• Nie Znaleziono Wyników

Ilustrowany Kurjer Polski. R. 3, nr 20 (17 maja 1942)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ilustrowany Kurjer Polski. R. 3, nr 20 (17 maja 1942)"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

ĄRCH/t

% NOWA gwinea

w)feh|

Town t and1

MORZE KORALC Nazwę M. Koralowego się część Oceanu Sp zamkniętą pomiędzy w pól nocno- wschodniej Nowę Gwineę, wyspam na i Małymi Hebrydan swoję otrzymało ło ' licznych rai i ławic znajdujących się w łj

„FLOTA STANÓW ZJEDNOCZONYCH JEST GOTOWA!"

Tak podało czasopismo angielskie „lllustrałed London News" w dniu 13. grudnia 1941. Że gotowość nie wystarcza, lecz że rozstrzygajęcym czynnikiem jest zapal i poświęcenie,

dowiodła flota japońska także w bitwie na M. Koralowym.

japońska . rsarska kwatera * A l i 4™ f l

•I główna podała w tych // I IB M V ■; 'V -j', J '

dniach drugi k o m u n ik a t H JMfl

o bitwy morskiej

na Morzu Koralowym. Do i A 1

z t

piony wtedy jeden *

amerykański okręt liniowy ł * I

typu „California", ciężko ' ■-

uszkodzony krążownik angiel-

ski klasy A i angielski okręt B ^ S r x _ typu „Warspite") i strat z dnia

8 maja (zatopiono lotniskowce \ » B B B B Z

amerykańskie „ S a r a to g a " .

i „Yorktown") doszły w mię- w ■ B w ' f1 ' ; / V J.

dzyczasie jeszcze następujące Ł r f > » ł a ' i

dalsze straty: japoński samo- Y 1 / i

lot torpedowy uszkodził cięż- y r fl l9B ',j , i i a '

ko krążownik nieznanego typu 7 < X- /

i narodowości. Sukces ten uwa- \ ' • *

runkowany był samopoświęce- ę ^ B I r \ g niem się z a ł o g i samolotu.

Oprócz tego zatopiony jeszcze I

został jeden kontrtorpedowiec nieprzyjacielski. Skorabinowana flota angielsko-amerykańska stra-

ciła według tego komunikatu 89 / Y tT 1 -

samolotów. Straty japońskie w y - 1 B ^a7 W , ■;

noszą: jeden mały lotniskowiec, f /'j j L j ™

przebudowany z cysterny i nie 9a

stanowiący jednostki właściwe] floty ,--- --_■ ^ B f l

japońskiej oraz 31 samolotów, które dotąd nie powróciły z lotu.

Bitwa na M . Koralowym, trwająca całe B » > fcW K t Ę __

cztery dni, wywołała specjalne poruszę- ' l l . l w ę T *

nie w australijskich kołach oficjalnych, ł t

jak podaje japoński dziennik Nlczl-Niczi,

. który wiadomość tę uzyskał od swego korę- J U F r U k spondenta z Buenos Aires. Podczas gdy

Amerykanie uciekają się jeszcze do taktyki ■ ■ zaprzeczania lub zmniejszania swoich strat,

oświadczył już premier Curttn na gromadzeniu parła- » --- • J B B t mentu, że nie może on Jeszcze podać szczegółów o bitwie na

M . Koralowym, lecz że jest to jedna z największych bitew morskich P marynarką japońską i angielsko-amerykańską- stronach' stoją znaczne siły morskie. Nie należy

g l H K doceniać znaczenia tej bitwy. W następtswie tej

zmieni się potęga marynarki aliantów. Jest

<MfŃĆ>CNO-AMERYKAASKI LO­

TNISKOWIEC „ Y O R K T O W N "

Był to jeden z najnowocześniej­

szych lotniskowców Sianów Zje­

dnoczonych, pojemności 19 900 ton. Został on spuszczony na wodę w r. 1936. Szybkość: 34 węzły na godzinę. Uzbrojenie składało się z 8 dział przeciw­

lotniczych kalibru 12,7 cm i 4

dział przeciwlotniczych kah Przy załodze złożonej * dzi, z czego 856 personel lotniczy, mi®' kładzie 80 samolotów.

Na naszym zdjęciu widzimy town", z boku poza nim * niaczy „Enłerprise". Z djł konane zostało z lotnisk®

rykańskiego „Lexington , raz na początku wojny ,

został przez Japonw .

G ilb e r t

'omon

• & to y o * y to n ią

BRYTYJ- SKI OKRĘT L I N I O W Y

„ W A R S P I T E "

Miał on 30 600 ton wyporności po- ku. We wschodniej

Nowej Gwinei, gra-

•j z łym morzem leży BMęąby, który osta- M , Stale bombardo- Ś n t ł Japończyków.

LOTNISKOWIEC STANÓW ZJE­

DNOCZONYCH „SARATOGA"

Pojemność 33 000 ton. Szybkość 34,5 węzłów na godzinę. Uzbro­

jony był w 8 dział kalibru 20,3 cm, 12 dział kalibru 12,7 cm, 4 działa kalibru 5,7 cm i 8 dział przeciwlotniczych kalibru 4 cm.

Załoga jego składała się z 1401 ludzi. Miał on na pokładzie sto- dwadzieścia samolotów oraz je­

dną katapulłę samolotową. Po­

czątkowo był to krążownik bo­

jowy, lecz po umowie waszyn­

gtońskiej przebudowano go na lo t n is k o w ie c i zaopatrzono

w lok iorpedowy.

siadał uzbrojenie z 8 dział kalibru 38,1 cm, 12 dział kalibru 11,4 cm, 4 dział kalibru 4,7 cm i 32 dział przeciwlotniczych kalibru 4 cm oraz 16 karabinów maszynowych. Okręty te­

go typu mają oprócz tego po 4 samoloty na pokła­

dzie i jedno urządzenie kalapultowe do samolołów.

