• Nie Znaleziono Wyników

Na Niedzielę, 1909, R.2, nr 40

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Na Niedzielę, 1909, R.2, nr 40"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Dodatek bezpłatny do ,,Dziennika Bydgoskiego" Wychodzi co tydzień.

Nr. 40. Bydgoszcz, niedziela 10 października 1909. Rok II.

Na niedzielę dziewiętnastą

po Świątkach.

Lekcya.

Efez. IV

.

23-27

.

Bracia! odnówcie się duchem umysłu wa­

szego, i obleczcie się w nowego człowieka, k tó ry wedle Boga stworzony jest w sprawiedliwości

i świątobliwości prawdy. A przetoż złożywszy kłamstwo, mówcie każdy prawdę z bliźnim swoim, bo jesteście członkami jeden drugiego.

Gniewajcie się, a nie grzeszcie; słońce niechaj

nie zapada na rozgniewanie wasze. Nie da­

wajcie miejsca dyabłu.

Ewangelia.

Mat,XXII.1-14.

W on czas m ówił Jezus przedniejszym kapłanom i Faryzeuszom przez przypowieści, rzekąc: Podobne się stało królestw o niebieskie człowiekowi królowi, który sprawił gody mał­

żeńskie synowi swemu. I posłał sługi swoje wzywać zaproszonych na gody, a nie chcieli

przyjść. Potem posłał inne sługi, mówiąc: Po-

I wiedzcie zaproszonym: otom obiad swój nago- f to wal, w oły moje i karmne rzeczy pobite,

i wszystko gotowe; pójdźcie na gody. A oni

zaniedbali i odeszli, jeden do wsi swojej,

a drngi do kupiectwa swego; a drudzy poj-

I m ali sługi i jego, i zelżywose im uczyniwszy, pobili. A usłyszawszy król rozgniewał się,

i posławszy wojska swe, wytracił one męio- bojce i miasto ich spalił. Tedy rzekł służebni­

'c kom swoim: Godyć są gotowe, lecz zaproszeni

i nie byli godnymi. A przeto idźcie na rozsia­

ł' nie dróg, a którychkolwiek najdziecie, wzywaj-

i cie na gody. I wyszedłszy słudzy jego na drogi, zebrali wszystkie, które naleźli, złe i do­

bre, i napełnione gody siedzącymi. A wszedł król, aby oglądał siedzące, i obaczył tam ezło-

w ieka nie odzianego szatą godową. I rze

a mn: Przyjacielu, jakoś tu wszedł nie mając

i szaty godowej? A on zamilknął. Tedy rzekł

i król sługom: Związawszy ręce i nogi jego,

i wrzućcie go w ciemności wewnętrzne; tam bę-

dzie płacz i zgrzytanie zębów. Albowiem j wiele jest wezwanych, lecz mało wybranych.

|j Amen.

Nauka.

Dzisiejsza przypowieść podobną jest do tej, którą czyta nam Kościół Boży w niedzielę

po Bożem Ciele, ale różni się od niej w wielu szczegółach i .opowiedział ją Pan Jezus w in­

nym też czasie i miejscu; mianowicie w świą­

tyni Jerozolimskiej na cztery dni przed Męką swoją; tamtą zaś na kilka miesięcy wprzód,

w podróży do Jeruzalem. Myśl zawarta

w tej przypowieści na pierwsiem miejscu od­

nosi się do żydów, którzy Pana Jezusa siu chali; ich to Pan Jezns ostrzega, że ponie­

waż dla niedowiarstwa swego nietylko nie

usłuchali zaproszenia Bożego, wzywającego do

Królestwa niebieskiego, t. i. do Kościoła, a na­

stępnie i do nieba, ale nadto m ie li się dopuścić zabójstwa tak na Panu Jezusie, jak i na Apo­

stołach Jego, i że za to czeka ich ciężka kara, mianowicie zagłada miasta ich świętego. Za­

razem jednak uczy nas P, Jezns w tej przypo­

wieści przerażającej, ale przeto niemniej rzetel­

nej prawdy, że jakkolwiek Gn wielu, owszem wszystkich bez różnicy powołuje do Kościoła

Swojego i do zbawienia wiecznego, przecież

stosunkówo maio ich z tego powołania korzy­

sta, a i s tych, co dostali się na łono Kościoła, jeszcze nie wszyscy pójdą do nieba.

