N eur. Centr. 1 8 9 5 .
elektryczny: drażnił on jąd ro nerwu tw a
rzowego królika i po podrażnieniu znalazł znaczną ilość komórek w stanie chromofilii.
Z licznych doświadczeń innych autorów za*
sługują na uwagę wyniki prac Y asa '), Lu- gara 2) i M anna 3). Wszyscy ci autorowie używali do swoich doświadczeń prądu elek
trycznego. Vas zauważył, źe po podrażnie
niu ilość istoty barwiącej się bywa zwiększo
na; Lugaro doszedł, między innemi, do tego wniosku, że w początkach stanu czynnego możemy zauważyć zwiększenie się ilości bry
łek w komórce; w m iarę zaś przedłużania się tego stanu ilość ich powoli się zmniejsza i komórki ze stanu chromofilii przechodzą do stanu chromofobii. M ann znowu, który spraw dzał doświadczenia Vasa, doszedł do przekonania, że i komórka zużywa tę istotę w stanie swoim czynnym. Prócz tego R a mon y C a j a l 4), który przez czas dłuższy zajmował się tą kwestyą, uważa, że bryłki Nissla najprawdopodobniej przedstaw iają za
pasy m ateryału odżywczego, który komórka w czasie czynności zużywa. W reszcie J u - liusburger 5) wypowiedział podobny pogląd, uważając, że bryłki owe, prócz nagromadzeń m ateryału odżywczego przedstaw iają także zbiorowiska sił napiętych, czyli inaczej są nośnikami energii potencyaluej komórki ner*
wowej.
Jednem słowem na podstawie tych i wielu innych spostrzeżeń i doświadczeń musimy dojść do wniosku, że bryłki owe N issla są w pewnym związku ze stanem odżywiania komórki w danej chwili. Postępując zgodnie z przepisami Nissla, otrzymamy w rezultacie obrazy, które nam rzu cają światło na stan wewnętrznego odżywiania komórki nerwowej,
') Vas Fr.: Studien uber den Ban des Chro- matins in den aympatischen G anglienzellen. Arch.
f. rnikr. Anat. T. X L . 1 8 9 2 .
:) Lugaro E .: Sulle modifioazioni delłe cellu- le nervose nei diversi sta*i funzionali (podł. re
feratu). 1 8 9 5 .
3) Mann G.: H istological changes induced in sym pathetic motor and sensory nervecells by functional ac'ivity 18 9 4 (p od ł. referatu).
*) Ramon y C a ja l: D ie Structur des nervo- sen Protoplasm a. 18 9 7 (podł. referatu).
5) Juliusburger: Bemerkungen zur Patholo- gie der G anglienzelle. 1 8 9 6 (praca znana mi
; z referatu).
122
W SZECHSW IATNr 8.
ale obrazy, nieodpowiadające rzeczywistości, tylko, ja k słusznie wyraził się N issl, równo
ważniki tych stanów, gdyż stosunki w zarodzi przez utrw alenie i barwienie ju ż się zmieniły.
Niezm iernej doniosłości rzeczą, n a co Nissl położył szczególniejszy nacisk, je s t praw id
łowość i stałość w ystępujących obrazów.