-4»i£-«bB PO t N O C N o

L A M E R Y K A Ń S K I OKRĘT

LINIOWY . . C A L I F O R N I A "

32 600 ton pojemności. Uzbrojenie: 12 dział kalibru 35,6 cm, ,2 dział kalibru 12,7 cm, 8 dział przeciwlotniczych kalibru 12,7 cm, 4 działa przeciw­

lotnicze kalibru 4 cm. Miał on na pokładzie 3 samoloty i dwie katapulty samolotowe. Szybkość jego wynosiła 21,5 węzłów na godzinę, załoga składała się z 1407 łudzi.

podobno łzy w oczach. Również dawniejszy premier australijski Mac Fadden K oznajmił, że następstwa bitwy na M. Koralowym mogą być bardzo poważne.

Gdyby w tej bitwie pobite zostały floty alianckie, oznaczałoby to dla Australii, że odtąd musiałaby prowadzić życie uwięzionych, O przebiegu bitwy na M. Ko- , ralowym nie było do niedzieli 10 maja, godz. 6 żadnego dalszego komunikatu

japońskiego, jakkolwiek ostatni komunikat z soboty popołudnia podawał wia­

domość, te bitwa jeszcze trwa. Również w dziennikach nie ma dotąd żadnych szczegółów o planie i przebiegu bitwy. To co gazety mogą podawać, to tylko t mniej lub więcej własne refleksje nie poparte komunikatami oficjalnymi.

I tak np. dziennik japoński „Asahi" podał, że wprawdzie wielkość floty nieprzyjacielskiej na M. Koralowym nie Jest jeszcze znana, lecz na pod­

stawie komunikatów oficjalnych należy przyjąć, że składa się ona z lotni- skowców, okrętów liniowych, krążowników i kontrtorpedowców. „Asahi"

nazywa tę flotę najsilniejszą eskadrą lotniskowców, które dotychczas pokusiły się o zaatakowanie Japonii. Z 89 samolotów, które do chwili wydrukowania tego artykułu w „Asahi" podane zostały jako zestrze­

lone, zostało według komunikatu tejże gazety 61 samolotów ze­

strzelonych w walkach pow ie trzny ch nad flotą nieprzyjacielską, 28 zaś nad flotą japońską w walkach powietrznych i przez obronę przeciwlotniczą. Z drugie) iłtrony przypomina „Niczi-Niczi" o tym, s „Saratoga" mtał j H M i h dzie-120 samolotów a Yodttow# 80 molotów, którą mualały ęJfop-Mtonąć wraz M RUKow- --- i albo też niu mając już po zttonięciu tych^^flB Bjpwców

igo miejsca do lądowania, poszły również nadano, Do J S

3 samolotów leżących na dnie doszło więc jeszcze 111

ów. Z dotychczasowego przebiegu bitwy na M . Kora- ___ . yciąga „Niczi-Niczi" dwa wnioski: Najpierw do- MmCT

itwa, że flota japońska przezwyciężyła skutecz-

„ W Y D A R Z E N IE O ZNACZENIU R O Z S T R Z Y G A J Ą C Y M "

Tak nazwał australijski prezydent ministrów Curtin bitwę morską na M. Koralowym wstrzy­

mując się jednak od dalszego Iłomaczenia zwy­

cięstw marynarki i lotnictwa japońskiego. Zaś ame­

rykańskie agencje prasowe starają się odwrócić łakły, jednak w miejscach mało widocznych cytują komunikaty carstw osi o zwycięstwie japońskim. ,

ąciu: Okręt l i n i o w y i l o t n i s k o w i e c j a p o ń s k i .

(3)

eckie nieustannie pt»ecl iły saperów niemieckie irt w bagnistym terenie- Mimo biota i wody startuję samoloty nicmir

Sowietom. Nieprzerwanie pracują oddzia nad tym, by umożliwić samolotom sta Oto obrazek z bagnistego

terenu nad jez. Ilmen. Moto­

cyklistę niemieckiego, prze­

ciąga na drugi brzeg koń.

zać się doskonałość ma­

teriału. z jakiego zbudo­

wane są wozy niemieckie.

i

>

. 4 .|' '

. t x * V X. P

J ___

Piechota niemiecka, która wśród ciągłych obronnych na wschodzie pokonała trudności zwykle ciężkiej zimy, da sobie radę również z tnim sprzymierzeńcem sowieckim „Generałem BI Także i niemieckie kompanie

cyklistów podjęły walkę z bio­

tem i bagnem. I one nie chcą pozostać w tyle.

(4)

K o b ie ty burmańskie od dziecka wydłużają sobie szyje nakładając co roku po je d n y m pierścieniu.

F o l. Slg. Sollor

lilii y J ui y ty jon.1111 j , ---

galską. Dwa w ielkie łańcuchy górskie przecinają ten kra] i V nocy na południe. Od strony zachodniej góry Patkoj i Aras dzikie, zalesione i słabo zaludnione odgraniczają Burmę od

galii, zaś łańcuch wschodni, oddzielający dolinę 1 Irawadi od doliny rzeki Salwan tw orzy wyżynę pienną, dochodzącą do wys. 2 000 m. Dolina rzeki

V wadi jest najw ażniejszą arterią kraju.

X 7 kraina żyzna, pokryta polami ryżowymi. ‘ leżą też główne m iasta kraju: dwie dawne sto królestw a Burmańskiego M andalay i AmaP

Jedna z najpię­

kniejszych i naj­

bardziej ulubio­

nych p a g ó d w Mandalay, łzw.

„Kralon".