Nie chcieli przyjść. Niegdyś św. Schola­

styka pytała się brata swego sw. Benedykta, coby pow inna czynić, żeby niechybnie zbawić duszę swoją i otrzymała odpowiedź: Chciej!

Święte to prawdziwie słowo. Wszak i Pan Je­

zus onemu młodzieńcowi na pytanie o sposób zdobycia sobie nieba odpowiedział. J eśli chcesz

wnijść do żywota, chowaj przykazania. N aj­

przód każe mu chcieć nieba, a następnie cho­

wać przykazania. A i tam nawet, gdiie chodzi jeszcze nie o niebo, ale tylko o odzyskanie zdrowia, pyta Pan Jezus onego od 38 lat w y­

czekującego nad sadzawką owczą uzdrow ienia:

czy chcesz być zdrów? Więc nie tylko w tej głównej i najważniejszej sprawie zbawienia wiecznego, k tó ra jest celem i zadaniem całego życia naszego, ale i we wszystkich szczegółach potrzeba, abyśmy um ieli i chcieli chcieć.

A zatem czy tam chodzi o zwyciężenie jakiej doraźnej pokusy, czy o pozbycie się ja­

kiej wady lub nałogu, czy wreszcie o nabycie

jakiej cnoty, potrzeba przedewszystkiem, abyś

chciał; n. p. kusi cię ciekawość ona, przed którą

ostrzega Pismo św.: odwróć oblicze tw oje od

(2)

niewiasty pięknie ubranej, a nieprzypatrnj się cudzej piękności, chciej a szczerze chciej zw

ciężyć tę pokusę, a nie doznasz prawie trudno­

ści; potrzebujesz się pozbyć lenistwa lub innej wady, chciej, ale chciej stanowczo i wytrw ale,

a jeżeli nie od razu* to jednak w stosunkowo

krótkim czasie odwykniesz od tej wady; nie- dostaje ci jakiej cnoty, chciej, owszem uweź- mij sięna to, żebyją nabyć, a Pan Bóg cijej

nie odmówi.

Wspom niało się powyżej, że potrzeba, abyśmy um ieli i chcieli chcieć. Cóż to zna­

czy! Umiej chcieć znaczy tyle co: wiedz o tem,

że jak ten eo chce zorać pole, potrzebuje użyć pługa, toż jeżeli ehcess wogole nieba, albo

w szczególności chcesz zwyciężyć pokusy, w y ­

korzenić swoje wady, a nabyć cnót, potrzebu­

jesz odpowiednich do tego użyć środków. Dw a

takie środki, które najczęściej stosować należy wymieniam tu wyraźnie: mianowicie we wszyst­

kiem i każdego czasu rachuj się z Bogiem ży­

wym i prawdziwym, który wszystko widzi,

a zarazem za dobre i najmniejsze nagradza,

ale i za każde zło surowo karze, albo w tem, albo w przyszłam życiu. A drugi środek: we wszystkiem i każdej chw ili rób szczerze i ca łym sobą, coś w tej właśnie chwili robić po­

winien, bo ona wymówka ,,nie mam co robić"

zwykle właściwa jest tylko ludziom nierozum­

nym albo leniwym.

