• Nie Znaleziono Wyników

Ilustrowany Kurjer Polski. R. 5, nr 19 (7 maja 1944)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ilustrowany Kurjer Polski. R. 5, nr 19 (7 maja 1944)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

WŚRÓD CIĘŻKIEJ ARTYLERII USTA­

WIONEJ NA WYBRZEŻU Broń musi być stale utrzymana w jak największej czystości. Na zdjęciu widzimy marynarza znad M o r z a Śródziemnego, który czyści wylot działa niemieckiego.

T Y G O D N I

lufy ciężkiego

Powyżej:

NA JEDNYM Z L O T N I S K W NORWEGII

Niemiecki samolot wywiadowczy opuścił właśnie lotnisko, by spa- łrolować morze. W powietrzu unosi się jeszcze spiralna smuga skdndęnsowanego powietrza, za­

kreślona przez odlatujęcy aparat.

Poniżej:

W GÓRACH ŚRODKOWYCH WŁOCH

Idęc przez śniegi, wcięż jeszcze pokrywajęce w y s o k ie szczyty i przełęcze górskie, żołnierze niemieckiej kolumny dowozowej niosę amunicję i zaopatrzenie dla posterunku położonego wysoko

wśród gór.

Ful FBZ, Pinke-AII, Rumml«r-TO, ScttGorer, W«sk«-Sch.

W kole:

W MARSZU Niemieckie c z o ł g i

w drodze na front.

Powyżej:

PO BITWIE

Niemieccy żołnierze stoję wśród reszłek sowieckich czołgów zni­

szczonych w czasie ataku. Obok leży wieża strzelnicza czołgu, oderwana celnym trafieniem gra­

natu.

IRAGANOW YM O G N IU ckie działa walczę z czol- gtwieckimi. Kanonierzy do­

lę, bez przerwy, nowe granaty.

(3)

Vjulkanus znów dzisiaj piacu- T Je — mawiali starożytni Rzymianie patrząc na dymiącą się Etnę 1 od nich to Imię m i­

tycznego boga-kowala przyjęto się na oznaczenie wszystkich gór ziejących ogniem. Zazw y-.

czaj blisko wybrzeży morskich lub na wyspach tworzą się szczeliny w głębi ziemi I na Jej powierzchnię wydobywa się rozżarzona płynna masa, zwa­

na lawą lub magmą. Z masy tej powstaje góra podobna do ściętego stożka z lejkowatym otworem na szczycie, tzw. k ra ­ terem. O ile wulkan Jest czyn­

ny, to wyrzuca co jakiś czas rozpalone kamienie i popiół.

Zjawisku temu towarzyszą za­

zwyczaj podziemne wstrząsy ziemi. Sam wybuch poprzedza­

ją silniejsze wyziewy gazów.

Zastraszający w swej grozie Jest widok zlejącego ogniem wulkanu. Góra 1 Jej podnóża drżą od parcia podziemnych mas lotnych i płynnych. Para wodna bucha z krateru na w y­

sokość l do 2 km 1 wznosi się w kształcie olbrzym iej chmu­

ry, oświetlonej Jaskrawą łuną żarzącej się lawy. Z głębi do­

chodzi nieprzerwany huk. K ra­

ter ciska rozżarzone kamienie na znaczną odległość. Drobniej­

szy piasek wulkaniczny unosi się nad kraterem w kształcie parasola. Nakonlec dobywa się z głębi wulkanu płynna, gorą­

ca lawa o temperaturze 1MM do I3Ś0 stopni C. I niby potężna rzeka rozlewa się szeroko pa­

ląc dokoła wszystkie d ala or­

ganiczne.

Czynnych wulkanów mamy obecnie 475.

Nowy wybuch Wezuwiusza, najwiąkszy jaki zanotowano od 70 lai, zniszczył niedawno kilka miajscowoici położonych u jego slóp i pozbawił dziesiątki tysięcy ludzi dachu nad głową. Potężne strumienie lawy, wypływająca z ogniem siejącej góry, miejscami osiągały 300 m iierok oic i, a 27 m gruboici i zalały najbliższe okolica. Wezuwiusz, jeden z najmniejszych wulkanów jesl jedynym wulkanem ćzynnym na lądzie sta­

łym. W slarożylnoici uchodził za wygasły, a u slóp jego znajdowały się liczne sady i winnice oraz gęsio zabudowane osady ludzkie. W roku 7» po Chr.

slraszny wybuch Wezuwiusza zniszczył trzy duże miesla Pompeję, Herkula­

num i Siebie. Od lego czasu powtarzają się wybuchy lego wulkenu co kil- kaset, a niekiedy co kilkadziesiąt lat. Jeden z najwiąkszych wydarzył sią w grudniu H J I r.j wybuch len zniszczył prawie wszystkie miejscowoici położone u slóp Wezuwiusza I pochłonął tysiąca oliar w ludziach.

W ostatnich lalach wybuchy Wezuwiusza są częstsze ale mniej gwałtowne.

Poniżaj:

Przechadzka po kraterze Wezuwiusza

. . . . . . ,u ,my r . . powyżej widzimy bryły lewy pochodzące i Los, największego wulkenu ziemi, meldującego zię ne Hawajach Na lawo: Skamieniała lawa o budowli porowelej jak gąbka; na łrodkowym zdjęciu: dwia kryilaliczne bryłki lawy, zał na prawo widzimy lawą

przypominającą swym wyglądam kosmyk włosów.

Z a s t y g ł e strumienie lawy na zboczach Wezuwiusza.

fo t: Eurolof 3, Archiw. J. Poniiej: Krater Wezuwiusza ma kilkaset metrów łrednicy. Wewnątrzna jego strona jest i

kryta cząłciowo płynną, cząłciowo zei zastygłą lawą, ponad którą unoszą sią opary siarki

(4)

S T A R Y RATUSZ Miniaturowa re­

produkcja stare­

go gotyckiego ratusza miasta Lindau w Bo- i densee. Dach,

L balkon i scho-

B dy przedsla-

1 wionę bar-

;B dzo plesty-

11 cznie.