Możemy być pewni, że jeżeli zabijemy zwie
rzę w pewien określony sposób i będziemy trakto w ali jego tk an k ę nerwową w ściśle określony sposób, to otrzym am y ściśle okreś
lone obrazy. To nam pozwala śledzić n aj
drobniejsze i najm niej uchwytne zmiany, z a chodzące w odżywianiu komórki nerwowej, gdyż w takim razie wygląd i ułożenie bryłek N issla ulegnie natychm iastowej zmianie. Z a wąskie są ram y tego spraw ozdania na to, ażebyśmy mogli rozwodzić się n ad cennemi i ważnemi wynikami, otrzym anem i w zakre
sie patologii komórki nerwowej przy pomocy tej metody. Dość tylko wspomnieć, źe każde zaburzenie w organizm ie zwierzęcym, ja k anem ia, przebywanie w zbyt wysokiej tem pe
ra tu rze, dalej każde zatrucie, czy to zze
w nątrz do organizm u wnikające, ja k np. z a życie jakiejś trucizny, czy też t. zw. autointo- ksykacye, ja k mocznica, powodują charakte
rystyczne dla każdego z tych stanów zmiany w komórce nerwowej, k tó re dadzą się wyka
zać pod mikroskopem. J a k o przykład, jak wrażliwa je s t kom órka nerwowa na wszystkie te czynniki, mogą posłużyć doświadczenia prof. G oldscbeidera i d-ra F la ta u a z AVar- szawy w Berlinie '). Uczeni ci zastrzykiwali zwierzętom toksynę lasecznika tężcowego, która w dostatecznej ilości zadana powoduje śmierć wśród drgawek. J u ż po upływie dwu godzin daw ały się zauważyć w kom ór
kach nerwowych wybitne zmiany, pole
gające na tem, że bryłki N issla pęcznieją, tra c ą swój charakterystyczny układ i wresz
cie rozpadają się n a drobniejsze cząsteczki wskutek tego zabarw ia się i isto ta między- bryłkow a i ca ła kom órka w ygląda ja k gdyby zam azana, a na niebieskiem tle występują silniej zabarwione i nieregularnie porozrzu
cane bryłki. Jeżeli zaś takiem u zwierzęciu, które zakażono tężcem, po upływie 23/ 4 go
dziny po zakażeniu zastrzykniem y antytoksy- nę i pozostawimy je przy życiu jeszcze przez 18 godzin, to po upływie tego czasu, komórki nerwowe nie wykażą żadnych zmian patolo
gicznych, charakterystycznych dla tężca, O ile więc metoda Nissla nie posiada wiel
kiego znaczenia z punktu widzenia teoretycz
nego, t. j. niewiele rzuca św iatła na budowę komórki nerwowej, o tyle jest ona olbrzy
miej doniosłości ze względów praktycznych, gdyż pozwala nam śledzić nieuchwytne do
tychczas zmiany w układzie nerwowym D a je nam ona w ręce środek, zapomocą którego być może uda się znaleść podstawę realną dla tych wszystkich faktów i zaburzeń na
szego życia psychicznego, o których dotych
czas mówiliśmy, że przebiegają „bez podsta
wy anatom icznej”, co jest równe otw artem u przyznaniu się do naszej nieświadomości w tym względzie.
Dotychczas rozpatrywaliśm y z punktu wi
dzenia wyników, otrzym anych zapomocą m e
tody Nissla. głównie komórkę ruchową obwo dową, nad k tó rą dokonano największej liczby spostrzeżeń i której zachowanie się je st względnie najlepiej zbadane. N ie p otrąca
liśmy przytem prawie wcale innych typów komórek układu nerwowego. W ogóle p rzy zwyczajono się uważać komórki nerwowe j a ko komórki szczególniejszego rodzaju, ale zato przy opisie szczegółowym przyzwyczajo
no się przypisywać wszystkim komórkom nerwowym jednakowe właściwości pod wzglę
dem budowy. Jednakowoż, im więcej d o skonalą się metody histologiczne, im głębiej wnikamy w budowę tej komórki, tein b a r dziej dochodzimy do przekonania, że takie jednakowe traktow anie wszystkich kom órek nerwowych je st niesłuszne i że każdy typ tu ta j posiada pewne osobliwości ze względu na swoję budowę. Ju ż Schwalbe ') (1876) zwrócił n a to uwagę, ale dopiero badania, prowadzone zapomocą metody Nissla, pozwo
liły ustalić ten fakt, że różnice budowy, za
chodzące w rozmaitych typach komórek ner
wowych, należy położyć nie na karb przy
padku, lecz raczej należy wprowadzić je
') G oldscheider i F la t a u : T ężec, surowicai kom órki nerw owe. Kron. lek. l s 9 7 n-r 14. ') Cytowany u L enliosseka (v . c.).
WSZECHSWIAT
123 w przyczynowy związek z fizyologicznem
znaczeniem, jakie posiadają komórki każdego typu.
Zachowanie się komórki ruchowej rogów przednich rdzenia ju ż znamy. Przechodze
nie poszczególnych typów komórek przekro
czyłoby zakres niniejszej pracy, musimy więc ograniczyć się tylko do rozpatrzenia drugiego głównego typu, t. j. komórki czu
ciowej, w danym przypadku obwodowej.
Kom órki te różnią się dość wybitnie od komórek ruchowych pod względem formy, w jakiej występuje tutaj istota barw iąca się.
Nie spotykamy w nich tak wielkich skupień, które zasługiwałyby na miano bryłek, n ato m iast strąca się tu ta j istota barw iąca się w postaci mniejszych lub większych ziarenek.