Żeby jednak kto nie sądził, że wola ludska

wszystko może, wiedzieć i pamiętać potrzeba,

że łaska Boża jest do zbawienia konieczna, że Pan Jezus wyraźnie naucza: Bezemnie nic nie możecie, a św. Paweł nauczony przez Ducha

świętego twierdzi, że samo nawet chcenie tak

samo jak i dokonanie jest darem Bożym. Więc

z twojej strony rób co możesz, ale z drugiej strony więcej niż na sobie polegaj na Panu Bogu, bez którego zgoła nic nie możesz. Co znaczy ono ,,chciej chcieć", to tłumaczy najle­

piej to zdanie Pisma św.: chce i niechee leni­

wiec

chce, bo pragnie i postanawia co naj­

lepszego, tak samo, jak i najlepsi, ale zarazem

nie chce, bo lada przeszkoda, lada trudność, najm niejsze zmęczenie lub nuda odstręcza go cd spraw y przedsięwziętej, a nieraz i wcale

dobrze poczętej.

A oni zaniedbali i odeszli, jeden do wsi

sw- jej, drugi do kupiectwa swego; są to ci, co

za-wsze są tak zajęci i wyczerpani troską o rze­

czy doczesne, tak ieh ogarnęło pragnienie do bbytu, przyjemności przeróżnych i wywyż-

w n ia i tak ich rozpiera raz trwoga, że utracą i okolwiek z tego, w ozem się kochają, to znów nadzieja, że to zdobędą, to wreszcie zw ątpienie,

czy kiedykolwiek w życiu do czegoś dojdą,

a tem wszystkiem tak są wyczerpani, że dbać

o Boga i zbawienie wieczne już nie mają siły

ani nawet woli. A jednak wszystko przemija, Bóg zaś i żywot nasz po śmierci jest wieczny.

Amen.

Początek Jesieni.

i.

Gwiazdy na niebie

-

to niby jak w sa

dzie grusze i jabłonki: jedno zdrowe, inne ro­

bakiem stoczone.

Dobrego trzeba sadownika, żeby jedne rozpoznał od drugich, a nie pom ylił się sna­

dnie.

Takim sadownikiem niebieskim jest wielki gwiaadoznawea

św. Mateusz.

On w noc po dniu swego imienia zapala

na niebie gwiazdzę jesieni, z chwilą, gdy zgasi jasną gwiazdę lata.

A niełatwa to robota.

Tam w górze bowiem wyliczono najdokła­

dniej, kiedy ma być na ziemi pogoda, a kiedy

slota

-

i jaką ma być każda pora roku, jak

również wymierzono, ile ma być od początku

do skończenia świata lat dobrych, ile zaś złych

dla ludzi. Daiś tej wielkiej tajemnicy nie po­

siada nikt na ziemi, ni na niebie, krom św.

Mateusza. On też nie dzieli się s nikiem tą swoją tajemnicą i gdy wydaje rozkazy w spra­

wie pogody, to aniołom nie mówi nigdy, dla­

czego rozporządza tak, a nie inaczej.

Więc kiedy mu naprzyklad przyjdzie ga­

sić gwiazdę lata, to sałatwia nm tę ważną

sprawę, bez niczyjej pomocy. Choćby ona gwiazda najstraszniej była rozżarzona, zagasi

on ją kropelką wody cudownej, którą nosi za­

wsze przy sobie w dzbanuszku. 1 t?lko od ga­

snącej lampy, co k ie ra ludsiom świeciła

-

roznieci jeszcze pochodnię, a potem id ile szu­

kać gwiazdy jenieni.

Szuka nieraz długo, nim na tra fi właśnie

na tę, którą ma zapalić.

Już to jego rzecz, dlaczego co ro k inną wybiera a tylko ras na wiele lat do tej samej

w noc wraeśniową powraca gwiazdy, która już aiegdyś świeciła nad ziemią żółtym blaskiem

przez jesienne miesiące.

A wybiera odpowiednio do tego, jaka któ­

rego roku winna być jesień według rachuby niebieskiej.

Skoro wybierze zdrową gwiazdę

-

paź

dziernik będzie tego roku pogodny, jakoby

lato najpiękniejsze: gdy zaś popsutą zapali,

wówczas

jesień będzie brzydka.