W idzow i zdaje się. ta jest Guliwerem, gdy otworzę się przed nim małe pudełka ze zapałek i w y jrz y z nich świat

lilipuci maleńkich dómków. Twórcę tych m ikroskopij­

nych budowli jest starszy pan (obok na zdjęciu), któ- l ry przy pomocy niew ielkiej ilości papieru, odrobiny

k kitu i paletki z farbami; przy w ielkiej dozie cier-

B pliwości i zręczności, w cięgu długich lat odtwo-

Ą rzyl niezliczonę wprost ilość budowli i krajobra-

IB zów ze wszystkich części świata i cuda te

’ B chętnie dziś pokazuje swym gościom. -

BB Tw orzył on te miniaturowe

ŁB budowle wieczorami

HELLADA . . .

W iwiat antycznej Hellady przenosi nas m o d e l s k a r b c a w D e l t i.

. . . I AFRYKA

Zai na lewo jeden z pałaców wybudowa­

nych z gliny — w jakich mieszkaję królo­

wie murzyńscy w Sudanie. Pomimo ma­

łych rozmiarów modeli widać jednak wy-

ł*. raźnie r ó ż n i c e o b u kultur.

MA W Y­

SPIE BALI S t o d o ł a z b u d o w a n a n a slupach d I a ochrony p r z e d z w

C U D A N A T U R Y Także i znana na całym iwiecle błękitna grota na Capri została wyczarowana w maleńkim pudel­

ku z zapałek. Kawałeczek szkła imituje wodę, małe krzemienne k a m y k i , s k a ł y I rafy.

f / B A M A - Ł 7 / Ż O N K Ą [ ' / Ta okręgle r / c h a t y ze / słomianymi

J s p ic za s ty m i / dachami s ą r m ie s zk a n ie m brazylijskich In­

dian. Widzimy je n a 11 e puszczy pierwotnej.

po skończonej pracy zawodowej. W ten sposób powstał ten jedyny w swoim rodzaju dym razie skonstruowanie tych maleńkich arcydzieł dało twórcy w iele radości — zbiór — ta plastyczna księżka obrazkowa. — Czy pracę tę należy zaliczyć do poważ- ’ było mu miłym odprężeniem i wytchnieniem po pracy zawodowej i w ykształciło na nych czy też traktować tylko jako zabawę? To pytanie nie jest przecież ważne, w k a ż -f dobrego historyka sztuki i geografa.

r i,

i f l

(5)

. ł riqn d a ltz \

Posądzała mnie o nadwrażliwość wobec kwestii . . . która naprawdę nie była dla mnie ani niczym nowym, ani bardzo niepo­

kojącym . . . Starała się tę wrażliwość u mnie uśpić pozorami, wygładzaniem pewnych okoliczności. Nie chciała dopuścić do mo­

mentu, w którym będę mieć już tego wszyst­

kiego dosyć i dostanę w rękę przekonywu­

jący dowód przeciw żonie. Myślala, że za­

nadto boleśnie to odczuję, że gnębi mnie ta świadomość... Taki dobry duch mego życia...

...C zyżby? Więc jest ktoś, kto odwraca od Eweliny podejrzenia, chce zmylić czujność męża . .. Kto wie doskonale, kogo przyjmuje pod nieobecność męża pani Ewelina, kiedy pod bramą czatuje detektyw zaangażowany przez zdradzonego, łakomy na każdy dowód obciążający dla strony przeciw nej...?

. I robi to tylko dla mnie, dla mego spokoju i zadowolenia z życia. Wyobrażała sobie, sama taka subtelna i uczuciowa, że mógłbym nie przeżyć chwili, kiedy miałoby runąć moje małżeństwo, by coś mnie miało zaniepokoić, zmęczyć, pognębić . . . A odkąd doszło do niej, że myślę o zaangażowaniu detektywa do tej sprawy. . . zrobiła się jeszcze gorliwsza w zacieraniu kompromi­

tujących śladów .. .

. . . Jest istota, która bezinteresownie, po­

zornie sama obca tej sprawie, mogła zainsce- nizowac sytuację, uniemożliwiającą zwykłe spotkanie pary kochanków w ów krytyczny wieczór, o przebiegu i wydarzeniach którego miał Wichertowi zdać dokładną relację czynny detektyw . . . By nie zaniedbać żad­

nej ostrożności młoda osoba podrabia list od Wichertowej, sama skazuje s ij na towa­

rzystwo nieznanego człowieka w specjalnie w tym celu spiesznie, w ostatniej chwili na­

jętym mieszkanku . . . by stworzyć pozory zupełnej niewinności tam tej. . . Usypia^

wreszcie znużona drobiazgowym obmyśli- waniem całego planu i wykonywaniem go z nakładem nerwów . . . by tylko ukochany człowiek nie doznał żadnego rozczarowania, by przekonany był o zupełnym bezpieczeń­

stwie i harmonii małżeństwa z inną ko­

bietą .. . ?

.. . Nierealne, nieżyciowe . . .

Tak samo jak nierealna i nieżyciowa zdaje mu się teraz Iwonka, oglądana oczyma wy­

obraźni z perspektywy paru już godzin dzie­

lących go od wydarzeń nocy. Więc nowe oblicze tej kobiety? Nowy klucz do rozwią­

zania zagadki jej postępowania? Przecież, na miłość boską, musiała dla jakiejś idei, czy myśli urządzić tak, a nie inaczej to wszyst­

ko, wydatkować się, kłam ać. . . Byłaby nawet względnie logiczną, gdyby postępo­

wała dla racji, która teraz, w tym momencie, nasunęła się Brunonowi: Kochając Wicherta nieszczęśliwie, prawdziwie i pięknie, pragnie wybielić w krytycznym momencie mocno za­

grożoną opinię jego żony, by i na niego nie padł niewyraźny półcień, by mu oszczędzić ewentualnej, tylko zresztą przez nią samą wyimaginowanej, przykrości.

. . . Iwonka . . . Iw onka!. . . Więc innym był jej uśmiech, niż on go sobie tłumaczył, z od­

miennych pobudek działała.

Zawsze zdawała mu się inna — i stale przy­

gotowany był na nową niespodziankę, znów na zmianę zdania o n ie j.. .

Zrobiła to wszystko dla Wicherta, dla wiel­

kiej do niego miłości.. . Dla wielkiego zim­

nego materialisty, spekulanta, którego sobie wyidealizowała, wyobraziła wrażliwym, uczu­

ciowym . . .

