• Nie Znaleziono Wyników

Zbiór poezyi - Biblioteka UMCS

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Zbiór poezyi - Biblioteka UMCS"

Copied!
104
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)

£ ;] •

(5)

Z B I Ó R

P O E Z Y I .

Napisał

UertryTc Stroika,

profesor Seminaryum nauczycielskiego męskiego w RzeszowK Tow

W R Z E S Z O W I E

Nakładem Autora. Z Drukarni J. A. Pelara (H. Czerny).

1894.

(6)

«/) M W ) h - ' 17-935

mm

UMCfe LUBUN

(7)

T R E Ś Ć .

S tr.

Ojcze n a s z ...1

M o d lit w a ...3

Polska d zie w ica ...5

H erm an ... 7

Zdrowaś M a r y a ... ; . • ? ... 19

M o d lit w a ... * . . *... 21

Pieśń na d z isia j... 22

W albumie panny H. ... 25

O r z e ł... 27

Bitwa pod Borowem stoczona 22. paźdz. 1863 r. . . 29

Dwa sonety* p o l s k i e ...33

Do naszej z ie m i... 35

N a d z i e j a ...37

Do tańczących ... 39

Ja pójdę t e ź ...41

Nasz b ó l ...43

Wykrzyk do w i o s n y ...45

Ojcze n a s z ...47

Tęsknota w y g n a ń c a ... 49

Zmienią się c z a s y ...51

Sumienie . . . „ ... 53

Na cześć Mieczysława Romanowskiego ; . . . . 54

Wiersz z powodu mordów dokonanych przez Moskali w dniach 25. i 27. lutego 1861 r... 57

Do imionnika pannie L. M...59

Dwie k o c h a n k i... 61

(8)

S tr.

Do braci w ygn ań ców ... 64

Pracy a w i a r y ... 66

B u r z a ... 68

Poranek l e t n i ... 69

Do H ... 71

Pojmujesz dlaczego ?...64

Do panny Źelisławy S... 76

Z ap usty... 78

Błogo mi B o ż e ! ...80

Sanna śród śnieżnej z a m i e c i ...83

Do Elli ( ż o n y ) ...85

Ma ż o n a ...87

Do E l l i ... 89

Zachwyt do E l l i ... 91

Przeproszenie ( E l l i ) ... 92

(9)

O J CZE NASZ.

f l p z i ś serce moje ulata do Ciebie Ojcze nasz święty, któ ry jesteś w niebie.

P odnóżkiem T w o im ziemie, gwiazdy, słońca, T e n wszechświat cały bez granic, bez końca.

N a nim aniołów, archaniołów roje Ś pie w ają: ch w ała! święć się Imię Tw oje.

I moja dusza, całe me jestestwo

Dziś im w tóruje: przyjdź Twoje królestwo.

O ! T y mi dałeś życie, ducha, ciało, Z Twojej się łaski serce mi dostało, Rozum i czucie i myśli potęga, K tó ra aż do stóp tronu Tw ego sięga, W ięc jak ak o lw ie k będzie moja dola, Zawsze zaw ołam : bądźże Tw oja wola.

N a gwiazdach, słońcach, na niebie i ziemi Bądź w myślach moich, zawsze kieruj niemi, I gdy mnie zgnębi tro sk a i potrzeba,

Z a w o ła m : O jc z e ! powszedniego chleba T y lk o mi udziel, a p o te m bym blaski

T w e j chw ały ujrzał z T w e j najświętszej łaski.

H S tro k a . Z b ió r p o ezy j. i

(10)

Ja ro b a k m a rn y , grzechami skalany, U p a d a m na twarz, o Panie nad P an y , Przed m ajestatem Twej wielkiej świętości, I błagam przebacz, zniwecz moje złości, Daj mi się dźwignąć, odpuść moje winy, T y , coś miłością bez zmazy, je d y n y .

G d y codzień — przebacz — do Ciebie w o ła m y Niech winowajcom naszym odpuszczam y, W szak S yn Tw ój C hrystus z krzyża błogosławił, Ś w ia t Go umęczył, a On św iat te n zbaw ił!

A k ie d y c h y tr y duch kłam stw a, ciemności, Co synom ziemi T w ej łaski zazdrości,

Przyjdzie m nie wabić w swego św iata cienie, Ojcze! T y nie daj wodzić w pokuszenie, Błagam Cię Boże, niechaj mnie ustrzegą A nieli Tw oi od wszystkiego złego.

U k o rz się duchu, wśród tej nocnej ciszy Może N ajw yższy T w e m o d ły usłyszy.

W Rzeszowie 1890.

(11)

M O D L I T W A .

U ,

^ 'W ^ y ś U łe m i z głębin piersi w y sy łałem ducha Mojego ku T o b ie za dróg ty c h m lecznych tonie, Z a św iaty, za gwiazdy, tam , gdzie mnie już

[nikt nie słucha P rócz Ciebie, gdzie mogę mówić, co tu w mem

[łonie, C o w mojej duszy, co w tajnikach serca pło n ie:

I czucia moje, bóle i moje nadzieje.

G dzie wiarę moją, w szystko, co mój um ysł [tworzy, O d sło n ić m ogę, i płacz i czemu się śm ieję, Dlaczego kocham Ciebie, ludzkość, św iat te n

[boży.

T u ta k dobrze, — prócz Ciebie nie m a nikogo, T u dobroć bez końca, i tu miłość bez ko ń ca ; Nicość mego rozumu uczuć mi je s t błogo I t a k niknąć przed T w e m obliczem, j a k pod

[słońca Prom ieńm i śniegi, lody, i j a k cienie n ocy ' U c h o d z ą przed jego blaskiem ! I w T w e j m ocy

r

(12)

Zgasić teraz m e życie, znicestwić istnienie, W ziąć rozum, w olę, czucia i w szystko myślenie, A przecież, g d y p a d a m na twarz, k ied y się korzę W prochu przed T obą, że Cię ta k bliskim o Boże Czuję, jam szcześliw. Niech mi zazdroszczą Anieli Tej jednej chwili, w której d aleko od św iata Dusza u tro n u T w e g o w pokorze się chyli, Przecież na s k rz y d ła c h w ia ry ku T o b ie ulata I w T o b ie tonie, z T o b ą je ste stw e m się sp la ta !

Rzeszów 1890.

(13)

POLSKA DZIEWICA.

dziewica, biała lilija, Czystą ma d u szę , j a k śnieżna szata;

Niew inność myśli z czoła przebija, T y lk o cień bólu po niem przelata.

S zlachetną postać, a w sm u tk u lica, G d y ujrzysz, p o m y ś l: P olska dziewica!

P olska dziewica, fiołek m ały,

Co zdała wabi, choć w traw ce s k r y t y ; Bo bieg jej życia ta k s k ro m n y cały, W ofiary ciche, w boleść spowity, Ś w ia to w y m zby tk iem dziś nie przyśw ieca

W śró d uciech ż y c ia : P olska dziewica.

P olska dziewica, zdrój czystej wody, K tó r y do nowej p r a c y posili,

W sercu jej szukaj słodkiej o ch ło d y N a spiekę duszy, g d y ś w ciężkiej chwili, W śró d burzy życia pew n a kotwica, Co wyrw ie z to n i: P olska dziewica.

p o l s k a

(14)

P olska dziewica aniołem ziemi, Stojącym przy nas w każdej niedoli, O n a otacza nas s k rz y d ly swemi, Za siebie cierpi i za nas boli, Bezpieczna polskich uczuć strażnica, G d y przy niej czuwa : Polska dziewica, P olska dziewica słodką n a g r o d ą ,

K tó rą b o h a te r weźmie po boju,

W ięc w świętą walkę niechaj nas wiodą Nadzieje szczęścia po bitew z n o ju ! A do zw ycięstw a niech nam przyśw ieca, J a k jasna gw iazda: P olska dziewica!

Lwów 1863

(15)

nóg Cezara legia Galia cała, R zym ręką k rw a w ą aż do R enu tłoczy Zgnębione ludy, a chciwością pała Ś w iat posiąść cały. T e r a z jego oczy Za R e n zwrócone, c h y tre i zawzięte.

A ugust, g d y rzuci wzrok groźny dokoła, W idzi u tronu ludów k ark i zgięte, P ę k rózg nad nimi i to p ó r liktora, G d y skinie w gniewie, zadrżą miliony, A zhołdow ane książęta p o k ło n y Biją, pełzając pod s to p y Cezara.

A le za R enem , tam n ik t jego mocy Już nie podlega — i k ę d y mgła szara K raj s k ry ła , gnana wichrami północy, Nie brzmi pieśń chw ały, potęgi Augusta.

B ezpraw ia, bogi R zym u są nieznane;

L u d u zabaw y, senatu rozpusta,

Nie czerpią źródła za R e n e m ; zmazane

(16)

W e krwi i w e łzach złoto stąd nie p łynie N a tryum fów łuki, na cy rk ó w igrzyska, I niewolników R zym u sław a tu nie słynie, I piorun gniewu Cezara nie b ły s k a !

N a skroń A u g u sta siadła myśl ponura, K adzidło pochlebstw już go nie za chw yc a I tron go gniewa, obrzydła purpura, O bm ierzły uczty i niewolnic lica, Bo dum ę jego toczy ro b a k srogi.