Bo trzeba wiedzieć, że gwiazda każda jest jak owoc: bywają czerstwe i rumiane, bywają przegniłe, lub też spruehniałe ni to grzyb nsj

gorszy, a taka źle się pali; syczy tylko i dymi chmurami, albo zamiast iskier, bryzga wodę brudną na ziemię.

Dżdżysta byw a jesień, gdy gwiazdozaawea

niebieski pochodnią swoją roznieci gwiazdę r o ­ baczywą...

II.

Znacie odlot jaskółek!

Smutna to chwila...

N im się jeszcze lato skończy, one lube pta­

szęta, co z wiosną ludziom zwiastowały radoś­

nie, opuszczają nas co prędzej, lecąc w lepsze

(3)

światy

-

i tylko po nich na niebie widne przez chwile czarno białe smugi żałobne

jakoby

na pożegnanie..,

Ale mało kto wie, że w każdej wsi jeszcze

po odlocie jaskółek zostaje po kilk a dymówek

i brzedówek aż do dnia św. Tekli.

Nie zabierają ich z sobą towarzyszki za karę, one bowiem na b ro iły wiele w naszych

stronach i muszą krzywdy ludziom wyrządione

w rozmaite sposoby naprawiać i odpokutować

na miejscu, co zaś najgorsze, muszą potem

same, nie w gromadzie, lecieć w obce kraje,

i błądzić długo, zanim odszukają swoją rodzinę.

Na św. Teklę, wczesnym rankiem, zbierają się w każdej w si te psotnice pokutujące nad wodą i w kilkoro radzą, dopóki z pomiędzy

siebie nie wybierą najwinniejszej i tej każą przezimować samotnie w wodzie.

Zostawiwszy biedaczkę na brzegu, odlatu­

ją, by nie wrócić aż z wiosną.

A pokutnica zanurzy się w wodę i znik­

nie na całą jesień i na całą zimę długą, jak gdyby utonęła, przepadła.

Tymczasem ledwie z wiosną brzegi zazie lenią się świeżą trawką, wyskoczy z toni jas­

kółka na powitanie powracających towarzy­

szek, które się nią ra dują więcej, niż odnalezio-

nem gniazdkiem rodzirmem.

Gdzie zaś jaskółka-pokutnica strzepnie

kilka kropli wody ze swych skrzydełek, tam wszędzie wzrasta nazajutrz jaskółcze ziele.

(Ze starych opowiadań),

Jak żyli ludzie stuletni?

Niezliczone mamy z dawnych i nowszych

czasów p rz ykłady długowieczności, tak liczne,

że można by niemi cale tom y zapełnić. Lecz

w n iew ielu tylko stosunkowo wypadkach gnany

nam jest tryb żyda tych ludzi, którzy tak zna­

cznie przekroczyli przeciętną miarę życia ludz­

kiego. A jednak byłaby to rzecz niezmiernie ciekawa, a nawet pożyteczna, wiedzieć, w ja ki sposób oni tak w 'yjątkową długowieczność osią­

gnęli, czy za pomocą dogadzania sobie we wszystkiem, jedząc i pijąc dobrze, czy prowa­

dząc tryb żyda wstrzemięźliwy i czynny 1 Ażeby znaleźć odpowiedź na to pytanie, -p rz e

rz yj my kilku poważnemi świadectwami porę­

czonych życiorysów ład zi przeszło stuletnich.

Najsłynniejszym ze wszystkich ludzi długo­

wiecznych, z dawniejszych czasów był chłop angielski, Tomasz Paar vel Parce. Urodzi! się

on w r. 1483 w Wirmingtonie, umarł zaś 1635 r.

m ając la t 152 i miesięcy dziewięć. Ożenił się

po raz pierwszy w 80 roku życia, a po 32 letnim

pożyciu małżeńskim stracił żonę, z którą miał dwoje dzieci, poczem, mając lat 1 2 0

,

poślubił młodą wdowę, którą również przeżył. Do osta­

tnich niemal dni życia wykonywał najcięższe roboty nie wyłączając młócki, przyczein żywił się zawsze najprosiszemi pokarmami. Dopiero

krótko przed śm iercią wzrok i pamięć zaczęły

mu niedopisywać. Żył zawsze nadzwyczaj skro­

mnie, pożywienie jego składało się głównie

z chleba, sera, piw a i mleka.