Przypomniał sobie swoje pytanie zadane jej owego wieczora, czy jest przyjaciółką W ichertow ej. . . i jej odpowiedź wielemó- wiącą: „Bynajmniej". Nie mogła być przyja­

ciółką żony kochanego człowieka, żony, któ­

ra stale go krzywdziła, ośmieszała swoim po­

stępowaniem. Ale nie życzyła jej źle. Prze­

ciwnie. Myślala za nią i za siebie, uprzedzała sytuacje, które dla tamtej mogłyby być przy­

kre w konsekwencji . . .

Sytuacje układały się tak, że Bruno, sam zresztą w sprawie zainteresowany — patrzał na Iwonkę coraz innymi oczyma: Iwonka — rozkapryszona żądna przygód laleczka, Iwon­

ka — trzeźwy człowiek interesu, dobrze płatne narzędzie Eweliny, Iwonka — kobieta nauki, przytomna obserwatorka ludzkich zmagań, histerycznie rozkochana w jakichś psychoanalizach geniuszów. Iwonka — na­

iwna pensjonarka wyżywająca się w robieniu na złość zakochanemu w niej i tym prześla­

dującemu ją detektywowi. Iwonka — ucie­

leśnienie snobizmu, wyróżniająca jedynie stawnych, zamieniająca kolejno włoskiego tenora na osławionego powieściopisarza.

I wreszcie Iwonka kochająca Karola W i­

cherta . . ,

Zagadka wyjaśniona. Poczuł zniechęcenie:

„Nie wiem po co tak żywo zajmowałem się tym wszystkim?... Czy nie wszystko jedno, czy takie rozwiązanie, czy inne? . . . Nic mnie to nie obchodzi ..

Czul się dziwnie zmęczony, gdy żegnał się z Wichertem. Tamten żegnał go z wylewną czułością:

— Robi pan świetny interes powierzając mi swoje pieniądze. Stokrotnie się opłaci!. . . A Ewelina naprawdę jest wolna! . . .

I nic nie mogło go przekonać, że dla Bru­

nona nie mają istotnej wartości te jego gwa­

rancje i niczego nie obiecuje sobie ani po pierwszej, ani po drugiej.

Bruno pomyślał, że w okresie pomyślniej­

szych tranzakcyj Wicher! powinien kupić Iwonce tutro, bo płaszczyk ma dość zniszczo­

ny . . . A po rozwodzie z Eweliną, gdyby W i­

chert naprawdę ożenił się z Iwonką, byłoby to dla niej znacznie le p ie j. . .

Wciąż — wciąż myśli o Iwonce . . . Ewelina była już sama. To widocznie jakieś małe skrupullki wobec wchodzącego, kazały być jej wobec niego tak tkliwą i kocha­

jącą . ...

— Ewelinko, wybacz, — zdecydowanie rozluźnił oplot jej ramion — chcę pomówić z to b ą ... Otóż: Za d u ż o ... stanowczo za dużo mówią o nas na mieście. Dla obojga nas to niezdrowo. Twój mąż wie o wszyst­

kim . . .

— Ach! — w oczach jej ujrzał bezgranicz­

ne przerażenie — chce może rozwodu?!

— Tak to wygląda. Wiem, jak bardzo by­

łoby to dla ciebie niewygodne. Staraj się wy­

tłumaczyć mu to i odwieść od tego zamiaru.

Ty to potrafisz . . . — uśmiechnął się.

— Karol chce rozwodu?! — nie mogła się uspokoić. — To straszne . . . Ach, wiem, ożeni się na pewno z tą swoją byłą sekretarką C e s ią ... Taka gruba b ru n e tk a ... co on w niej widzi? 1 brzydka . . . —

Brunon drgnął. „Tęga? brunetka? brzyd­

k a ? ...”

Znów jedna teoria okazała się fałszywa.

Rozsypała się w gruzy przez kilka słów tej drugiej kobiety. A na czym ją w ogóle budo­

wał? Dlaczego, skąd przypuszczał w ten spo­

sób? . . .

Nic mnie to nie obchodzi .. ." tą myślą za­

maskować chciał wrażenie, jakie znowu go poekscytowalo.

— A tymczasem, Ewelinko, dziękuję za w szystko... Wybacz i żegnaj To dla two­

jego dobra.

Bruno miał zastanawiający talent w bły­

skawicznym załatwianiu najbardziej skom­

plikowanych spraw.

— A z tym kompozytorem Majerskim leż daj spokój. . . Nie radziłbym ci w każdym razie obecnie . . . — nie mógł odmówić sobie przyjemności dokuczenia jej tą niedwu­

znaczną uwagą.

Pani Ewelina upozowała się na miękkim tapczaniku do wdzięcznego obrazka „Kobie­

ty pokrzywdzonej, osamotnionej, pozosta­

wionej własnej rozpaczy . . . ”

Wrócił jeszcze z przedpokoju, otarł własną chusteczką wielkie łzy . . .

— Słuchaj Ewelinko, nie płacz, nie roz­

paczaj. Znasz mnie, że zawsze spełniam wszelkie obietnice i dotrzymuję słowa. Więc co do tego nowego modelu kapelusika, któ­

ry tak ci się podobał w magazynie Wortha i na którv masz ochotę .. . Bądź gotowa po obiedzie, pójdziemy go kupić. No, więc nie płacz . . . —

Naprawdę nie płakała już, gdy zatrzaski­

wał za sobą drzwi — --- z postanowieniem nie otwierania ich więcej . . . Jakże dobrze znał on kobiety!. . .

...O p ró c z jednej. Tak: Iwonka. Nie od­

gadł jej od samego początku i ciągle błądzi pomiędzy różnymi pozorami, fałszywymi po­

szlakami, podejrzeniami . . .

— Hallo! Bruno! — Marceli Wiarnocki ści­

skał dłoń najserdeczniejszego przyjaciela.

