Dodatek bezpłatny do ,,Dziennika Bydgoskiego" Wychodzi co tydzień.
Nr. 40. Bydgoszcz, niedziela 10 października 1909. Rok II.
Na niedzielę dziewiętnastą
po Świątkach.
Lekcya.
Efez. IV
.23-27
.Bracia! odnówcie się duchem umysłu wa
szego, i obleczcie się w nowego człowieka, k tó ry wedle Boga stworzony jest w sprawiedliwości
i świątobliwości prawdy. A przetoż złożywszy kłamstwo, mówcie każdy prawdę z bliźnim swoim, bo jesteście członkami jeden drugiego.
Gniewajcie się, a nie grzeszcie; słońce niechaj
nie zapada na rozgniewanie wasze. Nie da
wajcie miejsca dyabłu.
Ewangelia.
Mat,XXII.1-14.
W on czas m ówił Jezus przedniejszym kapłanom i Faryzeuszom przez przypowieści, rzekąc: Podobne się stało królestw o niebieskie człowiekowi królowi, który sprawił gody mał
żeńskie synowi swemu. I posłał sługi swoje wzywać zaproszonych na gody, a nie chcieli
przyjść. Potem posłał inne sługi, mówiąc: Po-
I wiedzcie zaproszonym: otom obiad swój nago- f to wal, w oły moje i karmne rzeczy są pobite,
i wszystko gotowe; pójdźcie na gody. A oni
zaniedbali i odeszli, jeden do wsi swojej,
a drngi do kupiectwa swego; a drudzy poj-
I m ali sługi i jego, i zelżywose im uczyniwszy, pobili. A usłyszawszy król rozgniewał się,
i posławszy wojska swe, wytracił one męio- bojce i miasto ich spalił. Tedy rzekł służebni
'c kom swoim: Godyć są gotowe, lecz zaproszeni
i nie byli godnymi. A przeto idźcie na rozsia
ł' nie dróg, a którychkolwiek najdziecie, wzywaj-
i cie na gody. I wyszedłszy słudzy jego na drogi, zebrali wszystkie, które naleźli, złe i do
bre, i napełnione są gody siedzącymi. A wszedł król, aby oglądał siedzące, i obaczył tam ezło-
w ieka nie odzianego szatą godową. I rze kł
a mn: Przyjacielu, jakoś tu wszedł nie mając
i szaty godowej? A on zamilknął. Tedy rzekł
i król sługom: Związawszy ręce i nogi jego,
i wrzućcie go w ciemności wewnętrzne; tam bę-
dzie płacz i zgrzytanie zębów. Albowiem j wiele jest wezwanych, lecz mało wybranych.
|j Amen.
Nauka.
Dzisiejsza przypowieść podobną jest do tej, którą czyta nam Kościół Boży w niedzielę
po Bożem Ciele, ale różni się od niej w wielu szczegółach i .opowiedział ją Pan Jezus w in
nym też czasie i miejscu; mianowicie w świą
tyni Jerozolimskiej na cztery dni przed Męką swoją; tamtą zaś na kilka miesięcy wprzód,
w podróży do Jeruzalem. Myśl zawarta
w tej przypowieści na pierwsiem miejscu od
nosi się do żydów, którzy Pana Jezusa siu chali; ich to Pan Jezns ostrzega, że ponie
waż dla niedowiarstwa swego nietylko nie
usłuchali zaproszenia Bożego, wzywającego do
Królestwa niebieskiego, t. i. do Kościoła, a na
stępnie i do nieba, ale nadto m ie li się dopuścić zabójstwa tak na Panu Jezusie, jak i na Apo
stołach Jego, i że za to czeka ich ciężka kara, mianowicie zagłada miasta ich świętego. Za
razem jednak uczy nas P, Jezns w tej przypo
wieści przerażającej, ale przeto niemniej rzetel
nej prawdy, że jakkolwiek Gn wielu, owszem wszystkich bez różnicy powołuje do Kościoła
Swojego i do zbawienia wiecznego, przecież
stosunkówo maio ich z tego powołania korzy
sta, a i s tych, co dostali się na łono Kościoła, jeszcze nie wszyscy pójdą do nieba.
Nie chcieli przyjść. Niegdyś św. Schola
styka pytała się brata swego sw. Benedykta, coby pow inna czynić, żeby niechybnie zbawić duszę swoją i otrzymała odpowiedź: Chciej!