W roku 1635 hrabia of Arundel sprowadził

go jako dziwny obraz na dwór Karola I do Londynu, gdzie nawykłemu do prostego jadła

starcowi zastawiono najwykwintniejsze potra­

w y i napoje, w następstwie czego 19 grudnia tegoż roku umarł z powodu cierpienia żołąd­

kowego. Słynny lekarz H arwTey dokonał sek­

c ji trupa i stwierdził, że wszystkie jego na­

rządy były zupełnie zdrowe, z czego wyw nio­

skował, zmarły byłby mógł żyć o wiele dłu­

żej, gdyby nie pożywienie niezwykłe.

Niemniej głośny od poprzedniego był Nor- wegczyk, Jakób Drakemberg. Żył on pod pa­

nowaniem siedmiu monarchów dońskich i u m a rł

w roku 1770 w Arhus w Jutlandyi, mając lat

146. W e wczesnej młodości zaciągnął się do marynarki, do. 91 roku życia służył jako maj­

tek, w którym to czasie dostał się do niewoli tureckiej i- w niej 14 lat pozostawał. Mając

lat 1 11 ożenił się z 60-letnią wdową, a po jej

zaś śmierci uderzył w konkury do młodej dzie­

wczyny wiejskiej.

Ażeby jej dowieść swej krzepkości, prze­

skoczył ras dolną połowę drzw i w poprzek przeciętych, jakie zazwyczaj widujem y w cha­

łupach chłopskich. Lecz ten dowód siły

i czerstwości nie odniósł pożądanego skutku, nieprzekonana nim panna odrzuciła zaloty przeszło stuletniego konkurenta. Jeszcze w 142 roku życia ja ry staruszek odbywał dalekie, kilkugodzinne przechadzki piesze. Przez cały ciąg swego życia nie chorował nigdy.

O daleko starszym jaszcze człowieku za­

mieścił, w roku 1878 wiadomość londyński ty­

godnik medyczny ,,The Lancet44. Na zebraniu

lekarskim w Bogocie dr. Ludwik Hernandes opowiadał o niedawnych swych odwiedzinach

u pewnego gospodarza wiejskiego, nazwiskiem Miąuel Solis. Człowiek ten m iał Jat, co po­

tw ie rdza ł własnoręczny jego przez niego sa­

mego uznany podpis na liście tych, którzy

składkami sweini przyczynili się w roku 1712

do wzniesienia klasztoru franciszkańskiego

w San Sebastian. D r. Hernandes zastał sta­

ruszka g o rliw ie pracującego w ogrodzie. Skóra jego miała wygląd pergaminu, długie śnieżno­

białe w łosy okręcone były na podobieństwo

tui banu naokoło głowy. Solis odpowiadał chę­

tnie na wszystkie zadane mu pytania i oświad­

czył, późny wiek przypisuje jedynie nad

wyraz umiarkowanemu trybowi życia, jaki od najwcześniejszej młodości prowadził, nigdy bo­

wiem nie zdarzyło mu się przebrać miary w jedzeniu ani pioiu.

,,Jadam teraz tylko raz dziennie

mówił

ale za to tęgie i posilne potrawy, które mnie nieraz pół godziny czasu kosztują, z.anim się

z niemi uporam. Lecz widzi pan, niepodobna chyba przez pól godziny, zjeść więcej, aniżeli

można straw ie przez godzin 24. O mięso mało dbam; pierwszego i piętnastego każdego m ie­

siąca suszę cały dzień poprzestając wówczas je­

dynie tylko na wodzie. Wszystkie potrawy spo­

żywam dopiero wtedy, gdy w zupełności ostygną

tej to ostrożności przypisuję moje późne lata44.