Szlifowanie ru b in ó w stanowi w Burmie prze­

mysł prawie wyłącznie domowy. To łeż rubi­

ny burmańskie słyną ze

ls w e g o doakonatego

V szlifu.

oraz obecna stolica Burmy Rangun. Rzeka Irawadi stanowi dogodną drogę handlową i komunika­

cyjną do prow incji Yiinnanu. W dolinie znajduje się też linia kolejow a dochodząca aż do granicy chińskiej. Mieszkańcami Burmy są Birmanie, któ ­

rzy do Burmy przybyli prawdopodobnie z połu­

dniowo-wschodniego Tybetu równocześnie z po­

krew nym i im Annamitam i. Pod względem k u l­

turalnym pozostawali pod silnym w pływ em cyw ilizacji indyjskiej. W yzn ają religię

Buddy, głównym ich zajęciem jest rol­

nictwo. Burma jest prowincją bardzo bogatą. Są tam pokłady i kopal­

nie złota, miedzi, węgla ka­

miennego i nafty oraz t p o l a r u b in o w e . Najszlachetniej­

szym ze skarbów naturalnych Bur­

my jest r u b i n . Na prawo widzi­

my kobiety bur­

mańskie na po- Iłch rubinowych.

■wfcM » l ' — — — — —— — ___

Rangun, sjołica Burmy, jest miastem tysiąca pagód. Wszystkie odznaczają się niespotykanym* nigdzielndzlej bogactwem toną,

i ozdób, jak to widzimy I na naszym zdjęciu.

I t

jA F r " t i

f t & f r j f l

(5)

k r a jo b r a z u g e n e r a l n e g o gubernatorstwa

^ id o k z okolic Krasnego- 5 awu nad W ie p r z e m

w okręgu lubelskim.

FOT.

A- Ż E B R O W S K I KRASNYSTAW

(tiedhu*0 się od te« ° ’ że pani W alentyna .... “ k, w ygrała na loterii liczbowej „ter- 1 Przyniosła do domu kilkaset złotych III b nYCh' ł odtąd całe dni słyszało się,

’ vezustannie opowiadała wszystkim, zna- - N kumoszkom:

Najważniejsza rzecz — droga pani — fj . ładnie zapam iętać, co się człowie- śniło. Sen — droga pani — doskonale jak trzeba grać na loterii i jakie ac numery. Nic innego, tylko sen.

ra,Fz®ba rozumieć się na snach. Trzeba ,i leć, co każda rzecz oznacza i jaki do

^ńumer należy. Tak! — droga pani — lot l° wie<tóeć, a potem postawi się . p r' <- — i w ygrana jest pewna.

igr . też pani powiada... — wzdychały fteś n*e kumoszki. — A to ci dopiero Ybr ^le' tak w szystko zrozumieć, umieć

t °dpow iednie num ery i potem wy- fi to ci szczęście...

jakże... — odpowiadała dumna pani tla0 yna, a spocona twarz jej promie- it z, Zadowoleniem. — Szczęście i kilka- 1^ otych w kieszeni — mówiła dalej. — tego dzisiaj nie potrzeba? Komu jjr Yóa się kilkaset złotych. I dlatego

•Vlu°®d pani — zapisywać, dokładnie za- sny... Bo to czasem przyśni ci się, we śnie wszystko, jak na dłoni,

rano w slajesz z łóżka i wszystkoś 'lj)0.Pl?ta, albo wszystko ci się „pokieł- ,ie^ 1 Pomieszało i nie możesz przypo- sobie najw ażniejszych szczegółów, f /a ięlasz ani początku, ani końca snu.

dlat Vstko to jest ważne! Bardzo ważne!

b„. Jak tylko ci się przyśni, choćby Północ, wyleżć — droga pani — l|'tni'1' Wz'4ć papier i wszystko doku- l0 ® zapisać. W szyściusieńko, co ci się Yty- j Potem stawiasz na loterię i w y­

ła , z. kilkaset złotych, a może nawet i 0 ysi4czkę. Tak... — droga pani. — Ja em nie wiedziałam — mówiła dalej icj, ^tchnienia pani W alentyna — ale

•titij 9 mn*e jedna wróżka. Kosztowało hieię6 u'Va kilo wieprzowiny i jeden bo-

% Chleba, ale mnie nauczyła. I teraz kthik KaŻdy sen wytłomaczę. Mam taki tt . 8dzie dla każdego snu zapisany ttti ńumer — i gram. Gram i wygry- dodawała pani W alentyna, roz-

^ js rv8, w*docznym zaciekawieniem ota- 4 Po. ją s^siadek-

i ^ h i Wm wszYstkie siadały na schodach j^ a l e n ty n a długo, długo opowiadała,

miała sen przed wygraną.

„ i 6rn tylko usnęła, ledwiem za- L ''' Lert01*.8*8 sen Przed wygraną.

dwiem tylko usnęła, l e d w i e . .. _ takirniCZ^' 8 tu ®n‘ mi si^' ze iestem

Y i? , przeP‘ęknym ogrodzie. Dokoła agle ’ aktusy — a ja leżę i drzemię.

jtn Sje ze coś mi na nos kapie. Zry-

^•czka Patrzę, 3 tu zlatuje do mnie go- tzhca W dzióbku trzyma dwie lilie jhh je mnie- da podnoszę lilie, trzy-

®>czką i r<łkach i zaczynam razem z go-

!?"• Ia.atl,atać Po niebie. Taka jestem lek-

! 'h^ht t8rn * z powrotem — tam i z po- mnie gołębiczka...

* arz , eńtyna sapała aż ze wzruszenia.

J J błyszczała licznymi kroplami

potu. Na reprezentacyjnym , 100-kilogramo- wym ciele falowały niespokojnie, równie reprezentacyjne piersi...

— Latam i latam — mówiła rozmarzona pani W alentyna, — a gołębiczka ciągle koło mnie...

— A to pięknie... A to ślicznie... — w zdy­

chały siedzące obok sąsiadki.

— A potem — przeryw ała ostro pani W alentyna, uw ażając widocznie, że w tak uroczystej chwili tylko ona jedna może mówić — potem, — mówiła — zaglądam do swego sennika i wiedziałam wszystko.