Święte to prawdziwie słowo. Wszak i Pan Je
zus onemu młodzieńcowi na pytanie o sposób zdobycia sobie nieba odpowiedział. J eśli chcesz
wnijść do żywota, chowaj przykazania. N aj
przód każe mu chcieć nieba, a następnie cho
wać przykazania. A i tam nawet, gdiie chodzi jeszcze nie o niebo, ale tylko o odzyskanie zdrowia, pyta Pan Jezus onego od 38 lat w y
czekującego nad sadzawką owczą uzdrow ienia:
czy chcesz być zdrów? Więc nie tylko w tej głównej i najważniejszej sprawie zbawienia wiecznego, k tó ra jest celem i zadaniem całego życia naszego, ale i we wszystkich szczegółach potrzeba, abyśmy um ieli i chcieli chcieć.
A zatem czy tam chodzi o zwyciężenie jakiej doraźnej pokusy, czy o pozbycie się ja
kiej wady lub nałogu, czy wreszcie o nabycie
jakiej cnoty, potrzeba przedewszystkiem, abyś
chciał; n. p. kusi cię ciekawość ona, przed którą
ostrzega Pismo św.: odwróć oblicze tw oje od
niewiasty pięknie ubranej, a nieprzypatrnj się cudzej piękności, chciej a szczerze chciej zw y
ciężyć tę pokusę, a nie doznasz prawie trudno
ści; potrzebujesz się pozbyć lenistwa lub innej wady, chciej, ale chciej stanowczo i wytrw ale,
a jeżeli nie od razu* to jednak w stosunkowo
krótkim czasie odwykniesz od tej wady; nie- dostaje ci jakiej cnoty, chciej, owszem uweź- mij sięna to, żebyją nabyć, a Pan Bóg cijej
nie odmówi.
Wspom niało się powyżej, że potrzeba, abyśmy um ieli i chcieli chcieć. Cóż to zna
czy! Umiej chcieć znaczy tyle co: wiedz o tem,
że jak ten eo chce zorać pole, potrzebuje użyć pługa, toż jeżeli ehcess wogole nieba, albo
w szczególności chcesz zwyciężyć pokusy, w y
korzenić swoje wady, a nabyć cnót, potrzebu
jesz odpowiednich do tego użyć środków. Dw a
takie środki, które najczęściej stosować należy wymieniam tu wyraźnie: mianowicie we wszyst
kiem i każdego czasu rachuj się z Bogiem ży
wym i prawdziwym, który wszystko widzi,
a zarazem za dobre i najmniejsze nagradza,
ale i za każde zło surowo karze, albo w tem, albo w przyszłam życiu. A drugi środek: we wszystkiem i każdej chw ili rób szczerze i ca łym sobą, coś w tej właśnie chwili robić po
winien, bo ona wymówka ,,nie mam co robić"
zwykle właściwa jest tylko ludziom nierozum
nym albo leniwym.
Żeby jednak kto nie sądził, że wola ludska
wszystko może, wiedzieć i pamiętać potrzeba,
że łaska Boża jest do zbawienia konieczna, że Pan Jezus wyraźnie naucza: Bezemnie nic nie możecie, a św. Paweł nauczony przez Ducha
świętego twierdzi, że samo nawet chcenie tak
samo jak i dokonanie jest darem Bożym. Więc
z twojej strony rób co możesz, ale z drugiej strony więcej niż na sobie polegaj na Panu Bogu, bez którego zgoła nic nie możesz. Co znaczy ono ,,chciej chcieć", to tłumaczy najle
piej to zdanie Pisma św.: chce i niechee leni
wiec
—chce, bo pragnie i postanawia co naj
lepszego, tak samo, jak i najlepsi, ale zarazem
nie chce, bo lada przeszkoda, lada trudność, najm niejsze zmęczenie lub nuda odstręcza go cd spraw y przedsięwziętej, a nieraz i wcale
dobrze poczętej.
A oni zaniedbali i odeszli, jeden do wsi
sw- jej, drugi do kupiectwa swego; są to ci, co
za-wsze są tak zajęci i wyczerpani troską o rze
czy doczesne, tak ieh ogarnęło pragnienie do bbytu, przyjemności przeróżnych i wywyż-
w n ia i tak ich rozpiera raz trwoga, że utracą i okolwiek z tego, w ozem się kochają, to znów nadzieja, że to zdobędą, to wreszcie zw ątpienie,
czy kiedykolwiek w życiu do czegoś dojdą,
a tem wszystkiem tak są wyczerpani, że dbać
o Boga i zbawienie wieczne już nie mają siły
ani nawet woli. A jednak wszystko przemija, Bóg zaś i żywot nasz po śmierci jest wieczny.
Amen.
Początek Jesieni.
i.
Gwiazdy na niebie
-to niby jak w sa
dzie grusze i jabłonki: jedno zdrowe, inne ro
bakiem stoczone.
Dobrego trzeba sadownika, żeby jedne rozpoznał od drugich, a nie pom ylił się sna
dnie.