(4)

Późnego w ieku dożyła też mieszkanka

z W iednia Magdalena Ponza, zmarła 20 lutego

1890 roku we wieku lat 115. Matkę straciła, będąc dzieckiem półrocznem; ojciec jej wkrótce

ożenił się powtórnie, macocha zaś postarała się, ażeby młodość nie płynęła jej po różach. Ma­

gdalena wyszła młodo za mąż za tkacza i w y dała na świat siedmioro dzieci. Owdowiawszy,

z trudem utrzymywała liczną rodzinę z han­

dlu owocami i warzywami, dopóki najmłodsza jej córka, wyszedłszy za mąż, nie w zięła jej

do siebie. Mając lat 109, po raz pierwszy zasięgła pomocy lekarskiej, lecz bynajm niej

nie z przyczyny osłabienia, lob jakichkolwiek dolegliwości, będących naturalnym w ynikiem późnego wieku, tylko z powodu nieszczęśli­

wego upadku, spadła bowiem ze schodów

i musiała położyć się do łóżka.

Po dwóch tygodniach powróciła w zupeł­

ności do zdrowia, odzyskała zw ykłą swą krzep- kość, była rozmowną i cieszyła się doskonałym apetytem. W ostatnich dniach życia jeszcze oka­

zywała wyjątkową rzeźkość i przytomność u

m

y ­

słu. W przeciągu niespełna 48 godzin nastąpił gwałtowny upadek sił i przejście z życia dośmier­

ci dokonało się łagodnie, bez żadnej w a lk i.

Powyższy szereg przykładów długowiecz­

ności mógłby być jeszcze znacznie przedłużony,

lecz poprzestajmy tu na tych kilku przytoczo­

nych wypadkach prawdziwych i świadectwami lekarskiem i poręczonych.

Otóż, czy sposób życia tych wszystkich starych ludzi byf jednakowy? Nie. Czy może

od dzieciństwa już znajdowali się oni w szcze­

gólnie przyjaznych warunkach, pozwalających

im w odpowiedni sposób pielęgnować i oszczę­

dzać swe ciało! Większość ich nawet z nielada

mozołem przebijać się musiała przez życie.

O żadnym z nich również nie znajdujemy wzmianki, jakoby był jakimś wyjątkowo sil­

nym ustrojem ciała obdarzony.

Przeciwnie, człowiek o słabym ustroju,

um iejący oszczędzać i zarazem wzmacniać swój organizm może żyć dłużej, aniżeli osobnik, ob darzony lw ią siłą, postępując wręcz odwrotnie.

Co więcej, silny ustrój może nawet sam przez

się wyjść na niekorzyść swemu posiadaczowi, jeśli ten bierze z niego pohop do lekkom yśl­

nego postępowania i licząc na swą ,,poczciwą naturę44, grzeszyć będzie do w o li niewstrzemię- źliwością. Doświadczenie uczy również, że

t. zw. ,,natury słabe44 często otazuią o wiele większą odporność względem chorób i inny ch

w pływ ó w szkodliwych, aniżeli silne.

Widzimy więc z tego jasno i wyraźnie,

ża sztuka przedłużania życia nie polega na ża­

dnych szczególnych, temu celowi służących

środkach i staraniach, ani tembardziej na tak zwanych ,,eliksirach życia44, lecz tylko na prze­

strzeganiu prawideł naturalnych, ustalonych

przez naukę, rozsądek i długoletnie doświad­

czenie, te najwyższe dobra dueha ludzkiego.

Przytem zaznaczyć należy, że silny ustrój ciała

nie jest bynajm niej zadatkiem długiego życia,

bo też smutno byłoby, gdyby każdy już od

urodzenia wypisaną m iał na czole liczbę lat, jak ie mu przeżyć przeznaczono.