— Co ty ze sobą wyrabiasz? Nic nie liczysz się z drugimi, z opinią. A od wczoraj robisz wrażenie anormalnego. Redaktor Tymianow- ski, ten z „Tygodnika" wypłakiwał wczoraj wieczorem swoje żale przede mną, że od­

mówiłeś mu kategorycznie napisania dla jego pisma powieści. Nicby mnie to nie ob­

chodziło, ale to zmartwienie wpływało ha­

niebnie na rozgrywanie naszej partii sza­

chów. Nie dość, że jest już zakochany i to w dodatku w swojej stenotypistce, co po­

dobno robi tę tragedię jeszcze nieznośniej­

szą . . . A taki dobry gracz. Poza tym wieczo­

rem alarmuje mnie telefonami piękna W i- chertowa, czy może jesteś u mnie i co się z tobą d zie je ? ... Wyobrażam sobie jak bar­

dzo tęskniła czekając na ciebie . . . choć nie pozwoliła sobie powiedzieć mi tego . . . —

— Marceli, daj mi spokoj. Dość mam tego wszystkiego . . . —

— Pozwól mi jednak na tyle wtrącać się do twoich prywatnych spraw, bym nie do­

puścił do popełniania przez ciebie czynów wręcz szalonych. Przyjrzyj się konsekwen­

cjom: Cale miasto trzęsie się dziś od plotek

i nowości na twój temat. Wystarczyło je­

dnego gadatliwego detektywa, któremu ty podobno sam dodałeś animuszu i wymowności przez bezmiernie gęste „zakrapianie" śnia­

danka jemu fundowanego . . . A dziś znowu rewelacja: Pół godziny temu Wichert z peł­

nomocnictwem od ciebie żąda całej sumy twego konta w Kredytowym. Tam podohno nie mają nawet tyle leżącej gotówki Nie byli przygotowani, nie uprzedziłeś . . . Co się dzieje? —

— Słuchaj, spieszę się. Przepraszam,.. —

— Niestety . . . — Marceli chwycił Bruno­

na mocno za ramię — ze mnie nie zrobisz waiiata tak, jak robisz z innych. Ja mu-szę wie-dzieć! Powiedz mi tylko jak mam po­

wiązać w całość to, co słyszałem od tego diaba Wiolińskiego, z tym, co rozgłasza na mieście Sabasti, ten śpiewak, pijaniusieńki i nieobliczalny. Z tego wszystkiego wynika­

łoby logicznie jedno: ze ty z Wichertem juz wczoraj działaliście w porozumieniu we wspólnym froncie przeciw jego żonie. Bo co tu dużo gadać, od dłuższego czasu i ty by­

wałeś zdradzany a wydawało się, żeś o tym nie wiedział. Podobno tenor Sabasti złożył Ewelinie wieczorną wizytę, może nieuplano- waną . . . ale ty wraz z detektywem, działa­

jącym z ramienia politowania godnego mał­

żonka, czekaliście na ten dowód niestałości sympatyj pięknej p a n i... Zająłeś podobno wygodną placówkę, bo mieszkanko piętro wyżej, którego właścicielka . . . —

— Marceli, proszę, przestań, to wszystko nonsens, nie ma nawet na tym śladu prawdv.

— Jeżeli nieprawda, to dlaczego się de­

nerwujesz? Otóż wytrzepię już przed tobą wszystko, co mi wiadomo. Piękna właści­

cielka owego mieszkania nad Wichertami miała cię podohno pocieszyć po rozczarowa­

niu, jakie zgotowała ci Ewelinka. Ale masz szczęście!. . .

— Słuchaj, to wszystko bzdura . . . —

— Więc zaprzeczasz? Nie wieizę cl! Odpo­

wiadaj mi szczerze. Jesteś w zgodzie z W i­

chertem, oddajesz mu swoją gotówkę? —

— Tak . . . —

— Detektyw działał ubiegłej nocy z pole­

cenia Wicherta, a ty jesteś z tym Wioliń- skini w dobrej komitywie, jadacie razem śniadanka? —

— Tak . . . ale . . . —

— Wczoraj nie byłeś u Wichertowej. tyl­

ko piętro wyżej? —

— Tak . .. Ale zrozum . . . —

— Właśnie już rozumiem: Wyszedłeś z domu przy Alejach razem z Wiolińskim.

Byli tacy, co widzieli. I całe rano obrabia­

liście w „Esplanadzie" jeden temat, jak to śpiewak Sabasti kręcił się pod oknami pięk­

nej pani, ale nie mógł się zdecydować, a wreszcie w s ze d ł... Byli tacy, co podslu chali tę waszą rozmowę. Więc? —

— Tak, ale ty nie wiesz . . . —

— Po tozmowie z detektywem ty jeszcze ule dajesz wiary (ach, jakiś ty naiwny, chy­

ba nie znasz kobiet?...| korzystając, że Sa- basti, choć może dużo o tobie wie, nie zna ciebie osobiście, wyciągasz go na zwierze­

nia w tym samym lokalu, w „Esplanadzie".

Mówi ci o swojej miłości, o szansach i zwy­

cięstwach no i o tym, co dla ciebie najważ­

niejsze: że był w nocy u Eweliny. Prowoku­

jesz go nawet do zawiezienia clę pod dom.

gdzie spędzał wieczór onegdaj. Chcesz się.

przekonać, czy to co Wioliński ci dowiódł zgadza się z prawdą. Sam idziesz następnie dc- Wichertowej i zrywasz z nią. Czy nie tak?

Wszak właśnie stamtąd idziesz? —

— Tak . . . —

— Naturalnie Wichert także dowiaduje się o wszystkim i bezwzględnie żąda pro­

cesu rozwodowego. To tobie naturalnie w pierwszym rzędzie jest wiadome? —

Ciąg dnht\ nastąpi

Już od dawna kąpiel ilygm e, W ynurzyła się — rozowa — — Chlluupp stopkami w srebrne tonie — No! już człowiek się wykąpał . . . a len bul . . życie mi brzydniel! do kąpieli juz gotowa Spojrzcie w buzię: widać po me| Kropla mi się w uszku pląta!

Nnooo . . nareszcie! — Bog pomoże, z sukiencczek pozrzucanych że prześliczna mała Wenus |ak w muszelce szumi w g lo w ie l że me po|dzie z drugim gorzej . . . niby Wenus z morskiej piany . . chętnie wchodź i do basenu . Kąpiel — mówię wam! to zdrowiał)

F©l WtUlebf Tebtt m a k

(6)

Z E S C E N Y

A Z A I S

Kom edia w 3 a kiach L. V e rn e u illa na scenie K ra k o w s k ie g o T e a tru Powszechnego

Baron W iirtz a ry s to k rata o znam ionach patologicznych w zapale n ieu do lnych spe- k u la c y j handlow ych, trw o n i spuściznę o j­

ców. T o p n ie ją cą fortunę zam ierza ratow ać jego żona secundo voto baronow a W iirtz , któ ra w p oszukiw aniu środków zaradczych nie waha się sięgnąć po kochanka; by przez w zbudzenie zazdrości w mężu zm ienić jego zainteresow an ia i tym samym o derw ać go od spraw handlow ych.