S en z pow iek płosząc, serce mu pożera, Ze św iat nie cały pod jego się nogi Ściele, dla niego ż y j e . . . i um iera!

Porw ał się z tronu i piorunem wzroku Roztrącił liczną niewolników zgraję, Niezłomna wola drży na ustach, w oku Żarem mu p ło n ie ; więc rozkazy daje D rżącym sw ym wodzom zebrać legiony, O rły zw ycięskie wieść za R enu brzegi;

Zgnębić lud wolny, niech bije p o k ło n y Przed władzą Rzym u. A ż tam, k ę d y śniegi I z lodów g ó ry tworzą krańce ziemi, Niech R zy m u władza, R zy m u sław a sięga.

Płacz G erm anio! nad bogi twojemi.

W olnością zgniecie je R zym u potęga.

II.

Od brzegów R e n u aż po Ł a b y w ody K ra j się szeroki rozsiadł i uroczy

(17)

W dziękam i dzikiej, dziewiczej p rz y ro d y . O dwieczne bory, różnokształtne góry, R z e k licznych nu rty rw ące i spienione, Słońce raz jasne na niebios błękicie, T o znów c h m u r czarnych szatą osłonione, R y k i piorunów i łoskot złam anych

D ębów , to w szystko tw orz y ta k w spaniały O b r a z ! W ty c h głosach p rz y ro d y zm ie­

s z a n y c h Brzmi pieśń odwieczna dla S tw ó rc y : pieśń [chwały.

W ś r ó d borów wieńca, p o n a d rzek brzegami, Gdzie bujne traw ą łąki i kw iatam i

Strojne p rz y ro d y napaw ają wonią,

Zasiadł lud św ież y wpół dziki, lecz w o ln y ; D ło ń jego silna, zda się, zrosła z b ro n ią , Szczery i mężny, a um ysłem zdolny.

L ic h e tu c ha ty, miast nie widać wcale,

Ni św iątyń, cy rk ó w , ni wieszczków w zapale O piew ających E n e a szczęśliwy

Przyjazd do L a c y u m i jego przygody.

T u ta j pieśń szumią ro zhukane wody, T u u stóp d ęb u pod lazurem nieba D y m i się bogom krwi ciepłej ofiara.

N a wzgórzu radzi lud zbrojny, gdy trzeba Bronić sw ych zagród, lub sądzić b e z p ra w ia ; N a w spólnych ucztach k rą ży miodu czara N a cześć poległych b o haterów w boju,

K tó ry c h lud czyny w pieśniach tu wysławia, G d y siądzie spocząć po w a lk a ch w pokoju,

(18)

T u nie ma forum, tutaj praw nie piszą, P rze d ajn y ch wieszczków, chciwego se n a tu Nie ma, o h a ń b ie niewiast i nie słyszą, Bo p ra w o w serce każdego wpisane, I równi w szysc y jak o b y b ra t bratu, I są zaszczyty, lecz cnotą zyskane.

R ó żn e tu szczepy za sia d ły z kolei,

L ecz z pnia jed n eg o , z sobą spokrew nione, I choć je dzielą rzeki puszcze kniei,

T o są zw yczajem i wiarą złączone.

N a północ F r y z y , B ru k te ry ubogie, C hauki ku wschodniej stronie i potężne S y g a m b r y niżej a dzielne i mnogie Dalej z a sia dły C hatty wolne, mężne.

Dalej p a m ię tn y lud księcia H erm ana, I wiele in n y c h aż po w o d y Ł a b y . W ie lk ą ich siła. gdy razem zebrana L ecz p ojedyńczo każdy szczep ich słaby.

I R zym też ch ytrze sidła im zarzucił, U dając przyjaźń siał wśród nich niezgodę, W s z y s tk ic h ze sobą pow aśnił i skłócił, B y łowić r y b y , zamąciwszy wodę.

T a k im sposobem Druzus — później zw any B y ł G e rm a n ik ie m — p o k re w n y A ugusta, W spierając n iby, podbijał G e rm any, R ę k ą kład ł jarzmo, wolność niosły usta.

I pierwej, niśli rozpoznali zdradę, Padli S y g a m b ry , Cheruski w niewolę I C h a tty m ężne kryjąc lica blade Już opłakują swą hańbiącą dolę

(19)

A ręką R zy m ian po n ad w ód brzegami W znoszą się w a ły , zamków groźne m ury, I ł u p y z kraju odchodzą s ta tk a m i;

Słońce G ermanii rzuca b la sk ponury.

III.

Siłą oręża przygniecione srodze

Już jarzmo R zy m u srom otnie dźwigały Szczepy G erm anów aż do wód W ezery.

W służbę książęta, w służbę poszli wodze, L u d milczy groźnie i dnie dawnej chw ały W s p o m in a piękne, a stłum ione szmery Ja k wód dalekich szum biegną przez sioła

I b o ry g łu c h e ; pierś ludu się wzdyma!

W te m W a rru s, R zy m u namiestnik, dokoła Slepemi dum ą pow iódłszy oczyma,

R z e k ł: „Ludu tego hardość je s t złamana.

I k a r k pod jarz m o już się nagiął snadnie, Czas ab y przyjął i zwyczaje pana

I praw o R zym skie niechaj nim zawładnie®.

W zdumieniu G e rm an zobaczył lik to ry I chciwe łupu prefekty, cenzory, M isterne sądy, d an in y rozliczne, Ucisk, i słowem poznał d espotycz ne W szechw ładztw o R zym u, którego dążeniem B y ło p o d ep tać w szystkich ludów praw a, O gnisko rodzin i nape łnić drżeniem Ś w iat cały, by le w ładzy je g o sława

(20)

Brzmiała od ludów konania głośniejsza I od p ło n ą c y c h m iast blasku j a ś n i e j s z a ! . . .

IV.

Cichy napozór. p o k o rn y i drżący, L u d po k ry jo m u ostrzył swe to p o ry , N ap in a ł łuki i zemstą p ło n ą c y

C hyłkiem i milczkiem uchodził gdzieś w bory, A wódz C herusków H e rm a n w iek o p o m n y , W R zym ie w ychow ań, w chytrej sztuki szkole, W ie r n y ojczyźnie i wolą niezłom ny

Pozostał przecież, a mając sokole Duszy wejrzenie, pragnął rów ną b ro n ią , P odstępem , p obić p rz ew rotne R zy m ian y , Udając przyjaźń cisnął miecz sw ą dłonią I sk ry c ie d m u c h a ł na is k rę ; zd e p ta n y L u d drżący czekał H e rm a n a skinienia, Jak o mąż je d e n i z niezłomną wolą

Zapragnął we krwi zmazać te w spom nienia Podłej niewoli, które h a ń b ią , bolą.

W ięc przed W a rru s e m w obłudnej postaci U podlonego ja k psa niewolnika.

Co przed sw y m katem zdradza w łasn y c h braci, Stanął H e rm a n . R z e k ł: „Panie, b u n to w n ik a Księcia B ataw ó w zgnieć, co w głupiej dum ie, N iew dzięczny nędznik za dobrodziejstw tyle N a praw ą władzę rwie się w bezrozumie.

Ze nas chce wzburzyć po n o się nie m y l ę ;

(21)

L ec z nie wierz panie, jeśli nas kto czerni, Bo chcąc ci dowieść, ja k nam są przyjem ne R zy m u cne rządy, ja k jesteśm y wierni, O d k ry ć przychodzim te zm ow y tajem ne".

W y s łu c h a ł W a rru s powieści H erm ana, D ło ń mu uścisnął i prz y p ią ł miecz drogi, I rz e k ł: „Za wierność będzie łask a d a n a " ! H e rm a n miecz prz y ją ł: „N a was — szepnął wrogi V.

L a s T eu to b u rsk i ciągnie się szeroko.

N ietknięty, dziki, ta k j a k wyszedł z łona P rzy ro d y . W n ę trza jego ludzkie oko Nie zbada, n a w e t h u k grom u gdzieś skona W połowie drogi, k ie d y w dąb sp ruc hnia ły Godząc z łoskotem na ziem go obala.

I k ie d y wichrów p ó łn o c n y c h naw ały R y czą , a burza niebem się przewala, Cisza u dołu w teu to b u rsk im lesie Panuje głucha, ty lk o czasem wycie Dzikiego zwierza echo skądś nadniesie I śp iew y p ta k ó w słychać w nim o świcie.

Lecz od niedaw na jakieś dziwne rzeczy Dzieją się tutaj, słychać tę tę t koni, G w a r się rozlega, zmieszany, człowieczy, I nocą słychać jakieś szczęki broni.

E ch o roznosi stu k toporów, ścięta Już mnogość dębów p o k o te m się ściele.

B y stanąć w drodze niezłom ną zaporą

(22)

L eg io n o m W a r r a . O, przyjdź tu ! mściciele, K tó rz y zgnębieni musieli z p o k o rą

K ła m a n y p o kłon o d d ać bogom Rom y, Jej orłom, tobie, swe k r z y w d y w am sp ła c ą , A w szechw ładnego tu O d y n a g ro m y N a proch was zgniotą i w nicość zatracą.

V I.