Szczególnie stosuje się to do świata dzie­

cięcego, gdzie wrodzona słabowitość nie może

być zawsze uważana za wróżbę niepom yślną

na przyszłość.

Zdrowie bowiem i siły cielesne to kapitał, który tem dłużej trw a, im oszczędniej się

z nim obchodzimy, podczas gdy rozrzutność

pod tym względem mści się nietylko na kie­

szeni ale na samem życiu.

Wierny wdowiec.

(Humoreska).

Nic na świecie nie trw a wiecznie A ni smutek ni żałoba,

Po dniach płaczu i rozpaczy

Niesie uśmiech nowa doba.

Ot, pan Adolf, wierny żonkoś.

Po utracie wiernej żony,

Chodził jak bóbr zapłakany.

Wiecznie smutny, wciąż strapiony.

Na grobowiec swojej żony

Składał wieńce, nosił kwiaty,

I świat cały był mu świadkiem Jego ciężkiej, w ielkiej straty.

Przy mogiłę jego żony

Składał wieńce nosił kwiaty,

A w nim leżał wierny żonkoś,

Przez swą żonę pochowany.

Wierność wdowy z czytelników

N ik t zaprzeczyć nie ośmieli.

Więc też wdowa na grób męża

Niosła k w iaty, co niedzieli.

Tak spotkali się oboje

W pośród mogił i krzyżyków, Niosąc wspólny hołd pamięci

Dla swych drogich nieboszczyków!

Najpierw niemi, nastrojeni,

W ton żałobny, minorowy,

Ledwo witać się ważyli

Cichym, skromnym ruchem głowy.

Po miesiącu takich spotkań

Wszak się w życiu tak wydarza

Powracając, się zetknęli

Gdzieś u samych w rót cmentarza.

I tak droga im wypadła,

Jak się przyznał pełen sromu, Że nie wiedząc, jak i kiedy, Odprowadził ją do domu.

Z odprowadzi n tych niechcąco,

Nowa wnet urosła zbrodnia.

Odtąd chodził na grób żony, By ją spotkać co tygodnia!

I wzajemnie opłaknjąc Straty swoje ęrzy opłatku.

Wierny wdowiec wiernej wdowie...

W ierne serce oddał w spadku!

N ic na świecie nie tr w a wiecznie, Kwitną kwiaty z wiosną nową, A zaś w życiu wchodzą w śluby Wierny wdowiec z wierną wdową!

Drukiem i nakładem Jana Teski w Bydgoszczy. Redaktor odpowiedzialny Jan Szmańda w Bydgoszczy.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie jest naleziony, któryby się wrócił, a dał Boga chwałę, jedno ten

wić, czy z taką ożenić się albo nie; pytasz się wtedy, ile ona ma majątku, czy urodziwa, ja­!. kie ma pokrewieństwo itd., ale najważniejsze pytanie: co czyniąc, żeniąc się

jego, jakby chciał wyjąć z nich to co je za tkało, tak że niemoże się przedrzeć do wnętrza żaden głos; chociaż nieraz głośno bardzo Pan Bóg do serca grzesznika przemawia,

ale niech tylko przymiesza się do tego zarozu­.. miałość, że ta ki albo taka pocznie

W on czas, gdy się przybliżył Jezus do Jeruzalem, ujrzawszy miasto, płakał nad nlem, mówiąc: Iż gdybyś i ty poznało, i w ten dzień twój, co ku pokojowi twemu; a teraz zakryto

czasy, w których mnożą się znaki jakby już nadchodzącej burzy, kiedy zanosi się na po­.. wszechny kataklizm i przew rót

Strzeżcie się pilnie fałszywych Proroków, któ­.. r z y do was przychodzą w

ma nieco przeciw tobie, niech pilniej ci będzie zjednać się z bratem twoim, niż nawet Panu Bogu się pomodlić lub złożyć jaką