O c zy w iś c ie koncept b aron ow ej o ka zu je się, w kom edii, zbaw ien nym . W p ra w d z ie je j starania i zabiegi o p ra w d ziw e g o kochanka n ie zn a la zły u rzeczyw istnien ia, to jednak energiczna i zaradna baronow a w y b ra ła nie m n iej e fe k to w n e w y jś c ie z s y tu a c ji; s tw a rza ­ jąc całą p le ja d ę w y im a g in o w a n y ch ad o rato ­ rów. C el zostaje osiągnięty. Baron w pędzony w p ułapkę „w ścieka się" z zazdrości i p rzy rze k a m ałżonce, że w kw estiach han­

d lo w ych zasięgać będzie je j rady.

O to zasadnicza treść sztuki. A le z całości

w idać, że istota tego spektaklu nie leży w treści, lecz w je g o sile kom izm u, dla w y ­ w ołan ia któ reg o autor s p iętrzył w ie le uciesz- nych s y tu a c ji i w p ro w a d ził dod atkow ą a k c ję uboczną, osnutą na mato p rze k o n y w u ją c e j teo rii, rzekom ego filo zo la Azaisa, k tó ra w raz z inn ym i, dosyć ży w y m i, w s ta w k a m i za ć m ie ­ wa zasadniczą a k c ję i istotną treść sztuki.

A zais tw ie rd zi, że ży c ie każdego c z ło w ie ­ ka składa się z łańcucha pow odzeń i n iep o ­ wodzeń p ro p o rc jo n a ln ie ró w nych . O kres nieszczęść w życiu czło w ie k a rów now aży i rekom pensuje seria powodzeń życiow ych, przy czym w edług te j te o rii in te le k tu ­ alne w artości czło w ie k a nie m ają żadnego w p ły w u na bieg w y p a d k ó w , z. góry w y zn a ­ czony.

Sztuka napisana pom ysłow o i zajm ująco.

A k c ja toczy się w ży w y m tem pie, któ re n ie ­ co słabnie w trzecim akcie, n a js ła b ie j skon­

struo w anym w całości kom edii i trochę za ­ c ie ra ją c ym ogólne w rażen ie.

Role obsadzone dobrze. M a rię W ilk o s ze w - ską w ro li baron ow ej o glądaliśm y z p ełn ym za c iek a w ie n ie m . A rty s tk a ta po­

tra fi każdej ze sw ych ról nadać nowe, a .za­

wsze o ry g in a ln e oblicze. Poza doskonalą grą okazała smak w toalecie, w ruchach i m a­

nierach, czym uzup ełn iła sztukę i podkreśliła środow isko arys to k raty c zn e g o domu.

Scena z 2-go aklu. O d lewej Katsowski, W ięcławów na i Kondrat.

F o l. Borek

Bardzo w y razistą postacią była Zuzanna W iirtz w in te rp re ta c ji m ło d ej i u ta le n to w a ­ nej Z o fii W ię c ła w ó w n y , k tó re j talent w cza­

sie w o jn y szczególnie d o jrza ł i pogłębił się.

W ię c ła w ó w n a ma w sobie ten p rze d ziw n ie p ociągający w dzięk i bezpośredniość, cechu­

jącą szczere i p ra w d ziw e talen ty.

Iren a Rem blszewska — w epizo dyczn ej roli G aby była e fektow n ą i p rzekon yw ującą

K azim ierz Fabisiak z tru d n e j i s k o m p lik o ­ w an ej ro li barona w y s ze d ł zw ycięsko. K re a ­ cja la dała powód do ż y w e j dyskusji i po­

tw ie rd ziła , że ty lk o w ie lk i talent aktorski podjąć się może scenicznej in te rp re ta c ji

„kom pleksu barona", k tó ry z ró w n y m po­

wodzeniem może być podany na scenie w k ilk u w ersjach.

M ocno i zd ecyd ow anie zaryso w an y cha­

ra k te r sceniczny dal Kassowski w drugim akcie w p ozycji d y re k to ra sanatorium .

Tadeusz K ondrat tym razem dostał ro lę w ice-h rab ieg o de Langeais leżącą c a łk o w i­

cie w ram ach jego w a ru nkó w scenicznych.

Janusz O b id o w ic z starannie opracow ał po­

stać sekretarza, czym raz jeszcze p o tw ie rd ził nasz sąd w y ra żo n y o nim w poprzednich re ­ cenzjach.

Epizodyczną rolę szczęśliwca Strom bolego odegrał w spaniale M iec zy s ła w M ic iń s k i. J e ­ go tw ierdzen ie, że; —; głupstw o w y p o w ie ­ d ziane z tupetem w ię c e j znaczy, niż piękna myśl w yrażona nieu do lnie m iało w y ją ł, kow ą njoc p rze k o n y w u ją c ą .

W pozostałych rolach: Edmund K arasiński (Konstanow icz) i Jerzy Ruhczak (lo k a j) do s tro ili się odp ow iedn io do całości.

P a liw o d a -M a tio la ń s k i

Hujtrowany Kutiet Polski — Krakau, Redakcja: ul, Pilsudrkiego 19 tel. 113-93 — W ydawnictwo: W ieiopo e 1 tel. 135-60 — Pocitowe Konto Czekowe: Warschau Ht. 900

B Ó L E G Ł O W Y

M a zę/nw- itłw iM u z fwfz&zćpóćestćcL.'

z KRZYŻY

DRAWANDER-SAKRAKĆW

DO N ABYCIA W APTEKACH I DROGERIACH NR-REJ-W60- CENA ZA PROSZEK 3 0 GROSZY

V * ZWflLCZA SKUTECZNIE

Ir awd. N. M W a r n a w a , a le

K o i

l e k i Chir. żylaki, hemoroidy

ł y k o w a 49 g o d i. 9-11 14-7 lh| łasza j sit) w IKP.

NOW OCZESNE PAROWE

ZAKŁADY WULKANIZACYJNE . G W A R A N C J A '

wl. FR. K O Ś C l A N E K Warszawa, ul. Książęca 19

tel. 9-31-64

#» mad. W. Wdkik Ctartar m Warnawa Maleniecka l i n S tah 12-1. i 3—4

Ul. 224-15

DrJdrnSurkont

cker. k e k ia k s ti.