Już dzień ną niebie zda się j a s n y płonie, Słońce nad ziemią podniosło się krwawe, A ziemia milczy, j a k b y o d d e c h w łonie Swojem zaparła, a przyw iędłą traw ę Nie orzeźwiły łzawe krople rosy, P ow ietrze p arn e p rzepow iada burzę.

Już od p ó łn o c y kirem się niebiosy

P o k r y ły zwolna, a tam w groźnej chm urze P iorun zawisnął i walka na niebie

W ichrem , grom am i dzisiaj h y m n zanuci N a cześć O d y n a , przy R zym ian p o grzebie!

P atrz! długim ciągiem, j a k b y m u r ze stali, Z da się mąż je d e n od stóp do głów zbrojny L egionów zastęp zwycięski się wali.

D u m n y przeszłością, o przyszłość sp o k jn y , N a czołach siadła im zw ycięstw a pew ność W oczaęh rozkoszy, łupu b ły sk a chciwość, W sercach ich darm o szukać litość, rzewność, L ecz pew n ie znajdziesz żądze krw i i mściwość Id ą j a k d u c h y czarne, ich oręże

Dzwoniąc po tarczach, szczęk w ydają g łu c h y ;

(23)

Z p o d nóg spłoszone uciekają węże I zwierz um yka, przytuliw szy słuchy.

Weszli już w serce teuto b u rsk ich lasów, Gdzie poprzód żadne cudzych mężów nogi Jeszcze nie sta ły od odw iecznych czasów.

T u ta j Germanii przesiadują b o g i ! . . . Id ą , zwalczając p rz y ro d y zapory I trzebią krzaki, korczują korzenie,

W ś r ó d drzew i cierni robią przejścia t o r y ; P ra c a to tru d n a, już czują zmęczenie.

T y m cz asem o d w ró t z ty łu zaw alony C herusków ręką, z każdej R zy m ian strony, Zbrojni Germ anie mają wciąż na oku R u c h y W a rru sa. ślad w ślad za nim d ąż ą;

O n śni o sławie, nie przeczuw a zd ra d y , A może przeczuć, bo tam k ru k ó w krążą S ta d a krwiożercze, p e w n e swej biesiady.

V II.

I d ą , wraz zawył górą w iatr szalony, R y c z y burza, grom uderzy ł w w iekow y D ąb, k tó ry runął na p o ły zwalony.

Z piersi H e r m a n a : „Czas skruszyć o k o w y ! ” D rugi grom w R zym ian p rz elęk ły ch uderzył.

I b łysło tysiąc noży i t o p o r ó w ! . . . Drżą zbladłe legie, W a rru s nie uwierzył, M yśląc, że we śnie błądzi pośród b o ró w ; L ecz go przebudził w n e t o k rz y k potężny Ś m iało idących G e rm anów na wroga.

(24)

W reszcie się ocknął d uch W a r r u s a m ę ż n y , . L egie chw ilow a opuściła trwoga,

Stanęli m urem , zaświeciły m i e c z e . . . Napięli ł u k i . . . Już Germ anie wpadli Jak o wzburzone rzeki w o d y ; ciecze K re w po ich z b r o i . . . wpadli i odpadli J a k b y od brzegów skał odbite fale.

L ec z z now em m ęstw em now y zastęp leci, Z w arł się i p r y s k a na żelaznym wale Piersi le g io n ó w ; już nadbiega trzeci W śc ie kły, rozżarty. ja k huragan w p a d a , Pękają tarcze, pancerze, toporów

Cięciem złamane. I legie: „ B ia d a ” !

K rz y k n ę ły . — „Biada" ! wtórzy echo borów . Złam ane szyki R zym ian już uchodzą,

Zhańbione klęską i w panicznej trwodze, A le pociski zewsząd na nich g o d z ą , Śmierć blada cz yha już na każdej drodze.

Stanęli j e s z c z e . . . i tarcze pod nogi rzucą I c h e łm y ; i z m ęstwem dzikiem

U d e rz ą , może przyjdą w pom oc b o g i ? . . . I szczęk się zbroi zmieszał z ludzkim k rz y k ie m , W te m W a rru s, j a k lew zraniony wśród puszczy, Zaryczał, wzniósł miecz i k arki przecina Opadającej ze wszech stron go tłuszczy, A ż pian ą w yszła mu na usta ś l i n a . . . Pędzi ja k w ściekły zwierz całe g ro m a d y Przed sobą drżące, krw ią własną zbryzgane, T u ż za nim zastęp setników m knie blady, A na ich czołach „zginiem” wypisane.

(25)

W te m z drugiej strony, ja k o ły sk na niebie, P rz y p a d a H erm an, to p ó r wzniósł do g ó r y . . . Stanęli obaj i spojrzą na siebie,

I już się starli, ja k brzem ienne c hm ury!

Wciąż raz po razu ze zbroi ły sk pada, Oręż o oręż wciąż dzwoni i p r y s k a . . . H e rm an em zemsta, W a rre m rozpacz włada, Oko tkw i w oku, pierś p r z y piersi bliska;

Pragną gorącem zda się zabić tchnieniem.

„T yż eśto H e rm an, w y c h o w ań na łonie R zym u, ja k żmija?! Dziś legii zniszczeniem O dpłacasz łaski A ugu sta? N ie spłonie N a w e t tw e lice w sty d em zdrajco podły!®

T a k woła W a rrus, i już z całej siły W pierś wroga godzi. „Zasyłaj twe modły Bezsilnym bogom, zanim do mogiły Runiesz!® T a k H e rm an zaw oła i cięciem T o p o r a przeciął miecz W a r r a na dwoje.

„Nie z niewolnikiem walczysz, ale z księciem W ielkiego ludu, a dzisiejsze boje

N ie dla zniszczenia w aszych legii wszcząłem, Lecz, a b y skruszyć to jarzm o przeklęte, O to z rąk waszych ty lk o broń wam wziąłem P odstępu, k tórą dzisiaj p ra w a święte

G erm anii wracam. T eraz giń nikczemnie T y kacie Rzymu!® I to p o rem b ł y s n ą ł . . . W a rru s się cofa i k u r c z y . . . darem nie!

C i ą ł ! . . . z piersi W a r r u s a strum ień krw i w y ­ p ry sn ą ł, Zachwiał s i ę . . . p a d ł . . . w słup stanęły o c z y . . .

H . S tro k a Z b ió r p o ezy j. 2

(26)

I legł pod dębem , ja k o dąb zwalony.

G d y to zostałych legii resztka zoczy, Rzucając zbroje, zm yka na wsze strony.

O, próżne t r u d y ! stąd już nie ujdziecie N a nowe m o rd y , po łzy ludów świeże!

T utaj kres zwycięstw waszych, tu zginiecie!

A ścierwem waszem nakarmi się zwierzę Dzikie, a kruki wydziobią wam oczy, A chciw y łupu szakal krew wypije, A resztki kości robak w proch roztoczy I pełzać po nich będą węże, ż m i j e ! . . . Zginęli wszyscy, krew po ziemi ciecze, S połem żołnierze, wódz i c e n tu ry o n y L eżą! w koło nich pokruszone m i e c z e . . . O h e u ! Auguście, gdzież tw e l e g i o n y ? ! . . . I jasno słońce nad Germ anią płonie, W olne Cheruski siadły do biesiady, Cezar pochm urnie dum a na sw ym tronie W jego się mózgu nowe lęgną z d r a d y . . .

(27)

ZDROWAŚ MARYA.

I j P i e r o t y św iata dziś ną. twojem łonie T u lim wybladłe, k rw a w e zwiędłe skronie, I chociaż za to ty ra n nas zabija,

M ów im z aniołem : „Zdrowaś bądź M a r y a ! D J a k T w e pod krzyżem — serce nam przeszyw a

Miecz siedmiu boleści, a więc Ciebie wzywa M atko strap io n y ch T w o ja dziatwa wierna U p ro ś w y trw a nie, boś T y łaski p e łn a .

Dzielim się z T o b ą , g dyż się już nie zmieści W piersi pękniętej ta k wiele boleści,

U d y idzie d oba straszniejsza za d o b ą , Niech będzie z nami, ja k o jest P an z Tobą.

T y ś w yjedna ła przez p okorę sobie, .Że p a n nad P a n y u podobał w T o b i e ;

I m y po k o rn i, przeto proś za nami, B łogosławioną między n i e w i a s t a m i ! . . .

(28)

Przebłagać ojca zanurzeni w zbrodni W zbrudzonej szacie, nie jesteśm y godni, Może T y zmiękczysz sprawiedliw ość Jego Przez św ięty ow oc żyw ota Twojego.

A jeśli jeszcze p ró b a nieskończona I niedow ita cierniow a korona,

N iech nas do k ońca zwątpienie omija S p ra w m o d ły T w y m i, Najświętsza M a r y a ! . .

Chorzelów, 25. marca 1865.

(29)

M O D L I T W A .

się siostro, bo nad nami burza, W Polskę uderza piorun p o piorunie, I już się cala w krwi pow odzi nużą!

M ódlmy się siostro, bo oto w net runie N a katów Polski, na jej wieczne wrogi, G m ach ich ziemięstwa, o b łu d y i zdrady.