Ogród — droga pani — to numer 12, pal­

my i kaktusy to razem numer 37, gołębiczka

— numer 59. A to, że na nos mi kapnęło, znaczyło, że będzie szczęście. I rzeczyw i­

ście! Postawiłam na loterii w szystkie nu­

mery i wygrałam.

I odtąd pani W alentyna całe dni prze­

pędzała na tłomaczeniu snów wszystkim znajomym. Zaniedbała gospodarstwo, nie gotowała obiadów, mąż i dzieciaki żyli na łasce lokatorów, a ona siedziała na stołku, sapała i wymieniała sny na loteryjne n u ­ mery. Coraz więcej schodziło się znajo­

mych, z coraz dalszych przychodziły ulic, a każda miała kartkę w ręku, a na kartce niekształtnym i literami zapisane były sny.

Najdziwaczniejsze, najśm ieszniejsze sny.

Pani W alentyna słuchała uważnie, gruby­

mi, spoconymi palcami przewracała kartki w senniku, szukała długo i skrupulatnie, aż znajdyw ała pożądany numer i podawała cierpliwie czekającej kobiecinie. A gdy w kilka dni później okazało się, że isto­

tnie na niektóre num ery padła wygrana, pani W alentyna prom ieniała z radości, ca­

łowała się ze wszystkimi i wołała.

— A nie mówiłam... nie mówiłam... Tylko zapam iętać sen, a w ygrana przyjść musi...

Były wprawdzie, niezadowolone, które skrupulatnie zapisały w ybrane przez panią W alentynę num ery i mimo to nie wygrały, ale tym pani W alentyna szybko zamykała usta i mówiła pogardliwie:

— Bo też pani Antoniowa dokładnie nie pam iętała snu. Coś tam piąte przez dzie­

siąte pozbierała, wszystko praw ie pozapo- minała, a to — droga pani — nie wolno.

Nie wolno! Trzeba dokum entnie i dokła­

dnie i zaraz — droga pani— zapisać cały sen. Zaraz zapisać! A potem można dobrać numery. Dobrać i wygrać!

Ale była jedna, której absolutnie nic nie śniło się! Spała znakomicie, ale snów nie miewała. Była to żona mego przyja­

ciela W icusia. Słuchała z zazdrością, jak do pani W alentyny przychodzą coraz to inne znajome, każda czytała z kartki n a j­

dokładniej napisany sen, potem z panią W alentyną długo, długo radziły i szukały w senniku numerów. Każda prawie miała codziennie inny sen, — sny przynosiły w ygrane — tylko pani W icusiowej nic ni­

gdy przyśnić się nic mogło. W ysilała , się jak mogła, wzdychała, płakała, modliła się, ale... snów nie miała. Rozpacz pani W icu­

siowej była bezgraniczna.

— Niech pani spróbuje spać na wznak — doradziła jej pewnego razu pani W alen­

tyna. — Jak zaśnie pani na wznak, napewno przyśni się...

I pani W icusiowa zaczęła próby. Ale nic z tego. Ledwie zasypiała, przewracała się na bok — i znowu snów nie miała. Przy­

jaciel mój nie mógł już znieść mąk żony, wykombinował specjalne rusztowanie na łóżku, przywiązywał żonę sznurami do przystaw ionych desek, aby nie mogła prze­

wrócić się na bok i spała na wznak — ale

biedactwo zasnąć nie mogło i snów dalej nie miała.

— Niech pani spróbuje spać nie w łóżku, ale na podłodze. Na noc pościeli pani na podłodze koc, weźmie pani tylko poduszkę pod głowę, a na pewno sen przyśni się — radziła znowu pani W alentyna.

Pani W icusiowa była posłuszna. Co noc przygotow yw ała sobie łoże na twardej po­

dłodze, brała tylko koc i poduszkę, szczę­

kała ze zimna zębami, ale czekała. Jedną noc, drugą, trzecią... A snów jak nie było, tak nie było!

Rozpacz w domu Wicusiów była ogromna.

Pani W icusiowa wzdychała, płakała, była ciągle rozdrażniona, — Wicusiowi ,,obry­

wało się" coraz częściej i coraz więcej od zniecierpliw ionej połowicy.

— W szystko dlatego — mówiła wówczas pani W icusiowa, — że ty jesteś fajtłapa i niedołęga. Gdybyś był mężczyzną jak się należy, wszystko byłoby w porządku i m ia­

łabym na pewno sny, jak wszystkie są­

siadki. A przy takim niedorajdzie to i sen naw et nie przychodzi...

Sytuacja staw ała się dram atyczna, a snów jak nie było, tak dalej nie było...

A tymczasem pani Karolowa w ygrała 200 złotych, Antoniowa 150 złotych, Ignasiowa 75 złotych. I tak dalej — i tak dalej...

Poradzono wreszcie, aby pani W icusiowa zaczęła pić zioła.

— Jak nic nie pomogło — mówiła pani W alentyna — to zioła na pewno pomogą...

I pani W alentyna poszła specjalnie do wróżki, biedny W icuś musiał oddać wróżce cały swój chleb i cukier, a pani W alentyna przyniosła za to W icusiowej dużą porcję wybranych ziół.

— W ypije to pani przed spaniem — mó­

wiła pani W alentyna. — W eźmie pani dwie łyżki ziół, zaparzy gorącą wodą, trzymać będzie pół godziny na małym ogniu, a po­

tem odcedzi, w ypije i zobaczy pani, że po­

może...

Zioła cuchnęły tak strasznie, w ydawały w czasie gotowania tak okropny smród, że w izbie W iciusiów był stale zapach nie do zniesienia. Pani W icusiowa dwa razy ze­

mdlała, dostąła silnych wymiotów, biedny Wicuś musiał żonę ułożyć na łóżku, kola­

nami przytrzym ywał ją, jedną ręką zatkał nieszczęśliwej nos — a drugą wlał do ust szklankę wywaru, Ale... snów jak nie było, tak dalej nie było!