W a n r t M terania I I « . I

la l 977-29 g o d i. 10-19

RZEŹBY PAMIĄTKOWE:1

poliłurowane kasetki, albumy i wyroby locioim pięknie ma­

lowane poleca nadal labryka

„EMZET* Newy fy i. hnek

•r . ł . KHdtZNKII naaaryuM i ikdr.

W t i u a a t Im utinti 11 ■ 22

hlrtM 24H1 ph. 12-14 31 114-11

NOWAKOWSKI

W m r jt ii t , ‘Mim W A r I ! A W « ,

W spólna 1 m. i .

llllllllllllilllli.lillllii.il

1 O © © 0

S p ó ł d z i e l n i

w Generalnym Gubernatorstwie stoi w służbie

zabezpieczenia

wyżywienia ludności

___ #r mad.

łllati. nnih. w tliłia ik a I a

l m ojzew su a Warnawa, t. DL 5S3-5I eh. 3-5

•r.«. i i i i i A i l i neeeryciae I ikdr.

Warnawa, Mwithiwtki Ul a. i

Mrlw 1-13-31 ph. 5-12 i 4-2 m n. u u rw u i

naaar. I ikdraa W tm iw t II. taudania 23/11

j o d l. a—7 907-33

? .r

P r .J H n I Z U t t l la b . ik iiu . Chir.

W a r i i a w a , Skorupki B m , 4 M. m -H w fc . > c

J -m ie t. Korespondencyjna Kursa Nowoczesnej K sięq ow oici t »zczeqólnym uwzqlędn»eniem księgowości p rze b ifk e w e | * q obo w . |e d a e ll- tege planu kent. księgowości ł e ln k z e j. ad -

« k il« tre c y łn e | prow adzi Fubl. Kupiecka Szko ła Zaw odow a w Reichshof (Rzeszów) I g ł o - - s ien ią: S ekretariat S zk o ły, uJ. Hollm anno- wej 3, fal. 16— 41. Dla absolw entów świadec twa. Na i ę d a n i • b e zp ła tn ie szczegółow e

prospekty.

T a n i o s p r z e d a j e m y

w szełkę garde ro bę, lulra, lisy srebrne, niebieskie peleryn ki, błam y, pościel, b ie lizn a , d y ­ wany, kilim y, cho dniki, lino*

leum, obrazy, w a lizk i, laczki, maszyny , , S in g e r*" , maszyny pisarskie, patefony w alizkow a,

•le k fry c zn e , p łyty, nakrycia sto­

ło w e, przedm ioty ze srebra, ple-

•arowe, porcelanę, szkło, kry-

»<taly, fotoaparaty, przedm ioty dom ow ego użytku. Duży w ybór okolicznościow ych praktycznych

upominków

„Centrokom is”

Kraków, G r o d z k a 9

Z I O Ł A

um iejętnie dobrane sę glOwnym Ire d k ie m leczniczym X -l usuwaję łu p ież, pow odu ję

bujny porosi włosow X -ll usuwają pryszcze, plam y,

d aję pięknę cerę X -lll leczę choroby piersiowe X -IV leczę cierp ie n ia nerwowe X -V leczę choroby zolędka i

kiszek

X -V I leczę cierp ie n ia w ęlroby X -V II leczę hem oroidy X -V III leczę choroby dró g mo­

czowych

X -IX leczę cierp ie n ia reuma­

tyczna X-X leczę choroby robocze X -X I leczę otyłość

X -X II leczę choroby kob iece.

Pracownia analityczna na m ie j­

scu. —- Inform acje wysyłamy Sprzedaż tylko na zam ów ienia

po 120.—

GABINET ZIELARSKI

RROF. A. K A M IH S K IIO O Częstochowa, Krakowska Nr. 11.

tlu lt err iiolóm kf i plueim ii naputyittet e m y tut u bran ia, płas xrtr Irtair thm tskit i n if- sk it, kasrliuuiy, »a- k im k i. d y w a n y , k i­

lim y ,b iflin tę ttflłfl- m ą.paififlitinn i flw- bisią, inustyny dfi p isa n ia , Httumiu, Styria r r a t tp r ttd a - jm iy pa rm aeit a a - prausdf ak a tyjstyrh Sklep Uirwznycb Rzeczy Krskśw, Krakowska 3A

Pr. P. ZALESKI WlMIJttM. RAM

WIK24WA, Utarli ) t im U tutnt,,a) Tal. 311-74 g o d i. 3 7

Akuszerka ANTOSZEWSKA aririaaja uh

diita

W a r i i a w a , Z ło ta 40 m . 30

t a l. 472-90

J.EHNENKIEUTZ

tktr. i wanaryiine Warnawa Rpwf-lwipt 3? nu It

.IA 2 A I MEBLOWY”

Wtruawa FI. Cnykowskl 10 tal. 317-43 Bajwlę k u t składy aka- Mmddlipar Iawuma

W rluntu ob ok c o d z ie n n y c h z a ję ć o d p o w ia d a ją c na p y ta ­ n ia m ożna przerobić* S zk o łę H a n d lo w a i o tr z y m a ć ś w ia ­ d e c tw o u k o ń c z e n ia o lu d ­ n y c h p ra w a c h . Z a p is y p r z y j­

m u je i p Y o sp ekty w y s y ła : S e k r e ta r ia t K o re s p o n d e n c y j­

n e j S z k o ły H a n d lo w e j p rzy P u h l. K u p . Z a w o d o w e j S z k o le w R elc h s h o f, H o ffm a n o w e j 3.

N a | w i ' k i i T a k ia # h a r t a w f I wytwarati fn y la rtw 4a ryhalaitwt

»RYBAK«

JERZY G O R ZK O W S K I

W a r n a w a , P ia ra ck ia g o 17 la l. 49#-93

W»4itsU. kątowniki, haciykt, ty k i, Myiłkl. b u iU o t , stocl I tg PT. K a a c tta w rn to an SHcjalati it k r ia i Itaailtty 94 iŁ JM, » 0 , 100#

C t a n i k i n a i ą d a n i e

P0BTBET KOLOROWY W RAMACH

z każdej fo to g rafii. — N adaślij zdjęcie, opis zmień, 10 zl, otrzymasz portret próbny (bron- zow y-sepie) rozm iarów : 24—-30 cm 50 zl, 30— 40 cm — 60 z l.. 40— 50 cm — 70 zl. pobra- riłem pecztew ym w 10 dniećk. Popiersia, cale p o ­ stacie, portrety rodzinne, d zie c ię c e , ślubne, pa-

.. ___ m iętkow e. Z łęczenie

EBHflNRHflHHKMBHH lo to q ra lij, xę~

r dane z m i e n y nie w p lyw aję ne cenę.-—

Z w r o t foto grafii.