0 ! prośm y Pana, a b y w dniu ty m trwogi, W wielkim dniu sądu, pogaństw a zagłady, Męczeństwo nasze b y ło nam o b ro n ą , B y padające filary caratu

O podal p a d ł y ; — a m y się z koroną T ry u m fu ducha, ukazali ś w i a t u ! . . . M ódlm y się siostro, bo już bliską chw ila Strasznego boju z wiecznym naszym wrogiem, Dziś się ostatnia jego złość wysila,

Bo on już n aw et walczy z sam y m Bogiem.

W ięc nam Pan p o d a g ro m y w nasze dłonie, 1 serca wielkie i w boju w ytrw anie.

M ódlmy się siostro, b y ś m y choć p r z y skonie Ujrzeli Polski wielkie z m a r t w y c h w s t a n i e ! . . .

Lwów, 3. listopada 1862.

(30)

PIEŚŃ NA DZISIAJ.

J l l J e j ! młodzieży od p u h a r a Czas oderw ać dłoń, Dziś zbudzona ojców wiara,

Czeka u w rót koń ! Hej zakończm y śpiew y, skoki

I m iłosny gwar, A k rz y k n ijm y pod o b ł o k i :

„N iechaj zginie c a r ! . . . ®

W ię c orężne wznieśmy dłonie, S ta ty się c y w r a z !

P ierś się wzdyma, gore w łonie, N adszedł pom sty c z a s ! 0 W arszaw o, ofiarnico,

Scichł tw y c h pieśni jęk, 1 t y nie płacz już dziewico,

G d y cię doszedł szabli szczęk.

(31)

Chrzęst oręży więcej miły, Niż ów długi śpiew,

T e n nie wskrzesił nas z m ogiły Z szabli p ły n ie krew ! T a k młodzieży, skończ raz m odły,

I niewieści szloch, Bo zatopi nas wróg p o d ły

W e krwi — zetrze w p r o c h ! P olska ziemia m okra łzami,

Zamilkł św iąty ń głos.

Zmarli jęczą mogiłami — Gore ofiar s t o s ! Patrz, j a k wloką sługi boże

I dorodną młódź N a S ybiru zimne łoże,

By nam ducha struć.

W ięc młodzieży precz zabaw y, Precz z p u h arem miód, Aż w ychylim p u h a r k rw a w y

Zemsty zsycim głód.

Po krwi własnej, przez płomienie N ieśm y wrogom skon, Aż wszem ludom o d kupienie

Zabrzmi Polski dzwon !

(32)

A g d y runą carskie tro n y ,

G d y nam u nóg legnie wróg, Polski naród bez k orony

Będzie dzierżył pług ! W tenc zas młodzi na zabaw ę,

P u h a r miodu chwycisz znów, Zabrzmią pieśni już nie krw aw e,

Lecz miłości pełne słów ! Lwów 1863.

(33)

W ALBUMIE PANNY H

9

cichniej dziew icza, pieśni m iłosna, I ty o serce stw ardniej na sta l!

Bo już m inęła u łu d y w iosna.

R ad o ść, tęsk n o ta, pozostał żal.

Dziś m yśl nam je d n a serce ro zp iera I jed en ucho łech ce nam dźw ięk, M yśl ja k to P o la k za kraj um iera, N ajm ilszy uchu — oręża szczęk.

W ięc pierś do piersi i w górę czoła!

M łodzieży p olska ja k o m ur stój,

C hoć śm ierć, choć gruzy, choć krew d o k o ła, W e k rw i, po gruzach idź w bój!

Zrodzon w niew oli zerw ałeś pęta, Już p ełn ą piersią sw obodęś pił,

N a p r z ó d ! ... bo nazad droga zam knięta, N a p r z ó d ! ... gdzie w ola, nie b ra k n ie sił.

(34)

A g d y p ie rś naszą kula przeszyje, I z m artw ej dłoni w y p a d n ie broń, S z c z ę ś liw i!... krew nam w in y obm yje, A śm ierć nam ch w ałą uw ieńczy sk ro ń

Okopy 1863.

(35)

O R Z E Ł .

estem orłem na błękicie, T u ta j w olne pędzę życie.

W słońcu k ąp ię sk rz y d ła moje, B ujam śm iało p o n ad sk ały , M nie nie strudzą burze, znoje, Jam bez trw ogi, — jam w y trw a ły .

K ie d y w chm urach ły s k zapłonie, G d y grom w strząsa nieba tonie, S k a ły zry w a — d ę b y wali, W ten c zas sobie w śród zniszczenia B ujam śm iało w w ichru f a l i . . .

O rłem j e s t e m ! . . . nie znam d rżenia!

N iechaj kru k i i gaw ro n y , N iech d rż y c a ły zatrw ożony R ód s k rz y d la ty

;

dla m nie burze, W a lk a dla m nie je s t żyw iołem , M iejsce moje je s t t a m . . . w górze!

W ro n y , k ru k i, s ę p y . . . d o łem !

(36)

D ługie, tw ard e moje szpony, W zro k m am silnie zaostrzony, Zdała ujrzę w rogów sidła,

O kiem w zgardy w skroś ich zm ierzę, Zjeże szpony, złożę skrzy d ła,

Ja k grom w rogów m ych uderzę!

Za m ną o rły i o rlęta !

N iech d rż y strzelców czerń przeklęta, W zlećm y śm iało m iędzy chm ury, R y czy b u r z a , . , m y bez trw ogi Jako p io ru n p adniem z góry,

I rozniesiem w szponach w ro g i! . . . Lwów 1863.

(37)

BITWA POD BOROWEM

stoczona 2 2. października 1863 r.

fl|ch em piorunów zagrzm iały działa, A kulki świszczą ja k b y pszczół rój, A ż las się chw ieje, ziemia d rży cała, T o pod B orow em w re stra sz n y bój.

S ły c h ać chrzęst broni i rżen ie koni, K ró tk i d o k o ła k om endy głos,

T rz ask ają k u r k i. . . czasem zadzw oni S zabla o pochew . Jak i też los

P ad n ie mi dzisiaj? przem k n ie p rzez duszę, T a k m ł o d y ! . . . czy um rzeć m u s z ę ? ...

A w tem się sy p ie do lufy p r o c h . . .

O gnia !. . . O J e z u s M a r y a !. . . g in ę . . . o c h !. . . N a p rzó d ! za w olność, za św iętą w iarę,

Za m a te k m ęki, za ojców k re w , D a jm y O jczyźnie z życia ofiarę, M oże ją zbaw i krw i naszej siew .

Za m ną! ja z w am i! — i już na przedzie, N a b iały m koniu, m knie d zieln y wódz.

/

Z g in ie m ! .. . z w y c ię ż y m !.. . Ś ląski nas w iedzie, O ! z nim , to m usim M oskw ę dziś stłuc.

(38)

W śród kłębów dy m u wciąż grają działa, Ściska za serce ra n n eg o ję k ,

Cofa się w szędzie M oskw y naw ała, J a k b y ją o p ad ł p aniczny lęk.

B o ż e ! .. . d o s t a ł e m ... R y c h te r zaw oła, Chw ieje s i ę . . . p ad a na zw iędły liść, K a p itan zginął! — jękli d o k o ła, O ! w jego śla d y trzeb a nam iść!

Jak i on p ię k n y ten ra n n y w n o g ę . . . U s i a d ł . .. w y s tr z e lił... nabija b r o ń . . . A ch to B o g d a ń s k i! ... w ierzyć nie m o g ę . ..

H a ! p a d a ! . . . zblednął, już w e k rw i skro ń . Z ręki bro ń leci — w ty ł zw isła głow a, Z szlachetnej piersi u la ta duch.

W y sz ep tał jeszcze: „ M a tk o ! .. . bądź z d r o w a .. . T am się z o b a c z y m ... Żegna w as d r u h . . . ” T am p ierś do piersi idzie trzy d ziestu A na ich czołach siadł m ęstw a Bóg, Z b agnetem w ręku p ra g n ą krw i ch rzęstu , W idzi ich zbliska — i zadrżał w róg.

B landin ich w iedzie, aż sercu m iło, Z prom iennem licem , ja k p an n ę w ta n ! B łysło lu f dw ieście — dw ieście się w ry ło W piersi k u l . . . p ły n ie krew z w ielu ran.

Legli ja k k w iaty świeżo uszczknione, U śm iech rozkoszy na ustach spi.

P ierś d rż y na piersi — ręce splecione — A B landin zda się o F ra n c y i śni.

A c h ! jeszcze b ra cia w y trw a ć przez chw ilę,

(39)

O statn i a ta k p rz y p u śćm y wraz.

M oskw a już pierzcha, choć w takiej sile.

P rzed g arstk ą naszych, Bóg w sp iera nas!

T a k a kom en d a z u st d o ust leci, G d y w tem sk rw a w io n y p rz y p a d a koń, U zda stargana, z ócz trw oga ś w i e c i . ..

Z b l e d l i ! ... na k u rk a ch strętw iała dłoń.

W ódz Ś ląski r a n n y ! . . . tam krzy czą: Z ginął!

I w net się m ięsza w alecznych szyk.

O p a d ły siły, gdy zap ał m inął

A tu się w zm aga wciąż M oskw y krzy k . N e u jd io sz! . . . ła w i! . . . zaw y ła tłuszcza, I pędzi resztki m ordow ać w pień, L ecz g arstk a naszych już bój opuszcza, Przysiągłszy zem stę na in n y dzień.