N a szczególniejszą uwagę zasługuje fakt, że komórki różnie zachowują się względem me
tody N issla. Zwykle zauważamy, że w pew
nych kom órkach istota barw iąca się wystę
puje wyłącznie w postaci drobniutkich ziare
nek, podczas gdy w innych, tuż obok leżących przyjm uje wygląd ziarn o większych wymia
rach. W skutek tego podzielono komórki czu
ciowe obwodowe n a dwie kategorye, drobno- i gruboziarniste. Od czego zależy ta różnica w zachowaniu się tych komórek, nie je s t rz e czą dotychczas zbadaną : jedni badacze p rzy puszczają, ż e je s t o a a w związku ze stanem fizyologicznym komórki, t. j. zależy od tego, czy dana kom órka została utrwalona w stanie czynności, czy też w spokoju; inni znów chcą wyróżnić tu ta j dwa typy o różnych własno
ściach czynnościowych.
Oo dotyczy gęstości ułożenia tych ziarn, to spotykamy, tu taj mniej więcej te same sto- i sunki,co i w komórkach innych typów. Ją d ro zwykle je s t otoczone przestrzenią, w której ziarna ta rozmieszczone są najgęściej; ku obwodowi ilość ziarn powoli się zmniejsza, aż wreszcie na obwodzie możemy zauważyć wąski rąbek, gdzie ziarn tych nie spotykamy wcale. R ąbek ten otacza komórkę i prze
chodzi w stożek osiowy, który przez zupełny b ra k ziarn wybitnie odcina się od reszty c iała komórkowego.
W ugrupowaniu tych ziarn starano się do patrzeć pewnej prawidłowości; i ta k Nissl podał, że ziarna te grupują się we współśrod- kowe kręgi. Dalsze badania nie w zupełno
ści potwierdziły spostrzeżenia Nissla; znale
ziono wprawdzie ułożenie współśrodkowe, ale w tak nieznacznej ilości komórek, że raczej należy uważać je za wyjątek, nie za prawidło.
W ostatnich czasach Dogiel ') sta ra ł się określić tę prawidłowość i podaje, że ziarnka istoty barwiącej się uk ład ają się tu taj w rzę
dy; im drobniejsze są te ziarnka, tem lepiej znać to ułożenie. Rzędy te tworzą jakgdyby
! dwa układy włókien, będące względem siebie I mniej więcej pod kątem prostym. To uło-
j
żenie, podług jego zdania, je st w związku
J
z ułożeniem innych części składowych zaro
dzi, o których mówić będziemy później.
Tyle o jednym składniku zarodzi komórki nerwowej—o istocie barwiącej się; pozostaje nam jeszcze pomówić o pozostałej części, t. j.
istocie niezabarwionej. Isto ta ta tworzy wła
ściwą zaródź komórki nerwowej, a bryłki i ziarnka m ają wygląd taki, jakgdyby stano- I wiły tylko inkrustacye. Z tego względu nie
którzy autorowie nazywają słusznie tę istotę istotą podstawową zarodzi.
W obec tego, że istocie barwiącej się przy
pisujemy tylko czynność odżywczą komórki, to istotę podstawową uważać musimy jako podścielisko właściwych czynności nerwo
wych. Oo dotyczy budowy tej istoty, to do
tychczasowe badania nie doprowadziły do żadnych stanowczych wyników. Nie wyda się nam to dziwnem, jeżeli zważymy, jakie olbrzymie trudności ma do zwalczenia tech nika mikroskopowa. W szystkie teorye, od
noszące się tu taj, możemy podzielić na trzy grupy.
N ajstarszą teoryą w tym względzie je s t pierwotna teorya N issla, podług której istota podstawowa ma być zupełnie bezkształtna, a najwybitniejszym obecnie jej zwolennikiem jest v. Lenhossek 2). Uczony ten podaje, że w całym szeregu przedsiębranych przez sie
bie badań nad komórką nerwową nigdy nie
' ) D ogiel A. S.: Der Bau der Spinalganglien- zellen bei den Saugethieren Vorl. Mifth. Anat.
Anz T. X II i to samo obszernie w Intern. Mo- natschr. f. Anat. u. E ntw . Tom X IV , zesz. 4 —-5, 1 8 9 7 .
2) v. Leuhossek M.: D er feinere Bau des N ervensystem s. Berlin, 1 8 9 5 . V Abth.
Centrosom u. Sphaere in den Spinalganglien- zelleu des Frosches. Arch. f. mikr. Anat. Tom X LV I (1 8 9 5 ) .