L E C H

I

Warszawa

W i l c z a 71

orz ij staj

Z OBROTU CZEKOWEGO

i O S Z C Z Ę D N O Ś C I O W E G O

N I E M I E C K I E J P O C Z T Y W S C H O D U

(7)

U L E K A R ZA

— P a ń sk a rera ternie m i się n ie podoba.

Ileż, p a n ie doktorze, j a n ie jeste m R u d o lf P alen lin o. tylk o z u y r z a jn y dozorra d o m u ... n t , il|u»irierie Blatt

Lekarz: Mogę poradzić panu tylko jedno, jeżeli chce pan wyzdrowieć, zamiast kieliszka wódki, na który miałby pan ochotę, niech pan zje jedno jabłko.

Pacjent: — To niemożliwe, panie doktorze! Jeść 50 jabłek dziennie! Czyby pan potrafił?

ROZRYWKI UMYSŁOWE

KRZYŻÓWKA ułożył: L. G. z Warszawy

«•*

Z n a c z e n ie w y r a z ó w :

P io n o w o : 1. część tw a r z y , 2. o p ra w a o b ra z ó w , 3. chód, s tą p n ię c ie , 4. s to lic a N o r w e g ii, 5. r o d z a j głosu, I . im ię c y g a ń s k ie , 9. z a im e k , 11. in s tr u m e n t m u z y c z n y , 12. t y ­ tu ł a b is y ń s k i. 14. m ia s to na li n i i k o le jo w e j P s k ó w — S ta ra R usa, 1S. że g lu g a in a c z e j, 1#. p lą c ze in a c z e j, 17. k u c h a r z o k r ę to w y , l t . szpada (e c h tu n k o w a , 19. z w ie r z ę d o m o w e (1. m n o g a ), 21. ro d z a j n a d z ie w a n e g o c ia s ta, 23. c h o ro b a, 25. ty t u ł p a n u ją c e g o w B ir m ie , 24. im ię ż e ń s k ie , 28. n a r ­ ty . 32. p rz e z n a c z e n ie in a c z e j, 33. pląs, ta n ie c , 35. te rm in s p o rto w y , 37. m ia ra p o w ie r z c h n i, 41. o w a d , 42. z a im e k . 44. n a pad s zału m o rd e rc z e g o w y s t. u M a la jc z y k ó w , 45.

p ły n , 46. m ia s to w G e n e r . G u b . (w s p a k ), 47. rp b a , 4».

rz e k a w N ie m c ze c h .

P o zio m o : I. ś ro d e k u s y p ia ją c y , 6. „ s z tu k a " po ła c in ie , 7. ś ro d e k lo k o m o c ji, 10. s to w a rz y s z e n ie d u c h o w n e lu b ry c e r s k ie , 11. w id z e n ie sen ne, 13. m ia s to w p o i ud n . A r a ­ b ii, 16. w y g ię c ie s io d ła , I I . ry b a ż a rło c z n a . 20. p ły n o w o ­ c o w y , 22. n a rz ą d w z r o k u , 24. d o p ły w O d r y , 27. p r z y k r y ­ c ie t w a r z y u tr u d n ia ją c e ro z p o z n a n ie , 29. b u t, kam a s z, 30. r o d z a j u tw o r u te tra ln e g o . 31. w y b r a n e to w a rz y s tw o , w y żs za s fe ra , 34. m ia s to w ś ro d k o w e j It a l i i , 35. lic zb a . 36. p a p u g a . 38. p u h a r, k ie lic h . 39. s to p ie ń p o k r e w ie ń s tw a , 40. ś ro d e k lo k o m o c ji, 42. p ra c a na p o lu , 43. in a c ze j d o w c ip , 47. s p rz ę t k u c h e n n y , 49. u tw ó r p o e ty c k i. 50. p o ­ tr a w a z m ą k i.

Z A G M A T W A N E D R O G I

N ie o d r y w a ją c o łó w k a n a ry s o w a ć p o w y żs zą fig u rę .

R O Z W IĄ Z A N I E Z A G A D E K Z N R 17:

K R Z Y Ż Ó W K A

W y r a z y p o zo m o : 1. k r e d a . 2. o m , 3. lo , 4. kolo s, 5. D a n ­ te, 6. no, 7. bób, I . b c , I . G o m o ra , 10. a m o . 11. r y d w a n , 13. m a tk a . 14. K a to n , tS. a r , 16. ja r , 17. Ig o , 18. jo n . 19. t li, 20. ó w , 21. D a w id , 22. b y , 23. kos, 24. as. 25. k a . 26. Y p r , 27. a d , 28. g a ra ż , 9. be, 30. in , 31. apage, S2.*Ra, 33. on , 34. to , 35. a d , 36. ra n e k , 37. faso la, 38. a rk a n a , 39. au, 40. b y , 41. k o ra n .

P io n o w o : 1. k ło s . 42. do za, 4. k in o m a to g ra f, 43. e n c y ­ k lo p e d ia , 44. o g a r, 45. b a k i, 46. bb , 47. tr o n , 8. b r a t, 9. ż y r a fa , 48. M a g d a . 43. a n o d a , 50. N e w a d a . 51. o, a , 52.

w e lo n , 53. ba. 23. k a , 24. sen, 54. k it , 27. p a , 55. O rle a n , 34. o k r z y k , 56. a a. 57. e a. 58. A u , 40. bo.

Z A G A D K A G R Z E B IE N IO W A

l . m a jo r , 2. c zak o . 3. a n e k s , 4. bigos, 5. łu b in . 6. c y tra , 7, Ir e n a . — M ic h a ł B a łu c k i.

A jaka jest muzyka w tym nowym, lokalu?

Doskonała! Byłem tam z żoną i wyobraź sobie nie słyszałem dni sło­

wa z tego, co ona do mnie mówiła.

To ty naprawdę wyszłaś zamąż za swojego szefa! Jak długo u niego pracowałaś?