T a m się na drzew ie m łodzieniec w spiera, C h w y ta rew olw er w om d lałą dłoń,

P ow ieki senne g w a łtem otw iera, N aciera ręk ą w y b lad łą skroń.

W idzi go tłuszcza — w ściekle p rz y p ad a, N o — s u k in s y n u ... D a ! p a rd o n krycz!

S tad n ick i spłonął, nie odpow iada, L ecz rew olw erem p rz y w ita ł dzicz!

P a d ły dw a strz a ły — on ja k d o ro d n y , M łody, siekierą ścięty dąb padł.

Z darli zeń suknie, choć dzień ta k c h ło d n y ! . . . P o sz li. . . on jęcząc w śród tru p ó w siad ł.

I g arstk a naszych uszła bez trw ogi, E ch o w y strzałów n ik ło w śród gór,

(40)

M oskw a p ociągła na m ord pożogi, P rz y nagich tru p a c h pozostał bór.

Już jasno księżyc, gw iazd ty siąc p ło n ie , N a niebie sły c h a ć A niołów śpiew , A ziem ia p o lsk a tuli na łonie T y c h , k tó rzy d la niej przelali k re w !

Lwów 1863.

(41)

r DWA SONETY POLSKIE.

i.

f f ||h r y s tu s a bóle ducha, Joba m ęki ciała, T y ta n ó w k rw aw a p ra ca, oto nasze życie!

O rleańskiej dziew icy pośw ięcenia chw ała,

|| | l M fflftzyznana nam je s t w p ra c y naszej już o świcie.

UMCS

LUIL#Łudy! od wielkiej m yśli pobladło nam czoło, I pierś w ezbrana p ęk a od wielkiej m iłości.

P atrzcie! krew nasza św ieża kurzy się w około, A z szubienic nagie bieleją się kości.

S chniem y tęskni, ja k liście pod upałem słońca, W kurczach strasznej boleści szarpiem y kajdany, W alczym bez końca, giniem — i giniem bez

[końca!

B oże! już po szczyt nieba nasz ból je s t w ezb ran y , Przecież spraw iedliw ości nie w idzim y słońca, O ! zatop nas w krwi naszej, lecz z nam i ty ra n y .

H . S tr o k a . Z b ió r p o ez y j. 3

(42)

II.

0 Polsko nasza św ięta! — ty M atko serd eczn a, Piersi skrw aw ione tulim do T w ojego łona, Bo z T o b ą nas złączyła m iłość w ielka, wieczna, 1 duch nasz z T o b ą ż y je ; g d y konasz, to kona!...

D ajm y ram iona, niech przybiją ręce

Nasze do krzyża cierpień, niech nas żółcią p o ją ; C iało i duszę sam ą d ajm y strasznej męce, I krukom pierś rozszarpać da z nas k aż d y swoją , B yłeś T y M atko w stała z łoża tw ej k a tu sz y B yłeś T y w stała wolna — wi elka — n ie śm ie rte ln a ! H y d ra w rogów , co toczy krew z T w ojego serca, W niej jak o rdzą przeżarte żelazo się skruszy, Z niknie bez śladu siła, dum a ich p ie k ie ln a ; Piętno dasz im na czoła m iedziane: „ m o rd e rc a ” !

Lwów, 22. maja 1864.

(43)

DO NASZEJ ZIEMI. .

naszej ziemi w spaniałe góry, A im pod nogi ścielą się sioła, I zdała w abią m iast pięknych m u ry , S tro jn e krzyżam i w ierzyć kościoła.

A W isła, naszych królow a rzek, W sp an iale toczy w stęgą swój bieg.

N a ziemi naszej las się zieleni I kw itną sady, a żyzne łan y S ło ń c e ozłaca blaskiem prom ieni, P ien i się srebrem p o to k w ezbrany, I dźw ięcznie brzęczy skow ronka śpiew , A milej jeszcze głos naszych dziew . N a naszej ziemi lud m ieszka hoży,

■Choć w krw aw ej p ra c y , w esoło n u c i. . . N am na m odlitw ie schodzi dzień boży, -Gdy los nas gnębi nadzieja cuci.

I ciche szczęście w chodzi w nasz próg.

Bo w sercach m ieszka w iara i Bóg.

N a ziemi naszej o tw a rte w rota

W a b ią p rzechodnia w gościnne ściany,

(44)

S krom nie w zak ątk u chow a się cnota, I b ra t dla b ra ta z serca w ylany.

I znajdzie oddźw ięk niedoli głos, Bo jed en w szystkim p rz y p a d ł nam los.

N a naszej ziem i czczą przodków cz y n y , N a grobach ojców syn łzę uroni, Z b łąk an y m chętnie przepuszczą w iny, S ko ro żal sk ru c h y ujrzą n a skroni.

L ecz kto podłości nie rzuci dróg, T eg o ukaże przyszło ść i Bóg.

N a ziemi naszej pięk n e je s t życie, P iękniejsza m oże śm ierci godzina, K to ją opuści o dni sw ych św icie, W ciąż za nią tęsk n i, w iecznie w spom ina.

W ięc ziem io m oja na T o b ie żyć, A p o tem prag n ę pod T o b ą śnić.

Lwów 3864.

(45)

NADZ I E J A.

asnęlo dziecię na śnieżnej pościeli, L ice się jego ta k rozkosznie śm ieje!

Bo mu stróż an io ł sw e sk rz y d ła podścieli, A M atka zło te osnuw a nadzieje.

Z sercem w ezbranem żyje m łodzian h o ży , O kiem zachw ytu objął ziem ię sw oją, U ko ch ał ludzi i św iat c a ły boży.

Bo się nadzieje w sercu jeg o roją.

T a m przed o łtarzem klęczy ślubna p a ra , B y w stąpić w życia niep ew n e k o leje;

O becnie wiąże ich w zajem na wiara, N a przyszłość szczęścia kołyszą nadzieje.

Po tru d ac h życia, na łożu boleści

S tarzec z uśm iechem chw ili zgonu c z e k a ; W jego się duszy p ew n y pokój m ieści, N adzieją nieba, płonie m u pow ieka.

B urzą się fale m orza n ap iętrzo n e Zanurzą o k rę t w bezd n ach głębokości,

(46)

Ż eglarz sw em okiem rzuca w każdą s t r o n ę , W p iersiach nadzieja ra tu n k u m u gości.

C hociaż luf ty sią c groźno b ły śn ie w oczy, Zabójcze kule ścielą trupów w ały,

Ż ołnierz z b ag n e te m śm iało naprzód k ro c z y . Bo m a n ad z ie ję, że pow róci cały.

N a grobie M atki, i na ojca grobie, C hociaż dziecina łzy sieroce leje, C hoć życie bólów czeka ją w żałobie, O pieki bożej m a pew ną nadzieję.

T a k w ściek u zdarzeń, w każdej życia p o rz e , K ie d y niepew ność przyszłość naszą m roczy, T y nas ukrzepiasz i pocieszasz Boże,

Szczęścia nadzieje staw iając p rzed oczy.

Lwów 1864.

(47)

DO TAŃCZĄCYCH.

Igf^ańczcie szaleni, p ora dziś po tem u!

Czemuż nie hulać i nie szaleć, c z e m u ? ! ...

Z rozdartej Polski św ieża krew znów p ły n ie ; Pędzą na S y b i r . . . tam p adają k n u t y . . . Dzisiaj twój ojciec, — ju tro b ra t twój z g in ie .. . Z hańbiona có rk a — sy n w żelaza s k u t y ! . . . Miejsce do tań ca tak ie śliskie, szklące, I krw ią m ęczeńską św ieżą w oniejące, Że p ała ż ą d z ą , że rw ie się do tańca B o h atersk a dusza P o l a k a . . . zaprzańca!

D o tań ca świszczą opraw ców batogi, N a piersiach polskich b ag n e t ta k t w y b ija;

T ańczcie zaprzańcy, k ie d y tańczą w r o g i . ..

Dziś nasza p o k u ta, — ale ju tro c z y ja ? ! . ..

G d y naród klęczy, w śród m odlitw y kon a.

A b y k rw ią sw oją zbliżyć odkupienie, G ad się w ylęgnął w śród polskiego ło n a, K tó ry w śród carów zobaczył zb a w ie n ie ! G d y łaski carsk ie lecą zatraceniem N a polskie plem ię ja k o ja d trucizny,

(48)

P ochylcież k a rk i w y w ielcy spod len iem ! D epcząc O jczyzny rozkrw aw ione blizny, T ańczcie szaleni p ora dziś po tem u Czemuż nie ta ń c z y ć .. . i nie szaleć czemu

Lwów 1802.

(49)

JA PÓJDĘ T E Ż

If^ e j tam pod borem , tam pośród b ło n i W śród zboża fal,

P roporce św iecą — p o d k o w a dzw oni, P o ły sk a stal.

I p o n ad ziem ią — ku n iebu p łynie D ziękczynny śpiew .

Bo Bóg zakończył długie cierpienie, O djął swój g n ie w !

R adości echem zaszum cie lasy, Bo m inął ból,

I znów nam zeszły w olności czasy W śró d św istu k u l!