— Trzeba tak pić codziennie przez dwa tygodnie — mówiła pani W alentyna.

I W icusiowa piła. Mdlała, wymiotowała, ale piła. N iew iasta zbladła, schudła, pod oczyma widniały duże, sine kręgi, ledwie trzym ała się na osłabionych nogach, — ale pila. Codziennie przed spaniem jedna fili­

żankę. A snów jak nie było, tak nie było...

Biedny Wicuś nie miał odwagi wracać do domu. Coraz częściej spotykałem go błąka­

jącego się samotnie po ulicach, chłopczysko posiwiał ze zgryzoty, a od strasznego za­

Rozwodowe sprawy

zgadnę i niezgodne pnwadzi infermaje Sbrońci K in tjtlo t- tki Mgr. praw,

Stasiakiewiu

Warszawa. Złota 32.

Oglaszajsię w l. K. P.

Dr. mai Imuld

GUTOWSKI

Sk6rm i weneryczne rny|mii< • Lkiuki

Wotuwi. Tnknń Z.

Kdi U — i I ♦— t .

en ol

pachu gotow anych ziół dostał chronicznego kataru nosa i zapalenia oczu,

A pani W icusiowa cierpiała, piła dalej zioła i czekała na... sny. Ale w szystko da­

remnie.

W reszcie pewnego dnia spotkałem W icu­

sia i ten ze łzami w oczach skarżył się przede mną:

— Nie mam już żony... Nie mam domul W yrzucono mnie! Pani W alentyna pow ie­

działa m ojej żonie, że to wszystko przeze mnie! To ja źle działam na... żonę i dlatego nie może mieć snów... I dlatego też musimy rozwieść się...

I istotnie rozeszli się... A pani W icusiowa czeka dalej na... sny! Może ktoś z was — mili czytelnicy — znajdzie na to jak^ś radę?...

Lubeckł Władysław

R O Z M A IT O Ś C I

W pewnym miasteczku kąpieliskowym w Szkocji, narażonym na ataki lotnicze, jakiś przezorny gospodarz przygotował dla swojej potrzeby w apteczce w schronie lotniczym środki wzmacniające, między in­

nymi flaszkę koniaku, którą zaopatrzył etykietą: „UWAGA, TRUCIZNA!"

Gdy po ostatnim alarm ie lotniczym czu- jąc się dość osłabionym chciał się wzmo­

cnić koniakiem, znalazł ku swemu zdzi­

wieniu tylko próżną flaszkę z kartką:

„W dzięczne pozdrowienia z tamtego św ia­

ta. Samobójca".

*

Przed kilkudziesięciu laty znalazł pewien myśliwy w Yogo Creek (Montana USA) przed budowlą bobrów pewną ilość nie­

bieskich kamieni, które w ykopały zwierzę­

ta budując swe tamy. Zebrał garść tych kamieni i posłał do jednego z jubilerów w Nowym Jorku. Jakież było jego zdu­

mienie, gdy otrzym ał odw rotną pocztą czek na 4 000 dolarów z prośbą o przystanie większej ilości tych kamieni, które okazały się szafirami pierw szej jakości. Dziś na tym miejscu, gdzie bobry wykopyw ały nie­

gdyś drogie kam ienie, znajduje się jedna z najbogatszych kopalni drogich kamieni w Ameryce.

*

Na torze przetokowym duńskiego m ia­

steczka Odense, wzbudziła wielkie zdziwie­

nie lokomotywa, która całymi godzinami jeździła tam i z powrotem po torze zupeł­

nie bez celu. Na sygnały nie zwracał kie­

rownik parowozu żadnej uwagi. W toku dochodzenia wykazało się, że kierownicy parowozów z O dense obchodzili jubileusz swego kolegi po fachu w następstw ie cze­

go mieli dobrze w czubie. Jeden z nich w drapał się na parowóz i urządzał sobie przejażdżkę.

(6)

Opracował: Dr M a y DoknńSzrnie

(Z resztą p ra w ie norm aln e) d e w o tk i i tru sie, zn an e p o w szech n ie w m ieście pod n azw ą „ p an iu sie"

W każdym m ieście w iększe p a rc e le p aństw ow e, gdzie się 2 y d ó w w y sy ła na p ra c e zim ow e, albo w czesno-w iosenne, gdy m inę opady.

F o rm u je się w tym celu sp e c ja ln e b ry g ad y , zw an e „O b ro n ą L w ow a”. C zęsto pod oknam i w idać ja k m a sz e ru ją d ziarsk o z łopatam i, p od o p ie k ą w ła sn e j ra s o w e j m ilicji.

P racę na m ocy w łasn ej d o sta ją p ety cji.

N ie ma tu słow a od ta k ie j lite ry lecz strzeż się Ż yda ja k ja s n e j ch . . . .y.

Do a d w o k a ta A dolfa Sm itha w B ostonie przyszła ® * da d ziew czy n a po radę. P rzedłożyła mu ona polisę ut,e p iecz en io w ą p o w o łu jąc się na je j 5 parag raf, k tóry °P' w ał: T o w arzy stw o w ypłaci n a ty c h m ia st sum ę ubezp1 czeniow ą, gdy k o m isja w y b ran a w spólnie przez obie

S p ecjaln y , sta ro ż y tn y sy stem polow ania w y m a g a ją c y m ęstw a i o p an o w an ia.

Z bliżony do h isz p a ń sk ie j zn a n e j n am C o rridy, skąd n a jp ra w d o p o d o b n ie j p rz e ję ły go 2 y d y . P o leg a g łó w n ie na tym , że się do zw ierzęcia z a k ra d a z bo k u (aby u n ik n ą ć k opnięcia)

n a stę p n ie szybkim ru ch em w b ija się nóż w szyję a sam em u się p ręd k o za drzw i lub słu p k ry je . I tu' już trz e b a czekać grzeczn ie i p rzy k ład n ie, aż zw ierzę z krw i upły w u sam o w reszcie padnie.