Takim sadownikiem niebieskim jest wielki gwiaadoznawea
—św. Mateusz.
On w noc po dniu swego imienia zapala
na niebie gwiazdzę jesieni, z chwilą, gdy zgasi jasną gwiazdę lata.
A niełatwa to robota.
Tam w górze bowiem wyliczono najdokła
dniej, kiedy ma być na ziemi pogoda, a kiedy
slota
-i jaką ma być każda pora roku, jak
również wymierzono, ile ma być od początku
do skończenia świata lat dobrych, ile zaś złych
dla ludzi. Daiś tej wielkiej tajemnicy nie po
siada nikt na ziemi, ni na niebie, krom św.
Mateusza. On też nie dzieli się s nikiem tą swoją tajemnicą i gdy wydaje rozkazy w spra
wie pogody, to aniołom nie mówi nigdy, dla
czego rozporządza tak, a nie inaczej.
Więc kiedy mu naprzyklad przyjdzie ga
sić gwiazdę lata, to sałatwia nm tę ważną
sprawę, bez niczyjej pomocy. Choćby ona gwiazda najstraszniej była rozżarzona, zagasi
on ją kropelką wody cudownej, którą nosi za
wsze przy sobie w dzbanuszku. 1 t?lko od ga
snącej lampy, co k ie ra ludsiom świeciła
-roznieci jeszcze pochodnię, a potem id ile szu
kać gwiazdy jenieni.
Szuka nieraz długo, nim na tra fi właśnie
na tę, którą ma zapalić.
Już to jego rzecz, dlaczego co ro k inną wybiera a tylko ras na wiele lat do tej samej
w noc wraeśniową powraca gwiazdy, która już aiegdyś świeciła nad ziemią żółtym blaskiem
przez jesienne miesiące.
A wybiera odpowiednio do tego, jaka któ
rego roku winna być jesień według rachuby niebieskiej.
Skoro wybierze zdrową gwiazdę
-paź
dziernik będzie tego roku pogodny, jakoby
lato najpiękniejsze: gdy zaś popsutą zapali,
wówczas
—jesień będzie brzydka.
Bo trzeba wiedzieć, że gwiazda każda jest jak owoc: bywają czerstwe i rumiane, bywają przegniłe, lub też spruehniałe ni to grzyb nsj
gorszy, a taka źle się pali; syczy tylko i dymi chmurami, albo zamiast iskier, bryzga wodę brudną na ziemię.
Dżdżysta byw a jesień, gdy gwiazdozaawea
niebieski pochodnią swoją roznieci gwiazdę r o baczywą...
II.
Znacie odlot jaskółek!
Smutna to chwila...
N im się jeszcze lato skończy, one lube pta
szęta, co z wiosną ludziom zwiastowały radoś
nie, opuszczają nas co prędzej, lecąc w lepsze
światy
-i tylko po nich na niebie widne przez chwile czarno białe smugi żałobne
—jakoby
na pożegnanie..,
Ale mało kto wie, że w każdej wsi jeszcze
po odlocie jaskółek zostaje po kilk a dymówek
i brzedówek aż do dnia św. Tekli.
Nie zabierają ich z sobą towarzyszki za karę, one bowiem na b ro iły wiele w naszych
stronach i muszą krzywdy ludziom wyrządione
w rozmaite sposoby naprawiać i odpokutować
na miejscu, co zaś najgorsze, muszą potem
same, nie w gromadzie, lecieć w obce kraje,
i błądzić długo, zanim odszukają swoją rodzinę.
Na św. Teklę, wczesnym rankiem, zbierają się w każdej w si te psotnice pokutujące nad wodą i w kilkoro radzą, dopóki z pomiędzy
siebie nie wybierą najwinniejszej i tej każą przezimować samotnie w wodzie.
Zostawiwszy biedaczkę na brzegu, odlatu
ją, by nie wrócić aż z wiosną.
A pokutnica zanurzy się w wodę i znik
nie na całą jesień i na całą zimę długą, jak gdyby utonęła, przepadła.
Tymczasem ledwie z wiosną brzegi zazie lenią się świeżą trawką, wyskoczy z toni jas
kółka na powitanie powracających towarzy
szek, które się nią ra dują więcej, niż odnalezio-
nem gniazdkiem rodzirmem.
Gdzie zaś jaskółka-pokutnica strzepnie
kilka kropli wody ze swych skrzydełek, tam wszędzie wzrasta nazajutrz jaskółcze ziele.
(Ze starych opowiadań),
Jak żyli ludzie stuletni?