O ta k ! nam m iły naszych p ałaszy T a k dźw ięczny brzęk, L ecim na d aw n y , na ta n ie c łaszy

N a M oskw y jęk.

T o b ie na c h w a łę , nam na zbaw ienie W znieśliśm y kord,

W ięc pom óż Boże sp ełn ić zniszczenie T y c h dzikich h o rd !

(50)

L ecim n a boje, M arya z nam i, P rze d nam i krzyż !. . . C zekajcie b ra cia błagam ze łz a m i. .

J a pójdę też.

Lwów 18G2.

(51)

NASZ BÓL

o cn y B oże! co się dzieje, Ze ta k zaw sze sm utno w duszy?

Choć się czasem człek zaśmieje, T o ż to przecież łz y nie zsuszy,

Co się ciśnie wciąż do oka, I nie spłoszy bólu z serca, Bo tam ra n a tk w i głęboka, K tó rą za d ał P olski zdzierca!

Próżno słonko ja sn o świeci, D arm o w onią w abi kw iat, Próżno słow ik śp iew y nieci, D la nas sm u tn y p ię k n y ś w i a t ! . . . 0 nie dla nas k ra sa w iosny 1 nie dla nas p tasząt śpiew, Szał m łodzieńczy, gw ar m iłosny, I wdzięk polsk ich h ożych dziew . N aszą duszę żre tęsk n o ta,

P ierś od bólu pęka, schnie, A skroń hań b i nam srom ota, Co aż w serca pali d n i e !

Gdzież O jczyzna? — Jeszcze w grobie

(52)

S ły c h ać napół zm arłej jęk , N aró d zm artw iał w swej żałobie, W piersi uczuł śm ierci lęk!

B raci naszych gdzieś zagnano N a S y b iru śnieg i lód,

I niew olnik nasze m iano, A n ad nam i wisi k n u t!

Nam żałobnie jęczą dzw ony, T ęsk n o szumi gęsty bór, S m u te k błądzi przez zag o n y , Ż ałość w ieje z niw i gór.

N ocą sk arg i słow ik nieci, Płaczą n aw et fale rzek.

Bo w k a jd a n y srodze skuci, B rzęczym nimi już przez w iek.

W ięc krain o ukochana N ieśże g ło śn y bólu śpiew

D o W szechtw órcy, do W sz ech p a n a, O budź Jego w ielki g n iew !

H uczcie w ody, szum cie lasy, S kargi niosąc jęk,

M oże S tw órca zmieni czasy P ragnąc słyszeć in n y dźw ięk.

O ty sm utne serce m oje Bądź gotow e przelać krew , Bo już bliskie w ielkie boje W rogom bliski boży gniew .

Lwów 1862.

(53)

WYKRZYK DO WIOSNY.

! ty stro jn a dziew ico W kw iaty, nadzieją p ro m ien n ą!

Czy się ro z ja śn ią , zaśw iecą S łońca tw ojego prom ienie R a d o ś n ie j? ... Czyli też zm ienna Igraszka losów człow ieka

W sroższe nas popchnie p ło m ie n ie ? .. , N ow e nam bóle g o tu je !

Czyli też b ły śn ie po w iek a O gniem nadziei ? uczuje

D usza m oja tw y ch kw iatów w oń L u b ą . g d y zagrzm i do boju

T rą b a : „N a koń m ło d z i!... na k o ń ? !" . A człow iek raz z b ro n ią w dłoni Czując rozkosz w ta k im znoju N a w rogów śm iało p o g o n i!

O wiosno lu b a ! ku tobie W yciągam dłonie stęsk n io n y , W tak długiej c ierp ień żałobie, D o k o n i a . . . b r o n i ! . . . S krw aw iony N aród dziś w zdycha do Ciebie

(54)

W iosno, i w ierzy, że w lodów S to p io n y c h n u rtac h zagrzebie W sp o m n ien ie klęsk i zaw odów . 0 w iosno! przez ciebie i w to b ie N adzieja, k tó ra nas krzepi

1 cieszy, że będzie lepiej, Ze nie przy ćm im y w żałobie T w ojego b lask u , uroku, Że nie zaw tórzym pieśniam i S m u tk u , p tasząt śpiew om tk liw y m , I ro sy niezm ącim łzam i

G oryczy, co w naszem oku D rżą! W io sn o , ty nieszczęśliw ym G otujesz koniec niew oli

Co ta k dręczy , co ta k b o li! . . . Tarnów 1862.

(55)

O JC ZE NASZ.

krw i skąpani — w koronie z cierni, P rzy rusztow aniach klęczym y w ierni,

Śląc w ty c h dniach spieki m odły d o C ieb ie:

D aj p rzetrw ać m ęki — Ojcze nasz w n ie b ie ! G d y zbrodnia rządzi, a św iat sp o d lo n y

P rzed złotym cielcem bije p o k ło n y , N aród nasz w o ła: p rzy T o b ie s to ję , O św ięć się zawsze, święć się imię T w o je!

P raw a T w e św ięte, w pisane w serca, W y ry w a , d ep ce’ p ó łn o cy zdzierca, W ięc w ich obronie idziem na boje, P rzyjdź po krw i naszej k ró lestw o T w o je.

A w takiej walce choć sp ło n ą siołą, C hoć krew niew inna skrzep n ie do k o ła

N a zgliszczach św iąty ń , — choć straszn a dola N as p o tk a, rz e k n ie m : bądź T w o ja w ola.

W szy stk o nam zabierz, daj m iłość Boże, Daj chociaż ujrzeć wolności zorze,

(56)

Daj łaski w boju, bo nam jej trze b a I p o w szedniego do życia chleba.

B y sp ełn ić w ielkie i wzniosłe czy n y , T rz e b a b y ć w olnym od wszelkiej w in y ; T o ć je w d n iach czynu odpuść b łagam y, Jak o m y k atom wciąż odpuszczam y.

O ni nam w drogę rzucają sidła, P rzed oczy staw ią — złudne m am idła

Z iem skich rozkoszy, więc zmniejsz cierp ien ie I nie daj w odzić nas w pokuszenie.

D la C iebie P anie w szelkie ofiary N ieśliśm y chętnie, niesiem bez m ia ry , T o ć nie opuszczaj dziś ludu T w ego, Zbaw go od w rogów , od wszego złego.

Lwów 1863.

(57)

TĘSKNOTA WYGNAŃCA.

tem niebem , h e t daleko, Za dziesiątą gdzieś tatn rz e k ą , M atka za m ną łzy dziś roni, D łonią szuka mojej dłoni, I w estchnienia tęsk n e śle, A m nie w sm utku ciek ą dnie.

Może w łaśnie o tej porze, G d y w ieczorne gasną zorze, P oprzed ch a tą stoi sm ętna, W oku św ieci łza n atrę tn a,

S y n u , — w oła — gdzieżeś? g d z ie ? ! .. . A m nie serce z bólu schnie.

Może siad ła p rzy kądzieli, D ziatw a u nóg jej się ścieli, M atka pieści, gładzi skronie, A le m yśl jej w dali t o n i e . . . T am n ajstarszy tu ła s ię ,

M atk o ! — w oła — po p ieść mię!

(58)

Do w ieczerzy siedli społem , Jedno m iejsce po za stołem

Próżne po nim się zostało.

Spojrzą , w sercu z a b o la ło . . . Może on głód cierpi tam ?!

C ierpi m atko, że je s a m . . . Id ą spocząć, uściśnienia

M atka z dziatw ą sw ą zam ienia, D aw niej jeszcze jed n e skronie S p o czyw ały na tern łonie.

Gdzież on teraz oprze je?

N ie m a ! — niem a, oprzeć gdzie.

Już u k lęk ła p rzy pościeli, G łow a zw isła, w łos się b ie li. . . I m odlitw a w niebo p łynie.

M yśl spoczęła znów na syn ie — Może on też m odli sięl — Ja w m odlitw ie o w as ś n i ę ! . . .

(59)

ZMIENIĄ SIĘ CZASY.

^ IfP ie c h sobie m ędrki plo tą uczenie, Ż e Bóg się losem ziem i nie trudni, J a przecież w iary mojej nie z m ie n ię , Ż e on nagradza i karze ludzi.

Szczęście z nieszczęściem wciąż w p arze chodzi,.

A le nie je d n y c h zawsze d o ty k a,

S ło ń c e ty m w schodzi, ta m ty m zachodzi, J e d e n się śm ieje, drugi łz y ły k a

L ecz niechaj cn o ta w sercach zagości, N iech nas nietrudzi p ra c a w y trw ała, A m iną bóle i ludzkie złości,

N am zejdzie szczęście, a Bogu ch w ała.

C h o ć dziś niedola nam i pom iata I choć m y teraz łzy lejem ,

Przecież się zm ieni znów kolej św iata, Z apłaczą inni, m y się zaśm iejem .

(60)

R U I N Y .

(s o n e t).

tojąc na szczycie sk ały , spoglądam d o k o ła, U nóg m ych leżą szczątki d aw nego zam czyska, P rzedem ną zielenią się łąki, bory, sioła,

T u grobow a pleśń wieje — stam tąd życie try s k a . S tą d spoglądali możni dum nie na sw e włości,

B ro n iły ich p rzed w rogiem baszty, m u ry , w ały , T u w spaniałem i uczty przyjm ow ali gości, N a ich cześć echem grom u głośno działa grały.