C hoć w y m ag a to dużo czasu no i... m ęstw a je d n a k d a je ręk o jm ię p ełn ą b ezp ieczeń stw a.

T ak to Ju d z c y k ró lo w ie w S am arsk iej k ra in ie p o lo w ali od w iek ó w na by k i i św inie.

U rzędow y ż y d o w sk i ję z y k literack i,

p iękny, ję d rn y , buńczuczny, dźw ięczny i ju n ack i.

Od niego w szy stk ie in n e pochodzą z p ew nością, co się da z n a u k o w ą u sta lić ścisłością.

Z n an y ch bow iem w yrazów zn ajd ziesz tam bez liku, m ający ch w k ażd ej m ow ie moc o d pow iedników . Do p o lity czn y ch rozm ów u ży w an y byw a.

Dla laik ó w się zw y k le żargonem nazyw a.

stro n y uzna, że p iękność posiadaczki p o lisy bezpo*r0 nie znikła.

W je j w y p ad k u zao p in io w ali zgodnie sędzia rozjemcZY zn an a a rty s tk a film ow a, w y b itn y lek arz i pew ien ® ch an ik , że m iss S ylw ia F erro l mimo p rzy k reg o defe*

w ciąż jeszcze je s t u ro czą dziew czyną.

A d w o k at sp o jrz a ł na m łodą dam ę, lecz on również d o jrz a ł żad n eg o b rak u w je j u ro d zie i dziw ił się jej P : ten sji. W te d y je d n a k zrzu ciła ona z w ściekłością s ’ ; p e ru k ę i u k azała czaszkę gołą ja k k u la bilardów ■ S pójrz p an — pow iedziała p an n a S ylw ia — czy glądam teraz uroczo — i ro z p łak ała się. A dw okat Y w strz ą śn ię ty g ro tesk o w y m i w p ro st odpychającym , dokiem i p o d jął się z a stę p stw a m łodej dam y PrZ

sądem . «

Poniew aż w szelkie pró b y po lu b o w n eg o załatwię sp ra w y zaw iodły, w niosła S ylw ia F errol skargę. W - n ach Z jed n o czo n y ch m ożna bow iem ubezpieczyć s p iękność ró w n ie dobrze ja k sw e auto. W y so k o ść pre zależy od w y so k o ści ubezpieczonego k ap itału , czafl trw a n ia p olisy i ry zy k a to w arzy stw a. U bezpieczenie ze być c a łk o w ite lub częściow e, może się ono odn°

do o g ó ln eg o w y g ląd u osoby, albo ty lk o do pewnY części ciała ja k tw arz, nogi, b iu st lub barki. TowafZY stw o ubezpieczeń ma n a jw ię c e j k lie n tó w spośród ś* i . te a tra ln e g o . U traty pięk n o ści sp o w o d o w an ej wsku n a d e jś c ia p o d eszłeg o w ieku nie uw zględnia się. Su u ro d y musi n a stą p ić n ag le np. w sk u tek nieszczęs liweg0

miała

anna

Bardzo to p o ży tec zn a je s t zdolność k u p ieck a k tó ra się ju ż o b jaw ia n a jcz ęściej od dziecka, (N iestety, ciąg le jeszcze w śród Ż ydów p rzew aża chociaż u a ry jc z y k ó w też się czasem zdarza) co pozw ala kupcow i, gd y gość to w a r ceni zag lą d ać lew ym okiem do p ra w e j kieszeni.

N aczy n ie k ąp ielo w e , p rzew ażn ie blaszane, czasam i przez b o g a tsz y c h Ż ydów uży w an e.

Przez b ie d n y c h nigdy, bow iem o stro ż n a ta rasa wie, że w w an n ie się k ry je n ieb ezp ieczeń stw m asa:

1) z a tru c ie gazem w sk u te k n ieszczelności ru ry 2) z pow o d u zm ycia b ru d u p o d rażn ien ie skóry, 3) m ożna się n ap ić w o d y no i... dostać w zdęcia 4) e w e n tu a ln e g o m ożność u to n ięcia

|6ETT0l

w y padku, choroby, lub k a ta s tro fy . T ak w łaśnie i się sp raw a w w y p ad k u m iss Ferrol. N ie je st ona ża gw iazdą film ow ą, ani a k to rk ą ty lk o zw y k łą ste?^ra pistką, k tó re j je d y n y m bogactw em je s t u ro d a i p o siad ała am bicję z ap ew n ien ia sobie w y g o d n eg o «Y przez b o g ate m ałżeństw o. U bezpieczyła się, by W ^a , u tra ty pięk n o ści i co za tym idzie ro zw ian ia się nad na b o g a te m ałżeń stw o mieć odszk o d o w an ie. W łosy w iały je j zaw sze dużo zm artw ień, u ży w ała o n a różnY środków , by je uczynić gęstszym i i piękniejszym i. P nego razu p o leco n o je j n ieza w o d n ą pom adę na P°r, j w łosów . Ale sk u te k o k azał się w p ro st przeciw nym , 8 e ku je j w ielkiem u zm artw ien iu w y p ad ły je j w sz\ s' e.

w łosy. Z rozpaczona rad ziła się w ielu lekarzy, dzała in s ty tu ty ko sm ety czn e i sto so w ała w szelkie W liw e śro d k i lecznicze, ale w szy stk o napróżno.

C złow iek o b ja w ia ją c y cechy zw y ro d n ien ia n ie godzien nosić teg o w ielk ieg o im ienia.

J a s k ra w y u m y sło w ej p rz y k ła d im potencji, rzad szy w śród chłopów , częstszy u in telig en cji.

N ie m ożna go sam ego w y sy ła ć po z a k u p y

bow iem zb y t c h ętn ie ż y d o w sk ie od w ied za ch ału p y . P rz y k ry to bardzo objaw , lecz c zęsty n ie ste ty . W y k a z u ją go zw łaszcza n ie k tó re k o b iety .