124 WSZECHSW1AT
l \ r 8.
mógł wykazać najlżejszych śladów budowy w istocie podstawowej. N aw et przez użycie najsilniejszych powiększeń nie udało mu się wyśledzić w tej istocie żadnych włókienek ani siatki, lecz tylko znaczną ilość gęsto obok siebie ułożonych punkcików, k tóre n ad a ją jej wygląd pienisty (fig. 6).
D ru g ą i najw iększą g ru p ę stanow ią zwo
lennicy teoryi włóknistej budowy, na ich cze
le stoi Flem m ing i Dogiel. Dogiel używa do swoich bad ań wyłącznie m etody barw ienia żywych komórek nerwowych zapom ocą b łę kitu metylowego. Całym szeregiem doświad
czeń przekonał się on, że nietylko isto ta b a r
wiąca się, lecz tak że i isto ta podstawowa może się połączyć z tym barw nikiem , wyma
ga tylko znacznie dłuższego na to czasu ').
Fig. 6. Komórka zwojów międzykręgowycb, podług Lenhosseka.
a ziarnka istoty barwiącej się, b jądro z jąderkiem, c stożek osiowy.
Zanim jed n ak cała kom órka zabarw i się na niebiesko, możemy zauważyć, że w istocie podstawowej wprzód zabarw ią się pewne jej części składowe, m ające postać włókienek, przebiegających pomiędzy bryłkam i od wy
rostków protoplazm atycznych ku stożkowi osiowemu i przechodzących następnie w włók
no osiowe (fig, 7). W komórkach zwojów ( międzykręgowych, t. j. czuciowych obwodo- wych (fig. 2 i 3 w n-rze 6) możemy wyśledzić aż dw a układy tych włókien, które przebie
g a ją między ziarnkam i istoty barw iącej się
') D ogiel A. S.: D ie Structur der N erven- zeilen der Retina. Arch. f. mikr. Anat. T. 46 ( 1 8 9 5 ) .
i m ają wpływać na ułożenie tych ziarnek.
Podobnie ja k przy ziarnkach—według Do- gla— możemy wykazać, że oba układy włó
kien są względem siebie pod kątem p ro sty m : jeżeli wyobrazimy sobie ta k ą komórkę w po
staci kuli z odchodzącym od jednego z bie
gunów wyrostkiem, to włókna obwodowe bę
dą się u kładały w kierunku równoleżników;
włókna zaś, leżące bliżej ku środkowi ciała komórki, będą przebiegały w kierunku po
łudników; oba te układy włókien w kierunku ku stożkowi osiowemu stopniowo się ku so
bie zbliżają i przechodzą nawet we włókno osiowe.
Ifj
Fig. 7. Komórka siatkówki podług Dogla.
a wyrostek osiowy, b wyrostki protoplazmatycz
ne, c stożek osiowy.
B adania Flem m inga *), prowadzone przy pomocy kilku innych metod, także w ykazują
') F lem m ing W . : U eber den Bau der S p i- nalganglienzellen bei Saugethieren u. Bem erkun- gen uber den der centralen Zellen. Arch. f.
mikr. Anat. T. X L V I (1 8 9 5 ).
A rtykuł „Z elle” w Ergebn. der Anat. u Entw . T. IV. 1 8 9 4 .
Tam że T. V 1 8 9 5 .
D ie Structur der Spinalganglienzellen bei Sau
gethieren Sonderabdr. aus dem Arch f. Psych.
T. X X IX , zesz. 3 , 1 8 9 7 .
Uber die Structur der Spinalganglienzellen bei Saugethieren. A naV 1 8 9 6 .
N r 8
WSZECHŚWIAT 125w istocie podstawowej istnienie włókien, któ
re m ają następnie przechodzić w stożek osiowy.
Przedstawicielem znów trzeciej grupy jest H e ld '). Je g o teoryą możnaby znów nazwać teoryą budowy siatkowatej. H eld mianowi
cie twierdzi, że jeżeli zabarwim y istotę podstawową i będziemy przy odpowiedniem oświetleniu rozpatryw ali bardzo cienkie, bo czasem dochodzące do grubości 1 [j. skrawki, to przekonam y się, źe budowa tej istoty nie je s t czysto włóknista, lecz pomiędzy włókien- kam i dadzą się wyśledzić połączenia w po
staci delikatniejszych niż poprzednie po
przecznych włókienek. N ajw ybitniej tę bu
dowę siatkową znać na wyrostku i stożku osiowym, gdzie istoty barwiącej prawie wca
le nie spotykamy, da się jednak wyśledzić ta siatka i w samem ciele komórki.