Dzisiaj tu grobów cisza. G ran ito w e ściany B ezładnie leżą w gruzach ; w śród nich gad się

[w ije, A ów dzie ja k p rzed wieki zielenią się ła n y I ja k daw niej, sad kw itnie, rosa łąk i m yje : T a m się nic nie zm ieniło, — m yślę zadum any, — Co ludzkie upaść m usi, b o sk ie w iecznie żyje !...

(61)

S U M I E N I E .

złotym cielcem św iat się dzisiaj ko rzy , I k ażdy goni za zyskiem i m ieniem ,

Bo ze serc ludzkich już uszedł du ch boży, N ik t się nie liczy ze sw ojem sum ieniem . P a trz a j! ów starzec z n ap ó ł tru p ią tw a rz ą , N ad grobem stoi — a na widok zło ta D rżą zżółkłe r ę c e . . . oczy mu się ż a rz ą , C hciw ość sum ieniem jeg o je s t żyw ota.

N ie kochać złoła ? . . . g d y tak jasn o płonie ? . . . J a k ono lubo po m arm urze d z w o n i! ...

Cóż, że od niego zakrw aw ią się d ł o n i e . . . Cóż, że skrzyw dzona sie ro ta łzy roni.

Ł z y i krew o s c h n ą ! .. . a n ik t nie w ie z ludzi Jakim i drogi n ab y ta m a m o n a ...

L ecz w chw ili śm ierci głos się w d u szy zbudzi G o rsz y od śm ierci!... k tó ry już nie s k o n a ! . . .

Chorzelów 1865.

(62)

Na cześć Mieczysława Romanowskiego.

ąjfpzy pom nicie męża o szerokiem czole, W ło s m u bu jn y skronie okolił w p ierśc ie n ie, J a k dw ie b ły sk aw ice dw a oka sokole

M iał, w p iersiach mu g ra ły : m iłość i n atch n ie n ie . C zy pom nicie jeszcze, w śród naszego grona O n serc ulubieniec i p an naszych m yśli, J a k pieśnią uderza o uśpione łona

I słow o „Ojczyzna® na sercach nam kreśli ? C zy pom nicie, w naszej k ie d y śm y m ałości, L i szczęścia w łasnego chcieli ch w y ta ć m a rę , T o on nam w sk azy w ał drogę pow inności, J a k żyć dla O jczyzny przez tru d ó w ofiarę.

O ! ja pom nę d o b rz e: ta k , to wczoraj było, O n przyszedł, serdecznie ścisnął m oje d łonie, Ja m mu p a d ł na pierś, jem u serce biło,

Poszliśm y w alczyć w O jczyzny obronie.

Ja m go p o tem w idział, g d y k a ra b in w ręku T rz y m a ł, g d y sokolim w zrokiem śledził w roga,

(63)

Ja k w obliczu śm ierci, w św iście kul, w śród jęku, H y m n dziękczynny nucił, hym n na chw ałę Boga.

W idziałem go jeszcze, k ie d y grzm iały działa, Ziejąc błyskaw ice, w szarej dym ów chm urze, Ja k mu pierś m arzonych pieśni echem g ra ła , A teraz tlała szczęściem w rum ieńca purpurze.

T u już swoje pieśni w idział w czyn w cielone, 0 k tó ry ch wciąż m arzył, toczył z M oskw ą boje, N adzieją szum iały p o n ad nim w zniesione S z t a n d a r y ! ... W tem u p a d ł . . . z rąk w ypuścił

[zbroje.

Na pobojow isku w idziałem ja k swem i Piersiam i, b y dziecię do swej m atk i łona, T a k1 on przytu lo n y leżał do swej ziemi, N ad nim tw arz anioła stróża p o c h y lo n a ...

1 tam już spi s o b i e . . . śniąc na polu czystem , A cicho u g łow y szumi mu kalina,

Już grób się um aił kobiercem kw iecistym , I codzień mu nuci p iosenki p t a s z y n a ...

L ecz mu tam pom nika na grób nie po ło żą, A ni n a p isu : „Żył, um arł dla O jczyzny*!

A k iedyś tam pługi g rób jego ro z o rzą , I kości w y rz u cą, — tam będzie ła n ż y z n y . . . I cóż nam już b ied n y m po T o b ie zostało?

Czyliż zapom nienie na w ieki pogrzebie,

G d y się już rozpadło w grobie w pro ch T w e ciało, Pogrzebie o wieszczu! ry cerzu ! i C ie b ie ? ...

(64)

0 nie! bo T w ój pom nik z tw ardszego kam ienia, Niż m arm ur, wznosi się w niebo, do słońca, Pom nik, to T w e pieśni, przyszłe pokolenia W ciąż w nich będą cz y ta ć: „W ieszcz! — Pol-

[s k i! — O b ro ń c a ! . . . T w a pieśń znów naród, jeśli uśnie, zbudzi T w e pieśni z serc zedrą sam olubstw a żmiję 1 ducha ro zg rzeją, g d y go ból ostudzi,

W T w oich pieśniach żyć będziesz, ja k w nich [P olska ż y je ! . . . Chorzelów 1866.

(65)

W I E R S Z

z powodu mordów dokonanych przez Moskali

w dniach 25. i 27. lutego 1861 r.

sggJSszcchmocny Ś w ię ty ! ojców naszych P anie U słysz nareszcie o pom stę w ołanie

T ej krw i niew innej, co tak daw no p ły n ie Z bezbronnej P olski! — O na dziś już ginie!.

A T y spokojnie p atrzy sz na to z n ie b a ; Czyż jeszcze więcej naszej krw i p o trze b a, A b y ś w nicestw o p o strąc ał szatany,

W y d a rł ich szponom naród p o d e p ta n y ? ! ..

N aród m ęczeński — co ja k C h ry stu s drugi N a krzyż p rz y b ity — już wisi czas długi.

Mężni w yznaw cy Tw ojej św iętej w ia ry B ylim gotow i do każdej ofiary,

D la Tw ojej ch w ały , za T w e ołtarze.

A g d y w róg m iotał na nas p o tw arze.

G d y nas najeżdżał — p alił — m o rd o w ał — Jarzm o nam w kładał, n a śm ierć k n u to w ał, T y ś nas o p u ś c i ł ! . .. d a ł na k rz y ż o w a n ie ? !..

C hciałeś dośw iadczyć naszej w iary P a n ie ? ! ..

(66)

O to w idziałeś, że m y rozdeptani D o d n a te n k ielich gory czy w ypili, A z drogi T wojej przecież nie z b o c z y li!

W e łzach i w e krw i już o p ad ła siła, K o ro n a z ciern i w skronie się nam w piła, Czyliż ty c h cierp ień jeszcze je st za m ało ? ! . . . T o ć się już w szystkim grzechom zadość s ta ło ! N aró d p rz ecierp ia ł m ęczeństw o k o nania, D u ch P olski c z y s ty ! — tak , c z y s ty ! — u lata K u T o b ie w niebo — ja k o śnieżna szata, C zeka n a g ro d y — czeka z m artw y ch w stan ia!

O ! przybliż B oże ten w ielki dzień trzeci!

N iech duch zw ycięski znow u w ciało z l e c i ! . . . Przez łzy b łag am y , przez krw i naszej m orze, Z m a rtw y c h w sta ń P o ls k o ! — P rzyjdź k ró lestw o

[B oże!

Piątkowo (w Prusach królewskich) 1861.

(67)

DO IMIONNIKA PANNIE L. M.

poglądasz P olko na m ęki łoże P łonące żarem , cierniem w ysłane, P rzy którem błyszczą zbójeckie noże, S ynów krw i rzek i huczą w e zb ran e:

T o M atki ł o ż e ! ., na niem ta św ięta W serdeczn y ch bólach sk onać nie może J a k drugi C h ry stu s na krzyż ro z p ięta!

O nie płacz siostro — to tryum fu ł o ż e ! . . Jej zm artw y ch w stan ie już się przybliża,

W n e t ją zobaczym w c h w a ły koronie, O M atko P o lsk o ! z T w ojego krzyża B łogosław ieństw a w yciągnij dłonie, A w ydrzem serca, i krew serdeczną W y to cz y m do d n a, a dusze ciała W y d a m y w szyscy na m ękę w ieczn ą, B yłeś T y M atko wolną pow stała.

D rżyjcie zabójcy, zdziercę ludzkości, Już wasza chw ała, moc w asza p ry s k a , Za m o rd y ludów , zdzierstw a, p o d ło ści S ądu bożego godzina bliska.

(68)

W górę ra m io n a ! niech b ły sn ą m iecze N a bój o statn i z Polski w rogam i.

Aż do B a łty k u niech krew pociecze D o C zarnom orza p ły n ie falami

N iech grzmi pod gw iazdy szczęk naszej b ro n i!

Idziem zw yciężyć — lub zginąć z w iarą.

N ędzny i k arli, kto łzy dziś roni, I d rży przed śm ierci chlubną ofiarą.

P olsko k o ch an a, w ypogodź czoło, N iech Ci nadzieją serce z a b ije ! Bo w net usłyszysz o k rzy k w o k o ło : Zginęli kaci, P olsk a znów ż y j e ! ! . . .