Och, tak długo, aż się ze mną ożenił.

On: Odkąd panią poznałem, no­

szę się stale z jedną myślą . . . Ona: No, to już ćoś znaczy. Jak ja pana poznałam, nie myślał pan jesz, cze o niczym.

Miałam straszny sen zwierza się Liii swej przyjaciółce. Wyobraź sobie, śniło mi się, że wszystkie zwie­

rzęta, z których zamówiłam sobie no­

we futro na zimę, ożyły i rzuciły się nA mnie.

No, wiesz, nie przypuszczałam, że się boisz królików.

Przepraszam, czy tu mieszka nie­

jaki Ptak?

.— Owszem, na trzecim piętrze. Na­

zywa się Sikora.

- t - 1

fi M ALARZA

— Czy pan chce obraz kupić?

— M e, tylko szynkę. Wiener llluidricrte

W górach była taka mgła dzisiaj, że musiełiśmy zawró­

cić do schroniska i aby skrócić sobie nudę, graliśmy w bridża.

O, to nie opłaciło się iść wcale.

Och, mnie, tak. Wygrałem BO groszy.

Gdzie się poznałeś z tą panienką, z którą cię wczoraj widziałem?

Na stopniu tramwajowym.

Józio dostał list od wuja, z zawartością 10 zł, nastę­

pującej treści:

„Przesyłam ci żądane dziesięć złotych. Równocześnie zwra­

cam ci uwagę, że „dziesięć" pisze się tylko z jednym zerem".

Mamusiu, czy wszystkie bajki zaczynają się od słowa:

„pewnego razu?" — pyta mały Zbysio.

Nie mój chłopcze — odpowiada matka i rzuca spojrzenie w stronę męża. Dużo bajek zaczyna się także: „Przepraszam cię, kochana żono, że tak późno przyszedłem, ale miałem kon­

ferencję ze szefem."

AI EM OŻL l W E MDŻLI łf (jSC I Czy można moi drodzy objąć roś spójrżeniem, Żerować na krzywdzie, ugasić pragnienie, Szybować na skrzydłach własnej wyobraźni, Bić się z myślami albo nerwy drażnić — Z wiatrem iść w zawody, robić wielkie oczy Zasnąć snem kamiennym, lub sprawę wytoczyć?

Czy można p ić rozkosz chociażby z miłości, Odesłać do piekła nieproszonych gości Rzucić na bliźniego swoim własnym okiem, Bądź też dla igraszki przeszyć człeka wzrokiem?

Ż Y W O T C ZŁO W IE K A POC.ZCfWEGO W poniedziałek próżniaczył pyszałek.

We wtorek — ukradl zboża worek.

We środę mącił bliźnim wodę.

We czwartek upił się nasz Bartek, W piątek zrobił sobie świątek.

Ił sobotę — skradł znów Kaśce cnotę, 4 w niedzielę był w kościele Boga głośno sławił.

Prosząc, by mu dalej wiele W życiu błogosławił.

I nazajutrz — w poniedziałek Znów próżniaczył nasz zuchwałek...

I tak dalej — z Bogiem w zgodzie Wiódł swój żywot Bartek-złodziej,

N IE K O N S E K W E N C .J I K O B IE T Y Publicznie głośno bój z mężczyzną toczy I o reformach dla kobiet pleść rada;

Lecz gdy rozprawa w cztery ma się oczy, Chętnie reformy swe na bok odkłada.

W E N U S Z M I L O ...

Coś z M iłońskiej Wenus w sobie ma — padl sąd na plaży W stronę nimfy wychodzącej z wód właśnie na brzeg...

I ktoś z boku to potwierdził z grymasem na twarzy:

No ta k ... p ra w d a ... ma z M iłońskiej Wenus jedno:

...w ie k .' D Z IW N E DROGI M IŁ O Ś C I...

Mam ogromne zmartwienie — panna na los swój biada —

Bowiem kocham i jestem też kochaną nad m ia rę...

IFifc gdzież powód zm artw ienia?... cieszyć ci się wypada Koleżanka strofuje biedną losu ofiarę.

Nagrobek poetce:

Pisywała sonety, ody, madrygały,

Tylko . . . kluski nie zawsze jej się udawały . . .

fi LEK IRZ.I

— ... teraz radzę panu ju ż nic jaka lekarz, ale jaka przyjaciel.

f rty lo lei będzie kosztowało panie doktorze? Ryj. ĄntK

No tak w końcu tłumaczy ta nieszczęsna kochanka •- Bo mnie kocha pan Zdzisław, a ja kocham zaś__ Janka...

— la

Ach. panno Anielciu, chcialbym lak iść s panią o; no ko­

niec świata.’...

lim . a czy nie nii-oro pan, ie ju ż trochę za daleko pan za­

szedł ?... Ryj, j. prtuch — Kruków

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zawierucha wojenna zataczając coraz szersze kręgi objęła ostatnio terytorium Indii i wzróciła znów uw agę św iata na ten niezw ykły kraj i jego duże

dziano, że ów potwór jest bardzo roztropny i dlatego nikt nie odważył się napadać na niego. Ponieważ jednak pokazywał się rzad­. ko, przeto podróżni

W świetlany krąg słońca wrzyna się czarna jak węgiel łarcza księżyca, posuwa się ona wyraźnie coraz bardziej, zasła­.. niając naszą gwiazdę dzienną,

A ciężka to była praca. W końcu ukazała się trumna, więc dobył resztek sił, odkopał, podważył wieko łopatę i zabrał się do bandażu.. Daremny trud. W

la cisty 1 znowu gromkie okrzyki tłumów, gdy u wjazdu do cyrku pojawia się... najautentyczniejszy dwór J.K.M. Karola IV I Gwar powoli przydcha, bo oto na dany znak wpuszczają

' / bliżał się koniec marca gdy znany w hisz- pańskim miasteczku Kantillana kupiec, pan Alfonso Ciłar zasiadł w kantorku obok sklepu, i zabrał się do

Rozrzucony na ogromnej przestrzeni szło 50 km', znajduje się Bukareszt wciąż Jeszcze w stadium przej- wym od miasta prowincjonalnego o charakterze wschodnim do nowo-

Pani Brignon, skarżąc się na ból głowy, przeszła do swego pokoju i niedługo potem panowie zostali sami. Niestety Henryk nie mógł udzielić żadnych informacji,