Postaram y się teraz streścić ostateczne wyniki dotychczasowych badań nad budową komórki nerwowej. Przedewszystkiem mu simy przyznać, że zaródź tej komórki składa się z dwu istot, pod względem chemicznym różnie się zachowujących; jed n a z tych istot, barw iąca się zapomocą błękitu metylowego, strąc a się pod wpływem pewnych czynników w postaci bryłek lub ziarenek i ma wielkie znaczenie w odżywianiu się komórki nerwo
wej; drugą, t. zw. istotę podstawową, z ko
nieczności uważać musimy jako podścielisko czynności nerwowych komórki. Obie istoty nie są równomiernie rozmieszczone we wszyst
kich częściach neuronu. P od tym względem wyrostek osiowy, oraz ta część ciała kom ór
ki, z której on bierze początek, zwana stoż
kiem osiowym, wybitnie się różni od reszty neuronu brakiem , a przynajm niej bardzo nie
znaczną zawartością istoty barwiącej się.
N atom iast wyrostki protoplazmatyczne wy
kazują pod tym względem takie sam e sto
sunki, ja k reszta zarodzi, wskutek czego uważać je musimy jak o bezpośrednie prze
dłużenie ciała komórki.
Z zachowania się istoty barwiącej się mo
żemy wyciągać wnioski o stanie odżywiania komórki w danej chwili, przyczem najlżejsze
') Held H. : B eitrage zur Structur der Ner- yen zellen u. ihrer F ortsatze. I A btb. Arch. f.
Anat. u Phys. 1 8 9 5 . Tam że II Abtli. 1 8 9 7 .
zaburzenia w komórce nerwowej natychm iast odbijają się na jej odżywieniu. Mamy więc otw arte pole do wykazania podstawy an ato
micznej dla wielu bardzo takich zjawisk w układzie nerwowym, które podług dotych
czasowych pojęć tej podstawy nie miały. Oo dotyczy bliższej budowy istoty podstawowej, je st ona dotychczas rzeczą nierozstrzygniętą.
Rozstrzygnięcie tej kwestyi nastąpi wtedy, kiedy technika mikroskopowa poczyni takie postępy, że usunięte zostaną wszelkie podej
rzenia co do powstawania wytworów sztucz
nych. Największa, ilość badaczów obecnie oświadcza się za budową włóknistą tej istoty.
J. K. D u dziń ski.
SEKCYA CHEMICZNA.
Posiedzenie 2-g ie w r. 1 8 9 8 Sekcyi II p rze
mysłu chemicznego odbyło się dnia 2 2 stycznia w gmachu Muzeum przem ysłu i rolnictwa.
Protokul posiedzenia poprzedniego został od
czytany i przyjęty.
P . Bohdan Zatorski odczytał rzecz o ołowiu w kom trukcyi aparatów przemysłu chemicznego.
Ołów dla fabrykanta chemika je s t tem , czem szkło w laboratoryum, dlatego znajom ość w łas
ności ołowiu oraz sposobu obrabiania go, a spe- cyalnie lutownictwa ołowianego je s t konieczną.
Z literatury, traktującej o tym przedm iocie, należy zaznaczyć dziełko Schlóssera (wyd. Hart- lebena) i w yczerpującą pracę Richtera.
Ołów techniczny zawiera zaw sze dom ieszki innych m etali, a otrzym ujem y go z t. zw. ołowiu surowego (W erkblei), zawierającego do 26°/o antymonu, przez topienie i poddanie działaniu przegrzanej pary. Ołów utlenia się, poczem przez redukcyą otrzym uje się t. z w. ołów han
dlowy. Ołów, zaw ierający srebro, oczyszcza się albo 1) przez w olne stygnięcie i w ykrystalizo
wanie (m etoda angielska Pattisona), albo 2) przez topienie z cynkiem (m etoda niem iecka Parkesa).
W sporze, który ołów je s t technicznie wytrzy
m alszy i lep szy, należy polegać na wyczerpują
cych doświadczeniach Lungego i Schmidta z kw.
siarczanym i nitrozą Do prób użyto ołowiu czys
tego i rozmaitych gatunków ołowiu z zawartością innych m etali. Wnioski wyciągano ze straty na wadze; są one następujące :
1) najlepszym technicznie ołowiem je s t ołów jaknajczysts^y; 2) zawartość antymonu niżej 0,2% , j es^ nieszkodliwą, a nawet dó pewnego