Izraelsk i gen erał, p ó źn iej reb -m arsiałek , Z ydzisko piękne, m ądre, dum ne, okazałe.

O b iecał w y p ro w ad zić z L echickiej k ra in y Ż ydków do o b ieca n ej zło tej P alesty n y .

M imo w ciąż się p ię trz ą c y c h w ielk ich przeciw ności n ie u s tę p liw y w w ie lk ie j sw ej pracow itości.

K iedy ty s ią c e Ż ydów już n ad brzegiem stało n a jp ie rw się ro zejść m orze B ałty ck ie nie chcialo.

G dy się zdecy d o w ali p ły n ąć ok rętam i, ro zstąp iło się, ch ło n ąc ho lo w n ik z rzeczam i.

Lecz ciąg le w ierzą, że ich z niew o li niem ieck iej w y p ro w ad zi do n o w ej k rain y ... rad zieck iej.

Koniec

Ja k ż e się przyznać przyszłem u m ężow i do swej iy- żii*a' siny? P oniew aż w y d a je się je j to rzeczą niemozn . sądzi, że je j p re te n sja do to w a rz y stw a ubezpieczeń J^

zu p ełn ie u zasad n io n a. W ed łu g w aru n k ó w umowy zn aczo n o kom isję, na k tó rą rów nież m iss s Ylwf‘®wie- zgodziła, po n iew aż liczy ła się z pom yślnym zała*

niem sp raw y . Któż u zna ły są dziew czy n ę za p ię k n o ^ Poniew aż je d n a k u k azała się te j kom isji w peruce, ’ w y p ad ł całk iem in acz ej niż się spodziew ała. Dla zw ró ciła się do a d w o k a ta Sm itha.

P o zo staje je j o b ecn ie zro b ien ie w rażen ia na sędzi®

zre z y g n o w a n ie z p e ru k i i ch o d zen ie z ły są głową ulicy. A le k ażd em u w y d a je się rzeczą w ątpliw ą, „ d ziew czy n a zd ecy d o w ała się na ten rozpaczliw y K

Ilustrowany Kurier Polski — Krakau, Redakcja: ul. Piłsudskiego 19 lei. 213-93 — Wydawnictwo: W ielopole 1 lei. 13S-M — Pocztowe Konto Czekowe: Warschau Nr. 900

PEDICURE

Vasenol

Dobra przyjacielska rade:

miej wzgląd na twych bliźnich i’ przestrzegaj zasad codziennej pielęg­

nacji ciafa I Lecz pamięta j : za pomocą

- p u d r u d o c i a f a

< I R O W N I S Z T U C Z N A

Janiny Retmaóczyk, b y łe j kierow n iczki obu firm K ellera, Warszawa, ul. C h m i.ln . »3>

le i. 565-22. Sztucznie ceruje, nicuje, p ie rze . Reparacje trykotaży. O dśw ieżanie kap kraw atów. Cerujem y na żądanie na poczekaniu.

(7)

^-bcialbym jednak kupić taką łapkę na j ’ *> której myszy zdechną, zanim zjedzą slo-

(Das Illustrierte Blatt)

JAK POEZJA . . . znaiomego trzyma się finezja.

Porabia twa siostra?" Rzekł: — „Jest

„Ach Ijak P°ezJa"-

*■ więc taka wiośniana, piękna Arte-

h.Niei [mida?..."

— rzeki z drwiącym uśmieszkiem — (lecz trudno ją wydać...'’'

— S ły s z a łe m , że u pana wybuchł pożar w domu. Czy duże szkody wyrządził?

— Spaliło się wszyst­

ko, prócz tego koksu, który mi pan sprzedał.

*

— Przykro mi bar­

dzo, ale nie mogę w tym miesiącu zapła­

cić za pokój.

— To samo powie­

dział pan w zeszłym miesiącu.

— I czy nie dotrzy­

małem słowa?

*

Sędzia do świadka kobiety: — Panna czy zamężna? — świadek wzdycha. Sędzia dyk­

tuje: — panna.

Teraz zwraca się sę­

dzia do świadka męż­

czyzny: — Żonaty czy kawaler? — świadek wzdycha. Sędzia dyk­

tuje: — żonaty.

Stary żebrak stoi przed drzwiami.

Łaskawa pani — zaczął swą litość wzbudzającą opowieść — nie za­

wsze tak wyglądałem jak dzisiaj...

— Oczywiście, w zeszłym ty­

godniu mieliście drugą rękę na temblaku.

Ewa: „A to łujdak, jednak wypa­

lił swój liść figowy!"’ (L’ouvre, Francia)

— Co mam uczynić, by mój mąż został w domu?

— Wyjść.

*

— Czy to szef? Je­

stem Nowakowa. Czy mój wnuk p r a c u j e u pana?

— Tak, łaskawa pa­

ni. Wziął właśnie ur­

lop, by móc uczestni­

czyć w pani pogrzebie.

*

Józefa boli żołądek.

Aptekarz chce mu po­

móc i pyta: — A czy pan już próbował me­

go wina na żołądek?

— Niestety — odpo­

wiada Józef. — Dlate­

go właśnie boli mnie brzuch.

*

— Powiedz, k i e d y Ela myśli wyjść za mąż?

— Zawsze.

(Ił&zs y w k i u/tujjjLo iM

OŚLE USZY.

Transkrypcja

uszyska, niech pan Bóg [zachowa!"

smętnie i rzecze: — „Go­

sposiu, mówię, że gosposi głowa U«Y, to byłby przewspaniały osioł..."

" 'iez Jan ma

’ UŚI«iechnął się a*dal |

rn„ • Ja zawsze

TATUOWAĆ...

CoTat ZnaczY tatuować? '. A dowcipniś na to:

Uować to znaczy — wołać: Tato, tato...".

■s * M ;

(Trava»c)

U W A G A !