Lwów 1863.

(69)

DWIE KOCHANKI.

yś mi gniew na m oja droga?!

Żarem oka p y tasz m nie, Czy m iłością oprócz B oga T y lk o d la cię serce tchnie?

M oja m iłość, me ściśnienia, T o s ą , mówisz, tw e p ra g n ie n ia, A ja o kim ś jeszcze ś n i ę ! . . . T w oja po stać ja k anioła, L ica tw oje to róż dw ie, N iebo p atrz y z tw ego czoła, B ry lan t p łonie w tw ojej łz ie ! O ch! dla tego św iat uroczy, K to m ógł spojrzeć w tw oje oczy, K om uś rz e k ła : „K ocham c ię ! ® ...

T y ś mi „kocham® w ydzw o n iła, G łos te n w sercu w iecznie brzmi, W nim m e szczęście! M oja m iła S łuchaj, je d n a k w yznam ci:

Choć bez ciebie tru d n em życie,

(70)

T o koch an k a druga sk ry cie W tw y ch objęciach mi się ś n i . . . G dym na m atki mej snuł łonie Czarodziejskich m arzeń rój, Już mi nucił w sm ętnym tonie P iosnkę o niej anioł mój.

O n m nie ujął w swoje dłonie.

N iósł gdzie w ieczna św iatłość płonie I pokazał życia z d ró j! . . .

I pod kirem p ię k n ą , b la d ą , A c h ! ujrzałem nagle ją ,

Ja k ją w grób choć żyw ą k ł a d ą ! O ! poznałem ziemię mą.

O na z w iarą się m odliła, N iep o jęta m odłów siła W mojem oku b ły sła łzą.

I szły w niebo ciche pienia, A n io ł zbierał je w sw ą dłoń, U p ló tł w w ianek jej w estchnienia I okolił nim mą skroń.

Z niósł m nie potem w jej ram iona, P ierś mą tu lił do jej łona,

R z e k ł: m iłością dla niej płoń.

D otąd słodkie jej ściśnienie Czuję w każdym m oim śnie, Jej bolesne serca drżenie Jeszcze d rży w mej duszy dnie.

(71)

O d kolebki, od pow icia D la niej b iły serca bicia,

Do niej duch mój — m yśl m a lgnie ! T y ś urocza ma je d y n a ,

Ja k w iosenny słońca w sc h ó d ! P rzy tw ym boku zapom ina Serce bólów , duch na tru d . C hocieś m arzeń ideałem , Ja nad ciebie ukochałem

M oją ziemię i mój l u d ! . . . Chorzelów 1866.

(72)

DO BRACI WYGNAŃCÓW.

ą |g |ó g z w am i b racia, rodacy, tu ła c z e ! Ł za oko m roczy, k ie d y o w as m y ś l ę ...

Nie jed n o serce tu po w as ta k płacze, Ja k wam w tęsknocie zw róconym ku W iśle.

T a b lad a chm urka, co na zachód goni, T o ojców, m atek, k o ch an ek w estchnienia, T e n szelest w iatru, co w am w ucho dzw oni, T o są sióstr, braci, przyjaciół życzenia!

N iech wam ich duszy opow iedzą dzieje, Pam ięć, tęsk n o tę, m iłość i cierpienie, I w iarę w przyszłość i szczęścia nadzieje:

W szystkie uczucia, ty lk o nie zw ątpienie!

D o w as się niebo pogodne uśm iecha, W am w olna ziem ia pod nogi się ściele, M iłosne piosnki roznoszą gór echa, W k o ło w as szczęście — dokoła w esele!

Czeczuż tęsknicie? o! czemuż m yślam i B iegniecie w iecznie do tej ziemi biednej, Co krew przelaną zm yw a sw em i łzam i, Nie zna od w ieku chw ili szczęścia je d n e j!

(73)

Czy żal wam dróg ty ch , co na S y b ir wiodą?

Ż al wam rusztow ań i lodów podziem nych, Co w czesną śm iercią zatrują pierś m ło d ą , M oże żal knutów — i jęków tajem n y ch !?

N ad polską ziemią teraz grobów c isz e__

I jęczy ty lk o je d n a bólów struna, P onad nią ciem na rozpacz się kołysze, A tę rozśw ieca dziś pożarów ł u n a ! . . . O bracia m o i! w y to w szystko wiecie, Przecież ku Polsce w yciągacie dłonie, Bo szczęścia dla was na szerokim św iecie N iem a, ty lk o tu — tu na m atki ł o n i e ! . . . Boście w y ojców sy n y nieodrodne,

W y ro śli w bólach — w y ból ukochali!

T a k ie uczucia bożej łaski godne, Przez ta k ą m iłość Bóg P olskę o c a li! . . , L ecz nim się spełni N ajw yższego wola, U czcie się w y trw a ć i pracujcie duchem , B y wam zaś lżejszą b y ła ciężka dola, Łączcie się z nam i m iłości łańcuchem .

Chorzelów 1866.

H . S tro k a . Z biór po ezy j. 5

(74)

PRACY A WIARY.

T y tchnij w zbolałe serce W y trw an ie na now y trud,

R oztlej te n żar, co wciąż w iskierce W swej piersi T w ój żyw i lud.

W iarę nam daj w tej zw ątpień chwili, Pchnij serca w szlachetny ruch, B yśm y w swój czas nie m arnie żyli, B y w walce nie u padł duch!

C ierpień to czas już przeszedł długi, W iędliśm y ja k w skw arze liść, Może przez w iek p o trzeba drugi W śród bólów do celu i ś ć ? ! . . . U tkw ijm yż w zrok tam , w nasze dzieje, W ten wielki, ofiarny stos,

W zniosły ich duch niech nas owieje, Nie przebrzm i przestrogi g ło s . . . Jeden tam rys, ja k prom ień słońca Przez w ieki jasn o się lśni,

W szy stk o dać wraz, w y trw ać do końca, G dy na kraj szły ciężkie dni.

(75)

Idźm yż na tru d wspólnem i siły, B y dosnuć dziejow ą nić,

C zasy łez, skarg, już się p rześn iły —

• Dziś trzeb a nam pracą ż y ć . . . B urza dziś w re, narodem m iota, C hce w przepaść potrącić nas, N iechże za ste r pochw yci cnota, Do w ioseł m y stańm y wraz.

N iech zniknie z serc rozpacz, zw ątpienie, Z aranie zabłysło nam ,

W idać już l ą d . . . bliskie zbaw ienie, Po tru d ach spoczniem y tam ! . . . .

Chorzelów 1866.

(76)

B U R Z A .

(s o n e t).

^fP^yczy na niebie burza, a chm ur czarn y ch stad a G nane w ichram i huczą ja k m orskie b ałw a n y , I ziem ia drży od grom ów — chw ieją się sk a ł

[ściany, A człow iek w m odlitw ie na kolan a p a d a ! . . . Przeszła burza, grom y, ich echo już k o n a . . . S łońce zda się podw ójnym blaskiem znow u świeci I cucąc zw iędłe k w iaty , św ieże życie nieci, Ziem ia pełniej odd y ch a, do głębi w strząśniona.

R ów nież g d y nam i burza przeciw ieństw pom iecie, D uszę naszą zatrw oży — i choć sercem bóle A ż do w nętrza zaszarpią — m iną one p rz ecie:

T y lk o z pogodnem czołem m iejm y w y trw a ć wolę, G dyż po bu rzy pogoda nastaje na św iecie, I do szczęścia d ro g a — idzie przez n ie d o lę ...

Lwów 1864.

Cytaty

Powiązane dokumenty

— Mam je za zbiorowisko cudownych sił, które razem two ­ rzą dzieło wszechświatowe. Zresztą nie mamy prawa wydawać o niem sądu, nie znając ani początku jego, ani

Maliński nie przewidział, ile może być złości zawartej w kobiecie młodej i pięknej, i żeniąc sję z Waleryją porzucił swój urząd w Prefektu ­ rze , przez co

Dnia 15 marca rano kanclerz Hitler opuścił Berlin i przez Lipsk udał się do Czech. Dawną granicę przekroczył koło Niemieckiej Lipy i po dokonaniu przeglądu wojsk wyjechał

Przyszedł przebudził — powstały i biega, Coś na nie woła w przedporannym wietrze, Rozdarte serca coś im rwie do niego. Spieszą, bo muszą tam być, bo nie mogą Płakać

Wydawnictwo niniejsze powstało z inicjatywy Wydziału Wojewódzkiego Wołyńskiego, oraz Biura Regionalnego Płanu Zabudowania Wołynia.. Rozrzucone po szeregu wydawnictw

leniu jasne staje się, że młodzież nie pozwoli się wyzyskiwać, że potrafi dobrze zorganizować ochronę swej pracy i tym też tłumaczy się tytuł niniejszego

Według etatów Sąd Okręgowy składał się z 1 Prezesa, 4 Wiceprezesów, 16 Sędziów Sądu Okręgowego, 15 Sędziów śledczych (z czego 3 zapasowych), 30

Pierwsza kwalifi kacja do segmentu Lead odbyła się w dniu 31 marca 2010 roku – spośród 120 spółek notowanych wówczas na rynku Zarząd GPW wyłonił grupę liderów,