Niezliczone mamy z dawnych i nowszych
czasów p rz ykłady długowieczności, tak liczne,
że można by niemi cale tom y zapełnić. Lecz
w n iew ielu tylko stosunkowo wypadkach gnany
nam jest tryb żyda tych ludzi, którzy tak zna
cznie przekroczyli przeciętną miarę życia ludz
kiego. A jednak byłaby to rzecz niezmiernie ciekawa, a nawet pożyteczna, wiedzieć, w ja ki sposób oni tak w 'yjątkową długowieczność osią
gnęli, czy za pomocą dogadzania sobie we wszystkiem, jedząc i pijąc dobrze, czy prowa
dząc tryb żyda wstrzemięźliwy i czynny 1 Ażeby znaleźć odpowiedź na to pytanie, -p rz e j
rz yj my kilku poważnemi świadectwami porę
czonych życiorysów ład zi przeszło stuletnich.
Najsłynniejszym ze wszystkich ludzi długo
wiecznych, z dawniejszych czasów był chłop angielski, Tomasz Paar vel Parce. Urodzi! się
on w r. 1483 w Wirmingtonie, umarł zaś 1635 r.
m ając la t 152 i miesięcy dziewięć. Ożenił się
po raz pierwszy w 80 roku życia, a po 32 letnim
pożyciu małżeńskim stracił żonę, z którą miał dwoje dzieci, poczem, mając lat 1 2 0
,poślubił młodą wdowę, którą również przeżył. Do osta
tnich niemal dni życia wykonywał najcięższe roboty nie wyłączając młócki, przyczein żywił się zawsze najprosiszemi pokarmami. Dopiero
krótko przed śm iercią wzrok i pamięć zaczęły
mu niedopisywać. Żył zawsze nadzwyczaj skro
mnie, pożywienie jego składało się głównie
z chleba, sera, piw a i mleka.
W roku 1635 hrabia of Arundel sprowadził
go jako dziwny obraz na dwór Karola I do Londynu, gdzie nawykłemu do prostego jadła
starcowi zastawiono najwykwintniejsze potra
w y i napoje, w następstwie czego 19 grudnia tegoż roku umarł z powodu cierpienia żołąd
kowego. Słynny lekarz H arwTey dokonał sek
c ji trupa i stwierdził, że wszystkie jego na
rządy były zupełnie zdrowe, z czego wyw nio
skował, iż zmarły byłby mógł żyć o wiele dłu
żej, gdyby nie pożywienie niezwykłe.
Niemniej głośny od poprzedniego był Nor- wegczyk, Jakób Drakemberg. Żył on pod pa
nowaniem siedmiu monarchów dońskich i u m a rł
w roku 1770 w Arhus w Jutlandyi, mając lat
146. W e wczesnej młodości zaciągnął się do marynarki, do. 91 roku życia służył jako maj
tek, w którym to czasie dostał się do niewoli tureckiej i- w niej 14 lat pozostawał. Mając
lat 1 11 ożenił się z 60-letnią wdową, a po jej
zaś śmierci uderzył w konkury do młodej dzie
wczyny wiejskiej.
Ażeby jej dowieść swej krzepkości, prze
skoczył ras dolną połowę drzw i w poprzek przeciętych, jakie zazwyczaj widujem y w cha
łupach chłopskich. Lecz ten dowód siły
i czerstwości nie odniósł pożądanego skutku, nieprzekonana nim panna odrzuciła zaloty przeszło stuletniego konkurenta. Jeszcze w 142 roku życia ja ry staruszek odbywał dalekie, kilkugodzinne przechadzki piesze. Przez cały ciąg swego życia nie chorował nigdy.
O daleko starszym jaszcze człowieku za
mieścił, w roku 1878 wiadomość londyński ty
godnik medyczny ,,The Lancet44. Na zebraniu
lekarskim w Bogocie dr. Ludwik Hernandes opowiadał o niedawnych swych odwiedzinach
u pewnego gospodarza wiejskiego, nazwiskiem Miąuel Solis. Człowiek ten m iał Jat, co po
tw ie rdza ł własnoręczny jego przez niego sa
mego uznany podpis na liście tych, którzy
składkami sweini przyczynili się w roku 1712
do wzniesienia klasztoru franciszkańskiego
w San Sebastian. D r. Hernandes zastał sta
ruszka g o rliw ie pracującego w ogrodzie. Skóra jego miała wygląd pergaminu, długie śnieżno
białe w łosy okręcone były na podobieństwo
tui banu naokoło głowy. Solis odpowiadał chę
tnie na wszystkie zadane mu pytania i oświad
czył, iż późny wiek przypisuje jedynie nad
wyraz umiarkowanemu trybowi życia, jaki od najwcześniejszej młodości prowadził, nigdy bo
wiem nie zdarzyło mu się przebrać miary w jedzeniu ani pioiu.
,,Jadam teraz tylko raz dziennie
—mówił
—