Między jaszczurami przedpotopowymi: „Nie ko­

chasz mnie więc? Dobrze, możemy w takim razie wyginąć!" (Daa Illustrierte Blatt)

TO NIE MOJ SYN (Metafraza)

Przyszedł dziś do mnie stelmach i głosem [surowym Rzekł: — „Pański syn z balkonu plunął mi na

[głowę",

— „No, i trafił?" — ciekawie spytałem stel- [macha.

— „Nie!!!" — rzeki. — „No, to nie mój syn, [mój syn zawsze trafia..."

SZEWC

Kiedyś szewc rozzłoszczony, chwycił za kopyto I rzucił za chłopcem, krzycząc: — „Ty łach-

[mytoll!"

Ale kopyto śmigło ponad chłopca głową I — o cuda!! o cuda!! — bęc w... panią sze-

[cową.

Szewc ujrzawszy guz wielki na czole swej żony Mruknął: — „A jednak dobrze rzut był wy-

[mierzony..."

Znaczenie wyrazów:

Poziomo: 1. materiał atłasowy, 6. imię żeńskie, (4. fil ), łl. przepisana stawka, dieta, 16. scena kinoteatialna, 12. papuga, 17. wydzielina skórna, 19. skrót Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, 21. miara powierzchni, 24. nuta, 27. spółgłoska grecka, 28. ptak morski, 31. przysłówek miejsca, 29. skrót miary długości, 30. rodzajnik żeński, 33. zaopatrywanie obywateli w żywność, 37. rzeka w Europie, 40. imię męskie, 43. skrót na oznaczenie roku, 44. imię żeńskie, (15. X.), 45. napis na liście, 46. przedstawiciel rodziny ssaków, 47. część np. wyścigu, 48. powieść Emila Zoli, 49. waga drogich kamieni, a najczęściej złota.

Pionowo: 1. część świata, 2. nuta, 3. miara powierzchni, 4. dwie równe spółgłoski, 5. rzeka Kurlandii, 7. owczy ryk, 8. „on” po niemiecku, 9. egipski j bożek słońca, 10. przeciwnik Chrystusa, diabeł, szatan, 12. przewód anatomi­

czny, 13. słynne miasto bohaterów, 14. rodzaj grzyba, 15. skorupiak, 17. desz- czochron, 18. potwierdzenie, 19. aptekńrstwo, 20. utwór muzyczny, 22. imię j

męskie (7. II.), 23. przegrana w szachach, 25. grzyb prawdziwy, 26. starszy j górnik, 32. olbrzym in., 33. produkt jęczmienny, 39. tytuł hiszpański, 34. spółgl.

fonet., 42. przyimek, 34. rzeka włoska, 35. „miejsce" po niem., 36. imię męskie, j (24. VI.), 38. pułkownik turecki.

F O T O A M A T

, na odmianę co innego: laki lormat apa- u jest najlepszy dla łoloamalora! Ha ło py- trudno odpowiedzieć rozstrzygająco, je- 0 jest w każdym razie pewne: w ciągu tego

krótkiego stosunkowo czasu, w którym lolo gralia amatorska lak bardzo się rozwinęła, wielką popularność zdobyły sobie aparaty ma łoobrazkowe jak Leica 24 X 36 mm i lormat

O R Z Y!

6 6 w aparatach lustrzanych.

Wybór odpowiedniego apa­

ratu jest rzeczą zupełnie in­

dywidualną, zależy to od wy­

czucia lotogralicznego i do świadczenia na tym polu. Oba te typy ntają jednak najwię­

cej zwolenników. W nasię pnym numerze omówimy dal­

sze szczegóły

W obu naszych dzisiejszych zdjęciach p ro s im y zwrocie uwagę przede wszystkim na tło. Zwracamy na nic uwagę zwłaszcza tym toloamatorom, którzy by chcicli wziąć udział w o g ło s z o n y m przez nas w nr 18 I. K. P. konkursie na temat „Melancholia ' Na le­

wo widzimy chmury, przez które przebija się stonce od ­ bijające się na wodzie, na prawo zas czarna płaszczy­

zna drzwi i la pustka z niej zie|ąca. Oba zdjęcia bardzo dobre zarowno pod wzglę­

dem lematu jak i wykonania technicznego. Nadesłała p Halina Michalska z Pruszkowa i p Maćkowiak Zygmunt z Szydłowca.

epoce kamiennej: „Mam doskonalą sekretarkę.

Pisze w zawrotnym tempie: wybija 5 sylab na go­

dzinę!" (Das Illustrierte Blatt) 1

________ J

Cytaty

Powiązane dokumenty

Starszy z nich, o rysach prawdziwego arystokraty, był to książę Wielcepański, dziedzic na Wielkopałkach.. Młodszy był jego dalekim krewnym, hrabią Zenobiuszem

Nie potrzebował się bać, że nie będzie umiał być Lisztem, w tej chwili chodziło mu jednak o podstęp, bardzo zresztą zręczny. NOTATKI W

Młody człowiek już promieniał z zadowolenia, że udało mu się wreszcie osiągnąć swój cel, ale w dwie minuty później zjawił się Ja- wajczyk z dużą

Bogaty wielki kupiec, który bez ustanku znajduje się w podróży (od ganku do ganku) przedstawiciel potężnej przemysłowej firmy, która się sprowadziła do Lwowa

N a ­ ród amerykański widzi że ta wojna zbliża się coraz bardziej do źródeł jego własnego bytu tak od zewnątrz jak i od wewnątrz wskutek coraz bardziej

czone jest ukrycie się przed wzrokiem człowieka wcho­.. dzącego przez

zerwatach, zachować swe obyczaje i pokazywać się za opłatę ciekawym. Na naradę wojennę nie zbieraję się też już jak dawniej w ostępie leśnym pod drzewami,

Generał Andrews, który w łaśnie-w cząsie ataku na wyspą Arubę t«jn się znajdował, opowiada, żę-a lak wypoczął się od storpedowania dwóch okrętów-cystern..